Wojna w Ukrainie - Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński - ebook

Wojna w Ukrainie ebook

Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński

4,0

Opis

Kiedy zaczęła się Wojna w Ukrainie?

Tak naprawdę 26 lutego 2014 roku, w momencie kiedy rosyjskie wojska wylądowały na lotnisku Belbek na Krymie. Chociaż nie wiadomo, czy nie byli to członkowie organizacji CzWK „Wagner”. Później obok słynnych „zielonych ludzików” pojawiły się oddziały regularnego wojska. 24 lutego 2022 roku rozpoczął się kolejny etap konfliktu, który trwa już prawie dwa lata. Zmagania są prowadzone na ziemi, na morzu i w powietrzu.

Ta książka to pierwsza próba kompleksowej oceny doświadczeń wojennych płynących z wojny w Ukrainie. Autorzy pisali ją na gorąco, na bazie dostępnych danych, przy minimum czasu niezbędnego na ich dokładne przeanalizowanie. Mają nadzieję, że wywołają merytoryczną dyskusję, która przyniesie zmiany zarówno w doktrynie, jak i rozwoju wielkościowym i jakościowym Wojska Polskiego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 314

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (7 ocen)
4
1
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
mchar123

Nie oderwiesz się od lektury

ciekawe
00
Dapikus

Nie polecam

Bełkot, bez ładu i składu z jakimiś tezami jak u cioci na imieninach
00
Voncohn

Dobrze spędzony czas

W sumie tylko strzelić sobie w łeb - wojna przyjdzie, nie mamy szans, nikt nam nie pomoże.
14

Popularność




Wstęp

Praca ta powstała z potrzeby chwili i jest pierw­szą próbą kom­plek­so­wej oceny doświad­czeń wojen­nych pły­ną­cych z wojny w Ukra­inie. Pierw­szą, ale na pewno nie ostat­nią, bowiem w miarę upływu czasu dowia­du­jemy się coraz wię­cej, a jed­no­cze­śnie wiele infor­ma­cji znaj­duje swoje pełne potwier­dze­nie lub zostaje zde­men­to­wa­nych. To spoj­rze­nie na gorąco, na bazie dostęp­nych na tym eta­pie wojny danych, przy mini­mum czasu nie­zbęd­nego na ich dokładne prze­ana­li­zo­wa­nie. Mamy nadzieję, że nasza książka wywoła mery­to­ryczną dys­ku­sję, że zostaną nam wytknięte błędy oraz pojawi się wiele infor­ma­cji uzu­peł­nia­ją­cych, jak też inne spoj­rze­nia na kon­kretne pro­blemy. Wsłu­chu­jąc się uważ­nie we wszel­kie mery­to­ryczne argu­menty jeste­śmy gotowi na wpro­wa­dze­nie w przy­szło­ści zmian i popra­wek, bo oma­wiana mate­ria jest dyna­miczna i przed­sta­wione tu róż­no­rodne wnio­ski nie są osta­teczne. Bar­dziej sta­no­wią one pewien ana­li­tyczny etap, który poprzez oma­wiane poszcze­gólne zagad­nie­nia ma dać tylko pewne ukie­run­ko­wa­nie. Taka dys­ku­sja, szcze­gól­nie w odnie­sie­niu do zmian dok­try­nal­nych oraz roz­woju ilo­ścio­wego i jako­ścio­wego Woj­ska Pol­skiego, powinna być dla nas wszyst­kich poży­teczna, i jest pożą­dana.

1. Przebieg wojny

Kiedy zaczęła się wojna w Ukra­inie? Być może już 26 lutego 2014 r., w momen­cie kiedy pierw­sze rosyj­skie woj­ska wylą­do­wały na lot­ni­sku Bel­bek na Kry­mie. A nastą­piło to w wyniku roz­ru­chów w róż­nych czę­ściach Pół­wy­spu Krym­skiego, kiedy to przy­była tu Jed­nostka Spe­cjalna MSW „Ber­kut”, skom­pro­mi­to­wana w cza­sie tłu­mie­nia roz­ru­chów w Kijo­wie kilka tygo­dni wcze­śniej. Jed­nostka została roz­wią­zana 25 lutego 2014 r., ale na Kry­mie, w Sewa­sto­polu i Sym­fe­ro­polu, zgo­to­wano jej człon­kom gorące powi­ta­nie. Wielu Ukra­iń­ców miesz­ka­ją­cych na Pół­wy­spie Krym­skim tęsk­niło do cza­sów sowiec­kich i było w związku z tym nasta­wio­nych pro­ro­syj­sko. Ponadto Krym z róż­nych wzglę­dów był obsza­rem, gdzie miesz­kała sto­sun­kowo naj­więk­sza mniej­szość rosyj­ska.

Wła­ści­wie to nikt nie wie­dział, czy były to rosyj­skie woj­ska. W świe­tle dzi­siej­szych doświad­czeń mogła to być jedna z pry­wat­nych firm woj­sko­wych, jakie w Rosji for­mal­nie są zaka­zane, ale które fak­tycz­nie tam funk­cjo­nują. Takie jak słynna CzWK „Wagner”, która poja­wiła się nieco póź­niej w Don­ba­sie. Czy wagne­rowcy byli już na Kry­mie? Nie wia­domo. Ale obok tych pierw­szych „zie­lo­nych ludzi­ków”, póź­niej na Pół­wy­sep Krym­ski wkro­czyły regu­larne oddziały rosyj­skie, do czego Rosja się abso­lut­nie nie przy­zna­wała. Część rosyj­skich wojsk przy­była też na pokła­dach okrę­tów wojen­nych zawi­ja­ją­cych do bazy mor­skiej w Sewa­sto­polu. Po odpo­wied­nim prze­gru­po­wa­niu się, w nocy z 26 na 27 lutego, rosyj­skie woj­ska bez żad­nego sprze­ciwu i oporu zajęły budynki Par­la­mentu i Rządu Repu­bliki Auto­no­micz­nej Krymu w Sym­fe­ro­polu.

Nie­długo potem żoł­nie­rze (przy­pusz­czal­nie) 45. Pułku Spec­nazu Wojsk Powietrz­no­de­san­to­wych Rosji z Kubinki pod Moskwą zajęli krym­skie lot­ni­sko Bel­bek. Per­so­nel 204. Sewa­sto­pol­skiej Bazy Lot­nic­twa Tak­tycz­nego Sił Powietrz­nych Ukra­iny nie sta­wił żad­nego oporu. Póź­niej Rosja­nie pozwo­lili na ewa­ku­ację jed­nostki, w tym na zabra­nie trans­por­tem lądo­wym na ukra­iń­skie tery­to­rium samo­lo­tów myśliw­skich MiG-29.

Cho­ciaż na Kry­mie ukra­iń­skie jed­nostki w zasa­dzie nie sta­wiły oporu, a spora część per­so­nelu Mary­narki Wojen­nej Ukra­iny prze­szła na stronę Rosji i pod­jęła dal­szą służbę w rosyj­skich siłach mor­skich, to mimo to Rosja­nie dość szybko roz­po­częli prze­rzut na Pół­wy­sep Krym­ski dość znacz­nych dodat­ko­wych sił i środ­ków. Naj­pierw była to 31. Bry­gada Desan­towo-Sztur­mowa z Ulja­now­ska poło­żo­nego około 900 km na wschód od Moskwy, a następ­nie tra­fiły tu ele­menty dwóch dywi­zji wojsk powietrz­no­de­san­to­wych: 76. Czer­ni­how­skiej DPD Gwar­dii z Pskowa oraz 98. Swir­skiej DPD Gwar­dii z Iwa­nowa.

1 marca 2014 r. samo­zwań­czy „pre­mier” Repu­bliki Auto­no­micz­nej Krymu, Sier­giej Aksi­now, zwró­cił się z prośbą do pre­zy­denta Fede­ra­cji Rosyj­skiej, Wła­di­mira Putina, „o zapew­nie­nie spo­koju i bez­pie­czeń­stwa miesz­kań­com Krymu”. 6 marca 2014 r. budy­nek Rady Naj­wyż­szej (par­la­mentu) Repu­bliki Auto­no­micz­nej Krymu w Sym­fe­ro­polu został szczel­nie obsta­wiony przez rosyj­skich spa­do­chro­nia­rzy, któ­rzy dopil­no­wali, by wynik obrad był zgodny z życze­niem. I był: jed­no­gło­śnie zagło­so­wano za przy­łą­cze­niem Krymu do Rosji.

Zasta­na­wia­jąca jest ane­miczna reak­cja władz Ukra­iny na te poczy­na­nia, ale nie ma w tym nic dziw­nego, pań­stwo to bowiem było w tym okre­sie w poważ­nym kry­zy­sie poli­tycz­nym. 12 marca peł­niący obo­wiązki pre­zy­denta Ukra­iny Ołek­sandr Tur­czy­now powie­dział, że armia ukra­iń­ska nie będzie się anga­żo­wała na Kry­mie, aby zapo­biec anek­sji pół­wy­spu przez Rosję, ponie­waż jej poten­cjał zosta­nie skon­cen­tro­wany na obro­nie wschod­niej gra­nicy pań­stwa. Krym był prak­tycz­nie stra­cony. Ukra­ina nato­miast, sto­jąca w obli­czu wielu nie­roz­wią­za­nych jesz­cze wewnętrz­nych pro­ble­mów, nie miała zamiaru wda­wać się w otwartą wojnę z Rosją. Tym­cza­sem na Kry­mie wciąż trwało wzmac­nia­nie sił rosyj­skich. Od 14 marca przez Cie­śninę Ker­czeń­ską nie­ustan­nie kur­so­wały promy, prze­wo­żące rosyj­skie uzbro­je­nie i sprzęt woj­skowy, amu­ni­cję i paliwo oraz inne zaopa­trze­nie.

