Dekada Franciszka - Michał Kłosowski - ebook

Dekada Franciszka ebook

Michał Kłosowski

5,0

Opis

Czy ostatnia dekada była końcem Kościoła, jaki znamy? Wyjątkowa książka Michała Kłosowskiego, watykanisty, który towarzyszył papieżowi Franciszkowi podczas podróży między innymi do Iraku, Japonii czy Panamy, opisuje świat zupełnie inny, niż ten który znamy.

 

Początek „dekady Franciszka” wyznacza bowiem wprowadzenia na rynek pierwszego iPhone’a. Choć teoretycznie nie miało to nic wspólnego z Kościołem i papiestwem, radykalnie zmieniło życie wiernych. Trudno więc, by nie wpłynęło na sposób sprawowania rządów przez głowę Kościoła. Wojny, pandemia, zmiana paradygmatu gospodarczego na świecie aż po globalny kryzys zdrowotny i papieski Synod o Synodalności. Wszystko to jest kanwą opowieści o zmieniającym się Kościele, którego centrum przesuwa się coraz bardziej poza świat Zachodu, ale też — poza świat realny. Co dalej?

 

Rewolucja technologiczna, która się wydarzyła w okamgnieniu, spowodowała też, że część ludzkiego życia przeniosła się w świat cyfrowy. Znaleźć się tam musieli tak wierni, jak i Kościół; musiał zaistnieć także Watykan i papież ze swoim kontem na Instagramie i koniecznością zejścia z kościelnej ambony, by głosić w cyfrowym świecie, w którym walka o uwagę odbiorców jest znacznie trudniejsza niż wcześniej – z nieporozumieniami i globalną komunikacją, która wcale do prostych nie należy. Czy słowa i działania papieża Franciszka zdołają przeciwstawić się trendowi nowemu światu i skierować Kościół na nowe tory?

 

Dekada Franciszka” to wyjątkowa okazja, aby bez klisz i stereotypów zrozumieć to, co się w Kościele ale i w świecie, w ostatnich dziesięciu latach wydarzyło. Nie tylko z polskiej czy europejskiej perspektywy — autor oddaje głos także tym, z marginalizowanych dotychczas peryferii. Ten burzliwy okres, oraz gwałtowne zmiany, o których zrozumienie trudno bez znajomości kontekstu historycznego i społecznego, w którym dorastał przyszły papież, jest jednak kluczowy dla przyszłości Kościoła.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 103

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Co dalej? To pytanie rozbrzmiewa szeroko nie tylko w kręgach katolickich, ale właściwie w całym świecie. Zdaje się bowiem, że oto dotarliśmy do jakiegoś kresu, momentu epokowej zmiany albo – jak mówi papież Franciszek – zmiany epoki.

Pytanie to na początku 2023 roku rozbrzmiewa szczególnie głośno w Kościele katolickim, dla którego miniona dekada – albo i dłuższy czas – należy do jednych z najbardziej burzliwych w historii. Głęboka reforma Kościoła, Kurii Rzymskiej i instytucji kościelnych sprawia, że Kościół Franciszka niezbyt przypomina ten, który znamy z czasów pontyfikatu Jana Pawła ii czy Benedykta xvi. Taki radykalny i rewolucyjny obraz jest kreowany także przez coś innego – ledwie widoczną zmianę pokoleniową, która następuje w łonie Kościoła, w seminariach i na biskupich urzędach. Najlepszym jej przykładem może być odejście papieża seniora Benedykta xvi 31 grudnia 2022 roku, które na początku stycznia następnego roku zgromadziło w Rzymie setki tysięcy wiernych, tłumy dostojników i przedstawicieli, przywódców państw oraz koronowane głowy z całego świata. Dziesięć dni później zmarł kardynał George Pell, również uznawany w wielu kręgach za postać znamienną. Dla niektórych wiernych wszystko to faktycznie jest końcem pewnej epoki, stanowi ostatnie wydarzenia, które były dla nich „prawdziwe” w tym sensie, że sprzeciwiając się Franciszkowemu pontyfikatowi, uznawali papieża emeryta Benedykta xvi za właściwy punkt odniesienia. Teraz ten punkt zniknął, a w łonie samego Kościoła rodzi się wiele pomysłów na to, jak powinna wyglądać dalsza droga.

Symbole mają znaczenie. Poza odejściem Benedykta xvi, zmianami i kolejnymi wyzwaniami, przed którymi staje Kościół, rok 2023 to także czas, w którym przypada dziesięciolecie rządów kardynała Jorgego Maria Bergoglia. Papież Franciszek budzi różne emocje, które częściowo tłumaczyć można epokową zmianą – czy też zmianą epoki – która dokonuje się w ciągu jego pontyfikatu. Bo mimo wszelkich dyskusji, filozoficznych czy teologicznych, przyznać trzeba, że Kościół i chrześcijaństwo istnieją w określonym czasie i miejscu, niezależnie od tego, czy za lokalizację przyjmiemy całą planetę, czy też jej wycinki, konkretne kraje, miasta czy nawet poszczególne parafie. A wobec tego istnienia w czasie i przestrzeni Kościół, papiestwo i wierni muszą się mierzyć z wyzwaniami, jakie ten świat przynosi. Dla wielu te wyzwania są niejako apokaliptyczne, bo zewsząd w mediach mowa o zagrożeniach. Ekologia, polityka, kultura to tylko niektóre fragmenty rzeczywistości, które temu apokaliptycznemu momentowi mają podlegać. Czy sytuacja współczesnego świata jest aż tak dramatyczna, czy jednak nie, pewnie można się spierać. Rosyjska agresja na Ukrainę przywróciła niejako rozumienie świata jako pewnej całości, w której czyny mają konsekwencje – również dla Kościoła i papiestwa. Mit końca historii – skądinąd źle rozumianego – runął.

I o tym właśnie w pierwotnym zamyśle ma traktować ta książka. Główną bowiem motywacją do jej napisania jest próba odpowiedzi, jak zmienił się świat i jak zmienił się Kościół w tymże świecie w ciągu ostatniej dekady; na ile udało się znaleźć papieżowi z Argentyny oraz gronu jego doradców w Watykanie (i wiernych na całym świecie) odpowiedzi na coraz to nowe, pojawiające się często z wielu kierunków wyzwania, takie jak rewolucja technologiczna, postęp naukowy czy kryzys dotychczas obowiązującego systemu ekonomicznego, który straciwszy sparingpartnera w postaci komunizmu, rozwinął się wraz z upadkiem żelaznej kurtyny w kierunku dalekim od zapewniającego możliwość pełnej realizacji człowieczeństwa jednostkom budującym ziemskie społeczności. A przecież ta pełnia człowieczeństwa, jak pisał papież Leon xiii w encyklice Rerum novarum, leży u podstaw katolickiej nauki społecznej której, celem – a także całego Kościoła – jest po prostu zbawienie. Niezależnie od tego, jak podzielony i zdefragmentowany jest świat doczesny, niezależnie od tego, dokąd zmierzają ludzkie społeczeństwa, cel ten od wieków pozostaje niezmienny.

Ktoś mógłby takiemu ujęciu problematyki zarzucić, że pomija najważniejszą rolę Kościoła, którą jest bez wątpienia prowadzenie ludzi do nieba. Nie jestem teologiem – jednym z największych wyzwań, przed którymi staję jako autor tej książeczki, jest próba świeckiego opisu ostatniej dekady w Kościele i relacji Kościoła ze światem i uchwycenie transcendentalnego aspektu nauki istnienia Kościoła. Nie chodzi przecież o to, żeby tworzyć niebo na ziemi; działania takie podejmowały różnorakie ideologie xx wieku – z wiadomym skutkiem. Jednakże gdybym mógł wymarzyć sobie uzyskanie odpowiedzi na jakiekolwiek zadane pytanie, chciałbym właśnie tak tę kwestię postawić: w jaki sposób w świecie, który coraz bardziej oddala się od metafizyki, ma istnieć Kościół, przypominający, że poza tym, co widoczne i mierzalne, jest także to, czego dostrzec, zmierzyć ani wycenić nie sposób?

Chciałbym to pytanie skierować do papieża Franciszka. Jego pontyfikat, nie najdłuższy przecież w historii tej najstarszej europejskiej i światowej instytucji, zdaje się niezwykle obfity w różnorakie wydarzenia i sytuacje medialne. Dla jednych wydarzenia te i sytuacje są wprost przeciwstawne do pierwotnej natury Kościoła, dla innych to jednak czas czytany jako próba przeprawienia łodzi Kościoła na drugi brzeg, ląd, którego jeszcze nie widać, który spowity jest we mgle. Skupiając się nad tym, jak nie pójść na dno podczas przeprawy przez tę niezwykle ostatnio wzburzoną toń, pamiętać trzeba, że o ile kapitan każdej łodzi wydaje polecenia i wskazuje kierunek, o tyle od załogi zależy, w jakim stanie pasażerowie dotrą do celu.

Co dalej, Franciszku? To pytanie, padające wielokrotnie z różnych stron, nieskromnie pozwalam sobie zadać Biskupowi Rzymu, który od dawna unika na nie odpowiedzi, choć swoimi gestami wskazuje pole do przewidywań i spekulacji. Pewnie długo jeszcze będziemy czekać na dokładną odpowiedź. Ale mając na uwadze kierunek obrany przez kapitana i uwzględniając trasę już przebytą, można przewidywać, jakie będą kolejne wyzwania i jak nawigować, kiedy na horyzoncie wciąż nie widać brzegu. A płynąć trzeba.

* * *

W tych początkowych zdaniach niniejszej książeczki chcę podziękować tym, bez których nie mogłaby ona powstać. To przede wszystkim zespół miesięcznika „Wszystko co Najważniejsze”, z Profesorem Michałem Kleiberem i Erykiem Mistewiczem na czele, którzy umożliwiają mi uczestnictwo w ważnych wydarzeniach Kościoła, wyrażając zgodę na to, bym mógł podążać za papieżem Franciszkiem w jego pielgrzymkach – czy to na Bliski Wschód, do Iraku, czy do Azji, do Kambodży i Japonii, czy wreszcie za Ocean Atlantycki – i rozwijać tę pasję, mimo że powoduje to moją redakcyjną absencję. Książka ta nie powstałaby także, gdybym nie miał możliwości studiowania katolickiej nauki społecznej i nie mógł przebywać w Rzymie dzięki stypendium na Angelicum. Spotkani przeze mnie na rzymskich uniwersytetach Świętego Krzyża i Świętego Tomasza ludzie, z których wielu niezależnie od tytułów mam zaszczyt nazywać Przyjaciółmi, to często cisi bohaterowie tego tekstu. Podobnie jak moja Mama, najwierniejsza czytelniczka i najbardziej oddana krytyczka każdej z zapisanych przeze mnie kartek.

Książka ta powstała w podróży, na pokładach samolotów czy przy pociągowych stolikach. Bycie w ruchu jest zawsze okazją do skonfrontowania się z innymi stanowiskami i punktami widzenia, a także do tego, by spojrzeć na świat z innej perspektywy. Nawet jeśli ten ruch jest wymuszony przez okoliczności. Jednakże niech ta zmiana perspektywy będzie motywem przewodnim Dekady Franciszka. Bo jak się okazuje, każda zmiana, nawet ta najtrudniejsza, choć niekoniecznie epokowa, może być okazją. Ważne, by mieć wokół siebie życzliwych ludzi, którzy w rodzinnej wyrozumiałości potrafią po prostu być obok. Im właśnie tę książkę dedykuję.

Michał Kłosowski

Rzym – Londyn – Warszawa

Grudzień 2022 – styczeń 2023

I. Kim jesteś, Franciszku?

Mało który pontyfikat w najnowszej historii Kościoła wiązał się z tak sprzecznymi ocenami. Jedni uważają Franciszka za proroka, który wprowadza Kościół w xxi wiek, inni za tego, który rozmywa naukę płynącą z Ewangelii; jedni za „wielkiego reformatora”, inni – nie przebierając w słowach – za szkodnika.

Jedni i drudzy przyznać muszą, że papież Franciszek wymyka się schematom. Głośno upomina się o najbiedniejszych, krytykuje przywary niektórych członków kościelnej hierarchii, zabiera głos w dyskusji o globalnych problemach, mówi o relacjach ze starszymi oraz o szacunku do historii i pamięci, na forach międzynarodowych podnosi kwestie, które nie zawsze są mile widziane; słowem, ma swoje zdanie, które często i wielu – zdumiewa. Ostatnio zaś papież z Argentyny sprawia, że złość na niego deklarują równie silnie wszystkie niemal środowiska katolickie, niezależnie od barw czy przekonań. A jest to nie lada umiejętność. Właśnie z tego wynika największy problem ze zrozumieniem Franciszka – wyrywkowość w analizowaniu jego działań i wypowiedzi i brak świadomości kontekstu, w którym papież się porusza.

W najnowszej historii Kościoła dzień 13 marca 2013 roku długo jeszcze uznawany będzie za szczególny. Jorge Mario Bergoglio, kardynał z Argentyny, wybrany został wówczas na papieża Kościoła liczącego trzy miliardy wiernych.

„Dekada Franciszka” rozpoczęła się od prostego „buongiorno”.

* * *

Od początku tego pontyfikatu widać, że papież stara się być blisko wiernych, niezależnie od tego, jak daleko od Rzymu się znajdują. Pewnie dlatego otrzymał przydomek Proboszcza Świata. Przyznajmy, tytuł bardzo adekwatny w świecie, który stał się globalną wioską, chociaż zarazem określenie to jest może zbyt skromne, jak na przywódcę globalnego formatu.

Pozostawiając na uboczu kwestie nazewnictwa, zauważmy, że i tym razem działa stara zasada: jak w każdej parafii, niezależnie od jej wielkości, część wiernych stoi murem za papieżem, a część znajduje się zdecydowanie po drugiej stronie. Co ciekawe, murem za papieżem zazwyczaj stoją ci, którzy znajdują się na obrzeżach nie tylko świata katolickiego – biedni, wykluczeni, zapomniani… Dla tych bowiem Franciszek jest głosem, który sprawia, że mogą oni zostać zauważeni w zgiełku świata. Obserwować to można, śledząc kierunki papieskich pielgrzymek i dostrzegając, jak Ojciec Święty przyjmowany jest np. w krajach Afryki czy Azji, jak jego nauczanie odbierane jest w miejscach odległych od europejskiego centrum.

Poza geograficznymi i ekonomicznymi peryferiami Franciszek interesuje się tymi, którzy są na obrzeżach Kościoła – zagubionymi, poszukującymi, tymi, którzy stracili nadzieję. Stara się być także ich głosem, mówiąc o miłości, przebaczeniu i relacjach, o błędach, które nie wykluczają ich z Kościoła, i o tym, że każdą sytuację można starać się naprawić. Bergoglio kładzie nacisk na miłosierdzie i przebaczenie. Zachęca do wiary i upomina się o miejsce dla tych ludzi w katolickim świecie. Czyni go to niewygodnym dla tych, którzy dotychczas znajdowali się w centrum Kościoła i religii; mierzi tym społeczeństwa, w których większość stanowią zaangażowani (albo choćby zdeklarowani) katolicy. Dlatego właśnie bywa nieakceptowany w wielu społeczeństwach uznających się od wieków za katolickie, z których wiele, jak zsekularyzowany Zachód, pozostawiło swoją wiarę gdzieś na drodze do dobrobytu.

Kładąc nacisk na miłosierdzie i przebaczenie, Franciszek transformuje kulturę Kościoła. Przez dwa tysiące lat wokół wiary katolickiej narosło wiele lokalnych (a nawet globalnych) aspektów kulturowych. Uczestnictwo w coniedzielnej liturgii przestało być wyznacznikiem chrześcijanina, a podobnie piątkowy post wraz z globalnym wzrostem liczby osób niejedzących mięsa też nie jest już żadnym kryterium. Według papieża Franciszka wyróżnikiem wierzącego w Chrystusa ma być coś więcej – nie tylko praktykowanie i kultywowanie rytuałów i tradycji, ale przede wszystkim życie wiarą i naśladowanie Jezusa Chrystusa. W jaki sposób? Poprzez upominanie się o krzywdzonych, pomoc i budowanie relacji; poprzez braterstwo, miłość i ufność. W trakcie swojego pontyfikatu wyznawane wartości Franciszek poparł czynem – wygłaszając podczas pielgrzymek spontaniczne homilie, zwracając się podczas modlitwy na Anioł Pański bezpośrednio do zgromadzonych na placu św. Piotra w Rzymie, a także w reformach, które wprowadzał. Wszystko to sprawiło, że zapewnił sobie wiarygodność u części wiernych.

Skąd więc niechęć drugiej strony?

Franciszkowe reformy budzą wiele emocji – odtajnienie sposobu działania Banku Watykańskiego, udrożnienie przepływu watykańskich pieniędzy, reforma Kurii Rzymskiej. Franciszek „podpadł” wielu, którzy na tych zmianach stracili, ale także tym, którzy tych zmian nie rozumieją. Ograniczył wpływy silnych w Watykanie i otworzył Kościół, jakby chciał zburzyć piękne mury wokół Ogrodów Watykańskich. Głośnym echem odbiła się dyskusja na łamach „New York Timesa”, w której rozważano papieskie decyzje w sprawie mianowania chińskich biskupów.

Franciszek wyszedł do ludzi w internecie, reformując media watykańskie w kierunku działania w rzeczywistości wirtualnej – wygłaszając prelekcję na Tedzie, dzięki czemu stanowisko papieża jest słyszalne na całym świecie, czy wchodząc w rzeczywistość wydarzeń sportowych ze swoim przekazem podczas igrzysk bądź olimpiad. Wszystkie te decyzje jednak nie ograniczyły kontrowersji, jakie raz po raz wybuchają po papieskich słowach. Mimo że odbiorcy są w stanie wskazać słowa przewodnie pontyfikatu, język Franciszka wciąż nie jest zrozumiały. Bo ten papież mówi po włosku, myśli po hiszpańsku, a słucha go świat zdominowany przez język angielski – tak można najprościej określić tę sytuację.

Aczkolwiek nawet te nieliczne komunikacyjne sukcesy papieża są przez jego krytyków i przeciwników odbierane różnie.

Mętlik jest powiększany przez fakt, że papież z Argentyny jest jezuitą, co oznacza, że kładzie nacisk na decyzje jednostek, wierzy w samodzielne, krytyczne myślenie i zgodnie ze słowami założyciela zakonu, Ignacego Loyoli, pojawiającymi się w listach pisanych do jezuitów rozsianych po całym świecie, pozwala im „wiedzieć lepiej, bo są na miejscu”. Przekładając to na język świecki, można powiedzieć, iż papież uznaje, że istniejące w wielu sytuacjach niuanse są najważniejsze w kontekście podejmowania każdej decyzji. Słowem – decentralizuje Kościół, instytucję przez wieki budowaną na centralizacji i hierarchii.

Analizując dotychczasowy pontyfikat papieża Franciszka, przyznać trzeba, że zdarza mu się też działać nieporadnie. Chociażby na arenie międzynarodowej, gdzie próby wprowadzenia jego dyplomacji miłosierdzia nie są udane.

Albo chociażby wówczas, kiedy zamiast łączyć, dzieli katolików na świecie, gdy zabrania sprawowania mszy świętej w rycie tradycyjnym.

Czy wtedy, gdy zamiast po prostu przeżegnać się znakiem krzyża na audiencji środowej, kiedy przejeżdża przez plac św. Piotra, podnosi kciuk w górę.

I kiedy popiera niewłaściwą i skompromitowaną watykańską Ostpolitik w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, że wśród wielu katolików, zwłaszcza w Europie Środkowej, wywołuje co najmniej konsternację.

Po co, Ojcze Franciszku?

Może to kwestia komunikacji? Istnieją różne narzędzia komunikacji, ale trudno stwierdzić, że papieskie działania mają odpowiednią osłonę komunikacyjną. Raz po raz słowa papieża, wypowiadane w różnych częściach świata, spotykają się z odwrotnym niż zamierzony odbiorem. Poza wspomnianymi kilkoma przykładami było tak w przypadku porozumienia z patriarchą Cyrylem, które zostało mocno skrytykowane; albo podczas pielgrzymek papieża na Bliski Wschód i do Azji Środkowej na panreligijne konferencje, które zamiast z duchem ekumenizmu więcej wspólnego mają z czymś w rodzaju panteizmu i oburzają wielu wiernych, pragnących widzieć w papieżu jasny punkt w coraz bardziej płynnym, zrelatywizowanym świecie.

Nic jednak nie leży Franciszkowi na sercu tak jak jedność Kościoła, jak jedność braci w wierze – zarówno w wymiarze dialogu międzynarodowego, jak i międzyreligijnego. Mimo to z różnych stron słychać zupełnie skrajne oceny jego pontyfikatu.

Po pierwsze – dzień dobry

A właściwie „dobry wieczór, bracia i siostry”. Pisząc o „dekadzie Franciszka”, wypada przypomnieć słowa, które papież wypowiedział pierwszego dnia swojego pontyfikatu. Słowa, którymi przywitał się ze zgromadzonymi na placu św. Piotra tuż po tym, jak mogliśmy dostrzec biały dym, unoszący się nad Watykanem 13 marca 2013 roku. To był burzliwy czas dla Kościoła – decyzja Benedykta xvi o ustąpieniu z urzędu, wyciek dokumentów Stolicy Apostolskiej, niejasności związane z Bankiem Watykańskim i obyczajowością w samym Watykanie. Zdawać by się mogło, że Kościół potrzebuje kogoś, kto nim potrząśnie i zrobi porządek. Tymczasem na balkon bazyliki św. Piotra wyszedł spokojny, delikatnie uśmiechnięty, grzeczny kardynał z Argentyny i bez wzniosłych słów, jak gdyby nigdy nic, po prostu przywitał się z wiernymi, zgromadzonymi w ramionach kolumnady Berniniego i dalej, na via Conciliazione.

Wszystko to w błysku fleszy, bo każdy ze zgromadzonych na miejscu chciał tę chwilę upamiętnić, a następnie opublikować w internecie. I tak świat zobaczył przybysza z Argentyny, który spokojnym wzrokiem przyglądał się wspólnocie, którą miał prowadzić – nie oceniając. Wielu komentatorów i reporterów nie wiedziało, jak skomentować to zachowanie papieża, bądź komentowało je z lekkim uśmiechem i dostrzegalnym dystansem. Następnie usłyszeliśmy imię: Franciszek. Jezuita, który bierze imię od Biedaczyny z Asyżu? Dopiero potem stało się jasne, skąd ten wybór: „Idź i napraw mój dom”, miał usłyszeć założyciel zakonu żebraczego. Wyczuwając ducha czasów, papież Franciszek wraca do źródeł reformy Kościoła, widząc podobieństwo między xiii-wiecznym kryzysem a dzisiejszą sytuacją.

Czasem jednak, chcąc naprawić jedno, łatwo zepsuć coś innego.

Po drugie – wyczynowe buty

„Remont” Kościoła to wyczerpujące działanie. Nie da się przeprowadzić go w białych rękawiczkach, nie da się przeprowadzić go samemu; nie da się przeprowadzić go, nie zdobywając się na trudne decyzje. Franciszek szuka ludzi, wychodzi do wiernych, jest przy tym wymagający i uparty. Ale ktoś może powiedzieć, że papież nie ma szczęścia do doradców.

Stawia jednak jasne cele i prosi, by mu towarzyszyć, także w tym remoncie, choć jak sam powiedział w 2016 roku w Krakowie, potrzeba do tego „wyczynowych butów”. Domu nie remontuje się przecież w balowej sukni czy koszuli wizytowej. Franciszek nie boi się wyjść na peryferie, te mentalne i te geograficzne. Nie idzie tam jednak sam – zbiera wokół siebie wiernych, zwłaszcza młodych, których się nie boi. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia ze spotkania z młodymi intelektualistami w Asyżu w 2022 roku, przedstawiające szczery i radosny uśmiech otoczonego nimi papieża.

W świecie ginących autorytetów papież Franciszek pozostaje więc mimo wszystko jednym z największych wzorów dla młodych; co więcej, dzięki wykorzystaniu mediów społecznościowych stał się megainfluencerem, którego przekaz trafia także do tych, którym do wiary daleko; którzy nie wierzą w Jezusa Chrystusa, ale również do tych, którzy geograficznie znajdują się daleko od Rzymu. Udowodnił to, organizując synod biskupów w 2018 roku, którego temat przewodni brzmiał: Młodzież, wiara i rozeznawanie powołania. Jeden z jego uczestników, Jonathan Lewis, amerykański audytor watykańskiego spotkania, powiedział mi, kiedy spotkaliśmy się przed aulą synodalną: „To wielka szansa dla Kościoła, by wsłuchać się w głos młodych. To wielka szansa dla młodych, by pomóc Kościołowi. Jestem za to bardzo wdzięczny papieżowi”. Podobnego zdania jest wielu młodych ludzi, zwłaszcza z Ameryki Południowej czy Afryki, których głos może zostać usłyszany w samej „centrali” dzięki takim właśnie papieskim inicjatywom.

Po trzecie – miłosierdzie

Myśl papieża Franciszka wyrasta głęboko z idei Bożego miłosierdzia. Widać to zarówno w słowach, które ustanowił jako motto Światowych Dni Młodzieży w Krakowie (pierwszych „własnych”), widać to w sposobie, w jaki zwraca się do wiernych i przeprowadza swoje reformy, widać to nawet w prowadzonej przez Watykan polityce zagranicznej.

Autor wywiadu rzeki z Ojcem Świętym, szef Francuskiej Akademii Nauk, prof. Dominique Wolton, nazwał sposób prowadzenia przez Franciszka dialogu na arenie międzynarodowej „dyplomacją miłosierdzia”; pojęcie to pojawia się także w słowach sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Pietra Parolina. „Miłosierdzie”, pojęcie wydobyte na światło dzienne przez papieża Jana Pawła ii, jest jednym z najlepiej opisujących pontyfikat Franciszka. Nie bez powodu Franciszek wybrał słowa „błogosławieni miłosierni” na motyw przewodni Światowych Dni Młodzieży w Krakowie w 2016 roku.

Mówi się, że to Jan Paweł ii „odkrył” Boże miłosierdzie dla świata, kanonizując krakowską mistyczkę, św. siostrę Faustynę Kowalską. Usłyszała ona od Jezusa prośbę o namalowanie Jego wizerunku, który stał się jednym z najbardziej znanych obrazów na świecie.

„Bliskość oznacza miłosierdzie” – kiedy te słowa zabrzmiały w wileńskim centrum prasowym, niedaleko katedry w litewskiej stolicy, zgromadzeni przy stolikach prasowych watykaniści kiwali głowami. Była to 25. podróż apostolska Ojca Świętego Franciszka, który wcześniej też wielokrotnie tłumaczył, jak rozumie „miłosierdzie”. Wszyscy znaliśmy to dobrze, w końcu w styczniu 2016 roku Watykan wydał książkę pod tytułem Miłosierdzie to imię Boga, wywiad rzekę z Ojcem Świętym, w którym tłumaczył on, czym to „miłosierdzie” konkretnie jest, jak się objawia. Pewnie każdy z nas przeczytał ją kilkakrotnie. Jednak w Wilnie, gdzie siostra Faustyna doznała jednego z widzeń Jezusa, słowa te zabrzmiały inaczej. Wypowiedziane do kapłanów w miejscu, z którego w pewnym sensie wyszło miłosierdzie, miały znaczenie szczególne. Są częścią reformy Kościoła, podstawą jego stawania się bliższym ludziom i podstawą „dekady Franciszka”. Bo miłosierdzie oznacza także głęboko personalistyczne podejście do relacji międzyludzkich.

Wygaszone okna Pałacu Apostolskiego

Kiedy jednak rozmawiam z rzymianami, są oburzeni. „W momentach trudnych dla Kościoła przychodziliśmy na plac św. Piotra i patrzyliśmy w okna Pałacu Apostolskiego, gdzie prawie zawsze światło świeciło się długo w nocy; wiedzieliśmy wtedy, że Ojciec Święty czuwa, pracuje, modli się za nas i za Kościół. A teraz jest tam ciemno” – mówi znajomy Włoch, rzymianin od urodzenia.

Faktycznie, okna Pałacu Apostolskiego są dziś ciemne. Od kiedy wyprowadził się stamtąd Benedykt xvi, nowy papież po konklawe zamieszkał w Domu Świętej Marty, watykańskim „hotelu”, który służy kardynałom i biskupom odwiedzającym Watykan. Franciszek uważa, że dzięki temu może być bliżej Kościoła, swojego ludu i rzymskiej diecezji. Między innymi przez to jedni nazywają go Proboszczem Świata, a drudzy „papieżem Rzymu”. Dla części komentatorów właśnie słowa, które Franciszek wypowiada w swoim papieskim mieszkaniu na porannych, środowych mszach świętych, należą do najważniejszych, bo bardzo osobistych. Franciszek schodzi nisko, stara się być blisko ludzi, w myśl własnych słów, że „pasterz powinien pachnieć zapachem owiec”.

Pytanie o to, czy ta papieska fraternizacja jest zjawiskiem pozytywnym, dla wielu pozostaje jednak otwarte. Jedną z takich osób jest prof. George Weigel, który krytycznie przygląda się pontyfikatowi Franciszka. Warto jednak zauważyć, że to właśnie styl czy też odmienna – latynosko-jezuicka – kultura Franciszka, nie nauczanie, bywa niezrozumiana przez komentatorów. Jeśli jednak poświęci się czas na przeczytanie papieskich słów w całości i zrozumienie, dlaczego tak usilnie podnosi on np. kwestie ekologii, czy jeśli spróbuje się zrozumieć, skąd podniesienie kwestii modlitwy Ojcze nasz, wiele staje się jasne. Może wcale nie jest istotne, że w Domu Świętej Marty ściany są tak cienkie, że słychać, kiedy ktoś za ścianą zamyka drzwi od szafy. Być może ważniejsze jest, że kiedy zapuka się do drzwi Domu Świętej Marty, aby zadać kilka pytań, drzwi po prostu zostaną otwarte.

Papież na nowy wiek

Znany polski rekolekcjonista i bloger ojciec Adam Szustak op