Terapia duszy. Uzdrowienie i rozwój wewnętrzny - Philippe Dautais - ebook

Terapia duszy. Uzdrowienie i rozwój wewnętrzny ebook

Dautais Philippe

4,4

Opis

Proponowany w tej książce rodzaj terapii bazuje na ewangeliach i czerpie z tradycji Filokalii – zbioru tekstów ojców pustyni „miłujących piękno i dobro”. Proces terapeutyczny nie sprowadza się tutaj jedynie do leczenia cierpień i zranień, ale opiera się na sztuce budowania relacji oraz odkrywania wewnętrznych zasobów i potencjałów. To właśnie dzięki nim możemy wejść na ścieżkę zdrowienia, a trudne doświadczenia postrzegać z perspektywy wiary. Prowadzi to w konsekwencji do przemiany serca i życia w pełni.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 237

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (7 ocen)
3
4
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Te­ra­pia du­szy

Phi­lip­pe Dau­ta­is

Te­ra­pia du­szy

Uzdro­wie­nie i roz­wój we­wnętrz­ny

Prze­ło­ży­ła Do­ro­ta Sam­sel

WY­DAW­NIC­TWO W DRO­DZE, PO­ZNAŃ 2021

Ty­tuł ory­gi­na­łu

Si tu veux en­trer dans la vie

© No­uvel­le Cité 2013, Do­ma­ine d’Arny, 91680 Bruyères-le-Châtel

© Co­py­ri­ght for this edition by Wy­daw­nic­two W dro­dze, 2021

Re­dak­tor pro­wa­dzą­ca – Ewa Ku­biak

Re­dak­cja – Paulina Je­ske-Cho­iń­ska

Ko­rek­ta – Li­dia Ko­złow­ska, Pau­li­na Je­ske-Cho­iń­ska

Skład i ła­ma­nie – Sta­ni­sław Tuchoł­ka| pan­bo­ok.pl

Re­dak­cja tech­nicz­na – Jó­ze­fa Kur­pisz

Pro­jekt okład­ki i layoutu – Krzysztof Lor­czyk OP

Fo­to­gra­fia (s. 2) – Ma­ria Si­by­l­la Me­rian| unspla­sh.com

ISBN978-83-7906-440-3(wer­sja dru­ko­wa­na)

ISBN978-83-7906-441-0(wer­sja elek­tro­nicz­na)

Wy­daw­nictwo Pol­skiej Pro­win­cji Do­mi­ni­ka­nów W dro­dze sp. z o.o.

Wy­da­nie I

ul. Ko­ściusz­ki 99, 61-716 Po­znań

tel. 618523962

sprze­daz@wdro­dze.pl

www.wdro­dze.pl

Wstęp

Czło­wiek jest isto­tą re­la­cji. Re­la­cja uwy­pu­kla to, co jest wpi­sa­ne w każ­de­go z nas. Bez dy­na­mi­ki re­la­cji ogrom­ne bo­gac­two, któ­re no­si­my w so­bie, po­zo­sta­nie nie­ak­tyw­ne i ja­ło­we. Dru­ga oso­ba po­zwa­la mi wy­ra­zić, kim je­stem, i wza­jem­nie, ja po­zwa­lam wy­ra­zić jej, kim jest, dla ubo­ga­ce­nia nas oboj­ga. To dzię­ki ży­ciu w re­la­cji każ­dy uczy się po­zna­wać sa­me­go sie­bie i od­kry­wać dru­gie­go w po­do­bień­stwach i róż­ni­cach.

Wszy­scy no­si­my w so­bie jed­no czło­wie­czeń­stwo. Każ­dy jed­nak wy­ra­ża tę wspól­ną na­tu­rę na swój wła­sny, wy­jąt­ko­wy spo­sób. Po­nie­waż wszyst­ko mamy wspól­ne, mo­że­my się ko­mu­ni­ko­wać, a po­nie­waż każ­dy jest od­dziel­ną jed­nost­ką, mo­że­my wcho­dzić ze sobą w re­la­cje. Mimo że je­ste­śmy wszy­scy uczest­ni­ka­mi tego sa­me­go cia­ła, każ­dy jest inny. Nie­po­ję­ty jest ogrom róż­no­rod­no­ści i głę­bi czło­wie­czeń­stwa. Prze­ra­sta on nas za­rów­no w od­nie­sie­niu do dru­gie­go, jak i sie­bie sa­me­go. Ta­jem­ni­ca ta przy­cią­ga nas jak ma­gnes i sty­mulu­je. To ona, czę­sto bez na­szej świa­do­mo­ści, po­py­cha nas ku dy­na­mi­ce ży­cia, któ­ra czy­ni z nas isto­ty ży­ją­ce.

Re­la­cja jest ży­ciem, a ży­cie jest re­la­cją. W re­la­cji ist­nie­je dru­gi, ja i to, co obec­ne jest mię­dzy nim a mną. Wza­jem­na re­la­cja, któ­ra jest wy­mia­ną ży­cia mię­dzy dwie­ma oso­ba­mi, daje nam oboj­gu do­stęp to cze­goś wię­cej, niż sami je­ste­śmy. Oży­wia i wy­do­by­wa z nas nie­ocze­ki­wa­ne za­le­ty. Tego sa­me­go ro­dza­ju dy­na­mi­kę od­naj­du­je­my w naj­prost­szych ele­men­tach ma­te­rii. Je­śli po­łą­czy­my w okre­ślo­nych pro­por­cjach dwa gazy: wo­dór i tlen, po­wsta­nie pier­wia­stek wody, H2O, po­sia­da­ją­cy wła­ści­wo­ści, któ­rych nie było ani w wo­do­rze, ani w tle­nie. Wła­ści­wo­ści gene­ru­ją­ce ży­cie.

Re­la­cja jest ży­ciem i spra­wia, że ży­je­my. Jest oczy­wi­stą pod­sta­wą każ­dej te­ra­pii i dro­gą da­ją­cą do­stęp do praw­dzi­we­go ży­cia. Do­brze jest pod­kre­ślić, że każ­da te­ra­pia opar­ta jest na re­la­cji za­ufa­nia i wza­jem­nej ak­cep­ta­cji sie­bie. War­tość re­la­cji i kli­mat życz­li­wo­ści uwal­nia­ją sło­wa. Wy­po­wie­dzieć coś to zak­tu­ali­zo­wać, wy­do­być na świa­tło dzien­ne to, co było nie­ja­sne i pra­co­wa­ło w nas bez na­szej wie­dzy, na prze­kór nam. Pro­ces te­ra­pii, któ­ry ła­twiej jest prze­pro­wa­dzić dzię­ki re­la­cji, po­le­ga na do­strze­że­niu, roz­po­zna­niu, i w koń­cu na­zwa­niu pod­świa­do­mych po­ru­szeń, któ­re w nas dzia­ła­ją, aby móc się od nich wy­zwo­lić. Te­ra­pia prze­cie­ra szlak do we­wnętrz­nej wol­no­ści i umoż­li­wia po­ja­wie­nie się pod­mio­tu, dzię­ki dro­dze „dezi­den­ty­fi­ka­cji”, uważ­no­ści i prze­mia­ny. Na uwy­pu­kle­niu tych wła­śnie aspek­tów sku­pi­my sięw tej książ­ce.

W ewan­ge­liach w ja­sny spo­sób zo­sta­ło uka­za­ne, że Je­zus z Na­za­re­tu nie przy­szedł za­ło­żyć no­wej re­li­gii. Dą­żył do tego, aby w peł­ni prze­ży­wać re­la­cję z każ­dym z uczniów i tymi, któ­rzy do Nie­go przy­cho­dzi­li. Za każ­dym ra­zem, kie­dy ktoś się do Nie­go zwra­cał, On w peł­ni an­ga­żo­wał się w re­la­cję, bu­du­jąc stre­fę za­ufa­nia, któ­ra sta­wa­ła się źró­dłem uzdro­wie­nia. Tego ro­dza­ju spo­tka­nie ro­dzi­ło prze­mia­nę, któ­ra wy­ra­ża­ła się przez uzdro­wie­nie fi­zycz­ne. Chry­stus przy­pie­czę­to­wy­wał tę prze­mia­nę sło­wa­mi: „Idź, two­ja wia­ra cię uzdro­wi­ła”, gdzie wia­ra ozna­cza­ła za­ufa­nie przy­no­szące uzdro­wie­nie.

Pod­czas licz­nych ewan­ge­licz­nych spo­tkań, w szcze­gól­no­ści z Le­wim, Za­che­uszem, Mar­tą, Ma­rią, Sa­ma­ry­tan­ką… wi­dzie­li­śmy, jak Je­zus in­we­sto­wał w re­la­cję. Po­wo­do­wał, że każ­dy na­wią­zy­wał kon­takt z wła­snym wnę­trzem i roz­po­czy­nał pro­ces ducho­we­go wzro­stu.

