„Zrzędnik” czarnej kociczki o wdzięcznym imieniu Gracja - Monika Krępska, Borowska Magdalena - ebook

„Zrzędnik” czarnej kociczki o wdzięcznym imieniu Gracja ebook

Monika Krępska, Borowska Magdalena

3,2

Opis

„Zrzędnik”. Wierszowana opowieść dla dorosłych czytelników o przygodach zrzędliwej i pyszałkowatej kotki o uroczym imieniu Gracja,
która zamiast docenić to, że zyskała prawdziwą, pełną i kochającą rodzinę w postaci rodziców i dziadków, dąsa się i złorzeczy, gdy tylko coś nie idzie po jej myśli.
Wszelkie zawarte tu spostrzeżenia widziane są oczami Gracji, więc obiektywizmu raczej nie należy się spodziewać. A ona żali się na ciężkie (w jej mniemaniu) chwile, jakie przeżywała, kiedy rodzice wyjeżdżali i musiała zostać pod opieką babci.
Owa charakterna kotka zupełnie zapomniała o wcześniejszym życiu w schronisku w myśl zasady – mnie się to po prostu należało!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 55

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,2 (6 ocen)
2
1
0
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Grygie

Nie oderwiesz się od lektury

Wesoła lektura na jesienne wieczory.
00

Popularność




ROZŁĄKAPIERWSZA

 

Powitanie babci

Cóż to? W oczach mi się mieni?

Patrzę – babka stoi w sieni!

Zaraz dam się jej pogłaskać,

By z łatwością pysk jej strzaskać!

Gdzie jest mama? Gdzie jest tata?

Wyjechali? – Wielka strata.

Muszę radzić sobie sama,

To jest dla mnie trauma, dramat!

Za to babci dam popalić,

Aż się będzie na mnie żalić!

Wnet wymyślać zacznę psoty!

No to, Gracja, do roboty!

Z głowy niech sobie wybije,

Że me serce czymś podbije!

Nie da rady, jakem Gracja.

No, gdzie brawa, gdzie owacja?

Tak więc, gdy już w pysk ją strzelę,

Szybko umknę – skrytek wiele.

Potem, jakby nigdy nic,

Wynurzę się skądś i hyc!

Zgrabnie na kolanka wskoczę,

Niech mnie mizia i łaskocze,

Niech mnie tyrpie i niech pieści,

Paluchami grzebie w sierści

Dotąd, aż mi się nie znudzi.

Potem niechaj się nie łudzi,

Że się dam jej pocałować!

Dobrze radzę: gębę schować!

Zanadto się nie spoufalać,

Lecz powoli się oddalać.

Ja prychaniem kres zaznaczę,

Babka zaś niech po przysmaczek

Szybko się do kuchni uda,

By nagrodzić mnie po trudach.

Potem szybko się umyję,

Z ciałka jej DNA zmyję,

Po czym legnę na kanapie,

Miauknę, ziewnę i pochrapię,

Bo od jutra – nie daruję!

Niechaj wie, że potrzebuję,

Żeby ktoś się ze mną bawił,

Choćby się wściekłością dławił!

Niech mi rzuca piłki, myszki

Lub orzechy czy też szyszki,

Niech piórkami kręci wkoło,

Żeby było mi wesoło!

Starych nie ma? Hm, no cóż,

Babki problem, no i już!

Dzień 1

No więc przyszła dziś z wieczora,

A tu niespodzianka spora:

Nikt przywitać jej nie raczył,

No więc chodzi, szuka, patrzy.

Wnet znalazła mnie na oknie,

Łapę daje mi pochopnie.

Powąchałam, polizałam,

A potem się postarałam,

By przytrzymać łapę ową

I ząbkami dziabnąć zdrowo.

Poszła sobie obrażona.

A niech idzie! A niech skona!

I rozsiadła się w fotelu,

Chociaż przyszła w innym celu.

Papierosek i piweczko!

A pobawić się z koteczką?

Komputerek, telewizor?!

Aż w mym ciałku wzrósł kortyzol!

Nie? Nie wiecie, co to jest?

Hormon – odzwierciedla stres.

Nie posiedzi tak zbyt długo,

Moją będzie to zasługą.

Na kolana jej się zwalę,

Na nic prośby, na nic żale,

Bo podrzemać mi się chce.

Gracji się nie mówi „nie”!

Wyciągnęłam się beztrosko,

Było miękko, było bosko,

Ale w końcu się zbudziłam,

Chwileczkę się powierciłam,

Potem zaś się przeciągnęłam,

Prychnęłam, no i dziabnęłam.

Niechaj miejsce swoje zna,

Tutaj rządzę tylko ja!

Nie, nie, nic mi nie zrobiła,

Tylko do mnie coś mówiła.

A ja jej nie będę słuchać!

Na jej gadkę będę głucha!

Poszłam sobie, a niech sama

Babka siedzi załamana,

A jak zechcę, do niej wrócę

I spokoik jej zakłócę.

 

Nie wiem, co naprzynosiła.

Cały dom mi zasmrodziła!

Muszę wąchać i poznawać,

I na smród jej się przestawiać!

Coście mi zrobili, starzy?

Wy byczycie się na plaży,

Po Maderze się włóczycie…

Wy to macie fajne życie!

A ja siedzę z babką w domu,

Się wyżalić nie mam komu.

Jest mi smutno, jest mi źle,

Ja do mej mamusi chcę!

Ale mamcia wyjechała,

Jeno babka mi została.

Niby stara się, jak może,

Ale nic jej nie pomoże.

Piórka niech se w dupę wsadzi,

Niech się lepiej wyprowadzi!

Nie chcę skakać jak debilek!

Wolę każdą wolną chwilę

Spędzić, siedząc w swym kokonie,

Zerkać, lecz nie myśleć o niej.

Może kiedy zmrużę oczy,

Wnet mamusia tutaj wkroczy?

Dzień 2

Przeczytałam sobie rano,

Co tam o mnie „napisano”.

Trochę sobie przemyślałam –

Zbyt popalić babci dałam.

Głupio też mi się zrobiło.

Być niedobrą warto było?

W końcu babcia nie jest zła,

Nie dokucza jak jej ja,

Więc zobaczę, co tu zrobić,

Żeby całkiem jej nie dobić.

Lecz, hm, nie wiem, czy się uda,

Ale są na świecie cuda.

Może, kiedy się postaram,

Wróci babci we mnie wiara.

Będzie starać się, dogadzać,

Ja nie będę jej przeszkadzać.

Och! Jakże mnie smutek zżera,

Jak tęsknota mi doskwiera.

Nic nie jadam, mało piję,

Czy ja długo tak pożyję?

Babcia stara się, przysmaki

Z innej wciąż wyciąga paki.

Tak, ja na to nawet chętnie

Idę, ale na nią mętnie

Poprzez łzy jednak spoglądam.

Ciebie, mamo, wciąż wyglądam.

I na oknie dzionek cały,

Oglądając świat wspaniały,

Siedzę sobie zatroskana.

Kiedy wrócą tata, mama?

Jestem sama, jak ten palec,

Nie tęsknicie za mną wcale?

Dzień 3

Dziś, gdy babcia jeszcze spała,

Gdy chałupa w ciszy trwała,

Wynurzyłam się cichutko

I do mich poszłam prościutko.

Muszę jeść, rozumiem sama,

Bo jak wróci moja mama,

Zmartwi się, że zmizerniałam,

Że na wadze nie przybrałam.

Potem zaraz babcia wstała,

Kawy w szklankę sobie wlała,

Wszystkie miski mi wymyła,

Świeżą karmą zapełniła.

Ale jeść już nic nie chciałam,

Więc jedynie powąchałam,

A następnie, powolutku,

Wnętrza przeszłam po cichutku.

Rozejrzałam się po kątach.

O! W kuwecie nikt nie sprząta?

Mam nadzieję, że za chwilę

Kupa zniknie. Czy się mylę?

O! Zniknęła, nie wiem, kiedy,

Więc nie będzie teraz biedy.

Przeszłam się też po salonie,

Babcia sama – zajrzę do niej.

Ale nic się nie zmieniło.

Jest tu tak, jak wczoraj było,

Więc, jak zwykle, poszłam sobie.

Mamo! Wciąż myślę o tobie!

Babcia czasem coś przemawia,

Rękę do mnie swą wystawia,

Lecz ja usta oblizuję,

Bo się jednak denerwuję.

Może w końcu się oswoję,

Lecz na razie to się boję.

 

Gdy wieczorem do mnie przyszła,

Nawet ją powitać wyszłam,

Nawet brzuszek wystawiłam…

Lecz wcale nie pozwoliłam,

Aby zaraz go miziała!

Ja go tylko pokazałam!

Zrozumiała i w spokoju

Poszłyśmy więc do pokoju.

Chciała ze mną się pobawić,

Lecz nie mogę się przestawić.

Jeszcze jej nie ufam całkiem

I wewnętrzną toczę walkę.

 

Przez dwa dni się wstrzymywałam

I jej nogom spokój dałam,

Ale teraz znowu wskoczę

I położę się na boczek…

A nie, właśnie, że na plecy.

I nie było żadnej hecy –

Pozwoliłam się po brzuchu

Tyrpać, a nawet po uchu,

No i gardło – sami wiecie,

Że to oczywiste przecież.

Potem się poczesać dałam,

Wręcz się sama nadstawiałam.

Nawet miło całkiem było.

Nie robiła tego siłą.

Delikatnie, tak jak tata

Zdechłe me futerko zmiata.

No, to byłoby „na tyla”,

Dzisiaj starczy, daję dyla.

 

Na noc mnie poczęstowała

(choć porcyjka była mała)

Paróweczką marki Carrefour.

Pyszna, miękka, a nie wiór.

Znów wstąpiło we mnie życie,

Poczułam się znakomicie.

Do zabawek doskoczyłam

I się trochę pobawiłam,

Ale sama, bez niej jeszcze,

Chociaż kres niechęci wieszczę.

Nic już nie mam do dodania.

Czas przymierzyć się do spania.

Dzień 4

Nocką, kiedy babcia spała,

Wszystkie miski wylizałam.

No, nie dojadłam suchego,

Bo za dużo było tego.

Trochę „Schesir” mi się znudził.

Da mi lepsze? Mam się łudzić?

Jem, ale na dziesięć razy,

Bo nie wzbudza mej ekstazy.

 

Dzisiaj babcia raniusieńko

Pożegnała się z wnusieńką

I pognała do lekarza.

No cóż, czasem tak się zdarza,

Jednak już za pół godzinki

Powróciła do kocinki,

Lecz ja witać się nie chciałam,

Bo na oknie smacznie spałam.

Coraz więcej gratów znosi!

Na ile się rozkokosi?!

Wszak niebawem wy wrócicie

I ją zaraz pogonicie!