Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Aiden każdego dnia musi zmagać się z wyniszczającą go chorobą. Trzyma w sobie żałobę po ukochanej matce, a po przeczytaniu pewnej książki zaczyna żyć ze złością skierowaną na jej autorkę — Clarę.
Mężczyzna przedziera się do życia dziewczyny z tylko dla siebie znanych powodów, nie mając pojęcia, że spokojna i na pozór ułożona Clara ma za sobą bolesne doświadczenia i tak jak on skrywa wiele sekretów.
Między parą zaczyna rodzić się uczucie...
Tylko czy oboje są na nie gotowi?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 328
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
– Gdzie cię boli najbardziej?
Wracam na ziemię, ściągnięta jego głosem. Nagle czuję jakie to nieodpowiednie.
– Już nigdzie, dziękuję – mówię tylko, odwracając wzrok. Odsuwam się na bezpieczną odległość i odgradzam zwiniętą kołdrą.
Nikt wcześniej nie dotykał mnie w taki sposób. To przyjemność, przez którą odczuwam zażenowanie.
– Już nie boli? – pyta, odrywając ode mnie ręce.
– Tak, jak ręką odjął, serio masz coś z tych dłoniach. – Przytulam usta do kubka, spoglądając na sukienkę i nagie nogi pokryte gęsią skórką. Czuję, jak cuchnę piwem i od razu przełykam gulę rosnącą w gardle. – Ja... wrócę już do siebie – mówię, nie patrząc na Aidena. – Dziękuję za wszystko, znowu. – Posyłam mu lekki uśmiech i staram się szybko dopić kawę.
Dobre wychowanie wyniosłam z domu – zawsze jedz i pij do końca to, co ktoś dla ciebie przygotował, inaczej nie będziesz nic jeść ani pić przez kilka dni.
– Jasne, załatwić ci jakieś ubrania na zmianę? – dopytuje chłopak, a kiedy na niego spoglądam, widzę, że przygląda się mojej sukience.
Mam ochotę teraz zniknąć.
– Nie... Dziękuję.
– Mogę dać ci koszulkę, ale spodni ze mnie raczej nie nałożysz. – Uśmiecha się delikatnie, po czym wstaje i otwiera pierwszą szufladę w komodzie. Wyciąga z niej bordową koszulkę z logo Batmana i wręcza mi ją. – Zaraz coś wykombinuję.
– Aiden, nie trzeba. Mam legginsy w torebce. W razie, gdybym miała wczoraj wracać i byłoby zimno – wyjaśniam, przewracając oczami.
Chwała Bogu za to, że zawsze staram się myśleć o wszystkim. Wolałabym wracać w tej śmierdzącej, brudnej sukience, niż nałożyć jeansy jakiejś jego bliskiej koleżanki.
– A, to luz. Możesz iść śmiało do łazienki, nikt nie wstanie przed dwunastą.
Spoglądam mu w roześmiane oczy i ściskając w dłoni koszulkę, zaczynam:
– Czemu jesteś taki miły? To podejrzane. Założyłeś się z kimś, że mnie przelecisz? Komu mam podrzucić swoje majtki jako dowód, by mieć to wszystko z głowy? – Śmieję się, podczas gdy chłopak jedynie patrzy uparcie w podłogę i gładzi się po brodzie.
– Chyba wystarczy tych romansideł, poczytaj coś innego. – Puszcza oczko, a ja pochylam głowę, udając, że dotknęły mnie jego słowa. – Czemu masz o mnie tak złe zdanie? Kiedy niby byłem niegrzeczny? – Unosi kciuk do ust i przygryza go lekko, tłumiąc uśmiech.
– Czasem... – zaczynam, błądząc spojrzeniem po pokoju – nie wyglądasz na grzecznego.
Wybucha krótkim śmiechem.
– Ty akurat, byłem pewien, nie kierujesz się stereotypami, a wiesz, mogłem cię przelecieć, kiedy spałaś, nawet byś o tym nie wiedziała.
Wciągam powietrze do płuc, o mało nie krztusząc się śliną.
– Nie ma to, jak pojechać samemu sobie, brawo – piszczę w końcu, potrząsając głową.
Aiden wpatruje się we mnie, po czym przymyka oczy i uśmiecha się, unosząc tylko lewy kącik ust. Patrzymy na siebie, nie mówiąc ani słowa. Naprawdę dziwne, że tym razem czuję wszystko, tylko nie skrępowanie.
To bardzo przyjemne uczucie.
Chłopak siada na skraju łóżka, po czym zaczyna powoli mówić, jakby zastanawiał się nad każdym słowem:
– Lubię cię i to bardzo, sam nie wiem czemu, ale tak po prostu czasem się zdarza. Sama widzisz, że jestem odmieńcem, każdy ci to powie i robię to, na co mam ochotę. Jednak tak jak mówiłem, nic nie jest bezinteresowne. Dbam o Głupka, bo jest dla mnie teraz wszystkim, ale też, bo wiem, że mi się odwdzięczy, da mi swoje zainteresowanie i przywiązanie. Tak samo jest z ludźmi.
Moje serce zabiło mocniej, gdy z ust Aidena padło słowo „odmieniec”.
Marszczę brwi, próbując znaleźć w tej wypowiedzi coś, z czym mogę się zgodzić. Pęka mi głowa, lecz nie potrafię zostawić tego bez komentarza:
– A gdyby u kogoś byłoby mu lepiej? Pozwoliłbyś mu odejść?
– Nigdzie nie byłoby mu lepiej niż ze mną. Nigdy – odpowiada z przekonaniem.
– Nie masz tej pewności – odpieram lakonicznie, na co chłopak kręci głową.
– A ty byś pozwoliła komuś odejść?
– Tak. Jeśli ta osoba byłaby szczęśliwa z inną to tak. Cieszyłabym się jej szczęściem. Wiesz w ogóle, co to jest miłość?
– Yhm, czyni z ludzi debili. Odbiera wszystko i daje jakieś ochłapy... Miłość wybacza, miłość jest sprawiedliwa, nie zna złego bla, blaaa... – Unosi wzrok i przebiera szybko palcami po brodzie.
Przyglądam mu się chwilę, kiedy siada prosto i opiera łokcie o rozstawione kolana. Ze skupieniem zdrapuje skórki z paznokci, jakby od tej czynności zależało coś bardzo ważnego.
– Ktoś musiał cię kiedyś bardzo skrzywdzić, bo nie wierzę, że tak zgorzkniałym można się urodzić – wyduszam, mając nadzieję, że go tym nie zdenerwuję.
– Ja jestem tylko realistą – odpowiada spokojnie, ale nie przestaje manipulować przy paznokciach.
Mam wrażenie, że zaraz pociągnie za mały kawałek skórki i ciągnąc, rozerwie sobie całe przedramię.
– To jest głos egoisty – ripostuję i w przypływie impulsu kładę dłoń na jego dłoni, aby zostawił już te paznokcie.
Chłopak unosi wzrok i przez chwilę wydaje się okropnie zmęczony. Kolor jego oczu ponownie przypomina wody jeziora Ontario, chwilę przed wschodem słońca.
– Chyba nie spotkałem na swojej drodze nikogo, kto by mi pokazał, że jest inaczej, że się mylę.
– Rozumiem – odpowiadam na wydechu.
Nie chcę dalej brnąć w tę rozmowę.
Siedzimy chwilę w ciszy. Pali mnie dłoń wciąż ułożona na dłoni szatyna. Muszę ją zabrać, bo eksploduję. Robię to, wzdycham z ulgą i wstaję, aby pójść do łazienki.