89,90 zł
„Mistrzowska” (według „The Sunday Times”) opowieść o tym, w jaki sposób wykorzystywano książki w wojnach XX stulecia – jako broń i jako argumenty na rzecz pokoju.
O książkach i o wojnie zazwyczaj nie mówimy jednym tchem. Te pierwsze bowiem należą do najwspanialszych wynalazków ludzkości, te drugie – do tych najbardziej przerażających. Tymczasem Andrew Pettegree – znawca europejskiej reformacji, historyk książki, mediów i przemian, jakim ulegały przez dekady i stulecia – dowodzi, że oba zjawiska są ze sobą ściśle powiązane. W Książce na wojnie poddaje głębokiej analizie rozmaite role odgrywane przez książki w konfliktach zbrojnych na całym świecie.
Winston Churchill korzystał z przewodnika turystycznego, gdy planował kampanię norweską, osamotnione rodziny szukały pociechy w bibliotekach, kiedy ich bliscy walczyli w okopach, a w czasie zimnej wojny obie strony używały książek, aby rozpowszechniać swoje wizje świata. Jako źródło pociechy bądź praktycznych wskazówek, krytycznej analizy albo propagandy – książki kształtowały współczesną historię militarną, na dobre i na złe.
Książka na wojnie, łącząc wnikliwą analizę i znakomite pisarstwo,wyjaśnia potężną moc (i niejednoznaczną rolę) słowa pisanego na wojnie.
„W tym mistrzowskim studium Andrew Pettegree (…)bada, w jaki sposób wykorzystuje się książki w czasie kryzysów”. – Kathryn Hughes, „The Sunday Times”
„Fascynująca analiza roli, jaką w dziejach ludzkości odgrywają biblioteki i zawartość ich półek”. – „The Irish Times”
„Wnikliwa, wiarygodna i nadzwyczaj zajmująca. Znakomita książka Andrew Pettegree urzeknie każdego, dla kogo książki – niezależnie od okoliczności – stanowią nieodłączną i konieczną część życia”. – David Kynaston
Andrew Pettegree jest profesorem historii nowożytnej na Uniwersytecie w St Andrews, autorem (między innymi) The Book in the Renaissance, The Invention of News: How the World Came to Know About Itself i Marki Luter, a także współautorem (wraz z Arthurem der Weduwenem) The Bookshop of the World. Searching for Markets in the Dutch Golden Age i Bibliotek. Kruchej historii. Przez kilka lat piastował stanowisko wiceprzewodniczącego Królewskiego Towarzystwa Historycznego, a od roku 2011 kieruje projektem Universal Short Title Catalogue, którego był pomysłodawcą.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 763
Pomysł na tę książkę narodził się – jak przystało – podczas wizyty w Imperialnym Muzeum Wojny w Londynie w 2017 roku. Wstąpiłem tam, aby obejrzeć wystawę poświęconą ratowaniu dzieł sztuki (w tym zbiorów własnych wspomnianego muzeum) na początku drugiej wojny światowej, kiedy to cenne kolekcje wywieziono, aby je ocalić przed spodziewanym nalotem bombowym. Jako historyk mediów i komunikacji zadałem sobie pytanie: „Co się stało z książkami?” W ciągu siedemdziesięciu pięciu lat od zakończenia wojny dużo więcej uwagi poświęcano ratowaniu, grabieżom i restauracji dzieł sztuki niż losom książek1. Działo się tak nie bez powodu – podczas gdy dzieła sztuki są wyjątkowe, rozpoznawalne i często nadzwyczaj cenne, księgozbiory skazane na tułaczkę w czasie wojny były bardziej „pospolite”, złożone w dużej mierze z książek, które ukazały się w wielotysięcznych nakładach. Nawet wówczas, gdy można ustalić tożsamość ich właściciela – na podstawie ekslibrisu, pieczęci bibliotecznej bądź odręcznego podpisu – w wielu wypadkach książki mają przede wszystkim wartość sentymentalną.
Trzeba jednak pamiętać, że w XX stuleciu księgozbiory w Europie i w wielu krajach azjatyckich dotknęła zawierucha dziejowa nieporównywalna z niczym, co się działo wcześniej. Zrównano z ziemią wiele bibliotek i zniszczono dziesiątki tysięcy prywatnych kolekcji. Księgozbiory, które przetrwały te brutalne ataki, często padały łupem zwycięzców, aby już nigdy nie powrócić w ręce swych prawowitych właścicieli. Berlin, Warszawa, Mińsk, Monachium, Kassel – tamtejsze biblioteki, w których przechowywano cenne egzemplarze pierwszych książek drukowanych, partytury i rękopisy, już nigdy nie będą takie, jak dawniej. Oto wojenna historia bibliotek, znana z licznych opowieści: bezmyślne akty niszczenia i odważne próby ratowania księgozbiorów. Wszyscy znamy opowieści o bibliotekach, które powstały w schronach przeciwlotniczych na stacjach londyńskiego metra. Na całym świecie dzielni bibliotekarze pracowali niestrudzenie, aby ocalić swoje zbiory przed bombami i grabieżą.
Wtedy jednak odezwała się przekorna strona mojej natury. Zapewne wielu czytelników utożsamia się z opowieścią, w której niszczenie bibliotek jest przedstawiane jako tragedia ludzkiej cywilizacji i kultury. Każdy, kto czyta te słowa, bez wątpienia ceni książki. Wszyscy jesteśmy bibliofilami. Zakładamy, że książki i kultura literacka wywierają pozytywny wpływ na świat – są źródłem wiedzy i oświecenia i wspierają postęp. Paląc biblioteki żydowskie w Polsce, naziści próbowali unicestwić całe dziedzictwo kulturowe tego narodu – i rzeczywiście obrócili w popiół wiele bezcennych dzieł. Dla tych, którzy dbają o kulturę literacką, to umyślne działanie Niemców – znanych przecież z umiłowania książek – było ciosem zadanym prosto w serce. W tym tomie przyjrzymy się owym okrucieństwom. Zadamy sobie również pytanie, czy bombardowanie bibliotek i niszczenie książek w każdym wypadku było tragedią.
W 1931 roku podjęto decyzję o budowie nowej biblioteki Uniwersytetu Oksfordzkiego, aby zapewnić miejsce jego rosnącym zbiorom. W chwili wybuchu wojny w 1939 roku nowy gmach był prawie gotowy, ale jeszcze nie wypełniono go książkami. Nową Bibliotekę Bodlejańską od razu przeznaczono na rozmaite cele związane z wojną. Umieszczono w niej zbiory fotograficzne brytyjskiej Admiralicji i nawiązano współpracę z Międzyresortowym Departamentem Topografii, aby koordynować prace kartograficzne, prowadzone przez zespół zatrudniony na Wydziale Geografii. Nowa biblioteka przyjęła także pod swój dach organizację Royal Observer Corps oraz sekcję Czerwonego Krzyża zajmującą się dostarczaniem książek alianckim jeńcom wojennym. Wiele bibliotek kolegialnych i placówek bibliotecznych spoza Oksfordu skorzystało z jej przepastnych podziemi, aby zapewnić schronienie swym największym skarbom. Podobnie uczyniła brytyjska Blood Transfusion Service – służba krwiodawstwa – która przechowywała w nowym gmachu zapasy osocza, przeznaczone dla żołnierzy alianckich biorących udział w operacji lądowania w Normandii. Trudno się nie zgodzić, że ze względu na swój wkład w rozmaite działania związane z wojną nowa Biblioteka Bodlejańska wydawała się naturalnym celem wojennym. To samo można powiedzieć o niezrównanej kolekcji map Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie i o zbiorach literatury naukowej Berlińskiego Uniwersytetu Technicznego w dzielnicy Charlottenburg – nadzwyczaj cennym zasobie w wojnie prowadzonej na polu nauki. Dwieście pięćdziesiąt tomów przechowywanych w tamtejszej bibliotece przepadło bezpowrotnie podczas nalotów na Berlin w 1943 roku. I chociaż nadal opłakujemy atak Luftwaffe na Coventry, który zrównał z ziemią dużą część miasta, warto pamiętać, że jego ofiarą padły też bezcenne zbiory literatury technicznej, przechowywane w tamtejszej bibliotece publicznej – zasób o wielkim znaczeniu dla przemysłu wojennego w regionie West Midlands.
Naturalny cel wojskowy? W latach 1939–1945 nowa Biblioteka Bodlejańska (obecnie Weston Library) udzieliła schronienia zarówno cennym zbiorom innych placówek, jak i służbom wojennym o strategicznym znaczeniu. Ponadto kolegiom Uniwersytetu Oksfordzkiego powierzono ważne zadania wojenne. Pytanie, dlaczego Hitler nigdy nie zbombardował Oksfordu, na którego przedmieściach mieściły się również zakłady samochodowe w Cowley, nadal jest szeroko dyskutowane.
Pamiętajmy przy tym, że nie wszystkie książki są dobre. Czy powinniśmy opłakiwać utratę dziewięciu milionów egzemplarzy Mein Kampf Adolfa Hitlera, które były w obiegu w Niemczech do roku 1945, albo stu milionów egzemplarzy Czerwonej Książeczki Mao Zedonga, które zniszczono, gdy jego kult się zakończył? A co z Carlem von Clausewitzem, którego wizja bezwzględnego dążenia do miażdżącego zwycięstwa2 starła ostatnie ślady rycerskiego szacunku dla wroga i otwarła drogę do wojny, w której nie dokonuje się rozróżnienia między żołnierzami i cywilami? Cechy, za które cenimy literaturę – jej uniwersalność, dostępność i zdolność wpływania na wiele ludzkich istnień poprzez zawarte w niej idee oraz inspirujące opowieści – umożliwiały rozpowszechnianie nienawistnych ideologii, kiedy wykorzystywano książki w celach propagandowych albo po to, by wyrządzić krzywdę ogromnym rzeszom mieszkańców wrogiego kraju. Niemcy niszczyli żydowskie biblioteki, a jednocześnie przypisywali im ogromną wartość. Tworzyli liczne nowe księgozbiory, aby lepiej zrozumieć swoich wrogów. To dzięki temu dziwacznemu przedsięwzięciu tak wiele żydowskich książek przetrwało wojenną zawieruchę3.
