Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
37 osób interesuje się tą książką
Jeśli dojdzie do wojny nuklearnej, prawdopodobnie właśnie tak potoczą się wydarzenia.
Wstrząsająca i pasjonująca książka Annie Jacobsen z narracją „minuta po minucie” prezentuje bardzo możliwy scenariusz przebiegu konfliktu jądrowego, który mimo że trwa zaledwie kilka godzin, niszczy całą cywilizację człowieka.
Plany dotyczące powszechnej wojny nuklearnej to jedne z najtajniejszych dokumentów rządu Stanów Zjednoczonych. Książka ta zabiera czytelnika na granicę tego, co można legalnie poznać. Odtajnione dokumenty – skrywane przez dziesięciolecia – dopełniają obrazu z przerażającą jasnością.
***
Poza uderzeniem asteroidy jest tylko jeden scenariusz, który może położyć kres naszej cywilizacji w zaledwie kilka godzin: wojna nuklearna. Przyczyną jej wybuchu może okazać się głowica z ładunkiem jądrowym wystrzelona w kierunku Stanów Zjednoczonych.
Raz na jakiś czas pojawia się dziennikarz, który decyduje się zajrzeć w głąb nuklearnych struktur wojskowych: analizuje stosowane technologie, zabezpieczenia, plany oraz źródła ryzyka. Taki przegląd to klucz do zrozumienia sił, od których zależy przyszłość całej naszej planety: jedna wystrzelona głowica pociągnie za sobą stosowną odpowiedź, a choreografię końca świata ułożą brzemienne w skutki decyzje podjęte w zaledwie kilka sekund i bazujące wyłącznie na danych wywiadowczych.
Finalistka Nagrody Pulitzera Annie Jacobsen w książce „Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz” opisuje tykanie śmiercionośnego zegara, opierając się na dziesiątkach wywiadów przeprowadzonych zarówno z ekspertami wojskowymi, jak i cywilami, którzy pracowali przy tworzeniu broni nuklearnej, zostali wtajemniczeni w plan reagowania oraz byli odpowiedzialni za kluczowe decyzje na wypadek niekorzystnego rozwoju wydarzeń.
„Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz” to wyjątkowa relacja z pierwszych minut po wystrzeleniu pocisku nuklearnego. To lektura obowiązkowa dla każdego, książka niepodobna do żadnej innej pod względem rzetelności researchu i głębi płynących z niego wniosków.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 457
Tytuł oryginału
Nuclear war. A scenario
Copyright © 2024 by Anne M. Jacobsen
All rights reserved
First published in USA 2024 by Dutton
An imprint of Penguin Random House LLC
penguinrandomhouse.com
Przekład
Michał Strąkow
Redakcja
Piot Mocniak, Magdalena Pazura
Korekta
Tomasz Brzozowski, Pracownia 12A
Skład i przygotowanie do druku
Tomasz Brzozowski
Opracowanie wersji elektronicznej
Karolina Kaiser,
Copyright © for this edition
Insignis Media, Kraków 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone
ISBN 978-83-68053-89-0
Insignis Media, ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków
tel. +48 12 636 01 90
insignis.pl, e-mail: [email protected],
Facebook: @Wydawnictwo.Insignis
X, Instagram, TikTok: @insignis_media
Chociaż autorka dołożyła wszelkich starań, by podać prawidłowe numery telefonów, adresy internetowe i inne informacje kontaktowe, ani wydawca, ani autorka nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za błędy lub zmiany, które nastąpią po publikacji niniejszej książki. Ponadto wydawca nie ma wpływu na zawartość stron internetowych autorki i stron trzecich i nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Dla Kevina
Dzieje gatunku ludzkiego to dzieje wojen. Z wyjątkiem krótkich, przelotnych epizodów na świecie nigdy nie panował pokój; w czasach przedhistorycznych mordercze zmagania toczyły się wszędzie i nieustannie.
Winston Churchill
Od początku lat pięćdziesiątych XX wieku Stany Zjednoczone wydały biliony dolarów na przygotowania do wojny nuklearnej. Przez cały czas doskonalono również procedury mające zagwarantować, że po nuklearnej zagładzie, w której życie straciłyby prawdopodobnie setki milionów amerykańskich obywateli, rząd Stanów Zjednoczonych wciąż byłby w stanie funkcjonować.
Przedstawiony w tej książce scenariusz – opisujący, jak mogłyby wyglądać pierwsze chwile po wystrzeleniu pocisku nuklearnego – opiera się na faktach, jakie udało mi się ustalić podczas moich wywiadów z prezydenckimi doradcami, członkami gabinetu Stanów Zjednoczonych, inżynierami jądrowymi, naukowcami, żołnierzami, lotnikami, operatorami z jednostek specjalnych, agentami Secret Service, ekspertami w dziedzinie zarządzania kryzysowego, analitykami wywiadu, urzędnikami państwowymi i wieloma innymi osobami, które przez dekady brały udział w opracowywaniu strategii i planów działania na wypadek wybuchu konfliktu nuklearnego. Plany dotyczące powszechnej wojny nuklearnej to jedne z najtajniejszych dokumentów rządu Stanów Zjednoczonych; ta książka i przedstawiony w niej scenariusz zabierają czytelnika na granicę tego, co można legalnie poznać. Odtajnione dokumenty [1] – skrywane przez dziesięciolecia – dopełniają obrazu z przerażającą jasnością.
Pentagon byłby niewątpliwie jednym z głównych celów ataku na Amerykę ze strony przeciwnika dysponującego bronią jądrową, dlatego w naszym scenariuszu Waszyngton zostaje zaatakowany jako pierwszy – przy użyciu ładunku termojądrowego o mocy 1 megatony. „Atak typu »grom z jasnego nieba« na Waszyngton to coś, czego wszyscy w stolicy obawiają się najbardziej”[2], przyznaje Andrew Weber, były asystent sekretarza obrony do spraw programów obrony nuklearnej, chemicznej i biologicznej. „Grom z jasnego nieba” (Bolt out of the Blue) to termin, jakiego w amerykańskim systemie dowodzenia i kierowania bronią nuklearną używa się na określenie „przeprowadzonego z zaskoczenia, zmasowanego ataku [nuklearnego]”[3].
Atak na Waszyngton zapoczątkowuje nuklearną wojnę na apokaliptyczną skalę. „Nie ma czegoś takiego jak mała wojna nuklearna” – to zdanie często powtarzane w Waszyngtonie.
Nuklearne uderzenie w Pentagon to zaledwie pierwszy akt scenariusza, którego finałem będzie koniec cywilizacji, jaką znamy. Takie są realia świata, w którym przyszło nam żyć. Scenariusz wojny nuklearnej przedstawiony w tej książce może urzeczywistnić się jutro. A nawet jeszcze dziś.
„Koniec świata może nastąpić w ciągu najbliższych kilku godzin”[4], przestrzega generał Robert Kehler, były dowódca STRATCOM, czyli Dowództwa Strategicznego Stanów Zjednoczonych.
(Osoby z afiliacją Systemu Nuklearnego Dowodzenia, Kontroli i Komunikacji USA to byli pracownicy tej struktury).
Dr Richard L. Garwin: projektant broni jądrowej, współtwórca bomby termojądrowej Ivy Mike.
Dr William J. Perry: sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych.
Leon E. Panetta: sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych, dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej, szef personelu Białego Domu.
Generał C. Robert Kehler: dowódca Dowództwa Strategicznego Stanów Zjednoczonych.
Wiceadmirał Michael J. Connor: dowódca amerykańskich [nuklearnych] sił podwodnych.
Generał brygady Gregory J. Touhill: pierwszy szef federalnego urzędu do spraw bezpieczeństwa cyfrowego w Stanach Zjednoczonych (CISO); były dyrektor do spraw systemów dowodzenia, kontroli, komunikacji i cyberprzestrzeni (C4), Dowództwo Transportu Stanów Zjednoczonych.
William Craig Fugate: były dyrektor Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (FEMA).
Andrew C. Weber: asystent sekretarza obrony do spraw programów obrony nuklearnej, chemicznej i biologicznej.
Jon B. Wolfsthal: były specjalny asystent prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego, członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Dr Peter Vincent Pry: oficer wywiadowczy CIA, specjalność: broń masowego rażenia, Rosja; dyrektor wykonawczy Komisji do spraw Impulsu Elektromagnetycznego (EMP Commission).
Sędzia Robert C. Bonner: komisarz Urzędu Celnego i Ochrony Granic Stanów Zjednoczonych, komisarz do spraw ceł i ochrony granic w Departamencie Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Lewis C. Merletti: były dyrektor Secret Service.
Pułkownik Julian Chesnutt, PhD: Tajna Służba Obrony, Agencja Wywiadu Obronnego; amerykański attaché wojskowy; amerykański attaché lotniczy; dowódca eskadry F-16.
Dr Charles F. McMillan: dyrektor Narodowego Laboratorium Los Alamos.
Dr Glen McDuff: inżynier do spraw broni jądrowej w laboratorium Los Alamos; historyk laboratorium.
Dr Theodore Postol: doradca szefa operacji morskich Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych; emerytowany profesor MIT.
Dr J. Douglas Beason: główny naukowiec w Dowództwie Kosmicznym Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych.
Dr Frank N. von Hippel: fizyk i emerytowany profesor Uniwersytetu Princeton (współzałożyciel Programu Nauki i Bezpieczeństwa Globalnego).
Dr Brian Toon: profesor; współtwórca teorii zimy nuklearnej (razem z Carlem Saganem).
Dr Alan Robock: zasłużony profesor, klimatolog, specjalność: zima nuklearna.
Hans M. Kristensen: dyrektor Projektu Informacji Nuklearnej, Federacja Amerykańskich Naukowców.
Michael Madden: dyrektor serwisu informacyjnego North Korea Leadership Watch, Stimson Center.
Don D. Mann: specjalista w dziedzinie zarządzania zespołem, weteran SEAL Team Six, specjalność: program nuklearny, biologiczny i chemiczny.
Jeffrey R. Yago: inżynier; konsultant wojskowy i doradca szefa Komisji do spraw EMP (Petera Prya).
H.I. Sutton: analityk i pisarz, Instytut Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych.
Reid Kirby: historyk wojskowości zajmujący się obroną chemiczną, biologiczną, radiologiczną i nuklearną.
David Cenciotti: dziennikarz lotniczy; podporucznik (w stanie spoczynku) Aeronautica Militare (Włoskich Sił Powietrznych).
Michael Morsch: archeolog neolityczny, uniwersytet w Heidelbergu; współodkrywca Göbekli Tepe.
Dr Albert D. Wheelon: dyrektor Zarządu do spraw Nauki i Technologii w CIA.
Dr Charles H. Townes: wynalazca lasera; laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki w 1964 roku.
Dr Marvin L. Goldberger: fizyk, uczestnik projektu Manhattan, założyciel i przewodniczący grupy JASON, doradca naukowy prezydenta Johnsona.
Paul S. Kozemchak: specjalny asystent dyrektora DARPA (i zarazem członek DARPA o najdłuższym stażu).
Dr Jay W. Forrester: pionier inżynierii komputerowej, twórca dynamiki systemowej.
Generał Paul F. Gorman: były szef Dowództwa Południowego Stanów Zjednoczonych (U.S. SOUTHCOM); specjalny asystent Kolegium Połączonych Szefów Sztabów.
Alfred O’Donnell: uczestnik projektu Manhattan, inżynier broni jądrowej w EG&G, Komisja Energii Atomowej.
Ralph James Freedman: inżynier broni jądrowej w EG&G, Komisja Energii Atomowej.
Edward Lovick Jr.: fizyk, były pracownik naukowo-techniczny Lockheed Skunk Works, specjalista w zakresie technologii stealth.
Dr Walter Munk: oceanograf, były członek grupy JASON.
Pułkownik Hervey S. Stockman: pilot wojskowy, pierwszy człowiek, który przeleciał nad Związkiem Sowieckim za sterami samolotu U-2.
Richard „Rip” Jacobs: inżynier, dywizjon obserwacyjny VO-67 Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych w Wietnamie.
Dr Pavel Podvig: pracownik naukowy Instytutu ONZ do spraw Badań nad Rozbrojeniem; pracownik naukowy Moskiewskiego Instytutu Fizyki i Technologii.
Dr Lynn Eden: emerytowana badaczka z Uniwersytetu Stanforda, specjalistka w dziedzinie polityki zagranicznej i wojskowej Stanów Zjednoczonych, polityki nuklearnej, a także nuklearnych burz ogniowych.
Dr Thomas Withington: badacz wojny elektronicznej, technologii radarowej i łączności wojskowej, Royal United Services Institute, Anglia.
Joseph S. Bermudez Jr.: analityk Korei Północnej, ekspert w dziedzinie północnokoreańskiej polityki obronnej, działań wywiadowczych i rozwoju pocisków balistycznych, Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych.
Dr Patrick Biltgen: inżynier lotnictwa i kosmonautyki, były dyrektor do spraw integracji danych wywiadowczych w BAE Systems.
Dr Alex Wellerstein: profesor, pisarz, historyk nauki i technologii nuklearnej.
Fred Kaplan: dziennikarz, pisarz, historyk broni jądrowej.
Waszyngton, Dystrykt Kolumbii,być może w niedalekiej przyszłości
Detonacji ładunku termojądrowego o mocy 1 megatony towarzyszy błysk światła i impuls cieplny. Ilość emitowanego ciepła jest tak ogromna, że trudno to sobie uzmysłowić[5]. 100 milionów stopni Celsjusza to cztery–pięć razy więcej, niż wynosi temperatura w jądrze Słońca[6].
W pierwszym ułamku milisekundy po uderzeniu bomby termojądrowej w budynek Pentagonu na obrzeżach Waszyngtonu następuje emisja promieniowania. Miękkie promieniowanie rentgenowskie o bardzo krótkiej długości fali rozgrzewa otaczające powietrze do temperatury wielu milionów stopni Celsjusza, co prowadzi do uformowania się gigantycznej ognistej kuli[7]. Kula ta rozszerza się z prędkością milionów kilometrów na godzinę i w ciągu kilku sekund osiąga średnicę ponad 1,5 kilometra[8], a natężenie promieniowania elektromagnetycznego i olbrzymia temperatura sprawiają, że betonowe powierzchnie eksplodują, przedmioty wykonane z metalu wyparowują lub ulegają stopieniu, kamień pęka, a ludzie momentalnie zamieniają się w płonący węgiel.
