Znaleźć siebie - Agnieszka Turoń - ebook

Znaleźć siebie ebook

Agnieszka Turoń

0,0

Opis

Książka będąca połączeniem kryminału, thrillera, powieści przygodowej i szpiegowskiej. Splatają się w niej losy dwóch bohaterów — agentki, której mąż znika podczas wykonywania misji oraz policjanta, który dołącza do agencji wywiadu. Liczne zwroty akcji i odkrywanie kolejnych tajemnic prowadzą do zaskakującego zakończenia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 426

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Agnieszka Turoń

Znaleźć siebie

© Agnieszka Turoń, 2019

Książka będąca połączeniem kryminału, thrillera, powieści przygodowej i szpiegowskiej.

Splatają się w niej losy dwóch bohaterów — agentki, której mąż znika podczas wykonywania misji oraz policjanta, który dołącza do agencji wywiadu.

Liczne zwroty akcji i odkrywanie kolejnych tajemnic prowadzą do zaskakującego zakończenia.

ISBN 978-83-8155-377-3

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

1

I

Praca w wydziale zabójstw jest dla wielu osób odrażająca, a jednocześnie ważna, z jednej strony, rzeczy, które się ogląda wymagają odpornej psychiki, a z drugiej ludzie, którzy pracują w charakterze detektywów są szanowani za pomoc wielu ludziom w znalezieniu sprawców zabójstw na członkach ich rodzin.

Andrew i John byli jednymi z takich ludzi, którzy czuli, że wypełniają misję, mają za zadanie pomagać ludziom. Obecnie prowadzili skomplikowane śledztwo, nie wykryto sprawców, jednak na komisariat dotarła informacja od seryjnego zabójcy, że zabił kolejną osobę, a jej ciało znajduje się w jeziorze nieopodal miasta.

Stąd powód, dla którego zespół nurków przeszukiwał jezioro od świtu, mieli nadzieję, że znajdą zaginioną dziewczynę, którą rzekomo miał zabić poszukiwany przez nich seryjny zabójca.

Wciąż wymykał im się z rąk, wiedzieli, że nie jest człowiekiem nie mającym pojęcia o zbrodni, mieli jego profil psychologiczny, miał to być człowiek około czterdziestki, który fascynował się zbrodnią, miał o tym wiedzę, dlatego też nie wpadł jeszcze w ręce policji — umiał zacierać ślady.

Andrew i John stali na brzegu jeziora, mimo lata, pogoda była paskudna, a oni sami współczuli nurkom ubranym w pianki i nurkującym w brudnej jak ścieki wodzie.

Nagle jeden z nurków pojawił się na środku jeziora i szybko podpłynął do brzegu, kiedy stanął na suchym lądzie Andrew zaczął rozmowę.

— Jak wygląda sprawa? Znaleźliście choćby ślad pozwalający nam sądzić, że tam jest ciało zaginionej Jeniffer Love?

— Przykro mi, ani śladu, jednak warunki są trudne, ostatnio padało sporo deszczu, woda jest mocno zanieczyszczona, będziemy szukać dalej. — kierujący poszukiwaniami nurek był szczerze niezadowolony, nikt w końcu nie lubi kiedy sprawy nie toczą się po jego myśli.

— Może ona jeszcze żyje, a co jeśli to blef? — John włączył się do rozmowy.

— Dlaczego miałby ją porwać, to nie jest ten typ człowieka, czytałeś profil — Andrew miał lekka pretensję w głosie. Czasem był zbyt pewny siebie i uważał, że żadna hipoteza poza jego własną nie jest właściwa.

— Nie oznacza to jednak, że nie zmienił postępowania, to również było w profilu, jest to przecież możliwe, może znudziło mu się samo zabijanie, teraz może chce dręczyć ofiary.

— Pogadamy o tym z profilerem — Andrew uznał, że musi przyjąć zaproponowana wersję wydarzeń, w końcu John, również jest doświadczony, niejedno widzieli razem, może mieć rację.

— Jakby nie było szef się wkurzy, w końcu czekał na raport, jakieś twarde dowody, a my mu teraz powiemy, ze ciała brak, dowodów też nie ma i sprawa będzie się ciągnęła, aż gość popełni w końcu jakiś błąd.

Ich szef był człowiekiem, który osiągnął ogromny sukces w wydziale zabójstw, szanowali go zarówno podwładni jak i przełożeni. Każdy wiedział, że może zgłosić się do szefa z każdym problemem, był jednak wymagający i nie zapominał błędów, dzięki temu byli skuteczni.

To dzięki niemu wydział miał najlepsze wyniki w swoim okręgu.

— Jak na razie sprawa utkwiła w martwym punkcie, jeśli to jest dobre określenie w tej sytuacji — John wciąż miał przed sobą twarz szefa, który dowiaduje się o kolejnej porażce w tej sprawie.

— Nie jest tak źle, przyjrzymy się temu co mamy może cos nam umknęło, może jest coś co możemy przekazać do badań jeszcze raz. Nurkowie cały czas będą sprawdzać jezioro.

Wsiedli razem do samochodu i skierowali się w stronę miasta, mieli masę roboty, jak choćby raport z poszukiwań, które nie przyniosły efektu.

Komisariat znajdował się w centrum miasta, Andrew pracował tam od pięciu lat, został tam skierowany ze szkoły policyjnej, tam tez poznał Johna i choć obaj pracowali później w osobnych wydziałach zostali dobrymi kumplami, a kiedy zaproponowano im pracę w wydziale zabójstw wiedzieli, że koniecznie muszą pracować razem. Zdążyli się świetnie poznać, wiedzieli, że mogą na sobie polegać.

W wydziale wszystko toczyło się z szybkim tempie, jeśli chciało się osiągnął sukces trzeba było do tego tempa się dostosować. Andrew skierował się z stronę swojego biurka, chciał jak najszybciej zacząć pracę, John miał zająć się telefonowaniem do kilku ośrodków badawczych, gdzie badano dowody w prowadzonej przez nich sprawie.

Usiadł i włączył komputer, po chwili podszedł do niego asystent szefa wydziału.

— Inspektorze Snow, komisarz Baker prosi pana do siebie.

Andrew popatrzył na niego zdziwiony, spodziewał się, że o postępach w sprawie będą rozmawiać znacznie później, chciał się lepiej przygotować.

Uznał jednak, że nie ma sensu oponować, w końcu jego szef nie tolerował odmowy wykonania polecenia. Wstał i ciężkim krokiem skierował się między biurkami w stronę drzwi do jego gabinetu.

Komisarz Baker był wysokim i szczupłym mężczyzną, siedział za biurkiem i czytał jakiś dokument, pewnie raport, albo jakieś informacje przekazane od jego zwierzchników.

Kiedy Andrew wszedł, jego szef spojrzał na niego znad okularów i gestem ręki wskazał krzesło po drugiej stronie biurka.

— Siadaj Snow. Mam dla ciebie informację. — Odczekał chwilę i kiedy Andrew usiadł, kontynuował. — Słyszałeś kiedyś o instytucji, która zatrudnia wiele osób z różnych krajów i zajmuje się wywiadem?

Kiedy Andrew pokręcił głową, mówił dalej.

— Zajmuje się wywiadem i zbieraniem informacji na potrzeby krajów, które są jej członkami, dzięki temu współpracujemy, jest to oczywiście organizacja działająca poza oficjalnymi wywiadami państw. Ich zaletami są zastosowanie bardzo zaawansowanych technologii i to, że zatrudniają naprawdę najlepszych ludzi. Skontaktowali się z nami i chcą z tobą porozmawiać.

II

Wjazd na teren koszarów lotnictwa wojskowego był pilnie strzeżony, bez specjalnej legitymacji nie było mowy o tym by się dostać na jej teren.

Jako oficer wywiadu, Kate nie miała problemu ze wstępem na teren koszar, wystarczyło podać swoje dane, agencja często współpracowała z wojskiem, głównie w zakresie misji rozpoznawczych, zwiadowczych, ale również przy opracowywaniu i wykorzystaniu nowych technologii.

Tym razem wybierała się na spotkanie, w którym miał uczestniczyć również jej mąż, zlecono jej ważne zadanie i konieczne było wysłanie pilota, który wykonałby serię zdjęć nad interesującym ją i jej zespół terenem.

Nie sądziła, że będzie kiedyś musiała pracować z Markiem, w końcu starali się oddzielać życie prywatne od zawodowego, dotychczas udawało im się to bez problemu, po prostu nie dostawali wspólnych misji, ale tym razem nie mogło być inaczej. To Mark, jej mąż, posiadał niezbędne przeszkolenie do lotu nowym samolotem, który był zdolny do wykonania zadania.

Po drodze minęła najlepszego przyjaciela swojego męża, Stephena.

— Cześć Steve, widziałeś może Marka? A może jest już na spotkaniu?

— Cześć, wiesz co nie mam pojęcia, ostatnio widziałem go w hangarze, omawiał technikę startu z technikami. Wspomniał mi, że pracujecie razem? Jak wam idzie?

— Ehh, dopiero zaczynamy. Staramy się nie rozmawiać o tym w domu, zastanawiałam się czy nie zrezygnować i czy nie przekazać zadania innemu zespołowi, jest w końcu tyle ciekawych tematów w agencji, ale ostatecznie szef przekonał mnie, żebym nie rezygnowała. W końcu to tylko jedna misja, a w zasadzie parę zdjęć i po temacie.

Stephen uśmiechnął się do niej, lubiła go. Był jednym z tych znajomych jej męża, z którym miała bardzo dobry kontakt, bardzo dobrze im się rozmawiało, poza tym miał na Marka dobry wpływ.

Kate również odpowiedziała uśmiechem i ruszyła szybkim krokiem przed siebie, nie chciała się spóźnić.

