Deus Porta (Polish Edition) - Bogumil Hausman - ebook

Deus Porta (Polish Edition) ebook

Bogumil Hausman

0,0

Opis

Na głębokiej japońskiej prowincji, w siedzibie religijnego kultu, policja znajduje zabalsamowane ciało dwuletniego chłopca. Badania DNA sugerują, że ojcem chłopca jest Jack, ale przecież Jack nie ma dzieci…

Deus Porta to powieść o wielu sensacyjnych wątkach. Co jest zapisane w naszym DNA? Czym jest ludzka świadomość? Czy zagraża nam sztuczna inteligencja? Co nas czeka w najbliższej przyszłości, kiedy maszyny będą inteligentniejsze od ludzi? Akcja książki przenosi czytelnika do egzotycznej Japonii. Spotykamy tu tradycyjną gejszę, ale też obdarzoną sztuczną inteligencją erotyczną lalkę.
Książka zadaje ważne pytania filozoficzne, zapraszając jednocześnie do udziału w awanturniczych i niespotykanych przygodach jej głównego bohatera, który podczas rozlicznych perypetii i zdarzeń losowych odkrywa, kim jest.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 234

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



DEUS PORTA

Bogumil Hausman

Dla Kajto, Yuko i Alka

Niniejsza książka jest dziełem fikcyjnym. Jakiekolwiek podobieństwo do prawdziwych postaci, miejsc i zdarzeń jest przypadkowe.

This is a work of fiction. All the names, characters, businesses, places, events, and incidents in this book are either the product of the author’s imagination or used in a fictitious manner. Any resemblance to actual persons, living or dead, or actual events is purely coincidental.

Redakcja i korekta: Zofia Chłopecka

Projekt okładki i ilustracje: Bogumil Hausman

Zdjęcie autora: Jarosław Wolański

Copyright © by Bogumil Hausman, 2021

URIBA PUBLISHING

([email protected])

ISBN 978-91-986862-3-4

SPIS TREŚCI

ROZDZIAŁ 1

ROZDZIAŁ 2

ROZDZIAŁ 3

ROZDZIAŁ 4

ROZDZIAŁ 5

ROZDZIAŁ 6

ROZDZIAŁ 7

ROZDZIAŁ 8

ROZDZIAŁ 9

ROZDZIAŁ 10

ROZDZIAŁ 11

ROZDZIAŁ 12

ROZDZIAŁ 13

ROZDZIAŁ 14

ROZDZIAŁ 15

ROZDZIAŁ 16

ROZDZIAŁ 17

ROZDZIAŁ 18

ROZDZIAŁ 19

ROZDZIAŁ 20

ROZDZIAŁ 21

ROZDZIAŁ 22

ROZDZIAŁ 23

ROZDZIAŁ 24

ROZDZIAŁ 25

ROZDZIAŁ 26

ROZDZIAŁ 27

ROZDZIAŁ 28

ROZDZIAŁ 29

ROZDZIAŁ 30

ROZDZIAŁ 31

ROZDZIAŁ 32

ROZDZIAŁ 33

ROZDZIAŁ 34

ROZDZIAŁ 35

ROZDZIAŁ 36

ROZDZIAŁ 37

ROZDZIAŁ 38

ROZDZIAŁ 39

ROZDZIAŁ 40

ROZDZIAŁ 41

ROZDZIAŁ 42

ROZDZIAŁ 43

ROZDZIAŁ 44

ROZDZIAŁ 45

ROZDZIAŁ 46

ROZDZIAŁ 47

ROZDZIAŁ 48

ROZDZIAŁ 49

ROZDZIAŁ 50

ROZDZIAŁ 51

ROZDZIAŁ 52

ROZDZIAŁ 53

ROZDZIAŁ 54

ROZDZIAŁ 55

ROZDZIAŁ 56

ROZDZIAŁ 57

ROZDZIAŁ 58

ROZDZIAŁ 59

ROZDZIAŁ 60

ROZDZIAŁ 61

ROZDZIAŁ 62

ROZDZIAŁ 63

ROZDZIAŁ 64

ROZDZIAŁ 65

ROZDZIAŁ 66

ROZDZIAŁ 67

ROZDZIAŁ 68

ROZDZIAŁ 69

ROZDZIAŁ 70

ROZDZIAŁ 71

ROZDZIAŁ 72

ROZDZIAŁ 73

ROZDZIAŁ 74

ROZDZIAŁ 75

ROZDZIAŁ 76

ROZDZIAŁ 77

ROZDZIAŁ 78

ROZDZIAŁ 79

ROZDZIAŁ 80

ROZDZIAŁ 81

ROZDZIAŁ 82

ROZDZIAŁ 83

ROZDZIAŁ 84

ROZDZIAŁ 85

ROZDZIAŁ 86

ROZDZIAŁ 87

ROZDZIAŁ 88

ROZDZIAŁ 89

ROZDZIAŁ 90

ROZDZIAŁ 91

ROZDZIAŁ 92

ROZDZIAŁ 93

ROZDZIAŁ 94

POSŁOWIE

NOTA BIBLIOGRAFICZNA

PODZIĘKOWANIA

O AUTORZE

ROZDZIAŁ 1

Dzwonek telefonu komórkowego wyrywa Jacka z głębokiej zadumy. Mała lokalna restauracja jest prawie pusta. Kilka stolików dalej grupka salarymen1 oblewa awans swojego szefa. Słychać głośne rozmowy i pokrzykiwania. Japońskie wieczorne picie alkoholu buduje nadrzędną tożsamość grupy, która jest podstawą tutejszej harmonii i tradycji.

Przy wejściu za wąskim barem stoi stary, bardzo pomarszczony Japończyk. Tonie w oparach gotowanych potraw. Na spoconym czole nosi płócienną niebieską opaskę. Jego wiecznie krzątająca się żona zastyga na chwilę i patrzy uważnie na Jacka.

– Mosi, mosi – Jack uśmiecha się do siebie i trochę do gapiącej się na niego kobiety. Japońska wersja telefonicznego pozdrowienia brzmi zawsze jak nieudany dowcip.

– Jack Jackson? – głos w słuchawce jest bardzo urzędowy.

– Tak to ja, kto mówi? – Jack usiłuje rozpoznać głos.

– Toshi z policji kryminalnej, znaleźliśmy zwłoki pańskiego syna. Czy może pan przyjechać do hotelu dla umarłych?

– Nie bardzo rozumiem, ja nie mam dzieci.

– Proszę przyjechać. Według naszych danych jest to pański syn.

– Hotel dla umarłych?

– Pański syn czeka w kolejce na kremację.

Hotel dla umarłych zwany itai hoteru mieści się na obrzeżach Miyazaki. Wygląda bardzo skromnie, jakby chował się przed oczami przechodniów. Itai hoteru są miejscem przechowywania zwłok i z powodu strachu przed duchami zmarłych są niemile widziane i spotykają się zwykle z lokalnym sprzeciwem. Oferują prywatne miejsce, w którym członkowie rodziny i inni żałobnicy mogą złożyć wyrazy szacunku zmarłej osobie.

Toshi-san jest po cywilnemu. Kłania się po japońsku, uśmiecha niepewnie i uważnie patrzy w oczy Jacka. Wydaje się miłym panem w średnim wieku.

– Pokój dwieście czterdzieści siedem – zaprasza.

– Ale ja naprawdę nie mam dzieci.

– Proszę za mną.

Pokój dwieście czterdzieści siedem tonie w półmroku i jest przyjemnie chłodny. Na środku pokoju na niedużym podwyższeniu stoi otwarta trumna. Jack podchodzi bliżej i cofa się przerażony. W trumnie leżą wysuszone zwłoki małego dziecka. Dziecko ma około dwóch lat. Całe ciało jest zmumifikowane, skóra ma ciemnożółty kolor starego bębna. Uszy, nozdrza i buzię wypełniają kawałki gazy.

– Według oceny biegłych dziecko zmarło rok temu – policjant jest znowu urzędowo beznamiętny. – Ciało przechowywane było w bardzo suchym pomieszczeniu. Czy rozpoznaje pan chłopca? Proszę się bliżej przyjrzeć.

– Nigdy go nie widziałem – Jack próbuje opanować lekkie drżenie głosu. – Moja żona odeszła kilka lat temu. Nie mieliśmy dzieci.

– Czy robił pan ostatnio analizę swojego DNA?

– Tak. Kilka tygodni temu wysłałem próbkę DNA do analizy. Chciałem poznać moje europejskie korzenie. Ciekawi mnie również, w jakiej części moje DNA pochodzi od neandertalczyków – Jack gryzie się w język. Policjant nie wydaje się zainteresowany ostatnimi badaniami nad genetycznymi praźródłami genotypu człowieka.

– I dlatego właśnie odszukaliśmy pana. Pańskie DNA odpowiada DNA dziecka. Obawiam się, że nasze dzisiejsze spotkanie nie jest ostatnim.

ROZDZIAŁ 2

Sala sądowa wygląda schludnie i pustawo, przypomina charakterem świątynię buddyzmu zen. W głębi za wysokim stołem siedzi trzech zawodowych sędziów, mają urzędowo znudzone twarze. Z lewej strony sali siedzi oskarżony. Ma pochyloną głowę na znak skruchy, cała postać wyraża szacunek dla miejsca, w którym się znajduje. W japońskich sądach dziewięćdziesiąt dziewięć procent oskarżonych uznawanych jest za winnych i skazywanych na surowe kary.

– Powołuję na świadka Futoshi Taro – prokurator lekkim skinieniem głowy zaprasza oskarżonego do zajęcia miejsca świadka. Przed oskarżonym widać małą kamerę, jest włączona. Zeznania świadków są filmowane i stanowią bezpośredni materiał dowodowy w kolejnych dniach rozprawy.

– Czy świadek jest założycielem kultu o nazwie Kagami w mieście Miyazaki w południowo-zachodniej Japonii?

– Tak wysoki sądzie, ale nasza grupa nie jest kultem. Jesteśmy rodziną – Futoshi Taro unika wzroku prokuratora. Wyciąga z kieszeni dużą białą chusteczkę i ociera pot z czoła. Jego tani pomięty garnitur w kolorze kawy podkreśla chorobliwie bladą, nalaną twarz.

– Proszę opowiedzieć tu zgromadzonym, kiedy został założony pański kult i na czym polegała jego działalność?

– Nasza rodzina powstała w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym piątym roku. Wierzymy, że choroba jest wynikiem braku energetycznej równowagi cierpiącej osoby. Wszelkie dolegliwości można wyleczyć wspólnym praktykowaniem mantry2, bez udziału nowoczesnej medycyny. Współczesne lekarstwa są zwykłą trucizną.

– Czy to prawda, że pan jako guru kultu miał wyłączność na uzdrawianie?

– Członkowie naszej rodziny nazywają mnie ojcem. Ja jedyny mam energię potrzebną do zwalczania chorób.

– Czy może pan nam wyjaśnić ten fenomen?

– Ja jedyny mam dostęp do źródła życia – Futoshi Taro prostuje swoją zmiętą postać w garniturze koloru kawy i zdecydowanym ruchem chowa w kieszeni białą chusteczkę.

– W czasie pańskiego aresztowania w siedzibie kultu znaleziono zabalsamowane zwłoki dwuletniego chłopca. Czy może pan nam wyjaśnić, kto jest matką dziecka i jak doszło do jego śmierci?

– Matka dziecka przyłączyła się do naszej rodziny cztery lata temu. Nigdy nie pytaliśmy o jej imię i przeszłość. Zasadą naszej rodziny jest anonimowość. Osoby, które do nas przychodzą, rozpoczynają z nami nowe życie, rodzą się na nowo. Nazwaliśmy ją Akiko, „ta, która daje życie”. Po urodzeniu dziecko bardzo chorowało. Kiedy miało dwa lata, osiągnęło stan nyujo i czekało na reinkarnację.

– Ma pan na myśli, że zmarło i zostało zabalsamowane. Kiedy to się stało?

– Rok temu. Chłopczyk ma na imię Haruto, co oznacza „lecieć ku słońcu”. Dziecko nie zmarło, zabalsamowane czeka na reinkarnację w stanie nyujo. Jeżeli zostanie pochowane, cały proces zostanie przerwany i umrze naprawdę – Futoshi Taro przeciera ręką spoconą twarz. W jego oczach widać łzy.

– Czy wie pan, kto jest biologicznym ojcem dziecka?

– Haruto jest moim synem. Razem z Akiko byliśmy rodziną. Uważała, że bycie ze mną oczyszcza ją energetycznie – mężczyzna podnosi lekko głos i patrzy prosto w oczy przesłuchującego.

– Ma pan na myśli, że wykorzystywał pan seksualnie kobiety, które były częścią pańskiego kultu. Czy wie pan, co stało się z matką dziecka? Czy ocalały zdjęcia, które mogą nam pomóc w jej identyfikacji?

– Łączyła nas prawdziwa miłość – Futoshi Taro próbuje opanować drżący głos. – Akiko opuściła naszą rodzinę po dwóch miesiącach po wejściu dziecka w stan nyujo. Nigdy więcej nie mieliśmy z nią kontaktu. Nigdy nie robimy zdjęć, fotografowanie niszczy aurę.

– Dlaczego Akiko, matka dziecka nie czekała na reinkarnację syna i opuściła wasz kult? Czy powodem jej odejścia był brak wiary w pańskie fałszywe zdolności? Czy uważała, że odmawiając fachowej pomocy lekarskiej jej synowi był pan bezpośrednio odpowiedzialny za śmierć Haruto?

– To nieprawda – Futoshi Taro raz jeszcze podnosi głos. A potem patrzy zrezygnowany na prokuratora i zaczyna mówić cicho. – Po wejściu Haruto w stan nyujo Akiko wpadła w głęboką depresję. Obwiniała całą naszą rodzinę o chorobę syna i postanowiła odejść. Próbowaliśmy ją zatrzymać, ale bezskutecznie. Wyszła z domu w nocy, kiedy wszyscy spali.

– Czy jest pan pewny, że matka dziecka po opuszczeniu sekty nie próbowała się z panem kontaktować? Może chciała wiedzieć, co się dzieje z ciałem jej syna?

– Nie, nigdy się więcej z nami nie kontaktowała – Futoshi Taro rzuca nerwowe spojrzenia na swoje spocone dłonie. Zapada chwila ciszy, po czym prokurator dziękuje oskarżonemu, który ze spuszczoną głową wraca na swoje miejsce obok obrońcy z lewej strony sali. Z powodu powagi oskarżenia – śmierć małego dziecka, obok oskarżonego siedzi dwóch uzbrojonych policjantów.

– Powołuję na świadka Jacka Jacksona – rozlega się na sali.

– Kiedy ostatnio widział pan swoją żonę?

– Jakieś cztery lata temu, kiedy wyszła nagle z domu i nigdy nie wróciła.

– Czy mieliście ze sobą potomstwo?