Pięciopiętrowy gmach Pentagonu w kształcie pięcioboku, a także wszystko, co znajduje się wewnątrz tego budynku, na 600 tysiącach metrów kwadratowych powierzchni biurowej, za sprawą promieniowania świetlnego i cieplnego zamienia się w przegrzany pył. Mury rozpadają się pod wpływem fali uderzeniowej, która pojawia się niemal natychmiast, a 27 tysięcy pracowników Departamentu Obrony ginie na miejscu. W obrębie kuli ognia nie przetrwało nic.
Zupełnie nic. Punkt zero został wyzerowany[9].
Rozchodząca się z prędkością światła fala promieniowania cieplnego emitowanego przez ognistą kulę zapala każdy łatwopalny przedmiot w promieniu wielu kilometrów[10]. Zasłony, gazety, książki, drewniane ogrodzenia, ubrania, suche liście – wszystko to momentalnie wybucha płomieniem i staje się pożywką dla potężnej burzy ogniowej[11], ogarniającej w błyskawicznym tempie obszar o powierzchni co najmniej 160 kilometrów kwadratowych, który przed tym nagłym błyskiem światła był sercem amerykańskiego systemu politycznego, zamieszkanym przez blisko 6 milionów osób.
Kilkaset metrów na północny zachód od budynku Pentagonu fala cieplna pochłania 258 hektarów Cmentarza Narodowego w Arlington, w tym 400 tysięcy nagrobków, w których spoczywają kości weteranów wszystkich wojen stoczonych przez Stany Zjednoczone, a także doczesne szczątki 3800 afroamerykańskich wyzwoleńców, których pochowano w sekcji numer 27. Ci, którzy tego wczesnego wiosennego popołudnia wybrali się tutaj, żeby oddać hołd zmarłym, a także koszący trawniki ogrodnicy, doglądający drzew arboryści, przewodnicy wycieczek, żołnierze 3. Pułku Piechoty, zwanego Starą Gwardią, którzy w białych rękawiczkach pełnią codziennie wartę honorową przy Grobie Nieznanych Żołnierzy – wszyscy oni w mgnieniu oka zamieniają się w zwęglone, płonące figurki, które jedynie kształtem przypominają istoty ludzkie. Ogień sprawi, że zostanie z nich jedynie sadza – czarny proszek powstający przy spalaniu materii organicznej. Spopielonym ofiarom oszczędzone będzie doświadczenie bezprecedensowego koszmaru, jaki stanie się udziałem 1 do 2 milionów osób[12], które pomimo ciężkich obrażeń przeżyły przeprowadzony z zaskoczenia atak nuklearny, w żargonie specjalistów z dziedziny obronności określany mianem „gromu z jasnego nieba”.
Na drugim brzegu Potomaku, 1,5 kilometra na północny wschód, marmurowe ściany i kolumny mauzoleów Lincolna i Jeffersona rozgrzewają się do niewiarygodnie wysokiej temperatury, po czym pękają i rozpadają się na kawałki. Stalowe i kamienne mosty oraz estakady wyginają się i zawalają[13]. Na południe, po drugiej stronie międzystanowej autostrady 395, jasne i przestronne przeszklone centrum handlowe Fashion Centre w Pentagon City, z mnóstwem sklepów z ekskluzywną odzieżą i artykułami gospodarstwa domowego, a także sąsiednie budynki, w których jeszcze przed chwilą mieściły się eleganckie restauracje i biura oraz hotel Ritz-Carlton, zostały obrócone w perzynę. Belki stropowe, ruchome schody, żyrandole, dywany, meble, manekiny, psy, wiewiórki i ludzie – wszystko płonie. Jest koniec marca, godzina 15.36 czasu lokalnego.
Od wybuchu minęły 3 sekundy. 2,5 kilometra na zachód, na stadionie Nationals Park, trwa mecz baseballowy. Ubrania większości z 35 tysięcy widzów[14] zasiadających na trybunach stają w ogniu. Ci, którzy nie spalą się szybko żywcem, doznają ciężkich poparzeń trzeciego stopnia[15]. Ogień strawi ich naskórek, odsłaniając krwawe tkanki skóry właściwej.
Oparzenia trzeciego stopnia wymagają natychmiastowej pomocy lekarskiej, a w skrajnych przypadkach amputacji poparzonej kończyny, inaczej mogą doprowadzić do śmierci. Na terenie stadionu Nationals Park może znajdować się w tej chwili kilka tysięcy osób, które przetrwały uderzenie fali cieplnej dzięki temu, że przebywały akurat w pomieszczeniach zamkniętych – stały w kolejce, żeby kupić coś do zjedzenia, albo korzystały z toalet. Teraz ci wszyscy ludzie rozpaczliwie potrzebują miejsca w specjalistycznym ośrodku leczenia oparzeń. Ale na całym obszarze metropolitalnym Waszyngtonu jest tylko dziesięć łóżek przeznaczonych dla ciężko poparzonych pacjentów. Wszystkie znajdują się w Centrum Leczenia Oparzeń w MedStar Washington Hospital w centrum Waszyngtonu, a ponieważ placówka ta położona jest około 8 kilometrów na północny wschód od Pentagonu, z całą pewnością już nie funkcjonuje, o ile w ogóle jeszcze istnieje. Centrum Leczenia Oparzeń Johnsa Hopkinsa w Baltimore, 70 kilometrów na północny wschód, dysponuje niespełna dwudziestoma łóżkami dla osób, które doznały ciężkich oparzeń, ale wszystkie one zostaną już wkrótce zajęte. Łącznie we wszystkich pięćdziesięciu stanach jest tylko około 2 tysięcy łóżek na oddziałach oparzeń[16].
W ciągu kilku sekund promieniowanie cieplne wyemitowane w pierwszej fazie wybuchu ładunku nuklearnego o sile 1 megatony dotkliwie poparzyło skórę około miliona osób, z których 90 procent niebawem umrze. Naukowcy zajmujący się obronnością spędzili dziesięciolecia na wykonywaniu takich obliczeń[17]. Większość ofiar nie zdoła przejść więcej niż kilka kroków od miejsca, w którym znajdowały się w momencie eksplozji nuklearnej. Staną się tym, co specjaliści w dziedzinie obrony cywilnej określili w latach pięćdziesiątych, kiedy zaczęto przeprowadzać te makabryczne obliczenia, mianem Dead When Found, „martwi w chwili znalezienia”[18].
„Martwi w chwili znalezienia”.(Federalny Urząd Obrony Cywilnej Stanów Zjednoczonych)
W bazie Anacostia-Bolling, obiekcie wojskowym o powierzchni 4 kilometrów kwadratowych położonym na południowy wschód od Pentagonu, po drugiej stronie Potomaku, wybuch pochłonął kolejne 17 tysięcy ofiar, w tym prawie wszystkich, którzy tego dnia pracowali w siedzibie Agencji Wywiadu Obronnego, w siedzibie Agencji Łączności Białego Domu, w bazie Straży Przybrzeżnej Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie, w hangarze helikoptera Marine One i w dziesiątkach innych pilnie strzeżonych obiektów federalnych[19], które służą zapewnieniu bezpieczeństwa narodowego Ameryki. Na Uniwersytecie Obrony Narodowej większość spośród 4 tysięcy studentów nie żyje lub właśnie kona. Oto tragiczna ironia losu: uczelnia ta (założona w 200. rocznicę powstania Stanów Zjednoczonych Ameryki i finansowana przez Departament Obrony) jest miejscem, w którym oficerowie wojskowi uczą się, jak stosować taktykę wojskową w celu zapewnienia globalnej dominacji Stanów Zjednoczonych w zakresie bezpieczeństwa narodowego. Uniwersytet Obrony Narodowej to nie jedyna uczelnia o profilu wojskowym, która została zniszczona w wyniku tego wyprzedzającego uderzenia nuklearnego.
Eisenhower School for National Security and Resource Strategy, National War College, Inter-American Defense College, U.S. Army Europe Heritage and Education Center, Africa Center for Strategic Studies – wszystkie te placówki naukowe przestały istnieć. Cały obszar nabrzeża, od Buzzard Point Park aż po kościół Świętego Augustyna, od Navy Yard aż po most imienia Fredericka Douglassa, uległ kompletnemu zniszczeniu.
W XX wieku ludzkość stworzyła broń nuklearną, aby ocalić świat przed złem, a teraz, w XXI wieku, broń nuklearna zniszczy świat. Spali wszystko do gołej ziemi.
Opisanie w sposób naukowy tego, co dzieje się w trakcie i po wybuchu bomby, nie jest rzeczą prostą. W termojądrowy błysk światła wbudowane są dwa impulsy promieniowania cieplnego[20]. Pierwszy z nich trwa ułamek sekundy, po czym następuje drugi impuls, który trwa kilka sekund, i to on powoduje, że ludzka skóra zapala się i płonie. Impulsy świetlne są ciche; światło nie wydaje dźwięku. To, co następuje później, to ogłuszający huk – dźwięk eksplozji. Generowane przez nią intensywne ciepło tworzy falę wysokiego ciśnienia, która rozprzestrzenia się od centrum wybuchu niczym tsunami, gigantyczna ściana wysoce sprężonego powietrza, przemieszczająca się szybciej od dźwięku. Ścina ludzi z nóg, innych wyrzuca w powietrze, rozrywa płuca i bębenki w uszach, wsysa ciała, po czym je wypluwa. „Ogólnie rzecz ujmując, duże budynki ulegają zniszczeniu na skutek gwałtownej zmiany ciśnienia powietrza, natomiast w przypadku ludzi i obiektów takich jak drzewa czy słupy energetyczne najbardziej destrukcyjny jest bardzo silny wiatr”[21], odnotował pracownik Archiwum Atomowego, który sporządzał te przerażające statystyki.
W miarę jak nuklearna ognista kula się rozrasta, fala wysokiego ciśnienia, pochodzącego z nagrzanej promieniowaniem plazmy w kuli ognistej, powoduje katastrofalne zniszczenia. Fala ta posuwa się naprzód nieubłaganie niczym buldożer[22], rozchodząc się w promieniu 5 kilometrów od centrum wybuchu[23]. Powietrze za falą uderzeniową przyspiesza, tworząc wiatry o niewyobrażalnej prędkości kilkuset kilometrów na godzinę. W 2012 roku podczas przejścia huraganu Sandy, który wyrządził szkody o wartości 70 miliardów dolarów i zabił 147 osób, najwyższa stała prędkość wiatru wynosiła około 130 kilometrów na godzinę[24]. Najwyższa prędkość wiatru, jaką kiedykolwiek zarejestrowano na Ziemi, wynosiła 407 kilometrów na godzinę; taką prędkość odnotowano w pewnej peryferyjnej stacji meteorologicznej w Australii. Nuklearna fala uderzeniowa nie sunie jednak przez australijskie pustkowia, tylko przez miasto Waszyngton, niszcząc i burząc wszystko na swojej drodze, w okamgnieniu zmieniając fizyczny kształt konstrukcji inżynieryjnych – budynków biurowych i mieszkalnych, pomników, muzeów, parkingów. Wszystko się rozpada i obraca w proch.
To, co nie zostało zmiażdżone przez czoło fali wysokiego ciśnienia, jest rozrywane na strzępy przez porywisty wiatr, który zrywa się po przejściu fali uderzeniowej. Budynki i mosty zawalają się, przewracają się żurawie budowlane. Przedmioty tak małe jak komputery czy betonowe pustaki i tak duże jak osiemnastokołowe ciężarówki czy piętrowe autobusy turystyczne unoszą się w powietrzu niczym piłeczki tenisowe.
Nuklearna kula ognista, która pochłonęła wszystko w promieniu około 1800 metrów od miejsca wybuchu, teraz zaczyna unosić się w górę jak balon wypełniony gorącym powietrzem. Wznosi się z prędkością 70–100 metrów na sekundę[25].
Od wybuchu minęło 35 sekund.
Rozpoczyna się formowanie słynnego atomowego grzyba, którego masywny kapelusz i trzon, składające się z pyłu, spopielonych ciał ofiar oraz szczątków cywilizacji, zmieniają stopniowo kolor z czerwonego na brązowy, a następnie pomarańczowy. Potem pojawia się niebezpieczny efekt spadku ciśnienia, który sprawia, że wiatr zaczyna wiać w kierunku miejsca wybuchu[26]. Obiekty – samochody, ludzie, słupy oświetleniowe, znaki uliczne, parkometry, stalowe belki nośne – są zasysane do centrum ognistego piekła i pochłaniane przez płomienie.
Minęło 60 sekund.
Kapelusz i trzon grzyba, w tej chwili szarobiałe, wciąż pną się w górę, sięgają teraz 8, a następnie 16 kilometrów ponad punktem zero[27]. Średnica kapelusza również się rozrasta – do 16, 30, wreszcie 50 kilometrów, wydymając się coraz bardziej na zewnątrz.
W końcu wierzchołek grzyba dociera ponad troposferę, wyżej niż pułap lotu samolotów pasażerskich i wyżej niż obszar, w którym zachodzi większość zjawisk atmosferycznych. Radioaktywne produkty eksplozji jądrowej wyniesione do atmosfery niebawem powrócą na ziemię w postaci promieniotwórczego opadu. Wybuch bomby nuklearnej wytwarza „wiedźmi napar z radioaktywnych produktów, z których część jest porywana do powstałej po wybuchu chmury pyłu”[28], ostrzegał już kilkadziesiąt lat temu astrofizyk Carl Sagan.
Od detonacji minęły niecałe 2 minuty, a już ponad milion osób straciło życie lub właśnie umiera. Teraz zaczyna się prawdziwe piekło. To nie to samo co ognista kula o stosunkowo niewielkim promieniu, która pojawiła się na krótko po wybuchu – to megapożar, którego skala przechodzi ludzkie pojęcie. Gazociągi eksplodują jeden po drugim. Przypominają gigantyczne palniki albo miotacze ognia, wyrzucające nieprzerwane strumienie płomieni.
