Co izraelscy żołnierze robią palestyńskim dzieciom - Andrzej Koraszewski - ebook

Co izraelscy żołnierze robią palestyńskim dzieciom ebook

Andrzej Koraszewski

4,0

Opis

Jak to możliwe, że tak mały kraj na Bliskim Wschodzie wywołuje tak wielkie emocje i kontrowersje? Dlaczego  Żydów obwinia się o wszelkie zło tego świata? Książka Co izraelscy żołnierze robią palestyńskim dzieciom  to analiza języka mediów, przyczyn i odbioru  konfliktu izraelsko-palestyńskiego na Zachodzie.

 

„Ta książka (…) jest skierowana do ludzi zadających sobie pytanie, jak to było możliwe, że doszło do zagłady sześciu milionów europejskich Żydów, do ludzi, którzy zastanawiają się, jak sami zachowaliby się w tamtych nieludzkich czasach, i którzy czasem zadają pytanie, dlaczego wszyscy tak bardzo interesują się Izraelem i dlaczego opinie na temat tego kraju budzą tak wiele gorących emocji”.

(fragment)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 273

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (7 ocen)
3
3
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
retyw
(edytowany)

Nie polecam

Propgandowy bełkot z piwnicy. Naprawdę szkoda czasu, oszczędze Wam go straszczeniem: Winni są wszyscy inni, poza Izraelem. Oczywiście o zbrodnaich żołnierzy w Palestynie na dzieciach ani słowa.
31
Ruqollaq

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała książka, która trzeba przeczytać bardzo wnikliwie. Brawo dla autora. Czekamy na więcej Panie Andrzeju.
00
Voncohn

Dobrze spędzony czas

Jeśli ktoś zajrzy do tej książki w poszukiwaniu odpowiedzi zadane w tytule pytanie srodze się zawiedzie - książka jest obroną Izraela przed wszelkimi zarzutami: przeszłymi, obecnymi i przyszłymi. Co dobre - to Izrael, co złe - to świat. I to nie, że w kontekście Autonomii Palestyńskiej - antysemitami okazują się być nie tylko, co przewidywalne, Polacy, ale także lewica - od komunistów po Labourzystów. Zaskakiwać mogą także stężenie zarzutów względem islamu oraz fakt,że choć całość brzmi jak napisana w piwnicy ambasady Izrael to jednak napisano ją po polsku a nie po hebrajsku. Jednakowoż dla rozpoznania ewentualnych poglądów - warto.
00

Popularność




Redaktor serii: Agnieszka Rachwał-Chybowska

Redakcja i korekta: Elżbieta Spadzińska-Żak

Przygotowanie wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski, MAGRAF S.C.

Projekt okładki, DTP: MEGADESIGN Maciej Łukasik | www.megadesign.pl

Projekt loga serii: MEGADESIGN Maciej Łukasik | www.megadesign.pl

Zdjęcie autora na 4. s. okładki pochodzi z domowego archiwum (Małgorzaty)

ISBN: 978-83-7967-140-3

Copyright © 2015 by Andrzej Koraszewski. All rights reserved

Copyright © for by Wydawnictwo Stapis, Katowice 2020

Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując jej część, rób to jedynie na użytek osobisty.

Szanujmy cudzą własność i prawo.

Więcej na www.legalnakultura.pl

Polska Izba Książki

Wydawnictwo STAPIS

ul. Floriana 2a

40-288 Katowice

tel. +48 32 206 86 41, +48 32 259 75 74

www.stapis.com.pl

fragment

Wstęp

Tytuł tej książki jest prowokacją, a dokładniej – powtórzeniem prowokacji. W listopadzie 2012 roku moja żona robiła napisy do filmu, na którym jedenastoletnia dziewczynka szarpie izraelskiego żołnierza i grozi mu pięścią. Żołnierz patrzy na nią obojętnie, a potem odchodzi. Wersji z polskimi napisami nadałem tytuł Co izraelscy żołnierze robią palestyńskim dzieciom? Nasz film miał niemal półtora miliona odsłon. Wielu widzów wyrażało w komentarzach swoje oburzenie: „Przecież oni jej nic nie robią!”. Inni byli przekonani, że to jakieś oszustwo, twierdzili na przykład, że to nie może być palestyńskie dziecko, bo ma jasne włosy.

Ta dziewczynka jest dziś sławna na całym świecie. To urodzona w 2001 roku Ahed Tamimi, nazwana w Wikipedii „aktywistką”, ma za sobą dziesiątki prowokacji filmowanych zazwyczaj przez jej ojca. W 2017 roku została aresztowana i skazana na osiem miesięcy więzienia za spoliczkowanie izraelskiego żołnierza i podżeganie do przemocy. Ahed doskonale wie, że jak długo nie ma w ręku noża lub broni palnej, a na sobie pasa samobójczyni, takie prowokacje nie zagrażają jej życiu i gwarantują światową sławę.

A co naprawdę robią izraelscy żołnierze palestyńskim dzieciom? Czasem aresztują dzieci rzucające kamieniami (kamienie zabijają), czasem aresztują nieletnich atakujących nożem przechodniów, czasem strzelają do band uzbrojonych młodych ludzi próbujących sforsować granicę, czasem dzieci są nieplanowanymi ofiarami odwetowych uderzeń na wyrzutnie rakietowe, z których ostrzeliwane są izraelskie domy, lub na magazyny broni.

Pragnę w tej książce przyjrzeć się źródłom zapotrzebowania na opowieści o tym, „co izraelscy żołnierze robią palestyńskim dzieciom” oraz współczuciu, które nie zawsze jest współczuciem. I o tym, dlaczego wiele komentarzy pod filmem usuwaliśmy, a potem zdecydowaliśmy się zamknąć możliwość komentowania. Co wyrzucaliśmy? Dwa przykłady (pisownia oryginalna):

„garell90: dzieci są wkurwieni bo im rodziców zabito? jebane żydy za mało ich hitler wypalił”

„johnpaul1011: Czytasz siebie czasami? spróbuj to zrozumiesz siebie. Z twoich wypocin widać tylko że bez znajomości historii chciałabyś wytłumaczyć, wcisnąć nam że białe to czarne. Liga Narodów to byli Zydzi którzy zarabiali na wojnach kłucąc państwa i narody bo swojego nie mieli. Z tąd 3 rozbiory Polski, 2 wojny z Hitlerem który był Zydem z ojca i matki i komuna przez 50 lat, rozumiesz? Zydzi pochodzą z chin a w dawnych czasach na terenie Izraela byli tylko niewolnikami przez tyle set lat…”.

Margines społeczny? Zapewne tak, ale morderczy antysemityzm może też przyjmować znacznie kulturalniejsze formy.

Ta książka nie jest adresowana do internautów, którzy piszą takie komentarze. Jest skierowana do ludzi zadających sobie pytanie, jak to było możliwe, że doszło do zagłady sześciu milionów europejskich Żydów, do ludzi, którzy zastanawiają się, jak sami zachowaliby się w tamtych nieludzkich czasach, i którzy czasem zadają pytanie, dlaczego wszyscy tak bardzo interesują się Izraelem i dlaczego opinie na temat tego kraju budzą tak wiele gorących emocji.

Ta książka jest opowieścią o tym, co widzę z mojej pustelni znajdującej się na skraju małego miasteczka w środku Polski. Dzięki wspaniałej cyfrowej technologii mogę z niej obserwować świat i szukać odpowiedzi na moje pytania. Moje opinie nie mają znaczenia, szukam faktów, próbuję znaleźć ich potwierdzenie, próbuję je porządkować. Nie zajmuję się wyłącznie Izraelem i tym, co różni ludzie o Izraelu mówią i piszą. A jednak ta sprawa zajmuje w moich poszukiwaniach miejsce szczególne, może właśnie dlatego, że tak wielu ludzi poszukuje opowieści o tym, „co izraelscy żołnierze robią palestyńskim dzieciom” i gotowych jest uwierzyć w każde kłamstwo o Żydach, może właśnie dlatego, że nie wiem i nie mogę wiedzieć, czy starczyłoby mi odwagi, żeby obronić swoje człowieczeństwo w czasach, kiedy bestialska nazistowska ideologia zorganizowała machinę Zagłady.

Kiedyś pewien czytelnik, właśnie w kontekście pytania, dlaczego tak często powracam do tego, jak świat patrzy na Izrael, chciał się dowiedzieć, kim jestem. Odpowiedziałem:

„Pyta pan, kim jestem, zdziwi się pan, jestem oportunistą. Nie, nie w tym sensie, w jakim ten termin jest używany w słownikach. Ciekawa sprawa ze słowami, podobnie jak geny ich funkcja może się zmieniać, słowa mają długą historię, z której znamy zaledwie maleńkie fragmenty.

Kiedy mówi pan »oportunista«, nie słyszy pan ukrytego w nim słowa „port”, ale lingwiści twierdzą, że powinniśmy pamiętać o ob portus, o tych, którzy „tchórzliwie kierowali statek do portu, by uniknąć sztormu”. Po angielsku opportunity to po prostu okazja, ale oczywiście również używają słowa „oportunista” w tym samym znaczeniu co my, jako określenie karierowicza bez zasad, ludzkiej mendy, która po trupach idzie do celu. Podobno Anglicy przejęli to znaczenie oportunisty od Włochów stosunkowo niedawno, jakieś dwieście, może trzysta lat temu. Pewnie w tym samym okresie przyszło również do nas. Włoska polityka bardzo potrzebowała takiego słowa, a mieli już surowiec w rzymskim dziedzictwie. Dziwi się pan, że reszta Europy rzuciła się z rozkoszą na to pojęcie?

Potrzeba nam jednak tego albo podobnego słowa w nieco innym znaczeniu. Tak jak go używają biolodzy. Ostatecznie każdy z nas jest produktem miliardów przypadków. Znamy z nich zaledwie garstkę. Przypadki pozwalały naszym przodkom przetrwać i wydać potomstwo, przypadki decydowały o tym, że nasi przodkowie spotykali się i kojarzyli w pary, przypadkowe mutacje pozwalały im przetrwać lepiej niż innym, przypadkiem w czasach zarazy byli w innym miejscu lub pili wodę z innej studni. Reagowali na przypadki, chroniąc się w porcie przed burzą lub podejmując ryzyko.

Czasem życie ratowała ostrożność, a czasem zdolność podejmowania ryzyka. Podejmujemy decyzje, nie wiedząc, co jest słuszne. A jednak próbujemy być mądrzy. Rozważamy szanse, częściej jednak kierujemy się odruchem, który wypływa z wcześniejszych doświadczeń. Nasz oportunizm to reakcja na przypadki. Prawdopodobnie większość przypadkowych okazji, które mogłyby zmienić nasze życie, pozostaje niezauważona. Zwyczajnie nie wiemy, co by się stało, gdybyśmy poszli w prawo, a nie w lewo. Ten nasz oportunizm jest niesłychanie ułomny. Przegapiamy większość okazji, nigdy nie dowiadując się, że były okazjami.

Tak więc, jestem oportunistą, istotą, która reaguje na to, co ją spotyka. Powie pan, że oportunizm jest sprzężony z postawami moralnymi, z naszym stosunkiem do innych, z egoizmem lub, jeśli ktoś woli, z samolubstwem. To prawda, nie możemy lekceważyć powszechnego znaczenia tego terminu. Czy słyszał pan o samolubnym genie? To tylko metafora po prostu informująca o tym, że geny dążą do samoreplikacji. Ta metafora samolubnego genu spowodowała mnóstwo nieporozumień. Samolubność to egoizm, a egoizm to świadomy wybór własnego dobra kosztem innych. Oczywiście geny nie są świadome, są oportunistyczne, replikują się w sprzyjających warunkach. Wie pan, jak to jest, trzyma pan kostkę drożdży miesiącami w lodówce i nic, ale wystarczy wyjąć je do ciepłego pomieszczenia, rozkruszyć i wrzucić do miski z ciepłą wodą i odrobiną mąki, a oszaleją. Ich oportunizm jest oczywisty, widoczny gołym okiem, chociaż sam proces budzenia się do życia w sprzyjających okolicznościach jest nieco bardziej skomplikowany.

Kiedy mówimy „samolubny gen”, mamy wrażenie, jakby każdy z nich walczył o lepsze z wszystkimi innymi. Ludzie czasem myśleli, że jak samolubny gen, to samolubny organizm, samolubna natura, samolubny człowiek. To nie o to chodziło w tej metaforze. Oportunizm genów nie wyklucza współpracy.

To ciekawa historia. Darwin pisał, że natura jest księgą diabła. Dostrzegał w niej nieustanną walkę, bezwzględne okrucieństwo, morze cierpienia. Rosjanin Piotr Kropotkin odwrotnie. Kropotkin nie był biologiem, był księciem, anarchistą, zesłańcem i obserwatorem zafascynowanym przyrodą. Ale on w przyrodzie dostrzegał współpracę i oczywiście też miał rację, bo w naturze jest mnóstwo współpracy, i to na wszystkich poziomach.

Te obserwacje doprowadziły Kropotkina do wniosku, że państwo jest samolubne, a bez państwa oportunizm skłania ludzi do spontanicznej współpracy. Czy zastanawiał się pan nad pytaniem, dlaczego anarchizm zrodził się w Rosji? Państwo wszędzie jest samolubne, ale czasem jest bardziej samolubne, a czasem mniej.

Tam, gdzie banda łajdaków powtarza od rana do nocy „państwo to ja”, łatwo dojść do wniosku, że wszystko lepsze niż samowola władców. Anarchizm jest naiwną ideą zrozpaczonych, przekonanych, że pozbycie się samolubów wyłoni ład, ale tak nie jest, anarchia jest prawem silniejszego i dość rzadko wyłania się z niej współpraca łącząca wszystkich.

Dura lex, sed lex – pod warunkiem, że prawo jest prawem, a nie samowolą. Nie bez powodu znamy to przysłowie po łacinie. To w Atenach, a potem w Rzymie, zaczęto przymuszać władców do przestrzegania prawa, a nie tylko do jego stanowienia z pejczem w ręku. Ale zmuszanie władców do przestrzegania prawa to jest syzyfowa praca i wymaga ogromnej umiejętności współpracy, tu samo narzekanie nie wystarczy, konieczna jest praca od podstaw i zdolność korzystania z okazji.

Czy wyobraża pan sobie polityka, który otwarcie mówi na wiecu – nie kocham was, nawet nie jestem przekonany, że was lubię, ale jestem oportunistą, chciałbym namówić was, żebyśmy się bogacili razem, a nie jeden kosztem drugiego, bo to w końcu daje lepsze zyski? Pewnie wzbudziłby śmiech. Ludzie wolą słuchać o miłości i wpadają w pułapki zastawiane przez oszustów. Tyrani i księża zalewają nas miłością, wielu im pomaga, orientując się poniewczasie, że zostali nabrani. Nie zawsze jednak, gdyż skazani przez Stalina na rozstrzelanie często, stojąc pod murem, wykrzykiwali przed śmiercią »Niech żyje Stalin«, wcześniej przemycali do niego listy w głębokim przekonaniu, że gdyby wiedział, to przecież nigdy nie dopuściłby do takiej niesprawiedliwości.

Odszedłem od tematu, bo miałem opowiedzieć panu o moim oportunizmie. Wie pan, kilka dni temu dostałem mail od młodego człowieka, który opisywał mi swoją wielogodzinną dyskusję z przyjacielem. Zastanawiali się przy winie, czy altruizm w ogóle istnieje. Jego przyjaciel przekonywał go, że istnieje tylko egoizm, bo nawet jeśli robimy coś dla innych, to zyskujemy nagrody w postaci wdzięczności, liczymy na wzajemność albo na ciepłe uczucia, albo mamy satysfakcję nierzadko połączoną z poczuciem wyższości. Roześmiałem się, czytając ten list, bo przypomniały mi się dyskusje w gronie przyjaciół grubo ponad pół wieku temu. Ta dyskusja toczy się od pokoleń, widzimy jej ślady w literaturze.

Moja nauczycielka w szkole mówiła nam o mądrym egoizmie. Właściwie mówiła to samo, co przyjaciel mojego młodego przyjaciela. Tak, nasz altruizm daje nam nagrody, nawet wtedy kiedy dyktuje go instynkt. W malarstwie powraca motyw młodej kobiety karmiącej piersią niemowlę. Ten motyw powraca, bo sam widok karmiącej matki nas rozczula.

Tego poświęcenia matki dla dziecka nie uważamy za altruizm, jest w sposób oczywisty podyktowane przez biologię i oburza nas niedostateczna troska matki o dziecko. Altruizm to odruch pomocy wobec ludzi obcych, bez oczekiwania na wzajemność, czasem sięgający narażenia własnego życia. Kiedy ktoś skoczy do rzeki, żeby ratować dziecko czy psa, to dla mediów jest gratka. Praca lekarza czy pielęgniarki na oddziale chorób zakaźnych wydaje się pracą jak każda inna, ale oni całkiem świadomie narażają się na ryzyko i czasem płacą cenę najwyższą. Ratowanie Żydów w czasach nazizmu było nie tylko altruizmem, było również rozpaczliwym ratowaniem własnego człowieczeństwa.

Oczywiście, że egoizm i altruizm to rodzeństwo. Tak, altruizm daje nagrody, chociaż bywa również powodem kłopotów. Życzliwość wobec obcych ułatwia życie, a co więcej, poprawia atmosferę. Nie brakuje rzecz jasna łajdaków polujących na naiwnych. Nawet wampiry wiedzą, że pasażerom na gapę trzeba dać po łapach. Jakie wampiry? Nietoperze wampiry. Nie każdej nocy udaje im się upuścić komuś krwi, a wampir bez krwi długo nie pociągnie, więc one się dzielą, ale takiemu, który miał pełen brzuch i się nie podzielił, pokazują figę, kiedy sam jest w potrzebie.

Pomaganie i współpraca jest okazją, ale i ryzykiem. Warto być oportunistą, ale nie idiotą. A to, proszę pana, wcale nie jest takie proste.

Więc jestem oportunistą i muszę panu powiedzieć, że nie wyszedłem na tym źle. Jasne, przegapiłem mnóstwo okazji, nie w tym rzecz, miałem dużo szczęścia, często mogłem robić to, co lubiłem.

Pyta pan, jakie okazje ceniłem najbardziej? Poznawanie ciekawych ludzi. Nie jestem zbyt mądry, jestem wiecznym ignorantem, więc ciekawi ludzie to skarb. Nie jest ich mało, właściwie każdy człowiek jest na swój sposób ciekawy, ale są ludzie, którzy fascynują. Oczywiście ma pan rację, pytanie – kto i dla kogo jest fascynujący. Tu może być jakiś imprinting, coś, czego uczymy się, zanim zaczynamy rozumieć, co się wokół nas dzieje. Potem nazywamy to intuicją albo wydaje nam się, że kierujemy się czystym rozumem. Czystego rozumu nie ma, rozum jest zawsze obarczony zaszłościami, o których zazwyczaj nie mamy pojęcia. Tak czy inaczej, starałem się zawsze szukać ciekawych ludzi, tych żywych i tych martwych, więc był to oportunizm aktywny, przynajmniej na tym polu.

Nie wiem, czy pan wierzy w Boga. Ja nie wierzę, więc to moje życie to tylko tu i teraz, jednorazowa okazja, czasem przekleństwo. Starzy ludzie lubią mówić o marności życia. Stara tradycja, można powiedzieć biblijna, ale mnie to trochę denerwuje. Filozof, który miał na mnie duży wpływ w młodości, ciągle powtarzał przed śmiercią, że życie jest porażką. To są, proszę pana, puste słowa, to nic nie znaczy. On nie powiedział, kiedy byłoby sukcesem albo co musiałoby się stać, żeby życie nie było porażką. Mam wrażenie, że on po prostu bał się śmierci i zaczął tęsknić do wiary w bajki. Mnie, proszę pana, śmierć nie przeraża. Przypadkiem zaistniałem i miałem dużo szczęścia, że to życie nie było najgorsze, nawet przeciwnie, z wyjątkiem wczesnego dzieciństwa nie żyłem w czasach wojny, nie musiałem zabijać ani bać się, że mnie za chwilę zabiją, czasem chroniłem się w porcie przed sztormem, czasem ciekawość albo złość brała górę i decydowałem się na ryzyko. Nie powiem, że te moje decyzje były dobrze przemyślane, jeśli kończyły się dobrze, pomagał łut szczęścia, rozwój zdarzeń, których nie mogłem przewidzieć. Nie w tym rzecz, proszę pana, życie nie jest porażką, życie jest, a jak już jest, to warto być oportunistą, starając się nie być mendą, i cieszyć się innymi ludźmi. A że się kończy? Powiem panu prawdę, to też jest okazja, życie wieczne byłoby kompletną porażką.

Widzi pan, Zagłada nadała naszym egzystencjalnym pytaniom nowy kontekst, nie wystarczy zastanawianie się, jak byśmy się zachowali w tamtych czasach, nie wystarczy powtarzanie pustych słów »nigdy więcej«, konieczna jest refleksja nad tym, co widzimy dziś wokół nas. Konieczny jest oportunizm, korzystanie z okazji, żeby zachować się po ludzku. Czy jest możliwe, że ta kwestia stosunku świata do Żydów jest tu szczególnie istotna? Mam wrażenie, że tak”.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji