Imperium postradanych zmysłów - Kathy Acker - ebook
NOWOŚĆ

Imperium postradanych zmysłów ebook

Kathy Acker

0,0

Opis

[O KSIĄŻCE]

Imperium postradanych zmysłów (Empire of the Senseless) Kathy Acker powraca do tematów znanych polskim czytelniczkom z Kici króla piratów oraz Krwi i flaków w szkole średniej: (nie)możliwej miłości i wolności w patriarchacie, przemocy seksualnej, masochistycznej erotyki, systemowego rasizmu, braku perspektyw i rozczarowania młodych ludzi światem spustoszonym przez kapitalizm. 

Imperium postradanych zmysłów osadzone jest w trzech przeplatających się porządkach: dystopijnym Paryżu niedalekiej przyszłości; w późnoreaganowskich latach 80. XX wieku z CIA ingerującym w rewolucję algierską; legendzie o piracie Thivaiu i cyborgini Abhor, parze kochanków-terrorystów. Cyberpunkowe tropy nadają nowej głębi charakterystycznym dla amerykańskiej autorki eksperymentom językowym. Dekompozycja narracji mapuje miasto w ruinach, badanie materialności języka podąża za aparatem kontroli przepływów semiotycznych, a neurofarmaceutyki i bioniczna protetyka to technologie rozregulowania wzorców płciowych i erotycznych.

Jeśli, cytując Abhor, należy „używać fikcji, w imię naszego przetrwania, przetrwania nas wszystkich”, to dla Acker właśnie kobieta jako konstrukt – podobnie jak „artysta, choć politycznie i społecznie bezsilna – musi znaleźć sposób na przetrwanie dla nas wszystkich”. Od tego postulatu wywodzi się impuls Acker do eksploracji własnej  écriture féminine po skomponowaniu „elegii dla świata ojców”.

 

Kathy Acker (1947-1997) – amerykańska powieściopisarka postmodernistyczna, debiutowała jako reprezentantka eksperymentalnego nowojorskiego podziemia literackiego połowy lat 70., jednocześnie zarabiając na życie tańcem erotycznym. Na początku lat 80. mieszkała w Londynie, gdzie napisała kilka swoich najbardziej cenionych przez krytykę utworów. Po powrocie do USA pod koniec lat 80. przez około sześć lat pracowała jako adiunkt w San Francisco Art Institute. Oprócz kilkunastu powieści pozostawiła po sobie kilka zbiorów poezji, scenariusze filmowe, liczne eseje i teksty z teorii literatury oraz jedno libretto operowe. Zmarła na raka piersi w klinice medycyny alternatywnej w Tijuanie. W Polsce ukazały się dwie jej powieści: Kicia, król piratów w przekładzie Katarzyny Karłowskiej (Zysk i S-ka, 2002) oraz Krew i flaki w szkole średniej w przekładzie Andrzeja Wojtasika (Ha!art, 2022). 

 

[BLURBY] 

U Acker prawdziwe musi być martwe, żeby było prawdziwe, żeby mogło umrzeć. Tylko tak rozpędzone koło, eskortowane przez gang motocyklistów, wywiezie nas poza Imperium. Gdzie chcemy.

Karolina Krasny

***

 

Baśń o byciu martwym, ruchaniu, zbiegu i entropii. Stenografia noise’u.

Patrick Leftwich

*** 

 

Trzecia Kathy Acker po polsku! To piękna wiadomość i coś jak mały najazd tej niezwykle intensywnej pisarki na polszczyznę. Uważna lektura może dać nam wszystkim świetne narzędzia do uciekania, przeżywania, wymyślania i kochania. W Imperium postradanych zmysłów, dzięki pracy tłumacza, możemy dać się wziąć Acker w podróż i chłonąć jej punk, jej niepokój, jej seks, jej prędkości i jej niesamowitą zdolność do przetwarzania przemocy przez swoje literackie awatary.

Mateusz Górniak 

***

Jeśli cokolwiek jest ważne dla kogokolwiek to jest to ruchanie bo ruchanie jest zawsze bolesne jak AIDS czy inny syf ale na tym polega życie dlatego bohaterki powieści postanawiają mordować każdego kto nic nie znaczy jest czarna krew z pizdy i ruchanie bo chociaż świat jest zjebany to jest też ruchanie a ruchanie jest najlepsze na świecie jeśli w ogóle cokolwiek gdziekolwiek jest lepsze od niczego.