Zbiorniki zawierające materiały łatwopalne ulegają rozerwaniu. Wybuchają zakłady chemiczne. Płomyki w gazowych podgrzewaczach wody i piecykach działają jak zapalniczki[29], podpalając wszystko, co jeszcze nie płonie. Zawalone budynki zamieniają się w gigantyczne piekarniki. Ludzie wszędzie palą się żywcem.
Otwarte szczeliny w podłogach i dachach działają jak kominy. Dwutlenek węgla z burz ogniowych opada i osadza się w tunelach metra, dusząc znajdujących się tam pasażerów. Ludzie szukający schronienia w piwnicach i innych pomieszczeniach pod ziemią wymiotują, wpadają w konwulsje, zapadają w śpiączkę i umierają. Każdy, kto patrzył bezpośrednio na błysk światła towarzyszący nuklearnej eksplozji, w niektórych przypadkach nawet z odległości 20 kilometrów, został oślepiony[30].
12 kilometrów od punktu zero, w obrębie pierścienia o średnicy 24 kilometrów wokół Pentagonu (strefa 5 psi), samochody i autobusy zderzają się ze sobą. Asfalt na ulicach pod wpływem wysokiej temperatury zamienia się w lepką maź, w której ocalali grzęzną niczym w ruchomych piaskach. Wiatry o sile huraganu podsycają i roznoszą ogień, liczba pożarów wzrasta z setek do tysięcy, a nawet milionów. 15 kilometrów dalej niesione wiatrem płonące szczątki i gorący popiół zaprószają ogień w coraz to nowych miejscach. Ogniska pożarów się łączą. Cały Waszyngton ogarnia jedna wielka burza ogniowa. Megainferno. Wkrótce ta ognista burza przerodzi się w ognisty mezocyklon. Od wybuchu minęło 8, może 9 minut.
W odległości 16–20 kilometrów od punktu zero (w strefie 1 psi), ludzie snują się po ulicach, oszołomieni i na wpół żywi, niepewni, co właściwie się wydarzyło, desperacko próbujący wydostać się z tego piekła. Dziesiątki tysięcy osób ma pęknięte płuca. Wrony, wróble i gołębie zapalają się w locie i spadają na ziemię niczym deszcz płonących ptaków[31]. Nie ma elektryczności. Nie działają telefony. Numer alarmowy 911 nie odpowiada. Powstały podczas wybuchu jądrowego impuls elektromagnetyczny pozbawił ludzi dostępu do radia, internetu i telewizji. Samochody z elektrycznymi układami zapłonowymi w promieniu wielu kilometrów od centrum wybuchu nie dają się uruchomić. Stacje wodociągów nie mogą pompować wody. Z uwagi na śmiertelnie wysoki poziom promieniowania pracownicy służb ratowniczych mają zakaz wkraczania na skażony obszar. Dopiero po kilku dniach nieliczni ocalali zdadzą sobie sprawę, że pomoc wcale nie nadeszła.
Do tych, którym jakimś cudem udało się przeżyć termojądrowy wybuch, falę uderzeniową i burzę ogniową, dociera nagle straszliwa prawda o wojnie nuklearnej. Że są teraz zdani wyłącznie na siebie. Craig Fugate, były dyrektor FEMA (Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego), przyznał w rozmowie ze mną, że dla ocalałych jedyną nadzieją na utrzymanie się przy życiu jest znalezienie sposobu na „przetrwanie na własną rękę”[32]. Zaczyna się „walka o jedzenie, o wodę, o Pedialyte…”.
Jak to możliwe, że amerykańscy naukowcy zajmujący się obronnością mieli tak dokładną wiedzę o tych wszystkich przerażających rzeczach? Skąd i dlaczego rząd Stanów Zjednoczonych wie tak dużo o skutkach ataku nuklearnego, podczas gdy opinia publiczna pogrążona jest w nieświadomości? Odpowiedź jest równie groteskowa jak same pytania: przez te wszystkie lata od zakończenia drugiej wojny światowej kolejne rządy Stanów Zjednoczonych przygotowywały się i opracowywały plany na wypadek wybuchu powszechnej wojny jądrowej. Nuklearnej trzeciej wojny światowej, która z pewnością pochłonęłaby co najmniej 2 miliardy ofiar.
Aby jednak poznać więcej szczegółów, musimy cofnąć się w czasie o ponad 60 lat, do grudnia 1960 roku. Do kwatery głównej Dowództwa Lotnictwa Strategicznego Stanów Zjednoczonych i do tajnego spotkania, które się tam wówczas odbyło.
Kwatera główna SAC, podziemne stanowisko dowodzenia. „Wielka tablica”. Zdjęcie wykonane na początku 1957 roku.(Agencja Badań Historycznych Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych)
Grudzień 1960 roku, kwatera główna Dowództwa Lotnictwa Strategicznego Stanów Zjednoczonych, baza sił powietrznych Offutt, Nebraska
Pewnego dnia, nie tak dawno temu, grupa amerykańskich urzędników i wojskowych zebrała się, aby omówić tajny plan[33], którego realizacja doprowadziłaby do śmierci 600 milionów ofiar[34], czyli jednej piątej ówczesnej populacji świata. W spotkaniu wzięli udział:
sekretarz obrony Thomas S. Gates Jr.,
zastępca sekretarza obrony James H. Douglas Jr.,
zastępca dyrektora Wydziału Departamentu Obrony do spraw Badań Obronnych i Inżynierii John H. Rubel,
członkowie Kolegium Połączonych Szefów Sztabów amerykańskich Sił Zbrojnych:
dowódca Lotnictwa Strategicznego Thomas S. Power,
dowódca Wojsk Lądowych generał George H. Decker,
dowódca Marynarki Wojennej admirał Arleigh A. Burke,
dowódca Sił Powietrznych generał Thomas D. White,
dowódca Korpusu Piechoty Morskiej generał David M. Shoup,
a także wielu innych wysokich rangą wojskowych i przedstawicieli administracji rządowej[35].
Pomieszczenie, w którym zorganizowano odprawę, znajdowało się pod ziemią. Była to duża sala, szeroka na 45 metrów i wysoka na kilka pięter, z oszklonym wewnętrznym balkonem na wysokości drugiego piętra, wyposażona w rzędy biurek, aparaty telefoniczne oraz mapy. Prostokątne tablice z mapami zajmowały w całości jedną ze ścian. Kwatera główna Dowództwa Lotnictwa Strategicznego w Omaha w stanie Nebraska była miejscem, z którego amerykańscy generałowie i admirałowie mieli kierować działaniami sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych w razie wybuchu wojny nuklearnej. W 2024 roku przeznaczenie tego obiektu jest takie samo jak przed laty. Podziemne centrum dowodzenia zostało zmodernizowane i przystosowane do funkcjonowania w warunkach konfliktu nuklearnego w XXI wieku.
Wszystkie przedstawione tutaj informacje na temat spotkania w podziemiach bazy sił powietrznych Offutt pochodzą z pierwszej ręki, od jednego z jego uczestników[36] – ówczesnego urzędnika Departamentu Obrony, który przed rozpoczęciem kariery w administracji rządowej pracował na kierowniczych stanowiskach w sektorze prywatnym. Nazywał się John H. Rubel. W 2008 roku, na kilka lat przed śmiercią, dobiegający dziewięćdziesiątki Rubel opublikował krótkie wspomnienia i opisał w nich wydarzenia sprzed niemal pół wieku.