* * *
Pisząc tę książkę, korzystałem z trzech głównych źródeł: książek traktujących o wojnie, książek powstałych w wyniku wojny oraz materiałów archiwalnych, na które składały się ówczesne listy, notatki i dzienniki odnoszące się do czytelnictwa, działalności wydawniczej i przenoszenia księgozbiorów. Te źródła obejmują setki opublikowanych badań historycznych, a także innych materiałów drukowanych w owym czasie. Chciałbym tutaj zaznaczyć, że kiedy mówię o książkach, mam na myśli dużo więcej niż tylko książki w twardej oprawie i nowe, tanie książki broszurowe, które zmieniły czytelnictwo czasów wojny, począwszy od lat trzydziestych ubiegłego stulecia. Wojujące państwa wykorzystywały rozmaite materiały drukowane: książki, broszury, periodyki naukowe, czasopisma, gazety, ulotki i plakaty. Próby osłabienia morale żołnierzy nieprzyjaciela poprzez strzelanie do nich pociskami pełnymi ulotek wzywających do poddania się mogą się wydawać niefortunne i komiczne, ale zrzucanie ulotek było ważnym elementem wojny powietrznej. Ulotki ostrzegające mieszkańców francuskich i niemieckich miast przed zbliżającym się nalotem bombowym czy ostrzałem artyleryjskim pozwoliły wielu ludziom uciec i ocalić życie. Bez słowa drukowanego upadały hierarchie. Gdy w kwietniu 1945 roku mieszkańcy zrujnowanego Berlina zobaczyli dwa kartonowe afisze, wypisane odręcznie i opatrzone podpisami Hitlera i Goebbelsa, zlekceważyli surowe kary, jakimi na nich grożono. Pismo odręczne, pozbawione autorytetu słowa drukowanego, wydawało się żałosne i nieistotne. Jeden z przechodniów w taki oto sposób podsumował pogardę odczuwaną przez większość mieszkańców: „Tylko spójrzcie, na co przyszło tym dwóm”4.
Wojna jest okrutna i tragiczna, ale pozwala też rozkwitnąć ukrytym talentom. Na fotografii młody marynarz w wolnej chwili rysuje komiks dla żołnierskiej gazety, wydawanej na Orkadach.
W tej książce przyjrzymy się wszystkim tym drukowanym publikacjom – między innymi ze względu na ich wzajemne powiązania. Wiele książek najpierw ukazywało się w odcinkach na łamach pism i magazynów literackich (doskonałym przykładem jest powieść Johna Buchana 39 stopni, opublikowana w latach 1914–1915). Świat książki i dziennikarstwo były ze sobą ściśle powiązane. Autorzy pisali do gazet, a te w zamian promowały ich książki. W czasie wojny chętnie zamawiano teksty propagandowe u znanych pisarzy, oni zaś cieszyli się z takich zleceń, ponieważ ze względu na deficyt papieru zamknięto wiele czasopism i magazynów, które wcześniej zapewniały im lwią część dochodów. Warto przy tym zauważyć, że wielu czytelników nie widziało różnicy między książką i czasopismem – jedno i drugie stanowiło dla nich ważne źródło wiedzy i rozrywki. Phyllis Walther, absolwentka Uniwersytetu Londyńskiego, w 1939 roku wraz z synkiem wróciła do swojego domu rodzinnego w Dorset, podczas gdy jej mąż został w Londynie, aby pełnić obowiązki związane z wysiłkiem wojennym. Oto jej odpowiedź na ankietę rozesłaną wśród uczestników badań społecznych organizacji Mass Observation, dotyczącą ich zwyczajów czytelniczych:
Jedyne książki, jakie regularnie czytam, to „Picture Post”, który wysyłam siostrze w Australii na urodziny albo w prezencie pod choinkę, „New Statesman” – to prezent od niej – i „Reader’s Digest”, abonowany przez mojego ojca5.
Żaden z tych trzech tytułów nie był książką w naszym rozumieniu tego słowa, jakkolwiek „Life” i „Picture Post” dzięki niezwykłym fotografiom z frontu były jednymi z najważniejszych publikacji czasów wojny.
W trakcie pracy nad tym tomem przeczytałem (i kupiłem) setki książek, broszur i wydawnictw efemerycznych, ale gdybym miał wskazać swoją ulubioną książkę wojenną, byłyby to pamiętniki Nelli Last6. W 1939 roku Nella była gospodynią domową w Barrow-in-Furness, stoczniowym mieście w hrabstwie Kumbria. Nie miała formalnego wykształcenia, ale była urodzoną pamiętnikarką. Jej trafne, zjadliwe i często niezbyt pochlebne spostrzeżenia składają się na klasyczny opis życia w ciągłym zagrożeniu nową okropnością wojny – nalotami bombowymi.
W młodości Nella była zapaloną czytelniczką, ale zdaje się, że w czasie wojny czytała bardzo mało. Wystawanie w kolejkach po żywność, wolontariat wojenny, prowadzenie dziennika i praca w ogrodzie warzywnym wypełniały jej czas tak szczelnie, że miała ledwie chwilę, by rzucić okiem na wieczorną gazetę. Nie było w tym nic niezwykłego. Niektórzy w czasie wojny prawie nie zaglądali do książek, inni zaś, przeciwnie, znajdowali w nich ukojenie w trudnych czasach, kiedy ich najbliżsi – mężowie, synowie i córki – byli daleko, a nad głowami latały bombowce. Wielu ludzi dopiero wtedy odkryło książki – na samotnych posterunkach z dala od linii frontu, bądź też w przymusowej izolacji w obozach jenieckich. Tak więc, mimo że książki oraz inne materiały drukowane nazbyt często były nośnikami trujących ideologii, które popychały żołnierzy do strasznych czynów, jakie w czasach pokoju im samym nie mieściłyby się w głowie, przyjrzymy się również książkom jako źródłom pociechy i ukojenia w tych burzliwych czasach.
* * *
To z pewnością nie przypadek, że największe wojny XIX i XX stulecia toczyły się pomiędzy najbardziej oczytanymi krajami świata (które osiągnęły tę pozycję wraz z rozwojem masowej umiejętności czytania i pisania, począwszy od XIX wieku). Niemcy były pierwszym państwem, które z entuzjazmem przyjęło naukę o wojnie, a Stany Zjednoczone stały się jej najpilniejszym adeptem. W pierwszej wojnie światowej w latach 1914–1918 w morderczej walce starły się ze sobą największa kultura literacka starego świata, Francja, oraz dwie potęgi wydawnicze: Anglia i Niemcy. Ta wojna dodała też energii branży wydawniczej w Stanach Zjednoczonych, podczas gdy rewolucja październikowa 1917 roku zapoczątkowała dążenie do powszechnej alfabetyzacji w nowo powstałym Związku Radzieckim, co pociągnęło za sobą głęboką przemianę społeczeństwa rosyjskiego. Ponadto wojna radykalnie zmieniła warunki międzynarodowego handlu książkami i funkcjonowanie branży wydawniczej. Dawni przyjaciele i partnerzy już nie mogli ze sobą współpracować, ponieważ wprowadzono zakaz importowania towarów z wrogich państw. Podbite kraje mogły się tylko bezsilnie przyglądać, jak ich przemysł wydawniczy jest wykorzystywany przez najeźdźców albo systematycznie niszczony. Bomby unicestwiły miliony książek – w bibliotekach i domach prywatnych, a także w magazynach wydawnictw i w hurtowniach. Wydawcy obserwowali, jak całe nakłady ich tytułów ulatują z dymem po wybuchu jednej bomby. W każdym z walczących państw nieuchronnie wprowadzano nowe przepisy, między innymi dotyczące racjonowania papieru i cenzury.
Cenzura odgrywa w tej historii bardziej subtelną rolę, niż można by się spodziewać. Władze nazistowskich Niemiec od początku nie kryły swych zamiarów, delegalizując dzieła autorów żydowskich i „dekadentów”. Nie było przy tym jasne, którzy pisarze zaliczają się do tej drugiej kategorii, a o dalszym losie zakazanych książek decydowali w dużej mierze bibliotekarze. W Związku Radzieckim strach przed Gułagiem na ogół skutecznie skłaniał pisarzy do posłuszeństwa. W krajach demokratycznych cenzura działała bardziej subtelnie, choć w 1917 roku z amerykańskich bibliotek usunięto niemieckie książki (a część spalono); czystka, jaką w nich przeprowadzono podczas zimnej wojny, dotknęła wielu poczytnych autorów, takich jak Dashiell Hammett czy Howard Fast. Zaledwie dziesięć lat wcześniej armia lądowa i marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych dostarczały książki Fasta swoim żołnierzom (w ramach programu Armed Services Editions). W Wielkiej Brytanii deficyt papieru był szczególnie dotkliwy i utrudniał pisarzom dotarcie do czytelników, gdy tymczasem opinia publiczna domagała się relacji wojennych z pierwszej ręki. Cenzurę pozostawiono tu w gestii wydawców, od czasu do czasu przekazując im po cichu wytyczne władz. Niewiele brakowało, a z powodu tej polityki utracilibyśmy jedno z największych dzieł literatury XX wieku, Folwark zwierzęcy George’a Orwella. Powieść Orwella została odrzucona przez kilku wydawców pod naciskiem brytyjskich służb specjalnych, które nie życzyły sobie, aby zawarta w niej krytyka Związku Radzieckiego, ważnego sojusznika Wielkiej Brytanii, dotarła do opinii publicznej; jak na ironię, przedstawiciel Ministerstwa Informacji, którego podszepty wpłynęły na decyzję wydawców, został później zdemaskowany jako sowiecki agent7.
Pomimo tego rodzaju zakulisowych nacisków istniała wyraźna różnica pomiędzy kulturą wydawniczą w krajach demokratycznych i w państwie totalitarnym. Podczas gdy biblioteki publiczne w Niemczech wypełniły się książkami autorstwa przedstawicieli nazistowskich elit, w Wielkiej Brytanii komisja Moberly’ego, odpowiedzialna za dysponowanie cennym papierem i za wybór publikacji ważnych dla interesu narodowego, dość niespodziewanie nie wyraziła zgody na wznowienie biografii księcia Marlborough, napisanej przez jego potomka, premiera i bohatera tamtych czasów, Winstona Churchilla. I chociaż dzieła Churchilla były surowo zakazane w obozach jenieckich w Niemczech, książka Mein Kampf była dostępna w brytyjskich bibliotekach publicznych i zgodnie z zaleceniem władz dostarczana do bibliotek polowych armii brytyjskiej.
Owa nierówność naprowadza nas na ważny aspekt tego konfliktu. Nieczęsto się wspomina, że przywódcy stron walczących w drugiej wojnie światowej byli także poczytnymi autorami. Winston Churchill pisanie i dziennikarstwo miał we krwi, od pierwszych reportaży z wyprawy do Indii i z wojny burskiej – przygód opisanych w jego pierwszej autobiografii Moja młodość (wydanej w 1930 roku). W trudnych latach przed wybuchem drugiej wojny światowej pisanie książek i dziennikarstwo pomogły mu się wydobyć z rosnących długów. W 1953 roku Churchill został laureatem literackiej Nagrody Nobla, którą otrzymał za doskonałe mowy oraz mistrzostwo opisu historycznego. Jego przeciwnik, Adolf Hitler, nie zyskał równie wielkiego uznania, ale popełnił najgłośniejszy – okryty ponurą sławą – tekst ubiegłego stulecia, Mein Kampf, w którym przedstawił w najdrobniejszych szczegółach swój program rozwoju Niemiec i los czekający ich wrogów. Książka ta, wydana w dwóch tomach w latach 1925 i 1926, została chłodno przyjęta, a jej sprzedaż wzrosła dopiero wtedy, gdy partia narodowosocjalistyczna była bliska przejęcia władzy. Adolf Hitler był również wytrawnym czytelnikiem i kolekcjonerem – zwłaszcza książek historycznych i tych poświęconych architekturze – o czym świadczy księgozbiór znaleziony w jego prywatnej bibliotece w Berchtesgaden, przejęty przez żołnierzy amerykańskich, a dziś przechowywany w Bibliotece Kongresu Stanów Zjednoczonych8.
