Chrześcijańska filozofia życia - Tilman Pesch - ebook

Chrześcijańska filozofia życia ebook

Tilman Pesch

0,0

Opis

Rozum ludzki jest z natury swojej słaby, i już z powodu tej słabości powinien się garnąć do Boga; Bóg pospieszył mu z pomocą przez swoją łaskę. Lecz dar łaski, przeznaczony przez Boga ludzkości, został z winy człowieka stracony. Bóg jednak ulitował się nad ludzkością i dla zasług Chrystusa przyszedł z pomocą nie tylko poszczególnemu człowiekowi, lecz całemu rodzajowi ludzkiemu przez ustanowienie religii chrześcijańskiej o charakterze społecznym. – Chrystianizm jest największym dziełem miłości Boga. Objawienie chrześcijańskie wznosi się ponad rozum i naturę, zawiera jednak w sobie wszystko, co rozumne, co naturalnie dobre, prowadząc to do najpiękniejszego rozwoju. W chrystianizmie posiadamy filozofię życia. Zadaniem niniejszego dzieła jest przedstawienie najważniejszych punktów tej filozofii. Bierz je więc czytaj i rozważaj. A oto jakie zagadnienia niniejsza książka omawia: I. MIŁOŚĆ PRAWDY: Walka o byt. Walka o ideały. Stanowisko człowieka w życiu. Żądza wiedzy. Prawdziwa i fałszywa nauka. Indyferentyzm. Wolnomyślność. Zagadnienie celu. Nasze pochodzenie. Stworzenie. Co powiedział głupi w sercu swoim? Świadectwo nauki. Bóstwo. Panteizm. Nasze przeznaczenie. Wola Boża. Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne... Szczęście i zbawienie człowieka. Trwanie po śmierci. Życie pozagrobowe jako postulat godności ludzkiej. Tęsknota serca ludzkiego. Doczesność jako niedokończony początek czegoś. Konieczność przeświadczenia o życiu przyszłym. Duch i materia. Wyobrażenie życia pozagrobowego. Najważniejsza troska. Optymizm i pesymizm. Nowoczesna religijność. Prawdziwa religijność. Religia jako podstawa moralności. Religia źródłem wierności powołaniu. Natura i Objawienie. Cud i prawo natury. Cuda Ewangelii. Natura i nadnaturalność. Czym jest dla nas Jezus Chrystus. Czym jest dla nas Kościół? Trwałość Kościoła jako dowód jego Boskiego pochodzenia. Łaska i współdziałanie. Wiedza i wiara. Sceptycyzm. Przeciwieństwo dwu światopoglądów. Wartość doczesnego życia. Wartość czasu. Chwalebna lekkomyślność. Śmierć jako nauczycielka prawdy. Służba światu albo służba Bogu. II. SUMIENNOŚĆ: Sumienie. Obowiązki sumienia względem Boga. Obowiązki sumienia względem ludzi. Obowiązki sumienia względem własności i dobrego imienia bliźnich. Grzechy opuszczenia. Żądze w życiu ludzkim. Praktyczna troska o sumienie. Największa przeszkoda. Ograniczoność ludzkiego bytu. Pojęcie i istota grzechu. Grzechy przed sądem Boga. Poczucie winy. Żal. Miłosierdzie Boże. Odpuszczenie grzechów. Pokuta. Wyznanie grzechów. Poprawa życia. Walka na śmierć i życie. Zmarnowany cel życia. Bojaźń Boża. Zmysłowość. Grzech powszedni. Oczyszczenie w życiu przyszłym. Dlaczego Bóg nie przeszkadza grzechom? Odwaga i nieustraszoność. Przezorność i czuwanie. Walka z namiętnościami. Sąd.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 353

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

O. Tilman Pesch SJ

 

Chrześcijańska filozofia życia.

Wiązanka myśli o prawdach religijnych

 

przełożył ks. Jan Kanty Gajkowski

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Na okładce:

Wydanie według edycji z roku 1902.

Pisownię nieznacznie uwspółcześniono.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7950-460-2

 

 

 

WSTĘP

 

Każdy człowiek jest z natury swojej filozofem; jest istotą szukającą wszędzie przyczyn (das rastlose Ursachentier), która tak długo nie spocznie, póki nie znajdzie pierwszej, najwyższej przyczyny i ostatecznego celu. – Filozofia jest to poznanie rzeczy z głębszych przyczyn, które wybiegają ponad sferę zmysłowego doświadczenia. – Popęd do filozofowania jest w człowieku niezniszczalny i ma swe prawo istnienia, należy bowiem do istoty rozumu i sam Stwórca włożył go w ludzką naturę. – Cały świat to wielkie pytanie narzucające się człowiekowi; odpowiedź na to pytanie leży w nadzmysłowej dziedzinie myśli.

Człowiek posiada nie tylko filozoficzne, lecz i religijne usposobienie; popęd religijny prowadzi go do uznania swej zależności od pierwszej przyczyny i ostatecznego celu swego istnienia. Dosyć jednak często, ten popęd religijny był u ludzi powodem do wielu wyobrażeń fantastycznych, dalekich od prawdy i rzeczywistości.

I w dziedzinie religii powinien człowiek używać rozumu; rozum doprowadzi go do poznania najwyższej Istoty, wskaże mu obowiązek uległości względem Boga, uległości takiej, jakiej Bóg żąda.

Rozum jednak jest z natury swojej słaby, i już z powodu tej słabości powinien się garnąć do Boga; Bóg też pospieszył mu z pomocą przez łaskę swoją. Atoli dar łaski, przeznaczony przez Boga ludzkości, został z winy człowieka stracony. Bóg jednak ulitował się nad ludzkością i dla zasług Chrystusa przyszedł z pomocą nie tylko poszczególnemu człowiekowi, lecz całemu rodzajowi ludzkiemu przez ustanowienie religii chrześcijańskiej o charakterze społecznym. – Chrystianizm jest największym dziełem miłości Boga.

Objawienie chrześcijańskie wznosi się ponad rozum i naturę, zawiera jednak w sobie wszystko co rozumne, co naturalnie dobre, prowadząc to do najpiękniejszego rozwoju.

W chrystianizmie posiadamy filozofię życia. Przedstawić wybitne punkta tej filozofii jest zadaniem tego dzieła. Bierz je więc, czytaj i rozważaj.

Główne działy tej książki nazwano ˝tygodniami˝, a to na podobieństwo ćwiczeń św. Ignacego, których tok myśli jest tu naśladowany.

Wniknąć w tę filozofię życia głębiej, jest rzeczą ważną; najwięcej jednak nad tym trzeba się zastanawiać, na czym nam najwięcej zależy. Niełatwa to rzecz, bo nic w nas tak głęboko nie siedzi, jak powierzchowność.

Świat pomiata filozofią życia, lecz świat błądzi i szaleje często. I tylko ten kto nadzwyczajnych dopuszcza się szaleństw, bywa zamykany w domu wariatów, kto zaś zwyczajne i w danym kraju przyjęte czyni głupstwa, ten odbiera pochwały, nazywają go człowiekiem, który umie żyć na świecie. Lecz jakież to jest życie?.

Dwa razy się nie żyje, a jednak jakaż to jest wielka liczba ludzi, którzy nawet raz prawdziwie nie żyją! Większość ludzi przechodzi życie na oczekiwaniu tej chwili, w której by mogli rozpocząć życie prawdziwe.

Jest to rzeczą niezmiernie korzystną, pisze W. von Humboldt, siebie często brać za przedmiot rozmyślania. Pospieszne czytanie żadnej nie przynosi korzyści; należy się nad poszczególnymi prawdami gruntownie zastanawiać.

Dopóki żyjesz, powinieneś się uczyć żyć.

