Żydzi i Polacy 1918-1955. Współistnienie, Zagłada, Komunizm - Marek Jan Chodakiewicz - ebook

Żydzi i Polacy 1918-1955. Współistnienie, Zagłada, Komunizm ebook

Marek Jan Chodakiewicz

0,0

Opis

W książce Żydzi i Polacy 1918-1955 Współistnienie – Zagłada – Komunizm profesor Marek Chodakiewicz ukazuje Czytelnikowi relacje żydowsko-polskie na przestrzeni prawie czterdziestu lat.

Jest to kronika wydarzeń, poddawanych przez Autora szczegółowej, naukowej analizie. Chodakiewicz nie zgadza się na spotykane wśród Polaków utożsamianie wszystkich Żydów z tzw. żydokomuną. Jednocześnie skutecznie podważa tezę niektórych żydowskich środowisk o polskiej współodpowiedzialności za eksterminację ich narodu w czasie ostatniej wojny. Widzi obie nacje: polską i żydowską, jako dwa zbiory konkretnych osób, które są krzywdzone przez każdą próbę formułowania na ich temat negatywnych uogólnień.

Powinniśmy odróżniać społeczeństwo żydowskie od wszystkich komunistów w ogóle, a szczególnie od komunistów żydowskiego pochodzenia. Z drugiej zaś strony, powinniśmy przestać porównywać „polski antysemityzm” do „hitleryzmu”. - Marek Chodakiewicz - ze wstępu

Książka Żydzi i Polacy 1918-1955 Współistnienie – Zagłada – Komunizm jest pionierska. Do momentu jej pierwszej publikacji w świecie naukowym nie funkcjonowała rzetelna analiza relacji żydowsko-polskich przed wojną, w czasie wojny i po niej.

Z samych przypisów wynika, jak gigantycznego wysiłku intelektualnego Autor dokonał, prowadząc kwerendę w kilkunastu archiwach w USA i w Polsce - oraz zapoznając się z setkami pozycji literatury przedmiotu. Naturalizm książki jest wstrząsający dla czytelnika. Dzieło Chodakiewicza z naukową uczciwością odkrywa przed Czytelnikiem te karty z historii wspólnej Żydów i Polaków, o których jedni i drudzy chcieliby zapomnieć i usunąć z przestrzeni publicznej. Książka stanowi z tego powodu wyjątkowo rzetelny przyczynek do wolnego od pojednawczej hipokryzji, autentycznego porozumienia między naszymi narodami.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1078

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka, projekt graficzny Robert Kempisty

Redakcja Wojciech Wencel

Korekta Barbara Manińska Elżbieta Steglińska

Skład i łamanie wersji do drukuGabriela Rzeszutek

Dyrektor projektów wydawniczychMaciej Marchewicz

Wydanie III (Wydanie I: Stowarzyszenie Kulturalne FRONDA, 2000)

ISBN 9788380799189

Copyright © by Marek Jan Chodakiewicz Copyright © for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2023

 

WydawcaWydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]

 

www.wydawnictwofronda.pl

www.facebook.com/FrondaWydawnictwo

www.twitter.com/Wyd_Fronda

 

Przygotowanie wersji elektronicznejEpubeum

Wstęp

 

W 1947 toku Michał Borwicz, dyrektor Żydowskiej Komisji Historycznej w Krakowie, opublikował pracę pod tytułem Organizowanie wściekłości1. Ten związany z niepodległościową PPS-WRN polityk i publicysta emigracyjny miał nadzieję w ten sposób przeciwdziałać antysemityzmowi. Dopiero w 1986 roku Borwicz ujawnił, że cenzura komunistyczna usunęła z jego książki kilka akapitów, które w sposób niezwykle oględny poruszały sprawę Żydów i komunizmu. Borwicz stwierdził jednoznacznie, że

 

z powodu cenzury w żadnym ukazującym się legalnie artykule przeciwko antysemityzmowi ani w żadnej otwartej dyskusji koncept „żydokomuny” nie mógł być debatowany, bowiem sam [temat] komunizmu nie był omawiany. Miał być przedstawiany wyłącznie pozytywnie. To był najważniejszy motyw tamtych czasów [podkr. – M.J.Ch..]2.

 

W 1986 roku na łamach periodyku „Poezja” opublikowano szkic dotyczący sztuki wierszopisania w okresie realnego socjalizmu. Omawiając twórczość większości przedstawicieli tego nurtu poetyckiego, Bohdan Urbankowski bardzo oszczędnie poruszył też sprawę Żydów i komunizmu. Autor stwierdził między innymi, że przed wojną „akces Żydów do kultury polskiej łączył się z uznaniem jej tradycyjnych wartości, religijnych nie wyłączając. Akces powojenny natomiast nie łączył się z uznaniem tych tradycyjnych, «tożsamościowych» wartości, ale z kultem wartości podstawianych już w ich miejsce, rzekomo internacjonalistycznych”3.. Wywołało to natychmiastową reakcję organu komunistycznej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR), dziennika „Trybuna Ludu”:

 

„[...] publicysta «Poezji» za wszystko, co działo się w polskiej kulturze po wojnie, obciąża Żydów, których liczy w redakcjach i polityce z wprawą starego szmalcownika. [...] Przed takim myśleniem trzeba ostrzegać i bronić kultury. Podobne stanowisko zajęła Egzekutywa POP PZPR przy Oddziale Warszawskim Związku Literatów Polskich, wyrażając «zdziwienie i oburzenie» partyjnego środowiska pisarzy. Podzielając ocenę o szkodliwości politycznej publikacji tekstu prezentującego antysocjalistyczną i nacjonalistyczną koncepcję najnowszych dziejów Polski oraz powojennego życia literackiego, Wydział Kultury KC PZPR w porozumieniu z Wydziałem Propagandy KC wystąpił do wydawcy z wnioskami natury kadrowej, w rezultacie których z funkcji redaktora naczelnego «Poezji» złożył [dymisję] Bohdan Drozdowski, a z funkcji zastępcy red. naczelnego odwołany został Bohdan Urbankowski” [podkr. – M.J.Ch..]4.

 

Nie wnikając obecnie w to, czy tezy Borwicza i Urbankowskiego były słuszne, trzeba przyznać, że ani w 1947, ani w 1986 roku nie było w Polsce rzeczowej dyskusji na ich temat. Terror policyjny, cenzura oraz brutalna propaganda sprawiły, że sprawy stosunków polsko-żydowskich po prostu nie mogły być uczciwie rozważane w ich każdym aspekcie i w pełnym kontekście dziejowym.

Z powodu takich zaszłości w zbiorowej świadomości wielu Polaków wciąż funkcjonuje stereotyp „żydokomuny”. Głosi on fałszywie o „żydowskich rządach” w Polsce i identyfikuje żydostwo z komunizmem. Głównym argumentem na korzyść tej interpretacji jest udział Żydów we władzach w początkowym okresie okupacji sowieckiej, w latach 1944-1955. Tymczasem historycy zachodni w studiach nad tym okresem koncentrują się na kwestii antysemityzmu społeczeństwa polskiego, który uznają za niemal powszechny. W ekstremalnych przypadkach z ich wypowiedzi można wysnuć wnioski o „hitlerowskiej” inspiracji myśli niepodległościowej w Polsce. Czasami wręcz mówi się o kontynuacji przez antykomunistycznych Polaków eksterminacyjnej polityki niemieckich narodowych socjalistów w stosunku do Żydów. Na dodatek historiografia zachodnia powiela antyniepodległościowe schematy z propagandy komunistycznej, a w komunistach widzi często jedynych sprawiedliwych.

Oba zestawy poglądów są dalekie od prawdy. Oba ignorują szerszy kontekst dziejowy. Koncentrują się na działaniach aktywnej mniejszości w każdym z narodów, zaniedbując postawy większości. Stereotyp „żydokomuny” ignoruje pluralizm społeczeństwa żydowskiego i problemy, z jakimi Żydzi zetknęli się w Polsce. Stereotyp „polskiego antysemityzmu” demonizuje Polaków, bagatelizuje udział Żydów w szeregach komunistycznych i grubo przecenia życzliwość systemu sowieckiego dla społeczności żydowskiej. W rzeczywistości powinniśmy odróżniać społeczeństwo żydowskie od wszystkich komunistów w ogóle, a szczególnie od komunistów żydowskiego pochodzenia. Z drugiej zaś strony, powinniśmy przestać porównywać „polski antysemityzm” do „hitleryzmu”. Wypadałoby raczej postrzegać go jako funkcję tradycyjnych przesądów społeczeństwa polskiego oraz jednostronną wizję rzeczywistości propagowaną zwłaszcza przez polską prawicę.

Stereotyp „żydokomuny” pozostaje statyczny od pół wieku. Pogląd o „polskim antysemityzmie” ewoluuje wraz ze zmianami w percepcji dziejów. Po prostu – korzystając z dobrodziejstw wolności słowa i wolności badań naukowych, twórcy i propagatorzy wersji zachodniej mogli ją dostosowywać do zmieniających się czasów.

Jednakże obie konkurujące z sobą wersje historii stosunków polsko-żydowskich posiadają istotny mankament. Właściwie żadna z nich nie jest porządnie udokumentowana. W systemie komunistycznym nie było wolnego dostępu do archiwów i wolnego obiegu informacji. Dlatego obie wersje oparte są przede wszystkim na wspomnieniach i relacjach świadków. Do niedawna historycy nie mieli możliwości weryfikacji tych relacji poprzez ich konfrontację z dokumentami. Co więcej, dopiero w ostatnich latach można przedstawiać stosunki polsko-żydowskie we właściwym kontekście historycznym, którym jest Polska niepodległa (1918-1939), a przede wszystkim II wojna światowa oraz okupacje Polski: niemiecka (1939-1945) i sowieckie (1939-1941, 1944-1990). Ponieważ na tym tle będziemy rozważać zjawiska komunizmu i antysemityzmu, spróbujmy je najpierw zdefiniować.

Komunizm to system wprowadzany metodą rewolucyjnej walki klas. System ten ma na celu zagładę społeczeństwa tradycyjnego i zastąpienie go nowym społeczeństwem skonstruowanym według wymyślonych a priori zasad, opartych na regule powszechnej równości. Systemu strzeże rewolucyjna elita za pomocą kontrolowanych przez siebie instytucji państwowych, które mają zaniknąć z chwilą, gdy znikną wszelkie różnice między ludźmi.

Co to jest antysemityzm? Najbardziej neutralnym i wiarygodnym źródłem jest po prostu słownik angielski Webstera, gdzie pod hasłem „antysemicki” (anti-Semitic) czytamy:

 

1. [osoba] mająca [w sobie] bądź okazująca uprzedzenie w stosunku do Żydów; 2. [osoba] dyskryminująca lub prześladująca Żydów; 3. [myśl bądź działalność] wynikająca z takiego uprzedzenia bądź wrogości5.

 

Ustaliliśmy więc, że antysemityzm nie jest cechą pozytywną, ale nie musi oznaczać eksterminacji Żydów. Z takim właśnie antysemityzmem mamy do czynienia po stronie polskiej. Szczególną uwagę zwrócimy więc na jego popularyzatorów, czyli część prawicy polskiej. Ponieważ dyskurs polityczny prawicy odwoływał się do mitu „żydokomuny”, zbadamy też rzekomą więź między Żydami i komunizmem, a szerzej – z lewicą.

Podziękowania

Wiele osób w rozmaity sposób przyczyniło się do powstania tej książki. Nie sposób ich wszystkich tu wymienić. Podziękowania należą się w pierwszym rzędzie Państwu: Janowi Bergerowi (AGUS), Sebastianowi Bojemskiemu, Brianowi Brownowi (Oksford), Andrzejowi Czumie, profesorowi Istvanowi Deakowi (Columbia University), Alinie Gałan (GKBZpNP Lublin), doktorowi Leo Leszkowi Głuchowskiemu, doktorowi Januszowi Gmitrukowi (APL), Piotrowi Gontarczykowi, Ewie Hadrian (BHŁ), Markowi Jóźwikowi (ŻIH), Zenonowi Kaczyńskiemu, Henrykowi Kawie, profesor Krystynie Kersten (IH PAN), Pawłowi Lisickiemu, doktorowi Januszowi i Annie Łosowskim (APL), profesorowi Zygmuntowi Mańkowskiemu (UMCS), profesorowi Johnowi Micgielowi (Columbia University), Wojciechowi Jerzemu Muszyńskiemu, profesorowi Josephowi Nagy’emu (UCLA), Annie Przybylskiej, Gregory’emu P Randolphowi (University of Chicago), profesorowi Szymonowi Rudnickiemu (UW), Marii Rydz, Andrzejowi Sadowskiemu, Tadeuszowi Surdackiemu (APLOK), Jerzemu Szwede, profesor Ewie Thompson (Rice University), profesorowi Stanisławowi Welliszowi (Columbia University), Zbigniewowi Wichrowskiemu (MRK), Wojciechowi Wenclowi, Zdzisławowi Winklerowi, Zdzisławowi Zakrzewskiemu i Leszkowi Żebrowskiemu.

