Angielska przyjaciółka - Joanna Charms - ebook

Angielska przyjaciółka ebook

Joanna Charms

0,0

Opis

Angielska przyjaciółka” – pierwsza książka z serii „Przyjaciółki z podróży”, w której mali czytelnicy poznają inne kraje i kultury oraz postaci słynnych kobiet z czasów gdy były jeszcze małymi dziewczynkami i ich pasje dopiero się kształtowały.

Powieść „Angielska przyjaciółka” to zabawny przewodnik po atrakcjach Londynu i zarazem historia niezwykłej przyjaźni. Bohaterka przenosi się w czasie i spotyka Mary Anning, pierwszą brytyjską paleontolog, która w wieku 10-u lat odkryła szkielet ichtiozaura. Doskonała do samodzielnego czytania lub do czytania z rodzicem.

Wiek 6+.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 31

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Strona tytułowa

Angielska przyjaciółka

Weronika obudziła się i zanim zdążyła otworzyć oczy, poczuła, że jest to niezwykły dzień. Coś wisiało w powietrzu, ale nie była to żadna ciemna chmura, raczej obietnica.

Być może miało to związek z faktem, że poprzedniego wieczoru przyjechała ciotka Jupiter. Ona zawsze zapowiadała swoją osobą jakąś niespodziankę. Jupiter była siostrą taty Weroniki i prowadziła bogate życie. Mama Weroniki zawsze mówiła o tym z lekkim westchnieniem. Nie znaczyło to jednak, że ciotka Jupiter jest bogata. Wręcz przeciwnie. Ciągle brakowało jej pieniędzy i nieustannie zmieniała pracę. Jeździła po całym świecie i pracowała już w najróżniejszych miejscach. Tata mówił, że jeździ za pieniędzmi. A kiedy to mówił, Weronika wyobrażała sobie ogromną, wypchaną banknotami walizkę, która gdzieś zaginęła i że teraz Jupiter szuka jej, krążąc po dworcach i lotniskach. Było to bardzo zabawne wyobrażać sobie jak Jupiter biega po tych ogromnych lotniskach w swoich białych tenisówkach i szuka zagubionej walizki.

Szukanie pracy jest prawdopodobnie jeszcze trudniejsze, ale tego Weronika nie umiała sobie wcale wyobrazić. Ciotka Jupiter była młoda i nie miała swojej własnej rodziny, więc chyba było jej wszystko jedno, gdzie pracuje i mieszka. Mieszkała już we Włoszech, w Irlandii, w Szwajcarii, a teraz pracowała w Anglii, w hotelu w centrum Londynu. Naprawdę nazywała się Jowita, ale tata mówił na nią Jupiter i wszyscy przejęli od niego ten zwyczaj. Kiedyś Weronika zapytała tatę, dlaczego nazywa swoją siostrę właśnie tak, a on odparł, że Jupiter to taka planeta, która mogłaby być gwiazdą. Weronika pomyślała wtedy, że faktycznie, jej ciotka ma w sobie coś z gwiazdy. W każdym razie jej pojawienie się oznaczało, że spełnią się życzenia i to takie, o których Weronika nie wiedziała nawet, że je ma. Ciotka uważała, że dziewczyny powinny mieć marzenia i dopisywać wciąż nowe rzeczy do swojej listy marzeń.

– Mamy dla Ciebie niespodziankę – powiedziała mama, a Jupiter mrugnęła porozumiewawczo.

– Super! A jaką niespodziankę? – zapytała Weronika, patrząc badawczo na Jupiter.

– Jedziesz na wycieczkę! Do Londynu. Na cały tydzień.

– Tydzień!? Super! – krzyknęła Weronika, bo tydzień z ciotką Jupiter zapowiadał specjalne atrakcje, niezależnie od miejsca, gdzie przyjdzie go im spędzić. Informacja, że będzie to Londyn dotarła do Weroniki dopiero po chwili. Ojej! To może być naprawdę wspaniała wycieczka!

– Bo wiesz... – roześmiała się Jupiter – nie jestem pewna czy zostanę tam długo. Trzeba wykorzystać okazję. Nie można nie zobaczyć Londynu, kiedy można. Zarezerwowałam nam niedrogie bilety lotnicze.

– Samolot? – Weronika ogromnie lubiła latać samolotem, a nie zdarzało jej się to często. Tak naprawdę, do tej pory leciała samolotem tylko raz. Bardzo się jej to podobało, szczególnie widok z okna, chwilę po starcie. Te miasta w dole zmieniały się w jakąś układankę albo grę planszową. Weronika pomyślała, że każde wielkie miasto jest trochę jak gra. Czujesz się malutka jak pionek. Niby zmierzasz prosto do celu, ale po drodze przytrafiają Ci się różne rzeczy. Warszawa jest mniejsza niż Londyn, ale wystarczy wsiąść w zły tramwaj, żeby znaleźć się nagle w miejscu, którego się wcale nie zna. I zależnie od tego, gdzie się trafiło, może to być miła albo niemiła przygoda. Tak, można łatwo zgubić się w dużym mieście. Pół biedy jeżeli gubisz się razem z kimś, kto wie jak z tego wybrnąć.

No cóż – pomyślała Weronika – kto jak kto, ale moja ciotka na pewno da sobie radę w każdej sytuacji. Poznała już przecież tyle miast i krajów. Tata mówi, że prawdziwa z niej globtroterka. A ona odpowiada wtedy, że niezupełnie, bo globtroter to ktoś, kto podróżuje z ciekawości, a nie z konieczności. Może w takim razie... prawdziwą globtroterką jestem ja? A raczej dopiero będę.

– A właściwie to jak chciałabyś zwiedzać Londyn, kochanie? – zapytała Jupiter, kiedy siedziały już w samolocie, a pilot przygotowywał się do startu.

– Jak? Noo... muszę się zastanowić – Weronika znowu pomyślała o grze planszowej... Czy takie miasto jak Londyn można zwiedzać zdając się na los, na przypadek, na przykład rzucając kostką do gry? Przeskakując z pola na pole, z jednego miejsca do drugiego, na chybił trafił. Byłoby to chyba zabawne, może ciekawsze niż podróż według planu z turystycznego przewodnika. Weronika lubiła czuć się przygotowana, więc przed podróżą przeczytała Mały przewodnik po wielkich atrakcjach Londynu.

Wiedziała już, że koniecznie trzeba zobaczyć:

Pałac Buckingham, bo to rezydencja królowej i większego pałacu nie ma na całym świecie. Nie ma też drugiej takiej królowej. Wiadomo, że królowa Elżbieta II jest wielką damą i panuje już 60 lat. Nie należy jej dotykać. Królewski protokół nie pozwala na takie zachowania jak dotykanie czy obejmowanie królowej podczas robienia sobie z nią zdjęcia. Tego to zaszczytu dostępują tylko bardzo ważne osoby. Weronika dowiedziała się jeszcze, że królowa przepada za swoimi psami rasy corgis i że noszą one specjalne buciki, aby żwir przed pałacem Buckingham nie urażał im łapek. No tak... królewskie psy muszą mieć królewskie łapy!

Opactwo Westminsterskie, czyli Westminster Abbey – świątynię, która była miejscem koronacji królów oraz Pałac Westminsterski, obecną siedzibę Parlamentu i należącą do pałacu wieżę zegarową, gdzie mieści się słynny dzwon Big Ben. Tata Weroniki mówi, że Big Ben pękł od wrzasku polityków obradujących w Parlamencie, ale to jest chyba tylko żart.

Tower of London, czyli Pałac i Twierdzę Jej Królewskiej Mości zbudowaną nad brzegiem Tamizy, która służyła niegdyś także jako więzienie dla tych, co popadli w niełaskę królowej. Ogólnie więc biorąc, jest to trochę straszne miejsce. Weronika zrozumiała, że nie chodzi tu o królową Elżbietę II tylko o jakąś jej poprzedniczkę, ale i tak przejęła się określeniem: „popaść w niełaskę” i pomyślała, że musi uważać, żeby nie popełnić jakiejś gafy, na przykład nie wpaść na królową w drzwiach jej pałacu. Najciekawsze wydało się Weronice to, że w Tower of London mieściła się niegdyś królewska menażeria, trzymano tam lwy i lamparty, które królowe angielskie otrzymywały jako upominek od władców innych krajów.

Hmm... to rzeczywiście królewski prezent. Dobrze, że żaden prezent nie pożarł obdarowanej nim królowej.

Kensington Gardens