Głos Pana Lema. Szkice z filozofii człowieka, wartości i kosmosu. W stulecie urodzin autora Summy - Paweł Okołowski - ebook

Głos Pana Lema. Szkice z filozofii człowieka, wartości i kosmosu. W stulecie urodzin autora Summy ebook

Okołowski Paweł

4,0

Opis

Wiek XX nie wydał wielkich filozofów na miarę Kanta czy Leibniza, ale wśród tych wyróżniających się Lem zajmuje miejsce poczesne. Jaka jest zatem przyczyna niedostrzegania lub niedoceniania Lema-filozofa? Wskazać tu można trzy powody. Po pierwsze, w czasie największej aktywności twórczej Lema filozofia akademicka zdominowana była przez modne, ale nie posiadające większej wartości heurystycznej orientacje ideologiczno-filozoficzne. Wyższe uczelnie świata Zachodu propagowały scjentystyczną wiarę w nieustający postęp we wszystkich dziedzinach ludzkich pragnień. Ta nowa religia głosiła, że idziemy ku lepszej przyszłości; że będzie lepiej, i pod każdym względem, i dla każdego. Dzięki nauce i nowym technologiom starczy dla wszystkich. Welfare state jest tuż za progiem. Jasne jest, że na pesymizm dziejowy Lema nie było tu miejsca. Na uniwersyteckich wydziałach filozofii jak w kalejdoskopie zmieniały się fascynacje modnymi wówczas nurtami. Wykładowcy usiłowali epatować studentów neopozytywizmem, fenomenologią, egzystencjalizmem, neomarksistowską ideologią, a ostatnio postmodernizmem. W środkach masowego przekazu szalała propaganda okultyzmu, przemianowanego na „parapsychologię” lub „psychotronikę”. Forsowana była teza, że każdy może urządzić swoje życie stosownie do własnych pragnień i aspiracji. Na tle tych jałowych poznawczo doktryn (pomijając już kuriozalną „teorię myślenia pozytywnego”), czyniących w głowach młodych ludzi kolosalny zamęt, metafizyka Lema jawi się jako ożywczy powiew świeżego powietrza. Uderza tu przede wszystkim samodzielność myślenia i dociekliwość w rozpoznawaniu mechanizmów napędowych współczesnego świata. Zdumiewa także jego zdolność do antycypacji przyszłości. Dla osób, zwłaszcza młodzieży, których mózgi były wypełnione treściami parafilozoficznymi, taka filozofia była nierozpoznawalna, podobnie jak są dla monochromatyka różnice kolorów. Trzecim powodem ograniczonej znajomości filozofii Lema są trudności jej rozumienia. Przeszkodą jest tu zapewne język. Język filozofii ma swoje kody, często różni filozofowie nawet obiegowym pojęciom nadają swoiste dla siebie znaczenia. Język Lema, zwłaszcza ten z wcześniejszych jego dzieł, dla niewprawionego czytelnika rzeczywiście nie jest łatwy. Niniejsza książka napisana została z intencją zainteresowania filozofią Lema szerszych kręgów polskiego społeczeństwa. Wskazane wyżej utrudnienia w rozumieniu Lemowych idei, dzięki obszernym komentarzom autora, nie będą sprawiać kłopotów nawet nieobytym z językiem filozofii.

Z recenzji Zbigniewa Musiała

Dr hab. Paweł Okołowski (ur. 1963) – od 1993 r. pracownik Wydziału Filozofii UW, uczeń profesorów B. Wolniewicza i Z. Musiała. Zajmuje się głównie antropologią filozoficzną i aksjologią, prezentując w nich stanowisko własne. Autor książek: Materia i wartości. Neolukrecjanizm Stanisława Lema (Warszawa 2010), Między Elzenbergiem a Bierdiajewem. Studium aksjologiczno-antropologiczne (Warszawa 2012), Filozofia i los. Szkice tychiczne (Kraków 2015); także licznych rozmów i wykładów na YouTubie. Inicjator i redaktor naukowy tomu: B. Wolniewicz, Filozofia i wartości. Post factum (Komorów 2021); prezes Fundacji Katedra Bogusława Wolniewicza.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 743

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




(…) Ojciec wszelkiego rodzaju kronikarsko-pamiętnikarskie zabiegi wokół własnej osoby uważał za zbyteczne iżywił głęboką wiarę, że wydarzenia zjego życia mają „charakter anegdotyczny”.

Tomasz Lem*

* T. Lem, Awantury na tle powszechnego ciążenia, Kraków 2009, s. 12.

Wstęp

Już po pierwszym zdaniu niniejsza książka utraci część czytelników: zasadniczo nie traktuje ona bowiem oLema beletrystyce, ale ofilozofii. Literatura piękna unika zwykle prawdy (ta science fiction zwłaszcza) albo wystawia ją na dowolność interpretacji. Stanisław Lem natomiast wpołowie swej twórczości był rzeczowy ikategoryczny– stał przy prawdzie. Iotym– orzeczywistości– traktuje niniejszy tom. Ato odbiera mu kolejne rzesze czytelników, tych nastawionych dziś na „dyskursy” i„narracje”, czyli na propagandę irozrywkę.

Twórczość Lema była na poły ludyczna (itym się zajmuje większość lemologów), na poły epistemiczna (tu itam po dwadzieścia tytułów książek!).

Wfuzji tej tkwi unikatowość imoc Autora, odziejowych wręcz rozmiarach. Niniejszym bierzemy zLema to tylko, co uniego powiedziane serio. Jego tak zwana proza dyskursywna (prace non-fiction) mieści wsobie ogrom poglądów apodyktycznych, co jest wyrazem dążenia do prawdy właśnie. Składają się te sądy Lema na metafizykę ogólną (Kosmosu), metafizykę człowieka (teorię natury ludzkiej) oraz na filozofię praktyczną. Te trzy dziedziny wypełniają niniejszą pracę. Wupodobaniu do nich iwpostawie zasadniczej– to jest w pokorze wobec losu– autor był podobny myślicielom starożytności iśredniowiecza. Dlatego głos Pana Lema wciąż jest głosem wołającego na puszczy; jego pozycja na filozoficznym firmamencie– nadal słaba; na filozoficzne salony myśl Lema wpuszczana bywa rzadko iniechętnie. Próbuje się nawet zbyć ją (za jej posępne oblicze) jednym zdaniem: na przykład wWikipedii czytamy, że Lem „miał depresję” i„trwałą frustrację, nasilającą się wostatnich latach życia”1. (Brzmi to jak słowa św. Hieronima oLukrecjuszu, zIV wieku). Lem szedł bowiem iidzie pod prąd ducha czasu. Czy stulecie jego urodzin tę sytuację poprawi? Bo że się ona wogóle zmieni, nie ulega wątpliwości.

Stanowisko filozoficzne Lema, jego pogląd na świat, zadziwiająco rozmijały się inadal rozmijają zdominującymi stylami myślowymi. Nie trafia ani wscjentyzm, ani wmarksizm, ani wtomizm (tym bardziej wchrześcijański modernizm, anajbardziej chybia postmodernizmowi). Głównie dlatego przełożono na język angielski tylko jedną jego ważną książkę eseistyczną (Summę). Autor, jako literat, tak pisał otego rodzaju ostracyzmie:

Nie mam złudzeń. Obawiam się, że nie zostanę usłyszany, ponieważ nie istnieją już autorytety uniwersalne. Rozpad czy też rozkład specjalistyczny posunął się dostatecznie daleko, aby odpowiedni fachowcy odmawiali mi kompetencji, ilekroć wkroczę na ich tereny. (…) Odkrycie moje nie znalazło ich uznania dlatego, ponieważtakiegonikt znich sobie nie życzył. Styl myślenia, jaki reprezentowałem, był wowych środowiskach czymś degustującym, ponieważ nie dawał pola retorycznej kontrargumentacji2.

Lem-eseista czy publicysta dla wielu jest „degustujący”. Weźmy kilka jego wypowiedzi zbrzegu, już zXXI wieku (2003 rok):

Mnie najbardziej zafrapowało uLeśmiana to, że wswoim czasie mówił zpewną zgrozą ofatalnym pogorszeniu się życia pozagrobowego.

Łączy się ztym określona perspektywa doczesna:

(…) Tak naprawdę nadchodzą czasy, wktórych nie daje się żyć. …Nieprzyjemnie będzie żyć.

(…) Cała kultura epoki wygląda tak, jakby po niej przejechał walec drogowy, tak niesłychanie jest spłaszczona.

Akonkretniej autor powiada:

Odległość dzieląca wszystkie zespoły elit politycznych od spraw tej kultury itego chrześcijaństwa, tego dziedzictwa, októrego wpisanie wpreambułę Unii Europejskiej walczą rozmaite ligi rozmaitych rodzin, jest niewiarygodna, rozziew jest straszliwy. Zapewne papież się tym bardzo martwi.

Idodaje, oreligii– jako czymś niezniszczalnym:

(…) Ta potrzeba powstała razem zczłowiekiem.

Po czym mówi nagle:

Po mojej śmierci będzie ze mną dokładnie to samo, co było przed moim urodzeniem. Czyli nic, po prostu. Ito jest dla mnie obietnica szczęścia.

Ana koniec mamy już kuriozum zupełne (choćby zpunktu widzenia „Gazety Wyborczej”– która przytoczonepassusydrukuje):

(…) Ten Lwów, który we fragmentach widzę wsnach, już nie istnieje. Ale ja liczę na to, to brzydkie może, co powiem, amoże nie brzydkie, że Lwów wróci do Polski. To było miasto polskie od, no chyba od Bolesława Chrobrego…3

Te ipodobne słowa należy rozjaśnić, bo dla wielu nie ma wnich sensu. Itemu ma służyć niniejsza książka. Głos Pana Lema jest jak odebrany zkosmosu4 neutrinowy sygnał zjego powieści– wymaga rozszyfrowania.

Styl myślowy Lema jest wyłącznie partykularny, czyli intersubiektywny– ale każdy styl jest taki. Wiadomo to najlepiej od Ludwika Flecka (1896–1961). Mówi on wswoim głównym dziele (1935):

Pojęcie myślenia wogóle pozbawionego emocji nie ma żadnego sensu. Nie istnieje wolność od emocji jako takiej ani czysta racjonalność jako taka– wjaki sposób można by ją stwierdzić? Istnieje tylko zgodność lub różnica emocjonalna, apowszechna zgodność emocjonalna wdanej zbiorowości uważana jest– wjej obrębie– za wolność od emocji5.

Dla Lema to jeden zaksjomatów poglądu na świat. Głos Pana Lema– jak wGłosie Pana– jest tylko jednym zsynchronicznie obecnych głosów wsprawie świata, głosem szczególnego kolektywu myślowego. Tylko czas może rozstrzygnąć– iuczyni to, wbrew twardemu relatywizmowi– który spośród zantagonizowanych dziś kolektywów iich stylów weźmie (diachronicznie) górę nad innymi. Czytamy:

(…) Wszelkie współczesne antagonizmy mam za zjawiska przejściowe wtakim samym sensie, wjakim przejściowe były państwa Aleksandra Wielkiego czy Napoleona6.

Być może górę weźmie styl najszerszy, pochłaniając niejako te myślowo ciaśniejsze, anachroniczne. Racjonalizm Lema plus jego chrystianocentryzm stwarzają nadzieję, że myślenie na jego modłę doprowadzi do jakiejś wielkiej syntezy7 na miarę naszych czasów. Chociaż czasy te, znów za Lemem mówiąc, to „elektroniczna epoka jaskiniowa”.

***

Zacząłem publikować zebrane tu szkice omyśli Lema wroku 2003, „przymuszony” okolicznością powstawania trzytomowej pracy zbiorowej Polska filozofia powojenna (red. W. Mackiewicz). Lem był wniej postacią nie do pominięcia. Zmojej próby uchwycenia jego poglądów był rad8. Nic wtym dziwnego, zważywszy, iż wspomagał mnie wowej robocie, inspiracją iwwykonaniu (co wiadome nie jest), Profesor Bogusław Wolniewicz (1927–2017). Odczuwam imperatyw, by to jasno powiedzieć. Nestor naszej filozofii akademickiej tak pisał kilkanaście lat później:

Uniwersytecka filozofia staje się jałowa, podobnie jak wpóźnym średniowieczu scholastyka. Prawdziwa filozofia rodzi się poza uniwersytetami.NajwiększymchybafilozofempolskimdrugiejpołowyXXwiekubyłStanisławLem(1921–2006),któryprzecieżprofesoremniebył9.

Tryb warunkowy wtej wypowiedzi logika pojawia się ze względu na pewne uLema sprzeczności, zktórych zresztą ten ostatni zdawał sobie świetnie sprawę. Można by je oględnie skwitować jako „antynaturalistyczny naturalizm” (na czym rzecz polega wyjaśni się wewnątrz tomu). Na nim się zasadza, paradoksalnie, słabość, ale iwielkość Lema. Chociaż sprzeczność to przywara główna intelektu, Lema śmiałość teoretyczna wraz ztendencją jasnościową (między innymi do unikania sprzeczności)– jako naczelne cnoty rozumu– nie mają sobie wielu równych. Awpołączeniu zklasą irozgłosem literackim tego pisarza pozostają bez żadnej już konkurencji.

Po śmierci Stanisława Lema ukończyłem monografię Materia iwartości (2010), apo niej opublikowałem niemal dwa tuziny artykułów ją uzupełniających (wczasopismach imonografiach zbiorowych). Te ostatnie stanowią trzon niniejszej pracy, adziewięć znich drukowana jest po raz pierwszy. Książka jest zatem zbiorem samodzielnych szkiców (por. Nota bibliograficzna), po latach doszlifowanych, zmienionych. Można je czytać na wyrywki, wedle uznania, na koniec zostawiając Gehlena, Flecka, azwłaszcza Antropologię– teksty najdłuższe inajtrudniejsze. Wszystko wszak zostało tak ułożone, by kolejne partie były dzięki wcześniejszym zrozumiałe. Choć część spraw się wtomie powtarza wstosunku do Materii…, gdyż wymagała tego całościowa perspektywa ujęcia myśli Lema, to większość zawartości stanowią rzeczy nowe, pisane wostatniej dekadzie. Inaczej niż wMaterii…, wtej pracy nie usiłuję przekonywać do neolukrecjańskiego systemu mego bohatera, daję tylko corpus Lemianum– zbiór fundamentalnych poglądów autora na różne metafizyczne iaksjologiczne kwestie osobne. „To samo”– ktoś powie. Otóż nie, wówczas hipotetycznie założyłemneolukrecjanizmStanisława Lema, starając się dedukcyjnie swą ideę uzasadnić. Teraz podaję oryginalne tezy autora, (mimo sugestii) pozostawiając czytelnikowi wolność indukcji iprzyjemność samodzielnego sklasyfikowania jego stylu myślowego.

Za zgodą Pana Tomasza Lema wAneksie znalazło się osiem mało znanych publikacji jego Ojca (są takich jeszcze, poza książkami, setki) plus fragmenty niepublikowanych listów (oegzystencjalizmie ioGolemie), sui generis znamienitych, ale ipięknie ilustrujących moje wywody. Za to jestem wdzięczny. Dziękuję też Wiktorowi Jaźniewiczowi, od lat już kilkunastu memu bratu wLemie, za jego zduchaOne human minute „Lema wstatystykach” (tu przedrukowanego), iza to, że ośmiokrotnie moje szkice oLemie poszły wświat po rosyjsku, jego słowami. Dziękuję autorom iwłaścicielom fotografii, którymi mogłem inkrustować monotonię niemal pięciuset stron tego tomiszcza.

***

Ta książka ma swój nastrój. Ale nie oliteracki chodzi, tylko myślowy. Pisał Fleck na końcu swego dzieła:

(…) Wykonane według stylu prace wywołują natychmiast uczytelnika solidarny nastrój ito właśnie nastrój jest tym, co już po kilku zdaniach zmusza do oceny książki iczyni ją bardzo efektywną10.

Nie wszystkim nastrój tej książki się udzieli, to jasne. Wykuta bowiem została ze stopu szczególnego, wstylu dziś ambiwalentnym, iraczej mało efektywnym.

Ale miałem to szczęście, że choć wmiałkiej epoce, przyszło mi żyć wcieniu ijakiejś bliskości trzech geniuszów: Miłosza, Wolniewicza iLema. Mam poczucie, że tylko dzięki temu– iżonie zsynem!– życia nie roztrwoniłem. Zpierwszym nie miałem wogóle okazji się spotkać; dla drugiego „byłem ciężarem” przez 32 lata; oosobę trzeciego jedynie się fizycznie otarłem (podarował mi, choćby, fotografię zdobiącą tę okładkę)– atrzydzieści już lat zgłębiam solaryjski ocean jego myśli (araczej: uczestniczę wjakimś jemu poświęconym Masters Voice). Iupierałbym się dziś, co Lem zapewne nazwałby „przesadą”, że wroku Dostojewskiego iNorwida do obu jubilatów dołączył sto lat młodszy, równorzędny kompan– na wieki. Zowej przesady wyrosła ta książka.

Paweł Okołowski

1Stanisław Lem, w:Wikipedia, dostęp: 14.08.2019.

2 S. Lem, Głos Pana, w: tegoż, Dzieła,t. 4, Warszawa 2008, s. 25-27.

3 Tenże, Między czosnkiem awiecznością, w: S. Lem, E. Lipska, T. Lem, Boli tylko, gdy się śmieję… Listy irozmowy, Kraków 2018, s. 234; 251; 237; 242; 243; 254; 256.

4 Stosujemy rozróżnienie kosmos (fizyki) / Kosmos (metafizyki); pierwszy ma początek wczasie, drugi jest wieczny (bądź poza czasem).

5 L. Fleck, Powstanie irozwój faktu naukowego. Wprowadzenie do nauki ostylu myślowym ikolektywie myślowym, w: tegoż, Psychosocjologia poznania naukowego, Lublin 2006, s. 77-78.

6 S. Lem, Głos Pana, dz. cyt., s. 126.

7 Por. tamże, s. 114.

8 Chodzi odwie publikacje, które mu posłałem (ich zmienioną wersją jest Antropologia Lema wniniejszym tomie). Tuż przed śmiercią, wfelietonieLektury świąteczne („Tygodnik Powszechny”, 8.01.2006, s. 16) Lem pisał: „(…) znalazł się wśród nich [lektur świątecznych– P.O.] trzeci tom historii powojennej filozofii wPolsce, gdzie jest też hymn na moją cześć jako filozofa”. Przedr. w: S. Lem, Rasa drapieżców. Teksty ostatnie, wybór iposłowie T. Fiałkowski, Kraków 2006, s. 250-255.

9 B. Wolniewicz, Wstronę rozumu, Warszawa 2015, s. 130.

10 L. Fleck, Powstanie irozwój faktu naukowego, dz. cyt., s. 163.

1. Filozofia Lema1

Oto słowa Stanisława Lema, wypowiedziane kiedyś mimochodem:

Panowie (ipanie, należałoby dodać poza literackim kontekstem– P.O.), wskutek braku czasu iniesprzyjających okoliczności większość ludzi schodzi ztego świata, nie zastanowiwszy się nad nim2.

Lem zszedł– zastanowiwszy się, to rzecz bezdyskusyjna. Nikt chyba inny wjego epoce nie poświęcił tyle wieloaspektowej uwagi światu: światu jako całości, auwagi przekutej wprzenikliwe wersety. Stawia go to wjednym szeregu zJanem Pawłem II, Kotarbińskim, Leśmianem, Miłoszem czy Piłsudskim– októrych pisarz wyrażał się znajwyższą atencją. Wjego osobie straciliśmy jednego znajwiększych Polaków XX wieku.

1.

Dzieło Stanisława Lema to ponad 40 książek, przetłumaczonych na ponad 40 języków wnakładzie ponad 40 mln egzemplarzy– co daje mu bezspornie tytuł najbardziej znanego na świecie polskiego pisarza. Oprawdziwej wielkości Lema przesądza jednak jego myśl– solidny pogląd na świat. Inaczej mówiąc: ojego randze stanowi oryginalna iporuszająca filozofia– formułowana wprozie dyskursywnej, aodbita wbeletrystyce.

Zastanawiające jest, że skąpiło się iskąpi Lemowi wPolsce miana filozofa. Tym bardziej, że pisarzowi zależało na tym określeniu– nobilitowało go ono, aprzede wszystkim legitymizowało jego zupełnie wyjątkowy wnaszej literaturze przypadek; scalało rozmaite jego dokonania, czyniąc je nieprzypadkowymi. Za filozofa uznali go wpierw Niemcy iRosjanie, włączając po prostu hasło „Lem” do swoich słowników filozoficznych. Unas od pewnego czasu nazywa go tak Jerzy Jarzębski. Zlicznych laudacji ku czci zmarłego izjego nekrologów wynika jednak, że Polacy jak ognia boją się określać Lema tym epitetem3. Dlaczego?

Oprócz „wybitny pisarz”, zwykle pojawia się wwypowiedziach oLemie słowo „myśliciel”– wyraźnie niebędące jednak synonimem terminu „filozof”. Ale kto to taki myśliciel– quasi-filozof, myślący pisarz? Sprawa nie jest jasna. Można by pomyśleć, że wstrzemięźliwość wtytułowaniu wypływa tu wprost zintelektualnej asekuracji: ztrudności wzreferowaniu filozoficznych poglądów Lema. Lecz to nieprawda. Każdy, kto Lema uważnie czytał, wie zgrubsza, jakie są jego poglądy. Ito właśnie, jak sądzę, jest przyczyną owej powściągliwości „lemologów” i„lemofilów”. Lem mówi bowiem rzeczy dziwne, obce jakieś; „niefilozoficzne”, bo niezgodne zduchem naszych czasów.

2.

Stawiano mi wielokrotnie– wiedząc, czyją twórczością się zajmuję– proste niby pytanie, które zawsze przyprawiało mnie okonfuzję: dlaczego Lem jest filozofem? To znaczy: po czym poznać, że jest? Odpowiadałem krótko iżyczliwie, że jest nim, gdyż merytorycznie dyskutuje wswych książkach znajwiększymi wtym fachu: zPlatonem, Arystotelesem, św. Augustynem, Leibnizem, Kantem, Heglem czy Marksem. Chociaż zwykle nie wywołuje ich imiennie, treść polemik dobitnie świadczy otym, zktórym znich wiedzie spór.

Itak, zPlatonem spiera się wkwestii genezy świata (jako ewolucjonista), atakże uniwersaliów czy istoty państwa. ZArystotelesem polemizuje wkwestii celowości przyrody (Lema dysteleologizm). Odrzuca św. Augustyna prywatywną koncepcję zła (choć bliski jest mu jego manicheizm), także Leibniza ideę „świata najlepszego zmożliwych”. Przeciw dwóm ostatnim, opowiada się za niemożliwością teodycei. Kantowi natomiast odparowałby pewnie: „niebo gwiaździste iprawo moralne nade mną, nad nimi zaś statystyka”. Lem neguje Heglowską ideę „jednej jedynej Prawdy”; jego zdaniem istnieje wiele niezależnych prawd. ZMarksem łączy go zkolei determinizm społeczny. Główna teza Lema– że „technologia jest zmienną niezależną cywilizacji”– to wyraz oryginalnej wersji materializmu dziejowego. Odrzuca natomiast Marksowską wiarę wpostęp ipogląd na naturę ludzką.

Czy Lem był jednak kompetentny wzakresie klasycznej problematyki filozoficznej?– mógłby ktoś zaoponować. Nie odebrał przecież wtej dziedzinie uniwersyteckiego wykształcenia, nie parał się też historią filozofii. Był tylko pisarzem ijak wielu pisarzy „filozofował”. Tymi, którzy tak myślą, włada– moim zdaniem– schematyczność myślenia, idąca wparze zduchowym egalitaryzmem. Dotyczy to także wielu ludzi wykształconych. Otóż za filozofa bierze się dziś niejako mechanicznie akademickiego uczonego– najlepiej profesora filozofii bądź historyka badającego czyjeś filozofie. Lem stosownego, awłaściwie żadnego dyplomu nie miał, historii filozofii zaś nie lubił (niechętny był też– generalnie– współczesnej filozofii akademickiej). Sprawa jest więc dla niektórych jasna. Aprzecież nie jest. Kilku wybitnych filozofów niezwiązanych zuniwersytetem zalicza się nawet do geniuszów– jak Kartezjusza, Leibniza, Spinozę. Historyk zaś może znać doskonale cudzą literaturę orzeczywistości, anie ogarniać tej ostatniej. Mawiano we Lwowie ojednym znaszych wielkich: „wszystko wie, anic nie rozumie”. Większość wybitnych historyków filozofii to nie są filozofowie.

Henryk Elzenberg (1887–1967) napisał: „Kto uprawia filozofię, kocha nie filozofię, tylko byt”4. To do Lema pasuje idealnie. On kochał Kosmos, czyli byt właśnie. Zajmowały go kosmiczne problemy, nie filozofowie iich filozofie. Mówił przecież, choć zpewną dozą przesady: „ja interesuję się tym, co będzie za miliard lat, atym, co za milion, to już mniej”5. Parafrazując lwowskie powiedzenie, można by onim rzec: „prawie wszystko wiedział irozumiał”. Konstatacja taka nie usuwa jednak naszych głównych wątpliwości. „Lemolodzy” powyższe rzeczy dobrze znają, aokreślenia „filozof” Lemowi uparcie szczędzą.

3.

Na pytanie „dlaczego Lem jest filozofem?” można też odpowiedzieć inaczej, niejako zdefinicji. Trzeba podać taką charakterystykę filozofa, żeby Lem się wniej mieścił, ipokazać, jak się ma to pojęcie zakresowo do innych, którymi go słusznie raczono. Weźmy wpierw określenie filozofa pochodzące od kogoś, kto sam niezaprzeczalnie za niego uchodzi– od Tadeusza Kotarbińskiego (1886–1981). Cytujemy zniewielkimi skrótami, wmiejsce ogólnego „filozof” wstawiając konkretne słowo „Lem” (Stanisław). Powiada Kotarbiński:

[Lem] to bądź myśliciel, badający analitycznie ikrytycznie mądrość ludzką wróżnych jej przejawach– awięc logik wszerszym znaczeniu tego słowa; bądź [Lem] to moralista; bądź wreszcie ktoś, kto oddaje się budowaniu poglądu na świat.

Trzeci wariant polega na uprawianiu metafizyki zaksjologią, czyli konstruowaniu systemu. Autor dodaje: „To ostatnie rozumienie przeważa wdziełach zzakresu historii filozofii”. To ważne: nie wdziejach przeważa, tylko wdziełach. Filozofia systemowa– dość jednak rzadka– zawsze uchodziła za najważniejszą ito ona przede wszystkim się ostaje, trafiając do podręczników. Dalej Kotarbiński pisze– barokowym niemal stylem, ale jakże wyraźnie (amy konsekwentnie zastępujemy definiowane pojęcie słowem „Lem”).

[Lem] ani nie rachuje, ani nie eksperymentuje. Uprawia on myślicielstwo, doskonaląc zagadnienia, pojęcia, twierdzenia (…) iczyniąc to głównie przez wysiłek wewnętrzny, zmierzający ku zrozumieniu właściwej intencji myśli szukającej po omacku, ku racjonalniejszemu ukształtowaniu problematów, ku doprowadzeniu do jasności zupełnej pojęć, na ogół niewyraźnych, ku uzyskaniu oczywistości twierdzeń isolidności system(u) (…). [Lem] toczy walkę zmętnością, chwiejnością, nieokreślonością, plątaniną myślenia, uzbraja się przeciwko wszelkiej wmyśleniu nietrzeźwości, jakże częstej skutkiem ulegania zatwardziałemu przesądowi lub ponętnej dla serca ułudzie, lub stronniczości wreszcie, która wyrasta zsytuacji osobistej lub społecznej samego myśliciela6.

To słowa jakby szyte na miarę, na zamówienie. Gdyby znalazły się, na przykład, wkomentarzu Jerzego Jarzębskiego do Summa technologiae, byłyby tam czymś zupełnie naturalnym.

Powtórzymy teraz ten wywód, dodając rzeczowe argumenty. Lem nie ulegał zatwardziałym przesądom, oczym świadczy fakt, że tępił okultyzm albo ideę zielonych– destrukcyjności energetyki atomowej. Nie ulegał ponętnej dla serca ułudzie, gdyż nie wierzył wskuteczność pacyfizmu czy abolicjonizmu. Odrzucał stronniczość osobistą, bo starzejąc się ichorując, negował nadzieje współczesnej medycyny na doczesną nieśmiertelność. Był także– pomimo własnych izłych doświadczeń wprzeszłości– rzecznikiem silnej, sojuszniczej Ukrainy. Odrzucał stronniczość społeczną, patrząc krytycznie na Polskę iPolaków, na lewicę iprawicę; wzorcowo przy tym kochał ojczyznę. Ikochał prawdę. Zgodnie zpostulatami Kotarbińskiego mówił:

(…) Nikt nie ma prawa przekreślania prawd, które są niezbite izarazem silnie deprymujące! Nie wiem, dlaczego mielibyśmy poświęcić prawdę dla pięknych, szlachetnych iuwznioślających nasz gatunek wykładni7.

Lem był filozofem wtrojakim sensie (wyżej streszczonym pokrótce), co wjego przypadku wyczerpuje się wjednym: wielce oryginalnej działalności systemotwórczej, wwyjątkowym poglądzie na świat. Tego jeszcze może nie widać, bo czas Lema wtym znaczeniu ciągle nie nadszedł. Nie sposób jednak wątpić, że był on filozofem wjakimkolwiek zwymienionych znaczeń.

Ci, co pytają „dlaczego?”, nieszczerze przecież, to zwykle nie studenci, lecz oponenci– myśliciele zdyplomami. Wyrażają tym swą niechęć, przede wszystkim do racjonalizmu, ale także do aksjologii oewangelicznych korzeniach ido rzymskiego prawa. Czyli do filarów cywilizacji Zachodu, której Lem był wytworem iprotektorem.

4.

Wjęzyku potocznym używa się zwykle dwóch poważnych synonimów terminu „filozof”, mianowicie „myśliciel” i„mędrzec”. Wstosunku do Lema nie uchodzą one jednak za takie; bierze się autora Solaris jedynie za myśliciela. Zacznijmy więc od tego właśnie terminu. Wedle Słownika języka polskiego myśliciel to „człowiek dążący do poznawania irozumienia rzeczywistości, realizujący to dążenie wpracy myślowej”. Daje się tu odczuć, że omyślicielstwie przesądza jakieś dzieło– książki czy wykłady. Intuicja językowa podpowiada jednak dalej, że dążenie owo wykraczać musi jakoś poza samą naukę wstronę tez ogólnych ocałości świata, czyli metafizyki. Najlepszy nawet specjalista wdziedzinie biologii czy algebry to jeszcze nie myśliciel.

Słowo „mędrzec” Słownik… ujmuje wyjątkowo lakonicznie: „człowiek mądry”. Można się domyślać, że chodzi orozumność wpodwójnym sensie Arystotelesa: teoretyczną ipraktyczną. Mędrcem nie nazywa się bowiem czystego teoretyka ani analfabety, który żyje jak święty. Sami dalibyśmy następującą definicję: mędrzec jest to ktoś, kto ma rozległą iugruntowaną wiedzę wróżnych dziedzinach oraz daje przykład dobrego życia (zawsze zpunktu widzenia jakiejś wspólnoty). Daje innym wzór, jak żyć– jako człowiek po prostu, poza własną profesją (niekoniecznie także słowem). Mędrzec zawsze jest autorytetem moralnym (odwrotnie nie). Ioto właśnie może iść spór– izapewne idzie, choć niejawnie– wprzypadku Lema. Dla wielu nie jest on autorytetem moralnym, azatem nie jest też mędrcem. Skoro nim nie jest, atakże jego wykształcenie sprawy nie przesądza (jak uKotarbińskiego), nie można nazywać go filozofem (bo to synonimy). Nie chodzi nam tu jednak oparalogizmy wtórnie tłumaczące ludzkie postawy.