Specjalne podziękowania dla pana mecenasa Ryszarda Tyndorfa i dla obu pań A.

Nota wydawnicza

W niektórych cytowanych w książce tekstach źródłowych skorygowano elementarne błędy literowe i interpunkcyjne oraz dostosowano do współczesnych zasad pisownię łączną i rozdzielną. Uwspółcześniono również zapis wyrazów rozpoczynających się wielką bądź małą literą. W wielu dokumentach, zwłaszcza w meldunkach i prasie z okresu II wojny światowej, wyrazy „Żyd”, „żydostwo”, „Polak”, „Niemiec” w oryginale pisane są minuskułą.

Część I.W niepodległej Polsce (1918-1939)

I. Międzywojnie

W 1918 roku, po upadku trzech mocarstw zaborczych: Rosji, Niemiec i Austrii, Polska odzyskała niepodległość. Uznanie Rzeczypospolitej na polu międzynarodowym polska dyplomacja osiągnęła podczas obrad pokojowych w Wersalu. Aby utrwalić granice państwa, Polacy walczyli z Niemcami w powstaniu w Wielkopolsce i w trzech powstaniach na Śląsku. Z Ukraińcami bili się w Galicji, czego głównym symbolem stała się obrona Lwowa. Z Czechami potykali się w konflikcie granicznym na Zaolziu. Podobne walki toczyli z Litwinami. Jednak najważniejsza była wojna polsko-sowiecka (1920), która zakończyła się zwycięstwem Polaków. Jej przebieg i charakter miał wielki wpływ na zakorzenienie się antykomunizmu w świadomości szerokich mas społeczeństwa. Wpływ na natężenie uczuć antysowieckich miał również fakt, że kontrolowana przez Kreml Komunistyczna Partia Polski (KPP) postulowała ponowne wcielenie Śląska i Pomorza do Niemiec oraz uczynienie z Polski republiki sowieckiej, a także dążyła do wywołania w kraju rewolucji. Jednocześnie Związek Sowiecki kwestionował prawo Polski do Kresów Wschodnich, a Niemcy prowadziły politykę zmierzającą do odzyskania byłych obszarów zaboru pruskiego oraz innych ziem, które RP uzyskała w Wersalu.

Odbudowa Polski po 120 latach niewoli oprócz napiętej sytuacji zagranicznej napotkała również wielkie trudności wewnętrzne. Podjęto przecież pracę scalenia trzech zaborów o rozmaitych systemach prawnych, edukacyjnych, infrastrukturalnych, monetarnych i ekonomicznych. Mimo wielu sukcesów Polskę bardzo osłabił Wielki Kryzys lat trzydziestych. Kryzys ten dotknął przede wszystkim chłopów, bez względu na ich pochodzenie etniczne. Ciężkiego życia doświadczyła też biedota w miastach. Zapaść gospodarcza doprowadziła do radykalizacji postaw, tym bardziej że nałożył się na nią kryzys polityczny.

Kryzys rozpoczął się jeszcze w 1926 roku, kiedy marszałek Józef Piłsudski przeprowadził zamach stanu, obalając demokratyczny rząd. Władzę objęła sanacja. Wbrew oczekiwaniom lewicy polskiej i komunistów obóz piłsudczykowski nie przeprowadził rewolucji. Władzę swą oparł na wojsku, technokratach i części liberałów. Następnie sanacja zbliżyła się do środowiska konserwatywno-monarchistycznego i zneutralizowała metodami policyjno-administracyjnymi opozycyjną część lewicy oraz prawicy. Po 1935 roku sanacja starała się przejąć część programu narodowych demokratów, szczególnie w sprawie mniejszości narodowych.

Mniejszości narodowe nie czuły się związane z Polską. Większość z nich przejawiała tendencje irredentystyczne. Mniejszość niemiecka miała nadzieję na włączenie ziem zachodnich do Rzeszy. Ukraińcy chcieli swego państwa. Wielu szukało oparcia w Berlinie; tylko niektórzy dążyli do połączenia z sowiecką Ukrainą. Białorusini dojrzewali do postulatów autonomii kulturowej, lecz najbardziej radykalni spośród nich działali na rzecz włączenia ich ziem do Związku Sowieckiego. Żydzi, ogólnie rzecz biorąc, byli obojętni w stosunku do Polski. Preferowali organizowanie własnej autonomii narodowej bądź religijnej. Radykalni głosili potrzebę emigracji do Palestyny, aby tam budować państwo żydowskie. Bardzo niewielu działało na rzecz przyszłości ludzkości w „Światowej Republice Rad”.

W momencie napaści Niemiec i Sowietów we wrześniu 1939 roku społeczeństwo Polski było podzielone. Przede wszystkim polska większość etniczna bez wahania stanęła do aktywnej obrony kraju.

Polscy Żydzi

Społeczność żydowska przedwojennej Polski liczyła ponad 3 miliony przedstawicieli, to jest około 10 procent ludności kraju1. Poza małą liczbą zasymilowanej inteligencji większość tej społeczności wiodła życie odrębne od ogółu. Żydzi de facto cieszyli się więc w Polsce autonomią. Oczywiście dotyczył ich obowiązek służby wojskowej; starali się też korzystać z prywatnych i państwowych instytucji polskich, szczególnie edukacyjnych. Tradycyjni i religijni Żydzi, zwłaszcza w małych miasteczkach, skupiali się w żydowskich gminach wyznaniowych. Gminie zwykle przewodził rabin bądź cadyk. Rada gminy (kahał, kehilla) koordynowała sprawy religijne, edukacyjne i sądowe każdej społeczności. W jej jurysdykcji znajdowały się synagoga, tempel albo przynajmniej dom modlitwy oraz tradycyjna łaźnia (mykwa) do ablucji wymaganych przez judaizm. Każda gmina miała swój wewnętrzny sąd (Beth Din), który rozstrzygał konflikty między członkami wspólnoty. Żydzi prowadzili swoje własne szkoły podstawowe (cheder), gdzie chłopcy uczyli się Tory pod okiem nauczyciela (małamed). Działały odrębne żydowskie organizacje charytatywne. Ortodoksi prowadzili żydowskie stowarzyszenia: Gemilas Chesed, które dawało bezprocentowe pożyczki i darowizny potrzebującym, oraz Linas Chacedek, które zajmowało się opieką medyczną dla najbiedniejszych członków gminy. Oprócz tego istniał cały szereg innych organizacji filantropijnych. Działały również religijne szkoły średnie (Beth Midrasz) i wyższe rabinackie (yesziva).

Ortodoksyjni Żydzi mieli swoje przedstawicielstwo polityczne w konserwatywno-tradycjonalistycznej Organizacji Żydów Ortodoksów Agudah Israel. Inne środowiska żydowskie organizowały się podobnie. Religijni syjoniści prawicowi założyli partię Mizrachi. Centroprawicę stanowili Ogólni Syjoniści. Syjoniści-socjaliści powołali partię Poale Syjon (Robotnicy Syjonu), która dzieliła się na dwa skrzydła: prawe i lewe. W końcu syjoniści-rewizjoniści z Nowej Organizacji Syjonistycznej reprezentowali nurt narodowo-radykalny. Oprócz ortodoksów poza ruchem syjonistycznym znajdowały się socjalistyczna Liga Żydowskich Robotników Bund i oczywiście – komunistyczny Kombund, który był przybudówką Komunistycznej Partii Polski (KPP). Dopiero pod koniec lat trzydziestych Bund zaczął zdobywać więcej żydowskich głosów w wyborach niż stronnictwa konserwatywne. Zdystansował nawet dotychczasową potęgę, partię Agudah Israel, która zwykle współpracowała z rządem RP.

Partie polityczne i środowiska społeczne organizowały często konkurencyjną działalność gospodarczą, kulturową, młodzieżową, a nawet sportową. Młodzieżówką Ogólnych Syjonistów była wzorowana na harcerstwie Gordonia. Narodowi radykałowie prowadzili Beitar i Brith Hachashmonaim. Syjoniści-socjaliści mieli Haszomer Hacair (Młoda Straż). Rozwijała się żydowska spółdzielczość, której bardzo popularną formą były spółdzielnie kredytowe. Przedsiębiorcy żydowscy często zrzeszali się w Związku Drobnych Kupców. Żydowscy robotnicy należeli do związków zawodowych, zazwyczaj podległych Bundowi. Partia ta sponsorowała też organizację Kultur-Liga, która organizowała odczyty i prowadziła czytelnie. Podobne funkcje wypełniały Żydowskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe Freiheit, prowadzone przez prawicę partii Robotnicy Syjonu, oraz Żydowskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe Tarbut, związane z lewicą tej partii. Religijni syjoniści ze stronnictwa Mizrachi stworzyli Żydowskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe Jabne. Dodatkowo przy stowarzyszeniach powstawały szkoły. Językami wykładowymi był hebrajski bądź jidysz. W wielu miastach funkcjonowały kluby sportowe Macabi i Hakoah. Były one otwarte dla wszystkich Żydów, a kierowali nimi często syjoniści2.

Społeczność żydowska wydawała kilkadziesiąt gazet i periodyków w języku jidysz. Literatura w tym języku osiągnęła szczyt swojej popularności; powstawały również filmy. Żydowskie życie polityczne, kulturalne i społeczne kwitło. Z powodu Wielkiego Kryzysu ucierpiało natomiast życie gospodarcze. W wielkich miastach, ale szczególnie w mniejszych miejscowościach, duża część społeczności żydowskiej pozostawała bezrobotna. Wielu mogło tylko liczyć na pomoc organizacji charytatywnych, szczególnie diaspory amerykańskiej.

Na obrzeżach życia żydowskiego funkcjonowało środowisko asymilanckie. Asymilacja zwykle dotyczyła elit. Małżeństwa mieszane wśród rodzin inteligenckich nie były rzadkością, wśród ludu – raczej tak. Środowisko asymilanckie dzieliło się na kilka grup. Po pierwsze, wyróżniali się Żydzi o wysokim stopniu lingwistycznej i kulturowej polonizacji, z których część, odrzuciwszy judaizm, popadła w stan liberalnej indyferencji. Do prominentów należeli również Polacy wyznania mojżeszowego, którzy identyfikowali się z narodowością polską, a od większości Polaków różnili się jedynie religią. Może najliczniejsi byli Polacy pochodzenia żydowskiego. Duża część z nich przyjęła katolicyzm nawet kilka pokoleń wstecz; tak uczynili na przykład tak zwani frankiści, którzy przez chrzest uzyskali nobilitację w ostatnim okresie dziejów I RP.

Wśród asymilantów wyróżniali się ponadto członkowie elit gospodarczych, tacy jak baronostwo Kronenbergowie, czy politycznych, jak na przykład Zdzisław Żmidygier-Konopka, który był prezesem Organizacji Żydowskich Weteranów Polskich Wojen o Niepodległość. Wielu asymilantów utrzymywało bliskie związki z obozem piłsudczykowskim. Niektórzy jednak związani byli bardziej z narodowymi demokratami, jak choćby przywódca parlamentarny endecji profesor Stanisław Stroński.

Zasymilowani Żydzi oraz Polacy żydowskiego pochodzenia zaznaczyli swoją obecność w ogólnokrajowym życiu kulturalnym. Dla czytelników zainteresowanych polityką wydawano liberalne pismo „Nasz Przegląd”. Uznane za najlepszy periodyk kulturalny „Wiadomości Literackie” również miały wielu redaktorów i współpracowników pochodzenia żydowskiego. Dominowały one raczej na polskiej niż żydowskiej scenie kulturalnej3.

Mimo prominentnej pozycji w polskim życiu społecznym i politycznym osób pochodzenia żydowskiego bardzo wielu Polaków-chrześcijan odnosiło się do asymilantów w kontekście całego społeczeństwa żydowskiego. Żydzi dla Polaków to była inna kultura, inna tradycja i religia, inny język. Ba! Z różnic tych wynikały odmienne wartości i świętości, a tym samym – różna optyka rzeczywistości.

Generalnie to, co Żydzi obserwowali z obojętnością, na przykład antyniemiecką walkę Michała Drzymały (1857-1937) w wielkopolskiej wsi Podgradowice o utrzymanie ziemi, dla Polaków urastało do miana symbolu narodowego. Natomiast tradycje żydowskie, jak choćby opłakiwany przez nich fakt zniszczenia Wielkiej Świątyni w Jerozolimie przez Rzymian w 70 roku po Chrystusie, nie robiły na Polakach większego wrażenia. Podobnie było w sferze religijnej: Polacy obchodzili Boże Narodzenie, a Żydzi święto Chanuki. Oddzielnie.

