Ilu przyjaciół potrzebuje człowiek? Liczba Dunbara i inne wybryki ewolucji - Robin Dunbar - ebook

Ilu przyjaciół potrzebuje człowiek? Liczba Dunbara i inne wybryki ewolucji ebook

Robin Dunbar

4,0

Opis

Książka wybitnego antropologa, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Robin Dunbar zabiera nas w podróż w świat ewolucji, naukowych odkryć i psychologii. Wyjaśnia m.in. dlaczego monogamiście potrzebny jest większy mózg, dlaczego warto kupić nowy garnitur na rozmowę o pracę, jak interpretować ogłoszenia matrymonialne, ryzyko igrania z mechanizmami ewolucji oraz ilu maksymalnie przyjaciół możemy zdobyć w ciągu całego życia.

To prowokacyjna i pobudzająca wyobraźnię lektura, obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą zrozumieć, dlaczego ludzie zachowują się tak, jak się zachowują - i co to znaczy "być człowiekiem".

Zabawna i pouczająca książka. Obejmując imponujący zakres tematów i dyscyplin naukowych, Dunbar eksploruje sposoby, przez które nasze mózgi kontrolują każdy aspekt naszego życia społecznego (niespodzianka - jesteśmy znacznie mniej skomplikowani, niż nam się wydaje). Nasze potrzeby, preferencje i podobieństwa są wypadkową tego, czym - a nie kim - jesteśmy. Pełna ciekawych faktów i naznaczona niepodrabialnym stylem autora, książka Dunbara to fascynujący wykład, którego większość czytelników nie chciałaby przegapić. - „Publishers Weekly”

Autor przemawia z pozycji autorytetu i uwodzi nas swoim stylem tak, jak może to robić tylko wytrawny gawędziarz. - „New Scientist”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 317

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (50 ocen)
18
18
12
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AmeliaKotkowa

Nie oderwiesz się od lektury

Dobra
00
nurwadi

Nie oderwiesz się od lektury

pozycja obowiązkowa
00
sanderekbob

Dobrze spędzony czas

ciekawa, choć po przeczytaniu książki o ewolucji tego samego autora ma się wrażenie, że zbyt wiele rzeczy się powtarza. Mimo wszystko bardzo dobra!
00

Popularność




Tytuł oryginalnyHow Many Friends Does One Person. Dunbar’s Number and Other Evolutionary Quirks
© Copyright by Copernicus Center Press, 2019 Copyright © by 2010 by Robin Dunbar
Grafika na okładce© Copyright by Tatiana Nikulina / iStock.com
Projekt okładkiMichał Duława
SkładArtur Figarski
ISBN 978-83-7886-424-0
Wydanie drugie (pierwsze w tej edycji)
Kraków 2019
Copernicus Center Press Sp. z o.o. pl. Szczepański 8, 31-011 Kraków tel./fax (+48 12) 430 63 00 e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: http://ccpress.pl
Konwersja: eLitera s.c.

Przedmowa do polskiego wydania

Przyjaźń jest bez wątpienia jedną z najcenniejszych rzeczy, które możemy w życiu zdobyć. A przyjaciele nie są z nami wyłącznie dla przyjemności. Okazuje się, że wywierają znacznie większy wpływ na nasze zdrowie, poczucie szczęścia i nasz dobrostan niż wszystko inne. W istocie posiadanie wiernych przyjaciół jest najlepszym predyktorem naszych szans na powrót do zdrowia po operacji, przeżycie po zawale, a nawet prawdopodobieństwa tego, że nie umrzemy w najbliższej przyszłości. Nie bez powodu mówi się, że samotność zabija. To samotność jest największym przekleństwem nowoczesnego świata; świata w którym nasze stare więzi wspólnotowe zostały porozrywane mechanizmami światowej gospodarki.

