8,09 zł
„Widok z okna” — to tytuł mylący. Bo co to właściwie jest widok z okna? To przemieszczające się obrazy w czasie teraźniejszym, które dzieją się tu i teraz — obrazy dziejące się na zewnątrz, ludzie na tle krajobrazu. Tymczasem w tomiku można zauważyć wiele wierszy, gdzie ludzie są tłem dla krajobrazu. Tak, jakby tytułowe okno było tylko kamuflażem, klamrą wyciszającą, przez którą tak często spoglądamy, gdy naprawdę patrzymy zupełnie gdzie indziej. Agata Linek
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 28
KorektorRegina Koper-Kantarska
RedaktorIzabela Zubko
IlustratorAgnieszka Herman
© Alicja Maria Kuberska, 2019
© Agnieszka Herman, ilustracje, 2019
„Widok z okna” — to tytuł mylący. Bo co to właściwie jest widok z okna? To przemieszczające się obrazy w czasie teraźniejszym, które dzieją się tu i teraz — obrazy dziejące się na zewnątrz, ludzie na tle krajobrazu. Tymczasem w tomiku można zauważyć wiele wierszy, gdzie ludzie są tłem dla krajobrazu. Tak, jakby tytułowe okno było tylko kamuflażem, klamrą wyciszającą, przez którą tak często spoglądamy, gdy naprawdę patrzymy zupełnie gdzie indziej.
Agata Linek
ISBN 978-83-8189-193-6
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
.
dotykam muru
oglądam rany po oblężeniu
i odciśnięte palce
nieznanego człowieka
cegła skruszona przez czas
trwa na stanowisku
nie opuszcza miejsca
wyznaczonego przed wiekami
w wypalonej glinie
utrwalone są opowieści
wyczuwam chropowatość
zapisanej historii
Pamięć zahacza o ziemię,
grudki rozbite w dłoniach,
wieczny niepokój o urodzaj.
Pory roku i wahania barometru
wyznaczają rytm życia.
Obrazek — biedna wieś nad rzeką.
Na sznurku nad piecem
dyżurują dwie sukienki.
Gorsza — codzienna, lepsza — odświętna.
Buty śpią w kącie, by raz w tygodniu
powędrować na kiju do kościoła.
Nieistniejący świat wędrownych kramarzy
i biednego żydowskiego krawca.
Parę zdjęć uchwyciło szczęśliwe chwile
— jedyny spadek po dziadkach.
nad ranem kot wślizgnął się przez uchylone okno
bezszelestnie zeskoczył z parapetu
zwinął w kłębek i schował pod krzesłem
w zielonych ślepiach zamknął nocne przeżycia
we śnie powróciła niepewność wczorajszej nocy
strach skazał na wędrówkę po płotach i dachach
poza zasięgiem wściekle ujadających psów
i potężnych bestii mknących po miejskich ulicach
spieszący się ludzie nie wzbudzali zaufania
na krześle przewieszona męska koszula
poruszała się lekko w rytmie oddechu wiatru
szeleściła kołysankę i utulała do snu
długimi ramionami w pustych rękawach
Czas popycha wskazówki zegarów.
Po pracowitym dniu zapada zmierzch,
szarość pochłania kolory.
Dźwięki rozpraszają się w powietrzu,
nastają długie godziny ciszy.
Świat powoli zastyga w bezruchu.
Księżyc, blady satelita Ziemi,
podąża w kierunku ciemności
w odwiecznym rytmie kwadr.
Noc daje ukojenie ludziom.
Zmęczone ciała układa do snu,
a myślom pozwala ulecieć.
Człowiek sięga do podświadomości.
Otwiera księgę zdarzeń przyszłych,
przenika głębię myśli.
Sny znikają dyskretnie nad ranem.
Odpływają po ciemnym niebie
Dzień układa się warstwami — godzina po godzinie
zawsze świt rozświetla szarość poranka,
a zmrok przywołuje sny.
Dni jak płatki śniegu — topią się i znikają.
Marzenia wsiąkają w glebę kroplami wody,
niewiele zostaje po niespełnionych pragnieniach.
Trudno znaleźć ciszę w środku dnia,
zatrzymać w myślach umykające minuty.
Czas rozsypuje się w mozaice kolorów, dźwięków.
Wiara znika, gdy nadchodzi wiedza,
nadzieja przemija po spełnieniu.
Miłość pozwala przetrwać codzienny trud.
Przytul, daj poczucie bezpieczeństwa.
Przegońmy smutek niszczący radość życia,
wyrwijmy dzień ze szponów złych wspomnień.
Rodzinna pamięć sięga wieku.
Na sepiowych fotografiach
uśmiechają się bezimienni krewni
o zapomnianych życiorysach.
W ustnych przekazach
ożywa historia.
Nobliwy praszczur w surducie
przegrał wieś w karty.
Zdjęcie zrobione w Paryżu
przechowało rysy twarzy
i adres nieistniejącego atelier.
Mam jego oczy i uśmiech,
jedną wyszczerbioną filiżankę
ocaloną z rewolucyjnej powodzi.
Przechowuję podświadomy strach
przed hazardowymi grami.
W zakurzonym lustrze przegląda się duży pająk.
Na srebrną taflę zarzucił gęsty woal