Zdolność przewidywania. Jak odczytywanie przyszłości wpływa na nasze życie - Thomas Suddendorf, Jonathan Redshaw, Adam Bulley - ebook

Zdolność przewidywania. Jak odczytywanie przyszłości wpływa na nasze życie ebook

Thomas Suddendorf, Jonathan Redshaw, Adam Bulley

0,0
69,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jesteśmy jedynymi zwierzętami, które żegnają się w oczekiwaniu, że niedługo mogą znowu się spotkać.

Jesteśmy zdolni do umysłowych podróży w czasie, dzięki czemu możemy z wyprzedzeniem przygotować się do przyszłych zdarzeń, starając się wpłynąć na to, jak będzie wyglądała przyszłość. Nasz umysł łatwo przeskakuje pomiędzy przeszłymi, teraźniejszymi i możliwymi przyszłymi wypadkami. Możemy dzięki niemu przeżywać kolejny raz przeszłe zdarzenia i wyobrażać sobie przyszłe scenariusze, nawet jeśli wcześniej nie doświadczaliśmy niczego podobnego. Robimy to nieustannie: wybiegamy myślami ku nadchodzącym wakacjom, rozkoszujemy się wizją umówionej kolacji i dumamy z niepokojem o wynikach testu. Za pomocą naszych umysłowych wehikułów czasu tkamy historię naszego życia – to, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy. Przezorność, czyli zdolność przewidywania zdarzeń oraz podejmowania stosownych działań, jest prawdopodobnie najpotężniejszym z naszych wszystkich narzędzi.

Zapraszamy do wspólnej podróży w przyszłość, a na wypadek, gdybyśmy spotkali się w kolejnej książce: do zobaczenia!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 459

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Co­py­ri­ght © Co­per­ni­cus Cen­ter Press, 2024 Co­py­ri­ght © 2022 by Tho­mas Sud­den­dorf, Jo­na­than Red­shaw and Adam Bul­ley All ri­ghts re­se­rved.
This trans­la­tion of THE IN­VEN­TION OF TO­MOR­ROW is pu­bli­shed by ar­ran­ge­ment with au­thors. Tłu­ma­cze­nie © Ta­de­usz Chaw­ziuk, 2024
Ty­tuł ory­gi­nałuThe In­ven­tion of To­mor­row: A Na­tu­ral Hi­story of Fo­re­si­ght
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wychMo­nika Drob­nik-Sło­ciń­ska / mo­ni­ka­imar­cin.com
Re­dak­cja ję­zy­kowa i ko­rekta Ga­briela Nie­miec | CO DO SŁOWA
SkładLu­cyna Ster­czew­ska | CO DO SŁOWA
ISBN 978-83-7886-783-8
Wy­da­nie I
Kra­ków 2024
Wy­dawca: Co­per­ni­cus Cen­ter Press Sp. z o.o. pl. Szcze­pań­ski 8, 31-011 Kra­ków tel. (+48) 12 448 14 12, 500 839 467 e-mail: re­dak­[email protected]
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Mi­cha­elowi C. Cor­bal­li­sowi – T.S.

Mo­jej ro­dzi­nie – J.R.

Ta­cie – A.B.

1

TWÓJ WŁA­SNY WE­HI­KUŁ CZASU

Po­nad pięć ty­sięcy lat temu pe­wien czło­wiek, wspi­na­jąc się na górę w Al­pach, zma­gał się z prze­ni­kli­wym zim­nem. Był ciężko ranny – w ataku, do któ­rego do­szło w po­ło­żo­nej ni­żej do­li­nie, od­niósł głę­boką ranę kłutą mię­dzy kciu­kiem i pal­cem wska­zu­ją­cym pra­wej dłoni. Te­raz znaj­do­wał się da­leko od domu, co naj­mniej je­den lub dwa dni drogi, wśród zmar­z­liny i lasu. Nie była to po­dróż dla lu­dzi o pło­chli­wym sercu lub nie­przy­go­to­wa­nych. Męż­czy­zna miał na so­bie płaszcz, ge­try, ka­pe­lusz, buty, ple­cak i inne ubra­nia uszyte ze skór kilku zwie­rząt. W wo­reczku przy­mo­co­wa­nym do pa­ska trzy­mał ka­mienne na­rzę­dzia do cię­cia, skro­ba­nia i wier­ce­nia, a także ka­wałki pi­rytu, dzięki któ­rym mógł roz­pa­lić ogień. W po­dłużny skó­rzany pas wple­cione miał dwa gu­mo­wate owoc­niki pniarka brzo­zo­wego o dzia­ła­niu prze­ciw­pa­so­żyt­ni­czym – przy­datne, gdy w je­li­cie gru­bym za­gnieź­dzi się wło­so­główka. Męż­czy­zna niósł mie­dziany to­pór, łuk i strzały, a także szty­let wy­ko­nany z czertu. Ten ostatni był wie­lo­krot­nie pie­czo­ło­wi­cie ostrzony. Może oka­zać się po­trzebny. Czy ktoś szedł za męż­czy­zną – jesz­cze tu­taj, po­śród śniegu na szczy­cie góry?

Za­mro­żone i zmu­mi­fi­ko­wane zwłoki zna­le­ziono w 1991 roku w al­pej­skim lo­dowcu, oto­czone wspo­mnia­nym wy­po­sa­że­niem. Męż­czy­zna stał się znany jako Ötzi – od Alp Ötz­tal­skich, gdzie go zna­le­ziono – lub po pro­stu „czło­wiek lodu”[1*]. To, jak Ötzi był przy­go­to­wany, ilu­struje po­tęgę uni­wer­sal­nej zdol­no­ści na­szego ga­tunku do pa­mię­ta­nia tego, co oka­zało się sku­teczne w prze­szło­ści, i prze­wi­dy­wa­nia tego, co może być po­trzebne w przy­szło­ści[1].

Ludzki umysł jest swo­istym we­hi­ku­łem czasu. Mo­żemy dzięki niemu prze­ży­wać ko­lejny raz prze­szłe zda­rze­nia i wy­obra­żać so­bie przy­szłe sce­na­riu­sze, na­wet je­śli wcze­śniej nie do­świad­cza­li­śmy ni­czego po­dob­nego. Lu­dzie czy­nią to nie­ustan­nie: wy­bie­gają my­ślami ku nad­cho­dzą­cym wa­ka­cjom, roz­ko­szują się wi­zją umó­wio­nej ko­la­cji i du­mają z nie­po­ko­jem o wy­ni­kach te­stu. Po­nie­waż czło­wiek jest zdolny do umy­sło­wych po­dróży w cza­sie, może – tak jak Ötzi – przy­go­to­wać się do po­ten­cjal­nych zda­rzeń ze znacz­nym wy­prze­dze­niem, sta­ra­jąc się ukształ­to­wać przy­szłość we­dług wła­snego za­my­słu. Prze­zor­ność, czyli zdol­ność prze­wi­dy­wa­nia zda­rzeń i po­dej­mo­wa­nia sto­sow­nych dzia­łań, jest praw­do­po­dob­nie naj­po­tęż­niej­szym ze wszyst­kich na­szych na­rzę­dzi. Ni­niej­sza książka mówi o isto­cie i hi­sto­rii tej wła­śnie zdol­no­ści, a także o jej zna­cze­niu w dzie­jach ludz­ko­ści[2].

Oczy­wi­ście fakt, że umiemy so­bie wy­obra­zić przy­szłość, nie ozna­cza, że wiemy, co się sta­nie. Prze­cież Ötzi praw­do­po­dob­nie nie spo­dzie­wał się strzały, która ugo­dziła go w plecy i po­ło­żyła do lodu na pięć ty­sięcy lat. Nie spo­dzie­wamy się wielu rze­czy, które się wy­da­rzają, z ko­lei wiele rze­czy, któ­rych się spo­dzie­wamy, ni­gdy się nie wy­da­rza. Na­wet spe­cja­li­ści zaj­mu­jący się pro­gno­zo­wa­niem, jak ma­kle­rzy gieł­dowi czy me­te­oro­lo­dzy, czę­sto mają trud­ność z prze­wi­dze­niem ceny złota w ko­lej­nym kwar­tale lub tego, czy w na­stępny wto­rek bę­dzie pa­dać deszcz. Ludz­kie prze­wi­dy­wa­nia nie­kiedy spek­ta­ku­lar­nie za­wo­dzą. Sły­szy się cza­sem o in­ży­nie­rach ama­to­rach, któ­rzy przy­cze­piają do krze­seł ba­lony wy­peł­nione he­lem albo ra­kiety i spo­dzie­wają się ry­chłego unie­sie­nia w prze­stwo­rza lub uzy­ska­nia wiel­kiej pręd­ko­ści, ale nie za­sta­na­wiają się nad tym, że mogą na­gle spaść[2*][3].

Ist­nieje wiele po­wo­dów, by ubo­le­wać na tym, jak bar­dzo lu­dzie nie umieją kie­ro­wać swo­imi umy­sło­wymi we­hi­ku­łami czasu. Przede wszyst­kim czę­sto nie po­tra­fimy pa­trzeć da­lej, lecz ule­gamy po­ku­sie szyb­kiego za­robku, da­jemy się zwo­dzić do­nie­sie­niom me­dial­nym lub po­lu­bie­niom w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych. Nie­zmien­nie prze­wi­du­jemy, że zre­ali­zu­jemy na­sze pro­jekty w ter­mi­nie i nie prze­kra­cza­jąc bu­dżetu, na­wet je­śli wcze­śniej na­sze opty­mi­styczne pro­gnozy wie­lo­krot­nie oka­zy­wały się błędne. Mamy rów­nież skłon­ność do prze­wi­dy­wa­nia, że ne­ga­tywne zda­rze­nia, ta­kie jak upa­dek z dra­biny, przy­tra­fią nam się rza­dziej, niż to się dzieje na­prawdę[4]. Hi­sto­ria ludz­ko­ści pełna jest przy­kła­dów złego pla­no­wa­nia, które miało ka­ta­stro­falne na­stęp­stwa, tak jak wtedy, gdy urzęd­nicy stanu Qu­een­sland spro­wa­dzili do Au­stra­lii ro­pu­chę ol­brzy­mią, by wy­tę­piła pe­wien ga­tu­nek chrząsz­cza, lecz płazy wy­mknęły się spod kon­troli i spu­sto­szyły lo­kalny eko­sys­tem. Książka ta mówi za­tem także o licz­nych ogra­ni­cze­niach ludz­kiej zdol­no­ści prze­wi­dy­wa­nia oraz o tym, jak lu­dzie pró­bują so­bie z nimi ra­dzić.

Lu­dzie w swo­ich dzie­jach wy­my­ślali zu­chwałe stra­te­gie, które miały im po­móc zaj­rzeć w przy­szłość. Można wy­mie­nić całą al­fa­be­tyczną li­stę me­tod wró­że­nia – od aba­ko­man­cji, czyli wró­że­nia z brudu, pia­sku, dymu lub po­piołu, po zoo­man­cję, czyli od­czy­ty­wa­nie przy­szło­ści z za­cho­wa­nia pta­ków, mró­wek, kóz lub osłów. Wspólną ce­chą tych „-man­cji” jest oczy­wi­ście to, że nie dzia­łają. Nie­mniej są one jed­nym z wielu pro­duk­tów głę­bo­kiego ludz­kiego dą­że­nia do opa­no­wa­nia nie­pew­nej przy­szło­ści i zna­le­zie­nia naj­lep­szej drogi.

Cho­ciaż nie można od­gad­nąć przy­szło­ści ze zwie­rzę­cych wnętrz­no­ści ani z li­ści her­baty, w przy­ro­dzie ist­nieją pra­wi­dło­wo­ści, które po­ma­gają nam prze­wi­dy­wać przy­szłe zda­rze­nia i się na nie przy­go­to­wać. Choć sta­ro­żytni Grecy zwy­kle za­się­gali rady wy­roczni przed po­dej­mo­wa­niem więk­szych przed­się­wzięć, two­rzyli rów­nież nie­zwy­kle do­kładne na­rzę­dzia pro­gno­styczne. Cała sala w Grec­kim Na­ro­do­wym Mu­zeum Ar­che­olo­gicz­nym w Ate­nach jest po­świę­cona jed­nemu szcze­gól­nie in­te­re­su­ją­cemu ar­te­fak­towi uży­wa­nemu w tym celu. Nie­po­zorna bryła ze znie­kształ­co­nego drewna i sko­ro­do­wa­nego me­talu, wy­ło­wiona z Mo­rza Egej­skiego w 1901 roku przez po­ła­wia­czy gą­bek u wy­brzeży An­di­ki­tiry, do­piero wiele dzie­się­cio­leci póź­niej zo­stała zi­den­ty­fi­ko­wana jako naj­wcze­śniej­szy znany hi­sto­ry­kom ana­lo­gowy kom­pu­ter. Li­czy so­bie po­nad dwa ty­siące lat[5].

Me­cha­nizm z An­di­ki­tiry jest za­byt­kiem o za­dzi­wia­ją­cej tech­nicz­nej zło­żo­no­ści – składa się z dzie­sią­tek kół zę­ba­tych z brązu oraz za­tar­tych, ta­jem­ni­czych na­pi­sów. Ob­ra­ca­jąc ręczną korbą, ope­ra­tor wy­bie­rał dzień ka­len­da­rzowy na przed­niej tar­czy i prze­po­wia­dał przy­szłość ciał nie­bie­skich: ru­chy pla­net, fazy Księ­życa i za­ćmie­nia Słońca. Rzym­ski mąż stanu Cy­ce­ron za­chwy­cał się, że roz­wa­ża­jąc pra­wi­dło­wo­ści nie­bios, „do­cho­dzimy do po­zna­nia bo­gów”[6].

Ilu­stra­cja 1.1. Dzi­siej­szy wy­gląd me­cha­ni­zmu z An­di­ki­tiry (po le­wej) oraz mo­del tego, jak mo­gło w nim wy­glą­dać przed­sta­wie­nie ko­smosu (po pra­wej)

Współ­cze­śni lu­dzie do­cho­dzą do po­zna­nia co­raz więk­szej liczby se­kre­tów na­tury i me­tod prze­wi­dy­wa­nia jej biegu. Choć sa­mo­dzielne prze­pro­wa­dze­nie od­po­wied­nich ob­li­czeń może być dla nas trudne, umiemy pre­cy­zyj­nie prze­wi­dzieć porę przy­pływu lub mo­ment wy­stę­po­wa­nia zda­rzeń na nie­bie, ko­rzy­sta­jąc z urzą­dzeń miesz­czą­cych się w kie­szeni. Szyb­kie zaj­rze­nie do Wi­ki­pe­dii po­wie nam, że We­nus przej­dzie przed tar­czą Słońca 27 marca, a Mer­kury – do­kład­nie je­den dzień póź­niej w roku... 224 508 na­szej ery. Na­sze co­dzienne ży­cie w co­raz więk­szym za­kre­sie opiera się na har­mo­no­gra­mach i mo­de­lach przy­szło­ści rzą­dzą­cych ludzką ko­ope­ra­cją. Pra­cu­jemy w wy­zna­czo­nych go­dzi­nach, spo­ty­kamy się co ty­dzień w dys­ku­syj­nych klu­bach książki i sta­ramy się za wszelką cenę do­trzy­mać waż­nych ter­mi­nów.

Nie­mniej jest aż nadto oczy­wi­ste, że na­wet gdy mamy ja­sny ob­raz tego, co nas czeka, mo­żemy nie pod­jąć sto­sow­nych dzia­łań. W Wi­gi­lię Bo­żego Na­ro­dze­nia 2019 roku no­wo­jor­ski po­li­tyk Brian Kolb opu­bli­ko­wał fe­lie­ton ostrze­ga­jący czy­tel­ni­ków przed nie­bez­pie­czeń­stwami zwią­za­nymi z pro­wa­dze­niem po­jazdu pod wpły­wem al­ko­holu – ra­dził, aby „my­śleć na­przód i przy­go­to­wy­wać al­ter­na­tywny plan przed spo­ży­ciem al­ko­holu, gdyż po­zwala to unik­nąć wielu sy­tu­acji, któ­rych można po­tem ża­ło­wać” – a mimo to ty­dzień póź­niej sam zo­stał zła­pany nie­trzeźwy za kie­row­nicą swo­jego sa­mo­chodu, po tym jak zna­lazł się w ro­wie[7]. Ła­two śmiać się z ta­kiej hi­po­kry­zji, ale za­pewne każdy może przy­to­czyć z wła­snego do­świad­cze­nia przy­kłady nie­roz­trop­nych de­cy­zji pod­ję­tych mimo jed­no­znacz­nych pro­gnoz i naj­lep­szych in­ten­cji. Czy kiedy obu­dzi­łeś się z po­tęż­nym ka­cem, przy­się­ga­łeś, że ni­gdy wię­cej nie się­gniesz po al­ko­hol, ale wkrótce ja­koś piwo wpa­dło ci w ręce? Czy zda­rzyło ci się za­mó­wić ocie­ka­ją­cego tłusz­czem ham­bur­gera lub ogromny de­ser lo­dowy, choć wie­dzia­łeś, że bę­dziesz tego ża­ło­wać... i rze­czy­wi­ście ża­ło­wa­łeś? A może kie­dyś pod­ją­łeś po­sta­no­wie­nie no­wo­roczne, ale parę ty­go­dni póź­niej je od­rzu­ci­łeś, uzna­jąc, że spró­bu­jesz w przy­szłym roku? Więk­szość z nas ma pro­blemy z kon­se­kwen­cją w dzia­ła­niu, spój­no­ścią pla­nów i kie­ro­wa­niem się ra­cjo­nalną ana­lizą.

W książce tej opo­wia­damy o tym, jak dzięki prze­wi­dy­wa­niu prze­sta­li­śmy być nie­po­zor­nym ga­tun­kiem na­czel­nych za­mknię­tym w tro­pi­kach Afryki i sta­li­śmy się isto­tami, które dzierżą w rę­kach losy ca­łej pla­nety. Ale nie jest ona je­dy­nie hym­nem po­chwal­nym na cześć na­szej zdol­no­ści prze­wi­dy­wa­nia ani la­men­tem nad na­szymi ułom­no­ściami w tym za­kre­sie. Lu­dzie mają nie­zwy­kłą wła­dzę prze­mie­rza­nia epok w my­śli, ale na­sza naj­więk­sza moc wy­wo­dzi się być może z bar­dziej pro­za­icz­nego źró­dła. Ro­zu­miemy, że nie wiemy na pewno, co przy­nie­sie przy­szłość, i dla­tego sta­ramy się po­dej­mo­wać ja­kieś środki. Pa­ra­dok­sal­nie moc prze­wi­dy­wa­nia w znacz­nej czę­ści po­cho­dzi z tego, że zda­jemy so­bie sprawę z jej ogra­ni­czeń.

W lipcu 1969 roku, na krótko przed lą­do­wa­niem Apollo 11 na Księ­życu, au­tor prze­mó­wień pre­zy­denta Ni­xona, Wil­liam Sa­fire, przy­go­to­wał na­stę­pu­jący tekst, który miał być od­czy­tany w te­le­wi­zji:

W RA­ZIE KA­TA­STROFY NA KSIĘ­ŻYCU:

Los za­rzą­dził, że lu­dzie, któ­rzy udali się na Księ­życ, aby pro­wa­dzić po­ko­jowe ba­da­nia, po­zo­staną na Księ­życu, aby spo­czy­wać w po­koju.

Ci od­ważni lu­dzie – Neil Arm­strong i Edwin Al­drin – wie­dzą, że nie ma już na­dziei na ich ura­to­wa­nie. Ale wie­dzą rów­nież, że w ich ofie­rze tkwi na­dzieja dla ludz­ko­ści. [...]

Inni pójdą ich śla­dem i na pewno od­najdą drogę do domu. Ludzka eks­plo­ra­cja nie zo­sta­nie prze­rwana. Ci dzielni lu­dzie byli jed­nak pierw­szymi i oni po­zo­staną na pierw­szym miej­scu w na­szych ser­cach.

Od te­raz każdy, kto spoj­rzy w nocy na Księ­życ, bę­dzie wie­dział, że ist­nieje za­ką­tek in­nego świata, który na za­wsze na­leży do ludz­ko­ści[8].

Oczy­wi­ście Neil Arm­strong i Buzz Al­drin po­wró­cili bez­piecz­nie z Księ­życa w 1969 roku i pre­zy­dent Ni­xon nie mu­siał zwra­cać się do na­rodu tymi sło­wami. Nie mu­siał także wy­ko­ny­wać in­nych smut­nych punk­tów planu awa­ryj­nego, na przy­kład dzwo­nić do „przy­szłych wdów”, kiedy ich mę­żo­wie po­zo­sta­wali osa­mot­nieni na po­wierzchni Księ­życa. NASA po­siada setki stron pla­nów „je­żeli... to...”, ze szcze­gó­ło­wymi in­struk­cjami dla kon­troli mi­sji do­ty­czą­cymi tego, jak po­winno się po­stą­pić w ra­zie in­cy­den­tów – od „za­kłó­ce­nia mi­sji” po „wy­pa­dek typu A”[9].

Pla­no­wa­nie awa­ryjne nie jest czymś ob­cym dla ni­kogo z nas. Choć wszy­scy mamy plan A – po­wiedzmy, do­ty­czący na­szej ka­riery za­wo­do­wej – poj­mu­jemy, że wy­padki mogą po­to­czyć się ina­czej, niż za­kła­damy: na­sza firma może zban­kru­to­wać, może znu­dzić nas obecna praca lub wpad­niemy pod au­to­bus. Dla­tego sta­ramy się od­kła­dać pie­nią­dze na czarną go­dzinę, roz­glą­damy się za in­nymi spo­sob­no­ściami i wy­ku­pu­jemy ubez­pie­cze­nie na ży­cie. Nie­któ­rzy pod­pi­sują umowy przed­mał­żeń­skie albo in­sta­lują ga­śnice, na wy­pa­dek gdyby były po­trzebne, ma­jąc jed­nak na­dzieję, że ni­gdy nie będą.

W se­rii ba­dań pro­wa­dzo­nych przez na­szą grupę z Uni­wer­sy­tetu Qu­een­slandu w Bris­bane w Au­stra­lii da­wa­li­śmy dzie­ciom pro­ste za­da­nie, które miało nam po­móc usta­lić źró­dło pod­sta­wo­wego prze­ko­na­nia, że przy­szłość może oka­zać się inna, niż prze­wi­dy­wa­li­śmy[10]. Wrzu­ca­li­śmy na­grody do otworu usta­wio­nej pio­nowo rury, przy­po­mi­na­ją­cej od­wró­coną li­terę Y, z dwoma wy­lo­tami u dołu. Przy­go­to­wu­jąc się do zła­pa­nia na­grody, dwu­let­nie dzieci zwy­kle za­sła­niały tylko je­den wy­lot, co ozna­czało, że tylko cza­sami ła­pały na­grodę. Jed­nak dzieci czte­ro­let­nie w więk­szo­ści ro­zu­miały już, co na­leży ro­bić: na­tych­miast i bez wa­ha­nia kła­dły dło­nie na obu wy­lo­tach, co gwa­ran­to­wało, że w każ­dym wy­padku zła­pią na­grodę. Na­wet przed­szko­laki umieją za­ra­dzić temu, że nie po­tra­fią prze­wi­dzieć, z któ­rego otworu wy­pad­nie na­groda. Wy­daje się, że uświa­da­miają so­bie swój brak do­kład­nej wie­dzy o tym, co przy­nie­sie przy­szłość.

Ilu­stra­cja 1.2. Czte­ro­let­nia Nina, córka Tho­masa, pod­kłada obie dło­nie, aby mieć gwa­ran­cję, że zła­pie spa­da­jącą na­grodę

Po­nie­waż umiemy so­bie wy­obra­zić wiele wer­sji przy­szło­ści wy­cho­dzą­cych z te­raź­niej­szo­ści, je­ste­śmy w sta­nie po­rów­nać moż­li­wo­ści, tak aby wy­brać naj­lep­szą[11]. Zdol­ność ta ma da­leko idące na­stęp­stwa, jak zo­ba­czymy w dal­szej czę­ści tej książki. Po pierw­sze, daje nam in­tu­icję wol­nej woli – wra­że­nie (nie­któ­rzy po­wie­dzie­liby: ułudę), że je­ste­śmy pa­nami swo­jego losu. Lu­dzie zwy­kle ce­nią so­bie to od­czu­cie. Wpraw­dzie nie za­wsze jest oczy­wi­ste, którą ścieżkę po­win­ni­śmy wy­brać, jed­nak prze­ko­na­nie, że to my sie­dzimy za kie­row­nicą, jest po­krze­pia­jące.

Od­wrotną stroną tej wol­no­ści jest świa­do­mość, że nie mo­żemy cof­nąć czasu. Od­po­wia­damy za skutki na­szych dzia­łań. Gdy zdamy so­bie sprawę, że na­sze za­cho­wa­nie może w przy­szło­ści spo­wo­do­wać szkody, więk­szość z nas czuje się zmu­szona do zmiany po­stę­po­wa­nia. A kiedy rze­czy­wi­ście wy­rzą­dzimy szkody, czę­sto od­by­wamy na­szymi men­tal­nymi we­hi­ku­łami czasu po­dróże po al­ter­na­tyw­nych ścież­kach, roz­wa­ża­jąc, jak po­win­ni­śmy byli się za­cho­wać[12]. Dla­tego od­czu­wamy żal. Z ko­lei mo­żemy rów­nież roz­wa­żać, jak po­win­ni­śmy po­stą­pić na­stęp­nym ra­zem, a na­wet za­sta­na­wiać się, czy pew­nego dnia nie spoj­rzymy z ża­lem na na­sze obecne de­cy­zje i nie za­pra­gniemy, aby ni­gdy nie zo­stały one pod­jęte.

Po­czu­cie wol­nej woli, ja­kie nam dają na­sze men­talne we­hi­kuły czasu, nie tylko ro­dzi w nas świa­do­mość od­po­wie­dzial­no­ści za wła­sne dzia­ła­nia, ale także skła­nia do wy­da­wa­nia osą­dów, ka­ra­nia i żą­da­nia od­wetu za dzia­ła­nia in­nych. W wielu kul­tu­rach lu­dzie dzielą za­cho­wa­nie na do­bre i złe na pod­sta­wie tego, co mo­gła prze­wi­dzieć osoba po­dej­mu­jąca de­cy­zję i ja­kie miała opcje. Je­śli ktoś miał wy­bór i mógł ła­two prze­wi­dzieć ne­ga­tywne skutki swo­ich dzia­łań na inne osoby, to bę­dzie oce­niany su­ro­wiej. Praw­nicy, du­chowni i au­to­rzy plot­kar­skich ar­ty­ku­łów pra­so­wych do znu­dze­nia roz­trzą­sają do­bre in­ten­cje, błędne ra­chuby i nie­prze­wi­dziane oko­licz­no­ści, które mo­głyby zwięk­szać lub ła­go­dzić winę. W pra­wie bie­rze się pod uwagę za­mysł sto­jący za wy­stęp­kiem, a jego usta­le­nie czę­sto jest nie­zbędne do tego, by czyn zo­stał uznany za prze­stęp­czy. Moż­li­wość prze­wi­dy­wa­nia ma rów­nież klu­czowe zna­cze­nie dla od­róż­nie­nia lek­ko­myśl­no­ści, czyli świa­do­mego na­ra­że­nia in­nych na szkody, od nie­dbal­stwa, czyli nie­roz­po­zna­nia moż­li­wego do unik­nię­cia nie­bez­pie­czeń­stwa, które na­le­żało prze­wi­dy­wać.

Zdol­ność prze­wi­dy­wa­nia sta­wia przed nami wiele za­ga­dek i dy­le­ma­tów mo­ral­nych. Czy mo­żemy ko­goś okła­mać, aby tę osobę po­cie­szyć? Czy cier­pie­nie my­szy do­świad­czal­nych jest warte po­ten­cjal­nych przy­szłych ko­rzy­ści z od­kry­cia leku wy­ko­rzy­sty­wa­nego w che­mio­te­ra­pii? Lu­dzie są je­dy­nym ga­tun­kiem, który jest w sta­nie pro­wa­dzić ogród zoo­lo­giczny, gdyż umiemy prze­wi­dzieć, czego po­trze­bują zwie­rzęta i do czego są zdolne, ale je­ste­śmy także je­dy­nym ga­tun­kiem, który jest w sta­nie py­tać, czy po­win­ni­śmy pro­wa­dzić ogród zoo­lo­giczny. Lu­dzie nie­ustan­nie to­czą ze sobą spory o to, co na­leży uczy­nić dla stwo­rze­nia lep­szego świata.

Nie­stety, po­nie­waż mamy świa­do­mość ju­tra, ale na­sza zdol­ność prze­wi­dze­nia, co ono przy­nie­sie, jest ogra­ni­czona, ist­nieje nie­skoń­cze­nie wiele po­wo­dów do nie­po­koju: Czy trafi we mnie pio­run, za­to­nie moja łódź lub za­ata­kuje mnie re­kin? Za zdol­ność prze­wi­dy­wa­nia trzeba pła­cić zmar­twie­niem – Jak zdo­będę pie­nią­dze? Czy ktoś mnie nie oszuka? Czy ta wy­sypka jest nie­groźna? – a na­wet mar­twie­niem się o mar­twie­nie się: A je­śli nie prze­stanę się mar­twić i po­padnę od tego w sza­leń­stwo? Roz­wa­ża­nie roz­ma­itych wer­sji przy­szło­ści może przy­pra­wić nas o lęk i po­czu­cie bez­na­dziei. Poza tym, jak­kol­wiek pra­gnę­li­by­śmy, aby było ina­czej, pewne ne­ga­tywne przy­szłe wy­da­rze­nia są prak­tycz­nie nie­unik­nione. Zdol­ność prze­wi­dy­wa­nia zmu­sza nas do sta­wie­nia czoła prze­ra­ża­ją­cym per­spek­ty­wom, w tym być może naj­bar­dziej nie­przy­jem­nej: że umrzemy. Ale na­wet w tym przy­padku lu­dzie roz­wa­żają nie­pew­ność tego, czy na­dej­dzie coś póź­niej. Na­sze przy­wy­kłe do po­dróży w cza­sie umy­sły wy­bie­gają poza na­szą wła­sną śmierć. Czy przy­wita nas Święty Piotr u bram raju, czy Lu­cy­fer w pie­kle? Czy od­ro­dzimy się jako kleszcz lub ty­grys? A może utra­cimy cał­ko­wi­cie i na za­wsze świa­do­mość, gdy ob­umrą na­sze ko­mórki mó­zgowe? Nie­za­leż­nie od tego, w co wie­rzymy, praw­do­po­dob­nie bę­dziemy także mar­twić się o to, jaki świat po­zo­sta­wimy. Jaka bę­dzie na­sza spu­ści­zna.

Zdol­ność prze­wi­dy­wa­nia jest klu­czowa dla roz­woju i dzia­ła­nia ludz­kiego umy­słu, dla tego, co on po­trafi i w ja­kie pu­łapki wpada, a także dla funk­cjo­no­wa­nia ludz­kich spo­łe­czeństw. Ka­rol Dar­win był tak za­fa­scy­no­wany tą zdol­no­ścią, że naj­moc­niej skła­niał się do wiary w Boga wów­czas, gdy roz­my­ślał o tym, jak mo­gła ona po­wstać. Za­sta­na­wiał się nad trud­no­ściami „wy­obra­że­nia so­bie, iż nie­zmie­rzony i cu­downy wszech­świat wraz z czło­wie­kiem zdol­nym do spo­glą­da­nia za­równo wstecz, jak w da­leką przy­szłość, jest dzie­łem przy­padku lub ko­niecz­no­ści”[13]. Przyj­rzyjmy się bli­żej nie­któ­rym pod­sta­wo­wym wła­ści­wo­ściom tego umy­sło­wego we­hi­kułu, który prze­nosi nas w cza­sie.

Gdyby pew­nego dnia wy­na­le­ziono we­hi­kuł czasu, czy nie mie­li­by­śmy już te­raz za­lewu go­ści z przy­szło­ści? Nie­ży­jący już wielki fi­zyk Ste­phen Haw­king zor­ga­ni­zo­wał kie­dyś na Uni­wer­sy­te­cie Cam­bridge przy­ję­cie dla po­dróż­ni­ków w cza­sie, przy czym wy­słał za­pro­sze­nia[3*] do­piero na­za­jutrz po wy­da­rze­niu. Nikt z za­pro­szo­nych się nie zja­wił. Być może na­sza epoka nie jest szcze­gól­nie in­te­re­su­jąca lub przy­jemna dla od­wie­dza­ją­cych. Ale brak przy­by­szów z in­nego czasu mógłby świad­czyć także o tym, że po­dróże w czwar­tym wy­mia­rze (przy­naj­mniej ku prze­szło­ści) po­zo­staną na za­wsze w sfe­rze ma­rzeń. Nie­stety tyle mó­wią fi­zycy. Od­by­wać po­dróże w cza­sie mo­żemy je­dy­nie w na­szych umy­słach[14].

Wy­obraźmy so­bie, że je­dziemy au­to­bu­sem z pracy do domu. Kiedy pa­trzymy przez okno i ob­ser­wu­jemy mi­janą oko­licę, na­sze my­śli za­czy­nają po­wra­cać do za­da­nia, które mu­simy ukoń­czyć do końca ty­go­dnia. Być może roz­wa­żamy, co jesz­cze mu­simy wy­ko­nać, i krótko prze­bie­gamy my­ślą to wszystko, z czym upo­ra­li­śmy się już dzi­siaj. Za­czy­namy prze­wi­dy­wać ra­dość, jaką sprawi nam zdję­cie z sie­bie tego zo­bo­wią­za­nia. W week­end po­czu­jemy ogromną ulgę. Trzeba bę­dzie to ja­koś uczcić. W ten spo­sób przy­po­mi­namy so­bie o zbli­ża­ją­cych się uro­dzi­nach przy­ja­ciółki i o tym, że trzeba by zor­ga­ni­zo­wać coś wy­jąt­ko­wego. Kiedy ostatni raz or­ga­ni­zo­wa­li­śmy przy­ję­cie na jej cześć, wszy­scy do­brze się ba­wili – ale za­bra­kło szam­pana. Po­sta­na­wiamy, że w so­botę rano ko­niecz­nie po­je­dziemy do sklepu – była ostat­nio pro­mo­cja na fran­cu­skie wina. A może ta pro­mo­cja już się skoń­czyła? Tak czy ina­czej, wspa­niale bę­dzie ode­tchnąć i trą­cić się kie­lisz­kami z przy­ja­ciółmi po tym cią­głym sku­pie­niu na pracy przez ostat­nie ty­go­dnie. Na­gle zbli­żamy się do na­szego przy­stanku i znów my­ślimy o tu i te­raz; chwy­tamy torbę i szy­ku­jemy się do wyj­ścia.

Ilu­stra­cja 1.3. Za­pro­sze­nie pro­fe­sora Haw­kinga po­zo­staje ak­tu­alne

Nasz umysł ła­two prze­ska­kuje po­mię­dzy prze­szłymi, te­raź­niej­szymi i moż­li­wymi przy­szłymi zda­rze­niami. Do­strzega i zgłę­bia łą­czące je łań­cu­chy przy­czy­nowe, kiedy do­świad­czamy na­dziei, ra­do­ści, nie­po­koju i wielu in­nych re­ak­cji emo­cjo­nal­nych na czy­sto men­talne sce­na­riu­sze. Gdy oczy czy­tel­nika prze­bie­gają te wersy, na­pi­sane w zu­peł­nie in­nym miej­scu i cza­sie, jego umysł może prze­nieść się do przy­szłych, jesz­cze nie­za­pla­no­wa­nych przy­jęć lub po­wró­cić do nie­daw­nego wy­jąt­kowo cięż­kiego dnia w pracy. A może na krótko po­wró­cimy do ostat­niego przy­ję­cia uro­dzi­no­wego, na któ­rym by­li­śmy? Na­sze obecne po­ło­że­nie, na przy­kład ota­cza­jące nas ob­razy i dźwięki, zejdą na dal­szy plan, aby zro­bić miej­sce tam­temu do­świad­cze­niu. Na­zy­wamy to pa­mię­cią epi­zo­dyczną: pa­mię­cią, która do­ty­czy epi­zo­dów z na­szego ży­cia. Po­dob­nie, dla­czego by nie po­my­śleć przez chwilę o tym, co bę­dziemy ro­bić w na­sze na­stępne uro­dziny? Tę zdol­ność wy­obra­ża­nia so­bie kon­kret­nego przy­szłego zda­rze­nia i od­po­wied­niego dzia­ła­nia na­zy­wamy prze­wi­dy­wa­niem epi­zo­dycz­nym[15]. Przyj­rzymy się każ­dej z tych władz umy­sło­wych po ko­lei.

Je­den z naj­gor­szych zna­nych na­uce przy­pad­ków amne­zji do­ty­czy an­giel­skiego pia­ni­sty, dy­ry­genta i uczo­nego Clive’a We­aringa, który do­znał uszko­dze­nia mó­zgu na sku­tek za­ka­że­nia opryszczką i nie jest w sta­nie przy­po­mnieć so­bie żad­nego wy­da­rze­nia ze swo­jej prze­szło­ści. Mimo że wciąż po­zo­staje osobą by­strą i in­te­li­gentną, nie two­rzy no­wych wspo­mnień i śle­dzi prze­bieg zda­rzeń je­dy­nie w prze­ciągu paru se­kund. Jego żona De­bo­rah wy­dała przej­mu­jący tom wspo­mnień Fo­re­ver To­day (Nie­koń­czące się dziś), w któ­rym opi­suje, że Clive nie­ustan­nie „bu­dzi się”, są­dząc, że wła­śnie w tej chwili po raz pierw­szy w ży­ciu uzy­skał świa­do­mość[16]. Clive twier­dzi, że jego ży­cie do tej pory było „jak śmierć”: bez ob­ra­zów, dźwię­ków, my­śli, snów. Było ni­co­ścią.

Nie każdy ro­dzaj pa­mięci obej­muje umy­słową po­dróż do prze­szłych wy­da­rzeń. Psy­cho­lo­go­wie roz­róż­niają kilka sys­te­mów pa­mięci, można bo­wiem utra­cić do­stęp do oso­bi­stej prze­szło­ści, za­cho­wu­jąc inne in­for­ma­cje. Clive We­aring na­dal po­siada umie­jęt­no­ści mo­to­ryczne, ta­kie jak gra na pia­ni­nie, co sta­nowi ro­dzaj pa­mięci pro­ce­du­ral­nej. Wciąż prze­cho­wuje także wie­dzę fak­to­gra­ficzną, na przy­kład pa­mięta imię swo­jej żony, co na­zy­wamy pa­mię­cią se­man­tyczną. Utra­cił jed­nak zdol­ność umy­sło­wego co­fa­nia się w cza­sie i po­now­nego prze­ży­wa­nia zda­rzeń, w któ­rych uczest­ni­czył. Utra­cił wszyst­kie swoje wspo­mnie­nia epi­zo­dyczne. Wie, że ma dzieci, ale nie przy­po­mina so­bie żad­nych epi­zo­dów z lat, gdy je wy­cho­wy­wał: ani ich pierw­szego dnia w szkole, ani przy­jęć uro­dzi­no­wych. Clive umie grać na pia­ni­nie i wie, czym jest pia­nino, ale nie pa­mięta, aby kie­dy­kol­wiek na nim grał.

Do naj­bar­dziej oczy­wi­stych funk­cji na­szego wir­tu­al­nego we­hi­kułu czasu na­leży to, że daje nam on po­czu­cie cią­gło­ści – umoż­li­wia po­nowne prze­ży­wa­nie zda­rzeń z na­szego ży­cia i two­rze­nie mię­dzy nimi po­wią­zań nar­ra­cyj­nych. Z nici do­świad­cze­nia tkamy opo­wieść o sa­mych so­bie. Co cie­kawe jed­nak, stały wnio­sek z po­nad stu lat ba­dań jest taki, że na­wet je­śli nie cier­pimy na za­bu­rze­nia pa­mięci, to do­kład­ność na­szych wspo­mnień, po­dob­nie jak do­kład­ność wielu na­szych prze­wi­dy­wań, po­zo­sta­wia wiele do ży­cze­nia[17]. Na­sza pa­mięć jest za­zwy­czaj frag­men­ta­ryczna i uboga w szcze­góły. Czę­sto po pro­stu się my­limy. Co wię­cej, po­czu­cie pew­no­ści co do praw­dzi­wo­ści na­szych wspo­mnień jest za­ska­ku­jąco słabo sko­re­lo­wane z ich rze­czy­wi­stą do­kład­no­ścią. Skła­nia to do nie­we­so­łych wnio­sków, bio­rąc pod uwagę, jak wiele za­leży od nie­za­wod­no­ści ludz­kich wspo­mnień.

Wie­czo­rem 2 marca 1995 roku Mi­chael Ge­rardi i Con­nie Ba­bin opu­ścili re­stau­ra­cję w No­wym Or­le­anie, w któ­rej spo­tkali się na pierw­szej randce. Gdy kilka mi­nut póź­niej oboje pod­cho­dzili do sa­mo­chodu Ge­rar­diego, zo­stali za­cze­pieni przez trójkę na­sto­lat­ków. Ba­bin udało się uciec z miej­sca zda­rze­nia, ale kiedy na chwilę się od­wró­ciła, zo­ba­czyła, jak je­den z na­past­ni­ków strzela Ge­rar­diemu w głowę i za­bija go na miej­scu. Po­tem Ba­bin zi­den­ty­fi­ko­wała szes­na­sto­let­niego Sha­re­efa Co­usina jako za­bójcę i oświad­czyła przed są­dem: „Ni­gdy nie za­po­mnę tej twa­rzy”. Co­usina uznano za win­nego i ska­zano na karę śmierci; spę­dził w celi śmierci dwa lata, do­póki jego wy­rok nie zo­stał osta­tecz­nie uchy­lony. Po­mimo pew­no­ści, jaką miała Ba­bin, Co­usin nie był obecny w miej­scu po­peł­nie­nia mor­der­stwa – w tym cza­sie jego tre­ner ko­szy­kówki od­wo­ził go do domu po me­czu[18].

Lata ba­dań nad ze­zna­niami na­ocz­nych świad­ków do­wo­dzą, że na­sze wspo­mnie­nia zda­rzeń nie opie­rają się na pre­cy­zyj­nym za­pi­sie prze­żyć, ale na ak­tyw­nej re­kon­struk­cji[19]. Nie no­simy w umy­śle ka­mery wi­deo, która wier­nie re­je­struje na­szą prze­szłość i umoż­li­wia jej do­kładne od­two­rze­nie. Ak­tyw­nie re­kon­stru­ujemy epi­zody, gdy po­ja­wia się po­trzeba ich przy­po­mnie­nia. W pro­ce­sie tym po­le­gamy nie­kiedy na in­for­ma­cjach uzy­ska­nych do­piero po zda­rze­niu – na przy­kład na tym, co po­wie­dzieli inni, lub na su­ge­stiach za­war­tych w py­ta­niach. Kiedy ktoś nas za­pyta, czy męż­czy­zna miał wąsy pod­krę­cone w górę czy w dół, mo­żemy włą­czyć do na­szych wspo­mnień fakt po­sia­da­nia wą­sów, na­wet je­śli ich w ogóle nie było. Mamy skłon­ność do upięk­sza­nia spra­woz­dań dla uzy­ska­nia lep­szego efektu albo uwy­pu­kla­nia na­szej roli w wy­pad­kach bądź uspra­wie­dli­wia­nia sa­mego sie­bie. Z każ­dym no­wym po­wtó­rze­niem opo­wia­da­nej hi­sto­rii co­raz trud­niej od­dzie­lić pier­wotne zda­rze­nie od tego, co zo­stało póź­niej do­dane[20].

Naj­wy­raź­niej pa­mięć nie sta­nowi sys­temu za­pew­nia­ją­cego ide­alną ar­chi­wi­za­cję. Sę­dzio­wie i hi­sto­rycy bez wąt­pie­nia wo­le­liby coś bar­dziej pew­nego. Jed­nakże z ewo­lu­cyj­nego punktu wi­dze­nia można po­wie­dzieć, że do­bór na­tu­ralny mało dba o to, czy pa­mięć prze­szłych zda­rzeń jest do­kładna. Li­czą się kon­se­kwen­cje pa­mięci dla prze­trwa­nia i przy­szłej re­pro­duk­cji. Pa­mięć służy przy­szło­ści[21].

Przyj­rzyjmy się pod­sta­wo­wej for­mie pa­mięci, jaką jest wa­run­ko­wa­nie Paw­ło­wow­skie. Iwan Paw­łow, ro­syj­ski fi­zjo­log i lau­reat Na­grody No­bla, od­krył, że psy uczą się ko­ja­rzyć dźwięk dzwonka z po­ja­wie­niem się karmy, tak że za każ­dym ra­zem, gdy sły­szą dzwo­nek, za­czy­nają się śli­nić jesz­cze przed po­ja­wie­niem się prze­ką­sek. Choć oczy­wi­ście cho­dzi tu­taj o pa­mięć, pro­ces ten w rze­czy­wi­sto­ści ukie­run­ko­wany jest na przy­szłość. Pies ślini się, przy­go­to­wu­jąc się na otrzy­ma­nie cze­goś do je­dze­nia. Gdy po ja­kimś za­cho­wa­niu na­stę­puje na­groda, praw­do­po­do­bień­stwo, że zwie­rzę po­wtó­rzy to za­cho­wa­nie, bę­dzie więk­sze, niż gdyby na­stę­po­wała po nim kara. Pies za­czyna ocze­ki­wać, że zo­sta­nie na­gro­dzony, je­śli przyj­dzie w od­po­wie­dzi na za­wo­ła­nie, a także – że zo­sta­nie uka­rany za wsko­cze­nie na stół.

Po­dob­nie wa­run­ko­wa­niu można pod­da­wać lu­dzi. Na­wet osoby ta­kie jak Clive We­aring, które nie przy­po­mi­nają so­bie wy­da­rzeń, wciąż mogą się w ten spo­sób uczyć. Szwaj­car­ski neu­ro­log Édo­uard Cla­pa­rède ukłuł kie­dyś pod­czas uści­sku dłoni – za po­mocą ukry­tej pi­nezki – jedną ze swo­ich pa­cjen­tek cier­piącą na amne­zję[22]. Po­tem ko­bieta, mimo że nie pa­mię­tała, czy kie­dy­kol­wiek wcze­śniej spo­tkała swego le­ka­rza, nie chciała po­dejść, aby się z nim przy­wi­tać. W ten spo­sób unik­nęła ko­lej­nego ukłu­cia.

W prze­ci­wień­stwie do ta­kiego ucze­nia się przez ko­ja­rze­nie pa­mięć epi­zo­dyczna wy­maga świa­do­mego przy­po­mi­na­nia so­bie i wiąże się z wir­tu­alną po­dróżą w prze­szłość. Mo­żemy po­now­nie do­świad­czyć tego, jak ktoś nas skrzyw­dził, i wziąć pod uwagę do­dat­kowe in­for­ma­cje przy in­ter­pre­ta­cji tego wspo­mnie­nia. Je­żeli le­karz ukłuł nas igłą, gdyż – jak pa­mię­tamy – po­bie­rał nam krew, wspo­mnie­nie bólu praw­do­po­dob­nie nie po­wstrzyma nas w przy­szło­ści przed uda­niem się do tego le­ka­rza. Na­sze umy­słowe we­hi­kuły czasu umoż­li­wiają nam in­te­gro­wa­nie in­for­ma­cji po­cho­dzą­cej z róż­nych prze­szłych wy­da­rzeń, a na­wet wie­lo­krotne po­wra­ca­nie do nich w po­szu­ki­wa­niu no­wych nauk[23]. Choć zdol­ność ta może nie­kiedy pro­wa­dzić do nie­po­trzeb­nego roz­pa­mię­ty­wa­nia wła­snych błę­dów czy faux pas, po­maga rów­nież w zro­zu­mie­niu, dla­czego te­raź­niej­szość wy­gląda tak, a nie ina­czej. Jak Sher­lock Hol­mes wy­ja­śnia­jący prze­stęp­stwo, łą­czymy ze sobą różne fakty, aby zre­kon­stru­ować to, co wy­da­rzyło się w prze­szło­ści, choć na­wet w tym przy­padku cho­dzi głów­nie o przy­szłe ko­rzy­ści. Kto raz się spa­rzył, ten na zimne dmu­cha.

Lu­dzie osią­gają ko­rzy­ści nie tylko dla­tego, że za­sta­na­wiają się nad tym, co już się wy­da­rzyło, ale także po­nie­waż prze­no­szą wspo­mnie­nia w przy­szłość i prze­wi­dują, co może się wy­da­rzyć. Je­śli ostat­nim ra­zem, gdy by­li­śmy nad je­zio­rem, po­ką­sały nas ko­mary, mo­żemy prze­nieść to wspo­mnie­nie w przy­szłość i wy­obra­zić so­bie, że zo­sta­niemy po­ką­sani pod­czas ko­lej­nej wy­cieczki. Za­pewne więc za­sto­su­jemy śro­dek od­stra­sza­jący. Nie­wy­klu­czone na­wet, że na­sza tak cenna pa­mięć epi­zo­dyczna wy­ewo­lu­owała głów­nie jako sku­tek uboczny tej praw­do­po­dob­nie znacz­nie bar­dziej do­nio­słej zdol­no­ści prze­wi­dy­wa­nia epi­zo­dycz­nego[24].

Czy pa­mięć epi­zo­dyczna jest tylko ko­re­la­tem wir­tu­al­nego we­hi­kułu czasu, który wy­ewo­lu­ował, aby­śmy mo­gli od­wie­dzać przy­szłość? Czy po­win­ni­śmy trak­to­wać me­ta­forę wir­tu­al­nego we­hi­kułu czasu na tyle po­waż­nie, by uzna­wać pa­mięć i prze­wi­dy­wa­nie za uzu­peł­nia­jące się aspekty jed­nego neu­ro­ko­gni­tyw­nego sys­temu? W końcu ist­nieją za­sad­ni­cze róż­nice: pierw­sza zdol­ność do­ty­czy wy­da­rzeń, które fak­tycz­nie miały miej­sce, a druga tych, do któ­rych nie do­szło (i być może ni­gdy nie doj­dzie). A ten, kto chce śle­dzić to, co zo­stało osią­gnięte i co jesz­cze po­zo­staje do zro­bie­nia, nie po­wi­nien my­lić jed­nej z drugą.

Nie­mniej jed­nak ist­nieje wiele po­wo­dów, aby są­dzić, że umy­słowe po­dróże w prze­szłość i przy­szłość są ze sobą ści­śle po­wią­zane. Clive We­aring stra­cił nie tylko zdol­ność przy­po­mi­na­nia so­bie, że kie­dy­kol­wiek da­wał wy­stępy, ale także zdol­ność umy­sło­wych po­dróży w przy­szłość, wy­obra­ża­nia so­bie, że wy­stę­puje w na­stęp­nym ty­go­dniu – lub kie­dy­kol­wiek w przy­szło­ści. Nie jest w sta­nie za­pla­no­wać, co bę­dzie ro­bił w week­end, tę­sk­nić do przy­szłych wa­ka­cji ani zor­ga­ni­zo­wać dla przy­ja­ciela uro­dzi­no­wego przy­ję­cia-nie­spo­dzianki.

Ba­da­nia po­ka­zały wiele in­nych po­do­bieństw mię­dzy umy­sło­wymi po­dró­żami w prze­szłość i przy­szłość. Pod­czas jed­nego z na­szych wła­snych ba­dań za­da­wa­li­śmy dzie­ciom py­ta­nia do­ty­czące ich prze­szło­ści i przy­szło­ści i wy­kry­li­śmy zwią­zek mię­dzy ich zdol­no­ścią do wier­nego przy­po­mi­na­nia so­bie tego, co ro­biły dnia po­przed­niego, i re­la­cjo­no­wa­nia tego, co zro­bią na­za­jutrz. Po­dob­nie wy­daje się, że z wie­kiem bo­gac­two oraz szcze­gó­ło­wość pa­mięci i prze­wi­dy­wa­nia zmniej­szają się jed­no­cze­śnie. Nie­które stany kli­niczne, ta­kie jak de­pre­sja czy schi­zo­fre­nia, wiążą się z mniej­szą liczbą szcze­gó­łów za­równo we wspo­mnie­niach, jak i w prze­wi­dy­wa­niach. Co wię­cej, za­równo pa­mięć epi­zo­dyczna, jak i prze­wi­dy­wa­nie epi­zo­dyczne tracą na ży­wo­ści, im bar­dziej od­le­głe od te­raź­niej­szo­ści są wy­da­rze­nia. Po­nadto, jak prze­ko­namy się póź­niej, oba pro­cesy po­le­gają na po­dob­nym ro­dzaju ak­ty­wa­cji mó­zgu. Po­do­bień­stwa te nie są dzie­łem przy­padku. Wy­daje się, że na­prawdę uży­wamy tego sa­mego umy­sło­wego we­hi­kułu czasu, aby po­ru­szać się wstecz i w przód[25].

O ile można wy­eli­mi­no­wać bez­kry­tyczne zwie­rzę z jego do­gma­tycz­nymi mnie­ma­niami, o tyle my mo­żemy for­mu­ło­wać hi­po­tezy, a po­tem je kry­ty­ko­wać. Niech za­miast nas giną na­sze hi­po­tezy i teo­rie!

Karl Pop­per (1978)

Nie za­wsze wy­star­czy po pro­stu rzu­to­wać w przy­szłość to, co znamy z prze­szło­ści, i za­kła­dać, że to samo wy­da­rzy się po­now­nie. Po­nie­waż przy­szłość nie jest pewna, uwzględ­nia­nie wielu moż­li­wo­ści ma fun­da­men­talne zna­cze­nie dla sku­tecz­no­ści prze­wi­dy­wań. Mo­żemy roz­wa­żać różne re­ak­cje przy­ja­ciółki na przy­ję­cie-nie­spo­dziankę, na­wet je­śli ni­gdy jesz­cze nie wi­dzie­li­śmy jej w ta­kiej sy­tu­acji[26]. Co by na­sza przy­ja­ciółka po­my­ślała, gdy­by­śmy na­mó­wili do przyj­ścia na jej przy­ję­cie sławną, po­dzi­wianą przez nią osobę? Albo jak przy­ję­łaby to, że zro­bi­li­śmy jej psi­kusa i za­stą­pi­li­śmy lu­kier cy­try­nowy na tor­cie uro­dzi­no­wym ostrą musz­tardą? Na­wet je­śli ni­gdy nie pró­bo­wa­li­śmy ta­kiego po­łą­cze­nia, mo­żemy być pewni, że bę­dzie sma­ko­wać okrop­nie – choć­by­śmy lu­bili i musz­tardę, i cia­sto. Mo­żemy także wy­obra­zić so­bie re­ak­cję ko­le­żanki po tym, jak od­kryje, że wcią­gnę­li­śmy w spi­sek in­nych go­ści. Być może bę­dzie chciała się ze­mścić. W rze­czy­wi­sto­ści nasi bar­dziej roz­tropni kom­pani mo­gliby nam od­ra­dzać ta­kie sza­leń­stwo i być może po­ha­mo­wa­liby na­szą ochotę na psoty.

Istota rze­czy po­lega na tym, że ta­kie roz­wa­ża­nia nie są zwy­kłym po­wtó­rze­niem prze­szło­ści, ale do­ty­czą no­wych moż­li­wo­ści, które mo­żemy snuć i oce­niać, sie­dząc w wy­god­nym fo­telu. Nasz pry­watny we­hi­kuł czasu daje nam do­stęp do róż­nych wa­rian­tów przy­szło­ści, które ni­gdy nie ist­niały – tak na­prawdę mo­żemy go uży­wać, by mieć pew­ność, że ni­gdy się nie zisz­czą. Mo­żemy wcie­lać w ży­cie nie­które po­my­sły, in­nym zaś – po­zwa­lać ob­umrzeć w na­szej gło­wie, jak pi­sał Pop­per, bez cier­pie­nia z po­wodu wszyst­kich re­al­nych skut­ków, ja­kie po­ciąga za sobą ich za­sto­so­wa­nie.

Aby kon­stru­ować wer­sje przy­szło­ści, po­trze­bu­jemy nie­zwy­kle ela­stycz­nej, ewo­lu­ują­cej ma­szy­ne­rii po­znaw­czej. Wraz ze swoim na­uko­wym men­to­rem, psy­cho­lo­giem Mi­cha­elem Cor­bal­li­sem, Tho­mas wy­su­nął przy­pusz­cze­nie, że po­dob­nie jak przed­sta­wie­nia te­atralne opie­rają się na wielu sta­ran­nie za­pla­no­wa­nych pro­ce­sach oży­wia­ją­cych zda­rze­nia przed na­szymi oczami, tak wiele pro­ce­sów musi współ­dzia­łać, kiedy ge­ne­ru­jemy sce­na­riu­sze w te­atrze umy­sło­wym ukry­tym za na­szymi oczami[27].

Aby wy­obra­zić so­bie ra­dość, jaką daje wy­sko­cze­nie zza ka­napy, gdy wcho­dzi do domu na­sza ob­cho­dząca uro­dziny przy­ja­ciółka, mu­simy odłą­czyć się od wszyst­kiego, co dzieje się na­około nas, i przy­go­to­wać miej­sce dla umy­sło­wego sce­na­riu­sza (scena). Mu­simy także stwo­rzyć przed­sta­wie­nie z nas sa­mych i na­szych przy­ja­ciół (ak­to­rzy). Mo­żemy za­dać so­bie py­ta­nie, co zro­bimy, aby po­wstrzy­mać Char­liego przed chi­cho­ta­niem i zdra­dze­niem w ten spo­sób se­kretu, co mu się wcze­śniej zda­rzało. Mo­żemy wy­obra­zić so­bie roz­pla­no­wa­nie domu i miej­sca, w któ­rych wszy­scy po­winni się po­ukry­wać (sce­no­gra­fia), a także pro­blemy lo­gi­styczne, ja­kie mogą wy­nik­nąć. Gdy już wy­obra­zi­li­śmy so­bie całą sy­tu­ację, mo­żemy ode­grać w my­ślach kilka róż­nych wer­sji. Chcemy po pro­stu za­cze­kać, aż przy­ja­ciółka sama przyj­dzie, czy le­piej bę­dzie, gdy ktoś z nas ją przy­pro­wa­dzi? Aby stwo­rzyć te po­ten­cjalne sce­na­riu­sze, po­trze­bu­jemy kre­atyw­no­ści, która po­zwoli nam wy­ge­ne­ro­wać wszel­kie opcje (au­tor) przez łą­cze­nie ele­men­tów w nowe układy. Mo­żemy roz­wa­żać w na­szym umy­śle kilka moż­li­wo­ści, oce­nia­jąc ich atrak­cyj­ność i pu­łapki (re­ży­ser). W ta­kim oce­nia­niu wy­ko­rzy­stu­jemy fakt, że samo my­śle­nie o zda­rze­niach może wy­wo­ły­wać emo­cje – dla­tego już wy­obra­ża­nie so­bie kło­po­tli­wej sy­tu­acji bywa przy­kre, a wy­obra­ża­nie so­bie wy­gra­nej bywa bar­dzo przy­jemne. Choć ana­li­zo­wa­nie sce­na­riu­szy może być za­bawne i zaj­mu­jące, czas na­gli. W pew­nym mo­men­cie trzeba po­wie­dzieć „stop” i zde­cy­do­wać, która wer­sja zo­sta­nie zre­ali­zo­wana (pro­du­cent wy­ko­naw­czy).

Nie ozna­cza to, że w na­szym mó­zgu na­prawdę ist­nieje te­atr lub mó­zgowe lu­dziki, które od­gry­wają te role. Me­ta­fora ma je­dy­nie pod­kre­ślać, że wiele ele­men­tów musi do sie­bie pa­so­wać, aby po­wstał sce­na­riusz umy­słowy ode­rwany od tego, co dzieje się tu i te­raz. Na­sze umy­słowe po­dróże w cza­sie opie­rają się na po­wią­za­nych ze sobą zdol­no­ściach do wy­obra­ża­nia so­bie rze­czy, któ­rych obec­nie nie wi­dzimy, roz­wa­ża­nia dzia­łań i re­ak­cji na­szych i in­nych osób, ro­zu­mie­nia fi­zycz­nej i spo­łecz­nej dy­na­miki, two­rze­nia fa­buł przez łą­cze­nie ele­men­tów ba­zo­wych, ana­li­zo­wa­nia i oceny moż­li­wo­ści, a także wdra­ża­nia w ży­cie stwo­rzo­nego planu.

Ludzki umy­słowy we­hi­kuł czasu jest zło­żo­nym i po­tęż­nym na­rzę­dziem, które po­zwala nam wy­obra­żać so­bie prak­tycz­nie wszystko, gdzie­kol­wiek i kie­dy­kol­wiek. Kiedy jed­nak wy­ko­rzy­stu­jemy go do po­dróży w prze­szłość, jego ela­stycz­ność i otwarty cha­rak­ter mogą ro­dzić nie­wia­ry­godne ob­razy tego, co rze­czy­wi­ście się wy­da­rzyło. Mo­żemy uwzględ­niać póź­niej­sze in­for­ma­cje, tak że wy­da­rze­nia re­kon­stru­owane są w spo­sób twór­czy, a nie wierny. Uprze­dze­nia i błędy na­szej pa­mięci są ceną, jaką pła­cimy za to, że sys­tem ten jest wy­star­cza­jąco ela­styczny, aby da­wać nam nie­ogra­ni­czone moż­li­wo­ści.

Czło­wiek roz­tropny bę­dzie pa­trzył tak da­leko, jak tylko bę­dzie zdolny, i wy­ko­rzy­sta całą swoją wie­dzę i moc, ale kiedy to uczyni, bę­dzie wie­dział, że jest tylko czło­wie­kiem i dla­tego nie jest w sta­nie wszyst­kiego prze­wi­dzieć i wszyst­kiemu za­ra­dzić.

Mary Astell (1697)

Co no­simy w na­szych tor­bach i kie­sze­niach, a czego tak na­prawdę po­trze­bu­jemy w nad­cho­dzą­cym dniu? Być może mamy przy so­bie go­tówkę, karty kre­dy­towe, gumę do żu­cia, ko­sme­tyki, klu­czyki do sa­mo­chodu, środki an­ty­kon­cep­cyjne... – aby wy­mie­nić tylko kilka ty­po­wych przed­mio­tów. Tasz­czymy je ze sobą, po­nie­waż praw­do­po­dob­nie do­szli­śmy do prze­ko­na­nia, że w pew­nym mo­men­cie mogą nam się przy­dać – na­wet je­śli wcze­śniej mi­nie ich ter­min przy­dat­no­ści do spo­ży­cia[28]. Nad­mierne przy­go­to­wa­nie jest ce­chą cha­rak­te­ry­styczną lu­dzi, po­nie­waż wiemy, że przy­szłość jest nie­pewna.

Oczy­wi­ście my­śle­nie o przy­szło­ści jest po­tęgą. Ale my­śle­nie o na­szym my­śle­niu o przy­szło­ści bywa jesz­cze po­tęż­niej­sze[29]. Zda­jemy so­bie sprawę z tego, że przy­szłość, którą so­bie wy­obra­żamy, jest tylko wy­two­rem na­szej wy­obraźni: być może się nie zi­ści. Ro­zu­miemy, że na­sze prze­wi­dy­wa­nia mogą oka­zać się ża­ło­śnie chy­bione i że na­wet naj­sta­ran­niej ob­my­ślane plany czę­sto biorą w łeb. Za­pewne spró­bu­jemy za­tem uczy­nić coś, by skom­pen­so­wać te wady. Jak po­ka­zały dzieci, które wzięły udział w na­szych eks­pe­ry­men­tach z roz­wi­dloną rurą, gdy je­ste­śmy przy­go­to­wani na wię­cej niż jedną moż­li­wość, mo­żemy zwięk­szyć na­sze szanse na suk­ces. Je­ste­śmy także w sta­nie roz­wa­żać przy­szłość, w któ­rej od­no­simy suk­ces, i taką, w któ­rej do­zna­jemy po­rażki – a także spo­soby urze­czy­wist­nie­nia tych al­ter­na­tyw­nych przy­szło­ści. Jak spra­wić, by los był nam przy­chylny?

Prze­wi­du­jąc, że mo­żemy za­po­mnieć, co po­win­ni­śmy zro­bić w okre­ślone dni lub o okre­ślo­nych po­rach, ko­rzy­stamy z list, ka­len­da­rzy i alar­mów. Wie­dząc, że nie mo­żemy w pełni po­le­gać na na­szych naj­lep­szych in­ten­cjach w kwe­stii sa­mo­kon­troli, ukry­wamy przed sobą cia­steczka, wy­rzu­camy pa­pie­rosy i wpła­camy pie­nią­dze na konta oszczęd­no­ściowe. Jesz­cze za­nim lu­dzie za­częli bu­do­wać ma­szyny, ta­kie jak me­cha­nizm z An­di­ki­tiry, które po­ma­gały im w prze­wi­dy­wa­niu i ko­or­dy­na­cji, roz­wa­żali przy­szłe wy­zwa­nia i opra­co­wy­wali spo­soby na kom­pen­sa­cję swo­ich ogra­ni­czeń. Prze­wi­du­jąc, że mogą nie być w sta­nie od­na­leźć drogi po­wrot­nej do domu, ry­so­wali znaki na pia­sku, by wska­zy­wały im trasę, i za­pa­mię­ty­wali hi­sto­rie o punk­tach orien­ta­cyj­nych. Po­dej­rze­wa­jąc, że może za­brak­nąć im po­trzeb­nych umie­jęt­no­ści, umyśl­nie ćwi­czyli, aby się przy­go­to­wać. Zda­jąc so­bie sprawę, że mogą utra­cić kon­trolę nad tym, kto jest co komu wi­nien, opra­co­wy­wali sys­temy księ­gowe, aby słu­żyły im po­mocą. We wszyst­kich spra­wach sta­rali się ko­rzy­stać także ze środ­ków spo­łecz­nych, by prze­zwy­cię­żać swoje przy­szłe braki: oma­wiali z in­nymi swoje plany, ra­dzili się, pro­sili o przy­po­mnie­nie lub po­zwa­lali mą­drzej­szym od sie­bie wska­zy­wać so­bie drogę.

Lu­dzie nie tylko prze­wi­dują i two­rzą plany. Klu­czem do suk­cesu jest to, że za­sta­na­wiają się, czy prze­wi­dy­wa­nia okażą się trafne i czy ich plany się urze­czy­wist­nią. Je­śli od­po­wiedź na któ­reś z tych py­tań jest prze­cząca, szu­kają środ­ków za­rad­czych. Przy­go­to­wują się na naj­gor­sze, ale mają na­dzieję, że wszystko pój­dzie po ich my­śli. Znaczna część na­szej siły po­cho­dzi ze stra­te­gii kom­pen­sa­cyj­nych, które two­rzymy, aby sta­wić czoło nie­wia­do­mym ry­su­ją­cym się na po­chmur­nym ho­ry­zon­cie.

Wy­bie­gnijmy my­ślami ku temu, co nas czeka w tej książce.

W na­stęp­nym roz­dziale jako punkt wyj­ścia przyj­miemy rolę prze­wi­dy­wa­nia w ewo­lu­cji kul­tu­ro­wych roz­wią­zań pro­ble­mów ży­cia – tego, jak bu­do­wać ło­dzie, które będą pły­wać, jak two­rzyć dzieła sztuki, które prze­trwają wieki, lub jak przy­go­to­wy­wać tru­jące ryby, aby ich zje­dze­nie nas nie za­biło. Zo­ba­czymy, że prze­wi­dy­wa­nie sta­nowi siłę na­pę­dową ewo­lu­cji kul­tu­ro­wej w pę­tli sprzę­że­nia zwrot­nego, która wy­ty­czyła drogę do na­szego obec­nego sta­tusu na na­szej pla­ne­cie.

Na­stęp­nie za­sta­no­wimy się nad tym, jak roz­wija się i działa prze­wi­dy­wa­nie[4*][30]. W roz­dziale trze­cim przyj­rzymy się na­by­wa­niu przez dzieci ich umy­sło­wych we­hi­ku­łów czasu oraz uświa­do­mimy so­bie, jaka moc staje wtedy do ich dys­po­zy­cji. Po­tem wy­ka­żemy, że wy­bory, któ­rych do­ko­nują lu­dzie, gdy kie­rują swoje we­hi­kuły czasu w przy­szłość, leżą u pod­staw róż­no­rod­nych umie­jęt­no­ści i wie­dzy wła­ści­wych spo­łe­czeń­stwom ludz­kim. Roz­dział czwarty za­bie­rze nas z ko­lei za ku­lisy, aby­śmy mo­gli zro­zu­mieć, jak mózg po­zwala nam my­śleć na­przód i roz­wa­żać przy­szłe moż­li­wo­ści. Prze­wi­dy­wa­nie od­grywa klu­czową rolę w prze­twa­rza­niu in­for­ma­cji przez mó­zgi wszyst­kich zwie­rząt, ale mózg ludzki wy­niósł tę zdol­ność na zu­peł­nie inny po­ziom, umoż­li­wia­jąc two­rze­nie sce­na­riu­szy roz­gry­wa­ją­cych się w od­le­głym cza­sie i prze­strzeni.

Po przed­sta­wie­niu tego, co mówi na­uka o roz­woju i me­cha­ni­zmach na­szego umy­sło­wego we­hi­kułu czasu, przej­dziemy do fun­da­men­tal­nych py­tań o na­turę i po­cho­dze­nie prze­wi­dy­wa­nia. Za­czniemy od pre­dys­po­zy­cji in­nych zwie­rząt, a na­stęp­nie przyj­rzymy się ewo­lu­cji czło­wieka, jego pi­sa­nej hi­sto­rii aż do te­raź­niej­szo­ści, a także przy­szło­ści.

Sami pro­wa­dzi­li­śmy ba­da­nia nad zdol­no­ściami po­znaw­czymi małp, wron i in­nych zwie­rząt. W roz­dziale pią­tym wy­ja­śnimy, co ba­da­nia ta­kie mó­wią o prze­wi­dy­wa­niu u zwie­rząt i dzięki czemu ludz­kie umy­sły są tak sku­teczne w my­śle­niu na­przód. Roz­dział szó­sty za­bie­rze nas w po­dróż w od­le­głą prze­szłość, gdzie spo­tkamy różne ga­tunki wy­pro­sto­wa­nych czło­wie­ko­wa­tych, z któ­rymi nasi przod­ko­wie dzie­lili pla­netę. Przyj­rzymy się do­wo­dom ar­che­olo­gicz­nym na to, że po­sze­rzały one swoje ho­ry­zonty cza­sowe, i do­wiemy się, jak nasi przod­ko­wie roz­po­częli swój marsz do pa­no­wa­nia nad przy­szło­ścią.

Oka­zuje się, że źró­dło tego pa­no­wa­nia leży w znacz­niej mie­rze poza na­szymi czasz­kami. W roz­dziale siód­mym bę­dziemy ana­li­zo­wać ar­te­fakty, które ra­dy­kal­nie pod­nio­sły ja­kość na­szych prze­wi­dy­wań. Me­cha­nizm z An­di­ki­tiry to tylko jedno z na­rzę­dzi – obok ka­len­da­rzy, ze­ga­rów, pi­sma kli­no­wego i in­nych wy­two­rów – które po­mo­gły lu­dziom prze­wi­dy­wać przy­szłość i świa­do­mie ko­or­dy­no­wać dzia­ła­nia jak żadne inne stwo­rze­nia wcze­śniej. W roz­dziale ostat­nim rzu­cimy okiem na to, jak lu­dzie zdo­łali wy­ko­rzy­stać zdol­ność prze­wi­dy­wa­nia i stwo­rzyli epokę no­wo­cze­sną z jej roz­licz­nymi wy­go­dami i pro­ble­mami. Wciąż wielu rze­czy nie wiemy o pi­lo­to­wa­niu na­szych umy­sło­wych we­hi­ku­łów czasu i po­win­ni­śmy je po­znać jak naj­prę­dzej.

Lu­dzie, ży­jący przez setki ty­sięcy lat w ma­łych kla­nach, uzbro­jeni w ka­mienne na­rzę­dzia, w ciągu ostat­nich dzie­się­ciu ty­sięcy lat prze­szli od prze­ra­bia­nia ka­mie­nia krze­mion­ko­wego na to­pory do prze­ra­bia­nia go na chipy kom­pu­te­rowe. Dzięki lep­szym prze­wi­dy­wa­niom i ko­or­dy­na­cji stwo­rzy­li­śmy nie­zli­czoną liczbę ma­szyn, ar­te­fak­tów i ga­dże­tów, które to­wa­rzy­szą nam wszę­dzie, a część z nich mknie na­wet w prze­strzeń mię­dzy­gwiezdną[31].

Pro­ces ten przy­spie­szył, od­kąd lu­dzie od­kryli me­todę na­ukową: sys­te­ma­tyczny spo­sób bu­do­wa­nia wie­dzy, któ­rego pod­stawą jest prze­wi­dy­wa­nie. Eks­pe­ry­menty i ob­ser­wa­cje dają po­czą­tek teo­riom pro­wa­dzą­cym do prze­wi­dy­wań, te zaś są po­tem spraw­dzane w dal­szych eks­pe­ry­men­tach i ob­ser­wa­cjach. Gdy prze­wi­dy­wa­nia oka­zują się błędne, na­ukowcy pró­bują opra­co­wać lep­sze teo­rie wy­ja­śnia­jące nie­ocze­ki­wane ob­ser­wa­cje, co z ko­lei pro­wa­dzi do no­wych prze­wi­dy­wań i te­stów, i tak da­lej. Dzięki temu pro­stemu cy­klowi – który za­sad­ni­czo jest me­cha­ni­zmem ko­rek­cji błę­dów – ko­la­bo­ra­cyjne przed­się­wzię­cie na­ukowe przy­nio­sło ogromny po­stęp w ro­zu­mie­niu świata. To zaś spra­wiło, że lu­dzie co­raz sku­tecz­niej prze­wi­dują i kształ­tują przy­szłość.

Na­uka po­zwo­liła nam uj­rzeć na nowo na­sze miej­sce w roz­le­głej pa­no­ra­mie czasu i prze­strzeni. Po­myślmy choćby o tym, że świa­tło dnia, które wi­dzimy, opu­ściło po­wierzch­nię Słońca mniej wię­cej osiem mi­nut przed do­tar­ciem do na­szej siat­kówki. Kiedy zaś pa­trzymy na naj­ja­śniej­szą gwiazdę na noc­nym nie­bie, na Sy­riu­sza, wi­dzimy świa­tło, które opu­ściło tę gwiazdę po­nad osiem i pół roku wcze­śniej. Świa­tło z cen­trum Drogi Mlecz­nej musi po­dró­żo­wać po­nad dwa­dzie­ścia pięć ty­sięcy lat, aby do nas do­trzeć, a kiedy ob­ser­wu­jemy przez te­le­skop naj­bliż­szą inną ga­lak­tykę, An­dro­medę, wi­dzimy świa­tło, które po­cho­dzi sprzed około dwóch i pół mi­liona lat. Je­żeli w tej ga­lak­tyce ist­nieje in­te­li­gentne ży­cie, które na nas spo­gląda, zo­ba­czy Zie­mię taką, jaka była dwa i pół mi­liona lat temu, za­miesz­kaną przez wiele ga­tun­ków na­szych dawno nie­ist­nie­ją­cych krew­nych – au­stra­lo­pi­te­ków, pa­ran­tro­pów i Homo ha­bi­lis – za­nim jesz­cze do­szło do opusz­cze­nia Afryki. Choć te szer­sze ob­razy mogą spra­wiać, że po­czu­jemy się mali i nie­istotni, dają rów­nież ja­śniej­szą ideę epic­kiej po­dróży na­szego ga­tunku. Je­ste­śmy ostat­nim z wielu ga­tun­ków wy­pro­sto­wa­nych czło­wie­ko­wa­tych, które cho­dziły nie­gdyś po Ziemi, i mamy za sobą długą drogę.

Czę­ściowo na sku­tek da­le­ko­wzrocz­nych wy­sił­ków zmie­rza­ją­cych do po­prawy stanu świata wielu z nas ko­rzy­sta obec­nie z udo­god­nień ta­kich jak trans­port zmo­to­ry­zo­wany i te­le­ko­mu­ni­ka­cja, o któ­rych nasi pra­dziad­ko­wie, nie mó­wiąc już o lu­dziach pre­hi­sto­rycz­nych, nie mo­gli na­wet ma­rzyć. Przy­pływy i od­pływy nie są już zja­wi­skami nie­prze­wi­dy­wal­nymi, ale do­brze zro­zu­mia­łym pro­ce­sem, który ma­ry­na­rze biorą pod uwagę, aby unik­nąć wpły­nię­cia na mie­li­znę. Na­wet tsu­nami nie jest już prze­ja­wem gniewu bo­gów, ale prze­wi­dy­wal­nym na­stęp­stwem zda­rze­nia geo­lo­gicz­nego, moż­li­wym do wy­kry­cia przez sys­temy wcze­snego ostrze­ga­nia, które dzięki temu dają lu­dziom cenne mi­nuty na ucieczkę do wy­żej po­ło­żo­nych miejsc.

Ro­zu­miemy co­raz le­piej, że wiele po­zor­nych do­bro­dziejstw ludz­ko­ści ma rów­nież nie tak nie­winne na­stęp­stwa: płoną lasy, top­nieją lo­dowce i wy­miera nie­po­ko­jąco wielka liczba ga­tun­ków. Wy­bie­ramy z pla­nety to, czego nam po­trzeba, po­zo­sta­wia­jąc w za­mian góry śmieci. Na­sze śmieci można zna­leźć w naj­głęb­szych ro­wach mor­skich i na krań­cach ziem­skiej at­mos­fery. Wpływ czło­wieka na pla­netę jest tak prze­możny, że na­ukowcy ogło­sili nową epokę geo­lo­giczną: an­tro­po­cen[32]. Po­czą­tek tej ery wy­zna­czają te­sty broni ją­dro­wej pro­wa­dzone w la­tach czter­dzie­stych i pięć­dzie­sią­tych XX wieku, które po­zo­sta­wiły smugi pier­wiast­ków ra­dio­ak­tyw­nych w war­stwach skal­nych na ca­łym świe­cie[5*][33]. Wiele prze­wi­dy­wań na­uki do­ty­czą­cych za­nie­czysz­czeń, zmian kli­ma­tycz­nych i ma­so­wego wy­mie­ra­nia ga­tun­ków wska­zuje na to, że zna­leź­li­śmy się obec­nie na roz­drożu. Naj­wyż­szy czas po­znać le­piej zdol­ność my­śle­nia na­przód, która do­pro­wa­dziła nas do tego miej­sca. W końcu może ona oka­zać się także je­dy­nym wyj­ściem z na­szych kło­po­tów.

My­śle­nie na­przód prze­nika na­sze dzia­ła­nia i jest dla spraw ludz­kich czymś nie­zbęd­nym. Nie jest to spo­strze­że­nie nowe. W sta­ro­żyt­nej mi­to­lo­gii grec­kiej Pro­me­te­usz, syn ty­tana Ja­peta, wy­kradł ogień nie­biań­ski, by dać lu­dziom moc, która od­różni ich od in­nych zwie­rząt. Przy­niósł nam kul­turę, rol­nic­two, ma­te­ma­tykę, me­dy­cynę, tech­no­lo­gię i pi­sar­stwo. „Pro­me­te­usz” ozna­cza „prze­zorny”.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

ŹRÓ­DŁA ILU­STRA­CJI

1. Twój wła­sny we­hi­kuł czasu

1.1: Zdję­cie użyt­kow­nika Flickr: Ti­le­ma­hos Efthi­mia­dis, CC BY 2.0, prze­róbka: Fre­eth i in., 2021, Scien­ti­fic Re­ports, CC BY 4.0.

1.2: Au­to­rzy książki.

1.3:Za­pro­sze­nie dla po­dróż­ni­ków w cza­sie Ste­phena Haw­kinga: Pe­ter Dean / ki­te­print.com.

PRZY­PISY

1. Twój wła­sny we­hi­kuł czasu
[1] Wię­cej o ostat­nich dniach Öt­ziego i jego wy­po­sa­że­niu w: Ca­passo, 1998; O’Sul­li­van i in., 2016; Oeggl i in., 2007; Pe­int­ner i in., 1998; Wie­rer i in., 2018. Za­uważmy, że łuk był nie­skoń­czony, po­dob­nie jak strzały w koł­cza­nie. Hi­sto­rię Öt­ziego przed­sta­wia film Czło­wiek lodu Fe­lixa Ran­daua z 2017 roku.
[2] Sud­den­dorf, Cor­bal­lis, 1997.
[3] Oli­ver, 1993.
[4] Ist­nieje wiele przy­kła­dów ta­kich błę­dów w pla­no­wa­niu (Bu­eh­ler i in., 2010; Kah­ne­man, 2011) i ocze­ki­wa­niach (Ha­noch i in., 2019; Sha­rot i in., 2011).
[5] Fre­eth i in., 2021; Se­ira­da­kis, Ed­munds, 2018.
[6] Ci­cero, 45 p.n.e./1877. (O na­tu­rze bo­gów, s. 158, edy­cja kom­pu­te­rowa: www.zro­dla.hi­sto­ryczne.prv.pl).
[7] Kil­gan­non, 2020; Kolb, 2019.
[8] Sa­fire, 1969.
[9] NASA, 2003.
[10] Red­shaw i in., 2018; Red­shaw, Sud­den­dorf, 2016. Na­sza grupa ba­daw­cza nie jest by­tem usta­lo­nym, gdyż współ­pra­cu­jemy z wie­loma na­ukow­cami z róż­nych in­sty­tu­cji i re­pre­zen­tu­ją­cych różne dys­cy­pliny. Pod­czas pi­sa­nia tej książki Tho­mas i Jon byli pra­cow­ni­kami Uni­wer­sy­tetu Qu­een­slandu, a Adam był za­trud­niony w Uni­wer­sy­te­cie Syd­ney i na Ha­rvar­dzie. Kiedy mó­wimy o „na­szych” ba­da­niach, cza­sami cho­dzi o całą na­szą trójkę, ale czę­sto tylko o jed­nego lub dwóch z nas i rze­szę in­nych wspa­nia­łych współ­pra­cow­ni­ków (jak wi­dać po przy­ta­cza­nej li­te­ra­tu­rze).
[11] Red­shaw, Sud­den­dorf, 2020.
[12] Gau­tam i in., 2019.
[13] Dar­win pi­sze da­lej: „Gdy za­sta­na­wiam się nad tym, czuję się zmu­szony zwró­cić się ku Pierw­szej Przy­czy­nie wła­da­ją­cej ro­zu­mem w ja­kimś stop­niu ana­lo­gicz­nym do ro­zumu czło­wieka; a więc na­leży mi się miano Te­isty. Prze­ko­na­nie to głę­boko tkwiło w moim umy­śle jesz­cze w okre­sie pi­sa­nia »Po­wsta­wa­nia ga­tun­ków«, lecz od tego czasu stop­niowo i z róż­nymi wa­ha­niami co­raz bar­dziej sła­bło. Po­wstaje wszakże wąt­pli­wość, czy można za­ufać umy­słowi czło­wieka, gdy do­cho­dzi on do tak do­nio­słych wnio­sków?” (Dar­win, 1887/1958).
[14] Hol­den, 2005. Okre­śle­nie „we­hi­kuł czasu” stało się po­pu­larne dzięki po­wie­ści H.G. Wel­lsa (1895) o tym sa­mym ty­tule, która dała po­czą­tek ca­łemu ga­tun­kowi fan­ta­styki na­uko­wej w li­te­ra­tu­rze i fil­mie.
[15] Pa­mięć epi­zo­dyczna: Tu­lving, 2005. Prze­wi­dy­wa­nia epi­zo­dyczne: Sud­den­dorf, Mo­ore, 2011.
[16] We­aring, 2005.
[17] Schac­ter, 1999.
[18] Ho­ef­fel, 2005. Ten akt ja­skra­wej nie­spra­wie­dli­wo­ści nie jest za­pewne czymś tak nie­spo­ty­ka­nym, jak można by są­dzić. Sza­cuje się, że od­se­tek fał­szy­wych oskar­żeń w przy­padku osób ska­za­nych na karę śmierci w Sta­nach Zjed­no­czo­nych wy­nosi co naj­mniej cztery pro­cent (Gross i in., 2014).
[19] Bar­tlett, 1932; Lo­ftus, 2001.
[20] Ba­da­nia nad gry­zo­niami do­wo­dzą, że za­pa­mię­ty­wa­nie można blo­ko­wać lub wzmac­niać za po­mocą pew­nych środ­ków far­ma­ko­lo­gicz­nych. Neu­ro­nau­ko­wiec Ka­rim Na­der i inni stwier­dzili po­dobne efekty, gdy środki far­ma­ko­lo­giczne po­da­wane są bez­po­śred­nio po przy­wo­ła­niu sta­rego wspo­mnie­nia. Ozna­cza­łoby to, że przy­wo­ły­wane wspo­mnie­nia mogą pod­le­gać ak­tu­ali­za­cji, wy­pa­cze­niom i in­nym zmia­nom. Wbrew nie­któ­rym po­pu­lar­nym opi­niom być może nie ist­nieje moż­li­wość od­zy­ska­nia pier­wot­nego wspo­mnie­nia na dro­dze spe­cjal­nej te­ra­pii, sto­so­wa­nia środ­ków far­ma­ko­lo­gicz­nych lub hip­nozy. (Lee i in., 2017).
[21] Sud­den­dorf, Busby, 2005.
[22] Eu­sta­che i in., 1996.
[23] Klein i in., 2009
[24] Sud­den­dorf, Cor­bal­lis, 2007.
[25] W spra­wie wspól­nych wła­ści­wo­ści pa­mięci i prze­wi­dy­wa­nia – u dzieci: Busby Grant, Sud­den­dorf, 2005; Sud­den­dorf, 2010; w sta­ro­ści: Ad­dis i in., 2008; w wa­run­kach kli­nicz­nych: D’Ar­gem­beau i in., 2008; Mi­loyan i in., 2014; a fe­no­me­no­lo­gia: D’Ar­gem­beau, Van der Lin­den, 2004; Trope, Li­ber­man, 2010. Per­spek­tywy teo­re­tyczne do­ty­czące tych wspól­nych wła­ści­wo­ści: Du­dai, Car­ru­thers, 2005; Schac­ter i in., 2007, 2012; Sud­den­dorf, Cor­bal­lis, 1997, 2007.
[26] Sud­den­dorf, Red­shaw, 2013.
[27] Sud­den­dorf, Cor­bal­lis, 2007.
[28] Sud­den­dorf, 2006.
[29] W li­te­ra­tu­rze aka­de­mic­kiej mó­wimy w ta­kich przy­pad­kach o me­ta­prze­wi­dy­wa­niu. Słowo „meta” po­cho­dzi z greki i ozna­cza „wyż­szy” lub „dal­szy”, a za­tem od­nosi się tu­taj do my­śle­nia o prze­wi­dy­wa­niu (Red­shaw, Bul­ley i in., 2019; Bul­ley, Red­shaw i in., 2020). Zważmy, że mo­żemy po­sta­no­wić pod­dać się bo­le­snemu za­bie­gowi sto­ma­to­lo­gicz­nemu od razu, po­nie­waż wiemy, że w prze­ciw­nym wy­padku prze­dłu­ża­li­by­śmy lęk przez wi­zytą den­ty­styczną. Od­wrot­nie: mo­żemy odło­żyć w cza­sie przy­jemne do­zna­nia, gdyż spra­wia nam przy­jem­ność ocze­ki­wa­nie przy­jem­no­ści (Lo­ewen­stein, 1987). In­nymi słowy, prze­wi­du­jemy wła­sne ocze­ki­wa­nie.
[30] Tin­ber­gen, 1963.
[31] Wy­słana przez NASA w 2012 roku sonda ko­smiczna Voy­ager 1 prze­szła do hi­sto­rii, gdy jako pierw­szy obiekt stwo­rzony przez czło­wieka wle­ciała do ośrodka mię­dzy­gwiaz­do­wego – zim­nej, ciem­nej prze­strzeni po­ło­żo­nej po­mię­dzy gwiaz­dami (Gur­nett i in., 2013).
[32] Le­wis, Ma­slin, 2015; Wa­ters i in., 2016.
[33] Nie­lsen i in., 2016.
[1*] Po­dróż się­ga­jąca ty­sięcy lat wstecz w celu usta­le­nia szcze­gó­łów przy­go­to­wań Öt­ziego była jedną z naj­wspa­nial­szych in­ter­dy­scy­pli­nar­nych hi­sto­rii de­tek­ty­wi­stycz­nych ostat­nich dzie­się­cio­leci. Wiemy, co jadł – dzięki reszt­kom po­karmu po­zo­sta­łym w prze­wo­dzie po­kar­mo­wym; jaką drogę prze­był w ostat­nich go­dzi­nach ży­cia – dzięki pył­kowi kwia­to­wemu osa­dzo­nemu w tym po­ży­wie­niu; a także z ja­kich zwie­rząt uszyte były jego ubra­nia – dzięki po­zo­sta­ło­ściom mi­to­chon­drial­nego DNA. Mo­żemy wno­sić, że zo­stał za­ata­ko­wany, na pod­sta­wie ura­zów dłoni, które czę­sto są skut­kiem próby od­pa­ro­wa­nia ostrza, i że lu­bił swoje na­rzę­dzia – na pod­sta­wie oglę­dzin zu­ży­cia ich po­wierzchni. (O ile nie za­zna­czono ina­czej, przy­pisy po­cho­dzą od au­tora).
[2*] Gło­śny był przy­pa­dek Larry’ego Wal­tersa, który w 1982 roku przy­cze­pił do le­żaka czter­dzie­ści dwa ba­lony z he­lem, ma­jące go unieść w po­wie­trze. Był na tyle prze­zorny, że za­brał ze sobą w po­dróż pi­sto­let pneu­ma­tyczny – za jego po­mocą mógłby prze­strze­li­wać ba­lony, co po­zwo­li­łoby mu po­wró­cić na zie­mię – ale zu­peł­nie błęd­nie ob­li­czył pręd­kość i za­sięg lotu, gdyż wzniósł się na wy­so­kość pra­wie pię­ciu ki­lo­me­trów.
[3*] Treść brzmiała na­stę­pu­jąco: „Pro­fe­sor Haw­king ma za­szczyt za­pro­sić Pa­nią/Pana na przy­ję­cie dla po­dróż­ni­ków w cza­sie, które od­bę­dzie się w prze­szło­ści na Uni­wer­sy­te­cie Cam­bridge, w Go­nville & Ca­ius Col­lege, przy ulicy św. Trójcy w Cam­bridge (współ­rzędne geo­gra­ficzne: 52°12´1´´N, 0°7´4,7´´E), dnia 28 czerwca 2009 roku o go­dzi­nie 12.00 czasu uni­wer­sal­nego. Nie jest wy­ma­gane po­twier­dze­nie za­miaru przy­by­cia” (przyp. tłum.).
[4*] Eto­log Niko Tin­ber­gen pod­kre­śla do­nio­słość roz­róż­nie­nia dwóch bez­po­śred­nich wy­ja­śnień da­nego za­cho­wa­nia (jak się roz­wija i ja­kie me­cha­ni­zmy na nie się skła­dają) oraz dwóch wy­ja­śnień osta­tecz­nych (jak za­cho­wa­nie to wy­ewo­lu­owało i ja­kim służy funk­cjom). Pełne zro­zu­mie­nie na­tury prze­wi­dy­wa­nia rów­nież wy­maga roz­wa­że­nia wszyst­kich czte­rech py­tań.
[5*] Te­sty broni ją­dro­wej po­zo­sta­wiły rów­nież znaczne ilo­ści wę­gla-14 w ciele zwie­rząt. Co cie­kawe, po­maga to na­ukow­com za­glą­dać w głąb czasu. Na przy­kład można okre­ślić, czy re­kiny gren­landz­kie uro­dziły się przed po­cząt­kiem ery ją­dro­wej, czy po nim. Od­kryto, że na­wet względ­nie małe re­kiny miały wtedy po kil­ka­dzie­siąt lat – co umoż­li­wiło na­ukow­com eks­tra­po­la­cję praw­do­po­dob­nego wieku pew­nego du­żego okazu na 392 lata!