Przekładając to na język codziennych stosunków, inność wyrażała się obopólnym niezrozumieniem, a często także konfliktem. Antagonizm ten sprytnie podsycali również zaborcy, a w kolejnych latach wzajemne przewinienia rozpamiętywane były w nieskończoność. Toczyły się i toczą bezpłodne dyskusje... Czy antysemityzm był zrównoważony antypolonizmem? Czy antypolonizm spowodowany był antysemityzmem? Czy też było odwrotnie? Historycy do dziś nie mogą się w tych sprawach zgodzić, choć dogłębnie badają prawie każdy aspekt dziejów stosunków polsko-żydowskich.

Według lewicy zatarcie różnic narodowych między Polakami a Żydami przez rewolucję czy też przez globalną asymilację rozwiązałoby problem żydowski. Rzekomo tylko endecja stała na przeszkodzie asymilantom. Nie jest to zgodne z prawdą. Asymilacji nie chcieli również żydowscy ortodoksi, syjoniści, a nawet socjalistyczny Bund, który optował za autonomią językowo-kulturową Żydów. Ale nawet gdyby endecja nie istniała oraz gdyby naród polski był uniwersalnie filosemicki, tolerancyjny i otwarty, nie było powodu, dla którego naród żydowski miałby chcieć wynarodowić się, pozbyć się swego jestestwa i zastąpić je wciąż jeszcze przesiąkniętą katolicyzmem i kulturą szlachecką narodowością polską.

Żydzi byli i są normalnym narodem, dumnym, jak inne nacje, ze swego pochodzenia. Po co w swojej masie mieliby się go wyrzekać na rzecz wartości sobie obcych i obojętnych? Przecież Polacy też nie chcieli się wynarodowić na rzecz Prusaków czy Rosjan. Tak ujął to dziennikarz żydowski z Warszawy w 1919 roku:

 

„Jeśli nie potrafisz zrozumieć żydowskiego nacjonalizmu, nie możesz zrozumieć położenia Żydów w Polsce. Przez nacjonalizm rozumiemy wolny rozwój naszej kultury rasowej i [jej] ideałów”4.

 

Jak wiemy, komuniści byli przeciwni wszystkim tym wartościom.

II. Antyantysemityzm i rewolucja

Komunistyczne podejście do żydostwa miało dwa aspekty: rzeczywisty i propagandowy. Aspekt rzeczywisty wywodził się z planów światowej rewolucji. Aspekt propagandowy wynikał z szerszej potrzeby zwalczania przeciwników politycznych i z chęci zdobycia sobie zwolenników wśród społeczności żydowskiej.

Generalnie zamierzenia komunistów w stosunku do Żydów były identyczne jak ich plany dotyczące Polaków i innych narodów. Rewolucja miała zniszczyć tradycyjne społeczeństwo żydowskie. Komuniści planowali eksterminację niekomunistycznej warstwy przywódczej i ubezwłasnowolnienie mas, które przy użyciu terroru zapędzono by do budowania kolektywistycznej utopii.

Przed zwycięstwem światowej rewolucji propaganda komunistyczna opisywała marksistowską przyszłość w najwspanialszych kolorach „powszechnej równości i sprawiedliwości społecznej”. Mesjanistyczny wydźwięk propagandy miał zachęcić do wstępowania w szeregi komunistyczne wszystkich, którzy czuli się dyskryminowani bądź upośledzeni, w tym również Żydów. Wspomina jeden z żydowskich komunistów we Francji:

 

„Gdy Abram-„Komintern” przemawiał na uroczystościach rocznicowych rewolucji październikowej, miało się wrażenie, że wygłasza on kazanie z Talmudu. «Związek Radziecki, tak łatwo jest powiedzieć Związek Radziecki», zawodził śpiewnym głosem, «ale kto wie, czym jest Związek Radziecki?». Przechadzał się po całej scenie, tłumacząc nam o Związku Radzieckim. Z jego opowieści i codziennego, bezkrytycznego trąbienia sympatyków radzieckich w organizacjach żydowskich plus ze sloganów [szefa Komunistycznej Partii Francji Maurice’a] Thoreza nabraliśmy ślepej, fanatycznej wiary w Związek Radziecki, do tego stopnia, że każdy, kto starał się tę wiarę podważyć, był uznany za osobistego wroga, który chciał nam zaszkodzić”5.

 

Jednak zwalczanie przez komunistów antysemityzmu tylko w niewielkim stopniu spowodowane było chęcią rekrutacji rewolucjonistów żydowskich. Główny powód był inny.

Dlaczego komuniści zwalczali antysemityzm? Nie czynili tego przecież z szacunku dla religii żydowskiej, uznania żydowskiej tradycji, poparcia dla żydowskiej kultury czy uwielbienia żydowskiego narodu. Komuniści byli wrogami wszystkich tych wartości. Wyznawali przecież ateistyczny internacjonalizm, który postawił sobie za zadanie zniszczenie wszelkiej tradycji i odrębnych kultur. Komunistyczna opozycja wobec antysemityzmu nie wynikała więc z filosemityzmu. Wynikała raczej z przeświadczenia, że demagogia antyżydowska w jakiejkolwiek formie (religijnej, ekonomicznej, narodowej czy rasowej) odwraca uwagę proletariatu od konieczności przeprowadzenia rewolucji. W styczniu 1931 roku w wywiadzie dla Żydowskiej Agencji Telegraficznej z USA przyznał to w nieco zawoalowanej formie sam Józef Stalin:

 

„Szowinizm narodowy i rasowy to przeżytek obyczaju ludożerców, właściwy okresowi kanibalizmu [to jest systemom przeszłości]. Antysemityzm – jako krańcowa postać rasowego szowinizmu – jest najbardziej niebezpiecznym przeżytkiem kanibalizmu. Antysemityzm jest na rękę wyzyskiwaczom jako piorunochron, który osłania kapitalizm od ciosów mas pracujących. Antysemityzm jest niebezpieczny dla ludzi jako fałszywy trop spychający ich ze słusznej drogi [do rewolucji] i sprowadzający ich na manowce [antykomunizmu]. Toteż komuniści, jako konsekwentni internacjonaliści, nie mogą nie być nieprzejednanymi, zaklętymi wrogami antysemityzmu. W ZSRR jak najsurowiej tępi się antysemityzm jako zjawisko głęboko wrogie i obce ustrojowi radzieckiemu. Aktywnym antysemitom według ustaw radzieckich grozi kara śmierci” [podkr. – M.J.Ch..]6.

 

Rozkazy Stalina natychmiast podchwyciła Komunistyczna Partia Polski (KPP). W zredagowanym w październiku 1932 roku projekcie jej programu dotyczącego „kwestii narodowej” czytamy:

 

„e) W stosunku do uciskanej ludności żydowskiej i niemieckiej KPP zwalcza wszelką politykę ucisku i gwałtu, politykę ograniczeń prawnych i społecznych, kulturalnych i językowych. Zwycięstwo proletariatu Polski [to jest komunistów] oznaczać będzie zupełne równouprawnienie polityczne i społeczne mniejszości narodowych... Zwycięstwo proletariatu Polski oznaczać będzie nieubłaganą walkę z szowinizmem wielkomocarstwowym, nienawiścią rasową i narodową (antysemityzmem itd.), jako pozostałościami feudalnego i kapitalistycznego barbarzyństwa.

f) Polska Republika Radziecka zawrze braterski sojusz ze Związkiem Sowieckim i z każdym narodem, który uwolnił się od kapitalizmu na zasadzie dobrowolnego zjednoczenia i centralizacji sił wojskowych i gospodarczych, do walki przeciw imperializmowi i do budownictwa gospodarki socjalistycznej, na którym opiera się rzeczywista niepodległość państwa proletariackiego wobec państw kapitalistycznych” [podkr. – M.J.Ch..]7.

 

Ze względu na sukcesy niemieckiego narodowego socjalizmu i jego ideologiczne podobieństwo do międzynarodowego socjalizmu szczególnie groźny dla komunistów był antysemityzm rasistowski. Ideologia „walki ras” stanowiła poważną konkurencję dla wyznawanej przez marksistów „walki klas”. W tym kontekście widać, dlaczego zwalczanie antysemityzmu, czyli antyantysemityzm, było priorytetem dla komunistów od samego początku ruchu rewolucyjnego. Ale taktyka antyantysemityzmu nie kierowała się korzyścią Żydów. Jakikolwiek zysk dla społeczności żydowskiej z tej taktyki był dla komunistów jedynie przydatnym efektem ubocznym8.

Jak to wszystko miało się do stereotypu „żydokomuny”?

„Żydokomuna”

Zwykle przyjmujemy, że pod hasłem „żydokomuna” kryją się jedynie żydowscy komuniści. To tylko częściowo prawda. Koncepcja „żydokomuny” jest znacznie bardziej pojemna, mimo że rzeczywiście opiera się w dużej mierze na założeniach i domysłach dotyczących stosunku Żydów do komunizmu.

Głosy w dyskursie o „kwestii żydowskiej” zwykle obracały się wokół stereotypu „żydokomuny”. Koncepcja ta była ze strony obrońców tradycjonalizmu dość karkołomnym manewrem intelektualnym, polegającym na wyrażeniu uprzedzeń religijnych połączonych ze słusznymi obawami przed rewolucją i komunizmem w modnej wówczas formie nacjonalistycznej analizy kolektywistycznej. Model „żydokomuny” fałszywie przypisywał większość aberracji moralnych i politycznych epoki jednej tylko grupie etnicznej – Żydom. Tym sposobem członków własnego narodu (czyli Polaków), którzy byli komunistami czy liberałami, również można było uznać za „żydokomunę”. Cała wina spadała na Żydów w ogóle, a nie, jak być powinno, na komunistów czy liberałów bez względu na ich pochodzenie. Krytycy modernizmu, liberalizmu i komunizmu nie potrafili zrozumieć, że tradycyjne społeczeństwo żydowskie – szczególnie zaś ortodoksi religijni i prawicowe środowiska polityczne – z podobnym przerażeniem patrzyło na żydowskich (i innych) propagatorów tych heretyckich nowinek. Wyjątkowo ostro społeczeństwo to krytykowało komunistów.

Ilu Żydów było komunistami w Polsce? Anna Ulianowa, siostra wodza bolszewików Włodzimierza Ulianowa vel Lenina, stwierdziła, że „Ilicz zawsze bardzo wysoko cenił Żydów. Często podkreślał, że wielka [sprawność] organizacji i siła grup rewolucyjnych na południu i zachodzie Rosji [to jest na Kresach Wschodnich RP] wynikały z tego, że 50 procent ich członków było tej narodowości”9. Jasne jest więc, że Lenin cenił komunistów, a nie Żydów, chociaż, jak przyznała jego siostra, właśnie Żydzi byli nadreprezentowani wśród rewolucjonistów. Bardziej konkretnie wyraża się włoska historyczka z USA, Gabriele Simoncini, która podaje, że przed wojną „realistyczny szacunek etnicznego pochodzenia [w] partii [to jest Komunistycznej Partii Polski] świadczy, że Polacy stanowili dwie trzecie całości, a Żydzi prawie jedną trzecią [...] i najprawdopodobniej komponent żydowski w przywództwie partii – a przynajmniej w niektórych jej organizacjach – był większy”10. Potwierdza to historyk komunistyczny Henryk Cimek. Ustalił on, że w 1936 roku Żydzi stanowili ponad 50 procent ścisłego kierownictwa KPP, 53 procent funkcjonariuszy aparatu centralnego, 75 procent organizacji wydawniczej i 100 procent komórki technicznej, której zadaniem było między innymi utrzymywanie kontaktu z Moskwą11.

Musimy jednak koniecznie pamiętać, że przed wojną żydowscy komuniści stanowili maleńką sektę, liczącą może 4 tysiące osób wśród ponadtrzymilionowego społeczeństwa żydowskiego. Nawet związek tej garstki komunistów z potężnym mocarstwem rewolucyjnym – Związkiem Sowieckim – nie tłumaczy w pełni niechęci wielu politycznie i społecznie zaangażowanych Polaków, a nawet wielu szarych członków narodu, do Żydów w ogóle. Podobnie nie tłumaczą owej niechęci dwa inne czynniki. Po pierwsze, istniało przekonanie, że Żydzi w swojej masie kolaborowali z bolszewikami podczas sowieckiej inwazji na Polskę w 1920 roku. Po drugie, wybuchło oburzenie polskiej opinii publicznej w związku z oskarżeniami, że w latach 1918-1921 Wojsko Polskie przeprowadzało masowe pogromy na Żydach, co zresztą na Zachodzie nadal funkcjonuje jako fakt. Po trzecie, elity polskie uważały, że propaganda i dyplomacja żydowska szkodziły sprawie odrodzonej RP na arenie międzynarodowej12.

Korzenie antyżydowskich resentymentów były głębsze. Nastroje te częściowo wywodziły się z przekonania o „żydowskiej dominacji” w gospodarce Polski. Zachodził także konflikt religijny między katolicyzmem a judaizmem, a oprócz tego protestowano przeciwko „żydowskiemu wyuzdaniu” i demoralizacji społeczeństwa przez propagowanie „żydowskiej pornografii” w literaturze i sztuce. Martwiono się, że „żydowski kosmopolityzm” wyszydza patriotyzm polski. Dlatego protestowano przeciw „zażydzaniu” polskiej kultury i domagano się ograniczenia liczby Żydów na uniwersytetach (numerus clausus) bądź wręcz całkowitego usunięcia ich stamtąd (numerus nullus). Chciano tym sposobem dać możliwość awansu osobom z ludu wyznania chrześcijańskiego, a szczególnie tym, którzy wywodzili się z większościowej grupy etnicznej. Był to fenomen ogólnoeuropejski.

Co spowodowało tak powszechną negatywną reakcję przeciw Żydom i sprawom uznanym za żydowskie? Głównym powodem był szeroki protest przeciwko rewolucyjnemu przekształcaniu społeczeństwa tradycyjnego, agrarnego, w społeczeństwo nowoczesne, uprzemysłowione. Przekształceniu ulegała nie tylko gospodarka. Sprawy społeczne, polityczne i kulturalne również podlegały zmianom, często gwałtownym, przeprowadzanym w sposób rewolucyjny. Atakowana była religia, a razem z nią urobiona przez wieki moralność chrześcijańska.

Rewolucja i Stary Ład

Ostatnie 250 lat ma charakter bezprecedensowy w historii cywilizacji zachodniej. Jest to okres przemian rewolucyjnych, które emanują na cały świat. Rewolucja we Francji wprowadziła na scenę światową dobę polityki masowej. Polityka ta opiera się na demokracji, która jest sposobem zarządzania społeczeństwem masowym. Demokracja odwołuje się do trzech ideologii: liberalizmu, nacjonalizmu i socjalizmu. Socjalizm to przeświadczenie o konieczności ujednolicenia społeczeństwa poprzez proletaryzację chłopstwa oraz eliminację tradycyjnych elit drogą rewolucyjnej walki klas i przejęcia przez państwo własności prywatnej, a szczególnie środków produkcji. Liberalizm to doktryna głosząca autonomię jednostki, którą ma się uzyskać poprzez odejście od tradycyjnych zasad moralnych. Nacjonalizm oznacza organizację społeczeństwa według zasad wspólnoty języka, obszaru geograficznego, kultury, religii i historii z zachowaniem wewnętrznego zróżnicowania narodu.

Socjalizm, liberalizm i nacjonalizm opierają się w różnym stopniu na zasadzie równości, egalitaryzmu. Ideologie te znalazły zwolenników we wszystkich krajach oraz wśród wszystkich warstw społecznych i etnicznych, w tym również wśród Żydów. W społeczności żydowskiej nasiliły się dążenia do emancypacji, do wyjścia z autonomicznych gett, do udziału w nowoczesnym życiu politycznym na zasadach liberalnych czy socjalistycznych. Jednocześnie wśród ludności żydowskiej duże wpływy uzyskały prądy nacjonalistyczne. To prowadziło do zmian w mentalności, do wzrostu dumy narodowej, która uzupełniła powszechną żydowską dumę o charakterze religijnym, odnoszącą się do powołania przez Boga narodu wybranego. Żydzi ulegali nacjonalizmowi na gruncie własnego społeczeństwa bądź – przez asymilację – na gruncie społeczeństwa chrześcijańskiego. Podobnie było z socjalizmem i liberalizmem. Takiemu dramatycznemu upodabnianiu się Żydów do społeczeństwa masowego, nowoczesnego chrześcijanie przyglądali się czasami z zadowoleniem, ale częściej z konsternacją. U wielu owe zachodzące wśród Żydów zjawiska wywoływały resentymenty. Od połowy XIX wieku niektórzy zaczęli ubierać te resentymenty w szaty rasizmu. Rasizm to doktryna postulująca biologiczną wyższość jednej rasy nad innymi. Wszystko to zaostrzało rewolucyjne paroksyzmy wstrząsające Europą. Oprócz rewolucji politycznych lat 1789, 1848, 1917 i 1933 miały też miejsce inne.

Rewolucja naukowa była następstwem sekularyzacji nauki, która przez wiele stuleci pozostawała właściwie niepodzielną domeną Kościoła i wiązała się z chrześcijańską wizją świata moralnego. Dla tych, którzy przeżyli pierwszą wojnę światową, dobitnym dowodem rozłamu między religią a nauką było zastosowanie wymyślonych przez naukowców gazów bojowych, co doprowadziło do milionowych strat w ludziach.

Rewolucja przemysłowa zniszczyła system oparty na gospodarce rolnej. Spowodowała też wielką migrację do miast, a co za tym idzie – położyła podwaliny pod społeczeństwo masowe. W społeczeństwie tym zaczęły liczyć się zdolności inne niż dotychczas. Atrybuty szlachty, to jest uprawianie rzemiosła rycerza i rolnika, straciły swoje znaczenie na rzecz umiejętności mieszczańskich: handlowania i wytwarzania dóbr konsumpcyjnych.

Na to wszystko nałożyły się rewolucja obyczajowa, rewolucja w transporcie (pociąg, samochód, samolot) i rewolucja w komunikacji (telegraf, telefon). Wszystkie te przemiany do chwili ich ewolucyjnego zharmonizowania ze społeczną mentalnością godziły w usankcjonowane przez wieki tradycje i hierarchie wartości.

Do takiego stanu rzeczy nie potrafiła się dostosować nie tylko stara elita, ale również całe rzesze społeczne, które miały jakoby na rewolucjach zyskać. Jednocześnie powstająca nowa elita sekularna ewolucyjnie i rewolucyjnie starała się zbudować swój Nowy Ład. W rezultacie społeczeństwo Europy, a potem i reszty świata, doświadczało paraliżujących konwulsji wewnętrznych, politycznych, społecznych i kulturowych.

Aby zrozumieć i najprościej wytłumaczyć przyczyny tych konwulsji, szukano winnych. W tym celu posługiwano się, jak zawsze, rozmaitymi stereotypami. Funkcjonowały one zarówno wśród politycznych przedstawicieli prawicy i lewicy, jak i wśród przeciętnych ludzi. Najbardziej popularnym stereotypem było twierdzenie o „żydowskości” kapitalizmu. Jak każdy stereotyp, także i ten zawierał w sobie ziarno prawdy.

Wolny rynek opiera się na kredycie, czyli pożyczaniu pieniędzy na procent. Przez stulecia Kościół zakazywał tej praktyki chrześcijanom. Lichwę uprawiali tradycyjnie Żydzi, którzy poza tym trudnili się kupiectwem i usługami. Wszystkie te zajęcia pełniły funkcję służebną w stosunku do gospodarki agrarnej. W dobie przemian związanych z rewolucją przemysłową i naukową bankowość, handel i usługi stały się podstawą nowego systemu – kapitalizmu. Osoby, środowiska i warstwy społeczne, które potrafiły najlepiej przystosować się do kapitalizmu, szybko przechodziły przez zablokowane dla nich poprzednio szczeble awansu w społecznej hierarchii. Wśród bogacących się i zyskujących znaczenie jednostek było także wielu Żydów (na przykład rodzina Rothschildów). Twierdzono, że ponieważ kapitalizm opiera się na rodzaju działalności ekonomicznej, który był dotąd domeną Żydów, i ponieważ na nowym systemie zyskują „przede wszystkim Żydzi”, więc kapitalizm jest „żydowski”. Poza tym widziano „rękę Żyda” również gdzie indziej, na przykład w kulturze. Podobnie jak w wypadku gospodarki, i tutaj tkwiło ziarno prawdy.

Neokonserwatysta Paul Johnson twierdzi, że wielu wybitnych artystów pochodzenia żydowskiego było pionierami nowych gatunków (genre) w muzyce, balecie, malarstwie i literaturze. Johnson podkreśla, iż:

 

„Nie można temu zaprzeczyć, że emancypacja europejskich Żydów i ich przejście z getta do świata intelektualnego i artystycznego, wielce przyspieszyło zmiany, które i tak nadchodziły. Żydzi byli urodzonymi ikonoklastami. Jak prorocy, z wielką wprawą i dziką uciechą zaczęli rozwalać i przewracać wszystkie bożki konwencjonalnych norm. Przeprowadzili inwazję na obszary, które były tradycyjnie obce Żydom albo z których Żydzi byli wykluczeni, a gdzie szybko stali się główną soczewką dynamizmu”.

 

Johnson zaobserwował też, że „innowacji towarzyszył erotyzm”. Na przykład pionier rosyjskiego baletu przed 1914 rokiem, Leon Bakst, w swoim dziele Szeherezada

 

pokazał harem pięknych kobiet zabawiających się w orgię seksualną z umięśnionymi Murzynami. Zakończyła się ona krwawą łaźnią zemsty. Był to największy szok kulturowy całej epoki. Jak żydowskie było wyuzdanie seksualne Baksta, tak też jego odbiór kolorów i cała moralna teoria kolorytu”13.

 

Dla wielu chrześcijan (i nie tylko) było to po prostu przerażające. Tego typu artystyczny awangardyzm podminowywał przecież wszelkie świętości tradycyjnego świata. Protestowano bardzo namiętnie przeciwko takim zamachom na tradycję. Oprócz tego „światowe żydostwo” obwiniano za rozprzestrzeniające się rewolucyjne prądy polityczne (marksizm) oraz naukowe (psychoanaliza i teoria względności błędnie przeniesiona z fizyki do nauk humanistycznych), które odbierano jako wrogie chrześcijaństwu i narodowi. Istotnie te nowe prądy myślowe starały się w sekularny sposób tłumaczyć zjawiska zachodzące w psychice jednostek, w sekularnym stylu interpretować procesy zachodzące w społeczeństwie oraz zorganizować ludzkość na sekularną modłę. W tym sensie nowe prądy zmierzały do zastąpienia tradycyjnego, chrześcijańskiego społeczeństwa ogólnoludzkim kolektywem zatomizowanych jednostek. Po odrzuceniu wiary w życie wieczne ludzka egzystencja miała ograniczać się jedynie do krótkiego okresu między urodzinami a śmiercią. Jednostki powinny więc albo autonomicznie używać życia w sensie maksymalizacji przyjemności, albo podjąć kolektywną budowę raju na ziemi. Spełnienie tych wykluczających się przecież zadań miało być rzekomo celem „światowego spisku żydowskiego”. Jednak, jak podkreśla Paul Johnson, wyemancypowani z judaizmu rewolucyjni myśliciele jedynie doszlusowali do zbuntowanych kohort apostatów, którzy porzucili chrześcijaństwo. Pomimo to właśnie Żydów uznano za przywódców rewolucji we wszystkich jej stadiach14.

Takie postrzeganie roli Żydów było w tym czasie w Europie uniwersalne. Oczywiście w najbardziej ekstremalny sposób wyrażały swój sprzeciw wobec „żydowskich postaw” środowiska skrajne. Najcelniej ujął tę kwestię liberalny historyk z USA, Nicholas M. Nagy-Talavera, pisząc o Rumunii:

 

„Żydzi byli antytezą wyśnionego świata [narodowo-radykalnego] Legionu [św. Michała Archanioła]. Wydawało się, że niszczą wartości absolutne, które stanowiły podstawę Legionu. Żyd [Karol] Marks wyobraził sobie społeczeństwo poza państwowymi granicami narodu i kraju. Żyd [Zygmunt] Freud rozgrzeszył grzech i winę poprzez koncepcję niewinnej podświadomości i tym sposobem uderzył w Kościół. Żyd [Albert] Einstein zburzył koncepcję czasu i tradycji. Trudno się dziwić, że w oczach takich ludzi jak [narodowo-radykalni przywódcy, Ion] Mota i [Corneliu Zelea] Codreanu Żyd był złem absolutnym i trzeba było go odpowiednio potraktować”15.

 

Jak przyznał liberalny autor Steven Beller, „ich [Żydów] emancypacja w trakcie XIX wieku i fenomenalna nadreprezentacja w finansowych i kulturalnych elitach zachodniej i centralnej Europy, jak również – wstępnie – Ameryki były bardzo ważnym czynnikiem przyspieszającym wzrost antysemityzmu w różnych krajach, jeśli nie z innego powodu, to z zazdrości finansowej”16. Antysemityzm zyskał ogromną popularność dopiero po pierwszej wojnie światowej. Było to spowodowane strachem, jaki wywołała w Europie i w USA bolszewicka rewolucja oraz rządy Lenina i Stalina. Przypomnijmy, że rządy te pochłonęły mnóstwo ofiar ludzkich. W Rosji zabito kilka milionów ludzi w czasie rewolucji, wojny domowej i w trakcie prób przerzucenia rewolucji na Zachód (1917--1921). Później, w latach dwudziestych, zgładzono milion ludzi podczas tak zwanej liberalnej odwilży i tak zwanej Nowej Polityki Ekonomicznej. W tym też czasie powstały sowieckie obozy koncentracyjne i obozy pracy. Następnie, w latach trzydziestych, kolektywizacja wsi przyniosła około 15 milionów ofiar. Kolejne miliony padły ofiarą wielkiej czystki17.

W wolnym świecie o wydarzeniach tych szeroko informowała prasa. W wielu publikacjach winiono za te tragedie Żydów. Jak podkreśla Albert S. Lindemann, spowodowało to radykalizację poglądów antyżydowskich w całej Europie. Na dodatek w Polsce pamiętano o 100 tysiącach ofiar wojny polsko-bolszewickiej. Wiedziano też o dokonywanych przez bolszewików w latach dwudziestych i trzydziestych rzeziach i masowych deportacjach Polaków w Rosji, których ofiarą padło przynajmniej pół miliona osób18. To wszystko składało się na popularność antykomunizmu. Często był on wyrażany w sposób antyżydowski. Na przykład sam Winston Churchill ostrzegał przed „międzynarodowym Sowietem rosyjskich i polskich Żydów”19. Steven Beller argumentuje, że:

 

„większość myślicieli i przywódców antysemickich przed i po pierwszej wojnie światowej nie faworyzowała eksterminacji rasy żydowskiej, a [...] antysemityzm nie był jakąś endemiczną plagą, która sama z siebie doprowadziła do Holocaustu. [...] Wiele społeczeństw europejskich było stosunkowo wolnych od antysemityzmu. [...] Nowoczesna Europa chrześcijańska nie była jednym wielkim «padołem łez», lecz raczej miejscem, gdzie wielu Żydom mogło powodzić się dobrze i wielu powodziło się dobrze. [...| Gdyby rewolucja bolszewicka i zniszczenie tak znacznej części pozostałości tradycyjnego społeczeństwa europejskiego nigdy nie miały miejsca, to elity i narody Europy, szczególnie Niemcy, nigdy nie zareagowaliby w taki paranoiczny sposób na pojawienie się tylu Żydów w szeregach rewolucyjnej lewicy i modernistycznej avant-garde. Żydów nie można było winić za zajmowanie takich pozycji, ale sam fakt, że je zajmowali, oddawał rzeczywistość, na której opierały się antysemickie fantazje [podkr. – M.J.Ch.]20.

 

Antyżydowskie fobie najlepiej chyba odzwierciedlała w owym czasie książka Protokoły mędrców Syjonu, słynne fałszerstwo carskiej tajnej policji. Według tej fałszywki Żydzi dążyli do dominacji nad światem za pomocą kapitalizmu i komunizmu. Główną egzekutorką „światowego spisku żydowskiego” miała być masoneria21.

W taki obraz świata wierzyli bez zastrzeżeń zwłaszcza narodowi socjaliści, faszyści i narodowi radykałowie. Jednak dla konserwatystów, tradycjonalistów i monarchistów antyżydowskość była głównie sprawą retoryki. Antysemityzm nosił bowiem w sobie niebezpieczny potencjał rewolucyjny, który stosowano również po to, aby podważyć Stary Ład. Antysemityzm kłócił się też z nauczaniem Kościoła katolickiego. Dlatego szczególnie katoliccy konserwatyści musieli wiedzieć, że wizja przedstawiona w Protokołach jest fałszywa, a jej rasistowska interpretacja jest grzechem, skoro zaprzecza jedności rodzaju ludzkiego. Rasistowska doktryna podparta Protokołami była przecież konkurencyjną teorią wobec nauki Kościoła katolickiego, która odpowiedzialnością za komunizm i liberalizm obarczała po prostu rewolucjonistów i ateistów, a nie wszystkich Żydów. Wynika to jasno z nauczania papieży.

Kościół katolicki

Jeszcze w 1846 roku papież Pius IX wydał encyklikę Qui pluribus. Ostrzegał w niej z proroczą mocą przed „niesławną doktryną tak zwanego komunizmu, który absolutnie przeciwstawia się samemu prawu naturalnemu i jeśli doktrynę tę przyjmie się, zniszczy ona prawa oraz wszelką własność prywatną wszystkich ludzi, a nawet samo społeczeństwo”22. W 1864 roku Pius IX ogłosił Syllabus błędów (1864) jako swego rodzaju przewodnik dla księży. Najważniejszym postulatem Syllabusa było potępienie stwierdzenia, że „Rzymski Namiestnik może i powinien dostosować się i zgodzić z postępem, liberalizmem i nowoczesną cywilizacją”23.

W 1884 roku następca Piusa IX, papież Leon XIII wydał encyklikę Humanum genus. Potępiał w niej liberałów, czyli wolnomularstwo, za hołdowanie tajnemu modus operandi, naturalizmowi, relatywizmowi moralnemu i antykatolicyzmowi oraz za torowanie drogi komunizmowi. Leon XIII ostrzegał:

 

„Teraz z tych zatrważających błędów, które opisaliśmy, wypływają największe zagrożenia dla państw. Usuwa się strach przed Bogiem i szacunek dla Boskich praw, pogardza się autorytetem królów, dopuszcza się i aprobuje spiski, a pasję ludu podjudza się do bezprawia, bez żadnych granic oprócz kary [dla Starego Ładu], po czym oczywiście nastąpią zmiany i przewroty we wszelkiej materii. Tak, ta zmiana i przewrót są świadomie planowane i propagowane przez wiele organizacji komunistów i socjalistów, a sekta wolnomularzy nie jest wroga tym planom, ale wielce im sprzyja oraz podziela ich główne założenia ideowe. A jeśli owym ludziom nie udaje się od razu i wszędzie wprowadzić w życie swoich ekstremistycznych planów, nie jest to zasługą ich nauki i ich woli, ale cnoty tej religii [katolickiej], której zniszczyć nie można, a także tego, że zdrowsza część ludzkości, odmawiając bycia niewolnikami tajnych stowarzyszeń, energicznie przeciwstawia się ich szalonym próbom [rewolucji]”24.

 

O owej „zdrowszej części ludzkości” Leon XIII pisał w wydanej w 1891 roku encyklice Rerum novarum. Zachęcał w niej katolików do udziału w życiu społecznym i politycznym bez względu na coraz bardziej świeckie oblicze państwa. Leon XIII rozumiał, że tylko przez czynny udział w nowym systemie politycznym będzie można zachować w nim elementy chrześcijańskie. Tak powstała chrześcijańska demokracja parlamentarna i chrześcijańskie związki zawodowe. Siły te miały stanowić zaporę przeciw rewolucji25.

Papieskie gromy sypały się na rewolucjonistów i ich zwolenników również w latach trzydziestych. W 1931 roku papież Pius XI wystąpił ostro przeciw totalitarnym zakusom włoskich faszystów, przejawiającym się w próbach narzucenia ludności Italii monopolu edukacyjnego. Encyklika Non abbiamo bisogno (Nie potrzeba nam) stwierdzała, że „koncepcja państwa, które podporządkowuje sobie młode pokolenia całkowicie, bez żadnych wyjątków, od najmłodszych lat do wieku dorosłego, jest nie do pogodzenia z [...] katolicką doktryną ani nie można jej pogodzić z naturalnym prawem rodziny”26. W 1937 roku papież Pius XI wydał encyklikę Mit brennender Sorge (Z palącą troską). Potępił w niej ekstremalny nacjonalizm, próby zastąpienia wiary chrześcijańskiej kultem narodu oraz deifikację doktryny rasizmu, jako postawy i poglądy sprzeczne z wolą Bożą. Urągały one bowiem zasadom jedności rodzaju ludzkiego i prymatu wiary nad ideologią. Również w 1937 roku Pius XI wydał encyklikę Divini redemptoris (O ateistycznym komunizmie), w której potępił z kolei „fałszywą mesjanistyczną ideę” komunizmu. Ostrzegał przed niebezpieczeństwem, jakie stanowi „bolszewicki i ateistyczny komunizm, którego celem jest zakłócenie ładu społecznego i podkopanie samego fundamentu cywilizacji chrześcijańskiej”. Dlatego papież nazwał komunizm „szatańską plagą”27. Tuż przed śmiercią w 1939 roku Pius XI kończył encyklikę Humani generis unitas (Jedność rodzaju ludzkiego), która najgwałtowniej potępiała rasizm i antysemityzm. Niestety, papież zmarł i encyklika nie została wydana28. Ducha tego dokumentu oddawała wypowiedź Piusa XI na audiencji w lipcu 1938 roku:

 

„Za każdym razem, gdy czytamy te słowa, doświadczamy wielkich emocji. Ofiara naszego Ojca Abrahama. Proszę zauważyć, że Abrahama zwie się naszym Ojcem, naszym Przodkiem. Antysemityzm nie jest zgodny z wysublimowaną myślą i rzeczywistością, wyrażanymi w tym tekście. Jest to ruch, który inspiruje antypatię (antipathique), ruch, z którym my chrześcijanie nie możemy mieć nic wspólnego. [...]

Nie, to niemożliwe, aby chrześcijanie brali udział w antysemityzmie. Przyznajemy, że każdy ma prawo do samoobrony, aby podjąć środki niezbędne do ochrony przed jakimkolwiek zagrożeniem do swych uprawnionych (legitimate) interesów. Ale antysemityzm jest nie do przyjęcia. Duchowo my jesteśmy semitami”29.

 

Biskupi Rzymu zawsze podkreślali, że można mieć poglądy antyrewolucyjne, antykomunistyczne czy antynarodowosocjalistyczne oraz antyliberalne, ale nie rasistowsko-antysemickie. Trzeba jednak przyznać, że w tych preekumenicznych czasach nie zarzucono doktrynalnej krytyki judaizmu. Po prostu Kościół katolicki uczył, że jedynie religia katolicka jest prawdziwa, inne zaś są fałszywe.

Oczywiście, nie sposób utrzymywać, że nie było antyjudaistycznych tradycji w Kościele katolickim. Ale też należy zdecydowanie stwierdzić, że nie były one rasistowskie. Uniwersalizm katolicki wykluczał adaptowanie takich pogańskich nowinek do Magisterium Kościoła. Rzym zawsze głosił jedność całej ludzkości przed Bogiem. Mimo to znalazły się w nauce Kościoła elementy antyżydowskie. Sprawę odpowiedzialności faryzeuszy i części starszyzny żydowskiej za śmierć i mękę Jezusa Chrystusa przez wieki wyrażano w sposób kolektywistyczny: winą za zbrodnie elity obarczano cały naród żydowski. Do 1959 roku podczas każdej mszy św. wielkanocnej ksiądz wygłaszał modlitwę przeciwko „perfidnym Żydom”. Oprócz tego w ciągu stuleci w całym świecie katolickim miały miejsce próby chrzczenia Żydów wbrew ich woli. W ogóle Żydzi jako innowiercy wywoływali negatywne uczucia.

Antyjudaizm wywodził się z naturalnego przekonania katolików o wyższości swojej religii nad innymi. Nie ma w tym nic dziwnego. Po pierwsze, większość religii świata, w tym i judaizm, uznaje się za „najlepsze”30. Po drugie, przed 1965 rokiem w Kościele katolickim powszechnie uważano, że jeśli jesteśmy wyznawcami Chrystusa i uznajemy zwierzchność Watykanu, to mamy prawo i obowiązek twierdzić, że ci, którzy tego nie robią, błądzą. Błąd to grzech. Grzechu trzeba nienawidzić, ale grzesznika należy kochać. Niestety, w latach trzydziestych wielu katolikom wciąż trudno było pokochać żydowskich innowierców31.