 

Jacques de Côte 

 

[FRAGMENT]

 

Nie wiedziałam gdzie był Thivai. Gdzie do diabła był Thivai. W tym postapokaliptycznym syfie. Jebać go, był tylko mężczyzną. Mężczyźni, w szczególności hetero mężczyźni, są nic niewarci. Już nie są. Coś jak sukces. Być może, przed rewolucją, mężczyźni odnosili zbyt wiele sukcesów. Nieważne, większość ludzi teraz to kobiety. W tym mieście kobiety są tym kim były od zawsze, prostytutkami: żyją razem i robią to na co mają ochotę.

Czułam się jak mutant w tak społecznym, towarzyskim mieście, ale nigdy nigdzie nie czułam przynależności. W tym mieście nie czułam przynależności w sposób absolutny bo nigdy nie kantowałam, bo seksualność była dla mnie zbyt druzgocąca, i byłam przyzwyczajona do Thivaia przy mnie żebym mogła go nienawidzić do głębi.

Ponieważ rozumiem czemu są tylko kobiety w tym świecie i nie rozumiem tego wcale, czuję się dziwnie ze sobą: nie wiem czy wiem czy nie wiem i czy mogę wiedzieć.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 318

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Kathy Acker, Imperium postradanych zmysłów przełożył Patrick Leftwich, Kraków 2025

Copyright © 1988 by Kathy Acker Copyright © for the translation by Patrick Leftwich, 2025 Copyright © for this edition by Wydawnictwo Ha!art, 2025

Wydanie I

ISBN 978-83-67713-74-0

Redaktor prowadzący · Piotr Marecki

Redakcja · Jacek Żebrowski

Korekta · Weronika Klimowicz-Kozłowska

Projekt okładki · Michalina Jurczyk

Projekt typograficzny · Marcin Hernas

Skład i łamanie · By Mouse | www.bymouse.pl

Dystrybucja, promocja · Piotr Miernikowski

E-book · eLitera s.c.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego

Projekt zrealizowany przy wsparciu finansowym Nagrody Krakowa Miasta Literatury UNESCO, realizowanej przez Krakowskie Biuro Festiwalowe ze środków Gminy Miejskiej Kraków

562. publikacja wydawnictwa

Wydawnictwo Ha!art ul. Konarskiego 35/8, 30-049 Kraków tel. 795 124 [email protected]

Wydawnictwo Ha!art

@wydawnictwohaart

@wydhaart

@wydhaart

Książkę tę dedykuję mojej tatuażystce.

SERIA PRZEKŁADÓWprowadzona przez Aleksandrę Małecką i Piotra Mareckiego

Napitki & literatura. Antologia opowiadań holenderskich i flamandzkich, pod redakcją Barbary Kalli i Bożeny Czarneckiej, przełożyły Barbara Kalla, Bożena Czarnecka i Ewa DynarowiczAmbrose Bierce, Diabli dykcjonarz, przełożył Mateusz KopaczAnthony Joseph, Afrykańskie korzenie UFO, przełożyła Teresa Tyszowiecka blasK!Robert Burton, Anatomia melancholii, wybrał i przełożył Michał TabaczyńskiJean Ray, Malpertuis, przełożył Jakub PolaszczykNiña Weijers, Konsekwencje, przełożyła Jadwiga JędryasIshmael Reed, Mambo dżambo, przełożyła Teresa Tyszowiecka blasK!Katarína Kucbelová, Czepiec, przełożyła Katarzyna Dudzic-GrabińskaPeter Markus, Bob albo mężczyzna na łodzi, przełożył Piotr SiweckiAntologia opowiadań. Ruska klasyka, zestawił i przełożył Daniel Majling, przepisała Weronika GogolaKathy Acker, Krew i flaki w szkole średniej, przełożył Andrzej WojtasikJudith Schalansky, Spis paru strat, przełożył Kamil IdzikowskiŁeś Bełej, Plan naprawy Ukrainy, przełożyli Aleksandra Brzuzy, Maciej Piotrowski, Ziemowit SzczerekNicol Hochholczerová, Tego pokoju nie da się zjeść, przełożył Rafał BukowiczBarbora Hrínová, Jednorożce, przełożyła Olga StawińskaIceberg Slim, Alfons. Historia mojego życia, przełożyła Teresa Tyszowiecka blasK!Sergiej Sergiejewicz Sajgon, Brud [*khaki], przełożyła Aleksandra BrzuzyKatja Gorečan, Książeczka macierzyńska, przełożył Miłosz BiedrzyckiJoost de Vries, Republika, przełożył Jan PędzińskiHarry Josephine Giles, Port hwjezdny Topjo, przełożył Krzysztof BartnickiJudith Schalansky, Szyja żyrafy, przełożył Kamil IdzikowskiPeter Markus, Dobrze, bracie, przełożył Piotr SiweckiMiroslava Kuľkova, Hotel Balkan, przełożył Rafał BukowiczKathy Acker, Imperium postradanych zmysłów, przełożył Patrick Leftwich