Taka po­sta­wa od­sy­ła nas do za­sad­ni­cze­go py­ta­nia: co było ele­men­tem wy­wo­łu­ją­cym w nas chęć po­szu­ki­wa­nia sen­su? Ja­kie wy­da­rze­nie lub spo­tka­nie obu­dzi­ło na­sze pra­gnie­nie ży­cia i dą­że­nie do tego, by ist­nieć? Oczy­wi­ste jest, że dro­gi tej nikt nie może od­być w za­mian za dru­gie­go. Klu­czo­wa jest iskra, któ­ra roz­pa­li po­ryw ży­cia i pragnie­nie peł­ni.

„Je­śli ktoś jest spra­gnio­ny”, po­wie­dział Je­zus, „niech przyj­dzie do Mnie i pije” (J7,37)1.

Ta­kie pra­gnie­nie drze­mie w ser­cu każ­de­go czło­wie­ka i pod­sta­wo­wą pe­da­go­gi­ką sto­so­wa­ną przez Chry­stu­sa było jego obu­dze­nie. Ce­lem każ­de­go roz­bu­dzo­ne­go pra­gnie­nia jest mi­łość. Po­wie­dzia­ne zo­sta­ło: „Bę­dziesz mi­ło­wał”. Nie na­le­ży ro­zu­mieć tych słów jako na­ka­zu, ale jako za­chę­tę, po­nie­waż nie da się zmu­sić do mi­ło­ści. Mó­wią nam one, że je­ste­śmy zdol­ni do mi­ło­ści, że po­sia­da­my w so­bie aspi­ra­cję, aby ko­chać, któ­rą po­trze­bu­je­my je­dy­nie wdro­żyć w ży­cie. Ewan­ge­lie po­ka­zu­ją nam, że to dzię­ki i po­przez re­la­cję moż­li­we jest po­wsta­nie za­rod­ka mi­ło­ści. Mi­łość to ja­kość re­la­cji. Dla­te­go prze­ży­wa­nie re­la­cji w ta­kiej per­spek­ty­wie jest dro­gą kró­lew­ską. Za­sad­ni­cze prze­sła­nie Ewan­ge­lii za­wie­ra się w stwier­dze­niu: „Bę­dziesz mi­ło­wał Pana Boga swe­go ca­łym swo­im ser­cem, całą swo­ją du­szą i ca­łym swo­im umy­słem (…). Bę­dziesz mi­ło­wał swe­go bliź­nie­go jak sie­bie sa­me­go. Na tych dwóch przy­ka­za­niach opie­ra się całe Pra­wo i Pro­ro­cy”(Mt22,37–40).

Pro­po­no­wa­ne przez nas po­dej­ście opar­te jest na ewan­ge­liach (któ­re są w lo­gicz­nym związ­ku z całą Bi­blią)i czer­pie wie­le rów­nież z tra­dy­cji fi­lo­ka­licz­nej, za­ko­rze­nio­nej w do­świad­cze­niu oj­ców z pu­sty­ni Egip­tu z IV wie­ku, któ­rej głów­ny nurt prze­trwał aż do XIV wie­ku i do­tarł do nas dzię­ki za­pi­skom mni­chów. Fi­lo­ka­lia ozna­cza „umiłowa­nie pięk­na”.

Dla sta­ro­żyt­nych pięk­no było imie­niem Boga. Było wy­ra­zem Jego jed­no­ści. Fi­lo­ka­lia była po­szu­ki­wa­niem w czło­wie­ku we­wnętrz­ne­go pięk­na, za­sy­mi­lo­wa­ne­go z „ob­ra­zem Boga”. Po­szu­ki­wa­nie tego, co w każ­dym z nas naj­bar­dziej pier­wot­ne, ukry­te w głę­bi ser­ca, ni­czym ewan­ge­licz­na cen­na per­ła w polu, moż­li­we jest je­dy­nie wte­dy, kie­dy otwo­rzy­my się na ten we­wnętrz­ny wy­miar. Oj­co­wie pu­sty­ni twier­dzi­li, że każ­dy może mieć do­stęp do Źró­dła wy­pły­wa­ją­ce­go z wnę­trza każdego czło­wie­ka.

