Żużel nad Wartą 1945-1989 - Jan Delijewski - ebook

Żużel nad Wartą 1945-1989 ebook

Jan Delijewski

0,0

Opis

Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych

 

Książka dostępna w zasobach:

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Gorzowie Wielkoposlkim

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 266

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

ŻUŻEL NAD WARTĄ

1945-1989

 

Jan Delijewski

 

ŻUŻEL NAD WARTĄ

1945-1989

GORZÓW WLKP. 2012

 

Copyright ©:

Jan Delijewski

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publicznaim. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wlkp.

Redakcja:

Edward Jaworski (redaktor naczelny), Anna Sokółka, Danuta Zielińska

Korekta tekstu:

Anna Sokółka, Danuta Zielińska

Projekt okładki:

Sebastian Wróblewski

Zdjęcie ze zbiorów autora

Zdjęcia:

Robert Borowy, Kazimierz Ligocki, Zdzisław Palicki, Mirosław Wieczorkiewicz,archiwum Stanisława Maciejewicza oraz archiwum autora

Skład i opracowanie graficzne:Sebastian Wróblewski

ISBN 978-83-63404-02-4

Wydawca:

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publicznaim. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wlkp.ul. Sikorskiego 107, 66-400 Gorzów Wlkp.

Druk i oprawa:

SONAR Sp. z o.o.

ul. Kostrzyńska 8966-400 Gorzów Wlkp.

Książka sfinansowana ze środków Klubu Sportowego Stal Gorzów Wlkp.

Spis treści

WSTĘP

GARŚĆ WSPOMNIEŃ Z TYCH 65 LAT

OD AUTORA

ZWARIOWANY POMYSŁ HOSKINSA

AMATORZY MOCNYCH WRAŻEŃ

JAK HARTOWAŁA SIĘ STAL

DŁUGA DROGA DO I LIGI

PRZECIERANIE SZLAKU

TRZECIE PODEJŚCIE POGORZELSKIEGO

JANCARZ II WICEMISTRZEM ŚWIATA!

W MISTRZOWSKIEJ KORONIE

MIGOŚ W CZAPCE KADYROWA

CZAS ZWĄTPIEŃ, ROZSTAŃ I NADZIEI

GORZOWSKI EXPRES

PECHOWY SEZON

GORZOWSKA SZKOŁA ŻUŻLA

UJEŻDŻANIE NOWYCH KONI

„STAL GORZÓW... WICEMISTRZEM ŚWIATA”

REMBAS NA WEMBLEY

ZMĘCZENI MISTRZOWIE

TYTUŁ CENNIEJSZY OD INNYCH

NA OSTRYM WIRAŻU

OSTATNIA PROSTA

MISTRZOSTWA, MISTRZOWIE 1936-1989

SERWIS FOTOGRAFICZNY

WSTĘP

Szanowni Państwo!

Z okazji Jubileuszu 65-lecia Klubu Sportowego Stal Gorzów przekazujemy Państwu pierwszą część publikacji poświęconej sportowi żużlowemu pióra Jana Delijewskiego, dotyczącej lat 1945-1989. Jest to okres obejmujący kilka pokoleń sportowców, działaczy, jak również nas - kibiców.

Na łamach tej książki przewijają się główne postacie związane z czarnym sportem, które odcisnęły trwały ślad w jego historii. Wymienię tylko te, które osiągnęły najbardziej znaczące sukcesy w skali światowej: medalistów indywidualnych mistrzostw świata - Edwarda Jancarza (1968) i Zenona Piecha (1973), oraz w skali kraju: złotych medalistów indywidualnych mistrzostw Polski - Edmunda Migosia (1970), Zenona Piecha (1972,1974), Edwarda Jancarza (1975,1983) i Bogusława Nowaka (1977), czy zdobywców drugiego i trzeciego miejsca na podium IMP - Andrzeja Pogorzelskiego (1964, 1965, 1966), Edmunda Migosia (1968), Bogusława Nowaka (1973), Edwarda Jancarza (1968, 1974, 1976, 1981), Jerzego Rembasa (1976,1984), Mieczysława Woźniaka (1977,1979) i Bolesława Procha (1978).

Od 1964 roku drużyna gorzowskiej Stali zdobywała też medale drużynowych mistrzostw Polski, w tym siedmiokrotnie tytuł mistrzowski (1969,1973, 1975,1976, 1977, 1978,1983) i ośmiokrotnie wicemistrzostwo kraju.

Nie byłoby to możliwe bez zaangażowania szkoleniowców i wychowawców, takich jak: Andrzej Pogorzelski, Edmund Migoś, Ryszard Nieścieruk, Edward Jancarz czy Stanisław Chomski. Na sukcesy gorzowskich żużlowców pracowało też grono działaczy, kierownicy drużyny i klubu, mechanicy oraz prezesi: Stanisław Guzek, Zdzisław Kołosiewicz, Władysław Mazurek, Aleksander Dzilne, Witold Głowania czy Janusz Nasiński.

Należy też wspomnieć o Zakładach Mechanicznych Gorzów, przy których przez długie lata klub funkcjonował i które zapewniały finansowe i techniczne wsparcie tej dyscyplinie sportu.

Sądzę, że każdy kibic, czytając tę publikację, zapozna się z bogatą historią żużla i sukcesami gorzowskiego klubu oraz znajdzie wiele cennych informacji o ludziach, którzy tworzyli ten sukces.

Liczymy, że w 2013 roku ukaże się dalsza część historii klubu autorstwa Roberta Borowego, obejmująca lata 1990-2012.

Edward Jaworski

Dyrektor

Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wlkp.

GARŚĆ WSPOMNIEŃ Z TYCH 65 LAT...

Okrągłe rocznice to idealna okazja do podsumowań i refleksji. Stal na przestrzeni lat wpisała się w świadomość wielu pokoleń mieszkańców Gorzowa i regionu. Dla niezliczonej ilości osób klub ten stał się religią i świętością. Najwierniejsi kibice trwają przy żółto-niebieskich barwach od maleńkości do ostatnich dni. A legenda Wielkiej Stali przenoszona jest z pokolenia na pokolenie, z ojca na syna. Jak tę piękną 65-letnią tradycję wspominają byli żużlowcy, działacze, przedstawiciele magistratu i rady miasta?

Ireneusz Maciej Zmora, Prezes Zarządu Klubu Sportowego „Stal Gorzów” oraz Stal Gorzów Wielkopolski Stal Gorzów Wielkopolski S.A.:

Stal Gorzów to więcej niż klub. To dorobek kilku pokoleń gorzowian i mieszkańców regionu. Miłość do żużla przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Zasięg oddziaływania Stali Gorzów jest coraz większy. Dziś na mecze naszej drużyny przybywają kibice z niemal każdego zakątka Europy, a zdarza się, że i z innych kontynentów. Klub organizuje liczne akcje charytatywne, podkreślając, że jest częścią lokalnej społeczności i na jej rzecz pragnie działać. Na nowoczesnym stadionie, wybudowanym ze środków Miasta Gorzowa Wielkopolskiego, odbywają się światowej rangi imprezy, jak turniej cyklu Grand Prix czy zawody drużynowego pucharu świata. Dziś, jak nigdy wcześniej, mówiąc „Gorzów”, myślimy „Stal Gorzów”.

Tadeusz Jędrzejczak, Prezydent Miasta Gorzowa Wielkopolskiego:

Klub Sportowy Stal dla Gorzowa i jego mieszkańców znaczy niezwykle wiele. To tradycja, historia i kolejne pokolenia ludzi skupionych wokół idei czarnego sportu. Co ważne, żużel jest powszechnie rozpoznawalnym znakiem naszego miasta w kraju i za granicą. Bezpośrednie skojarzenie - żużel to Gorzów - to najlepsza promocja, której nie sposób nie docenić. Mamy piękny stadion, jeden z najbardziej imponujących obiektów na świecie, a komplety kibiców na trybunach pokazują, że warto było go rozbudowywać. Jestem przekonany, że nasza Staleczka przyniesie nam jeszcze wiele chwil radości. Jestem dumny z bycia gorzowianinem i kibicem Stali.

Jerzy Sobolewski, Przewodniczący Rady Miasta Gorzowa Wielkopolskiego:

Stal to klub z olbrzymią tradycją i osiągnięciami, wizytówka Gorzowa jeśli chodzi o sport. Związanych z nim jest wielu zasłużonych ludzi, nie tylko żużlowcy, ale też działacze. To wielka tradycja, perełka gorzowskiego sportu. Sam byłem wielkim fanem żużla w ogólniaku. Mieszkałem z Zenonem Piechem w internacie i chodziliśmy na treningi Stali. Do dziś czuję sentyment, lubię żużel i staram się chodzić na mecze w miarę możliwości.

Władysław Komamicki, Honorowy Prezes Klubu Sportowego „Stal Gorzów”, a w latach 2005-2012 Prezes Zarządu Klubu Sportowego „Stal Gorzów” i Stal Gorzów Wielkopolski Stal Gorzów Wielkopolski S.A.:

Żaden inny klub w historii dziejów powojennego miasta Gorzowa nie cieszył się taką estymą. Żaden inny klub nie jest tak rozpoznawalny w Gorzowie jak Stal. Dla mieszkańców to ulubiony klub. Największa frekwencja publiczności w skali kraju świadczy o tym, jak mocna jest to marka, nie tylko samego Gorzowa, ale całego regionu. Najlepszy polski zawodnik w historii tego sportu - Tomasz Gollob - jeździ w Gorzowie i będąc zawodnikiem naszego klubu, zdobył brązowy, srebrny i złoty medal indywidualnych mistrzostw świata. Co do historii i ilości zdobytych medali mistrzostw Polski, Europy i świata, to nie ma w Gorzowie lepszej dyscypliny. Nasz sport ma największą wartość, ponieważ jest sportem rodzinnym.

