Ćwierćwiecze wybór - Hubert Bojarski - ebook

Ćwierćwiecze wybór ebook

Hubert Bojarski

0,0
30,29 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Tomik ten, to przegląd 25 lat twórczości. Zawiera cztery pełne programy, oraz wiele piosenek z nimi bezpośrednio nie związanych, ale także w temacie historii Polski i świata.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 46

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Hubert Bojarski

Ćwierćwiecze wybór

© Hubert Bojarski, 2020

Tomik ten, to przegląd 25 lat twórczości. Zawiera cztery pełne programy, oraz wiele piosenek z nimi bezpośrednio nie związanych, ale także w temacie historii Polski i świata.

ISBN 978-83-8189-869-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

PRZEGRANYM? (1995—1999)

Introdukcja — Triumf Cezara

Laurowy wieniec wieńczy a

zwycięzcy dumną skroń. GF

O pancerz klamra dźwięczy

nerwowo parska koń.

Stalową kolumnadą

w imperium ręka wrasta

wkraczając defiladą

w mury wiecznego miasta.

Ta z brązu twarz wykuta

popiersie niczym marmur.

Ta pewność siebie, buta

ta wiara w wierność armii.

Sięgnął tam gdzie nie sięga

wzrok tych, co przed nim byli.

Zbudował swe imperium

gdy inni — tylko śnili.

Od ziemi Brytów, Galii

aż po Wybrzeże Czarne.

Gdzie tylko sam mógł dotrzeć

gdzie wysłać swoją armię.

Ścisnął w stalowej klamrze

pół poznanego świata

by do kolebki dziejów

w triumfie móc powracać.

Warczą kroki legionów

na bruku rzymskiej drogi.

Tak brzmią dźwięki zwycięstwa

tak dźwięki brzmią złowrogie.

Sięgnęła broń zabójców

ku bieli Senatora.

Na schodach Zgromadzenia

cień zwłok Triumfatora.

Zwycięzca pokonany

krew plami bratnie palce.

Nie z ręki wroga pada

nie w boju ani w walce.

Przegranym jest zwycięzca

wygrani liczą czas.

Gdzie triumf

a gdzie klęska

kto wróg twój?

Kto twój brat?

Kanion

kap. II

HO KSEIN ANGELEIN LACEDAIMONIOIS

HOTI TEDE KEIMETHA TO KEINION

REMASI PANTHOMENOI

W górskiej gardzieli stalą przeżartej a

W bojowym szale kurzu i pyle d

Broni samotny odział ze Sparty F E

Drogi przez Termopile a E a

Trzystu ich było została setka

Z ciał perskich wrogów im barykady

Korka z nich samych nikt nie odetka

Kto przedrzeć się chce do Hellady

Czas się powtarza ciągle od nowa C

Choć miecze potną historii karty d

Lecz wiatr w kanionie wciąż niesie słowa F E

„Powiedzcie Tym ze Sparty” a E a [C E a]

Spartański honor zawziętość, upór

Oczy szalone, mięśnie ze stali

Wznosi się okrzyk nad morzem trupów

Kolejny dzień przetrwali

Mroczny Bóg wojny nie zna litości

Gdzie się spartańska krew z perską miesza

Czas wstrzymać losu szulerskie kości

Historia nas rozgrzeszy

Czas się powtarza ciągle od nowa C

Choć miecze potną historii karty d

Lecz wiatr w kanionie wciąż niesie słowa F E

„Powiedzcie Tym ze Sparty” a E a [C E a]

Tajemna ścieżka drogą zwycięstwa

Zdrada silniejszą bronią od stali

Mimo honoru, uporu, męstwa

Spartan już nic nie ocali

Z hukiem ruszyły szeregi wroga

Chwytając w kleszcze obrońców gardła

Tak w głąb Hellady jedyna droga

Wreszcie dla Persów otwarta

Czas się powtarzać będzie od nowa

I miecze potną historii karty

W górskim kanionie przetrwają słowa

„Powiedzcie Tym ze Sparty”

Bóg tak chce! — Pierwsza krucjata

Słońce wypala oczy a F G

piasek krępuje nogi.

Ciałami braci znaczy

szlak już przebytej drogi.

Im bliżej cel podróży e G F

ogień nadziei wzrasta.

Wiatr wiary karmi dusze a F G

wizją Świętego Miasta.

Kirie Eleyson Chryste a G a

oto już nadchodzimy

by przynieść świętą misję C G a F

murom Jerozolimy. a G a G a

Po Saraceńskich głowach

dążymy wciąż na wschód

a tarczą naszą słowa

Deus Sic Vult.

My zbrojni w ostrze wiary.

My mieczem Archanioła.

Nas — ognia boskiej kary

powstrzymać nic nie zdoła.

Poniesiem Krzyż przez życie

ku Twojej Boże chwale

by zatknąć go na szczycie

świętego Jeruzalem.

Kirie Eleyson Chryste

za Ciebie dziś giniemy

spełniając naszą misje

w pustyniach Świętej Ziemi.

My wiarą oczyszczeni

krwią opłacając trud

konając wyszepczemy

Deus Sic Vult.

Ostatnie chwile Marka Antoniusza

Gnij w piekle Oktawianie G D G

za dumę swą i pychę. G D G

Ja prosty żołnierz przeklinam twą duszę. G D C G

Kazałeś mym legionom

w pustynnym żarze zdychać

poznaj teraz gniew Antoniusza.

Płoń Aleksandrio. a G

Płoń świecie czarów a G

pod rzymskim butem a G

legionów Augusta. F G E

Twoja Królowa

śpi już bez koszmarów.

Na dłoni jej wężowy

pocałunek został.

Gnij w piekle Oktawianie

przeklinam cię w dwójnasób.

Ja Marek Antoniusz były trybun armii.

Zwycięzca spod Filippi

walczący za Cezarów

teraz Cezara pycha mą nienawiść karmi.

Wielki wojownik

zginął z bratniej dłoni.

Za twoją sprawą

legnie chwała Rzymu.

Uzurpatora

krew już nie obroni.

Wkrótce zabije cię strach

przed własną winą

Gnij w piekle Oktawianie

spotkamy się tam kiedyś

A wtedy nasze szanse będą wyrównane.

Na razie pokonany

zostaje mi w to wierzyć

choć teraz gladius w serce poprowadzi ramię.

Giordano Bruno

Kalamburem ciemnoty g F

muszę okryć słowo C g

bo współczesnych mi oczy g F

są na światło wrażliwe B C g

Ten najlepszy z wszechświatów

jest spowity głupotą.

To co prawdą odwieczną

uznano za niemożliwe.

Nie chcę nikogo nawracać F B

wystarczy że wiem i wierzę. C g

Wszakże jestem jednością F B

także z mymi wrogami. C g

Świat mnie otaczający F

własną harmonią mierzę. C g

Wszelkie czasy i światy g F

płyną zbieżnymi drogami. B C g

Widzę jedność wszechświata F B

wspólny koloryt rzeczy. C g

Błędność powszechnych teorii F B

opiera się na niewiedzy. C g

Wiara jest w życiu nadzieją F

choć doświadczenie jej przeczy. C g

Nie chcą tego zrozumieć g F

moi „uczeni” koledzy. B C g

Nie boję się umierać. g F

Stopy mi liże ogień. C g

To tylko przejście materii g F

z jednego stadium w drugie. B C g

Wolno się spopielając

stapiam się w jedno z Bogiem

by wrócić wraz z myślą tego

którego przyjmą ludzie.

Sokrates

kap. III