Dla wielu Polaków Lem mędrcem stać się nie mógł ztej prostej przyczyny, że był zdeklarowanym niewierzącym. Nie oznacza to wcale, że żył nie po katolicku. Wręcz przeciwnie, można go śmiało nazwać wtym właśnie sensie „ateistą katolickim”. Ks. Boniecki zapytany przez telewizję tuż po śmierci pisarza, co ów niewierzący robił przez tyle lat w„Tygodniku Powszechnym”, odparł zręcznie (cytuję zpamięci): „Lem nie wierzył wBoga, ale widocznie Pan Bóg wierzył wStanisława Lema”. Można by dodać: bo ten żył jednak po bożemu. Ale by być za życia uznanym za mędrca, nie wolno jednocześnie sprzeniewierzyć się obowiązującej doktrynie iwierzeniom mas.

Ataki był los Lema. Nie został dotąd przez rodaków uznany za filozofa, wprzeciwieństwie do innych, często bardzo przeciętnych postaci, gdyż wjego przypadku filozof może znaczyć wyłącznie „mędrzec” inic innego. (Powszechnie czuło się to, jeszcze za jego życia, lecz duch czasu kazał milczeć). Lem rzekł kiedyś wrozmowie zBeresiem: „Osoby wybitne iznakomite zawsze pochodzą zdalekich stron”. Zza grobu, ato są już dalekie strony, można jeszcze mędrcem zostać.

Omawiane wyżej pojęcia wogólności tak się do siebie mają jak na rysunku 1.

Rys. 1. Stosunki zakresowe epitetów odnoszonych do Stanisława Lema

Systematyczni myśliciele, nie jedynie zdawkowi aforyści, rozumiani są na tym rysunku jako filozofowie. Są pośród nich twórcy systemów (obszar A) oraz wyłącznie moraliści (obszar B), iwyłącznie logicy wszerokim sensie (obszar C)– zgodnie zKotarbińskim. Wszyscy oni mogą być autorytetami moralnymi, anawet mędrcami (choć nie muszą). Stanisław Lem znajduje się wczęści wspólnej zbioru mędrców izbioru twórców systemów– wpunkcie L (oznaczonym kropką). Dla porównania– Sokrates byłby mędrcem zobszaru B lub C; o. Bocheński– zobszaru C. Poza filozofami, mędrcami mogą być także pisarze, uczeni, teologowie, pasterze ludu czy politycy– wszyscy owielkich horyzontach myślowych. Zuwzględnionymi na rysunku obszarami krzyżuje się też wjakiś sposób zbiór ludzi genialnych. Filozof imędrzec genialni być nie muszą, aLem był.

5.

Najważniejszym rysem filozofii Lema jest to, mówiąc znów za Kotarbińskim, że „toczył walkę zmętnością”. Ito wnajwiększej możliwej skali. Zmagał się bowiem zobrazem świata, jaki wyłania się zdokonań współczesnej nauki– głównie fizyki cząstek, astrofizyki oraz biologii molekularnej zgenetyką. Obraz ten jawił mu się nieludzki, to znaczy niepojęty dla ludzi (weźmy sferę kwantów czy stochastyczne procesy ewolucyjne trwające miliardolecia) oraz ludziom wrogi. (Lem wyrażał ten fakt genialnie także wswojej beletrystyce, na przykład wpowieściach Solaris, Śledztwo, Pamiętnik znaleziony wwannie). Przez większość życia Lem objaśniał ludzki sens owego obrazu– nieprzejrzyste znaczenie tego, co się na świecie faktycznie dzieje.

Amógł to czynić jedynie– wartościując. Weźmy małą próbkę.

Wnajrozleglejszym dziele Lema, Fantastyce ifuturologii (1970), zatopiony jest (tak, że trudno do niego dotrzeć) arcyważny idość obszerny ustęp omanipulacjach dokonywanych na pojęciu ojcostwa8. Autor rozważa możliwe okoliczności biotechnologiczne. Bierze pod uwagę trzy sytuacje. Wpierwszej– Jan, który zmarł 300 lat temu, pozostawił zamrożone plemniki. Zostaje nimi zapłodniona kobieta, która będzie matką Piotra. „Czy Jan iwtedy będzie Piotra ojcem? Niewątpliwie tak”– powiada Lem. Wsytuacji drugiej– inżynieria genowa sporządza plemnik zmarłego Jana woparciu ojego DNA zzachowanej dowolnej komórki (na przykład nabłonka). Kwestia ojcostwa nie jest już jednoznaczna. Wsytuacji trzeciej– brak jest wogóle DNA zmarłego, lecz zachowała się jego ostatnia wola, testament. Jan życzył sobie mianowicie, by niedoszła matka jego syna urodziła dziecko „wybitnie do Jana podobne”– na drodze partenogenezy plus „rzeźbienia” przez genetyków cech Janowych (zocalałych zdjęć, nagrań itd.) wmateriale chromosomowym kobiety. Teraz– „podług jednych sensów Jan tym ojcem jest, apodług innych– nie jest. (…) Niezbędne są dookreślenia wyznaczone przez kulturowe normy społeczeństwa”– kwituje sprawę Lem.

Ale na tym jeszcze nie koniec. Dodajmy, dla pełności obrazu, sytuację czwartą, nad konsekwencjami której filozof rozmyślał najczęściej, zwłaszcza wpóźnej eseistyce ipublicystyce. Co będzie, jeżeli sklonujemy Jana? Czy zostanie on ojcem Piotra-klona? Akobieta, która Piotra powije, czy będzie mimo bólów porodowych jego matką, skoro nie dała mu własnych genów? Kim byłby Piotr dla naturalnych dzieci tej pary? Nic tu nie jest normalne. Świat zostaje wywrócony do góry nogami czy wręcz świat się kończy. Apokaliptyczne wwizji Lema jest to, że wrelacjach rodzinnych tworzy się całkowity chaos. Nie wiadomo, kto jest kim, co jest czym; niczego praktycznie wtej sferze życia już nie wiadomo. Podziwiany przez Lema Czesław Miłosz rzekł kiedyś ogólnie: „apokalipsa polega na kompletnej płynności, na braku fundamentów”. Opory moralne względem biotechnologicznych eksperymentów na ludziach nie dotyczą zatem jedynie uśmiercania zygot. Może przede wszystkim zasadzają się one na przeczuciu owej apokalipsy. Aona jest tylko przedsionkiem dalszej– autoewolucyjnej. Nikt nie pokazał tego wliteraturze lepiej niż Lem9.

6.

Na bezczelne wistocie pytanie „po czym poznać, że Lem jest filozofem?”, można wkońcu odpowiedzieć najchytrzej (anajkrócej izarazem najgłębiej):pojegosystemie.Rzecz wtym, że to góra lodowa, której jedynie wierzchołek jest dziś widoczny. Dzieło Lema od strony strukturalnej to absolutna magma. Tytuły jego prac niewiele mówią, bo są literackie; brak jest wtych pracach merytorycznych rozdziałów, brak indeksów rzeczowych; autor przeskakuje ztematu na temat, dając wciąż „teorie wszystkiego”. Dwie rzeczy usprawiedliwiają ten brak należytej dyscypliny: teoretyczny rozmach ipewna obiektywna okoliczność znim związana. Tę drugą uchwycił celnie sam autor, choć raczej bezwiednie. Pisze on:

Żyjemy wczasach fatalnych dla gawędziarzy, bo to, co opowiadają przystępnie, jest anachroniczną starocią, ato, co mówią rewelacyjnie, wymaga całych stron encyklopedii ipodręcznika uniwersyteckiego10.

Otóż wielość specjalizacji wprzypadku Lema-erudyty jest tak ogromna, achęć podzielenia się ważnymi wnioskami zich obszaru tak wielka, że należy wybaczyć mu jego nie dość zorganizowaną polifoniczność, anawet żargon niektórych wywodów.

Samej prozy dyskursywnej zostawił Lem kilkanaście tysięcy stronic, jest się więc wczym zagubić. Na szczęście są uniego liczne idee genialne (jak ta omówiona wpoprzednim punkcie), przy których Lema intelekt pracował jak skalpel. We wszystkich jego książkach występują ponadto stale powtarzające się tropy, pozwalające ustalić Lemową hierarchię spraw. Sytuacja zmagmą nie jest wdziejach nowa. System Platoński także nie został podany expressis verbis, awutworach literackich jego pełne krystalizowanie się trwało setki lat. Podobnie dzieło Lema– wymaga długich lat żmudnej obróbki, zanim stanie się filozoficznym dobrem powszechnym.

System metafizyczny Lema, jeżeli go skrupulatnie rekonstruować, jest całkiem podobny do kilku innych ido żadnego jednocześnie. Przyrównywanie go, przykładowo, do dzieła francuskich encyklopedystów jest otyle niewspółmierne, że bliżej stoją Kotarbiński iszkoła lwowsko-warszawska jako faktyczna inspiracja. Lem przekroczył jednak ten nurt potężną wizją, której tamtemu brakowało. Najkrócej ująłbym rzecz tak: myśl Lema to pewna nowa synteza–neolukrecjańska–aLem to Lukrecjusz XX wieku. Jego system prezentuje materialistyczny pogląd na świat wnajgłębszej, jaka istniała, odmianie. Unosi się nad nim wszechobecny duch parenklizy, czyli przypadku, azdobi go geniusz słowa. Dwie potężne korekty różnią ów system, co wpełni zrozumiałe, od starożytnego wzorca: naukowa (przy dzisiejszej wieży nauki rzymska była zabawką!) oraz chrystianocentryczna (wobrębie aksjologii). Rdzeń pozostaje ten sam. Ipodobnie jak dziś Lema, tak wRzymie Lukrecjusza (97–55 p. Chr.) pomijano raczej milczeniem, schodząc mu zdrogi. Ale są to już zagadnienia daleko wykraczające poza ramy tego tekstu.

Można jeszcze jednak słowo dodać oowym rdzeniu. Obraz świata Lema dla większości współczesnych jest zupełnie obcy, co już zaznaczaliśmy. Sprawia to lukrecjański kosmocentryzm. Wyczuwa go, na przykład, Grzegorz Miecugow, który wwywiadzie zLemem zagaja tak: „To straszna świadomość, że jest się efektem, wytworem ciasta kosmicznego izbiegu przypadków”. Na co Lem, zupełnie naturalnie: „Nie wydaje mi się, to rzecz gustu”11.

Zakończmy iście lukrecjańską deklaracją natury eschatologicznej zostatniego wywiadu, jakiego autor udzielił. Peroruje wnim tak:

Wniezmiernej gwiazdowej pustce nagle zjawia się maleńki, wręcz mikroskopijny przebłysk świadomości– mojej albo pańskiej (…)– apotem, gdy kończy się życie, on gaśnie idalej trwa ta niezmierzona nicość. Wydaje mi się, że warto, aby ta świadomość zabłysła12.

Lem, jak Lukrecjusz, był człowiekiem wielkiej iszacownej wiary, chociaż nie jest to wiara, która mogłaby wydać powszechny Kościół. Miłość prawdy nie jest wludziach aż tak wielka.

1 Poprawiona wersja wykładu wygłoszonego wInstytucie Filozofii UW (12.04. 2006), krótko po śmierci Lema.

2 S. Lem, Sto trzydzieści siedem sekund, w: tegoż, Ciemność ipleśń (wybór opowiadań), Kraków 1988, s. 244.

3 Por. na przykład „Tygodnik Powszechny” z09.04.2006. (Wyjątkiem są tylko klepsydry, które dali premier Marcinkiewicz oraz Uniwersytet Opolski).

4 H. Elzenberg, Kłopot zistnieniem, Kraków 1963, notatka z25.01.1945.

5 S. Lem wrozmowie zGrzegorzem Miecugowem, w: G. Miecugow, Inny punkt widzenia, Gliwice 2005, s. 204.

6 T. Kotarbiński, Filozof [wykład z1947 r. włączony później do Elementów– P.O.], w: tegoż, Elementy teorii poznania, logiki formalnej imetodologii nauk, Warszawa 1986, s. 474-476.

7Tako rzecze Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś, Kraków 2002, s. 390.

8 S. Lem, Fantastyka ifuturologia, Kraków 1989, t. 1, s. 282-285.

9 Wzakresie literatury pięknej por. Lema Podróż dwudziestą pierwszą (Ijona Tichego) zDzienników gwiazdowych.

10 S. Lem, Sto trzydzieści siedem sekund, dz. cyt., s. 246.

11 G. Miecugow, dz. cyt., s. 200.

12 S. Lem, Matka Boska się nie zjawi (rozmawiałP. Szubartowicz), „Przegląd”, 31.12.2005.

2. Problem z Lemem

Zdoktorem Pawłem Okołowskim zInstytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, autorem książki Materia iwartości. Neolukrecjanizm Stanisława Lema rozmawia Anna Karwat.

Anna Karwat:„Urodziłem się, żeby filozofować wczasie, kiedy wkrólestwie filozofii nie było już możliwe tworzenie całościowych systemów”– pisał Stanisław Lem. Ten wybitny filozof wświadomości ogółu bardziej jest jednak znany jako futurolog. Dlaczego jest spychany na margines filozofii?

Paweł Okołowski: Ludzie myślą schematycznie. Współcześnie za filozofa bierze się kogoś, kto jest profesorem filozofii, awiększość znich to historycy cudzej myśli. Lem historykiem nie był. Nie poszukuje się zaś dzisiaj twórców nowych filozoficznych idei, co jest wyrazem nihilizmu naszej epoki. Lem był wfilozofii samoukiem, ale wbrew własnym, przytoczonym słowom zbudował system– jak kiedyś Platon czy Kant. Lema nie bierze się też wfilozofii serio ze względu na sposób, wjaki wyrażał swoje idee. Jego prace nie mają charakteru akademickiego, ale literacki bądź mieszany, jak choćby słynne sylwy pisane dla „Odry”. Gdyby Lem swoje książki adresował do filozofów, toby się zapewne znalazł wśród tytułowanych tym mianem. On je jednak kierował do wszystkich wrażliwych iinteligentnych ludzi. Jest tu wyraźna paralela zLukrecjuszem, do którego Lema przyrównuję. Ten też był raczej kimś obcym dla rzymskich elit, i– później już zupełnie– dla chrześcijan.

Zatem problem polega na tym, że nie da się Lema zaszufladkować?

Lem nie był ani komunistą, ani katolikiem. Chociaż wkonkretnym sensie można by go uznać za marksistę– wierzył wfatalizm dziejów, ich niepodatność na nasze manipulacje– zkatolicyzmem natomiast był silnie związany przez żonę iprzyjaciół. Jedna ztez mojej książki głosi, że Lema aksjologia, czyli jego teoria wartości jest chrystianocentryczna. Autor ten uznał bowiem moralność chrześcijańską za najdoskonalszą, zKościołem wchodził zaś wspory, uważając, że Dekalog nie wystarcza wdzisiejszym świecie. Jego zdaniem do dziesięciorga powinny zostać dołączone przykazania kolejne. Nie ma jednak nikogo, kto by takie zaszczepił, ba, podał nawet. Filozofowie chrześcijańscy powiadają, że wielkie problemy współczesności– choćby kwestie bomby demograficznej, klonowania czy eutanazji– da się rozwiązać zpozycji dotychczasowej nauki Kościoła. Lem odrzucał ten pogląd. Uważał, że warunki życia wcywilizacji naukowo-technicznej stają się całkowicie nowe, nieznane. Wymagają zatem Nowego Objawienia jako uzupełnienia tradycji– tak bym to ujął. Awracając do tematu, Lem jest filozofem wtradycyjnym sensie tego słowa. Strukturą umysłu przypomina filozofów starożytnych iśredniowiecznych: bierze pod uwagę świat jako Kosmos irozważa wnim system wartości. Dla współczesnych problem zLemem polega chyba na tym, że jego twórczość jest zbyt zamaszysta, zbyt rozległa. System Lema, jak te klasyczne, stoi na potężnej metafizyce, na epistemologii iaksjologii. Zwłaszcza ta ostatnia, ale ipierwsza, wświecie akademickim nie jest dziś wcenie. Lem zaś jako pisarz ifilozof bezustannie wartościował– poddawał świat iludzkie dokonania bezlitosnej krytyce. Robił to konsekwentnie przez 60 lat. Autora tego nie da się interpretować przez pryzmat filozofii XX wieku czy nawet filozofii nowożytnej: wżadnym materializmie czy scjentyzmie ostatnich stuleci on się nie mieści. Józef Maria Bocheński iinni „analitycy” głosili tezę, że skończyły się już czasy systemów filozoficznych, afilozofia powinna przyjąć postawę minimalistyczną– zajmować się konkretnymi sprawami, za to skrupulatnie. Lem werbalnie to potwierdzał, ale faktycznie zawsze wyłamywał się ztej wizji– stale brał na warsztat świat jako całość. Był nasiąknięty kulturą klasyczną iwspółczesną nauką. Dało to niezwykły rezultat.

Fantastyka naukowa Lema, choć bywa trudna, ma swoich wiernych czytelników na całym świecie. Co można powiedzieć oStanisławie Lemie jako fizyku, jako uczonym?

On sam wrozmowie ze Stanisławem Beresiem mówił, że zfizykami nie dyskutuje, tylko się od nich uczy. Wielokrotnie podkreślał to także wstosunku do biologii. Nie był inie uważał siebie za naukowca wsensie właściwym, nie prowadził przecież naukowych badań, atylko głęboki namysł nad całością bytu. Był natomiast niedościgłym erudytą. Formalnie wykształcenie miał medyczne, choć nie zdobył dyplomu, gdyż wtamtym czasie groziło to wcieleniem do armii, gdzie musiałby pracować jako lekarz wojskowy.Anajpewniej–poprostuniechciałbyćlekarzem.Znajomość zdr. Mieczysławem Choynowskim, psychologiem ifilozofem, umożliwiła mu żywy kontakt znauką współczesną. Pisarz pracował jako młodszy asystent wKonserwatorium Naukoznawczym, publikował artykuły zzakresu medycyny w„Polskim Tygodniku Lekarskim” (1947) i„Życiu Nauki” (1948–1949). Dzięki tej pracy poznał wyniki ówczesnych badań naukowych prowadzonych wUSA iKanadzie. Czytał wtedy między innymi książki twórców cybernetyki, na przykład Norberta Wienera, ite wszystkie rzeczy, które były wówczas naukowymi „szlagierami”. Chciał się zawodowo zajmować biologią teoretyczną, ale uniemożliwił to stalinizm. Wlatach 60., już jako uznany beletrysta, autor Solaris iAstronautów zyskał wZSRR niemalże renomę mędrca. Tam miał styczność zelitą nauki światowej, był przyjmowany przez radzieckich noblistów, między innymi Piotra Kapicę. Zakres wiedzy Lema był potężny. Dialogi wydane w1957 roku dowodzą znajomości tematów, które były wtedy awangardą wnauce. W1953 roku Crick zWatsonemodkryli strukturę DNA, awDialogach Lem pisze okwasie rybonukleinowym ijednostkach dziedziczności. Mówi tam, że jest to coś, zczego, jak zklocków, można składać niemal wszystko. Pod koniec życia Lem zaczął narzekać na fizykę. Czuł się zagubiony pośród równolegle istniejących, rozmaitych asprzecznych koncepcji, na przykład dotyczących powstania kosmosu. Miał poczucie, że fizyka dryfuje wstronę tandetnej metafizyki. Tak jak wstarożytności niektórzy uważali, że świat powstał zwielkiego jaja, tak współcześnie– uznał Lem– powstaje mitologia na gruncie nauki. Rolę mitycznego jaja odgrywa dziś matematyka. Rozmaite bowiem konstrukcje matematyczne wymyślane są iinterpretowane ztaką nonszalancją iswobodą, że tysiące zrodzonych ztego hipotez nie ma żadnego zaczepienia oświat realny. Lem był bardzo sceptyczny względem tej wieży Babel wfizyce współczesnej. Uparcie trzymał się empirii.

Profesor Andrzej Zachariasz na kwietniowej konferencji „Większość aróżnorodność wspołeczeństwie demokratycznym” mówił opustce intelektualnej, otym, że zajmujemy się tym, co tu iteraz, wskutek czego człowiek pozbawiony wielkiej wizji intelektualnej dopuszcza do sytuacji, aby wmiejsce, które opuściła filozofia, weszła religia. Czy Lem miał zbliżony pogląd na tę sprawę? Co stanowi przyczynę takiego stanu rzeczy?

Nie miał zbliżonego poglądu. Już wlatach 60. Lem starł się zLeszkiem Kołakowskim wkwestii wpływu nowoczesnych technologii na kulturę. Zdaniem Lema ten wpływ jest destrukcyjny– niszczy infrastrukturę duchową, czyli dobre nawyki iskłonności naszej cywilizacji. Ani Kołakowski nie był wstanie tego zrozumieć, ani do dziś wielu innych. Lem uważał, że rozwój technologii pociąga za sobą nieodwracalne agroźne zjawiska. Drobny przykład: lawinowo rośnie liczba książek, ajak mówił Lem– „łatwiej znaleźć wielkie dzieło pośród dziesięciu tytułów niż sto pośród tysiąca”. Niebotyczny wzrost liczby książek, wykładów, studentów itd. rodzi kolejną wieżę Babel. Nie ma filtrów, żeby odsiewać plewy. Jednym zostatnich pozostała instytucja habilitacji, którą chce się dziś zlikwidować. Jeżeli to nastąpi, rozpasany egalitaryzm pochłonie zupełnie wyższe uczelnie. Wmediach, wjęzyku potocznym, azwłaszcza wsztuce panuje– oczym Pani wspominała– pustka intelektualna. Nie zawsze rozumie się to sformułowanie właściwie. Nie oznacza ono fizycznej próżni, aduchową tandetę. Pustka duchowa na tym polega, że to, co było wartościowe, co tkwiło wcywilizacyjnej tradycji, zostało wyparte przez „owoce nowoczesności”, czyli przez słomę albo siano. Przez jakieś byle co, głównie hedoniczne. Nad tym bolał Lem, co spotykało się ze zrozumiałą niechęcią wyedukowanych mas. Co do religii– ona nie wchodzi wmiejsce filozofii, co najwyżej jakieś filozofie religijne wypierają filozofie inne. Zmienia się dominująca ideologia, czyli te filozoficzne treści, na które podatne są masy. Ale Polakom iludziom Zachodu zagraża dziś nie tyle własny fundamentalizm religijny, co świecki humanizm, aprzez niego fundamentalizm obcy. Lem zdawał sobie ztego sprawę. Generalnie był dobrego zdania oreligii, zwłaszcza chrześcijańskiej, podobnie– dobrego zdania ofilozofii. Krytykował tylko ich wynaturzenia.

Jak Pan ocenia zdolności prorocze pisarza, który kilkadziesiąt lat temu opisał dość dokładnie nasze czasy?

Lem, mówiąc jego felietonowym stylem, psy wieszał na futurologii, choć sam za futurologa uchodził. Przyszłość jest nieprzewidywalna– mówił. On wytyczał tylko horyzonty cywilizacji naukowo-technicznej; przepowiadał, jakimi drogami iwjakim kierunku najprawdopodobniej podąży ludzkość. Prognozował „grube” zjawiska, które nastąpią, ale bez podawania dat iszczegółów, bo tych rozpoznać się nie da. To widać wyraźnie wSummie technologicznej wydanej w1964 roku. Autor przewidział wniej wiele faktów, choć uważał, że nie ziszczą się za jego życia. Lem nie jest prorokiem wsensie starożytnym. Jego przepowiednie biorą się nie tylko zrzetelnej wiedzy dotyczącej natury ludzkiej, ale także stanu nauki. Jest filozofem antropologiem, dysponującym potężną dozą informacji na temat metafizycznej konstrukcji człowieka, ale również mechanizmów dziejowych ibudowy świata. Na podstawie takiej wiedzy pewne rzeczy można odpowiedzialnie przepowiadać. Lem wiedział choćby, że człowiek lubi się bawić, więc będzie się nurzał wfantomatyce czy rzeczywistości wirtualnej, które są wzasięgu jego ręki. Wiedział też, że jesteśmy rasą egoistów idrapieżców– araczej bezinteresownych szkodników– zatem zbrzytwą technologii wdłoni doprowadzimy do jakichś zdarzeń fatalnych…

Śmierć Stanisława Lema (2006), anastępnie Leszka Kołakowskiego (2009)– dwóch ważnych osobistości wfilozofii polskiej XX wieku– zakończyły pewien okres, który być może zostanie jakoś nazwany przez przyszłe pokolenia. Jak Pan nazwałby ten czas wfilozofii polskiej?

Nie uważam, że coś się skończyło, że to kulturowa cezura. To, że obydwaj umarli, aprzed nimi nie mniejszy Miłosz, nie znaczy, że ich formacje duchowe przestały istnieć. Nikt nie żyje na samotnej wyspie. Ci najwięksi, jak Lem czy Miłosz, zanurzeni są we wspólnotach, które trwają dalej iniosą „pochodnię życia” (jak mówił Lukrecjusz). Ważne, że ludzie mają co nieść. Szkoła Kołakowskiego to szkoła myślenia, która nadal jest modna. Lem takiej nie zostawił, ale co zasiał, wzejdzie. Można więc na sytuację przez Panią wskazaną spojrzeć optymistycznie– tak jak na śmierć Platona, po której zaczął krzepnąć iobrastać wpióra platonizm. Gdyby coś takiego spotkało myśl Stanisława Lema, byłaby to rzecz wielka. Choć obawiam się, że Lem nie jest autorem na dzisiejsze czasy. Zrozmaitych powodów: bo tradycjonalista, bo bardzo wybredny, bo pesymista. Nasza epoka sprzyja łatwiźnie, choć zapewne przyjdą czasy cięższe… Ciekawe, jak się zachowa narodowa kultura względem Lema? My, Polacy, nie cenimy zwykle swoich wielkich duchów za ich życia; ich notowania idą jednak wgórę im dalej od ich śmierci. Dlatego sądzę, że Lem przez Polaków zostanie należycie doceniony, ale to wymaga czasu.

Dziękuję za rozmowę.

3. Stanisława Lema pogląd na świat i świata wzgląd na Lema

Może (…) [ludzie– P.O.] starają się wrócić do czasów, wktórych język składał się jeszcze zokrzyków nieartykułowanych ibył ekspresją mniej lub bardziej stadnych poryków? (…) Ta atawizacja czy barbarzyństwo wygląda mi na cywilizacyjny eskapizm.

Stanisław Lem1

Stanisław Lem to najbardziej znany wświecie polski pisarz (ponad 40 tytułów książek, wydanych wok. 40 mln egz., wponad 40 językach) ijeden znajwybitniejszych filozofów drugiej połowy XX wieku; niezwykle popularny iceniony zwłaszcza wNiemczech iwRosji, awcześniej wZSRR; nominowany kilkakrotnie do literackiej Nagrody Nobla; odznaczony Orderem Orła Białego (1996); wyróżniony wieloma doktoratami honorowymi. Urodził się 12 września 1921 we Lwowie, zmarł 27 marca 2006 roku wKrakowie. Syn Samuela (1879–1954; laryngologa idr. nauk medycznych) iSabiny (1892–1979; gospodyni zPrzemyśla; oboje pochodzenia żydowskiego). Przeżył dwukrotną niemiecką idwukrotną rosyjską okupację, „wierząc”– jak później pisał– „wPolskę”; już w1945 roku przybył zrodzicami ze Lwowa do Krakowa. Debiutował jako pisarz wnastępnym roku (pierwsza książka– 1951). Wlatach 1939–1948 studiował medycynę, najpierw we Lwowie (ZSRR), aod trzeciego roku na UJ. Wokresie 1947–1950 pracował wKonwersatorium Naukoznawczym dr. Mieczysława Choynowskiego (1909–2001), który wprowadził go warkana nowoczesnej nauki ianalitycznej filozofii. Okres stalinizmu uniemożliwił Lemowi poświęcenie się biologii teoretycznej. Utrzymywał się odtąd zliterackich honorariów, śledząc sukcesywnie dokonania światowej nauki, zwłaszcza biologii ifizyki. Po roku 1957 (Dialogi) Lem objawił wyraźnie niezależność swego myślenia: od marksizmu, katolicyzmu ipozostałych formacji umysłowych epoki (wlatach 80. zwłaszcza– także niezależność polityczną ipatriotyczne zaangażowanie). Twórczość jego płynęła od tej pory dwoma komplementarnymi nurtami: beletrystycznym (gwarantującym mu artystyczną iczytelniczą renomę) oraz eseistyczno-publicystycznym. Od połowy lat 60., wbrew sławie mistrza science fiction, proza dyskursywna (wraz zpublicystyką) zdominowała jego pisarstwo. Ona właśnie, nie dość znana albo niedoceniana, pozwala traktować Lema jako oryginalnego filozofa. Po 1989 roku, do śmierci, autor– dysponując potężnym systemem myślowym– komentował już wyłącznie wydarzenia światowe. Był niezwykłym erudytą, poliglotą ipolihistorem, chociaż samoukiem.

Na tle panoramy filozoficznej XX w. myśl Lema jawi się jako racjonalistyczny naturalizm: liczy się ona zlogiką iodrzuca dualizm Platoński. Uderza jednak jej odmienność względem philosophy of science imarksizmu, które także honorują logikę ibyt utożsamiają zprzyrodą. Ta obcość filozofii Lema polega na jej skłonności metafizycznej ikontemplacyjnej (połączonej zzaufaniem do wielowiekowej tradycji Zachodu), na pesymistycznej wizji człowieka oraz apologetycznej koncepcji religii, przychylnej zwłaszcza chrześcijaństwu. Brak u(dojrzałego) Lema woluntaryzmu iaktywizmu, brak wiary wpostęp (wepoce naukowo-technicznego rozpędu), brak uniego– wkońcu– wojującego ateizmu. Merytorycznie (imimo szacunku do nich) Lem pozostaje wopozycji do Bertranda Russella (1872–1970), Karla Poppera (1902–1994) czy szkoły lwowsko-warszawskiej– zktórych, można rzec, formalnie wyrósł. Protagonistami są mu natomiast Schopenhauer, Dostojewski iśw. Augustyn. Znamienna jest też jego wrogość do irracjonalizmu– za który uznaje fenomenologię, freudyzm, okultyzm, postmodernizm, atakże polityczną poprawność czy panteizm. Nieco inaczej zegzystencjalizmem– dla problematyki którego Lem miał zawsze dużą dozę zrozumienia.

Lem pozostawił filozoficzny system (co jest kwestią analizy logicznej jego pism, nie intencji autora): dał własną metafizykę, teorię poznania iaksjologię. Pierwsza znich (materialistyczny monizm) jest atomistyczna ikazualistyczna (determinizm probabilistyczny). Na jej gruncie: wświecie nie wszystko się łączy ze wszystkim, istnieją wnim domeny luzu; wiecznym Kosmosem rządzi przypadek (wobrębie praw stochastycznych) iwystępują wnim emergentne syntezy– zjawia się to, co nowe iniepojęte (na przykład życie, język, kultura). Materializm wwydaniu Lema bliski jest analogicznym do niego doktrynom starożytnym, zwłaszcza epikureizmowi (awjego obrębie– przede wszystkim dziełu Lukrecjusza). Odpowiednikiem teologii racjonalnej jest wtej metafizyce teoria rozumów możliwych (noologia). Według niej, co innego intelekt, aco innego rozum; tylko ten drugi dysponuje wolicjonalnością, wzwiązku zczym musi być zintegrowany zciałem iobdarzony czuciem. Możliwa jest cała hierarchia kosmicznych rozumów, które powstają zawsze samorzutnie (jak Golem czy Solaris). Te idee Lema (także wiele innych) wykraczają jawnie poza naturalizm, co między innymi stanowi oich głębi; są też prekursorskie na tle współczesnej kognitywistyki. Wbycie nieodjemnie tkwi tajemnica (co zbliża tę metafizykę do największych– Wittgensteina czy Leibniza).

Epistemologia Lema, pozostająca wyraźnie wcieniu namysłu nad bytem, to umiarkowany empiryzm isubtelny racjonalizm (choć na bazie scjentyzmu, niescjentystyczny), wzbogacone socjologią wiedzy wziętą od Ludwika Flecka. Opiera się ta teoria poznania na klasycznej definicji prawdy oraz falsyfikacjonizmie Poppera, przyznając jednak człowiekowi skromne możliwości poznawcze. Chociaż Lem podkreśla, że należy do „zakonu empirystów”, jego tezy oświecie jako całości są sądami syntetycznymi apriori.

Antropologia iaksjologia Lema– najważniejsze wjego filozofii ibędące największym jego wkładem wmyśl współczesną– są chrystianocentryczne, przede wszystkim ze względu na uznanie skłonności do zła moralnego wnaturze ludzkiej oraz zasadniczej roli Dekalogu iEwangeliiwżyciu. Aoto główne tezy Lema filozofii człowieka. (Zadziwiająca jest jej zbieżność zmyślą Miłosza, przy ich zasadniczym antagonizmie wzakresie metafizyki ogólnej). Los indywidualny każdego wyznaczają przede wszystkim jego geny (natywizm); także epoka (stan kultury) oraz wspólnota (ojczyzna irodzina). Czynniki te są niezależne od naszych chęci izamiarów. Niezawisła od nas jest także technologia („jest zmienną niezależną cywilizacji”), która podąża wkierunku zasadniczo nieznanym. (Ten rys deterministyczny filozofii społecznej, określający nasz los zbiorowy, łączy myśl Lema zmaterializmem dziejowym Marksa, azwłaszcza zgrupizmem Ludwika Gumplowicza). Człowiek, ponadto, jest zły znatury (manicheizm antropologiczny), co oznacza, że istnieją ludzie dobrzy– zdolni przyjąć hamulce dla immanentnego zła, oraz występni– niezdolni do przyjęcia takich hamulców, aliczący się jedynie zfizyczną represją. Hamulców moralnych dostarcza żywa obyczajność oreligijnym rodowodzie. Zdaniem Lema chrześcijaństwo pośród religii stoi najwyżej, gdyż jako jedyne wytworzyło cywilizację naukowo-techniczną, wdodatku zpaństwem prawa (ufundowanym na idei wolności). Chrześcijański system wartości jest zatem najbardziej adekwatny do natury ludzkiej (chociaż Dekalog współcześnie należałoby uzupełnić ojakieś przykazania dalsze, wzakresie zupełnie nowych warunków życia, na przykład zrodzonych przez biotechnologię). Korzeniem religii jest natomiast pewność śmierci. Dlatego to, co dostarcza kolektywnej nadziei wobec osobowego unicestwienia jest religią, aludzi areligijnych praktycznie nie ma. Religijność reprezentowana przez Lema była synkretyczna: zawierała elementy katolickie (wobrębie kultu isposobu życia) oraz obce, pozachrześcijańskie. Jego doktryna metafizyczna, zatrybutami Kosmosu– kreacją izagładą (mors immortalis), oraz nadzieja eschatologiczna, przywodzą na myśl De rerum natura Lukrecjusza. Lem pokładał nadzieję pośmiertną wtym, że Kosmos będzie wiecznie wydawał zsiebie kolejne generacje rozumów, aone będą realizować absolutne wartości (na przykład dążyć do prawdy, chronić niewinnych itd.). Ten rys myśli Lema daje się pogodzić, niezależnie od intencji autora, zchrześcijańskim urzeczywistnianiem chwały Bożej, czy po świecku mówiąc, zabsolutyzmem aksjologicznym.

Sedno filozofii Lema stanowi jego głęboki namysł nad rozwojem ierozją cywilizacji naukowo-technicznej. Autor zaraz po 1953 roku, kiedy to Watson iCrick ogłosili swoje odkrycie struktury DNA imechanizmu dziedziczenia (może największe wogóle wnauce XX wieku), wpełni zasymilował ich nowy styl myślowy. Jako jedyny dotąd ze sławnych myślicieli przeniósł go wpełni na grunt filozofii. Wkrótce, bo wSumma technologiae (1964), uznał on języki sprawcze– do których należy DNA– za najwyższy przejaw ewolucji Kosmosu, oddający wpełni główne rysy metafizyczne Uniwersum. Wświetle tej wiedzy nie wystarczy powiedzieć, że „genotyp wyznacza fenotyp”; rzec trzeba, że wzygocie zaklęty jest już nasz los. Tkwi wniej już bowiem– chociaż wuśpieniu– ludzka dusza; cała ludzka gatunkowość icała, każdego, indywidualność: fizyczna, intelektualna, emocjonalna, moralna. Filozofia Lema jest filozofią losu, to jest godzenia się zlosem, imożna ją nazywać tychizmem. Wprzeciwieństwie do wszelkiego świeckiego humanizmu ona losowi się nie sprzeciwia, bo ten jest demiurgiem: na nas głuchym, loteryjnym, więc iniesprawiedliwym. Trawestując słynne Marksa Tezy oFeuerbachu, można by rzec: filozofowie współcześni usiłowali tylko zmieniać świat; Lemowi chodzi oto, aby go zrozumieć. Oni, generalnie, „atawizują język”; Lem konsekwentnie posługuje się językiem wjego funkcji odwzorowującej.

***

WPolsce utwory Lema są stale masowo czytane, choć dotyczy to głównie jego opowiadań ipowieści (wlatach 2008–2010 ukazała się piąta już edycja jego dzieł wybranych; powstało ponad 30 książek ojego twórczości, napisanych wwiększości przez filologów). Prace Lema nie są natomiast należycie doceniane, zwłaszcza eseistyczne; brakuje też pietyzmu wwydawaniu licznych jego pism rozproszonych. Zainteresowanie tą twórczością podtrzymuje oficjalna strona internetowa www.lem.pl, redagowana przez syna, Tomasza. Niezwykle ciężko przebiega „wprowadzanie Lema na filozoficzne salony” (powody są trzy: literacki albo trudny język jego eseistyki; fakt, że nie był, podobnie jak choćby Leibniz, filozofem akademickim; rzeczywiste nowatorstwo jego myśli).

W1999 roku Niemcy (autor Bernd Gräfrath) oraz niezależnie Rosjanie iBiałorusini (Aleksandr Gricanow) zamieścili hasło „Lem” wswoich słownikach filozoficznych; wPolsce stało się to wroku 2005– wPolskiej filozofii powojennej,t. 3 (wcześniej ofilozofię Lema zabiegali unas Stanisław Bereś, Jerzy Jarzębski iMałgorzata Szpakowska).

Wjęzyku niemieckim dostępna jest prawie cała spuścizna literacka Lema; Lem jako eseista praktycznie nie istnieje zaś wświecie anglojęzycznym, co ma kolosalne znaczenie dla nieobecności jego filozofii wświecie wogóle. (Wroku 2013– po pół wieku– wydano jednak wUSA Summę, wprzekładzie dr Joanny Żylińskiej. Za kongenialnego amerykańskiego tłumacza Lemowej beletrystyki uchodzi natomiast Michael Kandel, który przełożył wlatach 70. i80. dziesięć tytułów, między innymi Cyberiadę iGłos Pana)2.

Tłumaczenia Lema na rosyjski powstawały wZSRR od 1955 roku. Wlatach 60. nastąpił tam triumfalny pochód jego beletrystyki (science fiction), ale przełożono też Summa technologiae iWysoki zamek; wlatach 70. przyswajano kolejne powieści iopowiadania polskiego autora. Przekłady radzieckie były cenzurowane, ale masowo wydawane (82 tłumaczy i25 wydawnictw książkowych). Wybitne tłumaczenia dali: Ariadna Gromowa, Feliks Szyrokow, Dmitry Bruskin, Jewgienij Wajsbrot, Rafail Nudelman. Lem stał się ulubionym pisarzem wielkiej rzeszy zwłaszcza studentów, inżynierów iuczonych– rekompensującym im niedostępność wowym czasie wybitnej literatury zachodniej. Wlatach 60. pisarz kilkakrotnie odwiedzał ZSRR, gdzie był „noszony na rękach”. Znał dobrze rosyjski, udzielił wtym języku ok. 70 wywiadów. Utwory jego były tam ekranizowane, na czele ze słynnym Solaris (reż. B. Nirenburg, 1968; reż. A. Tarkowski, 1972). Po roku 1980– wzwiązku zwydarzeniami wPolsce oraz wyjazdem Lema do Berlina Zach. iWiednia– rosyjskie publikacje wstrzymano (w1984 roku po rosyjsku wydano Prowokację, ale wIzraelu). Po 1985 roku, wczasach pieriestrojki igłasnosti, Lem utrzymał wZSRR wysoką lokatę czytelniczą (rywalizując już wtedy zpisarstwem światowym). Głównym jego tłumaczem rosyjskojęzycznym stał się wówczas Konstantin Duszenko; pojedyncze utwory ukazały się też wkilku innych językach narodów ZSRR. Zbiór wybranych pism Lema wydano w1988 roku wnakładzie 600 tys. egz.

Po rozpadzie ZSRR żywe zainteresowanie Lemem wRosji pozostało. Do końca XX wieku wydano po rosyjsku niemal całą jego beletrystykę. Od 1999 roku najważniejszym tłumaczem ipropagatorem twórczości Lema wświecie rosyjskojęzycznym jest Białorusin polskiego pochodzenia, Wiktor Jaźniewicz (ur. 1957). Przełożył on przede wszystkim książki iartykuły filozoficzne Lema, między innymi Molocha, Okamgnienie, Sex Wars, Dylematy, Mój pogląd na literaturę iTako rzecze Lem; wroku 2014 napisał pierwszą wjęzyku rosyjskim monografię Lema3, za którą otrzymał wSt. Petersburgu nagrodę. Od 2002 roku moskiewskie wydawnictwo AST pieczołowicie wydaje najpełniejszy zbiór dzieł polskiego pisarza. Ukazało się dotąd 21 tomów (po 700–800 stron każdy, zdodatkami), niektóre wnakładach po 15 tys., wtym po raz pierwszy klasyczne prace dyskursywne: Dialogi, Filozofia przypadku, Fantastyka ifuturologia. Poza główną edycją dzieł wybrane książki Lema publikowane są stale wkilkunastu innych seriach, między innymi „Philosophy” (zczego autor był szczególnie rad). Łącznie wydano po rosyjsku 235 książek zutworami Lema, wnakładzie ponad 11 mln egz.; ponad 250 jego artykułów iponad 300– ojego twórczości. Niezwykłą popularnością cieszy się też postać itwórczość polskiego pisarza na rosyjskich portalach internetowych. Znamienny jest fakt, że na wznowionej wRosji w2007 roku najsłynniejszej książce Russella Dzieje filozofii Zachodu widnieje napis, że „zabrałby ją ze sobą na bezludną wyspę Stanisław Lem”; w2011 roku rosyjscy kosmonauci kazali sobie dostarczyć na stację orbitalną Solaris iEden Lema.

1 S. Lem, Lube czasy, Kraków 1995, s. 72.

2 Por. S. Lem, Sława ifortuna. Listy do Michaela Kandla 1972–1987, Kraków 2013.

3 W. Jaźniewicz, Stanislav Liem, Mińsk 2014 (seria: Myslitieli XX stolietja), s. 448. Wroku 2015 nagroda „Podwójna gwiazda” im. A. Bielajewa– za najlepszą w2014 roku książkę biograficzną wydaną wRosji ina świecie po rosyjsku.

4. Literat czy filozof?

Stanisław Lem jest, co oczywiste, jednocześnie wielkim pisarzem (autorem opowiadań ipowieści) iwielkim filozofem. Postawione wtytule szkicu pytanie rozumiem więc tak: czy ważniejsze, zpunktu widzenia kultury, są dokonania Lema wzakresie literatury pięknej czy wdziedzinie filozofii? Iodpowiadam stanowczo: wfilozofii! Aoto krótkie uzasadnienie.

Beletrystyka Lema, woderwaniu od jego eseistyki ipublicystyki, choć wspaniała pod względem językowym, pod względem wyobraźni isugestywności nie przewyższa przecież osiągnięć największych pisarzy XX wieku– takich jak Kafka czy Mann. Sam Lem otym mówił. Jeżeli zasługiwała ona na literackiego Nobla, amyślę, że tak, to ze względu na swój wyjątkowy, intelektualny charakter; na ścisłe powiązanie zprozą dyskursywną (często niepiękną literacko). Dla Lema własna beletrystyka była zawsze wehikułem racjonalnej myśli, co podkreślał. Była forpocztą potężnego poglądu na świat, filozoficznym zwiadem. Jego filozofia natomiast– której wielkości sam nie doceniał, nic dziwnego zatem, że inie doceniają jej inni– może być śmiało zestawiana znajwiększymi filozoficznie dziełami współczesności, na przykład Russella czy Poppera. Lem miał nad tamtymi tę przewagę, że stworzył (wprzeciwieństwie do nich) system filozoficzny– znajoryginalniejszą inajrozleglejszą wXX wieku wizją świata. Lem mało się zajmował epistemologią (jak Russell iPopper), dał za to wielką– wtradycyjnym stylu greckim czy średniowiecznym– metafizykę zfilozofią człowieka plus merytoryczną aksjologią. Na metafizykę tę składają się niezliczone, odrębne analizy (Lem znał się, jak wiadomo, „na wszystkim”), które tworzą wszak niezwykłą mozaikę– całkiem spójny logicznie system. Trudno tę mozaikę, to jest Lemową panoramę Kosmosu dostrzec zbliska, stąd wątpliwości wielu autorów co do filozoficznych kompetencji Lema wogóle. (Czas będzie działał jednak na jej korzyść, obraz będzie się wyostrzał). Filozofia Lema jest też trudna dlatego, że jej rdzeń odbiega daleko od współczesności. Szukając wzorca dla swego materializmu, Lem nie oparł się ani na scjentyzmie XX wieku, ani marksizmie– XIX, ani myśli oświecenia, zwieku XVIII– lecz sięgnął do źródeł starożytnych ido modelu najgłębszego. (Nic nie szkodzi, że uczynił to bezwiednie!). Ramą dla Lemowego poglądu na świat jest epikureizm, aszczególnie De rerum natura Lukrecjusza. Jednocześnie filozofia Lema jest tak blisko współczesności, jak chyba żadna inna– poprzez namysł nad rezultatami nowoczesnej nauki isyntezę zchrześcijańską (chrystianocentryczną) aksjologią. Starałem się to wykazać na pięciuset stronach mojej książki Materia iwartości. Bez większego wszak echa…

5. Stanisław Lem: Lukrecjusz ze Lwowa1

1.

20 lutego 1938 roku polski filozof Henryk Elzenberg napisał:„Wojnazaprogiem.(…) Pozostanie już tylko (…) czujnym intelektem ogarniać to wspaniałe wswoim rodzaju widowisko walących się światów”2. To maksyma zducha lukrecjańska3, dewiza kosmocentryzmu. Po tamtej wojnie, przez sześćdziesiąt lat, Stanisław Lem „czujnym intelektem ogarniał” wypiętrzające się iobracające wniwecz światy, nie próbując ich wtym ani przyspieszać, ani hamować. WSolaris napisał: „jesteśmy trawą wszechświata”4. Znaczy to także, że iczłowiecza walka składa się jedynie na kosmiczne procesy, nie modeluje ich ani nawet nie moderuje. Zdaniem Lukrecjusza iLema jesteśmy wszak trawą odwzorowującą świat. Naprawiać go zaś możemy wtakim samym stopniu, wjakim malarze paleolitu naprawiali paleolit (oni– tylko dobrze szyjąc ubrania czy polując; my– wytwarzając dobre samochody, telefony czy protezy). Jasne, że to całkiem odmienny sposób myślenia od dzisiaj dominującego, opierającego się na Rousseau, Wolterze, Marksie, Nietzschem czy Freudzie– myślenia życzeniowego. WSumma technologiae Lem przedstawił wprawdzie– odważnie jak nikt inny– możliwe manipulacje technologiczne, nawet wskali kosmicznej, co wywołało lawinę nieporozumień5. WGolemie (1981) wszak jednoznacznie wyjaśnił, że zasadniczo manipulacje te nie mogą być ludzkie.

Ponad 600 lat temu– w1417 roku– wpobliżu Darmstadt, prawdopodobnie wopactwie benedyktyńskim wFuldze (zVIII wieku), oddalonym od miasta o130 km– włoski poszukiwacz antycznych ksiąg Poggio Bracciolini (1380–1459) odnalazł kopię poematu De rerum natura Lukrecjusza6. Po tysiącu lat nieistnienia wielkie literackie ifilozoficzne dzieło zostało przywrócone światu. Izmieniło ten świat, adokładniej: zmieniało sukcesywnie sposób widzenia świata, będąc regularnie drukowanym iczytanym, przez ostatnie sześć stuleci. Mimo oporu (istniejącego do dziś) lukrecjańczykami stawali się wybitni chrześcijanie– jak Giordano Bruno, Galileusz, Montaigne, Szekspir, Jan Kochanowski (wPolsce), Pierre Gassendi, Thomas Hobbes, Isaac Newton czy Thomas Jefferson. Największym zaś dotąd zlukrecjańczyków był Stanisław Lem. Tylko on bowiem dokonał filozoficznej syntezy epikureizmu zchrześcijaństwem, awistocie, syntezy współczesnej nauki zchrześcijaństwem– wktórych obu był zanurzony. Dokonał zaś tego spontanicznie poprzez przyrodzony mu „epikureizm”– to znaczy epikurejski sposób postrzegania iodnoszenia się do rzeczywistości; sposób, który uniektórych ludzi stale wdziejach powraca. Pisał bowiem Lukrecjusz, że jest możliwe, anawet wielce prawdopodobne (ze względu na nieskończoność czasową Kosmosu iliczby „wirujących” wnim atomów), by

(…) czas po śmierci zgromadził naszą materię/ Iznów ułożył tak samo, jak jest ułożona teraz/ Iświatło życia by znowu zostało nam udzielone (…)7.

Znaczyłoby to, że historia wypełniona jest, na przykład, wielością „Lukrecjuszów”. Nie byliby oni wprawdzie jedną itą samą osobą, ale byliby takimi samymi osobami. Wpierwszym rozdziale Lema Dialogów (1957) mechanizm ten został jasno objaśniony. Otóż Stanisław Lem to taka właśnie „atomowa kopia” Lukrecjusza, można rzec, współczesna jego „reinkarnacja”– wtym sensie, że dwie zygoty zasadniczo identyczne, adoświadczenia życiowe wistocie zbliżone. Nic dziwnego zatem, że mogły ukształtować się dwie osobowości bliźniacze, iże jedna wydała zsiebie dzieło Onaturze rzeczy, adruga– wpostaci 40 książek łącznie– stworzyła jakieś „Onaturze rzeczy– bis”, dwa tysiące lat późniejsze, wsetkach istotnych punktów podobne8. Weźmy choćby słowa „De rerum natura”– byłby to przecież tytuł pasujący idealnie do całej twórczości Stanisława Lema. Mówi się, że usiłował dać „teorię wszystkiego”. Idał. Aże nie miał świadomości jej pokrewieństwa zlukrecjanizmem nie znaczy, że tego pokrewieństwa– strukturalnego imerytorycznego– tam nie ma. Los zatem wrzucił, jak niegdyś wstarożytny Rzym, tak później wdwudziestowieczny Lwów, identyczną strukturę atomową– konkretne DNA, „lukrecjański” genom. Aże warunki rozwoju dla obu ziaren były jakoś podobne, to iowoce także.

2.

Lem był Polakiem, żydowskiego wprawdzie pochodzenia, ale Polakiem ze Lwowa, apotem zKrakowa, związanym zKościołem rzymskim. Lwów to symbol polskiej kultury ipaństwowości: od XV do XVIII wieku najważniejsze miasto południowo-wschodniej Rzeczypospolitej, choć wielonarodowe; pod zaborami nadal zpolskim uniwersytetem, kwitnącym teatrem, muzyką, literaturą, bibliotekami, wydawnictwami, czasopismami, stowarzyszeniami, także patriotycznymi. Lwów to miasto poezji Aleksandra Fredry, Jana Kasprowicza iLeopolda Staffa; miasto filozofii oświatowej renomie: lwowsko-warszawskiej szkoły filozoficznej Kazimierza Twardowskiego iidei filozoficznych Ludwika Flecka; miasto polskiej szkoły matematycznej Stefana Banacha iHugona Steinhausa; teatru Leona Schillera iWilama Horzycy; to także „Termopile” oręża polskiego. Stosunek Lema do miasta jego dzieciństwa imłodości, powszechnie znany (choćby zWysokiego Zamku) iprzez całe życie artykułowany, można by najcelniej wyrazić wstylu naszego wieszcza: „Lwowie, Ojczyzno moja!…”. Izanurzenie Lema wpolskim języku– Biblii Wujka, mowie Mickiewicza, Sienkiewicza, Leśmiana iMiłosza– można by oddać słowami tego ostatniego: „Język jest moją matką!”. Tym bardziej wten sposób, że iLem był języka polskiego „rodzicem”.

Wlatach 30. XX wieku Lwów liczył ponad 300 tys. mieszkańców, zczego połowę stanowili Polacy, ⅓ Żydzi, resztę, wwiększości, Ukraińcy. Wielu Żydów już wXIX wieku, ale zwłaszcza po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w1918 roku, włączyło się wten wir polskiej kultury oraz wstruktury państwowe, istało się, niejako „na ochotnika”, Polakami– między innymi ojciec Stanisława Lema ion sam. Analogicznie do Heinricha Heinego– Żyd z