Ja ci wierzę - Ewa Kusz, Małgorzata Terlikowska - ebook

Ja ci wierzę ebook

Ewa Kusz, Małgorzata Terlikowska

4,0

Opis

Trudno zmierzyć się z myślą, że statystycznie dwoje lub troje dzieci w każdej klasie doświadczyło jakiejś formy wykorzystania seksualnego. Społeczna świadomość, jak ogromnym ciężarem bywa trauma związana z wykorzystaniem, jest wciąż zbyt mała, by móc stworzyć skuteczny system ochrony dzieci i młodzieży. Mając na uwadze wagę tego tematu, autorki podejmują trudne wyzwanie uwrażliwienia rodziców, pedagogów i duszpasterzy na to zjawisko. Wyjaśniają, czym jest wykorzystanie seksualne, podpowiadają, jak adekwatnie reagować na sygnały płynące od dziecka, i wskazują skuteczne sposoby prewencji. 

 

Małgorzata Terlikowska i Ewa Kusz obalają mity. Pokazują mechanizmy działania sprawców, mówią o skutkach wykorzystania dzieci, ale przede wszystkim wskazują, jak można je ochronić. Prostym i zrozumiałym językiem. Po tę książkę powinni sięgnąć wszyscy, którym na dzieciach zależy: rodzice, dziadkowie, wychowawcy, nauczyciele, księża i dziennikarze też. Ona po prostu otwiera oczy.

Tomasz Krzyżak, „Rzeczpospolita”

To elementarz, który każdy rodzic i opiekun powinien przeczytać, przede wszystkim dla swoich dzieci i podopiecznych. Ale jest i inny powód – to lektura obowiązkowa, by móc zbudować świadome społeczeństwo, które przestanie za krzywdy winić ofiary i które odrobi lekcję ze swojej własnej ignorancji.

Paulina Guzik, dziennikarka, wykładowca 

 

Ewa Kusz – psycholog, psychoterapeutka, biegła sądowa; wicedyrektor Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum w Krakowie; autorka programów prewencyjnych oraz artykułów z zakresu profilaktyki wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży.

Małgorzata Terlikowska – z wykształcenia etyk, z zawodu publicystka, dziennikarka i redaktorka. Mama pięciorga dzieci.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 174

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (3 oceny)
1
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Copyright © 2022 by Wydawnictwo eSPe

REDAKTOR PROWADZĄCY: Magdalena Kędzierska-Zaporowska

KOREKTA: Barbara Pawlikowska

REDAKCJA TECHNICZNA I PROJEKT OKŁADKI: Paweł Kremer

ZDJĘCIE NA OKŁADCE: netrun78 / Adobe Stock

Wydanie I | Kraków 2022

ISBN: 978-83-8201-122-7

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Weronika Panecka

Wstęp

Na samą myśl o tym, że ktoś mógłby zrobić krzywdę mojemu dziecku, wzbiera we mnie złość. Te emocje są jak najbardziej uzasadnione. Dlaczego ktoś, kto jest dorosły, kto z definicji powinien chronić dzieci, w tak brutalny sposób je krzywdzi, często jeszcze uwodząc, manipulując i przedstawiając zło jako dobro? Co siedzi w głowie takiego człowieka? Czy naszą reakcją na takie działania ma być tylko niedowierzanie, bagatelizowanie albo – nie daj, Boże! – tłumaczenie, że nic się nie stało? Czas z tym skończyć i uświadomić sobie, że nasza bierność, brak uważności tylko tej krzywdzie sprzyjają. Statystyki dotyczące kwestii wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży niestety rosną. Najwyższa pora, by zdać sobie sprawę, że statystycznie w jednej szkolnej klasie dwoje lub nawet troje dzieci doświadczyło jakiejś formy wykorzystania.

Informacje na temat kolejnych przypadków nadużyć seksualnych wobec dzieci i młodzieży regularnie pojawiające się w mediach, kolejne książki na ten temat, a także wiele, często przypadkowych rozmów uświadamiają, że mamy do czynienia z epidemią. Bywa, że jesteśmy już zmęczeni i znużeni tym tematem. Jako reakcja obronna pojawia się w naszej głowie myśl: „Przecież mojego dziecka to nie dotyczy. Ono jest bezpieczne”. Czy na pewno? Czy jesteśmy w stanie w stu procentach zapewnić naszym dzieciom bezpieczeństwo? W dzisiejszych czasach, w których życie najmłodszych równolegle przebiega w dwóch światach – realnym i wirtualnym – wcale nie jest to takie proste.

