Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W blasku Słowa. Medytacje niedzielnych czytań mszalnych to zbiór krótkich rozważań opartych przede wszystkim na słowie Bożym wyznaczonym przez Kościół na kolejne niedziele w ciągu roku. Prezentowany tom obejmuje niedziele roku C wszystkich okresów liturgicznych: Adwentu, Wielkiego Postu i okresu zwykłego. Publikacja zawiera również medytacje na uroczystości przypadające poza niedzielami, takie jak: Boże Narodzenie, Objawienie Pańskie, Boże Ciało. Mottem, które przyświeca rozważaniom i spina je w całość, są słowa Psalmu: „Twoje słowo jest lampą dla moich kroków i światłem na mojej ścieżce” (Ps 119,105).
Rozważania były wygłaszane przez ks. abp. Stanisława Budzika, Metropolitę Lubelskiego, przez kilka lat w religijnym programie transmitowanym w TVP Lublin. Głęboka egzegeza biblijna, poparta i zobrazowana przykładami m.in. z literatury oraz sztuki polskiej i obcej, pomaga medytować Ewangelię Jezusa i docierać do jej istoty. Publikacja może być inspiracją nie tylko dla tych, którzy posługują głoszeniem słowa: duchownych i świeckich, lecz także dla każdego, kto chce zgłębiać słowo Boże i Nim żyć.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 282
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
W blasku
Słowa
Rok C
W blasku Słowa
Twoje słowo jest lampą dla moich kroków
i światłem na mojej ścieżce.
Ps 119,105
Abp stanisław budzik
Lublin 2025
Redakcja
s. Maryla Koper CSL
Projekt okładki
Krystyna Dziadczyk
Fotografia na okładce
© Ruslan Ivantsov – stock.adobe.com
Skład i przygotowanie do druku
Krystyna Dziadczyk
© Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”, Lublin 2025
ISBN 978-83-7548-491-5
Skład wersji elektronicznej
Katarzyna Szot
Wydawca
Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”
20-075 Lublin, ul. Ogrodowa 12
tel. 81 442 19 10, faks 81 442 19 16
e-mail: [email protected]; www.gaudium.pl
W Liście do zakładnika opublikowanym w 1943 roku francuski pisarz i pilot Antoine de Saint-Exupéry, autor światowego bestselleru Mały Książę, pisał: „Na świecie istnieje tylko jeden problem, jeden jedyny: Jak przywrócić ludziom zmysł duchowy oraz duchowy niepokój, pozwolić, aby spłynęło na nich coś porównywalnego do chorału gregoriańskiego? Jak im uświadomić, że istnieje życie duchowe, o wiele ważniejsze od ludzkiego rozumowania, życie, które jest w stanie napełnić człowieka pokojem?”.
Antoine de Saint-Exupéry zginął w 1944 rokuw katastrofie lotniczej, prawdopodobnie zestrzelony przez niemiecką obronę przeciwlotniczą. Problem, który poruszył, istnieje po dziś dzień i niewątpliwie się pogłębił. Sprawy Boże nie są dla wielu ludzi priorytetowe. W spisie wartości najważniejszych Bóg często znajduje się na końcu. Do Niego – wielu takmyśli – jeszczebędzie czas powrócić. Nie zastanawiają się nadtym, że może być za późno.
Początek Adwentu i nowego roku liturgicznego daje nam szansęprzewartościowania życiowych priorytetów. Zachęca nas do postawienia pytania o sprawy najważniejsze. W pierwszym czytaniu liturgii słowa staje przed nami prorok Jeremiasz. Żyłon w czasie największego kryzysu w wymiarze religijnym, politycznym i społecznym w całej historii biblijnego Izraela. Nazywany byłprorokiem zagłady.Zawarł w swojej Księdze szereg napomnień i gróźb skierowanych do mieszkańców Judy i Jerozolimy. Zapowiedział upadek i spustoszenie państwa, przewidział uprowadzenie do niewoli.
Dzisiejszy fragment Księgi Jeremiasza tchnie jednak optymizmem, przepowiada odmianę losu narodu wybranego, oswobodzenie z niewoli i ostateczne zbawienie. Obwieszczapojawienie się potomka Dawida, który będzie uosobieniem sprawiedliwości. Prawdziwą i pełną sprawiedliwość może wymierzyć jedynie Bóg. Dlatego chrześcijanie odnajdują w proroctwie Jeremiasza zapowiedź Chrystusa, Syna Bożego. Ludzka tęsknota za sprawiedliwością jest oczekiwaniem Jego przyjścia i narodzenia. Jest tęsknotą za nowym życiem w Chrystusie.
Pierwsza niedziela Adwentu wprowadza nas w nastrój oczekiwania na święta. Historyczne przyjście Chrystusa przed wiekami uobecnia się w liturgii Kościoła. Ten sam Chrystus, który narodził się w Betlejem, przychodzi do nas w tajemnicy świąt Bożego Narodzenia. Mówi się, że szczęście oczekiwania jest niekiedywiększe niż szczęście spełnienia, dlatego cenimy sobie te adwentowe dni. Uczestniczymy w Mszach Świętych roratnich, a w adwentowych pieśniach odnajdujemy naszą tęsknotę za miłością i szczęściem, za Zbawicielem i zbawieniem.
Naszej duchowej medytacji towarzyszy dziś Święty Paweł Apostoł. W każdym ze swoich listów podejmuje onnieco inne aspekty. Dzisiaj czytamy fragment PierwszegoListu do Tesaloniczan. Jest to chronologicznie najstarszy list Pawłowy, najwcześniejszy dokument chrześcijański, napisany około 50 roku, kilkanaście lat po śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa.
Apostoł przekazuje mieszkańcom Salonik – bo tak dziś nazywamy to starożytne miasto – najgłębsze pragnienia swojego serca. Chce, aby się miłowali i wzrastali we wzajemnej miłości. Aby mieli wielkie i szlachetne serca, które nie liczą czasu ani trudu w służbie drugiemu człowiekowi. Wzorem jest Chrystus, który umiłował nas aż do końca. Dlatego nasza miłość nie powinna być limitowana, wymierzana w centymetrach, gdyż – zgodnie z powiedzeniem – miarą miłości jest miłość bez miary.