Nie przywiązuj się do miłych ci, na uprzedzeniu opartych, mniemań. Często więcej potrzeba odwagi do tego, aby zmienić zdanie, niż by w starym wytrwać. Kto chce wstąpić na prawdziwą drogę życia, musi rozpocząć od wyrzucenia za okno wszystkich swoich przesądów i bóstw fałszywych.

Prawdziwym nieszczęściem naszych czasów jest ten gorączkowy pośpiech, ta niecierpliwa praca, która całą parą dąży do tego, żeby jak najprędzej stworzyć niebo na ziemi. Ustawiczna gonitwa za środkami do życia grozi człowiekowi kulturalnemu, że straci sprzed oczu swoich najwyższy cel życia swego.

Innym złem to są ci niecierpliwi marzyciele, którzy lubią tylko ślizgać się po powierzchni życia i żyją w ustawicznej gorączce nowości i sensacyj.

Strzeż się tych głupstw i bądź mądrym! Mądrość podobna jest do źródła; im więcej się zeń czerpie, tym silniej ono tryska.

 

I. MIŁOŚĆ PRAWDY

 

Walka o byt

 

1. ˝Człowiek urodzony z niewiasty, żyjąc przez czas krótki, napełnion bywa wielą nędz. Który wychodzi jak kwiat, i skruszony bywa, a ucieka jako dzień, i nigdy nie trwa w tymże stanie˝ (Job. 14, 1-2).

Człowiek żyje na tej ziemi otoczony wielorakimi dobrami: jedne z nich są przeznaczone do zaspokojenia jego koniecznych potrzeb, inne aby mu dostarczyły uciech godziwych. Posiada człowiek zmysły i rozum, żeby te dobra poznawał, by je rozróżniał, by ich używał. W życiu doczesnym spotykają człowieka liczne utrapienia, byt jego wypełniony troską i staraniami o utrzymanie się i doczesną pomyślność. Zdobywanie i spożywanie – oto najbliższa treść ziemskiego istnienia.

Nie bez słuszności przeto nazwano te starania, zabiegi i troski walką. Rzeczy bowiem i ludzie, którymi każdy człowiek jest otoczony, znajdują się często we wrogim do niego stosunku. I w tym właśnie znaczeniu można mówić o ˝walce o byt˝.

Tę walkę, w godziwych prowadzoną granicach, nie ludzie wywołali; jest ona konieczna dla człowieka, leży w jego naturze; ma dla niego wielkie znaczenie.

Tej walce o byt nie brak świetnych nieraz zdobyczy dla ziemskiej pomyślności człowieka; mają one swoją użyteczność i swą wartość dla rozwoju ludzkości. Przeczyć temu byłoby głupotą. Ale nie są one jeszcze tym, co by mogło człowieka zaspokoić i zadowolić zupełnie; dają one tylko zaspokojenie pozorne, chwilowe, o ile człowiek w gmatwaninie zewnętrznych zabiegów sam o sobie zapomina.

Biada jednak temu, kto całą siłę swego rozumu i swojej woli topi w tej walce.

Dotychczas walka o byt, tak jak jest prowadzona, nie zdołała zmniejszyć nędzy człowieczej w społeczeństwie ludzkim. ˝Tu dźwięki radosnej pieśni, tam jęki żałobne, mówi pewna staroindyjska księga, tu rozrywka uczonych, tam kłótnie pijaków; tu luba młodość, tam zgangrenowani i trądem okryci. Nie wiem, dodaje autor, czy świat się z nektaru, czy z trucizny składa˝. Jak było wtedy, tak jest i obecnie.

Jeżeli się znaczenie życia ograniczy do walki o byt doczesny, to tak pojęte życie będzie dla większej części ludzi, zwłaszcza dla klas niższych, okrutne i niesprawiedliwe. Serce ludzkie, pchane nigdy nieustającym bodźcem natury, tęskni za czymś, czego mu nie potrafi dać żaden, nawet najświetniejszy rezultat walki o byt.

Dlatego to już Mędrzec w Starym Zakonie pyta z boleścią: ˝Co pozostaje człowiekowi ze wszystkiej pracy jego, którą się trudzi pod słońcem?˝ (Ekl. 1, 3).

Nawet najświetniejszy rezultat walki o byt w najkorzystniejszych okolicznościach nie zapewni ci tyle szczęścia, żebyś nie musiał kiedyś wyznać z Goethem: ˝Przy tym wszystkim czułem się, jak szczur, który zjadłszy truciznę, biegał po wszystkich norach, próbował wszystkich płynów, pożerał wszystko, co po drodze spotkał, a mimo to wnętrzności jego palił nieugaszony i niszczący ogień˝. Goethe, ten poeta tak hojnie wyposażony w dobra duchowe i materialne, mówił w starości, że ˝jego życie było jakby ciągłym toczeniem się kamienia, który co chwila musiał być przez coś nowego popchnięty; przez 75 lat życia nie zaznał czterech tygodni prawdziwego zadowolenia˝.

2. I jakżeby mogło być inaczej? Toż dobra, o które chodzi w walce o byt, nie są tego rodzaju, żeby mogły zaspokoić człowieka w jego szlachetniejszych dążeniach. A choćby i zdołały tego dokazać, jakże one są przemijające!

Wszystko jest tu, jakby w locie; zaledwo się czegoś dotkniemy, już tego nie ma; zaledwie coś zauważymy, już uleciało.

Prędko znika sława świata. Gdzież są ci mocarze, ci bogacze, ci sławni uczeni, co swoją chwałą świat napełniali, nic jednak nie zrobili takiego, co by samo w sobie było wielkie i cenne? Inni zajęli ich miejsce i ledwie kto o nich wspomni. A gdzie ich dusze? I cóż im to pomoże, że za życia zdawało się im, iż wszelkie posiedli znaczenie! ˝Co mi z tego, że byłem wszystkim?˝ skarżył się umierający Sewerus. Kto tylko o ziemskie dba rzeczy, podobny jest do wstępującego na zieloną górę życia, aby tam wysoko umrzeć wśród zimnych lodowców.

Dlatego to nieumiarkowana, nieograniczona i bezwzględna żądza dóbr ziemskich jeszcze nigdy nikogo szczęśliwym nie uczyniła. Czyż wobec tego od mojej walki o byt mam oczekiwać dobra, którego nikt jeszcze z ludzi nie otrzymał?

3. Walka o byt jest koniecznością, jest jednak koniecznością za niską, abyś całe swoje życie miał jej poświęcać.

˝W człowieku, mówi znany niedowiarek, natura nie tylko chciała się wznieść wysoko w ogóle, lecz chciała się wznieść ponad siebie samą. Musi przeto człowiek być nie tylko zwierzęciem, ale czymś wyższym, czymś lepszym. A dowodem na to, że być powinien, jest to, że być nim może. Zmysłowe dążności, zmysłowe używanie jest już dostatecznie rozwinięte w świecie zwierzęcym i nie dla nich żyje człowiek. Jak w ogóle żaden byt nie istnieje dlatego, co już było na niższych stopniach życia, ale dla nowych przeznaczeń. Jest przeto obowiązkiem człowieka przeniknąć w sobie pierwiastki zwierzęce pierwiastkiem wyższym i opanować je przez swe zdolności, którymi się różni od zwierząt. Także surowa i dzika walka o byt szaleje już dostatecznie w świecie zwierząt. Człowiek, o ile jest dzieckiem natury, nie może jej zupełnie uniknąć, ale powinien ją uszlachetnić i złagodzić. Dzika, nieokiełzana natura powinna się w ludzkości uspokoić; ludzkość ma być tą pogodną głową, placidum caput, którą wergiliuszowski Neptun wychyla ze wzburzonego morza, by je uciszyć˝ (D. F. Strauss, Der alte und neue Glaube. Wyd. 9, s. 163).

A więc sursum corda! Rzecz, tak drogocenna, nie może tarzać się w ziemi; sercu ludzkiemu nie wolno w prochu się walać.

Lecz jak się mam wznosić do rzeczy wyższych? Bardzo łatwo; szukaj życia ponad życiem.

Według jasnego i wyraźnego świadectwa dziejów świata tylko w zasadach prawdziwego chrystianizmu znalazła ludzkość ową moc, by przez wyższe dążenia miarkować walkę o byt i we właściwy sposób ją uzupełniać.

 

Walka o ideały

 

1. W miarę tego, im więcej człowiek ma poczucia swej godności ludzkiej, tym bardziej z walką o byt łączy się u niego walka o ideały.

Kto niczego więcej nie pragnie, jak tylko tego, żeby mógł bez trudu i wygodnie zaspokajać swoje potrzeby zwierzęce i zadowolony jest z ziemi, bo mu to wszystko daje, ten nie wart nazwy człowieka.

Kto jednak dla życia szuka lepszej treści, ten podnosi swój wzrok ponad codzienne drobiazgi i tworzy sobie przekonania, których prawda i pewność żywo go obchodzą. W ciasnym kole ciaśnieje umysł ludzki: rośnie zaś człowiek gdy ma szersze cele, one go prowadzą do ideałów.

Ideał – to prawzór, to wzór najwyższy; to coś, co sięga wysoko ponad ten świat widzialny; to doskonałość, od której pochodzi otaczająca nas rzeczywistość, to doskonałość, której ta rzeczywistość nigdy tu osiągnąć nie może, a za którą pomimo to ciągle i usilnie tęskni. Ideał jest to nadziemskie światło, które na małe dolegliwości ziemskiego bytu rzuca wyższą jasność i daje im namaszczenie święte.

Bezpośrednia rzeczywistość życia jest tak pozioma, tak często trywialna, tak niezadowalająca, tak niedoskonała, że każdy myślący człowiek, każde szlachetne serce tęskni za ideałami.

2. Lecz chociaż konieczność natury wszystkich rozsądnych ludzi pociąga ku ideałom, to jednak różne poglądy są na to, co przez ˝ideał˝ rozumieć należy. Świat rozumie przez ideał pełne używanie, życie obfitujące w największą ilość przyjemności doczesnych. Materialne potrzeby stały się dla świata tym wielkim bożyszczem, któremu wszystkie siły winny pańszczyznę odrabiać, wszystkie talenty hołdować. Tak sobie wyobrażając ideał, ludzie naszego wieku tym większą przypisują wartość doczesnym zabiegom, im więcej się nadają do zapewnienia materialnego dobrobytu wśród ludzi. I jakże uzasadniają te swoje zapatrywania?

Jedni mówią: na świecie nie ma nic prócz materii i przypadku. Z błota przez mechaniczne przystosowanie, czyli wskutek przypadku powstało zwierzę, ze zwierzęcia człowiek, gdyż on niczym innym nie jest, jak z mułu rozwiniętym zwierzęciem, które nie ma nic ponad sobą i nic pod sobą. Dlatego najwyższa zwierzęca błogość jest najwyższym ideałem człowieka.

Lecz dla rozumniejszych obrońców tej nauki przyszedł wreszcie dzień Damaszku. Powaleni światłem innych nauk, oświadczają: Nie, człowiek jest czymś więcej, jak zlepkiem błota; świat jest czymś więcej, jak igraszką ślepego przypadku. Powiedzmy raczej: Ignoramus, czyli że człowiek ma się starać o zaspokojenie potrzeb i pomyślność swojej zwierzęcej natury, bo te czujemy i poznajemy; co zaś poza obręb natury zwierzęcej wybiega, o tym nie wiemy; nauka kończy się tam, gdzie się kończy działanie zmysłów.

Gdy zaś myślący człowiek dojdzie do przekonania, że natura ludzka zawiera w sobie nie tylko pierwiastek zwierzęcy, ale i pierwiastek duchowy, który ją pcha w sposób nieprzeparty poza granice zmysłowości, wtedy od bezbożnej filozofii taką usłyszy pociechę: Pofolguj swojej wyobraźni, swoim marzeniom, wyśnij sobie jakiś ideał, taki lub owaki, wedle swego smaku czy potrzeby, albo też przyłącz się do jakiegoś istniejącego już marzenia. Marzenie pozostanie marzeniem, chodzi tylko o to, byś sobie wytworzył jakieś ideały, które by zaspokoiły indywidualne wymagania twego serca, a nie ograniczały pełnej swobody zmysłów i używania życia.

Ale i wśród przyjaciół nowoczesnej kultury przychodzi się nieraz do przekonania, że wymarzone ideały nie zaspokoją myślącego człowieka, duch bowiem ludzki wszędzie pragnie rzeczywistości, nie zaś urojeń i marzeń. ˝Cnoto, ty nie jesteś pustym dźwiękiem˝, zawołał na równinie pod Filippi umierający Brutus.

3. Świat nowożytny na wszystko jednak znajdzie radę. Z wielu katedr głosi się monizm (panteizm), tj. naukę, która twierdzi, że tylko bóstwo, jakie poznać możemy, jest jedynym źródłem ideałów; ale to bóstwo to nic innego tylko świat z człowiekiem na czele, z człowiekiem jako najszlachetniejszym kwiatem, najwspanialszym promieniem istoty bożej.

Ale takie bóstwo już nieraz popadało samo ze sobą w walkę, dostawało się do szpitali i do więzień; nietrudno więc przekonać się, że takie bóstwo nie może być źródłem ideałów. Jeżeli bowiem człowiek nie ma żadnego Boga ponad sobą, wtedy jest sam sobie Bogiem, wtedy się otwiera na oścież wrota bezsumienności we wszystkich jej formach, wtedy najbrzydszy egoizm zostanie usprawiedliwiony, wtedy błąd tyle będzie znaczył, co prawda, występek tyle, co cnota, wtenczas to wszystko, co nazywamy wykształceniem, będzie tylko powłoką obrzydliwego brudu.

Próbowano też niektóre pojęcia i rzeczy ziemskie przyoblec w pozory wysokiego ideału. Nazywano tedy ideałem zdolność radzenia sobie w życiu, wysoką naukę, wykształcenie akademickie, ideę państwa, ojczyznę, wyrobienie charakteru, męskość, ludzkość, miłość bliźniego itd.

Rzeczy te posiadają bez wątpienia swoją wartość, ale jedynie wtedy, gdy stoją w związku z Praźródłem wszelkiego dobra, prawdy i piękna, kiedy korzeń swój mają w Prawdzie istotnej. Odcięte od źródła swego życia, podobne są do zerwanych, więdnących kwiatów. Nigdy proza zwierzęcego życia nie zdoła tym dobrom nadać wyższej wartości. Dotychczasowe poszukiwania prawdziwych ideałów okazały się bezowocne.

4. Inaczej rzecz się ma z nauką opartą na chrystianizmie. Według niej człowiek szuka podstawy każdego ideału w tej Istocie, która będąc wolną od wszelkich ograniczeń i niedoskonałości, różną jest od świata i stoi ponad światem; szuka jej nie w szlachetnym urojeniu, lecz w rzeczywistości, do poznania której chrześcijanin wznosi się na skrzydłach myśli. Tą rzeczywistością, do której myśl ludzką prowadzi cała natura, jest Bóg osobowy, który stworzył niebo i ziemię.

Żaden człowiek nie zdoła nam z duszy wyrwać myśli o tej nadzmysłowej, wiecznej, Boskiej Istocie. Jest ona jak pochodnia gorejąca, choć ją do ziemi nachylisz, ona zawsze płomieniem ku niebu zwracać się będzie.

Według chrześcijańskiego poglądu cały wszechświat jest jedną wielką, ręką Bożą zapisaną, księgą, która na każdej karcie głęboką treść zawiera. Nie każdy, co widzi litery, rozumie ich znaczenie. Aby je umieć czytać, należy szukać wewnętrznego znaczenia, które się ukrywa poza zewnętrznymi zjawiskami.

Z tego Praźródła, jakim jest Bóg osobowy, rozlewa się nadzmysłowy, nadprzyrodzony idealizm na wszystko, co istnieje, a zwłaszcza na człowieka.

Nasze życie ziemskie nie jest tym szczęściem, dla którego ostatecznie jesteśmy przeznaczeni. Jest ono tylko krótką drogą do naszego szczęścia. Dobra i rozkosze tego świata są to kwiatki na drodze, które nam mogą życie umilać, ale nie powinny nas więzić.

Utrapienia doczesne powinny odrywać nasze serca od przemijających rozkoszy świata, a powiększać w nas żądzę posiadania rozkoszy trwałych, Bożych. Pan Bóg ustanowił stosunki ludzkie, wyznaczył powołania i prace wskazał rozmaite. Wszystko, nawet rzeczy najdrobniejsze, są postanowione według Jego woli i noszą na sobie jej piętno. Wszystko, i miłość ojczyzny i zdolności odpowiednie powołaniu każdego człowieka mają swoją podstawę i miarę w tej najwyższej idealności, w Bogu.

Ten wielki, dobry Bóg, to źródło wszelkiego dobra, to bezgraniczne świetlane morze prawdziwego, rzeczywistego idealizmu przyszło do nas, stało się dla nas zrozumiałe w Jezusie Chrystusie. W Nim mamy nie tylko Boga, lecz i człowieka idealnego. Jak słońce oświeca niezliczone krople rosy, tak On napełnia miliony serc świętych i chrześcijan idealizmem, jakiego świat dać nie może. Ten Chrystus, aby z nami mógł pozostawać, ustanowił Kościół, w którym działa dalej i w którym przedziwne bogactwo ideałów urzeczywistnia, sięgając aż w dziedzinę sztuki.

Tutaj wszystko, co znikome jest tylko przypowieścią, a co niedosiężne faktem się staje, a to co niewymowne w rzeczywistość się zmienia.

 

Stanowisko człowieka w życiu

 

1. Rzućmy najpierw okiem na stanowisko człowieka tu na ziemi. Chcemy go dobrze zrozumieć, to musimy go rozpatrzyć jako jednostkę i jako istotę społeczną.

Człowiek, wzięty jako jednostka, dla jednych nic nie znaczy, dla drugich wszystko.

Pierwsi widzą w nim marne zwierzę dwunożne, brzydkie jak robak; widzą w nim zlew wszelkiej nędzy, bezwolną igraszkę zwierzęcych potrzeb, który po to tylko ma rozum, żeby przyjemności zmysłowe, dane przez naturę każdemu zwierzęciu dla celów przyrodzonych zamieniał w przedmiot wyrafinowanego użycia.

Drudzy zaś oddają człowiekowi dla jego duchowych zdolności bałwochwalczy kult; wynoszą ducha ludzkiego ponad wszystko jako kwiat materii, która doszła do świadomości; powiadają, że cały świat jest zjawą, którą człowiek z siebie wypromieniował, a sam człowiek ma być zjawieniem się Boga.

W rzeczywistości nie zasługuje człowiek ani na taką wzgardę, ani na takie bałwochwalstwo.

Pod względem zewnętrznym jest oczywiście człowiek czymś niezmiernie małym we wszechświecie. Pędzi swe życie w całkowitej zależności od materialnych warunków; jest mniej trwały niż kamień na roli; żyje wśród nierozumnych zwierząt, które go w niejednej rzeczy przewyższają; rzucony jest na ten świat, niby jakiś drobiazg, który się w kąt rzuca.

A jednak to znikomo drobne dziecko ziemi czuje, że w jego piersi taka treść, której nie ma cały świat materii.

Przyrodo, dziwny twór z ciebie, na jednym końcu jesteś pospolitą materią, na drugim wytwornym duchem, a w całości zamkniętym pierścieniem!

Czymże jest człowiek pielgrzymujący po tej ziemi? Westchnieniem ginącym w przestworach; robakiem co się pnie na wysoką górę; płatkiem róży kołyszącym się na oceanie; kroplą w bezmiernych mórz przestrzeniach; chwilą wśród podwójnej wieczności; atomem wśród tysiąca światów, – a jednak on może sobie świat zbudować.

Słabym jest człowiek! Najdrobniejszej rzeczy w prawie przyrody zmienić nie zdoła, w malutkiej tylko cząstce jest panem swych losów. A jednak jakże nieskończenie wysoko stoi przez swój rozum i wolę ponad całą przyrodą. Pismo święte z jednej strony porównuje człowieka do więdnącego kwiatka w polu, z drugiej jednak mówi o nim, iż jest mało co niższy od Aniołów. Tak, bo człowiek jest łącznikiem między światem duchów a światem materii.

Prawdą to jest, że rozwój nauki poniżył jeszcze bardziej człowieka jako zewnętrzne zjawisko. Im większa jego wiedza, tym ten postęp wydaje mu się marniejszy, gdyż każdy nowy krok naprzód otwiera nieprzejrzane i nowe horyzonty. Lecz rozwój nauk, poniżając człowieka, podwyższa go zarazem i daje mu samowiedzę jego przewagi duchowej nad materią.

2. Działalność człowieka wznosi się wysoko ponad wszystkie granice materialnego działania. Wzrokiem swoim sięga człowiek aż do nieba gwiaździstego, oblicza drogi planet, rozpoznaje ich skład chemiczny, to znowu spogląda na ziemię i życie mrówek bierze za przedmiot naukowych dociekań.

I dlatego to słusznie powiedział stary Sofokles: ˝Wiele cudów jest na obszarze ziemi, ale większego nad człowieka nie ma˝.

Człowiek jest udarowany w bogate zdolności rozumu i woli. Nie jest on ograniczony w ten sposób, aby tylko tego lub owego dobra pragnął; on chce i dąży do dobra w ogóle. Posiadając wolną wolę, często bardzo postępuje z tym przeświadczeniem, że może postępować, może działać tak lub inaczej.

Mając zaś wolną wolę, często znajduje się w takim położeniu, że musi wybierać pomiędzy złem a dobrem. Zło przedstawia się przyjemnie, dobro – nieprzyjemnie. I gdyby zło nie miało uroku, nikt by go nie pragnął; gdyby dobro nie było przykre, wszyscy by je pełnili.

Dałeś, o Boże, wiecznemu duchowi ubogą zasłonę; rzuciłeś go w doczesność, żeby się tu spełniły jego losy. Przybądź mu ku wspomożeniu swoją łaską świętą! Pomóż mu, o Panie, wzmocnić się i podnieść, gdyż jego zbawienie całkowicie w Twoim ręku spoczywa.

Tylko jeden chrystianizm daje ludzkim dążnościom tę siłę, dzięki której ludzie ze względną łatwością mogą się utrzymać na wysokości człowieczeństwa.

Nie ma nic gorszego nad ludzi zdechrystianizowanych! Kto na nich patrzy, może nabrać uczucia pogardy dla całego rodzaju ludzkiego i wołać z Goethem: ˝Już nie mam wiary do świata; nauczyłem się rozpaczać. Ludzie są zanadto płascy, podli i niedorzeczni; trzeba tak długo żyć jak ja, aby się nauczyć gruntownie nimi gardzić˝.

Kto jednak rozważa człowieka w tej doskonałości, jaką mu Stwórca przeznaczył, ten musi mieć dla niego szacunek. Nie ma na całym świecie przedmiotu godniejszego badania nad człowieka.

Gdyby Pan Bóg stworzył człowieka takim, jakim go chce mieć świat niechrześcijański, to już pierwszego dnia po stworzeniu trzeba by go zamknąć w więzieniu lub w domu wariatów.

3. Ażeby człowieka i jego zadania życiowe dobrze zrozumieć i ocenić, należy go rozpatrzyć także pod względem społecznym. Istnieją bowiem nie tylko prywatne, lecz i społeczne obowiązki.

Społeczność ludzka nie jest tłumem złożonym tylko przypadkowo z poszczególnych istot, z których każda mogłaby się dowolnie do ogółu przyczepiać lub od niego odrywać. Człowiek należy wprawdzie najpierw do siebie, ale należy również i do społeczeństwa, z którym go łączą organiczne związki. Stąd też nikt nie żyje wyłącznie jako jednostka, lecz żyje także jako członek całego rodzaju; dlatego musi mieć wzgląd na innych i na innych względy liczyć.

W społeczeństwie ludzkim widzimy rozmaite organiczne zrzeszenia, które ludzie potworzyli, pchani samym instynktem natury. Życie ludzkie ma z natury rozmaite przed sobą cele; osiągnąć je można tylko przez uregulowaną współpracę wielu. Stąd też ludzie, jako tacy, należący do rozmaitych zrzeszeń, muszą się nawzajem wspierać, aby te cele życiowe osiągnąć.

Jak w organizmie, członki, które się na całość składają, są rozmaite, niejednakowe i nierówne, podobnie w każdej ludzkiej społeczności, należący do niej, różnią się kształtem ciała, zdolnościami ducha i stanowiskiem w życiu.

To naturalne prawo wspólności i wzajemności przenika wszystkie sfery życia, najwyższe i najniższe. Dlatego niech nikt nie mówi: ˝Żyję tylko z siebie i dla siebie; dola czy niedola drugich czy ogółu wcale mnie nie obchodzi˝. Takie usposobienie jest czymś nienaturalnym, bo siłą rzeczy postępowanie każdej jednostki ma znaczenie dla drugich i dla ogółu. Ogół znów porywa za sobą pojedynczego człowieka. Sława więc i hańba poszczególnych ludzi spada na ogół, a z wartości ogółu korzystają poszczególne jednostki.

Człowiek żyje na ziemi oczywiście po to, by sam siebie ratował; w wielu jednak wypadkach ratowanie siebie polega na tym, że innych ratujemy. I nieraz najlepiej zabezpieczamy własne interesy, ochraniając interesy innych. Błędna to rzecz, zawsze w powodzeniu innych widzieć szkodę dla własnej sprawy.

Ta wspólna przynależność wielu do jedności jest naturalnym i koniecznym warunkiem, na którym się ugruntował chrześcijanizm. I dlatego wiele z jego nauk, z jego urządzeń, z jego przykazań, wtedy tylko można zrozumieć, kiedy się zwróci uwagę na wzajemną solidarność ludzi.

O tej też wspólnej przynależności wszystkich ludzi myślał Pius IX, kiedy pisał następujące słowa: ˝Oby nasze wspólne usiłowania cel osiągnęły; uleczyły niedomagania społeczne i zapewniły zwycięstwo prawdzie na ziemi! Pomiędzy zasadami nowoczesnej cywilizacji wiele jest błędnych. Zamiast się przed nimi uginać, należy im przeciwstawić prawdę˝.

Tak więc stoi człowiek w życiu nie tylko jako jednostka, lecz także jako istota społeczna: jako cząstka wielkiej społeczności. Pod obydwoma tymi względami znaczenie człowieka leży nie w tym, co widoczne i czasowe, lecz w dziedzinie wewnętrznej, prowadzącej do wieczności.

Feldmarszałek Moltke w 80 roku życia tak pisał: ˝Stoję już na końcu drogi życia i przeczuwam, że w świecie przyszłym całkiem inną miarą będą mierzone uczynki nasze, niż tu na ziemi. Nie świetność rezultatów, lecz czystość chęci i dążeń, wierne wytrwanie w obowiązku nawet tam, gdzie wynik usiłowań zaledwie był widoczny, rozstrzygną o wartości życia ludzkiego. Jakież dziwne będzie tam, na tej wielkiej rewii świata, przegrupowanie wszystkich od najwyższego do najniższego. Sami przecież nie wiemy, co sobie mamy przypisać, co innym, a co woli wyższej. Stąd też lepiej nie liczyć za wiele na swoje zewnętrzne sprawy˝.

 

Żądza wiedzy

 

1. Dziś zbawienie wielu wystawione jest na niebezpieczeństwo przez fałszywą wiedzę i żądzę wiedzy.

Każdy z natury jest żądny wiedzy. Pewne wykształcenie jest dla życia człowieka na ziemi niezbędne, lecz właściwy cel życia ziemskiego wcale nie leży w zaspokojeniu popędu do wiedzy, owszem wiedza powinna być tylko pochodnią do dobrego życia. Co by ci to pomogło gdybyś wszystko wiedział, a nie żył przy tym tak, jak żyć powinieneś?

Prawdziwa nauka ma wielką wartość. Ale już Plato wymaga jako koniecznego do niej warunku oczyszczenia duszy z namiętności, bo tylko czysta dusza może pojąć to, co jest czyste, prawdziwe i wieczne.

Staraj się o dobrą wolę, bo jeżeli oko nie zechce patrzeć, nie pomogą ani świece, ani okulary.

Nieraz nauka naraża na niebezpieczeństwo. Przez naukę przyswaja sobie człowiek rzeczy poznane pod pewnym względem bardziej, aniżeli przez zewnętrzne posiadanie, dlatego to mówią o nauce, że zwykła ludzi nadymać. Zbyteczna żądza wiedzy łatwo prowadzi do szkodliwego rozproszenia i gorszych jeszcze złudzeń.

Plato był zdania, że złem największym nie tyle jest zupełna niewiedza, ile raczej płytkie mędrkowanie o wszystkim!

Mądrym jest ten, kto pragnie posiąść naukę o tyle, o ile ona może pomóc w jakiś sposób do osiągnięcia prawdziwej szczęśliwości.

Postaw przeto szranki twojej ciekawości i bądź przekonany, że ograniczony duch ludzki może przeczuwać ocean rzeczywistości, ale go pojąć nie zdoła. Świat jest pełen zagadek i najprostsze zjawiska są największymi tajemnicami. Mało poznać możemy, a wiele jest, czego nie znamy. Powiększająca się wciąż nauka podobna jest do wzrastającej kuli: im więcej się powiększa, tym więcej dosięga punktów stycznych z tym, co leży poza jej obrębem. Z nauką i wykształceniem wzrasta też odpowiedzialność. Niezawiniona niewiedza posłuży wielu za uniewinnienie.

Strzeż się wyniosłości ze swej domniemanej uczoności; od błędu tego uchroni cię najskuteczniej prawdziwe poznanie siebie samego. Staraj się cenić innych wysoko, a siebie nisko. Bądź zadowolony, gdy cię zapoznają lub niedoceniają.

Rzecz to wielkiej doniosłości tak poznać prawdę i rzeczywistość, jakimi one są. Zmysłowe poznanie i teorie nie wystarczą nam. Aby poznać to, co nam jest użyteczne, trzeba od rzeczy zmysłowych wznieść się do nadzmysłowych. Trzeba przy tym modlić się i zachować w sercu żywą miłość prawdy. Bardzo często uczone frazesy więcej przeszkadzają w poznaniu prawdy, niż pomagają.

Wszyscy chcą prawdy, lecz bardzo wielu szuka jej z samolubstwa bez granic; stąd ta gmatwanina nieskończona najrozmaitszych opinii. Kto raz Boga poznał, musi szukać prawdy z poczuciem uległości względem Niego; musi jej szukać, aby się prawdzie poznanej poddać. Bóg niech będzie twoim nauczycielem: jeżeli On do ciebie przemawia, niech zamilknie wszelkie stworzenie. Kto z prostotą szuka Boga, oświeci go światło Boże; do poznania prawdy więcej się ono przyczyni, niż wszelkie wysiłki ludzkie.

Cała wiedza ludzka nurza się w morzu niewiadomości. To jest najlepszą wiedzą, kiedy się wie, że się jest niczym z samego siebie, a że wszystkim, czym się jest, jest się tylko z Boga i dla Boga.

2. Nie dowierzaj zbytecznie osobistemu przeświadczeniu, lecz słuchaj chętnie zdania tych, którzy są lepsi i sumienniejsi od ciebie. Bezpieczniejszą jest rzeczą przyjmować radę, aniżeli dawać.

Myśl o tym, co wielcy ludzie myśleli, lecz i sam myśleć nie przestawaj.

Wartość ˝złotych myśli˝ na tym polega, że pobudza do myślenia. Kto je czyta bez przerwy, podobny jest temu, który od razu mnóstwo miedziorytów przegląda; jedno wrażenie zaciera drugie.

Nie daj się zmieszać inaczej myślącym dlatego że ich wielu. ˝Nic nie ma, mówi Goethe, bardziej niedorzecznego nad większość; składa się ona z kilku zdolniejszych przewodników, z nicponiów stosujących się łatwo do wszystkiego, i z tłumu, który biegnie za przywódcami, a nie pojmuje dlaczego i po co˝. A Schiller: ˝Większość jest niedorzecznością, rozum i słuszność mają zawsze tylko nieliczni˝.

W wielkim zamieszaniu obecnych czasów zachowaj spokojny rozsądek. Wszystko chce obecnie człowiek dociec, wszystko zgruntować. Prawdo, gdzie się ty kryjesz przed tą okrutną pogonią?

Staraj się o prawość serca swojego. Serce ma swoje racje, o których rozum nie wie. Stąd płynie fakt, że na cały sposób myślenia ludzkiego, serce wywiera swe wpływy. Nie bój się trudności i ofiar, jakie z poznaniem prawdy zwykły się łączyć. Prawda chce być zdobyta siłą i cierpieniem.

Naukę szanuj. Zbyt wiele rzeczy stroi się obecnie w szatę ˝nauki˝, to też nie jest rzeczą obojętną, jaką naukę masz szanować. Nauka jest potęgą, jak w publicznym tak i w prywatnym życiu.

Prawdę, którą poznajesz, staraj się uczynić pożyteczną. Znajomość mnóstwa rzeczy bez uczynków podobna jest do chmury bez deszczu.

Ten tylko mocno i pewnie prawdę posiada, kto ją nie tylko poznał, ale i według niej żyje. Cieszmy się przeto, że należymy do Kościoła katolickiego.

 

Prawdziwa i fałszywa nauka

 

1. Nauka jest to poznanie albo wyjaśnienie zjawisk i rzeczy przez ich przyczyny. – Gdyby wszyscy ludzie uprawiali naukę w sposób godny, to wszystkie nauki złożyłyby się na jedną i jednolitą wiedzę ogólną. Ale wielu uprawia naukę nie dla zbadania prawdy, ale raczej z pożądliwości oczu, z pożądliwości ciała i z pychy żywota.

˝Prawdą to jest zbyt dowiedzioną, mówił Leibnitz, że bardzo uczeni, nie zawsze są oświeceni światłem prawdziwym˝. A to dlatego, że obok prawdziwej, wartościowej nauki, jest nauka mniej wartościowa, a nawet fałszywa. Nauka! dla jednych jest ona boginią nieśmiertelna, dla drugich – dojną krową, która im dostarcza mleka.

Człowiek rozumny szuka światła, które by oświeciło i jego samego i cel jego życia, jego przeszłość i przyszłość, a szuka go dla siebie samego, a nie dlatego, żeby nauka istnieć mogła. Czuje się on w prawie lekceważyć każdą taką naukę, która nie spełnia ciążącego na niej obowiązku – wyjaśnienia i poprawienia w jaki bądź sposób warunków bytu ludzkiego.

2. Nauka jest dobrem, lecz nie jest dobrem najwyższym. Mówi się o ˝wolności nauki˝. I słusznie, gdyż nauka powinna być wolna od wszelkich nieuprawnionych wpływów. Lecz absolutnej wolności nauka nie może się domagać. Granice swoje nosi w sobie, bez tych granic jest tylko oszukaństwem i kłamstwem. Granice te stanowi prawda. Nauka, która się z prawdą nie liczy, jest źródłem zamieszania i nieszczęść. Są bowiem niewzruszone prawdy i te powinny być dla nauki święte. Ten, kto uprawia naukę, nie powinien naruszać prawdy.

Nauka dogmatyczna Kościoła katolickiego stoi tak silnie, jak nauka o zasadach geometrii Euklidesa; obie bynajmniej przez to nie powstrzymują postępu kultury i wiedzy. Nauka, powiedział jeden z nowszych pisarzy, stała się niewolnicą; sprzedaje się ją i kupuje, na wszystko się ona musi zgodzić, co jej tylko narzuci okrutny jej władca, choćby ją to bardzo poniżało. Prawda, przeciwnie, jest panią, z którą żartować nie można, ona się sama nie sprzedaje i nie pozwala sobą frymarczyć, trzeba jej bez zastrzeżeń ulegać.

Wskazują nam na wyniki najnowszej filozofii. Gdzież one są? Tam, gdzie były przed stu i więcej laty. Jeden mówi: ˝Ponieważ jakieś rzeczy istnieją, musi też być jakaś wszystko obejmująca prarzecz, w której się wszyscy, jak jesteśmy, nurzamy˝. Drugi powiada: ˝Ja twierdzę coś wprost przeciwnego, nie ma żadnej rzeczy, ja tylko istnieję, wszystko zaś inne we mnie powstaje, jak bańka na wodzie˝. A trzeci: ˝Ja bym się zgodził, że dwojakiego rodzaju rzeczy istnieją, świat i dusza, jedna wprawdzie nic nie wie o drugiej, mimo to obie wskazują na coś jednego˝. Czwarty zaś: ˝Ani o świecie nic nie wiem, nic też nie wiem o duszy, i świat i dusza tylko mi się wydają, mimo to nie są żadnym pozorem˝. Piąty mówi: ˝Ja jestem ja i stwierdzam swoje ja i stwierdzam to ja jako niestwierdzone, a zatem stwierdzam jakieś nie-ja˝. Szósty: ˝Przynajmniej jakieś wyobrażenie istnieje! A więc jest wyobrażone, wyobrażający i wyobrażenie, razem trzy˝.

3. Zdumieje się niejeden wobec takiej mądrości. Niech się nie dziwi, wiadoma to rzecz, że i największą niedorzeczność można ubrać w naukowe frazesy i będzie brzmieć uczenie, byle tylko była niezrozumiałą. Znajdą się ludzie, którzy ją uszanują i uczczą, bo wielu ma respekt przed tym, czego nie rozumie, byle to tylko nie było uciążliwe dla ich namiętności. Gdy wielu coś chwali, zapytaj: dlaczego? przekonasz się, że nie wiedzą.

Zdobycie prawdziwej nauki jest możliwe, ale tylko dla tego, kto kocha prawdę. Tysiące szpiegów czatuje na twoje ślady, o prawdo! ale ty cichym krokiem wśród nich przechodzisz.

Staraj się o prawdziwą naukę, ale nie przeceniaj przy tym sił swoich. Twoja nauka pozostanie zawsze odrobiną. Niewielu wie, jak dużo trzeba umieć, żeby wiedzieć, jak niezmiernie mało się wie. I nawet tę trochę wiedzy, jaką posiadasz, zawdzięczasz więcej Bogu, aniżeli sobie. Bardzo często, jakieś bezwiedne poczucie, jakiś fakt naturalny prędzej na prawdę trafia, aniżeli świadoma refleksja. Nieraz błąd rodzi się dopiero z zastanowienia. I czyż nie wszystkie zdolności i rzeczy, nad którymi się zastanawiasz, zawdzięczasz Bogu, a nie sobie?

W Kościele katolickim prawdziwa nauka uchodziła zawsze za najwyższe naturalne dobro człowieka.

Jeżeli kiedy, to dziś fałszywej nauce trzeba przeciwstawić prawdziwą. – Dlatego walka o prawdę jest obecnie tak niebezpieczną, ponieważ duch ciemności owładnął świecką nauką i używa całego stworzenia, z jego przepychem i wspaniałością, jako broni przeciw Stwórcy.

 

Indyferentyzm

 

1. Są i tacy ludzie, co się uważają za wykształconych, dlatego, że są obojętni względem wszelkiej prawdy, byle tylko mogli zaspokoić swoje zmysły.

Cóż to jest prawda? Prawdziwe jest to, co jest rzeczywiste, o ile stoi w pewnym stosunku do siły poznawczej rozumu, tj. o ile może być poznane przez swą rację bytu i z tą racją się zgadza. Ludzkie poznanie jest prawdziwe, o ile się zgadza ze swoim przedmiotem.

Odpowiednio do swojej natury człowiek winien się opierać na rozumie, a rozum odpowiednio do swojej natury winien przedstawiać prawdę nie jako coś zależnego od siebie, przeciwnie, musi ją pojmować jako coś od siebie niezależnego i jej się poddawać.

Dziedzina prawdy jest dla człowieka rzeczywistością, o ile ta rzeczywistość podpada pod ludzkie poznanie, o ile ono jest zdolne do tego.

Duch ludzki mógłby objąć cały obszar zmysłowej rzeczywistości, lecz on na tym nie poprzestaje; pchany szlachetnym instynktem natury, musi wyjść poza ten świat zjawisk, nie po to, żeby marzyć, ale żeby poznać to, co jest.

Z pytaniem: Skąd? i Dokąd? na ustach chce się człowiek dowiedzieć, skąd wszystkie rzeczy pochodzą, jaka ich najgłębsza przyczyna; dokąd dążą, czyli jaki ich cel ostateczny. I to jest największe zapytanie o prawdę! Względem tej prawdy myślący człowiek nie może być obojętny, gdyż ona siłą rzeczy stanowi o całym kierunku życia ludzkiego i jego dążeń.

Tylko człowiek głupio przeceniający siebie, może być względem tej prawdy obojętny i używać pozoru prawdy do zakrycia swej pychy.

Stary Cycero pisze, że ˝większość ludzi w swych sądach kieruje się miłością lub nienawiścią, przychylnością lub wstrętem, nadzieją lub obawą, albo też innym jakim uczuciem; mniejszość tylko sądzi według prawdy i prawa˝. Mywinniśmy tak sądzić, jak ta mniejszość.

Obojętność wtedy tylko może mieć rację bytu, gdy chodzi o rzeczy bezwartościowe, albo o rzeczy jednakowej wartości. Prawda zaś jest rzeczą najcenniejszą, prawda jest tylko jedna i przechodzi wartością swoją wszystkie przeciwne jej błędy. Któż tedy może być względem prawdy obojętny?

2. Indyferentyzm, tj. lekceważenie prawdy, jest punktem granicznym nowoczesnego obłędu. Poszukiwanie prawdy stało się dziś tylko środkiem do celów próżności, pychy i żądzy złota. O tyle tylko dziś wierzy się w rzeczywistość rzeczy, o ile one mogą zaspokoić namiętność. Za głupca uważają tego, kto ponadto troszczy się o prawdę i rzeczywistość.

Wielu wyrzeka się obecnie prawdy, bo albo sądzi, że poza materią nie ma niczego (materializm); albo że zdolność poznawania rozciąga się tylko do rzeczy zmysłowych (pozytywizm); albo też są zapatrywania, że błądzenie tak samo jest dobre i boskie, jak poznanie prawdy (panteizm).

A jednak wszyscy uważają ˝prawdę˝ za swoją własność, swoje poglądy uważają za prawdziwe, a zdania innych poczytują za fałsz. I tak, nowoczesny świat jest wielkim kłamstwem, jest błędnym ognikiem na bagnisku grzesznych namiętności.

Każdy człowiek z natury swojej szuka prawdy, pragnie jej. To badanie i poszukiwanie nie jest dla człowieka myślącego jakąś zabawką myśliwską; ma ono gorzką powagę, gdyż w prawdzie leży potrzebna dla życia siła, a w fałszu tylko trucizna i zguba. Dla kogo prawda jego przekonań jest obojętna, ten jest głupszy od dzikusa z dziewiczych lasów, który brudną ziemią napełnia swój próżny i głodny brzuch.

Pracuję, abym żył, a żyję nie dlatego, żeby żyć, ale żeby poznać prawdziwy cel i żeby go osiągnąć. Pierwszą ze wszystkich rzeczą jest zainteresować się prawdą, od tego zależy przeznaczenie człowieka, do którego ma dążyć przez dobrowolne opanowanie siebie.

Człowiek powinien chcieć poznać prawdę, a poznanej się poddawać, to jest uznać swoją od niej zależność; zależność ta leży w istocie całego człowieka. Poddając się prawdzie, człowiek staje się wolny. Za swoją dobrą wolę w szukaniu prawdy jest człowiek odpowiedzialny. Biada człowiekowi, jeżeli uczynki jego są złe i który dlatego więcej kocha ciemności, niż światło!

3. Jest to zgubne oszukaństwo wyrzekać się szacunku dla prawdy, aby służyć bałwanowi dobrowolnie sfabrykowanego ˝przekonania˝. – Sofizmaty są podporami wszelkiego nieładu; przecież każdy truciciel, seksualny morderca, czy rewolucjonista działa też pod wpływem jakiegoś ˝osobistego przekonania˝.

Czasy, w których wolność myślenia miała prawne tamy, już przeminęły. Toteż współczesna wolnomyślność stawia zasadę: Myśl, jak ci się podoba, biada ci jednak jeżeli inaczej myśleć będziesz, niż ja! Współczesny człowiek ponad prawdę stawia własną osobę i dlatego można do niego zastosować słowa Cycerona o Epikurejczykach: ˝Czytasz tylko to, co ci pochlebia, co się zgadza z twoim interesem; wszystko inne potępiasz, nie zadawszy sobie nawet trudu, by to poznać˝. Człowiek robi z siebie bóstwo; w swoim pyszałkowatym samoubóstwieniu mierzy prawdę swoim interesem, pychą i zmysłowością.

Człowiek nie jest Bogiem, ale też nie jest tylko zwierzęciem, przywiązanym do zmysłowych wrażeń i zmysłowych instynktów. Jest człowiek zwierzęciem i nosi w sobie zwierzęce chuci, ale jednak pomiędzy nim a zwierzęciem istnieje niezmierzony przedział.

Całe znaczenie zwierzęcia zamyka się li tylko w dziedzinie ziemskiego bytu i zmysłowego zaspokojenia zwierzęcych potrzeb. Wartość, według której należy mierzyć człowieka, nie zależy od względów materialnych, leży ona na polu jego ducha.

Na różnicę pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem wskazują: abstrakcyjne myślenie, mowa, ogólne pojęcia i sądy, płynące stąd opanowanie natury, które się przejawia w postępie przemysłu, w rozmaitości produktów sztucznych, dalej, norma do oceny tego, co jest prawdziwe, dobre, piękne, prawe, mądre, normalne; wolność woli, właściwe człowiekowi pragnienie czegoś, coraz doskonalszego, czego żadna zwierzęca rozkosz, choćby najbardziej wyrafinowana, nie zaspokoi, wreszcie, sumienie i świadomość odpowiedzialności przed Bogiem.

Zrób człowieka najdoskonalszym zwierzęciem, a zrobisz go zarazem najnieszczęśliwszą istotą. Człowiek musi chcieć być czymś więcej niż zwierzęciem. Na drodze swego życia musi on spoglądać ku gwiazdom wiecznej prawdy, inaczej spadnie niżej zwierzęcia. Zwierzę może żyć jak zwierzę, ale człowiek musi żyć jak człowiek i dlatego nie wolno mu być obojętnym dla prawdy.

4. Poznać doskonale całą prawdę przechodzi siły człowieka; bo choć nie jest on tylko zwierzęciem, ale nie jest też i Bogiem. Okazuje się to widocznie i z zależności jego bytu, i z nędzy jego istoty, i z chaosu jego dążeń i pragnień, i z ograniczoności jego poznania.

W dziedzinie tego, co ziemskie, jak i w dziedzinie tego, co nadziemskie zawiera się wiele tajemnic dla ducha myślącego. Niejedno potrafią ludzie zbadać, ale więcej jeszcze pozostanie przed nimi zakryte. Im bardziej rozszerza się ludzka nauka, tym więcej ciemności wchodzi w rozszerzony widnokrąg ludzkiego poznania. Lecz dlatego, że wielu rzeczy człowiek nie zna, nie powinien gardzić tą odrobiną, którą poznać może i poznać powinien.

Dla zwierzęcia prawda jest najciemniejszą nocą; dla anioła jest ona jaśniejszą nad słońce; dla człowieka jest ona światłem o zmroku, jest odbiciem wiecznego słońca w stworzonych rzeczach. Zadanie życia człowieka na tym zależy, aby przez dobre użycie dóbr ziemskich dotarł do źródła prawdy. I jakżeż człowiek mógłby być obojętny względem prawdy?

Przy ograniczoności poszczególnego człowieka we wszystkich dziedzinach życia, jego poznanie prawdy i rzeczywistości jest czymś ułamkowym; jeśli człowiek chce wyżyć, musi je ze wszech stron uzupełniać, spuszczając się na cudze zdanie. Człowiek z natury swej nie tylko jest zależny od sił przyrody, które dla niego są obce, lecz i od cudzej powagi. Kto by we wszystkich rzeczach chciał polegać jedynie na własnym dociekaniu, ten byłby szalonym, zgoła niezdolnym do istnienia na ziemi.

Ten tylko znajdzie prawdę, o ile ona dla niego pożyteczna, kto ją ukochał, kto sam jest prawdziwy, czyli kto chce sobie i drugim śmiało prawdę powiedzieć. Nieprawdziwość jest cechą ludzi przykutych do ziemi. Stąd też Apostoł upomina: ˝Nie kłamcie jedni drugim˝ (Kolos. 3, 9).

Człowiek może bez własnej winy zagrzęznąć po części w błędach. To pełne posiadanie prawdy, które, jako wielki gościniec do zbawienia, Opatrzność przeznaczyła dla ludzi, dla niejednego człowieka, może być bez jego winy niedostępne. Każdemu jednak, kto jest dobrej woli, Opatrzność daje taki stopień łaski i światła, jaki jest konieczny dla uniknięcia wiecznej zguby. W każdym razie posiadanie całej prawdy, przeznaczonej dla ludzkości, jest szczęściem. Błądzący, nawet bez winy, jest jako błądzący godzien pożałowania. Dlatego nie wolno człowiekowi zachować się obojętnie wobec prawdy.

Indyferentyzm jest więc występkiem względem ludzkiej natury: domaga się on od rozumu przyjęcia tego sofizmatu, że wszystkie sprzeczności są w gruncie rzeczy ze sobą zupełnie zgodne; domaga się od człowieka, aby obojętnie i bezmyślnie szedł naprzeciw strasznej alternatywy, która w krótkim czasie stanie przed nim w godzinę śmierci.

Od trucizny indyferentyzmu najlepiej się zabezpieczymy, jeżeli życie prowadzić będziemy według nauki Kościoła katolickiego.

 

Wolnomyślność

 

1. Są ludzie, którzy interesują się prawdą li tylko dla zabicia czasu. Wychodzą oni z tego założenia, że prawda nie istnieje, lub jeżeli istnieje, to przez ludzi nie może być poznana. I chociaż znalezienie prawdy uważają za niemożliwe, to jednak w szukaniu jej dopatrują się największej mądrości. Według nich może sobie człowiek dowoli według upodobania, tworzyć przekonania; może je uważać za prawdę, chociaż wie, że prawdy poznawalnej nie ma. W jakikolwiek sposób być przekonanym o czymś, byle nim być, to już według nich znaczy wszystko; o czym zaś jest się przekonanym, – czy o prawdzie, czy o fałszu – to rzecz obojętna.

Wolnomyślność poprzednich wieków ujęła to swoje stanowisko w następującą przypowieść. Był pewien mąż, który posiadał drogocenny pierścień. Ponieważ miał trzech synów, a każdemu z nich chciał pierścień zostawić w spadku, kazał zrobić dwa fałszywe zupełnie do prawdziwego podobne. Po śmierci ojca wszyscy synowie otrzymali pierścienie i każdy był przekonany, że tylko jego pierścień prawdziwy. I cóż to szkodziło, że dwaj z nich byli w błędzie, kiedy wszyscy byli zadowoleni? Na posiadaniu więc prawdziwego pierścienia nic tu nie zależało; znaczenie miało tu tylko podmiotowe zapatrywanie.

Podobnie rzecz się ma, mówią wolnomyślni, z prawdziwą i fałszywą religią; wszystkie, nawet najbardziej z sobą sprzeczne religie, mogą człowieka zadowolić; na prawdziwości religii wcale nie zależy.

2. Taka wolnomyślność jest niegodna człowieka; jest ona córką kłamstwa, a matką obłudy. Fałszem jest, ażeby prawda i błąd miały jednaką wartość.

Wolnomyślność jest nieszczęściem człowieka. Człowiek może znaleźć szczęście tylko w przedmiotowej prawdzie i rzeczywistości; musi dążyć rzetelnie do jej poznania. Pozór prawdy nigdy nie zdoła zastąpić rzeczywistej prawdy. Tylko rzeczywista prawda może uczynić nas wolnymi, byśmy nie żyli jak niewolnicy czy to pracy czy rozkoszy. Błąd jest chwiejny, słaby, zmienia się według upodobania; prawda zaś stoi mocno, jak armata: w którąkolwiek nakierujesz ją stronę, zawsze w błąd trafić może.

Nic nie ma bardziej fałszywego i smutnego, jak to osławione zdanie Lessinga, że wieczne dążenie do prawdy należy więcej cenić niż samo jej posiadanie. Równie mądrze można by powiedzieć, że wieczne pragnienie i wieczne marznięcie jest lepsze, aniżeli orzeźwiające źródło lub ciepły, ożywczy promień słońca.

Duch wolnodumcy nie uznaje nawet wiecznego prawa moralnego. A byłoby przecież rzeczą doprawdy dziwną, gdyby tylko ˝człowiekowi-zwierzęciu˝ wolno było deptać wszystkie prawa, dla zaspokojenia swoich zachcianek i kaprysów.