16 marca 2014 r. na Kry­mie prze­pro­wa­dzono refe­ren­dum w spra­wie przy­łą­cze­nia Pół­wy­spu Krym­skiego do Rosji. Do gło­so­wa­nia było upraw­nio­nych około 1,5 mln osób, które mogły oddać swoje głosy w 1024 loka­lach wybor­czych. Wynik gło­so­wa­nia prze­kra­cza­jący 95 proc. „za” przy fre­kwen­cji ponad 81 proc. wska­zy­wał, że refe­ren­dum zapewne zostało sfał­szo­wane, choć trzeba pamię­tać, że sym­pa­tie pro­ro­syj­skie na Kry­mie były jed­nak dość silne. 21 marca 2014 r. rosyj­ski pre­zy­dent Wła­di­mir Putin pod­pi­sał akty raty­fi­ka­cyjne trak­tatu o przy­ję­ciu Repu­bliki Krymu do Fede­ra­cji Rosyj­skiej.

Nie­mal nikt na świe­cie nie uznał anek­sji Krymu, uczy­niły to jedy­nie Afga­ni­stan, Kir­gi­stan, Korea Pół­nocna, Kuba, Nika­ra­gua, Sudan, Syria i Zim­ba­bwe. Wszyst­kie inne pań­stwa na­dal uznają Krym za część Ukra­iny.

A może jed­nak wojna w Ukra­inie zaczęła się jesz­cze wcze­śniej, od słyn­nych demon­stra­cji na Placu Wol­no­ści w Kijo­wie i w innych mia­stach?

30 marca 2012 r. w Bruk­seli para­fo­wano umowę sto­wa­rzy­sze­niową Ukra­iny z Unią Euro­pej­ską (UE), ale jej nie pod­pi­sano, bowiem były zastrze­że­nia co do ukra­iń­skiej pra­wo­rząd­no­ści. W sierp­niu 2011 r. aresz­to­wano byłą pre­mier Julię Tymo­szenko, za rze­kome prze­stęp­stwa urzęd­ni­cze, po czym ska­zano ją na sie­dem lat pobytu w kolo­nii kar­nej. Par­la­ment Euro­pej­ski uwa­żał, że była to roz­grywka poli­tyczna, i żądał jej uwol­nie­nia, co stało się dopiero 22 lutego 2014 r., już po odsu­nię­ciu od wła­dzy Wik­tora Janu­ko­wy­cza. Ten ostatni pod pre­sją spo­łeczną poczy­nił pewne kroki na rzecz Bruk­seli, co wywo­łało reak­cję Rosji. Wkrótce, w sierp­niu 2013 r., zaczęła się wojna han­dlowa z Rosją, przez co ukra­iń­ski eks­port do tego pań­stwa spadł, co przy­czy­niło się do pogłę­bie­nia kry­zysu gospo­dar­czego. Z kolei pod wyraź­nym naci­skiem Moskwy Wik­tor Janu­ko­wycz odło­żył 21 listo­pada 2013 r. pod­pi­sa­nie umowy sto­wa­rzy­sze­nio­wej z UE na czas nie­okre­ślony.

24 listo­pada w Kijo­wie zaczęły się zbie­rać tłumy pro­te­stu­ją­cych, zwo­len­ni­ków przy­stą­pie­nia Ukra­iny do Unii Euro­pej­skiej. Pro­te­sty kon­cen­tro­wały się na głów­nym placu Kijowa, placu Nie­pod­le­gło­ści, zna­nym po ukra­iń­sku jako Maj­dan Neza­łeż­no­sti. Ze względu na cha­rak­ter pro­te­stów oraz fakt, że poja­wiły się one i w innych mia­stach na głów­nych pla­cach, zaczęto cały ruch nazy­wać Euro­maj­da­nem. Okre­śle­nie to utrwa­liło się, gdy poja­wił się taki hasz­tag na Twit­te­rze.

W pro­te­stach nie cho­dziło już tylko o samą umowę sto­wa­rzy­sze­niową. Coraz bar­dziej zde­ter­mi­no­wany tłum Ukra­iń­ców doma­gał się usu­nię­cia pre­zy­denta i rady­kal­nych zmian w pań­stwie. Cho­dziło o budowę demo­kra­tycz­nego pań­stwa prawa na wzór demo­kra­cji euro­pej­skich. Za przy­kład sta­wiano człon­ków UE, a ludzie mani­fe­sto­wali z fla­gami Ukra­iny i Unii Euro­pej­skiej. Pro­te­sty roz­lały się na całą Ukra­inę, pró­bo­wano je nawet orga­ni­zo­wać w nie­chęt­nej UE wschod­niej czę­ści pań­stwa, w tym w rosyj­sko­ję­zycz­nym Don­ba­sie, któ­rego lud­ność miała naj­więk­sze wąt­pli­wo­ści zwią­zane z pro­za­chod­nim kur­sem. Oba­wiano się upadku prze­my­słu, który od cza­sów sowiec­kich nie­wiele się zmo­der­ni­zo­wał i mógł liczyć pra­wie wyłącz­nie na eks­port swo­ich wyro­bów do Rosji, jako że na Zacho­dzie w ogóle nie były one kon­ku­ren­cyjne, nawet przy niskiej cenie. Czy ktoś w Niem­czech marzył o samo­cho­dzie oso­bo­wym Zapo­ro­żec albo jakiś prze­woź­nik kole­jowy myślał o loko­mo­ty­wach z Ługań­ska? Naj­chęt­niej kupo­wano jedy­nie węgiel z Zagłę­bia Doniec­kiego, albo stal z zakładu „Azow­stal” w Mariu­polu, ale nie wyroby wysoko prze­two­rzone.

30 listo­pada 2013 r. prze­ciw pro­te­stu­ją­cym wysłano Jed­nostkę Spe­cjalną MSW „Ber­kut”. Powstała ona z prze­kształ­ce­nia sowiec­kiego mobil­nego oddziału spe­cjal­nego prze­zna­cze­nia OMON, ukie­run­ko­wa­nego na tłu­mie­nie pro­te­stów spo­łecz­nych i dzia­ła­nia kontr­ter­ro­ry­styczne. W wyniku inter­wen­cji jed­nostki „Ber­kut” zaczęły się w Kijo­wie regu­larne walki, padli pierwsi zabici i ranni wśród demon­stran­tów. Ofiary wywo­łały gniew i rady­ka­li­za­cję pro­te­stu­ją­cych, a kraj sta­nął na kra­wę­dzi wojny domo­wej.

Pro­te­sty trwały cały gru­dzień i sty­czeń 2014 r., ludzie nie usta­wali w swo­ich dąże­niach do demo­kra­tycz­nego pań­stwa prawa. Nie pomo­gły bru­talne inter­wen­cje mili­cji ukra­iń­skiej, demon­stru­jący wciąż się zbie­rali, usi­łu­jąc zaj­mo­wać budynki rzą­dowe i samorzą­dowe. Prze­si­le­nie starć nastą­piło mię­dzy 18 a 20 lutego 2014 r., kiedy to liczba ofiar osią­gnęła kil­ka­set osób. Pod naci­skiem coraz więk­szej fali nie­za­do­wo­le­nia Wik­tor Janu­ko­wycz zde­cy­do­wał się na wcze­śniej­sze wybory. Jed­nak 21 lutego mili­cja wyco­fała się z ulic Kijowa, a sam Janu­ko­wycz zbiegł do Moskwy, oba­wia­jąc się o swoje życie. 22 lutego ukra­iń­ski par­la­ment for­mal­nie pozba­wił go urzędu, wyzna­cza­jąc na tym­cza­so­wego pre­zy­denta Ołek­san­dra Tur­czy­nowa, prze­wod­ni­czą­cego Rady Naj­wyż­szej. Tu małe wyja­śnie­nie – ukra­iń­ski jed­no­izbowy par­la­ment liczący 450 depu­to­wa­nych nosi nazwę Rady Naj­wyż­szej, zaś jej prze­wod­ni­czący jest odpo­wied­ni­kiem pol­skiego mar­szałka Sejmu.

Wraz z obję­ciem urzędu pre­zy­denta przez Ołek­san­dra Tur­czy­nowa, który peł­nił tę funk­cję tym­cza­sowo do czasu wyboru Petra Poro­szenki, zaczęła się nowa era w histo­rii Ukra­iny i budo­wa­nia demo­kra­tycz­nego pań­stwa prawa. Rosja ode­brała to jako bez­po­śred­nie zagro­że­nie dla swo­jej poli­tyki i pod­jęła dzia­ła­nia wojenne prze­ciwko Ukra­inie.

We wschod­niej Ukra­inie zaczęto orga­ni­zo­wać demon­stra­cje sprze­ci­wia­jące się zmia­nie wła­dzy. Czę­ściowo był to samo­rzutny, oddolny ruch, a czę­ściowo wspie­rany i orga­ni­zo­wany przez rosyj­skie służby spe­cjalne. Ruch ten nazwano „anty­maj­da­nem”.

Silne ten­den­cje sepa­ra­ty­styczne wystę­po­wały w Char­ko­wie, w Ługań­sku, Doniecku, ale też i Mariu­polu czy w pozo­sta­łej czę­ści obwodu zapo­ro­skiego. Duże wiece „anty­maj­da­nowe” odbyły się w Char­ko­wie i Doniecku 1 marca 2014 roku. 3 marca sepa­ra­ty­ści pro­ro­syj­scy siłą wdarli się do budyn­ków regio­nal­nej admi­ni­stra­cji w Doniecku i w Ode­ssie, podobna próba w Char­ko­wie skoń­czyła się fia­skiem. Do 5 marca ukra­iń­skie siły pro­rzą­dowe wypro­wa­dziły demon­stran­tów, ale w Doniecku ponow­nie zdo­byto budy­nek władz obwodu 6 marca. Trzy dni póź­niej doszło do podob­nego aktu prze­mocy w Ługań­sku, a na budynku admi­ni­stra­cji obwodu wywie­szono rosyj­skie flagi.

Nie miej­sce tu na omó­wie­nie całego prze­biegu wojny w Don­ba­sie w 2014 r. Dość powie­dzieć, że w wyniku cięż­kich walk, jakie były pro­wa­dzone na wscho­dzie Ukra­iny w końcu w lutym 2015 r. usta­liły się gra­nice mię­dzy Ukra­iną a sepa­ra­ty­stami spon­so­ro­wa­nymi przez Rosję. Wojna z okresu luty 2014 – luty 2015 r. to rów­nież bar­dzo cie­kawy i cał­ko­wi­cie zapo­mniany kon­flikt, obfi­tu­jący w takie bitwy jak walki o Mariu­pol, o Sło­wiańsk i Kra­ma­torsk, walki w Sek­to­rze „D” i okrą­że­nie pod Debal­ce­wem oraz hero­iczną obronę Portu Lot­ni­czego w Doniecku, gdzie obroń­ców lot­ni­ska nazwano „cybor­gami” ze względu na ich nie­sa­mo­wite poświę­ce­nie w walce.

5 wrze­śnia 2014 r. pod­pi­sano w Miń­sku poro­zu­mie­nie znane jako pro­to­kół miń­ski, wyne­go­cjo­wany pod egidą Orga­ni­za­cji Bez­pie­czeń­stwa i Współ­pracy w Euro­pie (OBWE) pomię­dzy Rosją a Ukra­iną o prze­rwa­niu ognia na linii demar­ka­cyj­nej, zakła­da­jąc wyco­fa­nie arty­le­rii o kali­brze powy­żej 100 mm na odle­głość nie mniej­szą niż 15 km od niej. Prze­rwa­nie ognia na linii demar­ka­cyj­nej mieli nad­zo­ro­wać obser­wa­to­rzy OBWE. Poro­zu­mie­nie to zostało dość szybko zerwane przez doniec­kich sepa­ra­ty­stów i wkrótce wybu­chła tzw. druga bitwa o Port Lot­ni­czy w Doniecku. Walki trwały aż do lutego 2015 r., kiedy 15 lutego strony zgo­dziły się ponow­nie pod­pi­sać poro­zu­mie­nie o prze­rwa­niu ognia, tzw. poro­zu­mie­nie Mińsk II.

To poro­zu­mie­nie mniej wię­cej było prze­strze­gane, ponie­waż do walk na pełną skalę na nowo nie doszło. Nie­mniej jed­nak nie prze­rwało to czę­stej wymiany ognia i wza­jem­nych ostrza­łów. Jed­no­cze­śnie obie strony zbu­do­wały sieć potęż­nych umoc­nień wzdłuż linii demar­ka­cyj­nej. W latach 2022-2023 miało to zaowo­co­wać tym, że w Don­ba­sie Rosja­nie nie zdo­łali poko­nać ukra­iń­skiej obrony.

Rosja spo­dzie­wała się, że odbie­ra­jąc Ukra­inie naj­bar­dziej uprze­my­sło­wiony wschód i sły­nący z tury­styki Krym, a jed­no­cze­śnie two­rząc na zaję­tych tere­nach wzor­cowe pań­stwa mające poka­zać czym może być Nowo­ro­sja, osią­gnie dzięki temu kilka celów. Po pierw­sze, w ten spo­sób pozo­stałą część Ukra­iny spro­wa­dzi do poziomu repu­bliki bana­no­wej, w któ­rej skłó­cone elity poli­tyczne będą wio­dły pań­stwo do coraz bar­dziej nie­uchron­nego upadku. Wów­czas, obser­wu­jąc suk­ces odnie­siony przez sepa­ra­ty­styczne repu­bliki ści­śle współ­pra­cu­jące z Rosją, Ukra­ina sama będzie chciała pójść w ich ślady.

Ale nie wszystko poszło zgod­nie z pla­nem. Po pierw­sze, nie udało się zająć bar­dzo waż­nych miast prze­my­sło­wych, w tym naj­waż­niej­szego, dru­giego co do wiel­ko­ści mia­sta w Ukra­inie – Char­kowa, ale też i poło­żo­nego nad Morzem Azow­skim Mariu­pola. Zna­cze­nie tego dru­giego do pew­nego stop­nia udało się zmar­gi­na­li­zo­wać poprzez budowę Mostu Ker­czeń­skiego przez cie­śninę o tej nazwie, zna­nego też jako Most Krym­ski, jako że łączył on Pół­wy­sep Krym­ski z Kra­jem Kra­sno­dar­skim w Rosji. Oka­zało się więc, że Ukra­ina została ze spo­rym poten­cja­łem, w tym potęż­nym prze­my­słem Char­kowa, mia­sta Dni­pro (dawny Dnie­pro­pie­trowsk), Kre­men­czuga i Zapo­roża. Kijów to także wielki ośro­dek prze­my­słowy, nieco mniej­szy Ode­ssa. Po dru­gie, kiedy odcięto od Ukra­iny robot­ni­czą część wschod­nią, pozo­stała część skon­so­li­do­wała się wokół idei wstą­pie­nia do UE i ta część ukra­iń­skiego pań­stwa zaczęła się lepiej roz­wi­jać.

Ludzie byli tu bowiem bar­dziej inno­wa­cyjni, bar­dziej ela­styczni, bar­dziej przed­się­bior­czy i spraw­niejsi, co zaowo­co­wało wzro­stem dochodu naro­do­wego per capita. Po dru­gie, wła­dze nowych sepa­ra­ty­stycz­nych repu­blik powią­zane z Moskwą, a jesz­cze bar­dziej z jej służ­bami spe­cjal­nymi, zostały zbu­do­wane na wzór rosyj­ski. Powstały więc pań­stwa typowo mafijne, z ban­dyc­kimi ukła­dami w któ­rych nie obo­wią­zy­wało żadne prawo, ludzie byli wyrzu­cani z domów które zaj­mo­wali sobie więksi i pomniejsi funk­cjo­na­riu­sze nowego reżimu, a mają­tek kopalń, hut i innych zakła­dów prze­my­sło­wych został bar­dzo szybko roz­kra­dziony. Wiele z nich upa­dło, inne co prawda pra­co­wały, ale gór­ni­kom czy robot­ni­kom przez dłuż­szy czas nie wypła­cano pen­sji. Mimo, że ludzie ucie­ka­jący od sepa­ra­ty­stów nie byli w Ukra­inie mile widziani (postrze­gano ich jako zdraj­ców), to jed­nak zbie­gło ich stąd około miliona. Szybko wie­ści o sto­sun­kach panu­ją­cych w Doniec­kiej Repu­blice Ludo­wej i Ługań­skiej Repu­blice Ludo­wej roz­nio­sły się w Ukra­inie i sto­su­nek do Rosji zaczął się stop­niowo zmie­niać.

Tej zmiany nie dostrze­gli Rosja­nie. Był to naj­więk­szy błąd popeł­niony w momen­cie agre­sji w 2022 r. Byli oni prze­ko­nani, że mają do czy­nie­nia z taką samą Ukra­iną, jak w 2014 r. Pań­stwem podzie­lo­nym i mocno wewnętrz­nie skon­flik­to­wa­nym, gdzie wła­dze cen­tralne nie mogą liczyć na lojal­ność bar­dzo wielu wła­snych funk­cjo­na­riu­szy. Ukra­ina prze­szła sporą trans­for­ma­cję i zaczęła się zbli­żać do zachod­nich struk­tur. Nowy pre­zy­dent Woło­dy­myr Zełen­ski który objął urząd w maju 2019 r., jesz­cze bar­dziej przy­śpie­szył refor­mo­wa­nie kraju w kie­runku pra­wo­rząd­no­ści i zbli­że­nia do stan­dar­dów zachodu, pro­ces roz­po­częty przez jego poprzed­nika, Petra Poro­szenkę. Nie star­czyło pie­nię­dzy na poważne zakupy woj­skowe, ale część sprzętu prze­szła moder­ni­za­cję w opar­ciu o moż­li­wo­ści kra­jo­wego prze­my­słu zbro­je­nio­wego, a przede wszyst­kim w woj­sku udało się zbu­do­wać duch patrio­ty­zmu i lojal­no­ści.

Auto­rem rosyj­skiego pro­jektu Nowo­ro­sji, jak miała nazy­wać się „kra­ina mle­kiem i mio­dem pły­nąca” powstała z sepa­ra­ty­stycz­nych repu­blik w Ukra­inie, był bli­ski współ­pra­cow­nik Wła­di­mira Putina, Wła­di­sław Sur­kow. Jed­nak, w lutym 2020 r. pre­zy­dent Rosji zwol­nił Sur­kowa i jego współ­pra­cow­ników, co było bar­dzo wyraź­nym sygna­łem, że nic nie wyszło z Nowo­ro­sji, mają­cej przy­cią­gnąć pozo­sta­łych Ukra­iń­ców. To naj­praw­do­po­dob­niej wła­śnie wtedy Putin pod­jął decy­zję o zmia­nie planu i doko­na­niu inwa­zji na Ukra­inę oraz usta­no­wie­niu tam prorosyj­skiego rządu. Gro­ma­dze­nie wojsk wokół Ukra­iny zaczęło się już wio­sną 2021 r. Już wtedy ukra­iń­ski rząd liczył się z ata­kiem ze strony Rosji, choć nikt na Zacho­dzie nie wie­rzył w taką moż­li­wość.

1.1. Operacja Kijowska

Wojna w Ukra­inie zaczęła się przed świ­tem 24 lutego 2022 r. od zma­so­wa­nych ata­ków lot­ni­czych. Rosyj­skie samo­loty bojowe wtar­gnęły w ukra­iń­ską prze­strzeń powietrzną i tej pierw­szej nocy dzia­łały w miarę swo­bod­nie. Nie­mal pod­ręcz­ni­kowo zaata­ko­wano obiekty typowe dla walki o pano­wa­nie w powie­trzu, a więc ukra­iń­skie poste­runki radio­lo­ka­cyjne, sta­no­wi­ska przeciwlot­ni­czych zesta­wów rakie­to­wych, lot­ni­ska woj­skowe i wybrane lot­ni­ska cywilne. Tyle tylko, że to ude­rze­nie tra­fiło w próż­nię, bowiem Ukra­ińcy w znacz­nym stop­niu wypro­wa­dzili swoje lot­nic­two na lot­ni­ska cywilne i zapa­sowe. Prze­nie­siono też poste­runki radio­lo­ka­cyjne na inne pozy­cje, co zasko­czyło Rosjan – wiele odpa­lo­nych w ich kie­runku poci­sków bali­stycz­nych z ope­ra­cyjno-tak­tycz­nego sys­temu rakie­to­wego 9K720 Iskan­der tra­fiło w puste nasypy, na któ­rych nie było już rada­rów. Widać wyraź­nie, że rosyj­skie roz­po­zna­nie radio­elek­tro­niczne nie sta­nęło na wyso­ko­ści zada­nia. Także wszel­kie jed­nostki prze­ciw­lot­ni­cze zostały wypro­wa­dzone z miejsc sta­łej dys­lo­ka­cji i usta­wione na sta­no­wi­skach bojo­wych, nie­zna­nych Rosja­nom. Skąd Ukra­ińcy wie­dzieli o dokład­nej dacie ataku na ich pań­stwo? Z całą pew­no­ścią ostrzegł ich wywiad ame­ry­kań­ski. Ani Ukra­ińcy, ani zachodni sojusz­nicy nie dali się nabrać na pozo­ro­wane rosyj­skie wyco­fa­nie, jakie nastą­piło mniej wię­cej w poło­wie lutego. Po wielu roz­mo­wach tele­fo­nicz­nych pro­wa­dzo­nych z Puti­nem m.in. przez pre­zy­denta Fran­cji Emma­nu­ela Macrona czy kanc­le­rza Nie­miec Olafa Scholza, wyda­wało się że Putin ustę­puje pod napo­rem logicz­nych argu­men­tów. Poka­zano nawet zdję­cia z zała­dunku wojsk na trans­porty kole­jowe, które miały ruszyć gdzieś w głąb Rosji. Oczy­wi­ście była to tylko demon­stra­cja mająca na celu wpro­wa­dze­nie w błąd i obni­że­nie goto­wo­ści bojo­wej Sił Zbroj­nych Ukra­iny, na co ukra­iń­skie kie­row­nic­two nie dało się nabrać. A wie­czo­rem przed samą napa­ścią wyko­nano serię bar­dzo mądrych posu­nięć.

W cza­sie ataku na lot­ni­sko Ozierne pod Żyto­mie­rzem Rosja­nie zdo­łali zestrze­lić dwa star­tu­jące myśliwce Su-27 z 39. Bry­gady Lot­nic­twa Tak­tycz­nego Sił Powietrz­nych Ukra­iny. Obaj piloci – ppłk Edu­ard Waho­row­ski i mjr Dmy­tro Koło­mi­jeć – zgi­nęli po tym, jak wdali się w walkę z prze­wa­ża­ją­cymi siłami rosyj­skiego lot­nic­twa myśliw­skiego. Dzięki ich poświę­ce­niu, pozo­stałe samo­loty bry­gady zdo­łały wyjść spod ude­rze­nia i prze­mie­ścić się na lot­ni­sko zapa­sowe i póź­niej na­dal efek­tyw­nie dzia­łały. Dru­gim zwy­cię­stwem Rosjan było znisz­cze­nie sze­ściu myśliw­ców MiG-29 na ziemi na lot­ni­sku w Iwano-Fran­kiw­sku, gdzie sta­cjo­no­wała 114. Bry­gada Lot­nic­twa Tak­tycz­nego. Nie­da­leko od Dni­pro udało im się też znisz­czyć kilka wyrzutni rakiet zestawu prze­ciw­lot­ni­czego S-300PT, ponadto na ziemi znisz­czono kilka samo­lo­tów trans­por­to­wych, jed­nak więk­szość zdo­łała odle­cieć do Pol­ski. Ist­nieje podej­rze­nie, że przy­naj­mniej część znisz­czo­nych wyrzutni S-300PT oraz trans­por­tow­ców, a nie wyklu­czone że rów­nież myśliw­ców MiG-29, była po pro­stu nie­sprawna, stąd nie można było doko­nać ich ewa­ku­acji.

Ogól­nie rzecz bio­rąc pierw­szego dnia agre­sji Rosja­nie wcale nie wywal­czyli powietrz­nej prze­wagi. Ukra­iń­ski sys­tem obrony powietrz­nej oraz lot­nic­two woj­skowe zacho­wały zdol­ność do dzia­ła­nia i póź­niej bar­dzo sku­tecz­nie ope­ro­wały. Z jakiejś przy­czyny Rosja­nie nie pró­bo­wali pona­wiać tych ata­ków, ewi­dent­nie zabra­kło im wytrwa­ło­ści w dąże­niu do zamie­rzo­nego celu. Zabra­kło im też efek­tyw­nego roz­po­zna­nia kon­tro­l­nego, w wyniku któ­rego doko­nano by oceny skut­ków wyko­na­nych ude­rzeń. Dla­tego nie zda­wano sobie sprawy z faktu, że tak wielka część ukra­iń­skich naziem­nych środ­ków prze­ciw­lot­ni­czych oca­lała i sprawi w przy­szło­ści spory kło­pot rosyj­skiemu lot­nic­twu.

Plan agre­sji prze­wi­dy­wał desant na lot­ni­sko Hosto­mel. Jest to lot­ni­sko fabryczne firmy Anto­now, poło­żone po pół­nocno zachod­niej stro­nie Kijowa w odle­gło­ści 10 km od gra­nic mia­sta. Ma długi na 3,5 km pas star­towy a także rów­no­le­głą drogę koło­wa­nia, która w przy­padku lżej­szych samo­lo­tów może być wyko­rzy­sty­wana jako droga star­towa. Ze względu na obec­ność zakła­dów Anto­nowa, lot­ni­sko ma też duże płyty posto­jowe, pozwa­la­jące na jed­no­cze­sny wyła­du­nek co naj­mniej kil­ku­na­stu samo­lo­tów trans­por­to­wych.

Naj­pierw desant śmi­głow­cowy miał opa­no­wać lot­ni­sko, by mogły na nim wylą­do­wać cięż­kie samo­loty trans­por­towe Ił-76 wio­zące nie tylko licz­nych spa­do­chro­nia­rzy, ale też dużo sprzętu wraz z nimi. Spa­do­chro­nia­rze po prze­gru­po­wa­niu mieli ruszyć ku cen­trum mia­sta, by jak naj­szyb­ciej opa­no­wać ukra­iń­skie budynki rzą­dowe, schwy­tać lub zabić pre­zy­denta Woło­dy­myra Zełen­skiego oraz człon­ków rządu. Spo­dzie­wano się, że pozba­wiony przy­wódz­twa naród ule­gnie szyb­kiej dez­in­te­gra­cji. Opór straci zor­ga­ni­zo­wany cha­rak­ter, a cała Ukra­ina szybko pad­nie łupem najeźdź­ców. Plan był pro­sty i w zasa­dzie powta­rzał to, co sowiec­kie woj­ska zro­biły w Kabulu w Afga­ni­sta­nie w grud­niu 1979 r.

Ukra­ińcy spo­dzie­wali się jed­nak takiego ataku. Ponadto traf­nie prze­wi­dzieli trasę lotu rosyj­skich śmi­głow­ców. Wia­domo, że prze­lot musiał odbyć się na małej wyso­ko­ści, a jed­no­cze­śnie sze­ro­kie roz­le­wi­ska Dnie­pru na pół­noc od Kijowa zmniej­szały praw­do­po­do­bień­stwo natra­fie­nia na środki prze­ciw­lot­ni­cze. Prze­cież nie będzie ich na środku zalewu! Kiedy w latach 60. zbu­do­wano tamę i wielką elek­trow­nię wodną w Wyszo­gro­dzie tuż na pół­noc od ukra­iń­skiej sto­licy, powstało tzw. Morze Kijow­skie. Ten olbrzymi zalew zaczyna się kilka kilo­me­trów od gra­nicy z Bia­ło­ru­sią, nieco na wschód od Czar­no­byla, a cią­gnie się aż do pół­nocnego skraju Kijowa. W naj­węż­szym miej­scu zalew ma sze­ro­kość 8 km, ale w więk­szo­ści jest on szer­szy. Wyda­wa­łoby się, że prze­lot nad tym zale­wem będzie bez­pieczny, ale Ukra­ińcy obsta­wili brzegi zalewu w rejo­nie lot­ni­ska Hosto­mel strzel­cami z prze­no­śnymi prze­ciw­lot­ni­czymi zesta­wami rakie­to­wymi. Na efekt nie trzeba było długo cze­kać. Z pierw­szej fali ponad 30 śmi­głow­ców sztur­mo­wych Ka-52 i Mi-24 (te ostat­nie wio­zły dodat­kowo rzut sztur­mowy) zestrze­lono nad zale­wem Ka-52 oraz dwa Mi-24, które wpa­dły do wody i przy­pusz­czal­nie wszy­scy znaj­du­jący się na ich pokła­dach zgi­nęli.

Jed­no­cze­śnie w budyn­kach i wokół lot­ni­ska Hosto­mel cze­kali obrońcy z 4. Bry­gady Ope­ra­cyj­nej Gwar­dii Naro­do­wej im. Ser­hija Michal­czuka, do któ­rej dodat­kowo przy­dzie­lono kilka czoł­gów T-64BW oraz 3. Pułku Wojsk Spe­cjal­nych z Sił Zbroj­nych Ukra­iny. Pierw­sza fala desantu 11. Bry­gady Desan­towo-Sztur­mo­wej Gwar­dii wylą­do­wała na odkry­tej czę­ści lot­ni­ska i natych­miast została przy­gwoż­dżona ogniem. Wcale nie lepiej było z drugą falą prze­rzu­coną śmi­głow­cami trans­por­to­wymi Mi-8MT i Mi-8MTSz w osło­nie sztur­mo­wych Ka-52. Wszy­scy wysa­dzeni na środku lot­ni­ska rosyj­scy spa­do­chro­nia­rze stali się łatwym celem dla ukra­iń­skich obroń­ców, pro­wa­dzą­cych ogień z ukry­cia. Nie pomo­gło wpro­wa­dze­nie do walki dal­szego wzmoc­nie­nia, tym razem 31. Bry­gady Desan­towo-Sztur­mo­wej i obie rosyj­skie bry­gady desan­towe ponio­sły bar­dzo cięż­kie straty. Dopiero 27 lutego desan­towcy dotarli do han­ga­rów, nisz­cząc w nich m.in. naj­więk­szy na świe­cie samo­lot trans­por­towy An-225.

Obu stro­nom w cza­sie walk o lot­ni­sko Hosto­mel udzie­lało wspar­cia lot­nic­two, m.in. Rosjan nie­kie­ro­wa­nymi rakie­tami ostrze­li­wały ukra­iń­skie śmi­głowce Mi-24P. Przy­pusz­czal­nie jeden z rosyj­skich Mi-8MT został zestrze­lony przez ukra­iń­ski myśli­wiec MiG-29. Dążąc do zdo­by­cia lot­ni­ska za wszelką cenę, Rosja­nie skie­ro­wali na nie jesz­cze 45. Bry­gadę Spec­nazu Wojsk Powietrz­no­de­san­to­wych. Jed­nak i ona nie pomo­gła w posze­rze­niu przy­czółka. Udało się jedy­nie utrzy­mać zaj­mo­wane pozy­cje do nadej­ścia sił głów­nych. 6 marca Rosja­nie co prawda opa­no­wali lot­ni­sko w Hosto­melu, ale nie byli w sta­nie przy­jąć na nim samo­lo­tów trans­por­to­wych ze sprzę­tem cięż­kim, ani wydo­stać się z niego.

Trzy kilo­me­try na połu­dnie od lot­ni­ska Hosto­mel znaj­duje się miej­sco­wość Bucza, którą zajęły już rosyj­skie woj­ska nacie­ra­jące na lądzie. A jesz­cze 2-3 km dalej na połu­dnie, roz­ciąga się małe mia­steczko Irpień leżące nad rzeką o tej samej nazwie. Ukra­ińcy zdo­łali wysa­dzić most na rzece Irpień i rosyj­skie woj­ska zostały tu powstrzy­mane. Z Irpie­nia do pół­nocno zachod­nich gra­nic Kijowa jest sześć kilo­me­trów. Na taką odle­głość od ukra­iń­skiej sto­licy dotarli Rosja­nie. I tu zatrzy­mali się na dobre.

Lądowe natar­cie na Kijów po zachod­niej stro­nie Dnie­pru pod­jęły dwie dale­ko­wschod­nie armie rosyj­skie, 35. Armia (dowódca: gen. por. Alek­sandr San­czik) i 36. Armia (gen. por. Wasi­lij Sołed­czuk, w maju 2022 r. zdjęty ze sta­no­wi­ska). Obie armie to jedne ze słab­szych rosyj­skich związ­ków ope­ra­cyj­nych, łącz­nie mają one tylko pięć bry­gad, w tym jedną pan­cerną – 5. Tacyń­ska Bry­gada Pan­cerna Gwar­dii z 36. Armii. Oprócz niej i jed­no­stek wspie­ra­ją­cych, w skład 36. Armii wcho­dzi jesz­cze 37. Buda­pesz­teń­ska Bry­gada Zme­cha­ni­zo­wana Gwar­dii. Z kolei w skład 35. Armii wcho­dzi 38. Witeb­ska Bry­gada Zme­cha­ni­zo­wana Gwar­dii oraz 64. Bry­gada Zme­cha­ni­zo­wana. Ostat­nia z bry­gad, 69. Swi­re­sko-Pome­rań­ska Bry­gada Osłony, to jed­nostka kara­bi­nów maszy­no­wych i arty­le­rii znad Amuru, prze­zna­czona do obsa­dze­nia for­ty­fi­ka­cji na gra­nicy rosyj­sko-chiń­skiej (bry­gada pozo­stała w miej­scu sta­łej dys­lo­ka­cji i nie wzięła udziału w agre­sji na Ukra­inę).

Owe cztery bry­gady, które skie­ro­wano do ataku na Ukra­inę mozol­nie posu­wały się lasami na zachód od Dnie­pru, zarówno na zachód od strefy wyklu­cze­nia jak i przez samą strefę wyklu­cze­nia Czar­no­byl­skiej Elek­trowni Ato­mo­wej, która jest wyłą­czona z eks­plo­ata­cji. Po przej­ściu 80 km przez cztery dni, do 28 lutego, rosyj­skie woj­ska zostały osta­tecz­nie zatrzy­mane na rzece Irpień, zaj­mu­jąc dość wąski „jęzor” terenu, któ­rego wąskim gar­dłem był rejon miej­sco­wo­ści Iwan­ków, przez który pro­wa­dzi na połu­dnie prak­tycz­nie tylko jedna szosa. Nic dziw­nego, że Iwan­ków natych­miast wywo­łał zain­te­re­so­wa­nie wojsk ukra­iń­skich, które sys­te­ma­tycz­nie wysy­łały tu grupy bojowe wojsk spe­cjal­nych, by skry­cie ata­ko­wały one kolumny zaopa­trze­niowe wojsk rosyj­skich.

Tym­cza­sem w ugru­po­wa­nie obu armii dodat­kowo wpro­wa­dzono jed­nostki wojsk powietrz­no­de­san­to­wych, w tym ele­menty 76. Czer­ni­how­skiej DPD Gwar­dii i 98. Swir­skiej DPD Gwar­dii. Żoł­nie­rze wojsk powietrz­no­de­san­to­wych ruszyli głów­nie w kie­runku miej­sco­wo­ści Mosz­czun po pół­nocno wschod­niej stro­nie Irpie­nia, mając nadzieję na sfor­so­wa­nie rzeki tutaj i osta­teczne wyj­ście na Kijów, ale natra­fili oni tu na bar­dzo silny opór 72. Bry­gady Zme­cha­ni­zo­wa­nej im. Czor­nych Zapo­roż­ciw. Podob­nie było na połu­dniowy zachód od Irpie­nia, gdzie Rosja­nie szu­kali spo­sobu na sfor­so­wa­nie rzeki. Na połu­dniowy zachód od Irpie­nia zajęli oni miej­sco­wość Hor­bo­wy­czi, ale i tu utknęli. Szu­ka­jąc sła­bych punk­tów ukra­iń­skiej obrony Rosja­nie zajęli miej­sco­wość Jasno­ho­rodka jakieś 20 km na zachód od Kijowa i dotarli pod Maka­rów, ciut dalej na zachód. Jed­nakże na początku marca obrona Ukra­iń­ców okrze­pła. W bły­ska­wicz­nym tem­pie zbu­do­wano tu umoc­nie­nia i for­ty­fi­ka­cje polowe, osta­tecz­nie powstrzy­mu­jąc rosyj­skie natar­cie.

W tej sytu­acji dowódca Wschod­niego Okręgu Woj­sko­wego, gen. por. Jew­gie­nij Niki­fo­row, musiał dzia­łać. Zgod­nie z jego decy­zją do walki wpro­wa­dzono będącą w dru­gim rzu­cie 29. Armię. Jed­nakże była to naj­słab­sza for­ma­cja Wschod­niego OW, mająca tylko jedną bry­gadę manew­rową: 36. Łozow­ską Bry­gadę Zme­cha­ni­zo­waną Gwar­dii. Dla­tego w ślad za nią wpro­wa­dzono rów­nież 127. Dywi­zję Zme­cha­ni­zo­waną z Sier­gie­jewki pod Ussu­ryj­skiem, która wcho­dziła w skład 5. Armii. Samej 5. Armii chwi­lowo nie wpro­wa­dzano do dzia­łań w Ukra­inie, poja­wiła się ona dopiero póź­niej, w Don­ba­sie.

I wła­śnie ta dywi­zja doko­nała naj­więk­szego zamie­sza­nia. Ruszyła ona bowiem z przy­tu­pem długą kolumną swo­ich pojaz­dów pan­cer­nych i innych i wkrótce zata­ra­so­wała kom­plet­nie drogę. Nim dotarła na linię stycz­no­ści bojo­wej wojsk, w czo­ło­wych pod­od­dzia­łach skoń­czyło się paliwo. Z tego powodu długa na 63 kilo­me­try kolumna musiała się zatrzy­mać. Jej pojazdy usta­wiono na pobo­czu i pozo­sta­wia­jąc część dru­giego pasa. Teo­re­tycz­nie więc szosa była prze­jezdna. W prak­tyce jed­nak, kiedy kolumna pojaz­dów z zaopa­trze­niem ruszyła na czoło omi­ja­jąc wielką kolek­cję naj­róż­niej­szych pojaz­dów mecha­nicz­nych, to po wyła­dunku mate­ria­łów i zawró­ce­niu nie miały te cię­ża­rówki jak wró­cić, bowiem z naprze­ciwka zbli­żały się kolejne kon­woje z zaopa­trze­niem.

Sto­jąca kolumna natych­miast wzbu­dziła zain­te­re­so­wa­nie wojsk ukra­iń­skich. Kilka sku­tecz­nych ude­rzeń wyko­nały bez­za­ło­gowe statki powietrzne Bay­rak­tar TB2, osią­ga­jąc bar­dzo wysoką sku­tecz­ność. Nawet powstały o bez­za­ło­gow­cach tego typu pio­senki. Dopiero póź­niej oka­zało się, że wielka efek­tyw­ność apa­ra­tów lata­ją­cych Bay­rak­tar TB2 wyni­kała głów­nie z tego, że rosyj­ska obrona prze­ciw­lot­ni­cza wojsk nie była w tym cza­sie nale­ży­cie zor­ga­ni­zo­wana. W póź­niejszym okre­sie zostało to w zna­czący spo­sób popra­wione i sku­tecz­ność OPL wojsk rosyj­skich nie­po­mier­nie wzro­sła. Od tego momentu bez­za­ło­go­wych stat­ków powietrz­nych Bay­rak­tar TB2 zaczęto uży­wać o wiele ostroż­niej i głów­nie do pro­wa­dze­nia obser­wa­cji z daleka. Na kolumnę skie­ro­wano też ogień ukra­iń­skiej arty­le­rii, która rów­nież zebrała krwawe żniwo.