Dopiero u kresu życia zdobył się na odwagę i wyznał coś, co od dawna w sobie dusił. Opowiedział o wyrzutach sumienia, jakie odczuwał z powodu swojego udziału w przyjęciu planu, który – w przypadku wprowadzenia go w życie – zepchnąłby ludzkość w otchłań, w „jądro ciemności”. Rubel zarzucał sobie również, że milczał na ten temat przez kilkadziesiąt lat. Plan, który zaakceptował, był planem „masowej zagłady”. To jego własne słowa[37].
Tamtego grudniowego dnia w podziemnym bunkrze w Nebrasce na Rubla oraz innych planistów wojny nuklearnej czekały ustawione w równych rzędach składane krzesła – staromodne, wykonane z drewna, z siedziskami z deszczułek. Czterogwiazdkowi generałowie usiedli w pierwszym rzędzie, a niżsi rangą generałowie jednogwiazdkowi zajęli miejsca z tyłu. Rublowi, który w tamtym czasie pełnił funkcję zastępcy dyrektora w Wydziale Departamentu Obrony do spraw Badań Obronnych i Inżynierii, przypadło miejsce w drugim rzędzie.
Na znak dany przez dowódcę Lotnictwa Strategicznego, generała Thomasa S. Powera, na środek sali wyszedł prelegent w towarzystwie dwóch pomocników. Jeden z nich ustawił przed audytorium przenośną tablicę z planszami ilustrującymi zagadnienia, które miały zostać omówione przez prelegenta, a drugi stanął obok z drewnianym wskaźnikiem w ręku. Zadanie pomocników polegało na odkrywaniu kolejnych plansz i wskazywaniu najważniejszych widniejących na nich informacji. Generał Power (jakież adekwatne nazwisko!) wyjaśnił zebranym, że zostanie im zaprezentowany scenariusz amerykańskiego ataku nuklearnego na pełną skalę, wymierzonego w Związek Sowiecki. Dwaj żołnierze sił powietrznych, dźwigający wysokie drabiny, podeszli do długiej, ponadczterdziestometrowej ściany z wiszącymi mapami i ustawili swoje drabiny na jej końcach. Mapy przedstawiały Związek Sowiecki i Chiny (określane wówczas mianem bloku chińsko-sowieckiego), a także sąsiadujące z nimi państwa.
Rubel tak opisywał to w swoich wspomnieniach: „Obaj mężczyźni zaczęli się wspinać po drabinach w tym samym tempie i po krótkiej chwili jednocześnie stanęli na szczycie. Następnie chwycili za końcówki czerwonych wstążek, którymi obwiązane były końce długiego plastikowego rulonu zawieszonego nad mapą. Jak na komendę pociągnęli za wstążki, rozwiązując węzły, a rulon rozwinął się z głośnym szelestem. Ogromna płachta cienkiego przezroczystego plastiku lekko zachybotała i zawisła nieruchomo przed mapą”[38]. Widniały na niej setki małych czarnych piktogramów, z których „większość znajdowała się nad Moskwą”. Każdy symbolizował eksplozję ładunku jądrowego.
Pierwszy z wyznaczonych przez generała Powera prelegentów przystąpił tymczasem do szczegółowego omawiania planu ataku nuklearnego na Związek Sowiecki. Plan zakładał, że początkowe uderzenie przeprowadzą samoloty myśliwskie, które wystartują z amerykańskich lotniskowców operujących w pobliżu japońskiej wysypy Okinawa.
Następnie nad wybrane cele na terenie Związku Sowieckiego miały nadciągnąć, „fala za falą”, eskadry bombowców strategicznych dalekiego zasięgu Boeing B-52. Samoloty te mogą przenosić w luku bombowym kilka bomb termojądrowych, z których każda ma siłę rażenia tysiące razy większą niż bomby jądrowe zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki. Rubel wspomina, że ilekroć prelegent zaczynał opisywać nową falę nalotów, dwaj mężczyźni na drabinach „rozsupływali kolejną parę czerwonych wstążek, po czym następny zrolowany arkusz przezroczystego plastiku rozwijał się z impetem, a widniejącą na mapie Moskwę przesłaniały kolejne czarne symbole nuklearnej zagłady”[39].
Rubel przyznał później, że najbardziej zaszokował go los, jaki zamierzano zgotować Moskwie. „Plan przewidywał zdetonowanie nad miastem bomb jądrowych o mocy wynoszącej w sumie 40 megaton, czyli mniej więcej 4 tysiące razy więcej niż moc bomby zrzuconej na Hiroszimę i od dwudziestu do trzydziestu razy więcej niż łączna moc wszystkich konwencjonalnych bomb lotniczych użytych przez aliantów na obu teatrach działań zbrojnych w ciągu ponad 4 lat drugiej wojny światowej”[40].
A mimo to Rubel nie zaoponował ani słowem. Przez całą odprawę z jego ust nie padło ani jedno słowo sprzeciwu. Potem przez 48 lat konsekwentnie milczał na temat spotkania w bunkrze pod bazą Offutt i wszystkiego, co na nim omawiano. Wyznanie, na które zdobył się niemal pół wieku później, było o tyle istotne, że Rubel jako jedyny z uczestników tamtej narady odważył się ostatecznie zdać osobistą i szczegółową relację z jej przebiegu[41].
Wystarczająco szczegółową, by każdy, kto się z nią zapozna, zorientował się, że przedstawiony podczas tamtego spotkania plan wojny nuklearnej był planem ludobójczym.
Kiedy prezentacja dobiegła końca, obaj żołnierze zeszli ze swoich drabin, złożyli je, zabrali pod pachy i opuścili salę.
„Wybuch o sile 4 tysiące razy większej niż wybuch bomby zrzuconej na Hiroszimę”.
Czy przeciętny człowiek jest w stanie uzmysłowić sobie, co to tak naprawdę oznacza?
A tym bardziej: czy ktokolwiek może zapobiec realizacji tego planu masowej zagłady?
[1]Atomic Weapons Requirements Study for 1959 (SM 129-56), Dowództwo Lotnictwa Strategicznego Stanów Zjednoczonych, 15 czerwca 1956 (Dokument objęty klauzulami ściśle tajne / zastrzeżone, odtajniony 26 sierpnia 2014 r.), Narodowe Archiwa Stanów Zjednoczonych (National Archives and Records Administration, NARA); SIOP Briefing for Nixon Administration, XPDRB-4236-69, Rada Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Council), Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, 27 stycznia 1969 r., LANL-L.
[2] Wywiad autorki z Andrew Weberem. Zob. też: Dr. Peter Vincent Pry, Surprise Attack: ICBMs and the Real Nuclear Threat, Task Force on National and Homeland Security, 31 października 2020 r. „Atak z zaskoczenia jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem konfliktu nuklearnego ze względu na słabe punkty Stanów Zjednoczonych, pozycję strategiczną przeciwnika i jego paranoiczną kulturę strategiczną, a także kulturę strategiczną Stanów Zjednoczonych, w której wojna nuklearna, a zwłaszcza atak nuklearny z zaskoczenia, uchodzi za coś »nie do pomyślenia«”.
