Duch Święty - kard. Grzegorz Ryś - ebook

Duch Święty ebook

kard. Grzegorz Ryś

0,0
43,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Duch Święty działa tak, jak chce. Cechą Ducha Świętego jest absolutna wolność, oczywiście wolność w miłości.

kard. Grzegorz Ryś

Duch Święty – kim jest najbardziej tajemnicza Osoba Trójcy Świętej?

Czy faktycznie jest równy Ojcu i Synowi? Jak działa? Czym są dary Ducha Świętego? Dlaczego tak mało o Nim wiemy?

Duch Święty to niezaprzeczalnie najbardziej tajemnicza Osoba Trójcy Świętej. Jest niewidoczny jak wiatr, a jednak działa. W Starym Testamencie bywa przedstawiany jako potężna moc, którą posługuje się Bóg, a dzisiaj najczęściej kojarzymy Go z obrazem gołębicy, płomienia czy silnego podmuchu. Jego nieoczywista moc, o której mówią te wizerunki, może zdziałać cuda. Wystarczy poznać Go i dać się Mu poprowadzić. Dopiero w Nowym Testamencie ukazuje nam się nie jako jakaś siła, wiatr, tchnienie czy moc, ale Osoba Boża.

Kardynał Grzegorz Ryś w swoich tekstach odkrywa przed nami tajemnice Ducha Świętego. Daje nam wskazówki, jak wykorzystać w życiu Jego dary.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 179

Data ważności licencji: 5/15/2029

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Ducha Świętego się nie kupuje. Z kard. Grzegorzem Rysiem rozmawia Piotr Żyłka

Piotr Żyłka: W Kościele słyszymy, że Triduum to najważniejsze święto i – równocześnie – najważniejsze wydarzenie w życiu chrześcijanina1. Ale spójrzmy na apostołów, na to, co robili po zmartwychwstaniu Jezusa, na to, jak przeszli nad zmartwychwstaniem do porządku dziennego i zachowywali się tak, jakby nic ważnego się nie wydarzyło. Dlaczego apostołom „nie wystarczył” fakt zmartwychwstania Chrystusa?

Kard. Grzegorz Ryś: Tu nie chodzi o to, czy im to wystarczyło, czy nie wystarczyło, czy to było dla nich za mało czy za dużo. Można znaleźć kilka punktów wyjścia do odpowiedzi na to pytanie.

Pierwszy to ostatnia wieczerza, na której Pan Jezus mówi wyraźnie uczniom, że jeszcze wiele miałby im do powiedzenia. Oni jednak nie są w stanie tego przyjąć, przetrawić, a Jezus ma tego absolutną świadomość. Jednocześnie otwiera przed nimi ową perspektywę. Jest nią wzmianka o tym, że pośle im Ducha Parakleta, który doprowadzi ich do pełnej prawdy. W ten oto sposób wskazuje na Ducha Świętego, który jest nauczycielem.

Bardzo trafnie komentuje to Grzegorz Wielki, który mówi, że Duch Święty jest nauczycielem wewnętrznym. Sprawia, że to, co słyszę od Jezusa, przyjmuję i w pełni akceptuję. Jeśli nie ma tej wewnętrznej akceptacji, to znaczy, że coś może słyszałem, ale na pewno nie przyjąłem. Grzegorz mówi obrazowo: nic ci z recepty, którą jest słowo Jezusa, jeśli nie ufasz lekarzowi, który ci tę receptę przepisał. Najpierw musi pojawić się zaufanie, a ono rodzi się z działania Ducha Świętego. On nas prowadzi do pełnej prawdy, bo – jak mówi Grzegorz Wielki – dopóki się nie pokocha prawdy, dopóty się jej nie pozna. Oczywiście mogę przyjąć nauczanie Jezusa jako coś obcego, coś, z czym się nie zgadzam, jak niewolnik. Motywatorem takiej postawy jest na przykład strach czy konformizm. Rzecz jednak w tym, że przy takiej postawie człowiek nigdy nie przyjmie Słowa, nawet jeśli będzie tak twierdzić. Tu właśnie widzę rolę Ducha Świętego jako tego, który przełamuje wszystkie bariery i otwiera nas na to, co mówi do nas Jezus Chrystus.

Teraz drugi punkt wyjścia. Pięćdziesiątnica przypada w stare pasterskie święto plonów, Szawuot, Święto Tygodni – siedem tygodni po Passze. Posłanie Ducha jest owocem Paschy. Nie należy przeciwstawiać sobie tych dwóch wydarzeń. Tym bardziej że w relacji Jana Duch jest posłany w wieczór zmartwychwstania. Jezus przychodzi do apostołów i tchnie na nich Ducha Świętego, mówiąc: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone” (J 20, 22b–23). Owocem śmierci i zmartwychwstania Jezusa jest posłanie Ducha. Zresztą Jezus mówi to podczas ostatniej wieczerzy: „Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was” (J 16, 7b).

Jan Paweł II bardzo pięknie mówił, że posłanie Ducha Świętego jest owocem Jezusowego odejścia – męki i śmierci Jezusa. W Dziejach Apostolskich przekłada się to na takie wydarzenia, że kiedy człowiekowi jest głoszone zbawienie w Jezusie Chrystusie, to on jakby automatycznie otrzymuje Ducha Świętego. Tak się dzieje, na przykład, kiedy Piotr jest u Korneliusza. Apostoł przepowiadał wydarzenie Jezusa i zanim skończył, Duch Święty zstąpił na nich, ku zdumieniu samego Piotra. To jest ze sobą głęboko powiązane wewnętrznie. Dzieło zbawienia w Jezusie Chrystusie dopełnia się posłaniem Ducha.

Podchodząc do tego tematu ze strony pastoralnej, trzeba powiedzieć tak: jest pewnym błędem pokazywanie wyizolowanego Triduum Paschalnego w oderwaniu od pięćdziesięciu dni Paschy. Trzeba to podkreślić – my świętujemy Paschę przez pięćdziesiąt dni. Cały okres wielkanocny jest świętowaniem Paschy. To świętowanie jest jednocześnie oczekiwaniem na jej owoce w nas. A owocem jest przyjęcie Ducha.

Działanie Ducha było wśród pierwszych chrześcijan mocno widoczne, bardzo spektakularne. Teraz tak nie jest. Dlaczego? Duch Święty działa inaczej? A może my coś źle robimy?

Duch Święty działa tak, jak chce. Tak mówi o Nim Jezus. „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i słyszysz go, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd zmierza” (zob. J 3, 8). Cechą Ducha Świętego jest absolutna wolność, oczywiście wolność w miłości. Trzeba wziąć Pierwszy List do Koryntian, dwunasty rozdział. Tam święty Paweł mówi o trzech rodzajach działania Ducha: są to udzielone nam charyzmaty, posługi i właśnie działania. To trzy określenia na to, jak Duch Święty działa w Kościele. Mam wrażenie, że zadane pytanie zawęża pole Jego aktywności do charyzmatów. Ale nawet jeśli spytamy tylko o nie, to nie możemy powiedzieć, że ich w ogóle nie ma. Rzeczywistość odnowy w Kościele jest przecież bardzo prężna i dynamiczna.

Nie można też podchodzić do rzeczywistości w ten sposób, że jak ktoś nie przeżył „świadomego przebudzenia w Duchu Świętym”, to znaczy, że Duch przez niego nie działa. On działa poprzez rozmaite diakonie. Jeśli przyjrzymy się temu, co mówi Sobór [Watykański II], to właśnie greckie słowo diakonīa (służba) jest wspólnym mianownikiem dla różnych sposobów działania w Kościele. Jest ktoś wyświęcony do diakonatu, czyli do posługi, a jednocześnie każdy kościelny urząd jest diakonią i to wszystko dzieje się w Duchu Świętym. Trzeba mieć ogromną wrażliwość choćby na taki prosty gest liturgiczny, jakim jest gest wyciągniętej ręki. Ile razy w Kościele wyciągamy rękę, tyle razy przyzywamy Ducha. To się dzieje w trakcie wszystkich sakramentów i błogosławieństw.