To wła­śnie wtedy naro­dziła się legenda o wyso­kiej sku­tecz­no­ści Wojsk Obrony Tery­to­rial­nej Ukra­iny. Do ata­ków na rosyj­skie kolumny skie­ro­wano jed­nak głów­nie grupy bojowe ukra­iń­skich wojsk spe­cjal­nych. Owe skryte ataki przy­spa­rzały Rosja­nom dotkli­wych strat. Aby jed­nak ukryć kto fak­tycz­nie jest auto­rem suk­cesu, i by jed­no­cze­śnie budo­wać ducha bojo­wego wśród lud­no­ści Ukra­iny, ogło­szono, że tak dzia­łają WOT. Wywo­łało to eufo­rię wśród oby­wa­teli, że oni też mogą coś sami zdzia­łać. Woj­ska Obrony Tery­to­rial­nej Ukra­iny fak­tycz­nie skie­ro­wano do walki, lecz głów­nie obsa­dzono nimi kie­runki nie­ak­tywne i uczest­ni­czyły one w osła­nia­niu obiek­tów tyło­wych na bez­po­śred­nim zaple­czu, czyli robiły to, do czego zostały fak­tycz­nie powo­łane. Póź­niej wpro­wa­dzono zasadę, że po zdo­by­ciu doświad­cze­nia w WOT ukra­iń­scy żoł­nie­rze będą mogli prze­cho­dzić do wojsk regu­lar­nych jako uzu­peł­nie­nie.

Sytu­acja ta z cza­sem ule­gła zmia­nie, bowiem potrzeba i trudna sytu­acja na fron­cie zmu­siły ukra­iń­skie dowódz­two do kie­ro­wa­nia bry­gad WOT także na główne kie­runki obrony. Oczy­wi­ście wcze­śniej trzeba było zro­bić dwie rze­czy, co też uczy­niono. Po pierw­sze, trzeba było zmie­nić ustawę, która pozwa­lała na uży­wa­nie jed­no­stek WOT wyłącz­nie w obwo­dach, z któ­rych się wywo­dzą. I po dru­gie, koniecz­nym stało się dozbro­je­nie bry­gad WOT w arty­le­rię. Każda musiała otrzy­mać po dywi­zjo­nie, choć gene­ral­nie były to działa róż­nych typów, prze­waż­nie holo­wane hau­bice D-30 kal. 122 mm i samo­bieżne 2S1 Goź­dzik tego samego kali­bru, cza­sem uzu­peł­nione bate­rią holo­wa­nych armat prze­ciw­pan­cer­nych MT-12 kal. 100 mm. Dla tych jed­no­stek trzeba było oczy­wi­ście wyszko­lić arty­le­rzy­stów, co wcale nie jest takie łatwe. W dodatku już póź­niej, bo w maju 2022 r., wyszła na jaw przy­kra rzecz: w niektó­rych jed­nost­kach Wojsk Obrony Tery­to­rial­nej Ukra­iny szko­le­nie było fik­cją. Z tego powodu zde­ner­wo­wany pre­zy­dent Zełen­ski 15 maja odwo­łał dotych­cza­so­wego dowódcę WOT wywo­dzącego się z wojsk powietrz­no­de­san­to­wych, gen. bryg. Jurija Gałusz­kina i zna­lazł mu inne zaję­cie: zastępca szefa służby prawno-porząd­ko­wej Sił Zbroj­nych Ukra­iny. Miej­sce odwo­ła­nego zajął czoł­gi­sta, gen. dyw. Igor Tan­cjura.

W tym cza­sie zaczęto ostrze­li­wać Kijów m.in. z wie­lo­pro­wad­ni­co­wych arty­le­ryj­skich wyrzutni rakie­to­wych BM-27 Ura­gan (kali­ber 220 mm, zasięg mak­sy­malny 35 km) oraz BM-30 Smiercz (kali­ber 300 mm, zasięg 70 km). Doko­ny­wano przy tym nie­po­trzeb­nych znisz­czeń, które nie miały żad­nego zna­cze­nia mili­tar­nego.

Natar­cie na Kijów zostało też wypro­wa­dzone z kie­runku pół­nocno wschod­niego i wschod­niego, na wschod­nim brzegu Dnie­pru. Bez­po­śred­nio po wschod­niej stro­nie Dnie­pru od pół­nocy na Czer­ni­hów ruszyła 41. Armia z Nowo­sy­bir­ska (dowódca: gen. por. Sier­giej Ryż­kow) z Cen­tral­nego Okręgu Woj­sko­wego, mająca trzy bry­gady manew­rowe: 35. Woł­go­grad­sko-Kijow­ską Bry­gadę Zme­cha­ni­zo­waną Gwar­dii, 74. Zwe­ni­go­rod­sko-Ber­liń­ską Bry­gadę Zme­cha­ni­zo­waną Gwar­dii oraz 55. Gór­ską Bry­gadę Zme­cha­ni­zo­waną, nie licząc jed­no­stek wspie­ra­ją­cych. Natar­cie przez zale­sione tereny nie było łatwe, ale 41. Armia przedarła się pod Czer­ni­hów. Tu jed­nak od razu zaczęły się pię­trzyć pro­blemy. Spod Czer­ni­howa kontr­ata­ko­wała ukra­iń­ska 1. Bry­gada Pan­cerna wypo­sa­żona w czołgi T-64BW oraz 58. Bry­gada Zme­cha­ni­zo­wana im. Get­mana Iwana Wigow­skogo. W oko­licz­nych lasach i w samym mie­ście na pierw­szej linii frontu zna­la­zła się rów­nież 119. Bry­gada OT z Czer­ni­howa, mająca sześć bata­lio­nów obrony tery­to­rial­nej (lekka pie­chota), kom­pa­nię sape­rów, plu­ton prze­ciw­lot­ni­czy, ale nie mająca żad­nej arty­le­rii. Tego wła­śnie woj­skom obrony tery­to­rial­nej bra­ko­wało, jeśli rzu­cano je do walk na pierw­szej linii – musiały być obo­wiąz­kowo wzmoc­nione arty­le­rią z sił regu­lar­nych.

Wynik walk o Czer­ni­hów był zaska­ku­jący – Rosja­nie nie zdo­łali wejść do mia­sta! Ni­gdy go nie zdo­byli. W pew­nym momen­cie usi­ło­wali je obejść i prak­tycz­nie odcięli od Czer­ni­howa wszyst­kie dostępne drogi. Zaopa­trze­nie wożono polnymi dro­gami przez lasy. Ale udało się, oporu ukra­iń­skich wojsk w mie­ście nie zła­mano. Rosja­nie nie ustę­po­wali i wpro­wa­dzili do walki 90. Witeb­sko-Nowo­grodzką Dywi­zję Pan­cerną Gwar­dii pod­le­głą bez­po­śred­nio dowódz­twu Cen­tral­nego Okręgu Woj­sko­wego, któ­rym wów­czas dowo­dził gen. płk Alek­sandr Łapin. Od 10 marca Czer­ni­hów wal­czył w okrą­że­niu, ale się nie pod­da­wał. 25 marca mia­sto zostało czę­ściowo odblo­ko­wane, ale Rosja­nie znisz­czyli most na rzece Desna znaj­du­jący się tuż na połu­dnie od mia­sta, czym odcięli jedyną dostępną drogę zaopa­trze­nia. 31 marca udało się Ukra­iń­com odblo­ko­wać sąsied­nią drogę pro­wa­dzącą do Kijowa, dzięki czemu blo­kada mia­sta w końcu się skoń­czyła. Kolejne ukra­iń­skie kontr­ataki pozwo­liły na odbi­cie z rąk Rosjan dwóch wsi poło­żo­nych na połu­dnie od mia­sta: Iwa­niwka i Jahidne, a następ­nie wypchnięto rosyj­skie woj­ska z Koli­cziwki po połu­dniowo wschod­niej stro­nie Czer­ni­howa i z Szes­to­wicy. Były to pierw­sze ukra­iń­skie kontr­ataki i po raz pierw­szy Ukra­iń­com udało się wyrzu­cić rosyj­skie woj­ska z poje­dyn­czych wsi. Czę­ściowo doko­nały tego woj­ska obrony tery­to­rial­nej, ale wsparte czoł­gami z 1. Bry­gady Pan­cer­nej, arty­le­rią obu bry­gad regu­lar­nych oraz znaną z prze­ka­zów tele­wi­zyj­nych „kom­pa­nią Wowy”.

7 kwiet­nia, kiedy rosyj­skie dowódz­two posta­no­wiło zmie­nić stra­te­gię dal­szego pro­wa­dze­nia wojny w Ukra­inie od jed­no­cze­snego wtar­gnię­cia na wszyst­kich kie­run­kach w stronę ogra­ni­czo­nego do Don­basu natar­cia, rosyj­skie woj­ska wyco­fały się same spod Czer­ni­howa, podob­nie jak po zachod­niej stro­nie Dnie­pru spod Kijowa. Warto w tym miej­scu dodać, że wyco­fa­nie się spod Irpie­nia, Buczy i Hosto­mela po zachod­niej stro­nie Dnie­pru ujaw­niło bestial­skie zbrod­nie rosyj­skich wojsk. Bucza stała się ich sym­bo­lem, choć trupy i masowe groby znaj­do­wano w wielu miej­scach na opusz­cza­nych tere­nach.

Ślady maso­wych zbrodni odkryte w Buczy mocno zadzia­łały na poli­ty­ków i na zachod­nią opi­nię publiczną. Świat wystra­szył się tego, co wypra­wia Rosja. Mniej wię­cej do połowy kwiet­nia Ukra­inie dostar­czano tylko uzbro­je­nie lek­kie, broń strze­lecką, gra­nat­niki, prze­ciw­pan­cerne poci­ski kie­ro­wane i prze­no­śne prze­ciw­lot­ni­cze zestawy rakie­towe. Wysy­łano też hełmy, kami­zelki kulo­od­porne, opo­rzą­dze­nie indy­wi­du­alne itp. Nato­miast od połowy kwiet­nia Ukra­inie zaczęto coraz więk­szym stru­mie­niem prze­ka­zy­wać rów­nież sprzęt ciężki, w tym czołgi i inne pojazdy opan­ce­rzone, środki arty­le­ryj­skie i w nie­wiel­kiej licz­bie śmi­głowce. W tym pierw­szym okre­sie był to głów­nie sprzęt post-sowiecki, pozo­stały w kra­jach daw­nego Bloku Wschod­niego, w któ­rym powstałe braki zostały uzu­peł­nione w dro­dze zaku­pów mniej lub bar­dziej sfi­nan­so­wa­nych przez sojusz­ni­ków.

Prze­kro­cze­nie tej bariery dostaw sprzętu cięż­kiego dosko­nale poka­zuje, czym jest „soft power”, czyli tzw. miękka siła per­swa­zji wyni­ka­jąca z wize­runku i umie­jęt­nego wyko­rzy­sta­nia argu­men­tów dobra wspól­nego. Coś, czego Rosja kom­plet­nie nie rozu­mie. Rosyj­ski soft power nie ist­nieje i nikt nie zamie­rza zawie­rać z obecną Rosją żad­nych umów, bo jest oczy­wi­ste, że jak tylko w pew­nym momen­cie coś jej się prze­sta­nie opła­cać, to umowa zosta­nie natych­miast zerwana.

Chyba naj­waż­niej­sze natar­cie na Kijów szło z kie­runku pół­nocno wschod­niego. Reali­zo­wała je 1. Armia Pan­cerna Gwar­dii z Odin­cowo pod Moskwą (dowódca: gen por. Sier­giej Kisiel) idąc przez Sumy, a pomoc­ni­cze natar­cie przez Kono­top wypro­wa­dziła 2. Armia Gwar­dii z Samary (gen. mjr Wia­cze­sław Gurow) z Cen­tral­nego Okręgu Woj­sko­wego. Trzeba przy­znać, że 2. Armia Gwar­dii nacie­ra­jąca przez Kono­top nie za bar­dzo się spi­sała. Jej woj­ska do nie­od­le­głego od gra­nicy Kono­topu dotarły dopiero następ­nego dnia, 25 lutego. Doszło bowiem do nie­spo­dzie­wa­nej bitwy dla Rosjan pod Głu­cho­wem, zaraz za gra­nicą. W ukra­iń­skiej zasadzce Rosja­nie stra­cili tu aż 15 czoł­gów T-72 znisz­czo­nych prze­ciw­pan­cer­nymi poci­skami kie­ro­wa­nymi, przy­pusz­czal­nie ame­ry­kań­skimi Jave­lin. Wła­śnie w bojach pod Kijo­wem naro­dziła się sława broni tego typu, którą zaczęto nazy­wać „święty Jave­lin”, choć bry­tyj­ski sys­tem NLAW był nie mniej sku­teczny.

Kono­top oskrzy­dlono z dwóch stron, choć do 1 marca nie był on cał­ko­wi­cie odcięty. To tutaj wła­śnie doszło do pierw­szych incy­den­tów, w któ­rych Rosja­nie porzu­cili swoje pojazdy, w tym pan­cerne, z braku paliwa. Zostały one odho­lo­wane przez rol­ni­ków cięż­kimi cią­gni­kami rol­ni­czymi, póź­niej wcie­lono je do służby w armii ukra­iń­skiej. Osta­tecz­nie jed­nak 4 marca Rosja­nie zajęli Kono­top i kon­ty­nu­owali natar­cie w kie­runku na Nie­żyn. Na szczę­ście tu zostali zatrzy­mani i po okre­sie sta­gna­cji, także i stąd wyco­fali się na początku kwiet­nia, Kono­top opu­ścili oni 6 kwiet­nia 2022 r.

Jak powie­dzie­li­śmy, naj­groź­niej­sze natar­cie spa­dło na Kijów od strony wschod­niej, przez Sumy. Wła­śnie tędy poszła 1. Armia Pan­cerna Gwar­dii, mając na czele dwa „dwor­skie” związki tak­tyczne: 4. Kan­te­mi­row­ską Dywi­zję Pan­cerną (DPanc) Gwar­dii z czoł­gami T-80UD oraz 2. Tamań­ską Dywi­zję Zme­cha­ni­zo­waną Gwar­dii. W dru­gim rzu­cie posu­wała się 27. Sewa­sto­pol­ska Bry­gada Zme­cha­ni­zo­wana Gwar­dii i 47. Niż­nied­nie­prow­ska Dywi­zja Pan­cerna Gwar­dii. Mia­sta Sumy bro­niła inna bar­dzo znana ukra­iń­ska jed­nostka – 93. Bry­gada Zme­cha­ni­zo­wana „Cho­łod­nyj Jar”. Były tu też oczy­wi­ście i inne siły, w tym z Gwar­dii Naro­do­wej oraz sum­ska 117. Bry­gada Obrony Tery­to­rial­nej. Do pierw­szej bitwy doszło pod Ochtyrką, mia­stecz­kiem poło­żo­nym jakieś 70 km na połu­dnie od Sum. Pod Ochtyrką z ukra­iń­skimi jed­nostkami, w tym z 91. Puł­kiem Ope­ra­cyj­nego Prze­zna­cze­nia (jed­nostka inży­nie­ryjno-saper­ska), 117. Bry­gadą OT oraz róż­nymi jed­nostkami z Wojsk Lądo­wych i Gwar­dii Naro­do­wej starł się 423. Jam­pol­ski Pułk Zme­cha­ni­zo­wany Gwar­dii z 4. DPanc Gwar­dii i w wal­kach 24-25 lutego poniósł spore straty.

27 lutego na­dal trwały walki na obrze­żach mia­sta, a na rosyj­skie zgru­po­wa­nie spa­dły celne salwy ukra­iń­skich rakiet, wystrze­li­wa­nych głów­nie z wie­lo­pro­wad­ni­co­wych arty­le­ryj­skich wyrzutni rakie­to­wych BM-21 Grad (kali­ber 122 mm, mak­sy­malny zasięg 20 km). Czoł­gi­ści z dwóch puł­ków czoł­gów 4. DPanc Gwar­dii mieli obawy co do natar­cia bez pie­choty ze swo­jego wła­snego pułku zme­cha­ni­zo­wa­nego, który został przy­gwoż­dżony pod Ochtyrką. W dodatku rosyj­skie woj­ska w rejo­nie mia­steczka na początku marca zaczęły być ata­ko­wane przez bez­za­ło­gowe statki powietrzne Bay­rak­tar TB2. Tym­cza­sem na pół­noc od Ochtyrki, w mia­steczku Tro­ścia­niec, na zachód usi­ło­wał się prze­bić 13. Sze­pie­tow­ski Pułk Czol­gów Gwar­dii nale­żący do 4. DPanc Gwar­dii. Walki o Tro­ścia­niec prze­szły do histo­rii, bowiem to tu wła­śnie rosyj­skie czołgi zostały poważ­nie prze­trze­bione. Jed­nak nie dla­tego, że czołgi są nic nie warte na współ­cze­snym polu walki, ale dla­tego że uży­wano ich w naj­bar­dziej nie­od­po­wiedni spo­sób.

Tro­ścia­niec został zdo­byty przez 4. Kan­te­mi­row­ską Dywi­zję Pan­cerną Gwar­dii dopiero 1 marca, choć opór sta­wiały tu jedy­nie Woj­ska Obrony Tery­to­rial­nej Ukra­iny, wsparte przy­pusz­czal­nie przez ukra­iń­skie woj­ska spe­cjalne. Walki w mie­ście nie są jakąś szcze­gólną domeną rosyj­skich wojsk, o czym jesz­cze będziemy pisać. A kie­ro­wa­nie do mia­sta czoł­gów to grzech, który rosyj­skie woj­ska popeł­niają sys­te­ma­tycz­nie. Kla­syka to dzia­ła­nie na oślep, bez roz­po­zna­nia, w wyniku czego sys­te­ma­tycz­nie pako­wano pojazdy pan­cerne w błoto, z któ­rego nie były one w sta­nie wyje­chać. Były one z niego wycią­gane przez ukra­iń­skich rol­ni­ków cią­gni­kami dosto­so­wa­nymi do ope­ro­wa­nia w trud­nych warun­kach ukra­iń­skiej wcze­snej wio­sny, kiedy nawet czołg się potrafi zako­pać i utknąć.

Do Tro­ściańca w poło­wie marca prze­rzu­cono 93. Bry­gadę Zme­cha­ni­zo­waną „Cho­łod­nyj Jar”, bowiem w okrą­że­niu w Sumach nie miała ona czego szu­kać. Sumy, wciąż nie zajęte przez woj­ska rosyj­skie, były bro­nione przez jed­nostki Gwar­dii Naro­do­wej, Woj­ska Obrony Tery­to­rial­nej oraz zbie­ra­ninę róż­nych pod­od­dzia­łów Wojsk Lądo­wych, prze­waż­nie szkol­nych. Słynna bry­gada przy­pu­ściła w dniach 23-26 marca silny kontr­atak na rosyj­skie woj­ska, osła­bione pogu­bio­nym w bło­cie sprzę­tem i mocno już zde­mo­ra­li­zo­wane w wyniku cią­głego ostrzału ukra­iń­skiej arty­le­rii lufo­wej i rakie­to­wej. 26 marca mia­steczko zostało wyzwo­lone, a 13. Sze­pie­tow­ski Pułk Czoł­gów Gwar­dii został tu nie­mal cał­ko­wi­cie roz­bity, tra­cąc więk­szość swo­jego sprzętu. Bitwa pod Tro­ściań­cem z końca marca prze­szła do histo­rii jako pierw­sze poważ­niej­sze ukra­iń­skie zwy­cię­stwo, przy tym zasłu­żone, bowiem Siły Zbrojne Ukra­iny docho­wały tu zasad tak­tyki, w tym wzo­rowo współ­dzia­ła­jąc pomię­dzy róż­nymi rodza­jami wojsk. Dla­tego Rosja­nie na tym kie­runku wyco­fali się naj­szyb­ciej, bowiem spod Ochtyrki cof­nęli się już 22 marca 2022 r.

W mię­dzy­cza­sie rosyj­ska 90. Witeb­sko-Nowo­grodzka Dywi­zja Pan­cerna Gwar­dii wbiła się wąskim kli­nem omi­ja­jąc Kono­top od pół­nocy przez Batu­rin i prze­miesz­czała się po bie­gną­cej tu jedy­nej szo­sie pro­sto na zachód. Rów­no­le­głą szosą na połu­dnie od Kono­topu usi­ło­wała się wci­snąć 30. Bry­gada Zme­cha­ni­zo­wana z 2. Armii Gwar­dii oraz pozo­stałe dwie bry­gady armii, 15. Alek­san­dryj­ska BZ Gwar­dii i 21. Omsko-Nowo­bug­ska BZ Gwar­dii, które szły za nią. Jed­nak brak miej­sca do roz­wi­nię­cia tych sił spra­wił, że z Ukra­iń­cami we wsi Pere­moha ok. 30 km na wschód od mia­steczka Bro­wary pod Kijo­wem i ok. 45 km od samej ukra­iń­skiej sto­licy, starła się tylko ta pierw­sza. W Pere­moha została ona powstrzy­mana 6 marca. Dalej ani rusz. Za to od pół­nocy 9 marca pod same Bro­wary pode­szły dwa wzmoc­nione pie­chotą pułki czoł­gów z 90. DPanc Gwar­dii – 6. Lwow­ski Pułk Czoł­gów Gwar­dii i 239. Oren­bur­ski Pułk Czoł­gów Gwar­dii. Roz­po­częła się dra­ma­tyczna bitwa o Bro­wary, małe mia­steczko poło­żone zale­d­wie 12,5 km od wschod­nich gra­nic Kijowa i 20 km na pół­noc – pół­nocny zachód od głów­nego kijow­skiego portu lot­ni­czego Bori­spol, który jest poło­żony po wschod­niej stro­nie sto­licy Ukra­iny. W pew­nym momen­cie było to jedyne lot­ni­sko, skąd do lotów bojo­wych star­to­wały ukra­iń­skie myśliwce MiG-29 i Su-27, bowiem pozo­stałe lot­ni­ska były zbom­bar­do­wane i cza­sowo nie­czynne. Bory­spol jest nato­miast wiel­kim lot­ni­skiem z licz­nymi han­ga­rami, gdzie myśliwce można było łatwo ukryć, a ponadto obrona prze­ciw­lot­ni­cza lot­ni­ska two­rzyła wspólny sys­tem z obroną prze­ciw­lot­ni­czą Kijowa, czyli naj­le­piej bro­nio­nym rejo­nem Ukra­iny.

Próba wzię­cia mia­sta Bro­wary z mar­szu przez oba pułki czoł­gów nie udała się. 9 marca obie te jed­nostki ponio­sły cięż­kie straty, a dowódca 6. Pułku Czoł­gów Gwar­dii, płk Andriej Zacha­row, zgi­nął. Oba pułki prze­szły do obrony i toczyły lokalne walki na przed­mie­ściach mia­sta, ale prób wtar­gnię­cia do niego na razie nie podej­mo­wano. Dopiero w dniach 20-26 marca doszło do serii ata­ków i kontrata­ków z obu stron, ale od 29 marca nacie­rali już wyłącz­nie Ukra­ińcy. Nie­spo­dzie­wa­nie 31 marca 2022 r. rosyj­skie woj­ska zaczęły zabie­rać spod Bro­wa­rów część swo­ich oddzia­łów, głów­nie jed­nostki tyłowe, a 1 kwiet­nia zaczęły się stąd cofać. Do 2 kwiet­nia rosyj­skie woj­ska opu­ściły po wschod­niej stro­nie gra­nice Obwodu Kijow­skiego i powo­lutku prze­miesz­czały się dalej na wschód.

W wal­kach pod Bro­wa­rami wzięła przy­pusz­czal­nie udział ukra­iń­ska 54. Bry­gada Zme­cha­ni­zo­wana oraz 4. Bry­gada Pan­cerna, ale też i inne oddziały. Klę­ska rosyj­skich wojsk była tu oczy­wi­sta, przy czym ponow­nie – prze­miesz­cza­nie dużego zgru­po­wa­nia pan­cerno-zme­cha­ni­zo­wa­nego po jed­nej dro­dze zaowo­co­wało tym, że poja­wiły się nie­roz­wią­zy­walne pro­blemy z zaopa­trze­niem tych wojsk, wobec braku odpo­wied­niej ilo­ści szla­ków trans­por­to­wych na zaple­czu. Pozo­sta­wa­nie całych związ­ków tak­tycz­nych na jed­nej dosłow­nie dro­dze było wyjąt­kowo nie­roz­sądne i kom­plet­nie zakor­ko­wało sys­tem logi­styczny. Spod Bro­wa­rów Rosja­nie cof­nęli się nie z powodu ponie­sio­nych strat, ale z powodu bra­ków w zaopa­trze­niu. Po pro­stu oka­zało się, że tak wal­czyć się nie da.

Decy­zja o zmia­nie planu inwa­zji po fia­sku natar­cia na Kijów, ale też i na dru­gie wiel­kie ukra­iń­skie mia­sto – Char­ków, zapa­dła zapewne na początku kwiet­nia. W okre­sie od 2 do 7 kwiet­nia odwrót spod Kijowa nabrał bar­dzo zor­ga­ni­zo­wa­nego już cha­rak­teru. Wyraź­nie było widać, że jest on pro­wa­dzony na roz­kaz „z góry”.

1.2. Pozostałe kierunki działań

Char­ków miał być kolej­nym mia­stem wzię­tym przez Rosjan. Zada­nie wyda­wało się dość łatwe, wszak już w 2014 r. Char­ków o mały włos nie wpadł w ręce sepa­ra­ty­stów. W zasa­dzie w tym okre­sie Char­ków ura­to­wali ukra­iń­scy nacjo­na­li­ści oraz kibole ze słyn­nego już ruchu Prawy Sek­tor. Na szczę­ście, mimo zasług dla obrony Char­kowa, ruch ten został w Ukra­inie zmar­gi­na­li­zo­wany i już w maju 2014 r. jego przed­sta­wi­ciele nie weszli do Par­la­mentu. Przez te osiem lat bar­dzo wiele się jed­nak zmie­niło. Char­ków to nie Donieck, gdzie domi­nuje prze­mysł ciężki. Co prawda w Char­ko­wie znaj­duje się jedna z naj­więk­szych na świe­cie fabryk czoł­gów (w 2022 r. zaj­mo­wała się głów­nie remon­tami i moder­ni­za­cjami pojaz­dów pan­cer­nych oraz pro­duk­cją sil­ni­ków wyso­ko­pręż­nych), znana obec­nie jako Fabryka im. Wia­cze­sława Mały­szewa, ale jest też i zakład pro­duk­cji lot­ni­czej ChAZ oraz liczne nowo­cze­sne wytwór­nie, takie jak Tur­bo­atom – wytwórca tur­bin ener­ge­tycz­nych znaj­du­jący się w pierw­szej dzie­siątce firm tej branży na świe­cie, firma che­mii samo­cho­do­wej XADO, pro­du­ku­jący maszyny elek­tryczne Elek­tro­tiaż­masz, zakład auto­ma­tyki Char­tron pro­du­ku­jący m.in. układy kie­ro­wa­nia do poci­sków rakie­to­wych ale i sys­te­mów kosmicz­nych, wielki zakład pro­duk­cji łożysk tocz­nych, Char­kow­ski Zakład im. T. Szew­czenki wytwa­rza­jący sys­temy elek­tro­niczne, w tym woj­skowe itd. Ogól­nie rzecz bio­rąc Char­ków to mia­sto prze­mysłu elek­trycznego, mecha­niki pre­cy­zyj­nej i elek­tro­niki, pełne róż­nych nowo zało­żo­nych firm, które mają wiel­kie szanse zaist­nieć na Zacho­dzie po odpo­wied­nim trans­fe­rze tech­no­lo­gii, a nawet i bez tego. W prze­ci­wień­stwie do kopalń, hut, zakła­dów meta­lur­gicz­nych i che­micz­nych Don­basu, char­kow­skiemu prze­mysłowi zupeł­nie nie grozi los wschod­nio-ukra­iń­skiego prze­mysłu cięż­kiego. Dla­tego Char­ków prze­stał się bać kursu na Unię Euro­pej­ską, a miesz­kańcy Char­kowa zaczęli w tym widzieć swoją szansę.

Rosja­nie tego w ogóle nie dostrze­gli. Wyda­wało im się, że marsz na Char­ków, leżący zale­d­wie 35 km od gra­nicy z Rosją, będzie spa­cer­kiem, a lud­ność Char­kowa powita rosyj­skie woj­ska entu­zja­stycz­nie i z kwia­tami. Nic bar­dziej myl­nego.

Może dla­tego do ataku na Char­ków wyzna­czono naj­słab­szą z armii Zachod­niego Okręgu Woj­sko­wego, 6. Armię z Sankt Peters­burga (dowódca: gen. por. Wła­di­sław Jer­szow, we wrze­śniu 2022 r. zdjęty ze sta­no­wi­ska). W armii tej były tylko dwie bry­gady manew­rowe: 25. Sewa­sto­pol­ska BZ Gwar­dii i 138. BZ Gwar­dii, dla­tego dodat­kowo armię wzmoc­niono ele­men­tami 14. Kor­pusu Armij­nego z Floty Pół­noc­nej, głów­nie 200. Pie­czeng­ską BZ Gwar­dii. Ta ostat­nia była bry­gadą ark­tyczną na co dzień sta­cjo­nu­jącą pod Mur­mań­skiem i miała dość spe­cy­ficzne wypo­sa­że­nie: ark­tyczne wszę­do­łazy DT-30 Witiaź, nie za bar­dzo jed­nak nada­jące się do walk w Ukra­inie.

Wyda­wało się, że rosyj­skie woj­ska szybko się wedrą do Char­kowa. I fak­tycz­nie już dru­giego dnia na pół­nocne przed­mie­ścia wje­chały opan­ce­rzone pojazdy patro­lowe GAZ Tigr nale­żące do 25. Sewa­sto­pol­skiej Bry­gady Zme­cha­ni­zo­wa­nej Gwar­dii. Około 30 wozów, czyli zapewne więk­sza część kom­pa­nii roz­po­znaw­czej bry­gady wdarła się do mia­sta i wyda­wało się, że za chwilę, w ślad za nią poja­wią się rosyj­scy pie­chu­rzy zme­cha­ni­zo­wani i ich czołgi. Grupa pojaz­dów patro­lo­wych wje­chała, ale już z mia­sta nie wyje­chała. Wpa­dła w zasadzkę i została cał­ko­wi­cie zli­kwi­do­wana. Był to kolejny przy­kład rosyj­skiej non­sza­lan­cji w pro­wa­dze­niu dzia­łań wojen­nych.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki