Gietrzwałd. Wezwanie. O aktualności objawień - Grzegorz Kasjaniuk - ebook

Gietrzwałd. Wezwanie. O aktualności objawień ebook

Grzegorz Kasjaniuk

0,0
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Kolejna książka znanego dziennikarza radiowego, Grzegorza Kasjaniuka, będąca kontynuacją książki tego Autora; Gietrzwałd. 160 objawień Matki Bożej dla Polski i Polaków - na trudne czasy, wydanej przez Frondę na 140 rocznicę warmińskich objawień maryjnych. Na książkę GIETRZWAŁD - WEZWANIE. O aktualności objawień składają się rozmowy Autora z historykami, udokumentowane relacje z objawień oraz badań lekarskich obu młodych wizjonerek - Barbary Samulowskiej i Justyny Szafryńskiej, a także opinie duchowych autorytetów badających gietrzwałdzki fenomen.

Autor bogato cytuje zachowane relacje naocznych świadków objawień oraz ujawnia liczne cuda towarzyszące wizytom Najświętszej Maryi Panny wśród swojego ludu na Warmii. Grzegorz Kasjaniuk prowadzi także dziennikarskie śledztwo starając się opowiedzieć losy jednej z gietrzwałdzkich wizjonerek, Justyny Szafrańskiej, która po krótkim epizodzie w zgromadzeniu szarytek, postanowiła założyć rodzinę.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 399

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Okładka, skład, łamanie wersji do druku

Fahrenheit 451

 

Zdjecie na okładce

Jerzy Derewecki

 

Zdjęcie Autora

z archiwum Grzegorza Kasjaniuka

 

Redakcja i korekta

Barbara Manińska

Karolina Kuć

 

Retusz zdjęć

TekstProjekt

 

Dyrektor wydawniczy

Maciej Marchewicz

 

ISBN 978-83-8079-368-2

 

Copyright © by Grzegorz Kasjaniuk

Copyright © for Fronda PL, Sp. z o.o., Warszawa 2025

 

Jakiekolwiek nieautoryzowane wykorzystanie tej publikacji do szkolenia

generatywnych technologii sztucznej inteligencji (AI, SI) jest wyraźnie

zabronione z wyłączeniem praw autora i wydawcy. Wydawca korzysta

również ze swoich praw na mocy artykułu 4(3) Dyrektywy o jednolitym

rynku cyfrowym 2019/790 i jednoznacznie wyłącza tę publikację z wyjątku dotyczącego eksploracji tekstu i danych.

 

 

Wydawca

Fronda PL, Sp. z o.o.

ul. Łopuszańska 32

02-220 Warszawa

tel. 22 836 54 44, 22 877 37 35

faks 22 877 37 34

e-mail: [email protected]

 

www.wydawnictwofronda.pl

www.facebook.com/FrondaWydawnictwo

www.twitter.com/Wyd_Fronda

 

Przygotowanie wersji elektronicznej

Epubeum

– Kościół zbudowany jest na skale i nie obawia się miny –

PIUS IX

Gloria Iesu per Mariam Immaculatam!

Obraz Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej.Sanktuarium w Gietrzwałdzie, © Jerzy Derewecki

Zdrowaś Maryjo

Na pola, lasy, brzmi po wsze czasy:

„Zdrowaś Maryja!”

Dziateczki w chatce, klęcząc przy matce,

Rączki składają, i wymawiają: „Zdrowaś Maryja!”

Dokończa dzionek, więc głosi dzwonek: „Zdrowaś Maryja!”

Od wschodu słońca do świata końca,

Wszystko dokoła radośnie woła: „Zdrowaś Maryja!”

A dzwonka głosy, brzmią pod niebiosy: „Zdrowaś Maryja!”

Człek siwobrody i chłopczyk młody,

– Mówią w komnatach, mówią po chatach: „Zdrowaś Maryja!”

Głos dzwonka z wieży, jeszcze wciąż bieży: „Zdrowaś Maryja!”

I chory stęka, i zdrowy klęka,

Wszystko pozdrawia, wszystko wymawia: „Zdrowaś Maryja!”

Głos dzwonka jeszcze, śle głosy wieszcze: „Zdrowaś Maryja!”

Smutny, strapiony, już pocieszony,

Kiedy odmawia, Ciebie wysławia: „Zdrowaś Maryja!”

Już dzwon ustawa, ale brzmi sława: „Zdrowaś Maryja!”

Panno, świat cały przesłał dań chwały;

Zmówili ludzie po dziennym trudzie: „Zdrowaś Maryja!”

Bądź pozdrowiona, Panno wsławiona: „Zdrowaś Maryja!”

My Cię chwalimy, wielbimy, czcimy, słowem, ustami:

Módl się za nami! „Zdrowaś Maryja!”„Amen!”

domówił proboszcz schodząc ku plebanii,

a wzniósłszy oczy ku niebu, rzekł z cicha:

„O słodka Matko i Pani świata!

Spojrzyj łaskawie na dzieci Twoje; Niech z duszy pokój nam nie ulata;

Zlej na nas Twojej pociechy zdroje.

A kiedy przyjdzie śmierci godzina,

Wprowadź mnie, Matko, do Twego Syna!”

Najświętsza Panna Maryja w Gietrzwałdzie

Do najnowszych miejsc pątniczych należy Gietrzwałd, miasteczko położone w dyecezyi warmijskiéj, w powiecie olsztyńskim. Tu ukazała się Matka Bożka po raz pierwszy 27. Czerwca 1877 roku trzynastoletniej dziewczynce Justynie Szafryńskiej. Objawienie zaszło na klonie przy smętarzu. Kiedy się proboszcz o tem dowiedział, kazał się Justynie zapytać zjawienia, czego żąda. Justyna odebrała odpowiedź w polskim języku: „Żądam, abyście codziennie odmawiali Różaniec”. Później nieco dostąpiły łaski widzenia Najśw. Panny także dwunastoletnia Barbara Samulowska, wdowa Elżbieta Bylitewska i Katarzyna Wieczorkówna.

Z wyjątkiem dwóch dni przerwy trwały widzenia przez 80 dni. Niezliczone tłumy ludu i do nawrócenia się doskonałego schodziły się, aby być świadkiem zachwycenia, w jakie wpadały owe cztery niewiasty, kiedy im się Najśw. Panna objawiła. Wtedy owe niewiasty stawały się na wszystko nieczułe, kłuto je śpilkami, ale one ani drgnęły, tylko miały oczy w klon wlepione. Dla przekonania się rozmieszczono niewiasty daleko od siebie, tak, aby się wzajem widzieć nie mogły. Przekonano się jednakże, że równocześnie wpadały w zachwycenie. Władza duchowna przysłała swą komisyą celem zbadania rzeczy, przybyło też kilku świeckich lekarzy, ale wszelkie badania wypadły w tym sensie, że niewiasty prawdziwie mają objawienia.

Ostatnie objawienie było najważniejsze, albowiem Najświętsza Panna pobłogosławiła źródło, od dawna zasypane, które nagle wytrysło na nowo. Wodę tę mają ludzie we wielkiém poszanowaniu, raz dla tego, że Matka Bożka ją pobłogosławiła, powtóre, że za Jéj pomocą zaszło wiele uzdrowień, które chyba cudem nazwać można. Prócz tego i do liści z klonu, i do płótna z kościoła gietrzwałdzkiego lud wielką przywięzuje wagę. Żona pewnego nauczyciela cierpiała długi czas na oczy. Lekarze uznali wprawdzie, że choroba może być wyleczoną, ale to potrwa bardzo długo. Gdy chora udała się pod opiekę MARYI, i płócząc oczy wodą ze źródła, wycierała płótnem, już po dwóch dniach doznała ulgi, a piątego całkiem wyzdrowiała.

Chałupnik pewien tak owrzodział, iż już gnić począł. Wszelkie starania okazywały się daremnemi. Dowiedziawszy się o cudach w Gietrzwałdzie, począł się myć błogosławioną wodą i w kilku dniach przyszedł do zdrowia.

Córka pewnego gospodarza przez czternaście lat cierpiała na łamanie w kościach i z domu wychodzić nie mogła. Na domiar złego dostała jeszcze raka w żołądku. Wtedy lekarze ją opuścili, uznając jéj chorobę za nieuleczalną. Posłyszawszy o cudach w Gietrzwałdzie, poczęła używać błogosławionej wody, i już po siedmiu tygodniach odbyła pielgrzymkę do Gietrzwałdu, aby Matce Boskiej podziękować za otrzymane zdrowie.

Wiele, bardzo wiele innych jeszcze zaszło cudownych uzdrowień. Spisywać wszystkich niepodobna, boby z tego była cała książka. Wszystkie one są poświadczone, a tem wiarogodniejsze, że nie działy się przed setkami lat, lecz w naszych czasach, i nawet od takich ludzi za cuda zostały uznane, których o łatwowierność lub brak nauki posądzać nie można. Ztąd też pielgrzymki nie ustają, ale owszem bardzo licznie zbierają się pątnicy z ufnością do Najświętszej Panny, która sobie to miejsce ulubiła, i z którego na lud wierny zlewa swe łaski.

Zlituj się też nade mną, błagam Cię, uproś mi prawdziwą skruchę za grzechy, uproś stateczną poprawę, bądź moją ucieczką teraz i w godzinę śmierci. Amen.

 

Postanowienie.

Zmówię psalmy pokutne i litanią do Najśw. Panny przed Jej obrazem.

 

Modlitwa przygotowawcza, którą za każdym razem przed odbyciem pielgrzymki duchowej zmówić należy:

 

Królowo niebieska i Pani moja!

Oto chcąc uczcić Ciebie

w Twoim cudownym obrazie w Gietrzwałdzie.

Przenoszę się duchem na to święte miejsce,

ponieważ, jak sama o Pani moja!

Widzisz osobiście nie mogę.

Przyjmij, o Pani moja!

Tę moją pielgrzymkę łaskawie,

bo ją odprawiam ze szczerego serca,

z gorącej miłości ku Tobie

i ku Synowi Twemu Jezusowi Chrystusowi,

przez którego zasługi i przez Twoje własne,

spraw, aby mi ta pielgrzymka

wyszła na pożytek doczesny

i na wieczne zbawienie mojej duszy. Amen.

 

Akt strzelisty!

 

O Matko litościwa! Spraw, abym w Twym Synie znalazł łagodnego Sędziego

 

Cześć Maryi na każdy czas,

osobliwie w miesiącu Maju,

 

Karol Miarka, Mikołów 1889

Szpitalne refleksje– Miejsce modlitwy i duchowego otwarcia

Ocknij się ziemio Polska, dolino łez i cierpień, kraju pokuty i doświadczeń, starodawne Królestwo Przenajświętszej Matki Zbawiciela, a oglądaj te cuda, które ona miłosierna twoja Królowa zapomniana od Ciebie, lecz niezapominająca o Tobie, na krańcach dawnych granic twoich ku twej pociesze okazała.

Obudź się ludu Lechicki, bogobojny i religijny, narodzie rdzennie katolicki, wierny sługo Kościoła z poświęceniem własnych interesów służący sprawie Jego. „Quare sapere deprimeris”. Dlaczego leżysz tak długo snem zmorzony, kiedy woła na Ciebie twoja Ukochana i Miłościwa Matka, wskazując ci nowe posłannictwo twoje. Byłeś niegdyś dzielnym zapaśnikiem i bohaterskim rycerzem, dziś musisz być pokutnikiem wielkim, byłeś niegdyś przedmurzem chrześcijaństwa, o które na próżno szczerbiły się miecze pogańskie, dziś masz być przedmurzem jego duchowym, o które ma się odbić zarówno prześladowanie otwartych nieprzyjaciół Kościoła, jak obojętność z niedowiarstwem i zwątpienie oziębłych i niewiernych synów Jego.

Oto jedyna Orędowniczka twoja, ta sama, która niegdyś przewodniczyła ci w krwawych twoich zapasach w sprawie wiary, dziś staje znowu na czele przed tobą i podaje ci inny oręż duchowy, którym nie tylko widzialne, ale i niewidzialne potęgi pokonać możesz, który samego Boga rozgniewanego zwycięża.

 

Bł. Honorat Koźmiński

***

Mam i ja… nieplanowane wschody słońca – skonstatowałem kwietniowego poranka 2024 roku wpatrzony w słoneczny widok za szpitalnym oknem. Słońce rozbłyskało srebrnymi promieniami w mlecznej zupie postawionej na szafce obok łóżka. Nieruchomy widok, nieruchome powietrze, nieruchomy wzrok wpatrzony przed siebie i w siebie. Stary i nowy ja – niezły miks. Pewne sprawy odpłynęły w amnezji i nie powrócą. Jak to było? „To już minęło, ten klimat, ten luz. Wspaniali ludzie nie powrócą, nie powrócą już!” – śpiewał Rysiek Riedel, który przebywał w tym samym szpitalu 32 lata temu na kuracji odwykowej. Malowany ptak był uwięziony w tej klatce przez miesiąc. Wokalista zespołu Dżem walczył z uzależnieniem. W jakimś sensie również toczyłem podobną walkę, tylko że na oddziale neurologii. Z uzależnieniem od ponownego zdawania się tylko na własne siły. Miesięczny pobyt w szpitalu był swego rodzaju detoksem, nauką stawania się bezradnym jak dziecko.

– Niech pan się nie zastanawia nad tymi dziurami w pamięci. Pewne sprawy już nie powrócą i należy dać spokój z dręczeniem siebie – powiedział doktor medycyny prowadzący moje leczenie w szpitalu. Faktycznie nie mogłem i nadal mam z tym problem, by przypomnieć sobie szczegóły zdarzenia, które zakończyło się czasową amnezją. Część z nich znana jest mi tylko z opowieści osób w nich uczestniczących. A wszystko zaczęło się od spotkania z prasowymi rzecznikami diecezjalnymi w Gietrzwałdzie, dla których wygłosiłem konferencję-szkolenie dotyczące zawiłości poruszania się w materii prawa autorskiego i szeroko pojętych działań na polu dziennikarstwa prasowego oraz telewizyjnego.

– To było zdarzenie o charakterze mikroudaru – napisał do mnie Paweł, znajomy lekarz. – Miałeś szczęście, że pomoc przyszła tak szybko.

Tego samego dnia wieczorem, 23 kwietnia, będąc już na oddziale intensywnej terapii, nie wiedziałem, co tam robię, jak się tu znalazłem i gdzie do tej pory przebywałem. Nie wiedziałem, że byłem w Gietrzwałdzie. Jak stamtąd wróciłem autem do Olsztyna? Niepokalana wzięła mnie w opiekę, doświadczyłem działania Szafarki Łask, której promienie ogarnęły mnie i ochroniły. Dzięki Jej wstawiennictwu nie zatrzymałem się na przydrożnym drzewie, a znalazłem się pod opieką lekarzy w szpitalu.

Matko Boża, Wspomożycielko Wiernych, módl się za nami!

***

Poprzednią książkę GIETRZWAŁD. 160 objawień Matki Bożej dla Polski i Polaków – na trudne czasy pierwotnie miałem pisać pod innym tytułem, krótszym. Został zmieniony dosłownie w ostatnim momencie przed oddaniem do druku i dziś jestem przekonany, że nie było to przypadkowe, choć długi tytuł nie wzbudzał we mnie pewności co do niego. Dziś bardzo do mnie przemawia, gdyż stał się odpowiedzią i kierunkowskazem na obecne, trudne dla katolicyzmu czasy.

Książka pojawiła się w moim sercu w 2012 roku. Tę pewność dał mi ks. January Żelawski, który jest autorem Opowieści o zapomnianym Gietrzwałdzie. Minął wtedy ponad rok od mojego uzdrowienia, które dokonało się w sanktuarium w Gietrzwałdzie (opisuję to w książce). Kiedy zapoznałem się z książką ks. Januarego, miałem do niego kilka pytań w sprawie objawień Matki Bożej na Warmii. Nie mogłem nigdzie uzyskać na nie odpowiedzi. Zadzwoniłem do księdza i zaczęła się nasza znajomość. Wielu odpowiedzi na pytania nie uzyskałem, ale otrzymałem propozycję napisania wspólnie książki o Służebnicy Bożej, s. Barbarze Stanisławie Marii Samulowskiej. Z tego pomysłu ks. Żelawski ostatecznie zrezygnował, obawiając się, że dzieląca nas odległość będzie przeszkodą – powiedział w charakterystyczny dla siebie sposób: Czcigodny Grzegorzu, pisz książkę sam! Musisz to zrobić! Tak też pojawiła się pewność, by podziękować Maryi za łaski otrzymane w Gietrzwałdzie – oddać Jej w ten sposób hołd. Od ponad roku byłem już na gietrzwałdzkiej drodze, ale prawie nic nie wiedziałem o tym, co wydarzyło się na przełomie trzech miesięcy 1877 roku w Gietrzwałdzie, na Świętej Warmii. To, co miałem poznać, wypełniło moje życie i serce. Nie było i nie jest jednak łatwo...

W 2013 roku doszło do spotkania z moim przyszłym Wydawcą Michałem Jeżewskim. Znajoma, Maria Patynowska, zaaranżowała je ze względu na tematykę zagrożeń duchowych, w której się specjalizuję. Mowa była o innym projekcie, ale smakując kawę, zeszliśmy na temat Gietrzwałdu i objawień. Michał spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem i od razu pewnie zdecydował, że to Gietrzwałd, a nie inne projekty, powinien otrzymać priorytet i tak zaczęła się ta duchowa podróż.

Na przełomie 2013/2014 roku w wyniku spotkań w Gietrzwałdzie wspólnoty katolickiej Kana Galilejska z Bartąga, z którą byłem wtedy związany, otrzymałem od kanoników regularnych laterańskich, rezydentów w sanktuarium, akceptację na pisanie książki o Służebnicy Bożej s. Barbarze Samulowskiej i objawieniach maryjnych.

Nakręcony w 2014 roku film na potrzeby Telewizji Trwam ukazuje ten etap (https://www.youtube.com/watch?v=zpGYbYxnTBY).

Książka została ukończona w 2016 roku. Jej druk, naznaczony trudnościami, został sfinalizowany wydaniem w styczniu 2017 roku. Wszystko zaczęło się 18 maja 2011 roku w Gietrzwałdzie. To był dzień moich ponownych narodzin. Nie tylko przez osobiste doświadczenie, ale także przez duchowe rozeznawanie tego miejsca doszedłem do pewności, że Gietrzwałd obecnie staje się odpowiedzią i kierunkowskazem na czas trwogi i zamętu, który ogrania Polskę oraz cały świat. Z wyboru stałem się apostołem miejsca objawień. Wiedz, czytelniku, że czytając kolejne strony tej książki, również stajesz przed tym wyborem, by wszędzie i wszystkim głosić orędzie gietrzwałdzkie. Dołączysz? To jest wezwanie.

Podczas spotkań autorskich, konferencji i świadectw spotkałem się z olbrzymią potrzebą napisania kolejnych książek. Zebrania w jednym miejscu informacji, publikacji, wyników nowych badań, efektów śledztwa dziennikarskiego dotyczących niezwykłych i cudownych wydarzeń, które miały miejsce w Gietrzwałdzie w 1877 roku. Niezwykle żywych wydarzeń, gdyż nieobjętych ramami historii, duchowych, które wciąż trwają wedle obietnicy Niepokalanej: Nie smućcie się, bo Ja zawsze będę przy was. Książka, która jest w Twoich rękach, ma dużo nowych treści dotyczących cudownych wydarzeń w Gietrzwałdzie, także ich zapomnianych okoliczności, a koniecznych w ponownym wydobyciu, by ożyła pobożność, wzrosła świadomość, pojawił się patriotyczny zapał. Jeden Bóg wie, jakie Niebo przewidziało plany na ich realizację i wybór narzędzi do ich wypełnienia. Może Ty będziesz tym narzędziem w rękach Pana? Może zardzewiałym i niegodnym, ale ważne, by pokornym. Może Iskra, która wychodzi spod cudownej gietrzwałdzkiej kapliczki, ma w Tobie rozgorzeć płomieniem Miłości, która rozejdzie się na Polskę i na cały świat? Pomódl się o wypełnienie woli Bożej i z tym nastawieniem czytaj dalej.

Choć jest to dziennikarskie śledztwo, to bliżej mi do duchowych rozważań niż do publicystyki, gdyż ta może być zwodnicza i ulotna, wypełniona emocjami. Zamiłowanie do historii nakazuje mi jednak opisać niezwykle ważne konteksty, tak historyczne, jak bieżące. Zerkniemy do protokołów komisji biskupiej, korespondencji tamtego czasu, relacji pielgrzymów i przyjrzymy się echom objawień w gazetach wydawanych od roku ich trwania w drugiej połowie XIX wieku. Na tej drodze wędruję po Polsce, Europie i po całym świecie. Spotykam się z kapłanami, historykami, pielgrzymami, osobami doświadczającymi uzdrawiającej mocy promieni wychodzących z postaci Niepokalanej w Gietrzwałdzie.

Cała postać jest niezwykle jasna, jaśniejsza od śniegu, jak mówią dzieci, i otoczona jasnym obłokiem lub dymem – jak go nazywają. Policzki jawią się czerwonawo-złote. Promienie i wiązki światła wychodzące z rąk, czy też stóp, i z szyi, mają kierunek każdej kończyny i nie są dłuższe niż jedna stopa – pisał 25 sierpnia 1877 roku do biskupa warmińskiego Filipa Krementza posłuszny i oddany Biskupiej Łaskawości, wicerektor Seminarium Duchownego z Braniewa, ks. Augustyn Kolberg.

Zapraszam Ciebie do wejścia na tę Drogę – radykalną, ale nie ma innej przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!

Rozdział I.Starajcie się o świętość, a zobaczycie, że Bóg bez jednego wystrzału przywróci Polskę– bł. Honorat Koźmiński

– Z Warmii piszą, że w Gietrzwałdzie zaszło dnia 28. z. m. o 9 godz. na wieczór coś zupełnie podobnego, jako owo widzenie dzieci w Marpingen, i powtarza się co dzień o tej samej godzinie. Korespondent chce później podać bliższe szczegóły.

 

PIELGRZYM,

Nr 76, Pelplin, wtorek, 10 lipca 1877, Rok IX

Za Redakcyą odpowiedzialny St. Roman w Pelplinie

***

„Pielgrzym, pismo religijne dla ludu”, wydawane w Pelplinie w 1877 roku, było jedną z pierwszych gazet, które informowały o objawieniach Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Na podstawie dostępnych informacji historycznych, w tym wzmianek o relacjach „Pielgrzyma”, oraz innych źródeł dotyczących tych wydarzeń, można zrekonstruować chronologię objawień w Gietrzwałdzie w 1877 roku. „Pielgrzym” opublikował pierwszą notatkę o objawieniach 10 lipca 1877 roku, co oznacza, że relacje w piśmie opierały się na wydarzeniach, które już trwały, i były przekazywane na bieżąco przez świadków, w tym proboszcza ks. Augustyna Weichsla. Poniżej przedstawiam chronologię opartą na tym, co mogło znaleźć się w „Pielgrzymie” w kontekście tych objawień, z uwzględnieniem ich przebiegu udokumentowanego w źródłach kościelnych i historycznych.