To samo dotyczy działań. Na przykład cały obszar caritas wiąże się z działaniem w Duchu Świętym. To jest działanie w imię miłości, która nie bierze się wyłącznie z ludzi i nie jest też tylko efektem czyjejś potrzeby aktywizmu czy filantropii. Nie o to tutaj chodzi.

Proporcje między tymi przejawami działania Ducha bywają różne. Oczywiście dobrze jest, kiedy mamy pewną równowagę pomiędzy charyzmatami, diakoniami i działaniami oraz pełny szacunek i zrozumienie tej różnorodności Ducha. Ważniejsze jest jednak to, byśmy nie zawężali działania Ducha Świętego tylko do jednego z wymiarów. Gdy tak się dzieje, Kościół zaczyna kuleć.

Nie jest tak, że charyzmatów jest dziś w Kościele za mało?

Są różne charyzmaty, nie tylko charyzmat przemawiania językami albo tłumaczenia. Ktoś ostatnio mnie zapytał, czy jest dziś w Kościele widoczny charyzmat proroctwa. Oczywiście, że tak. Prorokiem jest ten, kto rozumie rzeczywistość po Bożemu. Taka jest definicja proroka. Spójrzmy do Pisma. Jeremiasz i inni prorocy są ludźmi, którzy rozumieją świat, w jakim żyją, a dzięki temu, że rozumieją, są w stanie wyprowadzać wnioski na przyszłość. Jeremiasz patrzy na swój naród, widzi, w jakim jest stanie, i mówi: nie ostoicie się, Jerozolima zostanie zdobyta. On nie wyciągnął tego jak królika z kapelusza. Prorok ma dar rozumienia rzeczywistości od Boga.

Proroctwo jest bardziej powszechne, niż nam się wydaje. Niedawno słuchałem w Krakowie wykładów księdza Petera Hockena – człowieka związanego ze środowiskiem Odnowy i wyjątkowej klasy teologa. To, w jaki sposób pokazywał nam, na jakim etapie jest Kościół, jak się rozwija na przestrzeni dziejów, było dla mnie czymś wyjątkowym i fascynującym. Muszę przyznać, że przez dwadzieścia sześć lat mojego kapłaństwa czegoś takiego nie słyszałem. Człowiek jest na takim wykładzie i wie, że ma do czynienia nie tylko z kimś starannie wykształconym, ale też z kimś, kto rozumie rzeczywistość Kościoła i wie, w jakim kierunku Pan Jezus ten Kościół prowadzi. To jest współczesne proroctwo, a nie efekt studiów.

Odnowa w Duchu Świętym przyszła do nas z innych denominacji chrześcijańskich. Czy to nie jest jakiś znak? Pewna wskazówka od Ducha?

Jest to bardzo ważna wskazówka, która może nam pozwolić lepiej zrozumieć to, co znaczy „jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”. Kościół jest tam, gdzie działa Duch Święty. Kiedy my w Kościele katolickim uczymy się odkrywać duchowe dary w innych wspólnotach chrześcijańskich i jeszcze jesteśmy prowadzeni przez Ducha Świętego, żeby się tymi darami wymieniać, to jest prawdziwy ekumenizm. To nie jest oczywiste. Możemy mieć poczucie, że wszystko i w pełni najlepiej jest doświadczane u nas, i basta. Ale przecież to, że wszystkie elementy i dary są w Kościele katolickim, nie oznacza, po pierwsze, że nie ma ich w innych denominacjach, ani, po drugie, że nie mogę się już niczego nauczyć od naszych współbraci. I nie mówię tu jedynie o pewnej teoretycznej możliwości, lecz o tym, że to już się dzieje, nie tylko dzisiaj, także w pewnym procesie historycznym, który na szczęście już trochę trwa.