[3]Admiral Charles A. Richard, Commander, U.S. Strategic Command, Holds a Press Briefing, transkrypcja, DoD, 22 kwietnia 2021 r. „Uczyniliśmy »grom z jasnego nieba« nieprawdopodobnym. Posiadamy okręty podwodne z pociskami balistycznymi, posiadamy zdolne do błyskawicznej reakcji siły wyposażone w broń o zasięgu międzykontynentalnym; nasze strategie, nasza polityka, sposób, w jaki działamy – to wszystko sprawia, że taki atak jest mało prawdopodobny. Jest mało prawdopodobny, bo przypuszczalnie nie przyniósłby pożądanego efektu”. Scenariusz opisany w tej książce zaczyna się w momencie, w którym strategie STRATCOM mimo wszystko zawodzą i dochodzi do ataku typu „grom z jasnego nieba”.
[4] Wywiad autorki z Robertem Kehlerem.
[5] Opisując efekty działania czynników rażących broni jądrowej, posiłkowałam się informacjami zawartymi w książce pod red. S. Glasstone’a i Ph.J. Dolana The Effects of Nuclear Weapons (wyd. 3, Washington, D.C.: Department of Defense and Department of Energy, 1977 r.). Ta licząca 653 strony książka, wydana przez Departament Obrony oraz Departament Energii (dawniej: Komisję Energii Atomowej), znana jest też jako Department of the Army Pamphlet No. 50-3. Do mojego egzemplarza, który nabyłam przy okazji wizyty badawczej w laboratorium Los Alamos w 2021 r., dołączony był tzw. kalkulator skutków wybuchu bomby nuklearnej. Jest to okrągły suwak logarytmiczny, zaprojektowany w Lovelace Biomedical and Environmental Research Institute Inc. (Instytucie Badań Biomedycznych i Środowiskowych Lovelace), pozwalający samodzielnie obliczać rezultaty eksplozji ładunków jądrowych – na przykład to, w jakiej odległości od punktu zerowego wybuchu jądrowego mogą wystąpić oparzenia trzeciego stopnia, „wymagające przeszczepu skóry”. Wiedza o przerażających skutkach użycia broni nuklearnej przeciwko ludziom i miastom opiera się na danych pozyskanych po zrzuceniu bomb jądrowych na Hiroszimę i Nagasaki w sierpniu 1945 r. Pierwotnie dane te zostały zebrane w publikacji Departamentu Obrony i Komisji Energii Atomowej pod tytułem The Effects of Atomic Weapons. Wydano ją w roku 1950, gdy bomba nuklearna była w stanie wytworzyć eksplozję o sile odpowiadającej sile wybuchu wielu kiloton (czyli tysięcy ton) trotylu. Była to broń stworzona do unicestwiania całych miast. Wraz z powstaniem w latach pięćdziesiątych XX wieku broni termojądrowej (wodorowej) siła wybuchu pojedynczych bomb nuklearnych wzrosła do poziomu równoważnego sile wybuchu megaton (milionów ton) trotylu; była to broń stworzona do unicestwiania całych narodów. W późniejszych wydaniach The Effects of… uwzględniono nowe dane, pozyskane dzięki próbnym wybuchom atmosferycznym na Pacyfiku i w Stanach Zjednoczonych. Broń jądrowa, a w szczególności skutki jej użycia, była opisywana na wiele różnych sposobów. „Istnieją pewne trudności nieodłącznie związane z prowadzeniem dokładnych pomiarów skutków wybuchu jądrowego”, pisze Glasstone. „Skutki te są często zależne od okoliczności oraz czynników trudnych, a nierzadko niemożliwych do kontrolowania w warunkach testowych i całkowicie nieprzewidywalnych w przypadku użycia broni jądrowej w warunkach bojowych”. Scenariusz przedstawiony w niniejszej książce bazuje zarówno na danych z The Effects of…, jak i na analizach możliwych skutków wybuchu jądrowego, stworzonych w ciągu minionych dziesięcioleci przez naukowców i badaczy, do których badań odwołuję się wielokrotnie na stronach niniejszej książki – z wieloma z nich przeprowadziłam również wywiady. „Dwa rodzaje broni jądrowej mogą mieć taką samą energię wybuchu, ale rzeczywiste skutki wybuchów obu tych broni mogą się znacząco różnić”, wyjaśnia Glasstone. Współczesny przykład tego, jak nieprecyzyjne były i są nadal liczby dotyczące broni jądrowej, związany jest z osobą Richarda L. Garwina, amerykańskiego fizyka i autora oryginalnych rysunków konstrukcyjnych pierwszego na świecie urządzenia termojądrowego (czyli tak zwanej bomby Super). Urządzeniu temu nadano kryptonim Ivy Mike, a moc jego wybuchu szacuje się powszechnie na 10,4 megatony. Mimo to Garwin utrzymuje, że moc wybuchu Ivy Mike’a wyniosła 11 megaton; wartość tę podawał zarówno w rozmowach ze mną (prowadzonych i rejestrowanych za pośrednictwem aplikacji Zoom), jak i w wywiadzie udzielonym Davidowi Zierlerowi w 2020 r. w ramach projektu historii mówionej, realizowanego przez Centrum Historii Fizyki Amerykańskiego Instytutu Fizyki (transkrypcja tego wywiadu dostępna jest online). W swojej książce, opisując urządzenie Ivy Mike, podaję moc 10,4 megatony – nie dlatego, żebym uważała, że wersja Garwina może lub powinna zostać poddana „weryfikacji”, ale dlatego, że podanie wartości 11 megaton prawie na pewno wywołałoby lawinę komentarzy korygujących tę informację. Nie jest moją intencją lekceważenie wysiłków osób sprawdzających poprawność informacji za pomocą internetowych wyszukiwarek, tylko podkreślenie braku absolutnej pewności co do parametrów broni nuklearnej i skutków jej użycia. „Wartości liczbowe nie powinny być traktowane jako ostateczne, lecz jedynie sugerowane”, twierdzi historyk broni nuklearnej Alex Wellerstein. Zachęcam czytelników do skorzystania z NUKEMAP (alexwellerstein.com), interaktywnej mapy opracowanej przez Wellersteina na podstawie odtajnionych danych z The Effects of… i z wykorzystaniem narzędzi API, udostępnionych przez firmę Mapbox. „[To] rzadki przykład dwudziestopierwszowiecznego narzędzia odnoszącego się do kontrowersyjnej technologii, które pozwoliło ludziom o odmiennych poglądach osiągnąć konsensus przynajmniej w kwestii podstawowych technicznych aspektów spornego zagadnienia”, twierdzi Wellerstein. Więcej informacji na temat skutków wybuchów jądrowych można znaleźć w: Harold L. Brode, Fireball Phenomenology, RAND Corporation, 1964 r.; Office of Technology Assessment, The Effects of Nuclear War, maj 1979; Th. Postol, Striving for Armageddon: The U.S. Nuclear Forces Modernization Program, Rising Tensions with Russia, and the Increasing Danger of a World Nuclear Catastrophe Symposium: The Dynamics of Possible Nuclear Extinction, prelekcja wygłoszona na konferencji zorganizowanej przez New York Academy of Medicine, 20 lutego – 1 marca 2015 r.; L. Eden, Whole World on Fire: Organizations, Knowledge, and Nuclear Weapons Devastation (Ithaca, NY: Cornell University Press, 2004), rozdz. 1: „Complete Ruin”; S. Starr, L. Eden, Th.A. Postol, What Would Happen If an 800-Kiloton Nuclear Warhead Detonated above Midtown Manhattan?, „Bulletin of the Atomic Scientists”, 25 lutego 2015 r.