Życie chrześcijańskie powinno być nieustannym wzrastaniem w miłości. Jużod dzieciństwa uczymy się troski o nas samych, ale także o bliźnich, szukamy tego, co dobre dla nas, ale nie zapominamy o dobru innych ludzi. Nasza miłość kieruje się ku najbliższym, ku braciom i siostrom w wierze w Jezusa Chrystusa, ale otwiera się także na wszystkich: inaczej myślących, mówiących innymi językami, modlącychsię do Boga na swój sposób.
Wspólnota chrześcijańska ma być dla każdego człowiekamiejscem, gdzie można najlepiej nauczyć się wzajemnej miłości i solidarności. Czas Adwentu i przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia stworzą wiele możliwości, aby okazać bliźnim kochające serce, wyciągnąć do nichpomocną dłoń, zrozumieć ichw trudnej sytuacji i pośpieszyćz dobrym słowem i konkretną pomocą. W ten sposób najlepiej przygotujemy się na spotkanie z Bogiem, który z miłości do nas stał się człowiekiem.
(Łk 21,25-28.34-36)
Rozpoczynamy Adwent, czas przygotowania na przyjście Chrystusa w tajemnicy Bożego Narodzenia. Ten pierwszy okres roku liturgicznego to początek drogi, która prowadzi na spotkanie ze Zbawicielem. Jest to również wspomnienie pierwszego, historycznego Adwentu opisanego na kartach Starego Testamentu, kiedy to lud wybrany oczekiwał przyjścia zapowiadanego Mesjasza. Jego narodzenie stało się początkiem decydującego etapu historii zbawienia człowieka. Kresem tej historii będzie powtórne przyjście Chrystusa w chwale, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia.
Chrześcijanin nie boi się tego przyjścia. Ten, kto uwierzył Chrystusowi, ktozłożył w Nim wszystkie swoje nadzieje i jest z Nim zjednoczony miłością, może stanąć z podniesioną głową wobec kataklizmów natury i nieprzyjaznych ludzkich działań. Trzeba jednak być bardzo blisko Jezusa, aby w kosmicznej wizji rozpadającego się świata dostrzec nie to, co ginie i przeraża, leczblask chwały przychodzącego Syna Bożego. Nasz Pan przyjdzie. Dlatego czuwajmy, aby nas nie zastał śpiącymi.
Teksty liturgiczne pierwszej niedzieli Adwentu wskazują jasno cel naszej wędrówki. „Do Ciebie, Panie, wznoszę moją duszę” – śpiewaliśmy w Psalmie responsoryjnym. W Modlitwie dnia zaś wołaliśmy do Boga, aby nam pomógł przez dobre uczynki przygotować się na spotkanie przychodzącego Chrystusa tak, abyśmy w dniu sądu mogli być zaliczeni do Jego wybranych i posiedli królestwo niebieskie.
Mamy więc wyraźnienakreślony cel, ostateczny cel naszego życia: wspólnotę z Chrystusem w królestwie niebieskim. Mamy ukazaną prostą i jasną drogę: świadczyć o naszej wierze i nadziei poprzez czyny miłości. Obudźmy się więc ze snu zmęczenia i przyzwyczajenia. Niech ten święty czas Adwentu, czas nadziei i łaski, tchnie w nasze serca nowy zapał. Oto Bóg w swojej niezmierzonej łaskawości daje nam nową szansę, otwiera przed nami nową drogę. Nie wolno nam tej szansy zmarnować, nie wolno nam przespać tej niezwykłej okazji: przejścia z ciemności do światła, z przygnębienia do radości, ze zwątpienia do nadziei.
Pan wzywa nas dzisiaj głosem Przyjaciela i głosem Dobrego Pasterza. Ale już jutro może skierować do nas słowa Sędziego. Pójdźmy więc dzisiaj za Jego głosem, otwórzmy się na Jego wołanie. Wtedy także jutrzejsze wołanie Sędziego będzie dla nas zwiastowaniem dobrej nowiny: „Nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie”.
Pierwsze czytanie dzisiejszej liturgii słowa pochodzi z Księgi Proroka Barucha. W korpusie pism Starego Testamentu Księga taumieszczona jest zaraz po Księdze Proroka Jeremiasza i po Lamentacjach, które przez tradycję przypisywane były temu wielkiemu Prorokowi. Baruch był sekretarzem Jeremiasza, towarzyszył mu w ostatnich latach działalności i wraz z nim został zabrany przymusowo przez emigrantów judejskich do Egiptu.
Tekst dzisiejszego czytania koncentruje się na świętym mieście Jerozolimie. Jest ona ucieleśnieniem zarówno poniżenia, jak i radości ludu wybranego. Jerozolima ukazana jest jako pełna smutku wdowa, opuszczona i poniżona przezwygnanie jej dzieci. Bóg jednak kieruje do swojego wybranego miasta orędzie radości. Całe dzisiejsze czytanie, stanowiące piąty rozdział Księgi Barucha, tchnie nadzieją: „Odłóż, Jeruzalem, szatę smutku i utrapienia swego, a przywdziej wspaniałe szaty chwały, dane ci na zawsze przez Pana. Przyoblecz się w płaszcz sprawiedliwości pochodzącej od Boga, włóż na głowę swą koronę chwały Przedwiecznego! Albowiem Bóg chce pokazać wspaniałość twoją wszystkiemu, co jest pod niebem”.
Jerozolima to miasto niezwykłe, mające za sobą tysiące lat historii. Jest miastem świętym dla trzech wielkich religii monoteistycznych: judaizmu, chrześcijaństwa oraz islamu. To miejsce ofiary Abrahama, stolica Dawida, ołtarz zbawczej ofiary Jezusa Chrystusa. Żydzi mówią, że Pan Bóg dał Jerozolimie dziewięć dziesiątychpiękna całej ziemi, ale także dziewięć dziesiątychcierpienia. „Miasto pokoju”, bo tak tłumaczy się hebrajską nazwę Jeruszalaim, nękane jest także dziś konfliktami.
My wszyscy wywodzimy się duchowo z Jerozolimy. Możemy więc powtórzyć za Psalmistą: „W Tobie są wszystkie me źródła”. Możemy przyjąć słowa pocieszenia proroka Barucha jako skierowane do nas, oczekujących przyjścia Chrystusa w tajemnicy Bożego Narodzenia. To nas poprowadzi Bóg „do światła swej chwały z właściwą sobie sprawiedliwością i miłosierdziem”.