Franciszek, mówiąc o Duchu, twierdzi, że my, współcześni, za mocno koncentrujemy się na pogoni za szczęściem i małych przyjemnościach, co przeszkadza nam przyjmować dary Ducha. Co najbardziej blokuje działanie Ducha Świętego w Kościele i w każdym z nas?

Papież bardzo często posługuje się taką diagnozą dzisiejszego człowieka i jego kultury, którą określa mianem kultury tymczasowości. Ja wolę mówić o kulturze prowizorki, czyli zainteresowaniu tylko tym, co jest tu i teraz. Duch Święty tak nie działa. W ogóle Kościół nie jest prowadzony przez Ducha Świętego wedle takiej logiki, bo Kościół jest organizmem, który rośnie, a wzrost wymaga czasu i pewnych procesów. Płód potrzebuje dziewięciu miesięcy w łonie matki, by dojrzeć do narodzin. Nic nie jest już, teraz, zaraz. W całym dziele objawienia, zbawienia stawiamy Panu Bogu pewien opór i będziemy to robić do samego końca.

A co jest największą przeszkodą w przyjmowaniu Ducha Świętego? Jeśli przeczytamy Dzieje Apostolskie, to się okaże, że przede wszystkim brakuje nam ducha dziecięctwa, które wyraża się na różne sposoby. Bardzo często żywimy przekonanie, że jesteśmy już dorośli w wierze i niewiele nowego możemy się nauczyć. Uważamy, że nasza wiara jest dziełem zamkniętym, skończonym. Jest też problem symonii, czyli świętokupstwa – myślenia, że można zapracować na Boże działanie lub kupić je sobie. Taka postawa zawsze w dziejach Kościoła była uważana za jeden z najcięższych grzechów. Ducha Świętego się nie kupuje. Przyjmuje się Go jako dar, właśnie w duchu dziecięctwa. Dziecko przyjmuje królestwo Boże jako prezent.

Postawa Szymona Maga, który przyniósł apostołom pieniądze, mówiąc: „Weźcie te pieniądze, a dajcie mi też taką władzę, żebym mógł przekazywać Ducha Świętego” (zob. Dz 8, 19 ) – to, niestety, postawa wielu z nas. Nauczeni jesteśmy, że wszystko da się kupić. A tu nie, Ducha Świętego kupić się nie da, ale można Go otrzymać jako dar, który w dodatku sam przychodzi.

Papież używa w jednej z homilii takiego sformułowania: „Często usiłuje nas wyrwać z niebezpiecznej stagnacji duchowej, skłania do porzucenia wygodnego życia. I wśród nas ujawnia się sprzeciw Duchowi Świętemu, bo nam przeszkadza, bo porusza nas, każe nam iść, ponagla Kościół, by szedł dalej. A my jesteśmy jak Piotr w scenie przemienienia: »Ach, jak pięknie jest być tutaj, wszyscy razem!«. Ale niech nam nie przeszkadza”2. Skąd się bierze ten nasz sprzeciw?

Z bałwochwalstwa. To też jest diagnoza papieża Franciszka, wyrażona w encyklice Lumen fidei. Wiara jest drogą. Przeżywam wiarę w Duchu Świętym, gdy jestem popychany do działania. Papież pisze, że wiara tym więcej widzi, im bardziej porusza się do przodu. Kiedy idziemy do przodu, otwiera się przed nami rzeczywistość wiary. Przeciwieństwem wiary nie jest ateizm, tylko bałwochwalstwo. To jest sam środek historii biblijnej. Nie chodzi o to, że Boga nie ma, lecz że są dla mnie rzeczy od Niego ważniejsze. Takie, które zajmują Jego miejsce. To może być na przykład to, że tu i teraz jest mi dobrze, i to „jest mi dobrze” staje się ważniejsze niż ryzyko pójścia gdzieś, gdzie mnie chce posłać Duch Święty. Ja mogę wierzyć, że Bóg istnieje, i równocześnie postawić się zupełnie w poprzek wszystkim Jego planom i podpowiedziom. Bałwochwalstwo może dotyczyć wszystkiego, choćby struktur w Kościele – jestem przywiązany do takiego, a nie innego sposobu działania i niczego już nie będę zmieniać, bo zawsze tak było i tak ma zostać, tak jest mi dobrze.

Czy w Kościele nie mówimy za mało i zbyt enigmatycznie o Duchu Świętym?

Może nie mało, ale jest pytanie, w jaki sposób to robimy. Trudno uznać, że mówimy mało, kiedy na przykład przez trzy lata prowadzimy młodych ludzi do bierzmowania. To są trzy lata katechezy, która ma ich otwierać na „sakrament Ducha Świętego”. Warto się jednak zastanowić, czy robimy to w dobry sposób. Tak naprawdę pytanie to dotyczy wielu wymiarów i tematów formacji. W Kościele kładzie się nacisk na nauczanie, nierzadko z pominięciem doświadczenia. Gdyby otwierać ludzi na doświadczenie obecności i działania Ducha Świętego, efekt byłby inny. Co innego jest nauczać katechizmu, a co innego zachęcać do otwierania się na rzeczywistość i doświadczenie Jego działania. To jest zasadniczy problem.

1 Wywiad ukazał się na portalu Deon.pl 4 czerwca 2014 roku.

2 Homilia Ojca Świętego Franciszka z 16 kwietnia 2013 roku.

I

Moc Ducha

Duch Święty jest bezinteresownym darem Boga

Zastanówmy się przez chwilę nad wydarzeniem opisanym w dzisiejszej Ewangelii3. Słyszymy najpierw, że doszło do niego w ostatnim dniu Święta Namiotów. Oto jedno z trzech wielkich świąt żydowskich – obok Paschy i Pięćdziesiątnicy, Święta Tygodni. Jeśli zajrzeć w to, co mówią o tym święcie teksty biblijne, to najważniejsze i najczęstsze jest podkreślanie, że w czasie jego trwania nie wolno absolutnie nic robić. Należy się powstrzymać od jakiejkolwiek pracy. Uderzające, że teksty o Święcie Namiotów nie opowiadają o liturgii, jaka ma być sprawowana w to święto, natomiast z naciskiem mówią: „Nie wolno wykonywać żadnej pracy”.

Kiedy nic nie możesz robić, to znaczy, że czekasz na to, co ci może być wyłącznie dane. Nie możesz tego zrobić sam. Nie możesz tego kupić, nie możesz na to zarobić, nie możesz tego wyprodukować. Jak Bóg mówi: „Daj sobie taki czas, że wreszcie nic nie robisz, nie wykonujesz żadnej pracy”, to znaczy, że otwiera cię na coś, co chce ci po prostu dać. Wszystko, co możesz zrobić, to przyjąć ten dar.

To jest o Duchu Świętym. Ducha nie można kupić. Na Ducha nie można zarobić. On jest absolutnie czystym, bezinteresownym darem Boga.

Co bardzo ważne, ten dar pokazany jest jako – tak mówi Jezus – „strumienie wody”. Dosłownie trzeba by nawet przetłumaczyć (na końcu jeszcze do tego wrócimy): „rzeki wody”. To pokazanie Ducha Świętego jako strumienia, jako źródła, jako rzeki dobrze się komponuje akurat ze Świętem Namiotów. Święto to obchodzono przez tydzień i każdego dnia z sadzawki Siloe, która znajdowała się u podnóża góry świątynnej, czerpano wodę, przynoszono do świątyni i wlewano do specjalnego zbiornika przed ołtarzem. Ta procesja wody, powtarzana przez cały tydzień, miała mobilizować wszystkich do modlitwy o deszcz. Przerabialiśmy to [w Polsce] niedawno, kiedy nasza modlitwa o ustanie epidemii zaczęła się mieszać z modlitwą o deszcz, bo słyszeliśmy, że grozi nam susza. Ale nasze pragnienie deszczu i nasze rozumienie jego potrzeby są naprawdę nikłe w stosunku do tego, co o deszczu wiedzą osoby żyjące w Ziemi Świętej. Jak nie ma deszczu, to nie ma nic, nie ma życia. Dlatego Święto Namiotów było świętem modlitwy o deszcz, o wodę. I trwało siedem dni, żeby ludzie zrozumieli, jakie to jest niesamowicie ważne.