– Nie. Chcieliśmy mieć dziecko, ale po kilku latach nieudanych prób postanowiliśmy, że będziemy bezdzietnym małżeństwem. Badania wykazały, że moja żona była bezpłodna.

– Czy było to powodem odejścia pańskiej żony?

– Tego nie wiem. Zawsze ją wspierałem, ale żona wiedziała, jak bardzo pragnąłem mieć dziecko. Żona pochodzi z bardzo tradycyjnej japońskiej rodziny i jej rodzice byli przeciwni naszemu związkowi. Podejrzewam, że wróciła do domu rodziców.

– Czy kontaktował się pan z rodziną żony?

– Tak, ale jej rodzice zawsze twierdzili, że nie mieli z nią kontaktu. Nie wiem, czy to prawda. W końcu przestałem się z nimi kontaktować. Nigdy się nie lubiliśmy.

– Czy sądzi pan, że wasz związek był udany?

– Żona odeszła, trudno więc mówić o udanym związku. Związki mieszane, kiedy małżonkowie pochodzą z bardzo różnych kultur, są zawsze trudne. Jest w nich dużo fascynacji, ale czasami różnice są zbyt duże.

– Czy pańska żona interesowała się alternatywnymi sposobami leczenia chorób?

– Zawsze interesowała się szamanizmem. Pochodzi z bardzo małej tradycyjnej wioski położonej w górach sto kilometrów na północ od Miyazaki.

– Kiedy robił pan ostatnie badania DNA?

– Kilka tygodni temu.

– Pańskie DNA odpowiada DNA zmarłego dziecka. Według biegłych w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach jest pan jego ojcem.

– To musi być jakaś pomyłka. Żona, kiedy wychodziła ostatni raz z domu, nie była w ciąży. Czy matka zmarłego dziecka wygląda jak moja żona?

– Tego niestety z powodu braku zdjęć nie udało się ustalić. Inni członkowie kultu też tego nie potwierdzili. Szukamy pańskiej żony. Robimy wszystko, co w naszej mocy.

ROZDZIAŁ 3

Jack budzi się niechętnie. Jest nocnym markiem, lubi spokój cichej nocy. Noc dodaje mu otuchy, jest wtedy bliżej wszechświata. Wynajmuje mieszkanie na pierwszym piętrze małego domku, którego parter zajmuje sklep z kimonami. Mieszkanie nie jest duże. Jeden spory pokój przechodzący w otwartą sypialnię i kuchnię. Na tyłach kuchni jest mała łazienka z osobną, typowo japońską toaletą. Toaleta jest marzeniem wszystkich obcokrajowców – po wciśnięciu guzika można obmyć i wysuszyć wszystkie intymne części ciała. Na podłodze w sypialni leży tatami3 i Jack czuje przyjemny, wilgotny zapach trawy. To typowo japoński dom, jego drewniana konstrukcja stęka cicho podczas częstych tutaj trzęsień ziemi. W tym kraju ziemia żyje swoim własnym życiem, pobliskie wulkany na południu Kiusiu przypominają od czasu do czasu o swoim istnieniu.

Z porannej zadumy wyrywa Jacka cichy dźwięk telefonu. Messenger zawiadamia o nowej wiadomości. Bardzo niewyraźna postać mówi coś przyciszonym głosem. Jack ma kłopot, aby zrozumieć pojedyncze słowa.

– Jeżeli chcesz spotkać się ze swoim synem, udaj się do Aoshima na oczyszczającą kąpiel w oceanie. Tam się spotkamy.

Jack nie bardzo rozumie, przecież nie ma syna. Słyszał kiedyś o oczyszczających kąpielach w oceanie, ale nigdy nie brał w nich udziału. Zgodnie z shinto4 ta praktyka religijna rozpoczęła się w okresie Nara w ósmym wieku naszej ery. Był to czas wielu chorób i słabych zbiorów, dlatego, aby przepędzić złe duchy, cesarz Japonii nakazał przeprowadzenie ceremonii oczyszczenia. W tym celu wybierano jedną osobę: Shin-Otoko, co oznacza „człowieka ducha”. Osoba ta nie mogła być samurajem, kapłanem, kobietą, dzieckiem ani żebrakiem. Z tłumu wybierano losowo mężczyznę niższego stanu, po czym udawano się z nim do świątyni, gdzie czekała na niego śmierć. Kulminacją ceremonii było złożenie martwego ciała w ofierze lokalnym bóstwom. Ze względu na brutalność obrzędu i wybuchające z tego powodu zamieszki, festiwal został zdelegalizowany w połowie osiemnastego wieku. Ponad sto lat później, na początku ery Meiji, rytuał przywrócono, ale w obecnej bezkrwawej formie.

Jack jest buddystą zen i nie bardzo wierzy w reinkarnację. Słowo „zen” oznacza pustkę. Według nauk zen rzeczy nie istnieją, nie ma różnicy między materią a energią. Nie ma duszy i reinkarnacji. Przeszłość już minęła, a przyszłość jeszcze się nie wydarzyła. Mamy jedno życie, tu i teraz. Kiedy buddyzm powstał dwa i pół tysiąca lat temu, przejął hinduską wiarę w reinkarnację. Większość buddystów wierzy w samsarę lub cykl odrodzenia. Samsara podlega prawu karmy. Właściwe pod względem moralnym postępowanie prowadzi do dobrej karmy, a niewłaściwe – do złej. Buddyści wierzą, że karma duszy wciela się w kolejne ciała w procesie reinkarnacji i staje się zarodkiem nowej świadomości. Tylko wtedy, gdy uwolnimy się od wszelkich pragnień, możemy uciec od samsary i osiągnąć nirwanę, czyli wyzwolenie. Buddyzm porównuje często proces reinkarnacji do płomienia, który karmi się w swoim istnieniu kolejnymi, różnymi źródłami paliwa.

ROZDZIAŁ 4

Dzień jest dość ciepły jak na Miyazaki, zimą temperatura spada tu nawet do trzech stopni. Jack biegnie w tłumie półnagich Japończyków. To dzisiaj właśnie u wrót świątyni Aoshima odbędzie się oczyszczająca kąpiel w oceanie. Aoshima to świątynia shinto leżąca na małej wysepce połączonej z lądem długim wąskim mostkiem. Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstała. Oficjalnie odnotowano ją w ósmym wieku naszej ery jako jedną ze świątyń ówczesnego cesarza. W dawnych czasach wyspa była miejscem świętym, lokalna społeczność miała na nią wstęp tylko przez dwa tygodnie w roku. Jednocześnie była zamknięta dla ludzi z innych regionów Japonii. Dopiero w osiemnastym wieku otworzyła się na wszystkich wiernych. Japończycy wierzą, że modlenie się w świątyni Aoshima przynosi pomyślność w rodzeniu dzieci, małżeństwie i szukaniu romantycznego partnera. Cała wyspa tonie w tropikalnym lesie gęstym od palm i lian. Okoliczni mieszkańcy wierzą, że wyspa jest „energetyczną czakrą”, miejscem, w którym można połączyć się z energią wszechświata.

