Córki Hrabiny. Helena Tom 3 - Urszula Gajdowska - ebook
NOWOŚĆ

Córki Hrabiny. Helena Tom 3 ebook

Gajdowska Urszula

0,0

Opis

Wiosna, 1835 r. Helena, najmłodsza córka hrabiny Modlińskiej, nie jest tak zdeterminowana i odważna jak siostry, Eliza i Zofia. Kiedy jednak otrzymuje list od madame Moreau z zaszyfrowanym przesłaniem, nie waha się ani chwili. Tropem starożytnej mapy, sekretów Złotej Ordy i rytuału wyrusza w towarzystwie brata, bratowej oraz Huberta Fleminga, awanturnika, hazardzisty i kłamcy, który przyciąga kłopoty i… kobiety jak magnes, a który podaje się za swatanego z Heleną swojego bliźniaka.

Zapomniane przez Boga konne szlaki, podejrzane karczmy, morskie sztormy, przemytnicy i piraci spragnieni krwi i skarbu, a do tego przeklęty naszyjnik legendarnej królowej Tamar, który ukradł Hubert – wszystko to prowadzi ich do miejsca, gdzie namiętność i niebezpieczeństwo splatają się w jedno.

Helena to trzeci tom nowej trylogii przygodowo-romantycznej Córki hrabiny Urszuli Gajdowskiej, w której występują postaci znane z Dworku nad Biebrzą.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 283

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej książki nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie ani w jakikolwiek sposób bez pisemnej zgody wydawcy.

Projekt okładki i stron tytułowych

Anna Damasiewicz

Zdjęcia na okładce

© xinmen | 123rf

© bermek | 123rf

© 100ker | depositphotos

Redakcja

Agnieszka Luberadzka

Redakcja techniczna, skład i łamanie

Grzegorz Bociek

Opracowanie wersji elektronicznej

Karol Bociek

Korekta

Aleksandra Wrońska

Monika Simińska

Wydanie I, Katowice 2025

Niniejsza powieść to fikcja literacka. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń rzeczywistych jest w tej książce niezamierzone i przypadkowe.

Wydawnictwo Szara Godzina s.c.

[email protected]

www.szaragodzina.pl

© Copyright by Wydawnictwo Szara Godzina s.c., 2025

ISBN 978-83-68302-96-7

1.

Dwór Modlińskich nad Biebrzą, kwiecień 1835

Szare chmury zasnuwały niebo nad Podlasiem, a wiatr od Biebrzy chłostał nagie jeszcze gałęzie wierzb. W powietrzu unosił się zapach wilgotnej ziemi, zwiastujący nadejście prawdziwej wiosny. Helena, siedząc przy oknie w salonie, odłożyła na bok haftowaną chusteczkę. Misterny wzór, w którym kwiatowe motywy przeplatały się z delikatnymi liśćmi, miał być prezentem dla młodej dziewczyny z sąsiedztwa, szykującej się do rychłego wesela. Ale teraz haft stracił na znaczeniu – na jej kolanach spoczywała pieczołowicie zapieczętowana koperta.

Ciemnoczerwony wosk nosił odcisk sygnetu madame Moreau, który Helena rozpoznała od razu. Wzór róży oplatającej krzyż – subtelny symbol, znany jedynie wybranym. Koperta wydawała się cięższa niż zwykle, jakby obciążona nie tylko papierem, ale i tajemnicami, które przywiodły ją aż tutaj. Helena przez chwilę ważyła ją w dłoniach, nim uległa ciekawości.

Przesyłka odbyła długą drogę przez lasy i trakty dawnej Litwy, mijając Wilno, potem Grodno, aż trafiła na teren Królestwa Polskiego. Dyliżans, w którym spoczywał list, z pewnością nieraz musiał przeprawiać się przez rozmokłe drogi i zniszczone mosty. Pięć dni zajęło jej dotarcie z lidzkiego urzędu pocztowego do rąk Heleny, choć ta nie spodziewała się żadnej wiadomości tak prędko. Otrzymywanie listów w tych niespokojnych czasach niosło ze sobą nie tylko radość, ale i niepokój. Każdy arkusz papieru mógł kryć wieści, które burzyły serca i zmieniały bieg życia. Niedawno otrzymała wiadomość od matki, w której ta donosiła w zawoalowany, a momentami zaszyfrowany sposób o wydarzeniach, w jakich brała udział wraz z pozostałymi córkami, Zofią i Elizą. Najbardziej Helenę zaskoczyła wieść o tym, że Edmund, pojmany za udział w powstaniu listopadowym i uznany za zmarłego mąż Zofii, najstarszej z sióstr, wcale nie zginął przed czterema laty. Okazało się, że Edmund nie tylko przeżył pojmanie i domniemaną egzekucję, ale przez ostatnie lata działał pod przykryciem. Jako że śmierć naprawdę go dosięgnęła przed kilkoma dniami, to nie należało nikomu poza najbliższymi o tym wspominać, zwłaszcza że Zofia planowała ślub z Linasem. Ten, jak się okazało, był nie kuzynem, a przyrodnim bratem zmarłego męża Zofii i tym, którego jeszcze do niedawna wszystkie podejrzewały o kradzież fragmentu mapy do skarbów Złotej Ordy, strzeżonej przez ich ojca.

Helena nie chciała sobie nawet wyobrażać, przez jakie zawirowania uczuciowe musiała przejść jej siostra. Mąż, za którego śmierć obarczała Linasa i którego stawiała na piedestale, żył sobie, wiedząc o rozmiarach jej rozpaczy, konfiskacie majątku i realnej groźbie zsyłki na Sybir, a kiedy wreszcie zaufała innemu mężczyźnie i zamknęła rozdział związany z krótkim i bolesnym małżeństwem, okazało się, że ten powrócił zza grobu. Helena mogła się jedynie domyślać dramaturgii sytuacji i współczuć każdej z uwikłanych w nią osób.

Ona nie miała takich problemów emocjonalnych. W jej żyłach nie płynęła też gorąca krew jak u Elizy, która kiedyś wpakowała się w poważne problemy sercowe, zagrażające nie tylko jej reputacji, ale też bezpieczeństwu, i od tamtej pory walczyła z całym światem nie wiadomo o co.

Helena nie była już co prawda naiwną debiutantką, bo jej oficjalne wejście do towarzystwa i wystawienie się na pastwę zalotników wypadło na rok przed wybuchem powstania listopadowego, jednak niewiele o relacjach męsko-damskich wiedziała. Najpierw powtarzała sobie, że ma czas, i nie spieszyła się ze swoimi wyborami, zdając sobie sprawę, że małżeństwo może ją bardzo ograniczyć w udzielaniu lekcji wiejskim dzieciom, później wybuchło powstanie, nastąpiły represje i nikt nie miał głowy ani środków do urządzania wystawnych przyjęć i kojarzenia par. Skupiono się na rozpaczy Zofii po stracie ukochanego męża i uciszaniu skandalu, w jaki została wplątana Eliza. Helenę trzymano od tego z daleka, chroniono.

Teraz też pozostawiono ją we dworze, choć z innych pobudek.

Eliza i Zofia wraz z ich matką i jej przyjaciółką madame Moreau wyruszyły przed kilkoma tygodniami za Linasem i podszywającymi się za carskich urzędników ludźmi, którzy interesowali się mapą strzeżoną przez nieżyjącego od trzynastu lat hrabiego Modlińskiego. Helena chętnie pojechałaby z nimi i może nikt by się nie sprzeciwiał, jednak dowódca tej szajki tuż przed odjazdem pchnął ją na tyle mocno, że skręciła kostkę, a z chorą nogą byłaby jedynie ciężarem, zwłaszcza że podróżnicy musieli jechać szybko i mogli być narażeni na niebezpieczeństwa. Kobiety nie wyruszyły w tę podróż same, a w towarzystwie tajemniczego Tatarzyna, Tarasa Uruteja, który podał się za potomka innego rodu strażników mapy i przedstawił dowody świadczące o tym, że hrabia Modliński chciał swoją część przekazać jego ojcu, jednak nie zdążył tego zrobić, bo został zaatakowany i zginął.

Heleną zaopiekowali się przybyli do majątku Modlińskich najstarszy brat, baron Klemens Krzyżewski, i jego żona Izabela. Spodziewano się również przyjazdu z Anglii dwóch pozostałych braci, hrabiego Anthony’ego Athertona z żoną Henriettą oraz hrabiego Maurycego Modlińskiego i jego małżonki Cordelii. Spokojny od dłuższego czasu dwór zmienił się w dom wypełniony harmiderem i dziecięcym śmiechem, bo baronostwo zabrało ze sobą potomstwo.

Akurat tego popołudnia goście wyszli na spacer i Helena mogła spokojnie zająć się pocztą.

Marszcząc brwi, delikatnie sięgnęła po srebrny nożyk do papieru, który przed chwilą spoczywał na dębowym blacie. Gładka rękojeść przedmiotu w jej drobnych dłoniach wydawała się chłodniejsza niż zwykle. Rozcięła pieczęć z precyzją, a wosk pękł z cichym trzaskiem, jakby łamała nie tylko zamknięcie listu, ale i niewidzialną granicę między jawą a sekretem.

W środku znajdowały się dwa arkusze papieru, zapisane starannym, drobnym pismem madame. Odruchowo przejechała palcem po pierwszej stronie, jakby chciała się upewnić, że list jest rzeczywistością, a nie tylko snem. Przysunęła świecę, by światło objęło tekst.

Droga Heleno,

piszę do Ciebie z lidzkiego dworu, gdzie życie toczy się powoli, choć z pewnością nie brakuje spraw do załatwienia. Wszystko tutaj przypomina mi dawne, spokojne czasy, kiedy Twoi bracia starali się o żony. Zosia i Eliza są zajęte swoimi sprawami, a ja mam trochę czasu, by napisać dłuższy list.

Cieszę się, że Twoja noga wraca do zdrowia. Kto wie, może za kilka tygodni uda nam się znów spotkać, jeśli okoliczności na to pozwolą.

Każdy dzień przynosi nowe wyzwania, ale jestem przekonana, że poradzisz sobie ze wszystkim, co życie przed Tobą postawi.

Mam nadzieję, że korzystasz z czasu spędzonego w domu i masz możliwość przejrzenia bibliotek Modlińskich. To prawdziwy skarb, a może i klucz do zrozumienia wielu rodzinnych tajemnic.

Jestem pewna, że Twój brat chętnie towarzyszyłby Ci w podróży, gdybyś miała gdzieś wyruszyć. Pamiętaj, zawsze możesz na niego liczyć.

List kończę, życząc Ci dużo zdrowia i spokoju ducha. Dołączam pozdrowienia od Elizy, która często o Tobie wspomina.

Twoja oddana

madame Moreau

Każde słowo zdawało się wyważone, jakby pisane w obawie przed tym, że ktoś inny je przeczyta. Dwór należący do rodziny Lulejków nie znajdował się w Lidzie, co już było podejrzane, wydarzenia sprzed ślubów każdego z jej braci nie należały wcale do spokojnych, bo Klemens musiał rozwikłać zagadkę zaginionych klejnotów i znikających w niewyjaśnionych okolicznościach absztyfikantów swojej przyszłej żony, Anthony wyruszył do Anglii, a potem przeszukiwać grobowce, by przełamać klątwę pewnego posagu, natomiast Maurycy wcielił się w rolę guwernera młodszego brata swojej przyszłej żony, którego podejrzewano o szaleństwo z powodu lęku przed mówieniem do obcych ludzi, i walczył z porywaczami. Czyżby madame chciała przez to powiedzieć, że i one popadły w podobne tarapaty? Czytając kolejne wersy, Helena szybko zrozumiała, że list, choć pozornie uprzejmy i serdeczny, kryje w sobie drugie dno. Gdy skończyła czytać, poczuła, jak serce przyspiesza, a w piersi narasta nieokreślony lęk.

Odłożyła arkusz i zapatrzyła się w świece, których płomień zatańczył, jakby poruszony jej przyspieszonym oddechem. Coś nie dawało jej spokoju. Madame nigdy nie pisała tak rozwlekle, a już na pewno nie używała tak wyraźnych sugestii. Czy to była prośba o pomoc? Ostrzeżenie? A może szyfr, którego jeszcze nie rozumiała?

Wspomnienie ostatnich dni, pełnych napięcia i tajemnic, przemknęło przez jej myśli. Modlińscy od pokoleń ukrywali coś, co przyciągało niepożądanych gości, jednak życie we dworze toczyło się spokojnym rytmem. A teraz wszystko zdawało się nabierać tempa. Czyżby ukryta wiadomość dotyczyła Zofii? A może fragmentów mapy, o których opowiadał Tatarzyn? – pomyślała Helena. Obecność najmłodszej z sióstr Modlińskich była do czegoś niezbędna. Do czego? W jej umyśle rosła pewność, że list jest początkiem czegoś znacznie większego, co na zawsze zmieni losy rodziny.

Wzrok Heleny mimowolnie powracał do niektórych zdań. „Klucz do zrozumienia rodzinnych tajemnic”. „Możesz na niego liczyć”. „Za kilka tygodni”. Czy to były wskazówki? Helena czuła, jak w jej umyśle narasta niepokój, a jednocześnie przenikliwa ciekawość. Każde słowo zdawało się cięższe niż papier, na którym zostało zapisane.

Raz jeszcze przyjrzała się pismu madame. W falujących liniach liter, w drobnych różnicach, których zwykłe oko by nie dostrzegło, Helena zauważyła coś osobliwego. Niektóre litery zdawały się nieco wykrzywione, inne zaś zapisane odrobinę mocniej lub delikatniej. To mógł być przypadek, lecz madame Moreau nie pozostawiała niczego przypadkowi.

Jej dłoń, drżąca z ekscytacji, zaczęła notować odmiennie zapisane litery, jakby układała fragmenty mozaiki. Powoli, starannie zapisywała kolejno:

„PRZYJEDŹKONIECZNIENAKRYMJESTEŚKLUCZEM”.

– Co to może znaczyć? – wyszeptała, czując, jak serce przyspiesza. Zrobiła krok w tył, próbując spojrzeć na tekst z dystansu, niczym na obraz w galerii. Wreszcie, jakby za sprawą iluminacji, poszczególne słowa ułożyły się w sensowne zdanie: „Przyjedź koniecznie na Krym. Jesteś kluczem”.

Helena chwyciła się za pierś, jakby próbowała uspokoić gwałtowne bicie serca. Madame ukryła przekaz, a ten był jasny – musiała działać. Wszystkie wątpliwości zdawały się teraz prowadzić ku jednemu miejscu: Krymowi.

Niektóre zdania w liście, wcześniej z pozoru zwyczajne, nabrały teraz nowego znaczenia. „Korzystasz z czasu spędzonego w domu”. „Przeglądanie bibliotek Modlińskich”. W tych słowach ukryta była zagadka. W rzekomej notatce od Elizy Helena odnalazła dodatkowe poszlaki.

List osunął się na biurko, a Helena zerwała się z miejsca. Ruszyła niemal biegiem do rodzinnej biblioteki, serce tłukło się w jej piersi niczym ptak zamknięty w klatce. Wiedziała, że madame nie wspomniałaby o książce bez powodu. Biblioteka Modlińskich była przepełniona zapomnianymi tomami i tajemnicami, które były spowite kurzem minionych wieków.

Wiedziała, czego szuka – małego, niepozornego tomiku baśni. Gdy jej palce dotknęły wytartego grzbietu książki, poczuła dreszcz przechodzący przez całe ciało. Czy to w tej niepozornej książce kryła się odpowiedź?

Z bijącym sercem wróciła do salonu i zaczęła przeglądać strony. W jednej z baśni znalazła podkreślony fragment: „Trzy krople krwi przypieczętują przeszłość i uwolnią przyszłość”.

Przerzuciła kolejne kartki i natknęła się na inną wskazówkę: „Znamiona wybrańców”. To zdanie wbiło się w jej świadomość jak grot strzały. Przypomniała sobie znak, który nosiła na swoim ciele – niewielkie znamię na lewym pośladku, które widziały tylko jej matka i piastunki.

Eliza również posiadała takie znamię, ukryte za uchem. Czy to możliwe, że Taras miał podobny znak? Jeśli tak, to wszystko nabierało sensu. Byli częścią jakiegoś większego planu, rytuału, który musiał zostać wykonany, jak głosiła legenda, na zamku w Bałakławie. Helena nie za bardzo wierzyła w mistycyzm, magię, świat ezoteryczny, jednak lubiła słuchać opowieści Elizy, kiedy ta z zapałem objaśniała jej, czym różni się wróżba od przepowiedni czy jak należy przeprowadzić jakiś ludowy obrzęd. Lubiła przekomarzać się z siostrą, ale mimo docinków na temat jej zainteresowań szanowała je.

Helena, usiadłszy ciężko na krześle, wpatrywała się w zakładkę i mapę. Wszystkie drogi prowadziły na Krym. Musiała tam jechać, lecz jako samotna panna nie mogła podróżować. Potrzebowała kogoś, kto by jej towarzyszył. Musiała przekonać jednego z braci, by udał się z nią w tę tajemniczą podróż. Anthony’ego jeszcze nie było, zresztą on ze swoją angielską sztywnością mógł mieć obiekcje co do tej wyprawy, analizowała. Maurycy zgodziłby się na nią bez większego namysłu, jednak i on jeszcze nie przyjechał i nie wiadomo było, kiedy to nastąpi. Najprostszym, a zarazem najmniej pewnym co do realizacji rozwiązaniem było poproszenie o pomoc Klemensa. Helena znała najstarszego brata i wiedziała, że przekonanie go może graniczyć z cudem. Była zmuszona zatem zwrócić się do jego małżonki, Izabeli, i przez nią zorganizować wyprawę. Klemens, mimo że oficjalnie był głową rodziny, ślepo wykonywał to, co planowała żona. Poza tym miał doświadczenie w wyprawach na Krym, bo jeździł w tamtym kierunku po konie arabskie czystej krwi do swojej stadniny.

Helena musiała dobrze przemyśleć strategię, nakłonić Izabelę do wyprawy, za jej pośrednictwem namówić do tego Klemensa i zapewnić sobie odpowiednią obstawę, bo wyprawa może wiązać się z dużym ryzykiem. W głowie słyszała echo słów madame: „Ostrożność jest twoim sprzymierzeńcem”.

Przestroga przed rosyjskimi agentami, wzmianka o tajemniczej Birucie, o której też wspominała w liście matka – wszystko to wskazywało, że droga na Krym będzie niebezpieczna. Helena nie mogła tego lekceważyć. Jednak czuła, że nie ma wyboru.

Zamek w Bałakławie krył w sobie odpowiedzi na pytania, które od dawna nękały rodzinę Modlińskich. Helena wiedziała i czuła, że musi się przygotować na podróż, która zmieni wszystko.

Krym na nią czekał… tylko czy ona była gotowa?