Stalin wspiął się na szczyty władzy w Rosji radzieckiej w dużej mierze dzięki temu, że pozwalał, aby go nie doceniano. Nawet dziś wizerunek bestialskiego ludobójcy przesłania inne oblicze jednego z najbardziej oczytanych przywódców politycznych XX wieku.
Wbrew towarzyszącej mu opinii niewykształconego prostaka, Józef Stalin był wytrawnym czytelnikiem i wielkim miłośnikiem książek. Szkoła w małym gruzińskim miasteczku na rubieżach Imperium Rosyjskiego zapewniła mu bezpieczne schronienie przed dysfunkcyjną rodziną, a nauczyciele szybko zauważyli jego ponadprzeciętną inteligencję. W miejscowym kolegium jezuickim młody Stalin ściągał na siebie gromy, gdy czytał zakazane książki z pobliskiej wypożyczalni. Polityka rewolucyjna pokrzyżowała jego plany studiów na uniwersytecie i dalszej kariery naukowej. Stalin wciąż jednak dużo czytał, a w swoim apartamencie na Kremlu i w letnich rezydencjach zgromadził starannie dobraną kolekcję, złożoną z 15 000 tomów9. Nie była to biblioteka na pokaz. W dużej części książek, które zachowały się do naszych czasów, można znaleźć jego drobiazgowe, nierzadko złośliwe notatki. Talent redaktorski Stalina przełożył się na jego zaangażowanie w kilka ważnych przedsięwzięć wydawniczych tamtych czasów, takich jak Historia Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Krótki kurs oraz szkolne podręczniki do historii. Jego dorobek pisarski jest dużo bogatszy, niż się na ogół uważa. Książki jego autorstwa: O podstawach leninizmu, Marksizm a kwestia narodowo-kolonialna, Zagadnienia leninizmu oraz O materializmie dialektycznym i historycznym, za jego życia wydawano w milionach egzemplarzy. Wojnę na idee prowadzili ludzie, którzy zbudowali swą karierę na potędze słów.
Warto również przypomnieć, że Charles de Gaulle, który w czasie wojny był jedynym symbolem francuskiego oporu, wcześniej zyskał sławę jako autor uznanej publikacji o tematyce wojennej, Vers l’Armée de Métier(Ku armii zawodowej). Zainteresowanie tą książką przekraczało podziały narodowościowe – w ciągu roku przetłumaczono ją zarówno na język niemiecki, jak i na rosyjski10. Jako prezydent de Gaulle, który do końca życia pozostał wytrawnym czytelnikiem, wykazywał żywe zainteresowanie działalnością Académie Française. W czasie wojny doskonale rozegrał słabe karty, jakie przypadły mu w udziale, dzięki czemu Francja wyszła z wojennej zawieruchy jako jeden ze zwycięzców – pomimo upokorzenia w 1940 roku i wstydliwej historii Republiki Vichy.
Wszystkich tych wojowniczych autorów prześcignął przewodniczący Mao Zedong, przywódca Chińskiej Republiki Ludowej. Cytaty z dzieł Przewodniczącego Mao, znane jako Czerwona Książeczka, sprzedały się w ponad miliardzie egzemplarzy i zostały przełożone na przeszło pięćdziesiąt języków. Mao Zedonga wyróżnia przy tym fakt, że za młodu pracował jako bibliotekarz. Jako ubogi chłopak z prowincji, bez żadnych koneksji, miał szczęście, że zatrudniono go na stanowisku asystenta w bibliotece uniwersyteckiej w Pekinie, ale ta mało interesująca praca jedynie pogłębiła jego poczucie alienacji.
Moje stanowisko było tak niskie, że ludzie mnie unikali. Jednym z moich zadań było zapisywanie nazwisk osób, które przychodziły czytać gazety, ale dla większości po prostu nie istniałem. (…) Próbowałem z nimi rozmawiać na tematy polityczne i kulturalne, ale oni byli bardzo zajęci. Nie mieli czasu, aby wysłuchać asystenta bibliotecznego mówiącego południowym dialektem11.
Jego próby liźnięcia choćby odrobiny nauki na uniwersytecie zakończyły się upokorzeniem. Kiedy po jednym z wykładów starał się nawiązać rozmowę ze znanym lewicowym intelektualistą Hu Shi, który kończył wtedy pracę nad swym przełomowym Zarysem historii filozofii chińskiej, Hu – zaledwie dwa lata starszy od Mao – potraktował go lekceważąco, kiedy odkrył, że ma przed sobą nie studenta, lecz asystenta bibliotecznego.
Mao był przy tym wytrwałym i oddanym czytelnikiem. Jeszcze przed przyjazdem do Pekinu przeczytał Umowęspołeczną Rousseau, O duchu praw Monteskiusza oraz Bogactwo narodów Adama Smitha, których przekłady na język chiński znalazł w prowincjonalnej bibliotece w rodzinnym miasteczku. Nigdy jednak nie zapomniał afrontów doznanych w młodości. Po przejęciu władzy przez partię komunistyczną początkowo dbał o dobre stosunki z klasą wykształconych specjalistów, później jednak wspomnienie owych młodzieńczych zniewag popchnęło go do brutalnego ataku na intelektualistów podczas rewolucji kulturalnej.
Nic dziwnego, że wiara w moc słowa pisanego oraz w jego zdolność do kształtowania losów narodów stała się tak rozpowszechniona w XX stuleciu. Jak powiedział Stalin na kongresie literackim w 1934 roku: „Potrzebujemy inżynierów dusz, pisarzy konstruktorów, budujących ludzkiego ducha”12. Jeśli wierzyć słowom niemieckiego intelektualisty i działacza komunistycznego, Friedricha Wolfa, literaturę już wtedy traktowano jak potężną broń: „Materiał naszej epoki leży przed nami, twardy jak stal. Poeci w pocie czoła wykuwają z niego broń. Robotnicy za tę broń muszą chwycić”13. W powojennym bloku komunistycznym wiara w moc słów była niezachwiana. Nawet surowy przywódca wschodnioniemiecki, Walter Ulbricht, wzywał tamtejszych pisarzy: „Pióra w dłoń, towarzysze!”, równocześnie tworząc system cenzury i kontroli, który przetrwał do 1989 roku.
W demokracjach zachodnich upolitycznienie bibliotek nie odbywało się tak jawnie, lecz ideologie imperializmu i dziejowej misji narodów były godnie reprezentowane na ich półkach. Po wybuchu wojny we wszystkich krajach oczekiwano, że pisarze i biblioteki będą odgrywać doniosłą rolę w walce o zwycięstwo. Kiedy ten cel został osiągnięty – po zakończeniu drugiej wojny światowej – alianci musieli rozwiązać problem, jak unieszkodliwić (bądź wykorzystać) księgozbiory pokonanych wrogów. Na te decyzje istotny wpływ wywierała dbałość o własny interes, a także niebagatelne znaczenie bibliotek jako bastionów na froncie powojennego konfliktu ideologicznego, teraz rozgrywającego się w skali globalnej.
* * *
Pozostawmy ostatnie słowo największemu z przywódców wojennych, którego nie można uznać za wybitnego autora – Franklinowi D. Rooseveltowi. Prezydent Roosevelt bez wątpienia doceniał wartość książek, choć przede wszystkim jako kolekcjoner. Już w 1938 roku przekazał narodowi amerykańskiemu księgozbiór liczący 15 000 tomów wraz ze wspaniałą kolekcją historycznych map morskich. Szybko też zdał sobie sprawę, że falę przerażenia, jaka przetoczyła się przez Stany Zjednoczone po akcji palenia książek w nazistowskich Niemczech, można wykorzystać w dobrym celu. W 1942 roku oświadczył:
Wszyscy wiemy, że książki płoną, ale wiemy też, że ogniem nie można ich zabić. Ludzie umierają, ale książki – nigdy. Żaden człowiek ani żadna siła nie może na wieki uwięzić ludzkiej myśli w obozie koncentracyjnym. Żaden człowiek ani żadna siła nie zdoła odebrać światu książek, które uosabiają odwieczną walkę z tyranią14.
Te słowa umieszczono na słynnym plakacie, przedstawiającym olbrzymią księgę, a na jej tle – miniaturowych żołnierzy wrzucających książki do ognia. Pod spodem widnieje hasło: „Książki są orężem w wojnie idei”. Roosevelt był mistrzem retoryki i, podobnie jak większość znakomitych mówców, starannie dobierał słowa. Skoro on i wielu innych przywódców politycznych uznało książki oraz ich autorów, poetów i wydawców za ważne zasoby w wysiłku wojennym, to my również powinniśmy traktować ich poważnie. Książka, którą masz przed sobą, pokazuje, jak do tego doszło.
1Ostatnio: Caroline Shenton,National Treasures. Saving the Nation’s Art in World War II(London: John Murray, 2021).
2 Przedstawiona w podręczniku strategii wojennej O wojnie (przyp. tłum.).
3Zob. rozdziały czternasty i siedemnasty.
4Anonim,A Woman in Berlin(London: Virago, 2011), s. 37.
5Patricia i Robert Malcolmson,Dorset in Wartime: The Diary of Phyllis Walther 1941–1942(Dorset Record Society, 2009),s. 111.
6Richard Broad i Suzie Fleming,Nella Last’s War. A Mother’s Diary, 1939–1945(Bristol: Falling Wall, 1981); przedruk pod tytułemNella Last’s War. The Second World War Diaries of a Housewife, 49(London: Profile, 2006); zob. też Patricia i Robert Malcolmson,The Diaries of Nella Last. Writing in War and Peace(London: Profile, 2012).
7Duncan White,Cold Warriors. Writers who Waged the Literary Cold War(New York: Harper Collins, 2019), s. 212–214, 216.
8Timothy W. Ryback,Hitler’s Private Library. The Books that Shaped his Life(London: Vintage, 2010).
9Geoffrey Roberts,Stalin’s Library. A Dictator and his Books(New Haven: Yale University Press, 2022).
10Julian Jackson,A Certain Idea of France: The Life of Charles de Gaulle(London: Allen Lane, 2019), s. 72–74.
11Philip Short,Mao. A Life(London: Hodder and Stoughton, 1999), s. 83.
12Roberts,Stalin’s Library, s. 11.
13Philip Oltermann,The Stasi Poetry Circle(London: Faber, 2022), s. 39.
14 Orędzie do Amerykańskiego Stowarzyszenia Księgarzy, 23 kwietnia 1942 roku.
Mam nadzieję, iż we wstępie do tej książki z powodzeniem zakwestionowałem założenie, że literatura jest z natury pokojowa – że jest cywilną, a nierzadko tragiczną ofiarą konfliktów. Książki i przemysł wydawniczy są głęboko zakorzenione w historii wojen. Wojny popychały do walki zarówno jednostki, jak i narody i były sprawdzianem siły ścierających się ideologii. Jako kolebka owych ideologii biblioteki nierzadko bywały celem umyślnych aktów zniszczenia. Trzeba bowiem pamiętać, że biblioteki – od czasów starożytnej Grecji i Rzymu po dziewiętnastowieczny ruch bibliotek publicznych – nigdy nie były po prostu zbiorami książek, lecz stanowiły również publiczną deklarację wartości danego społeczeństwa, zajmując prestiżowe miejsca w centrach miast. Często stanowiły dar wybitnych obywateli dla społeczności. Zniszczenie tych instytucji było ciosem prosto w serce wrogiego narodu.
Niszczenie bibliotek stanowiło również akt symbolicznego upokorzenia pokonanych. Unicestwienie najcenniejszych skarbów podbitej kultury, jej pieczołowicie przechowywanego dziedzictwa, pozwalało raz na zawsze rozstrzygnąć walkę między konkurencyjnymi ideologiami. Zniszczenie ksiąg Majów i Azteków przez hiszpańskich konkwistadorów było nie tylko demonstracją siły, lecz także zabójczym ciosem w serce systemu wierzeń tych ludów, znakiem, że ich bogowie nie mogą ich ochronić.
Żołnierze niemieccy, którzy w podbitej Polsce palili święte księgi żydowskie, odprawiali podobny rytuał, zmuszając miejscowych Żydów, aby przyglądali się bezczeszczeniu swych najświętszych tekstów. Podczas brutalnej bitwy o Sarajewo w 1992 roku Serbowie z premedytacją wycelowali swoje działa w Bibliotekę Narodową Bośni i Hercegowiny, podobnie jak w roku 1981 bojówki Syngalezów zrównały z ziemią bibliotekę w Dżafnie, w której przechowywano skarby kultury literackiej Tamilów. Zarówno ofiary, jak i sprawcy zdawali sobie sprawę z ogromnego znaczenia kulturowego tych zbiorów.
W Kristallnacht, „noc kryształową” (1938), naziści splądrowali i podpalili żydowskie sklepy i zniszczyli 1400 synagog. Żydowskie święte księgi były naturalnym celem ich ataku, podobnie jak to się działo później na okupowanych terytoriach – począwszy od Polski – po wybuchu drugiej wojny światowej.
Od wodza rzymskiego Sulli i jego przemarszu przez Rzym z zagrabionym księgozbiorem Arystotelesa po francuskiego pisarza Stendhala, który w imieniu niezwyciężonego Napoleona objechał niemieckie biblioteki w poszukiwaniu książek dla nowo powstałej francuskiej Biblioteki Narodowej, zwycięscy wodzowie zawsze uważali książki – podobnie jak dzieła sztuki – za należny sobie łup. W wypadku wojsk szwedzkich podczas wojny trzydziestoletniej (w latach 1618–1648) takie zawłaszczanie dóbr kultury służyło dwóm celom: zapełnieniu bibliotek w szwedzkich miastach i na tamtejszych uniwersytetach oraz pozbawieniu przeciwników religijnych ksiąg stanowiących fundament wiary katolickiej. Plądrowanie bibliotek w miastach środkowej Europy było działaniem zorganizowanym przez Szwedów z precyzją godną operacji wojskowej. Po przyjęciu kapitulacji danego miasta Szwedzi kontaktowali się z miejscowymi dygnitarzami, którzy mogli ich zaprowadzić do głównego archiwum i do biblioteki. Tamtejsze zbiory były pilnie strzeżone do czasu, gdy można je było spakować i wysłać do Szwecji, gdzie trafiały do biblioteki królewskiej, biblioteki Uniwersytetu w Uppsali albo do bibliotek szkolnych. Część książek spłonęła w wielkim pożarze królewskiej biblioteki, lecz pozostałe nadal znajdują się w Szwecji. Co zaskakujące, kraje podbite przez Szwedów nigdy nie domagały się zwrotu zagrabionych książek równie głośno, jak skradzionych dzieł sztuki1.
* * *
Historyczne korzenie tematów poruszanych w tym tomie, takich jak narodziny strategii wojskowej, wojna wywiadów, czy też doniosłe znaczenie dokładnych map, sięgają zatem głęboko. Równocześnie istnieją bezsprzeczne dowody wskazujące na radykalną zmianę sposobu prowadzenia wojen w ciągu ostatnich dwóch stuleci – czyli od połowy XIX wieku – oraz na jej implikacje dla świata bibliotek. Owa transformacja sztuki wojennej obejmowała trzy główne elementy: profesjonalizację armii (zwłaszcza klasy oficerskiej); uprzemysłowienie produkcji broni; oraz mobilizację ludności cywilnej, a co za tym idzie – zatarcie różnicy między walczącymi i tymi, którzy nie biorą udziału w walce. Wszystko to miało ogromne znaczenie dla roli książek w czasie wojny i zmieniło wpływ wojny na zasoby bibliotek.
Był to również okres wielkich przemian w świecie zachodnim, który do tej pory pozostaje głównym ośrodkiem ruchu bibliotecznego. Między rokiem 1800 a 1914 liczba ludności Europy wzrosła ze 180 do 460 milionów. W Stanach Zjednoczonych odnotowano jeszcze bardziej spektakularny wzrost – z pięciu do 106 milionów. Duża część nowych mieszkańców zasiliła rzeszę pracowników rozwijającej się gospodarki przemysłowej. Włączenie do społeczeństwa wielkiej liczby nowych obywateli wymagało ogromnego wysiłku edukacyjnego, co podsycało zgodne dążenie ku obowiązkowej nauce szkolnej, zarówno w Europie, jak i w Ameryce. Na początku XX stulecia społeczeństwa zachodnie zbliżały się do osiągnięcia celu, jakim była powszechna umiejętność czytania i pisania – zarówno wśród kobiet, jak i wśród mężczyzn. To z kolei nadało impet rozwojowi sieci bibliotek publicznych, całkowicie darmowych i zdolnych zaspokoić potrzeby czytelnicze szerokiego grona odbiorców. Wojny końca XIX i początku XX wieku były zatem pierwszymi, w których większość żołnierzy i cywilów mogła czytać ówczesne słowo pisane i bezpośrednio na nie reagować – od prasy i ulotek informacyjnych, przez tanie powieści sensacyjne, po poważne dzieła literatury pięknej. Właśnie dlatego, mimo że w dalszej części tego tomu wspominam też o wcześniejszych czasach, skupiam się w nim na okresie od wybuchu amerykańskiej wojny secesyjnej do zakończenia drugiej wojny światowej, w którym książki odgrywały ważną rolę zarówno jako rozjemcy, jak i jako prowokatorzy. Balony CIA przenoszące egzemplarze Biblii ponad żelazną kurtyną nie mogły wiele osiągnąć, ale miały swoją wymowę.
Stulecie po roku 1850 było epoką historyczną, w której poszczególne kraje odkryły zarówno zdolność książek do kształtowania konfliktów, jak i braki we własnych księgozbiorach. Archibald MacLeish był jednym z najbardziej wpływowych bibliotekarzy XX wieku – jako dyrektor Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych w 1939 roku wywarł znaczący wpływ na politykę amerykańską w czasie drugiej wojny światowej. MacLeish szybko zdał sobie sprawę, że jeśli Stany Zjednoczone pragną wyjść zwycięsko z tego globalnego konfliktu, to muszą zmobilizować do walki wszystkie zasoby – w tym książki i biblioteki. W 1945 roku zauważył:
Wojny, a przynajmniej wojny współczesnej, nie można prowadzić bez kompletnych zasobów bibliotecznych. Żadne zasoby biblioteczne nie są zbyt bogate na potrzeby dużego, uprzemysłowionego państwa uczestniczącego w wojnie, która angażuje całą jego infrastrukturę, wszystkie zasoby ludzkie i całą zgromadzoną wiedzę. Dziś już wiemy, że wbrew naszym wcześniejszym przekonaniomżadna wysepka na oceanie nie jest nazbyt odległa, za mała ani zbyt niepozorna, aby odegrać doniosłą rolę w planowaniu i działaniach operacyjnych w wojnie prowadzonej z użyciem nowoczesnych sił powietrznych i morskich, nie wspominając nawet o współczesnych siłach lądowych. Biblioteka Kongresu przekonała się na własnej skórze, jak istotnie wpłynął na jej służbę dla amerykańskiego rządu fakt, że przez ostatnich sto lat nie gromadziła z wielką pieczołowitością wszelkich, choćby najdrobniejszych materiałów drukowanych i odręcznych zapisków na temat wysp na Pacyfiku2.
MacLeish miał rację. Kiedy Japończycy zaatakowali Pearl Harbor w grudniu 1941 roku, Stany Zjednoczone zostały zmuszone do prowadzenia wojny w regionie, o którym wiedziały bardzo niewiele. Charakter nieprzyjaciela, warunki, w jakich przyszło walczyć amerykańskim żołnierzom, a nawet nazwy wysp i atoli, które w ciągu następnych trzech lat wryły się głęboko w amerykańską psychikę – wszystko to początkowo było dla nich zagadką. Kiedy w lutym 1942 roku prezydent Franklin Delano Roosevelt zasiadł przed mikrofonem, aby wygłosić swe cotygodniowe orędzie radiowe, poradził słuchaczom, by w trakcie jego wystąpienia mieli na podorędziu mapę albo globus. Nazajutrz Amerykanie za jego radą pośpieszyli do księgarni i wykupili cały zapas map i atlasów.
To spostrzeżenie dotyczące Ameryki było równie trafne w odniesieniu do innych potęg walczących w wojnach XX wieku. Kiedy w Europie wybuchła wojna, najpierw w roku 1914, a później w 1939, ujawniły się niedobory ważnych zasobów, które wcześniej uważano za pewnik – dobrze zaopatrzonych bibliotek i archiwów. W niektórych wypadkach były to braki niemal komicznie monstrualne. Na przykład, kiedy w 1940 roku Winston Churchill planował atak wyprzedzający na Norwegię, aby pozbawić niepowstrzymaną armię niemiecką dostępu do norweskich portów i linii brzegowej, najlepszym źródłem, z jakiego mógł skorzystać, był stary egzemplarz przewodnika Baedekera po Skandynawii. Była to jednak wojna naukowa, strategiczna i wywiadowcza; wojna o to, kto pierwszy opracuje i zacznie stosować nową broń. Wszystko to wymagało dostępu do najlepszej literatury naukowej, badań i analiz. Równie ważna była dbałość o to, aby te cenne informacje nie wpadły w ręce wroga. Nigdy wcześniej książki nie były tak pilnie potrzebne, tak niezbędne dla przetrwania narodów.