Szybko odnalazła właściwe drzwi i weszła do środka, był tam już jej szef, jak również przełożony Marka, problemem była tylko jego nieobecność.

Obaj panowie spojrzeli na nią krótko, nie musieli nawet nic mówić, czasem nieodpowiedzialność jej męża była dla niej frustrująca. Ona należała do osób bardzo praktycznych, zawsze myślała w sposób realistyczny i praktyczny, starała się znajdować najprostsze rozwiązania i lubiła konkrety. Niestety jej mąż był inny, potrafił się zatopić w marzeniach, zapomnieć o całym świecie jeśli coś go zafascynowało.

Wiedziała, że to jest człowiek, którego kocha, a jednocześnie bała się, że tak duże różnice w końcu sprawią, że nie będą w stanie być razem.

Odwróciła się na pięcie i poszła szukać Marka, musiał być w hangarze, albo u siebie w biurze, jedno było pewne, że musi go szybko znaleźć.

Mark jak zwykle był pochłonięty pracą, na tyle by nie zauważyć, że weszła do hangaru i stanęła za jego plecami.

— Nie sądzisz, że powinieneś być teraz gdzie indziej? — w jej głosie dało się usłyszeć irytację, musiała przebiec niemal całą bazę wojskową, ponieważ hangary znajdowały się daleko od budynków.

Kate zauważyła, że Mark lekko się poruszył, już widziała jego minę, to zaskoczenie, które malowało się na jego twarzy za każdym razem kiedy o czymś zapominał, a ona musiała mu przypominać, za chwilę wyraz jego twarzy się zmieni. Wie, że znów ją zawiódł.

Wstał powoli i odwrócił się z miną winowajcy.

— Przepraszam Kate, ale miałem tutaj ważną sprawę…

— Ważną! Uważasz, że to teraz jest ważne?! Czeka na ciebie mój szef, twój szef, mamy ważne tematy do omówienia, a ty postanowiłeś o tym zapomnieć? — nie umiała już nad sobą zapanować, choć wiedział, że w tym momencie słuchają ich wszyscy współpracownicy jej męża.

— Zrozum proszę, zapomniałem, już idę.

Kate starała się opanować emocje, w końcu nikomu nie jest to teraz potrzebne, porozmawia z nim później, na osobności.

III

Weszli razem to pomieszczenia gdzie czekali ich przełożeni.

Mark wciąż miał minę osoby, która niemal zniszczyła całą operację. Zasalutował i usiadł cicho na swoim miejscu i w skupieniu przeglądał leżące przed nim dokumenty.

— Panie poruczniku Wiliams, nareszcie — szef Marka nie ukrywał irytacji.

— Bardzo przepraszam panie generale.

Generał Malcolm Higs nie należał do osób, które rozwodzą się nam problemami, wiedział, że na to nie ma czasu. Spojrzał na Kate, czekał aż zacznie spotkanie od wprowadzenia obecnych w aktualną sytuację.

— Panie generale Higs, generale Crow, mój zespół przygotował analizę aktualnej sytuacji w obserwowanym terenie. Jak przypuszczaliśmy dostawa, która została wysłana z rosyjskiej bazy wojskowej została skierowana na północ, na tereny Syberii. W tym miejscu, zgodnie z naszymi informacjami powstaje kilka zabudowań, które budowane są w taki sposób, aby utrudnione było ich wypatrzenie z powietrza. Póki budowa jest w trakcie jest to ułatwione, później kiedy budynki zostaną zamaskowane, nie będzie to już takie proste.

Generał spojrzał na Kate z powagą.

— I oczekujecie od nas jako lotnictwa?

— Oczekujemy wykonania zdjęć wysokiej rozdzielczości, które pozwolą nam zorientować się jaki charakter mają te zabudowania. Mamy informatora w rosyjskiej bazie wojskowej, twierdzi on, że w transporcie zostały wysłane bardzo duże zapasy broni, jak również materiały radioaktywne. Możliwości są w zasadzie dwie: albo budowana jest tam nowa, tajna baza wojskowa należąca do Federacji Rosyjskiej, albo jest to baza ugrupowania terrorystycznego, a wtedy wiemy, że Rosja wspomaga jej działania.

— I nie ma innych opcji, bardziej… hmm… niewinnych? Wie pani doskonale pani kapitan, że jeśli zasugerujemy w jakikolwiek Rosji, że coś podejrzewamy, lub co gorsza, uważamy, że wspomagają działania nielegalne, może się to dla nas źle skończyć…

— Mamy tego świadomość, ale, żeby móc cokolwiek więcej powiedzieć, nawet żeby wykluczyć jakąkolwiek możliwość potrzebujemy informacji. Nasz człowiek i tak ryzykuje bardzo wiele by przekazać nam jakiekolwiek informacje. Nie stoi niestety na tyle wysoko, żeby mógł dostać się do budowanych obiektów.

Generał spojrzał na Kate, wiedziała już, że i tak nie odmówi, cała misja została dawno zatwierdzona i pozostaje im jedynie przygotować się do lotu.

— Kapitanie Wiliams, czy ma pan jakieś pytania? Czy na tym etapie widzi pan jakieś zagrożenia lub cokolwiek co powinniśmy omówić zanim zaczniemy przygotowania? Chciałbym wiedzieć o wszystkich pańskich wątpliwościach, nie mogę pozwolić sobie na niespodzianki.

Mark spojrzał na swojego przełożonego. Wiedział, że musi dobrze dobierać słowa, miał świadomość, że misja, do której został wyznaczony wymaga bardzo dobrych umiejętności, jeśli budynek i teren, który na sfotografować jest dla Rosji tak istotny, jak twierdzi Kate i jej zespół, należało zachować wszelkie środki ostrożności.

— Cóż w zasadzie, potrzebuję dokładnej mapy terenu, wszelkich informacji, które zostały dotychczas zgromadzone. Najlepiej byłoby również wiedzieć jak bardzo strzeżony jest teren nad który się udajemy. Jeśli Kate… to znaczy porucznik Wiliams i jej zespół opracowali te informacje pozostaje mi się dobrze przygotować.

Mark wiedział, że jego żona nie chciałaby ryzykować jego życia, z drugiej strony była oddana pracy, którą wykonywała i wiedział, że dla powodzenia misji jest w stanie zrobić bardzo wiele. Dzięki temu miał pewność, że w raporcie, który leżał przed nim ma wszystkie informacje.

— Rozumiem, w taki razie nie pozostaje mi nic innego jak życzyć panu powodzenia kapitanie.

Generał wyszedł, to samo zrobił przełożony Kate, który nie odezwał się nawet słowem w czasie tego spotkania. Zapoznał się z raportem i to wystarczyło, był przekonany, tak samo jak Kate, że ta misja jest niezbędna by uzyskać więcej, a może nawet wszystkie informacje. Chodziło w końcu o bezpieczeństwo.

IV

Jadąc do domu Kate zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, że nie zasugerowała jakiegoś innego rozwiązania, mogła przecież sama pojechać do Rosji, może udałoby się jej dostać do tej bazy.

„Nie to przecież głupota, dobrze wiem, że nie ma takiej możliwości” — pomyślała.

Nie chciała ryzykować życia jedynej osoby, na której jej zależało, w końcu była szczęśliwa, tyle w życiu przeszła.

Jednak ich praca była związana z ryzykiem i musiała się z tym pogodzić, jej mąż był świetnym pilotem, a ona miała bardzo dobry zespół, nikt nie mógł nawalić.

Mieszkali daleko poza miastem, lubili spokój i ciszę. Wokół były wzgórza porośnięte wysoką trawą. Dom, który kupili był dość stary, ale po remoncie bardzo wygodny. Codziennie przychodziła do nich gosposia, Anna, która pomagała utrzymać dom w nieskazitelnym stanie.

Kate weszła do domu, Mark wyjechał jakieś 15 minut za nią, pewnie niedługo też przyjedzie i będą mogli zjeść obiad, który zostawiła Anna. Wszystko będzie takie normalne, zwyczajne, jak u wszystkich ludzi, mąż i żona przy wspólnym stole, w swoim domu, szczęśliwi.

Zastanawiała się nie raz czy dobrze zrobiła wybierając tą pracę, tego męża i to życie. Ale próbowała czegoś innego, miała innego męża, inne życie, wiedziała, że to dobra droga, jedyna właściwa.

2

I

Andrew wylądował na lotnisku w Edynburgu, miał na niego czekać kierowca, który zawiezie go do ośrodka szkoleniowego.

Rozmowa z przedstawicielem wywiadu była dość krótka i mało konkretna. Dowiedział się, że jeśli chce skorzystać z oferty musi zrezygnować z dotychczasowej pracy, przejść szkolenie, które przygotuje go do jego nowych obowiązków i się przeprowadzić.

W zasadzie nic nie trzymało go w Shefield, było mu jedynie żal Johna, który dostał nowego współpracownika i został sam ze sprawą, którą razem prowadzili. Andrew nie mógł dokończyć żadnego z rozpoczętych zadań, a jego szef nie był zadowolony kiedy się o tym dowiedział.

Kiedy wyjrzał zza okna na lotnisku zauważył, że wszystko pokrywa gęsta mgła, niezbyt go to zachęciło. Wiedział, że nie ma czasu na zwiedzanie, jego obowiązkiem było jak najszybciej stawić się do ośrodka szkoleniowego, o którym wiedział tylko tyle, że spędzi tam jakiś czas, co było bardzo mało konkretne.

Po wyjściu na zewnątrz zobaczył sznur samochodów, jeden z nich szczególnie rzucił mu się w oczy. Była to czarna limuzyna, a przed nim stał wysoki kierowca z kartką, na której było jego nazwisko.