Ludzie ci mieli w swoim życiu niejedno doświadczenie pustyni. Jeśli jesteś na pustyni i nie masz ze sobą wody, nie przeżyjesz. Nasze oczekiwanie wobec Boga nie wygląda zatem tak: „Będzie, to dobrze. Nie będzie, drugie dobrze”. Nie. Od tego, czy przyjmiemy ten dar, zależy życie lub śmierć. Bóg ma dla nas dar, który jest warunkiem koniecznym, abyśmy w ogóle żyli. To są dwie istotne rzeczy, które Jezus mówi w tym tekście o Duchu Świętym. Potrzebujesz Go, żeby żyć, potrzebujesz Go tak jak wody. Jeśli Go nie masz, jesteś trupem. I jednocześnie tak bardzo potrzebny, tak bardzo konieczny, tak stwarzający cię do życia Duch Święty może ci być tylko dany. Nie zapracujesz na Niego. Nie jesteś w stanie Go kupić.

Jednym z najgorszych grzechów w Kościele – jednym z niewielu, z którymi do dziś wiąże się kara ekskomuniki – jest symonia, czyli próba kupienia Ducha Świętego. „Masz tu worek pieniędzy, daj mi tę władzę, żebym przekazywał Ducha Świętego”. To jest to, co próbuje zrobić Szymon Mag, opisany w Dziejach Apostolskich. Przeliczyć Ducha Świętego na kasę, na pieniądze. Straszny grzech, który ma nam uświadomić tylko tyle – że Duch jest darem. To, czego najbardziej potrzebujemy do życia, żebyśmy byli naprawdę ludźmi, żebyśmy żyli tak, jak Bóg nas pomyślał, kiedy nas wybrał odwiecznie w swojej miłości, to może nam być tylko dane, a my możemy to wyłącznie przyjąć. „Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza…”

Jak to się dzieje, że otrzymujemy Ducha? O tym mówi ostatnie zdanie tej Ewangelii: „Duch nie był dany, bo Jezus nie został jeszcze uwielbiony”. Pytaniem dzisiejszej nocy jest zatem pytanie o to, czy Jezus w naszym życiu jest uwielbiony. To jakby sposób, droga, warunek [przyjścia Ducha] – Duch jest udzielany, kiedy Jezus jest uwielbiony. Czy Jezus jest chwalebny w moim życiu? Kim On jest? Mówiąc inaczej: ile waży Jezus w moim życiu? Popatrzcie na krzyż i spróbujcie sobie odpowiedzieć na to pytanie: ile on waży w moim życiu? Przecież kiedy Jezus jest w moim życiu chwalebny, to jest właśnie taki, bo cała chwała Jezusa jest w Jego krzyżu. Jesteśmy w Janowej Ewangelii. Jan tak właśnie pokazuje chwałę Jezusa, tak pokazuje Jego ciężar: Jezus waży w naszym życiu przez to, że jest ukrzyżowany. Nie szuka żadnej innej chwały, w żaden sposób się nad nas nie wynosi, cała Jego waga w naszym życiu bierze się z tego krzyża, do którego jest przybity. Nie mówcie o chrześcijaństwie, jeśli nie macie Go przed oczami ukrzyżowanego, jeśli nie odczuwacie wagi tego, co widzicie. Jest ważny, jest chwalebny, nic i nikt nie jest tak ważny jak On! Jest w stanie wszystko przeważyć przez to, że jest ukrzyżowany.

Jan Paweł II mówił o tym przy krzyżu królowej Jadwigi na Wawelu. Nieraz do tego zdania wracam, ale Pan Bóg jest łaskawy, mogłem więc słuchać wtedy tych słów na żywo. Stałem kilka metrów od papieża i słyszałem, jak mówił: „To w krzyżu jest Ci dana, o Chryste, wszelka władza, taka władza, jakiej nikt inny nie ma w dziejach świata (…) nad sercem człowieka”4. To jest doświadczenie, w którym udzielany jest nam Duch.

Pragnienie Ducha. Myślę, że wszyscy mamy je w sobie dzisiaj. Chcemy być Duchem wypełnieni, chcemy być w Duchu odrodzeni. Chcemy, żeby Duch wypełnił chwałą Boga w nas to wszystko, co do dzisiaj jest polem trupów i śmierci. Bramą do tego doświadczenia – aby być wypełnionym Duchem, aby Duch został udzielony – jest spojrzenie na krzyż i taka właśnie nasza modlitwa: „Jezu Chryste ukrzyżowany, chwała Ci, chwała Ci, chwała Ci! Bądź uwielbiony w moim życiu, jesteś w moim życiu pierwszy. Nie daj, żeby cokolwiek w moim życiu ważyło tyle co Ty. Nie daj, żeby cokolwiek w moim życiu zrównoważyło albo przeważyło Ciebie. Chwała Ci, Jezu Chryste ukrzyżowany!”.

Kiedy Chrystus jest wywyższony, Duch Święty jest dany. I jest dany obficie. Tak naprawdę słyszeliśmy to w czytaniu z Listu do Rzymian. Kiedy mówisz: „Jezus jest Panem”5, to się dzieje w Duchu, to już jest Jego działanie w tobie. Mocą Ducha to mówisz. Jest takie słowo Ducha, które nas detronizuje. Schodzimy z tych tronów, na których wewnętrznie zasiadaliśmy, czerpiąc przyjemność z tego, że jesteśmy dla siebie panami. Duch każe nam zejść z tronu, bo on do nas nie należy. I Duch w pełnej prawdzie mówi wtedy przez nas, naszymi ustami, do Jezusa: „Chwała Tobie”, „Jezus jest Panem”.

I ostatnia myśl, ale trzeba ją powiedzieć – być może dzisiaj jest to potrzebne bardziej niż kiedykolwiek – dotyczy tego motywu: „Rzeki popłyną…”. Kiedy Bóg udziela nam Ducha i pokazuje Go nam za pomocą obrazów wody, to najwłaściwszym z tych obrazów jest właśnie rzeka. Możecie sobie przeczytać czterdziesty siódmy rozdział Księgi Ezechiela. Jest tam piękna wizja proroka, który mówi o wodzie wypływającej z boku świątyni. To jest coś, co się stało na krzyżu: z boku Jezusa, który jest świątynią, wypłynęła woda, będąca znakiem Ducha Świętego. Obietnica została spełniona. I mówi Ezechiel, że ta woda, kiedy wypływa z boku świątyni, to najpierw jest niewielką rzeczką – jeśli chcesz, to przejdziesz. Sięga ci po kostki. Ale odliczysz tysiąc kroków i już sięga ci po kolana. Odliczysz następne tysiąc i już masz ją do bioder. A jak przejdziesz kolejne tysiąc, to już musisz płynąć. Już nie przejdziesz tak po prostu, musisz się tej wodzie poddać i ona cię poniesie. Bo Duch jest jak rzeka.