Książki odgrywały równie ważną rolę na froncie krajowym. Pozbawieni innych rozrywek, rozdzieleni ze swymi dziećmi i współmałżonkami, ci, którzy pozostali w kraju albo drżeli z zimna w obskurnych kwaterach daleko od domu, często sięgali po książki. Biblioteki publiczne, dotąd niedoceniane, zyskały popularność, a wydawcy – pomimo ograniczeń związanych z racjonowaniem papieru – przeżywali złote lata. Walczące kraje nie szczędziły wysiłków, aby dostarczać książki swoim żołnierzom, co dało początek jednemu z najbardziej innowacyjnych przedsięwzięć wydawniczych ubiegłego stulecia. W żadnym innym miejscu książki nie były cenione bardziej niż w obozach jenieckich.
Słowo pisane miało też istotny udział w rozpowszechnianiu wśród odbiorców ideologii, pod których wpływem niegdyś zaprzyjaźnione narody zwróciły się przeciwko sobie z tak zaciekłą brutalnością. Książki zasiewały ziarno ideologii, pielęgnowały nienawiść, usprawiedliwiały agresję, mobilizowały opinię publiczną. Kiedy pytamy, dlaczego zwykli ludzie byli gotowi walczyć za sprawę, nie możemy zapominać o roli literatury w tym procesie, a gdy nadchodziła wojna, bibliotekarze – podobnie jak inni urzędnicy publiczni – rzucali się do walki, pragnąc wnieść swój wkład w patriotyczne dzieło.
Po wybuchu wojny cały kapitał materialny, przemysłowy oraz intelektualny poszczególnych krajów mobilizowano na potrzeby działań wojennych, a biblioteki stanowiły zasób strategiczny o doniosłym znaczeniu. Niewiele zasobów miało większą wartość niż długie serie czasopism naukowych, przechowywane w bibliotekach uniwersyteckich; zachowanie i ochrona tego, co do tej pory było wspólnym zbiorem wiedzy, dostępnym światowej społeczności naukowej, stało się ważnym celem wojennym. Biblioteki uniwersyteckie i narodowe okazały się również cennym zasobem w wojnie wywiadowczej, która z ograniczonych prób zdemaskowania szpiegów wrogich państw oraz infiltrowania obcych rządów przeistoczyła się w ogromny aparat do zbierania i analizowania informacji, zatrudniający największe umysły danego kraju. Kiedy wojna z obronnej zmieniała się w ofensywną, dysponowanie dokładnymi mapami określało różnicę między dobrze zaplanowaną operacją a chaosem, biblioteki zaś odegrały decydującą rolę w rozwoju kartografii wojennej.
Biblioteki publiczne wnosiły też swój wkład w sprawę narodową – jako siedziba nowych urzędów oraz miejsce sprzedaży obligacji wojennych czy wydawania kartek na racjonowane produkty. Ich księgozbiory zmieniły się za sprawą napływu drukowanych materiałów rządowych, informujących właścicieli sklepów i domów o niezliczonych nowych przepisach, których odtąd musieli przestrzegać, a także książek uzasadniających prowadzenie wojny i relacjonujących jej przebieg. Biblioteki stały się również ważnym elementem infrastruktury wspierającej żołnierzy i cywilów, którzy przebywali z dala od domu, pozbawieni codziennych wygód. Wiele z nich w weekendy otwierało swoje czytelnie dla personelu wojskowego. Biblioteki publiczne odgrywały ważną rolę w zaopatrywaniu pobliskich placówek wojskowych i w koordynowaniu akcji zbierania darów dla nowo powstałych bibliotek polowych. Książki zbierano po to, aby wysłać je żołnierzom stacjonującym za granicą, a także – ze względu na chroniczny brak papieru – na przemiał, w celu ponownego wykorzystania. Kiedy myślimy o książkach zniszczonych w czasie wojny, przychodzi nam do głowy kopuła Katedry Świętego Pawła, oświetlona przez płomienie trawiące budynki londyńskich wydawnictw, albo ponure ruiny Biblioteki Państwowej w Berlinie w 1945 roku. Trzeba jednak pamiętać, że w czasie drugiej wojny światowej oddawanie książek na przemiał odpowiadało za zniszczenie równie wielkiej liczby książek, co naloty bombowe.
* * *
Ogromna sieć bibliotek w państwach uczestniczących w wojnach XX wieku rozwijała się od wielu lat. W Stanach Zjednoczonych prym w tej dziedzinie wiodły gęsto zaludnione stany Nowej Anglii. W Wielkiej Brytanii momentem przełomowym było uchwalenie w 1850 roku Ustawy o bibliotekach publicznych, która umożliwiała lokalnym władzom zakładanie bibliotek w zarządzanym przez siebie mieście czy w dzielnicy. Do 1914 roku na mocy wspomnianej ustawy powstało ponad 5000 placówek bibliotecznych, które łącznie udostępniały czytelnikom od 30 do 40 milionów tomów rocznie. W roku 1903 Stany Zjednoczone mogły się pochwalić co najmniej 4500 bibliotek publicznych, które dysponowały zbiorem około 55 milionów tomów. W 1933 roku w Niemczech działało ponad 9000 bibliotek publicznych, a łączna liczba książek dostępnych w amerykańskich bibliotekach przekroczyła 140 milionów.
Potencjał nowego systemu bibliotek nie uszedł uwagi rządów dążących do odnowy ideologicznej w swoim kraju bądź prowadzących wojnę. Hitler i Lenin byli wielkimi przyjaciółmi bibliotek. Nazajutrz po szturmie na Pałac Zimowy w 1917 roku Lenin przekonywał nowo mianowanego komisarza oświaty, że biblioteki będą ważną bronią w walce o serca i umysły.
W pierwszej kolejności zwróćcie uwagę na biblioteki. Musimy zapożyczyć od postępowych państw burżuazyjnych wszystkie opracowane przez nie metody, które zapewniają powszechny dostęp do książek w bibliotekach. Trzeba zadbać o to, aby książki jak najszybciej stały się dostępne dla mas. Musimy udostępnić książki w całej Rosji, w jak największej liczbie3.
Pomimo dewastacji dawnych bibliotek carskich podczas wojny domowej zapoczątkowanej przez rewolucję cele Lenina zostały w dużej mierze osiągnięte, czemu towarzyszył ogromny spadek poziomu analfabetyzmu wśród ludności rosyjskiej. Okazywane przez Lenina żarliwe oddanie bibliotekom miało bardzo osobisty charakter. W ciągu długich lat spędzonych na wygnaniu planował on swoje podróże po Europie w taki sposób, aby uzyskać dostęp do najwspanialszych bibliotek świata. Mieszkał w Londynie, w Monachium, w Krakowie, a wreszcie w Zurychu. W latach poprzedzających powrót do Rosji spędzał całe dnie w bibliotece publicznej w Zurychu – od 9.00 do 12.00 przed południem i od 13.00 do 18.00 po południu. Z rejestrów bibliotecznych wynika, że w tym czasie przeczytał bądź przejrzał 148 książek i 232 artykuły w języku angielskim, francuskim i niemieckim4. Do stycznia 1916 roku ukończył wstępną wersję książki Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu, pracując przy zarezerwowanym dla niego biurku w zuryskiej bibliotece. Bolszewizm, powołany do życia w opublikowanym tekście, Manifeście komunistycznym, był ze swej natury ruchem książkowym. Podobnie jak Lenin, który po powrocie do Rosji zgromadził prywatną bibliotekę, najważniejsi przywódcy rewolucji rosyjskiej: Lew Kamieniew, Grigorij Zinowiew i Nikołaj Bucharin, kolekcjonowali książki. Wiaczesław Mołotow miał ich sto tysięcy, a marszałek Gieorgij Żukow, w czasie drugiej wojny światowej bohater radzieckich kampanii przeciwko wojskom Hitlera, zgromadził kolekcję liczącą 20 000 tomów5.
* * *
W tej książce przeanalizujemy militaryzację kultury książki z podziałem na sześć głównych tematów: budowanie walczącego narodu; biblioteki jako broń; książki na froncie krajowym; dostarczanie książek żołnierzom; grabież i niszczenie książek w czasie wojny; odbudowa księgozbiorów oraz walka o supremację ideologiczną podczas zimnej wojny. W ten sposób dotrzemy do początków ery cyfrowej oraz wojny cybernetycznej. Nasze rozważania zakończymy refleksją nad rolą bibliotek w epoce, w której druk ustępuje pola innym środkom komunikacji, ale społeczeństwa nadal czynią przygotowania na wypadek wojny. Dziś Globalne Południe wysoko ceni biblioteki, podczas gdy kraje Zachodu poszukują innych źródeł informacji i rozrywki. Biblioteki są dalekie od upadku, a ich zbiory pozostaną zasobami o wielkim znaczeniu społecznym i politycznym.
Trzy wątki, którym nie poświęcono osobnych rozdziałów, przewijają się przez całą tę książkę: patriotyzm, poezja i propaganda. Mimo że w sposób mniej oczywisty niż postęp techniczny XIX i XX stulecia, patriotyzm stanowił ważny element nowoczesnej wojny. W średniowieczu rycerze walczyli dla swojego pana, u boku króla bądź przeciwko niemu, w zależności od tego, komu wierność poprzysiągł miejscowy możnowładca. Mieszczanie w większym stopniu utożsamiali się z lokalną społecznością niż ze swym nominalnym księciem, którym – za sprawą skomplikowanego mechanizmu sukcesji dynastycznej – mógł być zagraniczny władca, który nie znał miejscowego języka, a bywało, że nigdy nie postawił stopy na swych odległych terytoriach. Rozwój europejskich państw zajmujących określone terytorium i mających wyraźne granice geograficzne zaczął się od narodzin Anglii (wówczas Brytanii), Francji i Hiszpanii, ale Włochy i Niemcy – ważne ośrodki handlu, kultury i postępu technicznego – stały się państwami narodowymi dopiero w XIX stuleciu.