Mężczyzna szybko załadował jego bagaże do samochodu i otworzył drzwi. Andrew wsiadł niepewnie i natychmiast zauważył, że nie jest sam.

W samochodzie siedziała młoda kobieta, z pewnością nie była starsza niż on sam. Miała długie, brązowe loki oraz niebieskie oczy, spojrzała na niego badawczo i powiedziała:

- Witam panie Snow, miło mi wiedzieć pana w Edynburgu.

Andrew nie wiedział co powiedzieć. Siedząca naprzeciw niego dziewczyna mówiła dalej.

- Nazywam się Elza West, zarządzam budynkiem, w którym mieści się centrum szkoleniowe, do którego jedziemy. Spędzi pan tam jakiś czas i mam nadzieję, że skorzysta pan ze szkolenia we jak największym stopniu, w końcu od jego wyników zależy pańska dalsza kariera. W ośrodku jest wszystko co jest potrzebne do przeprowadzenia szkolenia. Mamy tam również laboratoria, w których pracują stali pracownicy agencji wywiadu, naukowcy, którzy zajmują się nowoczesnymi technologiami pozwalającymi agentom lepiej wykonywać ich pracę.

Mówiła z prędkością karabinu maszynowego, Andrew starał się zapamiętać jej słowa, zastanawiał się czy coś z tego co mu teraz powie będzie przydatne. Z drugiej strony domyślał się, że w samochodzie, gdzie za szybą siedzi kierowca nie będzie chciała mówić wszystkiego.

- Będzie pan miał opiekuna, który wprowadzi pana we wszystkie zajęcia i oprowadzi po zamku. Bardzo proszę, aby stosował się pan do jego zaleceń, jak również zakazów. Nie we wszystkie miejsca zostanie pan wpuszczony, jest to związane z pańskim statusem tajności i tym, że do pewnych pomieszczeń jak i informacji tam zgromadzonych ma dostęp tylko kilka wybranych osób.

II

Andrew spoglądał przez całą drogę przez okno samochodu. Zastanawiał się jakie pytanie może zadać, co najbardziej chciałby wiedzieć. Elza nie odzywała się nawet słowem.

W końcu postanowił zapytać o pierwsze co przyszło mu do głowy.

- Jak długo będę w centrum szkoleniowym?

Elza spojrzała na niego, westchnęła i odpowiedziała krótko i wymijająco.

- Tak długo jak to będzie konieczne panie Snow, jedni agenci szybciej przechodzą szkolenie, inni wolniej, to zależy tylko od pana. Może będzie chciał pan zostać z nami. Wszystko okaże się po zakończeniu szkolenia, wtedy agencja będzie miała dla pana odpowiednią propozycję pracy.

Andrew zastanawiał się przez chwilę jaką mógłby mieć perspektywę pracy, co może robić po zakończeniu szkolenia.

Samochód tymczasem wyjechał daleko poza teren Edynburga, miejskie zabudowania ustąpiły miejsca wiejskim posiadłościom i domom. Wokół były już tylko góry pokryte wysoka trawa.

Zbliżał się wieczór kiedy samochód zajechał przed okazałą rezydencje. Była to typowa angielska rezydencja wybudowana z szarego kamienia, z wysokimi oknami, otoczona ładnym ogrodem.

Samochód zajechał przed główne wejście i Elza szybko wysiadła, kierowca otworzył drzwi przed Andrew, a ten kiedy wysiadł zauważył, ze kobieta czeka na niego przed drzwiami wraz z niskim mężczyzną.

Podszedł do nich szybkim krokiem.

- Panie Snow to jest pan Roth, zajmuje się osobami, które przyjeżdżają na szkolenie do centrum. Powie panu wszystko co powinien pan wiedzieć o nadchodzących szkoleniach oraz  życiu w centrum szkoleniowym. Z pewnością ma pan bardzo wiele pytań, więc zostawiam panów.

Roth spojrzał na Andrew i nie odzywając się odwrócił się na pięcie i wszedł za Elzą do domu, Andrew podążył z nim.

Znaleźli się w przestronnym, jasno oświetlonym hallu, drzwi na wprost prowadziły, do jak zauważył Andrew, przestronnego salonu, w którym siedziało kilka osób. Obok znajdowały się kamienne schody prowadzące na wyższe pietra. Po prawej i po lewej stronie znajdowały się drzwi wiodące do kolejnych pomieszczeń.

Jego przewodnik w końcu się odezwał, miał niski i poważny ton głosu, który zmuszał człowieka do okazania mu szacunku.

- Witam panie Snow naszym centrum szkoleniowym, mam nadzieję że szybko się pan zadomowi. Panna West już pewnie panu wspomniała o kilku zasadach panujących w tej rezydencji. Najważniejsze by się pan do nich stosował, prowadzimy tutaj liczne badania, wiele pomieszczeń dostępnych jest tylko dla kilku osób. Pańskie szkolenie zacznie się jutro z samego rana.

- Jakiego rodzaju szkolenie przejdę?

- Agencja wymaga od swoich pracowników rozległych umiejętności, dlatego przejdzie pan kompleksowe szkolenie, zarówno z technik samoobrony, korzystania z różnych rodzajów broni, nowoczesnych urządzeń jak i szkolenia z zakresu przesłuchań czy tworzenia nowych tożsamości co jest bardzo przydatne w tego typu pracy. Powiem panu jedno, niech pan uważnie dobiera słowa, panie Snow, ponieważ tutaj wszystko co pan powie zostanie z pewnością zapamiętane i może zostać wykorzystane niekoniecznie tak jakby pan sobie tego życzył.

Ruth stanął na pierwszym stopniu prowadzącym na wyższe piętro.

Andrew szedł za mężczyzną i rozglądał się wokoło, nie mógł uwierzyć, że znalazł siew tym miejscu, musiał kompletnie zmienić swoje dotychczasowe życie by tu przyjechać, ale jak na razie nie żałował, obawiał się tylko panujących zasad, był osobą ciekawą wszystkiego co go otacza, miał analityczny umysł i lubił sporo wiedzieć, dlatego atmosfera tajemnicy nie bardzo do niego przemawiała.

Wiedział jednak, że nie pozostaje mu nic innego jak dostosować się do panujących zasad.

Po drodze mijali kilka osób, ale w oczy rzuciła mu się szczególnie tylko jedna. Znał ją bardzo dobrze, choć nie widział jej co najmniej od kilku lat. To była Elizabeth, spotykał się z nią kiedyś, ale pewnego dnia po prostu wyjechała, bez słowa wyjaśnienia. Starał się dowiedzieć co się z nią stało, ale nikt z jej bliskich nie mógł mu udzielić informacji, po prostu się rozpłynęła. Po jakimś czasie przestał pytać, uznał, ze widocznie nie chciała mieć z nim nic wspólnego, mogła tez poprosić swoja rodzinę by nie mówiła mu gdzie wyjechała.

Elizabeth spojrzała na niego krótko i zaraz odwróciła wzrok, zauważył jednak, że go rozpoznała. Wiedział, że niezależnie od jakichkolwiek zasad musi ją znaleźć i zmusić by mu wszystko wyjaśniła.

III

Kate obudziła się rano z niemiłym uczuciem, że znów przesadziła z winem poprzedniego wieczora. Mark spał obok niej jak kamień, nawet się nie obudził kiedy weszła do sypialni.

Była chyba tym wszystkim zmęczona, jeszcze teraz miała tak dużo pracy i ważnych zadań do wykonania, wieczny stres sprawił, że nie wiedziała już jak można być zrelaksowanym i odpoczywać, stale myślała o pracy i swoich obowiązkach, o których nawet nie miała z kim rozmawiać.

Wstała szybko i cicho się ubrała i wyszła pobiegać. W ten sposób rozładowywała emocje i mogła się nastawić na kolejny ciężki dzień.

Kiedy wróciła Mark już jadł śniadanie, ona zadowoliła się kubkiem kawy i prysznicem, wiedział, że musi się pośpieszyć, za pół godziny miała być u swojego szefa w biurze, musiała mu przekazać jak idą przygotowania do zadania i co ustalił jej zespół.

Nawet nie spojrzała na męża kiedy wychodziła, dawniej dużo rozmawiali, chętnie spędzali razem czas, nawet biegali razem rano, ale Mark szybko docenił uroki dłuższego wylegiwania się w łóżku, a i tematy do rozmów w końcu się skończyły, Kate nie mogła opowiadać o swojej pracy, a Mark o swojej, więc coraz więcej czasu spędzali osobno, zajęci swoimi sprawami.

W biurze, jak zwykle, panował ogólny rozgardiasz, wciąż ktoś wchodził i wychodził, zespoły stały zebrane wokół dużych stołów konferencyjnych w kilku pomieszczeniach znajdujących się wokół sali gdzie wszyscy mieli swoje biurka.

Biuro jej szefa znajdowało się zaraz obok wejścia na ogólną salę, było przeszklone, tak, że było z niego widać wszystkie osoby pracujące na swoich stanowiskach, choć często okna były tam zasłonięte. Bardzo często generała odwiedzali ważni goście, którzy niekoniecznie chcieli by fakt, że tam są był powszechnie znany.

Praca w atmosferze wiecznej tajemnicy, wydawała się zawsze pociągająca, ale w praktyce można było się przekonać jak jest trudna. Niewiele osób wiedziało czym zajmuje się agent, nie można było mówić o swojej pracy, a ciągły stan zagrożenia życia sprawiał, że niewiele osób wytrzymywało pierwsze kilka lat i odchodzili do bardziej spokojnych zajęć.

Szef już na nią czekał. Spojrzał krótko kiedy weszła i zamknęła za sobą drzwi.

- Kapitan Wiliams miło panią widzieć, czy możemy przejść do rzeczy? Trochę się śpieszę, nieoczekiwanie zostałem wezwany do ministerstwa obrony.

- Oczywiście panie generale.

Kiedy skończyła jej przełożony pokiwał głową i powiedział:

- Chciałbym, żeby Lloyd zajął się specjalnym oprogramowaniem, które na bieżąco będzie przekazywało zdjęcia, program ma być nie do wykrycia i nie może wymagać zbyt zaawansowanego sprzętu, nie możemy pozwolić, żeby ktokolwiek przejął zdjęcia i ewentualne informacje, których może udzielić nam podczas lotu kapitan Wiliams. - spojrzał na Kate. - Musimy mieć stałą łączność z pilotem podczas lotu, choć uważam, że musi pani pozwolić komuś innemu na bezpośredni nadzór nad samą operacją, uważam, że pomimo, iż uznaliśmy, że może Pani współpracować z mężem podczas tego zadania, to kontakt z nim powinien być ograniczony wyłącznie to tematów służbowych, nie chciałbym, żeby w wypadku... ehh... nieprzewidzianych zdarzeń emocje wzięły górę nad rozsądkiem.

Kate wiedziała o co chodzi, generał obawiał się, że jeśli coś się stanie podczas wykonywania misji nie będzie w stanie zachować się profesjonalnie. Nie mogła temu do końca zaprzeczyć, nie miała pojęcia jakby się zachowała gdyby jej mężowi coś się stało.

Generał kontynuował:

- Dlatego postanowiłem przydzielić pani partnera do pracy, właśnie przechodzi szkolenie w centrum szkoleniowym pod Edynburgiem, myślę, że to będzie dobre rozwiązanie. Nie będzie miał doświadczenia, ale uważam, że jest na tyle zdolny, by poradzić sobie z tym zadaniem. Otrzyma pani jego teczkę by się z nią zapoznać, chciałbym, aby dołączył do pani zespołu jak szybko się da. Przyjedzie kiedy instruktorzy uznają, że jest gotowy.

- Rozumiem panie generale. Oczywiście jak tylko się pojawi natychmiast zostanie wdrożony do bieżących wydarzeń i uzyska wszystkie niezbędne informacje.

Generał wydawał się zadowolony z takiego obrotu spraw, wiedział, że Kate wykona jego polecenie, uważał ją za dobrą agentkę i był zadowolony z jej pracy, dlatego powierzył jej zarządzanie zespołem bardzo zdolnych ludzi.

- Jeszcze jedno pani porucznik. Czy pani zespół zdążył już ustalić czy mamy do czynienia z grupą terrorystyczną czy też z działaniami wojskowymi Federacji Rosyjskiej?

- Jeszcze nie panie generale, ale jeśli okaże się, że to terroryści, to mamy podejrzenia, że we wszystko zamieszany jest Jan Przewalski. Jego grupa od zawsze działała w tamtym terenie, choć ostatnie informacje o jej członkach dochodziły do nas z południa Azji, ale wiele wskazuje na to, że uzyskał poparcie dla swoich działań, w końcu może udzielić rządowi Rosji potajemnie wsparcia w ich działaniach na południu.

- Rozumiem i zgadzam się z panią, to są słuszne wnioski, więcej dowiemy się po otrzymaniu dokładnych zdjęć. Czy miała pani jakieś wieści od swojego informatora?

- Jeśli tak to zaraz się o tym dowiem, właśnie idę zorganizować spotkanie mojego zespołu, chcę dowiedzieć się od Lloyda czy udało się skontaktować z informatorem.

Kate szybko odnalazła członków swojego zespołu, byli wśród nich informatyk, specjaliści od łączności, kilku agentów operacyjnych, którzy mieli na koncie wykonania kilku bardzo ważnych zadań specjalnych. Wiele z tych osób zostało zwerbowanych z innych służb.                                                                                     Co drugi dzień miała spotkanie z grupa tych ludzi, do jej obowiązków należało nadzorowanie ich pracy, jak również zlecanie ich odpowiednich zadań. Przed wyjazdem Marka mieli wiele spraw do załatwienia, przede wszystkich chciała porozmawiać z Lloydem, którego zadaniem było dobranie odpowiedniego sprzętu.

Byli tez specjaliści w zakresie łączności co było szczególnie istotne jeśli chcieli mieć połączenie w czasie rzeczywistym.

Kate weszła do pomieszczenia, w którym czekali wszyscy członkowie jej zespołu. Kiedy tylko weszła wszystkie oczy były na nią zwrócone. Podeszła do szczytu stołu i postawiła na nim laptopa.

- Dzień dobry wszystkim. Mam nadzieje, ze mieliście spokojny początek pracy. Przejdźmy do rzeczy, musimy podsumować wszystkie posiadane informacje, każdy  z was ma mi przekazać raport, gdzie zawrze wszystkie swoje zadania związane z przygotowaniem misji zwiadowczej wraz z opisem sposobu realizacji oraz efektami.

Nadal wszyscy na nią patrzyli wiec kontynuowała:

- Przede wszystkim chciałabym wiedzieć jak idzie przygotowanie sprzętu, nie chcemy żadnych niespodzianek. Lloyd czy skontaktowałeś się już z baza wojskowa w celu zamontowania wszystkich sprzętów które przygotowałeś? Wszystko musi być gotowe, a kapitan Wiliams musi się z nimi zapoznać, myślę, ze powinieneś tam pojechać i zrobić krótka prezentacje dla niego raz jego dowódcy, może zorganizujemy jeszcze jednego pilota, który będzie szkolony razem z nimi, na wszelki wypadek.

— Wszystko jest gotowe Kate, możemy zrobić prezentacje, nawet przygotowałem się na ta okazje. Obsługa jest bardzo prosta, starałem się zaprojektować to tak byśmy mieli bieżący podgląd na wszystkie parametry samolotu. W razie problemów będziemy wiedzieć, ze cos jest nie tak i będziemy wiedzieć co.

Wolała nie słuchać o możliwych problemach, wydala polecenie, aby zajęli się tym jej ludzie i nie wdrażali jej w szczegóły.

— Rozumiem Lloyd, przede wszystkim chcemy mieć połączenie głosowe, musimy tez otrzymywać na bieżąco zdjęcia, najlepiej byłoby gdybyś rozważył jeszcze wykorzystanie kamery do zrobienia nagrania, wtedy będziemy mieć dokumentację. Zadbaj o najwyższą jakość obrazu, chcę żeby był doskonały nawet w sporym powiększeniu, zostawiam to tobie.

Piętro wyżej organizowane było już centrum dowodzenia, skąd będą porozumiewać się w czasie misji z pilotem, dowództwo, ze względu na wysokie zagrożenie niepowodzenia tej misji, będzie naprowadzona w czasie rzeczywistym, a więc podczas przelotu kontakt z pilotem ma być zachowany przez cały czas. Stąd konieczność zastosowania odpowiedniego sprzętu, który pozwoli na kontakt bez zakłóceń oraz w sposób niewykrywalny dla sił Rosyjskich.

3

I

Andrew siedział pogrążony w myślach w swoim pokoju. Zastanawiał się skąd wzięła się tu Elizabeth. Nie widzieli się od lat, dokładnie od czterech kiedy oznajmiła mu, że wyjeżdża bo zaproponowano jej prace, był w zasadzie pewien, ze to właśnie o tą pracę chodziło.

Interesowało go czym zajmowała się w centrum szkoleniowym, wiedział, że jest naukowcem, ale nie potrafił zrozumieć dlaczego porzuciła normalne życie dla czegoś takiego jak życie na odludziu, w tej atmosferze nieufności i tajemnic mogło jej odpowiadać.

„A co ja tutaj robię” – pomyślał, przecież był tam z tych samych powodów co ona, miał szansę na lepsze życie i po prostu z niej skorzystał, to wszystko.

Wiedział, że musi z nią porozmawiać jak najszybciej, nie by jednak pewien czy go poznała, choć wydawało mu się, że widzi błysk w jej oczach, ale widział w nich również strach. Może jednak nie była to praca, ani miejsce, które sobie wymarzyła.

Nagle usłyszał pukanie do drzwi, kiedy zaprosił gościa do środka okazało się ze to Elza, która przyniosła mu parę rzeczy.

Uśmiechnęła się przyjaźnie i powiedziała:

- Mam dla ciebie identyfikator, na jego podstawie będziesz mógł wchodzić do różnych części budynku. Na razie dostałeś tylko najniższy poziom dostępu, ponieważ dopiero przyjechałeś, dostęp do niektórych pomieszczeń zresztą nigdy nie będzie ci potrzebny. Jeśli status twojego identyfikatora się zmieni, ktoś cię o tym powiadomi. Miej go zawsze przy sobie, jest to tutaj twój jedyny dokument, resztę musieliśmy tymczasowo zabrać, otrzymasz je z powrotem kiedy będziesz stąd wyjeżdżał.

Była o wiele bardziej bezpośrednia niż podczas jazdy samochodem, Andrew zauważył, że jest bardzo ładna i zastanawiał się co o nim sadzi. Wiedział jednak po co tam jest i starał się nastawiać na ciężką pracę, a nie romans.

- Za pół godziny na dole podamy kolację, oczywiście jeśli nie czujesz się na siłach by w niej uczestniczyć nie ma problemu, możemy ją przysłać do pokoju, zadzwoń tylko do kuchni. Na dole zazwyczaj je niewiele osób, wielu naukowców jest na tyle zapracowanych, że jedzą w laboratoriach i gabinetach, my staramy się im nie przeszkadzać tylko pomagać w pracy. Jednak zachęcam cię żebyś zszedł, na kolacji ma być dzisiaj znany specjalista w zakresie bezpieczeństwa, z którym konsultujemy nasz najnowszy projekt. Z pewnością będzie interesująco.

Po tych słowach położyła identyfikator na stoliku obok szafy, odwróciła się na pięcie i odeszła.

Andrew faktycznie nie miał wielkiej ochoty by schodzić na dół, ale zdecydował się jednak pójść zjeść kolacje wraz z innymi, był ciekaw tego specjalisty, a poza tym, miał nadzieje, że może Elizabeth również zejdzie do jadalni.

Kiedy pojawił się w salonie, w którym znajdowało się kilka skórzanych kanap i foteli niewiele osób zwróciło na niego uwagę, wszyscy byli pogrążeni w rozmowie z jednym lub kilkoma osobami. Od razu zauważył, że jest kilka grup osób, najpewniej pracowali razem i mieli najwięcej wspólnych tematów.

Po prawej stronie od wejścia do salonu były duże drewniane drzwi prowadzące do jadalni. Było to obszerne pomieszczenie, na środku którego stal długi stół zastawiony już do kolacji. Siedziało już przy nim kilka osób, Andrew zauważył Elizabeth i Rotha, którzy byli pogrążeni w rozmowie z jakimś starszym mężczyzna, pewnie to był zaproszony do centrum specjalista, który miał być gościem dzisiejszej kolacji.

Jak tylko zegar w salonie wybił siódmą wszyscy wstali z wygodnych kanap i skierowali kroki do jadalni, nie było ustalonych miejsc gdzie, kto miał siedzieć. Elza i jej gość zasiedli u szczytu stołu i nadal o czymś rozmawiali. Reszta zajęła wolne miejsca.

Andrew rozglądał się nerwowo, w zasadzie nikt nie zauważył, że pojawiła się wśród nich zupełnie nowa osoba, rozmawiali beztrosko o swoich sprawach z sąsiadami. Nagle zauważył Elizabeth, która siedziała blisko wejścia do salonu. Obok niej siedział mężczyzna, z którym własne prowadziła rozmowę, Andrew miał wrażenie, że się o coś kłócą lub niedawno się pokłócili. Zastanawiał się kim on jest, może to jej chłopak lub mąż? Może wyszła tam za mąż w końcu to byłoby rozsądne rozwiązanie.

Postanowił, ze jak tylko będzie taka możliwość natychmiast ucieknie od stołu, koniecznie chciał porozmawiać z nią w cztery oczy, zapytać co u niej. Długo miał jej za złe, że go zostawiła, ale zrozumiał, że dostała szanse i chciała realizować pasje. Tylko czy jej się udało w tym miejscu tego nie był pewien.

Na kolację podano bardzo dobre dania, widać, ze jedzenie było tak dobierane, aby stanowiło bogate źródło witamin.

Po godzinie stół zaczął pustoszeć, wiele osób rezygnowało z drugiego dania i wracał do pracy. Nikogo to tam nie dziwiło.

Andrew tez chciał jak najszybciej stamtąd uciec, musiał jednak poczekać na Elizabeth, bardzo chciał z nią zamienić kilka słów.

W pewnym momencie zauważył, że kobieta wstaje od stołu, natychmiast zrobił to samo, ale razem z nią do wyjścia skierował się jej towarzysz, Andrew miał nadzieje że rozstaną się na którymś z korytarzy i, ze Elizabeth dalej pójdzie sama, co da mu szanse porozmawiania z nią.

Szedł za nimi w niewielkiej odległości, nie znal budynku zbyt dobrze, nie chciał się zgubić, starał się tez zapamiętać którędy idzie, by moc potem wrócić.

Wtedy zauważył, że mężczyzna skręca w jeden z korytarzy, a Elizabeth idzie dalej sama, minęła chyba jednego ze swoich znajomych, ponieważ pozdrowiła go serdecznie. Andrew wyczuł, że to dobry moment.

- Przepraszam czy pani Elizabeth Warden? – zaczął jak gdyby jej nie znal, nie miał pojęcia czy go rozpozna, na wszelki wypadek przygotował sobie co jej powie jeśli się okaże że kompletnie go nie pamięta, lub że to jednak nie ona.

Kobieta odwróciła się i na niego spojrzała, wyraz jej twarzy wskazywał wyraźnie, że go pamięta i wie kim jest.

- Już nie Warden tylko Jones, ale tak to ja. Co ty tutaj robisz Andrew?

Podszedł do niej i dopiero wtedy się odezwał.

- Jestem na szkoleniu, zrezygnowałem z pracy w policji, po tym jak dostałem propozycje pracy w Agencji, raczej chciałbym zapytać co ty tutaj robisz? Szukałem cię wiesz?

- Wiem, Andrew, ale nie mogłam ci powiedzieć, teraz, kiedy wiesz gdzie pracuję to chyba jesteś w stanie to zrozumieć.

- Zostawiłaś mnie bez słowa, a twoja rodzina nie chciała mi nic powiedzieć. Dziwisz się, ze mam pretensje?

Patrzyła na niego nieco przestraszona, choć sam nie wiedział czy boi się jego gniewu czy tego, że ktoś ich usłyszy.

- Posłuchaj, nie rozmawiajmy tutaj, tam za rogiem – wskazała palcem – jest mój gabinet, tam nikt nie będzie nam przeszkadzał.

Szybko przeszli w stronę jej gabinetu, obok drzwi, które do niego prowadziły był czytnik kart magnetycznych, Elizabeth przyłożyła kartę i drzwi się otworzyły.

Weszli do środka, wewnątrz stało biurko, które było zastawione stosami papierów, komputer był włączony, a na ekranie wyświetlały się rzędy cyfr. Szybko podeszła do biurka i wyłączyła monitor, ewidentnie nie chciała, żeby widział czym się zajmuje.

Usiadła i wskazała mu krzesło naprzeciwko biurka.

- Wybacz, że mam tutaj taki bałagan, niestety rzadko przyjmuję gości, najważniejsze, żeby prowadzić badania i pracować jak najwięcej, nasi przełożeni… są bardzo wymagający.

Andrew spojrzał na nią, wyglądała na zmęczoną, albo przerażoną, może chodziło o to, że się spotkali, może nie powinna była pokazywać, że go zna?

- Powiedz mi co się z tobą działo. Teraz już chyba możesz?

- Tak, to znaczy nie do końca. Bo wiesz to, że pracujemy dla jednej firmy nie oznacza, że mogę ci powiedzieć wszystko co tylko będziesz chciał. Na przykład nie mogę rozmawiać o swojej pracy. Tak naprawdę kiedy wyjechałam od razu trafiłam tutaj, w zasadzie od tego czasu siedzę w tym gabinecie, wykonuję badania, piszę setki raportów. Od czasu do czasu mamy spotkania ze znanymi wykładowcami i naukowcami, którzy biorą udział w badaniach lub je opiniują.

- No rozumiem, ale nie chodzi mi o to co dzieje się w twojej pracy.

- Ahh, bałam się, że o to zapytasz. No cóż, poznałam tutaj swojego męża, był agentem, który przyjechał tutaj na szkolenie uzupełniające, ale został na stałe. I tyle.

Andrew oczekiwał chyba czegoś innego, miał nadzieję, na przyjacielską i przede wszystkim szczerą rozmowę, ale okazało się, że Elizabeth nie ma zamiaru się mu zwierzać.

- Chyba już pójdę, nie będę zajmował ci czasu.

II

Kate właśnie kończyła pracę, musiała jeszcze wysłać raport do szefa, związany z jedną ze spraw, które prowadziła.

Właśnie zbierała swoje rzeczy z biurka kiedy zgasły wszystkie światła, była bardzo zdziwiona, braki prądu nigdy się nie zdarzały, budynek miał zasilanie awaryjne, dlatego kiedy po kilku minutach nadal było całkiem ciemno Kate była zaniepokojona.

Budynek stał na poza centrum miasta, ulica była całkiem ciemna, dlatego w kiedy zgasły wszystkie światła nie było nic widać.

Zanim jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności, usłyszała, że drzwi, przez które wchodziło się na dużą salę gdzie siedzieli wszyscy agenci, się otwierają. Szybko wskoczyła za biurko, nie miała pojęcia kto to może być, o tej porze cały budynek powinien być już pusty.

- Kto tam? – zawołała w stronę drzwi.

Wtedy ciszę jaka panowała w pomieszczeniu przeszył strzał w jej kierunku. Na chwilę ją ogłuszyło, a oczy zapiekły ją od nagłego rozbłysku.

Szybko zrozumiała, że odezwanie się było błędem, ale nie rozumiała jak to się mogło stać, że ktoś wszedł do budynku, jak to w ogóle możliwe, że udało się mu spowodować awarię zasilania.

Kiedy tylko trochę doszła do siebie natychmiast położyła się na podłodze i zaczęła zaglądać pod biurka, chciała choć mniej więcej dowiedzieć się w którą stronę szedł strzelec, wiedziała, że na pewno zmierza w jej kierunku, ponieważ sama mu go wskazała.

Wtedy rozbłysło światło latarki, szukał jej. Najgorsze było to, że broń zostawiła na biurku, tuż obok torby z rzeczami, którą miała zabrać do domu, nie miała się nawet jak bronić, a na przeczołganie się do biurka nie było żadnych szans.

Zaczęła się cicho przesuwać przed siebie między rzędami, chciała dotrzeć do głównej alejki, która biegła pomiędzy biurkami po to by stamtąd uciec na schody przeciwpożarowe, do których wejście znajdowało się na końcu przejścia. Stamtąd mogła uciec na inne piętro i się schować. Oczywiście jeśli intruz nie zauważy wcześniej co planuje.

Wiedziała, że czasu jest bardzo mało, w końcu w świetle latarki zamachowiec mógł zobaczyć jakiś ruch, a wtedy nie miała szans. Co jakiś czas się zatrzymywała by nasłuchiwać szelestu butów.

Zamachowiec dotarł do jej biurka, słyszała jak wyrzuca z torby jej rzeczy, na szczęście wszystkie ważne dokumenty schowała do szafki zamykanej na kod i zabezpieczonej dodatkowo przez odcisk palca, broń też była schowana, a w torbie miała wyłącznie osobiste rzeczy.

Nagle zauważyła, że drzwi do pomieszczenia od strony schodów pożarowych lekko się uchylają, wszedł przez nie jakiś człowiek, który również trzymał w ręce broń. Nie zastanawiając się wiele strzelił w intruza kilka razy.

Kate usłyszała jak za nią ktoś osuwa się na ziemię.

Zrobiło się jej słabo, miała wrażenie, że zaraz sama straci przytomność.

Ktoś do niej podszedł.

- Czy wszystko w porządku, czy coś pani zrobił?

Powoli dochodziły do niej jego słowa, mężczyzna pomógł się jej podnieść na nogi. Spojrzała na niego i powiedziała:

- Wszystko w porządku, kto to w ogóle był.

- Nie mam pojęcia, właśnie wychodziłem z biura kiedy zgasły światła, a ponieważ byłem już przy drzwiach wyjściowych na korytarz to zauważyłem, że po schodach na górę idzie jakiś człowiek z bronią w ręce, udało się schować za róg korytarza, dlatego mnie nie zauważył. Przebiegłem przez biuro poniżej by dostać się na schody pożarowe i go zaskoczyć z drugiej strony. Nie miałem pojęcia, że ktoś jeszcze tutaj jest, myślałem, że włamał się, żeby ukraść jakieś dokumenty, ale patrząc na to, że chciał do pani strzelić nie mam już tej pewności.

- Słucham? Sądzi pan, że chciał mnie zabić? Przecież to niedorzeczne, pewnie przyszedł po to, żeby coś ukraść, zresztą sprawdzimy dokładnie kim jest.

Kate rozpoznała agenta, z którym rozmawiała, widziała go kilka razy na korytarzu, choć nie miała pojęcia jak się nazywał, nie pracował w jej wydziale.

Mężczyzna, jakby czytał w jej myślach, lekko się uśmiechnął i powiedział:

- Nazywam się Frank Browic, pracuję w wydziale do spraw bezpieczeństwa.

„Czyli zajmujesz się bezpieczeństwem agencji i pracujących tutaj ludzi. Kiepsko ci to wychodzi.” – pomyślała.

- Kathrine Wiliams, bardzo dziękuję za pomoc, nie wiem czy udałoby mi się ujść z życiem.

- Cała przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że to się tak zakończyło i że nic się pani nie stało.

- Cóż, muszę zadzwonić do szefa wydziału i poinformować techników, muszą przyjechać jak najszybciej i zebrać wszelkie ślady, muszę wiedzieć kim był ten człowiek, w ogóle nie mam pojęcia jakim cudem udało mu się wejść, trzeba też sprawdzić zasilanie. Nadal nie ma prądu, a jeśli jemu udało się odciąć budynek i wyłączyć zasilanie awaryjne, to nie działał sam.

Frank spojrzał na nią jakoś dziwnie. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał, zamiast tego powiedział:

- W takim razie chyba nie jestem w tej chwili potrzebny, podejrzewam, że będę musiał złożyć zeznania, jutro zajmę się przygotowaniem raportu, może to usprawni śledztwo. Chciałbym jeszcze panią o coś zapytać?

- Tak? – Kate spojrzała na niego zdziwiona. Czego mógł od niej chcieć? W sumie powinna mu się odwdzięczyć, w końcu najprawdopodobniej gdyby nie on, ona mogłaby już nie żyć.

- Czy dałaby się pani zaprosić na kawę? Powiedzmy jutro?

- Ja? Hmm… oczywiście.

Uznała, że jest mu to winna.

Po tych słowach Frank odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł z biura na korytarzy i skierował się w stronę schodów.

4

I

Andrew po spotkaniu z Elizabeth nieco się załamał. Nie spodziewał się tak chłodnego przywitania i tego, że kobieta w ogóle nie będzie chciała mu opowiedzieć co się z nią działo, w zasadzie to czego się dowiedział, niemal z niej wymusił.

Starał się zapomnieć o niej, skupiając się na trwającym szkoleniu, zajęcia, na które chodził były dość interesujące, więc nie było to specjalnie trudne, zresztą widział ją później tylko raz, minęli się na korytarzu.

Zgodnie z tym czego dowiedział się zaraz po swoim przyjeździe uczono go niemal wszystkich dziedzin, które mogłyby być przydatne. Zapoznawał się z najnowszą technologią, która była opracowywana w większość w centrum szkoleniowym, wielu wykładowców było praktykami, którzy potrafili świetnie przekazać niezbędne informacje.

Andrew musiał również zapoznać się z historią oraz tematyką polityki, ponieważ agencja, w której miał pracować miała charakter międzynarodowy, wiedza ta obejmowała wiele krajów i była dość skomplikowana.

Najciekawsze były zajęcia, które polegały na oszukiwaniu wykrywaczy kłamstw, uczyły tego jak należy się zachować podczas przesłuchania, podczas jednych z nich otrzymał zadanie wymyślenia sobie nowej tożsamości, ze wszystkimi szczegółami, którą miał się posługiwać przez cały miesiąc.

Wymagano od niego również bardzo dobrej kondycji fizycznej, codziennie stawiał się rano na ćwiczenia, które miały różnorodny charakter, i z pewnością pozwalały na dobre przygotowanie do każdych warunków. Obejmowały także naukę przetrwania w najróżniejszych warunkach klimatycznych, co, jeśli nie było możliwości doświadczenia ich w warunkach naturalnych było symulowane, w podziemiach centrum szkoleniowego.

Starał się nadążać za szaleńczym tempem, do którego musiał się przyzwyczaić, nawet się nie zorientował kiedy okazało się, że jest na szkoleniu już od miesiąca.

Jednego wieczoru postanowił, namówiony przez kolegę ze szkolenia, zejść na wspólną kolację. Rzadko tam się pojawiał, bał się spotkać Elzę lub Elizabeth.

W jadalni było prawie pusto, usiadł sam, ponieważ jego towarzysza jeszcze nie było i wtedy zauważył, że na drugim końcu stołu siedzi Elza i się w niego wpatruje. Ją również bardzo rzadko widział, miał podejrzenia, że przez pewien czas jej nie było, tylko gdzie mogła wyjechać?

Starał się  na nią nie zwracać uwagi, po jakimś czasie przysiadł się do niej jakiś młody mężczyzna, z którym zaczęła rozmawiać, więc nie zaprzątał sobie nią więcej myśli.

Po pół godzinie dziewczyna wstała od stołu i przeszła obok niego, kiedy była na wysokości jego ramienia zauważył kątem oka, że coś upuszcza na podłogę, chciał za nią zawołać, ale coś go powstrzymało. Był bardzo ciekaw co to mogło być.

Szybko wziął małą karteczkę do ręki i wstał od stołu, zostawiając nieskończoną kolację. Pobiegł po schodach na górę i skierował się w jeden z opustoszałych korytarzy by w spokoju obejrzeć kawałek papieru.

Było na nim tylko jedno zdanie, zapisane eleganckim pismem:

„Andrew,

Przyjdź dziś do mnie o północy, muszę z tobą porozmawiać. Elizabeth”

Andrew nic z tego nie zrozumiał, jak to mogło się stać, że Elza miała wiadomość od Elizabeth, tylko do kogo była skierowana? Do niego, a może do kogoś zupełnie innego?

Wtedy jak spod ziemi wyłoniła się Elza, która z szerokim uśmiechem skierowała się w jego stronę, starał się nie dać po sobie znać, że przeczytał wiadomość, którą ona zgubiła i powiedział:

- Dobry wieczór.

Popatrzyła na niego cała rozpromieniona, o co mogło jej chodzić?

- Co ty tutaj robisz? Jeszcze chwilę temu widziałam cię na dole.

- Właśnie szedłem w stronę swojego pokoju, muszę jutro wcześnie wstać, mam szkolenie.

- Przecież twój pokój jest w drugiej części domu.

Wyglądała na zdziwioną, choć Andrew się zastanawiał czy właśnie nie złapała go na kłamstwie. Ponieważ nadal się uśmiechała postanowił się tym nie przejmować, szybko zapomniał o kartce.

- Wiesz chciałabym z tobą o czymś porozmawiać, może siądziemy u mnie? Tam nikt nie będzie nam przeszkadzał.

- Jasne, czemu nie.

Poprowadziła go w stronę schodów, a później na najwyższe piętro w domu, nigdy tam nie był. Otworzyła drzwi do swojego mieszkania, a kiedy Andrew wszedł okazał się, że jest to bardziej apartament.

W środku zauważył kilka drogich mebli ustawionych w salonie. Elza wskazał mu najbliższy fotel i zaproponowała coś do picia.

- Jak ci się u nas mieszka? Słyszałam, że szkolenie nieźle ci idzie i może wkrótce będziesz mógł wyjechać.

- Skąd to wiesz?

- No rozmawiałam z twoimi instruktorami, są bardzo zadowoleni, choć nie ukrywam, że ja mniej, ponieważ nas opuścisz, a nie zdążyłam z tobą nawet dłużej porozmawiać.

Podała mu szklankę z whisky i usiadła na kanapie obok fotela. Naprzeciwko przez duże okna było widać ośnieżone góry, wpatrywała się w nie przez chwilę w milczeniu i powiedziała:

- Powiedz mi co cię łączy z Elizabeth Jones? – teraz w jej oczach było widać podejrzliwość, przypatrywała mu się uważnie.

- Wiesz w zasadzie nic, kiedyś się znaliśmy i tyle.

„Czy mój ton był odpowiedni? Jeśli nie dam z siebie wszystkiego dowie się aż za dużo.” – pomyślał.

- Cóż, a ja myślę, że to nie była tylko znajomość, wiesz mam tutaj dostęp do kilku informacji, i sprawdziłam to i owo.

Wtedy Andrew poczuł, że robi mu się słabo. Odstawił szklankę na stolik i zamknąć na chwilę oczy, wtedy zauważył, że głos Elzy staje się coraz mniej wyraźny, a on nie może otworzyć oczu.

II

Kate uznała, że Mark nie musi wiedzieć o jej spotkaniu z Frankiem Browicem, w końcu zamierzała porozmawiać z nim tylko chwilę, do czasu aż uzna, że odpłaciła się za pomoc.

Umówili się w kawiarni naprzeciw budynku agencji, uznała, że w ten sposób szybciej uda się jej uciec.

- Miło mi, że znalazła pani czas. Czy udało się coś ustalić w sprawie naszego gościa?

- Cóż niezbyt wiele, zebrano ślady, czekam na wyniki analiz, mój zespół zajął się już identyfikacją, jest kilka rzeczy i baz do sprawdzenia, na razie jednak nie wiemy jaki był powód jego wizyty w naszym biurze.

- Nie sądzi pani, że moja teoria jest najbardziej prawdopodobna?

- To znaczy? Wciąż uważa pan, że chodzi o mnie? To jest niedorzeczne, choć oczywiście nie wykluczamy również takiej możliwości, wolę jednak stawiać na rozwiązania, które wykluczają moją szybką śmierć.

- Ma pani rację. Ok, nie rozmawiajmy już o tym, chciałem tylko powiedzieć, że przygotowałem już raport i jestem do dyspozycji gdyby chciała mnie pani przesłuchać.

- Myślę ze wezwiemy pana w odpowiednim czasie. Na razie chciałabym ustalić tożsamość tego człowieka, a to wymaga oczekiwania na wyniki badan.

- Rozumiem, będę zadowolony jeśli na cos się przydam.

W zasadzie nie chciała włączać go do śledztwa, miała co do niego dziwne przeczucia. Wyślą żeby zadzwonić do Marka, niepokoiła się ponieważ nie oddzwaniał, a miał mieć dzisiaj bardzo ważne szkolenie i była ciekawa jak mu poszło.

Kiedy wracała zobaczyła Franka z jakaś kobieta przy zajmowanym przez nich stoliku, była wysoka i szczupła, i miała wrażenie, ze gdzieś ja już widziała, ale nie mogła skojarzyć gdzie. Dala mu jakąś kopertę i odeszła, najprawdopodobniej jej rozmówca wiedział co w niej jest, nie wyglądał na specjalnie zdziwionego, raczej na zawiezionego. Jakby wydarzyło się cos czego się obawiał.

Szybko się pożegnała, miała go dość. Opowiadał jej o sobie, był człowiekiem, który nie miał nic ciekawego do przekazania, ale musiał z kimś pogadać, zostawiła go żona, w zasadzie poza pracą nie miał kompletnie nic. Chyba uznał, ze Kate będzie jego lekarstwem na samotność.

Postanowiła wstąpić do pracy, Lloyd miał jej dzisiaj zdać raport na temat nowego oprogramowania, na które czekali w bazie wojskowej Marka. Było niezbędne, żeby przygotować samolot, ale jak na razie programista nie pokazał jej niczego nadającego się do użycia.

Poza tym chciała dowiedzieć się czy udało się już zidentyfikować zamachowca, który wdarł się do budynku, była bardzo ciekawa jak mu się to udało.

Kiedy weszła do biura, było tam jeszcze sporo osób, mimo, że było już po 18, nie zastała za to Lloyda przy jego biurku, ale kiedy się za nim rozglądała, zauważyła, że siedzi w jednej z sal konferencyjnych z laptopem.

Weszła tam i zamknęła za sobą drzwi.

- Jak ci idzie? Możemy w końcu powiadomić bazę, że mamy coś użytecznego?

Spojrzał na nią nieco nieprzytomnie, miała dziwne wrażenie, że albo nie był trzeźwy, albo coś wziął, nie chciała dociekać, nie był to pierwszy raz, a wiedziała, że w ten sposób o wiele lepiej mu się pracuje.

— No powiedzmy, muszę jeszcze dopracować interfejs, skontaktowałem się już ze specjalistami z bazy w tej sprawie, muszą zatwierdzić wszystkie funkcje, które im opisałem i wtedy mogę dokończyć pracę — spojrzał na ekran. — Aha i szukał cię ktoś z laboratorium, chyba coś dla ciebie mają, kazałem im przesłać na twoją skrzynkę.

- Ok, możesz na nią wejść ze swojego laptopa?

- Jasne.

Po chwili na ekranie rzutnika, który znajdował się w Sali konferencyjnej wyświetlił się ekran komputera Lloyda, a następnie poczta Kate. Tylko ona i Lloyd znali hasło do jej skrzynki służbowej, ufała mu i wiedziała, że nie wszedł by na nią nigdy bez jej pozwolenia.

Na skrzynce rzeczywiście była nieodebrana wiadomość z laboratorium, zawierała raport z badań zwłok zamachowca, który wszedł do budynku i strzelał do niej. Jego tożsamość była dla niej bardzo ważna, wierzył, że jeśli ją pozna i sprawdzi z kim ten człowiek miał powiązania, będzie mogła wykluczyć lub, czego bała się najbardziej, potwierdzić, że chodziło o nią, a nie po prostu o jakieś dokumenty, które przechowywali w agencji.

Laboratorium udało się zidentyfikować strzelca. Nazywał się Daniłł Pardon, Rosjanin. I tyle, resztę musiała zrobić sama.

Lloyd, jakby czytał w jej myślach, szybko wstał z fotela i wpuścił ją przed komputer, szybko włączyła bazę danych agencji, która zawierała informacje na temat osób poszukiwanych, skazanych, ale również na temat osób podejrzanych o terroryzm.

Nie zdziwiła się, kiedy odnalazła tego człowieka w bazie danych, był rosyjskim terrorystą powiązanym z dużą grupą działającą w głębi Rosji, daleko na wschodzie. To właśnie ta grupa, według podejrzeń agencji mogła być powiązana z budową, którą w ramach misji mieli zbadać.

- Terrorysta? Co on tutaj robił? Myślisz, że ma jakieś powiązania z terrorystami, których chcemy zinfiltrować w Rosji?

- Lloyd przecież na razie nie wiemy, czy to co będziemy badać to robota terrorystów, rosyjskiego wojska, czy jednych i drugich, co najbardziej mniej chyba martwi.

- Czy on może być powiązany z Przewalskim?

Kate jeszcze raz spojrzała na zdjęcie, mężczyzna był skazany w Rosji za terroryzm, ale uciekł z więzienia, było bardzo prawdopodobne, że nie musiał się specjalnie starać, żeby uciec, jeśli ich podejrzenia były słuszne i Federacja Rosyjska współpracowała z terrorystami, to pewnie informacja o ucieczce Pardona była jedynie na papierze, w rzeczywistości mogli go wypuścić, lub, żeby zachować pozory, mogli mu znacznie ułatwić wydostanie się z więzienia.

- Tak, najpewniej jest z nim powiązany, wydaje mi się, że go kojarzę.

Temat grupy terrorystycznej działającej w Rosji nie był nowy, ciągnął się od jakiegoś czasu, Kate była jednym z tych agentów, którzy prowadzili sprawy z nią związane od kilku lat. Znała wielu jej członków ze zdjęć. Duża liczba została zlikwidowana lub osadzona w więzieniach na zachodzie, ale wiedziała, że organizacja sięga znacznie głębiej niż można to sobie było wyobrazić.

Nagle Lloyd zapytał:

- Jak w ogóle zginął Przewalski? Nigdy o tym nie wspominałaś.

Kate nie lubiła tego tematu, prowadziła śledztwo w sprawie Przewalskiego, zeznawała w sądzie, który skazał go dożywotnią karę więzienia. Oczywiście zaocznie, ponieważ nigdy nie udało się go złapać. Nie było do końca wiadomo czy jeszcze żył, ale nie było też wystarczających dowodów na to, że tak nie jest.

Chociaż w sądzie jej tożsamość nie była ujawniona, to wiedziała, że najprawdopodobniej Przewalski wie kim jest i że pewnego dnia będzie chciał się jej odpłacić za udział w tej sprawie, podobnie jak wielu innym agentom.

- On nie zginał, nie ma na to żadnego dowodu, a dopóki tak jest, będzie uważany za zaginionego i poszukiwanego. Jest szansa, że to co dzieje się na Syberii, jest w jakiś sposób z nim powiązane, jeśli wykażemy, że tak jest będzie można wznowić śledztwo i może wtedy uda się go skazać i osadzić w więzieniu do końca życia.

Lloyd widział, że ją zdenerwował, choć nie miał takiego zamiaru.

- Lloyd?

Kate wyrwała go z zadumy.

- Tak?

- By zakończyć tą sprawę potrzebujemy twojego oprogramowania.

I wyszła.

Kate po rozmowie z Lloydem postanowiła wrócić do domu. Jednak przed wyjściem chciała zajrzeć na dokumenty na swoim biurku, w ciągu dnia któryś z jej współpracowników mógł jej podrzucić jakiś raport, który mogła przeczytać w domu.

Na biurku rzeczywiście leżały jakieś dokumenty, okazało się, że to teczka tego jej asystenta, który miał po szkoleniu stawić się w agencji i dołączyć do jej zespołu. Była bardzo ciekawa co to za jeden i czy uda jej się z nim jakoś dogadać.

Wzięła teczkę i wyszła z biura, Lloyd cały czas siedział nad laptopem, a ona miała nadzieję, że udało jej się go odpowiednio zmotywować do pracy.

5

I

Andrew obudził się w swoim pokoju, niewiele pamiętał. Ostatnie wspomnienie było z apartamentu Elzy, dała mu drinka i potem nie miał pojęcia co się działo.

Pamiętał jednak o wiadomości od Elizabeth, wiedział, że musi ją odszukać i z nią porozmawiać, nie miał jednak pojęcia jak ją znaleźć.

Szybko się ubrał i wyszedł na korytarz, ćwiczenia miał dopiero po południu, więc miał sporo czasu by znaleźć kobietę, chciał również porozmawiać z Elzą, musiał się dowiedzieć o co chodziło i co się wczoraj stało. Dziwnie się czuł i miał wrażenie, że czegoś musiała mu dosypać do drinka.

W końcu podejrzane było już to, że miała list od Elizabeth do niego, z każdą chwilą nabierał coraz większych podejrzeń, że coś jest z nią nie tak. Tylko o co mogło jej chodzić?

Postanowił zacząć od biura Elizabeth, był tam raz i trochę błądził po korytarzach zanim odnalazł właściwy, po drodze miał niewiele osób, większości nawet nie kojarzył, a i oni nie sprawiali wrażenia zainteresowanych tym, że ktoś obcy kręci się po miejscu ich pracy.

W końcu dotarł do właściwych drzwi, zapukał, cisza. Zapukał ponownie. Niestety nikt nie otwierał, zauważył jednak, że drzwi, choć nie uchyliły się podczas pukania, nie są do końca zamknięte, jakby ktoś włożył coś pomiędzy nie, a futrynę, żeby można je było otworzyć bez karty.

Nacisnął klamkę i bez najmniejszego problemu je otworzył. W środku panował dokładnie taki sam bałagan, jaki był kiedy zobaczył to pomieszczenie po raz pierwszy.

Na biurku jednak brakowało komputera, co było bardzo dziwne, w końcu po co Elizabeth miałaby go zabierać? Andrew poczuł pewien niepokój, przecież niedorzeczne było, żeby zabierała go do siebie do pokoju, mogła pracować w biurze kiedy i jak długo chciała.

Nasunęła mu się myśl, że może Elza włamała się do jej biura, na pewno miała możliwość wejścia do każdego pomieszczenia w tym budynku.

Rozejrzał się dookoła, może jest jakiś ślad, który podpowie mu gdzie może być Elizabeth, nie miał pojęcia, gdzie mieszkała, nie chciał też o nią rozpytywać, ponieważ ktoś mógł się zainteresować tym, że jej szuka i donieść jego opiekunowi, albo nawet samej Elzie. Nie było wiadomo komu można tam ufać.

Kiedy odwrócił się w stronę drzwi jego wzrok przykuł przedmiot, który zablokował drzwi przed całkowitym zatrzaśnięciem się zamka. Była to cienka, plastikowa koperta wielkości karty kredytowej. W środku znajdowała się jakaś kartka.

Szybko podniósł ją z podłogi, wtedy też zorientował się, że zostawił otwarte drzwi, gdyby ktoś przechodził korytarzem na pewno zainteresowałby się co robi w nieswoim biurze sam.

Na kartce było tylko kilka słów zapisanych w pośpiechu, część liter była nieczytelna, ale zdołał zrozumieć sens.

Elizabeth napisała numer swojego pokoju, prosząc go o to by się tam udał, jak tylko odczyta tą wiadomość.

Zaczynał się martwić, czy miała kłopoty? Dlaczego napisała to w takim pośpiechu, i dlaczego nie mogła mu tego sama powiedzieć? Wczoraj chciała z nim rozmawiać, ale Elza w jakiś sposób przechwyciła wiadomość. Może znikąd jej nie wykradła, tylko wzięła ją od samej Elizabeth?

Szybko zamknął za sobą drzwi, na szczęście niczego więcej nie dotykał, a ewentualny ślad jego odcisków na klamce postanowił wyjaśnić tym, że szukał kobiety i sprawdził czy nie ma jej w biurem, ale było zamknięte.

Idąc szybkim krokiem przez korytarz przyszło mu do głowy, że nie pomyślał o ewentualnym monitoringu, ale uznał, że będzie się tym martwił później.

Pokój dziewczyny znajdował się piętro wyżej, Andrew starał się iść w miarę normalnym krokiem, nie chciał zwracać na siebie zbyt wiele uwagi. Szybko odnalazł właściwy numer, zapukał, a kiedy nikt mu nie odpowiedział wszedł do środka.

Zdziwiło go, że drzwi nie były zamknięte, ale z drugiej strony jeśli ktoś chciałby wejść do pokoju to znalazłby sposób, nie były one, w przeciwieństwie do biur zamykane na kartę, tylko n zwykły klucz, a biorąc pod uwagę dużą liczbę naukowców, inżynierów i innych specjalistów, to pokonanie tak p[prymitywnego zamka nie stanowiło problemu.

W pokoju panował ład i porządek, stanowcze zaprzeczanie biura Elizabeth.

Pod oknem naprzeciwko drzwi stało niewielkie biurko z kilkoma szufladami. Otworzył pierwszą z nich, choć czuł się nieco niezręcznie, wyobrażał sobie co byłoby gdyby za jego plecami stanęła właścicielka pokoju i zobaczyłaby go jak grzebie w jej osobistych rzeczach.

W pierwszej, jak i drugiej w szufladzie nie było niczego ciekawego, zainteresowała go jednak ostatnia z nich, wydawał mu się nieco płytsza od poprzednich. Okazało się, że tylna ścianka była przesłonięta kawałkiem drewna bardzo podobnego do tego z jakiego został wykonany cały mebel, na pierwszy rzut oka nie było widać, że coś z tą szufladą jest nie tak.

Z biurka wziął nóż do otwierania listów i wyciągnął małą deseczkę, a którą znajdowało się małe pudełko.

Wziął je do ręki i szybko zajrzał do środka, nie chciał zabierać czegoś co było osobistą rzeczą Elizabeth, a którą tylko schowała dla bezpieczeństwa. Jeśli miałby to jednak być przedmiot, który pozwoliłby mu wyjaśnić co działo się z kobietą, to koniecznie musiał go zabrać i w spokoju obejrzeć u siebie.

W środku znajdował się jakiś klucz i kartka. Andrew uznał, że zabierze pudełko i szybko schował je do kieszeni po czym wyszedł na korytarz. Miał ogromne szczęście, że nikt go tam nie spotkał, wyglądałoby to bardzo dziwnie, że kręci się na korytarzu gdzie mieszkają sami naukowcy zatrudnieni w centrum.

Zszedł po schodach i udał się do swojego skrzydła budynku, otworzył drzwi do swojego pokoju i usiadł na łóżku.

Jeszcze raz zajrzał do pudełka, klucz był całkiem zwyczajny i mógłby otwierać niemal wszystkie drzwi w budynku, oprócz tych zabezpieczonych kartami magnetycznymi.

Na kartce, pismem Elizabeth, było zapisanych kilka zdań.

Andrew skoro znalazłeś tą kartkę to oznacza to, że najprawdopodobniej się już nie zobaczymy. Niestety nie zdążyłam Ci wszystkiego wyjaśnić choć bardzo chciałabym, żebyś wiedział co się tutaj dzieje.

Klucz, który znalazłeś przyda Ci się w odpowiednim momencie, sądzę, że pomoże wyjaśnić parę spraw.

Żałuję, że nie mogłam z Tobą porozmawiać szczerze.

Elizabeth

Andrew widział od początku, że coś jest nie tak, ale co mógł teraz zrobić? Przede wszystkim musiał schować klucz, który dała mu Elizabeth. Nie wspomniała jednak kiedy będzie mu potrzebny. Zastanawiał się czy nie powinien zacząć szukać drzwi, które mógłby nim otworzyć.

Z drugiej strony jakie miał szanse na ich znalezienie?

Napisała, że przydadzą się w odpowiednim momencie, więc pozostało mu czekać na ten moment.

II

Kate spotkała się w domu z Markiem, ostatnio nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu. Ona była pochłonięta ostatnimi wydarzeniami i przygotowaniami do wyjazdu, a Mark nieustannie latał na symulatorach i odbywał ćwiczenia.

W zasadzie od kilku dni nie zamienili z sobą wielu słów poza przywitaniem rani i dobranoc przed snem.

Zjedli razem kolację, którą zostawiła gospodyni, podczas posiłku Kate odpowiedziała Markowi co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni.

Najbardziej wstrząsnęła nim historia o strzelaninie w jej biurze, wciąż nie dawało jej spokoju to jak temu człowiekowi udało się wejść do budynku i pozostać niezauważonym, co więcej wyłączył zasilanie, zarówno to pochodzące z sieci miejskiej, jak i awaryjne.

Od jakiegoś czasu miała wrażenie, że nie działał sam, musiał mieć skądś informacje, przecież nie działałby tak sprawnie bez tego. Jeśli jednak to była prawda to w samej agencji był ktoś kto mu pomagał. A to niepokoiło ją najbardziej.

Mark, tak samo jak i ona zastanawiał się jak w ogóle mogło dojść do czegoś takiego w bardzo dobrze strzeżonym budynku.

- Sprawdziliście monitoring?

- Zasilanie było wyłączone, nie działały kamery. Nasi technicy sprawdzają jak to możliwe, że ktoś wyłączył wszystkie zabezpieczania, do tego trzeba mieć uprawnienia. Sama nie wiem, nie mogę uwierzyć w wersję, że ten Pardon działał sam, przecież jak dostałby się do budynku i tylu strzeżonych pomieszczeń. Wciąż brakuje mi jednego elementu, który połączyłby to wszystko w całość.

- Myślisz, że ktoś mu pomagał prawda? Ktoś z agencji?