Wroniec - Jacek Dukaj - ebook + audiobook + książka

Wroniec ebook i audiobook

Jacek Dukaj

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Stan wojenny oczami Jacka Dukaja!

Wroniec to magiczna baśń o grudniowej nocy 1981 roku. Pełen przygód, gier językowych i fantasmagorii sen o utraconym dzieciństwie, zamglonej młodości.

Dla dzieci Stanu Wojennego i dla dzieci, które Stanu Wojennego nie mogą pamiętać - bajka magiczna o nocy grudniowej, gdy małemu Adasiowi Wroniec porwał z domu rodzinę.

Jak Alicja wędrowała przez Krainę Czarów, tak powędrujemy z Adasiem przez miasto czarnego snu PRL-u, między fantastycznymi figurami Szpiclów, Milicjantów, Opozycjonistów, Czołgów i ZOMO.

Książka barwnie ilustrowana przez Jakuba Jabłońskiego, autora opracowania graficznego Kinematografu i Hardkoru 44 Tomka Bagińskiego.

Jacek Dukaj (ur. 1974) - jeden z najciekawszych współczesnych prozaików polskich. Premiery jego książek to każdorazowo wydarzenia literackie. Autor Xavrasa Wyżryna, Czarnych oceanów, Extensy, Córki łupieżcy, Innych pieśni, Perfekcyjnej niedoskonałości, Lodu oraz licznych opowiadań – w tym zekranizowanej przez Tomasza Bagińskiego Katedry - zgromadzonych . w tomie W kraju niewiernych. Pomysłodawca antologii pt. PL+50. Historie przyszłości. Wielokrotny laureat nagród im. Janusza A. Zajdla (również za Lód), trzykrotnie nominowany do Paszportu „Polityki”, a w tym roku także do nagrody literackiej Nike, Nagrody Mediów Publicznych Cogito i Angelusa; laureat nagrody Kościelskich, laureat Europejskiej Nagrody Literackiej 2009.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 120

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 12 min

Lektor: Jan Peszek

Oceny
4,3 (132 oceny)
72
36
21
1
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AugustAlbert

Nie oderwiesz się od lektury

Ta! to jest taki materiał że kiedyś będzie w kanonie lektur szkolnych.
10
Mordimer69

Nie oderwiesz się od lektury

sztos
00
imkako

Dobrze spędzony czas

ciekawy zabieg, książka napisana jak dla dzieci bo oczami dzieckia, gdzie fantazje mieszają się z rzeczywistością ktorej sie nie rozumie. słucha się przyjemnie
00
lizak123

Nie polecam

Niestety, ale to jest książka dla dzieci. Wszystkie inne są wybitne, ta bardzo odstaje.
00
630gosia

Nie oderwiesz się od lektury

Niesamowita. Super pomysl
00

Popularność




Opieka redakcyjna serii: ANITA KASPEREK
Adiustacja i korekta: SYLWIA FROŁOW, ANNA RUDNICKA, URSZULA SROKOSZ-MARTIUK, MAŁGORZATA WÓJCIK
Redakcja techniczna: BOŻENA KORBUT
Projekt okładki i opracowanie graficzne: JAKUB JABŁOŃSKI
Skład i łamanie: Infomarket
© Copyright by Jacek Dukaj © Copyright by Wydawnictwo Literackie, 2009 © Copyright for the illustrations by Wydawnictwo Literackie, 2009
ISBN 978-83-08-05724-7
Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kraków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40 e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl
Konwersja: eLitera s.c.

I spadła na nich potworna wrona,

Czarna jak smoła, dziób do ogona;

Bohaterów przeraziła wielce

Że wraz zapomnieli o swej sprzeczce.

– Wiem, co sobie myślisz – rzekł Tweedledum – ale to wcale tak nie jest, nic a nic.

– Wręcz przeciwnie – ciągnął Tweedledee – bo mogłoby tak być, gdyby było; a gdyby tak się zdarzyło, możliwym by było; a że tak nie jest, to nie jest. Oto logika.

Lewis CarrollO tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra

Wyszedł w szare światło i stanął i przez krótką chwilę widział wówczas absolutną prawdę o świecie. Zimne, nieubłagane obroty Ziemi bez przyszłości. Ciemność nieprzejednana. Gon ślepych psów słońca. Miażdżąca czarna próżnia wszechświata. A gdzieś w nim – dwa zaszczute zwierzęta drżące jak lisy w kryjówce.

Cormac McCarthyDroga

Posłuchajcie, to nie zdarzyło się naprawdę:

awno, dawno temu był sobie chłopiec o imieniu Adaś. Adaś miał mamę i tatę, miał siostrzyczkę, babcię, a także wujków i ciotki. Wszyscy żyli w dużym mieście nad rzeką.

Pod miastem stały fabryki. Kominy fabryk dzień i noc wypluwały gęste dymy. Niebo nad miastem o zmierzchu i świcie barwiło się landrynkowo.

Mama Adasia pracowała w biurze jednej z tych fabryk. Tata pracował w innym biurze, w centrum miasta. Nie było ich w domu przez większą część dnia. Wówczas Adasiem i jego siostrą zajmowała się babcia.

Ojciec przynosił z pracy teczki pełne zadrukowanych i zapisanych papierów. Sam jeszcze w domu stukał na maszynie, wieczorem i w nocy. Aż mama musiała mu przypominać, że dzieci nie mogą spać, kiedy tak hałasuje. Wtedy przestawał. Mamrocząc gniewnie pod nosem, wychodził na balkon. Wypalał tam przed snem papierosa.

Przychodzili brodaci panowie i głośno dyskutowali o tym, co tata napisał na maszynie. Oni również wychodzili na balkon.

Adaś nauczył się zasypiać przy dźwiękach maszyny do pisania. Tata pozwolił mu też samemu uderzać w jej klawisze. Adaś usiadł mu na kolanach, wysunął język. Bardzo mocno nacisnął po kolei litery na metalowych guzikach. Tata wkręcił specjalnie dla niego czystą kartkę. Adaś wystukał pośrodku białego prostokąta: ADAM.

Zabrał tę kartkę. Zawsze miał ją przy sobie, złożoną w kostkę. Podpisał się, a zatem umiał pisać. Bardzo był z siebie dumny.

Pokazał kartkę siostrzyczce. Ale ona tylko prychnęła i przewróciła oczkami. Siostrzyczka, pomyślał urażony, jest bardzo głupia. Nie umie nawet mówić.

Ojciec pisał na maszynie, bo nie mieli komputera. W tamtych czasach nie było komputerów. Nie było Internetu. Nie było też żadnych gier elektronicznych. Czarno-białe telewizory pokazywały dwa progamy. Gadali na nich o nudnych sprawach brzydcy panowie. W kinach nie wyświetlano amerykańskich filmów. I nie było muzyki do słuchania z iPodów i komórek. Nie było komórek. W domu Adasia w ogóle nie było telefonu.

Telefon miał sąsiad z dołu: bardzo duży, łysy pan z siwymi wąsami. Tata często z nim rozmawiał na schodach i przed blokiem. Połowa mieszkańców z ich klatki wstępowała do łysego sąsiada i korzystała z jego aparatu. Do niego też ludzie dzwonili, a on chodził i pukał do drzwi, wołał gromkim głosem lokatorów do telefonu.

Adaś mieszkał z rodzicami, siostrzyczką i babcią na trzecim piętrze betonowego bloku.

Wspinał się na szeroki parapet i wyglądał przez okno na szeregi kolejnych betonowych bloków. Jeszcze poruszały się nad nimi wielkie ramiona dźwigów. Czasami Adaś widział robotników wdrapujących się – wysoko, wysoko – do maleńkich kabin tych dźwigów. To było podniecające: mogli przecież spaść.

Przyciskał czoło do zimnej szyby. Robotnicy chodzili po dachach i błyskali niebieskimi płomieniami. Od tych płomieni latały pod powiekami kolorowe mroczki. Babcia mówiła, żeby tam nie patrzył, bo oślepnie. Adaś patrzył i nie oślepł. Zrozumiał, że babcia się nie zna na budownictwie.

Często po prostu siedział godzinami na parapecie i czytał książki. Tata nauczył go czytać, chociaż Adaś nie chodził jeszcze do szkoły.

Tamtej zimy zdarzyło się, że brzydcy panowie zastąpili w telewizji także niedzielną bajkę. Zamknięto szkoły, a nawet niektóre przedszkola. Adaś nudził się bardziej niż zwykle.

W domu pojawił się wujek Kazek. Mama powiedziała, że wujek musi tu z nimi zamieszkać na jakiś czas. Wujek Kazek przesiadywał całymi dniami przy radiu, kłócił się głośno z tatą o różne niezrozumiałe sprawy i palił jeszcze bardziej śmierdzące papierosy. Sypiał w kuchni na materacu rozłożonym pod kaloryferem. Narzekał, że mróz ciągnie przez szczeliny w oknach. Kichał i smarkał.

Mama zabroniła Adasiowi wychodzić na pole. Nie mógł więc nawet pójść na sanki ani porzucać śnieżkami z dziećmi z bloku.

Ojciec i wujek Kazek schodzili na dół do sąsiada. Wracali i narzekali, że telefony ciągle głuche. Potem narzekali, że nie można rozmawiać, bo podsłuchują na linii. Mama przesiadywała u sąsiadki za ścianą.

Adaś zajął swoje miejsce na parapecie.

Zaczął czytać książkę o przygodach szpiegów i partyzantów. Od okna wionęło chłodem i babcia zawinęła chłopca w koc. Od rana wyglądała na bardzo przestraszoną. Czego może bać się babcia?

Osiedle zdawało się Adasiowi opuszczone przez mieszkańców. Nikt nie chodził między blokami. Niebo po wschodniej stronie pociemniało. Może to chmura, a może dymy z fabryk, teraz prawie czarne. Śnieg też był brudny.

Czasami wieczorem, kiedy wyglądał skulony na szare osiedle, robiło się Adasiowi tak dziwnie smutno. Musiał przełykać ślinę i długo mrugać.

Zapalały się światła w oknach bloków. Adaś widział małych ludzi poruszających się w małych kwadracikach w betonie – na tle żółtym i na tle szaroniebieskim. Szaroniebieskie było tam, gdzie włączono telewizory.

Babcia też włączyła telewizor. W telewizorze pokazywali gadających panów. Potem gadających panów w mundurach. Potem żołnierzy z armatami i czołgami. Potem znowu gadających panów. A potem jednego pana w mundurze, z wielką głową i w wielkich okularach.

Ktoś zapukał do drzwi i babcia wyszła. Adaś został sam w pustym mieszkaniu, ze śpiącą w łóżeczku siostrzyczką i grającym telewizorem.

Przycisnął policzek do zimnej szyby.

Osiedle znikało w ciemności. Przymknął lewe oko. Pomyślał, że jest jedynym człowiekiem na całej ziemi. No, byli ci w podświetlonych oknach – ale przecież nieprawdziwi.

Chuchnął na szybę. Świat zaszedł parą i rozemglił się przyjemnie, bajkowo.

Babcia wróciła. Raz spojrzała na Adasia, przyłożyła mu dłoń do czoła i prędko zapakowała pod pierzynę. Adaś rzeczywiście pociągał już głośno nosem. Babcia winiła wujka Kazka. Przepowiadała, że wujek wszystkich w domu pozaraża.

Adaś zasnął na trochę, obudził się, znowu zasnął i znowu obudził. W pokoju było ciemno. Tylko rysa światła pod drzwiami pozwalała odróżnić meble od potworów.

Poszedł do łazienki. Rodzice, wujek i babcia siedzieli w kuchni i kłócili się przyciszonymi głosami. Adaś wysikał się i słuchał przez chwilę. Aż zrobiło mu się zimno i wzięły go dreszcze.

Wrócił do łóżka.

Zasypiał i budził się. Śniły mu się widoki z telewizora. Czarno-biali generałowie. Wielka wrona ponad żołnierzami. Puste ulice ciemnych miast.

Pocił się bardzo. Mama dała mu jeszcze do wypicia gorącą herbatę z sokiem malinowym. Opatuliła go dobrze i ucałowała. Chciał zapytać, co się dzieje, ale zobaczył, że mama też się boi. Tylko nasunął wyżej pierzynę, aż pod oczy. Teraz był prawie bezpieczny.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki