Zło w popkulturze - Grzegorz Kasjaniuk - ebook

Zło w popkulturze ebook

Grzegorz Kasjaniuk

3,5

Opis

Satanizm coraz częściej żąda poszanowania dla siebie takich samych praw jak inne religie, kreując wzorce życia w XXI stuleciu. Popkultura i antykultura stały się moreną czołową, powoli wciskającą magię, satanizm i okultyzm do życia codziennego; sztuki, mody i gier komputerowych.

Konsekwentna obecność patologii w mediach skutecznie przyzwyczaja odbiorców do „inności” z wolna podmieniając dawną normalność na nową i lepszą. Dawne definicje miłości, wiary i rodziny zostają podmienione przez nowe paradygmaty. Popkultura i lansowane przez nią wzorce; hedonizm, egoizm, akceptacja dla pornografii, nieskrępowanego seksu czy kaleczenia ciała – to nie element luzackiej mody, tylko taktyka salami, powolnego wciągania zachodniej cywilizacji na złą stronę mocy.

Każdy z przytoczonych i udokumentowanych przykładów uzupełniony jest świadectwem nawróconego muzyka. Ku przestrodze, bo Słowo Boże napomina: : „Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła” – 1 Tes 5, 21-22.

Satanizm, okultyzm i muzyka

Skaryfikacje i moda na masochizm

Pakty z diabłem w muzyce

Nowa definicja „miłości” w show-biznesie i pornografizacja życia

Seksoholiczny Rock and Roll

Charles Manson – dlaczego z przestępcy robi się ikonę pop kultury?

Black metal – demoniczny dotyk muzyki

Rastafarianie: duchowość, która zamieniła hostię na marihuanę

Techno – muzyczne parady na skraju przepaści

Prince i nieokiełznany erotyzm

Mroczna twarz Demisa Roussosa

Snoop Dogg vel. Snoop Lion w parze z demonem hedonizmu

Jesus Christ Superstar: antychrześcijańska rock opera

Kolejna książka Grzegorza Kasjaniuka, nawróconego dziennikarza muzycznego, który środowisko estradowe zna jak mało kto w Polsce. Przez lata prowadził audycje promujące muzykę thrash-metalową, zatem wie doskonale, jak toczą się losy muzyków dokonujących w życiu mrocznych wyborów. Bo wbrew deklaracjom Rolling Stonesów, muzyka to nie jest tylko rock’n’roll, tylko sposób na życie, dla wielu również sposób wyboru życia wiecznego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 362

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (8 ocen)
3
2
1
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
sskorupski9

Całkiem niezła

Tekstu nie da się czytać. Jest po prostu źle złamany. Sama treść, ciekawa.
00

Popularność




OkładkaFahrenheit 451

Redakcja i korektaBarbara Manińska

Dyrektor projektów wydawniczychMaciej Marchewicz

Skład i łamanieHonorata Kozon

ISBN 9788380795150

Copyright © by Grzegorz Kasjaniuk, Warszawa 2020Copyright © by Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2020

WydawcaWydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]

KonwersjaMonika Lipiec

Wprowadzenie

Cokolwiek mówiliby niektórzy powierzchownie myślący teologowie, diabeł jest dla wiary chrześcijańskiej tajemniczą, ale rzeczywistą, osobową, a nie symboliczną realnością. Co więcej, jest on realnością władczą („Książę tego świata”, jak go nazywa Nowy Testament, który wielekroć mówi o jego istnieniu), złowrogą wolnością przeciwstawiającą się Bogu i panującą nad ludźmi, o czym poucza nas historia ludzkości – ten ogrom powtarzających się nieszczęść, których nie sposób wytłumaczyć działalnością wyłącznie człowieka.

Ratzinger, Benedykt XVI, Raport o stanie wiary1

Czym jest zagrożenie duchowe?

 

/ Co nam zagraża w muzyce?

 

Zagrożeniem duchowym jest odsuwanie człowieka od Boga. Aż do Jego zanegowania. Do aktów nienawiści do Stwórcy. Atakowany jest Dekalog. Następuje proces zmiany funkcjonowania człowieka osadzonego w wartościach. Działanie takie przeprowadzane jest celowo. Instrumentalnie jest tu traktowana przestrzeń muzyki i popkultury, by oddziaływać negatywnie na rzesze odbiorców. Przestrzeń masowo odbierana przez człowieka wypełniana jest treścią antychrześcijańską. Cisza, czyli miejsce spotkania z Bogiem, zostaje zburzona. Antywartości stają się podstawą życia człowieka.

Skąd pewność, co można określić jako zagrożenie, a co jeszcze nie? Gdzie przebiega granica?

Jeżeli coś nas niepokoi w muzyce, a staramy się to mimo wszystko tłumaczyć, to oznacza, że granica została przekroczona. Bardzo trudno jest potem wrócić, gdyż zagrożeniem jest zobojętnienie, a w konsekwencji niemożność zdiagnozowania problemu. Oczy zachodzą mgłą. Wola zostaje spacyfikowana. Wiara zmiękczona. Powoli chrześcijanin staje się letni, a często w konsekwencji odchodzi z Kościoła.

Najważniejsza jest wierność Bogu. Gdy mamy do czynienia z muzyką, która Boga obraża, nie możemy się nią delektować, pławić w jej brzmieniu, nawet jeżeli jest pociągająca. Okultyzm, satanizm, seksoholizm, hedonizm, nihilizm, pornografizacja, dekadencja, alkoholizm, dewiacje seksualne, narkomania, złudne filozofie, przestępczość, a nawet propagowanie zabijania opakowane często w artyzm i zachęcającą melodię oraz brzmienie to dominujące elementy w twórczości współczesnych muzyków. Poparte autorytetem i pozycją znaczących mass mediów. Autorytarne ich poparcie z tej strony daje zwodniczy pozór, że te treści nie są zagrożeniem. Doprowadza to w konsekwencji do obojętności. Do unicestwiania wartości rodziny. Fałszywej tolerancji.

To godzi w bezinteresowną miłość Boga do nas. Czyż można akceptować obrażanie swoich najbliższych? Matki i ojca? Przecież to naturalny odruch, że stajemy w obronie rodziców, nie ma innego wyboru. Nie dołączymy przecież do ubliżających tym, którzy poświęcili swoje życie na wychowanie nas. Obdarzali bezgranicznie miłością. Nie staniemy w jednym szeregu z szydercami, twierdząc, że ich postawa nie wpływa na nasze uczucia do rodziców. Granica? Tak naprawdę nie ma takiej. Nie ma punktu zła, do którego możemy bez konsekwencji docierać. Zbliżać się łudząc, że jest czas na odwrót. To nawet nie balansowanie, tylko powolne topienie się w bagnie. Niemożliwe jest więc określenie granicy. Jeżeli weźmiesz kęs zatrutego jabłka, to tak samo się zatrujesz, jakbyś zjadł całe. Nie można bez konsekwencji tak sobie tylko uszczknąć, gdyż już tym kęsem zatruwa się ciało, infekuje. Konsekwencje mogą być różne, z otruciem włącznie. To duchowe samobójstwo, ale fizyczne również. Wiele osób spośród moich znajomych nie żyje. Ich bożkiem stała się muzyka. Dla części z nich Szatan. Najgorsze, że w większości nie zdawali sobie sprawy, skąd na nich spadło nieszczęście, co było podstawą zagrożenia. Według mojej wiedzy tylko jedna osoba spośród nich nawróciła się i pojednała z Bogiem przed śmiercią. „Negatywne znaczenie” w odniesieniu do zagrożeń duchowych ze strony muzyki to delikatne sformułowanie. Tu chodzi o zbawienie. Przypomnę słowa papieża Franciszka:

Musimy być zawsze czujni, by nie dać się oszukać diabłu. Nie relatywizujmy obecności diabła, tu chodzi o nasze zbawienie.