Zenon Piech, były reprezentant Stali Gorzów i reprezentacji kraju, który w roli trenera wywalczył z gorzowskim klubem srebrny medal drużynowych mistrzostw Polski:

Od kiedy pamiętam, Stal była w Gorzowie klubem numer 1. Na niwie sportowej było wiele klubów przechodzących wzloty i upadki, a Stal, od kiedy pamiętam, była, jest i będzie. Od zawsze było tutaj poukładane szkolenie. Dzięki temu Stal na dobrą sprawę sama mogła wystawić reprezentację na mistrzostwa świata. Sport żużlowy i Stal od zawsze były w Gorzowie i Zielonej Górze jak religia. Wiadomo, czym są derby lubuskie dla regionu. Co prawda, to mecz ligowy, ale z drugiej strony zupełnie inne zawody, swoista marka. Z perspektywy czasu oceniam, że wcale nie musiałem zmieniać barw klubowych. Stal noszę w sercu cały czas i zawsze to podkreślam. Wychowałem się w końcu pod Gorzowem i tutaj chodziłem do ogólniaka na Przemysłowej.

Witold Głowania, Prezes Stali Gorzów w latach 1976-1982 i 1987-1990:

Dawno temu często „włóczyłem” się po świecie i kraju... Wszędzie Gorzów znany i kojarzony był z żużlem i Stalą. Miło wspominam czasy swojej prezesury w klubie. Wówczas to nie był sport zawodowy. Przeważająca większość zawodników była wychowankami. Byli bardzo ciepło przyjmowani przez społeczeństwo, ludzie mieli do nich sentyment. W moim przekonaniu Stal jest symbolem Gorzowa.

OD AUTORA

Żużel od kilkudziesięciu lat jest sportową wizytówką Gorzowa. Gorzowscy żużlowcy odnieśli wiele pięknych sukcesów na krajowych i zagranicznych torach, zapisując się złotymi, srebrnymi i brązowymi medalami na kartach historii polskiego i światowego speedwaya. Były wzloty i upadki, ale żużel wciąż trwa w naszym mieście nad Wartą. Odchodzą jednak powoli w niepamięć wydarzenia, a przede wszystkim ludzie, którzy przez lata ten nasz gorzowski żużel tworzyli. Stąd wziął się pomysł napisania, a raczej spisania dziejów gorzowskiego czarnego sportu, który od lat wcale czarnym już nie jest...

Moja książka nie jest klasyczną monografią, jest historią napisaną w konwencji reportażu, w którym jednak staram się nie pomijać żadnych ważnych wydarzeń z dziejów tego sportu. Opisuję tutaj lata 1945-1989, które stanowią pewną zamkniętą epokę nie tylko w historii naszego kraju, ale także polskiego i gorzowskiego żużla. Dobrze te lata poznałem i udokumentowałem, nie tylko na potrzeby tej książki, ale przede wszystkim pisząc wcześniej Edwarda Jancarza „Życie na torze”. Zresztą, w pierwotnej wersji książka „Żużel nad Wartą” także powstała przed wieloma laty, ale z różnych powodów nie doszło do jej wydania. Po latach wróciłem do niej, poszerzyłem jej zakres i praktycznie napisałem od nowa z nadzieją, że tym razem ukaże się drukiem. I tak się też stało, za co serdecznie dziękuję tym wszystkim, którzy się do tego przyczynili.

Gorzowski żużel to przede wszystkim Klub Sportowy Stal, ale nie tylko, gdyż pionierzy czarnego sportu jeździli początkowo w barwach innych lokalnych klubów. W Stali żużel pojawił się z czasem, ale już na trwałe zakotwiczył na stadionie, w bliskim sąsiedztwie Warty. Stąd tytuł - „Żużel nad Wartą”.

Stosunkowo dużo miejsca poświęciłem narodzinom i początkom tej dyscypliny sportu - na świecie, w Polsce i w samym Gorzowie. A to dlatego, że mało kto dziś pamięta o korzeniach speedwaya, o jego burzliwych początkach, pierwszych bohaterach i wielkich mistrzach. Sporo też miejsca zajęły opisy pierwszych najciekawszych, najważniejszych wydarzeń, których bohaterami byli zawodnicy gorzowskiej Stali. Natomiast ostatnie lata opisywanego okresu, jako lepiej znane i pamiętane, potraktowałem bardziej lakonicznie.

Rekonstruując bieg wydarzeń, opierałem się w głównej mierze na źródłach pisanych, uznając je za najbardziej wiarygodne i zweryfikowane. Bezcennym źródłem informacji była prasa lokalna („Gazeta Gorzowska”, „Gazeta Zielonogórska”, „Gazeta Lubuska”), która bardzo dużo pisała o sporcie żużlowym. Korzystałem także z relacji prasy sportowej („Sport”, „Przegląd Sportowy”, „Tempo”, „Sportowiec”) oraz innych gazet i czasopism ogólnopolskich („Sztandar Młodych”, „Trybuna Ludu”). Wielką pomocą była kronika klubu oraz wydawnictwa książkowe („25 lat Klubu Sportowego KS Stal Gorzów Wlkp. 1947-1972” Romana Siudy, „Czarny sport” Andrzeja Martynkina i „Żużel, żużlowcy...” Bogusława Koperskiego). Korzystałem również z prac magisterskich napisanych w filii poznańskiej AWF w Gorzowie (Marii Załęskiej „Sport żużlowy na Ziemi Lubuskiej w latach 1945-1960” i Bolesława Górniaka „Rozwój sportu żużlowego na Ziemi Lubuskiej w latach 1961-1973”). Natomiast wspomnienia i refleksje bezpośrednich uczestników wielu wydarzeń posłużyły mi głównie do pokazania klimatu, atmosfery czy nastroju, które w określonym czasie i miejscu towarzyszyły omawianym zdarzeniom czy zjawiskom.

Do powstania tej reporterskiej opowieści o dziejach gorzowskiego żużla przyczyniło się wiele osób, które służyły mi informacjami, dokumentami, zdjęciami, a także radami. W tym miejscu serdecznie wszystkim dziękuję - tym serdeczniej, że znakomita większość z nich odeszła już od nas na zawsze. Tak jak odszedł ten, który przed wieloma laty mnie do tego dzieła zainspirował, a który był wielkim admiratorem i animatorem gorzowskiego sportu - Michał Leśniak.

Szczególne podziękowania należą się Robertowi Borowemu, który dzięki swojej wiedzy i bogatemu archiwum, gromadzonemu przez lata, skorygował wiele błędów i niedokładności w tej książce, a będących skutkiem nadmiernego zawierzenia bohaterom i relacjom sprzed lat. I co najważniejsze, dał się przekonać do kontynuowania mojego dzieła...

Jan Delijewski

ZWARIOWANY POMYSŁ HOSKINSA

Żużel był, jest i ma być... Tylko skąd się wziął ten żużel? To ściganie na motocyklach po owalnym torze, na dodatek tylko w lewo? Trudno jednoznacznie ustalić, kto, gdzie i kiedy wymyślił żużel. Tym bardziej że nie był to akt jednorazowy, że od pomysłu do prawdziwego żużla droga była kręta i długa. Dlatego nie ma w tym względzie zgody między historykami sportu oraz krajami ubiegającymi się o palmę pierwszeństwa, czyli miano kolebki żużla. Według jednych po raz pierwszy ścigano się na motocyklach po zamkniętym obwodzie toru ziemnego już w 1907 roku w Południowej Afryce. Według innych pierwszymi byli Amerykanie, którzy takie zawody mieli przeprowadzić w 1909 roku.

Za tą ostatnią wersją opowiadał się znakomity publicysta „The Motor Cycle” IXION, który sam dosiadł motocykla już w roku 1899 i był świadkiem narodzin sportów motocyklowych. Otóż w książce „Motor Cycle Cavalcade” twierdzi on, że wyścigi na żużlu są czysto amerykańskim wynalazkiem. Podobnego zdania był T. W. Loughborough, sekretarz generalny - w latach 1912-1958 - najpierw Międzynarodowej Federacji Klubów Motocyklowych (FICM), później Międzynarodowej Federacji Motocyklowej (FIM).

Nie zmienia to jednak faktu, że żużel na dobre rozwinął się w Australii, gdzie prekursorem tego sportu był Nowozelandczyk Johnnie Hoskins. Właśnie Hoskins był pomysłodawcą, organizatorem i uczestnikiem wyścigów na niewielkim zamkniętym torze. A zaczęło się wszystko w 1923 roku w małym miasteczku West Maitland, w pobliżu Sydney. Hoskins został tam zatrudniony jako sekretarz Stowarzyszenia Rolniczo-Ogrodniczego, które organizowało doroczną wystawę rolną.

Za pierwsze zarobione pieniądze kupił używany motocykl, którego używał nie tylko do pracy, ale także do różnych popisów, wzbudzając przy tym wielkie zainteresowanie gapiów. Pewnego dnia, jak wspomina w książce „Speedway Walkabout”, zaproponował swoim szefom zorganizowanie pokazowych zawodów motocyklowych na terenie wystawy. Pomysł natychmiast odrzucono, uzasadniając to tym, że taki zwariowany pokaz wystraszy bydło i konie, a poza tym nikogo nie zainteresuje.

Hoskins jednak był uparty. Ryzykując utratą posady, z grupą znajomych motocyklistów wjechał na teren wystawy i urządził zawody na torze do wyścigów konnych. Oczywiście, jak na końskich zawodach, jeżdżąc tylko w lewo. Publiczność była zachwycona. Z niedowierzaniem, ale i rosnącym aplauzem, zamiast zwiedzać wystawę, przyglądała się szaleńczym popisom nietypowych jeźdźców, którzy ścigając się na ryczących maszynach, często się przewracali, ale wstawali i jechali dalej. Czegoś takiego pod australijskim niebem jeszcze nie było.

