Tatarzy w Sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebook

Tatarzy w Sandomierzu ebook

Ferdynand Kuraś

0,0
9,50 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Wierszowana opowieść o zdobyciu Sandomierza przez Tatarów w XIII wieku. Legenda o bohaterskiej Halinie, która oddała życie za miasto. Pamięć o tych wydarzeniach ciągle jest żywa w tym starożytnym mieście. Książeczkę polecamy zarówno dla starszych jak i dla dzieci.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 40

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Ferdynand Kuraś

Tatarzy w Sandomierzu

dwie legendy wierszem opowiedziane

z przedmową Zygmunta Kolasińskiego

Armoryka

Sandomierz

Redaktor: Elżbieta Sarwa 

Projekt okładki: Juliusz Susak 

Tekst książki według edycji: Ferdynand Kuraś TATARZY W SANDOMIERZU Dwie Legendy Wierszem Opowiedziane z przedmową Zygmunta Kolasińskiego Wydanie Drugie Kraków nakładem Komitetu Obywatelskiego w Tarnobrzegu 1912 Zachowano oryginalną pisownię 

Na okładce: Vasily Maksimov (1844-1911). Mongols at the Walls of Vladimir, licencja public domain, źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/File:Vladimir_mongols.jpg 

Copyright © 2013 by Wydawnictwo „Armoryka”

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel +48 15 833 21 41

e-mail:[email protected]

http://www.armoryka.pl/

ISBN

PRZEDMOWA

Bladzi nędzarze przy cudzym warsztacie,

Co zasypiają pod snów ciężką strażą,

I ci, co wloką dni w zapadłej chacie -

Czy oni marzą?

(Marya Konopnicka).

A jeśli marzą, to o czem? Czy się im kiedy śni ojczyzna? Czy miłość ku niej, wiara w nią, ofiara dla niej zawsze będą czemś obcem i obojętnem dla tych milionów?

To pytanie od lat stu - i więcej, bo od czasów Kościuszki - zadawały sobie wszystkie przewodnie duchy narodu:

Mickiewicz za te, śpiące naówczas, miliony „kochał i cierpiał katusze;”

Słowacki zaklinał „niech żywi nie tracą nadziei i przed narodem niosą oświaty kaganiec”;

Krasiński w duchu przeczuwał, że kiedyś przecie spełni się „cudów cud...”

A za tymi trzema poszła nie tylko myśl, nie tylko pragnienie - lecz praca wytrwała i płodna całych pokoleń, by śpiących rycerzy zbudzić i uczynić z nich świadome celu hufce prawdziwych Polaków.

I ziarno rzucone wzeszło, bo padło nie na opokę, lecz na szlachetne serce i zdrowy rozum naszego ludu - a dzisiaj widać już plon bogaty: poczucie obywatelskie najszerszych warstw, które stają się w oczach naszych tem, czem dawno być powinny, olbrzymim i niezłomnym fundamentem narodowej przyszłości. Że lud polski ocknął się z wiekowego letargu, że wchodzi na drogę wskazaną przez Kościuszkę i przez Trzech Poetów - tego dowodem jest nasze życie publiczne, w którem siermiężne tłumy pospołu z innymi stanami dzielnie podtrzymują sztandar narodowy.

I nigdzie, w żadnym z trzech zaborów, podszepty, wzywające do waśni społecznej, nie znajdują oddźwięku pod strzechą włościańską. Przeciwnie, właśnie z pod tej strzechy podnoszą się głosy, na które zadrgnąć musi radością i nadzieją każde serce polskie, głosy chłopskich poetów, którzy w prostych i gorących pieśniach dają wyraz nie tylko własnym swoim uczuciom, ale widno uczuciom całego włościaństwa: 

Hej Wisło! Jak nic w biegu twej wody nie wstrzyma,

Nie wstrzyma też nic ludu polskiego - olbrzyma!

A jako ty starego trzymać się chcesz łoża,

Tak i my Polski - wolnej od morza do morza! 

Czyliż ręka, która te słowa pisała, nie jest godna racławickiej kosy i uścisku dłoni Naczelnika? A jakie w tej głębokiej duszy jasne zrozumienie, że tylko „jednością silni” możemy się dobić odrodzenia:

Jak tułacz, wiodąc życie wśród cierpień niedoli,

Bez piędzi użyźnionej potem dziadów roli...

Walka o byt pochłania najlepsze jego siły, gnębi w nim dar pieśni, on zaś, potomek rolników zrodzony do pługa, schnie z tęsknoty za własnym zagonem, o którym nawet marzyć nie może. 

A ziemia, ziemia - taka urodzajna,

Taka pszeniczna - taka chlebodajna,

Że bez trudności jeden taki mały

Powiat, wyżywić zdołałby kraj cały!

(Przytoczone tu urywki wierszy poety pochodzą ze zbiorku zat.: „Z pod chłopskiej strzechy w. Zbiorek poezyi chłopa z nad Wisły Ferdynanda Kurasia”. Wydawnictwo imienia Tadeusza Kościuszki. Nr. 50. Kraków. Nakładem Księgarni Ludowej Kaspra Wojnara. 1905.)

Na widok, jak w twardym znoju targa się i marnuje talent od Boga samego dany mu na pożytek społeczeństwa - powstała wśród szerokich kół włościaństwa powiatu tarnobrzeskiego myśl, by ze składek, zbieranych w całej Polsce, zakupić dla poety kilkumorgowa zagrodę włościańską.

Celem urzeczywistnienia myśli tej, zawiązał się w Tarnobrzegu, pod protektoratem prof. Stanisława hr. Tarnowskiego, prezesa Akademii Umiejętności w Krakowie, Komitet, który zajął się zbieraniem funduszów, a obecnie, celem przysporzenia tychże, wydaje nakładem swoim niniejszą książeczkę - dziełko poety. Cały dochód z wydawnictwa przeznacza Komitet na fundusz powyższy.

„Niechajże poeta, który głosi zgodę i miłość wszystkich stanów - od wszystkich stanów otrzyma zaszczytną nagrodę; niechaj spłacheć własnej ziemi orze ten śpiewak ludowy, który ukochał całą ziemię polską „od morza do morza”” (Z odezwy Komitetu obywatelskiego dla sprawy Ferdynanda Kurasia.).

* * *

Nazwisko Ferdynanda Kurasia nie obcem jest dzisiaj ogółowi czytającemu w Polsce. Znają je czytelnicy pism ludowych, które do niedawna przeważnie jego żyły poezyą, znają je czytelnicy coraz więcej rozpowszechnianych kalendarzy polskich wydawców, nie obcem wreszcie nazwisko poety czytelnikom pism miejskich, które często, wyłowiwszy prawdziwe perły pośród powodzi wierszy jego, zamieszczają je na łamach swoich.

Przed czterema laty, zebrano staraniem przyjaciół poety rozrzucone po czasopismach utwory i wydano w pokaźnym zbiorku, zatytułowanym „Z pod chłopskiej strzechy”. Zbiorek ten był pierwszym przeglądem dotychczasowego dorobku poety, który też po raz pierwszy stanął przed oceną publiczną.

Sąd o zbiorku wypadł jak najpomyślniej - jednogłośnie uznano autora jego za poetę z Bożej łaski, posiadającego niezwykłą, jak na wiejskiego samouka, kulturę literacką, wyposażonego w szczerość i podniosłość uczuć. Biły bowiem z tych strof, skreślonych twardą ręką wiejskiego pracownika, myśli podniosłe i promienne, jaśniała bezgraniczna miłość ziemi ojczystej, wielka, niczem niezachwiana wiara i wielka nadzieja.

To sympatyczne nad wyraz przyjęcie postawiło Kurasia na czele szeregu polskich poetów-włościan.

Odtąd minęło lat