30,00 zł
Bohaterem kolejnej książki z serii "Lato z…" jest Charles Baudelaire. „Poeta wyklęty” kojarzony głownie z wierszami z tomu "Kwiaty zła" został przez Antoine’a Compagnona przedstawiony jako człowiek pełen sprzeczności: niezwykle wrażliwy a jednocześnie bezpardonowo krytykujący swoich przeciwników, owładnięty manią pracowitości a równocześnie ciągle zmagający się z niemocą twórczą i brakiem środków na utrzymanie, nieustannie dążący do doskonałości choć lubiący oddawać się rozrywkom. Ten oryginał, o którym krążyły legendy, był jednym z pierwszych twórców opisujących niepokój, samotność i złożoność miejskiego życia, jeszcze zanim stały się one ważnymi tematami literatury XX wieku. To właśnie on zwrócił uwagę na postępujący proces komercjalizacji sztuki w kapitalistycznym świecie, a walka o odwrócenie tej tendencji stała się jedną z jego obsesji. Z kart książki wyłania się obraz człowieka pełnego silnych emocji, lęków i niepewności, jakże bliskich współczesnemu czytelnikowi. Poeta nieustannie prowokujący swoim zachowaniem, stylem życia, strojami i wyglądem nie da się zaszufladkować, wszystkie przypinane mu łatki – dekadenta, dandysa, realisty – redukują jego złożoną osobowość oraz prowadzą do powierzchownego, płytkiego interpretowania wierszy, w których wyrażał siebie najpełniej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 119
Publikacja ukazała się przy wsparciu Instytutu Książki w ramach programu wydawniczego Inne Tradycje. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach dotacji celowej Nr 90/DF-VII/2025.
Konsultacja literaturoznawcza dr hab. Tomasz Swoboda, prof. Uniwersytetu Gdańskiego
Tytuł oryginału:Un été avec Baudelaire
Copyright © 2015, Editions des Equateurs/Humensis/France Inter
For the Polish edition Copyright © 2025, Noir sur Blanc, Warszawa For the Polish translation Copyright © 2025, Jan Maria Kłoczowski
ISBN 978-83-8403-015-8
Opieka redakcyjnaMonika Szewczyk
Opracowanie redakcyjneBarbara Żebrowska
KorektaBeata Wyrzykowska, Elwira Wyszyńska
Projekt okładkiTomasz Lec
Na okładce wykorzystanoPortret Charles’a Baudelaire’a autorstwa Émile Deroya
Zamówienia prosimy kierować: – telefonicznie: 800 42 10 40 (linia bezpłatna) – e-mailem: [email protected] księgarnia internetowa: www.noir.pl
Oficyna Literacka Noir sur Blanc Sp. z o.o., 2025 ul. Frascati 18, 00‐483 Warszawa
Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.
Zgodnie z art. 4 Dyrektywy 2019/790/UE oraz odpowiednimi przepisami krajowymi, niniejszym zastrzegamy prawo do wyłączenia z eksploatacji tekstów i danych (TDM) dla celów innych niż badawcze, w odniesieniu do materiałów znajdujących się w tej publikacji niezależnie od formy jej udostępnienia. Wykorzystywanie tych materiałów w ramach działań TDM jest niedozwolone.
Przekład ten dedykujępamięci Ryszarda Engelkinga
„WCZORAJ BYŁO LATO”
Lato z Baudelaire’em. Co to za dziwny tytuł? – spyta pewnie niejeden znawca Kwiatów zła. Rzeczywiście, lato nie było ulubioną porą roku Baudelaire’a.
Kto zatem opiewał lato?
Południe, władca Lata, pola rozpłomienia
i zrzuca srebrne chusty z błękitnych rubieży1.
Nie są to słowa Baudelaire’a, dziecka Paryża, które przyszło na świat przy wąskiej uliczce Hautefeuille, lecz Leconte’a de Lisle, urodzonego pośrodku Oceanu Indyjskiego, na wyspie Bourbon, czyli Reunion.
Baudelaire był poetą zmierzchu, cienia, żalu, jesieni. Jednym z niezapomnianych wierszy pomieszczonych w tomie Kwiaty zła jest cytowana przez Prousta Pieśń jesienna, do której muzykę skomponował Gabriel Fauré.
Już niebawem nas ciemność w swym chłodzie zanurzy;
Żegnaj, zbyt krótkie lato i jasności żywa!
Słyszę, jak się posępnie o bruki podwórzy
Uderzających bierwion dudnienie odzywa2.
Po sezonie letnim powraca czas pamięci i wyobraźni, splinu i melancholii – pojęć i emocji, które nieodłącznie kojarzą się nam z Baudelaire’em:
Roję, gdy się ten łoskot monotonny niesie,
Że gdzieś się zbija trumnę w niezwykłym pośpiechu.
Dla kogo? – Wczoraj było lato; dziś już jesień!
Rozstanie słychać w stuków tajemniczym echu.
Kocham twe wielkie oczy w zielonawych błyskach,
Moja piękna, lecz dzisiaj, gdy gorycz mnie pali,
Nic: twa miłość, buduar ni żar paleniska
Nie zastąpi odbicia słońca w morskiej fali.
Oto nieustająca tęsknota za letnim słońcem południa odbijającym się w morzu. Czy jest coś bardziej ulotnego od pięknego lata? Kilka wersów dalej Baudelaire celebruje, jak zawsze, zachód słońca, czyli symbol dekadencji, moment półmroku, w którym dzień zamienia się w noc, i raczej zmierzch aniżeli jutrzenkę:
Kochanko, siostro, zostań słodyczą nietrwałą
Glorii pięknej jesieni czy słońca, co znika.
Obraz ukochanej kobiety pojawia się w chwili, gdy kończy się dzień i zapada noc, ale poeta wyróżnia najczęściej nie lato, lecz inne pory roku:
O, przedwiośnia błotniste, gasnące jesienie!
Zimy sen przynoszące – kocham was i cenię3.
Odnoszę więc wrażenie, że mówienie latem o Baudelairze jest wyzwaniem i pomysłem jeszcze bardziej ryzykownym i absurdalnym niż opowiadanie o Montaigne’u czy Prouście. Prawdziwe słońce Baudelaire ujrzał dopiero na Morzach Południowych, kiedy miał lat dwadzieścia i płynął do Indii, dokąd wysłał go ojczym, który chciał nauczyć niesfornego Charles’a dyscypliny. Na wyspie Reunion Baudelaire zbuntował się i niebawem powrócił do Paryża, na północny brzeg Wyspy Świętego Ludwika, skąd już nigdzie się nie ruszał, nie licząc krótkich pobytów u matki mieszkającej w Honfleur oraz przymusowej i katastrofalnej w skutkach podróży na wygnanie do Brukseli.
Jesień z Baudelaire’em byłaby zatem bardziej à propos, gdyż jesień to sezon martwy, dni stają się krótsze, a koty zwijają się w kłębek przy piecu. Wyzwanie czyniły trudniejszym jeszcze dwa lub trzy inne czynniki.
Po pierwsze, Lato z Montaigne’em odniosło nieoczekiwany sukces, najpierw w radiu, a potem w postaci książki opartej na pogadankach z lata 2012 roku: słuchacze France Inter, a następnie czytelnicy, ruszyli wówczas do księgarń po Próby. Poprzeczka zawisła więc niezwykle wysoko, co budziło moje obawy. Kiedy Philippe Val i Laurence Bloch poprosili mnie dwa lata później, abym ponownie zasiadł przed mikrofonem, zdawałem sobie sprawę, że muszę nie tyle wypaść lepiej, ile przynajmniej nie gorzej niż poprzednio. I że nie mogę nikogo rozczarować.
