The ONE - Estera Wiśniewska - ebook

The ONE ebook

Estera Wiśniewska

0,0

Opis

Każda sława ma swoją cenę… O tym, że w show biznesie nie ma miejsca na słabości czy skrupuły, Katie przekonała się już pierwszego dnia konkursu. Największe muzyczne show Stanów przyciągnęło tłumy kandydatów oferując momentalny sukces, międzynarodową sławę, a przede wszystkim ogromne pieniądze. Nikt jednak nie mówi o drugiej stronie programu. Czy może być coś gorszego niż ciągła inwigilacja życia prywatnego, podstępnie knute plany albo bezgraniczna wrogość jurorów? Oczywiście… Przeszłość!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 507

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Estera Wiśniewska

The ONE

Poznaj mroczną stronę sławy.

© Estera Wiśniewska, 2020

Każda sława ma swoją cenę…

O tym, że w show biznesie nie ma miejsca na słabości czy skrupuły, Katie przekonała się już pierwszego dnia konkursu. Największe muzyczne show Stanów przyciągnęło tłumy kandydatów oferując momentalny sukces, międzynarodową sławę, a przede wszystkim ogromne pieniądze. Nikt jednak nie mówi o drugiej stronie programu. Czy może być coś gorszego niż ciągła inwigilacja życia prywatnego, podstępnie knute plany albo bezgraniczna wrogość jurorów?

Oczywiście… Przeszłość!

ISBN 978-83-8221-854-1

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

CZĘŚĆ I

1

Dźwięk szybkich, zdecydowanych kroków rozbrzmiewał echem po sali. Publiczność jeszcze nie zareagowała na jej obecność. Stanęła w wyznaczonym miejscu, lecz ku jej zdziwieniu oświetlenie raziło ją niewymiernie. Widziała tylko jurorów siedzących na podwyższeniu w drugim rzędzie, dwóch mężczyzn i kobieta.

Pierwszy od lewej był łowcą talentów i właścicielem wytwórni muzycznej — arogancki Damian Mervick. Obok niego siedziała super sztuczna, ale niesamowicie utalentowana Diasy Devlin, która lata swojej świetności miała już niestety za sobą. Jako ostatni był autor tekstów największych hitów ostatnich sezonów — łagodny Tobby McLouis.

Chciała się przesunąć w inne miejsce, ale operator kamery z przodu gestem ręki ją zatrzymał i dał sygnał, by jeszcze nie zaczynała. Gestem drugiej dłoni przywołał makijażystę na szybki re–touch „gwiazd”.

— Nie wygląda na zdenerwowaną — zauważyła Daisy.

— Kurwa, pewnie kolejne beztalencie. Czy oni sami siebie nie słyszą?! — Zdenerwował się Damian, odchylając w tył na swym czerwonym fotelu. — Tylko przyłażą tutaj pewni siebie, a później zdziwieni, że ich nie wybieramy. Kurwa tępaki — podsumował, przeglądając kartki z nazwiskami uczestników. Jak zwykle pojawiło się parę dobrze już mu znanych z wcześniejszych edycji.

— Tak, tak, ale to dzięki nim masz te swoje cacka — stwierdziła Daisy upijając łyk wody z kubka po pepsi, sponsorze programu. — Słyszałam, iż ostatnio kupiłeś nowy jacht? Ile kosztował? Pół miliona?

— Takich śmieci nie kupuję. Widzisz jak ona stoi? Ręka w kieszeni, drugą bawi się w telefonie — stwierdził arogancko. — Pewnie pisze status na Facebooku. Paranoja kurwa.

— To tylko poza, tak naprawdę pewnie nerwy ją zżerają.

— To, czemu nie stanie jak normalni ludzie albo niech, chociaż udaje, że się nie denerwuje. Ręce za plecami i niech się rozgląda dookoła. Nie podoba mi się — podsumował, marszcząc brwi i powrócił do czytania nazwisk.

— Mało kto ci się podoba — wtrącił się do rozmowy Tobby.

— Ty się kurwa nie interesuj, tylko pisz te swoje pioseneczki.

Makijażysta, po ekspresowych poprawkach włosów Tobby’ego oraz makijażu Daisy, przyzwyczajony do tego typu rozmowy pomiędzy jurorami, odszedł bez słowa. Za ich plecami prezenter poinformował o starcie nagrania.

Ponad sceną zapalił się napis: „Nagranie”. Światła trochę przygasły, a widownia się wyciszyła. Równo po dwóch sekundach rozległ się melodyjny głos Daisy

— Cześć złotko jak się nazywasz i skąd przyjechałaś? — zapytała uśmiechając się promiennie.

— Mam na imię Katie, a przyjechałam z Nowego Orleanu.

— Ile masz lat Katie? — wtrącił Damian świdrując ją wzrokiem.

— 30.

— 30? Trochę późno chcesz rozpoczynać karierę muzyczną — próbował ją zirytować. Nie widząc co powinna odpowiedzieć, uśmiechnęła się blado. Po chwili niezręcznej ciszy Daisy zapytała:

— Co nam zaśpiewasz?

— Whitney Huston „I will always love you”.

— Ciężka piosenka — powiedział Damian, uśmiechając się niemal tryumfalnie, wiedział, że tej piosenki nikt ot tak nie potrafi zaśpiewać, więc i jej się nie uda.

— Dam radę panie Damianie — oznajmiła stanowczo, powodując, iż uśmiech zastygł mu na twarzy, a oczy rzucały mordercze spojrzenie.

— Zobaczymy. — Jeszcze bardziej poddenerwowany juror, zrobił notkę na swoich kartkach, po czym rozsiadł się wygodniej w fotelu i ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma, czekał aż zacznie.

Kiedy padły pierwsze wersy, cała sala wzięła głębszy oddech i go wstrzymała. Wyrazy twarzy jurorów zdradzały zaskoczenie, za wyjątkiem jednego. Ten jeden wiedział, co się święci i knując już w głowie plan, wbijał wzrok w Katie.

Po spektakularnym refrenie cała sala oklaskiwała ją na stojąco. Na scenę wszedł prezenter i z typową dla siebie swobodą objął Katie ramieniem, mówiąc:

— Wiem, że to tylko formalność, ale mimo wszystko musimy to usłyszeć. Tobby?

— Piękny, czysty głos, zero fałszu… Jesteś „the one”! — wykrzyknął, uśmiechając się szczerze, po czym nacisnął złotą kulę naprzeciw niego i momentalnie zaświeciła się jedna trzecia wiszącej ponad sceną, winylowej płyty.

— Daisy?

— Katie… W tak drobnym ciele taka siła?! — powiedziała, unosząc teatralnym gestem ręce do skroni. — Jestem wręcz przerażona potęgą… Jesteś „TĄ JEDYNĄ!” — oznajmiła, kładąc obie dłonie na swojej kuli i zapaliła się druga część płyty.

— Damian? — zapytał prezenter wciąż obejmując Katie.

— Z chęcią zobaczę, co dalej dla nas przygotujesz. TAK — powiedział obojętnie, podkreślając na kartce jej imię dwukrotnie i wcisnął swój przycisk palcem wskazującym nie obdarzając Katie nawet jednym spojrzeniem.

— A więc, tak jak mówiłem! — entuzjastycznie krzyczał do mikrofonu Jack. — Czysta formalność. 3 razy TAK. Katie witamy w naszych progach. — Prezenter ukłonił się głęboko i zaczął ją odprowadzać do wyjścia. Szczęśliwa dziewczyna szybko podziękowała i uśmiechnęła się na pożegnanie.

— Ja ją kurwa urządzę. Ma być w mojej grupie, rozumiecie! — Damian warknął półgębkiem, zakrywając mikrofon. Żaden z jurorów nie odpowiedział, wiedzieli, że mimo wszystko to Damian jest tutaj gwiazdą i to on dostaje, czego tylko chce. Reszta jest dla niego tłem.

— Jack wprowadź następnego skowronka — zaszczebiotała radośnie jak zwykle Daisy.

— Już się robi — odpowiedział prowadzący, otwierając po raz setny drewniane drzwi.

***

— Halo mamo? — powiedziała do słuchawki Katie.

— Katie? I jak? Przeszłaś? — zapytała zaspana starsza kobieta.

— Tak dostałam się. Widać zostanę tutaj jeszcze przez jakiś czas.

— Wiedziałam, że dasz radę. Gratuluje — powiedziała ciepło matka.

— Dziękuję.

— Bardzo mi przykro, że nie pojechaliśmy tam z tobą.

— Mamo daj spokój, co byście robili przez tyle godzin?

— Faktycznie… Zaraz obudzę ojca i mu powiem.

— Nie, mamo. Jutro to zrobisz, teraz wróć do spania — powiedziała Katie siadając na miękkim, hotelowym łóżku. — Zadzwonię jutro to pogadamy dłużej.

— Kocham cię.

— I ja ciebie też. Pa

— Pa — pożegnała córkę starsza kobieta i odłożyła słuchawkę telefonu na blat nocnego stolika, po czym zapaliła lampkę i cała podekscytowana zdecydowanie szturchnęła śpiącego męża za ramię. Starszy mężczyzna zbudził się mocnym chrapnięciem…

2

Katie siedziała w białym fotelu przy oknie. Każdy pokój hotelowy wydawał się jej taki sam. Łóżko, nocny stolik, lampka, telefon i telewizor, a pod nim, mniejsza lub większa półka. Jakieś obrazy albo zdjęcia na ścianach, czasem większe lustro i parę kwiatów, standard. Mało, który ją zaskakiwał. Być może gdyby wynajmowała pokój w 5 gwiazdkowych hotelach, to by było coś innego, ale koniec końców i tak tylko się w nim śpi, zwłaszcza jak jest się samemu.

Mimo że światła miała już zgaszone i była przygotowana do snu, jeszcze się nie kładła. Tępo wpatrywała się w telewizor, myślami będąc mile stąd. Analizowała krok po kroku jak to się stało, że jest w tym miejscu, gdzie jest. Jedna decyzja, która tak zmieniła jej całe życie…

Jak dziś pamięta dzień, kiedy informowała swoją nauczycielkę od hiszpańskiego, że chce się przenieść do niższej grupy.