Takie były uwarunkowania „kwestii żydowskiej” wśród konserwatystów, tradycjonalistów, monarchistów i części chrześcijańskich nacjonalistów. W ramach tego dyskursu Żydzi stanowili ważny symbol i punkt odniesienia. Ale spór wcale nie toczył się o Żydów. Walczono o to, jak najlepiej organizować społeczeństwo w obliczu wielkich zmian politycznych, ekonomicznych i społecznych. Jedna strona chciała oprzeć się na tradycji. Druga propagowała zniszczenie tradycji i zbudowanie wszystkiego od nowa. W tej ideowej soczewce ogniskowały się wszystkie aspekty konfliktu wokół „kwestii żydowskiej”. Intelektualny wymiar sporu został niemal w całości przysłonięty gwałtowną retoryką obu stron. Strzykający nienawiścią do tradycyjnego społeczeństwa rewolucjoniści obrzucali inwektywami dyszących odrazą do międzynarodowej rewolucji narodowych radykałów. Te pojedynki przyćmiewały bardziej racjonalną i kulturalną szermierkę konserwatystów z liberałami. Ponadto skrajna część obozu tradycji tak bardzo emancypowała się z chrześcijańskich zasad, że coraz mocniej grała rolę konkurenta komunistów w obozie rewolucji. Sam obóz rewolucji nie był jednolity. Znaleźli się w nim międzynarodowi socjaliści (komuniści, socjaldemokraci, anarchiści) oraz narodowi socjaliści (faszyści i naziści). Łączyła ich nienawiść do chrześcijaństwa oraz w dużym stopniu neopogański kult wodza i etatyzm. Dzielił ich sposób mobilizowania nienawiści. Podczas gdy międzynarodowi socjaliści głosili „walkę klas”, narodowi socjaliści żenili „walkę klas” z „walką ras” albo z „walką narodów”. „Walka klas” i „walka ras” były przełożeniem antychrześcijańskich zasad darwinizmu społecznego na język rewolucji32.

Ideologia i propaganda

Przyparty ze wszystkich stron do muru obóz tradycji łudził się, że może użyć narodowych socjalistów w walce z socjalistami międzynarodowymi. Ze względu na zbrodnie bolszewickiej rewolucji i imperialistyczną agresywność Związku Sowieckiego konserwatyści, monarchiści i tradycjonaliści przez dłuższy czas uważali komunizm i jego pochodne za bardziej niebezpieczne od ideologii niebędących u władzy narodowych socjalistów. Mimo że w gruncie rzeczy uznali tych ostatnich, na przykład w Niemczech, za „brązowych bolszewików”, tradycjonaliści zgadzali się na przymierze zaczepno-obronne z narodowymi socjalistami. Ci, kierując się doraźną taktyką, tonowali nienawiść do chrześcijaństwa, tradycji i własności prywatnej, a podkreślali swą nienawiść do „żydokomuny”. Tradycjonalistyczna retoryka również zwrócona była przeciw „żydokomunie”, chociaż nie z powodów rasistowskich. Dla obu stron opozycja wobec „żydokomuny” stała się więc symbolem doraźnego przymierza antykomunistycznego33.

Tymczasem międzynarodowi rewolucyjni socjaliści łączyli się z liberałami w „obóz postępu”. Zawierano to przymierze nie na gruncie „walki klas”; występowano do walki z „reakcją i wstecznością”. W taki sposób klasyfikowano chrześcijaństwo, szczególnie katolicyzm, i tradycyjne elity. Od czasów oświecenia liberałowie dążyli do zepchnięcia katolików ze sceny politycznej do swoistego getta. Nazywano to „oddzieleniem Kościoła od państwa”. Mimo pewnych osiągnięć liberałów strona katolicka wciąż stawiała opór tej gettoizacji. Wielu katolików uważało, że ich wiara religijna nie jest tylko sprawą prywatną. Jej przykazania muszą być również obecne w sferze publicznej34.

W latach trzydziestych liberałowie stracili cierpliwość. Niektórzy z nich zaczynali wierzyć, że tylko rewolucja może doprowadzić do zniszczenia tradycyjnego ładu i wyemancypować ludzkość z „przesądów religijnych”. Z tej racji wielu liberałów zaprzedawało duszę socjalistycznemu szatanowi. Z drugiej strony, niektórzy konserwatyści, monarchiści, tradycjonaliści i narodowi chrześcijanie szli na kompromis z diabłem narodowosocjalistycznym. Każda ze stron zarzucała wrogom, że stosują nienawiść klasową, rasową, narodową czy religijną, aby zmobilizować szerokie masy społeczne do rewolucji bądź kontrrewolucji. Prawdą jest, że w momencie załamania się gospodarki po 1918 roku, a szczególnie w okresie Wielkiego Kryzysu – nędzy, biedy i bezrobocia – lud chciwie nadstawiał ucha każdej demagogii obiecującej rzekomo szybkie rozwiązania skomplikowanych przecież problemów.

Działo się tak zwłaszcza wówczas, gdy hasła odwoływały się do funkcjonujących antysemickich stereotypów. Powielali je nawet socjalistyczni przywódcy pochodzenia żydowskiego, przede wszystkim Karol Marks. Jako jeden z pierwszych Marks uznał, że kapitalizm jest „żydowski”. Ponieważ w tym czasie w zasadzie nie dostrzegano różnic między religią judaistyczną a narodowością żydowską, dla Marksa synonimem „żydostwa” był „judaizm”. Tak pisał na ten temat w swoim eseju O kwestii żydowskiej (Zur Judenfrage):

 

„Co jest świecką bazą judaizmu? Praktyczna potrzeba, własny interes. Jaki jest sekularny kult Żyda? Oszukańcze handełesowanie. Jaki jest jego świecki bóg? Pieniądz.

Bardzo dobrze: poprzez wyemancypowanie się z handełesowania i pieniędzy, a przez to z prawdziwego i praktycznego judaizmu, nasz wiek wyemancypuje sam siebie. [...]

Dlatego dostrzegamy w judaizmie uniwersalny element antyspołeczny obecnych czasów, których rozwój dziejowy, fanatycznie strzeżony w jego szkodliwych aspektach przez Żydów, właśnie osiągnął punkt kulminacyjny, punkt, w którym koniecznie musi zacząć swoją dezintegrację.

W analizie końcowej emancypacja Żydów jest emancypacją ludzkości [to jest chrześcijan i innych] z judaizmu. [...]

Żyd wyemancypował się w sposób żydowski, nie tylko uzyskując potęgę pieniądza, ale również dlatego, że pieniądz stał się, przez niego i mimo niego, potęgą światową, podczas gdy praktyczny duch żydowski stał się praktycznym duchem narodów chrześcijańskich. Żydzi wyemancypowali się sami w taki sposób, że chrześcijanie stali się Żydami” [kursywa w tekście]35.

 

Z tych powodów w swoim Kapitale (Das Kapital) Marks nazywał Żydów polskich „żydowskimi pasożytami”, które egzystowały „w porach społeczeństwa polskiego” [podkr. – M.J.Ch.]36. Normą były u niego epitety takie jak „żydowski czarnuch” (jewish Nigger), „żydłak” (der Jud), „Żydek” (füdche), „Żydzior” (Jüdel), „przeklęty żydłak” (verfluchte Jud) czy „Icek” (Itzig). Marks doszukał się w książce jednego z autorów pochodzenia żydowskiego „smrodu czosnku” (smell of garlic) i wyśmiewał jej „talmudyczną mądrość” (talmudic wisdom). O żydowskiej dzielnicy stwierdził, że jest w niej pełno „Żydów i pcheł” (Jews and fleas). Takie poglądy głosił człowiek, którego obaj dziadkowie byli rabinami. Nie powinno więc nas dziwić, że podobne epitety Marks wyrażał w stosunku do Murzynów i Słowian. Dzielnie sekundowali mu w tym Engels i inni37. Jak słusznie skomentował ten fakt badacz antysemityzmu Marksa, Edmund Silberner:

 

„Ogólnie taką samą pogardę dla Żydów, mimo że oprawioną w inny język, można znaleźć w pismach [socjalistów żydowskiego pochodzenia:] Karla Kautskyego, Wiktora Adlera, Franza Mehringa, Otto Bauera i innych. Suma ich wpływów dodana do wpływów ich mistrza musiała być znaczna. Jednak byłoby wielce nieadekwatnie mierzyć wpływy Marksa jedynie na poziomie jego sukcesu literackiego na tle innych autorów. Setki tysięcy, jeśli nie miliony, jego uczniów przeczytało Zur Judenfrage z takim samym zapałem i fanatyzmem, z jakim czytali Manifest komunistyczny. Liczba tych, którzy zaakceptowali jego poglądy, była dużo większa niż tych, którzy starali się sprzeciwiać czy relatywizować te poglądy. Dlatego, chcąc czy nie chcąc, Karol Marks potężnie przyczynił się do sprowokowania czy też wzmocnienia antyżydowskich uprzedzeń wśród swoich chrześcijańskich zwolenników oraz do wyalienowania z własnego narodu dużej liczby swych żydowskich wyznawców. Dlatego bez wątpienia zajmuje on jedną z kluczowych pozycji w tym, co może, a raczej musi zostać nazwane w nowy, lecz odpowiedni sposób – jako antysemicka tradycja nowoczesnego socjalizmu” [podkreślenia w tekście Silbernera – przyp. red.]38.

 

Jaki praktyczny wpływ miał antysemityzm Marksa na jego uczniów? Marksistowska teza o „żydowskości kapitalizmu” nie pozostała bez wpływu na świadomość socjalistów na całym świecie. Bolszewicki przywódca Lenin wyciągnął z marksistowskich wskazówek praktyczne wnioski. Na przykład w listopadzie 1919 roku rozkazywał: „Potraktować Żydów i mieszczan na Ukrainie żelazną pałą, deportując ich na front i nie pozwalając im zajmować żadnych stanowisk w administracji państwowej (chyba że w nieznacznym procencie, w szczególnie wyjątkowych warunkach, pod kontrolą klasową) [podkr. – M.J.Ch.]”39. Tak rozkazywał człowiek, którego dziadek był Żydem40. Niektórzy inni przywódcy bolszewiccy myśleli podobnie. Jeszcze w 1913 roku Józef Stalin określił Żydów mianem „papierowego narodu” (papernation), czyli społeczności istniejącej tylko na papierze i niemającej „żadnego znaczenia” (no account). Wkrótce konsekwencje takich poglądów dały znać o sobie w praktyce41.

Podobne antyżydowskie chwyty retoryczne stosowały na przykład niemiecka Partia Socjaldemokratyczna (SDP) oraz Narodowo-Socjalistyczna Partia Niemieckich Robotników (NSDAP). Wystarczy porównać plakaty propagandowe. Narodowi socjaliści pisali: „Precz z Żydami-wyzyskiwaczami!”, a socjaldemokraci: „Precz z wyzyskiwaczami!”, jednakże z obu plakatów wyzierała ta sama semicka twarz „wyzyskiwacza-kapitalisty”. Socjaldemokratyczne czasopismo humorystyczne „Der Wahre Jakob” specjalizowało się w antysemickich kupletach. Komuniści posuwali się jeszcze dalej. W latach dwudziestych komunistyczna gazeta „Die Rote Fahne” atakowała wprost „żydowskich właścicieli kopalń”, a działaczka partyjna Ruth Fischer występowała przeciwko „żydowskiemu kapitalizmowi”.

Hitler i jego towarzysze absolutnie zgadzali się z marksistami, że „kapitalizm jest żydowski”. Podzielali również zdanie o „zażydzeniu chrześcijan”42. Różnice istniały tylko w sposobach wprowadzania socjalizmu. Socjaldemokraci i komuniści uważali, że Żydzi znikną po zniszczeniu kapitalizmu. NSDAP twierdziła, że kapitalizm zniknie po zniszczeniu Żydów. Cel – socjalizm – pozostawał ten sam. Środki do osiągnięcia celu też były podobne: oba warianty socjalizmu nie wykluczały ludobójstwa.

Narodowi socjaliści rozumowali według takiej dialektycznej formuły: kapitalizm jest złem, bowiem pochodzi od Żydów (teza). Jeśli zniszczymy Żydów, czyli źródło zła, to zniszczymy kapitalizm (antyteza). Zniszczymy stare, a potem zbudujemy nowe (synteza). Główny ideolog antysemicki III Rzeszy, Alfred Rosenberg, w swym „dziele” Mythus des Zwanzigsten Jahrhunderts (Mit dwudziestego wieku) pisał: „Na historię i podbój nie składa się walka klasy przeciw klasie, dogmy kościelnej przeciw [innej] dogmie, lecz walka między krwią a krwią, rasą a rasą, ludem a ludem”. Rosenberg twierdził dalej, że „dusza odzwierciedla wewnętrzne wartości rasy, a rasa uzewnętrznia wartości duszy”. Dlatego dla zdrowego rozwoju obu trzeba „bezwzględnie pozbyć się elementów obcych”. Wszystko, co żydowskie, jest „obce”; trzeba się pozbyć Żydów. Ponieważ kapitalizm jest wytworem „żydowskim”, to „dusza żydowska” jest odbiciem wewnętrznych wartości kapitalizmu. „Dusza żydowska” to materializm. Ponieważ rasa uzewnętrznia wartości duszy, to „rasa żydowska” uzewnętrznia „okropieństwa” kapitalizmu, czyli wyzyskiwanie robotników43. Uwolnić „robotników” od „Żydów”, a zapanuje wolność, równość, braterstwo i socjalizm. Zwięźle tłumaczył to szef nazistowskiej propagandy Josef Goebbels: „Narodowy socjalista jest antysemitą, ponieważ jest socjalistą”44. Również ze względu na stosunek do Żydów ilustrowane propagandowe pismo NSDAP „Signal” zachwycało się, że III Rzesza to „najnowocześniejsze państwo socjalistyczne na świecie”45.

Hitler i jego towarzysze głosili ponadto tezę, że komunizm jest „żydowski”. Teorię tę tłumaczono za pomocą biologicznego determinizmu. Kapitalizm jest „żydowski”; każdy Żyd ma w nim udział w sensie genetycznym. Wrogość klasowa Żyda wynika więc z jego „rasy”. Żydowscy socjaliści nie mogą pozbyć się „rasowego” piętna kapitalizmu ze swych dusz, czyli nie mogą być uczciwymi socjalistami. Nie mogą szczerze pragnąć wyzwolenia klasy robotniczej z ucisku, bowiem sami są kapitalistami, nawet jeśli temu zaprzeczają. Pozostając w opozycji do narodowego socjalizmu, Żydzi wymyślili komunizm i jemu pokrewne ideologie, aby oszukać lud.

Teoria Hitlera i towarzyszy o „żydowskości” komunizmu wykazywała fałsz socjalizmu innego niż nazizm. Teoria ta była po części odpowiedzią na doktrynę komunistyczną, która utrzymywała, że inne oblicza socjalizmu to „socjal-faszyzm”, „hitlero-trockizm” czy „ścierwo rynsztokowe zdegenerowanego kapitalizmu”. Aby utrzymać swój prymat w „ruchu robotniczym”, komuniści propagowali fałszywe teorie, że „narodowy socjalizm” czy „faszyzm” są ideologiami „burżuazyjnymi” i „reakcyjnymi”. W rzeczywistości były to pokrewne komunizmowi ideologie modernistyczne i pogańskie46.

Tezy o „żydowskości kapitalizmu” i o „żydowskości komunizmu” uznawał za słuszne również obóz tradycji. Jednak teorii tych nie wysnuto z rasistowskiej dialektyki i determinizmu. Decydowało tutaj głównie fałszywe przeświadczenie o powszechności więzów rodzinnych między „żydowskimi kapitalistami” a „żydowskimi rewolucjonistami”, a także przesadzony szacunek liczebności Żydów w ruchu socjalistycznym. Mimo swych wrogich żydostwu poglądów obóz tradycji był jedynym, który nie chciał zniszczenia Żydów przez eksterminację fizyczną czy kulturową. Tradycjonaliści postulowali separację Żydów od świata chrześcijańskiego. Uważali, że kultura i ludność żydowska powinny rozwijać się we własnej strefie.

Tymczasem liberalizm raczej odrzucił teorie o „żydowskim kapitalizmie” i „żydowskim komunizmie”. Jednak nawet liberalizm nie był przyjaźnie ustosunkowany do żydowskiego nacjonalizmu, a zwłaszcza judaizmu. Liberałowie propagowali przemieszanie kultur sekularnych bez względu na ich etniczne korzenie, a jednocześnie chcieli, aby tradycyjna kultura żydowska i judaizm pozostały w getcie – podobnie zresztą jak chrześcijaństwo i jego cywilizacja – i nie miały wpływu na życie społeczno-polityczne. Wyrażało się to liberalną doktryną oddzielenia religii od państwa. Wyznawcy tej doktryny dążyli do wyrugowania religii z edukacji i polityki. Starano się to osiągnąć przez upaństwowienie szkół, szpitali i instytucji charytatywnych, oraz ich sekularyzację, czyli usunięcie z nich osób i symboli odwołujących się do religii. Atak ten dotyczył przede wszystkim chrześcijaństwa, ale pośrednio był również skierowany przeciw judaizmowi.

Takie było tło konfliktu, który nasilił się w pierwszej połowie XX wieku.

Antyżydowskie tradycje i antychrześcijańskie nowinki

Na swój sposób wszystkie strony konfliktu starały się wykorzystać głęboko zakorzenione antyżydowskie przesądy ludowe. Folklor przekształcano po prostu na modłę wyznawanych przez siebie ideologii. Szczególnie popularna była legenda o Żydach porywających i mordujących „chrześcijańskich młodzieniaszków”, aby przerobić ich na macę. Krążyły też opowieści o Żydach-trucicielach i o wyuzdanych Żydach-erotomanach. Grając na takich przesądach, na przykład w Hiszpanii, lewica stworzyła odwrotną legendę o tym, jak to jezuici zatruwali studnie, mnisi porywali i mordowali dzieci, a zakonnice oddawały się najbardziej wyuzdanym perwersjom seksualnym47.

W krajach katolickich, takich jak Hiszpania czy Polska, lewica szermowała hasłami w rodzaju „watykański faszyzm” i „reakcyjny kler”. W liberalnej, komunistycznej, socjalistycznej i anarchistycznej propagandzie hasła te spełniały tę samą rolę, co „żydokomuna” i „żydomasoneria” w retoryce narodowych radykałów, monarchistów, konserwatystów i tradycjonalistów. Tam, gdzie jedni widzieli „światowy spisek jezuitów”, inni dostrzegali „światowy spisek żydowski”. Dla jednych Kościół katolicki miał być „ostoją reakcji”, „pachołkiem faszyzmu”, „częścią spisku kapitalistycznego”, a religia katolicka – odurzającym masy przesądem, który został narzucony przez tradycyjne elity jako element kontroli społecznej. Dla drugich Żydzi mieli być rozsadnikami komunizmu i masonerii, a komunizm i liberalizm były „żydowskim wynalazkiem” serwowanym przez Żydów naiwnym robotnikom, chłopom i inteligentom.

Aby zwalczać liberalizm i międzynarodowy socjalizm, tradycjonaliści, konserwatyści, monarchiści i narodowi chrześcijanie proponowali co najwyżej oddzielenie społeczności żydowskiej od chrześcijańskiej. Tylko pogańscy i rasistowscy narodowi socjaliści chcieli eksterminować Żydów.

„Obóz postępu” widział religię katolicką przede wszystkim jako jeden z głównych mechanizmów kontroli społecznej „reakcji”. W tym wulgarnym paradygmacie wiarę objawioną postrzegano głównie jako przeciwieństwo ideologii postępowych, ale również jako psychiatryczną patologię. Według postępowców sam fakt praktykowania wiary chrześcijańskiej świadczył o uleganiu zbiorowej halucynacji o podłożu maniakalno-histerycznym. Bóg przecież nie istnieje. W takim systemie myślenia katolicyzm stawał się więc jednocześnie „kapitalizmem”, „feudalizmem” i „faszyzmem” – czyli wszystkimi zjawiskami, które zwalczano. Zniszczenie katolicyzmu, chrześcijaństwa w ogóle, nie tyle miało nastąpić „przy okazji” rewolucji, ile stanowiło naczelne zadanie „obozu postępu”. Lewica twierdziła, że chrześcijaństwo jest wynalazkiem i religią tradycyjnej elity: arystokracji, ziemiaństwa i mieszczaństwa. Zniszczenie religii to zniszczenie spoiwa wiążącego „klasy wyzyskujące”. Eksterminacja religii miała automatycznie uwolnić „proletariat” z niewoli przesądów. Dlatego lewica uważała, że tylko całkowite zniszczenie katolicyzmu – to jest totalna eksterminacja księży i działaczy laikatu oraz wszelkich sakralnych i charytatywnych instytucji katolickich – zaprowadzi ludzkość do świetlanej przyszłości48.

W fazie przygotowań do rewolucji i w jej toku ważną funkcję spełniała propaganda. Zmieniano słowo „Żyd” na „ksiądz”. Nienawiść pozostawała ta sama. Tym sposobem „obóz postępu” wykorzystywał propagandowe matryce przeciwnika do przedstawienia własnego posłania – eksploatował resentymenty społeczne, nadając im antykapitalistyczną i antychrześcijańską formę. Wyrażał je zawsze retoryką „walki klas” i „walki z reakcją”. W takich odpowiedziach na „spiski Watykanu” celowali nie tylko liberałowie i komuniści. Również narodowi socjaliści nie pozostawali w tyle. 22 lipca 1937 roku publicysta periodyku SS „Das Schwarze Korps” oznajmił swoim czytelnikom, że kardynał Eugenio Pacelli, czyli późniejszy papież Pius XII, spiskował ze Stalinem przeciwko narodowosocjalistycznemu postępowi49. Sam Hitler otwarcie cieszył się myślą, że w wyniku rewolucji w Hiszpanii „Kościół [katolicki] mógł zostać zniszczony”50. Hiszpańskich tradycjonalistów katolickich i konserwatystów Hitler określał jako „klerykalno-monarchistyczne gówno”51. Oczywiście najsroższe inwektywy wódz III Rzeszy zarezerwował dla Żydów.

Na sprawach żydowskich w Polsce koncentrowała się przede wszystkim endecja52. Na przykład w jednym z przeraźliwie demagogicznych artykułów w piśmie młodych narodowców „Sztafeta” z 22 października 1933 roku czytamy:

 

„Komunizm i socjalizm, odrzucając solidarność rasową i narodową, oddają się pod panowanie masonerii i kierujących nią Żydów. [...] Żydzi stworzyli socjalizm i komunizm [...], Żydzi stworzyli kapitalizm i są kapitalistami – a więc komunizm, socjalizm i kapitalizm są środkami do osiągnięcia żydowskiego panowania na świecie”53.

 

Generalnie – z czysto utylitarnego punktu widzenia – musimy pamiętać, że w okresie zagrożenia rewolucją, czy też – według „obozu postępu” – kontrrewolucją, nie było różnicy, przeciwko komu hasła są skierowane. Liczyło się głównie to, aby były negatywne i wskazywały na wyimaginowane źródło zła. Wybór kozła ofiarnego determinowany był istniejącymi przesądami i celami politycznymi danej grupy. Retoryka „obozu tradycji” starała się wyzyskać antyjudaizm. Propaganda „obozu postępu” (włącznie z faszystami i narodowymi socjalistami) żerowała na skojarzeniach wbudowanych w mechanizm starych antyżydowskich przesądów i tradycji. Szczególnie silnie odwoływała się do antyjudaistycznej tradycji chrześcijaństwa. Kampanii tej ulegli nawet niektórzy księża. Większość jednak ograniczała się do ściśle teologicznej krytyki judaizmu. Jednak i oni nie mogli nie dostrzegać problemów dnia codziennego.

W Polsce na różnice teologiczne nakładały się konflikty polityczny, narodowościowy i ekonomiczny. Doskonale rozumiał to polski episkopat i kler54. W wydanym w 1936 roku liście pasterskim prymas Polski, kardynał August Hlond, pisał:

 

„Problem żydowski istnieje i istnieć będzie tak długo, jak Żydzi będą Żydami. [...] Faktem jest, że Żydzi walczą z Kościołem katolickim, tkwią w wolnomyślicielstwie, stanowią awangardę bezbożnictwa, ruchu bolszewickiego i akcji wywrotowej. Faktem jest, że wpływ żydowski na obyczajność jest zgubny, a ich zakłady wydawnicze propagują pornografię. Prawdą jest, że Żydzi dopuszczają się oszustw, lichwy i prowadzą handel żywym towarem. Prawdą jest, że w szkołach wpływ młodzieży żydowskiej na katolicką jest na ogół pod względem religijnym i etycznym ujemny. Ale bądźmy sprawiedliwi. Nie wszyscy Żydzi są tacy. Bardzo wielu Żydów to ludzie wierzący, uczciwi, sprawiedliwi, miłosierni, dobroczynni. W bardzo wielu rodzinach żydowskich zmysł rodzinny jest zdrowy, budujący. Znamy w świecie żydowskim ludzi także pod względem etycznym wybitnych, szlachetnych, czcigodnych”55.

