Apokryfy judaistyczno-chrześcijańskie - Ignacy Radliński - ebook

Apokryfy judaistyczno-chrześcijańskie ebook

Ignacy Radliński

2,0

Opis

Ze wstępu: We dwóch czy trzech stuleciach, kończących erę starożytną, i w kilku, rozpoczynających nową, w całym, rzec można, owoczesnym świecie dziejowym, powstawał i rozpowszechniał się pewien rodzaj utworów, ważnych zarówno dla swej treści, jak i pochodzenia. Treść – jak wszystkich celniejszych pomników piśmiennych w dziejach powszechnych, była ściśle związaną z biegiem wypadków wytwarzających te dzieje, przedstawiała, grupowała i objaśniała fakty rzeczywiste, lub za rzeczywiste uchodzące i podawane; wyprowadzała z rozbieranych faktów wnioski, wyrabiała o tych faktach, z danego punktu widzenia, pojęcia właściwe, zaprawiała na nich mniej przygotowane umysły do wydania stosownego do danych celów sądu o rzeczy. Pochodzenie – było zawsze ukryte, zagadkowe, tajemnicze. Właśnie, wskutek takiego pochodzenia, dla tych utworów powstała z greckiego języka nazwa »apokryfy«, pod którą, w piśmiennictwie powszechnym, są one wyłącznie znane.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 314

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (2 oceny)
0
0
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

Ignacy Radliński

 

Apokryfy

 

judaistyczno-chrześcijańskie

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Okładka książki autorstwa Jana Bukowskiego (1873-1938).

Tekst według edycji z roku 1905.

Zachowano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7950-552-4

 

Wstęp

 

I.

 

 We dwóch czy trzech stuleciach, kończących erę starożytną, i w kilku, rozpoczynających nową, w całym, rzec można, owoczesnym świecie dziejowym, powstawał i rozpowszechniał się pewien rodzaj utworów, ważnych zarówno dla swej treści jak i pochodzenia. Treść – jak wszystkich celniejszych pomników piśmiennych w dziejach powszechnych, była ściśle związaną z biegiem wypadków wytwarzających te dzieje, przedstawiała, grupowała i objaśniała fakty rzeczywiste, lub za rzeczywiste uchodzące i podawane; wyprowadzała z rozbieranych faktów wnioski, wyrabiała o tych faktach, z danego punktu widzenia, pojęcia właściwe, zaprawiała na nich mniej przygotowane umysły do wydania stosownego do danych celów sądu o rzeczy. Pochodzenie – było zawsze ukryte, zagadkowe, tajemnicze. Właśnie, wskutek takiego pochodzenia, dla tych utworów powstała z greckiego języka nazwa »apokryfy«, pod którą, w piśmiennictwie powszechnem, są one wyłącznie znane.

 Autorowie, bądź społeczni działacze, bądź też biegu wypadków uważni kontemplatorowie, nie dla własnej przedewszystkiem, ogłaszając te utwory, pracowali wziętości, powagi i sławy. Szło im, jak widać, głównie tylko o ideę, którą wytwarzali, o zwycięstwo pojęć, sądów, zasad, które głosili – nie przywiązywali bowiem swego imienia do ogłaszanych utworów, swoją osobistość, jako autorów, pozostawiali w ukryciu.

 Nie uzupełniając swojem imieniem tytułu dzieła, autorowie ci, może mieli na względzie dobro samej sprawy, by przez związanie dzieła z imieniem, zwyczajną indywidualizacyą utworu, powszechności sprawy nie szkodzić, ogólnego jej znaczenia nie zmniejszać, powadze jej nieuwłaczać. Pozostając jako autorowie w ukryciu, może dążyli do tem skuteczniejszego zlania swej osobistości ze sprawą, do zespolenia się z nią aż do utraty świadomości siebie, do zatarcia wszelkich swoich w niej śladów, do zupełnego pogrążenia w niej siebie, jakoby unicestwienia.

 A może i inne względy na takie ich zachowywanie się wpływały.

 Już samo znaczenie apokryfów w czasie przejściowym, pomiędzy dwiema erami, wskazuje, że były one z robotą dnia związane i to silnie. Żywe przejęcie się sprawą również wskazuje, w jakim one stosunku stać mogły do tej roboty. Jeden porządek rzeczy, to jest ludzie, ów porządek przedstawiający, ustępują przed drugim bezwiednie, ale nigdy własnowolnie a nawet w chwili najważniejszej, w chwili przełomu, oba, ustępujący i rozpoczynający się, stary i nowy, posiadać mogą i liczbą i zaciętością równych sobie obrońców i zwolenników. Zwolennikom ustępującego porządku częstokroć nawet zwycięstwo uśmiechać, powodzenie sprzyjać się zdają. W ich rękach bowiem spoczywa to, co stanowi formę siły prawdziwej, co jest ostatnią oporą, ultima ratio, wszelkiej walki. Niebezpieczeństwo zagrożonego stanu rzeczy do obrony zastępy zwolenników powołuje, zwycięstwo – obrońców podnieca. Gwałt i przemoc występują wtedy na scenę, chłoną idee, gmatwają pojęcia, przed oczami skrywają cele właściwe. Apostołowie przekształcają się w sędziów i siepaczy a żołdactwo pozornie walkę rozstrzyga. Obezwładnienie za pomocą śmierci lub odjęcia środków do walki zagraża po kolei zapaśnikom występującym ze stron obu. Groza przeto kary, trwoga przed następstwami ujawnienia swoich osobistości – mogły również nakłaniać autorów apokryfów do pozostawiania swych dzieł bezimiennemi.

 Lecz utwór bezimienny – jak i człowiek bezimienny w życiu. Stosunki nawet liczne zawiera, ale przyjaciół, zwolenników, nie znajduje; uwagę na siebie, częstokroć wcale nieodpowiednią do swojej wartości i znaczenia, zwraca, ale ufności nie pozyskuje, posłuchu dla siebie i wiary w siebie niezdobywa.

 By od losu człowieka bezimiennego utwory swe uchronić, niektórzy autorowie apokryfów uciekali się do środka, według nich, zaradczego. Utwory apokryficzne nie są przeto wyłącznie bezimiennemi. Owszem, częstokroć noszą przy tytułach imiona a imiona te są zawsze znane, rozgłośne, wsławione, należące do osobistości po części branych ze współczesnej autorom epoki, po części z ubiegłych a nawet bardzo oddalonych stuleci. Osobistości atoli powoływane do życia, użyczające swego imienia utworom cudzym, nic wspólnego nie mają z akcyą współczesną autorom apokryfów, a nadto – zdarzają się wymyślone, bajeczne, żyjące tylko w podaniach i wyobraźni ludowej.

 Wówczas autor rzeczywisty apokryfu, tworząc, miał tylko na względzie zawsze, by nie jego, lecz tę osobistość, pod której imieniem zamierzał utwór swój ogłosić, a więc, w której imieniu przemawiał, czytelnicy i ogół za autora poczytywali. Pokazywały się przeto utwory, które za dalszy ciąg, księgi późniejsze, lub części składowe znanych już w czasów poprzednich pomników piśmiennych, przyjąć należało – a przytem nierzadki był i taki utwór, co za pierwsze i jedyne dzieło tej lub owej, dziejowej lub mistycznej osobistości, uchodzić chciał a nawet mógł.

 Czerpiąc materyał do swych utworów z życia bieżącego, autorowie apokryfów w trojakim stawali stosunku do ogółu współczesnego sobie. Jeżeli bieżące wypadki przedstawiali i sąd o nich wygłaszali w imieniu osobistości wziętej z czasów ubiegłych, utwory ich przybierały charakter proroczy, wieszczący, gdyż wypadki te, jako proroctwa, a sąd ich jako przepowiednie – wówczas wyglądały. Jeśli oni bieżące wypadki, krążące o nich opowieści i powstające wnet na tle tych opowieści fantastyczne podania grupowali obok jednej osobistości, wybitniejszej niż inne, lub faktu, głośniejszego niż wszystkie, utwór ich przybierał charakter biograficzny i historyczny, gdyż pomimo wyraźnego swego zabarwienia fantazyą, przedstawiał osoby, które ogólnie czczono lub nienawidzono, malował obrazy, w których rzeczywistość ogólnie wierzono, w których możebność nigdy nikt nie powątpiewał. Jeżeli nakoniec, dla utrwalenia danego pojęcia, dla uwydatnienia danego sądu, uciekali się do imienia współcześnie żyjącej i działającej osobistości – utwór ich przybierał charakter polemiczny, apologetyczny, dogmatyczny. Wygłaszał bowiem w oczach współczesnych prawdy, które bądź wypływały z uznanych już za dogmat, bądź nowy dogmat wytwarzały. Tak więc, autorowie apokryfów występowali już to jako wieszczący prorocy, już to jako biografowie i zbieracze podań, już to nareszcie jako polemiści, apologeci, twórcy dogmatu.

 Utwory apokryficzne, obejmując prawie wszystkie gałęzie umysłowej działalności ludzkiej, dostarczały tej działalności w okresie najbardziej ważnym ery naszej, gdyż ją przygotowującym i rozpoczynającym, pokarmu dla wyobraźni, faktów dla polemiki, dowodów dla twierdzeń.

 Gdy zaś następnie przyczyny dziejowe, które pewne pomysły ubierać niewoliły w formy apokryficzne, rozwiały się i znikły, sama zaś sprawa, którą apokryfy przygotowywały i poruszały, zwyciężywszy, ofiar już nie wymagała a za służbę sobie wierną, hojnie płacić zaczęła znaczeniem, honorami i dostojeństwy, gdy przytem lista osobistości, mogących dostarczyć imion swych pojawiającym się utworom, została wyczerpaną a cykl apokryfów sam z siebie się zawarł: literatura apokryficzna z ukrywającej się, tajemniczej, prześladowanej, stawszy się jawną, uznaną i, co więcej, obowiązującą, nakazywaną, nawet i wtedy żywotnego swego znaczenia nie utraciła, wszystko ogarniającego wpływu nie postradała. Owszem, rzec można, że to jej znaczenie jeszcze się spotęgowało bardziej a wpływ wzmógł i rozszerzył. Nowe utwory nie powstawały, ale powstałe, biegiem czasu, coraz więcej oddalane od swej kolebki, przez co mgłą tajemniczości i urokiem cudowności silniej owiewane, otrzymywały jakby jeszcze więcej powagi.

 Wypadki dziejowe powszechnej doniosłości wytworzyły literaturę apokryficzną; również wypadki dziejowe powszechnej doniosłości, po zawarciu się cyklu tej literatury, jeszcze raz ją wyniosły po nad inne i zapewniły jej długie panowanie na szerszych nawet, niż poprzednio, przestrzeniach.

 Czasy powstawania literatury apokryficznej były zarazem czasami, w których państwo Rzymskie, unicestwiwszy wszystkie inne na całem owoczesnem scenaryum dziejowem, wciąż rozszerzając granice swoje a tem samem i obręb samego scenaryum, dobiegło do szczytu swej potęgi i wielkości a dobiegłszy, poczęło się chylić ku ostatecznemu upadkowi. Upadek państwa Rzymskiego powołał nowe ludy, żyjące dotychczas na kresach lub nawet po za kresami owego scenaryum, do życia dziejowego w formach samoistnych. Ludy te śpieszyły naturalnie korzystać z nabytków cywilizacyjnych starszych swych braci a wśród innych i z piśmiennictwa, jako dorobku umysłowego. Ci starsi bracia, przyjąwszy na siebie z zupełną gotowością rolę nauczycieli i przewodników na drodze kultury umysłowej, ofiarowali ludziom pożądającym oświaty to, do czego sami doszli, na czem sami swój rozwój umysłowy zakończyli – literaturę apokryficzną. Pełna legend naiwnych i proroctw ziszczonych już, lub mających się ziścić niebawem, cudownych wydarzeń i fantastycznych obrazów, literatura ta okazała się zresztą, jak to łatwo odgadnąć, bardziej niż klasyczna, grecko-rzymska, odpowiednią po części dziecinnemu a po części młodocianemu umysłowi ludów, świeżo do godów cywilizacyi przystępujących. I oto utworami apokryficznemi żyć, na nich się rozwijać umysłowo, z nich czerpać wiedzę i wszystkie wiadomości poczęły miliony ludzi, stanowiących, wśród ogólnej ludności ziemi, najbardziej zawsze ruchliwą, utalentowaną i uzdolnioną jej cząstkę. Świat wytworzony w apokryfach, aczkolwiek zupełnie obcy tym ludom i nieznany, stał się wkrótce ich światem własnym, dla nich rzeczywistym i jedynym. Po za widnokrąg apokryfów nie sięgały one ni wyobraźnią i ciekawością, ni myślą i uczuciem. W apokryfach nowi poeci czerpali natchnienie, siłę – nowi krasomówcy, ducha – nigdy nie wygasający ród proroków. I taki stan rzeczy trwał przez wieków kilkanaście.

 Gdy w naturalnem następstwie rozwoju swego, nauka, postawiwszy pytanie, co są istotnie apokryfy, z jakiego czasu pochodzić mogły a gdzie powstawać, jacy być mogą ich rzeczywiści autorowie, jaki stan polityczny i społeczny je wywołał wogóle, jaki stan umysłowy i nastrój psychiczny wytworzył każdy oddzielnie utwór; gdy, odpowiadając na te pytania na podstawie krytyki tekstu, umiejętnego wyzyskania każdej wzmianki chronologicznej i geograficznej, wszelkiej nieostrożności autora, każdego nieprawdopodobieństwa, przez porównania i zestawienia z sobą całości, części i urywków, uchyliła nakoniec zasłonę pokrywającą ich pochodzenie, rozwiała mrok otaczający domniemanych autorów, znaczenie literatury apokryficznej i wtedy jeszcze nie upadło, tylko na inne weszło tory.