— Katie, nie możesz tego zrobić. Z testu jasno wynika, że zakwalifikowałaś się do najwyższej grupy — powiedziała niewiele od niej starsza nauczycielka. — Masz drugi w kolejności wynik.

— Wiem proszę pani. Niestety chciałabym mimo wszystko przenieść się do drugiej grupy — odparła Katie ściskając książkę do historii.

— Ehhhh… Bardzo mi się to nie podoba. No cóż… Gdzieś tu miałam grafik grupy pana McKeann’a. O, proszę — ciężko westchnęła panna Marison podając jej złożoną na pół kartkę papieru.

— Super, dziękuje.

— A czy pan McKeann wie o tym? — Nie odpuszczała nauczycielka.

— Tak, nawet już wyraził zgodę, jeśli pani nie ma nic przeciwko.

— Pewnie, że mam… Katie zastanów się jeszcze raz. Mam do zaoferowania najlepszy program. Wypady poznawcze do Hiszpanii, 3-miesięczne wymiany studentów jak również zwykłe wyjścia do kina na hiszpańskie filmy. Program nauczania jest bardzo zaawansowany, będzie ciężko, ale wiem, że dasz radę.

— Są rzeczy, których się nie przeskoczy mimo talentu czy wiedzy.

— Masz coś konkretnego na myśli? — Kobieta zaczęła się badawczo przyglądać nastolatce. Katie wzięła głębszy oddech i wyrzuciła z siebie jednym tchem:

— Niestety, moich rodziców nie stać na pani program. Wiem, że jest bardzo dobry, ale nie będzie mi wesoło, kiedy wszyscy z grupy będą latać coraz do Hiszpanii, opowiadać sobie zabawne historie, a ja będę takim odludkiem. Wolę być w niższej grupie, gdzie nie będę czuć się gorsza.

— No dobrze, jeśli taki jest powód, to się zgadzam — westchnęła nauczycielka, lżejszym już głosem wyrażając zgodę na zamianę. — Powiem tylko panu McKeann’owi, by cię trochę przycisnął — Katie zaśmiała się z ulgą i rozbawieniem…

W tamtym okresie musiała kupować książki na spółkę z koleżanką z ławki, było ciężko, ale za to teraz niczego jej nie brakuje, a wszystko dzięki tej niepozornej zamianie grup i jeden podręcznik dzielony z Margarett.

Z zamyślenia wyrwało ją światełko laptopa: „Masz wiadomość”. Wiedziała, od kogo nawet nie patrząc w pole nadawcy. Niewiele osób znało jej e-mail. Rodzice, kuzynka Ilay oraz koleżanka ze studiów Agness.

Po naciśnięciu koperty w tytule zobaczyła:

„Jestem w ciąży”.

Nic więcej. Agness zawsze taka była, lubiła tworzyć oraz podtrzymywać napięcie, dramatyzować. Często miewała zmiany nastrojów i czasem trudno było za nią nadążyć, ale Katie to odpowiadało. Ponoć przeciwieństwa się przyciągają i może właśnie, dlatego tak dobrze się dogadywały podczas studiów. Ona raczej spokojna i ułożona, a Agness czysty żywioł…

Gratulacje!!! W którym tygodniu jesteś? Byłaś już u lekarza? Co powiedział Ben? Jak zareagował? Twoja mama to pewnie nieźle się wkurzyła, jak ona to przyjęła? Powiedziałaś jej już chociaż?;p …

Jak się czujesz? Napisz mi wszystko ze szczegółami!!

Tak się cieszę! Gratulacje raz jeszcze ;) A tak poza tym, jakby cię to przypadkiem interesowało, to przeszłam dalej. Oglądaj 24.05

Buziaczki pa.

— No ładnie Agness, twoja mamuśka tak elegancko cię zabije, że aż mi ciebie trochę szkoda — pomyślała kładąc się ciężko na łóżku. Z lekkim uśmiechem na twarzy, Katie szybko zasnęła.

***

Parę dni po pierwszym przesłuchaniu, Katie stała mokra w tym samym hotelowym pokoju. Krople wody spadały z jej ciemnych włosów wprost na miękki dywan. Nic sobie z tego nie robiąc, Katie przesuwała wieszaki w szafie, próbując rozwiązać odwieczny kobiecy problem, w co powinna się ubrać.

Ostatnio miała na sobie białe spodnie z wysokim stanem, jasnoróżową bluzkę oraz żakiet. Dzisiaj taki styl nie będzie pasował do repertuaru. Musi czuć się i wyglądać wygodnie, wręcz luzacko.

Koniec końców, po niecałej godzinie przymierzania, stanęła gotowa przed lustrem. Zdecydowała się na ciemne, dopasowane spodnie i biały podkoszulek z napisami, a na wierzch zarzuciła sobie rozpięta koszulę w drobną, niebieską kratkę.

O 8:50 zadzwoniła po taksówkę i w niecałe dwadzieścia minut później była na miejscu. Po obu stronach wejścia ustawione były metalowe barierki, za którymi stały rzesze gapiów czy też fanów programu, mimo, iż był to dopiero drugi jego etap. The ONE był niezwykle popularny, co dziwiło jeszcze bardziej, gdyż był to kolejny z rzędu program muzyczny.

Za zwykłymi, plastikowymi drzwiami z naklejonym dużym logo programu, ustawiony został podłużny stół, za którym siedziała istna Barbie. — Widać w gabinecie musieli się nieźle nad nią napracować — przemknęło Katie przez myśl, kiedy spojrzała na twarz dziewczyny. Idealnie prosty, wąski nos otoczony został pełnymi kośćmi policzkowymi po bokach oraz równie napompowanymi ustami w kolorze wściekłego różu.

Dziewczyna bądź, co bądź młodsza od Katie, żując gumę w charakterystyczny sposób, zadała pytanie:

— Imię? — zapytała nawet nie odrywając wzroku od swojego złotego iPhone.

— Miranda — odpowiedziała Katie, patrząc na zwieszoną w dół głowę dziewczyny w kolorze platyny.

— Miranda jak? — kontynuowała tym samym, beznamiętnym tonem nie przerywając grania w grę.

— Jacum.

— Mmmmm… Mmmmmm… — z opóźnieniem, przeniosła wzrok na leżącą obok listę uczestników, wciąż kurczowo trzymając telefon, jakby Katie miał go zaraz chwycić i z nim uciec. — Nie widzę tu takiej — mówiąc to, w końcu spojrzała na Katie i uśmiechnęła się. — Miranda? Nie masz przypadkiem na imię Katy… Katie…? Katie…? Nie pamiętam. Ty jesteś tą, co spieniła Damiana na przesłuchaniu? — Wskazała na nią palcem wskazującym, boleśnie go przy tym wykrzywiając.

— Nie wiem, czy go spieniłam, ale sprawdź proszę nazwisko Waltson.

— Spoko, już szukam — zaszczebiotała, uśmiechając się promiennie.

W ciągu tych paru sekund Katie rozejrzała się dookoła, ale nic specjalnego nie zauważyła. Duże, puste pomieszczenie bardziej przypominało halę niż jedną z sal tak prestiżowego programu. To, że ją odmalowano na ciemnofioletowy kolor, a na podłodze położono czarne, połyskujące płytki nie czyniło pomieszczenia bardziej „światowym” — pomyślała Katie.

— Okej, już widzę. Teraz podpisz się tutaj i wyciągnij los z tego pudełka. Będziesz kolorem przydzielona do grupy. Niebieska jest pierwsza, czerwona — druga, zielona — trzecia — poinformowała z tym samym uśmiechem na twarzy. Przez moment przemknęło Katie przez myśl, iż może dziewczyna ćwiczy w ten sposób przed jakąś reklamą pasty do zębów albo czegoś podobnego, bo tak szerokiego uśmiechu to nigdy wcześniej nie widziała.

Katie jak tylko włożyła rękę, złapała za pierwszy los, jaki poczuła.

NIEBIESKI

— Tak, więc idziesz, jako pierwsza. Nagranie zaczyna się, dokładnie za 22 minuty — dodała spoglądając na godzinę w telefonie.

— Czy ktoś jest już w mojej grupie? — zapytała Katie.

— Jak na razie nikt szczególny. Grupa zielona jest już najsilniejsza. Czekamy jeszcze na osiem osób, więc wszystko się okaże. Poczekalnia jest korytarzem zaraz za mną, pierwsze drzwi na lewo. — Bezimienna blondynka wstała i podała jej swoją wizytówkę.

— Katie to dla ciebie, w razie jakbyś kiedyś mnie potrzebowała, jestem naprawdę dobra. — Mówiąc to uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wprawiając Katie w niemały szok. — Dziewczyna zaraz będzie mieć uśmiech dookoła głowy! — Przeraziła się mówiąc po chwili otępienia

— O, okej. Dzięki, na razie.

Drzwi wejściowe otworzyły się ponownie i wszedł przez nie wysoki, pewny siebie chłopak. „Przyszła” asystentka Katie ulotniła się z jej okolic z prędkością światła i niemal teleportowała się tuż obok bosko przystojnego kolejnego uczestnika programu.

— Jak JA będę cię potrzebować? Chcesz się tylko zakręcić przy kimś, kto może wygrać albo pomóc tobie, tandeto ty mała — pomyślała Katie patrząc na małą, różową wizytówkę, na której zawiłymi literami można było przeczytać:

Amie Dolyn

Utalentowana prezenterka/ Hostessa/

Organizatorka wszelakich imprez. Dzwoń o każdej porze dnia czy nocy Buziaczki.

Na tylnej stronie widniał numer telefonu. — Jezu, czy te dzieciaki teraz nie wiedzą, czym się mają zając? Ehhhh…

Nie po raz pierwszy Katie ubolewała nad poziomem edukacyjnym oraz kulturalnym ówczesnej młodzieży. Była przekonana, iż młodzież ogląda za dużo śmieci w telewizji czy Internecie. Golizna i perwersja jest na porządku dziennym, a przeklinanie jest prawie jak drugi język narodowy. — Chyba się już starzeję… — Takie myśli krążyły jej po głowie, kiedy weszła do poczekalni.

***

8 MINUT DO NAGRANIA — głosił napis powyżej okrągłego zegaraściennego.

Rozejrzała się dookoła i widziała trzydziestu zdenerwowanych ludzi. Niektórzy powtarzali znany im już tekst, inni usiłowali się wyciszyć emocjonalnie, parę osób rozmawiało, a reszta gapiła się w telefony. Czy widziała kogoś szczególnego? Nie. Wszyscy tacy sami jak ona — ZWYKLI. Pomijając oczywiście większe i mniejsze dziwności w ubiorze czy fryzurze, ale to nie robiło jej różnicy.

Drzwi z rozmachem otworzył Jack, prezenter show. Dość wysoki i umięśniony mix indyjsko–europejski. Jasne brąz włosy, w dodatku muśnięte słońcem, kontrastowały z niemal czarnymi oczami i ciemną skórą. Przyjemnie było na niego popatrzeć, chociaż nuta fałszu tu i ówdzie wypływała na wierzch.

— Niebiescy? Zapraszam — powiedział z promiennym uśmiechem, rozglądając się po sali.

Równocześnie z Katie poderwało się jeszcze 9 innych, równie zestresowanych osób. Razem przeszli przez korytarz gdzie, obsługa otworzyła podwójne drzwi i stanęli na tej samej scenie, na której Katie miała swój pierwszy casting. Kamerzyści byli już ustawieni i śledzili każdy ich krok.

— Witamy w drugiej części programu — zaczął basowym głosem Damian. — I kogo my tu mamy… Peter Johnson? Jak się masz? — Wzrokiem odszukał młodego chłopaka.

— Całkiem nieźle proszę pana — odparł zawstydzony.

— Maggi Dussen? Gdzie jesteś?

— Tutaj, witam — brunetka zamachała ręką lekko podskakując.

— Złotowłosa Malanie Carmen?

— Taaaaak Damianie? — zapytała blondynka z wysokim kucykiem na głowie.

— Panna „ręka w kieszeni”, Katie Waltson?

— Pani „ręka w kieszeni” jak już. — Damian popatrzył się na nią, jakby miał zaraz wbiec na scenę i ją zabić, ale nie mógł nic zrobić, a tym bardziej powiedzieć jak długo trwało nagranie, więc kontynuował.

— Zakręcony James Doul? Co u ciebie?

— Hey, jo jo jo joł?! — wykrzyczał podekscytowany mężczyzna ubrany w luźne spodnie i obszerną, bordową bluzę z kapturem.

Ostatnich imion Katie nawet nie próbowała zapamiętać, bo i po co, myślała.

Wkrótce potem podszedł do niej Jack i kazał wylosować wersety, które miała zaśpiewać. Wszyscy chcieli oczywiście dostać refren piosenki, ona również, ale się nie udało.

Katy Perry ‘Last Friday Night’

— Ok, wszyscy byliście świetni! — wykrzyknęła po kilku minutach podekscytowana Daisy. — A teraz moi kochani, zanim odejdziecie z powrotem do poczekalni, mała niespodzianka. Zamiast trojga uczestników z każdej grupy, przechodzi dalej czwórka! — Po takim newsie wszyscy się wyraźnie ucieszyli. Zawsze zwiększało to ich szanse, by przejść dalej.

W poczekalni Katie usiadła na jednym z czarnych, plastikowych krzeseł pod ścianą. Wchodząc, minęła płaczącą z nerwów rudowłosą nastolatkę i usiadła krzesło dalej od całującej się pary. Ona była w jej grupie, on właśnie wychodził na przesłuchanie i życzyła mu szczęścia. Po zamknięciu drzwi w sali pozostało 20 osób, 10 już po i 10 ciągle przed castingiem.

Na ściennym telewizorze można było obejrzeć występy grupy czerwonej. Stali tak jak ona w równym szeregu i właśnie zaczęli ciągnąć losy.

Występ rozpoczęła Cindy, jej imię widniało na niebieskim, mieniącym się pasku u dołu ekranu. Przyjemnie się jej słuchało, ale nie można było powiedzieć, aby miała zadatki na większą gwiazdę, brakowało po prostu talentu.

Kolejna dziewczyna, Stefanie, chyba pomyliła branże, gdyż ubrana była wręcz tylko w bieliznę lekko zakrywającą sutki, w dodatku pozami starała się nadrobić brak głosu. — Zaraz po niej śpiewał młodziutki chłopaczek, Paul. Utalentowany to on był i to bardzo, przez co jego następca wydawał się fałszować bardziej, niż to było w rzeczywistości. Następny w kolejności śpiewał chłopak dziewczyny siedzącej obok Katie. Po jego części Katie ją zagadnęła:

— Jak tak dalej będziesz się denerwować, to skończysz bez palców — zażartowała spoglądając na obgryzione paznokcie dziewczyny,

— Yyhhhh… Tak się martwię — odpowiedziała niezwykle cicho. Katie nie pamiętała jej imienia, a tym bardziej występu, ale jak na razie się tym nie kłopotała, tylko słuchała, co do niej mówi. — Jak któreś z nas nie przejdzie, to nie wiem, co zrobimy.

— Jak to? — zapytała wyraźnie zaciekawiona Katie.

— Plan jest, że razem idziemy do finału, a później niech się dzieje, co chce i się pobieramy.

— Pobrać zawsze się i tak możecie, nawet jeśli jedno z was odpadnie już teraz.

— Teraz nie mamy pieniędzy na ślub. Oh, żeby tylko się im spodobał — smutno westchnęła przykładając kolejny palec do ust, by ponownie odgryźć kawałek paznokcia.

— Nie sądzę, aby ich wybór zależał od lubienia kogoś czy też nie. Przynajmniej jeszcze nie na tym etapie, chociażby dlatego, że jeszcze nas wcale nie znają.

— Nigdy nic nie wiadomo.

Przez resztę nagrania panowała cisza. Ostatnia, najsilniejsza grupa została poproszona o wyjście na scenę. Kiedy stanęli na deskach, nawet ich postawy mówiły, iż wiedzą czego chcą i są tu, by wygrać obiecane pół miliona. Nikt nie chciał być na ich miejscu i znaleźć się akurat w tej grupie.

— Wyjść ze słabej grupy jest zawsze łatwiej, niż przebijać się przez same talenty — pomyślała Katie, wpatrując się w telewizor.

Po około 15–20 min wszyscy uczestnicy siedzieli w poczekalni w oczekiwaniu na wyniki. Mieli godzinę na obiad, ale tylko dwie osoby zdecydowały się coś zjeść. W tym czasie jury się nieoficjalnie naradzało…

— No dobra zaczynamy. Grupa niebieska? — rozpoczął Tobby, sięgając do swoich notatek po kartkę ze swoją punktacją i faworytami, kiedy jej nie znalazł na stole, nerwowo przeszukał kieszenie spodni i już zabierał się za marynarkę, kiedy Damian wybuchnął:

— Kurwa, Tobby! Zorganizuj się jakoś! Zawsze coś gubisz albo gdzieś kładziesz i nie pamiętasz.

— Wiem, wiem — przytaknął polubownie mężczyzna przed czterdziestką i kontynuował szukanie, mówiąc do siebie pod nosem. — Pamiętam, miałem ją tutaj z pół minuty temu — nerwowo przetrząsał wnętrze eleganckiej marynarki bez rezultatów, kiedy ponownie ją zawieszał na oparciu krzesła, zobaczył na podłodze zgniecioną kulkę papieru. Odetchnął głęboko z uczuciem ulgi. Już wówczas, zanim po nią sięgnął, wiedział, iż ona jest właśnie tą, której szuka.

W międzyczasie Daisy i Damian wybrali swoich faworytów. Ich zdjęcia leżały w dwóch równoległych rzędach.

— Widzę Daisy, że się zgadzamy — oznajmił beznamiętnym tonem odkładając zdjęcia pozostałych kandydatów na bok.

— A czego się spodziewałeś — zaszczebiotała radośnie. — Wybrać cztery osoby z dziesięciu, które coś potrafią, nie jest trudne. A ty jak? — Popatrzyła na Tobby’ego, który rozwijał kulkę.

— Kurwa, jak ty możesz pisać teksty piosenek, jak wyrzucasz potrzebne notatki?! — wykrzyknął zdenerwowany Damian, nieświadomie zaciskając pięść pod stołem.

— A ty zawsze musisz zaczynać zdanie od „kurwa” — odpowiedział spokojnie Tobby.

— Tylko jak coś mi się nie podoba.

— Swoją drogą, to dość niespotykane, aby przedłużali sezon — wtrąciła Daisy. — Nie pamiętam, aby kiedykolwiek się to zdarzyło — dodała, sięgając w międzyczasie po swój telefon komórkowy. Szybko zrobiła sobie selfie i na powrót schowała go do najmodniejszej tego sezonu, torebki.

— Hehe przez tę parę marnych odcinków już pobiliśmy rekordy oglądalności. Dzieciaki mają przerwę wakacyjną i gapią się w telewizory. Poza tym są transmisje z tłumaczeniami, które idą na cały świat no i jest jeszcze YouTube do powtórek — wyjaśnił Tobby siadając w swym fotelu.

— Zwiększyli o troje liczbę uczestników, którzy mają teraz przejść dalej, czyli nasz program też się wydłuży o trzy tygodnie? — zapytała Daisy.

— Przynajmniej. To jest telewizja, nigdy nic nie wiadomo. Ciekaw jestem, ile nam dorzucą…

— A ty zawsze o pieniądzach Damianie — westchnęła Daisy odrzucając włosy za ramiona, by absolutnie nic jej nie przeszkadzało, kiedy przybędzie makijażystka na poprawę.

— Dbam o swoje interesy, „złotko” — dodał kopiując jej sposób mówienia.

Faworyci Tobby’ego leżeli już na stole, zaskoczenia nie było, gdyż wszyscy wybrali jednogłośnie, kto przechodzi.

— No dobrze, szybko poszło. Teraz grupa czerwona — powiedział Damian i jak zwykle położył swoich faworytów, jako pierwszy, na samym środku stołu. Zaraz po nim pojawiły się głosy pozostałych jurorów.

— Jak widzę i tutaj się niemalże zgadzamy — rzekła łagodnie Daisy wpatrując się w zdjęcie dziewczyny. — Jako czwartą uczestniczkę chcę wziąć Kelly. Jest młodziutka, urocza… Zrobilibyśmy z niej drugą Britney.

— Ale ona nie ma w sobie ani grama energii, jest za spokojna… Ja chcę Stefanie, seksowna, cycata, poza tym ma trochę głosu. Przyciągnie męską część widzów — tłumaczył swój wybór Damian.

— Chyba chciałeś powiedzieć „obciągnie”. Prześpij się z nią i nie wciskaj kitu, że się nadaje — wtrącił Tobby. Słysząc to, wszyscy się uśmiechnęli.

Kamery były wyłączone, więc mogli swobodnie wypowiadać się o uczestnikach. Ustawione nagranie będzie kręcone, jak już wybiorą, kto przechodzi, by oszczędzić widzowi wulgaryzmów, za które z kolei stacja często dostawała kary pieniężne. — Ja się zgadzam z Daisy. Kelly spełnia profil słodkiej nastolatki–dziewicy — przytaknął Tobby.

— Dziewicy, nie-dziewicy, ale niech wam już będzie.

— Dwie grupy za nami. Do ostatniej grupy podejdźmy praktycznie — zaproponowała Daisy. — Potrzebujemy, by ludzie głosowali, więc wybierzmy pod nich jak ostatnio. Mamy już słodkie niewiniątko oraz bożyszcze nastolatek z grupy czerwonej, starszego kawalera dla kobiet dojrzałych — kontynuowała, pokazując palcami na zdjęcia uczestników. — Zadziorną metalówę i dziewczynę do wkurzania Damiana. Zapowiada się ciekawie. Potrzebujemy jeszcze — zastanowiła się przez chwilę, po czym dodała — jakiegoś rockowca, może ponętną kusicielkę…

— Jak nie patrzeć Stefanie — zaśmiał się Damian.

— Kusicielka ma udawać, że da, a nie dawać wszystkim dookoła. — Zirytowana jego nastawieniem Daisy, zripostowała błyskawicznie. Tak ciężko było jej udawać, że jej na nim już nie zależy, że to, co kiedyś było między nimi to tylko seks i nic więcej. Minęło już grubo ponad 3 lata. Teraz prowadzą razem już czwarty sezon, od, kiedy zerwali.

Z zamyślenia wyrwał ją głos Tobby’ego:

— A może by tak, jakaś wzruszająca historyjka? Wiadomo czy, któryś z uczestników ma trudną sytuację, jest chory albo coś?

— Pomysł z historią to ja już mam, zostawcie to mnie. Potrzeba nam jeszcze inny typ. — Uśmiechnęła się tajemniczo Daisy. Kątem oka zauważyła podchodzącą do niej makijażystkę i usiadła zamykając oczy, pogrążając się w zamyśleniu.

— Chociaż raz to nie ja będę musiał się wdać w romans, by podtrzymać napięcie i plotki — odparł Damian, śmiejąc się szelmowsko.

— Jakby akurat tobie to coś przeszkadzało — zażartował Tobby.

— Ostatni akurat sporo mnie kosztował.

— Właśnie, jak go zakończyłeś? — ciągnął juror nie zwracając uwagi na tęgą minę Daisy. — W brukowcach pisano tylko, że zerwaliście i Amanda, tak? Ma depresje.

— Namówiłem ją na aborcję. Jest przecież taka utalentowana — wyjaśniał, ledwo się hamując, by nie wybuchnąć śmiechem na całą salę. — A z moją pomocą może osiągnąć wszystko, dziecko będzie jej tylko przeszkadzać.

— I ci uwierzyła? — Zaskoczona Daisy momentalnie otworzyła oczy i wlepiła w niego zdziwiony wzrok.

— MI miałaby nie uwierzyć? Przecież ją „kocham, a dzieci będziemy mieć później” — cytował swoją wcześniejszą rozmowę z dziewczyną. — Poza tym, zabrałem ją do mojego studia, nagrała dwie piosenki i weszła na iTunes, później poszło gładko — zaśmiał się sam do siebie.

— My tu gadu gadu, ale wracając do tematu — powiedział Tobby.

— Ale rymujesz złotko — zaśmiała się Daisy i odprawiła makijażystkę.

— Moje propozycje są następujące, rockowcem może być John, ma chrypkę, poza tym czuje rytm i łatwo się go przerobi wizualnie. Waszą „kusicielką” będzie Cathy, ma trochę głosu i dosyć ładnie wygląda, a pozostali to Johnny i Carl.

— Czemu akurat oni? — dopytywała się Daisy.

— Bo jest mi to obojętne. Jestem głodny i głowa mi pęka — powiedział szczerze, ciężko pocierając palcami skronie.

— To przestań tyle chlać. Co noc gdzieś wychodzisz i ledwo wracasz na czworaka.

— Nie sądziłem, iż tak ci to przeszkadza Damianie — mówiąc to przesłał mu znudzone spojrzenie i przez chwilę panowała cisza.

— Dobra, ja też chcę już iść na mojego golfa, więc jestem za. Daisy?

— Patrząc ekonomicznie, to młode gówniary będą na nich głosować bez opamiętania. Z Johnny’ego zrobimy Enrique, a drugi nie wiem, Bon Jovi? Co myślicie?

— Może być — szybko przytaknął Tobby.

— To ją idę na papierosa. Jack złotko, proszę wprowadź naszych skowronków, ja zaraz wracam — zawołała do siedzącego pod ścianą chłopaka.

— Powinnaś rzucić palenie — powiedział Tobby obracając swój fotel w jej stronę.

— I kto to mówi — odparła i przesłała mu powłóczyste spojrzenie. Widziała jak wstrzymał oddech na czas ich wzrokowego kontaktu, co tylko mile połechtało jej kobiece ego.

Będąc wciąż zwróconą w jego stronę, wstała zza stołu, eksponując swój obfity i jędrny biust. Z gracją przerzuciła do tyłu ciemne włosy i kołysząc lekko biodrami, zeszła schodami w dół do wyjścia. Wiedziała, że oboje ją obserwują. Czuła ich wzrok na sobie. Jeden mógł niegdyś mieć ją co noc, ale zakończył ich „znajomość” bardzo niespodziewanie, drugi wzdychał do niej już od drugiego wspólnego sezonu. Zaśmiała się w duchu z całej tej sytuacji. Mimo swych 38 lat nigdy nie czuła się i nie wyglądała lepiej, nawet jako dwudziestolatka. Lifting twarzy, operacja nosa oraz plastyka powiek skutecznie cofnęły czas. Do tego liposukcja, podniesienie pośladków i sztaby stylistów sprawiły, iż wyglądała bosko. W końcu było jej dobrze ze sobą.

Tamte, sceniczne lata na szczęście miała już za sobą. Teraz nikt jej nie katuje ćwiczeniami albo dietami, na które nie ma ochoty. Je co jej się podoba, a jak przytyje, to sobie odessie tu i ówdzie, bo ją stać przecież, tak sobie tłumaczyła. Nie musi już sypiać z producentami albo umawiać się z żadnymi pseudo gwiazdami, by ludzie o niej gadali. Jest wolna, naprawdę wolna! — Ah, życie jest piękne — pomyślała, odpalając na zapleczu upragnionego papierosa.

***

Ruszyło nagranie kolejnych eliminacji. Jack stał z mikrofonem na scenie, a Daisy wstała, gdyż to ona miała tym razem powiadomić o tym, kto przechodzi dalej. Pozostali jurorzy przybrali kamienne miny.

— I jak kochani? Gotowi na wyniki? — zaświergotał niemal jak po narkotykach Jack. Ustawcie się grupami w rzędach obok siebie. Rząd pierwszy, grupa niebieska, drugi czerwona i ostatni zielona. Tego, którego imię będzie wyczytane, proszę o wystąpienie do przodu — dodał, po czym dało się usłyszeć ciepły, lecz oficjalny, głos Daisy.

— Z grupy niebieskiej przechodzą:

Katie Waltson,

Deborah Kennie,

Lucas Mccaline,

Ewa Szczygiel.

— powiedziała błyskotliwie. Trwające nagranie sprawiało, iż była podwójnie urocza i czarująca. — Proszę stańcie po waszej lewej, a reszcie serdecznie dziękujemy za udział. Było mi niezmiernie przyjemnie was wszystkich poznać.

Kiedy sala trochę się „oczyściła” z ludzi, głos zabrał Tobby:

— Grupa czerwona, zapraszam. Podejdźcie bliżej. — Gestem dłoni przywołał zdenerwowanych uczestników. — Z grupy czerwonej przechodzą:

Alex Canon,

Amanda Seanon,

Marie Estebann i

Kelly Thomson.

— Zapraszam do dołączenia do wybranej czwórki, reszcie dziękujemy.

Jako ostatni był Damian.

— Grupa zielona, podejdźcie do przodu. Nie było u was łatwo, sami o tym wiecie, no ale przejść mogą tylko cztery osoby, a są nimi… — rzekł niemal ze współczuciem w głosie.

John Buttons,

Cathy Willson,

Johnny Dowdall,

Carl Basil.

— Pozostałym dziękujemy za udział. Zgłoście się do innej edycji i módlcie się, abyście ponownie nie trafili to takiej samej grupy śmierci. — oznajmił po czym zaczął klaskać, dziękując osobom za udział w programie. Nie minęło kilka sekund, a dołączyła się Daisy oraz Tobby wraz z resztą osób wciąż stojących na scenie. — Teraz zapraszam na scenę Jacka. On poda wam pudełko, z którego będziecie ciągnąć losy — powiedział Damian niemalże jednym tchem. — Imię osoby, które wyciągnięcie powie wam, kto będzie waszym trenerem przez następne dwa tygodnie. Będziecie mieszkać w jego, bądź jej domu i codziennie będziecie przez tę osobę specjalnie trenowani zależnie od waszych potrzeb czy umiejętności — wyjaśnił zasady, patrząc kolejno na każdego uczestnika.

— Do roboty Jack.

Prezenter żwawo podszedł do równo ustawionego rzędu i po kolei przystawiał każdemu uczestnikowi małe, oklejone logiem programu pudełko.

Katie wybrana z grupy jako pierwsza, stała teraz na samym końcu rzędu i dlatego nie miała wyboru co do losów. Został jej tylko jeden, więc nawet nie musiała niczego wyciągać. Jej trenerem była Daisy.

***

— Oh Damian uspokój się! — powiedziała głośniej rozzłoszczona Daisy. Było już po nagraniu i jurorzy mogli się przenieść do swojego pomieszczenia.

— Skąd Jack mógł wiedzieć, że chcesz mieć Katie w swojej grupie? Powiedziałeś mu o tym? Nie, więc daj mu żyć — dodała, odpalając kolejnego papierosa. To był długi i męczący dzień, a Damian niczego nie ułatwiał.

— Tak? To się zamień — zaproponował niespodziewanie i wstał ze swojego fotela. Nie podobało mu się, że losowanie nie poszło po jego myśli, czyli nie było ustawione. Jak on mógł popełnić tak klasyczny błąd? — złościł się w duchu na samego siebie, po czym postanowił, że w przyszłym sezonie wpisze w swoją umowę, że będzie mógł dokładnie wybrać swoją grupę, a nie dostawać kogo popadnie.

— Chyba żartujesz — roześmiał się szeroko Daisy. — W mojej grupie nie ma absolutnie nikogo, kto ma jakieś szanse, więc niby dlaczego miałabym ci ją oddać? — pytała patrząc na niego w odbiciu lustra, przy którym akurat siedziała. Na szczęście garderoba była już posprzątana i na białym, połyskującym blacie nie było nawet śladu po wcześniejszych kosmetykach, bo to jeszcze bardziej by złościło Damiana, uporządkowanego czyściocha.

— Nie dramatyzuj, powiedziałem żebyś się zamieniła, a nie oddawała. Dam ci Johnny’ego, chciałaś go zrobić na Enrique, to teraz będziesz mogła. Co ty na to? — zaproponował chodząc nieprzerwanie od jednego końca pomieszczenie, do drugiego. Proponował Daisy zamianę, ale sam dobrze wiedział, że jest to z grubsza niemożliwe, bo nagranie już było zakończone, a jeśli chciałby odstawić taki cyrk z zamianą uczestników, to musiałoby to wyjść od Katie, że to ona chce, a on ewentualnie by się zgodził, na pewno nie na odwrót.

— Wolę Katie, chociażby po to, żeby cię pownerwiać złotko — zakończyła odpowiedź, której początek najwyraźniej jemu umknął, więc, żeby już nie drążyć tematu, rzekł równie nieprzyjemnym tonem — mówiłem byś tak do mnie nie mówiła, nie ma nagrania!

— Będę mówić jak mi się żywnie podoba. ZŁOTKO! — zakończyła uśmiechając się w identyczny sposób jak na wizji, szeroko i przyjaźnie. Damian już miał coś odpowiedzieć, ale, kiedy Daisy kończyła swoje zdanie do garderoby wszedł Tobby. Spojrzał na Damiana, a następnie na Daisy i ocenił sytuację, że najlepiej dla niego będzie się nie interesować, dlatego powiedział szybko.

— Przedstawiciel naszego sponsora jednak dzisiaj nie przyjedzie, więc możemy spadać.

— Kurwa znów to samo — rzucił agresywnie Damian i rozpoczął swój, tak dobrze im znany monolog pełen wyzwisk i obrazy pod kątem przedstawiciela, który nie po raz pierwszy tak z nimi postąpił. Przeszedł przez trzymane przez Tobby’ego drzwi, nie myśląc by przepuścić najpierw Daisy.

— Czy on kiedyś zmieni tę swoją litanię? — Tobby żartobliwie wyszeptał do ucha Daisy, kiedy przepuszczał ją przodem w drzwiach. Ponętna jurorka słysząc żart, uśmiechnęła się wprost do jego twarzy i na moment ich oczy się spotkały. Jego przedstawiały psie uwielbienie, a jej, figlarne ogniki jak u nastolatki.

W ten sposób trójka jury opuściła pomieszczenie udając się do swoich, wynajmowanych apartamentów.

3

Pierwsze dwa tygodnie pobytu w domach jurorów dobiegał końca. Całkowitą farsą było w ogóle przedstawianie całej tej sytuacji w podobny sposób. Po pierwsze owe domy jurorów nie były ich, tylko wynajmowane i odpowiednio udekorowane. Po drugie, żaden z uczestników w nich nie mieszkał. Dla nich wynajęto całe piętro hotelu Luxuria, a tak reklamowane wszędzie treningi z członkami jury ograniczały się tylko do paru godzin w tygodniu, oczywiście był to również czas nagrań. Jury zazwyczaj tylko wpadało na jakieś ćwiczenia swoich uczestników, aby zobaczyć postępy i dać szybkie wskazówki, tyle. Poza tym ich czas wypełniony był po brzegi. Trening na siłowni, nauka śpiewu, choreografia. Nie mogło również zabraknąć innych zajęć jak nauka tańca czy wymowy, albo poprawy akcentu. Małe i duże rzeczy były brane pod uwagę i skrupulatnie naprawiano wszystkie „wady”.

Każdy uczestnik miał odpowiednio dobraną dietę i jak schodzili do hotelowej restauracji, jego talerz był już gotowy. Wyglądało to dosyć zabawnie, zwłaszcza, kiedy większość przychodziła niemal równocześnie. Panował wówczas chaos. Kelnerzy krzyczeli imiona, a następnie przeciskali się między stołami, aby dotrzeć do swego „wybranka”.

Oczywiście uczestnicy mieli również inne nakazy i zakazy. Absolutnie nie było mowy o alkoholu albo zimnych napojach. Te sfery były całkowicie zakazane w obawie utraty głosu bądź też zwykłej chrypki. Zero chipsów, lodów, pizzy i innych tuczących dań oraz deserów.

Niektóre zakazy wydawały się wręcz absurdalne jak np. para, Ewa i Alex, nie mogli uprawiać seksu (zresztą nikt nie mógł, ale oni zwłaszcza), gdyż obawiano się „wpadek” podczas trwania programu. Spać należało od 23 do 7 rano, optymalny wypoczynek ciała oraz oczu, by te nie były czerwone na nagraniach, bo jak by to wyglądało, że uczestnik ma zapuchnięte i przekrwione oczy? Odpadłby na pewno… Niby taka głupota, ale miała swoje uzasadnienie, lepsze lub gorsze.

— Oh Katie — zaczęła Ewa siadając obok niej w stołówce. — Dzisiejszy dzień był najgorszy ze wszystkich. On chyba ma okres albo przechodzi przez kryzys wieku średniego.

— Co tym razem zrobił? — zapytała smętnie, patrząc na zawartość przyniesionego talerza. Doskonale wiedziała kogo koleżanka ma na myśli.

— Tak mnie zjechał za obgryzanie paznokci, iż mało brakowało, a bym się popłakała. Co jemu to przeszkadza?! — dziwiła się Ewa, patrząc na, jej zdaniem, całkiem normalnie paznokcie.

— Tym razem muszę się z nim zgodzić, twoje palce wyglądają okropnie.

— Toż na nagraniu dokleja mi tipsy.

— Tipsy tipsami, ale co zrobią z tymi wygryzionymi do krwi skórkami? Przeszczepią ci nowe?

— Ehhh… — westchnęła Ewa.

— Damian tylko dba o twój wizerunek — wytłumaczyła najłagodniej jak potrafiła Katie.

— A mnie się wydaje, że on się mnie czepia specjalnie. Było mi dać dupy jak chciał na początku i byłoby wszystko ok.

— Nic by nie było ok. Po pierwsze zdradziłabyś Alexa, a po drugie, czy te jego docinki, jak je nazywasz, tak naprawdę ci nie pomagają? Jak ci nagadał, że masz krzywe zęby to co się stało? Na drugi dzień umówił i opłacił ci specjalistę. Już teraz widać poprawę.

— No jest trochę lepiej…

— A jak się przyczepił, że jesteś gruba?

— Z tym to pojechał całkowicie — zaśmiała się ledwo 52-kilogramowa dziewczyna.

— Na pewno, ale tylko ty masz własnego trenera, który zadbał, że teraz masz elegancko wyrzeźbiony brzuch i to w niemal dwa tygodnie. Popatrz na mój — dodała Katie telepiąc swoją mała fałdką, czym rozśmieszyła koleżankę.

— Fakt. Nawet zmienił mi piosenkę, bo nie dawałam rady na refrenach.

— Mówię ci, lepiej na tym wyszłaś, że nie poszłaś z nim do łóżka. Popatrz tylko na Amandę. Śpi z nim od samego początku, ale czy jakoś się rozwija? Nie sądzę. Spędzają ze sobą sporo czasu tutaj w hotelu, ale mało ją trenuje. Mówię ci, że ludzie ją wykopią. Jest najsłabsza.

— Może i tak, ale zobaczymy jak wysoko ją przepchnie — żartowała sarkastycznie Ewa. — Jeszcze będzie, że my odpadniemy, a ona zostanie.

— Jeśli tak, to nie mamy na to już wpływu.

— Yhhh… Tak bardzo chciałabym wygrać. — Zasmucona Ewa upiła łyk słabej kawy i po chwili zapytała Katie — Co ci jeszcze dziś zostało?

