Zatoka fok - Anna Wysocka - ebook

Zatoka fok ebook

Anna Wysocka

0,0
19,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Lena i Leon nie mieli za bardzo ochoty jechać na wakacje do cioci. Nie spodziewali się, że spotka ich tam tyle przygód wymagających od nich wykazania się sprytem i odwagą. Nie wspominając już o zwierzętach, które mówią (na szczęście po polsku).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB

Liczba stron: 43

Rok wydania: 2024

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Rozdział 1. Powitania i pożegnania

- No! To jesteśmy! – radośnie zawołał tata i pognał do bagażnika rozładowywać torby.

„No jasne, ale mu się śpieszy, żeby się nas pozbyć.” - pomyślał naburmuszony Leon, ściągając słuchawki z uszu i gramoląc się z samochodu. Lenka już dawno wysiadła i z właściwą sobie niespożytą energią biegała wokół, poznając okolicę.

- Dzień dobry ciociu! - to znowu uszczęśliwiony tata. - Naprawdę bardzo cioci dziękujemy za pomoc. Dzieci, chodźcie się przywitać. Ale sama ciocia wie, jak to jest z budowaniem i wykańczaniem domu, tyle zamieszania. To po prostu nie jest miejsce dla maluchów.

„Jakich maluchów?” - Leon zagotował się w sobie i aż prychnął pod nosem. To chyba Lena i jej ulubiona maskotka Biała Foka (obecnie mocno szara). a on? On już miał prawie jedenaście lat, rozumiecie?

- Dzień dobry babciu-ciociu Krysiu. - wyrecytowała Lenka ze szczerbatym uśmiechem ukazującym brak górnej lewej jedynki.Następnie objęła krewną w pasie, mocno się do niej przytulając, co ta powitała ze zdziwieniem i lekkim skrępowaniem. Chwilę później ciszę przeszył pisk Leny, która zauważyła właśnie kolejnego domownika wyłaniającego się z wnętrza domu.

- Kotek-Kotek-Kotek!!!!! Tatusiu! Tu jest kociaczek, ale on jest słoooooodkiiiii!!!! - piała z zachwytu.

A Zygfryd, zwany także Mruczusiem, zastygł bez ruchu, zjeżył się, postawił ogon na sztorc i wyglądał, jakby za chwilę miał rzucić się do ucieczki. Przez chwilę chyba pożałował, że postanowił powitać nowych gości na progu.

- Sama zamienisz się w kota, jak będziesz tak miauczeć. - mruknął Leon i posłusznie podszedł do ciotki, niepewnie wyciągając rękę na powitanie.

- Dzień dobry. - odpowiedziała ciocia Krysia oddając mu mocny, zdecydowany uścisk. - Widzę, że twoja siostra już poznała Mruczka. - uśmiechnęła się do Leona i mrugnęła porozumiewawczo, na co chłopiec również odpowiedział uśmiechem i poczuł, że zdecydowanie się rozluźnia.

Lena faktycznie szybko zdołała złamać opór kota Zygfryda, który mimo swojego niemalże królewskiego syjamskiego rodowodu, w tej chwili dawał się zzadowoleniem drapać za uszami i zachowywał się jak każdy inny Mruczuś w jego sytuacji.

- No dobrze. - podjęła wątek ciotka Krystyna. - To może pokażę wam wasze pokoje? Możesz wziąć Zygfryda na ręce. - zwróciła się do Lenki i szybko wyjaśniła. - Mruczuś to tylko tak w domu. Prawą rączkę włóż mu pod pachy, o tak, a lewą pod pupę, świetnie. Możesz go złapać za tylne łapki, będzie wam wygodniej.

Lena nie posiadała się z dumy i pewnym krokiem przestąpiła próg domu, niosąc na rekach swój skarb. Maskotka foki przyciśnięta była do boku kota, nadal mocno zaciśnięta w prawej piąstce dziewczynki.

Okazało się, że wakacyjne pokoje dzieci znajdują się na piętrze, po przeciwnych stronach korytarza i mają skośny sufit. Kiedy stanęło się w nich na łóżku, można było wyjrzeć przez dachowe okno i rozejrzeć się po okolicy. Morza niestety nie było widać z żadnego z pomieszczeń, ponieważ dom ciotki Krystyny stał przy ulicy Wiejskiej mniej więcej pośrodku miejscowości Hel na cyplu o tej samej nazwie. Sąsiadował z innymi podobnymi domostwami otoczonymi ogrodami i niskimi owocowymi drzewkami, a na wielu z nich widniały tablice „Wolne pokoje”.

- Głodni?! - dało się słyszeć z dołu i dzieci posłusznie zeszły na dół. Lena zdecydowała się chwilowo uwolnić Zygfryda z objęć i zajęła się teraz badaniem salonu, dotykając wszystkiego, co wpadło jej w ręce.

- Aco to ciociu?! - zawołała nagle. – Czy ty miałaś też lamparta?! - przenosiła zdziwione spojrzenie z ciotki na stojące na komodzie zdjęcie, na którym dużo młodsza Krystyna karmiła z butelki małego dzikiego kota. Siedziała w fotelu, a obok widać było jakieś półki i telewizor, zupełnie jak w mieszkaniu.

- No, nie. Niestety albo na szczęście, nie. - roześmiała się starsza kobieta. - To pokój socjalny w zoo w Gdańsku. Pracowałam tam przez wiele lat jako weterynarz, zanim przeszłam na emeryturę. a to faktycznie mały lampart, którego musieliśmy dokarmiać butelką i trzymać w cieple, bo jego mama nie mogła się nim zająć.

- Aczemu? - drążyła Lenka, a ciocia Krysia posłała przepraszające i lekko spanikowane spojrzenie tacie dziewczynki.

- Lenka, umyj ręce, zaraz siadamy do stołu. Jeszcze będziesz mieć mnóstwo czasu na rozmowy z ciocią. - tata uciął w zarodku wszelkie protesty. - Leoś, ty też proszę.

- Leon, tato, Leon. Nie jestem już przedszkolakiem. - wymruczał chłopiec bardziej do siebie niż do ojca.

Wtrakcie obiadu tata wśród wybuchów śmiechu wspominał z ciocią Krysią swoje własne wakacje u niej w domu, kiedy sam był małym chłopcem. Jednak przy deserze zaczął coraz bardziej nerwowo spoglądać na zegarek.

- Przepraszam cię ciociu, ale będę się musiał zbierać, jeżeli mam jeszcze o w miarę rozsądnej porze wrócić do domu.

- Oczywiście Michałku, tylko jedź ostrożnie. - powiedziała ciocia, a Leon omal nie parsknął głośnym śmiechem, kiedy zobaczył minę swojego całkiem przecież dorosłego ojca. a potem pomyślał, że może w oczach dorosłych, którzy widzieli cię w pieluchach, zawsze wyglądasz trochę jak tamto dziecko.

- Jasne ciociu. - odpowiedział tata i spojrzawszy na swoje pociechy, dziarsko zakrzyknął. - No dzieciaki, dawajcie buziaki i przytulaki!

Lenie nie trzeba było tego dwa razy powtarzać i zostawiła na policzku taty piękny pączkowo-lukrowany całus. Leon także wstał i mocno przytulił się do taty.

- Leon? Możesz mnie odprowadzić do auta? - zapytał tata, kiedy syn uwolnił go z uścisku.

Chłopiec posłusznie ruszył za tatą i czekał na standardowe słowa, które znał już na pamięć i które faktycznie chwilę później padły:

- Tylko opiekuj się siostrzyczką. Bardzo cię proszę. Lenka jest jeszcze mała, a ty jesteś jej starszym bratem i musisz wykazać się odpo...

- ...