Czy więc jako rodzice jesteśmy na straconej pozycji? Niekoniecznie. Ciągle jeszcze to od nas zależy, czy zbudujemy z dzieckiem dobrą relację, czy damy mu uważność i poświęcimy czas, czy będziemy chcieli i czy potrafimy je wysłuchać, a wcześniej zauważyć, że w jego zachowaniu nastąpiła zmiana. To wszystko są czynniki chroniące przed wykorzystaniem seksualnym.

Co więc zrobić, żeby ryzyko wykorzystania seksualnego dzieci zminimalizować? Jak zachować się w sytuacji, kiedy nasze dziecko padnie ofiarą przestępcy seksualnego? Jak mu pomóc i jak je wesprzeć? Na te i wiele innych pytań staram się znaleźć odpowiedź w tej książce. Składają się na nią rozmowy z Ewą Kusz, psychologiem, seksuologiem, terapeutką, wicedyrektorem Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum w Krakowie, a także biegłą sądową. Nie jest to typowy poradnik. Nie dajemy w nim gotowych recept, czytelnik nie znajdzie tu scenariuszy rozmów. Ideą, która nam przyświecała, było przede wszystkim uwrażliwienie szerokiego grona czytelników na ten problem. I tak, krok po kroku, w pierwszym rozdziale pokazujemy różne mity i stereotypy, jakie narosły wokół tego tematu, a także próbujemy wyjaśnić, czym jest wykorzystywanie seksualne dzieci, jakie może ono mieć formy, kiedy powinny nam się zapalić w głowie czerwone lampki. W kolejnej rozmowie próbujemy odtworzyć profil sprawcy. Kim on jest, dlaczego interesują go relacje seksualne z dziećmi, jak działa, jak manipuluje. Trzecią rozmowę z kolei poświęciłyśmy osobie skrzywdzonej, czyli dziecku, które zostało wykorzystane seksualnie. W czwartej rozmawiamy o tym, jak właściwie reagować na sytuację, w której dowiadujemy się, że nasze dziecko albo dziecko powierzone naszej pieczy (gdy jesteśmy na przykład nauczycielem czy opiekunem na kolonii) doświadczyło wykorzystania. Od naszej pierwszej reakcji i naszej postawy zależy w dużej mierze całe jego przyszłe życie. Pokazujemy też, jak przygotować dziecko do przesłuchania, na co zwrócić szczególną uwagę. Następna rozmowa dotyczy prewencji, czyli tego wszystkiego, co jako rodzice możemy robić choćby w szkole czy w innych miejscach, gdzie nasze dzieci spędzają czas, by zminimalizować lub całkowicie wyeliminować ryzyko wykorzystania seksualnego. Rozmawiamy także o krótko- i długotrwałych skutkach wykorzystania dla życia osoby pokrzywdzonej. Ostatnia rozmowa dotyczy tematu, od którego nie sposób uciec, czyli wykorzystywania seksualnego dzieci przez osoby duchowne.

