Wszystko Co Najważniejsze nr 49 - opracowanie zbiorowe - ebook

Wszystko Co Najważniejsze nr 49 ebook

Opracowanie zbiorowe

0,0

Opis

„Wszystko co Najważniejsze” – jedyny na polskim rynku wydawniczym miesięcznik bez tekstów dziennikarskich. W każdym numerze Czytelnicy znajdą ważne, kierunkowe teksty liderów opinii: intelektualistów, filozofów, historyków, strategów, polityków. Ukazujące się od 2013 r. pismo cechuje otwartość na nowe trendy, idee, tematy i autorów z różnych rejonów sceny politycznej. „Wszystko co Najważniejsze” jest pieczołowicie redagowane przez zespół, któremu przewodniczy prof. Michał KLEIBER. Teksty są ilustrowane portretami Autorów tworzonymi przez Fabiena CLAIREFONDA z „Le Figaro”. Redakcja przykłada wielką wagę do szacunku dla Czytelników, zachowując styl pism opinii z dawnych, najlepszych lat prasy drukowanej.

WcN 49 – spis treści
Prof. Chantal DELSOL, Eutanazja i samobójstwo wspomagane uczynią nas ludźmi bez sumienia?
Prof. Michał KLEIBER, Tak dla wiarygodnych programów, nie dla plemiennej nienawiści
Jan PARYS, Europa w cieniu Monachium
Prof. Jacek HOŁÓWKA, Imperialne marzenia
Dominique REYNIÉ, Czy francuska tożsamość przetrwa XXI wiek?
Janis WARUFAKIS, Paneuropejska gra w obarczanie winą za gwałtowny wzrost cen
Prof. Elżbieta MĄCZYŃSKA, Czytając Warufakisa. Inflacja i niepewny, chwiejny świat
Piotr ARAK, Czytając Warufakisa. Złote lata krajów rozwiniętych się kończą
Stephen MARCHE, W USA toczy się wojna domowa, której nie chcemy dostrzec
Leigh PHILLIPS, Cieszmy się z ośmiu miliardów ludzi!
Prof. Olivier ROY, Narcystyczna rewolucja 1968 roku
Michał KŁOSOWSKI, Zmiana epoki
Federico LOMBARDI SJ, Najwyższy priorytet Benedykta XVI
Prof. George WEIGEL, Rozmowa sprzed ćwierćwiecza
Prof. Manfred SPIEKER, Benedykt XVI, współpracownik Prawdy
Karol NAWROCKI, Polska sztafeta wolności
Prof. Andrzej NOWAK, Powstanie styczniowe – tradycja i spór
Robert KOSTRO, Laboratorium kształtowania się Europy
Eryk MISTEWICZ, 160 lat walki z rosyjskim imperializmem
Jacques ATTALI, Najważniejsza jest edukacja
Koji SHIMODA, Japońska gorączka Konkursu Chopinowskiego
Prof. Stephen S. ROACH, Przypadkowy konflikt w oparciu o fałszywe narracje. Ameryka i Chiny na kursie kolizyjnym

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 165

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Spis treści

Prof. Chantal DELSOL

Eutanazja i samobójstwo wspomagane uczynią nas ludźmi bez sumienia?

Prof. Michał KLEIBER

Tak dla wiarygodnych programów, nie dla plemiennej nienawiści

Jan PARYS

Europa w cieniu Monachium

Prof. Jacek HOŁÓWKA

Imperialne marzenia

Dominique REYNIÉ

Czy francuska tożsamość przetrwa XXI wiek?

Janis WARUFAKIS

Paneuropejska gra w obarczanie winą za gwałtowny wzrost cen

Prof. Elżbieta MĄCZYŃSKA

Czytając Warufakisa. Inflacja i niepewny, chwiejny świat

Piotr ARAK

Czytając Warufakisa. Złote lata krajów rozwiniętych się kończą

Stephen MARCHE

W USA toczy się wojna domowa, której nie chcemy dostrzec

Leigh PHILLIPS

Cieszmy się z ośmiu miliardów ludzi!