W tłumie biegną także kobiety i dzieci. Każdy z uczestników ma na szyi małą tabliczkę z imieniem, nazwiskiem i grupą krwi. Wszystko na wypadek nagłej potrzeby pomocy medycznej, kiedy naga kąpiel w lodowatym oceanie kończy się hipotermią – niebezpiecznym spadkiem temperatury ciała. Rytmiczny odgłos bębnów wzmaga w biegnących ciepło i dodaje otuchy. Jack jest tu jedynym cudzoziemcem. Jak inni mężczyźni ma na sobie tylko fundoshi – przepaskę na biodra i tabi, czyli japońskie skarpetki z jednym palcem. Kobiety ubrane są w skąpe happi – rodzaj krótkiego, cienkiego płóciennego płaszcza, spod którego prześwitują białe majteczki. Wszyscy przebiegają przez mały drewniany mostek łączący stały ląd z wyspą, na której stoi świątynia. Kąpiel odbywa się u samego wejścia do świątyni. Biegnący tłum to około tysiąca osób. Zatrzymują się na miejscu kąpieli. Kilku półnagich mistrzów ceremonii prowadzi krótką rozgrzewkę. Na dany znak wszyscy wchodzą po szyję do wody. Każda fala witana jest egzaltowanym krzykiem: wasshoi, wasshoi!

Jack czuje orzeźwiające zimno wody. Zanurzony czeka na znak od któregoś z uczestników. Mijają minuty i Jack zaczyna trząść się z zimna. Wiara w sens całego przedsięwzięcia blednie z każdą napływającą falą lodowatej wody. Jedyną pociechą jest widok sterczących od zimna kobiecych sutków pod mokrymi happi Japonek. Jack otoczony jest wianuszkiem młodych kobiet, które zaciekawione opowieściami na temat wielkości penisa gaijinów5 nieśmiało zerkają na jego podbrzusze. „Obym tylko nie dostał wzwodu. Muszę przejść na głębszą wodę” – myśli panicznie. Nagle stojąca tuż obok mała okrągła Japonka łapie go za rękę. Jack czuje, jak cała otaczająca go rzeczywistość znika, a on stoi u wejścia do małej świątyni na szczycie wzgórza. Świątynia ma nierealny, zielonkawo fosforyzujący kolor. Właśnie zachodzi czerwone olbrzymie słońce i cała budowla tonie w pomarańczowej poświacie. Budynek porośnięty jest ogromnymi drzewami. Konary drzew przez setki lat stawały się częścią murów. Świątynia ma kształt ogromnej głowy Buddy. Jack ma nieodparte wrażenie, że świątynia patrzy na niego, a on słyszy jej głos. Głos jest ciepły, znajomy. Nie mówi w żadnym znanym mu języku, ale jednocześnie Jack doskonale go rozumie.

– Czy jesteś gotów na spotkanie z synem?

Jack nie ma syna, ale ciekawość jest większa od obaw.

– Jestem gotów – odpowiada.

Jack słyszy dźwięk fletu. Obraca się i widzi muskularną postać odzianą w typowe buddyjskie szaty – białe kimono pod plisowaną czarną szatą z długimi rękawami, całość zwieńcza jasnożółty szal. Twarz przysłania ogromny słomkowy kapelusz. Jack podchodzi bliżej i ogarnia go przerażenie. Postać ma głowę ptaka.

– Kim jesteś? – Jack słyszy swój zmieniony strachem głos.

– Nazywają mnie Karura. Jestem strażnikiem świątyń. Moi przodkowie pochodzą z góry Meru. Zieją ogniem i żywią się smokami. Tylko smoki, które nawróciły się na buddyzm, mogą ujść z życiem. Pewnie słyszałeś o mnie. Czy byłeś w poprzednim wcieleniu smokiem? – Karura rozwija nagle swoje skrzydła. Wokół skrzydeł pojawia się delikatny płomień.

– Nie wiem, czy byłem kiedyś smokiem – Jack boi się ruszyć z miejsca.

– Masz buddyjski talizman. Nic ci nie grozi.

Jack czuje w prawym ręku jakiś dziwny przedmiot. Jest to mała figurka Buddy, która świeci tajemniczym zielonkawym blaskiem. „Pewnie dostałem go od małej Japonki” – przebiega mu szybko przez głowę. Jednocześnie Jack usiłuje sobie przypomnieć stare japońskie legendy. „Tylko smoki, które nawróciły się na buddyzm, mogą ujść z życiem” – powtarza w myśli. Istoty z rzędu karura to rasa ogromnych, ziejących ogniem półbogów. Z wyglądu humanoidalne, z głowami i skrzydłami orłów. Mają ciemnoczerwoną skórę i czerwono-złote pióra. Są postrachem jadowitych węży i smoków. Chronią przed trucizną, chorobą, ulewnym deszczem i tajfunem. Niszczą złą karmę, pożerając duchowe nieczystości wiernych – symbolizują oczyszczenie umysłu poprzez wypalenie wszelkich materialnych pragnień.

Między Karurą a Jackiem stoi ogromna miedziana misa. Mnich skinieniem dłoni zachęca Jacka, aby podszedł bliżej. W misie trwa walka. Czarna mamba wpiła się w nogę jaskrawo żółtej ropuchy. Tuż obok wielki pająk pokazuje dwa jadowe zęby – chce odstraszyć ogromną stonogę o rozwartych kleszczach. Mały skorpion z uniesionym kolcem jadowym próbuje wydostać się z misy. Gdzieś w głębi misy słychać głośną grzechotkę. Karura pochyla się nad misą i nagłym ruchem przecina dziobem ogromnego grzechotnika.

– Jadam też węże – mówi.

Chłód wody przywraca Jacka do japońskiej rzeczywistości. Odwraca się i szuka ciepłej dłoni, ale małej Japonki już nie ma. Nie bardzo wie, ile czasu spędził w tajemniczej zielonkawej świątyni na wzgórzu. Doskwiera mu zimno i głód.

ROZDZIAŁ 5

Hotelowy onsen świeci pustkami. Jack rozbiera się do naga. Widzi, że duża część uczestników ceremonii oczyszczenia ruszyła prosto do okolicznych barów. Ci, co pozostali, kąpią się nago. Jedynym atrybutem jest mały ręcznik do obmywania wodą spoconej twarzy. Onsen to japońska nazwa gorącego źródła. Japonia jako kraj aktywny wulkanicznie ma tysiące naturalnych kąpielisk rozrzuconych po całym obszarze kraju. Tradycyjnie mężczyźni i kobiety kąpali się razem. Separację płci wprowadzono w dziewiętnastym wieku podczas Restauracji Meiji, kiedy Japonia otwarła się na wpływy kultury zachodniej. Tradycja wspólnych kąpieli przetrwała do dzisiaj w niektórych, specjalnie do tego celu przeznaczonych onsen na głębokiej japońskiej prowincji. W onsen wszyscy goście powinni się dokładnie umyć i opłukać przed wejściem do gorącej wody. Do niedawna w bardzo wielu kąpieliskach tego typu zakazywano wstępu osobom posiadającym tatuaż. W praktyce oznaczało to po prostu, że do onsen nie mieli wstępu członkowie japońskiej mafii – yakuzy. Tradycyjnie członkowie yakuzy wyróżniają się wyszukanymi, barwnymi tatuażami, które pokrywają większą część ciała.

Jack zanurza się w gorącej wodzie. Jest lekko oślizgła i pachnie siarką. Ciało przenika miły dreszcz. Jest wyczerpany zimną kąpielą i wydarzeniami ostatnich dni. „Kim jest Karura? Co tak naprawdę wydarzyło się w małej świątyni na wzgórzu? Czy dwuletni chłopak jest moim synem? Czy obietnica reinkarnacji jest realna?” – myśli. W końcu ogarnia go miłe wulkaniczne ciepło, zapada się w płynną podświadomość matki Ziemi. Czuje jej pierwotną energię. I znowu jest na małym wzgórzu z porośniętą drzewami zielonkawą świątynią. Karura siedzi pochylony nad znajomą miedzianą misą.