Zainteresowanie i zachwyt publiczności sprawił, że zarząd Stowarzyszenia doszedł do wniosku, że w tym są... pieniądze. Hoskins nie tylko nie stracił pracy, ale wręcz otrzymał polecenie zorganizowania następnych zawodów. I tak się to zaczęło w Australii, choć za sprawą krnąbrnego Nowozelandczyka.

Oczywiście, na początku nie było mowy o kaskach ochronnych, rękawicach czy ochraniaczach. Obowiązywał jedynie zakaz zdejmowania nóg z podnóżków. Z czasem znika zbędne oprzyrządowanie motocykla - m.in. lampy, hamulce, instalacja elektryczna; pojawiają się mniejsze baki, szersze kierownice. Natomiast zawodnicy wyposażeni zostają w stalowe osłony buta i ochraniacze na kolana. Skórzane kombinezony pojawią się znacznie później.

Przez długi czas w tych samych wyścigach używane są różne typy maszyn (różnej mocy) i dla wyrównania szans zawodnicy startują z handicapem - ci ze słabszymi silnikami startują nieco wcześniej. Zmieniają się także tory, na których ścigają się Hoskins i jego naśladowcy - zmieniają kształt, długość i nawierzchnię. Pierwsze były trawiaste, ziemne, na których wszelkie dziury oraz nierówności zasypywano zwykłym żużlem. A ponieważ po każdym przejeździć zawodników dziur i nierówności przybywało, przybywało również żużla. I tak, z czasem żużel stanie się właściwą nawierzchnią torów, dając w ten sposób nazwę nowej dyscyplinie sportu.

Pierwsze oficjalne mistrzostwa Australii na żużlu odbyły się w 1929 roku. Mistrzem został pochodzący z Niemiec Max Grasskreutz.

Jednakże przełomowym momentem dla rozwoju żużla był wyjazd grupy australijskich zawodników do Anglii na pokazowe zawody, co działo się w 1928 roku. Pierwszy pokaz odbył się 19 lutego na torze kolarskim High Beech w Epping Forest. 30 tysięcy widzów z niezwykłym entuzjazmem obejrzało zawody, co sprawiło, że pokazów musiało być więcej. Powściągliwi zazwyczaj Anglicy szybko zaakceptowali nowy sport, nazywając go „dirt track” (brudna droga). W stosunkowo krótkim czasie, niemal jak przysłowiowe grzyby po deszczu, zaczęły się pojawiać kluby i tory żużlowe, zwłaszcza w gęsto zaludnionych regionach przemysłowych. Nic zatem dziwnego, że jeszcze w 1928 roku Angielski Związek Motorowy opracował przepisy ujednolicające organizację zawodów. W następnym roku Anglicy mają już dwie ligi żużlowe, a pod patronatem gazety „The Star” odbywają się pierwsze mistrzostwa o Trofeum Jeźdźców „Star”, dające początek późniejszym turniejom o indywidualne mistrzostwa świata.

Dynamiczny rozwój żużla sprawił, że w 1930 roku inżynier Val Page, zatrudniony w firmie Johna Aleksa Prestwicha, opracował projekt silnika o nazwie JAP (od imion i nazwiska właściciela firmy), który przez długie lata królować będzie na żużlowych torach, m.in. w motocyklach Martin, Rotrax i Excelsior.

Kolejnym milowym krokiem w rozwoju tej dyscypliny był pierwszy mecz międzypaństwowy, rozegrany w 1935 roku w Australii między reprezentacją gospodarzy a Anglikami. Wygrali Australijczycy 35:19. Natomiast pierwsze oficjalne indywidualne mistrzostwa świata, pod egidą Międzynarodowej Federacji Klubów Motocyklowych, odbyły się w 1936 roku. Mistrzem świata został Lionel Van Praag, który co prawda przegrał w finale z Blueyem Wilkinsonem, ale po doliczeniu punktów bonusowych zdobytych w eliminacjach - zgodnie z ówczesnym regulaminem - okazał się najlepszym.

W latach 30. XX wieku żużel uprawiano już także w innych krajach europejskich - Niemczech, Danii, Czechosłowacji, Jugosławii i Szwecji. Najlepszymi na świecie wciąż jednak byli Australijczycy oraz... Amerykanie, którzy na żużlu jeżdżą niemal od początku jego powstania. Za nimi plasowali się Anglicy, w szybkim tempie nadrabiający braki w umiejętnościach jazdy po owalnym torze.

Polska również poznała żużel przed wybuchem II wojny światowej. Szczególnie wielu zagorzałych zwolenników znalazło się na Śląsku, gdzie w Mysłowicach od 1924 roku istniał Śląski Klub Motorowy, który był wielkim propagatorem tego sportu. Właśnie w Mysłowicach już 12 października 1930 roku oddano do użytku specjalnie wybudowany tor żużlowy, jeszcze z nawierzchnią ziemną. Tego też dnia odbyły się pierwsze oficjalne zawody. W 1931 roku do Mysłowic przyjeżdżali zawodnicy z Niemiec, Czechosłowacji, Anglii, a nawet dalekiej Australii. Polacy pilnie uczyli się od nich techniki jazdy oraz właściwego przystosowania i przygotowania motocykli.

Po Mysłowicach przyszedł czas na Sosnowiec, Grudziądz, Poznań, Bydgoszcz, Rybnik i Łódź. Organizowano tam różne zawody towarzyskie, tworzono kluby i uczono się żużla. Zarażano też tym sportem innych.

Pierwsze oficjalne mistrzostwa Polski odbyły się, jakże inaczej, w Mysłowicach 7 sierpnia 1932 roku. Ze względu na to, że zawodnicy posiadali motocykle różnej mocy, mistrzostwa rozegrano w dwóch klasach (pojemności skokowej): 350 ccm i 500 ccm. W obu klasach zwyciężył dwudziestoletni Edward Wrocławski (Rudolf Breslauer), dosiadający motocykla Coventry Eagle 350, co jest o tyle ważne, że wielu rywali dysponowało znacznie lepszymi motocyklami, z typowo żużlowymi silnikami firmy JAP.

W ten sposób polski żużel wyszedł z okresu raczkowania. Jednakże jego rozwój zahamowała - podobnie jak w innych krajach - II wojna światowa. Po wojnie żużel startował niemal od zera. Na szczęście przetrwali ludzie, których zapał i wiara sprawiły, iż wkrótce na owalnych torach znowu słychać było ryk żużlowych maszyn. Jednym z nich był Józef Docha, ówczesny prezes Polskiego Związku Motorowego, którego imię nosił później puchar przechodni, który corocznie otrzymywał indywidualny mistrz kraju.

Po wojnie pierwsze oficjalne zawody zorganizowano 29 czerwca 1946 roku w Chorzowie. Następne odbyły się w Bydgoszczy i Grudziądzu. Początkowo jeżdżono na motocyklach jedynie przystosowanych do wyścigów po torze. Z typowo polską fantazją przerabiano niemieckie i angielskie motocykle NSU, BSA, Rudge, AJS i inne. Dopiero w 1948 roku dotarły do Polski pierwsze żużlowe Martin JAP-y, dzięki czemu możliwe było zniesienie podziału na klasy, choć tych profesjonalnych maszyn nie było jeszcze za wiele.

W 1947 roku odbyły się pierwsze powojenne indywidualne mistrzostwa kraju, jeszcze z podziałem na klasy. W roku następnym wystartowały rozgrywki drużynowe w I i II lidze, a na początku lat 50. wprowadzono stosowany do dzisiaj system punktacji 3-2-1-0, w miejsce systemu 4-3-2-1 (w przypadku nieukończenia wyścigu zawodnik nie zdobywał żadnego punktu).

Wśród klubów zdecydowany prym wiódł Leszczyński Klub Motorowy (późniejsza Unia), mający w swych szeregach m.in. legendarnego Alfreda Smoczyka - mistrza kraju z 1949 roku, który zginął tragicznie w wypadku na kilka dni przed finałem IMP w 1950 roku.

Odradzający się po wojnie z nową siłą żużel to wyjątkowe zjawisko w historii tej dyscypliny sportu. Na przełomie lat 40. i 50. XX wieku sekcji i klubów żużlowych było kilkanaście razy więcej niż obecnie. Kto dziś pamięta, że po owalnym torze ścigano się w Warszawie, Szczecinie, Śremie, Chodzieży, Świętochłowicach, Jarosławcu, Żaganiu, Legnicy, Bytomiu czy Katowicach? Kto pamięta takich żużlowców, jak: Józef Olejniczak, wspomniany Edward Wrocławski (Rudolf Breslauer), Tadeusz Kołeczek, Ludwik Draga, Jerzy Jankowski, Jan Siekalski, Jan Wąsikowski, Jan Krakowiak, Jan Najdrowski czy Stefan Maciejewski? A to właśnie oni przecierali szlak dla polskiego żużla na europejskie i światowe tory.

W latach 50. XX wieku nasz rodzimy żużel przeszedł fazę burzliwego rozwoju. Mistrzowską koronę po Unii Leszno na długie lata przejął Górnik (późniejszy ROW) Rybnik. Pojawiła się przy tym cała plejada znakomitych zawodników, którzy śmiało atakowali pozycje starych mistrzów: Włodzimierz Szwendrowski, Tadeusz Fijałkowski, Edward Kupczyński, Florian Kapała, Mieczysław Połukard, Janusz Suchecki... Za nimi pojawili się ci, którzy zaczęli z powodzeniem startować na arenie międzynarodowej: Stanisław Tkocz, Marian Kaiser, Stefan Kwoczała, Konstanty Pociejkowicz, Joachim Maj, Henryk Żyto, Stanisław Rurarz, Jan Malinowski, Bronisław Rogal, Paweł Waloszek i wielu innych.