Prof. Olivier ROY

Narcystyczna rewolucja 1968 roku

Michał Kłosowski

Zmiana epoki

Federico LOMBARDI SJ

Najwyższy priorytet Benedykta XVI

Prof. George WEIGEL

Rozmowa sprzed ćwierćwiecza

Prof. Manfred SPIEKER

Benedykt XVI, współpracownik Prawdy

Karol NAWROCKI

Polska sztafeta wolności

Prof. Andrzej NOWAK

Powstanie styczniowe – tradycja i spór

Robert KOSTRO

Laboratorium kształtowania się Europy

Eryk MISTEWICZ

160 lat walki z rosyjskim imperializmem

Jacques ATTALI

Najważniejsza jest edukacja

Koji SHIMODA

Japońska gorączka Konkursu Chopinowskiego

Prof. Stephen S. ROACH

Przypadkowy konflikt w oparciu o fałszywe narracje. Ameryka i Chiny na kursie kolizyjnym

Stopka redakcyjna

Prof. Chantal DELSOL

Eutanazja i samobójstwo wspomagane uczynią nas ludźmi bez sumienia?

Wielka fala uderza dziś w podstawowe zasady konstytuujące dotychczas naszą cywilizację

Prof. Chantal DELSOL

Historyk idei, filozof polityki. Założycielka Instytutu Badań im. Hannah Arendt. Szefowa Ośrodka Studiów Europejskich na Uniwersytecie Marne-la-Vallée. Publicystka „Le Figaro”. Określa się jako liberalna neokonserwatystka. Najnowsza jej książka to „Zmierzch uniwersalności”

Działania podejmowana w celu zalegalizowania eutanazji i samobójstwa rozszerzonego są następstwem zmiany kulturowej dokonującej się na naszych oczach od ponad półwiecza i odpowiadającej za stopniowe wymazywanie żydowskiej i chrześcijańskiej moralności.

Jak wiemy, starożytni Grecy i Rzymianie usprawiedliwiali samobójstwo, a wręcz je gloryfikowali, w tym także to wspomagane. Nieprzydatny starzec mógł zejść ze sceny, zanim stał się zbytnim obciążeniem, a pokonany wojownik prosił, aby go dobić, gdyż życie ze splamionym honorem nie przedstawiało dlań już żadnej wartości. Dopiero judaizm – „Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz?” (Ps 8,5) – a za nim chrześcijaństwo przyniosły radykalną zmianę. W cywilizacji Zachodu człowiek otrzymuje namaszczenie od swojego Stwórcy, stąd jego śmierć do niego nie należy.

Naturalną koleją rzeczy ogromny kryzys wiary w naszych społeczeństwach wiąże się z odejściem od towarzyszących jej praktyk. Dlaczego mam odrzucać samobójstwo i eutanazję, skoro moje życie należy do mnie? Skoro suwerenna jednostka ludzka nie może pokonać śmierci, niech przynajmniej ma prawo wybrać sobie jej sposób i datę. Domaganie się legalizacji eutanazji czynnej oznacza powrót do sytuacji, w jakiej znajdowali się nasi dalecy przodkowie: uzasadnia ją fakt, że człowiek współczesny nie wierzy już w godność przyrodzoną, będącą odpowiedzią na transcendencję – godność jest odtąd definiowana społecznie bądź indywidualnie. To głębokie pęknięcie w naszej antropologii kulturowej znajduje wyrażające się na różne sposoby odbicie we wszystkich dziedzinach życia. Samobójstwo wspomagane jest tylko jednym z aspektów tego zjawiska.

Przykazanie „Nie zabijaj” jest równie stare, jak ludzkość. Jest obecne we wszystkich kulturach, a różnice między nimi wynikają z uznawanych przez nie wyjątków od tej zasady. Zabijać można po to, żeby obronić swoje terytorium (wojna), żeby ukarać zbrodniarza, w imię wiary. Zawsze ludzie godzą się z zabijaniem w imię tego, co dana epoka sakralizuje. Dziś sakralizuje się wolę jednostki: mamy więc aborcję i będziemy mieli eutanazję.

Jesteśmy świadkami gwałtownych przemian kulturowych. Symbole zawłaszczane są po to, żeby łatwiej można było opanować umysły i obalić dawny świat. Trzeba próbować patrzeć na tę transformację chłodnym okiem: w jaki sposób i dlaczego mielibyśmy chcieć sprzeciwiać się ustawie o samobójstwie wspomaganym i eutanazji, skoro większość współobywateli odeszło od praktykowania wiary, która czyniła takie prawo niemożliwym? Tym bardziej że nie chodzi tylko o bierne porzucenie dawnych wierzeń: zapiekłość, a wręcz zawziętość zwolenników nowego prawa, tak we Francji, jak i w krajach ościennych, dowodzi nieprzejednanej woli wykorzenienia zasad dawnego świata oraz zamanifestowania tego wszem wobec. Teatralizacja śmierci z wyboru (co widać choćby w filmie reżysera z Quebeku Denysa Arcanda Inwazja barbarzyńców) jest prawdopodobnie sposobem na prowokowanie dawnej kultury i hałaśliwym obwieszczaniem – rozgłaszajmy, zapowiadajmy, publikujmy! – że jej kres nastał.

Dowodem na to są również manipulacje na poziomie słownictwa. Słowo „lekarz” ma bardzo precyzyjne znaczenie i nie może być używane w stosunku do człowieka, który zabija. Nie można próbować nam wmawiać, że „zabijanie to leczenie”. Powinno się stworzyć odrębną, wyspecjalizowaną grupę zawodową, ludzi po studiach medycznych, ale noszących inny tytuł (można by ich nazwać szamanami, ponieważ chodzi o ludzi znających się na medycynie i zarazem dotykających tajemnicy sacrum), których zadaniem byłoby przeprowadzanie eutanazji czynnych. Nie możemy co prawda zabronić naszym społeczeństwom promowania praktyk, które odpowiadają ich nowym wierzeniom, ale powinniśmy przynajmniej ochronić prawdziwe znaczenie słów i symboli. To kwestia zdrowia publicznego.

Dążenie do zalegalizowania samobójstwa wspomaganego i eutanazji zahacza o kwestie indywidualnego sumienia, które jest pozostałością dawnego świata. Człowiek współczesny obawia się najbardziej tego, że w chwili dramatycznego wyboru będzie musiał odwołać się do swojego sumienia. Żeby za wszelką cenę uniknąć znalezienia się w sytuacji pielęgniarki z filmu Anthony’ego Minghelli Angielski pacjent (która podejmuje decyzję o zaaplikowaniu wycieńczonemu choremu zwiększonej dawki morfiny), będzie z całej mocy domagał się zalegalizowania sytuacji przedstawionej w filmie Denysa Arcanda (w którym otoczony bliskimi pacjent z pełną świadomością i wolną wolą otrzymuje śmiertelną dawkę).

W naszych państwach eutanazja nie jest nowością, bo czym innym było przecież odłączanie pacjenta od aparatury czy zaprzestanie terapii po rozmowie lekarzy z rodziną. Jednak teraz mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową, gdyż wychodzącą poza ramy legislacyjne, sytuacją tragiczną, pozostawioną do decyzji sumienia pojedynczego człowieka. A jednym z domyślnych powodów stanowienia jakiegokolwiek nowego prawa jest właśnie odrzucenie tego niepokoju, który może ogarniać człowieka mającego podjąć wyjątkową decyzję moralną.

Człowiek współczesny nie może już znieść tej niepewności moralnej, która wszak stanowi zasadniczą część ludzkiej wielkości. Pragnie praw, które pozwolą mu podejmować te decyzje w zupełnym spokoju, decyzje z góry przewidziane i chronione oficjalnym przyzwoleniem. Chce przemienić te skomplikowane wybory w bezproblemowe i jak najbardziej neutralne czyny – sytuacje tragiczne w gesty o charakterze prawnym. Chce, żeby prawo czyniło zasadą to, co było dotąd wyjątkiem przeżywanym w ciszy. Prawo do eutanazji ma być kolejnym „świętem dumy” i kresem tragizmu ludzkiego losu.

Sprawy są jednak bardziej skomplikowane: nasi współcześni zapewne nie chcieliby doświadczyć losu, na jaki skazuje nas tego typu ustawodawstwo. Uderza bowiem i niepokoi w tych prawach „postępowych” kolosalny rozdźwięk między zamiarami a konsekwencjami. Zamiary są racjonalne i wyważone i przewidują wszelkie ograniczenia, pokładając wiarę w humanizm najczystszej próby. Konsekwencje natomiast to przekraczanie tych ustalonych ograniczeń i przerażające nadużycia.

Zapewnia się nas, że samobójstwo wspomagane będzie dotyczyło tylko osób w pełni świadomych, które podejmą tę decyzję, kierując się wolną wolą. A w rzeczywistości prawo ma dotyczyć dzieci i osób niepełnosprawnych. W Belgii od początku mówiono, że do samobójstwa wspomaganego konieczna będzie zgoda osoby, wyrażona w sposób wolny i w pełni świadomy, a dziś dopuszcza się tam eutanazję dzieci. W Kanadzie w 2016 roku została zalegalizowana eutanazja świadomych dorosłych i na ich prośbę, ale musieli chorować na ciężkie i nieuleczalne choroby i sama procedura obwarowana była bardzo precyzyjnymi warunkami. Warunki te jednak dość szybko zniknęły, co doprowadziło do sytuacji, w której w niektórych regionach 5 proc. zgonów to już eutanazje (Amanda Achtman, listopad 2022). W Holandii ustawa, która dotyczyła świadomych dorosłych w fazie terminalnej, została poszerzona na wszelkiego typu choroby i niepełnosprawności, a także zaczęła być stosowana wobec dzieci. Dziś natomiast mówi się o rozszerzeniu jej na osoby w podeszłym wieku bez chorób. Co ciekawe, ustawa nie doprowadziła do zmniejszenia się liczby samobójstw, których w okresie jej obowiązywania było wręcz więcej niż wcześniej (Theo Boer, „Le Monde”, 2.12.2022).

W przypadku praw dotykających kwestii moralnych nakładane na początku ograniczenia i warunki, które określa się jako drastyczne, dość szybko po wejściu danej ustawy w życie są podważane i poświęcane na ołtarzu wszechpotężnej wolności jednostki do podejmowania wszelkich decyzji dotyczących jej życia. Wiemy to wszystko, ale nie wiemy za bardzo, dlaczego należy nakładać ograniczenia, ponieważ znajdujemy się na moralnej pustyni, gdzie sumienie nie może się odnaleźć.

Można by tu zacytować przykład wszystkich naszych praw tego typu z ostatniego półwiecza. Pamiętamy, do jakich transgresji dochodziło, nie wiemy jednak, czy były one wynikiem pierwotnego zamiaru ukrycia przed opinią publiczną ich negatywnych konsekwencji, czy może były skutkiem permisywnego rozgorączkowania, którym były przesycone i które od początku zakładało łamanie ustalonych wcześniej zasad. W każdym razie konsekwencje tego wszystkiego są bardzo dobrze widoczne i mimo górnolotnych deklaracji komitetów etycznych zmierzamy w stronę tego, co Habermas nazywał „liberalną eugeniką”, czyli eliminacją ludzi, których utrzymanie kosztuje za dużo. Stevenson mawiał, że wcześniej czy później wszyscy zasiądą do uczty konsekwencji.

Nie będziemy przekonywać współczesnych, żeby odstąpili od totalnej suwerenności jednostki, która stanowi dzisiaj szkielet naszych społeczeństw. Ale możemy im przypominać, że ich głębokie przekonania nie uwzględniają nieuchronności tego rodzaju praw. A jest nią liberalna eugenika, czyli selekcja ludzi poprzez indywidualny kaprys, modę, komfort i pieniądze.

Prof. Michał KLEIBER

Tak dla wiarygodnych programów, nie dla plemiennej nienawiści

Felieton na drugą stronę

Kampania wyborcza, przez ugrupowania polityczne jeszcze jakby oficjalnie nierozpoczęta, trwa od dobrych paru miesięcy i pełna jest zarówno daleko idących oskarżeń pod adresem politycznych przeciwników, jak i chaotycznie rzucanych obietnic. Panująca atmosfera ukazuje w odczuciu dużej części naszego społeczeństwa poważne polityczne problemy, związane zarówno z brakiem jakiejkolwiek gotowości do powyborczej współpracy na rzecz dobra wspólnego, jak i deficytem przekonujących podstaw w poglądach prezentowanych przez poszczególne ugrupowania. Ta druga sprawa dotyczy przede wszystkim ugrupowań opozycyjnych, jako że koalicja rządząca zapowiada kontynuację swych znanych działań prowadzonych dotychczas, co dla jej zwolenników niejako automatycznie wzmacnia jej wiarygodność, wywołując wszakże dodatkową krytykę opozycji. Faktem jest, że także w zamierzeniach władzy istnieją dzisiaj pewne znaki zapytania, żeby wymienić choćby dalsze losy starań o uruchomienie środków z KPO i inne działania dotyczące naszego członkostwa w UE, plan walki z inflacją, poprawę uwidocznionych przez pandemię słabości systemu ochrony zdrowia czy kontynuację reform systemu edukacji.

Za panujący u nas chaos programowy nie należy jednak przesadnie winić samych polityków. Mamy bowiem do czynienia z problemem znacznie poważniejszym niż tylko ich niechęć bądź niezdolność do pogłębionego, opartego na rzetelnych analizach, formułowania swych poglądów i programowych zamiarów. W istocie chaotyczne i przepełnione agresją wypowiedzi polityków, przecież w zdecydowanej większości ludzi inteligentnych i odpowiedzialnych, odzwierciedlają nie tyle ich ugruntowane poglądy, ile przekonania o przychylnym odbiorze używanych argumentów przez szerokie grupy społeczne.

Sposób prowadzenia kampanii wydaje się w tej sytuacji bardziej dokumentować poglądy polityków na stan naszej wspólnotowej świadomości niż ich rzeczywiste przekonania. Miałoby więc być prawdą, że chcemy wysłuchiwać agresywnie artykułowanych, personalnych i grupowych zarzutów bez dokładnej analizy ich prawdziwości z jednej strony, a nonszalancko rzucanych obietnic o planowanych, w przypadku przejęcia władzy, przyszłych decyzjach bez realnej oceny ich kosztów społecznych i budżetowych z drugiej? Wypowiedzi, które miałyby sens wyłącznie jako elementy całościowego programu rozwoju kraju, a które w przypadku kandydatów bez silnego zaplecza parlamentarnego są w dodatku samodzielnie nierealizowalne i powinny jakoś nawiązywać do programów ich potencjalnych koalicjantów.

Czy naprawdę nie dałoby się przełamać tego nieszczęsnego standardu i wprowadzić do przedwyborczej debaty problemów osadzonych w mądrze rozumianym kontekście naszej pomyślnej przyszłości? Sprawa ma niezwykłą wagę, znacznie wykraczającą poza panującą u nas fatalną medialną estetykę agresywnego sporu, ponieważ przedstawiające swe obietnice ugrupowania będą przecież musiały przynajmniej w jakiejś części realizować je w przypadku przejęcia władzy. Aby nadać prawdziwie merytoryczny charakter dyskusjom, nasi politycy musieliby jednak zacząć od przekonania nas o swym poważnym traktowaniu kluczowych problemów stojących przed nami i skoncentrować swe wypowiedzi na pomysłach ich strategicznego rozwiązywania. Oto parę przykładów takich problemów, wymagających systemowych, wszechstronnie przemyślanych i przekonująco przedstawianych refleksji.

Zasadnicze elementy naszej polityki zagranicznej. Jak bezwzględna powinna być nasza wola całkowitego zerwania stosunków z Rosją, jeśli po zakończeniu wojny na Ukrainie niektóre państwa Unii Europejskiej zechcą, choćby nawet tylko w ograniczonym stopniu, przywrócić gospodarczą współpracę z tym państwem? Jak wszechstronna i trwała powinna pozostać nasza tak bezgraniczna dzisiaj życzliwość w stosunku do Ukrainy i jak w tym kontekście powinniśmy reagować na niektóre nieakceptowalne dla nas wydarzenia w tym kraju (np. stała celebracja urodzin S. Bandery) i wypowiedzi niektórych jego polityków (np. obecnego wiceministra spraw zagranicznych A. Melnyka)? Jak konsekwentnie wspierać nasze świetne relacje z USA przy widocznej rezerwie w tej sprawie po stronie niektórych ważnych państw Unii? Czy podejmować próby odnowienia aktywności Trójkąta Weimarskiego, biorąc pod uwagę nasze działania dotyczące roszczeń wobec Niemiec za straty poniesione przez Polskę w trakcie II wojny światowej? Jak kontynuować relacje wewnątrz Grupy Wyszehradzkiej wobec całkowicie sprzecznej z naszą racją stanu polityki Węgier i niepewności co do przyszłej, być może podobnej do węgierskiej sytuacji politycznej na Słowacji? W sprawach dotyczących UE ważnych pytań o sposoby dalszego prowadzenia naszej polityki w jej ramach jest bardzo dużo.

