Cezar. Życie giganta - Adrian Goldsworthy - ebook

Cezar. Życie giganta ebook

Goldsworthy Adrian

0,0

Opis

Bestsellerowa przełomowa biografia wybitnego historyka wydana w 15 krajach.

„Genialne! Goldsworthy ma wiedzę znakomitego naukowca i talent najlepszego pisarza”. „Wall Street Journal”

Charyzmatyczny mąż stanu, który uczynił Rzym największą potęgą, militarny geniusz, który odniósł najbardziej spektakularne zwycięstwa w dziejach, utalentowany orator, pisarz i prawodawca – Gajusz Juliusz Cezar pozostaje do dziś najsłynniejszym z Rzymian.
Przeszedł do historii jako wódz i polityk. Pokonał Germanów, podbił Galię w błyskotliwych kampaniach, jako pierwszy na czele armii przeprawił się przez kanał La Manche i dwukrotnie najechał Brytanię, wsławił się oblężeniem i zdobyciem Alezji, krwawo tłumiąc bunt Galów pod wodzą Wercyngetoryksa.
Z nic nieznaczącej postaci stał się człowiekiem tak potężnym, że sięgnął po jedynowładztwo, obalając Republikę. W chwili śmierci – równie spektakularnej, jak jego życie – był władcą niemal całego znanego świata.

W monumentalnej biografii wybitny historyk Adrian Goldsworthy rekonstruuje dramatyczne losy Cezara: od rozpoczętej w wieku szesnastu lat kariery politycznej, przez wojnę domową i dyktaturę, po zdobycie pozycji faktycznego władcy imperium i tragiczne idy marcowe. Odsłania również mniej znane, często sensacyjne epizody: grożącą młodemu Cezarowi egzekucję za bunt przeciwko Sullii i niezliczone romanse, wśród nich ten najgłośniejszy – z piękną i tajemniczą Kleopatrą.

Cezar – uciekinier, więzień, buntownik, wódz, dyktator, mąż, ojciec, kochanek – barwna biografia, którą czyta się jak emocjonującą powieść, ukazuje wiele twarzy człowieka, który zmienił oblicze Rzymu i cywilizacji.

Adrian Goldsworthy to znany brytyjski historyk i pisarz, wybitny znawca dziejów Rzymu i historii wojen czasów starożytnych, wykładowca wielu uniwersytetów i autor wydawanych na całym świecie książek i opracowań. Jego dzieło Cezar. Życie giganta zostało wyróżniona prestiżową nagrodą brytyjskiego Society of Military Historians (Stowarzyszenia Historyków Wojskowości).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1042

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Redakcja stylistyczna

Joanna Popiołek

Korekta

Jolanta Kucharska

Anna Tenerowicz

Projekt graficzny okładki

Małgorzata Cebo-Foniok

Zdjęcie na okładce

Juliusz Cezar pomnik Andrei Ferrucciego

Metropolitan Museum of Art, domena publiczna

Tytuł oryginału

Cesar. The Life of a Colossus

Copyright © Adrian Goldsworthy 2006.

First published by the Orion Publishing Group Ltd., London

All rights reserved.

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana

ani przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu

bez zgody właściciela praw autorskich.

For the Polish edition

Copyright © 2018 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.

ISBN 978-83-241-5622-1

Warszawa 2024. Wydanie IV

Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.

www.wydawnictwoamber.pl

PROLOG

Wyjątkowo dramatyczna historia Juliusza Cezara fascynowała kolejne pokolenia i inspirowała licznych pisarzy i dramaturgów, by wspomnieć tylko Szekspira i Shawa. Cezar – jeden z najzdolniejszych dowódców wszech czasów – pozostawił ze swoich kampanii relacje o niezrównanej wartości literackiej. Był politykiem i mężem stanu, który ostatecznie objął najwyższą władzę w rzymskiej Republice. Stał się de facto monarchą, choć nigdy nie przyjął tytułu króla. Cezar nie należał do okrutnych władców i okazywał wspaniałomyślność pokonanym wrogom, a zamordowano go w wyniku spisku dwóch ludzi, których potraktował łaskawie. Za wspólników mieli oni wielu zwolenników Cezara. Później jego adoptowany syn Oktawian – Gajusz Juliusz Cezar Oktawianus – został pierwszym rzymskim cesarzem. Jego ród wygasł wraz ze śmiercią Nerona w 68 roku n.e., lecz wszyscy kolejni cesarze przybierali imię Cezara, mimo że nie byli z nim związani przez pokrewieństwo ani przez adopcję. Słowo, które początkowo stanowiło przydomek jednego z wielu arystokratycznych rodów – i to wcale nie słynnego – stało się tytułem oznaczającym najwyższą władzę. Na początku XX wieku władcy dwóch wielkich mocarstw nadal nosili tytuły wywodzące się wprost od imienia Cezara – kajzer i car. Dzisiaj kultura klasyczna nie zajmuje już centralnego miejsca w zachodniej edukacji, lecz mimo to Juliusz Cezar jest jedną z nielicznych natychmiast rozpoznawanych postaci starożytnego świata. Mnóstwo ludzi nieposługujących się łaciną zna szekspirowską wersję jego ostatnich słów, Et tu Brute (prawdopodobnie powiedział co innego, ale o tym w innym miejscu książki). Spośród Rzymian tylko Neron i być może Marek Antoniusz cieszą się podobną sławą, a wśród znamienitych postaci innych narodów zapewne tylko Aleksander Wielki, greccy filozofowie, Hannibal i Kleopatra zajmują tak wysokie pozycje w świadomości przeciętnego człowieka. Kleopatra i Antoniusz – kochanka Cezara i jeden z jego podwładnych – są częścią historii tego władcy.

Cezar był wielkim człowiekiem. Napoleon to tylko jeden z wielu słynnych dowódców, którzy przyznawali, że wiele się nauczyli, studiując kampanie Cezara. Pod względem politycznym wywarł ogromny wpływ na historię Rzymu, bo odegrał kluczową rolę w zakończeniu republikańskiego systemu rządów, który przetrwał cztery i pół stulecia. Nieprzeciętnie inteligentny i świetnie wykształcony Cezar był człowiekiem czynu i jako taki został zapamiętany. Wykazywał wyjątkowe talenty w różnych dziedzinach – słynął jako orator i pisarz, jako twórca prawa i polityk, jako żołnierz i dowódca. Przede wszystkim miał jednak urok zjednujący mu tłumy w Rzymie, legionistów na wyprawach wojennych i liczne kobiety, które uwiódł. Cezar popełnił wiele błędów jako dowódca i jako polityk, ale któż nie popełnia błędów? Miał jednak cenną umiejętność: nie załamywały go porażki, przyznawał się – przynajmniej przed samym sobą – do pomyłki, dostosowywał do nowej sytuacji i na dłuższą metę zwyciężał.

Nie sposób odmówić Cezarowi wielkości, znacznie trudniej określić go jako dobrego człowieka albo konsekwencje jego poczynań uznać za jednoznacznie pozytywne. Nie był Hitlerem czy Stalinem ani Czyngis-chanem. Ale i tak według jednego ze źródeł w czasie jego kampanii zginęło ponad milion nieprzyjaciół. Starożytni mieli do tych spraw podejście inne niż my dzisiaj i niewielu Rzymian narzekało z powodu wojen, jakie toczył Cezar z cudzoziemskimi przeciwnikami, takimi jak plemiona w Galii. W czasie ośmiu lat walk jego legiony zabiły w tym regionie setki tysięcy ludzi, a co najmniej drugie tyle wzięły do niewoli. Cezar bywał niekiedy okrutny, urządzał masakry i egzekucje; pewnego razu z jego polecenia okaleczono rzeszę jeńców, obcinając im ręce, i dopiero wtedy puszczono ich wolno. Częściej jednak okazywał pokonanym wrogom miłosierdzie; kierowały nim wówczas względy praktyczne: chciał, by przyjęli rzymską władzę, stając się w ten sposób spokojnymi, płacącymi podatki mieszkańcami nowej prowincji. Kierował się chłodnym pragmatyzmem; okazywał wielkoduszność lub okrucieństwo, w zależności od tego, co wydawało mu się bardziej korzystne. Był czynnym i energicznym władcą, lecz to nie on stworzył rzymski imperializm. Kampanie Cezara nie były bardziej brutalne niż większość wojen prowadzonych przez Rzymian. Znacznie większe kontrowersje wywoływały jego działania w Rzymie i gotowość rozpoczęcia wojny domowej, kiedy uznał, że przeciwnicy polityczni postanowili go zniszczyć. Jego obawy miały spore uzasadnienie, lecz mimo to, kiedy w styczniu 49 roku p.n.e. wprowadził armię ze swojej prowincji do Italii, stał się buntownikiem. Wojna domowa, która wybuchła po jego zabójstwie, ostatecznie położyła kres rzymskiej republice, choć do agonii doprowadziły ją poczynania samego Cezara. Republika upadła i zastąpiły ją rządy cesarzy; pierwszy z nich był jego dziedzicem. W czasie swej dyktatury Cezar sprawował najwyższą władzę i na ogół rządził dobrze, stosując zdrowy rozsądek i metody godne męża stanu dla dobra Rzymu. Wcześniej Republiką kierowała nieliczna elita senatorów; aż nazbyt często nadużywali oni władzy, by wzbogacić się kosztem uboższych Rzymian i mieszkańców prowincji. Cezar podjął działania, aby uporać się z problemami, które już od pewnego czasu były uważane za realne i poważne, lecz pozostawały nierozwiązane, ponieważ senatorowie nie mogli się zdecydować na przyznanie jednemu spośród siebie potrzebnych do tego uprawnień. System republikański był zdegenerowany i nękany trudnościami jeszcze przed narodzeniem Cezara, a wojna domowa trwała już od wczesnych lat jego życia. Najwyższą władzę zdobył dzięki sile militarnej i wiemy, że na różnych etapach swojej kariery sięgał po przekupstwo i zastraszanie. Jego oponenci stosowali te same metody i byli tak samo gotowi prowadzić wojnę domową, by zniszczyć Cezara, jak on – by bronić swojej pozycji. Nie był więc ani gorszy, ani lepszy od swoich przeciwników. Po zwycięstwie rządził w sposób bardzo odpowiedzialny, w przeciwieństwie do senatorskiej arystokracji – jego poczynania miały przynieść korzyść znacznie większej części społeczeństwa. Reżim Cezara nie był represyjny – ułaskawił on i awansował wielu swoich dawnych przeciwników. Rzymowi, Italii i prowincjom wiodło się znacznie lepiej pod jego rządami niż we wcześniejszym okresie. Choć jednak rządził mądrze, jego władza oznaczała w praktyce koniec wolnych wyborów i, mimo że jego rządy były sprawiedliwe, ustanowienie monarchii doprowadziło do panowania takich cesarzy, jak Kaligula czy Neron. W Rzymie historię pisała bogata elita, a dojście Cezara do władzy ograniczyło wpływy tej klasy. Właśnie z tego powodu w wielu źródłach jest on przedstawiany krytycznie.

Cezar nie był człowiekiem moralnym; przeciwnie, pod wieloma względami wydaje się niemoralny. Był prawdopodobnie uprzejmy i hojny z natury, umiał zapominać o urazach i zamieniać wrogów w przyjaciół, lecz równocześnie bywał niezwykle okrutny. Jako niepoprawny uwodziciel nie potrafił dochować lojalności ani swoim żonom, ani licznym kochankom. Najsłynniejsza z nich to Kleopatra – a łączące ich uczucie mogło być autentyczne, co jednak nie przeszkodziło Cezarowi krótko później wdać się w romans z inną królową ani kontynuować uwodzenia rzymskich arystokratek. Wykazywał niezmierną dumę – wręcz próżność – szczególnie z powodu własnej powierzchowności. Trudno nie dojść do wniosku, że od bardzo wczesnych lat Cezar był absolutnie przekonany o swojej wyższości, gdyż wiedział, że jest bardziej błyskotliwy i uzdolniony niż przytłaczająca większość senatorów. Być może, podobnie jak Napoleonowi, fascynacja własną osobą pomagała mu wywierać wpływ na innych. I podobnie jak w przypadku cesarza Francuzów, jego charakter wykazywał wiele sprzeczności. Sir Arthur Conan Doyle napisał o Napoleonie: „Był wspaniałym człowiekiem – być może najwspanialszym, jaki kiedykolwiek żył. Najbardziej mnie uderza brak nieodwołalności w jego charakterze. Kiedy dochodzisz do wniosku, że był kompletnym niegodziwcem, trafiasz na jakiś szlachetny rys, a potem twój podziw znowu znika wobec czegoś niewiarygodnie przeciętnego”1. Tę samą przedziwną sprzeczność można dostrzec u Cezara, choć może w nieco mniej skrajnej postaci.

Zastanawiające jest to, że choć dzisiejsi akademicy powinni badać przeszłość w sposób pozbawiony emocji, bardzo trudno znaleźć historyka, który byłby obojętny wobec Cezara. Niegdyś wielu go podziwiało, wręcz ubóstwiało, jako wizjonera, który rozumiał ogromne problemy zagrażające Republice i wiedział, jak je rozwiązać. Inni są znacznie bardziej krytyczni i widzą w nim tylko kolejnego arystokratę o bardzo zwyczajnych ambicjach, który piął się na szczyt za wszelką cenę, lecz ostatecznie nie miał sprecyzowanego pomysłu, co zrobić ze zdobytą władzą. Ci uczeni podkreślają oportunizm, jaki dawało się dostrzec w jego drodze do władzy. Cezar niewątpliwie był oportunistą, ale to samo można powiedzieć o każdym odnoszącym sukcesy polityku. Głęboko wierzył w rolę przypadku w życiu każdego człowieka i uważał, że jemu samemu szczęście szczególnie sprzyja. Z perspektywy czasu wiemy, że Oktawian – znany dziś lepiej pod imieniem Augusta – stworzył system, dzięki któremu cesarze władali rzymskim imperium przez setki lat. Wciąż trwa dyskusja, czy rządy Cezara zapoczątkowały to, co Oktawianowi udało się dokończyć, czy też stały się przykładem, którego jego adoptowany syn świadomie starał się nie naśladować, aby uniknąć takiego samego losu. Opinie są podzielone i nic nie wskazuje, by ten zaciekły spór miał się kiedykolwiek zakończyć. Prawda zapewne leży pośrodku, między obiema skrajnościami.

Celem tej książki jest zbadanie życia Cezara z punktu widzenia jego czasów i opisanie go w kontekście rzymskiego społeczeństwa w I wieku p.n.e. Nie będziemy zajmować się tym, co wydarzyło się po śmierci tego niezwykłego władcy, ani rozważać różnic między jego reżimem a tym, który wyewoluował za panowania Augusta. Skoncentrujemy się na tym, czego dokonał Cezar, i postaramy się zrozumieć, jak i dlaczego to zrobił. Oczywiście nie unikniemy spojrzenia z perspektywy naszych czasów, ale spróbujemy nie zakładać, że wojna domowa i upadek Republiki były nieuniknione ani że Republika była wolna od wszelkich wad. W przeszłości panowała tendencja do postrzegania Cezara albo jako polityka, albo jako generała. Takie rozróżnienie nie miało żadnych podstaw w Rzymie – w przeciwieństwie do współczesnych zachodnich demokracji. Rzymski senator przez całą swoją karierę wypełniał obowiązki militarne i cywilne, gdyż obie te sfery były nieodłącznymi częściami życia publicznego. Żadnej z nich nie można w pełni zrozumieć bez drugiej, dlatego też tutaj obiema zajmiemy się równie dokładnie. Mimo iż książka ta jest opasła, nie stanowi wyczerpującej relacji o rzymskiej polityce w czasach Cezara ani pełnej analizy kampanii w Galii i wojny domowej. Skupimy się na Cezarze, nie opisując wydarzeń, w które nie był osobiście zaangażowany, dokładniej niż to jest niezbędne. Wiele kontrowersyjnych punktów pominięto – na przykład detale związane z takim czy innym prawem lub procesem w Rzymie albo kwestie topograficzne dotyczące operacji militarnych. Zagadnienia te, choć interesujące, są poruszane tylko wtedy, gdy stanowią istotny element pomagający zrozumieć Cezara. Zainteresowani mogą się więcej o nich dowiedzieć z prac wskazanych w przypisach zamieszczonych na końcu książki. Podobnie – na ile było to możliwe – unikałem wspominania o wielu wybitnych uczonych, którzy pisali o Cezarze, a także dyskusji na temat ich interpretacji. Takie kwestie są ważne i potrzebne w pracach naukowych, lecz nadzwyczaj nużące dla zwykłego czytelnika. Również w tym przypadku literatura została wymieniona na końcu książki.

Mimo otaczającej Cezara sławy i tego, że żył w najlepiej chyba udokumentowanych dziesięcioleciach historii Rzymu, wciąż nie wiemy o nim wielu rzeczy. Większość źródeł jest znana już od dłuższego czasu. Wykopaliska archeologiczne nadal dostarczają nowych informacji o czasach, w których żył Cezar – na przykład prace prowadzone podczas pisania tej książki we Francji i Egipcie prawdopodobnie wzbogacą naszą wiedzę o Galii Cezara i Aleksandrii Kleopatry. Nie wydaje się jednak, by jakiekolwiek odkrycia mogły radykalnie zmienić nasze spojrzenie na karierę i życie Cezara. W tej materii polegamy głównie na zachowanych starożytnych łacińskich i greckich źródłach pisanych, niekiedy uzupełniając je inskrypcjami rytymi w brązie i kutymi w kamieniu. Przetrwały spisane przez samego Cezara Commentarii, dostarczające dokładnych informacji o jego kampaniach w Galii i pierwszych dwóch latach wojny domowej. Uzupełniają je cztery, spisane po śmierci Cezara przez oficerów, księgi przedstawiające jego pozostałe poczynania. Ponadto mamy listy, mowy i rozprawy Cycerona, które zawierają mnóstwo szczegółów związanych z tamtym okresem. Korespondencja Cycerona, obejmująca listy pisane przez niego do wielu najważniejszych osobistości Republiki, została opublikowana po jego śmierci i zawiera również kilka krótkich wiadomości od samego Cezara. Wiemy, że pełna korespondencja między Cyceronem i Cezarem, a także między Cyceronem i Pompejuszem, została opublikowana, lecz niestety nie zachowała się do naszych czasów. Podobny los spotkał inne dzieła literackie i utrwalone na piśmie mowy Cezara. Powinniśmy pamiętać, że znamy dziś zaledwie niewielki ułamek procenta starożytnej literatury. Spośród opublikowanych listów Cycerona niektóre zostały celowo usunięte – przede wszystkim te, które napisał do swego przyjaciela Attykusa w pierwszych trzech miesiącach 44 roku p.n.e. Attykus przyczynił się do upublicznienia korespondencji Cycerona, co jednak nastąpiło dopiero wtedy, gdy August został niekwestionowanym władcą Rzymu. Wydaje się więcej niż prawdopodobne, że brakujące listy zawierały coś, co mogło wskazywać na udział Attykusa w spisku wymierzonym przeciwko Cezarowi lub choćby na jego wiedzę na ten temat. Można więc przypuszczać, że Attykus celowo ukrył je, aby chronić samego siebie. Kolejnym, niemal współczesnym Cezarowi źródłem jest Salustiusz, który napisał kilka dzieł historycznych, wśród nich relację o spisku Katyliny. W czasie wojny domowej Salustiusz walczył po stronie Cezara i w nagrodę odzyskał urząd senatora. Wysłany jako gubernator do Afryki, został później skazany za nadużycia finansowe, a następnie ułaskawiony przez Cezara. Bardziej życzliwy wobec Cezara niż Cyceron, Salustiusz pisał z perspektywy czasu, lecz wydaje się, że jego opinia na temat dyktatora nie była jednoznaczna. Jak na ironię – w obliczu jego własnych losów – Salustiusz podkreślał, że przyczyną wszystkich nieszczęść Rzymu jest moralny upadek arystokracji. Cyceron, Salustiusz i Cezar aktywnie uczestniczyli w życiu publicznym. Zwłaszcza Cezar pisał po to, aby upamiętnić swoje dokonania i zyskać poparcie dla dalszego rozwoju kariery. Ani on, ani inni autorzy nie byli beznamiętnymi obserwatorami, opisującymi tylko obiektywne fakty.

Większość pozostałych źródeł jest znacznie późniejsza. Liwiusz tworzył za rządów Augusta, kiedy wiele wydarzeń było jeszcze żywymi wspomnieniami, lecz księgi dotyczące tego okresu zaginęły, a zachowały się tylko ich krótkie streszczenia. Wellejusz Paterkulus pisał niewiele później i jego krótka relacja o czasach Cezara zawiera nieco interesującego materiału. Jednakże znaczna część dokumentów dotyczących Cezara powstała nie wcześniej niż na początku II wieku n.e., ponad 150 lat po zabójstwie dyktatora. Grecki autor Appian napisał obszerną historię Rzymu, której dwie księgi są poświęcone wojnie domowej i burzliwym czasom między 133 a 44 rokiem p.n.e. Grekiem był również Plutarch, a jego najważniejszym dla nas dziełem są Żywoty sławnych mężów – zbiór biografii wybitnych Greków i Rzymian. Cezar został w nich zestawiony z Aleksandrem Wielkim, jako dwaj najwięksi generałowie wszech czasów. Interesować nas będą także jego biografie Mariusza, Sulli, Krassusa, Pompejusza, Cycerona, Katona, Brutusa i Marka Antoniusza. Rzymianin Swetoniusz spisał biografie pierwszych 12 cesarzy, począwszy od Cezara. Kasjusz Dion był Grekiem z pochodzenia, a równocześnie rzymskim obywatelem i senatorem, aktywnie uczestniczącym w życiu publicznym na początku III wieku n.e. Pozostawił po sobie najbardziej szczegółową ciągłą relację o tym okresie. Wszyscy ci autorzy mieli dostęp do źródeł, często współczesnych Cezarowi – również do jego własnych tekstów – które nie zachowały się do naszych czasów. Nie powinniśmy jednak zapominać, że pisali oni znacznie później i nie możemy być pewni, czy dobrze rozumieli i prawidłowo przedstawiali postawy ludzi żyjących w I wieku p.n.e. Źródła, którymi dysponujemy, mają pewne luki. Dziwnym zbiegiem okoliczności nie zachowały się początkowe fragmenty biografii Cezara spisanej przez Swetoniusza i Plutarcha, nie znamy więc dokładnie roku jego urodzenia. Każdy z autorów miał swoje sympatie i uprzedzenia, zainteresowania i opinie, a poza tym korzystał ze źródeł, które również nie były obiektywne, a często wręcz miały charakter propagandowy. Dlatego do każdej informacji należy podchodzić bardzo ostrożnie. W odróżnieniu od uczonych badających bliższe nam czasy historycy starożytności często muszą polegać na niekompletnych lub niewiarygodnych źródłach, a niekiedy wyciągać wnioski na podstawie sprzecznych relacji. W tej książce starałem się dać czytelnikowi pojęcie o takim procesie.

Niektóre aspekty wewnętrznego życia Cezara pozostają dla nas niedostępne. Chcielibyśmy wiedzieć więcej o jego osobistych, prywatnych związkach z rodziną, żonami, kochankami i przyjaciółmi. Jeśli idzie o przyjaciół, wydaje się, że przez większą część życia, a z pewnością w ostatnich latach, nie przyjaźnił się z nikim, kto byłby mu równy, choć niewątpliwie miał wielu podwładnych i towarzyszy, z którymi łączyły go bliskie i ciepłe stosunki. Nie wiemy też niemal nic o jego przekonaniach religijnych. Rytuały i religia przenikały każdy aspekt życia w starożytnym Rzymie. Cezar był jednym z najwyższych kapłanów Rzymu i regularnie brał udział w modlitwach, ofiarach i innych rytuałach, a także im przewodniczył. Chętnie sięgał też do rodzinnej tradycji, przypisującej rodowi pochodzenie od bogini Wenus. Nie potrafimy jednak powiedzieć, na ile poważnie to wszystko traktował. Bardzo rzadko – jeśli w ogóle – względy religijne powstrzymywały go przed czymkolwiek, natomiast bez wahania wykorzystywał religię do swoich celów, co jednak niekoniecznie musi oznaczać, że był niewierzącym cynikiem. Tego po prostu nie wiemy. Postać Cezara fascynuje po części również dlatego, że tak trudno go jednoznacznie ocenić i że mimo wszystko wiąże się z nim tyle tajemnic – jak choćby to, co naprawdę zamierzał w ostatnich miesiącach życia. W ciągu swoich 56 lat był uciekinierem, więźniem, początkującym politykiem, dowódcą armii, prawnikiem, buntownikiem, dyktatorem – być może nawet bogiem – ale również mężem, ojcem, kochankiem i uwodzicielem. Niewielu fikcyjnych bohaterów dokonało tyle, ile Gajusz Juliusz Cezar.

Część I DROGA DO KONSULATU

lata 100–59 p.n.e.

1. ŚWIAT CEZARA

Kiedy bowiem Rzym uwolnił się od lęku przed Kartaginą, a jego rywala usunięto z drogi, ścieżka cnoty została porzucona na rzecz zepsucia, nie stopniowo, lecz gwałtownie. Dawną dyscyplinę zarzucono i ustąpiła miejsca nowej. Państwo przeszło z czujności w sen, z prowadzenia wojny do dążenia do przyjemności, z aktywności do bezczynności.

Wellejusz Paterkulus, początek I wieku n.e.1

Niczym jest rzeczpospolita, pustym tylko słowem bez żywej treści.

Juliusz Cezar2

Pod koniec II wieku p.n.e. rzymska Republika była jedynym wielkim mocarstwem w świecie śródziemnomorskim. Kartagina, fenicka kolonia, której handlowe imperium przez tak długi czas panowało nad Zachodem, została zrównana z ziemią przez legiony w 146 roku p.n.e. Niemal w tym samym czasie Macedonia, ojczyzna Aleksandra Wielkiego, stała się rzymską prowincją. Pozostałe królestwa, które pojawiły się, kiedy generałowie Aleksandra podzielili między siebie jego wielkie, lecz krótko istniejące imperium, były już tylko cieniami dawnej świetności. Wieloma ziemiami na Morzu Śródziemnym i wokół niego – całą Italią, południową Galią, Sycylią, Sardynią i Korsyką, Macedonią i częścią Ilirii, Azją Mniejszą, większą częścią Hiszpanii i skrajem północnej Afryki – rządzili już Rzymianie. Inne krainy uznawały – choć niechętnie – potęgę Rzymu, a przynajmniej obawiały się jej. Żadne z królestw, plemion czy państw, które zetknęły się z Rzymem, nie mogły się z nim równać pod względem siły i nie istniała realna możliwość zjednoczenia jego przeciwników. W 100 roku p.n.e. Rzym był niewyobrażalnie potężny i bardzo bogaty i nic nie wskazywało, by coś pod tym względem miało się zmienić. Dziś wiemy, że z czasem stał się jeszcze silniejszy i jeszcze bogatszy, a w ciągu niecałych 100 lat stworzył imperium, które miało przetrwać pięć stuleci.

Transformacja Rzymu z czysto italskiego państwa w śródziemnomorskie supermocarstwo nastąpiła błyskawicznie, co było wstrząsem dla całego greckojęzycznego świata, który wcześniej ledwie zauważał tę grupę zachodnich barbarzyńców. Zmagania z Kartaginą ciągnęły się ponad 100 lat i przyniosły ogromne straty, natomiast pokonanie hellenistycznych mocarstw trwało o połowę krócej i niemal żadnym kosztem. Jedno pokolenie przed narodzeniem Cezara grecki historyk Polibiusz napisał Historię powszechną właśnie po to, by wyjaśnić, jak Rzym stał się mocarstwem. On sam był świadkiem ostatnich etapów tego procesu; walczył przeciwko Rzymianom w trzeciej wojnie macedońskiej (172–167 p.n.e.), po czym trafił do Rzymu jako jeniec, mieszkał w domu rzymskiego arystokraty i towarzyszył mu w kampanii, która zakończyła się zniszczeniem Kartaginy. Wprawdzie Polibiusz doceniał skuteczność rzymskiego systemu militarnego, lecz był przekonany, że główną przyczyną sukcesu Rzymu była jego organizacja polityczna. Zdaniem historyka system republikański, skonstruowany tak, aby jedna osoba czy grupa społeczna nie mogła przejąć nadmiernej kontroli nad państwem, chroniła Rzym przed rewoltami i wojnami domowymi, jakie nękały większość greckich miast-państw. Stabilna wewnętrznie rzymska Republika mogła się całkowicie poświęcić prowadzeniu wojen, z których skalą i zaciekłością nie mógł się równać żaden z rywali. Można wątpić, czy którekolwiek z ówczesnych państw byłoby gotowe znieść tak ogromne straty, jakie zadał Rzymowi Hannibal, i mimo to wygrać wojnę.3

Cezar urodził się w czasach Republiki, która liczyła wówczas około czterech stuleci i sprawdziła się jako system polityczny. Sam Rzym miał stać się jeszcze potężniejszy, lecz system republikański dobiegał końca. Cezar widział, jak Republiką wstrząsają wojny domowe – konflikty, w których on sam miał odegrać istotną rolę. Niektórzy Rzymianie uważali, że system nie oparł się działaniom Cezara, którego nazywali głównym zabójcą Republiki. Nikt nie wątpił, że Republika była już tylko wspomnieniem, kiedy adoptowany syn Cezara, August, został pierwszym cesarzem Rzymu. Mimo pasma wcześniejszych sukcesów rzymska Republika dożywała swoich dni; już pod koniec II wieku p.n.e. pojawiły się oznaki wskazujące, że nie wszystko działa prawidłowo.

W 105 roku p.n.e. grupa wędrownych germańskich plemion zwanych Cymbrami i Teutonami pokonała wyjątkowo liczną rzymską armię pod Arausio (dzisiejszym Orange w południowej Francji). Pod względem liczby ofiar bitwa ta była porównywalna z bitwą pod Kannami, gdzie w 216 roku p.n.e. Hannibal zmasakrował w ciągu jednego dnia 50 000 Rzymian i ich sojuszników. Była to ostatnia i najcięższa z pasma klęsk zadanych Rzymianom przez tych barbarzyńców, sprowokowanych do walki przez pierwszego rzymskiego dowódcę, który zetknął się z nimi w 113 roku p.n.e. Cymbrowie i Teutonowie byli ludami wędrującymi w poszukiwaniu nowej ziemi, a nie zawodową armią prowadzącą regularną wojnę. W walce ich przerażający z wyglądu wojownicy byli i odważni, lecz brakowało im dyscypliny. Na poziomie strategicznym plemiona nie miały ściśle wyznaczonych celów. Po Arausio wyruszyły w kierunku Hiszpanii i przez kilka lat nie atakowały Italii. Ten okres wytchnienia nie zmniejszył w Rzymie paniki, podsycanej dodatkowo przez wspomnienia o złupieniu miasta w 390 roku przez wysokich, potężnie zbudowanych i dzikich wojowników – wprawdzie nie Germanów, ale Galów, lecz Rzymianom pozostał głęboko zakorzeniony lęk przed wszelkimi barbarzyńcami z północy. Powszechnie krytykowano niekompetentnych arystokratycznych generałów, którzy byli odpowiedzialni za ostatnie porażki. Rzymianie domagali się powierzenia dowództwa w wojnie z Germanami Gajuszowi Mariuszowi, który właśnie odniósł zwycięstwo w Numidii, kończąc wojnę początkowo również naznaczoną korupcją i niekompetencją na najwyższych szczeblach dowodzenia. Mariusz poślubił ciotkę Cezara i jako pierwszy z rodziny wszedł do świata polityki, a już wcześniej sporo osiągnął, gdyż w 107 roku został wybrany na urząd jednego z dwóch konsulów. Konsulowie byli najwyższymi przedstawicielami władzy wykonawczej w Republice; w czasie rocznej kadencji pełnili najważniejsze funkcje cywilne i dowodzili armią. Po raz drugi można było zostać konsulem dopiero po 10 latach, lecz Mariusz był wybierany na ten urząd przez pięć kolejnych lat, od 104 do 100 roku p.n.e. Było to bezprecedensowe i niezgodne z prawem, lecz odniosło pożądany rezultat, gdyż Mariusz pokonał Teutonów w 102 roku p.n.e., a Cymbrów rok później.4

Kolejne kadencje Mariusza naruszyły fundamentalną zasadę rzymskiego życia publicznego, lecz można je było interpretować jako warunek niezbędny do przeprowadzenia państwa przez okres kryzysu. W przeszłości Republika wykazywała znaczny stopień elastyczności, co pomagało Rzymianom stawiać czoło innym niebezpieczeństwom. Jesienią 100 roku p.n.e. senator imieniem Memmius, który właśnie został wybrany na stanowisko konsula na następny rok, został śmiertelnie pobity na Forum przez opryszków jednego z pokonanych kandydatów. Człowiek ów, Gajusz Serwiliusz Glaucja, wraz ze swoim kompanem Lucjuszem Apulejuszem Saturninem stosowali groźby i prowokowali zamieszki uliczne, zanim przeforsowali swoje uchwały. Powszechnie panowało przekonanie, że to właśnie oni doprowadzili rok wcześniej do zamordowania innego rywala. Lincz na Memmiusie był haniebny i wywołał natychmiastową reakcję. Mariusz, który do tej pory zadowalał się wykorzystywaniem Saturnina do własnych celów, teraz zwrócił się przeciwko niemu i wyraził zgodę, kiedy Senat poprosił go o ratowanie Republiki. Uzbroiwszy swoich ludzi, otoczył zwolenników Saturnina i Glaucji na Kapitolu i wkrótce zmusił ich do kapitulacji. Być może Mariusz obiecał darować im życie, ale społeczeństwo okazało się mniej miłosierne. Większość jeńców była zamknięta w siedzibie Senatu, kiedy tłum ruszył na budynek. Niektórzy wspięli się na dach i zrywali dachówki, ciskając je do wnętrza tak długo, aż wszyscy jeńcy zginęli. Aby ocalić Republikę, zawieszono normalnie obowiązujące prawo i przemoc została pokonana jeszcze brutalniejszą przemocą. Było to już tylko dalekie echo wizji – niewątpliwie wyidealizowanej – doskonale zrównoważonego ustroju opisywanego przez Polibiusza, choć nawet on przyznawał, że wewnętrzna stabilność rzymskiego państwa nie może być wieczna. Aby zrozumieć historię Cezara, najpierw musimy poznać naturę rzymskiej Republiki, zarówno w teorii, jak i w zmieniającej się rzeczywistości ostatnich dziesięcioleci II wieku p.n.e.5

Republika

Tradycja głosiła, że Rzym został założony w 753 roku p.n.e. Dla Rzymian był to Rok I i wszystkie późniejsze lata były liczone od „założenia miasta” (ab urbe condita). Świadectwa archeologiczne związane z początkami Rzymu są mniej jednoznaczne, ponieważ trudno określić, kiedy niewielkie społeczności rozsiane na wzgórzach późniejszego Rzymu połączyły się w jedno miasto. Z najdawniejszych czasów zachowały się nieliczne źródła i nawet sami Rzymianie wielu rzeczy nie byli pewni, kiedy na początku II wieku p.n.e. zaczynali spisywać swoją historię. Opowieści o początkach miasta zapewne zawierają ziarno prawdy, lecz nie jesteśmy w stanie zweryfikować poszczególnych osób i wydarzeń. Najwyraźniej Rzymem początkowo władali królowie, choć trudno powiedzieć, czy którykolwiek z siedmiu monarchów, których imiona przekazuje tradycja, istniał rzeczywiście. Pod koniec VI wieku p.n.e. – tradycyjna data 509 rok p.n.e. może być prawdziwa – wewnętrzne niepokoje doprowadziły do zastąpienia monarchii republiką.

System polityczny rzymskiej Republiki ewoluował powoli przez wiele lat i nigdy nie przybrał ostatecznej, niezmiennej formy. Rzym, bardziej przypominający pod tym względem współczesną Brytanię niż Stany Zjednoczone, nie miał spisanej konstytucji, lecz zbiór ustaw, precedensów i tradycji. Określenie res publica, od którego pochodzi nasze słowo republika, znaczy dosłownie „rzecz publiczna” i może najsłuszniej byłoby je tłumaczyć jako „państwo”. Ta niejasność spowodowała, że słowo „republika” miało różne znaczenia dla różnych ludzi. Później Cezar zlekceważył je jako pustą nazwę6. Brak wyraźnie określonych, sztywnych ram systemu pozwalał na znaczną elastyczność, co przez wieki okazywało się źródłem jego siły. A równocześnie z samej jego natury wynikało to, że każdy nowy precedens lub prawo, zarówno dobre, jak i złe, mogło na zawsze zmienić sposób postępowania. U podstaw systemu leżało pragnienie uniemożliwienia jednemu człowiekowi zdobycia zbyt dużej stałej władzy. Obawa przed odrodzeniem monarchii była powszechna i głęboko zakorzeniona wśród arystokracji, która zmonopolizowała wysokie urzędy. Dlatego władza w Republice była podzielona między wiele różnych instytucji, z których najważniejszymi byli urzędnicy, Senat i zgromadzenia ludowe.

Urzędnicy mieli znaczną władzę; najwyżsi z nich otrzymywali oficjalnie imperium – prawo dowodzenia wojskiem i wymierzania sprawiedliwości – lecz czasowo je ograniczano i trwało jedynie przez 12 miesięcy sprawowania urzędu. Ograniczeniem był też fakt, że taką samą władzę mieli inni ludzie pełniący ten sam urząd. Każdego roku wybierano dwóch konsulów i sześciu – następnych w hierarchii – pretorów. Ponownie o ten sam urząd Rzymianin mógł się ubiegać dopiero po upływie 10 lat; aby po raz pierwszy móc zostać pretorem, trzeba było ukończyć 39 lat, a 42 – aby zostać konsulem. Nie istniał podział na władzę polityczną i wojskową i urzędnicy zależnie od potrzeb wykonywali zadania cywilne lub militarne. Najważniejsze obowiązki i stanowiska dowódcze przypadały konsulom, mniej ważne pretorom. Większość byłych urzędników wysyłano do prowincji jako zarządców. Senat mógł przedłużać o rok imperium konsula lub pretora po upływie kadencji – wówczas noszącego tytuł prokonsula lub propretora. Taka praktyka często okazywała się niezbędna do zapewnienia Republice odpowiedniej liczby gubernatorów prowincji, którzy zarządzali rozległym imperium, co jednak zasadniczo nie zmieniało czasowego charakteru władzy. Przedłużenie uprawnień na dłużej niż dwa lata zdarzało się niezmiernie rzadko. Choć same urzędy miały wielką władzę, konsulowie i inni urzędnicy zmieniali się co roku.

Znaczenie Senatu wynikało natomiast nie tyle z formalnych funkcji, ile z jego trwałości. Składał się on z około 300 senatorów, którzy spotykali się na wezwanie urzędnika, zwykle jednego z konsulów, jeśli był obecny w Rzymie. Senatorowie nie byli wybierani, lecz zapisywani – a niekiedy również wypędzani – przez dwóch cenzorów, którzy co pięć lat przeprowadzali spis rzymskich obywateli. Oczekiwano, że będą oni zapisywać każdego, kto został wybrany na urząd od czasu ostatniego cenzusu, choć formalnie nie było takiego wymogu. Jednak urzędów było stosunkowo niewiele i znaczna część senatorów – być może około połowy – nigdy żadnego urzędu nie zajmowała. Senatorowie musieli należeć do ekwitów – najbogatszej klasy posiadającej, spisywanej w czasie cenzusu. Ich określenie, equites, czyli „rycerze”, wywodziło się z tradycyjnie pełnionej przez nich roli jazdy w rzymskiej armii. Jednak przytłaczająca większość ekwitów nigdy nie starała się uczestniczyć w życiu publicznym i senatorowie rekrutowali się spośród nieformalnej wewnętrznej elity w obrębie tej klasy. Ci bogaci i zajmujący prominentne stanowiska ludzie byli więc żywo zainteresowani utrzymaniem Republiki. W debatach kluczowe role odgrywali byli urzędnicy, gdyż procedura wymagała, by o opinię pytać najpierw byłych konsulów, następnie byłych pretorów i tak dalej, w dół urzędniczej hierarchii. Ludzie, którzy służyli Republice na wysokich stanowiskach, mieli ogromne wpływy, czyli auctoritas, a Senat jako instytucja zawdzięczał swój prestiż w znacznej mierze temu, że należeli do niego tacy właśnie ludzie. Senat nie miał władzy legislacyjnej, lecz uchwały podjęte na jego posiedzeniach były przekazywane do zgromadzeń ludowych z mocną rekomendacją. Służył też jako organ doradczy urzędników obecnych w Rzymie, decydował o tym, które prowincje będą dostępne w danym roku, i mógł przyznawać imperium urzędnikom po zakończeniu kadencji. Oprócz tego to właśnie Senat przyjmował obce poselstwa i wysyłał ambasadorów, a także komisarzy nadzorujących administrację w prowincjach – wszystko to sprawiało, że pełnił główną rolę w kształtowaniu polityki zagranicznej.

W Republice różne zgromadzenia rzymskiego ludu miały wprawdzie znaczną władzę, ale brakowało im możliwości niezależnego działania. Wybierały one urzędników, wydawały prawa i formalnie ratyfikowały akty wypowiedzenia wojny i traktaty pokojowe po zakończonych konfliktach. Wszyscy dorośli obywatele płci męskiej mogli głosować, jeśli byli obecni w Rzymie, lecz nie wszystkie głosy miały jednakową wartość. W Comitia Centuriata, które wybierały konsulów i pełniły wiele innych ważnych funkcji, obywatele byli podzieleni na grupy głosujących zależnie od swego majątku odnotowanego w ostatnim cenzusie. Instytucja ta wywodziła się z archaicznej rzymskiej armii – w której najbogatszych było stać na zakup kosztownego ekwipunku potrzebnego do walki na najbardziej niebezpiecznych i najważniejszych pozycjach – i zachowała jej strukturę. Naturalnie wyższe grupy, czyli centurie, były mniej liczne, po prostu dlatego, że bogatych było mniej niż ubogich. Teoretycznie głosy każdej centurii były równie ważne, lecz klasy bogatsze głosowały jako pierwsze i zdarzało się, że decyzja została podjęta, zanim ubożsi zdążyli wyrazić swoje zdanie. Inne zgromadzenia były oparte na podziałach plemiennych, także określanych przez cenzus; tutaj nierówności były tak samo duże, choć miały nieco inny charakter. Każde z plemion głosowało zgodnie z wolą większości obecnych członków. Jednak plemiona miejskie, do których należała część rzymskiej biedoty, zwykle w dni głosowania stawiały się znacznie liczniej niż wiejskie, z których tylko najbogatsi wyruszali w podróż do Rzymu. Dlatego najczęściej zdanie bogatych obywateli miało o wiele większy wpływ na wynik głosowania niż opinia liczniejszej biedoty. W żadnym z tych zgromadzeń nie było okazji do dyskusji. Obywatele po prostu wybierali jednego z listy kandydatów lub głosowali nad taką czy inną propozycją. Zgromadzenia zwoływał urzędnik, który przewodniczył głosowaniom i kierował postępowaniem. W porównaniu ze Zgromadzeniem ateńskim z końca V wieku p.n.e. może się wydawać, że demokratyczne elementy rzymskiego systemu politycznego podlegały ściślejszej kontroli, co jednak nie znaczy, że były pozbawione znaczenia. Wynik głosowania, zwłaszcza w przypadku wyborów, był nieprzewidywalny.

Tylko ci, którzy w czasie cenzusu zostali zarejestrowani jako ekwici z najbogatszej grupy, mogli myśleć o karierze politycznej. Zdobycie urzędu zależało od zyskania przychylności elektoratu. W Rzymie nie istniało nic, co można by porównać z dzisiejszymi partiami politycznymi – choć biorąc pod uwagę ich rolę, mogło to czynić rzymski system bardziej demokratycznym niż wiele nam współczesnych – i każdy kandydat ubiegał się o urząd indywidualnie. Bardzo rzadko kandydaci przedstawiali jakiś program polityczny, ale komentowanie bieżących spraw zdarzało się znacznie częściej. Generalnie wyborcy szukali sprawnego człowieka, który po objęciu urzędu robiłby to, czego wymagało Państwo. Dokonania z przeszłości świadczyły o kompetencji, lecz wobec ich braku – zwłaszcza na wcześniejszych etapach kariery – kandydat chlubił się osiągnięciami poprzednich pokoleń swojej rodziny. Rzymianie głęboko wierzyli, że rody miały wyraźnie określone cechy charakteru, i zakładali, że człowiek, którego dziadek i ojciec toczyli zwycięskie wojny z wrogami Rzymu, również okaże się kompetentny. Arystokratyczne rody wkładały wiele wysiłku w nagłaśnianie czynów swoich krewnych – żyjących i zmarłych – aby ich imiona zapadły w pamięć wyborcom. Takie połączenie sławy i bogactwa sprawiało, że stosunkowo nieliczna grupa rodów praktycznie zmonopolizowała stanowiska urzędnicze, zwłaszcza konsulat. Mimo to nigdy nie można było wykluczyć, że inny człowiek, nawet taki, który jako pierwszy przedstawiciel swojego rodu wszedł do Senatu, zostanie konsulem. Ten, komu się to udało, był nazywany „nowym człowiekiem” (novus homo). Mariusz, pełniący urząd przez bezprecedensowy ciąg kolejnych kadencji, był największym z nich; dla większości „nowych ludzi” jedna kadencja stanowiła wielkie osiągnięcie. W polityce panowała zaciekła rywalizacja i nawet członkowie uznanych rodów musieli ciężko pracować, by utrzymać przewagę. Im wyższy był poziom w hierarchii urzędniczej, tym mniejsza liczba stanowisk, więc w miarę wspinania się po politycznej drabinie kandydaci walczyli coraz bardziej zażarcie. Prosta arytmetyka wskazuje, że tylko jedna trzecia wybieranych co roku pretorów mogła zostać konsulami. Taka rywalizacja sprawiała, że rzadko zdarzały się długotrwałe sojusze polityczne, a powstanie stałych partii było wręcz nie do pomyślenia.

System działał pod wieloma względami dobrze, dostarczając Republice co roku nowej grupy urzędników, którzy palili się do tego, by dokonać dla Rzymu wielkich czynów, zanim upłynie 12 miesięcy ich kadencji. Oficjalna władza, imperium, trwała tylko przez ten czas, lecz sukcesy urzędnika znacznie podbudowywały jego auctoritas. Podobnie jak wiele innych rzymskich koncepcji, termin ten trudno przetłumaczyć jednym słowem, ponieważ obejmował on autorytet, reputację i wpływy, ale również status społeczny. Auctoritas trwała również po złożeniu urzędu, choć późniejsze czyny mogły wpłynąć na jej zmniejszenie, mogła też zblednąć wobec dokonań innych senatorów. To ona decydowała, jak często i jak szybko zasięgał opinii tego czy innego senatora przewodniczący debacie urzędnik, a także jak wielki wpływ miała jego opinia na zdanie innych senatorów. Auctoritas istniała tylko wtedy, gdy uznawali ją inni, lecz ludzie byli świadomi swego statusu i niekiedy mogli go nadużywać. W 90 roku p.n.e. zasłużony senator Markus Emiliusz Skaurus, wówczas przewodniczący Senatowi (princeps senatus), został oskarżony o przyjmowanie łapówek od króla wrogiego państwa. Oskarżał go nieznany nikomu Kwintus Warius Sewerus, który – choć był obywatelem rzymskim – urodził się w hiszpańskim mieście Sucro. W czasie procesu Skaurus zwrócił się do sądu oraz zebranego tłumu i zadał proste pytanie: „Warius Sewerus z Sucro twierdzi, że Emiliusz Skaurus, skuszony królewską łapówką, zdradził imperium rzymskiego ludu; Emiliusz Skaurus odrzuca to oskarżenie. Któremu z tych dwóch uwierzycie?” Warius został wypędzony z sądu i oskarżenie upadło.7

Rywalizacja nie kończyła się, kiedy kandydat został konsulem. Jego późniejszy status zależał od tego, jak jego działalność wypadła na tle innych konsulów. Poprowadzenie armii do zwycięstwa nad wrogiem Rzymu było wielkim osiągnięciem, zwłaszcza jeśli zostało nagrodzone prawem odbycia triumfu po powrocie do Rzymu. W czasie tej ceremonii zwycięzca jechał przez środek miasta w rydwanie, w asyście procesji ze zdobytymi łupami, pojmanymi jeńcami i innymi oznakami sukcesu, a także własnych żołnierzy w najlepszym rynsztunku. Generał nosił insygnia najważniejszego boga Rzymu, Jowisza Najlepszego i Największego, a nawet miał twarz pomalowaną na czerwono, na podobieństwo starych terakotowych posągów bóstwa. Za nim stał niewolnik trzymający laurowy wieniec zwycięzcy nad jego głową, ale równocześnie szeptem przypominający o tym, że jest śmiertelny. Był to wielki zaszczyt, upamiętniany zawieszeniem wieńca laurowego (lub wyrzeźbieniem jego podobizny) przed domem zwycięskiego dowódcy. Takie osiągnięcie było wyjątkowo cenione, ale porównywano je też ze zwycięstwami innych senatorów. Liczyło się stoczenie większych i ważniejszych bitew z silniejszymi i bardziej egzotycznymi przeciwnikami, gdyż to wzmacniało auctoritas dowódcy w porównaniu z innymi generałami. Większość konsulów zdobywała ten urząd w wieku czterdziestu kilku lat, mogli więc oczekiwać, że jeszcze przez dziesięciolecia będą żyć i działać w Senacie. Pozycja w życiu publicznym zależała od auctoritas, która z czasem mogła się powiększać. Rywalizacja leżała u podstaw rzymskiego życia publicznego, więc senatorowie przez całą swoją karierę usilnie starali się zdobyć sławę i wpływy, a równocześnie nie dopuścić, by inni osiągnęli w tej dziedzinie zbyt wiele. Doroczne wybory nowych urzędników i ograniczenia, jakim podlegało sprawowanie urzędów, dawały wielu senatorom możliwość pełnienia chwalebnej służby dla Republiki, a zarazem nie pozwalały nikomu zdobyć monopolu na chwałę i wpływy. Wszyscy arystokraci chcieli się wyróżnić, ale największą obawę budziła w nich myśl, że ktoś inny mógłby nadmiernie przewyższyć pozostałych i zyskać trwalszą pozycję, tym samym wskrzeszając widmo monarchii. Zbyt wiele sukcesów jednego człowieka zmniejszało liczbę zaszczytów, o które mogli rywalizować pozostali.

Rzym – centralna część miasta

Wprawdzie Republika stała się pod koniec II wieku p.n.e. śródziemnomorskim mocarstwem, ale to w Rzymie koncentrowały się wszystkie aspekty życia politycznego. Tam i tylko tam spotykał się Senat i sądy, zbierały się zgromadzenia ludowe, aby wybierać urzędników i stanowić prawa. W 100 roku p.n.e. Rzym był największym miastem znanego świata, przewyższającym nawet takich rywali, jak Aleksandria. Pod koniec I wieku p.n.e. jego populacja sięgnęła miliona, ale już w 100 roku p.n.e. mieszkało tam kilkaset tysięcy ludzi, być może nawet pół miliona. Nie znamy dokładniejszych danych, ale nawet te liczby dają pojęcie o wielkości miasta. Choć populacja była ogromna, w epoce przed wynalezieniem środków transportu szybszych niż piechur lub konny, Rzym nie rozprzestrzenił się na dużym obszarze, jak większość dzisiejszych miast. Domy, zwłaszcza w biedniejszych dzielnicach, było gęsto stłoczone. Ale sercem Rzymu – pod każdym względem – była otwarta przestrzeń Forum. Było to miejsce handlowe – od modnych sklepów przylegających do wielkich budowli i dostarczających luksusowych towarów zdobywanych przez imperium, po wielkie kompanie kupieckie i dostawców zboża. Było to też miejsce stanowienia prawa i wymierzania sprawiedliwości, gdzie zbierały się sądy, adwokaci przedstawiali swoje sprawy, a trybunały wydawały wyroki, wszystko na widoku publicznym. Przez Forum przebiegała Sacra Via, droga triumfalnych procesji. To właśnie przede wszystkim na Forum i wokół niego toczyło się życie publiczne Republiki. Urzędnicy, tacy jak trybuni, edylowie i pretorzy, mieli na Forum wyznaczone miejsca, w których prowadzili swoją działalność. Senat zbierał się najczęściej – z rzadkimi wyjątkami – w budynku przylegającym do Forum: w siedzibie Senatu (Kurii) lub jednej z wielkich świątyń. Przed siedzibą Senatu znajdowała się mównica, czyli Rostra, której nazwa pochodziła od tego, że była ozdobiona dziobami okrętów nieprzyjacielskich zdobytych w wojnach z Kartaginą. Z Rostrów wygłaszano przemowy do nieoficjalnych zgromadzeń rzymskiego ludu, kiedy urzędnicy i wpływowi obywatele starali się zyskać poparcie dla takiego czy innego prawa lub dla kandydata na urząd. Na polecenie odpowiedniego urzędnika ten sam tłum Rzymian mógł się zebrać jako zgromadzenie plemion (Concilium Plebis lub komicje trybusowe – Comitia Tributa), aby zatwierdzić prawo. Inaczej niż w przypadku wyborów zwykle odbywało się to na Forum. Tak więc Forum pod wieloma względami było bijącym sercem Rzymu.8

Zyski i koszty imperium

Republika rzymska często toczyła wojny, przez długie okresy niemal corocznie. Liczne wojny nie były niczym niezwykłym w świecie starożytnym, gdzie państwa rzadko potrzebowały poważniejszego powodu do zaatakowania sąsiada niż to, że był słabszy. Wielki okres klasycznej kultury greckiej, z rozkwitem sztuki, literatury i filozofii, nadszedł w czasie, kiedy wojny między greckimi miastami-państwami były na porządku dziennym. Ale wojny prowadzone przez Rzymian miały od bardzo wczesnego momentu szczególny charakter, nie tylko dlatego, że były zwycięskie, lecz dzięki umiejętności trwałego wykorzystywania sukcesów, gdyż pokonanych wrogów Rzym wchłaniał i zamieniał w zaufanych sojuszników. Na początku III wieku p.n.e. praktycznie cały italski półwysep znalazł się pod kontrolą Rzymu. Na tym terytorium niektóre społeczności otrzymały rzymskie obywatelstwo, co w połączeniu z koloniami zakładanymi na podbitych ziemiach sprawiło, że liczba obywateli Rzymu była znacznie większa niż populacje innych miast-państw. Innym ludom przyznano status Latynów, wiążący się z mniejszymi, choć i tak znaczącymi przywilejami, zaś pozostali byli sprzymierzeńcami, czyli socii. Stosunkowo wcześnie status Rzymian i Latynów stracił jakikolwiek rzeczywisty związek z konkretnymi grupami etnicznymi czy językowymi i stał się przede wszystkim rozróżnieniem prawnym. Z biegiem czasu społeczności, które nie cieszyły się takimi przywilejami, mogły liczyć na ich zdobycie, stając się z Latynów obywatelami bez prawa głosu, a wreszcie pełnoprawnymi obywatelami Rzymu. Każda ze społeczności była związana z Rzymem osobnym traktatem, regulującym dokładnie jej prawa i obowiązki. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że we wszystkich takich traktatach Rzym stanowił stronę ważniejszą i nigdy nie było to porozumienie równoprawnych partnerów. Najpowszechniejszym obowiązkiem każdego rodzaju sprzymierzeńca, włącznie z Latynami, było dostarczanie Rzymowi ludzi i środków w czasie wojny. Przynajmniej połowa każdej rzymskiej armii niezmiennie składała się z żołnierzy sprzymierzonych. W ten sposób dawni wrogowie pomagali Rzymowi wygrywać obecne wojny. Poza potwierdzaniem w ten sposób swojej lojalności sprzymierzeńcy mieli niewielki, lecz istotny udział w zyskach. Ponieważ Rzym tak często toczył wojny – a niektórzy naukowcy są wręcz zdania, że Republika musiała prowadzić wojny, aby przypominać sprzymierzeńcom o ich zobowiązaniach – nie brakowało okazji zarówno do służby, jak i zysku.9

W 264 roku p.n.e. Rzymianie po raz pierwszy wysłali armię poza Italię, wywołując długotrwały konflikt z Kartagińczykami, ludem pochodzenia fenickiego (stąd ich rzymskie określenie Poeni). Pierwsza wojna punicka (264–241 p.n.e.) przyniosła Rzymowi pierwszą zamorską prowincję na Sycylii, do której w efekcie tego konfliktu dodano Sardynię. Skutkiem drugiej wojny punickiej była stała obecność Rzymu w Hiszpanii i zaangażowanie w Macedonii. Wielka liczba obywateli Republiki i zasoby ludzkie sprzymierzeńców oraz możliwość przetrwania mimo ogromnych strat były głównymi czynnikami, które zapewniły zwycięstwo nad Kartaginą. Konflikty te przyzwyczaiły również Rzymian do wysyłania żołnierzy i zaopatrywania armii daleko od kraju, co było możliwe dzięki stworzeniu wielkiej floty wojennej w czasie pierwszej wojny punickiej. Republika przywykła do toczenia walk równocześnie w kilku odległych od siebie miejscach. W pierwszych dziesięcioleciach II wieku p.n.e. Rzym pokonał Macedonię i imperium Seleukidów. Kraje te, obok Egiptu Ptolemeuszy, były najpotężniejszymi z hellenistycznych królestw, które powstały po rozpadzie imperium Aleksandra Wielkiego. Zniszczenie Kartaginy i Koryntu przez rzymskie armie w 146 roku p.n.e. stało się symbolem dominacji Rzymu nad dawnymi mocarstwami świata śródziemnomorskiego. Kolejne prowincje powstały w Macedonii i Afryce, został zakończony podbój doliny Padu i umocniona rzymska obecność w Ilirii. Pod koniec stulecia została podbita Galia Zaalpejska (dzisiejsza Prowansja w południowej Francji), co dało Rzymianom lądowe połączenie z prowincjami w Hiszpanii, podobnie jak Iliria stanowiła pomost do Macedonii. Wkrótce miały zostać zbudowane rzymskie drogi łączące ze sobą prowincje w sposób monumentalny, lecz nad wyraz praktyczny. Mniej więcej w tym samym czasie Rzymowi przybyły bogate prowincje w Azji. Związki między Rzymem a jego zamorskimi prowincjami nie miały wówczas tak bliskiego charakteru jak z ludami Italii i na razie nie było mowy o przyznaniu ich mieszkańcom statusu Rzymian lub Latynów. Prowincje często dostarczały żołnierzy służących w rzymskiej armii, ale nie to było ich najważniejszym zobowiązaniem, lecz regularne płacenie trybutu lub podatków.

Zamorska ekspansja przyniosła znaczne korzyści wielu Rzymianom. Arystokratom dostarczyła mnóstwa okazji zdobycia sławy w czasie pełnienia urzędów lub prowadzenia wojen. Walki z plemionami w Hiszpanii, Galii, Ilirii i Tracji zdarzały się nagminnie. Wojny ze słynnymi państwami świata hellenistycznego były mniej częste, lecz znacznie bardziej spektakularne. Wobec powtarzających się konfliktów rywalizacja między senatorami coraz częściej dotyczyła tego, kto stoczy większą lub bardziej niebezpieczną wojnę niż pozostali oraz komu przypadnie zaszczyt pokonania ludu darzonego szczególną estymą. Wraz z chwałą płynęły wielkie bogactwa z łupów i sprzedaży jeńców na rynku niewolników. Część tego majątku trafiała do Republiki, część do ludzi służących w armii, lecz ponieważ większe udziały przypadały oficerom, dowódcy zyskiwali więcej niż ktokolwiek inny. Szczególnie lukratywne były zwycięstwa odnoszone we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego i w II wieku p.n.e. wielu generałów wracało z takich wojen, aby odbyć triumfy bogatsze i bardziej widowiskowe niż ktokolwiek wcześniej. Właśnie w tym okresie w Rzymie rozpoczęto wielkie prace budowlane, gdyż zwycięscy dowódcy przeznaczali część łupów na wznoszenie wspaniałych świątyń i budowli publicznych, które miały przypominać o ich dokonaniach. Życie publiczne wciąż było zdominowane przez rywalizację o sławę i wpływy, stawało się jednak coraz bardziej kosztowne za sprawą fortun, które ludzie zdobywali dzięki zwycięstwom. Senatorom pochodzącym z rodów, którym nie udało się obsadzić stanowisk dowódczych w najbardziej zyskownych kampaniach, coraz trudniej było ponosić koszty kariery politycznej. Przepaść między najbiedniejszymi i najbogatszymi senatorami stale się pogłębiała, powodując zmniejszenie liczby osób mogących konkurować o najwyższe urzędy i stanowiska.

Na budowaniu imperium skorzystali nie tylko senatorowie, lecz ogólnie rzecz biorąc, w nowej sytuacji najlepiej radzili sobie bogaci. Republika nie stworzyła wielkiej machiny biurokratycznej, która zarządzałaby prowincjami, gubernatorzy mieli więc do pomocy tylko niewielką liczbę urzędników oraz własnych domowników. Dlatego większość codziennych spraw pozostawiano w rękach tubylców, a wieloma z nich zajmowały się prywatne firmy kontrolowane przez bogatych Rzymian. Ludzie ci zwykle należeli do klasy ekwitów, gdyż samym senatorom prawo zabraniało prowadzenia takiej działalności (miało to zapobiec wpływowi świata biznesu na opinie, które wygłaszali w Senacie, jednak wielu senatorów potajemnie inwestowało w kompanie oficjalnie prowadzone przez ekwitów). Takie firmy brały udział w licytacjach o prawo do zbierania podatków w danym regionie oraz do sprzedaży jeńców wojennych i innych łupów, a także o ogromne kontrakty na zaopatrzenie armii w żywność i ekwipunek. Ludzie zajmujący się tą działalnością byli znani jako publicani, choć ich głównym celem było osiąganie zysków, a nie służba publiczna. Kompania, która zgodziła się zapłacić skarbowi państwa określoną sumę za prawo pobierania podatków z danego regionu czy prowincji, musiała naturalnie zebrać od podatników większą sumę. Przedstawiciele kompanii na wszystkich szczeblach pragnęli mieć swoje zyski i ostatecznie suma zbierana od mieszkańców prowincji często znacznie przewyższała kwotę wpływającą do skarbu państwa. Republika jednak była usatysfakcjonowana takim układem, a z niezadowolonymi mieszkańcami prowincji w razie potrzeby mogła się rozprawić armia. Poza publikanami interesy w prowincjach prowadziło wielu innych Rzymian i ich przedstawicieli. Już sam fakt bycia Rzymianinem – a przedstawiciele innych narodów zwykle brali za Rzymian wszystkich mieszkańców Italii – dawał kupcom (negotiatores) znaczną przewagą przez samo skojarzenie z potęgą imperium. Najbardziej wpływowi – zwykle najwięksi bogacze lub ich przedstawiciele – często mogli oczekiwać bezpośredniej pomocy od gubernatorów prowincji. Starożytne źródła, którymi dysponujemy, rzadko wspominają obszerniej o działalności kupców, lecz nie powinniśmy z tego powodu lekceważyć ich liczby ani skali ich operacji. Ludzie ci zyskali wielkie korzyści dzięki rzymskiemu imperializmowi, mimo iż wydaje się bardzo mało prawdopodobne, aby mieli poważniejszy wpływ na podejmowanie decyzji kształtujących politykę zagraniczną Republiki.10

Przez wiele pokoleń wyjątkowo duży odsetek rzymskich mężczyzn służył w armii. Aż do wprowadzenia masowego poboru przez rząd rewolucyjnej Francji, państwo porównywalnej wielkości nie zmobilizowało tak wielkiej części swojej ludności na dłuższy czas. Jak się wydaje, do połowy II wieku p.n.e. ludność nie miała nic przeciwko służbie w legionach – mimo obowiązującej w nich wyjątkowo brutalnej dyscypliny – ponieważ wiązała się ona z perspektywą zdobycia łupów i zaszczytów. Żołnierze rekrutowali się z klas posiadających, gdyż każdy żołnierz musiał sam zadbać o swój ekwipunek niezbędny do służby w formacjach jazdy w przypadku najzamożniejszych, ciężkiej piechoty w przypadku większości i lekkiej piechoty w przypadku uboższych i młodych rekrutów. Trzon legionów tworzyli rolnicy, ponieważ ziemia była najpowszechniejszą formą własności. Służba trwała aż do rozformowania legionu, co często miało miejsce dopiero po zakończeniu wojny. W najdawniejszych dniach Republiki mogło to być kilka tygodni lub najwyżej miesięcy, gdyż wrogowie znajdowali się blisko, a walki były krótkie i o niewielkiej skali. W idealnych warunkach żołnierz-rolnik powinien odnieść szybkie zwycięstwo i wrócić do domu w samą porę, by zdążyć na żniwa. W miarę ekspansji Rzymu wojny toczyły się w coraz odleglejszych częściach świata i trwały coraz dłużej. W czasie wojen punickich tysiące Rzymian całymi latami przebywały z dala od swoich domów. Liczne zamorskie prowincje wymagały utrzymywania stałych garnizonów, więc ludzie, którzy mieli nieszczęście stacjonować w okolicy takiej jak Hiszpania, często służyli przez pięć lub dziesięć lat. Pod ich nieobecność niewielkie gospodarstwa często popadały w ruinę, a ich rodziny – w nędzę. Sytuacja ta jeszcze się pogorszyła, kiedy obniżono barierę majątkową, aby zdobyć dodatkowych rekrutów, gdyż ludzie ci często żyli na skraju ubóstwa. Długa służba wojskowa zrujnowała wielu drobnych rolników, a utrata ziemi oznaczała, że w przyszłości ludzie ci nie będą spełniali kryterium finansowego kwalifikującego ich do służby w legionach. Od połowy II wieku p.n.e. liczba obywateli mogących służyć w armii spadła do niepokojąco niskiego poziomu.

Poza trudnościami, jakie nękały wielu drobnych gospodarzy, także inne czynniki zmieniały obraz italskiego rolnictwa. Zyski z ekspansji przyniosły ogromne bogactwa wielu senatorom i ekwitom. Ludzie ci inwestowali znaczną część swoich majątków w wielkie posiadłości ziemskie, które często wchłaniały ziemie wcześniej należące do drobnych gospodarstw. Takie posiadłości (latifundia) były obsługiwane przez niewolników, którzy dzięki częstym wojnom byli liczni i niedrodzy. Rozmiary posiadłości, liczba pracujących na nich niewolników i splendor rezydencji budowanych na wypadek wizyty właściciela stały się nowymi polami rywalizacji, które pozwalały eksponować bajeczne bogactwa. W kategoriach bardziej praktycznych wielkie posiadłości mogły być przeznaczone pod komercyjne uprawy, przynoszące regularne zyski przy niewielkim ryzyku. Była to samonapędzająca się machina, ponieważ wojny w odległych prowincjach odrywały od ziemi kolejnych rolników, wpędzając w nędzę ich i ich rodziny, i te same konflikty jeszcze bardziej wzbogacały elitę społeczeństwa, dostarczając jej środków do tworzenia jeszcze większych latyfundiów. Bardzo trudno ocenić na podstawie źródeł archeologicznych skalę przemian w strukturze rolnictwa w Italii w tym okresie, lecz wydaje się, że przynajmniej na niektórych terenach drobne gospodarstwa przetrwały. Niemniej jednak na znacznym obszarze zaszły istotne zmiany i nie ulega wątpliwości, że sami Rzymianie uważali to za poważny problem.11

Polityka i rozlew krwi

W 133 roku p.n.e. Tyberiusz Semproniusz Grakchus, jeden z 10 wybieranych co roku trybunów ludowych, rozpoczął realizację ambitnego programu reform, które miały rozwiązać ten właśnie problem. Trybuni różnili się od innych urzędników tym, że nie odgrywali żadnej roli poza samym Rzymem. Pierwotnie urząd ten został stworzony dla zapewnienia ludziom obrony przed nadużyciami ze strony wyższych urzędników, z czasem jednak stał się tylko jednym ze standardowych etapów kariery. Tyberiusz miał nieco ponad 30 lat, pochodził z zasłużonej rodziny – jego ojciec był cenzorem i dwukrotnie piastował urząd konsula – i oczekiwano, że zajdzie daleko. W czasie swego trybunatu skoncentrował się on na ziemi publicznej (ager publicus) odbieranej przez stulecia pokonanym italskim wrogom. Teoretycznie i według prawa ziemia ta powinna być dzielona na niewielkie działki i rozdawana obywatelom, w praktyce jednak wielkie jej połacie były wchłaniane przez latyfundia. Tyberiusz sformułował prawo przewidujące ograniczenie wielkości publicznej ziemi, jaką mógł zajmować jeden człowiek, i przekazanie reszty ubogim obywatelom, którzy w ten sposób zyskaliby majątek kwalifikujący ich do służby wojskowej. Niektórzy senatorowie popierali Grakchusa, lecz wielu straciłoby na konfiskacie nieprawnie posiadanej ziemi – podobnie jak liczni wpływowi ekwici. Nie mogąc uzyskać w Senacie aprobaty dla swojego prawa, Tyberiusz postąpił wbrew tradycji i przedstawił je bezpośrednio Zgromadzeniu Ludowemu. Kiedy inny trybun próbował zatrzymać proces legislacyjny, zgłaszając veto, Grakchus zorganizował głosowanie i doprowadził do pozbawienia go urzędu. Takie postępowanie mogło być zgodne z prawem, gdyż teoretycznie lud mógł przegłosować każde prawo, lecz uderzyło w samo serce systemu republikańskiego, w którym wszyscy urzędnicy tej samej rangi byli równi.

Część senatorów, którzy popierali prawo Grakchusa, obawiała się, że ambicje trybuna mają więcej wspólnego z dążeniem do osobistej dominacji niż z altruistyczną reformą, ponieważ zyskałby on ogromny prestiż i auctoritas, gdyby udało mu się poprawić los tak wielu obywateli. Powstała obawa, że planuje on coś znacznie bardziej spektakularnego niż kariera, jakiej oczekiwano po człowieku jego pochodzenia. Jeszcze bardziej niepokojące było to, że Tyberiusz, jego teść i młodszy brat Gajusz zostali mianowani komisarzami odpowiedzialnymi za dystrybucję ziemi. Niektórzy zaczęli oskarżać ich o dążenie do regnum – stałej władzy monarszej. Miarka się przebrała, kiedy Tyberiusz, twierdząc, że chce dopilnować, by jego prawo nie zostało odwołane, stanął do wyborów na trybuna w 132 roku p.n.e. Nie mógł być pewien sukcesu, ponieważ z samej natury jego reform wynikało, że wielu obywateli mających wobec niego największe zobowiązania mieszkało zbyt daleko od Rzymu, by wziąć udział w wyborach. Emocje wzięły jednak górę, kiedy konsul przewodniczący obradom Senatu odmówił podjęcia działań przeciwko trybunowi. Grupa rozjuszonych senatorów, z kuzynem Tyberiusza, Scypionem Nazyką na czele, opuściła obrady i zlinczowała trybuna oraz wielu jego zwolenników. Grakchusowi roztrzaskano głowę nogą od krzesła. Jego ciało – podobnie jak ciała licznych jego stronników – wrzucono do Tybru.

Był to pierwszy w dziejach Rzymu przypadek, kiedy spory polityczne doprowadziły do wybuchu przemocy na wielką skalę, co wstrząsnęło obywatelami. (Kilka historii z najdawniejszych dni Republiki opowiadało o linczach na demagogach i innych ludziach stanowiących zagrożenie dla państwa, lecz dla Rzymian były to dawne dzieje, niemal starożytność). Po zamieszkach prawo Tyberiusza niemal w całości pozostało w mocy, choć niektórzy z jego ocalałych zwolenników byli atakowani. Brat trybuna, Gajusz, służył wówczas w armii w Hiszpanii, a kiedy wrócił do Rzymu nie uniemożliwiono mu kontynuowania kariery. Rozgoryczony losem Tyberiusza Gajusz miał dwadzieścia kilka lat; dopiero więc gdy w 123 roku p.n.e. został trybunem, przedstawił własne reformy, znacznie bardziej radykalne i dalekosiężne niż te, które wprowadził jego brat. Po części wynikało to z faktu, że miał więcej czasu, gdyż udało mu się zostać trybunem na drugą kadencję, w 122 roku p.n.e., bez wywołania większego sprzeciwu. Wiele jego reform dotyczyło szerszego podziału zysków płynących z imperium. Gajusz potwierdził prawo wprowadzone przez brata i, kontynuując jego dążenie do zwiększenia liczby obywateli posiadających majątek, doprowadził do założenia kolonii w miejscu Kartaginy. Zyskał też wielu zwolenników wśród ekwitów, tworząc trybunał zajmujący się senatorami oskarżanymi o nadużycia w zarządzaniu prowincjami (quaestio de rebus repetundis) i powołując sędziów spośród ekwitów. Dotychczas senator mógł być sądzony tylko przez równych sobie. Mniejszą popularność zyskało dążenie Gajusza do przyznania rzymskiego obywatelstwa liczniejszym Latynom oraz mieszkańcom Italii; nie udało mu się zostać wybranym na trzecią kadencję. I Gajusz, i jego przeciwnicy od samego początku byli bardziej gotowi sięgać po groźby i przemoc niż ktokolwiek 10 lat wcześniej. Sytuacja zaostrzyła się, kiedy doszło do zamieszek po śmierci jednego ze służących konsula Opimiusza. Senat wydał dekret – uczonym znany jako senatus consultum ultimum (ostateczne postanowienie), od frazy użytej przez Cezara, choć nie wiadomo jak nazywano go w czasach Grakchusa – wzywający konsula do obrony Republiki wszelkimi koniecznymi środkami. Funkcjonowanie normalnego prawa zostało zawieszone, a zwolennicy obu stron zaczęli się zbroić. Opimiusz dołączył do swoich sił oddział najemnych kreteńskich łuczników, który czekał tuż za granicami Rzymu, co wskazuje, że konsul przynajmniej po części mógł działać z premedytacją. Gajusz i jego mniej liczni stronnicy zajęli świątynię Diany na Awentynie, lecz konsul odrzucił wszelkie propozycje negocjacji i zaatakował budynek. Gajusz zginął w walce, a jego głowę przyniesiono Opimiuszowi, który obiecał nagrodę w złocie równym jej wadze.12

Nie wiemy, czy Grakchowie byli naprawdę reformatorami pragnącymi rozwiązać najpoważniejsze ich zdaniem problemy Republiki, czy tylko ambitnymi ludźmi dążącymi do zdobycia jak największej popularności. Być może i jedno, i drugie jest po części prawdą, gdyż trudno uwierzyć, by rzymski senator mógł nie zdawać sobie sprawy, jak wielkie korzyści może mu przynieść wprowadzenie takiego prawa. Niezależnie od tego, jakie motywy nimi kierowały, Grakchowie zwrócili uwagę na problemy dręczące społeczeństwo, przede wszystkim na nędzę wielu obywateli i dążenie odsuniętych od władzy – ekwitów i mieszkańców Italii – do zyskania na nią wpływu. Działalność Grakchów nie wywarła natychmiastowego wpływu na życie publiczne – przeważająca większość trybunów była nadal wybierana na roczną kadencję, a przemoc w polityce zdarzała się rzadko – lecz z czasem wpływ ten okazał się doniosły. Bracia pokazali, jak wielkie – choć nietrwałe i niebezpieczne – wpływy można zyskać, odwołując się w nowy sposób do coraz silniejszej świadomości różnych grup społecznych. Było tylko kwestią czasu, by pojawił się ktoś mający odpowiedni prestiż i zamiar pójścia w ich ślady. Sytuacji nie poprawiała opieszałość Senatu w rozwiązywaniu problemów, które wskazali Grakchowie, ani jego skłonność, by raczej nie robić nic, niż pozwolić komukolwiek wyróżnić się przez znalezienie rozwiązania. Do tego wszystkiego w ostatnich dziesięcioleciach II wieku kompetencja i uczciwość nie były tym, czym wyróżniała się większość urzędników.

Konflikt dynastyczny w sprzymierzonym królestwie Numidii w północnej Afryce doprowadził do szeregu skandali, gdyż wielu senatorów przyjmowało łapówki w zamian za poparcie pretensji Jugurty. Masakra tysięcy rzymskich i italskich kupców w miasteczku Cyrta wywołała oburzenie w Rzymie, co zaowocowało wysłaniem armii przeciwko Jugurcie, lecz wojna była prowadzona niemrawo i w 110 roku p.n.e. armia została pokonana. Wysłano wprawdzie zdolniejszego konsula, by opanował sytuację, lecz wszystko to mocno nadwerężyło wiarę społeczeństwa w zdolność senatorskich elit do sprawnego kierowania państwem. Wykorzystując ten nastrój, Gajusz Mariusz stanął do wyborów konsularnych na 107 rok p.n.e., przedstawiając siebie – twardego i doświadczonego żołnierza, który do wszystkiego doszedł sam – jako przeciwieństwo potomków arystokratycznych rodów, którzy polegali raczej na chwale przodków niż na własnych umiejętnościach. Mariusz wygrał w cuglach i – z pomocą trybuna, który przedstawił odpowiednią propozycję Zgromadzeniu, aby ominąć procedurę przyznawania prowincji przez Senat – otrzymał stanowisko dowódcy w Numidii. Senatorowie jeszcze raz próbowali stanąć mu na drodze, nie pozwalając na sformowanie legionów, które mógłby zabrać do Afryki, a jedynie na zabranie ochotników. Mariusz przechytrzył ich, wybierając ochotników spośród najuboższych, ludzi w normalnych warunkach niekwalifikujących się do służby wojskowej. Był to niezmiernie ważny etap w przejściu od pospolitego ruszenia, stanowiącego przekrój klas posiadających, do armii zawodowej rekrutującej się głównie spośród najuboższych. Zmiana ta nie zaszła natychmiast, lecz miała ogromne znaczenie i poważnie przyczyniła się do końca Republiki.13

Mariusz ostatecznie wygrał wojnę w Numidii pod koniec 105 roku p.n.e., lecz wówczas Italii zaczęli już zagrażać Cymbrowie i Teutonowie. Pierwsze kontakty z tymi plemionami również przebiegły pod znakiem skandali i niekompetencji urzędników, z których wielu wywodziło się ze starych, zasłużonych rodów. Zarówno wśród biednych, jak i zamożniejszych, którzy mieli decydujący głos w Comitia Centuriata, zapanowało powszechne przekonanie, że tylko Mariusz mógłby pokonać barbarzyńców. Wszystko to sprawiło, że w kolejnych latach był wybierany na urząd konsula, co było znacznie poważniejszym naruszeniem tradycji niż kolejne kadencje Gajusza Grakchusa. Saturnin i Glaucja poparli Mariusza, mając nadzieję, że uda im się wyciągnąć dla siebie korzyści z jego sukcesów. W 103 roku p.n.e. Saturnin był trybunem i przeforsował prawo gwarantujące ziemię w północnej Afryce weteranom Mariusza z wojny w Numidii. Jednym z komisarzy mianowanych do nadzorowania realizacji tej uchwały lub – co bardziej prawdopodobne – kolejnej, wprowadzonej przez Saturnina w 100 roku p.n.e., był ojciec Cezara. Formowanie armii z najuboższych przedstawicieli społeczeństwa oznaczało, że ludzie ci nie mieli żadnego źródła utrzymania po zakończeniu służby wojskowej. Prawo Saturnina z 100 roku p.n.e. po części miało na celu zapewnienie środków do życia byłym żołnierzom walczącym z Cymbrami. Saturnin wykorzystał urząd trybuna podobnie jak Grakchowie, przedstawiając propozycję dystrybucji ziemi i zapewnienia obywatelom zboża po stałej cenie, niezależnie od sytuacji na rynku. To ostatnie rozwiązanie wprowadził już Gajusz Grakchus, lecz zrezygnowano z niego tuż po śmierci trybuna. Jednak Saturnin i Glaucja mieli znacznie gorszą reputację niż Grakchowie i znacznie większą skłonność do stosowania przemocy. W końcu posunęli się zbyt daleko i stracili poparcie Mariusza, który rozprawił się z nimi, działając na mocy takiego samego dekretu, jakim Senat przyznał nadzwyczajne uprawnienia Opimiuszowi w 122 roku p.n.e. Republika, w której narodził się Cezar, niezbyt dobrze radziła sobie ze swoimi problemami.

2. DZIECIŃSTWO

Urodzony w najszlachetniejszej rodzinie Juliuszów i wywodzący się od Anchizesa i Wenus – co potwierdzali wszyscy, którzy studiowali starożytną przeszłość – przewyższał wszystkich innych obywateli doskonałością swego wyglądu.

Wellejusz Paterkulus, I wiek n.e.1

W tym Cezarze drzemie wielu Mariuszów.

Sulla2

Gajusz Juliusz Cezar urodził się 13 lipca 100 roku p.n.e. według dzisiejszego kalendarza. Dzień urodzin jest pewny, rok budzi nieco wątpliwości, ponieważ niezwykłym zbiegiem okoliczności początkowe fragmenty jego biografii spisanych przez Swetoniusza i Plutarcha zaginęły. Kilku uczonych twierdziło, że urodził się w 102 lub 101 roku p.n.e., lecz ich argumenty nie są do końca przekonujące i większość opowiada się za rokiem 100 p.n.e. Według kalendarza rzymskiego Cezar urodził się w trzecim dniu przed Idami miesiąca Quinctilis, za konsulatu Gajusza Mariusza i Lucjusza Waleriusza Flakkusa, co miało miejsce w 654 roku „od założenia Miasta”. Quinctilis – nazwa ta pochodzi od słowa quintus, czyli „piąty” – był piątym miesiącem roku republikańskiego, który zaczynał się w marcu (Martius). Później, za dyktatury Cezara, zmieniono na jego cześć nazwę tego miesiąca na Julius. W miesiącu tym, podobnie jak w marcu, Idy wypadały piętnastego, lecz Rzymianie, odliczając dni wstecz lub w przód od tej daty, wliczali również dzień Idów.

Imiona wiele mówiły o pozycji człowieka w rzymskim społeczeństwie. Cezar nosił wszystkie tria nomina, czyli trzy imiona rzymskiego obywatela. Pierwsze imię (praenomen) pełniło podobną funkcję jak jego dzisiejszy odpowiednik: identyfikowało konkretnego członka rodziny i było używane w nieoficjalnych rozmowach. Większość rodzin przez wiele pokoleń nadawała swoim synom te same pierwsze imiona. Ojciec i dziadek Cezara również nosili imię Gajusz i można przypuszczać, że we wcześniejszych pokoleniach rodu Julii Caesares było podobnie. Drugie, czyli główne imię (nomen) było najważniejsze, gdyż odnosiło się do „klanu”, czyli większej grupy rodzin. Trzecie imię (cognomen) identyfikowało konkretną gałąź tej szerszej grupy, choć nawet wśród arystokracji nie wszystkie rody były tak wyróżnione. Wielki rywal Cezara, Gnejusz Pompejusz, i jego towarzysz Marek Antoniusz należeli do rodzin, które nie miały cognomina. Nieliczni nosili dodatkowy, półoficjalny przydomek, który – przy niewyszukanym poczuciu humoru Rzymian – często nawiązywał do niedoskonałości ich wyglądu. Ojciec Pompejusza był nazywany Strabon, czyli „Zezowaty”, podobnie jak daleki kuzyn Cezara, Gajusz Juliusz Cezar Strabon. Do imienia Cezara nigdy nie dodawano takiego przydomka. Jako chłopiec otrzymał on pełne trzy imiona, ale gdyby był dziewczynką, nosiłby tylko żeńską formę nomen. Ciotka Cezara, jego siostry i córka były znane po prostu jako Julia, podobnie jak każda kobieta z każdej gałęzi klanu Juliuszów. Jeśli w rodzinie była więcej niż jedna córka, w oficjalnych sytuacjach do ich imion dla rozróżnienia dodawano liczebnik. Ta nierówność płci mówi wiele o rzymskim świecie. Mężczyźni i tylko mężczyźni mogli odgrywać jakąś rolę w życiu publicznym, dlatego ważne było dokładne określenie osoby w politycznych rywalizacjach. Kobiety nie pełniły żadnych funkcji politycznych, nie potrzebowały więc takiej identyfikacji.3