Na drogach Adwentu towarzyszy nam w tym roku Święty Paweł Apostoł. List do Filipian, którego fragment dzisiaj słyszymy, rozpoczyna się od modlitwy. Jest to modlitwa dziękczynna, szczególnie ulubiona przez Apostoła. Zazwyczaj przedmiotem modlitw Świętego Pawła nie są jego sprawy, ale sprawy wiernych, powierzonych jego trosce.
Tym razem powodem szczególnego dziękczynienia jest wyjątkowy udział Filipian w głoszeniu Ewangelii, i to od pierwszej chwili usłyszenia jej z ust Świętego Pawła. Ten udział to nie tylko duchowa łączność z Apostołem, lecz także dawanie dobrego przykładu oraz udzielanie materialnego wsparcia Świętemu Pawłowi. Mógł on dzięki temu całkowicie poświęcić się głoszeniu Ewangelii.
Całe dzieło nawrócenia Filipian przypisuje Apostoł Bogu, bo to przecież On daje pierwszy impuls swojej łaski do każdego dobrego czynu. Paweł ufa, że Ten, który rozpoczął w nich dobre dzieło, dokończy je na dzień Jezusa Chrystusa.
Termin „dzień Jezusa Chrystusa” występuje w dzisiejszym fragmencie dwa razy. Mówi on o tym, że dzieje świata mają swój koniec, cel, do którego wszystko zdąża. Skoro jest to dzień Chrystusa, to wierzący mogą zdążać do mety z radością. Fundamentem naszego chrześcijańskiego optymizmu jest wiara w to, że jesteśmy współpracownikami Boga, że realizujemy Jego plan. To przekonanie wyzwala nas od lęku i umacnia na naszej drodze.
Święta Bożego Narodzenia, na które czekamy, przypominają pierwsze historyczne przyjście Syna Bożego na ziemię, ale równocześnie przygotowują nas na Jego powtórne przyjście. Święty Paweł Apostoł kieruje do Filipian, a także do nas, słuchających jego słów, zachętę, abyśmy tak jak on byli ożywieni miłością Jezusa Chrystusa. Ma się ona nieustannie doskonalić w „głębszym poznaniu” prawdy Ewangelii i „wszelkim wyczuciu dla oceny tego, co lepsze”.
Dynamizm chrześcijańskiej miłości jest warunkiem postępu w doskonałości wewnętrznej, w kształtowaniu w sobie wewnętrznego człowieka. Wszystko po to, aby realizować w tym adwentowym czasie wezwanie wyrażone w dzisiejszym śpiewie przed Ewangelią: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże”.
Ludziom często wydaje się, że mają jeszcze dużo czasu na nawrócenie i zmianę życia, że koniec świata i koniec ich życia są bardzo odległe, że mogą spokojnie czekać i nie brać dosłownie wszystkich wymagań Ewangelii.
Kiedy człowiek zaczyna odkładać wszystko na jutro, pojawiają się w jego życiu bałagan i chaos, które sąpoczątkiem nieszczęścia. „Jutro” to niebezpieczny wróg naszego wewnętrznego postępu, to wielka przeszkoda na drodze do celów, które sobie postawiliśmy.
Ewangelia według Świętego Łukasza chce nas przed tym przestrzec. Staje w niej przed nami Święty Jan Chrzciciel, ostatni Prorok Starego Przymierza i pierwszy zwiastun Nowego, Poprzednik Zbawiciela. Został posłany, aby przygotować drogi Chrystusowi, drogi do ludzkich serc i umysłów. Wzywa nas do pokuty i nawrócenia już dziś, już teraz.
Nawołując do pokuty i nawrócenia, Jan Chrzciciel używa twardych i wymagających słów. Chce nam uświadomić, że nawrócenia nie można odkładać na ostatnią godzinę, żekażdy fałszywy krok pociąga za sobąkonsekwencje, często nieubłagane.
Przez mały błąd na drodze kierowcamoże spowodować wypadek, pozbawić człowieka życia albo uczynić go kaleką. Podobnie jest na drodze życiowej. Czasami mały błąd, jedna niewielka ludzka decyzja, mogą mieć poważne konsekwencje w przyszłości.
Święty Jan Chrzciciel kieruje do nas ostrzeżenie, abyśmy naszego nawrócenia nie odkładali na ostatnią godzinę. Abyśmy każdy dzień traktowali jako okazję dospotkania z Bogiem, który przychodzi, aby nas zbawić.
Zdaje się wołać: Nawróćcie się! Nie czekajcie, aż nawrócą się inni, których uważacie za gorszych, za złoczyńców, bo tylko Bóg widzi, co jest w sercu człowieka, i tylko On może sprawiedliwie osądzić jego czyny. To, co nowe, lepsze i trwałe, nie wyrośnie ani z cegły, ani z kamienia, ani z osiągnięć nowoczesnej techniki. Ono musi wyróść w was, was nawrócić i przemienić, przeobrazić w nowych ludzi. Ten, na którego czekacie, który już nadchodzi, idzie do człowieka, aby w nim i przez niego zacząć budowę nowego świata.
Dziś trzecia niedziela Adwentu, środek oczekiwania. Adwent to czas nadziei i łaski, czas wyglądania i tęsknoty, refleksji i zadumy, ale również czas już bliskiej radości. Do tej radości zachęca cała liturgia słowa dzisiejszej niedzieli. Nosi ona tradycyjną nazwę Gaudete, od pierwszych słów formularza mszalnego, od antyfony na wejście, której treścią jest Pawłowe wezwanie do radości.
Do radości wzywa pierwsze czytanie z Księgi Proroka Sofoniasza: „Wyśpiewuj, Córo Syjońska! Podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem!”.
Sofoniasz to prorok rzadko pojawiający się w liturgii słowa. W swojej krótkiej Księdze zapowiada sąd Boży nad narodami świata i nad narodem wybranym. Piętnuje niewierność narodu, uleganie obcym modom i kultom. Księga kończy się jednak optymistycznie. Sofoniasz zapowiada narodowi pomyślną przyszłość i odrodzenie moralne, które będzie powodem prawdziwej radości.