Co za tym idzie – dopiero podczas wojen XX wieku patriotyzm mógł być systematycznie wykorzystywany jako broń ideologiczna. Żołnierzy radzieckich wzywano do obrony Matki Rosji. Niemieccy poborowi walczyli w obronie ojczyzny. Ukierunkowanie owej patriotycznej energii było dużo mniej oczywiste w wypadku mieszkańców Ukrainy, Alzacji, Łotwy czy francuskojęzycznej części Kanady. Podczas pierwszej wojny światowej przedstawiciele wielu narodów – Polacy, Rusini, Finowie, Czesi, Irlandczycy i Bośniacy – musieli walczyć dla krajów, z którymi nie czuli się związani. Mieszkańcy Polski, która w XVIII wieku została podzielona między trzy państwa zaborcze, służyli w armiach trzech europejskich mocarstw: Rosji, Prus i Austro-Węgier. Wielu Polaków musiało walczyć przeciwko swym krewnym i przyjaciołom, z którymi rozdzieliły ich niefortunne okoliczności geograficzne. Dla Polaków pierwsza wojna światowa była wojną domową6. Ponieważ pretensje do posiadania własnego państwa opierały się na istnieniu wspólnot etniczno-językowych, miejscowa poezja i literatura były ważnymi nośnikami zarówno historycznych uraz, jak i śmiałych dążeń niepodległościowych. Były to wspomnienia i aspiracje, które nigdy nie wygasły, jak pokazały tragiczne, bratobójcze konflikty w podzielonej byłej Jugosławii w ostatnich dekadach ubiegłego stulecia7.
Łatwo było zazdrościć Brytanii czy Hiszpanii wyraźnych granic geograficznych, definiujących te państwa. Kraje środkowej Europy nie mogły liczyć na taki luksus. Przez większość europejskiej historii należało mówić raczej o pograniczach niż o granicach. Między Francją i Niderlandami, czy też w obrębie złożonej mozaiki, jaką było Święte Cesarstwo Rzymskie w XVI i XVII stuleciu, podróżni często nie zdawali sobie sprawy, w którym miejscu opuścili jedno terytorium i wkroczyli na inne. W XIX wieku postęp w dziedzinie miernictwa i kartografii pociągnął za sobą radykalne zmiany, dotyczące zarówno koncepcji granic, jak i potencjału wybuchu konfliktów. To nie przypadek, że pierwszym krajem, w którym geografię uznano za dyscyplinę akademicką, były Niemcy, i że jej wykładowcy należeli do najbardziej żarliwych orędowników ekspansji terytorialnej tego państwa. Hitler bynajmniej nie był prekursorem koncepcji Lebensraum.
* * *
Przez całą historię wojen poezja służyła do artykułowania myśli i emocji, które niebezpiecznie było wyrażać prozą. Na początku epoki druku autorzy broszur wychodzili na ulice z opowieściami o najnowszych triumfach bitewnych swego króla, poetom zaś pozostawiano bardziej dyskretne zadanie przetrawienia goryczy porażki. Poezja podjęła się równie ważnych zadań w zglobalizowanych konfliktach współczesności – stała się wezwaniem do jedności narodowej, wzmacniającym opór w trudnych czasach, albo narzędziem pedagogiki ideologicznej. Wybuch pierwszej wojny światowej w 1914 roku wywołał eksplozję twórczości poetyckiej na całym kontynencie. Według jednego ze źródeł w pierwszym miesiącu wojny w samych Niemczech powstawało aż 50 000 wierszy dziennie, a niemieckie hymny sławiące wartości wojenne rozbrzmiewały echem we wszystkich zakątkach Europy. Poczucie, że wojna zapewnia drogę ucieczki przed wszechobecną dekadencją i pustym konsumpcjonizmem, było rozpowszechnione w wielu walczących krajach. Już w 1910 roku Niemiec Georg Heyn zapisał w swoim pamiętniku: „Gdyby tylko ktoś wszczął jakąś wojnę, choćby bez dobrego powodu. Ten pokój jest tłusty i brudny, niczym wosk na starych meblach”. W czasach narastającej wrogości poeci widzieli w wojnie szansę na odnowę. Jak przekonywał włoski poeta Gabriele D’Annunzio: „Tylko poprzez wojnę ludzie, którzy ulegli degeneracji, mogą powstrzymać swój upadek, gdyż wojna niezawodnie zapewni im śmierć albo chwałę”. Jego rodak, Tommaso Marinetti, syn profesora literatury, wyraził podobną myśl: „Chcemy gloryfikować wojnę – jedyną higienę świata – militaryzm, patriotyzm, niszczycielski gest anarchistów, piękne idee, za które warto umierać”8.
Ta gotowość do przelewania krwi ludzi młodych może budzić niesmak, ale dowodzi też nietrafności rozpowszechnionego przekonania, że poezja ze swej natury była medium antywojennym. W Wielkiej Brytanii wiersze wojenne są nam znane jako literatura posttraumatyczna, pełna żalu i goryczy. Archetypem brytyjskiego poety wojennego jest młody oficer, który przeszedł od patriotycznego entuzjazmu (Rupert Brooke) do gorzkiego rozczarowania i uraty złudzeń (Wilfred Owen). Tak naprawdę brytyjscy poeci wojenni byli w większości cywilami, a jedną czwartą stanowiły kobiety. Wiersze brytyjskich oficerów, od tak dawna uważane za literackie ucieleśnienie nieszczęść wojny, w późniejszych latach zdobyły większy rozgłos aniżeli tuż po swej premierze. W tamtych czasach były zagłuszane przez wojownicze poczucie misji, rozbrzmiewające w imperialistycznej poezji, uprawianej z powodzeniem przez Rudyarda Kiplinga i jego następców – w wierszach, które wyrażały patriotyczną dumę całego pokolenia i które przyczyniły się do oblężenia wojskowych komisji rekrutacyjnych w 1914 roku.
Trzeba podkreślić, że na początku XX wieku poezja była obecna w życiu społecznym w dużo większym stopniu niż w naszych czasach. Odgrywała ważną rolę w systemie edukacji, a wiele gazet regularnie publikowało wiersze nadesłane przez czytelników. W rodzących się potęgach Wschodu rola poezji była jeszcze bardziej istotna. Wiersze Mao Zedonga objaśniały jego stosunek do wojny i do walki ideologicznej. Stalin, który podobnie jak Mao był wielkim miłośnikiem tego gatunku, pierwszy raz opublikował swą poezję w jednym z gruzińskich dzienników w wieku siedemnastu lat. Były to wiersze romantyczne, wystarczająco dobre, aby zasłużyć na miejsce w cenionych antologiach9. Poezja była szczególnie ważna dlatego, że pomimo wzrostu poziomu piśmienności chłopskie tradycje oralne pozostawały bardzo silne w tych społeczeństwach. Łatwość, z jaką można było uczyć się wierszy i je recytować, sprawiała, że poezja wywierała wpływ nie tylko poprzez lekturę. To spostrzeżenie przyczyniło się do sukcesu zbioru aforyzmów Mao Zedonga, znanego jako Czerwona Książeczka – jednego z największych fenomenów wydawniczych wszech czasów i ważnego narzędzia propagandowego zarówno w Chinach, jak i na całym świecie. W walce konkurencyjnych ideologii poeci mogli zaszczepiać swoje idee tam, gdzie żołnierze i broń nie mieli dostępu. Ci, którym to się udało, byli oklaskiwani i nagradzani – jak wtedy, gdy sowiecki przywódca, Nikołaj Bucharin, wychwalał twórczość Władimira Majakowskiego: „Poezja Majakowskiego to poezja w działaniu. (…) To chmura ostrych strzał wystrzelonych w kierunku nieprzyjaciela. To niszcząca ognista lawa. Hejnał wzywający do boju”10.
Niejednoznaczność ekspresji poetyckiej pociągała za sobą wyzwania, którym wszechobecni cenzorzy nie zawsze potrafili sprostać – czy to w komunistycznej Europie Wschodniej, czy też w okupowanej Francji. W 1942 roku poeta Max-Pol Fouchet przekonał cenzora, że utwór Une seule pensée Paula Éluarda to wiersz miłosny, a nie żarliwe wołanie o wolność. Wiersz ten był szeroko rozpowszechniany, między innymi w miniaturowych czasopismach zrzucanych nad Francją przez RAF11. W powojennym okresie rządów komunistycznych wschodnioniemiecka służba bezpieczeństwa, Stasi, założyła nawet własne koło poetyckie, nadzorowane przez znanego towarzysza poetę, który składał swoim przełożonym sprawozdania dotyczące ideologicznej wartości prezentowanych utworów12.
* * *
Propaganda jako oręż wojenny miała się doskonale od czasu wynalezienia druku w XV stuleciu, a tragiczne konflikty religijne XVI wieku dodały jej impetu. W czasach reformacji, kiedy Europa była podzielona na dwa zwalczające się obozy: protestancki i katolicki, książki uważano za narzędzia ewangelizacji. W żadnym innym miejscu nie ujawniło się to z większą siłą niż w Paryżu w drugiej połowie XVI stulecia. Paryż był wtedy miastem zdecydowanie katolickim, z głęboką niechęcią obserwującym zuchwalstwo protestantów, którzy paradowali po ulicach, śpiewając swoje psalmy i bezczeszczącprzydrożne kapliczki. Dało to początek drukowanej kampanii oszczerstw, w której protestantów porównywano do heretyków i innych pogardzanych grup średniowiecznego społeczeństwa. Kiedy w 1572 roku mieszkańcy Paryża mieli okazję zwrócić się przeciwko swym protestanckim sąsiadom, uczynili to z barbarzyńskim okrucieństwem, pozostawiając na ulicach tysiące ciał – ofiar masakry dokonanej w nocy świętego Bartłomieja, zwanej rzezią hugenotów13. Okazało się to nadzwyczaj skuteczne. W kolejnych latach tysiące osób, które wcześniej przyłączyły się do kościoła hugenockiego, po cichu przeszły z powrotem na katolicyzm. Jak zauważył paryski drukarz Nicolas Chesneau w przedmowie do jednej z tych publikacji: „Broszury były bronią w wojnie duchowej”. Zalew broszur odegrał ważną rolę w ocaleniu religii katolickiej we Francji14.
Nowe technologie XX wieku nie tylko zmieniły sztukę wojenną, lecz także stworzyły nowe możliwości uprawiania propagandy. Podczas pierwszej wojny światowej samoloty wykorzystywano zarówno do prowadzenia powietrznych operacji zwiadowczych, jak i do zrzucania ulotek. Oprócz kilku bomb Francuzi zrzucili na Fryburg deszcz ulotek, a na froncie wschodnim niemieckie samoloty zrzucały ulotki wyjaśniające rosyjskim żołnierzom, że drżą z zimna w okopach w interesie brytyjskiego kapitalizmu. Zważywszy na wysoki poziom analfabetyzmu wśród rosyjskich poborowych, te starannie opracowane komunikaty zapewne nie wywarły istotnego wpływu. W czasie drugiej wojny światowej Wielka Brytania przeznaczała ogromne zasoby na propagandę powietrzną – pomimo dotkliwych niedoborów papieru – ku niezmiernej radości francuskich uczniów, którzy do 1942 roku zamiast znaczków zaczęli kolekcjonować ulotki zrzucone przez RAF. W Niemczech, w których za posiadanie takich materiałów groziła kara śmierci, ich wpływ nie był tak istotny.
Podczas gdy „wojna ulotkowa” może się wydawać rozrzutnym przeznaczaniem funduszy na coś, co nie przynosiło zauważalnych korzyści, najbardziej skutecznymi narzędziami wywierania wpływu często okazywały się książki, których wcale nie napisano w celach propagandowych. Jednym z najbardziej nieoczekiwanych sukcesów wydawniczych okresu drugiej wojny światowej była książka pod chwytliwym tytułem Social Insurance and Allied Services (Ubezpieczenia społeczne i usługi pokrewne)15. Był to raport Williama Beveridge’a, dotyczący powojennego systemu świadczeń społecznych. W krótkim czasie sprzedano milion egzemplarzy tej publikacji, a później jeszcze więcej, gdy ukazało się jej skrócone wydanie broszurowe w cenie trzech pensów. Raport, przetłumaczony na język francuski i niemiecki, zrzucano z samolotów wraz z innymi materiałami propagandowymi, aby przekonać zarówno przyjaciół, jak i wrogów, że Wielka Brytania ma dobre intencje. Pod koniec wojny w bunkrze Hitlera znaleziono dwa niemieckie opracowania na temat raportu Beveridge’a. Ich autorzy nazwali plan Beveridge’a „plutokratycznym oszustwem przeciwko ludności angielskiej”, a jednocześnie z zadowoleniem uznali ów raport za „oczywisty dowód na to, że nasi wrogowie przejmują idee narodowosocjalistyczne”16.
* * *
Pisarze cierpieli podczas wojny, nierzadko rozdarci między swoim powołaniem a służbą wojenną, podczas gdy ich rynek zbytu wyraźnie się skurczył na skutek zamknięcia wielu czasopism i oszczędnego gospodarowania racjami papieru przez wydawców. Autorzy rzadko tworzyli swe najlepsze dzieła, pisząc na zlecenie władz. Zadanie to wydawało się onieśmielająco trudne zwłaszcza w Moskwie, zważywszy, że Stalin był zapalonym i nader krytycznym czytelnikiem. Spośród książek napisanych w celach propagandowych największy sukces odniosła chyba powieść Johna Steinbecka Księżyc zaszedł (1942), ukazująca życie w okupowanej Europie, choć w Ameryce ją krytykowano za przedstawienie okupantów jako nazbyt ludzkich17. Ciemność w południe Arthura Koestlera (1940) bez wątpienia zachwiała wiarę w Rosję sowiecką u wielu czytelników o lewicowych poglądach. Nieco później tego samego zadania podjął się z niezrównaną fantazją i błyskotliwością George Orwell w powieściach Folwark zwierzęcy i Rok 1984. Folwark zwierzęcy, wydany po zakończeniu wojny w Europie w 1945 roku, stał się światowym bestsellerem. Orwell celowo ograniczył rozmiary tej powieści do 30 000 słów, aby ułatwić sprzedaż jej przekładów na inne języki. Bardziej zdradliwą popularnością cieszył się w okresie zimnej wojny James Bond, którego przygody przeniknęły przez żelazną kurtynę z beztroskim wdziękiem cechującym agenta 007. Zaniepokojeni rosyjscy oficjele zażądali umieszczenia potępiającej wzmianki w jednej z czołowych sowieckich publikacji: „Kim jest pan Ian Fleming, twórca tej – delikatnie mówiąc – szmiry?”18. Próby stworzenia alternatywy bardziej pożądanej ideologicznie, takiej jak Żelazny Felix w telewizji wschodnioniemieckiej, nie przyniosły bohaterów, którzy cieszyliby się równie wielką popularnością19.
Książki zapewniły sobie najtrwalszy sukces poprzez kształtowanie ideologiczne młodego pokolenia. Pisarz John Le Carré, który chodził do szkoły w latach drugiej wojny światowej, był wystawiony na oddziaływanie całego imperialnego repertuaru. W klasie przerabiał podręcznik Our Island Story (Historia naszej wyspy) autorstwa Henrietty Marshall, dla przyjemności zaś czytał książki przygodowe Percy’ego Westermana, Sappera20 i George’a Henty’ego, a także opowieści o heroicznych czynach Bigglesa, Bulldoga Drummonda i Berry’ego (bohatera książek Dornforda Yatesa)21. Te lektury dla starszych dzieci i nastolatków podsycały typowe dla Brytyjczyków aroganckie poczucie wyższości, które wydawało się niezachwiane nawet w obliczu największych klęsk na polu walki i które niezmiernie irytowało ich amerykańskich sojuszników. Tylko w Niemczech jednak próbowano w pełni zmilitaryzować młodzież – z tragicznym w skutkach powodzeniem. Członkostwo w Hitlerjugend i Bund Deutscher Mädel (Związku Dziewcząt Niemieckich) było obowiązkowe od dziesiątego roku życia. Nacisk na dyscyplinę partyjną i aktywność fizyczną nie wpływał korzystnie na edukację, ale odpowiadał wielu dzieciom, które cieszyły się, że nie muszą spędzać całych dni w szkole. Duża część tych dzieciaków, powoływanych do służby wojskowej w coraz młodszym wieku, do ostatnich dni wojny była przekonana o niemieckim zwycięstwie. Zdarzało się, że żołnierze alianccy musieli strzelać do dwunastolatków, którzy z entuzjazmem obsługiwali stanowiska artyleryjskie, porzucone przez starszych żołnierzy.
Oczywiście propaganda miała większe szanse na sukces, jeśli w pewnym stopniu przypominała rzeczywistość. Alianci zyskiwali wiarygodność, kiedy ich media informacyjne nie ukrywały porażek. Dobry przykład dawał tu Winston Churchill w swoich wystąpieniach przed brytyjskim parlamentem. Zupełnie inaczej było podczas pierwszej wojny światowej, kiedy patriotyczne zatajenia korespondentów wojennych doprowadzały do wściekłości żołnierzy w okopach. W Rosji polityka przemilczania złych wiadomości sprawiła, że przez dużą część 1941 roku większość obywateli nie miała pojęcia, które miasta zostały zajęte przez Niemców. W Niemczech w pierwszych latach wojny propaganda właściwie nie była potrzebna, ich mieszkańcy bowiem upajali się nieprzerwaną serią spektakularnych zwycięstw. Odwrót na Wschodzie w 1943 roku wymagał jednak zastosowania całego repertuaru nazistowskiej ekwilibrystyki słownej. Podjęto działania, aby „wyprostować linię frontu”, a wojska wycofano na przygotowane pozycje. Niemcy mieli już wtedy dobre rozeznanie w geografii Wschodu – dzięki mapom nowych niemieckich terytoriów, triumfalnie publikowanych w gazetach i atlasach i kupowanych w milionach egzemplarzy. Również wielka liczba ofiar – problem, który dotknął prawie wszystkie rodziny – niweczyła wszelkie nadzieje na ukrycie prawdy. Dziennikarze dobrze o tym wiedzieli, a mieszanka fałszywego optymizmu i surowych napomnień, która wypełniała kurczące się strony ówczesnych gazet, miała przede wszystkim chronić ich przed odwetem władz, a nie przekonać czytelników.
Jedno było jasne: niezależnie od tego, czy literatura prowadziła młodych ludzi ku śmierci, czy też podtrzymywała na duchu mieszkańców okupowanego kraju, bez wątpienia odgrywała ważną rolę. Silne przekonanie o wielkim znaczeniu książek – zarówno beletrystyki i poezji, jak i książek historycznych, atlasów i analiz politycznych – jako narzędzi wojennych panowało we wszystkich walczących krajach, nawet tych (jak w wypadku postkolonialnych konfliktów drugiej połowy XX wieku), których społeczeństwa celowo pozbawiono dostępu do słowa drukowanego.
* * *
Na przełomie XIX i XX stulecia wielu komentatorów, polityków i autorów uważało wojnę za metodę oczyszczenia społeczeństw, które stały się miękkie i dekadenckie. Książki, wiersze i wystąpienia publiczne miały wielki udział w rozpowszechnieniu tej zdradliwej doktryny, a młodzi ludzie marzyli o tym, by dowieść swej męskości bohaterskimi czynami. Niektórzy – innowiercy, obdżektorzy i pacyfiści – odważnie sprzeciwiali się temu kultowi śmierci, ale jeszcze do niedawna stanowili oni nieliczną mniejszość22. W Niemczech fala patriotyzmu po miażdżących zwycięstwach pruskich w połowie XIX wieku i proklamacji Cesarstwa Niemieckiego w 1871 roku porwała nawet menonitów, wśród których tradycja nieużywania przemocy sięgała XVI stulecia23. Ci, którzy nie potrafili się przystosować do tej nowej, militarystycznej kultury, dołączyli do rzeszy emigrantów i wyjechali do Rosji albo do Stanów Zjednoczonych.
Zważywszy na setki tysięcy ludzi tłoczących się w kolejkach przed wojskowymi centrami rekrutacji, pierwsza wojna światowa była trudnym czasem dla tych, którzy nie chcieli przywdziać munduru. Po wprowadzeniu przymusowego poboru w 1916 roku pacyfizm znalazł się na rozdrożu. W Wielkiej Brytanii tylko 16 000 mężczyzn w wieku poborowym odmówiło wstąpienia do wojska z powodów moralnych lub religijnych, przy czym większość zgodziła się w zamian odbyć jakiś rodzaj służby cywilnej. Literacki Londyn był licznie reprezentowany w tej grupie, choć bezceremonialne wypowiedzi Lyttona Stracheya i Duncana Granta przed trybunałem wojskowym zostały źle przyjęte przez innych obdżektorów, świadomych faktu, że ci dwaj luminarze z Grupy Bloomsbury mogą liczyć na swych wysoko postawionych znajomych, którzy zapewnią im bezpieczną przystań na czas wojny. Większość członków Grupy Bloomsbury spotkała się w posiadłości Philipa i Ottoline Morrellów w Garsington, gdzie wykonywali drobne prace w ogrodzie i w gospodarstwie, które zinterpretowano jako służbę o doniosłym znaczeniu dla kraju24.
Dużo bardziej tragiczny los spotkał Stephena Hobhouse’a, syna byłego premiera Wielkiej Brytanii, który się nie ugiął i został skazany na więzienie i ciężkie roboty. To zdarzenie dało początek jednemu z najwspanialszych traktatów z czasów wojny, wydanemu przez Stanleya Unwina – który sam był obdżektorem – pod nazwiskiem matki Stephena25. Mimo że wiele księgarni odmówiło przyjęcia I Appeal unto Caesar (Odwołuję się do Cezara), ostatecznie sprzedano 18 000 egzemplarzy, a książka wywołała debatę parlamentarną na temat brutalnego traktowania obdżektorów w więzieniach. Unwin nigdy nie wspomniał – choć z pewnością był tego świadomy – że jakkolwiek ów traktat został wydany jako dzieło pani Hobhouse, w rzeczywistości jego autorem był filozof i pacyfista Bertrand Russell26.
W okresie międzywojennym pacyfizm skorzystał na odrazie – wyraźnie widocznej w literaturze i w pamiętnikach, takich jak Wszystkiemu do widzenia Roberta Gravesa, publikowanych od roku 1928 – jaką budziło niewyobrażalne marnotrawienie ludzkiego życia podczas pierwszej wojny światowej. Izolacjonizm w Stanach Zjednoczonych i brytyjskie nadzieje na znalezienie międzynarodowych rozwiązań napięć w Europie zapewniły orędownikom pokoju ważnych sojuszników wśród polityków głównego nurtu. W latach trzydziestych XX wieku znani pisarze, tacy jak Beverley Nichols, Storm Jameson czy A.A. Milne, pisali przekonujące, pełne pasji teksty polemiczne. Ten ostatni przeszedł długą drogę od czasu opowieści o Kubusiu Puchatku, a jego poważna rozprawa Peace with Honour: An Inquiry into the War Convention (Pokój z honorem. Analiza konwencji wojennych; 1934) miała pięć wydań w ciągu nieco ponad roku27. Co interesujące, w tej nowej sytuacji żadna z wymienionych książek nie miała trudności ze znalezieniem wydawcy. Organizacja Peace Pledge Union, opowiadająca się przeciwko wojnie bez względu na okoliczności, zgromadziła ponad 100 000 członków.
W tamtych latach głoszona przez Gandhiego idea walki bez przemocy przyciągała coraz większą uwagę, także w Stanach Zjednoczonych, choć jego interpretacja nauk hinduistycznych budziła kontrowersje. W 1939 roku władze brytyjskie w Indiach wykonały sprytne posunięcie – sfinansowały publikację The Bhagavad-Gita Philosophy of War (Filozofii wojny według Bhagawadgity). Bhagawadgita była jedną z najbardziej czczonych ksiąg hinduizmu – zaskakująco wojowniczą. Po pierwszym zdetonowaniu bomby atomowej, która w dużej mierze była dziełem jego genialnego umysłu, Robert Oppenheimer zacytował Bhagawadgitę, gdy stwierdził: „Stałem się Śmiercią, niszczycielem światów”. Brytyjczycy nie ukrywali, że ich celem jest wzmocnienie indyjskiego poparcia dla wojny. The Bhagavad-Gita Philosophy of War ukazała się jako wydanie specjalne „Civil and Military Gazette” w Lahore (gazety, w której w latach 1883–1889 dziennikarskie szlify zdobywał młody Rudyard Kipling).
Kiedy rozwiały się nadzieje, że wojny można uniknąć, pacyfiści stanęli przed trudnym wyborem. Organizacja Peace Pledge Union była zmuszona w niemal komiczny sposób bagatelizować bandytyzm i przemoc reżimu Hitlera. Czytelników „Peace News” przestrzegano przed nazbyt skwapliwym potępieniem brutalnych ataków na żydowskie sklepy w noc kryształową. Dziennikarze tej gazety przekonywali, że „totalitaryzm już z nami zostanie”, a skoro tak, to powinniśmy brać z niego „to, co konieczne i dobre”, a po upadku Francji nazwali nazizm „skutecznym narzędziem” zjednoczenia Europy28. Pomimo tych wypowiedzi – a może właśnie z ich powodu – do czasu bitwy o Dunkierkę wielu pisarzy odeszło od pacyfizmu. Należeli do nich Beverley Nichols, Storm Jameson, A.A. Milne, Rose Macaulay i – co szczególnie zaskakujące – Bertrand Russell. Storm Jameson potrzebowała trzech miesięcy, aby napisać The End of This War (Koniec tej wojny) – broszurę wyjaśniającą, dlaczego zmieniła zdanie29. Wśród tych, którzy trwali przy ideach pacyfizmu, byli Frances Partridge, współpracowniczka Leonarda i Virginii Woolfów w wydawnictwie Hogarth Press, i jej mąż Ralph. Ich dom w Wiltshire stał się dużo skromniejszą wersją posiadłości Morrellów w Garsington – miejscem wytchnienia od wojny dla zaprzyjaźnionych pisarzy30.
W czasie drugiej wojny światowej rząd wykazał się sprytem, poszerzając dostęp do służby zastępczej i nie posyłając do więzienia nawet najbardziej zdeterminowanych obdżektorów. Nawet zdeklarowany pacyfista i przywódca Partii Pracy, George Lansbury, przyznał: „Mamy prawa i przywileje, jakich żadne inne państwo nie przyznaje pacyfistom w czasie wojny”31. Pod koniec wojny tylko dwóch na tysiąc poborowych starało się o zwolnienie ze służby wojskowej, a wielu spośród tych, którzy w zamian podjęli się zadań cywilnych – takich jak autor pamiętników, Denis Argent – po jakimś czasie poprosiło o przeniesienie do służby czynnej (w wypadku Argenta – w oddziale saperskim)32. Wielu obdżektorów pragnęło w ten sposób pokazać, że ich obiekcje natury religijnej czy politycznej nie wynikały z tchórzostwa.
The Bhagavad-Gita Philosophy of War (Filozofia wojny według Bhagawadgity; 1939) była spóźnioną próbą zniechęcenia mieszkańców Indii do pacyfizmu Mahatmy Gandhiego. Gandhi pozostał solą w oku władz brytyjskich do końca drugiej wojny światowej, mimo że nie poszedł w ślady kilku innych indyjskich przywódców politycznych, którzy otwarcie poparli Japonię.
Wszystkie te spory toczyły się również po zakończeniu drugiej wojny światowej, ale w zupełnie innym kontekście politycznym i strategicznym. Przerażająca wizja nuklearnej zagłady i drastyczne reportaże telewizyjne z brutalnych konfliktów zbrojnych na Globalnym Południu podważyły konsens, który leżał u podstaw obu wojen światowych. Demonstracje antynuklearne w epoce broni atomowej i „pokojowa dywidenda” po upadku bloku sowieckiego w 1989 roku nadały pacyfizmowi większą wagę i podważyły założenia, na których opierała się doktryna wielkiej potęgi militarnej. Do tamtej pory literatura z lat wojny odzwierciedlała postawy swoich czasów – bywała krytyczna i pełna sceptycyzmu, ale równie często wychwalała i popierała wojnę, bądź też odgrywała w niej inną, aktywną rolę.
1Gustavs Strenga i Andris Levans (red.),Catalogue of the Riga Jesuit College Book Collection (1583–1621). History and Reconstruction of the Collection(Riga: National Library of Latvia, 2021).
2Archibald MacLeish,The Library and the Nation, w: Pierce Butler (red.),Books and Libraries in Warfare(Chicago: University of Chicago Press, 1945), s. 141–154, tu: s. 143–144.
3Za: Andrew Pettegree, Arthur der Weduwen,Biblioteki. Krucha historia (Sopot: Smak Słowa, 2022), s. 445.
4Catherine Merridale,Lenin on the Train(London: Allen Lane, 2016), s. 72–73.
5Geoffrey Roberts,Stalin’s Library. A Dictator and his Books(New Haven: Yale University Press, 2022), s. 13–14.
6Peter Englund,The Beauty and the Sorrow(London: Profile, 2011), s. 28; Geert Buelens,Everything to Nothing. The Poetry of the Great War, Revolution and the Transformation of Europe(London: Verso, 2015), s. 49.
7 Robert D. Kaplan, Bałkańskie upiory. Podróż przez historię (Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2022).
8Buelens,Everything to Nothing, s. 19, 21, 25. Przekład polski za: K. L. Pfeifer, Mężczyźni przyszłości: futuryzm i peryferyjna męskość. Prolegomena, „Wielogłos. Pismo Wydziału Polonistyki UJ”, Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2018, 4, s. 2–22.
9Simon Sebag Montefiore,Young Stalin(London: Weidenfeld & Nicolson, 2007), s. 65.
10Roberts,Stalin’s Library, s. 178.
11Valerie Holman,Air-borne Culture: Propaganda Leaflets over Occupied France in the Second World War, w: James Raven (red.),Free Print and Non-Commercial Publishing since 1700(Aldershot: Ashgate, 2000), s. 194–221, tu: s. 207.
12Philip Oltermann,Stasi Poetry Circle(London: Faber, 2022), s. 31.
13Barbara Diefendorf,Beneath the Cross: Catholics and Huguenots in Sixteenth-Century Paris(New York: Oxford University Press, 1991).
14Luc Racault,Nicolas Chesneau, Catholic printer in Paris during the French Wars of Religion, „Historical Journal”, 52 (2009), s. 23–41.
15William Beveridge,Social Insurance and Allied Services(London: HMSO, 1942).
16Jose Harris,William Beveridge(wydanie drugie, Oxford: Oxford University Press, 1997), s. 415.
17Donald V. Coers,John Steinbeck Goes to War. The Moon is Down as Propaganda(Tuscaloosa: University of Alabama Press, 1991).
18James Fleming,Bond. Behind the Iron Curtain(Cheltenham: The Book Collector, 2021).
19Oltermann,Stasi Poetry Circle, s. 87.
20Właśc. Herman Cyril McNeile (przyp. tłum.).
21Adam Sisman,John Le Carré(London: Bloomsbury, 2015), s. 32.
22Andreas Kramer i Ritchie Robertson (red.),Pacifist and Anti-Militarist Writing in German, 1889–1926(London: University of London Press, 2018).
23Peter Brock,Pacifism in Europe to 1914(Princeton: Princeton University Press, 1972), s. 407–441.
24Martin Ceadel,Pacifism in Britain, 1914–1945: The Defining of a Faith(Oxford: Oxford University Press, 1980), s. 44–45; Miranda Seymour,Ottoline Morrell: Life on the Grand Scale(London: Hodder & Stoughton, 1992).
25Mrs Henry Hobhouse,I Appeal unto Caesar: The Case of the Conscientious Objector(London: George Allen and Unwin, 1917).
26Stanley Unwin,The Truth about a Publisher(London: George Allen & Unwin, 1960), s. 154–155; Adam Hochschild,To End all Wars: How the First World War Divided Britain(London: Macmillan, 2011), s. 269–273.
27Beverley Nichols,Cry Havoc!(London: Jonathan Cape, 1933); Storm Jameson,No Time Like the Present(London: Cassell, 1933); A.A. Milne,Peace with Honour: An Inquiry into the War Convention(London: Methuen, 1934).
28Mark Gilbert,Pacifist Attitudes to Nazi Germany, 1936–45, „Journal of Contemporary History”, 27 (1992), s. 493–511.
29Storm Jameson,The End of this War(London: George Allen & Unwin, 1941).
30Frances Partridge,A Pacifist’s Diary(London: Hogarth Press, 1978).
31Ceadel,Pacifism, s. 301.
32Patricia i Robert Malcolmson,A Soldier in Bedfordshire, 1941–1942(Woodford: Boydell, for the Bedfordshire Historical Record Society, 2009).