KOLEJNE KSIĄŻKI W SERII

Ivan Međeši, Jedzenie, przełożyły Olga Stawińska i Magdalena BystrzakRomain Gary, Wino umarłych, przełożył Jakub PolaszczykConstance Debré, Play boy, przełożył Jakub Polaszczyk

Elegia dla świata Ojców

.

I Gwałt przez Ojca

(MÓWI ABHOR POPRZEZ THIVAIA)

Oto co Abhor, która jest moją wspólniczką, pół robotem a pół czarną, opowiedziała mi o swoim dzieciństwie:

Moja Babcia

Była matką mojego ojca. On wyszedł z niej. A ona wyszła z naprawdę bogatej niemiecko-żydowskiej rodziny.

Ale kiedy była jeszcze dzieciakiem, przez to całe przed-nazistowskie nacjonalistyczno-obsrane bagno w Niemczech, słyszałeś o nim, jej rodzina musiała wyjechać z Niemiec. Nie było to do końca uchodźstwo polityczne. Raczej uchodźstwo polityczne... z własnej woli. By uciec z tych przed-nazistowskich gett jej rodzina musiała zapłacić swoim dobrobytem. Dobrobyt był ceną i kosztem za uchodźstwo polityczne. Dobrobyt był ceną i kosztem za kapitalizm. Ale teraz mamy globalne korporacje. Nana (moja babcia) przybyła do Paryża ze swoją matką i ojcem bez grosza.

Jak to się często robi z biedy, rodzice wystawili ją na ulicę jak na pastwisko. Żeby robiła im pieniądze. Była w odpowiednim wieku, jakieś dziesięć lat. W tamtym wieku moja babcia była piękna. Była niemal tak piękna, nawet jako dziecko, jak uparta i zdeterminowana była by stać się kimś i zrobić coś ze swoim życiem. Nie miała zamiaru prostytuować się całe swoje życie. Z wiekiem moja babcia stała się jeszcze bardziej uparta i zdeterminowana.

Ja jestem uparta i zdeterminowana.

Był pewien chłopak, nastoletni robotnik. Przypominał nieśmiałego lisa, jego oczy niemal się ze sobą zbiegały, a cienkie usta rozciągały się od wielkiego ucha do klapniętego ucha. Ten chłopak, niemal tak piękny jak kosmyk łoniaków mojej babci, kochał się w mojej babci na dystans i w wyobraźni. Przyglądał się jej jak chodziła od typa do typa.

Po jakimś czasie, czasie potrzebnym by pożądanie pokonało nieśmiałość i dystans, bo czas jest zawsze, Nana i ten chłopak chodzili po ulicy, z dłońmi mocno splecionymi, tak że pot w tym upale skapywał na zniszczone ulice, pomiędzy jej puszczaniem się po ulicach w robocie, pomiędzy jej krwawymi okresami ciężkiej pracy. Zdaniem Karola Marksa kontynent ten otworzył się sto lat temu. Jaki kontynent? Kontynent końca kapitalistycznego czy teleologicznego świata. W świecie dziewiętnastowiecznego Zachodu ludzie, którzy zapuścili się na ten nowy kontynent byli bojownikami rewolucyjnej walki klas. Wiedząc o tym kapitan obyczajówki który patrolował te ulice uważał Nanę i chłopaka, odkąd został jej alfonsem, za terrorystów.