Zapowiedź Proroka jest skierowanado Syjonu, do Jerozolimy, ale dotyczy całego narodu wybranego. Naród będzie żył w pokoju, wolny od wszelkich nieszczęść. Kiedy Bóg zamieszka pośród swojegoludu, nie będzie już powodu do lęku. Bóg Izraela jest bowiem Bogiem mocnym i wiernym. Dlatego może wyzwolić człowieka z nieszczęścia, pośpieszyć mu z pomocą, okazać swoje wielkie miłosierdzie.
Temat radości jest podjęty w Psalmie responsoryjnym, wzywającym do ewangelizacji: „Głośmy z weselem: Bóg jest między nami” – „Wy zaś z weselem czerpać będziecie wodę ze zdrojów zbawienia”. Tylko wiara radosna, zarażająca optymizmem, jest w stanie zdobywać ludzi dla Chrystusa.
Powodem radości dla nas, słuchających dziś słów Proroka sprzed tysiącleci, jest bliskość Bożego Narodzenia. Nadchodzące święta stworzą nam wiele okazji, aby sprawić innymradość, zapalić światło nadziei, pomóc dzieciom przetrwać zimę, dostarczyć potrzebującym „szlachetną paczkę”. Czyńmy to z radością i pamiętajmy, że miłosierni miłosierdzia dostąpią.
„Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!Niechbędzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko!” – apostoł Paweł kieruje te słowa do mieszkańców greckiego miasta Filippi. Ta rzymska kolonia w greckiej Macedonii była pierwszym miastem w Europie, które usłyszało z ust Apostoła Dobrą Nowinę o zbawieniu w Chrystusie. Każdy kontakt z tą gminą chrześcijańską napełniał Pawła dumą i radością, a także wdzięcznością, bo Filipianie wspierali go w jego trudnym położeniu. Nic więc dziwnego, że w żadnym innym liście Apostoła nie spotykamy tak licznych wezwań do radości, jak właśnie w Liście do Filipian.
Radość, którą zaleca Święty Paweł, to nie powierzchowna wesołość czy po prostu dobry humor. Radość chrześcijańska to głęboka harmonia ducha i szczęście płynące z posiadania Boga na ziemi przez wiarę – połączoną z nadzieją na spotkanie z Nim w wieczności. Sam Paweł Apostoł, który pisze ten List z więzienia, także nie jest pozbawiony radości, dlatego że żyje w nim i umacnia go Chrystus.
Wyrozumiała łagodność wobec wszystkich ludzi ma być zewnętrznym znakiem wewnętrznej radości w Panu. Życie człowieka wierzącego nigdy nie jest pozbawione kłopotów. Jest wręcz nieustanną walką z trudnościami. Ale wiara w Chrystusa pozwala nam zachować spokój ducha także w trudnościach, także w obliczu cierpienia i podczas prześladowań.
„A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Jezusie Chrystusie”. Te słowa Apostoła nie są już prośbą czy zachętą, których tak wiele w listach Apostoła Narodów, lecz obietnicą, nagrodą dla tych, którzy potrafią zdobyć się na radość i powierzyćswoje troski Panu Bogu.
Pierwsza adhortacja apostolska papieża Franciszka nosi tytuł Evangeliigaudium, czyli Radość Ewangelii. Także w wielu innych dokumentach jego pontyfikatu znajdziemy wezwanie do radości, równieżw niektórych tytułach, jak na przykładAmoris laetitia (Radość miłości) czy Gaudete et exsultate (Cieszcie się i radujcie). „Radość Ewangelii – pisze papież w Evangelii gaudium – napełnia serce oraz całe życie tych, którzy spotykają się z Jezusem. Ci, którzy pozwalają, żeby ich zbawił, zostają wyzwoleni od grzechu, od smutku, od wewnętrznej pustki, od izolacji. Z Jezusem Chrystsem rodzi się zawsze i odradza radość” (nr 1).
Tłumy ludzi pielgrzymowały do Jana nad Jordan, gdyż to, co mówił, trafiało dokładnie w ich oczekiwania i tęsknoty. Pytającym go, co należy czynić, Jan nie nakazywał porzucenia wykonywanego zawodu ani radykalnej zmiany trybu życia. Nie zalecał pokutnych pielgrzymek do Jerozolimy, nie wzywał do składania ofiar, odmawiania długich modlitw, praktykowania uciążliwych postów. Zalecał natomiast sprawiedliwość i miłosierdzie.
Święty Łukasz pisze, że „lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w swychsercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem”. On jednak wyraźnie zaprzeczył: „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów”.
Jan Chrzciciel był tak bardzo przekonany, że Jezus jest Prawdą, Drogą i Życiem, że ofiarował Muwszystko, co było mu drogie: przyjaciół i uczniów, tłumy słuchaczy, a na końcu swoją wolność. Gdyż „trzeba, by On wzrastał, a ja żebymsię umniejszał”. Jezus z Nazaretu jest bowiem mężem przyszłości, Zbawcą Izraela, nadzieją świata. Jan przyszedł jedynie po to, aby przygotować Mu drogę, aby być Jego głosem na pustyni.
Święty Augustyn, niezrównany mistrz słowa, wyjaśnił w jednym z przemówień, jaka jest różnica między Janem a Jezusem: „Jan jest głosem, ale «na początku było Słowo», czyli Pan. Jan był głosem tylko do czasu, Chrystus jest Słowem odwiecznym. Trudno jest odróżnić głos od słowa, toteż Jana uważano za Chrystusa. Głos utożsamiano ze słowem. Ale Jan wyznał, że jest tylko głosem, i nie chciał uchodzić za tego, którym nie był. Gdyby powiedział: «Jestem Mesjaszem», jakże łatwo by mu uwierzono, skoro brano go za Mesjasza, zanim jeszcze wypowiedział się na ten temat. Ale on się tego wystrzega, mówi, kim jest, uniża się i nie równa z Chrystusem. Wie, skąd płynie dla niego zbawienie; rozumie, że jest tylko lampą, która płonie i świeci, i lęka się, aby ona nie zgasła za podmuchem pychy”.