W 1959 roku po raz pierwszy polski żużlowiec, M. Połukard, zakwalifikował się do finału indywidualnych mistrzostw świata, w którym zajął dwunaste miejsce. F. Kapała był w tym finale zawodnikiem rezerwowym. Polski żużel zaczął więc aktywnie współtworzyć historię światowego speedwaya. Znajdzie się w niej poczesne miejsce także dla żużlowców z Gorzowa.

AMATORZY MOCNYCH WRAŻEŃ

W powojennej Polsce sport odradzał się spontanicznie, żywiołowo. Był autentyczny, żywy, a przez to romantyczny. Z prawdziwej potrzeby ciała i ducha. Często ludziom brakowało chleba i przyzwoitego dachu nad głową, ale z tej radości, że żyją, chcieli żyć jeszcze mocniej, szybciej i dalej... W sport bawił się każdy, kto chciał i tylko mógł. A chciało i mogło bardzo wielu.

Nie inaczej było w powojennym Gorzowie. Stąd wzięło się istne zatrzęsienie klubów, sekcji, dyscyplin i zawodników. Prawdziwie amatorski sport uprawiali masowo przedstawiciele różnych profesji, zakładów i zrzeszeń. Więcej w tym było zabawy, rekreacji niż wyczynu, ale nie przeszkadzało to w prawdziwie sportowej rywalizacji, której zawsze przyglądała się liczna rzesza aktywnych kibiców. Ludzie, którzy zjeżdżali tu z różnych stron Polski i świata, musieli jakoś poznać się bliżej, odreagować koszmar wojny, nacieszyć się życiem...

Żużel nad Wartą nie zjawił się nagle i przypadkiem. Jego początki sięgają końca 1945 roku. Już wtedy organizowano tutaj motocyklowe wyścigi i rajdy, które poprzedzały jazdę po owalnym torze. A to dzięki też temu, że w garażach i piwnicach pozostało sporo poniemieckich motocykli, które wystarczyło tylko uruchomić lub żmudną pracą doprowadzić do stanu używalności. A i nowi mieszkańcy miasta nie tylko koleją tutaj przecież zjeżdżali.

Z reguły dzieje się tak, że znajduje się ktoś, kto rzuca jakiś pomysł, który jeśli trafi na podatny grunt, nabiera realnych kształtów i często przerasta w końcowym efekcie pierwotne wyobrażenia i zamiary. W przypadku gorzowskiego sportu motocyklowego tym kimś był Michał Nagengast - służbowo kierownik Państwowego Urzędu Samochodowego, prywatnie wielki pasjonat sportów motorowych. Przed wojną sam był czynnym rajdowcem, członkiem poznańskiego Motoklubu Unia.

Kiedy sposobiono się do pierwszych powojennych dożynek na Ziemi Lubuskiej, właśnie Nagengast rzucił myśl, by z tej okazji zorganizować gwiaździsty zlot motocyklowy. Pomysł chwycił i po żniwach 1945 roku taki zjazd się odbył. Nie wszyscy dojechali do mety, nie wszystkie motocykle wytrzymały trudy rajdu, ale początek został zrobiony. Jeszcze w tym samym roku, w październiku, powstał w Gorzowie Klub Motorowy Unia, jako oddział Motoklubu Unia w Poznaniu. Prezesem gorzowskiego oddziału został oczywiście M. Nagengast. Sekretarzem był Mieczysław Krzyżaniak, kapitanem sportowym Władysław Dobek, a członkami zarządu Konrad Wieła, Leon Andrejew i Władysław Przybylski. Jesienią następnego roku sekcja motorowa liczyła już stu osiemdziesięciu członków. Do tak szybkiego wzrostu liczby członków przyczynił się w znacznej mierze zorganizowany w 1946 roku rajd po Ziemiach Północnych, którego uczestnicy musieli być stowarzyszeni, czyli wykazać się przynależnością klubową.

Szybki rozwój sportów motorowych nie pozostał bez wpływu na zmiany organizacyjne i kadrowe w klubie. Pod koniec 1946 roku miała miejsce zmiana zarządu. Nowym prezesem wybrano Władysława Przybylskiego, sekretarzem Konrada Wiełę, skarbnikiem Władysława Rzeczyńskiego, gospodarzem klubu Józefa Tylmana, kapitanem sportowym Antoniego Kapustę i członkami zarządu Mieczysława Krzyżaniaka, Henryka Dytza i Antoniego Cieślickiego. W tym składzie zarząd pracował do końca istnienia klubu. I co charakterystyczne dla tamtego czasu, funkcyjnymi działaczami w dużej części byli sami zawodnicy.

A pracy społeczny zarząd miał sporo. Organizowano mnóstwo różnych wyścigów, rajdów i zawodów. Przy każdej nadarzającej się okazji, bo chętnych do udziału w sportowej rywalizacji nie brakowało. I nie było mowy o wąskiej specjalizacji - praktycznie ci sami zawodnicy, posiadacze motocykli, brali udział w wyścigach ulicznych, rajdach i wyścigach na torze. Taki to był sport, tacy to byli sportowcy. Przede wszystkim jednak byli to amatorzy mocnych wrażeń, którym niestraszne były karambole, bolesne urazy i godziny pracy w warsztacie przy mocno zdezelowanym sprzęcie.

Zawody żużlowe odbywały się na lekkoatletycznej bieżni stadionu przy ulicy Myśliborskiej (późniejszy obiekt Stilonu). Po raz pierwszy zawarczały tam motory w 1946 roku. Na różnych maszynach, w różnych strojach i na różnych dystansach się tam ścigano. Zawody trwały po 4-5 godzin, ale nikt się nie nudził. Lepszej rozrywki w mieście nie było... Początkowo były to turnieje klubowe. Z czasem zaczęli pojawiać się zawodnicy z innych miast i klubów. I kibiców także stale przybywało.

Po tych różnych próbach i przymiarkach w 1947 roku nadszedł czas prawdziwego żużla. Do Gorzowa na oficjalne zawody zaczęli zjeżdżać zawodnicy Włókniarza Piła, LKM Leszno, Sparty Śrem, Stali Ostrów, Gwardii Bydgoszcz, Stali Zielona Góra, Unii Grudziądz i Astry Krotoszyn. Emocji nie brakowało, choć gorzowianie jeszcze ustępowali umiejętnościami swym rywalom. Ale gorzowscy kibice mieli już swoich idoli, których gorąco dopingowali. Zaliczali się do nich m.in.: Antoni Kapusta, Henryk Rzeczyński, Mieczysław Krzyżaniak, Jerzy Uniecki i Kazimierz Przybylski.

W tym samym 1947 roku odbyły się w Gorzowie eliminacje mistrzostw okręgu poznańskiego na żużlu. Do udziału w zawodach dopuszczono właścicieli prywatnych motocykli, którzy posiadali licencje. Eliminacje odbyły się aż w czterech klasach (do 139 ccm, do 250 ccm, do 350 ccm oraz powyżej 350 ccm), gdyż z biedy takie było bogactwo maszyn, którymi dysponowali uczestnicy. Gorzowianie nie odnieśli większych sukcesów, ale bardzo dobre wrażenie zrobili Mieczysław Cichocki, Tadeusz Stercel, Henryk Rzeczyński i Antoni Kapusta. Impreza ta przeszła do historii także z tego powodu, że wzięły w niej udział dwie kobiety - w klasie do 250 ccm wystąpiła Helena Budzan, a w klasie do 350 ccm Barbara Eismond. Panie nie zdobyły laurów, ale za odwagę zebrały gromkie brawa od licznie zgromadzonej publiczności.

Największą żużlową imprezą 1947 roku w Gorzowie był I Wyścig o Złoty Puchar Ziemi Lubuskiej, któremu patronowała „Gazeta Poznańska”. Zwyciężył leszczynianin Woźniak, a najskuteczniejszym zawodnikiem miejscowych był A. Kapusta, który uplasował się na trzeciej pozycji. Zawody te były kontynuowane w następnych latach (w 1948 roku wygrał A. Smoczyk). Dopiero jednak w 1951 roku gorzowianin będzie najlepszy w tym turnieju - był nim Marian Kaiser.

1948 rok to kolejne turnieje, starty i coraz większe umiejętności gorzowskich zawodników. Nie przyniósł jednak zasadniczych zmian sportowych czy też organizacyjnych. Prawdziwy przełom nastąpił w 1949 roku. Drużynę gorzowskiej Unii zgłoszono do oficjalnych rozgrywek o mistrzostwo okręgu poznańskiego. W jej skład wchodzili: Antoni Kapusta, Tadeusz Stercel, Edward Kowalski, Mieczysław Cichocki, Henryk Rzeczyński i Leszek Jasiński. Za rywali mieli zespoły Unii Poznań, Unii Piła, KM Rawicz, Unii Leszno, Gwardii Krotoszyn, KM Śrem, Unii Gniezno, Unii Zielona Góra, KM Ostrów oraz Kolejarza Poznań. Drużyny rywalizowały na maszynach przystosowanych, bez podziału na klasy. Zwyciężyła Unia Leszno. Gorzowska Unia zajęła szóste miejsce, czyli całkiem dobre jak na debiut.

W 1949 roku żużel był w Gorzowie na tyle popularny, że Zrzeszenie Sportowe Gwardia, działające przy Komendzie Miejskiej MO, powołało do życia własną sekcję żużlową. Szybko pojawili się chętni, zebrano stare poniemieckie motocykle, przystosowano je do wyścigów na żużlu i gwardziści mogli wystartować. Jednak powstanie sekcji żużlowej w Gwardii było początkiem końca Motoklubu Unia. Bowiem z czasem większość zawodników Unii przeszła do Gwardii, gdzie mieli korzystniejsze warunki do uprawiania sportu. W 1950 roku Unia została rozwiązana.

Żużel w gwardyjskim klubie rozwijał się bardzo prężnie, przynajmniej ilościowo. Klub w towarzyskich turniejach i meczach często wystawiał drugi zespół. Do grona czołowych zawodników, oprócz znanych już Cichockiego, Kapusty, Rzeczyńskiego i Kowalskiego, doszli Drobny, Frącewicz. Niemal z marszu, bo w roku debiutu, Gwardia walczyła nawet o awans do II ligi. Niestety, kłopoty sprzętowe, czyli częste, za częste defekty sprawiły, iż musiała się zadowolić - w latach 1950-1951 - startami w poznańskiej lidze okręgowej.

W marcu 1950 roku resort spraw wewnętrznych wydał zarządzenie, które ograniczało członkostwo w klubach gwardyjskich tylko do sportowców będących jednocześnie pracownikami milicji. Tym samym pod znakiem zapytania stanęła dalsza kariera żużlowców gorzowskiej Gwardii, którzy pracowali w różnych innych miejscach. Popularność żużla była w Gorzowie jednak tak wielka, że w tej sytuacji postanowiono powołać sekcję żużlową przy Klubie Sportowym Stal. Dzięki zrozumieniu i poparciu zakładu opiekuńczego, Zakładów Mechanicznych URSUS 3, w kwietniu żużel w Stali był już faktem. Duża w tym zasługa Krzyżaniaka, Unieckiego, Przybysza, Czabary i innych działaczy, którzy włożyli wiele wysiłku i starań w organizację sekcji, którą na wstępie zasilili Stercel, Gomoliński, Szypliński i Kazimierz Wiśniewski.

Początek był o tyle łatwy, że zawodnicy dysponowali własnymi motocyklami, a zakład bez problemu znalazł pomieszczenie na warsztat klubowy. Nic więc nie stało na przeszkodzie, by świeżo mianowani stalowcy wystartowali z marszu w zawodach. I tak też się stało. 4 maja 1950 roku KS Stal zorganizował turniej indywidualny z udziałem reprezentantów gorzowskiej Gwardii, pilskiego Włókniarza oraz swoich zawodników. Wygrał Tadeusz Wesołowski z Włókniarza przed Marianem Cichockim z Gwardii oraz Tadeuszem Stercelem i Kazimierzem Wiśniewskim ze Stali.

Historia jednak lubi się powtarzać. Powstanie żużla w Stali w decydującym stopniu przyczyniło się do upadku żużla w Gwardii. Jeszcze gwardziści startowali, jeszcze walczyli w poznańskiej lidze okręgowej, odbywały się nawet lokalne derby, ale był to już zmierzch gwardyjskiej drużyny, która bez pomocy z zewnątrz nie mogła sobie poradzić z rosnącymi trudnościami sprzętowymi. W 1952 roku działacze Gwardii, nie widząc perspektyw rozwoju, podjęli decyzję o przekazaniu swojej sekcji, a właściwie jej resztek, do KS Stal. I tak Stal przejęła na siebie rolę kontynuatorki żużlowych tradycji gorzowskiej Unii i Gwardii, gdzie narodził się nadwarciański żużel.

Ci wspaniali mężczyźni na swych szalejących maszynach

JAK HARTOWAŁA SIĘ STAL

Klub Sportowy Stal Gorzów Wlkp. powstał w 1947 roku z inicjatywy pracowników Państwowych Zakładów Inżynieryjnych-3, jako klub zakładowy noszący początkowo nazwę Związkowy Klub Sportowy Metalowców PZInż. Istniały w nim sekcje: bokserska, gimnastyczna, lekkoatletyczna, koszykówki, siatkówki, tenisa stołowego i piłki nożnej. Później przybyło jeszcze pływanie i motocross. Działalność tak licznych sekcji była możliwa dzięki zainteresowaniom, pasji i zaangażowaniu pracowników zakładu, którzy byli jednocześnie zawodnikami, trenerami i działaczami. Członkowie wspierali swój klub organizacyjnie, ale i finansowo.

Nic zatem dziwnego, że przy tak szerokich zainteresowaniach w 1950 roku znalazło się w nim miejsce dla żużla i żużlowców, którzy z czasem zdominują klub do reszty. Aż przyjdzie czas, że będą w nim tylko żużlowcy...

Wkrótce po inauguracyjnych zawodach, które odbyły się 4 maja 1950 roku, drużyna Stali rozpoczęła starty w poznańskiej lidze okręgowej. W tym czasie okręg poznański jako jedyny prowadził rozgrywki dla zespołów używających motocykli przystosowanych tylko do wyścigów żużlowych. Stalowcy w swym pierwszym ligowym sezonie sukcesów nie odnieśli, ale nauka nie poszła w las.

W następnym sezonie już nie tylko okręg poznański, ale także katowicki prowadziły rozgrywki o mistrzostwo ligi terytorialnej. Tyle bowiem klubów zainteresowanych było udziałem. W lidze poznańskiej, oprócz zespołów z szeroko rozumianej Wielkopolski, startowały ekipy z okręgu szczecińskiego i bydgoskiego, podzielone na kilka grup. Stal czuła się na tyle mocna i bogata, że do rozgrywek zgłosiła dwie drużyny. Pierwsza, mocniejsza, występowała w składzie z Wiśniewskim, Stercelem, Gomolińskim, Szyplińskim i M. Kaiserem. Druga jeździła m.in. z Okupniakiem i Pernalskim.

Stalowcy z pierwszego zespołu za rywali w grupie mieli żużlowców Włókniarza Piła, Startu Gniezno, Stali Toruń, Unii Poznań, Stali Zielona Góra, Stali Ostrów, Astry Krotoszyn oraz Gwardii Gorzów. Po twardej i zaciętej walce, pełnej przygód, defektów i karamboli, Stal zakwalifikowała się do finałowego trójmeczu, w którym zwyciężyła, pokonując Astrę Krotoszyn i Stal Ostrów. Drugi zespół nie odniósł większych sukcesów, ale nikt niczego tu nie żałował, bo liczył się głównie udział w sportowej rywalizacji.

W 1951 roku odbyły się także w Gorzowie pierwsze oficjalne indywidualne mistrzostwa okręgu zielonogórskiego. Zakończyły się wielkim sukcesem zawodników Stali, którzy zajęli trzy pierwsze miejsca - zwyciężył Stercel przed Wiśniewskim i M. Kaiserem. Ponadto stalowcy skutecznie ścigali się w zawodach towarzyskich i turniejach organizowanych na torach Torunia, Piły i Zielonej Góry.

Jedną z ostatnich imprez żużlowych zorganizowanych na stadionie przy ulicy Myśliborskiej był kolejny turniej o Złoty Puchar Ziemi Lubuskiej, który odbył się wiosną 1951 roku. A puchar zdobył doskonale już znany Marian Kaiser. Od lipca 1951 roku Stal jeździła już na własnym stadionie, z prawdziwym żużlowym torem, przy ulicy Śląskiej. Stadion powstał w miejscu starego wysypiska śmieci. Inicjatorem budowy był klubowy mechanik Cieślicki, który bez trudu zaraził pomysłem działaczy i pracowników zakładu opiekuńczego. Bez wielkiej namowy i agitacji pracownicy Ursusa masowo zabrali się z zapałem do pracy, którą kierował Konstanty Sapkowski. Budowano w czynie społecznym, a pracowały całe rodziny ludzi związanych z Ursusem i żużlem. W późniejszych latach stadion, i tor, był wielokrotnie przebudowywany, m.in. za sprawą Aleksandra Dzilnego, który przez szereg lat stał na czele społecznego komitetu rozbudowy stadionu.

W 1952 roku gorzowska Stal ponownie brała udział w rozgrywkach ligi poznańskiej, nie ubiegając się jednak o awans do ligi centralnej, gdyż nie mając profesjonalnego sprzętu, nie miała szans na skuteczną rywalizację z zespołami dysponującymi maszynami z silnikami JAP. Gorzowskie motocykle BSA, NSU, AJS czy Rudge, z typowej seryjnej produkcji i to sprzed lat, a po przeróbkach przystosowane jedynie do żużla, odbiegały daleko od motocykli uznawanych za wyczynowe.

Powoli przestawały wystarczać dobre chęci, zapał, entuzjazm i radosna improwizacja. Do zabawy w żużel coraz bardziej potrzebne stawały się pieniądze, dobry sprzęt... W Stali nie było pieniędzy, nie było też drogich maszyn. Było coraz trudniej, narastało zniechęcenie. Rozgoryczeni zawodnicy nie mieli już tej ochoty i zapału do ścigania co kiedyś. Zawody odbywały się coraz rzadziej, wręcz sporadycznie.

Kres gorzowskiego żużla wydawał się bliski. Na dodatek latem 1953 roku, decyzją administracyjną, w sporcie wyczynowym nastąpiły zmiany organizacyjne, które doprowadziły do utworzenia centralnych sekcji reprezentujących poszczególne zrzeszenia sportowe. Powoływani do nich byli wyróżniający się zawodnicy z poszczególnych klubów. I tak centralna sekcja żużlowa zrzeszenia Stal znalazła się w Świętochłowicach. Z Gorzowa powołani do niej zostali Wiśniewski, Stercel i Rurarz. Natomiast M. Kaiser otrzymał powołanie do odbycia służby wojskowej w CWKS Legia Warszawa.

W gorzowskiej Stali, już nie w klubie, a w kole sportowym mającym za zadanie jedynie upowszechniać masową kulturę fizyczną, żużel, jak na ironię losu, trwał nadal. Skoncentrowano się jednak na szkoleniu młodzieży, do czego stare, wysłużone motocykle znakomicie się nadawały. A kandydatów na mistrzów czarnego sportu nie brakowało. Żużel i żużlowcy wciąż cieszyli się zainteresowaniem i sympatią mieszkańców miasta, szczególnie tych młodych. Widomym znakiem, że żużel nad Wartą całkiem nie zginął, były odbywające się przy Śląskiej zawody, w których udział brali - wcale często - czołowi polscy żużlowcy. Turnieje z ich udziałem były swoistą formą rekompensaty za utratę najlepszych zawodników.

Jesienią 1954 roku polski sport przeżył kolejną reorganizację, a dokładnie decentralizację. Z centralnych sekcji do macierzystych klubów mogli wrócić sportowcy, którzy tego chcieli. Do Gorzowa wrócili więc Wiśniewski i Stercel. Rurarz pozostał na Śląsku, a M. Kaiser dalej bronił barw Legii Warszawa, skąd kilka lat później wraz z całą sekcją przeniesie się do Gdańska.

Powrót Wiśniewskiego i Stercela sprawił, że żużel w Stali ożył jakby na nowo. Przynajmniej w klubowych dyskusjach, bo brak wartościowego sprzętu i pieniędzy nie sprzyjał zmianom na lepsze. Owszem, odbywały się turnieje i mecze, ale nie przynosiły one sukcesów, a tym samym satysfakcji i radości. I kiepskim pocieszeniem był fakt, że podobne problemy miało wiele innych polskich klubów, których zwyczajnie nie stać było na kupno angielskich JAP-ów, które zresztą sprowadzane były w niewielkich ilościach. Tu i ówdzie przebąkiwano nawet o potrzebie wyprodukowania własnego motocykla żużlowego. Jako pierwsi postanowili się za to zabrać rzeszowianie. Po kilku latach starań i tworzenia w warsztatach miejscowej Stali, działającej przy Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego, powstała całkiem udana konstrukcja o nazwie FIS (od nazwisk inżynierów i klubu - Fedko - Iżewski - Stal). W dużej mierze wzorowany był na JAP-ie, ale mimo wszystko konstrukcja była oryginalna. Początkowo metodą chałupniczą produkowano je na własne potrzeby, ale od 1959 roku była to już małoseryjna produkcja na użytek innych klubów. I wielka szkoda, co po latach podkreślali zgodnie wszyscy znawcy przedmiotu, że jej nie rozwijano, lecz po kilku sezonach wręcz zaniechano.

Gorzowianie także podjęli się budowy własnego motocykla. Tak opisuje to wydarzenie Roman Siuda w książce „25 lat Klubu Sportowego KS Stal Gorzów Wlkp. 1947-1972”:

„Jesienią 1954 roku ze Świętochłowic powrócili do Gorzowa Stercel i Wiśniewski, przywożąc drewniany model cylindra. Na miejscu obaj zawodnicy zarazili entuzjazmem kolegów z zakładu, odlewników specjalizujących się w żeliwie modyfikowanym. Po wielu bezowocnych próbach odlano kilka cylindrów. Jak wyszedł cylinder - pomyśleli - to może uda się zrobić karter, głowicę? A dlaczego nie mamy zrobić całego silnika? Wiadomo - na upór nie ma lekarstwa. 19 marca 1955 roku tuż przed północą silnik zapalił”.

- Nad tym silnikiem pracował praktycznie cały zakład - wspominał później K. Wiśniewski. - Najwięcej jednak napracowali się przy nim ludzie z wydziału głównego mechanika. Pomysł był mój, ale realizacja to przede wszystkim zasługa Cześka Rymszy i innych mechaników, którzy mieli do tego smykałkę.

„Później były problemy - pisze dalej R. Siuda - z wyprodukowaniem ram, szprych, nie zdawały egzaminu felgi. Widząc, co się święci, Marian Kaiser - wówczas już zawodnik CWKS Warszawa - dowoził do Gorzowa niektóre części: gaźniki, sprzęgła. Później poradzono sobie i z tymi problemami. W 1956 roku wszystkie części produkowano już w zakładzie.

Pozostała jeszcze sprawa nadania nazwy. W tym względzie panowała jednomyślność. Oto najpierw na miejscowym, a później na innych torach pojawiły się motocykle ze skromnym znaczkiem ZMG”.

Z projektu skorzystał zakład opiekuńczy - Zakłady Mechaniczne „Gorzów”, które po różnych zmianach nosiły wówczas taką nazwę. Dzięki motocyklowi zyskały na lata nowy znak firmowy. Współautorem tego znaku był zaś K. Wiśniewski.

Mimo ciągłych kłopotów ze sprzętem, żużel w Polsce nadal się rozwijał. W 1955 roku konieczne się stało ponowne utworzenie II ligi państwowej (istniała już w 1948 roku), gdyż pojawiło się wiele nowych zespołów, które chciały uczestniczyć w rozgrywkach na szczeblu centralnym. Główna Komisja Żużlowa PZM przystała na to, zorganizowała II ligę, ale postawiła warunek, że mogą w niej występować jedynie zespoły mające własne motocykle i części zamienne.

Początkowo do II ligi zakwalifikowano sześć drużyn: Stal Świętochłowice, Górnika Rybnik, Ogniwo Łódź, Włókniarza Częstochowa, Stal Rzeszów i Kolejarza Ostrów. Gorzowianie jeszcze się zastanawiali, jeszcze ważyli argumenty za i przeciw... W końcu zwyciężyło przekonanie, że tylko biorąc udział w takich rozgrywkach, można się rozwijać i czegoś dokonać. Pozostało tylko - bagatela - przekonać władze sportu żużlowego, by wyraziły zgodę na przystąpienie stalowców do rozgrywek II ligi.

Do Warszawy udała się mocna delegacja klubu w składzie: Stanisław Guzek, Zdzisław Kołosiewicz i Kazimierz Wiśniewski. „I wtedy zaczęła się kołomyjka - pisze w swej książce R. Siuda. - Na wysłanników z dalekiego Gorzowa patrzono jak na intruzów. Chcecie bawić się w sport, proszę bardzo - argumentowano. - Natomiast jeśli myślicie o wyczynie, musicie dysponować sprzętem, zapleczem, działać w oparciu o zakład mogący we własnym zakresie rozwiązać trudne problemy. Słowo po słowie emisariusze wyłuszczyli swoje racje, z których wynikało niezbicie, że działalność sekcji żużlowej Stali nie będzie improwizacją. Niemały argument stanowiły wyprodukowane już ZMG-my. Szalę przeważyło przychylne stanowisko przewodniczącego GKŻ, płk. Rościsława Słowieckiego, który zdecydowanie poparł stanowisko gorzowskiej delegacji. I tak oto Stal jako siódmy zespół włączono do II-ligowych rozgrywek”.

Tak też rozpoczął się nowy rozdział w historii nadwarciańskiego żużla, który zapisze się cennymi osiągnięciami i stworzy solidne podstawy pod wielkie sukcesy, jakie z czasem się pojawią... Nie byłyby one możliwe, gdyby nie trud i zaangażowanie dziesiątków bezimiennych często działaczy, którzy organizowali gorzowski żużel.

Od 1951 roku, czyli od czasu wspomnianej wcześniej reorganizacji struktur sportowych, kołem sportowym Stal w Gorzowie kierował Otto Warda, którego w 1953 roku zmienił Zdzisław Kołosiewicz, mający zastępców w osobach Stanisława Guzka, Janusza Gize i Aleksandra Dzilnego. W skład zarządu wchodzili także: Wiesław Bartmański, Bogdan Gabrysiak, Ryszard Janowicz, Alojzy Majchrzak, Zdzisław Palicki, Stanisław Pytko oraz Jan Światły i Kazimierz Wiśniewski. W tym składzie zarząd koła pracował do czasu reaktywowania klubów sportowych, co nastąpiło w marcu 1957 roku. Od 1955 roku kierownikiem sekcji żużlowej był Józef Gabrych, zawodowy kierowca, który woził żużlowców na zawody. Najpierw zdezelowaną ciężarówką, później zdobycznym autobusem marki Chaussen. Był to prawdziwy hotel na kółkach, bowiem czasami wyprawa na mecz do odległych miejscowości trwała po kilka dni...

DŁUGA DROGA DO I LIGI

Ach, to był dopiero mecz - wzdychali po latach obserwatorzy inauguracyjnych zawodów drugoligowych, rozegranych wiosną 1955 roku na gorzowskim torze. Stal podejmowała Kolejarza Ostrów. Zaledwie dziewięciobiegowy mecz trwał prawie cztery godziny. Publiczność wytrwała jednak do końca, z humorem dopingując swoich pupili. Kolizje, wywrotki, upadki i serie defektów stanowiły najbardziej pamiętne momenty tego spotkania, które stalowcy ostatecznie przegrali 21:29.

W następnych spotkaniach też za dobrze nie było. Po serii siedmiu porażek dopiero w ósmym podejściu gorzowianie pokonali u siebie Stal Świętochłowice 28:24. Była to jedyna wygrana w pierwszym sezonie startów na szczeblu centralnym. Na więcej nie było stać naszych zawodników. Ciągle psujące się motocykle, małe doświadczenie niektórych żużlowców i braki kadrowe (trzeba było posiłkować się zawodnikami z Zielonej Góry) nie ułatwiały walki. Debiut nie był udany, ale też na wiele nie liczono i nikt nie robił z tego powodu dramatu.

Po zakończeniu następnego sezonu kronikarz klubu napisał: „W roku 1956 sekcja żużlowa działalność swą rozpoczęła od technicznego przygotowania się do zmagań w II Lidze Państwowej na wyprodukowanych przy wydatnej pomocy Dyrekcji Zakładów motocyklach żużlowych ZMG. Pierwsze starty w meczach towarzyskich były bardzo obiecujące. 22.04.1956 r. rozegrano mecz ze Ślęzą Wrocław, należącą do czołowych drużyn I ligi, mecz ten wygrała nasza drużyna w stosunku 31:22. 22.05.56 r. rozegrano mecz towarzyski z ówczesnym Drużynowym Mistrzem Polski, bydgoską Gwardią, z którą po równorzędnej walce nieznacznie przegraliśmy. W wyniku rozgrywek drugoligowych zajęliśmy w naszej grupie drugie miejsce, uzyskując prawo do rozgrywek o wejście do I ligi”.

Pora wyjaśnić, że w 1956 roku - przy ośmiu zespołach w I lidze - do startu w II lidze zgłosiło się aż szesnaście drużyn, które podzielono na dwie grupy - północną i południową. Po dwie najlepsze ekipy z obu grup uzyskiwały prawo startu w barażach i zwycięzcy tych pojedynków zapewniali sobie awans do I ligi. Druga lokata Stali w grupie północnej, z 3 punktami mniej od Włókniarza Częstochowa, była ogromnym sukcesem. Gorzowianie znaleźli się o krok od I ligi...

Niestety, liczne zatarcia maszyn i inne defekty, jakie miały miejsce w trakcie sezonu, a jednocześnie trudności finansowe, niepozwalające na zakup nowego sprzętu, zmusiły klub do wycofania się z decydującej fazy rozgrywek. Stal nie przystąpiła do meczu z triumfatorem grupy południowej, ze Stalą Świętochłowice, i tym samym to świętochłowiczanie obok częstochowian (wygrali w drugiej parze z Kolejarzem Ostrów 35:19) awansowali do krajowej elity. Czołowymi zawodnikami Stali ponownie byli Stercel, Cichocki, Rogal, którzy brali udział też w licznych turniejach indywidualnych i zajmowali tam najczęściej wysokie miejsca.

Nie było już w tym gronie Kazimierza Wiśniewskiego, który niejednokrotnie w decydujących momentach przechylał szalę zwycięstwa na korzyść gorzowskiej drużyny. Wiśniewski rozpoczął sezon w 1956 roku, ale skończył sezon i karierę przed czasem. Jeden z pierwszych wyścigów nowego sezonu okazał się dla niego ostatnim. Wypadek na torze i skomplikowane złamanie kości przedramienia oznaczało kres kariery zawodniczej. Mimo kalectwa, niezwykle sympatyczny i popularny Kaziu pozostał w klubie, pełniąc obowiązki najpierw kierownika drużyny, a później jej trenera.

W następnych latach Stal walczyła nie tyle o awanse, co raczej o przetrwanie. Brakowało pieniędzy, brakowało dobrego sprzętu... ale gwoli prawdy, gdyby nie własne motocykle, to byłoby jeszcze gorzej. To właśnie ZMG-my oraz upór i ambicje garstki działaczy oraz samych zawodników sprawiły, że z kolejnego wirażu gorzowski żużel wyjdzie bezpiecznie...

1 marca 1957 roku na zebraniu organizacyjnym KS Stal - po reaktywowaniu klubu - wybrano nowy zarząd z Z. Kołosiewiczem jako prezesem na czele. Wiceprezesami zostali St. Guzek i A. Dzilne, sekretarzem zaś R. Laluk.

Nowy sezon Stal zainaugurowała 31 marca towarzyskim spotkaniem z wicemistrzem Polski, wrocławską Ślęzą, przegrywając 20:44. Dwa tygodnie później rozpoczęły się zmagania w II lidze, która - bez podziału na grupy - liczyła siedem zespołów (w I lidze było osiem drużyn, a w utworzonej właśnie III lidze startowało dziesięć klubów w dwóch grupach). Gorzowianie przegrali na początek z Unią Leszno 29:45. Później były też zwycięstwa, ale wystarczyły tylko na zajęcie piątego miejsca z dorobkiem 8 punktów. Cichocki, Stercel, Flizikowski, Frącewicz, Rogal, Migoś oraz E. Pilarczyk i W. Jurasz niewiele więcej mogli zwojować, choć bardzo chcieli.

Kłopoty sprzętowe i finansowe nie przeszkadzały specjalnie w organizacji turniejów indywidualnych i spotkań towarzyskich. I tak 2 czerwca 1957 roku z udziałem zawodników warszawskiej Skry odbył się turniej indywidualny o nagrodę Zakładów Mechanicznych. Pierwsze dwie lokaty zajęli warszawiacy (Suchecki i Brzoza), trzeci był Cichocki, czwarty Stercel. 8 września tego roku Stal podejmowała Kolejarza Rawicz, którego pokonała 40:32. Natomiast 16 października odbył się w Gorzowie pierwszy międzynarodowy mecz żużlowy. Stal gościła Motor Rennclub Wiedeń. Gospodarze wygrali 43:27. A na zakończenie sezonu przyjechała na Śląską ekipa CWKS Warszawa z dobrze tu znanym Marianem Kaiserem. I właśnie Kaiser, jak skrupulatnie zanotowali kronikarze, rezultatem 78,6 sek. poprawił stary rekord toru, należący wcześniej do Włodzimierza Szwendrowskiego - jednego z najlepszych polskich zawodników. Legia wygrała 46:26.

Kolejny sezon nie zapowiadał się lepiej. Nadal brakowało pieniędzy, dobrych motocykli i nadziei na rychłą zmianę sytuacji. Własne ZMG-my nie nadawały się jednak do wyczynowej rywalizacji. Na dodatek Bronisław Rogal, który wyrósł na czołowego zawodnika, otrzymał powołanie do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Słaba sprzętowo i osłabiona kadrowo Stal przystąpiła do rozgrywek, nie mając atutów i ambitnych celów. Ostatecznie gorzowianie zdobyli 6 punktów (choć wygrali aż sześć spotkań, ale ze względu na wycofanie się w trakcie rozgrywek ekip KKS Katowice i CKS Czeladź mecze z tymi drużynami zostały anulowane), które dały im szóste miejsce w lidze. Jedynym przyjemnym akcentem 1958 roku było zwycięstwo Stali (wzmocnionej Nazimkiem i Kościelakiem z Rzeszowa) nad zespołem Rudej Hvezdy z Czechosłowacji.

Tak dalej być nie może, narzekali kibice. Coś z tym trzeba zrobić, mówili zawodnicy i działacze, którym rola kopciuszka polskiego żużla nie odpowiadała. Po długich naradach postanowiono poprosić o pomoc dyrekcję zakładu oraz władze miasta i powiatu. Bo przecież żużel nie był już wyłącznie sprawą Stali, o czym świadczyło zainteresowanie i presja kibiców. I Stal taką pomoc otrzymała. Natychmiast zakupiono kilka motocykli FIS, a stary sprzęt przeznaczono na szkolenie młodzieży.

Na nowych maszynach, z nowymi nadziejami przystąpili gorzowianie do rozgrywek ligowych 1959 roku. I nie zawiedli oczekiwań. W czternastu meczach mistrzowskich uzyskali 16 punktów, które dały im trzecią lokatę w tabeli. Mieli tylko 2 punkty mniej od zespołu z Tarnowa, który obok rzeszowskiej Stali zdobył awans do I ligi. Stercel, Flizikowski, Migoś, Cichocki, E. Pilarczyk, Jurasz oraz Padewski, Słobodzian, Boniecki, Szafrański i Stanisławski udowodnili, że umiejętnościami i sercem do walki niewiele ustępują najlepszym. Znalazło to potwierdzenie także w turniejach indywidualnych i spotkaniach towarzyskich, gdzie odnieśli wiele sukcesów. Największym jednak osiągnięciem był występ Edmunda Migosia w meczu międzypaństwowym Austria - Polska. Po raz pierwszy zawodnik gorzowskiego klubu wystąpił w reprezentacji kraju.

W 1960 roku wiara w awans do I ligi była już oczywista. Tym bardziej że powrócił do zespołu Bronisław Rogal i wszystko, co najlepsze, było jeszcze przed nim. Sezon rozpoczął się od kolejnych zmian w systemie rozgrywek. Zlikwidowano III ligę, a rywalizacja w II lidze toczyła się w dwóch grupach - zachodniej i wschodniej. Gorzowska Stal, występująca w grupie zachodniej, zdobyła ponownie 16 punktów, ale tym razem zajęła drugie miejsce w tabeli, ulegając jedynie tzw. małymi punktami Sparcie Wrocław. W drugiej części sezonu zespoły, które uplasowały się na drugich miejscach w swoich grupach, rywalizowały o trzecie miejsce we wspólnej tabeli. W decydującym meczu Stal podejmowała w Gorzowie Tramwajarza Łódź. Po dramatycznej walce wygrali goście 32:46. Porażka była przykra, bo zawiódł Migoś, który zdobył zaledwie 5 punktów. Nie najlepiej spisał się Padewski, który prowadząc w jednym z biegów, miał upadek i nie ukończył wyścigu. E. Pilarczyk i Słobodzian byli jedynie tłem dla innych. Jedynie Flizikowski z 12 punktami i Rogal z 10 pojechali na miarę oczekiwań. Potwierdzeniem wysokich umiejętności Bronisława Rogala była jego postawa w indywidualnych mistrzostwach Polski. Jako pierwszy gorzowianin awansował w 1960 roku do finału, w którym zajął siódme miejsce z dorobkiem 8 punktów.

Gorzów marzył jednak o I lidze, która była już tak blisko i tak daleko zarazem. Część kibiców przestawała już wierzyć w awans, ale znakomita większość utwierdzała się w przekonaniu, że w końcu musi się udać. Wystarczy tylko mocniej się przyłożyć, potrenować, popracować nad sprzętem i szczęście przyjdzie samo...

I przyszło! W 1961 roku gorzowianie wygrali w cuglach rozgrywki drugoligowe i automatycznie uzyskali awans do grona najlepszych zespołów kraju. O stylu, w jakim uzyskali awans, najlepiej świadczy dorobek punktowy: w dwudziestu meczach zgromadzili 36 dużych punktów i 420 małych punktów plusowych. Druga w tabeli Unia Tarnów miała 30 punktów, a trzeci w kolejności Tramwajarz Łódź zapisał na koncie 28 punktów.

W tym czasie I liga liczyła osiem drużyn, a w II rywalizowało jedenaście zespołów. Stalowcy od początku nadawali ton rozgrywkom, gromiąc wielu rywali bardzo wysoko. Awans był zasługą M. Cichockiego, J. Flizikowskiego, St. Frącewicza, W. Jurasza, E. Migosia, J. Padewskiego, Z. Bonieckiego i T. Stercela. Oni jeździli, ale swoje zasługi mieli też mechanik Teodor Pogorzelski, kierownik drużyny Władysław Mazurek i wielu innych działaczy.

Tak spełniły się marzenia o I lidze.

Edmund Migoś

PRZECIERANIE SZLAKU

Awans do ekstraklasy, jak wówczas określało się I ligę, oznaczał zakończenie etapu raczkowania w historii rozwoju gorzowskiego żużla, który czas wielkich, większych i największych osiągnięć miał dopiero przed sobą. Najważniejsza jednak była podstawa, którą budowano latami, i żadne niepowodzenie nie było już w stanie zniszczyć tego sportu w Gorzowie. Tym bardziej że rosły nowe pokolenia kibiców, którzy nie wyobrażali sobie miasta bez żużla. Żużel stał się tutaj czymś tak oczywistym jak rzeka Warta, która po prostu była. I tyle.

Żużlowcy sposobili się do debiutu w I lidze niezwykle starannie. Wiedzieli, że to zupełnie inne wymagania, oczekiwania i możliwości. Pomyślano przy tym o solidnym wzmocnieniu - do Stali przeszedł ze Startu Gniezno Andrzej Pogorzelski (brat Teodora, mechanika Stali), który karierę sportową rozpoczął w 1958 roku i zapowiadał się na wielkiego żużlowca.

15 kwietnia 1962 roku gorzowianie zadebiutowali w rozgrywkach I ligi. Debiutowali w Częstochowie, w meczu z miejscowym Włókniarzem przegrywając 33:45. Pierwszy występ przed własną publicznością, która przybyła bardzo licznie na stadion przy ulicy Śląskiej, miał miejsce 29 kwietnia. I ten mecz stalowcy przegrali, tym razem ze Spartą Wrocław 33:45. Gorzowscy zawodnicy byli zbyt przejęci, zbyt stremowani, by wygrać to spotkanie, choć zwycięstwo leżało w zasięgu ich możliwości. Tylko Bronisław Rogal pojechał na swoim normalnym poziomie, zdobywając 11 punktów.

W całych rozgrywkach pierwszoligowych gorzowianie wygrali cztery mecze, wszystkie na własnym torze - z Wybrzeżem Gdańsk 43:35, Unią Leszno 46:32, Stalą Rzeszów 45:33 i Włókniarzem Częstochowa (spadł do II ligi) 62:16. Zdobyte 8 punktów dało im siódme, przedostatnie miejsce w tabeli. Zgodnie z regulaminem rozgrywek o pozostaniu lub spadku przedostatniego zespołu decydowały mecze barażowe z drugą drużyną II ligi. Drużyna Migosia, Rogala, Pogorzelskiego, Padewskiego oraz Flizikowskiego, Jurasza i Bartoszkiewicza nie dała szans Zgrzeblarkom Zielona Góra, wygrywając oba spotkania (w Zielonej Górze 45:33 i w Gorzowie 52:25). Tym samym obroniła pierwszoligowy byt.

W klubie jednak krytycznie oceniono debiut w I lidze. Uznano bowiem, że mogło i powinno być znacznie lepiej. Za dużo było indywidualnej, wręcz egoistycznej jazdy czołowych zawodników, za mało zaś taktycznych rozwiązań sprzyjających zespołowemu zwycięstwu. Defekty motocykli miały w tym przypadku drugorzędne znaczenie.

Były także wartościowe osiągnięcia indywidualne, z których najważniejszym, największym było zakwalifikowanie się B. Rogala do finału kontynentalnego indywidualnych mistrzostw świata. Na stadionie we Wrocławiu Rogal musiał już uznać wyższość bardziej doświadczonych w międzynarodowych potyczkach rywali... I pomyśleć, że Bronisław Rogal zaczynał od boksu.

W 1963 roku Główna Komisja Żużlowa wprowadziła zmiany w regulaminie rozgrywek ligowych. O awansie i spadku decydować miały wyniki z dwóch sezonów, przy niezmienionej zasadzie przyznawania tytułów mistrzowskich za każdy rok. Do rozgrywek tych Stal przystąpiła bez Tadeusza Stercela, który postanowił zakończyć karierę sportową. W czternastu spotkaniach mistrzowskich gorzowianie uzyskali 10 punktów, wygrywając cztery pojedynki na własnym torze i jeden na wyjeździe walkowerem - z Wybrzeżem Gdańsk Dało im to szóste miejsce w tabeli przed Śląskiem Świętochłowice i Polonią Bydgoszcz. Postęp był więc widoczny, choć niewielki. Najskuteczniej jeździł Pogorzelski, który w 39 wyścigach uzyskał średnią 2,46. Migoś miał średnią 2,24 (z 49 wyścigów), Rogal 1,85 (42), Padewski 1,59 (46). Bartoszkiewicz, Flizikowski i Jurasz wypadli słabiej, ale i oni mieli swój udział w zwycięstwach zespołu.

W 1963 roku Stal zainaugurowała starty we wprowadzonych rok wcześniej rozgrywkach o puchar PZMot-u, które na długi czas stały się prestiżową imprezą. Brały w niej udział wszystkie drużyny I i II ligi, podzielone na grupy. Gorzowianie zajęli trzecie miejsce w swojej grupie i odpadli z dalszych rozgrywek.

Od 1961 roku GKŻ prowadził też cykl turniejów indywidualnych o Złoty Kask, który pozwalał wyłonić najlepszych zawodników krajowych w przekroju całego sezonu. I tu gorzowianie z roku na rok poprawiali swoje lokaty. Po niepowodzeniach w 1961 roku, w następnym sezonie Rogal był dwunasty, a w 1963 roku ten sam zawodnik zajął już siódme miejsce, Pogorzelski był ósmy, a Migoś trzynasty. Wciąż jednak stalowcy nie mogli się przebić - za wyjątkiem 1960 roku, gdy Rogal sprawił miłą niespodziankę - dostał się do finału indywidualnych mistrzostw Polski, gdzie najlepsi walczą o tytuły i sławę.

Andrzej Pogorzelski nabrał doświadczenia, okrzepł i był już żużlowcem znanym i uznanym na polskich torach. Nic zatem dziwnego, że stał się niemal etatowym reprezentantem kraju. Reprezentował Polskę m.in. w test-meczach ze Szwecją oraz eliminacjach i finale drużynowych mistrzostw świata, w których Polacy zajęli czwartą lokatę, przegrywając ze Szwecją, Czechosłowacją i Wielką Brytanią.

Najlepsi żużlowcy z całego globu o tytuły i sławę rywalizowali w indywidualnych mistrzostwach świata. Do eliminacyjnych bojów w 1963 roku przystąpiło trzech gorzowskich zawodników - Rogal, Migoś i Pogorzelski. Pierwszą eliminację przeszła cała trójka. Do finału kontynentalnego we Wrocławiu zakwalifikował się już tylko Pogorzelski, który zajął tam dwunaste miejsce i marzenia o finale światowym musiał odłożyć na później.

Gorzowscy kibice nie mieli powodów do narzekań i nudy. Oprócz spotkań ligowych dane im było oglądać mecze w międzynarodowej obsadzie. Najpierw Stal pokonała Rudą Hvezdę z Czechosłowacji i Motorsport Neubrandenburg z NRD, a następnie gorzowska drużyna, wzmocniona Stanisławem Tkoczem z Górnika Rybnik, zwyciężyła w trójmeczu z udziałem narodowych ekip Związku Radzieckiego i Czechosłowacji.

Nie były to jeszcze wielkie, olśniewające sukcesy, ale osiągnięcia te, oprócz tego, że cieszyły, były wyraźnym sygnałem, że Stal rośnie w siłę, że powstaje drużyna, klub z dużym potencjałem i indywidualnościami, które dojrzewały powoli, ale systematycznie. Wyraźnie widać było, że gorzowska maszyna żużlowa pod nazwą Stal zaskoczyła na dobre i na wysokich obrotach zmierzała ku mistrzowskim celom.

Już 1964 rok przyniósł stałowcom szereg cennych laurów, o których jeszcze kilka lat wcześniej nawet nie śnili. W rozgrywkach ligowych gorzowianie byli rewelacją sezonu. Zdobyli 21 punktów, które dały im tytuł drużynowego wicemistrza Polski, zaś w łącznej klasyfikacji z dwóch sezonów uplasowali się na trzecim miejscu. Mistrz Polski, Górnik Rybnik, był tylko o punkt lepszy. Takiego żużla i takich żużlowców jeszcze nad Wartą nie było! Klasą dla siebie był Pogorzelski. W 53 wyścigach uzyskał przeciętną 2,57 pkt. Niewiele mu ustępowali Migoś - 53/2,38 i Rogal - 48/2,35. Ważne punkty zdobywali również: Padewski - 55/1,99, Flizikowski - 41/1,28, Bartoszkiewicz 36/0,80 i Jurasz - 35/0,49.