Nie należy też trywializować faktycznego zagrożenia ze strony twórczości znanych muzyków tylko dlatego, że ich utwory są publikowane przez radia, są pokazywani w telewizji, opisywani w prasie, że stali się legendą muzyki lub ikonami popkultury.

W mediach został wykreowany fałszywy obraz kultury, która nie ma złych konotacji, tylko prezentuje czystość intencji. Nieskazitelny obraz idoli, których nie sposób sprowadzić na ziemię. Wykonawców, którzy stali się nienamacalni i nietykalni. Nawet chrześcijanie, fani rocka, tak mocno wchłonęli tę retorykę – „czysta muzyka, bez odniesień” – że Ozzy Osbourne, dobrodusznie wyglądający wokalista Black Sabbath, musiałby na każdym koncercie krzyczeć „jestem satanistą”, by obudzić ich z letargu.

Wiele mediów, w tym katolickich, wyśmiewa fakt istnienia zagrożeń, twierdzi, że muzyka jest tylko muzyką, a z osób poruszających ten temat robi wariatów. Jak więc jest naprawdę?

Możliwość zagrożeń w muzyce wyśmiewają nie tylko mainstreamowe media, ale także część chrześcijańskich. To jest zadziwiające. Dzieje się tak, gdyż trudno odrzucić coś, co się mocno pokochało. Dlatego wielu chrześcijan szuka na siłę argumentów i przez naginanie faktów usprawiedliwia szkodliwą twórczość, jak wypowiedź Gene’a Simmonsa z grupy Kiss w kwestii chrystianofobii. Niktórzy się łudzą, że ponieważ Ozzy Osbourne kończy swoje koncerty powiedzeniem: God Bless You!, to nie mogą one nieść złego przesłania. Jednak faktycznie Osbourne używa tej formy pożegnania z publicznością – sformułowania: God Bless You! – jako zwykłego, powszechnie używanego w USA zwrotu, za którym u wielu wcale nie idzie wyznanie wiary. To wprowadza zamęt. Niestety za tą wypowiedzią i gestami nie idzie zmiana w poczynaniach artystycznych. Okładki płyt Ozzy’ego, obrazoburcze zdjęcia, gesty i wypowiedzi są pojmowane i interpretowane jako artystyczny środek wyrazu. I tak amerykański wampiryczno-rockowy Black Veil Brides wykonuje utwór God Bless You, w którym nie mamy do czynienia z błogosławieństwem, tylko z przekleństwem. To bluźniercze odwrócenie znaczenia, podobnie jak zrobiono z krzyżem w satanistycznym symbolu. Czy to tylko poza? A może określenie swojej drogi życiowej, której celem jest hedonistyczny bożek? It’s only rock’n’roll, jak śpiewają Rolling Stones, którzy uważają, że ich koncerty są lepsze niż chodzenie do kościoła. Można by to uznać za takie tam muzyczne droczenie się, gdyby nie to, że ten przekaz kierowany jest do tysięcy ludzi, którzy słowa idoli biorą na poważnie, bez refleksji, utożsamiają się z każdą ich wypowiedzią. To niesie upadek.

Trzeba trzymać się Słowa Bożego:

Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła

(1 Tes 5, 21–22).

Wielu chrześcijan, katolików, nie widzi nic złego w odciągających od Boga przesłaniach zespołów muzycznych. Traktują to jako performance. Egocentryzm nie pozwala im stanąć w Prawdzie – oddać swojego życia w pełni Jezusowi. Chcą coś zostawić dla siebie, własną przestrzeń emocjonalnego działania, w imię fałszywie pojmowanej wolności jednostki, a tak naprawdę niechęci ukorzenia się, wyzbycia pychy. To te grzechy powodują usprawiedliwianie bluźnierczych zachowań na estradzie, bądź ich niezauważanie, a nawet stanowią o niemożności ich zauważenia. Zagrożenia duchowe stają się wtedy niewidoczne, bielmo pychy i braku pokory jest wszechogarniające do tego stopnia, że wyzwala nienawiść i brak tolerancji. W tej grupie zaślepionych są świeccy, ale również kapłani. Niejeden w sutannie, bądź habicie, kapłan lub siostra zakonna, mając gitarę lub inny instrument muzyczny, nie wchodzą z nim w przestrzeń sakralną, by wielbić Boga, ale wchodzą w popkulturę, odgrywając covery lub dopisując własny oparty na wartościach tekst w znany przebój, m.in. Despacito, Ona by tak chciała, czy Highway to Hell. Nie dostrzegają, że przez to zmiękczają nie tylko chrześcijańską wrażliwość odbiorcy, ale i swoją. Z kim przestajesz, takim się stajesz – to powiedzenie dotyczy też muzyki – nowy tekst piosenki nie zmieni intencji, z jaką została ona pierwotnie stworzona. Znany mi zakonnik przez lata usprawiedliwiał muzykę heavymetalową, rockową i filmy horrory, wyszukując tam zakamuflowanych odniesień do Biblii. Wystąpił z zakonu. Tacy właśnie oponenci katolicy ze wskazywania zagrożeń duchowych w popkulturze powinni dokładnie zrobić rachunek sumienia – najlepiej ten oparty na nauczaniu świętego Jana Pawła II.

Czy Bóg jest w moim życiu na pierwszym miejscu? Czy nie tworzę swojego własnego obrazu Boga, nie licząc się z nauką Chrystusa i Kościoła? Czy dostrzegam w Bogu istotę najwyższą, samoistną, godną najgłębszej czci? Czy widzę w Bogu kochającego Ojca, który pragnie dla mnie dobra? Czy liczę się z Bogiem w swoich poglądach, decyzjach, ocenach, w wyborze dróg postępowania, w planowaniu swojego życia? Czy troszczę się o uzasadnienie, pogłębienie wiary w Boga przez słuchanie kazań, uczęszczanie na wykłady, lekturę duchową? Czy staram się zrozumieć i odczytać plany oraz znaki Boże w moim życiu?

Częsta spowiedź i stan łaski uświęcającej – to oczyszcza najbardziej i pozwala spojrzeć na siebie prawdziwie. Uwalnia ducha ze zniewolenia. W zawierzeniu Maryi i Jezusowi. W sytacjach, kiedy własne ego wychodzi z buntem, trzeba trwać na osobistym kontakcie ze Słowem. W codziennym jednoczeniu się z Jezusem Chrystusem:

Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna (J 15, 9–11).

Zaniedbanie tej codziennej relacji – modlitwy osobistej, lektury Pisma Świętego – odciągnie nas od Boga. Będziemy coraz bardziej wchłaniani przez demony popkultury – cały czas będąc tego nieświadomi. A skoro staniemy w nieświadomości, to jak dostąpimy łaski zbawienia, skoro nie chcemy stanąć w Prawdzie? Buntujemy się i chcemy postawić na swoim? Trzeba otworzyć się na działanie łaski Bożej – przyznać: nie wiem, co jest prawdą, a co fałszem. Nie wiem, ile mam dobrej muzyki na półce z płytami, a ile złej. Sam nie potrafię tego zweryfikować, nie jestem w stanie, bo kocham muzykę. Jestem przez tę miłość zniewolony. Dlatego w bezradności oddaję Tobie Jezu moje zainteresowania muzyczne, oddaję moją płytotekę, nic nie jest moje, jest Twoje. Działaj Jezu w moim życiu i przemieniaj je, bym mógł z Tobą się spotkać i przebywać w Niebie. Jak tego prostego aktu woli nie podejmiemy, to staniemy się letni, a wtedy Bóg wyrzuci nas ze swoich ust:

Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust (Ap 3, 15n).

Czy rodzice w czasach duchowego zamętu mają szansę rozeznać, gdzie jest zło w popkulturze?

W tym wszystkim bardzo są zagubieni rodzice, którzy bardzo potrzebują teraz wsparcia i rozeznania. Ich niemoc wobec buntu dzieci dowodzi, jak bardzo zwodnicze są media, jak bezpardonowa jest promocja antywartości wśród dzieci i młodzieży.

Brak możliwości obiektywnego rozeznania w tym temacie przez rodziców wynika z faktu pozostawienia ich samym sobie z tą materią. Zrozumiałe, że wierzący szukają pomocy w Kościele i w mediach katolickich, zwłaszcza tych, które ostrzegają przed zagrożeniami. Nie uzyskują jednak pomocy w sposób adekwatny do duchowych zagrożeń. To, co jest proponowane w bezpośrednim kontakcie z kapłanem, to za mało. Potrzebne są duchowe programy wsparcia, profilaktyczne i detoksykacyjne, oparte na formacji rekolekcyjnej oraz formacyjnej. I nie chodzi tu o posługę egzorcysty, bo to już ostateczność. Takie formy wsparcia nie zostały jeszcze opracowane, choć atak popkultury/antykultury trwa już od ponad 100 lat. Wiemy to z wizji, której 13 października 1884 roku doznał papież Leon XIII. Zniszczenie Kościoła w ciągu 100 lat gwarantował Szatan. Otrzymał ten czas i przystąpił do działania. Popkultura stała się narzędziem zniszczenia, uderzenie w rodzinę koniecznym jego elementem, zbrukanie niewinności dzieci koniecznością, by posiąść świat we władanie mocy zła. Dlatego potrzeba konkretnego, obronnego i wspierającego rodziny działania w Kościele. Nie nowej ewangelizacji we wspólnotach charyzmatycznych czy parafialnych. Nie tylko ewangelizowania siebie nawzajem, zamykania się we własnym kręgu ludzi wierzących mniej lub bardziej bez wychodzenia na areopag pogan (dziś tym dziedzińcem jest popkultura). Działają i funkcjonują wspólnotowe kursy Szkół Nowej Ewangelizacji, Odnowy w Duchu Świętym czy neokatechumenatu, ale instytualizacja tych form staje się lub nawet stała gaśnicą charyzmatu.

Osoby zniewolone przez muzykę i popkulturę nie są w stanie wejść w takie kursy formacyjne, ani przejść przez tego rodzaju rekolekcje, których infantylizm i nieprzystosowanie do obecnego w świecie stanu duchowego zamętu (prezentujące się w teatralnych przedstawieniach-przebierankach, symbolicznych gestach performance’u, wymuszonego uśmiechu czy komiksowych rysunkach) stało się barierą, w której przekroczeniu może pomóc tylko bardzo pokorny kapłan. Dlatego te osoby rezygnują z takich kursów, nie wchodzą do wspólnot, bo dla nich nie ma zgromadzenia odpowiedniego do stanu, z którego chcą wyjść.

Nie są to też propozycje dla rodzin, z których Szatan wyrywa dzieci czy współmałżonków. Takie osoby nie będą wchodziły do tych wspólnot, bo poszukują konkretu i dynamiki, a nie stagnacji modlitewnej w cotygodniowych spotkaniach quasi-terapeutycznych i kursach w ilości niemożebnej, rozciągniętych do granic możliwości na długie lata, gdzie zdobywa się ewangelizacyjne stopnie sprawności, niczym w harcerstwie, by kandydować na ewangelizatora czy też odpowiedzialnego. W środowiskach rodzin, osób zniewolonych przez popkulturę i neopogan trzeba głosić kerygmat. Nie na sposób coachingu protestanckiego, który jest źródłem funkcjonowania większości wspólnot tzw. charyzmatycznych, a przez Różaniec, którą to drogę pokazuje nam Niebo, nie człowiek. Drabiną do wspinania się do Nieba w głoszeniu kerygmatu w środowisku osób dotkniętych demonami popkultury są paciorki różańca. Ewangelia. Tę drogę pokazuje Maryja w zatwierdzonych przez Kościól objawieniach. To pozwoli rodzicom rozeznać, gdzie kryją się duchowe zagrożenia. Nowa forma ewangelizacji i nowe formowanie ewangelizatorów. Radykalnych i gorących w wierze, a nie letnich, obudowujących się tylko za fasadą z napisem „Chrześcijaństwo”.

Bardzo mylą się ci, którzy starają się lekceważyć zagrożenia duchowe, sprowadzając je do sfery zaburzeń emocjonalnych, na które lekarstwem będzie tylko porada u psychologa. Troska rodziców o rozwój duchowy dzieci jest zrozumiała i konieczna jako wywiązanie się ze zobowiązania złożonego podczas sakramentu chrztu. Nienormalna byłaby sytuacja, gdyby swoje dzieci zostawili zamknięte w czterech ścianach, bez wiedzy, co one robią, jakie mają hobby. Pojawia się niepokój wynikający z niewiedzy na temat tego, czym się zajmuje młodzież – a to dobry objaw, gdyż pobudza do sprawdzenia, czy nie dzieje się coś złego. Bardzo ważne jest zainteresowanie, czym zajmują się nasze dzieci, zwłaszcza w dobie powszechnej informatyzacji, gdy prawie każdy dzieciak ma swój profil w różnorodnych serwisach społecznościowych. Nie każdy rodzic jest omnibusem i nie musi się znać na muzyce, tańcu, filmie czy grach komputerowych. Często nie wie, skąd płyną zagrożenia. Do 2009 roku promowany był niewinny wizerunek Miley Cyrus jako Hannah Montana, który stał się nieodzowny na piórnikach, szkolnych plecakach czy papeterii. Nagła zmiana idola dzieciaków w perwersyjną kobietę, pokazującą w teledyskach obsceniczne pozy i gesty nie musiała być im od razu znana. Tym bardziej że przebojowość piosenek Cyrus się nie zmieniła, nadal jest atrakcyjna, zmiana nastąpiła tylko w treści piosenek i wizerunku scenicznym. Podobnie było z Justinem Bieberem czy Seleną Gomez, którzy przeszli szokującą metamorfozę, porzucając nastoletnią niewinność na rzecz hedonizmu. Efektu tej przemiany w wyniku mocnego dotknięcia zdemoralizowaniem nie jest w stanie zmienić nawet obecny ich kontakt i sympatia z chrześcijańskim zborem Hillsong. Ci artyści obdarzeni byli zaufaniem rodziców, nie tylko dzieci. Nagle zaczęli duchowo szkodzić swoim fanom, wykorzystując dotychczasową popularność w paśmie dziecięcym i młodzieżowym światowych mediów.

Podobnie jest z tańcem. Programy telewizyjne lansujące taniec w kontekście erotycznym i pojawiające się dzięki temu przeróżne szkoły, zaczęły uprzedmiotawiać dziewczynki i dziewczęta. Sportowiec Usain Bolt promuje taniec dancehall z elementami daggeringu, publicznie promując takie zachowania na parkiecie. Jest także didżejem. Z powodu lansowanego przez siebie perwersyjnego erotyzmu stracił sponsora. Tak stylistyka muzyczna, jak i taniec dancehall gloryfikują erotykę. Dancehall czyni to jeszcze ostrożnie, ale już daggering jest symulowaniem aktów seksualnych, to po prostu perwersja. Daggering jest elementem dancehall, który od jakiegoś czasu funkcjonuje osobno. Ten taniec jest podstępnym aktem pornografizacji dokonywanym na młodzieży. Wielu rodziców nie wie, do jakiego rodzaju piosenek tańczą ich córki w szkołach tańca i co symbolizują wyuczane tam choreografie.

Kontakt ze sztuką niechrześcijańską z założenia nie musi narażać na opętanie. Jednak dziwne jest, gdy wierzący w Jezusa Chrystusa delektują się twórczością, która gloryfikuje i promuje inne wartości. Czyż nie doznają szoku, kiedy dowiadują się o przemilczanych do tej pory faktach? Czy ich kpiny z ukazywania tych zagrożeń i śmiech nie są reakcją obronną? Być może zamyka się trzeźwość osądu zastępowana naiwnością, że większym zagrożeniem jest nieobecność rodziców, przestępczość, korupcja czy narkotyki. Jednak to nie jest mniejsze zagrożenie, tylko równorzędne. Zło jest złe.

Dlaczego powszechnie akceptowane jest publiczne chodzenie w koszulkach zespołów blackmetalowych, bluźnierczych, z symbolami okultystycznymi, a osoba w koszulce z wizerunkiem Matki Bożej spotyka się ze śmiechem i kąśliwymi uwagami?

Ponieważ to, co jest bluźnierstwem, stało się normalnością. Być może to już ostateczny znak w ostatecznym czasie?

Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i jeśli kogo zobaczą przy zdrowych zmysłach, to powstaną przeciw niemu, mówiąc: „Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny” (św. Antoni Pustelnik).

Duchowość i wrażliwość człowieka została zagłuszona. Jest coraz bardziej deptana przez media i popkulturę. Dzieje się tak dlatego, że człowiek w miejsce Boga postawił siebie.  Kiedy taki styka się z chrześcijanami dającymi świadectwo wiary, wtedy dla niego jest to miałkie, infantylne, dziecinne. Jest ciemnotą. Zadziwiające, że człowiek, który jest w ciemności i mroku, o ciemnotę pomawia tych, którzy chcą kroczyć w światłości Bożej.  Filozofia obiektywizmu promowana przez sztukę zrobiła mocne pranie mózgów. Popkultura/antykultura taką wizję świata bez Boga promuje.

Jak się bronić przed zagrożeniami związanymi z tematem muzyki?

Dla chrześcijanina obroną jest modlitwa, życie sakramentalne. Eucharystia. Rozeznanie przychodzi wtedy konkretnie, bez niedopowiedzeń.  Trzeba też obserwować teledyski, poznawać teksty kompozycji, widzieć, jakie postawy są promowane przez artystów czy muzyków. Celebryci, tak samo jak artyści undergroundu, wskazują kierunek prowadzący autostradą do piekła, z człowiekiem jako bogiem. Dla chrześcijanina jest tylko jedna Droga – radykalnie prowadząca za Jezusem. Jeżeli kierunkowskaz stawiany przez muzykę nie prowadzi za Zbawicielem, trzeba go odrzucić, zrezygnować ze słuchania takiej muzyki, chociażby była powalająca pozorem piękna.

Czy muzyka jest zła?

To kwestia nadawanej jej intencji. Ta zafałszowywana wynika często z niekorzystnych sytuacji życiowych muzyków. Trudne dzieciństwo, zagmatwana sytuacja rodzinna, alienacja, niezrozumienie, zachwianie równowagi emocjonalnej, depresja. Wreszcie sekty, okultyzm i satanizm. To jest taka samonapędzająca się machina prowadząca na skraj przepaści nie tylko muzyków, ale i ich słuchaczy. Świat zagubionej gwiazdy staje się światem fana. Dochodzi do sytuacji, kiedy nie można już tego rozdzielić.

Na zespoły muzyczne trzeba patrzeć w kontekście całości, a nie konkretnej tylko piosenki. Przykładem jest Pearl Jam, wspierający ruch proaborcyjny, czy legendarny Led Zeppelin, którego gitarzysta Jimmi Page jest okultystą. Słoweński zespól Laibach nagrał pieśń Warszawskie dzieci, co wzbudza od razu sympatię i wsparcie ze strony Polaków, jednak tej grupy polecić do słuchania katolikom nie można.  Każdy chrześcijanin powinien pamiętać o tym, że to, co robimy, każdy talent, powinniśmy pomnażać. Z przypowieści biblijnej wiemy, że trzeba to robić na chwałę Bożą.  Jeżeli muzyka heavy- metalowa, rockowa, pop, reggae czy disco nie jest tworzona na Bożą chwałę, to jest tworzona na chwałę człowieka. To jest sednem, tu jest problem, stąd się biorą wszelkie zagrożenia.