Książkę tę adresujemy przede wszystkim do rodziców, ale też do nauczycieli, katechetów, opiekunów i wszystkich osób, które pracują z dziećmi, choćby tylko podczas wakacyjnych wyjazdów. Każda osoba, która ma kontakt z osobami niepełnoletnimi, powinna mieć wiedzę dotyczącą tego tematu. Powinna wiedzieć, jak właściwie reagować na krzywdę i jak wspierać w ten sposób doświadczone dziecko. Jest to istotne, gdyż – jak mówi moja Rozmówczyni, a jest fachowcem w tej dziedzinie – „tematyka wykorzystania seksualnego przypomina górę lodową. Na zewnątrz widać tylko jej szczyt, trudno więc oszacować, jak ona jest wielka”. Trzeba więc liczyć się z tym, że osób pokrzywdzonych będzie ujawniać się coraz więcej, a w związku z powszechną świadomością problemu sprawcy szukać będą coraz to nowych sposobów dotarcia do potencjalnych ofiar. Dlatego mając dziś tak dużą wiedzę o tym, jak bardzo wykorzystanie seksualne niszczy życie nie tylko konkretnej skrzywdzonej osoby, ale także jej najbliższych, a w konsekwencji całych społeczeństw, nie można być na tę tematykę obojętnym. Nie wolno wypierać tego tematu, zamiatać go pod dywan, chronić dobrego imienia instytucji, w której pracują sprawcy. I nie ma znaczenia, czy jest nim świetny nauczyciel, osiągający sukcesy trener czy zaangażowany ksiądz. To nie oni są ofiarami – choć wiele osób ciągle jeszcze tak uważa. Ofiarami są wykorzystane dzieci, które za to, co się wydarzyło, nie ponoszą winy. Dlatego tak istotne jest, by dać wiarę tym, którzy zostali skrzywdzeni teraz, ale i wiele, wiele lat wcześniej, a przez całe życie trzymali to zdarzenie w tajemnicy. Osoby pokrzywdzone nie oczekują litości, nie oczekują moralizowania czy przekonywania, że jakoś to będzie, że wszystko się ułoży. One oczekują – i ta kwestia wraca w wielu rozmowach z osobami skrzywdzonymi – że przede wszystkim zostaną wysłuchane, że ktoś w końcu im uwierzy. Dlatego naszą reakcją na krzywdę osoby wykorzystanej powinny być słowa: „Ja ci wierzę, chcę ci pomóc”. W tej książce pokazujemy, jak to sensownie i z szacunkiem dla osoby pokrzywdzonej zrobić.

Bardzo serdecznie dziękuję Ewie Kusz za to, że podzieliła się ze mną swoim bardzo bogatym doświadczeniem i szeroką specjalistyczną wiedzą. Wierzę, że będzie ona służyć tym wszystkim, którzy na uwadze mają dobro dzieci. Dziękuję Wydawnictwu eSPe za podjęcie tego ważnego społecznie tematu. Dziękuję moim Dzieciom za cierpliwość i wyrozumiałość, kiedy znikałam za zamkniętymi drzwiami, by nagrywać kolejne rozmowy, a Mężowi za godziny rozmów na bardzo trudne tematy związane z tym zagadnieniem, za wszelkie inspiracje, konstruktywne uwagi i wiarę w powodzenie tego projektu.

1.

Mity i stereotypy, czyli kilka najważniejszych informacji o wykorzystywaniu seksualnym dzieci

¤ Czym jest wykorzystywanie seksualne dziecka? Jak można scharakteryzować to działanie?

Mamy wiele definicji wykorzystania seksualnego. Aby właściwie pokazać to przestępstwo, musimy dobrze zdefiniować trzy kwestie – dziecko, sprawcę i motywacje. Zatrzymajmy się na pierwszym elemencie tej definicji, czyli dziecku. Trzeba ustalić, do jakiego wieku młody człowiek jest objęty ochroną. Prawodawca musi określić tak zwany wiek zgody, czyli moment, kiedy dziecko jest w stanie podjąć świadomą decyzję dotyczącą kontaktów seksualnych i jest świadome konsekwencji z tego wynikających. Jest to bardzo subiektywne.

¤ Osoba dorosła, która angażuje się w czynności seksualne z osobą młodszą niż wiek przyzwolenia, nie może więc nigdy stwierdzić, że taka czynność seksualna miała miejsce za obopólną zgodą?

Konwencja z Lanzarote1 mówi zasadniczo o ochronie dzieci poniżej osiemnastego roku życia. W Polsce ten wiek zgody wynosi piętnaście lat. Są kraje, w których ochronie podlegają dzieci do ukończenia czternastego roku życia, i takie, w których ta granica jest wyższa.

¤ Są też kraje Ameryki Łacińskiej, gdzie wiek zgody to dwanaście lat. W krajach arabskich w ogóle nie ma takiej granicy albo tą granicą jest małżeństwo. A przecież wciąż w wielu miejscach, choćby w krajach muzułmańskich, za mąż wydawane są dziewczynki jedenasto-, dwunasto- czy trzynastoletnie…

Wszystko zależy od prawa obowiązującego w danym państwie. W Polsce uznajemy, że na dzień przed piętnastką nastolatek jeszcze nie jest zdolny do podjęcia takiej decyzji, a dwa dni później – już tak…

¤ Ta decyzja prawodawcy jest dość arbitralna. Dlaczego dziecko nie może legalnie kupić paczki papierosów czy puszki piwa, jeśli nie skończyło osiemnastu lat, a może legalnie uprawiać seks? Przecież dla jego życia znacznie poważniejsze skutki niosą kontakty seksualne w tak młodym wieku niż wypicie piwa. Może jednak ten wiek zgody w Polsce powinien zostać podwyższony ze względu na dobro tych młodych, jeszcze niedojrzałych ludzi?

Co jakiś czas toczą się w Polsce dyskusje, w których pojawiają się argumenty zarówno za obniżeniem, jak i za podwyższeniem wieku zgody. Ostatnia dość głośna debata dotyczyła obniżenia tej granicy. Jako argument zwolennicy tego rozwiązania przywoływali dobro dziecka, któremu zabiera się pewien przywilej. Ja, mając w pamięci moich różnych pacjentów, jestem zdecydowanie za podwyższeniem wieku zgody.

¤ Parę lat temu faktycznie przez media przetoczyła się głośna dyskusja dotycząca tej kwestii. Rozpoczął ją nieistniejący już Ruch Palikota. Lider ugrupowania pytany, czy chciałby, by dzieci mogły współżyć od trzynastego roku życia, odpowiedział: „A ile lat miała Jadwiga, jak została królową Polski?”. W studiu telewizyjnym tłumaczył, że „dziś proces dojrzewania pod każdym względem – seksualnym, intelektualnym, emocjonalnym – jest szybszy niż kiedyś”. Na pytanie, czy chciałby, by jego trzynastoletnia córka miała o dwadzieścia lat starszego chłopaka i chodziła z nim do łóżka, odparł: „To ona sama zdecyduje, a nie ja”. Politycy i publicyści nie kryli oburzenia, wprost określili Janusza Palikota „obrońcą pedofilów”. Polityk z tych wypowiedzi się gęsto tłumaczył, a krytykom zagroził pozwami. Podobną propozycję przedstawił także Janusz Korwin-Mikke. Przekonywał, że: „Wiek zgody (na seks) powinien się zaczynać od pierwszej miesiączki. Są dziewczynki, które mają dwanaście–trzynaście lat i są całkiem dojrzałe”… Wróćmy jednak do naszej definicji i przyjrzyjmy się kolejnemu jej elementowi. Kim jest sprawca? Ten wątek będziemy jeszcze szczegółowo rozwijać, teraz tylko zasygnalizujmy.

To ktoś, kto ma jakąś przewagę nad osobą wykorzystywaną. To może być przewaga wieku. Z czymś takim mamy do czynienia, gdy dorosły wykorzystuje dziecko. Jednak z punktu widzenia prawa przestępstwem jest również współżycie siedemnastolatka z prawie piętnastoletnią dziewczyną, nawet za jej zgodą.

¤ Ta przewaga może dotyczyć także stanowiska…

Najczęściej jest brana pod uwagę przewaga związana z wiekiem, ale rzeczywiście może być ona związana też z rozwojem czy zajmowanym stanowiskiem. Dotyczy to na przykład przypadków wykorzystania osób z niepełnosprawnością intelektualną przez osoby w normie intelektualnej, ale także osób z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim, które wykorzystują osobę z niepełnosprawnością w stopniu umiarkowanym. Gdzieś musi zaistnieć przewaga. Jeżeli mamy do czynienia z zależnością czy jakąkolwiek bezbronnością człowieka, to również wtedy, przynajmniej z punktu widzenia psychologii, mówimy o wykorzystaniu. Z prawnego punktu widzenia podlega to jednak pod inne paragrafy.

¤ I ostatni element definicji, czyli motyw. Skoro mówimy o wykorzystywaniu seksualnym, to pierwszym, co się narzuca, jest to, że po prostu osoba, która wykorzystuje, chce zaspokoić swoje chore potrzeby seksualne. Bywa też, że tym motywem wcale nie jest seks, lecz na przykład władza czy kontrola nad drugim człowiekiem...

Z psychologicznego punktu widzenia te dwie potrzeby są równorzędne, co nie oznacza, że u każdej osoby na motywację w równym stopniu składają się te dwa elementy. Jeżeli wprost chcemy mówić o wykorzystaniu seksualnym, to motyw seksualny musi zaistnieć, chociaż dla niektórych sprawców znacznie istotniejsza będzie potrzeba kontroli. Sfera seksualna jest idealna do tego, by człowieka kontrolować.

¤ Kontrola wiąże się też z władzą nad drugim człowiekiem. Sprawca ma władzę, która sprawia, że dziecko jest w stanie zrobić wszystko, w tym przekroczyć wszelkie granice, jakie przestępca w swojej chorej wyobraźni sobie zaplanuje. To przekraczanie kolejnych granic to też element stymulujący?

Masz rację, kontrola jest związana z władzą. W takim przypadku często mamy do czynienia ze specyficznym rodzajem sprawcy, u którego zaobserwujemy rys psychopatyczny osobowości. Dla tego typu sprawców władza i kontrola są bardzo ważne.

¤ Spotkałam się też z definicją mówiącą o tym, że wykorzystywanie seksualne ma miejsce wtedy, kiedy dziecko nie jest w stanie zrozumieć aktywności seksualnej, w którą zostaje włączone. Jego umysł nie ogarnia tego, co się dzieje. Nie jest ono też w stanie udzielić na taką aktywność świadomej zgody. Niestety w debacie publicznej, także wśród osób duchownych, pojawiają się głosy, że dzieci same „wchodzą dorosłym do łóżka”, że dobrze wiedzą, co robią. Szerokim echem odbiła się w mediach wypowiedź pewnego hierarchy, który publicznie, podczas konferencji prasowej powiedział: „Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga”. Czy rzeczywiście dziecko kilku-, kilkunastoletnie może wyrazić świadomą zgodę?

Na poziomie werbalnym dziecko rzeczywiście może wyrazić zgodę i bez oporu wykonywać jakieś czynności. Pytanie, dlaczego to robi… Jeżeli dziecko nie ma jakichś zaburzeń, jeśli nie było wcześniej wykorzystywane, jeśli nikt nie przekraczał jego granic, to ono, owszem, szuka czułości, bliskości, w tym bliskości fizycznej, zainteresowania, zwrócenia uwagi. Dziecku jednak nie chodzi wprost o akt seksualny, lecz właśnie o bliskość.

¤ Czyli może się zdarzyć, że dziecko głodne bliskości, dziecko, które nie dostaje jej od rodziców, będzie szukało jej gdzieś poza domem, a osoba dorosła po prostu źle zinterpretuje jego sygnały? Dzieci lubią być głaskane, przytulane. Gdy oczekują od dorosłych takich zachowań, nie ma w tym żadnego podtekstu seksualnego. Jak rozumiem, sprawca takie zachowanie odbierze jako sygnał czy zgodę na relację seksualną? Dla niego zupełnie niewinne zachowanie dziecka będzie zaproszeniem do tego, by pójść dalej?

Tak bywa. Nie możemy oczywiście powiedzieć, że tak jest w każdym wypadku wykorzystania. Z takim zachowaniem możemy mieć do czynienia, kiedy sprawca jest niedojrzały emocjonalnie, niekoniecznie musi mieć zaburzenia pedofilne. Nie ma tu znaczenia, czy jest homo- czy heteroseksualny. Wyobraźmy sobie czternastolatkę, która zakochuje się w starszym mężczyźnie – może to być piosenkarz, aktor, nauczyciel, ksiądz, który ją w jakiś sposób fascynuje. To jest zachowanie jak najbardziej zgodne z normą rozwojową. Dziewczyna zaczyna szukać zainteresowania z jego strony, zabiega o jego bliskość. I to też należy do normy rozwojowej. Jeżeli ten dorosły okaże się niedojrzały, to on w tę relację emocjonalnie wejdzie na poziomie tego dziecka, ale z potrzebami seksualnymi człowieka dorosłego. Będzie się zachowywać nie jak nastolatek, który gdy się zauroczy, to bierze dziewczynę za rękę czy muśnie ją ustami w policzek, lecz jak dorosły mężczyzna z dorosłymi potrzebami w sferze seksualnej.

¤ Dziecko na tym etapie jeszcze nie wie, że to jest coś złego. Nie przyjmuje tego do wiadomości. Potrzeba bycia z tą osobą jest ponad tym, co ona robi. Ta dziewczyna nie ucieknie, tylko będzie brnęła w tę relację właśnie ze względu na fascynację, zakochanie, potrzebę bliskości?

Ryzyko jest tym większe, im mniej tej bliskości i zainteresowania czy ta przykładowa dziewczynka, czy jakiekolwiek inne dziecko ma w domu. Dla nastolatki, która ma normalne relacje w rodzinie i normalnych kolegów oraz koleżanki, nauczyciel nie jest jedyną osobą, która okazuje jej zainteresowanie. W takiej sytuacji łatwiej postawić granicę. Jeżeli ten nauczyciel jest jedyną, główną osobą, która zaspokaja u dziecka deficyty bliskości i ciepła, to dziecko może być na tyle zdesperowane, że zrobi wszystko, żeby tę bliskość otrzymać.

¤ Co ma zrobić uważny rodzic, który widzi fascynację córki nauczycielem, ojcem koleżanki, sąsiadem, księdzem czy innym dorosłym mężczyzną? Zakazać spotkań? Kazać zerwać tę relację? Odseparować, żeby uniknąć kolejnego kroku, dalszego przekraczania granic?

Jeżeli ten uważny rodzic ma normalny kontakt z dzieckiem, dysponuje wieloma możliwościami ochrony. Uważny rodzic porozmawia na temat tej fascynacji, trochę rozbroi tę bombę. Odpowiedź na pytanie, czy zabronić tej relacji, czy po prostu mieć ją pod kontrolą, zależy od indywidualnych okoliczności.

¤ To teraz odwróćmy role i postawmy się w sytuacji dorosłego mężczyzny, na przykład nauczyciela, wychowawcy na kolonii, trenera, księdza, który nagle staje się obiektem zainteresowania wspomnianej czternastolatki. Ona się w nim zadurzyła, chce z nim spędzać czas, zwierza mu się, szuka okazji, by być blisko niego. Jak taki mężczyzna powinien się zachować?

Jeżeli jest osobą dojrzałą, to dziecko nie stanowi dla niego obiektu seksualnego, bo swoje zainteresowania seksualne kieruje w zupełnie inną stronę, niezależnie od tego, czy w tym momencie jest w jakimś stałym związku, czy nie. Spełnienia szuka w związkach partnerskich, a nie w związkach nierównych. W takim wypadku trzeba po prostu mądrze postawić granice. „Widzę, że jesteś mną zainteresowana, więc poświęcam ci czas, ale na moich warunkach”. Taki mężczyzna nie musi od razu mówić: „Nie jesteś dla mnie partnerką”, bo to czternastoletnie dziecko niekoniecznie operuje takimi pojęciami. Wystarczy, żeby nie schodził na poziom emocjonalny nastolatka, tylko zachowywał się jak człowiek dorosły.

¤ Dojrzały mężczyzna zapewne będzie na przykład unikał sytuacji sam na sam z dzieckiem. Obecność innej osoby zawsze stanowi ochronę. W sytuacji „jeden na jeden”, gdy nie ma świadków, łatwo zarówno o przestępstwo, jak i o niesłuszne oskarżenie. Zdanie przeciwko zdaniu…

Jeśli chodzi o dobre praktyki, to w Polsce coś powolutku zaczyna się zmieniać. W wielu krajach normą jest to, że wychowawca czy opiekun ogranicza momenty przebywania z dzieckiem sam na sam do minimum. Jeśli musi porozmawiać z podopiecznym na osobności – a przecież czasem potrzebna jest rozmowa, której nie powinien słyszeć cały świat – to wybiera przeszklone pomieszczenia albo takie miejsce, do którego w każdej chwili ktoś może wejść czy zajrzeć. To też jest rodzaj zabezpieczenia.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

1 Konwencja Rady Europy o ochronie dzieci przed wykorzystaniem seksualnym i niegodziwym traktowaniem w celach seksualnych sporządzona 25 października 2007 roku. Dotychczas dokument ratyfikowało 36 krajów, w tym 21 państw Unii Europejskiej. Polska ratyfikowała dokument 1 czerwca 2015 roku – wszystkie przypisy pochodzą od redakcji [MT].

2.

Władza, kontrola, manipulacja, czyli profil sprawcy

Dostępne w wersji pełnej

3.

To może być każde dziecko, czyli profil osoby skrzywdzonej

Dostępne w wersji pełnej

4.

Ja ci wierzę, czyli jak właściwie reagować na przypadki wykorzystywania seksualnego dzieci

Dostępne w wersji pełnej

5.

Czy nasze dzieci są bezpieczne, czyli kilka słów o prewencji

Dostępne w wersji pełnej

6.

Życie po krzywdzie, czyli skutki wykorzystywania seksualnego dzieci

Dostępne w wersji pełnej

7.

Wykorzystywanie seksualne dzieci przez osoby duchowne

Dostępne w wersji pełnej