— Tylko scena z Johnem, ale… — zawahała się na moment, jakby właśnie zaczęła sobie uświadamiać, co ma zamiar zrobić — nie podoba mi się mój występ. Jest jakiś płytki. Rozmawiałam już o tym z Daisy, że zmieniam występ.

— Cooooo? — zaskoczona Ewa upuściła na podłogę widelec. — Na 4 dni przed programem? Zwariowałaś?

— Ona tak samo zareagowała — zaśmiała się Katie. — Musiałam niemalże ją przekrzykiwać, aby wysłuchała mnie do końca. Kiedy puściłam jej piosenkę była tak zaskoczona, że usiadła na fotel, tak się zamyśliła, niemal całkowicie wyłączyła na dłuższą chwilę zapominając o tlącym się papierosie i się wypalił. Haha.

— Ej, ty tak na serio?

— Pewnie, że tak. Toż to mój występ i zrobię z nim co mi się podoba, w dodatku Daisy się zgodziła czyli musi uważać, że mój pomysł jest lepszy. Zaraz będę rozmawiać z Johnem o scenografii, choreografii itp.

— Super, powodzenia — życzyła Ewa, która mimo tych paru spędzonych razem dni, bardzo ją polubiła.

***

— Ty chyba dziecko sobie żartujesz?! — wykrzyknął zaskoczony John. — Na cztery dni, a właściwie to już trzy, chcesz wszystko zmienić? Zbudować od początku? Jak? Nie damy rady! — Starszy mężczyzna jęczał płaczliwie jak dziecko. — Trzeba będzie przerobić podkład, przećwiczyć chórek, całkowicie zmienić choreografie oraz kostiumy, nie mówiąc już o oświetleniu i kamerach… I ja muszę to zebrać do kupy, by współgrało?! Dziecko, jeśli chcesz mnie wykończyć, to lepiej zepchnij mnie ze schodów, będzie szybciej, ale nie dokładaj roboty! Ja już i tak prawie stąd nie wychodzę.

— Nie sądziłam, iż tyle się tego nazbiera… — odpowiedziała smutno Katie, kiedy usłyszała całą listę zmian, które musiałyby nastąpić, zwątpiła.

— Ha! Wszyscy myślą, że to się tylko tak wychodzi na scenę, stanie i śpiewa, a na przykład super zbliżenie na twarz, to tak spontanicznie wychodzi? — ironizował podirytowany, podchodząc do barku, gdzie nalał sobie do szklanki whisky. Po paru głębszych łykach podjął temat.

— Powiem ci pokrótce jak to działa. Wyobraź sobie, że stoisz na scenie, śpiewasz i, aby być bardziej przekonywująca, masz mieć zbliżenie na twarz. Śpiewasz nieziemsko, wyglądasz oszałamiająco, kamerzysta robi zbliżenie, a ty właśnie przechodzisz w inne miejsce, albo patrzysz w drugą stronę, do innej kamery? — mówił siadając naprzeciw Katie na brzegu biurka. — A co jeśli stoisz tam, gdzie miałaś, patrzysz się tam, gdzie trzeba i wjeżdża zbliżenie, ale oświetlenie właśnie pada na chórek, albo tancerki, a ty stoisz w półcieniu? Ten przykład akurat był mało prawdopodobny, ale weźmy taki, że wszystko, co dotychczas mówiłem idzie idealnie, ale za to choreografia była tak ułożona, że akurat w tych dwóch sekundach jedna tancerka musi zrobić piruet tuż przed tobą?

— Kurczę strasznie duuuuużo tego — westchnęła cicho Katie przerażona ogromem niewiedzy na temat wszelkich nagrań telewizyjnych. — Jakie mamy szanse, by mimo wszystko to zadziałało?

— W trzy dni?… Dzieciak, powiedz mi, co chcesz zmienić i dlaczego, to może dojdziemy do jakiegoś sensownego kompromisu, bo całości zmienić nie damy rady. Może gdybyśmy mieli ze dwa dni więcej albo gdyby było mniej uczestników…

— Piosenka jest ta sama, czyli „In the deep” tylko w remixie z „toxic” Britney…

— Adel i toxic? To jest raczej nieduża zmiana. Co poza tym?

— Moja pozycja i wszystkie ruchy są te same…

— Czyli ich brak — uśmiechnął się John. — Tak więc twoja część prawie się nie zmienia, to co się zmienia?

— Potrzebuję tancerek. Chcę by na scenie było jak w cyrku. Tancerki by sobie skakały, robiły piruety, machały wstążkami, roznosiły różową watę cukrową. Żadnego konkretnego układu tanecznego nie będzie.

— Chaos?

— Tak, tylko że opanowany.

— Nie wyjdzie, mówię z góry. Układ musi być chociażby, żebym wiedział, kiedy i z której kamery mam pokazywać twoje ujęcia. Tyle dobrze, że nie chcesz, by tańczyły, więc nie powinno być za ciężko, jeden dzień pracy góra. — Co z oświetleniem?

— Co byś powiedział na czyste białe podczas Adel, a kolorowe podczas Toxic?

— To chcesz rozdzielać te piosenki? Co zrobisz z tancerkami podczas Adel? Cyrkowe stroje i ruchy tam nie pasują.

— Masz rację — przytaknęła patrząc z zamyśleniem w dal.

— No dobra oświetleniem się zajmę sam. Masz kostiumy? — John odstawił pustą już szklankę na biurko obok nowoczesnej, kolorowej lampy.

— Daisy powiedziała, że widziała w garderobach odpowiednie stroje i do końca dnia da mi znać czy, i w jakim są stanie.

— Super, to teraz zaśpiewaj mi ten mix.

— Lepiej puszczę ci go z telefonu. — John popatrzył się nieufnie na Katie. Był starej daty i z reguły wolał piosenki w oryginale niż wszelkie mixy, ale zdawał sobie sprawę, że to właśnie one, jeśli oczywiście mix jest właściwy, sprzedają się najlepiej.

Katie, widząc twarz Johna zwątpiła jeszcze bardziej. To od niego zależało jak będzie wyglądał występ. To on koordynował pracę wszystkich osób odpowiedzialnych za występ. On był ukrytym guru, sześćdziesięcioletni, potężny mężczyzna z białym wąsem zakręconym w kółka.

***

Koło północy Katie usłyszała hałasy na korytarzu. To jej „koledzy” wracali z imprezy, oczywiście towarzyszyły im kamery, aby było, co pokazać w programie i jakoś nikt nie wspominał wówczas o żadnym zakazie na alkohol.

Jutro Ewa jej dokładnie opowie, co się tam działo. Sama nie czuła się w nastroju do zabawy. Miała za sobą ciężki i stresujący dzień z Daisy oraz Johnem. Dzięki Bogu, że Daisy załatwiła kostiumy, które na szczęście, wymagały tylko kilku poprawek, chociaż jeden problem z głowy — pomyślała patrząc przez wciąż niezasłonięte okno pokoju. — Teraz pozostał tylko John.

Kiedy na korytarzu w końcu się uciszyło, Katie leżąc w łóżku kończyła odpisywać na maila do Agness. Coś ją w nim niepokoiło. Niby wszystko jest ok, ona sama jest zadowolona i szczęśliwa, ale jakoś to do niej nie pasowało. Zawsze gdzieś na coś narzekała albo się uskarżała, a teraz? Czyste szczęście i optymizm. Podejrzane wręcz, jak sądziła Katie.

WOW!!! Widziałam show. dałaś czadu. Nawet nie przypuszczałam, że tak potrafisz., ale SUPER!!!! Tak się cieszę za ciebie ;)

Co do ciąży to tak, byłam u lekarza, jestem w 5 tygodniu i 4 dniu. Czuję się bardzo dobrze, nie rzygam, nie jestem zmęczona czy senna. Wiem, wiem co sobie teraz myślisz… Ben też się cieszy i już wymyśla imiona dla chłopca. Co powiesz na Armus? Albo Arkaniel? Wiem to z jego gier, ale mi się podobają. W pracy jest ok, wzięłam wolne do końca 12 tygodnia ciąży. Co do mamy, to się nie martw, jak zobaczy bejbusia to nie będzie się wściekać, nie aż tak bardzo ;)

Już nie mogę się doczekać. Jak odpadniesz to przylatuj ;)

Kocham. Pa!

— Czysta słodycz i radość… Podejrzane… A może to hormony tak ją zmieniają? — zastanawiała się Katie. — Chyba nie powinnam była wysyłać tego maila, nie jest za bardzo miły… No, ale już poszedł i nic nie poradzę. — Zrezygnowana westchnęła i wyłączyła telewizor, który do tej pory grał w tle.

Szkoda, że jakoś nie możemy się zdzwonić i sobie normalnie pogadać ;( Twoja mama jeszcze nic nie wie? No ładnie, toż jak się dowie, to cię ukatrupi, ale w końcu to wasza decyzja… Tak mi ciebie tutaj brakuje, byś mnie podtrzymywała na duchu… Chociaż z drugiej strony chciałabym być tam teraz z tobą i pomóc ci w tak ważnym momencie, jakim jest ciąża. Wiem, że dasz radę, ale jak (tak naprawdę) znosi to Ben? Znam go, więc nie ściemniaj. Wcześniej to słyszeć nawet nie chciał o dziecku, a teraz co się stało, że zmienił zdanie? Powiedz mi…

Pa

Wyłączyła laptopa i przykryła się kołdrą pod sam nos. Jeszcze przed zaśnięciem usłyszała jak słynny juror Damian wychodził od Amandy z sąsiedniego pokoju.

— Ten to ma kondycję… Chce mu się niemalże codziennie…

4

Następnego ranka Katie wracała ze swego pożywnego śniadania w hotelowej restauracji, kiedy podszedł do niej Abdul. Na oko 55–60 letni były mieszkaniec Indii. Do USA przeniósł się z rodziną 25 lat temu i teraz jest portierem w hotelu.

— Cześć Katie — powiedział mężczyzna swoim indyjskim akcentem, zatrzymując ją w holu przy windach.

— Cześć Abdul. Co u ciebie?

— Yhhhh… Trochę nerwowo, ale poza tym dobrze. Ślub już niedługo, więc jeszcze się trzymam — poinformował naciskając guzik przyzywający windę.

— Jeszcze 2 tygodnie, tak?

— 10 dni. — Zamyślił się starszy pan z krótką, białą brodą.

— Kto jutro gra? — zapytała Katie zmieniając temat.

— Pakistan z Afryką Południową. Przyjdziesz? — zapytał patrząc na numer piętra widoczny powyżej drzwi.

— No pewnie, ale najwcześniej mogę być o 18.

— Przegapisz początek.

— Nic wcześniej nie wymyśle, mam dentystę o 17 niestety.

— Coś nie tak z twoimi zębami?

— Nic, poza tym, że Daisy stwierdziła, iż nie są hollywoodzko białe…

— Czyli rażące — powiedział Abdul i oboje się zaśmiali. Pojawiła się winda i Katie weszła do środka robiąc dla Abdula miejsce, lecz ten, zaganiany obowiązkami, nie ruszył się o centymetr tylko włożył rękę do kieszeni spodni, aby wyciągnąć list od Daisy.

— To jesteśmy umówieni, punkt 18 będę u ciebie.

— Super, ale ja mam jeszcze coś dla ciebie. Proszę to od Daisy. — Abdul podał jej małą niebieską kopertę i szybko się pożegnał, gdyż do windy wszedł inny uczestnik programu. Drzwi windy zaczynały się już zamykać i nie wypadało im ich zatrzymywać. Starszy mężczyzna odwrócił się i odszedł w kierunku portierni lekko przygarbiony. Miękki, szary dywan tłumił dźwięk jego kroków całkowicie.

Zaskoczona dziwnym listem Katie, weszła do pokoju i otworzyła niezaklejoną kopertę. Kiedy wyciągała liścik, mnóstwo kolorowego brokatu wyfrunęło razem z kartką i zaczęło powoli opadać na podłogę, mieniąc się i błyszcząc zachęcająco.

Na kartce było napisane:

Udało się. Próba o 12!

5

Zmęczeni, Katie wraz z Johnem wyszli z budynku, w którym przeprowadzane były próby do programu. Pozostało im tragicznie mało czasu, by dopracować jej występ, ale tego dnia nic więcej z tym już nie mogli zrobić. Kolejny uczestnik programu właśnie przygotowywał się do swojej próby, która według planu miała się zacząć za osiem minut i John musiał ją nadzorować.

— Muszę przyznać, iż wstępnie wygląda to całkiem dobrze, jak się jeszcze trochę dopracuje, to będzie prawdziwy show — powiedział John odpalając papierosa. Zamknął oczy i zaciągnął się nim głęboko, chciał cieszyć się jego smakiem, delektować. Czuć jak jego płuca się nim wypełniają na kolejną godzinę.

— Mówiłam, że będzie super — zaśmiała się szczęśliwa Katie. Ciepły wiatr delikatnie poruszał jej rozpuszczone włosy. Zmęczona rozejrzała się wokół. Paru mężczyzn z obsługi właśnie zamierzało usiąść na krawężniku. Idąc, śmiali się głośno z jakiegoś żartu, a sądząc po minie najmłodszego z nich, to musiał być sprośny. Zaraz obok nich stały dwie tancerki i rozmawiały po rosyjsku i wszyscy oprócz niej palili papierosy, zauważyła zaskoczona Katie.

— Dlaczego zdecydowałaś się na zmianę? Toż to akt desperacji, gdy po dwóch tygodniach prób, zmienia się coś w występie — oznajmił John.

— Heh — westchnęła Katie odwracając głowę w jego stronę. — Piosenka sama w sobie jest ładna i śpiewa mi się ją niezwykle lekko, ale mówiąc szczerze, ona jest po prostu za nudna na taki program — wyjaśniała kątem oka widząc nadjeżdżające czerwone porsche. — Nie ma show, nie ma „wybuchu” czy jak wolisz, finału…

— To prawda — przytaknął otwierając w końcu oczy. Po młodzieżowemu zgiął jedną nogę w kolanie i oparł stopę o ścianę za sobą. Mimowolnie rzucił okiem na nadjeżdżający samochód i, pomimo że dobrze wiedział, iż należy on do Damiana, nie tracił nadziei, że może to ktoś inny nim przyjechał. — Kto ci to wybrał? Daisy prawda? — zapytał wolno ponownie zamykając oczy.

— Yhym…

— Tak sądziłem — zaśmiał się pod nosem ponownie się zaciągając. — Ona lubi iść z ludźmi na łatwiznę, zwłaszcza których nie lubi, albo, kiedy uważa, że jakikolwiek wysiłek z jej strony byłby niepotrzebny. Dała ci tą piosenkę, bo wiedziała, że ją dobrze zaśpiewasz, nie martwiła się czy przejdziesz czy nie. Rozumiesz? — Katie przytaknęła głową, będąc ciekawa, co dalej usłyszy. — Niestety moja droga, ale nie jesteś jej typem gwiazdy.

— To znaczy?

— Ona lubi wyraziste charaktery albo takie, które łatwo można dopasować do określonego szablonu i tyle. Coś, co już się sprzedało i na bank sprzeda ponownie. Jej motto zapewne brzmi: „Nie płacą mi za tworzenie gwiazd” — dodał imitując głos, jak i błyskotliwy uśmiech jurorki.

— Heh… To jej teraz pokazałam, że nawet i ona może się mylić — powiedziała zapalczywie Katie. W tym samym czasie Damian otworzył drzwi samochodu i żywo postawił jedną nogę na idealnie równo wyłożonym asfalcie, jakby chciał podkreślić swoje przybycie: „Oto już jestem, więc patrzcie na mnie!”, ale jeszcze z niego nie wysiadał tylko sprawdzał swój telefon.

— Najwyraźniej. Zobaczysz po twoich notowaniach, jak zmieni się jej stosunek do ciebie, bo nie wątpię, że będziesz na pierwszym bądź drugim miejscu.

— Co?

— Nie udawaj zaskoczonej, jesteś lepsza od większości. Nie zmarnuj tego — dodał ponownie przykładając papierosa do ust. Jego starcza już twarz w młodości musiała być niezwykle pociągająca, pomyślała szybko Katie, patrząc na mocną szczękę oraz głęboko osadzone, szare oczy. Jeśli kiedyś miał czarne włosy, musiały one wyglądać naprawdę nadzwyczajnie, zwłaszcza z tym jego hipnotyzującym spojrzeniem — rozmyślała zapominając o toczącej się właśnie rozmowie, aż John musiał otworzyć oczy i na nią spojrzeć, by się upewnić czy jeszcze tam stoi.

— Okej, postaram się — odpowiedziała, szybko wracając do tematu. — Im dłużej myślałam o moim występie, tym bardziej byłam przekonana, iż muszę coś w nim zmienić, bo, chociażby z czystej logiki mogłabym odpaść — tłumaczyła się Katie.

— Jak to?

— To proste, kiedy pokazują skróty występów z numerem telefonicznym, na który należy głosować, streszczają twój występ raptem do, powiedzmy minuty. Wszyscy mieliby jakieś show, coś by się działo, a w moim skrócie bym tylko stała i śpiewała do mikrofonu, nudy! W porównaniu do pozostałych mój występ byłby najsłabszy — kontynuowała nie zwracając uwagi na nadchodzącego jurora. — Wydaje mi się, iż taki flesz jest głównym czynnikiem, kto przechodzi, a kto nie…

— Może nie głównym, bo i tak musisz jako tako śpiewać, ale przyznam, iż jest bardzo ważny, a mało kto zdaje sobie z tego sprawę…

— Wolałam nie ryzykować. — Uśmiechnęła się Katie.

— Cześć John. Wszystko jest już przygotowane do próby? Masz niecałe cztery minuty — oznajmił jednym tchem Damian i nie czekając na odpowiedź Johna, wszedł do środka. To, że zupełnie zignorował Katie, nie zdziwiło nikogo.

— Dobra dzieciak, resztę dnia masz wolne — powiedział próbując nie dać po sobie poznać jak bardzo mu się nie podoba, w jaki sposób Damian traktuje jego oraz pozostałych ludzi. — Oświetlenie i kamery na podstawie tego co widziałem i nagrałem, dopracuję sam. Tylko tancerki muszą przećwiczyć układ… A no i zapomniałem, musisz wstąpić do garderoby i odnaleźć Maggie. Ona zajmuje się twoim strojem, więc uzgodnijcie coś razem, bo ja, jak bóg mi świadkiem, nie mam już do tego głowy — powiedział na odchodne John. Rzucił końcówkę papierosa na ziemię i zadeptał ją eleganckim butem, po czym wszedł na powrót do budynku z unoszącym się w powietrzu zapachem potu i stresu.

***

Parę minut po dziewiętnastej, Katie zapukała do drzwi pokoju numer 6. Po dłuższej chwili otworzył jej starszy mężczyzna z białą, zadbaną brodą i wąsami. Ubrany był w zwykłe jeansy i koszulkę wyraźnie opiętą na brzuchu. Pokój był niemalże identyczny do jej własnego, więc nie czuła się jakoś wielce skrępowana, kiedy siadała w jednym z foteli pod oknem.

— Jaki wynik? — zapytała bez ogródek Katie.

— 27 i 3 jest wyautowanych — odpowiedział podchodząc do małego czajnika w kolorze bordowym.

— 27? Coś mało jak na dwie godziny meczu — oznajmiła zaskoczona Katie.

— Haha, gra zaczęła się z dziesięć minut temu. Dopiero osuszyli nawierzchnię, bo padało. Chcesz herbaty? — zapytał Abdul kierując się z czajnikiem do toalety by nabrać wody.

— Dziękuję, chętnie — przytaknęła patrząc na niego jedynie przez ułamek sekundy, gdyż miotający właśnie robił swój rozbieg. Zawodnik Anglii nie trafił z jej odbiciem i piłka przeszła tuż obok słupków za jego plecami, czym przeraził Katie nie na żarty. Krykiet zawsze wzbudzał w niej najgorętsze emocje…

Kiedy późną nocą mecz dobiegł końca, Katie znała starszego pana dużo lepiej. Już wcześniej wiedziała, że początkowo pracował on w Stanach jako lekarz, ale jak to się stało, iż został portierem w mało ciekawym hotelu, tego była wciąż ciekawa.

Szli powoli hotelowym korytarzem pierwszego poziomu budynku, kiedy Katie zadała nurtujące ją pytanie. Starszy pan, jak się okazało, nie miał nic przeciwko, a z racji, że lubił mówić, zaczął opowiadać swoją historię życia.

— Przyjechałem do USA z Indii dokładnie 27 lat temu. Byłem świeżo po ślubie — wspominał swoje początki wolnym, melancholijnym tonem. — Nasze małżeństwo było uzgodnione przez rodziców i uważam, iż lepiej nie mogłem trafić. Moja żona była najpiękniejszą kobietą, jakąkolwiek widziałem. Pochodziła z bardzo dobrej, wyedukowanej rodziny, większość z nich mieszkała za granicą. Była dla mnie jak gwiazdka z nieba. Ja ze swojej strony oferowałem jej wspaniałą przyszłość. Kończyłem właśnie studia medyczne i miałem być kardiochirurgiem. Idealnie wręcz wpasowałem się do jej rodziny.

Po szybkim ślubie, wuj ze strony żony załatwił mi pracę w swoim szpitalu w Minneapolis. Wszystko to stało się w przeciągu jednego roku. Myślałem, że chwyciłem byka za rogi. Po dwóch latach sprowadziłem żonę, w rok później urodziła nam się Nadia.

W międzyczasie zmieniłem szpital i przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku. Dostałem lepszą ofertę pracy, więc czemu miałbym nie skorzystać. Więcej zarabiałem, mogliśmy sobie pozwolić na lepsze życie. Córka nam zdrowo rosła. Mieliśmy wspaniały apartament i przemiłych sąsiadów. Słowem najlepszy okres mojego życia. Nigdy nie czułem się w jakiś sposób gorszy od innych. Nie było prześladowań czy dyskryminacji, może dlatego, iż większość wiedziała, że jestem lekarzem? Nie wiem, ciężko powiedzieć… — opowiadał Abdul, uśmiechając się raz po raz.

Kiedy Nadia poszła do szkoły, moja żona postanowiła, że pójdzie do pracy, nie chciała całymi dniami siedzieć sama w domu, lecz nie mając żadnej specjalizacji, jaką pracę mogła dostać? Najpierw pracowała jako kasjerka w hipermarkecie, ale po miesiącu musiała zrezygnować, gdyż kończyła bardzo późno i prawie w ogóle nie widywała córki. Stosunkowo szybko znalazła nową pracę, która nie wymagała żadnego doświadczenia, płacono marnie, że tak się wyrażę, ale jej się podobało. Pracę jej życia jak mówiła. Teraz widzę, że coś w tym było, może coś przeczuwała? Nie wiem — zapadła cisza, którą po dłuższej chwili przerwała Katie.

— Gdzie pracowała?

— Była tłumaczką rozmów telefonicznych oraz internetowych dla jednej z firm. Z czasem zasięgano jej rady, co do dokumentów, ale jako, że nie była uprawnionym tłumaczem było to raczej symboliczne niż prawne. Jej firma miała swoją siedzibę w World Trade Center… — Katie wstrzymała oddech na dłużej, czego Abdul nawet nie zauważył. — Jeszcze dziś pamiętam jej uśmiech jak mi mówiła gdzie będzie pracować. Była cała podekscytowana, taka szczęśliwa, że skakała z radości i coraz to podchodziła i przytulała mnie bądź Nadię. Później, kiedy już wracała z pracy opowiadała nam, co widziała albo kogo poznała. Była taka szczęśliwa — dodał nabierając głębiej powietrza, po czym wolno je wypuścił i kontynuował.

— Katie, czy ty wiesz, co się działo po zamachu? Nie mówię o żałobie narodowej, mówię o tej katastrofie przeżywanej przez Indianina. Jako brązowy i w dodatku muzułmanin, traktowany byłem automatycznie jako terrorysta. Moje studia oraz moje doświadczenie, przestały cokolwiek znaczyć. W moim szpitalu opatrywaliśmy i operowaliśmy setki rannych ludzi, którzy ucierpieli w tym zamachu. Takiego zamieszania na urazówce nigdy nawet nie byłem w stanie sobie wcześniej wyobrazić. Ludzie tłoczyli się przed wejściem, by uzyskać jakąkolwiek pomoc medyczną — kontynuował nieco szybszym tonem.

— Urabialiśmy sobie ręce po łokcie. Nasze dyżury trwały w nieskończoność, ale nic nie miało znaczenia, kiedy media ogłosiły, że to był atak terrorystyczny zorganizowany przez muzułmanów. — Starszemu mężczyźnie na samo wspomnienie tej tragedii narodowej oraz osobistej, zaszkliły się oczy. — Z miejsca dostałem list od dyrektora o przymusowym urlopie. Wyrzucono mnie kilka dni po zamachu tłumacząc większą szkodliwością mojej osoby niż przynoszoną pomocą. Próbowałem z nimi walczyć, ale każdy prawnik reagował tak samo, „nie będę pomagać terroryście”, mówili.

— A co się stało z twoją żoną? — zapytała cicho, wstrząśnięta historią, Katie.

— Nie odnaleźli jej. Oficjalnie została ogłoszona za zaginioną. Było ciężko. Dwa razy policjanci zatrzymali mnie na ulicy i zabrali na komisariat na przesłuchania. Przesłuchania? Do czego niby? Wracałem ze sklepu z mlekiem oraz innymi rzeczami, widzieli przecież siatki z jedzeniem, miałem dosłownie zaraz odebrać Nadie ze szkoły, ale policjanci nie chcieli nawet słuchać, tylko od razu prowadzili mnie do radiowozu. Czułem się wówczas tak poniżony. Jak tak można traktować ludzi? To, że jakiś muzułmanin dokonał tego zamachu nie znaczy, że wszyscy jesteśmy takimi samymi fanatykami! Jeśliby się okazało, że to nie był muzułmanin tylko na przykład chrześcijanin, to pewnie by szukali motywu gdzie indziej, a nie w kwestii religii — mówił zgorzkniałym, smutnym tonem. Widać, że tamta sytuacja była dla niego wciąż trudna i bolesna.

— Pamiętam jak próbowałem tłumaczyć policjantom, że muszę odebrać dziecko ze szkoły, pamiętam, jakie mieli miny, że mi nie wierzyli. Powiedzieli nawet, że stawiam opór i muszą mnie zatrzymać do „dalszych wyjaśnień”. Bez chwili wahania rzucili mną o przód radiowozu i zakuli w kajdanki. Rozumiesz? Co za wstyd i upokorzenie. Kiedy dojechaliśmy na komisariat, okazało się, że nie byłem jedynym, „który stawiał opór”. Cele były pełne innych brązowych, mówiąc nieładnie — westchnął na znak rezygnacji i ówczesnej bezsilności.

Katie nie odezwała się słowem przygnieciona ogromem niesprawiedliwości, która miała wówczas miejsce. Nigdy się nie zastanawiała nad ludźmi będącymi w podobnej sytuacji, fakt słyszała z telewizji o aresztowaniach, ale zawsze ujmowano to w ten sposób, iż ma to na celu podwyższenia bezpieczeństwa w państwie. Ładne słowa na brudną robotę, jak to teraz widziała. Weszli do windy, która nadjechała i Katie nacisnęła mały, pozłacany przycisk z numerem dwa. Ruszyli w górę, kiedy Abdul zaczął kontynuować.

— Innym razem, pamiętam jak poszedłem złożyć kwiaty na ruinach wież, chciałem w końcu pożegnać się z żoną, miłością mojego życia. A co się stało? Zostałem zlinczowany, trafiłem na OIOM na ponad 2 tygodnie. Wuj, który pomógł mi na początku, zabrał Nadie do siebie i wrócili do Indii. Nie widziałem córki przez 3 lata, ale nikogo to nie obchodziło. Zabrano mi paszport, nie mogłem opuścić kraju. Straciłem żonę, dziecko, pracę, wolność osobistą oraz wszelkie poczucie bezpieczeństwa. Mało, co się nie załamałem — dodał wycierając, lekko krzywym kciukiem spływającą po policzku łzę. Katie pomyślała, że skoro wytarł ją tak szybko, to pewnie nie chce by ona ją zauważyła, więc z ciężkim sercem, ale nie zareagowała na tę słabość.

— Jakimś cudem zatrudniono mnie tutaj i tak już zostałem. Nie chciałem wrócić do szpitala, dalej z resztą nie chcę. Wolę swoje spokojne życie i w końcu jestem szczęśliwy.

— No i Nadia wychodzi za mąż, będzie coraz lepiej. Zobaczysz. — Katie uścisnęła suchą i szorstką dłoń Abdula. Spojrzała mu w oczy chcąc coś jeszcze powiedzieć, by podnieść go na duchu, lecz nic nie mogła wymyślić, a Abdul jakby właśnie potrzebował tej chwili ciszy, by ponownie się uspokoić. Winda się zatrzymała i oboje w ciszy weszli na korytarz, skręcili w lewo i po paru głębszych wdechach, Abdul odezwał się łagodniejszym już tonem.

— Teraz jest już wszystko dobrze, na nic nie mogę narzekać — dodał stając tuż pod drzwiami jej pokoju. — A oto i proszę, jesteśmy na miejscu.

— Dobranoc. Dziękuję za dzisiejszy wieczór — odpowiedziała Katie wyciągając z kieszeni kartę magnetyczną.

— Nie, to ja dziękuję dziecko. Dobrej nocy — powiedział mężczyzna odwracając się w kierunku, z którego właśnie przyszedł.