 

 

Muzyka z głębi mroku

 

Sam człowiek nie ma dość siły, by stawić opór szatanowi. Ale zjednoczeni w Jezusie mamy pewność, że go zwyciężymy. Chrystus jest Bogiem „bliskim”, który ma wolę i moc uwolnienia nas od szatana i właśnie dlatego Ewangelię nazywamy prawdziwie Dobrą Nowiną. Powinniśmy nieprzerwanie głosić ją w tych rejonach, gdzie panuje terror i gdzie częstokroć dominują religie niechrześcijańskie.

Ratzinger, Benedykt XVI, Raport o stanie wiary

 

/ popularność muzyki satanistycznej w Polsce2

 

Satanizm w muzyce promowany jest obecnie na niespotykaną wcześniej skalę. Powstaje coraz więcej firm fonograficznych wspierających rozwój tego nurtu w Polsce. Wiele z nich wydaje zresztą również płyty z kręgu tzw. chrześcijańskiego rocka.

Satanistyczne symbole obecne są w takich gatunkach muzyki rockowej, jak pop, blues, r’n’b, rap i dance. Stacje muzyczne emitują teledyski ukazujące rytuały okultystyczne i satanistyczne w rytm przebojowej muzyki. Podczas muzycznych ceremonii relacjonowane są okultystyczne inicjacje, co ma na celu zobojętnienie odbiorców na tajemną symbolikę oraz systematyczne oswajanie ich z mrocznym światem dostępnym do tej pory tylko dla wąskiego kręgu osób. Taki przekaz kierowany jest przede wszystkim do młodych słuchaczy muzyki po to, by zachęcić ich do naśladowania swoich idoli.

Muzyka, równolegle ze szkolną seksedukacją negującą rolę rodziny, jest obecnie jednym z najbardziej znaczących elementów nacisku na psychikę młodego człowieka. Promowanie kultu siły witalnej oraz tego, co nazywamy cywilizacją śmierci, czyli pornografii, aborcji, seksualizacji czy eutanazji, wzmacniane jest przez wpływ muzyki. Już ojcowie współczesnego satanizmu – Anton Szandor LaVey i Aleister Crowley – wskazywali na środki prowadzące do osiągnięcia takiego stanu relatywizmu moralnego, z jakim obecnie mamy do czynienia. Muzyka w ich koncepcjach odgrywała ważną rolę.

Satanizm dla mas

LaVey to jedna z najważniejszych postaci współczesnego satanizmu. W roku 1966 założył Kościół Szatana, a wydawszy dwa lata później Biblię Szatana, właśnie muzyce wyznaczył funkcję drogi do satanizmu. To ona – zdaniem LaVeya – ma być nośnikiem emocji i treści łatwo trafiających do młodzieży. Z kolei Crowley, słynny okultysta z przełomu XIX i XX wieku już w 1909 roku, w opracowanej przez siebie Księdze prawa wskazał muzykę jako podstawowy przekaźnik w oddawaniu się satanistycznej mocy, gdyż oparcie w mocnym rytmie, powtarzalności i monotonii miało wprowadzać człowieka w trans umożliwiający kontakt ze światem demonicznym. Obaj okultyści mieli olbrzymi wpływ na wprowadzenie satanizmu do muzyki mogącej nadać mu wymiar bardziej masowy. Wcześniej mroczne trendy obecne były w wąskich kręgach inteligenckich salonów aranżujących seanse spirytystyczne bądź ulegających fascynacjom mediumizmem i satanizmem teistycznym. Tacy okultyści i sataniści z kręgów bohemy artystycznej i naukowej, jak Helena Bławatska, Alice Bailey, Georgij Gurdżijew, Stanisław Przybyszewski, Czesław Czyński, Tadeusz Miciński czy John Godolphin Bennett, zaczęli być stawiani na piedestale przez muzyków „ożywiających” mroczne postacie muzycznymi rytami dopiero po rozpropagowaniu idei satanistycznych zgodnie z projekcjami Crowleya i LaVeya.

Fascynacje muzyków Crowleyem widać doskonale na przykładzie Daryla Halla z amerykańskiego zespołu Hall And Oates, który w 1977 roku nagrał z Robertem Frippem z King Crimson płytę Sacred Songs. Została ona wydana w marcu 1980 roku, a teksty jej piosenek nawiązują do ezoteryki i magii. Zmarły w 2002 roku dziennikarz muzyczny i fotograf Timothy White przeprowadził wywiad z Hallem, opublikowany później w książce Rock Lives. Hall wyznał, że w 1974 roku rozpoczął poważną naukę ezoterycznej duchowości, zaczytywał się w książkach o kabale, wierzeniach starożytnych Celtów i tradycji druidów. Zainteresował się też w końcu życiem i okultyzmem Aleistera Crowleya. Wieńczący album Sacred Songs utwór pt. Without Tears oparty jest na książce Crowleya Magic Without Tears, opublikowanej w 1973 roku.

Crowley wpłynął też chociażby na muzyków w Wielkiej Brytanii. Rozpropagował go tam okultysta Arthur Brown, znany z przeboju Fire nagranego w 1968 roku przez The Crazy World of Arthur Brown. To on wprowadził do rockowej muzyki brytyjskiej symbolikę satanistyczną corpse paint, którą umieścił na debiutanckim singlu Devil’s Grip z 1967 roku. Promotorami jego talentu byli Pete Townshend z zespołu The Who oraz Jimmy Page z Led Zeppelin, który przejął od Browna okultystyczne zainteresowania. Jimi Hendrix proponował Brownowi założenie wspólnego zespołu, podczas jego koncertów miała być wykorzystywana jako tło muzyka Wagnera i duża liczba ekranów do wizualizacji, wprawiających w trans obrazem. Słynne podpalenie gitary przez Hendrixa miało źródło w kultycznym, piekielnym traktowaniu ognia przez Arthura Browna, który uważał się za jego władcę. Wywarł wpływ na Petera Gabriela, Davida Bowiego, Alice Coopera, zespoły Deep Purple, Emerson, Like and Palmer i Kiss. Był ojcem chrzestnym prog rocka, okrywającego okultyzm blichtrem świata fantasy i mitologii. Stał się wzorem dla wielu satanistycznych kapel, w tym dla Kinga Diamonda, kapłana Kościoła satanistycznego w USA. Duchowym uczniem Arthura Browna był też okultysta i satanista Genesis Breyer P-Orridge, a właściwie Neil Andrew Megson, założyciel zespołów Throbbing Gristle i Psychic TV, których twórczość była kluczowa dla rozwoju muzyki industrialnej oraz acid house, a także dla sceny rave na całym świecie.

Co w Crowleyu najbardziej inspiruje satanistycznych twórców? Przede wszystkim pojęcie magii Thelema, oparte na mocy wyobraźni i siły woli w dokonywaniu zmian w świadomości oraz w świecie materialnym. To zafascynowało m.in. Adama Darskiego i członków grupy Behemoth, z tym że ci mieszają ją jeszcze z teoriami Towarzystwa Teozoficznego prezentowanymi przez Micińskiego. Behemoth wykorzystuje bluźnierczą poezję tego ostatniego, a także Stanisława Przybyszewskiego i Witolda Gombrowicza. Satanizm w polskiej muzyce zyskuje obecnie na niespotykanej dotąd symbiozie obcych sobie dotychczas trendów. Symuluje artyzm osiągany środkami ugruntowanymi w szkolnych podręcznikach.

Ameryka LaVeya

W Stanach Zjednoczonych środowisko satanistyczne zaktywizował i sformalizował LaVey. Pojawiły się grupy muzyczne, które czyniły wiele, by na fali boomu hippisowskiej rewolty zaszczepić jego ideologię w umysłach słuchaczy. Przykłady? W latach 60. satanistyczny zespół Caven, dowodzony przez wokalistkę i kompozytorkę Jinx Dawson pochodzącą z rodziny parającej się okultyzmem, przodował w promowaniu satanistycznej symboliki. To właśnie Dawson wprowadziła do muzyki rockowej tzw. rogatą dłoń, czyli często dziś wykonywany przez publiczność znak dwóch wyciągniętych w górę palców symbolizujący rogi. Cavon wpłynął też między innymi na takie mroczne zespoły i wokalistów, jak Black Sabbath, Alice Cooper, King Diamond i Stevie Nicks, a sama Dawson utrzymywała też bliskie kontakty z Jimem Morrisonem, Charlie Chaplinem oraz Rogerem Taylorem z grupy Queen. Sprzedawała także biżuterię swojej produkcji dla Led Zeppelin i Barbry Streisand.

Satanizm czasu komunizmu

Istniejący w światowej muzyce satanizm nie wkroczył równolegle w skali masowej do Polski tylko dlatego, że od Zachodu dzieliła nas żelazna kurtyna. W PRL-owskim radiu próżno było szukać informacji o satanistycznym, okultystycznym czy antychrześcijańskim przekazie lub o nawróceniach muzyków. Dopiero po stanie wojennym zaczęły zachodzić widoczne zmiany. Komuniści postanowili przeszczepić na teren Polski satanizm (w postaci nieco karykaturalnej), by budować silny front antyklerykalny. Partyjni decydenci, obserwując szalejących w Jarocinie fanów, podjęli decyzję o promowaniu idei, których plon jest widoczny współcześnie. Satanizm w Polsce lat 80. nie był dobrze znany w muzycznych kręgach i stopniowo zagnieżdżał się wraz z nadejściem muzyki metalowej. Propagowano wówczas gatunki heavy metalu, jak black, thrash czy speed metal, niepreferujące anarchizmu czy antykomunizmu, ale atakujące duchowość, co dla PRL-owskiej propagandy wydawało się idealne. Grupy te uzupełniało środowisko polskich muzyków, wzorujących się na zachodnich kapelach Venom, Mercyful Fate, Metallica i Bathory. Ocierali się oni o kosmopolityzm, promując dekadenckie wzorce.

Jerzy Urban, rzecznik PRL-owskiego rządu, miał pełną świadomość tego, co się w Polsce dzieje. Potrafił wykorzystywać to, co było przeszczepiane na nasz grunt.

To był czas, kiedy zamordowany został bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Zabity kapłan został wtedy uznany przez polskie społeczeństwo za świętego. Komuniści, mordując go, odnieśli skutek odwrotny do zamierzonego. Musieli coś z tym zrobić. Musieli pokazać młodym ludziom kler jako zgniliznę promującą wartości, które nie wytrzymują konfrontacji z życiem. Z drugiej strony trzeba było stworzyć alternatywę dla prężnego ruchu oazowego, który potrafił zagospodarować sporą część młodzieży.

Kontestacja w Jarocinie, mieście średniej wielkości w Wielkopolsce, była idealna w sterowaniu emocjami subkulturowego pokolenia. Mówiąc o przeszczepianiu i wspieraniu przez władze PRL-u satanizmu w postaci karykaturalnej, czyli wizerunkowo-komiksowej, trzeba wspomnieć o wychwytywaniu do tego celu artystów, którzy byli nastawieni nie tyle antychrześcijańsko, ile raczej antyklerykalnie. W latach 80. W Polsce nie było mody na wrogość wobec chrześcijaństwa, natomiast w środowiskach muzycznych panowało myślenie, że Bóg jest OK, ale Kościół już nie. Ciekawe jest również to, że władzom nie przeszkadzał jawny antykomunizm niektórych kapel muzycznych, o ile w ich twórczości uwypuklony był antyklerykalizm. Trzeba było prowokacji pogłębiającej antyklerykalizm przez antychrześcijańskie zachowania. Środowisko polskich muzyków grających thrash czy speed metal, wzorujących się na zachodnich kapelach thrash i blackmetalowych, idealnie nadawało się do zaszczepienia takiego wzorca postępowania. Z tego nurtu ostał się i prezentuje swoją twórczość z powodzeniem do dziś deathmetalowy Vader. Przeszczepienie satanizmu za pośrednictwem takiej muzyki w mediach (czego wcześniej nie praktykowano, tylko Program III Polskiego Radia, dziś popularna Trójka, prezentował muzykę heavymetalową, co w latach 80. się zmieniło) miało na celu odseparowanie człowieka od Kościoła i od Boga. Taki gatunek muzyczny, jak black metal, który nie preferował ideologii społecznej, lecz zwichrowanie ducha, był dla komuny idealny.

To właśnie na scenie we wspomnianym Jarocinie pojawiły się pierwsze kapele satanistyczne, jak KAT czy Test Fobii Kreon. Popularne stały się grupy Turbo, Omen, 666XHE, Szwadron S., Destroyer, Open Fire i Vader. Roman Kostrzewski, wokalista grupy KAT, propagował wśród fanów Biblię satanistyczną LaVeya, którą nagrał w formie solowego projektu. Lider tego zespołu stał się – i nadal pozostaje – guru satanistycznego środowiska muzycznego w Polsce, choć część mediów chrześcijańskich próbuje lekceważyć jego wpływ na tę scenę, nazywając go „komiksowym satanistą”.

Obecna skala popularności muzyki satanistycznej w Polsce i jej powszechna akceptacja to efekt dopuszczenia do hermetycznego środowiska Polskiej Agencji Rozrywkowej PAGART i ZPR podmiotów specjalizujących się w muzyce heavymetalowej. Wpływowymi ludźmi na tym obszarze byli panowie Jacek Adamczyk oraz Tomasz Dziubiński, którzy praktycznie zmonopolizowali rynek muzyczny organizując festiwale, koncerty, management, wytwórnie fonograficzne i mass media. Adamczyk razem z Markiem Gaszyńskim, w emitowanej na falach programu II Polskiego Radia audycji „Muzyka Młodych”, promował europejski metalowy rynek muzyczny, a opracowany przez niego ranking Metal Top 20 wpłynął na ukształtowanie się mentalności młodych słuchaczy. Z kolei firma dziś już nieżyjącego Tomasza Dziubińskiego Metal Mind umocniła muzyczny satanizm na krajowym rynku i do dzisiaj jest branżowym potentatem. 

Obecnie na tej bazie powstały w Polsce kolejne wytwórnie fonograficzne, pisma i agencje koncertowe rozwijające satanistyczną ofertę. Dochodzi przy tym do paradoksów, bo obok okultyzmu promowały one także wykonawców chrześcijańskich, takich jak Arka Noego, 2Tm2,3 czy Armia. Satanizm przestał też być elementem zarezerwowanym dla black/death metalu. Obok Behemotha, Azarath czy Christ Agony na porządku dziennym pojawiają się bluźnierstwa i okultystyczne odniesienia m.in. Marii Peszek, Johna Portera, Organka czy pogańskie Donatana. Zespoły indierockowe, reprezentujące ambient, rave czy muzykę elektroniczną odnoszą się obecnie w pełni swojej twórczości do nieznanych wcześniej w Polsce okultystów, jak Genesis Breyer P-Orridge.

Tak zasiane ziarno trudno wyplenić, gdyż osadzone jest w fałszywym pojęciu prawdy.  Sam satanizm jest twardy i nienaruszony. Powoduje konflikty w rodzinie, a jeżeli ta próbuje odciągnąć młodego człowieka od muzyki, która gloryfikuje treści antychrześcijańskie, to ten jest w stanie się odseparować. Nawet uciec z domu. To jest trudna walka, która polega na mobilizowaniu wielkich sił, w tym modlitewnych, by wyzwalać nawet z opętania.

 

 

Przyzywanie Złego

 

Powiem więcej – współczesna ateistyczna kultura Zachodu istnieje także dzięki wolności od strachu przed demonami zaszczepionej przez chrześcijaństwo. Jednak jeśli zbawcze światło Chrystusa zgasłoby, to ten świat, mimo całej swojej wiedzy i tak rozwiniętej technologii, uległby terrorowi i popadłby w desperację. Już dzisiaj mamy oznaki powrotu ciemnych, ponurych sił: właśnie w zlaicyzowanym świecie szerzą się kulty sataniczne.

Ratzinger, Benedykt XVI, Raport o stanie wiary

 

/ satanizm w muzyce zespołu Behemoth3

 

W wypadku black/deathmetalowego zespołu Behemoth to każdy jego koncert jest zagrożeniem duchowym. Muzyka z płyt Behemoth ma silny i bluźnierczy ładunek emocji, który obraża Boga i otwiera człowieka na działanie Złego.

Choć satanistyczny charakter twórczości zespołu jest mocno nagłośniony, to nadal pośród fanów Behemotha znajduje się spora grupa… chrześcijan. Stają oni ramię w ramię z jawnymi satanistami, nie widząc w tym sprzeczności. Nieuświadomienie lub, co gorsza, zobojętnienie tej grupy fanów na przekaz lidera zespołu Adama Darskiego pozwala mu rozmywać ich wiarę, a jednocześnie utwierdzać w przekonaniu, że jest wręcz prześladowany za chęć bycia niepokornym artystą. Wszak jego słuchacze to nie tylko ateiści, agnostycy, sataniści, ale również ludzie ochrzczeni. Zresztą sam Adam Darski jest ochrzczony, co prawda chciał uzyskać akt apostazji w swojej parafii w Gdańsku od proboszcza – ale takie akty nie są wydawane, ani podpisywane – więc nic nie wskórał. Chrzest jest nieodwracalny, uzyskane sakramenty pozostają ważne do końca życia. Adam Darski ciągle pozostanie członkiem Kościoła, choć „martwym”.

Postawa takich osób jak ks. Adam Boniecki, który udzielił wsparcia Darskiemu, tworzy dodatkowy mętlik w głowach wierzących pozostających fanami bluźnierczego zespołu. Niewierzących zaś utwierdza w przekonaniu, że Behemotha krytykują jedynie skrajne, konserwatywne środowiska chrześcijańskie, mówiąc potocznym językiem, „robiące z igły widły”. Środkiem dla kreacji Darskiego na „nierozumianego kontestatora” jest również potężne wsparcie ze strony mainstreamowych mediów, które widzą w nim przede wszystkim sojusznika w walce z katolicyzmem i Kościołem. Kamuflowanie przez samego muzyka swojego rzeczywistego, nienawistnego chrześcijaństwu, okultystycznego i satanistycznego przekazu jest enigmatyczne, ale wystarczające, by Darski mógł uchodzić po prostu za ofiarę nagonki. Choć ostatnie bluźniercze akty publikowane na Facebooku, jak deptanie wizerunku Matki Bożej, czy rozdawnie czarnej hostii podczas koncertów jest już mocnym ujawnianiem rzeczywistej postawy. Jak rzecz ma się naprawdę?

Duchowe samobójstwo

Nie chodzi tu o słuszność przypisywania, czy nieprzypisywania Adamowi Darskiemu zadeklarowanego, jawnego satanizmu, od którego on sam się werbalnie odżegnuje, co jest dla jego fanów argumentem świadczącym na korzyść lidera zespołu. Niezależnie jednak od prób nadania własnej postawie, światopoglądowi, czynom czy artystycznej formie kontestującego, ale pozbawionego duchowości wymiaru, i tak w swojej istocie przekaz Behemotha będzie nadal satanistyczny. Dla Złego wszak jest obojętne, jak go nazywają, ważne, że przywołują, a teksty kompozycji, oprawa wizualna koncertów, image muzyków, okładki płyt, okultystyczna symbolika i sugestywne, antychrześcijańskie wideoklipy otwierają duchowość słuchaczy na działanie demona. Ich recepcja to wręcz duchowe samobójstwo, tym groźniejsze, że bezwiedne.

Nie należy zakładać, że Adam Darski robi to z premedytacją, bo równie dobrze przyczyną działań muzyka może być brak duchowego rozeznania. Dlatego, gdy miał poważne problemy zdrowotne w 2010 roku, gdy wręcz był na granicy życia i śmierci, został otoczony przez katolików modlitwą. W dobrej wierze i z miłości do bliźniego. Można tylko ubolewać, że w takiej chwili nie zaufał Jezusowi, gdyż wytworzony przez szturm modlitewny deszcz łask tylko czekał na jedno jego słowo: TAK. Nie jest to niemożliwe, gdyż w środowisku związanym z zespołem Behemoth dochodzi do nawróceń. Są one trudne, bo związane z uwolnieniem od działania demona, ale zwycięskie, gdyż Jezus zawsze zwycięża.

Deszcz łask nadal cierpliwie czeka na Darskiego, choć podczas ciężkiej choroby powiedział Bogu zdecydowane NIE. Tą negacją, jeszcze w szpitalu, było obmyślanie i realizowanie pomysłów dotyczących płyty The Satanist Behemoth.

Analiza duchowości lidera Behemoth może nastręczyć trudności, gdyż ta nie jest przez niego uzewnętrzniana. Jednak to, czego nie mówi wyraźnie w wywiadach, aż krzyczy z jego twórczości. Darski płynie przez życie i konsekwentnie radykalizuje twórczość, faktycznie szczerą i naturalną dla jego obecnej duchowej kondycji. Sam przyznaje, że satanizm to nieustanne kwestionowanie, kontestowanie świata, pełnią człowieczeństwa zaś są dlań buntownicze archetypy kultury. Czy forma wyboru na swojego przewodnika i guru tego, który zbuntował się przeciwko Bogu, ma przejaw racjonalny, etymologiczny czy okultystyczny – nie ma już znaczenia. Płyta The Satanist to hołd dla tego dzieła szatana, które każe Nergalowi – jako człowiekowi – stawiać się hedonistycznie w centrum, w miejsce Boga. Wydawnictwo wszak gloryfikuje pełnię człowieczeństwa bez Boga. Choć płyta nosi nazwę The Satanist, a nie np. Satan, w którym to wypadku nie byłoby już możliwości filozoficznego lawirowania, to droga jest jedna i ta sama – ciemność i mrok. 

Demony The Satanist

Chrześcijanom szukającym prawdy powyższe dywagacje i spostrzeżenia nie powinny pozostawiać wątpliwości co do satanistycznego charakteru Behemotha, ale zwolennicy lansowanej powszechnie tezy o komiksowym i niegroźnym charakterze tego zjawiska potrzebują faktów. Tych dostarczają płyty zespołu. Rozważając demoniczność przekazu grupy Darskiego, nie trzeba analizować wszystkich wydawnictw, choć dyskografia Behemotha to zbiór bluźnierstw, antychrześcijańskiej symboliki czy nawiązań do teorii okultystycznych (np. teorii Thelemy), bądź pogaństwa (m.in. demonologia sumeryjska). Nie trzeba również analizować inspiracji zespołu, choć satanistycznego rysu dodaje mu fascynacja takimi grupami, jak chociażby Venom, Bathory, Nile, Celtic Frost, Mayhem, Morbid Angel.

The Satanist (2014) ma jednak pewien wyraźny, charakterystyczny rys, wcześniej w twórczości Behemotha nie aż tak widoczny. Album bowiem aż poraża wieloma odniesieniami do demonów. W tym wypadku przekaz zespołu atakuje ze wszystkich możliwych stron – począwszy od demonicznego wyglądu muzyków, poprzez demoniczne teledyski (Blow Your Trumpets Gabriel) i takież teksty (O Father O Satan O Sun!, Ora Pro Nobis Lucifer), na okładce płyty kończąc. Tę ostatnią zaprojektował rosyjski okultysta Dienis „Forkas” Kostromitin, do jej namalowania zaś Darski ponoć użyczył własnej krwi.

Ów ostatni element, mogący z pozoru wydawać się mało znaczący, ma wymiar wybitnie satanistyczny. Uderza antychrześcijańską symboliką i niby-biblijnymi odniesieniami, będącymi w istocie negacją Pisma Świętego. Prawdopodobnie obraz na okładce spełnia rolę przeciwieństwa świętych obrazów i ma charakter inicjacji okultystycznej nawet dla tych, którzy nie są jej świadomi. Dienis Kostromitin słynął bowiem z wykorzystywania alchemii, wschodniej medytacji, ezoteryzmu i ceremonialnej magii, dążąc do kontrolowania sił energii. Czy jego podziw dla okultysty Aleistera Crowleya oraz starożytnej kabalistyki został tutaj uzewnętrzniony tajemnym kodem? Z tłumaczeń Adama Darskiego i samego „Forkasa” wynika, że z takim szyfrem faktycznie mamy do czynienia. Wygląda to jak niby-zabawa w wywoływanie duchów z rytuałami braterstwa krwi i czarną magią.

Płyta I Loved You at Your Darkest (2018) dopełnia poprzednie wydawnictwo bezpośrednim wyznaniem lidera zespołu Behemoth, zapewne też i muzyków razem z nim tworzących zespół. Na pewno jest wspólnym aktem i wyznaniem stworzonym ze stałym współpracownikiem zespołu Krzysztofem Azarewiczem w utworze Bartzabel. Kompozycja ta jest rytem, teledysk oddaje w sposób niezwykle dosłowny przesłanie utworu – a jest nim przywoływanie demona, jak w średniowiecznym rytule, który jest inspiracją. Krzysztof Azarewicz jest okultystą, znawcą satanistycznej spuścizny Aleistera Crowleya. Nic dziwnego, że spisany na początku XX wieku przez brytyjskiego okultystę średniowieczny tytuał trafia ponownie za sprawą Adama Darskiego do odbiorców takich bluźnierstw. Jest to muzyczny crossover, odbiegajcy od innych kompozycji zespołu, obok którego fanom metalu zapewnie trudno jest przejść obojętnie. To nie przypadek, ale zabieg. Muzycznie Behemoth stworzył tło, podkład pod wypowiadane ustępy. Muzyka ma nie przygłuszać obrazoburczej treści, a ją eksponować. Treść jest najważniejsza, przyzywanie demona, a nawet całego legionu. Jest to oddawanie ludzi słuchających tej kompozycji Szatanowi, bo pewnie fani razem z zespołem ten tekst wypowiadają. Koncerty będą tylko dopełniały tego rytu otoczką misterium.

Koncerty zespołu Behemoth to plon dla Złego – satanizowanie miejsc koncertów i duchowe zniewalanie słuchaczy pod pozorem heavymetalowego święta. Efekt ten doskonale znany jest nawróconemu muzykowi Dave’owi Mustaine’owi, byłemu gitarzyście zespołu Metallica i obecnemu liderowi grupy Megadeth. Darski, nawiązując do jego konwersji, powiedział, że chrześcijaństwo i uprawianie tego gatunku muzyki nie współgrają ze sobą. Mustaine’a przed nawróceniem przepełniała złość i agresja wobec świata. W głowie kotłowały mu się koszmarne myśli, wpadał w depresję. Przyczyną choroby było najpewniej nagromadzone w nim zło. Cierpienie jednak stało się też dla niego początkiem nawrócenia. Pewnego razu powiedział:

Przeżyłem to. Te rzeczy spowodowały, że pogrążyłem się w nałogu. Ale teraz wiem, że jest rozwiązanie, inny sposób na życie – zostać chrześcijaninem.

 

 

Przypisy

1 Ratzinger, Benedykt XVI, Raport o stanie wiary. Z kardynałem Josephem Ratzingerem rozmawia Vittorio Messori, tłum. Z. Oryszyn, Kraków-Warszawa-Struga 1986

2www.pch24.pl/muzyka-z-glebi-mroku,31355,i.html?nom=1

3www.pch24.pl/Mobile/behemoth---przyzywanie-zlego,25560,i.html