 

Lewicowy publicysta Aleksander Smolar uznał, że list pasterski prymasa Hlonda to „podręcznikowy przykład tradycyjnego, chrześcijańskiego antysemityzmu, którego przejawy można było równie łatwo znaleźć i poza Polską. Typowe dla tego stanowiska [...] jest równocześnie odrzucenie antysemityzmu integralnego, rasizmu i potępienie stosowania wobec Żydów przemocy”. Smolar podkreśla, że w Kościele silny był jednak „kierunek nacjonalistyczny, w tym także radykalnie antysemicki”. Sugeruje, że był to inny typ antysemityzmu od antyżydowskich poglądów prymasa Hlonda. Za rozpowszechnianie takiego rodzaju antysemityzmu Smolar obwiniał endeków i narodowych radykałów56. Wybitny działacz narodowy Wojciech Wasiutyński stwierdził otwarcie:

 

„W jednym szczególnie punkcie działalność większości narodowców była niezgodna z etyką chrześcijańską, ale o to właśnie w tamtych latach miano do nich najmniej stosunkowo pretensji, a mianowicie w szerzeniu nienawiści do Żydów. Katolik może być czasem usprawiedliwiony z zastosowania gwałtu, przymusu czy podstępu. Nigdy nie może być usprawiedliwiony z szerzenia nienawiści do innych ludzi. Co się jednak katolikom w ciągu dziejów nieraz zdarzało” [podkr. – M.J.Ch.]57.

 

Wasiutyński przyznał więc, że katolicy, a wśród nich przede wszystkim narodowcy, szerzyli antyżydowską propagandę. Ale przyznał on też, że nienawiść jest zawsze niezgodna z nauką Kościoła58.

Kościół stoi więc na pozycji odwrotnej niż marksistowska dialektyka „walki klas” czy też narodowosocjalistyczna dialektyka „walki ras”. Oba te systemy ideologiczne uważają zinstytucjonalizowaną nienawiść za pożądany mechanizm gwarantujący „postęp dziejowy”. Według obu tych doktryn rewolucja przyspiesza „postęp”. Co więcej, „postęp” jest wartością najbardziej pożądaną nie tylko przez wszelkiej maści socjalistów, ale – niestety – także liberałów. Dlatego dla wyznawców „postępu” mechanizm zapewniający jego stałe osiąganie jest najwyższym dobrem (rewolucjoniści) bądź złem koniecznym (liberałowie). Bez względu na ofiary59.

Nacjonalizm chrześcijański

W 1948 roku jeden z przywódców endeckich, Jędrzej Giertych, przyznał, że „ruch narodowy polski był ruchem antyżydowskim; co więcej, był w Polsce ruchem antyżydowskim głównym. Walka tego ruchu z rolą polityczną, gospodarczą itp. społeczności żydowskiej w Polsce nie była w działalności tego ruchu epizodem, ale toczyła się przez długie dziesięciolecia”60. O jakim antysemityzmie mówił Giertych?

Brytyjski badacz antysemityzmu Peter Pulzer dokonał rozróżnienia między antysemityzmem „rasistowskim” (racialist) i „chrześcijańsko-konserwatywnym” (Christian-conservative). Jego zdaniem antysemityzmy te mają punkty styczne, ale nie są identyczne. Rezultaty ich działalności w historii były różne. Zagłada Żydów to dzieło antysemityzmu rasistowskiego. Postawa endecji należała do kategorii antysemityzmu „chrześcijańsko-konserwatywnego”61. Tę bardzo ważną dystynkcję tak oto w praktyce widział członek socjalistycznego Bundu, Lucjan Blit:

 

„Narodowcy [polscy] [...] odczuwali wielkie psychologiczne i inne trudności w akceptowaniu idei faszyzmu i narodowego socjalizmu [...]. Nie byli rewolucjonistami jak naziści w Niemczech czy faszyści we Włoszech; byli staroświeckimi reakcjonistami. Aktywnie organizowali bojkot ekonomiczny, ale nie zachęcali do fizycznych pogromów. Popierali numerus clausus w uniwersytetach, ale nie opowiadali się za całkowitym ich zamknięciem dla niekatolickich obywateli polskich [...]. Popierali ustanowienie dwóch warstw obywateli z różnymi prawami politycznymi, ale nie chcieli odebrać wszystkich praw jakiejkolwiek grupie [...|. Byli przygotowani [...] zadać ciężkie rany [...] każdemu modelowi nawet przypominającemu liberalną demokrację, ale również akceptowali [...] istnienie partii politycznych reprezentujących wszelkie odcienie opinii [politycznej] (oprócz partii komunistycznej). Ich szowinizm kulturowy był złagodzony tradycyjnym szacunkiem i podziwem dla [...] łacińskiej kultury Europy. [...] Stronnictwo Narodowe nigdy nie stało się monolityczne i totalitarne w swojej filozofii. Lojalność w stosunku do Kościoła rzymskokatolickiego była podstawową cechą wizerunku tej partii”62.

 

Do podobnych wniosków doszedł historyk młodszego pokolenia, Bohdan Halczak, publikujący pod auspicjami Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie:

 

„Antysemickie wypowiedzi publicystów «narodowych» charakteryzują znakomicie nie tyle Żydów, co samych endeków. Ukazują ich jako zdecydowanych konserwatystów, dla których ideałem pozostawały patriarchalno-feudalne stosunki społeczne z początków XIX stulecia”63.

 

Opinię Blita i Halczaka potwierdzają przemyślenia propagatorów polskiego „nacjonalizmu chrześcijańskiego”. Jego wybitny przedstawiciel, ojciec Józef Bocheński, argumentował, że nacjonalizm chrześcijański wzoruje się na uniwersalizmie Kościoła. Kościół dopuszcza przecież rozmaite – często pozornie sprzeczne ze sobą – tradycje, na przykład franciszkańską i dominikańską, mistyczną i racjonalistyczną. Wszystkie te tradycje uzupełniają się i w różny sposób wzbogacają magisterium Kościoła. Bocheński twierdził, że podobnie powinno być z nacjonalizmami. W ramach cywilizacji świata każdy naród musi mieć prawo do niezależnego rozwoju swojej kultury. Bocheński jednoznacznie odcinał się od rasizmu i podkreślał:

 

„Przez «naród» rozumiem zbiór ludzi złączonych wzajemnie wspólnym pozytywnym ustosunkowaniem do pewnej grupy wartości kulturowych; niezmiernie trudno określić, jaka konkretnie grupa wartości kulturowych jest potrzebna do ukonstytuowania narodu. Pod tym względem odwołuję się do intuicji osób, które przyznają się do jakiejś narodowości, w szczególności do Polaków. Problem ten szerzej poruszę dalej, tutaj zaznaczam tylko, że cechy konstytuującej naród szukać należy nie w rasie ani w zewnętrznych zwyczajach, ani w języku, ani w terytorium, ale właśnie w ustosunkowaniu się do określonych wartości [to jest katolickich]. [...]

Katolicyzm jest religią uniwersalistyczną: nie ma z jego stanowiska różnic między Żydem i Holendrem, Polakiem i Niemcem; każdy, kto wyznaje katolicyzm, musi pod rygorem wykluczenia z Kościoła i popadnięcia w sprzeczność z własnymi założeniami uznawać te same dogmaty, tę samą – jedną na cały świat – hierarchię kościelną, te same w zasadzie sakramenty. [...]

Długie prześladowania, któreśmy wycierpieli równocześnie za Wiarę i Ojczyznę, wspomnienia walk, które były zawsze wojnami religijnymi, aż do 1920 roku włącznie – sprawiły, że w naszej myśli pojęcia narodu i katolicyzmu są nieoddzielne. [...]

Mało narodów wycierpiało tyle za swój język, swoje obyczaje i wiarę, ile myśmy wycierpieli. W rezultacie jesteśmy wszyscy nacjonalistami, [...] my jesteśmy – to znów fakt psychologiczny i socjalny – narodowcami. Bez względu na to, czy jesteśmy w obozie rządowym, czy w opozycji, czy hołdujemy zasadom konserwatywnym, liberalnym czy socjalistycznym. [...]

[...] naród jest grupą ludzi reprezentujących pewne specyficzne wartości, stanowiące jakiś odcień ogólnej kultury chrześcijańskiej; tych specyficznych wartości naród ma prawo i obowiązek bronić, [...| nacjonalizm nie stoi bynajmniej w sprzeczności z «uniwersalizmem» katolicyzmu: ludzkość pojmować trzeba bowiem jako harmonię owych odcieni narodowych, ukształtowanych na wspólnym ogólnoludzkim podłożu. Wobec istnienia owych odcieni istnieje prawo rozwijania ich. Naród ma prawo do istnienia, ma obowiązek się bronić i rozwijać. Nacjonalizm, o ile nie przeczy prawom innych narodów i nie przekracza własnych uprawnień, jest najzupełniej zgodny z doktryną katolicką, a nawet jest przez nią postulowany. [...]

Cel państwa polskiego jest ponadpolski i uniwersalistyczny. Państwo polskie nie może więc być państwem laickim, ale powinno stać się państwem katolickim, służącym celom nadprzyrodzonym, które zresztą są naturalnymi celami polskiej racji stanu. Z tego samego założenia wynika, że nie może u nas być mowy o równouprawnieniu wszystkich światopoglądów, narodów i ludzi. Rzeczpospolita, mając cel ogólny, musi dawać poszczególnym ludziom takie tylko prawa, jakie są konieczne dla realizacji tego celu; nie jest natomiast wcale zobowiązana do jakiegoś równego traktowania wszystkich, a w szczególności wewnętrznych wrogów. Aby wyjaśnić tę tezę na jakimś konkretnym przykładzie: nie widzę wcale, dlaczego tak zwane getto kulturalne, gdyby okazało się naprawdę pożądane dla czystości kultury polskiej (co zresztą wydaje mi się wątpliwe), musiałoby być niedopuszczalne. [...] Polska nie może być pojmowana jako wspólny dach dla komunistów, hitlerowców i tym podobnych. Polska ma określoną misję katolicką, tę misję spełnić ma naród polski; w imię tej misji naród polski rządzi Polską, nie inni. Tamci mogą być tolerowani, o ile nie szkodzą. Nic więcej. Polski katolicyzm wypowiedzieć się więc musi, wprawdzie nie za państwem totalnym, gdyż to sprzeciwia się katolickiej koncepcji Kościoła i rodziny, ale za państwem „jednokierunkowym”, w którym uobecnia się określony ideał narodowy i katolicki – skoro te dwie rzeczy godzą się tak ściśle” [podkr. – M.J.Ch.]64.

 

Jako jeden z nielicznych w obozie narodowym Bocheński przestrzegał przed demagogią antyżydowską:

 

„[...] należałoby zaniechać [...] argumentów antysemickich. [...] To są ordynarne, wiecowe argumenty, niegodne nie tylko chrześcijanina (Chrystus Pan był Żydem), ale w ogóle kulturalnego człowieka. Aż dziw, że niemieckie barbarzyństwo tak u nas bierze” [podkr. – M.J.Ch.]65.

 

Sekundował mu chyba tylko ksiądz Kazimierz Lutosławski:

 

„A godzi się pamiętać i o drugiej stronie hecy antysemickiej, o jej zabójczym wpływie moralnym na nas samych: walka o wyzwolenie życia gospodarczego narodu od pośrednictwa żydowskiego powinna być prowadzona w nastroju szlachetnej pracy odrodzenia, a nie w mrocznej sferze nienawiści czy nędznej nielitościwości w stosunku do biednej i ciemnej masy ludu żydowskiego”66.

 

Takie poglądy były prawdopodobnie w mniejszości u endeków. Niemniej właściwie wszyscy narodowcy polscy, a wśród nich Bocheński, potępiali pogańskie nowinki: „Prądy te są jednak zupełnie antykatolickie (hitleryzm), albo przynajmniej wyrosłe obok katolicyzmu (faszyzm)”. Autor Szkiców o nacjonalizmie i katolicyzmie polskim ostrzegał, że „nacjonalizm, który stawia sobie za cel podbicie całego świata dla wytępienia innych kultur, względnie podporządkowania ich własnej, jest z katolicyzmem sprzeczny”67.

Większość poglądów Bocheńskiego była raczej normą wśród narodowców. Wybitny historyk literatury młodego pokolenia, Maciej Urbanowski, doszedł do wniosku, że nawet „młodzi” odrzucali hitleryzm, zwłaszcza jego rasizm, widząc w nim bękarta XIX-wiecznych materializmów”68. Na przykład w 1936 roku w bezpośredniej polemice z rasistowskimi doktrynami NSDAP czołowy ideolog najskrajniejszego skrzydła polskiego obozu narodowego, Wojciech Wasiutyński z RNR (Falanga), stwierdzał: „Walka ras nie stanowi treści dziejów. Rasizm jest odmianą materializmu dziejowego i dlatego jest nie do pogodzenia z prawdziwym idealizmem”69. Polscy narodowi radykałowie używali słowa „rasa” w formie mistycznej, a nie biologicznej. Przywódca Falangi, Bolesław Piasecki, podkreślał, że