Święty Janie Chrzcicielu, bądź naszym patronem i opiekunem. Upraszaj nam serca wielkoduszne i szlachetne, gotowe oddać Chrystusowi wszystko, co najdroższe. Przypominaj nam, że to On ma wzrastać, a my mamy się umniejszać. Spraw, abyśmy tak jak ty stawali się dźwięcznym głosem Słowa, które stało się ciałem i zamieszkało między nami. Niech nas nawiedzi z wysoka Wschodzące Słońce, niech przez nas pozwala ludowi poznać zbawienie, przez odpuszczenie grzechów, dzięki serdecznej litości naszego Boga. Niech nas uczyni światłem dla tych, co w mroku i w cieniu śmierci mieszkają, niech skieruje nasze kroki na drogę pokoju.
Pierwsze czytanie czwartej niedzieli Adwentu wzięte jest z Księgi Proroka Micheasza. Jest to prorok mesjański, do którego nawiązują autorzy Nowego Testamentu, mówiąc o Jezusie i Jego pochodzeniu. Dzisiejszy fragment proroctwa Micheasza zawiera bardzo ważne wypowiedzi na temat mającego przyjść Mesjasza: określa miejsce Jego pochodzenia, wspomina Jego narodzenie z niewiasty, mówi o powszechnym zasięgu Jego królestwa oraz o pokoju, jaki Mesjasz przyniesie na ziemię, co więcej – podkreśla, żeOn sam będzie pokojem.
Miejscem narodzenia Mesjasza będzie – według Proroka –miasteczko Betlejem, w tekście określone jako Betlejem Efrata, gdyż taka była jego pierwotna nazwa. Należy ono do najstarszych miast Ziemi Świętej, wspominane jest kilkakrotnie już w Księdze Rodzaju. W Piśmie Świętym określa się jeczęsto jako Betlejem Judzkie, czyli położone w Judei, w odróżnieniu od innego Betlejem, leżącego w Galilei. Jest nazywane także miastem Dawida, bo właśnie w Betlejem urodził się Dawid i tam został namaszczony na króla.
Toz tego królewskiego miasta wyjdzie nowy Władca, większy i ważniejszy niż Dawid. „Pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności”. Te słowa Proroka sugerują, że Mesjasz przyjdzie z nieba, od Boga. Alebędzie równocześnie człowiekiem, bo zrodzi go ziemska matka. „Reszta braci”, czyli cząstka Izraela, przyjmie Mesjasza i zainauguruje Jego królestwo. Mesjasz będzie Władcą tego królestwa i Pasterzem swoich poddanych. Władza Jego rozciągnie się na cały świat. Ważną cechą mesjańskiego królestwa będzie powszechny pokój, a jego źródłem i uosobieniem – sam Mesjasz.
Gdy słuchamy tego proroctwa, nie dziwimy się, że autorzy Nowego Testamentu chętnie sięgają do Micheasza, by opisać życie i posłannictwo Chrystusa.Udajmy się i my, razem z prorokiem Micheaszem, do Betlejem. Przekraczający próg bazyliki Narodzenia musząsię mocno pochylić, bo wejście, zamurowane przed wiekami, jest bardzo niskie, a nikt nie chce przywrócić jego dawnej wysokości. Chyba dlatego, aby każdy, kto tu wchodzi, pokornie się skłonił przed tajemnicą narodzenia Bożego Syna, który stał się człowiekiem dla naszego zbawienia, za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i narodził się w Betlejem.
„Ofiary ani daru nie chciałeś, ale Mi utworzyłeś Ciało (…). Wtedy rzekłem: Oto idę – w zwoju księgi napisano o Mnie – aby spełnić wolę Twoją, Boże”. Te słowa, przypomniane w dzisiejszym drugim czytaniu, są cytatem z Psalmu 40. Autor Listu do Hebrajczyków wkładaje w usta Jezusa, bo dobrze charakteryzują Jego postawę wobec Ojca – postawęcałkowitego, synowskiego posłuszeństwa.
Współczesna teologia dostrzega w posłuszeństwie zasadnicząregułę egzystencji Jezusa. „On to, istniejąc w postaci Bożej – mówi Święty Paweł – nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, (…) uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,6-8). Sam Jezus potwierdza tę postawę swoim słowem w Ewangelii Świętego Jana: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał” (J 4,34).
„Ofiary ani daru nie chciałeś, ale Mi utworzyłeś ciało”. To zasadnicze przesłanie dzisiejszej Ewangelii. Odnajdujemy w nim odniesienie do centralnej prawdy naszej wiary, do tajemnicy wcielenia. Mówi ona, że Syn Boży, „za sprawą Ducha Świętego, przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”. Wcielenie było pierwszym objawem posłuszeństwa przychodzącego na świat Bożego Syna.
Także i my jesteśmy wezwani, aby słuchać Słowa Bożego i wypełniać wolę Bożą. Znaczy to więcej niż wszystkie ofiary i całopalenia. Już prorocy Starego Testamentu mocno krytykowali składanieBogu ofiar ze zwierząt i darów ziemi, któremunie towarzyszyła wewnętrzna przemiana ludzkiego serca.
Ofiara Chrystusa przewyższa wszystkie ofiary Starego Prawa. Uwalnia od uwikłania się w grzech i uświęca wszystkich ludzi – i to raz na zawsze. Przykładem swojego całkowitego posłuszeństwa Chrystus ustanawia nowy sposób odnoszenia się do Boga. Uczy nas, że – jak mówi Søren Kierkegaard –„zależność od Boga jest jedyną prawdziwą niezależnością człowieka”.
Adwent to czas oczekiwania na wybawienie i na Zbawiciela. Obrazują to nasze piękne pieśni adwentowe, zarówno te dawne, sprzed wielu wieków, jak i nowe, tworzone współcześnie. W ich melodiach wyczuwa się tęsknotę za mającym nadejść zbawieniem. Ich zasadniczą treścią jest Jezus Chrystus Odkupiciel i „Wieczny Syn Ojca wiecznego, Zbawiciel świata całego”. To On jest „kwiatem”, który „z różdżki Jessego zakwita i który zbawieniem świat wita”.
Ku Niemu kierują się ludzkie wołania: „Oczekiwanie narodów i Zbawco… Przybądź i pośpiesz, użal się złej doli, wybaw z niewoli… Przybądź i wywiedź mocą Twej prawicy więźniów z ciemnicy… Przybądź, niech człowiek przez Ciebie stworzony będzie zbawiony”.
Cała przyroda zdaje się włączaćw to ludzkie wołanie o zbawienie: „Niebiosa, rosę spuście nam z góry, Sprawiedliwego wylejcie,chmury”. „Otwórz się, ziemio, i z łona twojego wydaj nam, wydaj już Zbawcę naszego”. „Spuśćcie nam na ziemskie niwy Zbawcę z niebios, obłoki”. „Oto już się głos rozchodzi: Wstańcie, bracia uśpieni! Zbawienie nasze nadchodzi, noc się w jasny dzień mieni”.
Adwent zwraca nasze myśli ku Chrystusowi i każe nam wołać słowami liturgii: „Przybądź, o Panie, aby nas wybawić”. Dziwne to wołanie. On już przecież przyszedł i rozbił swój namiot pośród nas, dzielił z nami nasze życie z jego małymi radościami, szarą codziennością i gorzkimkońcem. Czy możemy poprzez nasze wołanie zaprosić Godo czegoś więcej?
Na pierwszych stronach Pisma Jego przyjście jest już obiecane, a mimo to na ostatniej stronie, do której już nigdy nic nie będzie dodane, czytamy modlitewne wołanie: „Maranatha!” – „Przyjdź, Panie Jezu!”.
Wiemy, że On rzeczywiście już przyszedł. Jezus, Syn Maryi, to Jego imię. I wiemy, na jakim miejscu i w jakim czasie możemy Go spotkać. Oblókł się w postać sługi i uznany został za jednego z nas. On, ukrytyBóg, wkroczył w nasze szeregi cicho i niepostrzeżenie. I poszedł razem z nami; z nami, którzy ciągle idziemy, a nigdy nie możemy dojść, gdyż wszystko, co osiągamy, jest po to, abyśmy na nowo rozpoczynaliszukanie, ażosiągniemy nasz cel ostateczny.
Wołamy więc: przyjdź Ty, który nigdy nie odchodzisz, gdyż Twój dzień nie zna wieczoru i Twoja rzeczywistość nie ma końca. Wołamy do Boga, gdyż wątpimy w człowieka. Ponieważ nie możemy sobie pomóc, nie możemy się wyzwolić od nas samych, dlatego wołamy, aby zstąpiły na nas Jego rzeczywistość, Jego prawda, pełnia Jego życia. Dlatego apelujemy do Jego mądrości i do Jego sprawiedliwości, do Jego dobroci i zmiłowania, aby On sam przyszedł i zerwał wszelkie więzy, aby z nędzy uczynił bogactwo, z czasowości wieczność. Aby pomnożył naszą wiarę w swoje wieczne obietnice. Aby wzmocnił naszą nadzieję na Jego przyjście przez swoje słowo i swój czyn. Aby naszą słabą miłość zapalił swoją ogromną miłością.
Usłyszeliśmy przed chwilą słowa wypowiedziane przez proroka Izajasza osiem wieków przed narodzeniem Chrystusa, słowa pełne nadziei i ufności:„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele”.
Przyczyną wesela, Sprawcą radości, Dawcą światła jest Boży Syn, Bóg, który stał się człowiekiem i narodził się jako małe dziecko w Betlejem: „Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: «Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju»”.
W samym środku najdłuższej nocy liturgia Kościoła głosi radosną nowinę o świetle, które zajaśniało ludzkości. O Dziecięciu z Betlejem, w którym objawiła się jasność Boga samego. O Synu Bożym, o którym wyznanie naszej wiary mówi, że to „Bóg z Boga, światłość ze światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego”.
Odmawiając Wyznanie wiary, uklękniemy na słowa: „i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”. Z pokorą oddamy cześć wypełniającej się tajemnicy Boga i człowieka.
Odkąd Bóg przyszedł na ziemię, świat nie jest już samotny. Nie jest pozostawiony samemu sobie. W jego dzieje wszedł bowiem jego Stwórca. Ten, który podtrzymuje w istnieniu ogrom wszechświata i losy każdego człowieka. Od chwili wcielenia Bóg stał się jednym z nas. Nie przestając być Bogiem, stał się człowiekiem. Ma twarz i ręce dziecka. Przez swoje człowieczeństwo wszedł w rodzinę ludzką, we wszystko, co interesuje, co cieszy i co boli człowieka.
Czemu więc drżę przed jutrem? Czemu łamię się pod ciężarem przeciwności? Czemu tak łatwo tracę nadzieję? Przecież „Dziecię się nam narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: «Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju»”.
Uczestniczymy w tej Mszy Świętej o północy z nadzieją, że Boże światło, które z wysokości niebios pada na ziemię, rozświetli ciemności naszego życia. Światło, które rozbłyska pośrodku nocy, wyraźnie kontrastuje z jej ciemnością. Ujawnia też istniejący między ludźmi podział – na tych, którzy tkwią w ciemności, i na tych, którzy idą za światłem.
W ciemności trudno jest poznać kształty i kontury przedmiotów, nie widać, że świat jest kolorowy i piękny. Ludzie trwający w ciemności nie mają orientacji, nie wiedzą, co dobre, a co złe, nie widzą ostatecznego celu ani drogi, która do niego prowadzi. Nie dostrzegają piękna Bożego życia, nie oddychają świeżym powietrzem wiary. Żyją w ciemności i zmierzają ku ciemności.
Ludzie światłości to ci, którzy chodzą Bożymi ścieżkami. Wiedzą, co jest dobre, a co złe, znają swój ostateczny cel i drogę, która ku niemu prowadzi. Żyjąc w światłości doczesnej, zmierzają ku światłości wiecznej. Ku Chrystusowi, który powiedział o sobie: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12b).
Podział na ludzi ciemności i ludzi światłości idzie poprzez historię i trwa we współczesnym świecie, dzieli naszą ojczyznę, nasze rodziny, przebiega przez nasze serca. Jest przyczyną dramatuświata i społeczeństwa, dramatuludzkiego losu. „Światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemności aniżeli światło: bo złe były ich uczynki (J 3,19b)”.
Człowiek ciemności opuszcza Boga, gdyż sam chce ogłosić się władcą i panem. Odwraca się od nieba, gdyż łudzi się, że zbuduje raj na ziemi. Przekracza Boże prawo, gdyż sam pragnie być swoim prawodawcą. Odrzuca blask prawdy, aby żyć w świecie własnych złudzeń.
Rozważmy jednak, do czego to prowadzi. Rzekomy pan świata popada w niewolę własnych słabości. Raj zbudowany przez człowieka przemienia się w piekło na ziemi. Życie według swojej woli kończy się utratą wolności. „Wyzwolenie” z więzów Bożych przykazań prowadzi do zaplątania się w okowy własnych nałogów. Życie staje się w konsekwencji ciężarem nie do zniesienia i traci wszelki sens.
My wszyscy tu obecni w sposób szczególny jesteśmy powołani do tego, aby być ludźmi światłości, jesteśmy szczególnie zobowiązani, aby przepędzić wszelką ciemność z naszych serc. Dlatego garniemy się do Światła, które w ciemnościach świeci, do Światła, którego ciemności nie potrafią ogarnąć. Wierzymy w ostateczne zwycięstwo Światłości, choć nieraz ciemno wokół nas i w nas samych.
Na ołtarzu spocznie za chwilę pod postacią chleba i wina ten sam Jezus, który w Betlejem ukazał światu światłość Boga i Jego miłość do człowieka. Niech światłość dzisiejszej nocy stanie się ogniem spalającym w nas wszystko to, co pochodzi z ciemności. Niech przemieni i rozpali nasze serca. Niech ogrzeje atmosferę naszych rodzin żarem bezinteresownej miłości.
Niech radosne i głębokie przeżycie tajemnicy Narodzenia Syna Bożego napełni nas światłością, która sprawi, że wszędzie tam, gdzie się pojawimy, zrobi się cieplej, jaśniej i radośniej.
W jednym z kazań na Boże Narodzenie kardynał JosephRatzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, przytoczył historię rabinacką zapisaną przez Eliego Wiesela. Opowiada ona o małym chłopcu imieniem Jesziel. Chłopiec ów wpadł z płaczem do pokoju swojego dziadka, sławnego rabbiego Barucha. Po policzkach spływały mu wielkie łzy. I skarżył się: „Mój przyjaciel mnie zupełnie opuścił. Bardzo niesprawiedliwie i brzydko ze mną postąpił”.
„Czy możesz mi to, chłopcze, dokładniej wyjaśnić?” – zapytał go mistrz.
„Tak – odpowiedział mały. –Bawiliśmy się w chowanego i ja tak dobrze się schowałem, że tamten nie mógł mnie znaleźć. Wtedy jednak przestał mnie szukać i po prostu poszedł sobie. Czy to ładnie?”
Najpiękniejsza kryjówka utraciła swoje piękno, bo towarzysz przerwał zabawę. Dziadek pogłaskał małego po policzku. Także jemu łzy stanęły w oczach. I powiedział: „Rzeczywiście, to bardzo nieładnie. Ale widzisz, z Panem Bogiem jest dokładnie tak samo. Ukrył się, a my nie rozglądamy się za Nim. Bóg się ukrywa, a my Go nie szukamy!”.
W tej krótkiej historii – mówił kardynał Ratzinger – chrześcijanin może znaleźć, jak w pigułce, całą tajemnicę Bożego Narodzenia. Bóg się ukrywa. Nie oślepia nas blaskiem swojej chwały, nie zmusza swoją władzą, abyśmy padli na kolana.
Włoski pisarz Vittorio Messori zauważa, że sekretem chrześcijańskiego Boga „wydaje się być ukrycie, półcień, jednakowa wartość śladów dla wiary i niewiary”. Bóg się ukrywa, bo szanuje naszą wolność. „Chce, aby przyjęcie Go stało się wyborem, a nie wyrokiem, gorącym porywem serca, a nie chłodnym wnioskiem niepodważalnego stwierdzenia”.
Przedziwny jest Bóg narodzony w Betlejem, niepasujący do naszych wyobrażeń. Z pojęciem Boga ludzie od wieków łączyli dwie cechy: majestat i potęgę. Majestat, który onieśmiela i rzuca człowieka na kolana. Potęgę, która budzi zdumienie i której należy się podporządkować.
Tymczasem w tajemnicy Bożego Narodzenia objawia się nam inny Bóg, bez majestatu. Leży bezbronny, złożony w żłobie. Można Go wręcz nie zauważyć, nie rozpoznać, nie zwrócić na Niego uwagi, przeoczyć Jego przyjście.
My chcemy Go rozpoznać, pragniemy Go odnaleźć i godnie przyjąć, zachęceni słowami Świętego Augustyna: „Przebudź się,człowiecze: dla ciebie Bóg stał się człowiekiem. Umarłbyś na wieki, gdyby On nie narodził się w czasie. Byłbyś skazany na niemiłosierną wieczność, gdyby Bóg nie okazał ci wiecznego miłosierdzia. Nie byłbyś przywrócony do życia, gdyby On nie poddał się dobrowolnie śmierci. Bez Jego pomocy byłbyś zgubiony, zginąłbyś, gdyby On nie przyszedł”.
Idziemy więc do Betlejem, aby znaleźć Chrystusa. Chcemy w małym Dziecięciu odkryć Słowo, które stało się ciałem i rozbiło swój namiot pośród naszych ludzkich dróg. Razem z pasterzami pragniemy śpiewaćanielski hymn: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”.
Zwróćmy uwagę, że z chwałą Boga na wysokościach związany jest pokój na ziemi między ludźmi. Tam, gdzie nie oddaje się chwały Bogu, gdzie się o Nim zapomina lub wręcz Mu zaprzecza, nie ma także pokoju.
„Jeśli gasi się Boże światło – mówił papież Benedykt XVIw swojej ostatniej przed rezygnacją homilii na Boże Narodzenie – gasi się także nadaną przez Boga godność człowieka. Nie jest on już wtedy obrazem Boga, który w każdym musimy czcić, w człowieku słabym, obcym, ubogim. Nie jesteśmy już wtedy wszyscy braćmi i siostrami, dziećmi tego samego Ojca, które począwszy od Ojcasą ze sobą nawzajem powiązane.
W minionym wieku widzieliśmy z całym okrucieństwem,jakie wówczas pojawiają się rodzaje aroganckiej przemocy, i jak człowiek gardzi i druzgocze człowieka. Tylko wtedy, gdy światło Boże jaśnieje nad człowiekiem i w człowieku, tylko jeśli każdy człowiek jest chciany, znany i miłowany przez Boga, i tylko wówczas – niezależnie od tego jak bardzo nędzna byłaby jego sytuacja – jego godność jest nienaruszalna”.
Z wiary w tego Boga, który stał się człowiekiem, nieustannie na nowo wypływają siły pojednania i dobroci. Ta wiara wnosi w ciemności grzechu i przemocy świetlisty promień pokoju i dobra. Chrystus jest naszym pokojem; On głosił pokój dalekim i bliskim (por. Ef 2,14.17). Idźmy więc do Betlejem, aby odnaleźć Jezusa, Księcia Pokoju i modlić się do Niego o pokój dla rozdartego konfliktami świata, dla naszej skołatanej ojczyzny, dla naszych poranionych serc.
Panie, głoś dzisiaj pokój także i nam, dalekim i bliskim. Spraw, abyśmy przekuwali miecze i włócznie naszej bratobójczej walki na lemiesze i sierpy pokoju i pojednania. My, synowie i córki tego samego Ojca w niebie, dzieci tego samego narodu, zanurzonego od wieków w chrześcijańskiej wierze, tradycji i kulturze. Czy te bezcenne wartości przestaną kształtować nasze postawy i relacje? Czy podziały polityczne mają zniszczyć to, co nas tak głęboko łączy?
Oświeć ludzi, którzy sądzą, że muszą dopuszczać się przemocy, aby zrozumieli, że to absurd, i nauczyli się rozpoznawania Twojego prawdziwego oblicza. Pomóż nam stać się ludźmi Twojego upodobania – na Twój obraz, a więc ludźmi pokoju i pojednania, porozumienia i dialogu.
Papież Franciszek apelował, abyśmy poszerzyli krąg naszego widzenia w poszukiwaniu Tego, który się narodził: „Pozwólmy – mówił podczas Pasterki w 2016 roku – by wyzwaniem dla nas było Dzieciątko w żłobie, ale także dzieci, które nie leżą dziś w kołysce, otoczone pieszczotą miłości matki i ojca, ale leżą (…)w podziemnym schronie, by uniknąć bombardowania, na chodniku wielkiego miasta, na dnie łodzi przeciążonej migrantami. Pozwólmy, by wyzwaniem dla nas były dzieci, którym nie pozwala się narodzić, te, które płaczą, bo nikt nie zaspokaja ich głodu, te, które nie trzymają w rękach zabawki, lecz broń”.
Chodźmy do Betlejem –mówi do nas dzisiaj liturgia Kościoła. Pasterze szli do Betlejem z pośpiechem. Pobudzały ich święta ciekawość i święta radość. Czy my wszyscy należymy do ludzi szukających Boga, czy śpieszymy się do Bożych spraw? One nie należą dziś do rzeczy pilnych. Myślimy i mówimy, że sprawy Boże mogą poczekać. Ale to Bóg jest najważniejszy, jedyny, który w ostatecznym rozrachunku jest naprawdę ważny.
Dlaczego nie mielibyśmy i my dać się porwać ciekawości, by widzieć bliżej i poznać to, co Bóg nam objawił? By usłyszeć to, co chce nam dzisiaj powiedzieć – w kontekście naszych dylematów i sporów? Prośmy Go, aby święta ciekawość i święta radość pasterzy poruszyłyrównieżnas. Idźmy więc z radością tam, do Betlejem,do tego Pana, który także dziś na nowo przybywa ku nam i pozwala nam siebie znaleźć, a tym samym odnaleźć naszą radość i szczęście, cel i sens naszego życia.
Mówi się często, że dzieje świata, który nas otacza, zaczynają się tak naprawdę od historii człowieka. On na tym świecie wycisnął swoje piętno, ukształtował gowedług swoich wyobrażeń. Dlatego człowiek jest panem świata; może nim zarządzać według swoich praw i traktować go jak swoją własność.
Ewangelia w uroczystość Bożego Narodzenia głosi nam jednak coś zupełnie innego. Dowiadujemy się, że na początku świata nie stoi człowiek, ale Bóg i Jego stwórcze Słowo. „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, z tego, co się stało”.
Nie byłoby dziś świata i człowieka, gdyby nie miłość Boga Stworzyciela! Dlatego świat jest Jego własnością. „Do Pana należy ziemia i to, co ją napełnia, świat i jego mieszkańcy” (Ps 24,1). Dlatego Słowo, które stało się ciałem, „przyszło do swojej własności” – czytamy w Boże Narodzenie słowa Świętego Jana Ewangelisty.
Prawie powszechne jest przekonanie, że człowiek powinien w życiu wiele osiągnąć: zdobyć gruntowne wykształcenie, dobrze płatny zawód, zrobić karierę. Wielu uważa, że na drodze samorealizacji dozwolone są wszystkie środki i metody. Licząsię pieniądz, władza i siła – słabi i nieporadni życiowo nie mają głosu.
Betlejem uczy nas czegoś innego. Pan niebios objawia się światu jako bezbronne, małe dziecko, rodzi się w stajni. Stwórca świata przychodzi do swoich, ale swoi Go nie poznają i nie przyjmują. Jednakwłaśnie w Jego słabości tkwi siła. To On strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Wszystkim, którzy Go poznali i przyjęli, daje moc, aby się stali dziećmi Bożymi.
Wmawia się nam, że powinniśmy używać życia i jego dóbr. Korzystać z tego, co oferuje świat, i nie martwić się o jutro. Wierzyć tylko w to, co widzimy i czego możemy dotknąć. Ten, kto oddaje się nierealnym marzeniom, jest godny pożałowania.
Święta Bożego Narodzenia uczą nas czego innego. „Oglądaliśmy Jego chwałę” – pisze Święty Jan. „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał” (Łk 2,14) – śpiewają aniołowie nad Grotą Narodzenia. Jeśliczłowiek zapomina o Bogu i nie oddaje Mu chwały, na nic się zdająjego wysiłki.