Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tytułowym bohaterem sztuki jest Filoktet z krainy Ojty, syn Pojasa – przesławny łucznik, który razem z Grekami wyruszył na podbój Troi. Po drodze został jednak ukąszony przez strażnika nimfy Chryse – węża strzegącego bezlistnej figi, czego skutkiem była ropiejąca, niegojąca się rana wydzielająca okropny zapach. Greccy towarzysze Filokteta dowodzeni przez Odyseusza, króla Itaki, nie mogąc znieść jego głośnych jęków oraz samego smrodu, postanowili zostawić go na bezludnej wyspie Lemnos pod pretekstem niemożności odprawiania modłów do swoich bogów, zagłuszanych przez zawodzenia chorego. Zostawiono mu jego święty łuk ofiarowany przez jego przyjaciela Heraklesa, aby mógł w ten sposób zdobywać pożywienie. Akcja dramatu rozgrywa się na wybrzeżu wyspy, na której Filoktet mieszka już od dziesięciu lat. Wtedy też zjawiają się tam Odyseusz oraz Neoptolemos ze Skyros, syn Achillesa. Mają oni za zadanie doprowadzić Filokteta wraz z jego łukiem do wojsk greckich oblegających Troję, gdyż, zgodnie z przepowiednią pojmanego wieszcza trojańskiego – Helenosa, bez syna Pojasa upadek tego potężnego miasta nie będzie możliwy. (Za Wikipedią).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 52
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Sofokles
Filoktetes
przetłumaczył Kazimierz Morawski
Armoryka
Sandomierz
Projekt okładki: Juliusz Susak
Tekst wg edycji:
Sofokles
Filoktetes
Kraków 1916
Zachowano oryginalną pisownię.
© Wydawnictwo Armoryka
Wydawnictwo Armoryka
ul. Krucza 16
27-600 Sandomierz
http://www.armoryka.pl/
ISBN 978-83-7950-993-5
Filoktetes brał udział w wyprawie na Troję, jako jeden z najprzedniejszych bohaterów. Był on nietylko wybitnym wojownikiem wskutek swej osobistej dzielności, lecz prócz tego rósł w cenie dlatego, że posiadał oręż, który podnosił jego znaczenie w wojennych szeregach. Kiedy bowiem Herakles niegdyś na szczycie Ojty na stos wstępował, aby położyć kres swym ziemskim cierpieniom i ku bogom podążyć, poruczył on swój łuk i strzały wiernemu towarzyszowi, Filoktetesowi. — Ale Filoktetes nie dopłynął do Troi. Wśród wyprawy zadała mu bowiem żmija zatrutem ukąszeniem ciężką i bolesną ranę; nymfy Chryse to było dopustem, która z życzliwości dla Trojańczyków zamierzyła w ten sposób klęskę Troi opóźnić. Srodze nawiedzonego bohatera pozostawili tedy i wysadzili greccy bojownicy na wyspie Lemnie. Kiedy jednak następnie gród Troi opierał się przez długie lata oblegającym, a pojmany wróżbiarz trojański Helenos zwieścił Grekom, że tylko z pomocą łuku Herkulesa celu wyprawy dosięgną, zapadło postanowienie, aby Filoktetesa z odludnej wyspy do szeregów dostawić. Podanie i poezya rozmaitym bohaterom zadanie to przypisywały. Sofokles przybrał w nie młodocianego syna Achillesa, Neoptolema i Odysseusza, Ten drugi występuje w sztuce jako wcielenie podstępu i przebiegłości; „zmyślny“ Odysseusz chytrością usiłuje spętać i usidlić Filoktetesa. Tymczasem Neoptolemos, w którym młodzieńcza szczerość i dziedziczna dusza rycerska buntują się przeciw kłamstwu i podstępom, niekoniecznie się nadawał na narzędzie w ręku przebiegłego Laertesa potomka; litość i współczucie biorą w nim częstokroć górę nad zdradą i ostatecznie zamysły Odysseusza byłyby poszły na marne, gdyby Herakles sam się nie zjawił w końcu sztuki jako deus ex machina i nie nakłonił Filokteta do uległości wobec pragnień i zamiarów Greków. — Wpływ Euripidesa widocznym jest w tem wprowadzeniu syna Alkmeny, który rozcina powikłany węzeł sztuki; Sofokles w późniejszych utworach ulegał tak pod niejednym względem wzorom techniki scenicznej młodszego rywala. W r. 409 miał on jeszcze jako starzec sędziwy dosyć giętkości i siły, aby odstępować od utartych kolei, przejmować od innych motywy i natchnienia i stwarzać dzieła, w których po dziś dzień drga życie i poezya. Deus ex machina wydaje się nam, przyzwyczajonym do psychologicznych nawiązań i rozwiązań, czemś gwałtownem, trudnościami pisarza natchnionem; Greków jednak, obytych z bogami, którzy w poezyi po wszystkie czasy zstępowali pośród śmiertelnych, mniej raziły takie dramatyczne środki, które zapewniały wyjście w położeniach bez wyjścia i ratowały zarówno sztuki, jak poetów.
Filoktet Sofoklesa jest sztuką rycerską; w głównym bohaterze widnieje iście rycerskie przywiązanie do swego oręża i zapalczywość względem przeciwników. Neoptolemos jest wcieleniem szlachetności, chorążym sztandaru, na którym słowo: honor jaśnieje opromienione czarem i porywami młodości.
ODYSSEUSZ.
NEOPTOLEMOS.
CHÓR, złożony z towarzyszów Neoptolemosa.
FILOKTETES.
WŁAŚCICIEL OKRĘTU, czyli kupiec.
HERAKLES.
ODYSSEUSZ.
Oto brzeg ziemi oblanej Lemnosu,
Nietkniętej ludzi stopą i bezdomnej,
Gdzie, o przedniego wśród Hellenów ojca,
Achilla dziecię, ty Neoptolemie,
Jam niegdyś syna Poiasa z Malii
Wysadził, który ociekał chorobą
Żrącą mu nogę. A czyn ten zlecili
Wodzowie, kiedy już płynnej ni dymnej
Jąć się ofiary nie było wręcz można,
Bo dzikiem obóz napełniał on wyciem
Krzycząc i jęcząc. — Lecz pocóż te mowy?
Nie pora teraz na długie wywody,
By on nie zwietrzył snać mego przybycia,
A ja nie zdradził planu, co go spęta.
Lecz twem zadaniem już reszty dokonać
I gdzie jaskinia wyśledzić dwuustna,
W której go porą zimową ukrzepia
Dwoiste w słońcu siedzenie, a w lecie
We wietrznej grocie sny przewiew nań zsyła.
Nieco zaś niżej, po lewej zapewne,
Zoczysz źródlisko, jeżeli nie wyschło.
A więc podszedłszy daj znak mi w milczeniu,
Czy w tym kierunku to leży czy innym,
Wnet zaś usłyszysz, co czynić masz dalej,
Jać wskażę, wspólnie zaś będziem działali.
NEOPTOLEMOS.
Znaczysz, Odyssie, cel mi niedaleki,
Toć grotę przez cię wspomnianą snać widzę.
ODYSSEUSZ.
W górze czy w dole? bo rzecz mi niejasną.
NEOPTOLEMOS.
W górze. Lecz stamtąd nie słyszę ja kroków.
ODYSSEUSZ.
Bacz, czy on czasem we śnie nie spoczywa.
NEOPTOLEMOS.
Widzę sadybę tam pustą, bezludną.
ODYSSEUSZ.
Czy wewnątrz niema porządków domowych?
NEOPTOLEMOS.
Są liście zmięte jakby od leżenia.
ODYSSEUSZ.
A z resztą pustka i nic już nie widnem?
NEOPTOLEMOS.
Jest kubek z drzewa prosty, rękodzieła
Wyrób lichego, są przytem krzesiwa.
ODYSSEUSZ.
Ot! tego męża znaczysz mi chudobę.
NEOPTOLEMOS.
O! o! i jeszcze tam suszą się szmaty
Jakąś okropną przesiąkłe wskróś ropą.
ODYSSEUSZ.
Więc mąż ten mieszka stanowczo w tem miejscu
I gdzieś jest blizko; bo jakżeż dotknięty
Cierpieniem dawnem człek stąpił by dalej?
Albo on wyszedł za strawy słodkością
Lub ziołem, które zna, iż ulgę niesie.
Ślij więc pachołka tego na przeszpiegi,
By chyłkiem mąż tu nie podszedł; wszak chętniej
Mnie on niż wszystkich ująłby Argiwów.
NEOPTOLEMOS.
Ot, ten już idzie i strzedz będzie ścieżki,
Ty zaś, gdy zechcesz, daj inne wskazówki.
ODYSSEUSZ.
Achilla synu, w tem po coś tu przybył,
Nietylko ciałem dzielnym być ci trzeba;
A gdy usłyszysz to, czegoś nie wiedział
Przedtem, to usłuż, boś przybył na służbę.
NEOPTOLEMOS.
Cóż więc rozkażesz?
ODYSSEUSZ.
Filokteta umysł
Mowami masz ty oszukać i słowem.
A gdy się spyta, ktoś zacz, skąd przybywasz,
Żeś syn Achilla, wyznaj, nie skryj tego,
Że ku domowi płyniesz, opuściwszy
Achajów flotę, powziąwszy gniew wielki
Na tych co prośbą wywiódłszy cię z domu,
Tak jeno wierząc w Ilionu zdobycie,
Gdyś przyszedł, godnym nie uznali ciebie
Achilla broni wbrew słusznym żądaniom,
Lecz Odyssowi ją dali; mieć na mnie
Choćby ostatnie z ostatnich przekleństwa,
Ilebyś zechciał; nie zrażą mnie one.
Lecz to zniechawszy, ból sprawisz Argiwom.
Jeśli bo łuku tego nie posiędziesz,
Nie zdołasz zdobyć Dardana ty grodu.
Że zaś otwarciej z nim mógłbyś się zadać
Jakoteż śmielej odemnie, wiedz o tem,
Boś ty wypłynął, nie związan przysięgą,
Nie z musu, ani za pierwszą wyprawą,
A ja nic z tego zaprzeczyć nie zdołam.
Więc jeśli dzierżąc łuk mnieby on dojrzał,
Zginę i ciebie też zgubię pospołem.
Należy tedy to chytrze obmyślić,
Jakbyś mu wydarł broń niezwyciężoną.
Wiem ci to synu, żeś ty z przyrodzenia
Do takich słówek i sztuczek nie skłonny;
Lecz śmiej, bo słodkiem osiągnąć zwycięstwo,
A żeśmy prawi, to przyszłość wykaże.
Gwoli bezwstydu na krótką choć chwilę
Oddaj mi siebie; potem w czasów dali
Niechby najświętszym wśród ludzi cię zwali.
NEOPTOLEMOS.
Ja mów, których już słuchałem ze wstrętem,
Synu Laerta, zmyślać bym nie zdołał.
Bo się przed szpetnym duch mój wzdryga czynem,
Jak snać się wzdrygał ten, któregom synem.
Lecz gotów jestem gwałtem tego męża
Uwieść, nie zdradą; boć przecie człek chromy
Chyba nas silnych przemocą nie zmoże.
Przydany jednak tobie na wspólnika
Zawieść cię nie chcę; lecz chętniej tu, panie,
Czyniąc szlachetnie choć w klęskę popadnę,