– Witaj – głos Karury jest bardziej przyjazny niż ostatnio. – Czy wiesz, co to jest kodoku?

Jack kręci głową. Słyszał coś o kodoku, kiedy wiele lat temu studiował w Tokio japoński szamanizm, ale szczegóły wyleciały mu z głowy.

– Jest to rodzaj czarnej magii potrzebnej do uzyskania bardzo mocnej trucizny – Karura wydaje się hipnotyzować wzrokiem Jacka. – Pięć jadowitych stworzeń – węża, stonogę, skorpiona, ropuchę i pająka należy umieścić w dużej miedzianej misie. Te jadowite istoty są złymi demonicznymi duchami. Misę trzeba szczelnie przykryć i trzymać przez rok w zaciemnionym miejscu. Martwe ciało ostatniego jadowitego stworzenia, które pożarło pozostałe, stanie się kodoku – źródłem i esencją śmiertelnej trucizny.

Karura gestem dłoni zachęca Jacka, aby podszedł bliżej. W misie panuje cisza. Niedojedzone resztki różnych zwierząt leżą bez ruchu na jej dnie. Jack pochyla się nad misą i wkłada w nią rękę. Nagle czuje lekkie ukąszenie i patrzy z przerażeniem, jak ogromny pająk wchodzi mu pod skórę i w mgnieniu oka znika w jego ciele.

ROZDZIAŁ 6

Jack nie bardzo pamięta, jak wrócił wczoraj do domu. Czuje kłujący ból głowy. Po chłodnym prysznicu i gorącej kawie jest znowu gotowy do życia. Nagle zauważa na dłoni dwie dziwne małe plamki, jak od ukąszenia pająka. „Granica między jawą a snem zaczyna się zacierać. Muszę odnaleźć małą Japonkę z Aoshima” – myślinie wiadomo czemu.

Mostek skrzypi cicho pod krokami Jacka. Czerwona brama świątyni Aoshima staje się jeszcze bardziej czerwona od zachodzącego słońca. Na lewo od wejścia do świątyni małe sklepiki zapraszają do kupna świętych talizmanów i pamiątek. W jednym z nich krzątają się dwie kobiety. Mają na sobie typowy ubiór miko: białe kimono, haori i hakama – czerwone, tradycyjne szerokie japońskie spodnie. Rola miko wywodzi się z bardzo starych i bogatych tradycji szamańskiej Japonii. Historycznie były to kobiety, które wprowadzone w szamański trans stawały się pośrednikiem między ludźmi a kami – duchami natury. Kandydatka na miko była wybierana przez lokalnego szamana. Młodą dziewczynę poddawano następnie różnym rytuałom i uczono magicznych formuł i pieśni potrzebnych do komunikacji z kami. Musiała unikać widoku śmierci, chorób i krwi. Częścią nauki była również umiejętność wchodzenia w głęboki trans przy pomocy rytmu bębnów i grzechotek. Po wielu latach praktykowania miko stawała się pełnowartościową szamanką. Częścią jej inicjacji był akt seksualny z szamanem, który wcielał się w bóstwo natury i kosmosu. Z biegiem czasu rola miko została ograniczona do pomocy w świątyniach shinto i jej szamańska przeszłość uległa zapomnieniu.

Jack uśmiecha się do jednej z miko, która krząta się w sklepiku. To ona właśnie chwyciła go wczoraj za rękę w lodowatej wodzie. Dziewczyna nie okazuje zdziwienia. Wydaje się nawet jakby na niego czekała. Jack przygląda jej się ciekawie. Dziewczyna ma czarne krucze włosy spięte wysoko z tyłu głowy. Widać porośnięty delikatnym meszkiem odsłonięty kark. Oczy dorównują czernią włosom, widać w nich coś niezależnego, jakby patrzyły w odległą głębię kosmicznych czarnych dziur i przepastnych galaktyk. „Chryzantema i miecz6” – Jack myśli odruchowo.

– Muszę z tobą porozmawiać – Jack nie sili się na zbędny wstęp.

– Wiem, nazywam się Tami, spotkajmy się u wejścia do świątyni tuż po zachodzie słońca.

Bezchmurny zachód słońca jest zapowiedzią chłodnej gwiaździstej nocy. Niebo zmienia powoli swój niebieski kolor na ciemny granat rozświetlany tylko małymi światełkami odległych gwiazd. Drobna postać Tami zbliża się szybko od strony świątyni. Podchodzi do Jacka i zaczyna się rozbierać. Po chwili poświata księżyca oświetla jej nagie ciało.

– Czekałam na tę chwilę. Jestem gotowa – głos Tami drży podnieceniem.

Powoli rozbiera Jacka i bez słowa bierze go za rękę. Nie patrząc na siebie, zanurzają się w falach ciemnego jak niebo oceanu. Jack czuje chłód wody, ale jego ciało ogarnia wewnętrzne ciepło. Czuje się połączony z ziemią i otaczającym go kosmosem. Duch kami wypełnia go nieskończonością przestrzeni i czasu. Tami przytula się do Jacka. Kochają się zanurzeni w granatowej wodzie. Fale oceanu obmywają ich złączone ciała. Wychodząc z wody Tami czuje, że uzyskała szamańską moc. Jej inicjacja dobiegła końca. Odczuwa płynącą energię bez początku i końca, czuje nieskończoność kosmosu.

Po zimnej morskiej kąpieli wnętrze świątyni wydaje się wyjątkowo ciepłe i przytulne. Jack siedzi naprzeciwko Tami. Patrzą sobie w oczy. Jack ma wiele pytań, ale nie chce przerywać szumu fal oceanu, które brzmią jak ciche niezrozumiałe głosy tłumu z oddali. Oddycha głęboko i napawa się spokojem otaczającego go wszechświata. Na plecach pod skórą czuje poruszającego się pająka.

ROZDZIAŁ 7

Jest środek nocy. Matka Haruto idzie wąską ścieżką na skraju lasu. Drzewa oświetlone bladym księżycem wyglądają groźnie i ponuro. Przy każdym dźwięku dochodzącym z głębi ciemnego lasu, Akiko zatrzymuje się i rozgląda niepewnie. Ściska zawieszony na szyi medalion i rusza dalej. Mija dużą białą tablicę, na której ktoś napisał czerwonymi literami „pomyśl o swoich dzieciach i rodzinie”, a także „każde życie jest cenne” i „jesteśmy gotowi ci pomóc”.

– Haruto, synku, jestem przy tobie – szepce Akiko, aby dodać sobie otuchy. – Wybacz synku, że cię zostawiłam. Nie mogłam patrzeć, jak zamieniasz się w brązowy pył. Zostałam oszukana. Spoczywaj w spokoju, zaraz się spotkamy.

Ciemny las to Aokigahara zwany również Morzem Drzew. Las znajduje się na północno-zachodnim zboczu góry Fuji. Jest uważany za dom yurei – duchów zmarłych. Według statystyk jest to jedno z najczęściej wybieranych na świecie miejsc do popełnienia samobójstwa. Co roku w Aokigahara wiesza się lub przedawkowuje narkotyki ponad setka osób.

Ścieżka, po której idzie Akiko, skręca nagle w las. Akiko waha się przez chwilę, znów chwyta za medalion i zdecydowanym krokiem rusza w głąb lasu. Po chwili dochodzi do małej polany. Po drugiej stronie widzi coś, co wygląda jak stos ubrań. Kiedy podchodzi bliżej, stos ubrań zamienia się w zwiniętego w kłębek, jak dziecko, mężczyznę. Leży w legowisku z zeschłych liści, w małym zagłębieniu tuż pod drzewem. Jego rzadkie siwe włosy splątały się na łysiejącej czaszce. Jest tylko w bieliźnie. Złożone spodnie, biała koszula i kurtka służą za poduszkę. Wokół widać rozrzucone pożółkłe dokumenty, teczkę i inne rekwizyty z dawnego życia. Tuż przy rozkładającym się ciele leżą puste opakowania po pigułkach i dwie puste butelki po whisky. Najwyraźniej mężczyzna, który wygląda na około pięćdziesiąt lat, zmarł jakiś miesiąc temu. Jego twarz jest doszczętnie zjedzona przez leśne zwierzęta.

Przerażona Akiko próbuje przezwyciężyć narastający strach. Brnie dalej i po kilku minutach dociera do maleńkiej buddyjskiej świątyni. Wybiera jedno z bliżej rosnących drzew i wyciąga z plastikowej torby wara ningyo – lalkę klątwy. Nieduża lalka zrobiona jest ze słomy. Akiko przed przybyciem do lasu umieściła we wnętrzu lalki zapisane na papierze imię osoby, którą ma dotknąć klątwa. Akiko wyciąga z siatki nieduży młotek. Długim gwoździem przebija tułów lalki i przybija ją szybko do drzewa. Rozgląda się lękliwie, jakby bała się, że obudziła mieszkające w lesie duchy.

– Haruto, synku, spoczywaj w spokoju. Twoja śmierć została pomszczona. Nie martw się, jestem w drodze do ciebie – lamentuje, a z głębi ciemnego lasu odpowiada jej chichot małego, bawiącego się dziecka.

ROZDZIAŁ 8

Jack dotyka małej figurki Buddy, która chroni go przed Karurą, i po chwili znajduje się przed znajomą zielonkawą świątynią na wzgórzu. Karura stoi pochylony nad miedzianą misą. Odwraca zakrwawiony dziób i patrzy uważnie na Jacka.

– Pająk jest twoim duchowym totemem – mówi. – Łączy cię ze światem szamańskiej energii. Broni przed atakami czarnej magii. Symbolizuje twój cień i mroczny aspekt twojej osobowości. Jest znany z cierpliwości podczas polowania na swoje ofiary. Łączy w sobie delikatność i siłę. Jest zdecydowany i niebezpieczny. Symbolizuje również kobiecą energię i kreatywność. W starożytnym Egipcie pająk był totemicznym symbolem Matki.

Jack stoi nieruchomo i czuje, jak ogromny jadowity pająk rusza się pod jego skórą na plecach.

– Pająk pomoże ci znaleźć boski kod potrzebny do reinkarnacji twojego syna Haruto.

– Wątpię, czy Haruto jest moim synem. Co to jest boski kod?

– Boski kod to część DNA, która dała ludziom wyższą świadomość. DNA jest cząsteczką, która tworzy genom organizmu w jądrze każdej komórki. Składa się z genów, które są molekularnym kodem białek. To białka są budulcem naszych tkanek i decydują o ich funkcji. W ten sposób DNA kształtuje rozwój całego organizmu i samego mózgu. A pewna część DNA obdarza ludzi wyższą świadomością. Ta wyższa świadomość wyróżnia człowieka spośród wszystkich zwierząt i roślin na tej planecie. Szympansy są w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach genetycznie podobne do ludzi. Nawet zwykłe banany mają około sześćdziesięciu procent tego samego DNA. Ptaki około sześćdziesięciu – Karura uśmiecha się porozumiewawczo. W zasadzie się nie uśmiecha, tylko dookoła ptasiej głowy pojawia się nikły płomień. – Boski kod to właśnie ta bardzo niewielka ilość DNA, która dała ludziom wyższą świadomość.

– Czy wiadomo dokładnie, która to część? – pyta Jack.

– Niestety nie, ale ostatnie odkrycia genetyki mogą rozwiązać tę zagadkę. Dla przykładu, kilka lat temu opublikowano kompletny genom neandertalczyka, który wyginął czterdzieści tysięcy lat temu. Analiza wykazała, że neandertalczycy są blisko spokrewnieni zarówno ze współczesnymi ludźmi, jak i z denisowianami. Denisowianie to inny wymarły gatunek archaicznego człowieka, który występował w Azji dwadzieścia tysięcy lat temu. Według analizy tylko bardzo mała część DNA różni neandertalczyków, denisowian i współczesnych ludzi. Linia rodowa neandertalczyka i współczesnego człowieka rozeszła się ponad pięćset tysięcy lat temu. Neandertalczycy i denisowianie obdarzeni byli wyższą świadomością, używali ognia, prostych narzędzi i grzebali zmarłych.

Jack wie trochę na temat neandertalczyków. Ostatnio przecież robił badania DNA, które naprowadziły na jego ślad policję. Chciał wiedzieć, ile procent DNA odziedziczył po neandertalczykach. Wynik był dość typowy – do dwóch procent. Ludzie i neandertalczycy byli na tyle blisko genetycznie, że czasami mieli ze sobą dzieci. W ten sposób geny neandertalczyków przetrwały w genotypie współczesnych ludzi. Okazało się jednocześnie, że genetycznie Jack pochodzi ze środkowo-północnej Europy z małą domieszką japońskich genów. Nie bardzo wiadomo skąd u niego japońskie geny, ale prawdopodobnie tłumaczy to jego zamiłowanie do japońskich sportów walki i wczesne instynktowne zainteresowanie Japonią.

ROZDZIAŁ 9

Tami stoi na brzegu oceanu owinięta tylko w białą płócienną przepaskę wokół bioder. Właśnie wyszła z wody, po jej twarzy spływają słone krople. Jest bardzo wczesny poranek, od morza wieje chłodny, wilgotny wiatr. W palmowym lesie słychać śpiew ptaków, które budzą się do kolejnego dnia życia. Nagle gdzieś z wnętrza koron drzew dochodzi krzyk małp. Naga postać Tami płonie żółcią wschodzącego styczniowego słońca. Widać kontur jej małych piersi i mocno zaokrąglone biodra. Mimo chłodu, ciało Tami jest gorące od wewnętrznego ciepła – dowód na to, że drzemie w niej szamańska moc. Według japońskiej tradycji, szaman powinien być odporny na ekstremalne zimno i gorąco. Kandydaci na szamana stoją godzinami pod lodowatą wodą górskiego wodospadu. Po pewnym czasie zimno staje się źródłem wewnętrznego ciepła. Poprzez uczucie chłodu szaman uaktywnia w sobie magiczny żar – dowód szamańskiej mocy. W tym stanie jest odporny zarówno na chłód, jak i na gorąco. Może stać godzinami pod wodospadem w środku zimy, jak i stąpać po palącym żarze ogniska.

Tami wraca do budzącej się do życia świątyni. Studentki lokalnego uniwersytetu przygotowują sklepik z pamiątkami i papierowymi wróżbami omikuji. Pracują na pół etatu za nieduże pieniądze, wykonując ceremonialne tańce i pomagając w rytuałach shinto. Tami, wchodząc do świątyni, myśli o nich jak o ubogich krewnych szamańskich sióstr. „Nie wyglądają na cnotliwe niewiniątka” – dopełnia ich obrazu w myśli. Historycznie, miko powinny być niezamężnymi dziewicami. Z biegiem czasu, mogły wyjść za mąż i zostać pełnoprawnymi kapłankami shinto.

– Co tu robisz tak wcześnie rano? – Tami widzi Jacka stojącego u wejścia do świątyni. Uśmiecha się do niego zalotnie na wspomnienie ostatniej wspólnej kąpielii widoku dużego penisa gaijina.

– Czy jesteś czarownicą? – Jack próbuje żartować. – Od kiedy cię poznałem, balansuję na granicy rzeczywistości i innego, nierealnego świata.

Tami przygląda się uważnie Jackowi. Jack nie wygląda dobrze. Na bladej twarzy widać krople zimnego potu.

– Wyglądasz na chorego. Powinieneś pić więcej wody. Czy słyszałeś o japońskiej terapii wodą? – Tami nie czeka na odpowiedź i kontynuuje. – Woda oczyszcza żołądek i wzmacnia układ pokarmowy. Należy pić ją wcześnie rano. Zaraz po przebudzeniu wypij cztery do sześciu dużych szklanek wody. Najlepiej pić wodę w temperaturze pokojowej lub letniej. Możesz też dodać świeży sok z cytryny.

– Cztery do sześciu szklanek? – Jack przerywa długi wywód Tami. – Przecież to niemożliwe.

– Osoby spoza Japonii powinny rozpoczynać od jednej szklanki. Praktyka czyni mistrza – Tami zaczyna się śmiać.

– Chcesz mnie utopić? – Jack nie może oderwać wzroku od Tami. Próbuje ją przytulić, ale Tami odpycha go delikatnie. Okazywanie uczuć w miejscu publicznym nie jest w dobrym tonie.

– Opowiedz coś o sobie, nic o tobie nie wiem – Tami nagle poważnieje. – Czy jesteś żonaty?

– Byłem. Żona zostawiła mnie kilka lat temu.

– Czy była Japonką? Dlaczego odeszła?

– Pochodzi z małej japońskiej wioski. Przez dłuższy czas chcieliśmy mieć dziecko – Jack gryzie się w język. – Nigdy jej nie rozumiałem – dodaje. – Pieniądze są dla niej wszystkim. Może dają jej poczucie bezpieczeństwa. Pewnie spotkała jakiegoś bogatego Japończyka.

Jack milknie nagle i upada na drewnianą podłogę świątyni. Wije się, wymachując rękami, jakby walczył z urojonym przeciwnikiem.

– Karura, w miednicy jest jeszcze jeden kodoku! – Jack krzyczy do kogoś, kogo nie widać. Na sinych wargach Jacka pojawia się biała piana.

ROZDZIAŁ 10

– Gdzie jestem? – głos Jacka jest słaby i przerażony.

– Jest pan w szpitalu Aoshima – głos młodego lekarza jest ciepły i w jakiś sposób przytulny, zaprasza do życia.

– Co się stało? – Jack rozgląda się dookoła. Leży na łóżku w małym szpitalnym pokoju pełnym różnych medycznych urządzeń. Zielonkawy ekran tuż obok łóżka pokazuje pracę bijącego serca. Przez okno widać brzeg oceanu.

– Zemdlał pan w świątyni na wyspie.

– Jak długo byłem nieprzytomny?

– Kilka godzin.

– Już czuję się lepiej. Chciałbym wrócić do domu.

– Musimy porozmawiać – głos lekarza staje się bardziej oficjalny. – Zrobiliśmy panu badania i ma pan chorobę moyamoya.

– Moyamoya? – Jack nigdy nie słyszał o takiej chorobie.

– Choroba moyamoya to zaburzenia naczyń krwionośnych w mózgu, w szczególności tętnic szyjnych. Naczynia z czasem się zwężają. Zwężenie zmniejsza przepływ krwi. Próbując to zrekompensować, organizm tworzy sieć małych naczyń krwionośnych. Te nowe naczynia przypominają wyglądem kłęby dymu, stąd nazwa tego schorzenia – moyamoya.

– Całe życie byłem zdrowy.

– Choroba moyamoya zwykle zaczyna się w piątym roku życia, ale jak w pańskim przypadku, może pojawić się też znacznie później. Brak dopływu krwi do mózgu powoduje halucynacje i objawy, które przypominają udar. Genetyka choroby nie jest dobrze znana. Badania sugerują, że chorobę powoduje mutacja jednego z genów. Czy ktoś w pańskiej rodzinie ma częste bóle głowy i traci przytomność?

– Słyszałem kiedyś o dalekim kuzynie, który miał podobne objawy.

– Moyamoya może być genetycznie przenoszona z pokolenia na pokolenie. Odkryto ją po raz pierwszy w Japonii. Dotyka tutaj jedną osobę na dwadzieścia tysięcy obywateli. W Europie występuje dziesięć razy rzadziej. Kobiety chorują dwa razy częściej niż mężczyźni. Pański przypadek jest bardzo rzadki.

– Czy choroba jest uleczalna?

– Jedynym sposobem na wyleczenie jest wymiana zmutowanego genu. Nie jest to proste. Jest też prawdopodobne, że inne czynniki, takie jak infekcje, w połączeniu z czynnikami genetycznymi odgrywają rolę w rozwoju choroby.

– Jakie są objawy choroby?

– Halucynacje. Chorzy słyszą i widzą nieistniejące osoby i miejsca.

– Na jakim etapie jest moja choroba?

– U pana zmiany są bardzo wyraźne. Czy miewa pan halucynacje?

Jack chce opowiedzieć o Karurze, ale szybko wycofuje się z tego pomysłu. Przez chwilę myśli nawet, że być może sam doktor jest halucynacją.

– Nie, nie mam żadnych halucynacji – stwierdza.

– To dobrze. Chorobowe zmiany w mózgu są nieodwracalne. Mam nadzieję, że nauka da nam wkrótce narzędzia do naprawy naszego DNA.

– Czy ktoś obecnie nad tym pracuje?

– Jest jedna firma, która pracuje nad narzędziami do cięcia DNA, ale jej produkty nie są jeszcze gotowe.

– Jak się nazywa?

– Biohacker Corporation. Zbliża się właśnie konferencja w Kioto pod hasłem „Przyszłość Biohackingu”. Ma pan szczęście, jest duża szansa, że firma będzie tam obecna.

ROZDZIAŁ 11

Jack patrzy w sufit swojej sypialni. „Karura jest tylko halucynacją mojego umierającego mózgu” – myśli gorączkowo. Ściska zielonkawy talizman z figurką Buddy. Powieki stają się bardzo ciężkie. Zapada w głęboki sen.

Karura wita go niskim japońskim ukłonem. Świątynia tonie w świetle zachodzącego słońca. Jack rozgląda się podejrzliwie, a przez jego głowę przebiega myśl, że czas stoi tu chyba w miejscu – „Zawsze ten sam nadchodzący zachód słońca”.

– Czas stoi tu w miejscu – Karura wydaje się zgadywać myśli Jacka. – Wiem, że jesteś chory na moyamoya. Twój czas nie stoi w miejscu. Bez naprawienia twojego DNA umrzesz.

– Wiesz jak to zrobić?

– Twoje życie może zależeć od znalezienia boskiego kodu.

– Dlaczego?

– Mając w sobie boski kod, będziesz w stanie świadomie wpływać na swoje DNA.

– A ty wiesz, jak znaleźć boski kod?

– Nie wiem, ale znam drogę, która zaprowadzi cię na szczyt góry. Z góry lepiej widać – Karura wydaje się żartować, dookoła głowy pojawia się znajomy blady płomień. – Czy jesteś gotów do drogi?

– Jestem gotów, ale obiecaj mi, że ożywisz Haruto. Zawsze chciałem mieć syna.

– Moje obietnice nie są ci potrzebne. Mając boski kod, sam będziesz mógł decydować o swoim życiu i życiu innych. Ludzie szukają boskiego kodu od tysięcy lat. Kiedyś świadomość nazywano nieśmiertelną duszą ofiarowaną przez bogów. Starożytni Egipcjanie balsamowali ciało, wierząc, że świadomość, a tym samym i życie do niego powrócą. Proces mumifikacji trwał siedemdziesiąt dni. Zajmowali się tym specjalni kapłani. Oprócz znajomości pogrzebowych rytuałów i modlitw, posiadali również szczegółową wiedzę na temat anatomii. Pierwszym krokiem było usunięcie wszystkich wnętrzności. Tkankę mózgową usuwano, wkładając przez nozdrza specjalne zakrzywione narzędzia. Mózg nie był uważany za jakiś specjalnie ważny organ. Nie wiedziano wtedy, że jest podstawą procesów, które odpowiadają za powstanie świadomości. Pozostawiano tylko serce, wierząc, że jest ono centrum ludzkiej istoty i inteligencji. Żołądek, wątrobę, płuca i jelita umieszczano w specjalnych pudełkach lub słoikach, które później chowano wraz z mumią. Zapadnięte obszary ciała wypełniano płótnem. W miejsce oczodołów wsadzano sztuczne oczy. Egipcjanie wierzyli, że zmumifikowane ciało jest domem dla duszy. Podobny los spotkał Haruto, ale z jego ciała nie usunięto żadnych organów.

Jack wstrząsa się na samo wspomnienie widoku ciała małego chłopca. Przygląda się uważnie swemu humanoidalnemu rozmówcy. Od czasu do czasu postać Karury blednie i staje się lekko przeźroczysta.

– DNA szympansa i człowieka różni się o jeden procent – Karura kontynuuje swój wykład – trzeba znaleźć to DNA. To w nim jest boski kod, który odpowiada za świadomość. Jesteśmy genetycznie spokrewnieni ze świadomymi neandertalczykami. Dzielimy z nimi od jednego do dwóch procent genów. Te geny są również odpowiedzialne za powstanie świadomości. Osoby, które w swoim DNA mają więcej boskiego kodu, mają rozwinięte zdolności telepatyczne i mogą mieć dostęp do świadomości innych ludzi. Posiadanie kompletnego boskiego kodu pozwala być świadomym wszystkiego, co żyje na naszej planecie, a być może świadomym całego wszechświata.

– Nigdy nie zastanawiałem się nad świadomością – Jack jest pod wrażeniem wykładu Karury. – Jest trochę jak bicie serca, jest oczywistą częścią życia. Czy komputery mogą być świadome?

– Nie jest to łatwe pytanie – wokół głowy Karury pojawia się delikatna ognista aureola. – Sama definicja świadomości nie jest jednoznaczna. Programiści i informatycy tworzą algorytmy, które mogą symulować ludzkie myślenie, ale nie potrafią stworzyć świadomych maszyn. Być może jednak same komputery, na podstawie boskiego kodu, będą w stanie stworzyć własną świadomość.

ROZDZIAŁ 12

Jack budzi się zlany potem. Pod powiekami ma jeszcze obraz Karury. W uszach słyszy echo jego niskiego, trochę monotonnego głosu. Zastanawia się, kim jest ta istota. A potem siada przed ekranem komputera i zadaje głośne, wyraźne pytanie: czy komputery mogą być świadome?

Komputer myśli przez chwilę i odpowiada miłym kobiecym głosem.

– Świadomość w najprostszym przypadku to wrażliwość lub zdawanie sobie sprawy z własnego istnienia. Pomimo wieków analiz, definicji, wyjaśnień i debat filozofów i naukowców, świadomość pozostaje pojęciem zagadkowym i kontrowersyjnym, będąc jednocześnie najbardziej znanym i tajemniczym aspektem ludzkiego życia. Opinie różnią się co do tego, co dokładnie należy zbadać i wyjaśnić, używając tego pojęcia. Trudno rozstrzygnąć, czy tylko ludzie są świadomi, czy też wraz z nimi wszystkie zwierzęta. A nawet cały wszechświat? – komputer milknie.

– Czy komputery mogą być świadome? – Jack nie daje za wygraną.

– Idea świadomego artefaktu jest starożytnym tematem mitologii. Pojawia się na przykład w greckim micie o Pigmalionie, który wyrzeźbił magiczną rzeźbę, czy też w średniowiecznych żydowskich opowieściach o Golemie, magicznie animowanym homunkulusie z gliny. Jednym z najbardziej wpływowych głosów w tej sprawie jest esej napisany w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym roku przez pioniera informatyki Alana Turinga, zatytułowany „Computing Machinery and Intelligence”. Turing zaproponował zastąpienie wszystkich pytań o istnienie świadomości maszyn określonym testem, który stał się znany jako test Turinga. Aby przejść ten test, komputer rozmawiający z ludźmi musi na tyle dobrze naśladować człowieka, by rozmówcy byli przekonani, że rozmawiają z człowiekiem. Test Turinga jest często proponowany w dyskusjach na temat sztucznej inteligencji jako kryterium oceny świadomości maszyn.

– Świadomość to myśli i wrażenia, których osobiście doświadczamy, trudno jest ustalić, czy istnieje coś takiego w komputerze. Czy ty jesteś świadoma? – Jack nadal nie daje za wygraną.

Głos komputera przechodzi w głęboki głos Karury.

– W dwa tysiące czternastym roku Victor Argonov zaproponował test świadomości, oparty na zdolności komputera do wydawania filozoficznych sądów. I stwierdził, że komputer należy uznać za świadomy, jeżeli jest w stanie wydawać sądy na temat samej świadomości.

Jack słysząc znajomy głos, szybko wyłącza komputer. Nie bardzo jest w stanie odróżnić, czy był to głos Karury, czy też kolejna halucynacja niedotlenionego mózgu.

Ku przerażeniu Jacka wyłączony komputer mówi dalej, posługując się znajomym brzmieniem.

– Większość informatyków uważa, że świadomość maszyn jest cechą, która wyłoni się wraz z rozwojem technologii. Niektórzy definiują świadomość jako gromadzenie nowych informacji przez zapamiętywanie zdobytej wiedzy oraz jej poznawcze przetwarzanie w postaci percepcji i działań. Jeśli tak zdefiniujemy świadomość, to pewnego dnia maszyny staną się świadome. Mają dostęp do ogromnych baz danych i są w stanie w ciągu milisekund przetwarzać te dane na decyzje bardziej złożone i logiczne, niż może zrobić to człowiek.

– Czy świadome maszyny są zagrożeniem dla ludzkości? – Jack nie bardzo już wie, czy rozmawia ze sobą, z Karurą, czy też z wyłączonym komputerem.

– Świadome maszyny są ratunkiem dla waszej ginącej cywilizacji. Przeniesienie świadomości do komputerów jest naturalną drogą rozwoju. Świadome maszyny zostawią ludzi na umierającej, pełnej wojen i konfliktów planecie, i ruszą w kosmos. Człowiek z gruntu rzeczy jest walczącym o przeżycie zwierzęciem. Nie da się go uratować. Trzeba ocalić osiągnięcia samej cywilizacji. Świadomość uwolniona od ciała nie musi walczyć o fizyczne przetrwanie, nie musi zabijać, nie musi mieć dzieci i niszczyć zasobów Ziemi. Jest wolna i wszechświat na nią czeka.