To jest fascynujące. Wypiliście kiedy rzekę? Macie takie możliwości? Samemu nie wypije się rzeki. Jak Bóg wyprowadza wodę ze skały, to po to, żeby lud się napił. Lud, a nie jeden człowiek. Duch jest nam udzielany przeobficie, ale jest nam udzielany w Kościele, we wspólnocie. Święto Zesłania nie jest świętem jednostek. To nie jest tak, że każdy sobie przyjmuje swojego własnego Ducha Świętego. Zesłanie Ducha Świętego jest świętem narodzin Kościoła. Chrystus ze swojego boku wylewa tę rzekę wody, by mógł się z niej napić lud Boga, by życie Boże wstąpiło nie tylko w każdego z nas indywidualnie, ale w całą wspólnotę. Duch jest duszą Kościoła. Kościół jest ciałem Chrystusa, a to ciało potrzebuje Ducha. Przyjmujemy Ducha we wspólnocie. Uroczystość ta wzywa nas więc do otwartości na Kościół. Chodzi o to, żeby powiedzieć Jezusowi: „Potrzebuję Kościoła. Nie, nie czuję się lepszy niż mój Kościół. Przeciwnie, to ja jestem największym problemem tego Kościoła”.

Kościół jest mi matką. Kościół jest wspólnotą sióstr i braci. Razem pijemy tę wodę, którą jest Duch. Pan, dając nam Ducha, daje nam siebie nawzajem, byśmy zobaczyli, że tego samego Ducha On udziela każdemu z nas. To jest moment, kiedy On ostatecznie nas zbiera, gromadzi, tworzy nas jako ciało, a nie tylko jako poszczególne osoby. Ważne jest, żebyśmy nie myśleli dzisiaj każdy wyłącznie o sobie – na przykład o tej śmierci, którą w sobie znajduję i z której pragnę być wskrzeszony. Jest niesłychanie ważne, żebyśmy widzieli siebie jako członków tego ciała, którym jest Kościół. Byśmy zrozumieli, że jesteśmy żywą tkanką i że jesteśmy nawzajem dla siebie ważni. Że każdy każdego potrzebuje, że czyjakolwiek słabość, brak kogokolwiek jest również moją słabością, niepełnosprawnością całego ciała. Byśmy się nauczyli tego, że Bóg nas syci tą wodą, ale właśnie w ten sposób: „Pijcie razem. Cała rzeka jest dla was”.

To jest piękne, że wszystkie sakramenty przeżywane są we wspólnocie, nie pojedynczo. Wiara jest osobista, ale przeżywana razem. Chodzi o to, żeby nie dać sobie tego zabrać. Bo Bóg objawia się właśnie w taki sposób. Duch tak właśnie działa. Taka jest treść objawienia tej nocy, tego dnia, tego święta.

Dalsza część w wersji pełnej

3 Homilia wygłoszona w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego, 30 maja 2020 roku, w łódzkiej bazylice archikatedralnej Świętego Stanisława Kostki. Fragment Ewangelii czytany tego dnia to J 7, 37–39: „W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta Jezus wstał i zawołał donośnym głosem: »Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza«. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był dany, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony” (cytaty biblijne w przypisach podajemy za nowym Lekcjonarzem mszalnym).

4 Homilia z mszy świętej w katedrze wawelskiej podczas trzeciej pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny, Kraków, 10 czerwca 1987 roku.

5 Podczas mszy świętej Wigilii Zesłania Ducha Świętego czyta się łącznie sześć czytań; tu dosłowny cytat z Rz 10, 9 zostaje zestawiony z piątym czytaniem tej liturgii: Rz 8, 22–27.

Projektokładki

Paweł Panczakiewicz

PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN

panczakiewicz.pl

Na okładce wykorzystano reprodukcję średniowiecznego fresku z klasztoru Žiča w Kraljevie (Serbia), źródło: deposithotos.com

Wybór i opracowanie

Wojciech Bonowicz

Redakcja

Katarzyna Węglarczyk

Redaktorka prowadząca

Kinga Janas

Korekta

Barbara Gąsiorowska

Copyright © by kard. Grzegorz Ryś

Rozmowa z kard. Grzegorzem Rysiem © copyright by Piotr Żyłka

© Copyright for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2024

ISBN 978-83-240-6965-1

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak

ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]

Wydanie I, Kraków 2024

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotował Jan Żaborowski