Chronologia objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie w 1877 roku:

27 czerwca 1877 – Pierwsze objawienie Justynie Szafryńskiej. Wieczorem, około godziny 21:00, 13-letnia Justyna, wracając z matką z plebanii po zdaniu egzaminu przed I Komunią Świętą, zatrzymała się przy klonie obok kościoła w Gietrzwałdzie. Na dźwięk dzwonu odmówiła Anioł Pański i wtedy ujrzała jasność, a w niej postać w bieli siedzącą na złocistym tronie ozdobionym perłami. Towarzyszył jej anioł w białej szacie ze złotymi skrzydłami. Po odmówieniu Pozdrowienia Anielskiego postać uniosła się do nieba wraz z aniołem. Justyna opowiedziała o tym proboszczowi, ks. Augustynowi Weichslowi, który polecił jej wrócić następnego dnia w to samo miejsce.

28 czerwca 1877 – Drugie objawienie i dołączenie Barbary Samulowskiej. Następnego dnia Justyna wróciła pod klon i podczas odmawiania Różańca ponownie ujrzała Matkę Bożą, tym razem w otoczeniu aniołów, z Dzieciątkiem Jezus na kolanach. Do wizji dołączyła 12-letnia Barbara Samulowska, która również zobaczyła „Jasną Panią”. Na pytanie dziewczynek: „Kto Ty jesteś?”, odpowiedziała: „Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta”. Od tego momentu objawienia stały się regularne, a Matka Boża zaczęła ukazywać się codziennie podczas nabożeństw różańcowych.

29 czerwca –23 lipca 1877 – Codzienne objawienia i początek pielgrzymek. W kolejnych dniach Matka Boża ukazywała się raz dziennie, zwykle wieczorem, podczas modlitwy różańcowej pod klonem. Dziewczynki przekazywały jej pytania od wiernych i proboszcza, a Ona odpowiadała, wzywając do nawrócenia, modlitwy różańcowej i trzeźwości. Wieść o objawieniach rozeszła się szybko, co „Pielgrzym” odnotował 10 lipca, wspominając napływ pielgrzymów z Warmii i innych regionów. W tym okresie Maryja zapowiedziała, że będzie objawiać się jeszcze przez dwa miesiące.

24 lipca – 7 września 1877 – Intensyfikacja objawień. Od 24 lipca Matka Boża zaczęła ukazywać się dziewczynkom trzykrotnie w ciągu dnia, zawsze podczas odmawiania Różańca. „Pielgrzym” zaczął opisywać tłumy pielgrzymów (szacowane na dziesiątki tysięcy) oraz relacje o cudownych uzdrowieniach. W tym czasie wizjonerki pytały o losy Kościoła w Królestwie Polskim i obsadzenie kapłanami parafii na Warmii. Maryja odpowiadała, że prześladowania ustaną, a kapłani wrócą, jeśli ludzie będą się modlić. 28 lipca miała powiedzieć: „Teraz, przed końcem świata, szatan obchodzi ziemię jak zgłodniały pies, aby pożreć ludzi”, podkreślając wagę Mszy Świętej i Różańca.

8 września 1877 – Pobłogosławienie źródełka. W święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, na prośbę ks. Weichsla przekazaną przez wizjonerki, Matka Boża pobłogosławiła pobliskie źródełko. „Pielgrzym” odnotował to wydarzenie jako kluczowe, gdyż pielgrzymi zaczęli czerpać z niego wodę, wierząc w jej uzdrawiającą moc. Tego dnia w Gietrzwałdzie zgromadziło się około 50 tysięcy osób, co świadczy o ogromnym rozgłosie objawień.

9–15 września 1877 – Ostatnie dni objawień trwały nadal, a Matka Boża ponownie wzywała do modlitwy i obiecywała opiekę nad wiernymi. „Pielgrzym” opisywał atmosferę oczekiwania na cud zapowiedziany przez Maryję oraz relacje o uzdrowieniach zgłaszanych przez pielgrzymów.

16 września 1877 – Ostatnie objawienie. Matka Boża pożegnała się z wizjonerkami i wiernymi, mówiąc: „Nie smućcie się, bo Ja zawsze będę przy was”. Było to ponad 160. objawienie w ciągu 80 dni. „Pielgrzym” podkreślał znaczenie tych słów jako pocieszenia dla Polaków w czasach zaborów i kulturkampfu.

„Pielgrzym” nie podawał szczegółowego dziennika każdego objawienia, lecz ogólne relacje o przebiegu wydarzeń, cudach i reakcjach wiernych. Pierwsza wzmianka z 10 lipca 1877 roku porównywała Gietrzwałd do rzekomych objawień w Marpingen (1876 / Niemcy), wskazując na zainteresowanie podobnymi zjawiskami w Europie.

Relacje w piśmie opierały się na sprawozdaniach ks. Weichsla i świadectwach pielgrzymów, co potwierdza ich autentyczność w oczach redakcji. Jak zauważył biskup Józef Drzazga w 1977 roku podczas obchodów 100-lecia objawień w Gietrzwałdzie i ich zatwierdzenia swoim dekretem (pierwszy rządca diecezji warmińskiej po II wojnie światowej, który w 1972 r. otrzymał nominację papieską na biskupa warmińskiego): „Pielgrzym” dobrze i uczciwie spełnił swe zadania wobec czytelników, prezentując wydarzenia jako fakt i prawdę.

Objawienia trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 roku; w tym czasie miało miejsce około 186 spotkań z Matką Bożą, z których 160 zostało zaprotokołowanych, co czyni je jednymi z najdłużej trwających w historii uznanych przez Stolicę Apostolską.

Ta chronologia oddaje przebieg objawień w sposób zgodny z tym, co zostało opisane w „Pielgrzymie” na podstawie informacji dostępnych w 1877 roku, z uwzględnieniem ich religijnego i patriotycznego znaczenia dla Polaków. Sięgniemy jednak do bardziej szczegółowych cytatów z tego pisma i innych, wydawanych przez polskie oficyny. Obecnie możliwość pełnej kwerendy archiwalnych numerów z 1877 roku i kolejnych dekad ukazuje niezwykły obraz wykraczający poza wcześniejsze możliwości badaczy objawień i Gietrzwałdu.

***

Tuśmy tez dopiero obejrzeć sobie mogli klon z największy dokładnością.

Drzewo to ma objętości na jakie sześć do ośmiu stóp; dorosły człowiek jeden objąć by go nie zdołał. Pień jego, od dołu gładki, w wysokości dziesięciu stop, czyli na wysokość dwóch ludzi od ziemi, dzieli się na trzy grube konary, grube, powtarzamy, jak człowiek dorosły w pasie. Z tych trzech konarów jeden, a mianowicie ten, który rósł w stronę kościoła, już od dawnego czasu, albo od burzy złamany, albo umyślnie odcięty, dość, że nie ma z niego więcej jak półtora łokcia. Trzon ten, czy ząb, jak tam go nazwać kto zechce, nie jest ani poziomy, leżący, ani stromy, prosto w górę rosnący, tylko zagina się niejako pałąkowato ku górze tak jakby n. p. dolny ogonek u litery C w górę śmiało zadarty.

Jeżeli tedy mówi kto lub pisze, że Matka Bożka objawia się na klonie, to to tak rozumieć należy, że w powietrzu, przed klonem, od strony kościoła, nad owym utrąconym konarem, na jakie półtora łokcia od końca tego trzonu postać Najśw. Panny owym czterem osobom się pokazuje. Możnaby więc równie dobrze powiedzieć, że N. Panna okazuje się przed klonem i w klonie, jak na klonie. Powtarzamy raz jeszcze, że postać N. Panny pokazuje się zawsze w powietrzu nad końcem utrąconej gałęzi, tak że drugie dwa konary służą jej niejako za ścianę i tło, jakby ściana w kościele. Jest to dalej niejako w połowie drzewa, tak że N. Panna tyle jest oddaloną od ziemi, ile od szczytu korony. Cała korona, z dołu patrząc, pokazuje się jakby gruszka, jak np. dzwonka.

Najświętsza Panna w Gietrzwałdzie

Dokładny opis Objawień

Poznań, 1877

***

Pan Janek nie chciał zrozumieć, że łóżko szpitalne, które zajmowałem, jest jednoosobowe. Choć sąsiadowałem z jego łóżkiem, to z uporem wstawał ze swojego i nagle zmiatało go na moją stronę. Choć dopiero co ledwo zacząłem orientować się w sytuacji, to nadal byłem zdezorientowany nagłym pobytem na neurologicznym oddziale intensywnej terapii MSWiA w Olsztynie. Irracjonalne zachowanie pana Jana pozwoliło mi odnajdywać się w czasoprzestrzeni, a miałem to zaburzone – nie wiedziałem, jaki jest dzień, miesiąc, jak jest pora roku, kim są ci ludzie. Patrząc na zachowanie sąsiada, pacjenta w gorszej niż ja niedoli, uzmysławiałem sobie potrzebę modlitwy. Była osadzona w sercu tak mocno, że akurat z nią nie miałem problemu. Pozwoliłem panu Jankowi usiąść na moim łóżku, dotknąłem jego drżących pleców, powierzając go Opatrzności, i uspokajałem – wszystko będzie dobrze, jest dobrze. Nic innego nie przychodziło mi do głowy, żeby wtedy powiedzieć. On, jak mi się zdaje, nie był świadomy mojej obecności, usłyszałem tylko szloch i westchnienie. Siostra oddziałowa pojawiła się nagle przy nas i stanowczo, ale zarazem delikatnie wzięła pod ramiona zadziwiająco lekkiego pacjenta. Przesadziła go na właściwe miejsce i już ze swojego łóżka wpatrywały się we mnie bardzo poważnym wzrokiem jego oczy. Spokojne spojrzenie w niespokojnym ciele. Patrzył, ale mnie nie widział. Raz, dwa, trzy… zacząłem liczyć krople spadające z kroplówki wkłutej w moją dłoń… cztery, pięć, sześć… odpowiadały też krople spadające w krwiobieg pana Janka. Dopiero teraz zauważyłem, że też był podłączony. Zrobiło się cicho, była głęboka szpitalna noc, w której brzmienie wpisane było brzęczenie maszyny respiratora, do której podłączony był inny pacjent – pan Ryszard. Był w śpiączce. Od czasu znalezienia go w śmietniku przy blokowisku nie odzyskał przytomności. Miał wylew, kiedy wynosił śmieci. Minęło sporo czasu, zanim go znaleziono.

Kiedy przychodzi cierpienie, nie jest się na nie przygotowanym. Nie jest się w stanie nawet modlić, westchnąć pobożnie. Nie ma świadomości, ból jest nie do wytrzymania, jest stan śpiączki. Modlę się za was, jak rapuje Heres z Wyrwanych z Niewoli:

modlę się za tych, których spotkałem, i za tych, których spotkam. Mocą Jezusa niech każda osoba tu będzie wolna. W imię Jezusa zanurzam was w Bożej Miłości.

Szpitalna sala z biurkiem dla dyżurującego anioła – pielęgniarki. Sześcioro pacjentów, przy każdym anioł stróż. Czy nasi aniołowie kontaktują się teraz ze sobą w tej sali i modlą anielskim chórem w naszej intencji? Rytm modlitwy wystukują szpitalna aparatura i spokojne już oddechy cierpiących.

Aniele Boży Stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój.

Położenie Gietrzwałdu na mapie Ost-und Westpreußen Meyers Lexikon

Rano, wieczór, we dnie, w nocy, bądź mi zawsze do pomocy.

Broń mnie od wszystkiego złego i doprowadź do Żywota wiecznego. Amen.Następnego dnia pan Ryszard i Jan odeszli w ramiona Najwyższego. Przeprowadzeni przez ich aniołów stróżów. Poznali ich imiona. Ufam, że w swej sprawiedliwości Pan okaże im miłosierdzie – bez cierpienia nie ma zbawienia, a tego tu jest po brzegi pucharu, który przychodzi nam wypić. Pociesza mnie, że Chrystus jest ze mną, cierpi ze mną. Ofiarowuję mu swoje cierpienie, niech się wypełnia Wola Boża.

 

Matko Boża Gietrzwałdzka,

uzdrowienie chorych, módl się za nami!

 

Starając się zasnąć, wspomniałem inne cierpienie – Tomasza, kibica klubu Legia Warszawa, który w okresie covidowym trafił pod respirator. To o nim napisał mi Andrzej Flis z Akademii Piłkarskiej Brychczy. Prosił o przesłanie modlitwy, którą dla uzdrowienia świeckiego mężczyzny podała Niepokalana w Gietrzwałdzie podczas objawień w 1877 roku. Razem z innymi kibicami pragnęli modlić się przez wstawiennictwo Matki Bożej Gietrzwałdzkiej o jego uzdrowienie. Stał się cud, Niebo interweniowało.

 

Cześć, Grzegorz,

po przeczytaniu Twojej książki 15 maja 2021 roku zorganizowaliśmy małą pielgrzymkę do Gietrzwałdu. Po powrocie zacząłem modlić się modlitwą, którą przekazałeś, o uzdrowienie Tomka. Na początku kwietnia 2021 roku Tomek trafił do szpitala po leczonym teleporadami covidzie. Poniżej notatki z rozmów telefonicznych z Grażyną (żona Tomka), kontakt nawiązałem 16 kwietnia, od 8 maja robiłem notatki z rozmów.

◗ 8 maja – nie gorączkuje, współpracuje, respirator podłączony, rehabilitacja ruchowa;

◗ 13 maja – bez respiratora, rehabilitacja ruchowa i oddechowa;

◗ 16 maja – po odłączeniu na jeden dzień od respiratora ponownie trzeba było podłączyć respirator, pojawiły się temperatura i wymioty, jedzenie podawane normalnie;

◗ 26 maja – po dializie krwi parametry zapalne nieznacznie opadły, temperatura skokowa (podnosi się i opada), leki znieczulające, zjadł delikatną zupę, 7 łyżek;

- pojawiła się sepsa stwierdzona w sobotę, gronkowiec we krwi, podłączony respirator, Tomek spuchł i ma wybroczyny;

◗ 28 maja – bez zmian, jest gorączka, parametry zapalne; nowe sposoby leczenia; bez odwiedzin; leki nie działają;

◗ 31 maja – posiewy zrobione i nic nie rośnie; brak temperatury; parametry zapalne obniżyły się;

◗ 07 czerwca – bez temperatury; stan stabilny; respirator wspomaga oddychanie;

◗ 10 czerwca – bez odwiedzin; transfuzja krwi; chore nerki; słabsze parametry; żywienie dojelitowe; duszno i gorąco na sali; antybiotyki wycieńczyły organizm

- w sobotę odwiedziny; po rozmowie z lekarzem Grażyna uzyskała informację, że Tomek nie kwalifikuje się do przeszczepu płuc; bakterie w organizmie;

◗ 13 czerwca – stan stabilny, parametry zapalne spadają; gorączka 38 st. rano lub wieczorem;

◗ 17 czerwca – bakteria z respiratora, podany nowy antybiotyk, ale stan zdrowia nie ulega poprawie; złe posiewy; stan zapalny nie pogłębia się; trochę zjada; bez gorączki

- rehabilitacja: czucie w palcach, delikatnie podnosi ręce i nogi;

- rodzina zastanawia się, czy nie zabrać Tomka do domu;

- zapalenie nerek polekowe;

◗ 24 czerwca – respirator cały czas; antybiotyk; bakteria w płucach; stężenie tlenu 30%; parametry po spirometrii dobre; odwiedziny w niedzielę; dziś była rozmowa przez pielęgniarkę; rehabilitacja ruchowa – siadanie na łóżku;

◗ 03 lipca – bez zmian, OIOM; infekcja, jest bakteria gronkowiec; koniec antybiotyku, transfuzja; parametry gazometryczne, saturacja, CRP są dobre; jest stan zapalny podwyższony; na 1 godzinę Tomek został odłączony od respiratora; tlen 20-40%;

- rehabilitacja: siada i spuszcza nogi; badanie metabolizmu dobre; przyswaja pożywienie do mięśni;

◗ 11 lipca – złe posiewy; płuca dodatnie, od czwartku podawany jest nowy antybiotyk; jedzenie domowe; humor dopisuje; czyta; respirator jest cały czas;

◗ 18 lipca – pierwszy telefon od Tomka!!!!Jest bez respiratora od 15.07; chodzi wokół łóżka; w płucach jest tylko jedna bakteria;

◗ 27 lipca – Tomek jest w domu!!!!!

Po powrocie Tomek z każdym dniem czuje się coraz lepiej; był na wyjazdowej rehabilitacji ruchowo-oddechowej. Modlitwę w intencji Tomka odmawiam codziennie. Pozdrawiam, Andrzej.

 

Wielokrotnie czytałem świadectwa uzdrowienia i widziałem efekty zaufania wstawiennictwu Maryi w Gietrzwałdzie – ludzi uzdrowionych, szczęśliwych, otrzymujących pokój serca. Zawsze mnie jednak każde z tych świadectw dotyka pokorą modlących i pokorą samego omodlanego. Z Tomkiem spotkałem się w Gietrzwałdzie w 2022 roku, kiedy przyjechał osobiście dziękować Niepokalanej za cud uzdrowienia. Kibic. Twardziel. Pewnie nieraz zasiadał na trybunie warszawskiej Żylety. Kiedy osobiście dzielił się świadectwem uzdrowienia, płakaliśmy razem jak dzieci, obejmując się w uścisku wdzięczności. Nie mogłem powstrzymać wzruszenia, a Tomek musiał przerwać spotkanie i oddalić się, by w samotności ponownie zawierzyć się przez Serce Maryi Sercu Jezusa Chrystusa. Była wczesna wiosna, pielgrzymów niewielu, Gietrzwałd dawał przestrzeń do osobistej modlitwy i kontemplacji. Wiosna budziła nowe życie, Tomek narodził się na nowo.

 

Modlitwa o uzdrowienie świeckiego mężczyzny podana przez Niepokalaną w Gietrzwałdzie.

Przed modlitwą należy wzbudzić intencje. Modlitwa o uzdrowienie odmawiana jako nowenna przez 9 kolejnych dni.

Ojcze nasz,

Zdrowaś Maryjo,

Litania do Najświętszego Serca Pana Jezusa;

Akt wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Jezusowemu

***

Wota za dar uzdrowienia znajdujące się w gietrzwałdzkim kościele odnotowane są już w najstarszych zapiskach parafialnych przy okazji wizytacji biskupich i przeprowadzanych inwentaryzacji. Były wykonane ze srebra w kształcie serca lub ze stopu metalu w kształcie dłoni i rąk lub stóp i nóg. Były ofiarowywane naczynia liturgiczne, szaty, a także ozdobne krzyże i monstrancje. Wierni nie liczyli grosza w ofierze za dar uzdrowienia. Wota były wyrazem ofiarności i pobożności parafian gietrzwałdzkich. Zawieszano je na obrazie Matki Bożej lub obok w ołtarzu głównym. Jak podaje ks. Stefan Ryłko CRL w swojej pracy Dzieje parafii Gietrzwałd, już w 1734 roku było ich sporo. Ich ofiarowanie z pewnością łączyło się z doznanymi uzdrowieniami czy otrzymanymi łaskami. Tak było w wypadku czcicieli Serca Jezusowego i Matki Bożej z Warszawy, którzy ofiarowali pozłacaną i wysadzaną drogimi kamieniami srebrną puszkę w 1879 roku czy relikwiarz krzyżowy z relikwiami św. Franciszka i św. Józefa z Kupertynu, ofiarowany przez parafian za dar posługi ks. Weichsla w 1894 roku. Taki był i także jest dzisiaj zwyczaj, by dać coś cennego za bezcenny dar łaski zdrowia czy uchronienia od zarazy, która gnębiła Warmię wielokrotnie. Czas pandemii koronawirusa COVID-19 także był współczesnym, niespodziewanym w XXI wieku zagrożeniem. Po pierwszym szoku wywołanym przymusowym izolacjonizmem i bezdusznymi pandemicznymi nakazami przyszła refleksja, jak pomóc chorym hospitalizowanym i osamotnionym na specjalnych oddziałach zakaźnych. W województwie warmińsko-mazurskim były im dedykowane szpitale, w tym jeden w Ostródzie. Pomysł, by wysyłać im błogosławione przez Niepokalaną i omodlone pod gietrzwałdzką kapliczką płócienka, nie został przyjęty z entuzjazmem i spalił na panewce. Była chęć od wiernych, by iść z pomocą chorym, nie było jednak dla nich wsparcia. W zamian padła propozycja, by wysyłać do szpitali różańce, jednak nie w zorganizowanej akcji, tylko prywatnie, przez rodziny swoim bliskim. Niech sami zainteresowani działają. Niepokalana dała obietnicę błogosławienia płótna i wody w Gietrzwałdzie dla chorych. Nie zostało to wykorzystane w chwili próby i potrzeby.

A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18, 7–8)

Czas próby wydaje się zapowiedzią dni cięższych i bardziej wymagających świadectwa wiernych. Czy sprostano temu wyzwaniu w czasie wspomnianej pandemii? Strach i lęk nie są od Boga, a prześladowania tych, którzy nie poddawali się rozporządzeniom w tworzeniu Nowego Porządku Świata, obarczają sumienia w kontekście obecnej wiedzy na temat tamtego mrocznego czasu. Ile osób zmarło w szpitalach bez ostatniej posługi kapłana? Ilu wiernym uniemożliwiono godny pochówek? Przed iloma zamknięto kościoły, odcinając od Eucharystii? Ilu wiernych po tym doświadczeniu nadal tkwi przed telewizorami, odciętych od potrzeby żywej Obecności, w zamian wybierając oferowaną transmisję w mass mediach? Ilu odeszło z Kościoła? Ilu młodych pobłądziło i pomoc zaczęło dostrzegać w błędnych ideologiach, które zaczęły proponować młodemu pokoleniu pozór wolności i bezpieczeństwa? Odbici od zamkniętych drzwi kościołów w czasie pandemii koronawirusa nie mają już potrzeby przekraczania ich w Roku Jubileuszowym 2025. Pomimo zachęty odpustu i przywileju. Pomimo wspierającej postrzeganie rzeczywistości przez młodych adhortacji apostolskiej Ojca Świętego Franciszka Laudate Deum (z 4 października 2023) o kryzysie klimatycznym. Pomimo synodalnego otwarcia na różnorodność, rolę kobiet w Kościele i decentralizację wynikającą z dokumentu końcowego drugiej sesji XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów opisującego doświadczenie „komunii, uczestnictwa i misji” Kościoła (z 26 października 2024).

Otworzyły się za to (nie jako alternatywa, ale jako jedyne rozwiązanie) okultystyczne drzwi percepcji Aldousa Huxleya, przez które wchłaniane są ludzkie dusze. Gdyby drzwi percepcji zostały oczyszczone, wszystko ukazałoby się człowiekowi takie, jakie jest – nieskończone – pisał Huxley w 1954 roku w eseju, który stał się „biblią” hipisów. Nieskończone w znaczeniu piekielne, szatańskie, a nie niebiańskie, Boskie. Wieczność piekła jest wizją, którą przeraziły się fatimskie dzieci do tego stopnia, że jedno z nich – Franciszek – postanowił, do końca swojego krótkiego życia tylko się modlić w intencji dusz idących na potępienie. W ciągu kilkudziesięciu lat w wyniku swądu szatana, który wniknął do Kościoła, nastąpiła zmiana rozumienia katolickiego nauczania wśród wiernych i części księży. Mówił już o tym papież Paweł VI w homilii z 1972 roku wygłoszonej w święto Apostołów Piotra i Pawła.

Odnosimy wrażenie, że przez jakąś szczelinę wdarł się do Kościoła Bożego swąd szatana. Jest nim zwątpienie, niepewność, zakwestionowanie, niepokój, niezadowolenie, roztrząsanie. Brak zaufania do Kościoła. Natomiast darzy się zaufaniem pierwszego lepszego świeckiego „proroka” wypowiadającego się za pomocą prasy lub przemawiającego w jakimkolwiek ruchu społecznym i żąda się od niego formułek dla prawdziwego życia! Nie myśli się przy tym, że my te formuły już posiadamy!

Z kolei Jan Paweł II podczas homilii wygłoszonej w rzymskim kościele św. Ignacego Loyoli w ostatnim dniu roku 1993 zauważył, że:

Antychryst jest wśród nas. Początek nowego roku otwiera horyzonty, które choć niepozbawione przebłysku światła, są mroczne i groźne, nie możemy przymykać oczu na to, co nas otacza. Musimy nazwać po imieniu Złego. Nie możemy przeoczyć faktu, że wraz z kulturą miłości i życia rozpowszechnia się na świecie inna cywilizacja, cywilizacja śmierci, będąca bezpośrednim dziełem szatana i stanowiąca jeden z przejawów zbliżającej się Apokalipsy.

Groźba piekła nie współgra z obecnym językiem inkluzywności. Pojęcie grzechu jest postrzegane jako wykluczające i marginalizujące w Kościele. Dziesięć przykazań Bożych bywa uznawane za stygmatyzujące. Obraz piekła jest negowany przez globalistyczne elity, a nawet odrzucany w znacznej części przestrzeni chrześcijańskiej. Ostrzeganie przed zagrożeniami duchowymi uchodzi za przestarzałe, za poszukiwanie diabła tam, gdzie rzekomo go nie ma.

Z dzisiejszego kryzysu wyłoni się Kościół, który straci wiele. Stanie się nieliczny i będzie musiał rozpocząć na nowo, mniej więcej od początków. Nie będzie już więcej w stanie mieszkać w budynkach, które zbudował w czasach dostatku. Wraz ze zmniejszeniem się liczby swoich wiernych, utraci także większą część przywilejów społecznych. Rozpocznie na nowo od małych grup, od ruchów i od mniejszości, która na nowo postawi Wiarę w centrum doświadczenia. Będzie Kościołem bardziej duchowym, który nie przypisze sobie mandatu politycznego, flirtując raz z lewicą, a raz z prawicą. Będzie ubogi i stanie się Kościołem ubogich – wielki kryzys duchowości, o którym proroczo mówił ks. Joseph Ratzinger (przyszły papież Benedykt XVI) w 1969 roku, prowadzi do odchodzenia młodzieży od Kościoła i do duchowej grabieży dzieci odciąganych od swoich rodziców. W miejsce rodziny wkraczają globaliści, proponujący drogę pozbawioną wartości rodzinnych, duchowości i Boga.

Stare ideologie przybierają nowe szaty, kusząc młodzież i prowadząc ją w korowodach pride parade na skraj przepaści – ku piekielnym czeluściom. Idą ulicami, patrząc przez tęczowe okulary na tablice z napisami „Równość”, „Duma”, „Różnorodność” i „Inkluzywność”, zatracając własną tożsamość w iluzji szczęścia. Fałszywi prorocy zaciemniają ich wzrok, obiecując natychmiastową wolność poprzez odrzucenie chrześcijańskiego modelu rodziny, co prowadzi do emocjonalnego wyczerpania, depresji, a nawet samobójstw. Wskazywanie na samotność jako drogę do wyzwolenia staje się filozofią życia. „Pragnienie ucieczki od swojego «ja» i otoczenia jest obecne niemal u każdego, niemal przez cały czas” – przekonywał Huxley w meskalinowej wizji, dodając, że „większość mężczyzn i kobiet wiedzie życie w najgorszym razie tak bolesne, w najlepszym tak monotonne, ubogie i ograniczone, że potrzeba ucieczki, tęsknota za przekroczeniem samych siebie, choćby na chwilę, jest i zawsze była jednym z głównych pragnień duszy”.

Czy jednak hedonizm i postawienie człowieka w miejsce Boga, będące owocem otwierania drzwi – wrót piekieł – mogą być spełnieniem i celem ludzkiego życia? „Czyń, co chcesz, będzie całym Prawem” – to cytat z satanistycznego Liber Legis Aleistera Crowleya, który twierdził, że jest to powinność każdej istoty. Uczynienie tej zasady drogowskazem dla nowych pokoleń stanowi diabelski plan zniszczenia nie tylko młodzieży, ale także całej ludzkości. To jedna z głównych doktryn thelemy, filozoficznego i magicznego systemu stworzonego przez Crowleya, fałszywego proroka. Okultysta, wyniesiony na piedestał popkultury przez zespół The Beatles, jako diabelski posłaniec wskazuje – przez przysłonięte jedno oko (oko Ozyrysa), niczym przez magiczne okulary – na przewrotne znaczenie wspomnianych wcześniej nazw ulic. W chocholim tańcu na platformach samochodów, w rytmie muzyki techno, prowadzą one ku deprawacji, demoralizacji, depopulacji i demonizacji.

Niepokalana w Gietrzwałdzie przestrzega przed takim stawianiem swojej cielesności i życia na szali zbawienia, odpowiadając na prośbę o nawrócenie nierządników 19 sierpnia 1877 roku: oni będą ukarani. Jest Boże Miłosierdzie, ale też jest Boża Sprawiedliwość. Fałszywi prorocy obleczeni w filozofię obiektywizmu oświecają ludzkie umysły ogarkami, a drzwi percepcji otwierają na Lucyfera, który w ornat się ubrał i na Mszę ogonem dzwoni. Czyżby to był już ten czas, o którym w tak przejmujący sposób mówiła Matka Boża w Gietrzwałdzie 28 lipca 1877 roku? „Diabeł krąży teraz przed końcem świata jak głodny pies, aby pożerać ludzkie dusze”.

Pamiętam nieodległy czas, kiedy proponowałem zorganizowanie cyklicznych spotkań młodzieży w Gietrzwałdzie na wzór synodów młodzieżowych organizowanych z inicjatywy biskupa warmińskiego Maximiliana Kallera w latach trzydziestych XX wieku. – Mamy przecież spotkania w Lednicy, mamy Światowe Dni Młodzieży – otrzymałem odpowiedź. – Czy jest sens organizować dla nich konkurencję? – dodano. Pomysł organizowania zjazdów młodzieży u stóp Matki Bożej Gietrzwałdzkiej nabrał konkretnych kształtów do tego stopnia, że pojawili się ludzie z możliwościami zorganizowania takiego przedsięwzięcia. Organizacja i logistyka. Były wobec tego pomysłu dwa potwierdzające go rozeznania, ale czekano jeszcze na trzecie, ostatnie potwierdzenie, znak... Inicjatywa odpłynęła w siną dal. A przecież takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie, jak wypowiedział kanclerz wielki koronny Rzeczypospolitej Obojga Narodów Jan Zamoyski. W dokumencie fundacyjnym Akademii Zamojskiej z 1600 roku uwieczniono tekst tej wypowiedzi. Sentencja ta podkreśla, jak ważne jest odpowiednie wychowanie młodego pokolenia, i do dziś nie straciła na swej aktualności. Wobec zapaści systemu edukacji zachowanie i wzmacnianie duchowej formacji młodzieży jest nieodzowne. Brak ducha w młodym pokoleniu prowadzi do jego unicestwienia, wyzbycia się tożsamości, wielowiekowej chrześcijańskiej tradycji na rzecz innego – ducha świata. Doprowadzi to do ujarzmienia tego pokolenia i następnych przez sługi Molocha, prowadzącego do zniewolenia i pozbawienia Bożej radości. Zamiast oczekiwanej pociechy i otuchy młodzież otrzymuje szatański pozór wolności, która ostatecznie zniewala i pęta. Zniszczyć ducha to zniszczyć wiarę. Stąd ukazuje się rodzica jako wroga i przeciwnika swoich dzieci, gnębiącego rodzinę przez przekazywanie katolickich wartości. A przecież jest to działanie pogłębiające więzi rodzinne, wchłanianie wiary i otwieranie się na działanie Jej łaski. Takich rodzin nie można zniewolić duchowo, stąd Boża niezależność stanowi zagrożenie dla wprowadzanego orwellowskiego kontrolowania społeczeństw. Rodzina jako Kościół domowy jest bastionem wobec tych zapędów i działania. Dlatego uderza się w dzieci i młodzież w okresie ich dojrzewania. Podaje się pseudrozwiązania ich problemów i bolączek charakterystycznych dla wypełnienia się tego okresu, jego pełnego przejścia w doświadczeniu prowadzącym do dojrzałości. Osłabienie wiary, pozbawienie wiary, wykorzenienie z wiary przez odseparowanie od rodziców, od duchowych przewodników, od pełni bezinteresownej miłości prowadzi do stworzenia z człowieka odhumanizowanego produktu. Wypranego ze świadomości. Zaprogramowanego. Przedmiotu. Cyfry. Gotowego do przyjęcia znamienia Bestii.

Jeżeli ludzie będą mniej wierzyć, przyjdą na was jeszcze większe prześladowania – powiedziała Niepokalana 25 lipca 1877 roku w Gietrzwałdzie.

Kiedy wola ludzka wypełnia się w oddaniu woli Bożej, nie daje się wtedy wiązać żadnymi powrozami – daje pokój serca i siłę w słodyczy niesienia krzyża, która to rozprasza depresję, niewiarę w siebie, rozprasza bezsens życia. To jeden z największych paradoksów Ewangelii – Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12, 9). Gdy słabość przekuwa się w siłę, kiedy kruszy się, spala i łamie w Jezusie Chrystusie, to człowiek przyobleka się w duchową zbroję, którą niezdolny jest skruszyć diabeł i jego poplecznicy. Człowiek nie potrzebuje wtedy nic ze świata, bo ma jedynie Boga, On mu zostaje i nic mu nie potrzeba. Boża rzeczywistość wypełnia człowieka całkowicie. Raj – Serce Boga. Doskonała i wieczna Miłość nie pozostawia przestrzeni duchowych do wypełnienia czymkolwiek innym. Jest wszystkim, daje wszystko i sama zazdrośnie pragnie człowieczej miłości. Tego nie chciał przyjąć Lucyfer, zbuntował się i pycha strąciła go w błyskawicy z Nieba. Przegrał, ale jego miotanie jest wężowym kąsaniem w piętę Niewiasty. Nienawidzi ludzkości i pragnie zemsty za swój podły los. Dopóki Bestia nie zostanie związana na wieczne czasy w czeluściach piekielnych, będzie nastawać na zbawienie ludzi. Także oddanych sobie sług, którzy będąc jego piekielnymi narzędziami, wykonując szatańskie polecenia, też zostaną pochłonięci przez ogień piekła. Są jednak zaślepieni, a to szaleństwo wyzwala amok destrukcji, która doprowadzi także ich do zagłady. Obroną przed globalistami tworzącymi świat bez Boga jest duchowa zbroja. Jest to istotne i koniecznie, zwłaszcza teraz, bo jak Święty Paweł ostrzega, czasy przy końcu wieku będą szczególnym „dniem złym”, kiedy szatan będzie w szczególny sposób używał swej mocy, tak żeby zwieść (jeśli to możliwe) także wybranych (Mt 24, 24). Apostoł mówi o zbroi Bożej, która będzie odporna na wszelkie szatańskie podstępy. Nie jest to zbroja dla ciała, lecz dla umysłu i serca. Stworzył ją Bóg za pośrednictwem swoich ludzkich narzędzi – apostołów. To Jego opieka, Jego Słowo, przesłanie, Jego Prawda.

Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki], przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością i proście za wszystkich świętych i za mnie, aby dane mi było słowo, gdy usta moje otworzę dla jawnego i swobodnego głoszenia tajemnicy Ewangelii, dla której sprawuję poselstwo jako więzień, ażebym jawnie ją wypowiedział, tak jak winienem (Ef 6, 11–20).

Cała polska młodzież powinna przyodziać się w tę zbroję w Gietrzwałdzie, u tronu Matki Bożej Królowej Polski. To tu jest wybrane przez Niebo miejsce. Tu jest prawdziwe źródło Szczęścia i Miłości. Tu jest biblijna drabina Jakuba, która sięgała nieba, a po niej schodzili i wchodzili aniołowie; na jej szczycie Jakub ujrzał Boga Jahwe. Tu też Niepokalana dała sakramentalia, które są pocieszeniem w czasie ucisku nie tylko duchowego, ale także narodowego. Teraz jest czas, by z tych darów korzystać.

***

Jarocin w 1987 roku był dla mnie miasteczkiem niezwykle szczególnym. Wędrowałem tam z Mazur, gdzie mieszkałem w Szczytnie, by zaznać wolności, którą blokował komunistyczny system. Pobyć wśród młodzieży podobnej do mnie, której wielkopolski wiatr rozwiewał długie włosy, tak niechętnie widziane w murach szkoły. Dopiero co dwa lata wcześniej nauczycielka języka polskiego, szkolna sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, jednocześnie działaczka Związku Nauczycielstwa Polskiego, po przeczytaniu mojego wypracowania o Marku Kotańskim jako wzorze działań promłodzieżowych, widząc mój przydługi sweter i koraliki na rękach, powiedziała całej klasie, że jestem kosmopolitą. Było to tuż po szkolnej imprezie, gdzie znudzony dyskoteką odbywającą się w auli gimnastycznej, zamknąłem się w klasie i grałem z magnetofonu przez podłączoną kolumnę płytę „Bandolier” zespołu Budgie. Zespół Szkół nr 2 im. Jędrzeja Śniadeckiego w Szczytnie stał się miejscem, w którym pogłębiała się moja alienacja, wynikła z buntu przeciw komunizmowi i osamotnienia w poczuciu patriotyzmu. Szczytno było wylęgarnią ZOMO, a patriotyzm wyrażał się zazwyczaj tylko w mowie polskiej i rechocie z kawałów o Niemcu, Rusku i Polaku. Pozorną enklawę odnalazłem w świecie rockowej muzyki i subkultury, których ówczesna władza nie rozumiała, ale niestety dobrze znała. Czego świadectwem była infiltracja środowiska muzyków, fanów i organizatorów podczas festiwalu rockowego w Jarocinie. Z tej zapaści wspomniane środowisko nie podniosło się aż do dzisiaj, a nawet bardziej się pogrąża w popkulturowym bagnie – cywilizacji śmierci i satanizmu. Wtedy, w 1987 roku, nie sposób było młodemu chłopakowi rozeznać się w meandrach popkultury. Wydawała się zero-jedynkowa. Skoro komunistyczne władze wydawały się jej zakazywać, bądź były jej nieprzychylne, to znaczyło, że trzeba było z nią się bratać. Fakty i realna wiedza nie były w stanie przebić się przez żelazną kurtynę, gdyż paradoksem całej sytuacji było to, że była reżyserowana przez władze PRL-owskie. Pozornie tworzono w Jarocinie przestrzeń wolności dla młodzieży, by ją kontrolować i kierować w buncie przeciw Kościołowi i patriotyzmowi. Przyznaję, że ten iście szatański plan się powiódł. Wykorzeniono z tradycji i wiary całe pokolenie.

Latem 1987 roku, wysiadając z wagonu pociągu na jarocińskim dworcu i przechodząc żelaznym wiaduktem nad torami w kierunku centrum miasta, nie czułem nic innego, jak radość. Na tę chwilę byłem wolny, a wokół mnie widziałem takich jak ja, też wolnych ludzi. I wpadłem w karuzelę marzeń, karuzelę zdarzeń, która

Kręci się, kręci się, kręci wysoko Wiruje, wiruje, wiruje w obłokach W dole tłum, gęsty tłum, czeka i patrzy I nadzieję w sercu ma, że coś więcej zobaczy.

 

Tak śpiewała Kora Jackowska i grał zespół Maanam, który w tamtym, wspomnianym wyżej roku był już dla mnie establishmentem i przedstawicielem pokolenia, któremu nie można było ufać. Tekst kompozycji z 1981 roku jawił się jak koszmar ujarzmionej przez komunę nadziei. Uwięziony w klatce orzeł, który uwierzył, że trzepot skrzydeł to latanie.

Festiwal w Jarocinie w 1987 roku był podzielony tematycznie. Każdy dzień to inny styl muzyczny. Byłem z kolegami, którzy słuchali tylko muzyki heavymetalowej i kiedy dzień tej muzyki się zakończył, chcieli już wracać na Mazury. Muzyka alternatywna była im obca, a mnie mocno takie klimaty odpowiadały. Echa stylu Joy Divison, The Cure, The Clash czy The Ramones zaczęły odbijać się od drzew lasu wyrosłego za płotem stadionu miejskiego, gdzie odbywały się główne koncerty. Nagle pojawiło się mnóstwo freaków, którzy tylko przez te kilka dni mogli ubrać się w alternatywne fatałaszki – stare marynarki i płaszcze swoich dziadków, motocyklowe papy z lat pięćdziesiątych. Te wszystkie ciuchowe sprzęty mieniły się na nowo w blasku karmazynowego króla, który wodził tę rzeszę na pokuszenie.

Popkultura, popkultura

Jedno kłamstwo, jedna bzdura

– T.Love.

Wir karuzeli pesymizmu zaczął nagle wchodzić na poziom wypełnionego nadzieją surrealizmu, który przez krzywe zwierciadło doznań Borisa Viana, francuskiego pisarza operującego językiem odwrotności i przewrotności, dawał wyraziste spojrzenie na otaczającą rzeczywistość. Usłyszałem w drodze na jarociński dworzec po raz pierwszy na żywo zespół T.Love, który grał utwór Karuzela, a tekst utworu śpiewany w krzykliwy sposób przez Muńka Staszczyka wypełniał przestrzeń wielkopolskiego miasteczka i niósł się śpiewem fanów aż na peron i wniknął we mnie:

Karuzela, karuzela świat się kręci i umiera

Słońce świeci, słońce gaśnie

Będzie ciemniej albo jaśniej

– T.Love.

W kolejnych latach odwiedzałem Jarocin wielokrotnie, aż do jego upadku, zakończonego wielką bijatyką samych fanów ze sobą i z policją w 1993 roku. T.Love obserwowałem już w tym czasie na scenie cyklicznie, by jako dziennikarz poznać się w końcu osobiście z Muńkiem. Stało się to w Olsztynie, przed koncertem zespołu w sali OSiR w parku Kusocińskiego. Dziś tego miejsca już nie ma, ale pozostały wspomnienia oraz nagrania. Muniek nie był zadowolony z nagłośnienia występu, ale zaowocował kontaktami z olsztyńskimi muzykami, z którymi stworzył zespół Niespodzianka. Taka typowa w branży muzycznej znajomość – dziennikarz i muzyk – trwała aż do 2012 roku, kiedy zerwałem kontakt z branżą muzyczną. Popkultura nie była wtedy dla mnie już tylko kłamstwem i bzdurą, jak śpiewał Muniek, ale przekonałem się o jej lucyferycznym obliczu, jedynym, szatańskim. To już historia, której świadectwem wielokrotnie się dzieliłem w książkach Czego słuchasz i Zło w popkulturze oraz na moim kanale: „Kogo Słuchasz – Grzegorz Kasjaniuk” na YouTube (https://www.youtube.com/@kogosluchasz).

Po zawiłych kolejach mojego zawodowego losu pojawiłem się ponownie w Polskim Radiu Olsztyn jako prowadzący audycje o charakterze publicystycznym i katolickim. W tym czasie zaczęło być głośno o tym, że wokalista T.Love nawrócił się przez wstawiennictwo Matki Bożej. To stało się przyczyną do zaproszenia Muńka do radia, by opowiedział o sprawach duchowych. Był 8 września 2017 roku i Muniek opowiadał o Bogu, o walce z nałogami i o show-biznesie. Pojawił się wtedy temat Gietrzwałdu, że właśnie 8 września 1877 roku Matka Boża pobłogosławiła cudowne źródełko na uzdrowienie chorych z chorób fizycznych i nałogów. Wokalista zainteresował się opowieścią, wyraził chęć wizyty w Gietrzwałdzie, ale po uściśnięciu sobie dłoni i zakończeniu wywiadu każdy poszedł w swoim kierunku. Zajęły nas własne sprawy.

Ponownie zetknęliśmy się za sprawą nabożeństwa pierwszych sobót miesiąca w Niepokalanowie. O. Mirosław Kopczewski OFMConv organizował spotkania „Oddaj się Maryi” z zawierzeniem siebie i wszelkich spraw Niepokalanemu Sercu Maryi (co czyni nadal, daj mu Panie sił w tym dziele). Pojawił się Muniek w Niepokalanowie, także ja tam przyjechałem, żeby wygłosić konferencję na temat zagrożeń duchowych w popkulturze i o objawieniach maryjnych w Gietrzwałdzie. Owocem tej wizyty był telefon, który wykonał do mnie wokalista T.Love. Chodziło o Gietrzwałd.

– Grzegorz, wytłumacz mi, jak mam dojechać do Gietrzwałdu z Warszawy? – pytał na zakończenie osobistej rozmowy dotyczącej syna. Pragnął go tam zawieźć i zawierzyć Matce Bożej Gietrzwałdzkiej oraz oddać wszystkie osobiste sprawy, które tego wymagały. Wierzę, że ta wizyta wydała dobry owoc, albo dopiero wyda, bo nasze plany i wyobrażenia nie zawsze korelowalne są z Bożymi. Ważne, by wypełniła się wola Boża.

o mamo, powiedz

o mamo rzeknij mi

o mamo, teraz

o mamo rzeknij mi

o mamo, powiedz

o mamo, gdzie teraz jestem

gdzie jestem teraz

 

– Muniek Staszczyk

(Ta piosenka nie jest dla ciebie)

 

Muniek, twoja odwaga mówienia w środowisku branży muzycznej o Niepokalanej, z taką pewnością i miłością, jest niezwykłym wyłomem w murach Mordoru. Miłość się rozlewa. Miłość kruszy. Przykazanie Miłości wyzwala w prawdziwiej Wolności, jaką jest Jezus Chrystus, a Maryja jest pośredniczką na tej drodze, a to już wiesz, bo tego realnie doświadczyłeś – Bożej Miłości.

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie (1 Kor 13, 4–8).

***

W pierwszych miesiącach po zakończeniu objawień organista z Gietrzwałdu Józef Klatt wysyłał wodę z cudownego źródełka potrzebującym we flakonikach w różne strony rozebranej przez zaborców Polski. To była zorganizowana akacja koordynowana przez ks. proboszcza Augustyna Weichsla. Nie spodobało się to Prusakom. Zabraniano wysyłać wodę ze źródełka i karano grzywnami organistę. Grożono więzieniem proboszczowi. Nie ustawali jednak i potajemnie kontynuowali wysyłki, często dokładając z własnej kieszeni do tego „biznesu”. Niestety nie jest to jednak przykład na dzisiejsze trudne czasy. Strach przed takim działaniem, być może narażenie na śmieszność lub niewiara w obecność Niepokalanej w Gietrzwałdzie sieje duchowe spustoszenie. Okazałe akcje promujące miejsce, transmisje online, nowe budowle, piękne różańce z zatopionymi fragmentami płócienek na rewersie ich medalików, opatentowywanie wizerunków gietrzwałdzkich na wyłączność, emocje czy nagromadzenie przeróżnych dzieł ewangelizacyjnych w jednym miejscu same w sobie są nic niewarte, jeżeli nie będą prowadzone w duchu orędzia Matki Bożej Gietrzwałdzkiej życzę sobie, abyście codziennie odmawiali Różaniec – wypowiedzianego przez Maryję 30 czerwca 1877 roku. Dzisiaj nie pojawił się chociażby substytut organisty ani proboszcza Augustyna. Chociażby w organizacji dzieła pomocy bliźniemu. Bohaterowie gietrzwałdzcy pozostali ze swoim działaniem zawieszeni w XIX wieku. Niczym niedokończony szkic do obrazu, którego zamysł u malarza stracił impet. Stali się zapisem na kartach żółtoszarych stron wspomnień i pamiętników. Obecny czas i ludzie nie zasymilowali tego przykładu na równie ważne działanie.

Tych potrzeb nie dostrzeżono lub oceniono jako teorie spiskowe. Odwaga dziś ma inną twarz – klimatyczną, natury, matki ziemi, braterstwa, równości i globalizmu. Ludzka odwaga w imię miłości bliźniego stała się zmurszałym napisem na murach gruzowiska po zawalonej zachodniej chrześcijańskiej cywilizacji, na ruinach której powstaje świątynia Baala, do której wiodą starożytne bramy, przez które ma kroczyć lub być przeprowadzona duchowo obecna tzw. zachodnia cywilizacja. Przez emocje, euforię, unoszenie się nad ziemią, a nie w stałości i gorliwości.

Jedna z bram, zrekonstruowana Brama Isztar, znajduje się w Muzeum Pergamońskim w Berlinie. Była bramą miejską w Babilonie wzniesioną za panowania króla Nabuchodonozora II i poświęcona była Isztar (bogini wojny i wyuzdanych zachowań seksualnych). Otwierała tzw. drogę procesyjną, która ciągnęła się aż do E-sagili – świątyni bożka Marduka (utożsamianego z Jowiszem i Saturnem). Druga, o podobnej konstrukcji, to brama Nergala (bożka zarazy odpowiedzialnego za zsyłanie chorób i epidemii), która była w Niniwie – dziś jest bramą astralną otwieraną w okultystycznych rytuałach prowadzonych przez wybrane ryty masonerii, czego świat doświadczył podczas covidowej pandemii. Gietrzwałd również stał się celem tych środowisk i obrany został za czakram, źródło kosmicznej energii. Miejsce, gdzie nocami następowały inicjacje wokół kamienia umiejscowionego na skraju gietrzwałdzkich błoni. Usytuowany był u szczytu trójkąta ukształtowanego wymyślnie ze ścieżek i z trawnika wkomponowanych w krajobraz. Pewni warmińscy księża emeryci przekazywali historię, że owego kamienia-głazu nie wolno dotykać, gdyż jest duchowym zagrożeniem. Oglądałem wspomniany obelisk, wyeksponowany w tym szczególnym miejscu nieprzypadkowo, gdyż zrobiono to z pietyzmem, dbając o harmonię tej ekspozycji. Nikt nie potrafił mi odpowiedzieć, kto ten głaz umiejscowił i z czyjego pozwolenia. Ot, nikt nic nie wie i nie pamięta. Obecnie nie ma już śladu po tej instalacji. Oglądając jednak bluźnierczy spektakl Nie smućcie się. Ja zawsze będę z Wami, wystawiany w olsztyńskim Teatrze im. Stefana Jaracza od 2024 roku, rzekomo inspirowany objawieniami maryjnymi w Gietrzwałdzie, zauważyłem podprogowo wprowadzony wymiar rytualny i magiczny prowadzonej narracji. Część filmową spektaklu zarejestrowano na błoniach gietrzwałdzkich i przed kapliczką w miejscu objawień. Narratorem był mag, a inspiracją wąż. Brzmienie nadawała całości muzyka blackmetalowa, a w miejscu wydartego z obrazu Matki Bożej Nieustającej Pomocy oblicza Maryi zapisano wyraz – morda.

Użycie tej postaci jako narratora prowadzącego widza przez wielowarstwowość treści spektaklu nie wydaje się przypadkowe. To Kriwe – ostatni kapłan pruskich bogów, strażnik świętego ognia. Był on głównym kapłanem kultu pogańskiego wszystkich ludów bałtyjskich. Pełnił funkcję dającą się porównać z funkcją papieża w Rzymie. Jego atrybutem kapłańskim była poskręcana i powykrzywiana drewniana laska zwana krzywulą. Kriwe za pomocą krzywuli miał krzywać, czyli wróżyć, zamawiać, czarować. Składał też ofiary bogom. Narrator – mag w sztuce olsztyńskiego teatru, opowiadającego zmyślone przeżycia i losy Justyny Szafryńskiej, jednej z wizjonerek gietrzwałdzkich – posługiwał się zbliżonym atrybutem i symbolicznym nakryciem głowy, które wskazywało na status społeczny, zawód oraz tożsamość. Narrator – Kriwe czarował widza pewnością przebywania w miejscu magicznego czakramu znajdującego się w Gietrzwałdzie, w miejscu, gdzie stał klon, na którym objawiała się Niepokalana. Szatan już w czasie trwania objawień siał zamęt i prowadził na manowce, czyni to też nieustannie w miejscu, którego znaczenie zna i chce zgasić iskrę, która stąd wyjdzie dla zbawienia Polski i świata. W pogańskich czasach na wzniesieniu, gdzie teraz stoi w Gietrzwałdzie sanktuarium, była świątynia kultu Prusów. Obecnie rodzimowiercze ruchy neopogańskie i lokalna loża masońska reaktywują z diabelską mocą dawne ryty, które mają wybudzić bestię z czeluści, by wyszła na świat i by zaczęło się panowanie Antychrysta, żeby chrześcijaństwo zginęło, gdyż jest ostatnią przeszkodą w triumfie globalizmu. Jak śpiewał Paweł Gumola z zespołu Moskwa,

kiedy wszystkie myśli zginą

I ktoś zapyta, jak to było

Nie będzie wtedy słychać nic

Na zdjęciu będzie wtedy żmija

Tutaj, tutaj

– Moskwa (Ja wiem, Ty wiesz).

Niepokalane Serce Maryi jednak zatriumfuje w momencie, kiedy prawie nie będzie już nadziei, której znak Matka Boża przekazała w Gietrzwałdzie, mówiąc 1 lipca 1877 roku: Jam jest Najświętsza Maryja Panna, Niepokalanie Poczęta. To nie jest tylko obietnica, to jest także wezwanie do działania poprzez wierność, stałość, gorliwość i zaufanie.

Nie wzbraniajcie się przed wybraniem Gietrzwałdu na szczególne, najważniejsze miejsce spotkań młodzieży z Niepokalaną. Kapłani, zachęcajcie rodziców do zawierzania swoich dzieci przez Serce Maryi Sercu Jezusowemu przed tabernakulum w kościele gietrzwałdzkim. Niech to stanie się charyzmatem warmińskiej ziemi, darem dla Polski i całego świata. Ona nie koncentruje uwagi na sobie, jest chrystocentryczna, jak na gietrzwałdzkim Cudownym Obrazie, gdzie wskazuje na Dzieciątko Jezus, a Ono na Matkę. Prowadzi do Jezusa Chrystusa, który jest Drogą do zbawienia.

Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego (Mk 10, 14–15) – powiedział sam Pan Jezus. Nie można zatykać uszu na to wezwanie, gdyż inaczej będzie się sprzeniewierzeniem Słowu. Święte miejsce na Warmii nie może być uznane za ludowy relikt, skansen, bajdę i siedzibę mrocznych rytów. To jest duchowy skarb Kościoła Katolickiego. Porzuć naturalną ludzką skłonność do gromadzenia pokładów egocentryzmu i pychy, wdziej roztropność w przygotowywaniu się na przyszłość poprzez pokorę na czas, kiedy będzie potrzebna przy wejściu na niebiańskie wesele. Kładź nacisk na to, jakiego rodzaju bogactwa powinieneś gromadzić: skarby niebieskie. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje (Mt 6, 20–21). Gdzie jest twoje serce?

***

Kamień w masonerii to nie tylko element architektoniczny, ale przede wszystkim metafora ludzkiego rozwoju. Od wieków odnosi się do procesu kształtowania charakteru – od surowej, nieukształtowanej formy, aż po pełnię wewnętrznej harmonii i świadomości. Cudowność Gietrzwałdu rozumiana jest przez masonów jako ubóstwienie człowieka. Mason uważa się za kamień, który wymaga obróbki i uszlachetnienia. Stąd miejsca z domniemanymi czakrami są pseudoołtarzem, na którym odbywa się ten proces. Tak jak miejsce na dziedzińcu królewskiego zamku na Wawelu, tak Gietrzwałd w pobliżu głównego cieku cudownego źródła stał się „miejscem mocy”. Kontrowersyjna legenda głosi, że na Wawelu ukryty jest czakram – tajemniczy kamień, będący źródłem niezwykłej energii. Kamień ów ma być dla wtajemniczonych źródłem niebywałej mocy, dającej niezwykłą siłę duchową. Ta legenda ma związek z podaniem o hinduskim bogu Sziwie, który rzucił siedem magicznych kamieni w siedem stron świata. Jeden z nich miał trafić właśnie do Krakowa (pozostałe to Delhi, Mekka, Delfy, Jerozolima, Rzym i Velehrad). Jak twierdzą zwolennicy tego podania, pomiary radiestezyjne wykazują, że czakram leży w XI-wiecznym kościele św. Gereona, którego pozostałości kryją się pod zachodnim skrzydłem zamku. Choć według innych ogólne odprężenie doświadczane na wawelskim dziedzińcu wynika z ujemnej jonizacji, której źródłem są zamkowe podziemia. Nie ulega jednak wątpliwości, że są zwolennicy teorii o kamieniach czakramach, a co gorsza, są to wyznawcy zebrani w różnego rodzaju stowarzyszeniach-sektach czy też masonerii. Starożytny kamień według filozofii indyjskiej posiada właściwości czakramu – rodzaju promieniowania ziemskiego. Cuda, których doświadczają wierni w Gietrzwałdzie za przyczyną wstawiennictwa Niepokalanej, zawłaszczane są i przypisywane tej energii.

Jeden z takich kamieni jest podwaliną olsztyńskiego zamku jako kamień Łyny – rdzeń pogańskich Prusów z ziemi Galindii. Inny, o charakterze kosmicznym, znajduje się w Mekce – Czarny Kamień, zwany Hadżar, oraz kamień Maqam Ibrahim. Do nich odnoszą się okładka płyty Presence zespołu Led Zeppelin i sekwencje filmu Stanleya Kubricka Odyseja Kosmiczna 2001. Do nich odnosił się również wokalista The Rolling Stones Mick Jagger, chcąc taki wziąć w posiadanie z zamku w Montrésor we Francji. Ten znalazł się tam za sprawą masona Ksawerego Branickiego, który został właścicielem posiadłości w XIX wieku. Ponoć ów kamień ma symbol buławy hetmańskiej i ma być wykorzystany w walce Goga i Magoga – apokaliptycznej bitwie, która według Biblii odbędzie się w Izraelu w „dniach ostatnich”. Oswajanie ze starożytnymi rytuałami i wprowadzanie ich w popkulturowy obieg trwa już od ponad pół wieku. Obecnie przybrało formę nie tyle oswajania, ile wprowadzania w krwiobieg arterii świata. To się dzieje i ma formę pozornego powrotu do przeszłości. To jest przywracanie satanistycznych i okultystycznych hierarchii, których erupcja nastąpiła w czasach starożytnego Egiptu i Mezopotamii. Znany z Biblii bożek Baal już się znajduje na dziedzińcach wielkich współczesnych metropolii.

Jego świątynia była zabytkiem w syryjskiej Palmyrze. Jednak w sierpniu 2015 roku została zniszczona razem z innymi monumentami przez tzw. Państwo Islamskie. Świat wtedy uznał, że stracił „miejsce dziedzictwa kulturowego”. Aby „zachować historię”, dwie dokładne repliki 15-metrowego łuku, który stał u wejścia do świątyni, zostały w kwietniu 2016 roku wzniesione na nowojorskim Times Square i Trafalgar Square w Londynie z okazji światowego tygodnia dziedzictwa kulturowego.

Zobaczyć ten łuk ze starożytnej pustynnej cywilizacji pośród świateł Nowego Jorku – to będzie coś niezwykłego i ekscytującego – pisał „New York Times”.

W środowiskach chrześcijańskich narosło z tego powodu oburzenie, gdyż w czasach starożytnych na ołtarzach Baala powszechną praktyką były ofiary z dzieci i biseksualne orgie, a teraz stawiany był pomnik czci tego fałszywego boga w sercu ważnych miast. Baal był jednym z głównych bożków czczonych przez bałwochwalców w czasach biblijnych.

Oto biblijna historia z 1 Księgi Królewskiej:

 Wtedy Eliasz przemówił do ludu: „Tylko ja sam ocalałem jako prorok Pański, proroków zaś Baala jest czterystu pięćdziesięciu. Wobec tego niech nam dadzą dwa młode cielce. Oni niech wybiorą sobie jednego cielca i porąbią go oraz niech go umieszczą na drwach, ale ognia niech nie podkładają! Ja zaś oprawię drugiego cielca oraz umieszczę na drwach i też ognia nie podłożę. Potem wy będziecie wzywać imienia waszego boga, a następnie ja będę wzywać imienia Pana, aby okazało się, że ten Bóg, który odpowie ogniem, jest [naprawdę] Bogiem”. Cały lud, odpowiadając na to, zawołał: „Dobry pomysł!”. Eliasz więc rzekł do proroków Baala: „Wybierzcie sobie jednego młodego cielca i zacznijcie pierwsi, bo was jest więcej. Następnie wzywajcie imienia waszego boga, ale ognia nie podkładajcie!”. Wzięli więc cielca i oprawili go, a potem wzywali imienia Baala od rana aż do południa, wołając: „O Baalu, odpowiedz nam!”. Ale nie było ani głosu, ani odpowiedzi. Zaczęli więc tańczyć, przyklękając przy ołtarzu, który przygotowali.  Kiedy zaś nastało południe, Eliasz szydził z nich, mówiąc: „Wołajcie głośniej, bo to bóg! Więc może zamyślony albo jest zajęty, albo udaje się w drogę. Może on śpi, więc niech się obudzi!”. Potem wołali głośniej i kaleczyli się według swojego zwyczaju mieczami oraz oszczepami, aż się pokrwawili. Nawet kiedy już południe minęło, oni jeszcze prorokowali, aż do czasu składania ofiary z pokarmów. Ale nie było ani głosu, ani odpowiedzi, ani też dowodu uwagi. Wreszcie Eliasz przemówił do ludu: „Zbliżcie się do mnie!”. A oni przybliżyli się do niego. Po czym naprawił rozwalony ołtarz Pański. Potem Eliasz wziął dwanaście kamieni według liczby pokoleń potomków Jakuba, któremu Pan powiedział: „Imię twoje będzie Izrael”. Następnie ułożył kamienie na kształt ołtarza ku czci Pana i wykopał dokoła ołtarza rów o pojemności dwóch sea ziarna. Potem ułożył drwa i porąbawszy młodego cielca, położył go na tych drwach i rozkazał: „Napełnijcie cztery dzbany wodą i wylejcie do rowu oraz na drwa!”. I tak zrobili. Potem polecił: „Wykonajcie to drugi raz!”. Oni zaś to wykonali. I znów nakazał: „Wykonajcie trzeci raz!”. Oni zaś wykonali to po raz trzeci, aż woda oblała ołtarz dokoła i napełniła też rów. Następnie w porze składania ofiary z pokarmów prorok Eliasz wystąpił i rzekł: „O Panie, Boże Abrahama, Izaaka oraz Izraela! Niech dziś będzie wiadomo, że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja Twój sługa na Twój rozkaz to wszystko uczyniłem. Wysłuchaj mnie, o Panie! Wysłuchaj, aby ten lud zrozumiał, że Ty, o Panie, jesteś Bogiem i Ty nawróciłeś ich serce”. A wówczas spadł ogień od Pana „z nieba” i strawił żertwę i drwa oraz kamienie i muł, jako też pochłonął wodę z rowu. Cały lud to ujrzał i upadł na twarz, a potem rzekł: „Naprawdę Jahwe jest Bogiem! Naprawdę Pan jest Bogiem!”. Eliasz zaś im rozkazał: „Chwytajcie proroków Baala! Niech nikt z nich nie ujdzie!”. Zaraz więc ich schwytali. Eliasz zaś sprowadził ich do potoku Kiszon i tam ich wytracił.

Niewiasta depcząca głowę węża. W takiej wizji Niepokalana ukazała się wielu ludziom wieczorem 8 września 1877 roku w Gietrzwałdzie na placu cmentarnym przed kościołem, w miejscu, gdzie stał klon, nad którym objawiała się Maryja. Szatan próbował wywołać zamęt, wprowadzić grozę, trwogę, lęk i panikę wśród pielgrzymów. Doprowadzić do stratowania się tłumu. Diabelskie działanie zostało uciszone przez Niepokalaną w trakcie intonowania przez kapłanów i wiernych pieśni Salve Regina. Zdarzył się zapowiadany cud, będący zapowiedzią triumfu Niepokalanego Serca Maryi. Do dnia dzisiejszego Lucyfer wielokrotnie atakował w Gietrzwałdzie na różne szatańskie sposoby. W wyniku tragedii pierwszej wojny światowej, przez skutki plebiscytu na Warmii w 1920 roku, nazizm, rugowanie Warmiaków z polskości, izolację Gietrzwałdu w okresie drugiej wojny światowej i oblężenie wsi w okresie komunizmu – czasów PRL-u. Skłócając ludzi, wzbudzając niechęć do kapłanów, szerząc niewiarę wśród mieszkańców, wzbudzając fałszywą pobożność, pogłębiając wykorzenianie z patriotyzmu, tworząc wypaczony obraz deweloperskiej agroturystyki w okolicach wsi. Mały, wyciszony Gietrzwałd jest miejscem duchowej bitwy. Stąd plan budowy centrum dystrybucyjnego niemieckiego dyskontowego molocha wydawał się jej elementem. Obecnie inwestycja w tym miejscu została odpuszczona i przeniesiona w inny rejon Polski. Punkt dystrybucji odpadów planowany w bliskim sąsiedztwie sanktuarium jawił się niczym biblijna dolina Hinnom, położona na południe od Jerozolimy, która była miejscem, w którym składano ofiary z dzieci bałwochwalczemu bogu Molochowi. Kult bałwochwalczy, składanie ofiar z dzieci, niegasnący ogień po ofiarach, wyrzucane ciała ludzi i śmieci stały się symbolem piekła. Czy planowane ogromne centrum dystrybucyjne, w którym miały zalegać śmieci i odpady niebezpieczne, to była chęć odtworzenia Hinnom, jak to już się dzieje z bramami – wrotami do czeluści piekła? Stworzenie piekielnego rytualnego ołtarza ludzkiego egocentryzmu, pychy i braku pokory – wstawienie na nim człowieka w miejsce należne Bogu? Była to tylko bitwa w wojnie o Świętą Warmię, której siły mroku chcą cały czas odebrać świętość i ofiarować ją piekłu w przestrzeni neopogańskich kamiennych kręgów rozsianych wokół Gietrzwałdu. A także kryjących się w podwojach historycznych centrów mających na celu marginalizowanie katolicyzmu na tych terenach i to w samym miejscu objawień Matki Bożej. Co zatem z poświęceniem i męczeństwem św. Wojciecha? Co zrobić, żeby siły Mordoru nie anektowały świętego miejsca Warmii i go nie przemogły? Trzeba paść na kolana, odrodzić w sercach wiarę przodków, bo niewiara stała się piekielnym walcem, toczącym tę warmińską ziemię, całą polską ziemię:

Nie widzę u innych ludzi dosyć nabożeństwa i uszanowania. Wielu obecnych nie przyklęka i jeżeli się nie poprawią, nie będę już mogła się pokazywać – powiedziała zasmucona Matka Boża w Gietrzwałdzie 22 lipca 1877 roku. Najświętsza Panienka pragnie być ze swoimi dziećmi, ale one sprzeniewierzają się, idą w czarnych marszach z sumeryjskimi bożkami zamiast w procesjach Bożego Ciała, oddając cześć i chwałę Jezusowi Chrystusowi obecnemu w Przenajświętszym Sakramencie. Nasza Przewodniczka zatriumfuje, ale jako Hetmanka potrzebuje hufców, którymi jesteśmy, w walce o nasze zbawienie. Brak współpracy z łaską, która rozlewa się w Gietrzwałdzie promieniami z postaci Maryi, może zamykać człowieka na przyjęcie wielkich rzeczy, o których nikomu nawet się nie śniło – na wejście do ogrodu Eden.

Jeżeli ludzie będą mniej wierzyć, przyjdą na was jeszcze większe prześladowania – usłyszały wizjonerki słowa Maryi 25 lipca 1877 roku przy drzewie klonu, nad którym ukazywała się Niepokalana.

Jak poprawić kondycję duchową Narodu? Od czego zacząć? Zacząć od znaku Krzyża. Odmawiać codziennie Różaniec i stanąć pod Bożymi znakami. Być przygotowanym duchowo na Drugie Przyjście Zbawiciela, które Bóg zapowiada poprzez znaki. Najwyższy daje znaki, które mówią nam, że Drugie Przyjście Zbawiciela się zbliża. Na przestrzeni wieków Bóg objawiał te znaki Swoim prorokom. Stwórca oczekuje, że będziemy duchowo przygotowani, kiedy Zbawiciel przyjdzie w Swej chwale. Posłał z Nieba posłańca na Warmię do Gietrzwałdu, Niepokalaną Maryję, by kierowała nasze spojrzenia, serca i ducha na Jezusa Chrystusa. Tu mają być podczas Różańca chorągwie i krzyż – wskazała 25 lipca 1877 roku znaki, pod którymi mamy się gromadzić, tworzyć katolicką wspólnotę, święty Kościół powszechny. W jaki sposób postępować, żeby to nie był zapał, a stałość działania w zaufaniu Trójcy Przenajświętszej? Najpierw wysłuchać Mszy Świętej, a potem odmówić Różaniec – tłumaczyła nasza Nauczycielka 20 sierpnia 1877 roku i dobitnie podkreśliła wartość modlitwy w każdym jej wymiarze: odmawiajcie gorliwie Różaniec, napomniała w ostatnich swoich słowach 16 września 1877 roku.