Członkostwo w organizacjach ponadpaństwowych a narodowa suwerenność, z jasnym w naszym przypadku kontekstem unijnym. Jakie działania powinniśmy podejmować na rzecz udoskonalenia funkcjonowania UE? Jak powinien przebiegać proces demokratyzacji Unii, budzący dzisiaj tak wiele kontrowersji, i czy istotnej modyfikacji powinna ulec struktura unijnych organów i ich rola decyzyjna? Czy totalna krytyka niektórych działań Unii, a jej niektórych państw członkowskich w szczególności, nie wpływa niekorzystnie na naszą wspólnotową pozycję i nie ogranicza naszych możliwości zawierania sojuszy i skutecznego przeciwstawiania się w nadchodzącej przyszłości wielu widocznym przecież niedoskonałościom funkcjonowania Unii? W jakim stopniu zachować chcielibyśmy autonomię w prowadzeniu polityki zagranicznej, a jakie jej elementy powinny być przedmiotem jednomyślnie podejmowanych decyzji państw unijnych? Jak w tym kontekście miałaby wyglądać unijna polityka dotycząca zapowiadającego się w Europie wielkiego wzrostu imigracji spoza naszego kręgu cywilizacyjnego? Jaki powinien być poziom współpracy państw UE w sprawie militarnego bezpieczeństwa i czy dopuszczalne byłyby tu działania wykraczające poza politykę NATO, co jest sugerowane przez niektóre państwa członkowskie? Co dalej z polityką energetyczną państw członkowskich Unii, wystawioną ostatnio na tak trudne próby? Czy w sprawach takich jak zdrowie publiczne, a walka z pandemiami w szczególności, powinniśmy być zwolennikami daleko idącego uwspólniania unijnych regulacji? Podobnie w sprawach edukacji – czy biorąc pod uwagę wspólny rynek pracy, powinniśmy dążyć do ujednolicania systemów edukacyjnych w krajach członkowskich? Ze względu na znaczenie Unii w życiu naszego kraju czytelne odpowiedzi na te pytania jawią się jako niezwykle ważne dla naszej przyszłości, a ich brak podważa polityczną wiarygodność wypowiadających się na ten temat osób.

Polityka wewnętrzna. Jak dostosować strukturę władzy wykonawczej do wyzwań związanych z koniecznością podejmowania szybkich i dobrze skoordynowanych decyzji i jak optymalnie zharmonizować działania władz centralnych i samorządów? To trudny, wymagający przemyślanych rozwiązań problem, gdyż w naszym skłóconym społeczeństwie część lokalnych działaczy samorządowych zawsze będzie przecież mocno krytyczna wobec rządzącej władzy centralnej! Jakie finansowe priorytety powinniśmy wprowadzać w przyszłości, dbając z jednej strony o zrównoważony budżet państwa, a z drugiej o potrzeby zapewnienia bezpieczeństwa państwa i konieczność wspierania wielu innych obszarów życia publicznego? Jasnych deklaracji dotyczących planowanych działań wymaga troska o trwały, innowacyjny rozwój gospodarczy, uwzględniający szeroki kontekst polityki społecznej, ewidentne potrzeby w zakresie funkcjonowania systemu ochrony zdrowia, przemyślane wsparcie dla całożyciowej edukacji, podstawowych i stosowanych badań naukowych czy działania instytucji kultury. Ważnym pytaniem, dręczącym wielu z nas od dawna, choć ostatnio nieco przemilczanym, jest sprawa ewentualnego przyjęcia przez nasz kraj waluty euro – gdybyśmy mieli to zrobić, to kiedy i na jakich warunkach?

Wspieranie rozwoju gospodarki w warunkach globalnej konkurencyjności. Jak dalece liberalna powinna być w dzisiejszych warunkach, wobec obaw o nierówności społeczne, nasza polityka społeczno--gospodarcza? Jak edukować, prowadzić badania, wdrażać nowe pomysły, rozwijać robotykę, chronić własność intelektualną oraz udoskonalać rynkowe i fiskalne regulacje, aby zapewnić trwały wzrost innowacyjności przedsiębiorstw i konkurencyjności całej gospodarki? Jaka jest krótko-, średnio- i długookresowa przyszłość naszej energetyki – jak wyważyć, biorąc pod uwagę czynniki polityczne, ekologiczne i finansowe, decyzje w sprawie budowy tradycyjnych elektrowni jądrowych i nowych technologii w tym zakresie, w jakim tempie rezygnować z kopalnych nośników energii i jak wspierać rozwój technologii niskoemisyjnych?

Poprawa systemu sądownictwa. W kontekście kłopotów, jakie od dawna mamy w tym zakresie, dodatkowo wzmocnionych trwającym od paru już lat poważnym konfliktem z UE, propozycje zmian systemu są absolutnie niezbędne i byłyby niezwykle istotne przy ocenie zamierzeń każdego ugrupowania.

Problemy demograficzne w warunkach zmniejszającej się rodzimej populacji, jej starzenia się i depopulacji wielu wiejskich gmin. Jak powinna wyglądać polityka wspierająca wzrost dzietności w Polsce, czy są jakieś granice imigracji w kontekście napływu do Polski obcokrajowców z krajów o zbliżonej bądź odmiennej kulturze i jakie powinny być kryteria przyznawania im prawa stałego pobytu; na ile jesteśmy jako społeczeństwo dostatecznie dobrze przygotowani do życia w kulturowo zróżnicowanej rzeczywistości?

Wzmacnianie kulturowych uwarunkowań rozwoju społecznego. Jak wspierać procesy przekształcania skłóconych, fatalnie komunikujących się ze sobą grup społecznych w propaństwowo zaangażowane, świadome realnych wyzwań społeczeństwo obywatelskie i jakie w szczególności decyzje podejmować na rzecz łagodzenia sporów wynikających z różnic światopoglądowych; jaka powinna być w tym procesie rola mediów publicznych i kluczowych instytucji kultury? Jak zapewnić godne miejsce w przestrzeni publicznej na stabilizujące nastroje przedstawianie osiągnięć naszych innowacyjnych firm oraz wybitnych twórców nauki i kultury, wspierane dyskusją na temat możliwości przyszłego zwielokrotnienia dotychczasowych sukcesów?

Maksymalizacja korzyści i minimalizacja zagrożeń wynikających z rozwoju społeczeństwa sieciowego. Jakie regulacje i zachęty powinniśmy wprowadzać, aby efektywnie wykorzystywać coraz liczniejsze możliwości cyfryzacji administracji, biznesu, edukacji czy ochrony zdrowia, broniąc się jednocześnie przed rosnącymi zagrożeniami w przestrzeni internetu, zapewniając ochronę prywatności danych personalnych i zwalczając sieciową mowę nienawiści?

Powyższa lista zawiera tylko niewielką część spraw, na temat których chciałoby się usłyszeć uzgodnione w ramach poszczególnych ugrupowań opinie ich przedstawicieli wraz z szerokimi uzasadnieniami, mogącymi zmobilizować obywateli do wsparcia proponowanych rozwiązań. Łatwiej wtedy uwierzylibyśmy, że zgodne z tymi wypowiedziami działania w istotny sposób mogą pomóc w skutecznym stawianiu czoła naszym strategicznym wyzwaniom. Czyżby oczekiwanie od naszych polityków zrozumienia wagi merytorycznego podejścia do otaczających nas problemów, wspieranego wiedzą najlepszych ekspertów, jest przesadne? Może by jednak przed wyborami porozmawiać o ważnych sprawach właśnie w taki sposób? Powiedzmy na koniec dobitnie – w dynamicznie zmieniającym się świecie nie wolno nam opóźniać wdrażania głęboko przemyślanych, przekonujących dla większości z nas i optymalnych w swej skuteczności politycznych działań. To nasze obecne wspólne decyzje przesądzą o tym, w jakim kraju będziemy niebawem żyli!

Prof. Michał KLEIBER

Jan PARYS

Europa w cieniu Monachium

Pomysł, by powrócić do relacji z Rosją z okresu sprzed wojny, jest niemoralny nie tylko dlatego, że oznacza prawną akceptację agresji i zbrodni. To byłby pomysł samobójczy z punktu widzenia bezpieczeństwa kontynentu

Jan PARYS

Polityk i socjolog. Minister obrony narodowej w latach 1991–1992

Jak co roku, w lutym odbędzie się w Monachium międzynarodowa konferencja poświęcona bezpieczeństwu świata zachodniego. W latach poprzednich zastanawiano się tam, co robić, by nie doszło do wojny. Wydarzenia z 24 lutego 2022 roku dowiodły, że nie znaleziono wówczas sposobu na to, aby zapobiec wybuchowi konfliktu zbrojnego w Europie. Tym razem obrady toczyć się będą podczas agresji, jaką Rosja prowadzi przeciwko narodowi i państwu ukraińskiemu. Zatem wszyscy będą się zastanawiać, jak tę wojnę zakończyć sukcesem, jak z niej wyjść z najmniejszymi stratami i jak zapewnić sobie w układzie powojennym silną pozycję polityczną.

Rosja naruszyła zasady, które gwarantowały Europie pokój od 1945 roku, i dlatego dzisiaj przeciwnikiem Zachodu jest imperializm, a nie jakieś formy autorytaryzmu. Jak dotychczas, jedni czekają na rozstrzygnięcie militarne konfliktu, a inni na rozpoczęcie rokowań pokojowych. Wynik walk na froncie bez wątpienia wpłynie na stosunki między Ukrainą a Rosją oraz na sytuację w całej Europie. Konferencja nie może być miejscem debaty o pokoju z Rosją, lecz okazją do debaty o bezpieczeństwie Zachodu.

Wojna, chociaż bezpośrednio jest prowadzona przez Rosję i Ukrainę, nie dotyczy tylko tych dwóch państw, bo w różny sposób angażuje wiele innych krajów. Chyba wszyscy zgodzą się z opinią, że z tej wojny wynikają ważne wnioski dla bezpieczeństwa całego kontynentu europejskiego i dla relacji między USA a Rosją. Nie ma możliwości, by powrócić do tego ładu geopolitycznego, który był przed 24 lutego 2022 roku. Dawny ład oparty był na założeniu możliwej kooperacji politycznej i gospodarczej państw zachodnich z Rosją. Agresja na Ukrainę i próba zmiany granic w Europie za pomocą wojny bezpowrotnie zakończyły epokę współpracy z władzami na Kremlu.

Trudno znaleźć w Europie racjonalnych polityków, którzy nadal mieliby zaufanie do Rosji jako partnera. Rosja okazała się państwem nieobliczalnym, agresywnym i niewiarygodnym. Jest państwem, które zagraża pokojowi w Europie. Politycy w Polsce, podobnie jak w USA, stanęli przed wyzwaniem, jak zatrzymać rosyjską agresję, jak przeciwstawić się rosyjskiemu imperializmowi, jak budować bezpieczeństwo Zachodu w sytuacji, kiedy nie można mieć zaufania do władz na Kremlu. Natomiast politycy z Niemiec pragną obecną wojnę wykorzystać do umocnienia swej pozycji w Europie.

Europa musi zmienić priorytety. Zamiast koncentrować się tylko na rozwoju gospodarczym, trzeba prowadzić taką politykę, która przede wszystkim zapewni bezpieczeństwo. Skoro są nowe poważne zagrożenia militarne, to nie można kontynuować dawnej polityki z epoki pokoju. Jednocześnie trzeba opracować projekt nowego ładu geopolitycznego w Europie. Tym razem już nie można być naiwnym, przyjmując, że Rosja jest partnerem o pokojowych zamiarach. Nowy porządek polityczny w Europie musi uwzględniać to, że Rosja jest militarnym zagrożeniem dla Europy, że sama się wyeliminowała z europejskiej kooperacji. Potrzebujemy takiego systemu bezpieczeństwa, który nas zabezpieczy przed Rosją; powinna ona być poza nim. Oczywiście to nie oznacza pełnej jej izolacji międzynarodowej. Rosja była i jest dużym państwem. Z woli władzy na Kremlu wracamy do czasów zimnej wojny, kiedy relacje z Rosją były ograniczone do stosunków dyplomatycznych, a kooperacji z Moskwą nie prowadzono. Trzeba odrzucić koncepcję budowy pokoju przez handel i wrócić do polityki z czasów Reagana, kiedy to budowano pokój przez siłę. Dziś Zachód nie potrzebuje kontroli zbrojeń i równowagi sił, lecz militarnej przewagi.

Tegoroczna konferencja w Monachium to okazja, by przedyskutować nowy porządek w Europie,