Po drugie, Baudelaire to temat dużo bardziej niebezpieczny niż Montaigne. Autora Prób lubimy za jego szczerość, umiar i skromność, za życzliwość i szlachetność. Jest naszym przyjacielem, bratem – „bo to był on; bo to byłem ja”4. W dodatku napisał tylko jedną wielką książkę, którą chętnie trzymamy przy łóżku i wieczorami czytamy po kilka stron, aby żyć lepiej i mądrzej, bardziej po ludzku. Tymczasem Baudelaire, ten z Kwiatów zła, a zwłaszcza jako autor Paryskiego splinu, jest poetą zranionym i gorzkim, okrutnym szermierzem i genialnym szaleńcem, który spędza nam sen z powiek.
Jego dzieło jest gatunkowo niejednolite: od rymowanych wierszy i poetyckiej prozy, poprzez teksty krytyczne o sztuce i literaturze, po zapiski intymne, satyry i pamflety. Sąd Drugiego Cesarstwa dzieło to potępił. Współcześni Baudelaire’a pozostawili nam w spadku wiele anegdot na temat jego ekscentrycznych zachowań. I choć pod koniec życia poety mówiono, ku jego irytacji, o „szkole Baudelaire’a”, to dopiero po wielu latach jego twórczość trafiła do programów nauczania i jeszcze dzisiaj pojedyncze wiersze i prozy wywołują szok wśród czytających je licealistów. Pod wieloma względami Baudelaire jest naszym współczesnym, choć niektóre z jego opinii – na przykład na temat demokracji, kobiet czy kary śmierci – wydają się nam niesmaczne, a nawet skandaliczne.
I wreszcie, do dzieła Montaigne’a mogłem podejść swobodnie, „skocznie i posuwiście”5. Postanowiłem więc uczynić to samo w stosunku do Baudelaire’a, nie martwiąc się o to, czy wyczerpię temat, starając się, aby czytelnicy nie tyle polubili kogoś, kto wcale o to nie prosi, ile przynajmniej ruszyli do księgarń i odnaleźli własną drogę do Kwiatów zła i Paryskiego splinu.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Nakładem Oficyny Literackiej Noir sur Blanc ukazały się w serii „Lato z...” następujące książki:
LATO Z HOMEREMSylvain Tesson2019
LATO Z RIMBAUDEMSylvain Tesson2023
LATO Z MONTAIGNE’EMAntoine Compagnon2024
1 Przeł. Janusz Strasburger. Por. L. de Lisle, Południe, [w:] tenże, Poezje, PIW, Warszawa 1960. Przypisy, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą od tłumacza. ↩
2 Ten i kolejne cytaty z Pieśni jesiennej podaję w przekładzie Marcina Ciury, zaktualizowanym przez tłumacza. Por. Ch. Baudelaire, Kwiaty zła, w przekładzie M. Ciury, nakładem tłumacza, Kraków 2018. Przekłady pozostałych wierszy z Kwiatów zła cytowanych przez Antoine’a Compagnona podaję za tym wydaniem, uwzględniając niekiedy ich zaktualizowaną wersję. Korzystam ponadto z przekładów wybranych przez Marię Leśniewską i Jerzego Brzozowskiego i zamieszczonych w: Ch. Baudelaire, Kwiaty zła, tłumacze różni, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1990. Sięgam również po przekłady Ryszarda Engelkinga umieszczone jako dodatek do Paryskiego splinu (Officyna, Łódź 2020) oraz przekłady innych tłumaczek lub tłumaczy. Za każdym razem podaję ich imię i nazwisko. ↩
3 Fragment wiersza Wśród mgły i deszczu w przekładzie Marianny Zajączkowskiej-Abrahamowicz. ↩
4 Przeł. Tadeusz Boy-Żeleński. Por. Montaigne, Próby, I, 17. ↩
5 Jak wyżej. Por. Montaigne, Próby, III, 9. ↩