Niemniej, przyjaźnie to ciężka praca. Nie pojawiają się znikąd, w pełni ukształtowane. Utrzymanie ich wymaga ogromnego wysiłku i znacznych umiejętności społecznych. To część naszego biologicznego dziedzictwa, produkt naszej ewolucji z grona rodziny naczelnych (czyli małp zwierzo- i człekokształtnych). Tego rodzaju przyjaźnie były sekretem ewolucyjnego sukcesu tej niezwykłej zwierzęcej rodziny, do której należymy. Zrozumienie, jak funkcjonują przyjaźnie, staje się jednym z najważniejszych zadań dla nauki.

Ta książka poczęła się jako seria popularnonaukowych artykułów opublikowanych w różnych czasopismach i magazynach. Odzwierciedlają one moje długotrwałe zainteresowanie zarówno samą przyjaźnią, jak i ewolucją jako pojedynczym biologicznym procesem, który wpływa na to, co robimy. Nie oznacza to jednak, że zachowanie człowieka jest genetycznie zdeterminowane. W rzeczywistości głównym sensem ewolucji takiego wielkiego mózgu, jak mózg człowieka, jest umożliwienie pomyślenia o różnych okolicznościach i wyboru najlepszego sposobu realizacji własnych celów.

Ewolucja dostarcza tych celów, ale już nie sposobów, na jakie powinniśmy je realizować. Tymi celami są te, na których opiera się ewolucja drogą doboru naturalnego, to wspaniałe naukowe odkrycie poczynione w dziewiętnastym stuleciu przez Charlesa Darwina. Ewolucja zapewnia nam zestaw narzędzi do maksymalizacji liczby potomków, których pozostawiamy, ale od nas zależy, jak z niego skorzystamy. Potrzeba zawierania przyjaźni jest szczególnie ważnym elementem tego zestawu narzędzi. W niniejszej książce staram się zarówno wyjaśnić to, dlaczego przyjaźnie są dla nas tak ważne, jak i przedstawić głębsze ewolucyjne procesy, które kryją się za specyficzną ewolucją człowieka.

Robin Dunbar, październik 2018

Oxford

(tłumaczył Łukasz Kwiatek)

1. Na początku

Łączy nas wspólna historia. Historia, w której moja i twoja opowieść, biegnąc przez czas, zbliżają się do siebie coraz bardziej, aż w końcu stykają się tam, gdzie mamy wspólnego przodka. Być może nasze rodowody spotkały się zaledwie kilka pokoleń wstecz, a może tysiąc lat temu. Być może było to tak dawno, że jeszcze przed samą historią – chociaż nawet wtedy byłby to okres jedynie dwustu tysięcy lat, mgnienie w dziejach Ziemi. Wszyscy bowiem żyjący współcześnie ludzie wywodzą się od wspólnego przodka, który wędrował po równinach Afryki zaledwie dziesięć tysięcy pokoleń temu... dziesięć tysięcy matek, które zrodziły dziesięć tysięcy córek... nie więcej, niż zamieszkiwałoby dziś w niewielkim miasteczku.

Ma to dla nas dwie ważne konsekwencje. Jedna polega na tym, że większość cech mamy wspólnych. Od Alaski do Tasmanii i od Ziemi Ognistej aż po Spitzbergen jesteśmy rodziną, tym samym gatunkiem biologicznym połączonym wspólnym pochodzeniem. Druga jest taka, że te wspólne cechy są produktem ewolucji, kształtowanym przez wymagania życia, jakie wiedli nasi przodkowie. Czasami są one efektem bardzo dawnych ewolucyjnych dziejów, cechami, które łączą nas z innymi członkami naszej biologicznej taksonomicznej rodziny małp człekokształtnych, a zwłaszcza z gatunkami afrykańskimi. Niekiedy noszą na sobie piętno określonych okoliczności, z którymi nasi bezpośredni przodkowie musieli się zmierzyć w walce o życie, i są to cechy wyróżniające nas jako ludzi – nie gatunkowe, ponieważ jesteśmy tylko jednym z wielu dziesiątek tysięcy odrębnych i unikalnych gatunków zwierząt, ale wyjątkowe dlatego, że tylko my je posiadamy. Niektóre z nich dały nam możliwość tworzenia kultury – tego szczególnego wytworu ludzkiego umysłu, który uczynił nas tym, czym jesteśmy – pozwoliły oderwać się od naszych biologicznych korzeni i zadecydowały o historii ludzkości.

Jednak przy całym entuzjazmie dla ludzkiej kultury czasami pomijamy to, jak duża część zachowań ludzi wynika z ewolucji biologicznej. Umysł człowieka to z pewnością jeden z cudów świata przyrody, ale czasem wydaje się tak pospolity i ograniczony, że trudno jest dostrzec różnice między nami a innymi naczelnymi. Mieszkamy w ogromnych milionowych konurbacjach, będących rezultatem naszej kulturowej elastyczności, jeśli można mówić o czymś takim. Wioski zamieszkujemy zaledwie od dziesięciu tysięcy lat, a w miastach, takich jak Mumbaj (Bombaj) lub Rio de Janeiro, najwyżej od stulecia. Są to niedawne wynalazki, efekt ludzkiej zdolności radzenia sobie z rzeczywistością. Jednak zarazem nasz świat społeczny jest wciąż tym, czym był wieleset tysięcy lat temu. Liczba ludzi, których znamy osobiście, którym ufamy i z którymi czujemy jakąś emocjonalną bliskość, wynosi nie więcej niż 150, i jest to tak zwana liczba Dunbara. A dlatego właśnie tyle, ponieważ nasz umysł nie jest w stanie jej powiększyć. Jesteśmy wytworem historii ewolucyjnej w takim samym stopniu jak każdy inny gatunek.

Zainteresowanie ewolucją zawdzięczam prawdopodobnie mojej amerykańskiej babce. Była misjonarką prezbiteriańską pełną gorliwej bojaźni bożej, ale także chirurgiem oraz osobą na tyle obeznaną z problemami naukowymi, by entuzjastycznie przyjmować nowe odkrycia dotyczące rozwoju człowieka, jakich dokonywano w Afryce w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Kiedy miałem dziesięć czy jedenaście lat, wysłała mi serię broszurek wydawanych przez Audubon Society, dotyczących wszelkich możliwych tematów związanych ze światem przyrody, w komplecie z nalepkami. Jedna z tych książeczek traktowała o ewolucji i obejmowała wszystko – od dinozaurów do ludzi. Wtedy właśnie zafascynowała mnie historia człowieka. Kilka lat później przeczytałem pracę O powstawaniu gatunków Darwina, którą znalazłem przypadkiem w bibliotece szkolnej. Było to ciekawe doświadczenie, ale nie powiem, żebym zbyt wiele wtedy zrozumiał. Coraz bardziej pociągała mnie filozofia, a nie nauki przyrodnicze.

Pięć czy sześć lat później, już jako doktoranta, znów pochłonął mnie świat Darwina. Byłem głęboko zaangażowany w badanie małp żyjących na swobodzie i w latach siedemdziesiątych przez długi czas prowadziłem prace badawcze w Afryce. Myślenie ewolucyjne w naukach behawioralnych miało wówczas tendencję do pewnej chaotyczności i zbaczania na manowce. Pod koniec 1975 roku wróciliśmy z badań terenowych w Etiopii, by stwierdzić, że świat stanął na głowie. Edward O. Wilson właśnie opublikował swoją Socjobiologię, a Richard Dawkins za rok miał wydać Samolubny gen. Dla nas wszystkich był to zasadniczy zwrot w życiu. Niemal z poniedziałku na wtorek musieliśmy zacząć analizować procesy ewolucyjne w znacznie bardziej rygorystyczny sposób. Po kilkudziesięciu latach coraz swobodniejszego, często spekulatywnego myślenia, które w połowie wieku zdominowało dużą część biologii organizmalnej, należało wrócić do Darwinowskiej perspektywy. Oczywiście, w żadnej z tych książek nie wymyślono niczego naprawdę nowego. Obie jednak, na różne sposoby, szczegółowo i konkretnie przedstawiały idee, które biolodzy ewolucyjni rozwijali stopniowo w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat.

Wielka intelektualna zmiana polegała na przejściu od poglądu, że ewolucja działa na korzyść gatunków, do przekonania, że ewolucja działa na korzyść genów, które leżą u podłoża danej cechy, czy to fizycznej, czy behawioralnej. Nie powinno się przez to rozumieć, że zachowanie jest wdrukowane, zdeterminowane przez geny, które dziedziczymy. Niewiele jest w biologii tak prostych cech. Ale przyjęcie perspektywy genu, w której korzyści z danej cechy szacuje się w kategoriach jej wpływu na to, jak często dany gen jest reprezentowany w kolejnym pokoleniu, zbliża nas do pierwotnej Darwinowskiej koncepcji ewolucji na drodze doboru naturalnego. Co być może ważniejsze, odsuwa jednocześnie od naiwnego podejścia: „geny determinują wszelkie zachowanie”, tak często komplikującego myślenie w tej dziedzinie, na rzecz takiego, w którym jednostka swobodnie decyduje o swoim zachowaniu, wolna od wszelkich bezpośrednich sygnałów genetycznych, a które wciąż daje się zrozumieć w ramach koncepcji Darwina. W kolejnych dekadach nastąpiła prawdziwa eksplozja badań. W niezwykle krótkim okresie dużo się nauczyliśmy. Patrząc z dystansu, trudno przekazać ówczesną atmosferę podniecenia. Bardzo wiele z tego, co wówczas było odkryciem, teraz jest przyjmowane jako oczywistość.

Darwin, rzecz jasna, nie wymyślił teorii ewolucji. W europejskiej biologii miała ona już długą historię, sięgającą co najmniej stu lat przed narodzinami Karola. Jego dziadek, wszechstronny uczony Erasmus Darwin, sam miał doniosły wkład w propagowanie idei ewolucji w jednym ze swych bestsellerów. Jeśli komukolwiek można przypisać zasługę wymyślenia teorii ewolucji, to prawdopodobnie wielkim osiemnastowiecznym biologom francuskim – między innymi Cuvierowi, Buffonowi, Lamarckowi. Ale oni zamknięci byli w średniowiecznym sposobie myślenia, wywodzącym się z poglądów Arystotelesa i Platona, przefiltrowanym przez „intelektualne okulary” Ojców Kościoła – wpływowej grupy wczesnych teologów chrześcijańskich, którzy stworzyli zrąb nowoczesnej teologii. Opierając się na myśli ich greckich poprzedników, postrzegali ewolucję jako stopniowy proces, w którym każdy gatunek powoli, lecz nieubłaganie wspina się po „wielkiej drabinie bytów”, od form prymitywnych aż do aniołów usadowionych tuż poniżej Boga, który, przynajmniej z ich punktu widzenia, stoi oczywiście na jej szczycie.

Publikacja w 1859 roku książki Darwina O powstawaniu gatunków usunęła w cień dawną scala natura, czyli ową drabinę bytów, stanowiącą fundament ewolucyjnego myślenia jeszcze od czasów Platona. Darwin wytyczył nowy szlak w myśleniu o świecie przyrody, którego dziejami rządzą wymogi skutecznej reprodukcji biologicznej. Przy okazji narobił niezłego zamieszania, również dlatego, że jego nowa wizja ewolucji podważała wiktoriańskie przekonania o ustalonym porządku. Anglicy nie byli już największym ukonorowaniem ewolucji, a co gorsza, na szczycie nie było już także zbyt wiele miejsca dla Boga.

Wielki geniusz Darwina polegał na odkryciu, że to dobór naturalny jest siłą napędową ewolucji człowieka. Tym samym wyprowadził on teorię ewolucji ze średniowiecznej stagnacji w świat nowoczesny. Pokazał mechanizm, dzięki któremu można było wyjaśnić, jak życie na Ziemi powstało bez udziału Stwórcy. Zarazem mógł on wytłumaczyć, jak i dlaczego dany gatunek wytworzył określone cechy, pozwalające poszczególnym osobnikom skuteczniej się rozmnażać.

Jak to bywa z koncepcjami naukowymi, Darwin znacznie rozwinął swoją teorię w ciągu kilkudziesięciu lat po publikacji O powstawaniu gatunków. Rozszerzył zagadnienie doboru naturalnego o dobór płciowy (selekcję pod względem cech zwiększających atrakcyjność dla przyszłego partnera). Zastosował swój model do raczkującej dopiero psychologii, poświęcając wiele miejsca tematom takim, jak muzyka, język, emocje, atrakcyjność fizyczna, i wreszcie także pochodzeniu człowieka.

Koncepcja Darwina nie popadła w zapomnienie wraz z jego śmiercią w 1882 roku. Kontynuowali ją następcy uczonego. Obecnie wiemy więcej, niż wiedział Darwin, ale zrąb nowoczesnej teorii ewolucji oraz wiele jej intelektualnych pochodnych wciąż mają za podstawę jego prostą ideę: organizmy zachowują się w określony sposób, by zwiększyć częstość, z jaką geny, których są nosicielami, są przekazywane kolejnym pokoleniom.

Właśnie takie podniecenie przeżywałem jako młody badacz w latach siedemdziesiątych XX wieku. Byliśmy zelektryzowani i przejęci możliwościami, jakie się przed nami otwierały, upojeni koktajlem nowych koncepcji Darwinowskich, których mocne przesłanki mogły kierować naszymi badaniami i pozwolić zadawać pytania, jakich nikt przed nami nie stawiał. Kiedy teraz wspominam okres mniej więcej trzydziestu lat tych badań, zdaję sobie sprawę, jak uprzywilejowanym byliśmy pokoleniem. Oglądaliśmy prawdziwą rewolucję naukową. Nasz sposób myślenia zmienił się na zawsze, tak samo jak światopogląd ludzi epoki wiktoriańskiej przeobraził się pod wpływem Darwina. Pojawiły się nowe koncepcje dotyczące zachowania i ewolucji zwierząt, które podważyły utrwalone od lat przekonania. Mniej więcej dziesięć lat później zaczęliśmy stosować tamte idee w badaniach nad zachowaniami ludzi.

W kolejnych rozdziałach spróbuję przekazać co nieco z tamtej ekscytującej atmosfery. W dużej mierze będę mówił o własnych badaniach albo pracach członków mojego zespołu. Ale w niektórych punktach skorzystam, może w nieco specyficzny sposób, z prac innych naukowców, dotyczących tematów, które inspirowały moje badania przez ostatnie dziesięć lat – na przykład dlaczego ludzie zachowują się tak, jak się zachowują oraz co to znaczy być człowiekiem.

Pozwól więc, Czytelniku, że zaproszę Cię do wspólnego zgłębienia takich oto kwestii: ilu masz przyjaciół, czy masz mózg swego ojca czy matki, czy poranne mdłości mogą być dla ciebie korzystne (a przynajmniej dla twojego dziecka), dlaczego zwycięstwo Baracka Obamy w kampanii prezydenckiej w 2008 roku było z góry przesądzone, dlaczego Szekspir naprawdę był geniuszem, co ma wspólnego język gaelicki z żywicą olibanową i dlaczego się śmiejemy. Zastanowimy się także nad rolą religii w ewolucji człowieka, faktem, że większość z nas ma nieoczekiwanie sławnych przodków, oraz nad tym, dlaczego mężczyźni i kobiety nigdy nie dogadają się w kwestii kolorów.

Odpowiedzi na te wszystkie pytania przedstawię w kategoriach ewolucji i wielkich odkryć Darwina, czegoś, co skłania do zastanowienia nad samymi podstawami nauki.

Zacznijmy od samej istoty tego, co czyni nas ludźmi... od naszych wielkich mózgów.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki