Ciekawe, niezwykłe, zastanawiające część 1 - Robert Trafny - ebook

Ciekawe, niezwykłe, zastanawiające część 1 ebook

Robert Trafny

1,0

Opis

Książka dla wszystkich, którzy interesują się światem, przyrodą i ludzką naturą. Każdy rozdział dotyka innego tematu, innej sfery ze świata nauki, paranauki, wiedzy, życia i metafizyki. W sposób krótki i poglądowy zagłębiamy się w temat, który jest — zgodnie z tytułem — ciekawy, niezwykły lub zastanawiający. Książka szczególnie polecana dla tych, którzy chcieliby rozwinąć lub poszerzyć swoje zainteresowania, lecz brak im pomysłów. W tej książce znajdą je na pewno.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 124

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Robert Trafny

Ciekawe, niezwykłe, zastanawiające część 1

© Robert Trafny, 2021

Książka dla wszystkich, którzy interesują się światem, przyrodą i ludzką naturą. Każdy rozdział dotyka innego tematu, innej sfery ze świata nauki, paranauki, wiedzy, życia i metafizyki. W sposób krótki i poglądowy zagłębiamy się w temat, który jest — zgodnie z tytułem — ciekawy, niezwykły lub zastanawiający. Książka szczególnie polecana dla tych, którzy chcieliby rozwinąć lub poszerzyć swoje zainteresowania, lecz brak im pomysłów. W tej książce znajdą je na pewno.

ISBN 978-83-8245-088-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Przedmowa

Niniejsza książka nie jest typową książką popularnonaukową. Po pierwsze — jak na książkę tego typu — nie wyczerpuje zadanego przez siebie tematu. Dotyka go tylko powierzchownie, próbując nakreślić dla Czytelnika obraz, który będzie dla Niego — zgodnie z tytułem — ciekawy, niezwykły, zastanawiający… Ma być dla niego inspiracją, dla której warto poświęcić swój czas, pasją, która wypełni życie, nie pozwoli na nudę. Stąd też drugi powód, aby uważać ją za nietypową: Tematy zawarte w tej książce, w jej poszczególnych częściach, nie odnoszą się tylko do nauki, ale daleko wybiegają poza tę klasyfikację. Bardziej jest to podzielenie się wiedzą, pokazanie różnych aspektów życia i świata. Jest to próba poszerzenia naszego światopoglądu, mentalności i duchowości.

Oddajemy do rąk Czytelnika pierwszą część książki, głęboko wierząc, że tematy w niej zawarte staną się źródłem, z którego będzie czerpać inspirację dla pasji i osobistego rozwoju we wszystkich sferach swojego życia.

Prawa Murphy’ego, czyli o tym, jak nasze powiedzenie może zrobić karierę światową

Nie często zdarza się by czyjeś prywatne, charakterystyczne dla niego powiedzenie zyskało popularność na większą skalę, gdzie byłoby powszechnie znane i używane przez innych. W naszym kraju było kilka takich przypadków, żeby tylko wspomnieć najbardziej znane: „I to by było na tyle”, „Z pewną nieśmiałością taką”, czy „Spieprzaj dziadu”.

Na świecie bez wątpienia największą karierę zrobiło powiedzenie amerykańskiego kapitana-inżyniera Eda Murphy’ego, który w latach czterdziestych XX wieku kwitował nieporadność swego pomocnika słowami: „Jeżeli jest jakaś możliwość, żeby coś zrobić źle, on to zrobi”. Słowa te pod nazwą „Prawo Murphy’ego” zapisał w swoim dzienniku kierownik projektu, a potem wykorzystał je jeden z naukowców na konferencji prasowej, oznajmiając żartem, że tak dobre wyniki ich badań osiągnęli dzięki znajomości prawa Murphy’ego i umiejętności przeciwdziałania mu.

Edward

Murphy Fot: www.improb.com

Powiedzenie to, w nieco zmienionej formie okazało się strzałem w dziesiątkę. Nie było dziedziny życia, w której by prawo Murphy’ego nie ujawniało się. Szybko też zaczęły powstawać różne warianty tego prawa, jak chociażby:„Jeżeli coś może się nie udać, nie uda się na pewno”, czy „Jeśli coś może pójść źle, to z pewnością pójdzie”.

Zaczęły się także głębsze rozważania filozoficzne i analityczne oraz pojawiły się inne prawa zgodne z filozofią Murphy’ego, czyli typu „Uśmiechnij się…, jutro będzie gorzej”.

Wszystkie one krążą teraz pod wspólną nazwą jako prawa Murphy’ego. Przyjrzyjmy się więc niektórym rozważaniom na temat praw Murphy’ego:

Prawo Patriego

Jeśli wiesz, że coś może pójść źle

i podejmiesz stosowne środki zapobiegawcze,

to źle pójdzie coś innego.

***

Jeżeli wydaje ci się, że wszystko jest w porządku —

na pewno coś przeoczyłeś.

Uszczegółowienie Stewarta

Działanie prawa Murphy’ego może być

zawieszone na czas nieokreślony,

jeśli w efekcie nastąpi później

poważniejsza katastrofa.

***

Jeżeli jest jakiś gorszy moment,

w którym coś może się nie udać —

zdarzy się to właśnie wtedy.

Poza analizami i rozważaniami na temat zaczęły pojawiać się także prawa z innych dziedzin życia. Bardzo szybko bowiem zorientowano się, że przecież prawa Murphy’ego dotykają nas w życiu na każdym kroku. Nadszedł więc czas na ich zwerbalizowanie:

***

Reszta jest milczeniem…,

zwłaszcza w parkomacie.

Prawo Hofstadtera

Wszystko zawsze trwa dłużej niż się spodziewasz,

nawet jeśli uwzględnisz prawo Hofstadtera.

Prawo skrzynki narzędziowej Ackermana

Nit, śruba i nakrętka o rzadkim

i nietypowym rozmiarze,

które widziałeś za każdym razem

po otwarciu skrzynki narzędziowej,

znikają tego dnia, kiedy są potrzebne.

***

Gdy wszystko inne zawiedzie —

przeczytaj instrukcję.

Obserwacja Etorre’a

Sąsiednia kolejka przesuwa się szybciej.

Prawo Langera

Jeśli kolejka posuwa się szybko,

to stoisz do niewłaściwego okienka.

W podobny sposób można także formułować prawa na podstawie swoich doświadczeń i przemyśleń:

Prawo Sataniego

Długość trwania minuty zależy od tego,

po której stronie drzwi toalety się znajdujesz.

***

Jeżeli kobieta wydaje ci się idealna,

to na pewno coś przeoczyłeś.

Odkrycie Westheimera

Dzięki kilku miesiącom spędzonym w laboratorium,

możemy sobie czasami zaoszczędzić kilka godzin

siedzenia w bibliotece.

Prawo siły Antneny’ego

Nie rób nic na siłę,

weź większy młotek.

***

Po wyciągnięciu zawleczki

granat przestaje być twoim przyjacielem.

Prawo Chapmana

Nie bądź niezastąpiony.

Ludzie niezastąpieni nie awansują.

Prawo Owena

Jeżeli jesteś dobry,

to cała robota zwali się na ciebie.

Jeśli jesteś naprawdę dobry,

to nie dopuścisz do tego.

Poza takimi prawami, jak najbardziej praktycznymi, są też prawa natury bardziej ogólnej, opisujące zagadnienia społeczne w większej skali:

Prawo polityczne Malta

Obywatele chcą uczciwych polityków,

dopóki nie potrzebują czegoś załatwić.

Prawo Lawrence’a

Dyplomata to ktoś, kto każe ci iść do diabła,

a ty nie możesz doczekać się na podróż.

Prawo Ryana

Zgadnij trzy razy z rzędu,

a zostaniesz ekspertem.

Zasada zaprzęgu Gizzarda

Tylko pierwszy pies w zaprzęgu podziwia krajobraz.

Siódme prawo wzornictwa produktów

Nie ma takiego bubla,

który by gdzieś nie pasował.

Obserwacja Avary’ego

Nie przejmuj się upadkiem:

ważne, żebyś coś podniósł, wstając.

Wszystkie prawa i uszczegółowienia wchodzące w skład praw Murphy’ego oczywiście nie są zbiorem zamkniętym. Powstają wciąż nowe definicje, bo przecież życie jest zbyt bogate, obfituje w nowe zdarzenia i zjawiska, które z wielką przyjemnością są opisywane. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby samemu nie spróbować swych sił w napisaniu prawa zgodnego z filozofią Murphy’ego. Przedstawiamy poniżej kilka takich refleksji naszego autorstwa:

Z doświadczeń podejrzanego

Wszystko co powiesz może być

wykorzystane przeciwko tobie.

Im mniej więc powiesz,

tym mniej sobie zaszkodzisz.

Jeżeli nic nie powiesz,

zaszkodzisz sobie podwójnie.

Reguła złotego środka

Im życzliwszy będziesz dla ludzi,

tym bardziej cię wykorzystają.

Im mniej życzliwy będziesz dla ludzi,

tym bardziej ci zaszkodzą.

Napis z pralni chemicznej

Nigdy nie stawaj pod drzewem pełnym ptaków.

Prawo śpiączki

Akcja długiego filmu

rozkręca się dopiero wtedy,

gdy zaśniesz.

Prawo retoryki właściwej

Jak tylko zbierzesz się w sobie

aby oczarować kobietę —

zabraknie ci słów.

Uśmiechnij się…

Mydlany pomocnik

Czy nie zastanawiacie się czasem, na czym polega mycie lub pranie? Albo: na przykład: dlaczego musimy używać do tego celu proszku lub mydła, a nie powiedzmy mąki, czy cukru? Kolejne pytanie można byłoby zadać takie: Dlaczego płuczemy ręce pod wodą, a nie np. w oleju? Aby poznać na te pytania odpowiedzi, zapraszamy do dalszej części naszej opowieści. Ponieważ zarówno mycie, jak i pranie ma tę samą zasadę działania, dlatego w dalszej części ograniczymy się do opisania jej tylko na przykładzie mydła i mycia rąk.

Zanim poznamy, na czym polega mycie, zastanówmy się, co to znaczy, że coś jest brudne. Weźmy ręce: Co powoduje, że stają się one brudne? Wystarczy przytoczyć jakikolwiek przykład z życia codziennego. Wyobraźmy sobie, że dopiero co myliśmy w domu ręce i wychodzimy teraz do parku na spacer. Jeżeli podniesiemy z ziemi, powiedzmy kamień (najlepiej taki ubrudzony ziemią), to zaraz stwierdzimy, że przez niego ubrudziliśmy sobie ręce. Zatem możemy powiedzieć, że do naszych rąk przyczepiły się cząsteczki brudu, które przedtem znajdowały się na kamieniu. Używamy tutaj ogólnej definicji brudu, ponieważ „brudem” może być wszystko, co zanieczyszcza daną powierzchnię. Mycie polega więc na odrywaniu tych cząsteczek z powierzchni naszych rąk. Odrywanie to w przekładzie na język codzienności oznacza po prostu pocieranie o siebie dłoni. Poprzez takie pocieranie, ręka o rękę, następuje oderwanie brudu, a następnie spłukanie go przez wodę. Ale z praktyki wiemy też, że mycie rąk pod samą tylko wodą nie przynosi dobrych efektów. Żeby naprawdę dobrze umyć ręce, tak do czysta, to musimy użyć do tego mydła. Po namydleniu rąk brud łatwiej i w dodatku z większą skutecznością daje się usunąć. Co jest za to odpowiedzialne? Okazuje się, że odpowiedzialna za to jest budowa cząsteczki mydła.

Cząsteczka mydła jest tak sprytnie zbudowana, że doskonale nadaje się do usuwania brudu w przeciwieństwie do cząsteczki cukru, czy mąki, które posiadają już zupełnie inną budowę. Każda z cząsteczek składa się z kilkunastu atomów węgla, kilkudziesięciu atomów wodoru, z dwóch atomów tlenu oraz z jednego atomu jakiegoś metalu, np. sodu tak, jak w tym przypadku poniżej, który przedstawia cząsteczkę mydła toaletowego, czyli takiego, jakim myjemy się na co dzień:

Jeden koniec tej cząsteczki bardzo łatwo łączy się z cząsteczką brudu, a drugi koniec bardzo łatwo łączy się z wodą. Tak więc myjące działanie mydła polega na tym, że jego cząsteczka łączy się z cząsteczką brudu tym swoim pierwszym końcem, wystawiając na zewnątrz ten koniec, który łatwo łączy się z wodą. Teraz, przy spłukiwaniu, drugi koniec zostaje związany z wodą i w trakcie pocierania o siebie rąk, cząsteczka brudu bardzo łatwo zostaje usunięta z powierzchni rąk.

Rozumiemy więc teraz, dlaczego nie możemy używać do płukania oleju: Cząsteczka mydła, tym swoim drugim końcem łatwo łączy się z wodą, a nie z olejem; z olejem połączy się ta pierwsza część, ponieważ olej, jako tłuszcz, jest bardzo podatny na przyczepianie do siebie różnego rodzaju brudu. Na dobrą sprawę tłuszcz także jest „brudem”, ponieważ kiedy mamy tłuste ręce także musimy je umyć, aby były „czyste”. Podsumowując teraz to wszystko, możemy powiedzieć tak:

1. mycie (lub pranie) polega na usuwaniu cząsteczek brudu z zabrudzonej powierzchni,

2. mydło, łącząc się z brudem i z wodą, ułatwia nam usunięcie tych cząsteczek,

3. woda nie myje, woda tylko spłukuje oderwane od powierzchni cząsteczki brudu.

Tak więc teraz, myjąc ręce mamy już świadomość tego, co się tam, na powierzchni naszych rąk dzieje. Mamy nadzieję, że co do sensowności mycia rąk nie musimy tutaj nikogo przekonywać, tym bardziej do używania do tego mydła — bez mydła, ręce nigdy tak naprawdę nie będą czyste, nawet jeżeli gołym okiem niczego nie będzie widać.

Prąd zmienny — prąd stały, czyli o tym, jak wyprostować prąd

Czym różni się prąd zmienny od prądu stałego? Czy można zamieniać prąd zmienny na prąd stały? Co to jest w ogóle prąd? Na te pytania postaramy się dać tutaj odpowiedź. Zaczniemy od końca, ponieważ jest to pytanie najważniejsze. W encyklopedii przeczytamy, że prąd elektryczny jest to uporządkowany ruch ładunków elektrycznych. Oznacza to, że w danej chwili wszystkie ładunki zmierzają w jednym kierunku. W przewodach elektrycznych, które wykonane są z miedzi lub z aluminium nośnikami prądu są elektrony pochodzące z ostatnich powłok elektronowych tychże pierwiastków. Średnia prędkość tych elektronów wynosi około 1 cm/sek, tak więc po włączeniu prądu elektrony te nie dopłyną z wyłącznika od razu do żarówki, czy innego urządzenia elektrycznego. To, że żarówka zapala się od razu, jest wynikiem tego, że co prawda, elektrony przesuną się tylko o jeden centymetr, ale przez to przesuną się także te elektrony będące tuż przy żarówce. I to one właśnie w danej chwili zasilają urządzenie elektryczne.

Teraz możemy trochę uściślić nasze rozważania i powiedzieć, że zasadniczo rozróżniamy dwa rodzaje prądu: prąd stały i prąd zmienny. Prąd stały charakteryzuje się tym, iż zawsze posiada tę samą wartość oraz tę samą biegunowość (plus, minus). Znaczy to tyle, że prąd taki płynie zawsze tylko w jednym kierunku. Przedstawia to Rys.1:

Na Rys.2 widać wyraźnie, że prąd zmienny ma zupełnie inną charakterystykę. Raz, że zmienia kierunek (raz płynie w jedną stronę, a raz w drugą), dwa — bez przerwy zmienia swoją wartość. Zaczyna od zera, rośnie do maksymalnej wartości, a następnie znowu maleje do zera. Teraz zmienia kierunek poruszania się i znowu rośnie do maksymalnej wartości, maleje, zmienia kierunek i apiat, wszystko od nowa. Dlatego właśnie prąd ten nazywamy prądem przemiennym. Na przykład prąd, który mamy w gniazdku osiąga w maksimum 325 woltów, choć wszędzie podaje się jego napięcie skuteczne, czyli 230V / 50Hz. Ta druga wartość mówi, że w ciągu sekundy prąd wykonuje 50 cykli. W jednym cyklu prąd płynie w jedną stronę, po czym zawraca i płynie w stronę przeciwną. Prąd zmienny używany jest dlatego, że łatwiej go „przetransportować” z elektrowni do odległych odbiorców, a potem łatwo zmieniać jego właściwości, o czym przekonamy się za chwilę.

Prąd stały możemy spotkać np. w bateriach lub akumulatorach, choć występuje on także we wszystkich urządzeniach elektronicznych, takich jak telewizory, radia, czy magnetofony. Co prawda większość z nich zasilana jest z gniazdka, a więc prądem zmiennym, ale w środku tychże urządzeń prąd ten zamieniany jest na prąd stały. Przechodzimy więc do sedna naszej opowieści: Jak wyprostować prąd zmienny? Na pewno nie przez naciąganie go jak wygiętego druta. A więc jak?

Przede wszystkim musimy sprawić, aby prąd zaczął płynąć tylko w jedną stronę. Wystarczy w tym celu włączyć w obwód diodę prostowniczą (Rys.3a). Ma ona takie właściwości, że przepuszcza prąd tylko w jednym kierunku. W ten sposób charakterystyka naszego prądu będzie wyglądała tak, jak na Rys.3b.

Z rysunku widać wyraźnie, że prąd płynie tylko w jedną stronę, w tych zakreskowanych miejscach. Ale co nam po takim prądzie? Raz, że w połowie okresu w ogóle nie płynie (ponieważ w tym czasie powinien płynąć w stronę przeciwną), a dwa, nadal zmienia swoje wartości. Zaradzić temu możemy w ten sposób, że zamiast jednej diody, użyjemy ich cztery, które odpowiednio ze sobą połączymy (Rys. 4a i 4b).

Dodatkowe diody sprawiły, że prąd zaczął płynąć nam także w tych miejscach, w których nie płynął prędzej. W ten sposób prąd płynie częściej, ale nadal zmienia się w czasie. Nazywamy go prądem pulsującym, ponieważ zachowuje się tak, jakby cały czas pulsował. Jeżeli między plusem a minusem włączymy kondensator o dużej pojemności, to dzięki temu będziemy mogli znacznie polepszyć właściwości naszego prądu. Kondensator bowiem gromadzi w sobie ładunki elektryczne, a gdy następuje spadek napięcia, oddaje je z powrotem do układu, dzięki temu sprawia, że pojawia się napięcie w tych momentach, w których przedtem nie było. Napięcie to jest jednak mniejsze od maksymalnego w związku z czym otrzymujemy właśnie taki, a nie inny wykres dla prądu (Rys. 5). Może komuś wydawałoby się, że takie napięcie wystarczy do zasilania np. radia, ale okazuje się, że nie. Dla większości tego typu urządzeń potrzebne jest autentyczne napięcie stałe. Inaczej w głośniku słychać byłoby nieprzyjemne dla ucha buczenie, tzw. przydźwięk sieci. Należy więc jeszcze bardziej wyprostować prąd.

Do tej pory mówiliśmy, że prostujemy prąd. Dalsze czynności będziemy już nazywać stabilizowaniem, tzn. sprawianiem, aby z charakterystyki z Rys.5 zrobić tak, jak to mamy na Rys.1. Do tego celu musimy posłużyć się kolejnymi elementami elektronicznymi, takimi jak np. dioda Zenera. Dioda ta pozwala nam utrzymać stałą wartość napięcia niezależnie od jego wahań. Najprostszy taki układ przedstawiony jest na Rys.6.

Stabilizacja polega tu mniej więcej na tym, że przy wszelkich zmianach napięcia na wejściu układu zmieniać się będzie natężenie prądu płynącego przez diodę, a tym samym zmieniać się będzie także spadek napięcia na rezystorze R. W efekcie z układu wychodzić będzie napięcie o stałej wartości, a wszelkie zmiany napięcia będą niwelowane przez rezystor R, który w zależności od napięcia różnie się będzie nagrzewał i w ten sposób oddawał „nadwyżkę” napięcia.

Rozwiązanie to ma jednak jedną poważną wadę, mianowicie, nie można taki układ obciążać zbyt dużymi prądami. Innymi słowy, uzyskaliśmy prąd stały, ale jest on za słaby, aby mógł zasilić magnetofon, czy radio. Aby temu zaradzić, należy zastosować dodatkowo tranzystor, który znacznie (ok. 10 razy) poprawi własności układu, ponieważ jedną z zalet tranzystora jest to, że potrafi wzmocnić prąd. Rys.7 pokazuje, jak należy włączyć go w układ. Zastosowanie dwóch takich tranzystorów poprawia do kilkuset razy właściwości całego układu, tak więc śmiało możemy już zasilać nim wszelkie urządzenia elektroniczne.

Podsumowując teraz to wszystko, co było tu powiedziane, zaprezentujemy w całości nasz układ do prostowania i stabilizowania prądu, który często można spotkać w różnych urządzeniach RTV (Rys.8).

Wykaz elementów:

B- Bezpiecznik topikowy 0,15A

Tr- Transformator TS 8/1 lub podobny obniżający napięcie do około 12V

D1-D4- Diody prostownicze BYP 401/50- 4szt.

C- Kondensator elektrolityczny 2000μF /min.16V

R- Rezystor 1,8 kΩ

DZ- Dioda Zenera na napięcie 10V

T1- Tranzystor BD137

T2- Tranzystor BC107

Taki układ prostujący nazywamy popularnie zasilaczem stabilizowanym. Nasz akurat jest na napięcie 9 V przy maksymalnym obciążeniu 0,4 A, ale zmieniając odpowiednio wartości poszczególnych elementów, możemy przystosować go na inne napięcia i obciążenia. Mając w domu taki zasilacz, możemy śmiało używać go zamiast baterii, które jak wiadomo, nie są zbyt żywotne, gorzej, jeżeli nie będzie akurat w gniazdku prądu… Ale to już zupełnie inna opowieść…

Przeżycia na pograniczu śmierci

Śmierć bliskiej osoby jest dla nas zawsze bardzo bolesna. Próbujemy pogodzić się z myślą, że już nigdy jej nie zobaczymy. Czasem wyobrażamy sobie zmarłego w towarzystwie aniołów, który doznaje beztroskiego życia w Niebie. Czekamy na jakiś znak… Ten temat zawsze budził wśród żyjących duże zainteresowanie: co jest po drugiej stronie? Jest to pytanie, zdawałoby się bez odpowiedzi. A jednak… Od czasu do czasu ludzie, którzy byli blisko śmierci, opowiadają niesamowite opowieści. Jedną z częstszych takich wypowiedzi jest twierdzenie, że opuścili oni swoje ciało i z góry obserwowali reanimujących ich lekarzy. Po przywróceniu do życia potrafią dokładnie powiedzieć, który lekarz co robił i co mówił w danej chwili. Tego typu doznania ludzi, których odratowano, nazywamy przeżyciami na pograniczu śmierci. Tym właśnie tematem zajmiemy się w niniejszej rozprawie.

Pierwszym mocnym argumentem potwierdzającym przeżycia na pograniczu śmierci (w skrócie PNPS), jest statystyka. Według doniesień Ośrodka Badań Opinii Publicznej jedna osoba na dwadzieścia w Stanach Zjednoczonych doświadczyła takich właśnie przeżyć. Być może, że i wśród Czytelników znajdują się osoby, które mają za sobą podobne doznania. Na pewno nie jest to wytwór wyobraźni współczesnego człowieka, ponieważ okazuje się, że o przeżyciach na pograniczu śmierci donosili już ludzie z poprzednich epok. Przedstawiamy na przykład obraz Hieronima Boscha namalowany pięćset lat temu. Malarz zatytułował go „Wzniesienie do Raju Niebieskiego”. Widać na nim dusze ludzi wznoszące się w stronę światła. Obraz ten przedstawia dokładnie to, o czym opowiadają ludzie, którzy przeżyli własną śmierć, że kierowali się w stronę ciemnego tunelu, na którego końcu było białe światło.

Fot: http://commons.wikimedia.org

Wszystkie osoby, które doświadczyły PNPS, twierdzą, że to, co przeżyły, trudno jest opowiedzieć ziemskimi słowami. Brakuje słów, porównań… Ponadto każda z nich trochę inaczej „umierała”. Ilość i jakość tych doznań zależy od tego, czy ktoś „umarł”, czy tylko był bliski śmierci. Im dłużej człowiek był „martwy”, tym głębszych przeżyć doznał.

Dużą trudność mają ludzie z określeniem tego, w jakiej formie znaleźli się po opuszczeniu fizycznego ciała. Zapewne jest to jakaś forma „ciała duchowego”. Jego właściwością jest przechodzenie przez ściany oraz niemożność nawiązania kontaktu z żywymi. Kiedy będziemy chcieli potrząsnąć kogoś za ramię, nasza ręka przejdzie przez nie jak przez powietrze!

Największe jednak wrażenie na „zmarłych” robi spotkanie „Świetlistej Istoty”. Nie jest to zwykła postać. Jest to raczej coś w rodzaju niezwykle intensywnego (ale nie rażącego w oczy) światła, które ma osobowość i może z nami porozumiewać się telepatycznie. Emanuje ona miłością i ciepłem, które przenikając przez zmarłego, wprowadza go w stan tak głębokiego uspokojenia i błogości, że człowiek ten, potem kiedy przychodzi mu wracać do życia, nie chce tego, a nawet opiera się temu. Zazwyczaj istota ta przygotowuje człowieka do przejścia na Tamtą Stronę. Początkiem tego jest uświadomienie zmarłemu, jakim był człowiekiem. W związku z tym zostaje ukazane całe jego życie w postaci krótkich migawek zmieniających się z zawrotną szybkością. Mało tego. Jeżeli wyrządził komuś krzywdę, to odczuwa przy danym obrazie to, co czuł wtedy człowiek pokrzywdzony przez niego. To samo jest z dobrymi uczynkami. Ten film „retro”, jak go nazywamy, nie ma bynajmniej na celu oskarżanie zmarłego. Zresztą, rolę sędziego odgrywa tutaj sam zmarły. Świetlista Istota przez cały czas emanuje tą swoją niewysłowioną miłością i akceptuje zmarłego takim, jakim jest. To człowiekowi jest wstyd przez to, że nie postępował tak, jak należy.

Wszyscy, którzy powrócili do życia, jednogłośnie twierdzą, że jedyne co się liczy po Tamtej Stronie to, to czy potrafili wyzwolić w sobie miłość. Miłość w ogólnym tego słowa znaczeniu, a więc nie tylko do drugiej osoby, ale także do innych ludzi, do świata, do Życia. Wiele osób podkreśliło, że oprócz Miłości ważne jest także zdobycie wiedzy. Wydaje się to być oczywiste: człowiek, który ma większą wiedzę, więcej rozumie, a zatem potrafi „mądrzej” pokierować swoim życiem. Wystarczy spojrzeć na statystyki kryminalne. Większość przestępstw popełniają ludzie prości, tacy, którzy zdołali ukończyć zaledwie szkołę podstawową lub zawodową. Pewnie każdy może podać taki przykład ze swojego dzieciństwa. Dużo naszych kolegów ze szkolnej ławki, którzy posiadali najgorsze oceny, postępowało źle i od małego miało już problemy z policją.

Wracając jednak do sedna sprawy, nadchodzi taki moment, kiedy lekarze przywracają pacjenta do życia. Od Drugiej Strony odbywa się to w ten sposób, że człowiekowi zostaje przekazane, że jego czas jeszcze nie nadszedł, że musi wracać do swojego ciała. Wiadomość tę przekazuje Świetlista Istota lub któryś z nieżyjących członków rodziny. Zazwyczaj nikt nie pamięta samego powrotu. Nieliczne relacje mówią, że człowiek zasypia, albo traci przytomność. Potem budzi się już w swoim ciele.

Jak już było mówione, ludzie często nie chcą wracać do swojego ciała. Mają lekarzom za złe, że ich odratowali. Po pewnym czasie zmieniają zdanie. Zmieniają, gdyż zdają sobie sprawę z tego, że największą wartością jest jednak życie, możność kochania i rozwijania duszy. Nigdy też nie targną się oni na swoje życie. Kilku osobom przekazano, że samobójstwo jest najgorszą rzeczą, jaką człowiek może zrobić. Czyn ten jest zakazany i surowo Tam karany. Posiadamy także relacje niedoszłych samobójców. Opowiadają oni, że ich czyn niczego Tam nie zmienił. Jeżeli jakieś problemy pchnęły ich do samobójstwa, to po śmierci problemy te wcale nie zniknęły. To, przed czym próbowali uciec, dopadło ich także po śmierci. W tym miejscu aż ciśnie się rada dla ludzi, którzy chcą targnąć się na swoje życie: Jeżeli człowieku masz jakieś problemy, to samobójstwo jest najgłupszą rzeczą, jaką możesz zrobić. Jeżeli za życia nie rozwiążesz swoich problemów, to po śmierci tym bardziej nie.

Trochę wykroczyliśmy poza ramy tej rozprawy, ale już wracamy do tematu. Właściwie będzie to zakończenie, choć na dobrą sprawę nie opowiedzieliśmy nawet połowy tego, co należałoby powiedzieć o przeżyciach na pograniczu śmierci. Na zakończenie wspomnijmy jeszcze o upiorach. Według tradycji upiory to dusze błąkające się w Zaświatach. Osoby, które przeżyły własną śmierć, opowiadają, że widziały takie istoty. Charakteryzują się one tym, że sprawiają wrażenie nieszczęśliwych więźniów. Ich stan związany jest z tym, że nie potrafią do końca zerwać więzów ze światem fizycznym. Zamiast iść prosto do „Nieba”, próbują wrócić na ziemię, lub skontaktować się z kimś z żyjących. Będą błąkać się dopóty, dopóki nie wyzwolą się ze wszystkich więzów, jakie łączyły ich ze światem fizycznym.

Dodatek

Na samym początku wspominaliśmy o obrazie i o relacjach z poprzednich epok. Najsmakowitszy jednak kąsek zostawiliśmy na koniec. Chodzi mianowicie o Tybetańską Księgę Umarłych. Księga ta powstała ok. 800 roku naszej ery i służyła jako pomoc dla umierającego człowieka. Czytano ją osobie umierającej oraz potem gdy już zmarła. Miało to na celu po pierwsze — dopomóc umarłemu, aby rozumiał to, co się z nim będzie dziać po śmierci, a po drugie — miała pomóc rodzinie, aby wspierała go i nie zatrzymywała swoją rozpaczą. Tylko w ten sposób zmarły może wejść do Krainy Śmierci.

Tybetańska Księga Umarłych jest dla badaczy PNPS ważna, ponieważ potwierdza relacje ludzi współcześnie nam żyjących. Ograniczymy się tu do podania tylko małych fragmentów, potwierdzających przeżycia na pograniczu śmierci:

„Szlachetny synu, teraz oto przyszła na ciebie tak zwana chwila śmierci. Odchodzisz z tego świata na drugą stronę, ale nie jesteś w tym jedyny. Zdarza się to wszystkim. Nie pożądaj już i nie tęsknij do tego życia. Gdybyś jednak pożądał go i tęsknił do niego, nie będziesz mógł tutaj trwać; nie wyzwolisz się z ustawicznego błądzenia po kolisku Samsary*”

(* Samsara- odwieczny kołowrót stawania się i przemijania form bytu)

„Wówczas świadomość zmarłego wydostaje się na zewnątrz i nie wie on już, czy umarł, czy nie. Widzi on, jak przedtem, postacie bliskich, krewnych, słyszy nawet płacz i krzyki”.

„Szlachetny synu, teraz nic nie stanowi dla ciebie przeszkody; gdyż stałeś się <formą umysłu>; po rozdzieleniu się twego ducha i ciała nie masz już formy materialnej. Dlatego obecnie posiadłeś władzę przenikania bez żadnych przeszkód przez wyniosłe góry, ściany domów, ziemię, kamienie i skały”.