 Dziejopisarze nieznane dotychczas sobie zjawisko historyczne dostrzegają. Apokryfy bowiem im wykazują, jaką drogą powstają, krzewią się i wybijają na wierzch pojęcia, które nawet erę w dziejach wytworzyć mogą; jak obok piśmiennictwa naukowego i artystycznego, obok literatury, jak nazwać ją możemy, uznanej, oficyalnej, szkolnej, istnieć i rozwijać się mogą utwory, którym napozór brak wszystkiego, co stanowi warunki powodzenia każdego utworu, brak autora, brak formy i treści; autor wymyślony, forma naśladowana a więc zużyta, treść znana, gdyż powtarzająca się setkami razy. Wszak okres powstawania literatury apokryficznej obejmuje rozkwit literatury rzymskiej, wiek Lukrecyusza i Cycerona, wiek Wirgiliusza i Horacyusza. A chociaż wiek złoty literatury greckiej wówczas należał już do przeszłości, wszakże epos, tragika i liryka greckie – budziły ciągle ruch umysłowy i wywoływały naśladowców. A jednakże, czem się okaże w sile oddziaływania na czytelników »Oda« Horacego, w porównaniu z jakimkolwiekbądź apokryficznym hymnem lub psalmem; czem są w stosunku do współczesności a zwłaszcza najbliższej przyszłości, mowa Cycerona, poemat epiczny lub dydaktyczny rzymski, w porównaniu z apokryficznem Widzeniem lub z apokryficznem Opowiadaniem, prostem i naiwnem. Pomniki złotego wieku literatury rzymskiej zalegały w bibliotekach półki i butwiały, jako przeżyty płód przeszłości; apokryfy w tysiącznych odpisach, wędrując po całym świecie dziejowym, wstrząsanym wypadkami właśnie przez nie przygotowywanemi i objaśnianemi, wszędzie budziły życie nowe, energię niezwalczoną, zapał szczery i ognisty. Autorowie pierwszych znali tylko wyższe warstwy społeczne; tylko tym warstwom, dostarczając pokarmu ich estetycznym potrzebom, służyli; łącząc przeszłość z teraźniejszością, ku przeszłości rzymskiej, ci wytworni rzymianie, trochę zgreczeni, o ile na to styl wieku pozwalał, swój wzrok skierowywali; dla przeszłości rzymskiej, z pominięciem przeszłości innych narodów, jakby one wcale nie istniały, poważanie i miłość wytworzyć się silili. Dla autorów drugich przeszłość nie istniała, chyba jako męczące wspomnienie lub ciężkie brzemię; przed nimi rozlegała się tylko przyszłość a rzymianie, według nich, mniej nawet dla swej roli w teraźniejszości mieli praw do niej, niż inne narody i ludy. Mając odwagę spojrzyć w dół, objąć wzrokiem ogół społeczny, mając ciekawość poznać ludy nie-rzymskie i nie-greckie wyłącznie, sami poczęści pochodząc z ogółu, poczęści z tych ludów, autorowie apokryfów byli przedewszystkiem ludźmi nowymi, ludźmi przyszłości. Siłę tych ludzi stanowił ich stosunek do współczesności, zawsze krytyczny i ujemny. Oni burzyli gmach stary. Ale, burząc, zakładali nowy. Oni drażnili, wykazując rany społeczne, ale, drażniąc, zarazem koili ból doznawany w skutek tych ran ułudną pociechą nowej a lepszej przyszłości. Że ich pojmowali ci, do których przemawiali, wskazuje rozwój szybki i niezgłębione bogactwo literatury apokryficznej. Że potrafili słowy swojemi porywać tłumy i wieść je ku wskazywanej przyszłości, dowodzą dzieje tej przyszłości, skoro się stała ona przeszłością...

 Nie mniejsze też znaczenie jak dla dziejopisarza posiadają apokryfy i dla etnologa.

 Jakkolwiek różnorodne są drogi, prowadzące do badania ludów i narodów, i rozmaite punkty widzenia, z których ich badają, wszakże ostatecznem zadaniem badania zawsze pozostanie: dotarcie do umysłowości każdej większej, czy też mniejszej, całości etnicznej i określenie rodzaju tej umysłowości.

 Skoro dany naród wzniósł się po nad pierwsze szczeble życia kulturowego, dla etnologa przedstawia on, zgodnie z takiem założeniem, dwie klasy: oświeconą i nieoświeconą. W klasach oświeconych zaciekawienie wiedzą wykazuje istnienie umysłowości. Stopień owego zaciekawienia staje się wówczas miarą siły i natężenia samej umysłowości. Od siły i natężenia umysłowości zależy stosunek tych klas do nauki i to, nareszcie, co robią one, aby ją posiadać, rozwijać, zastosowywać. W klasach nieoświeconych zaciekawienia wiedzą być nie może, gdyż to zaciekawienie właśnie przetworzyłoby je na oświecone. Zaciekawienie wiedzą jest w nich zastąpione, i to tylko w pewien sposób, przez zaciekawienie się podaniami.

 Podania w tym razie przedstawiają się nam jako przeciwstawienie wiedzy. Z wiedzą atoli mają one tyle wspólnego, że jak wiedza objaśniają nam istnienie wszystkiego naokoło nas i nawet dające się ująć zmysłami niewykształconemi i bez pomocy narzędzi zjawiska przyrody.

 Dla poznania umysłowości klas oświeconych, w pewnym wypadku, dość przejrzeć katalogi wychodzących druków, przeczytać kilka dzieł, mających tak zwane powodzenie wśród czytelników i kilka, niemających owego powodzenia; a gdzie nie ma wyższych zakładów naukowych oraz, co za tem idzie, ich organów, dość zbadać treść wydawnictw peryodycznych, które w tym razie, oprócz zadania swego specyalnego, mają jeszcze moralny obowiązek zastępowania owych zakładów. Dla poznania umysłowości klas nieoświeconych, potrzeba wsłuchiwać się w mowę ludu i z ust jego chwytać podania.

 Znaczenie podań w etnologii jest rzeczą uznaną.

 Lud atoli podań swoich sam nie tworzy. Będąc strzępami dawniejszej, pierwotnej wiedzy, przechodzą one z pokolenia do pokolenia, z jednego ludu do drugiego, z jednego szczepu i jednej rasy do drugiego szczepu i drugiej rasy. Z natury okoliczności, wśród których podania krążą i przechodzą od jednych do drugich, przechowują się one nie w piśmie, lecz w pamięci, lud ich nie czyta, tylko powtarza. Ten konieczny warunek istnienia podań wywołuje jedno główne zjawisko: podania się zmieniają. Raz zmieniają się one wskutek braku ścisłości w umysłach nieoświeconych; niejeden inaczej je podaje, niż był wysłuchał, niejeden, słysząc, inaczej je rozumie, niż opowiadający. Podrugie, zmieniają się wskutek tego, że lud je uzupełnia swojemi odkryciami, wnioskami, obrazami. Zmienianie się podań stanowi poniekąd rozwój podań. Rozwój podań świadczy o sile i natężeniu umysłowości samej danego ludu. W zmienianiu podań, to jest w ich rozwoju, uwydatnia się indywidualność ludowa.

 Widzieliśmy, że ludy europejskie, czy to wchodzące w skład państwa Rzymskiego, czy też osiadłe po za jego krańcami, po upadku tego państwa, wytwarzając dla siebie własne formy bytu nowego, poznajomiły się przedewszystkiem z literaturą apokryficzną. Znalazłszy w niej na razie proste, jasne a zwłaszcza uspakajające rozwiązanie wszystkich tych zagadnień, na jakie może się zdobyć umysł nieoświecony i nierozwinięty, zatrzymały się na niej. Apokryfy przeto stały się źródłem podań ludów europejskich. One stały się tkaniną, którą wyobraźnia tych ludów barwiła własnemi wizerunkam i obrazami. One dostarczyły przędzy, z której ta wyobraźnia na pozór własne swe tkała wyroby. Dawne, własne podania mniej te ludy już, niż poprzednio, zadawalniać mogły; zapominały więc o nich, lub też je wcielały do nowych, wyższych, prawdziwszych, jak sądziły, gdyż przyjętych od ludów starszych w kulturze.

 Otóż dla zbieraczy podań, tak zwanych folklorzystów, poznanie literatury apokryficznej oddać może nieocenione usługi. Dostarczy bowiem gotowych ram, w które mieścić mogą zbierane materyały a nadto, pierwotny, iż tak nazwę, tekst podania każdego. Posiadając zaś tekst pierwotny, porównywać z nim będą mogli teksty zbieranych podań jednego lub kilku ludów. To porównanie odkryje właśnie istotę, siłę i wartość prawdziwą owej indywidualności danego ludu, o którą, przy zbieraniu materyałów etnograficznych, głównie im iść może i powinno.

 Tak więc, literatura apokryficzna, jako objaw ducha i dążeń pewnej epoki, posiada swoje dziejowe znaczenie. To znaczenie jeszcze zwiększa okoliczność, że epoka, w której ona powstała, stanowi właśnie przejście pomiędzy dwiema erami, starożytną i naszą, i  na powstanie takiego podziału wpłynęła. Specyalne znaczenie apokryfów dla dziejopisarzy i etnologów jeszcze bardziej podnosi znaczenie ich ogólne.

 Ułatwienie przeto poznania literatury apokryficznej może być rzeczą przyjemną, samo zas poznanie – pożytecznem.

 Poznanie całości literatury apokryficznej, stać się powinno tylko wynikiem poznania każdego pojedynczego po kolei utworu. Utwory te, jak to wiemy, noszą trojaki charakter: proroczy, biograficzno-historyczny, a właściwie podaniowy, i polemiczny. Grupując apokryfy według charakteru, otrzymujemy trzy grupy tych apokryfów.

 

II.

 

 Wyrazy apokryf i apokryficzny pochodzą od greckiego czasownika ὰποκρύπτω, oznaczającego ukrywam, zacieniam, łaję, trzymam w ukryciu, oraz od powstałego z tegoż źródłosłowa przymiotnika ὰπόκρυφος – ukryły, ciemny, tajony, tajny, tajemniczy. Wyrazy te, w zastosowaniu do utworów piśmiennych, oznaczają bądź takie, których autorowie zupełnie są nieznani, ukryci, jakoby tajemni lub tający się pod nazwiskami obcemi, lecz znanemi z dziejów lub mitów; bądź też takie, które pod względem swego pochodzenia, układu i treści są ciemne, zawikłane, tajemnicze. Każde więc piśmiennictwo może posiadać i posiada takie utwory. Co więcej, dana ilość utworów apokryficznych w każdem piśmiennictwie świadczy, już to o jego starożytności mniejszej lub większej, gdyż, by autor pewnego utworu mógł się ukryć pod obcym a znanym z przeszłości nazwiskiem, potrzeba na to dłuższego już rozwoju samego piśmiennictwa, niż dające się objąć pamięcią ludzką; już to świadczy o jego żywotności, gdyż w powstawaniu apokryfów bierze zawsze udział ogół, a tylko sprawy iście żywotne poruszyć ów ogół są zdolne.

 W piśmiennictwie greckim wojna trojańska obok Iliady i Odysei wywoływała jeszcze przez lat tysiąc po nich różne apokryficzne opowiadania, a ostatnie, przypisywane Daresowi i Diktysowi, znanym tylko z Iliady dwom tej wojny uczestnikom, niechybnie pochodzą z naszej już ery. W piśmiennictwie francuskim czyny Karola Wielkiego i jego towarzyszy wywołały kilka cyklów epicznych, w których pojedyncze utwory pod pewnym względem nazwę apokryfów nosić też mogą.

 Z istoty rzeczy wszelkie ruchy religijne, zjawienie się nieznanych dotąd bogów, wyrabianie się nowych dogmatów, przekształcanie się starych, bardziej niż inne sprawy ludzkie zajmują i wstrząsają ogół. Otóż piśmiennictwo apokryficzne religijne w każdym narodzie góruje nad innym tego rodzaju, lub nawet pochłania je całkowicie. Księgi tak zwane święte w każdej religii są przeto właściwie tylko zbiorem pojedynczych takich apokryfów, z czasem dopiero w jedną całość zebranych i zlanych.

 W cyklu dziejowym, wynikłym z rozwoju jednego z kilku ognisk kultury pierwotnej na kuli ziemskiej, a który nazwać możemy naszym, wszechświatowe, aczkolwiek do czasu odkrycia nowych światów, świat ten ograniczał się tylko wybrzeżami morza Śródziemnego, otrzymało znaczenie powstanie chrystjanizmu. Okres więc czasu, w którym judaizm przetwarzał się w chrystjanizm, obejmujący dwa wieki przed naszą erą i trzy naszej już ery, jest właśnie czasem powstawania apokryfów judaistyczno-chrześciańskich.

 W miarę przedostawania się chrystjanizmu z pierwotnej jego kolebki, Judei, do krajów europejskich, do północnej Afryki, oraz szerzenia się w kierunku Azyi środkowej, w miarę zainteresowywania się w tych krajach osiadłych ludów mitami i legendami chrześciańskiemi, apokryfy judaistyczno-chrześciańskie zostawały początkowo na różne języki tych ludów tłumaczone, a następnie dostarczać poczęły ludom owym treści do samodzielnego już obrabiania i rozwijania tych mitów i legend w językach nowożytnych.

 Tą drogą powstawały we wszystkich piśmiennictwach ludów nowożytnych europejskich literatury apokryfi czne. Powstawały zaś jedna od drugiej niezależnie, gdyż wszystkie czerpały z jednego źródła treść swą samodzielnie.

 Z chwilą powstania literatury apokryficznej w każdym narodzie europejskim nowożytnym rola wszechdziejowa apokryfów judaistyczno-chrześciańskich została przerwana, powstałe zaś literatury apokryficzne nowożytne otrzymują każda swoje odrębne, ograniczone miejscem i językiem, znaczenie. Ograniczenie to poczęło z czasem stanowić główną i wyłączną wartość tych literatur.

 Jak w rozprawach na zadany temat najjaskrawiej, przez porównanie jednej z drugą, uwydatnia się uzdolnienie pracujących nad niemi jednostek; tak też w literaturze apokryficznej nowożytnych narodów europejskich uwydatnia się ich uzdolnienie rasowe czy też plemienne.

 Lecz jeszcze nie dość. Samo uzdolnienie stanowi dopiero mechanizm umysłu. Jak w każdym mechanizmie tylko ruch mechanizmu wykazuje doniosłość jego, to jest jakość i wartość prawdziwą, jak w każdym mechanizmie tylko stopień natężenia ruchu świadczy o  sile rzeczywistej mechanizmu, tak też i w tym wypadku. Bogactwo literatury apokryficznej, świadcząc o zainteresowaniu się ogółu we właściwym czasie kwestyą podówczas ogólnie dziejową, a następnie o mniejszym lub większym przejęciu się tą kwestyą, wykazuje nadto natężenie ruchu umysłowego i daje miarę wysokości, to jest stopnia owego natężenia. Stopień natężenia umysłowego przedstawia siłę umysłu. Siła umysłu stanowi jego wartość bezwzględną. Stąd wypływa znaczenie pojedyńczych literatur apokryficznych dla etnologii, stąd pochodzi słuszne zainteresowanie się etnologów i folklorystów literaturami apokryficznemi.

 Apokryfy judaistyczno-chrześciańskie, obejmując kilkowiekowy okres przetwarzania się judaizmu w chrystjanizm, przedstawiają właśnie to przetwarzanie się w akcji samej; służąc temu przetwarzaniu się jako główny organ akcji, a zatem wywołując je poniekąd i tłumacząc, w rozmaitych stają one stosunkach do wypadków, które je spowodowały, do osób, które je dokonywały, do pojęć, które je wyrabiały i wyrażały.

 Ponieważ każdy nowy porządek rzeczy może tylko nastąpić po obaleniu dawnego, ponieważ każdy przewrót odbywa się dopiero na gruzach stanu rzeczy przedtym istniejącego, apokryfy stan rzeczy istniejący pod koniec ery starożytnej obalają i w gruzy wedle możności rozsypują. Do obalenia prowadzi tylko krytyka ostra, gwałtowna, nie uznająca żadnych uwzględnień, żadnych kompromisów. Apokryfy taką właśnie krytykę zawierają. Krytyka, dążąca do dodatnich rezultatów, nie może tylko obalać, lecz obalając jedno, stawiać, budować powinna drugie; podkopując, burząc stary porządek rzeczy, głosić jej należy nowy. Stary porządek tonie w przeszłości; nowy, wynurzając się z przeszłości, iści się, staje dopiero w przyszłości. Przyszłość tylko wywnioskowywać, przewidywać, przepowiadać się daje. Przeto apokryfy, zawierające w sobie krytykę współczesnego sobie porządku rzeczy, a głoszące nastąpienie nowego, są w istocie rzeczy przepowiedniami, widzeniami przyszłości i, co więcej, takiemi tylko być mogą. Noszą więc one charakter proroczy.

 Idźmy dalej. Ponieważ każdy przewrót odbywa się za pomocą działaczy, przeto apokryfy zwracają główną uwagę na owych działaczy. Dla współczesnych trudną jest rzeczą odróżniać głównych działaczy od podrzędnych. Liczba więc owych działaczy w apokryfach jest znaczną. Główni i podrzędni działacze dopiero w chwili samej akcyi ściągają na siebie uwagę tłumu, zwracają na siebie oczy widzów. Do czasu wystąpienia, życie ich bywa zawsze ukryte, z przyczyny zupełnie naturalnej obojętności dla nich ogółu. Jakkolwiek to wystąpienie trwać może długo, skończyć się jednakże musi zawsze. Lecz jedni i drudzy, ci i tamci, ustąpiwszy z widowni, giną w tłumie, z którego przedtem byli wyszli. Koniec ich życia bywa również nieznany, jak i początek tego życia. Tę obojętność, choć pomimowolną, dla tych działaczy współczesnych wynagrodzić im, i to szczodrze, usiłują pokolenia następne. Z usiłowań owych wynikają również apokryfy. Te zaś przedstawiają już życie i czyny owych działaczy.

 Lecz ogół nie zna rzeczy nieznanych, nie uznaje faktów dla siebie zakrytych, cofa się z niechęcią i obojętnością przed tem, co brak danych niedostępnym mu czyni. Ten ogół bowiem posiada dar wyobraźni, który, w każdym takim wypadku, dociekania żmudne a częstokroć bezowocne jednostek zastąpić pozwala zawsze zadawalającym, gdyż zawsze potrzebie podatnym wymysłem. W braku więc nie dających się odsłonić faktów rzeczywistych, stwarza wymyślone i z nich, jakby z rzeczywistych, wyciąga wnioski, które przewyższają fantastycznością fantastyczność samych faktów.

 Wyobraźnia w apokryfach stara się zaradzić wszelkim opuszczeniom i brakom w życiorysach. Dla całości obrazu poczyna dorabiać do aktu głównego, przedstawiającego akcyę, stosowny wstęp i epilog, które tem bywają cudowniejsze, im same czyny wbiły się bardziej w pamięć ludzką. Dzieje się to zwykle już w drugiem i trzeciem pokoleniu. W następnych, fantastyczny, do potrzeb chwili utworzony wstęp i epilog, oddziaływują już na samą akcyę; podnoszą jej nadzwyczajność, oświetlają ją legendowym blaskiem, zabarwiają odbłyskiem swej cudowności. Trwa to aż do zupełnego zlania się fikcyi z rzeczywistością. Stąd wypływa w tych apokryfach charakter nadprzyrodzony większości działaczy; ztąd nawet i rzeczywiste fakty z ich życia przybierają cechy mitów, postać legendy.

 Nakoniec – każdy czyn podlega sądowi. Każdy sąd wytwarza szeregi pojęć. Jak osoby w epoce przewrotów religijnych zastępują osoby, jak czyny jednych zacierają czyny drugich; tak też sądy i wytwarzane z nich pojęcia, wciąż narastając, wciąż piętrząc się jedne nad drugiemi, walczą z sobą, przeczą sobie, obalając siebie wzajemnie, aż nakoniec, zbliżone bardziej ku sobie duchem i tendencyą, łącząc się, klecą doktrynę jakąś, systematyzują się w pewną naukę, krystalizują się w dogmat już niewzruszony. Apokryfy i dla tej pracy umysłu ludzkiego dostarczają w tej epoce szerokiego pola; dostarczając pola, tę pracę w sobie zawarły, sobą dokonały.

 W taki więc sposób wszystkie apokryfy judaistyczno-chrześcijańskie dają się ugrupować w trzech różnych działach. Dział pierwszy zawrze Apokrywy prorocze. Dział drugi – Apokrywy biograficzno-historyczne, a właściwie podaniowe. Dział trzeci – Apokryfy polemiczne.

 Każdy z tych działów rozpatrywanym być może jako osobna, mniejsza całość, gdyż taką całość każdy tworzy i ją przedstawia.

 

 

KSIĘGA PIERWSZA. APOKRYFY PROROCZE.

 

 Apokryfy prorocze, jako przepowiadające przyszłość, z natury rzeczy poprzedzały wszelkie inne, podaniowe i polemiczne. One to przeto rozpoczynają szereg apokryfów judaistyczno-chrześcijańskich w historyi i piśmiennictwie powszechnem.

 Zawierając krytykę współczesnego sobie porządku rzeczy, apokryfy prorocze przepowiadały jego upadek. Współczesny im porządek rzeczy stanowiło państwo rzymskie. Trwałość tego porządku oparta była na trwałości państwa rzymskiego. Więc apokryfy prorocze przepowiadały przedewszystkiem upadek państwa rzymskiego. Lecz kilkuwiekowy przeciąg czasu (dwa wieki przed naszą erą i trzy naszej już ery), obejmujący okres apokryficznych utworów judaistyczno-chrześcijańskich, był zarazem okresem największej potęgi państwa rzymskiego. Obejmowało ono bowiem podówczas cały świat dziejowy, znany z cyklu dziejów naszych. Istotna przyczyna, przygotowująca upadek tego państwa, przewroty etnograficzne, leżała poza obrębem wiedzy autorów apokryfów proroczych. Wprowadzali więc oni inną, wynikającą z ich przekonań narodowych a następnie religijnych.

 Zawarte w apokryfach proroczych przepowiadania przyszłości wypowiadane były w formie obrazów w tej przyszłości widzianych, a za pomocą mowy objawianych. Wskutek tego apokryfy te, ze względu na swą treść i formę, noszą nazwę Widzeń, Objawień, Apokalips (z greckiego). Ponieważ niektóre z tych Widzeń były przytem podawane jako wchodzące w skład innych całości i innych Ksiąg, jako część ich pewna, przeto mogą też nosić one nazwy Księgi takiej to, lub takich to Ksiąg, naprzykład: Księga Czwarta Ezdraszowa, lub Księgi Sybilskie.

 Proroctwa wszelkie tym są cenniejsze i bardziej przekonywające o swej istocie nadprzyrodzonej, im je od przepowiadanych wypadków dzieli większy przeciąg czasu. Starożytność proroctwa stanowi zawsze rękojmię jego wartości. Przeto autorowie Widzeń rozmaitych podawali się za osoby, znane z dziejów odleglejszych, nawet pierwotnych, lub z mitów, za dzieje podówczas ogólnie poczytywanych.

 Liczne przyczyny wewnętrzne i zewnętrzne, a mianowicie: treść przeciw-państwowa apokryfów proroczych, tendencye ich przewrotowe, duch nieprzyjazny wszystkiemu, co było współczesne, utarte, na czym się opierał porządek społeczny; dalej sprzeczne i ścierające się z sobą doktryny judaistyczne i chrześcijańskie w nich zawarte, z których zwycięskie zacierały i wypierały zwyciężone; nakoniec – wypadki dziejowe, zamieszania, wojny i klęski wszelakie wpływały, że nie wszystkie tego rodzaju utwory ocalały z pogromów politycznych i religijnych i, ocalawszy, przechowały się aż do naszych czasów. Znaczna część tych utworów zaginęła. Takie twierdzenie usprawiedliwiają spotykane u pisarzy greckich i rzymskich, z okresu powstawania apokryfów i z czasów późniejszych, nazwy rozmaitych apokalips, których obecnie nie posiadamy wcale.

 I tak u Porfirjusza, filozofa nowoplatońskiego (233–305) w dziele jego pod tytułem Życie Plotyna czytamy: »Było w tych czasach (za życia Plotyna, 205–270) wielu chrześcijan. Wśród nich znajdowali się heretycy (αίρετικοί). którzy się oddalili od filozofii starożytnej; takiemi byli Adelfjus i Akwilinus. Oni, porównywając między sobą dzieła Aleksandra Libijczyka, Filokoma, Demostrata i Lidusa, a przytym powołując się na Apokalipsy Zoroastra, Zostrjana, Nikoteasza, Allogena, Mezusa i innych, wielu w błąd wprowadzali i sami ulegli błędowi, kiedy utrzymywali, że Plotyn nie zgnębił dającego się rozumem pojąć bytu« (τς νοητἤς οὺσίας. Porphyrii De Vita Plotini, c. XVI).

 U Epifanjusza, historyka chrześciańskiego (310–403), w dziele jego, poświęconem wyliczeniu chrześcijańskich sekt heretyckich, znajdujemy wzmiankę o dwóch Apokalipsach, Adama (Haer. XXVI) i Abrahama (Haer. XXXIX). Ta ostatnia istniała jeszcze w IX wieku. Dowodzi tego Nicefor (um. 828) w swej Stichometrji, wyliczając ilość jej wierszy. Miało być ich 300.

 U Hieronima (331–420), znanego tłumacza na język łaciński zabytków starożytnego piśmiennictwa hebrajskiego, w liście jego Do Pammachjusza (101) przechowała się wzmianka o Apokalipsie Eljasza. A wzmiankowany powyżej Nicefor w tejże swej Stichometrji podaje, że liczyła ona 316 wierszy. Co dowodzi, że ta apokalipsa istniała jeszcze w IX wieku.

 Euzebjusz, pierwszy historyk chrystyanizmu (267–338) w swej Historji podaje o Apokalipsie Cerynta, słynnego gnostyka (Histor. Eccles. III, 28). Teodoret, następca Euzebjusza na tym polu (387–458), tę wiadomość potwierdza (Fabul. Haeret. II, 3).

 Dekret papieża Gelazjusza I (492–496) De libris accipiendis et non recipiendis (o księgach, które powinny być przyjęte i które powinny być nie przyjęte) wygłasza następny wyrok: Objawienie, które nosi nazwę Tomasza Apostoła, apokryf; Objawienie, które nosi nazwę Stefana, apokryf; i zalicza je oba do ksiąg, które powinny być odrzucone.

 W zmiankowanej po dwakroć już Stojchometrji Nicefora znajduje się wzmianka, oprócz wymienionych powyżej, jeszcze o innych dwóch apokryfach: proroka Zefanjasza (600 w.) i Zacharjasza, ojca Jana Chrzciciela (500 w.).

 Nadto, kilku znaczniejszych pisarzy chrześcijańskich, np. Justyn Męczennik (Apol. I, 20), Klemens Aleksandryjski (Stromat. VI, 5), Laktancjusz (Div. Just. VII. 15) powołują się między innemi i na przepowiednię Histaspa co do końca ostatecznego świata. Prawdopodobnie była to też apokalipsa, przypisywana Królowi Medyjskiemu Histaspowi, jak o nim się wyraża Laktancjusz.

 Pomimo tylu zaginionych, te, które się przechowały do naszych czasów bądź w mniej więcej uszkodzonej całości, bądź też w urywkach, pozwalających o całości utworu powziąć dokładne wyobrażenie, tworzą listę dość jeszcze pokaźną.

 Na czele wszystkich należy postawić zarówno ze względów chronologicznych, jak też i znaczenia dziejowego: Księgi Sybilskie; dalej idą: Księga Enocha; księga czwarta Ezdraszowa; Apokalipsa Mojżesza i inne, bądź z imienien Mojżesza, bądź też z jego osobą związane lub mu przypisywane utwory; Księga Barucha, Wniebowstąpienie Izajasza, Pasterz Hermana, Testamenty XII Patrjarchów. Na koniec Apoponalipsy przypisywane apostołom różnym.

 Jakkolwiek lista zaginionych lecz znanych z tytułu i przechowanych apokalips jest znaczna, do trzydziestu, a nadto, żadnego nie może być dowodu, że jakaś część ich nie zaginęła zupełnie, bez żadnego śladu nawet w tytule (przypomnijmy to sobie wyrażenie i innych Porfirjusza, użyte przy wyliczaniu apokalips), te apokalipsy nie wyczerpują wcale całkowitej ilości utworów proroczych. Wchodzą do nich jeszcze Psalmy, przypisywane Salomonowi.

 Przy przeglądaniu tytułów zarówno przechowanych, jak i zaginionych tych utworów, uderzają nas nazwy osób, które już to nic wspólnego z judaizmem lub chrystjanizmem mieć nie mogą, jak oto: Sybille, Zoroaster, Histaspes; już to, będąc znane tylko z mitów i legend, nic wspólnego z dziejami i piśmiennictwem nie mają, jak oto: Adam, Enoch, Abraham, Synowie Jakuba.

 Jeżeli przyczyny drugiego zjawiska szukać należy w wyczerpaniu już nazwisk hebrajskich, znanych z doby historycznej (na przykład takiemu Mojżeszowi, oprócz przytoczonego powyżej utworu, przypisane były nadto jeszcze i inne apokryfy), lub chęci jedynie większego zmistyfikowania czytających; przyczyna pierwszego kryje się w dążności połączenia dziejów powszechnych z dziejami żydowskiemi, a raczej – podciągnięcia tamtych pod te ostatnie. Rodzący się ten swego rodzaju uniwersalizm nie pozostał bez wpływu i nadal na rozwój takiej gmatwaniny, coraz bardziej z biegiem czasu uwydatniającej się w piśmiennictwie chrześcijańskim. Chociaż apokalipsy Zoroastra, Histaspa i inne, noszące nazwy osób zewnątrz dziejów i mitów żydowskich wziętych, nie doszły, jak wiemy, do naszych czasów, Księgi Sybilskie wymownie rozpoczynają wskazany kierunek.

 W wyliczaniu apokalips, przechowanych do naszych czasów, spotykamy tytuły np.: Księga Enocha, Księgi Sybilskie, mylne o zawartości samej księgi dające pojęcie. Sądząc bowiem z tytułu, wnosićby należało, że taka księga przedstawia utwór jeden, stanowiący jedną całość jednolitą, jednego autora i z jednego pochodzącą czasu. Tymczasem – są to w istocie rzeczy zbiory pojedynczych całości, pochodzących z różnych czasów i od różnych autorów, tylko jednym duchem przenikniętych i jednej osobie przypisywanych. Każda przeto taka Księga posiada dzieje swojego powstawania, swoje dzieje, które, jak w tym razie, wewnętrznemi nazwać możemy.

 Wszystkie wyliczone apokalipsy, które doszły do naszych czasów, pochodzą z jednego okresu, okresu powstawania apokryfów judaistyczno-chrześcijańskich. Między tym okresem a czasami, w których archeologowie, bibliografowie, teolodzy i historycy nowsi chrystjanizmu zwrócili na nie specjalnie swoją uwagę, upłynęło wieków kilkanaście. Do czasu pierwszego wydania w druku, każdy taki utwór, czy to w oryginale czy też w przekładach, istniał tylko w rękopisach, które przez te kilkanaście wieków gdzieś się przechowywały i w taki lub inny sposób były odnalezione. Otóż te tłumaczenia jego na inne, niż oryginał, języki, to przechowywanie się i odnalezienie, stanowią również jego dzieje. Dzieje te znowu, dla odróżnienia od tylko co wymienionych, nazwiemy zewnętrznemi.

 Przed poznaniem przeto treści pojedynczych apokryfów proroczych, zarówno apokalips jak i psalmów, rzeczą staje się nieodzowną poznanie dziejów zewnętrznych, a gdzie się takowe okażą, i dziejów wewnętrznych każdego utworu.

 Na tem wszelako nie koniec.

 Każdy apokryf proroczy, jakeśmy to widzieli, związany jest z nazwą pewnej osoby mitycznej lub dziejowej. Związek ten wszelako nie jest wyłącznie zewnętrznym, formalnym, nie tyczy się jedynie tytułu i nim się wyłącznie nie ogranicza. Owszem, zachodzi on pomiędzy tą osobą i treścią utworu, zachodząc zaś, wpływa naturalnie na samą jego treść, a jeszcze bardziej na oświetlenie mityczne lub dziejowe tej treści. Poznanie przeto osoby, której ten utwór jest przypisany, poprzedzić powinno poznanie dziejów utworu samego.

 Tak więc istota apokryfów proroczych wymaga: przed poznaniem treści danego utworu, poznania jego dziejów, przed poznaniem zaś jego dziejów, poznania osoby, z której imieniem został przez autora związany, zwłaszcza – jeśli ta osoba nie jest znaną z dziejów, tylko z podań.

 Jak na czele wszystkich apokryfów judaistyczno-chrześcijańskich stoją, ze względów chronologicznych, apokryfy prorocze; tak też, z tychże samych względów, na czele apokryfów proroczych stoją księgi Sybilskie.

 

I. KSIĘGI SYBILSKIE.

 

 Do Ksiąg Sybilskich wprowadza osoba Sybilli. Pomiędzy osobami, którym apokryfy prorocze przez ich autorów są przypisywane, jedne istnieją w dziejach rzeczywistych, inne zaś tylko w dziejach, powstałych w wyobraźni, a więc w mitach, legendach. Pomiędzy grupą osób dziejowych, a grupą osób mitycznych i legendowych stoi jedna, czy też stają mnogie Sybille. Wszystko bowiem, co się jej, czy też ich, tyczy, pokryte jest niedającą się przeniknąć tajemniczością. 1 to począwszy nawet od kwestji czysto gramatycznej, ponieważ rzeczą jest niewiadomą, czy sam wyraz Sybilla jest imieniem własnym, czy też pospolitym; czy przywiązanym był wyłącznie do jednej istoty (pomijam na razie czy dziejowej, czy mitycznej), czy też oznacza raczej stan, zajęcie, niż jedną osobę. Nawet i pochodzenie lingwistyczne tego wyrazu zupełnie jest nieznane. Wszystkie wykłady jego podlegają jednakim zarzutom niepewności.

 Z imieniem Sybilli związane utwory, Księgi Sybilskie (Oracula Sibyllina, Libri Sibyllini), będąc apokryfami, przechowały się tylko wśród apokryfów judaistyczno-chrześcijańskich. Poszukiwanie wskazówek co do samej osoby Sybilli w apokryficznych Księgach Sybilskich byłoby pracą z natury rzeczy nie prowadzącą do celu, gdyż stamtąd poczerpnięte wiadomości tylko błędnemi byćby mogły. Pozostają więc jedynie dwa piśmiennictwa: greckie i rzymskie. Źródła greckie przewyższają rzymskie dawnością. Źródła rzymskie przewyższają greckie obfitością. Dawność w tym wypadku jednakże rozstrzyga.

 

1) Osoba czy też osoby, zwane Sybillami.

 

 Przy zwróceniu się do autorów greckich, jako do źródła najdawniejszych co do Sibilli wiadomości, wzbudza przedewszystkiem uwagę naszą okoliczność następna: niezależnie od tego, że wszyscy autorowie greccy, jacy tylko o Sybilli bądź jednej, bądź też kilku wzmiankują, lub je szczegółowiej już opisują, te Sybille w głębokiej mieszczą starożytności, – wzmianki jednak o tych Sybillach mnożą się, opisy Sybilli bogacieją w szczegóły biograficzne, sama liczba tych Sybilli wzrasta w miarę biegu czasu, to jest – w miarę oddalania się samych utworów od tej starożytności. By jednakże słusznie ocenić wartość i należycie zrozumieć charakter otrzymywanych wiadomości, pamiętajmy o jednem.

 Starożytne piśmiennictwo greckie obejmuje co najmniej półtoratysiączny przeciąg czasu. Rozpoczęło się ono od powstawania i zlewania się rapsodów epicznych na lat tysiąc przed erą naszą, a skończyło się pod koniec wieku piątego ery naszej, z chwilą, gdy rozkaz cesarza Justyniana zamknął ostatnią w dziejach szkołę w Atenach, a ostatni przedstawiciele nauki greckiej, w liczbie sześciu, przed prześladowaniem schronić się musieli już nie na Zachodzie, w Europie, lecz na Wschodzie, a nawet nie w granicach państwa Rzymskiego, tylko w Persyi.

 Umysłowość narodu greckiego nie mogła naturalnie przez tak długi przeciąg czasu utrzymać się na jednem i tem samem stopniu natężenia. A ponieważ od stopnia natężenia umysłowości zależy jej stosunek do świata zewnętrznego, wyrażający się w mniej więcej dokładnem pojmowaniu go i odtwarzaniu w pojęciach, przeto owo odtwarzanie, owa odtwórczość właściwie umysłu, która jednakże w pewnych wypadkach za twórczość uchodzić może, nie mogła pozostawać zawsze jednaką, również silną, płodną i prawdziwą. Jakoż pod względem owej twórczości umysłowej piśmiennictwo greckie starożytne rozpada się na dwa główne okresy. W pierwszym – epicy, tragicy, politycy, historycy i filozofowie greccy patrzyli naokoło siebie oczyma własnemi, czytali w wielkiej księdze przyrody i tworzyli arcydzieła myśli i czynu. W drugim – księgę przyrody zastąpiło: powiedział, napisano; więc epików, tragików i filozofów zastąpili komentatorowie i retorowie, historyków – biografowie, polityków – monarchowie. Granice pomiędzy dwoma temi okresami stanowią czasy Aleksandra Wielkiego.

 Następstwem założonej przez niego wszechświatowej monarchii było utworzenie się na owoczesnym świecie dziejowym kilku ognisk hellenizacyi. Na pozór owo następstwo mogło się okazać, zważywszy wartość i znaczenie w dziejach kultury greków, wielce dobroczynnym dla tak zwanej ludzkości zjawiskiem. Ta hellenizacya wszelako stała się urzędową, lecz nie umysłową, promotorami jej nie byli poeci i filozofowie greccy, tylko nieudolni, kapryśni i zuchwali naśladowcy Aleksandra, prawdziwego typu wielkiego monarchy, oraz ich przydworne otoczenie.

 Otóż, gdy w celach zasięgnięcia o danem zjawisku kulturowem lub fakcie dziejowym wiadomości, zwracamy się, jako do źródła, do piśmiennictwa greckiego starożytnego, należy pilnie baczyć, z jakiego to mianowicie okresu tego piśmiennictwa owa poczerpnięta wiadomość pochodzi. Szczegół ten stanowi wiele o wartości rzeczywistej i charakterze naukowym danej a poszukiwanej wiadomości.

 I tak – najstarsze źródła podań greckich, jak oto: Homer, Hezjod; dalej logografowie dawniejsi: Hellanikus, Charo, Akusilaus i inni; następnie pierwsi historycy: Herodot, Tucydydes, Ksenofont i inni, których utwory doszły do nas tylko w urywkach (zebrani we Fragmenta Historicorum Graecorum przez Müllera, tom 1-szy), nawet wyrazu Sybilla nie wymieniają.

 Pierwszemi autorami greckiemi, którzy wymienili wyraz Sybilla, byli: Heraklit, prawdopodobnie z Efezu, filozof żyjący w VI wieku przed erą naszą i dramaturg Eurypides, żyjący w V wieku. Lecz pierwszego pisma wogóle nie przechowały się do czasów naszych; drugiego zaś nie przechował się ów dramat, Lamia, gdzie miał być wymieniony wyraz Sybilla. O pierwszym, że mówił o Sybilli, dowiadujemy się od pisarza greckiego Plutarcha, żyjącego w pierwszym i na początku drugiego wieku naszej ery De Pythiae oraculis, VI). O drugim – od pisarza łacińsko-chrześcijańskiego Laktancjusza, z III-go wieku ery naszej (Institutiones Divinae, I, 67).

 Pierwszymi autorami greckiemi, którzy o Sybilli wzmiankowali i w których pismach, przechowanych do naszych czasów, sami te wzmianki czytamy, są: komedjopisarz Arystofanes (450–388) i filozofowie: Platon (429–348) i Arystoteles (384–322).

 Arystofanes w komedji Εὶρήνη, (Pokój), napisanej około 420 r., mieści taki ustęp:

 »Hjerokles. Na mocy czyjego rozkazu złożyłeś bogom ofiarę?

 Trygeus. Na mocy słów Homera

 Hjerokles. Nie pamiętam o tem. Sybilla bowiem nie powiedziała tego (w. 1095).« I dalej, kiedy Hjerokles żąda wziąć udział w pożywaniu resztek ofiary, jemu odpowiadają:

   »jedz Sybillę« (w. 1116).

 Plato po dwakroć wymienia Sybillę. W Phaedrus’ie czytamy: »Mówić tu o Sybilli i o wszystkich innych wieszczach... byłoby to tracić czas na mówienie tego, co wszystkim wiadomo« (I, p. 710, v. 46, sq. wyd.Didot.) W Theages’ie zaś: »Czy mógłbyś mi powiedzieć, zapytuje Sokrates