[6] Th.A. Postol, Possible Fatalities from Superfires Following Nuclear Attacks in or Near Urban Areas, w: F. Solomon, R.Q. Marston (red.), The Medical Implications of Nuclear War, Washington, D.C.: National Academies Press, 1986, s. 15.
[7] S. Glasstone, Ph.J. Dolan, The Effects of…, op. cit., s. 276.
[8]Ibid., s. 38; Th. Postol, Striving for Armageddon…, op.cit., slajd nr 12; wywiad autorki z Tedem Postolem.
[9] S. Glasstone, Ph.J. Dolan, The Effects of…, op.cit., „Characteristics of the Blast Wave in Air”, s. 80–91.
[10] „Nuclear Weapons Blast Effects” (zob. Thermal Effects: Ignition Thresholds), LANL, 9 lipca 2020 r.; S. Glasstone, Ph.J. Dolan, The Effects of…, op.cit., s. 277.
[11] L. Eden, Whole World…, op.cit., s. 25–36.
[12] NUKEMAPS, 1 MT wybuch powietrzny/cel Pentagon, około 500 tysięcy zabitych, około 1 miliona rannych. Biorąc pod uwagę, że w promieniu 20 kilometrów od punktu zerowego wybuchu mieszka w sumie około 2,6 miliona ludzi, z których połowa dozna oparzeń trzeciego stopnia wymagających przeprowadzenia natychmiastowej amputacji, prawdopodobna liczba ofiar śmiertelnych w tym scenariuszu wyniosłaby ostatecznie od 1 do 2 milionów.
[13] L. Eden, Whole World…, op.cit., s. 17.
[14] T. Sandys, Photos from the Washington Nationals’ 2023 Opening Day, „Washington Post”, 31 marca 2023 r.
[15] Office of Technology Assessment, The Effects of…, op.cit., s. 21. „Wybuch ładunku jądrowego o mocy 1 megatony może spowodować oparzenia trzeciego stopnia (niszczące wszystkie warstwy skóry) u osób znajdujących się w odległości do 5 mil [8 kilometrów] od punktu zerowego wybuchu. Oparzenia trzeciego stopnia obejmujące ponad 24 procent powierzchni ciała oraz oparzenia drugiego stopnia obejmujące ponad 30 procent powierzchni ciała wywołują ostry wstrząs i w większości przypadków prowadzą do śmierci, o ile ofiara nie zostanie natychmiast objęta specjalistyczną opieką medyczną”. Jeśli chodzi o różnice w szacunkach, zob. „Nuclear Weapon Blast Effects” (zob. Thermal Effects: Ignition Thresholds), LANL, 9 lipca 2020 r., s. 12–14. Oparzenia trzeciego stopnia, 1 megatona, 12 kilometrów (7,45 mili).
[16] R.D. Kearns i inni, Actionable, Revised (v.3), and Amplified American Burn Association Triage Tables for Mass Casualties: A Civilian Defense Guideline, „Journal of Burn Care & Research”, t. 41, nr 4 (lipiec–sierpień 2020 r.), s. 770–779.
[17] Wyniki uzyskane przez naukowców prowadzących badania na rzecz obronności, zob. Office of Technology Assessment, The Effects of…, op.cit., tabela 2: „Summary of Effects, Immediate Deaths”. Wyniki uzyskane przez naukowców cywilnych, zob. W. Daugherty, B. Levi, F. von Hippel, Casualties Due to the Blast, Heat, and Radioactive Fallout from Various Hypothetical Nuclear Attacks on the United States, National Academy of Sciences, 1986.
[18]Mortuary Services in Civil Defense, Technical Manual: TM-11-12, United States Civil Defense, 1956.
[19] Na podstawie wizyty autorki w bazie Anacostia-Bolling.
[20] S. Glasstone, Ph.J. Dolan, The Effects of…, op.cit.,s. 277. Długość trwania impulsu zależy od wielkości ładunku nuklearnego.
[21] Archiwistą jest Chris Griffith z Atomic Archive, zbiory cyfrowe.
[22] Wywiad autorki z Tedem Postolem. Zob. też: S. Starr, L. Eden, Th.A. Postol, What Would…, op.cit.
[23] S. Glasstone, Ph.J. Dolan, The Effects of…, op.cit.,s. 38.
[24]Sandy Storm Surge & Wind Summary, National Climate Report, NOAA, październik 2012 r. Wiatr wiejący z prędkością 407 km/h zarejestrowano na Wyspie Barrow w Australii 10 kwietnia 1996 r.
[25] S. Glasstone, Ph.J. Dolan, The Effects of…, op.cit.,s. 27.
[26] Wywiad autorki z Tedem Postolem; S. Glasstone, Ph.J. Dolan, The Effects of…, op.cit.,s. 29, 82, 85.
[27] S. Glasstone, Ph.J. Dolan, The Effects of…, op.cit.,s. 28–33, tabela 2.12.
[28] P. Ehrlich, C. Sagan, D. Kennedy, W.O. Robert, The Cold and the Dark: The World after Nuclear War, London: Sidgwick & Jackson, 1985, s. 9.
[29] L. Eden, Whole World…, op.cit., s. 25.
[30] Office of Technology Assessment, The Effects of…, op.cit., s. 21.
[31] Wywiad autorki z Alem O’Donnellem, który był naocznym świadkiem takich zdarzeń podczas prób jądrowych.
[32] Wywiad autorki z Craigiem Fugate.
[33]History of the Joint Strategic Target Planning Staff: Background and Preparation of SIOP-62, History & Research Division, Headquarters Strategic Air Command (Dokument objęty klauzulami ściśle tajne / zastrzeżone, odtajniony 13 lutego 2007 r.), s. 1.
[34] D. Ellsberg, The Doomsday Machine: Confessions of a Nuclear War Planner, New York: Bloomsbury, 2017, s. 3.
[35] J.H. Rubel, Doomsday Delayed: USAF Strategic Weapons Doctrine and SIOP-62, 1952–1962: Two Cautionary Tales, Lanham, MD: Hamilton Books, 2008, s. 23–24.
[36]Ibid., s. 24–30.
[37]Ibid., s. 27.
[38]Ibid., s. 24.
[39]Ibid., s. 25.
[40]Ibid.
[41] Więcej na temat okoliczności, w jakich opinia publiczna dowiedziała się o SIOP-62, zob. W. Burr (red.), The Creation of SIOP-62: More Evidence on the Origins of Overkill, Electronic Briefing Book Nr 130, NSA-GWU, 13 lipca 2004 r.; F. Kaplan, The Wizards of Armageddon, New York: Simon & Schuster, s. 262–272; D. Ellsberg, The Doomsday…, op.cit., s. 2–3.