Wycieczka (tomik) - Józef Birkenmajer - ebook

Wycieczka (tomik) ebook

Birkenmajer Józef

0,0
20,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Zbiór wierszy Józefa Birkenmajera, znanego czytelnikom przede wszystkim jako historyka literatury oraz ze znakomitych tłumaczeń powieści przygodowych dla młodzieży.

Poezja Birkenmajera jest przesycona z jednej strony osobistym doświadczeniem pierwszej wojny światowej i niewoli rosyjskiej oraz — później — bolszewickiej, a z drugiej nostalgią za beztroskim okresem dzieciństwa. Napiętnowany grozą lat wojennych, wprowadza odbiorcę swoich wierszy w medytację nad niejednokrotnie dramatycznym losem człowieka. Wszechobecna w utworach perspektywa śmierci przypomina o nieuchronności rzeczy ostatecznych.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Józef Birkenmajer
Wycieczka (tomik)
Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne Rodzaj: Liryka Gatunek: Wiersz

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 26

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Józef Birkenmajer

Wycieczka (tomik)

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-3078-3

Wycieczka (tomik)

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

Listy matczyne

(Wiersz odznaczony pierwszą nagrodą na konkursie w Krakowie)

Na dnie najgłębszej, najcichszej szufladki,  
ukrytej w biurku — niby dusza w ciele —  
chowam skarb wielki: listy mojej matki  
pisane do mnie przez różnych lat wiele.  
Tu, gdzie ich żadne nie dosięgną zgiełki,  
leżą spokojnie — jak w morzu perełki.  
Niegdyś latały — niby białe ptactwo —  
na śmigłych skrzydłach — hen w świat gdzieś odległy..  
Dziś, zakończywszy bezdomne tułactwo,  
na jedno gniazdo gromadnie się zbiegły  
i tutaj rzeszą zgodną i bezgwarną  
— snać pomęczone lotem — wraz się garną.  
Ja im przytułek dałem i gościnę — —  
zabiegiem tutaj zebrałem je skrzętnym —  
i wydzierałem te listy matczyne  
losom złowrogim i ludziom niechętnym.  
Były mi zawsze przedmiotem mej troski  
i strzegł ich pilnie afekt mój synowski...  
Nie zniszczył mi ich burz rozlicznych zamęt  
(jak to się stało — nigdym nie wyświetlił! ).  
Już tu i ówdzie przybladł w nich atrament,  
a papier pożółkł, zszargał się i zetlił — 
i rzekłbyś, że go lada siła zetrze,  
jak liść jesienny, miotany na wietrze.  
Lecz na tych kartkach wytartych i wiotkich,  
co zwiędły, mamo, jak twoje oblicze,  
ileż uśmiechów — jako ono — słodkich!  
jakież w nich siły biją tajemnicze,  
jakież — w młodości duchowej rozkwicie —  
drga w nich przepiękne i prawdziwe życie!...  
Niby to jeno cyfry i litery — —  
a przecie w każdej literze i cyfrze 
kryje się serca twego okruch szczery,  
tętnią, śpiewają uczucia najżywsze —  
bo twego pisma misterne przędziwo 
jest jak żył siatka, krwią nabiegłych żywą...  
W samotnych chwilach wyjmuję te listy 
i odczytuję od deski do deski.  
Wtedy mi w sercu zdrój wytryska czysty 
i w duszy spokój jawi się niebieski 
i tonę cały w czarownej powieści,  
obejmującej — lat moich trzydzieści...  
Pierwszy z nich — w drżącym nakreślony tonie:  
cicho się zwierzasz matce swej... ponieważ  
czujesz, że oto zagościł w twem łonie  
ktoś, kogo pragniesz — kogo się spodziewasz —  
ktoś, kto twojemu sercu jest już bliski...  
W chwiejnych literkach lśnią szczęścia pobłyski...  
Dalej — w następnych listach kilkunastu  
dźwięczą wyrazy serdecznej tęsknoty  
ku dalekiemu posyłane miastu,  
gdzie bawił ojciec — — o zdrowie kłopoty — —  
i dziwne lęki — duszę targające —  
choć podróż trwała coś ze dwa miesiące.  
W każdym dopisek jest o mnie — na brzeżku —  
i tam nazywasz mnie: «nasze maleństwo»...  
W spojrzeniu mojem — i w każdym uśmieszku —  
do ojca mego widzisz podobieństwo — —  
Piszesz, że moje dziecięce gruchania  
łagodzą smutek twojego rozstania...  
A potem listów — już do mnie — plik gruby: —  
pragniesz, by syn twój, co się w szkołach kształci,  
nauką swoją przyczyniał ci chluby  
i żeby swojem sprawowaniem dał ci  
szczęście i radość... ale ja, zły chłopak,  
często czyniłem prośbom twym naopak.  
Gdy karę za to wzięło krnąbrne chłopię 
i Bóg mu zesłał nędzę i tułaczkę,  
nawet w strzeleckim ponurym okopie  
całą twych listów otrzymałem paczkę...  
Szły za mną listy twe w obcą krainę — —