Świę­ty Au­gu­styn spre­cy­zo­wał, że „to Źró­dło jest spra­gnio­ne, by z nie­go pić”. Oj­co­wie uwa­ża­li, że od­kry­cie we­wnętrz­ne­go źró­dła i za­dba­nie o to, co ma się w nas do­brze, ni­czym o dro­go­cen­ną per­łę, jest naj­lep­szym le­kar­stwem na na­sze we­wnętrz­ne za­bu­rze­nia. Jest to za­pro­sze­nie do zwró­ce­nia się do swe­go wnę­trza, do od­kry­cia ogrom­ne­go bo­gac­twa wpi­sa­ne­go w głę­bię każ­dej ludz­kiej isto­ty. Czer­piąc z wła­sne­go wnę­trza, każ­da oso­ba może wy­do­być za­so­by nie­zbęd­ne do jej uzdro­wie­nia.

Na dro­dze po­wro­tu do sie­bie zmie­nia się per­spek­ty­wa eg­zy­sten­cjal­na. Świat nie jest już ce­lem, ale środ­kiem, nie jest już je­dy­nym ho­ry­zon­tem, lecz moż­li­wo­ścią otwar­cia się na praw­dzi­we ży­cie.

W ta­kim otwar­ciu cho­ro­by i ży­cio­we pró­by sta­ją się oka­zją do du­cho­we­go wzro­stu. Bio­rąc to pod uwa­gę, te­ra­pia nie po­win­na mieć na celu je­dy­nie przy­wró­ce­nia zdro­wia, ale po­win­na pro­wa­dzić czło­wie­ka do speł­nie­nia. Wy­raź­nie wi­dzi­my to, od­czy­tu­jąc sens ewan­ge­licz­nych przy­po­wie­ści. Klu­czo­wym sło­wem jest tu­taj na­wró­cenie (me­ta­no­ja).

W ro­zu­mie­niu fi­lo­ka­licz­nym pro­ces te­ra­peu­tycz­ny nie spro­wa­dza się je­dy­nie do le­cze­nia cier­pie­nia, nie­do­ma­ga­nia lub rany, ale ma na celu do­pro­wa­dze­nie oso­by do we­wnętrz­nej jed­no­ści. Roz­po­czy­na się on od kon­sul­ta­cji, po­szu­ki­wa­nia po­mo­cy. A na­stęp­nie jest kon­ty­nu­owa­ny w do­świad­cze­niu re­la­cji, w któ­rej oso­ba zo­sta­je przy­ję­ta, wy­słu­cha­na, po­trak­to­wa­na jako pod­miot. Bu­do­wa­na jest re­la­cja za­ufa­nia, któ­ra po­zwo­li oso­bie wy­ra­zić swo­je nie­szczę­ście, na­zwać to, co boli, co uwie­ra, a wręcz nisz­czy, opo­wie­dzieć o uczu­ciach, któ­re ją wy­peł­nia­ją.

W ta­kim po­dej­ściu te­ra­peuta lub oso­ba to­wa­rzy­szą­ca bar­dziej kon­cen­tru­ją się na czło­wie­ku, na jego moż­li­wo­ściach i si­łach ży­cio­wych, niż na trud­no­ściach, przez któ­re prze­cho­dzi, po­nie­waż naj­bar­dziej istot­ne jest sku­pie­nie się na oso­bie i zwró­ce­nie jej ku sa­mej so­bie. Taka po­sta­wa po­mo­że „przy­wró­cić ją do pio­nu”, a na­stęp­nie prze­kształ­cić kry­zys lub trud­ne do­świad­cze­nie w szan­sę na osią­gnię­cie doj­rza­ło­ści i ducho­we­go wzro­stu.

Zo­ba­czy­my, że taka prze­mia­na do­ko­nu­je się przez pro­ces suk­ce­syw­nej „dezi­den­ty­fi­ka­cji”, któ­ra umiesz­cza pod­miot w roli ob­ser­wa­to­ra i pro­wa­dzi go w taki spo­sób, aby od­krył swój we­wnętrz­ny wy­miar, wy­my­ka­ją­cy mu się na co dzień pod na­po­rem świa­to­wej agre­sji i uwa­run­ko­wań. Od­kry­cie tego wy­mia­ru wie­dzie ku drodze do od­bu­do­wy.

Cho­dzi o to, aby uświa­do­mić so­bie, że oso­ba jest czymś wię­cej niż jej rany, cier­pie­nie lub ra­cjo­nal­ne dys­funk­cje. Zyskać świa­do­mość sen­su, świa­do­mość, któ­ra po­pro­wa­dzi nas ku przy­szło­ści, dzię­ki któ­rej moż­li­we bę­dzie wy­ra­że­nie ży­cio­wej siły i ener­gii za­miesz­ku­ją­cych głę­bię każ­de­go czło­wie­ka, któ­re po­cią­gną go w górę. Jest to praw­dzi­wy zwrot, zmia­na per­spek­ty­wy, w któ­rej do­zna­ne zło sta­je się moż­li­wo­ścią od­kry­cia, co dzie­je się w ludz­kim wnę­trzu i jaki wpływ wy­wie­ra na nie­go śro­do­wi­sko. Dzię­ki temu od­zy­ska on swój po­ten­cjał, we­wnętrz­ne war­to­ści i moż­li­wość ich re­ali­za­cji, uzy­ska do­stęp do ukry­tych pra­gnień i zre­ali­zu­je swo­je wy­jąt­ko­we po­wo­ła­nie. Jest to otwar­cie na moż­li­wość re­ali­za­cji sie­bie, bę­dą­ce od­po­wie­dzią na poszuki­wa­nie sen­su.

Etap ten jest nie­zbęd­nym wa­run­kiem uzy­ska­nia do­stę­pu do we­wnętrz­nej jed­no­ści. Pod­sta­wą jed­no­ści czło­wie­ka jest oso­ba2. Tak więc dro­ga do we­wnętrz­nej jed­no­ści i od­na­le­zie­nia oso­by, pod­mio­tu, są jednym i tym sa­mym.

Dro­ga ta przez in­te­gra­cję wła­snej hi­sto­rii i suk­ce­syw­ne po­jed­na­nie z sa­mym sobą, z wła­sną rze­czy­wi­sto­ścią wcie­le­nia, z Bo­giem, wie­dzie do po­jed­na­nia z dru­gim. Klu­czo­we jest tu­taj prze­ba­cze­nie. Zo­ba­czy­my, jak bar­dzo prze­ba­cze­nie otwie­ra na nowe ży­cie, po­zwa­la ze­rwać z za­bój­czą i bo­le­sną lo­gi­ką, błęd­nym ko­łem błę­dów. Prze­ba­cze­nie otwie­ra pole do po­jed­na­nia, aż do nie­moż­li­wej mi­ło­ści nie­przy­ja­ciół. Wresz­cie pro­wa­dzi do przy­wró­ce­nia sta­nu uf­no­ści.

W świe­tle Ewan­ge­lii (jak uka­za­no po­wy­żej)i tra­dy­cji pa­try­stycz­nej isto­ta pro­ce­su te­ra­peu­tycz­ne­go (na­zy­wa­ne­go tak­że pra­xis) po­le­ga na do­pro­wa­dze­niu czło­wie­ka do du­cho­we­go speł­nie­nia. Rana i eg­zy­sten­cjal­ne po­raż­ki sta­ją się uprzy­wi­le­jo­wa­ny­mi miej­sca­mi prze­mia­ny. Rolą te­ra­peu­ty jest uka­za­nie tego i po­moc oso­bie cho­rej w od­zy­ska­niu wła­snych moż­li­wo­ści i uwol­nie­niu się od wszyst­kie­go tego, co unie­moż­li­wia jej do­stęp do prawdzi­we­go ży­cia.

Dro­gę tę uka­zał nam Je­zus Chry­stus, lekarz dusz i ciał.

1Cy­ta­ty bi­blij­ne za Bi­blią Ty­siąc­le­cia On­li­ne, Pal­lot­ti­num, Po­znań 2003.

2Sło­wo „oso­ba” nie po­win­no być tu­taj ro­zu­mia­ne w zna­cze­niu po­tocz­nym, jako „ktoś”, ale w sen­sie po­sia­da­nia wła­snej toż­sa­mo­ści, któ­ra spra­wia, że czło­wiek jest by­tem wy­jąt­ko­wym, je­dy­nym w swo­im ro­dza­ju, wy­ra­żo­nym przez je­dy­ną w swo­im ro­dza­ju twarz i ge­nom. Oso­ba od­sy­ła do nie­po­wta­rzal­no­ści pod­mio­tu.