Właściwie to Aleksander, ten chłopak, był niewinny. Kiedy miał około sześciu lat naturalnie fantazjował o tym, że jego pra-pra-pra-pra... pradziadkiem był Aleksander Wielki. Kochał węże. Jego matka, prawdziwa żmija, była wyrodną matką. Znęcała się nad nim, albo wrzeszcząc wszędzie i tak głośno jak to możliwe o tym co akurat czuła, do cna narcystyczna suka, albo przytłaczając go płaczliwą, niechcianą przez Alexandra czułością, tak jakby właśnie umarł. Tak jak dwóch wojowników walczy na śmierć i życie, tak on musiał wielbić ją aż do śmierci. Wychował się w tej wojnie. Wychował się na wojnie. Wychował się, czy raczej odmówił wychowania, totalnie nieufny i nieuformowany, otwarty niczym dzikie zwierzę. Dlatego Aleksander przypominał młodego liska, którego jaźnie były permanentnie zezowate.

Ponieważ nie potrafił dostrzec kogokolwiek innego niż samego siebie a jednocześnie był do przesady romantycznym, Aleksander kochał moją babcię nienawidząc jej. Kochał ją chcąc ją zabić: by wyciągnąć ją z tego syfu, jakim jest prostytucja.

Nana i ten dzieciak chodzili po ulicach spalonych słońcem, ze spalonymi mózgami trzymając się mocno za ręce. Gdyby tylko mogli, zabiliby siebie nawzajem.

Kapitan obyczajówki zrobił to pierwszy. Pewnej nocy, bo musiał wypełnić dzienną normę aresztowań by utrzymać swoją obleśną pracę, zakuł moją babcię. I zakuł to, nie kogo, co uważał za jej alfonsa. Zakuł ich wszystkich. Ścierwo. Usunąć biedotę z ulic i odesłać tam, gdzie jej miejsce. Martwą.

Nana wróciła na ulicę: jej prawdziwy alfons wyciągnął ją z więzienia. Po dwudziestu czterech godzinach, tak żeby zapamiętała swoje miejsce w szeregu. O ile w ogóle istniał szereg. Moja babcia nigdy niczego nie zapomniała. Jako że Aleksander był niewinny, ani nie był biznesmenem, żaden alfons nie przyszedł wykupić go z więzienia.

Aleksander był niewinny do tego stopnia że jego niewinność stawała się głupotą. Gdyż wierzył że jest niewinny. Być może był, ale pomylił sobie światy. Wierzył, że skoro nie jest winny sutenerstwa, a sądy są sprawiedliwe, nie musi opłacać prawnika. Wierzył, że prawnicy zarabiają tylko na winnych. Sąd wymusił na chłopaku prawnika z urzędu. Ponieważ jednak prawnik z urzędu nigdy nie pojawił się w sądzie, czy w ogóle gdziekolwiek, Aleksander sam mógł dowodzić swojej niewinności. Następnie kapitan obyczajówki przysiągł cokolwiek, co kapitan obyczajówki musi przysiąc by utrzymać porządek rzeczy. Który być może istnieje a być może nie.

Cała ta rozprawa trwała dokładnie pięć minut: sędzia podał liczbę prokuratorowi, prokurator podał liczbę sędziemu, tam i z powrotem, pięć minut. W końcu sędzia podał jakieś liczby. Mężczyzna który mógłby zagrać w horrorze coś więcej niż statystę odprowadził, by rzec kulturalnie, Aleksandra przez ciąg drzwi do pustej celi więziennej.

Po kilku tygodniach z celi więziennej został odprowadzony na ulicę. Na innej ulicy kupił obrzyn w lombardzie, następnie wsunął kilka naostrzonych noży kuchennych za pas i wyszedł z powrotem na ulicę. Ruszył po całą obyczajówkę. Zamierzał zabić każdego członka policji obyczajowej. Miał dziewiętnaście lat. Był romantykiem. Udało mu się zabić czterech. Pały by go zatrzymać dosłownie musiały przygwoździć go do ściany: tak wielką siłę dało mu szaleństwo.

Skazali (sąd skazał) chłopaka na śmierć.

Była to jedna z ostatnich dziewiętnastowiecznych rewolt wznieconych przez nieistniejących przeciw ich ekonomicznym nadzorcom. W pewnym sensie, Nana kiedy była dziwką stała się jedną z ich ostatnich przyczyn.

Od zawsze częścią służby policji było jednoczenie się przeciw wszystkim tym, którzy nie są nimi ani ich ludźmi. Dla psiarni służba to natura. Gliniarze upewnili się, że sędzia, który jest ich człowiekiem, skaże chłopaka na tak szybką śmierć jak to tylko możliwe.

Światłem w noc egzekucji chłopaka, jedynym światłem, był rozżarzony róż ostra ochra organ zwłoki nóż. Wszyscy ludzie nawiedzeni przez zbrodnię i cierpienie, żyjący w Sekcji Rozpaczy, zebrali się na miejscu: w więzieniu z krzesłem elektrycznym. Po dwóch stronach więzienia, burżuazyjna widownia, niezdolna do oglądania własnymi oczami niczego co nie leci w telewizji, szczelnie zaciskała powieki. Jak mówią: „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Za dwoma pozostałymi stronami więzienia ściany sięgały wnętrza oczu boga. O ile bogowie istnieją, skoro biedni istnieją. Poniżej ścian kaleki oraz umysłowo okaleczeni, samotni, włóczyli swoimi wielkimi nogami.

Gliniarze na monstrualnych czarnych koniach przypierali nędzników do ścian. Ale masy były zbyt przeraźliwie ignorowane i przeraźliwe wściekłe by dało się je opanować. Żadna czarna bestia ani ludzka bestia nie mogła przedrzeć się przez morze ludzkiego plugastwa.

Kiedy światło było wodą, o brzasku, nie było wody, kiedy błyskawiczne fale elektryczne przeklinały i przepływały przez ciało chłopaka niczym woda: masa niczym fala przypływowa grzmiała. „Mord. Mordują nas”.

Gliniarze ruszyli na nich jak ściana, która się rusza. Wszystko staje się czymś innym. We krwi i zmianie rozpoczęło się moje dzieciństwo.

Ponieważ była biedna, Nana nauczyła się że społeczeństwo to tylko plugawa sztuczka. Ponieważ była totalnie uparta i zdeterminowana by nie zostać brudną sztuczką bogatych, nieżywą, bo śmierć nie jest życiem dla ludzi, podążając za własnym światłem Nana osiągnęła sukces. Wyszła za mąż za bogatego mężczyznę, który posiadał część dzielnicy odzieżowej. Biedni mogą odpowiedzieć na zbrodnie społeczeństwa, na ich ekonomiczny niedostatek opóźnienie prymitywizm obłęd nudę beznadzieję, jedynie kolektywną zbrodnią lub wojną. Jedną z form kolektywnej zbrodni jest małżeństwo.

Myślę że ponieważ widziałam czym było małżeństwo dla mojej babci i ponieważ ją kocham, nie jestem zdolna seksualnie pokochać inną istotę ludzką lub przyjąć miłość innej istoty ludzkiej. Jeśli już muszę kochać, z rozpaczy lub rozpaczliwie, znam miłość jedynie w sojuszu z nienawiścią.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

.
.

Przeprowadzając się z żoną i dwójką dzieci do małego gospodarstwa w Irlandii, Paul Kingsnorth ma nadzieję znaleźć ukojenie. Po latach aktywizmu ekologicznego i prowadzenia życia osoby wykorzenionej, pragnie wreszcie uwić gniazdko i cieszyć się swoim miejscem na Ziemi. Zamiast tego odkrywa, że zawodzą go narzędzia, których do tej pory używał jako autor. Podważa to jego podstawowe przekonania na temat języka i stawia w opozycji do kultury jako takiej. Opierając się na doświadczeniach związanych z przebywaniem wśród ludów tubylczych, pismach D.H. Lawrence’a i Annie Dillard, a także na codziennym zmaganiu z uprawą własnej ziemi, Kingsnorth zadaje następujące pytania: co znaczy przynależność? Jakie poświęcenia trzeba ponieść, aby naprawdę żyć? Wreszcie, czy słowa w ogóle są w stanie oddać prawdę o świecie, czy też są częścią wielkiego kłamstwa, które ów świat zabija?

.

Dlaczego systemy wczesnego ostrzegania zawodzą i dlaczego mimo wszystko tak bardzo ich potrzebujemy? Czy dostępne nam schematy narracyjne zdają egzamin wobec wizji końca świata, która jak gęsta mgła zasnuwa horyzont i mąci nasze myśli? Jakie zadanie przypada literaturze w czasach, gdy katastrofa goni katastrofę, a rzeczywistość zmienia się w gąszcz punktów krytycznych i stanów wyjątkowych? Na te i inne pytania poszukuje odpowiedzi Judith Schalansky w swoim nowym, tyleż zaangażowanym społecznie, co poetycznym eseju, obierając za przewodnika figurę kanarka w kopalni – ptaka, który spada z drążka, zanim człowiek zdąży się zorientować, że robi się groźnie.