Tajemne życie seksualne kobiet w średniowieczu - Rosalie Gilbert - ebook + książka

Tajemne życie seksualne kobiet w średniowieczu ebook

Gilbert Rosalie

3,9

Opis

Seks, miłość i średniowiecze – sprawdź, co działo się za zamkniętymi drzwiami sypialni setki lat temu. Poznaj prawdziwe historie średniowiecznych kobiet. Oto seksowny, barwny i rzeczywisty obraz najbardziej tajemniczej epoki w dziejach.

Jak naprawdę wyglądało życie seksualne kobiet w średniowieczu? Czy spełniały one niewolniczo wszystkie zachcianki mężów, którzy na czas nieobecności zakuwali je w pasy cnoty? Czy czerpały z seksu przyjemność? Czy tylko uznawały go za jeszcze jeden uciążliwy obowiązek? Czy miały coś do powiedzenia w sprawach własnej seksualności i własnych ciał? Mimo sztampowych obrazów prezentowanych choćby w hollywoodzkich filmach życie intymne w średniowieczu było bardziej bogate i zróżnicowane, niż można by się spodziewać. Kobiety kochały i rozpaczały, pożądały i spiskowały, śmiało oddawały się rozkoszom cielesnym lub wybierały wstrzemięźliwość. W tej książce znajdziecie prawdziwe historie ponad stu kobiet z czasów średniowiecznych, tworzące barwny, sugestywny i rzeczywisty obraz tamtej epoki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 281

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (37 ocen)
13
10
10
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
senoritaSindbad

Dobrze spędzony czas

Z jednej strony autorka podejmuje ważne i nieoczywiste tematy, jednak w wielu miejscach widoczny jest brak dogłębnej wiedzy o specyfice epoki. Prowadzona przez nia pasjonujaca opowiesc jest podparta szczegółowymi przykładami i cytatami że źródeł. Jednak dodatkowe komentarze lub dykteryjki po części dodają lekkości, humoru i współczesnej optyki, a po części wyrażają lekceważenie i nadmiernie spraszczają ówczesną wiedzę i zwyczaje. Całość (z drobnymi zgrzytami) czyta się przyjemnie - mimo poruszanych niejednokrotnie bolesnych i oburzających tematów.
00
Elibooks

Dobrze spędzony czas

Bardzo ciekawa. Książka zawiera ciekawostki przedstawione bardzo przystępnie dla każdego czytelnika:)
00
aniasci

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa, lekko, choć frywolnie napisana książka :)
00

Popularność




Wyja­śnie­nie

Ta książka zawiera wiele prze­pi­sów na pre­pa­raty zio­łowe i inne oraz sporo porad pocho­dzą­cych ze śre­dnio­wiecz­nych ręko­pi­sów, któ­rych nie suge­ro­wa­ła­bym sto­so­wać w warun­kach domo­wych. Serio. Nie pró­buj­cie do nich się­gać. Może to przy­nieść wiele szkody, z zej­ściem śmier­tel­nym włącz­nie.

Powta­rzam, nie idź­cie tą drogą.

Chyba że zechce­cie zwa­bić jed­no­rożca mocą swo­jego dzie­wic­twa.

Jeśli tego pra­gnie­cie, to się nie krę­puj­cie. Życzę powo­dze­nia.

Dla Jenny,

która dobrze opa­no­wała sztukę uni­ków.

#sor­ry­not­sorry

Wstęp

Czy śre­dnio­wie­cze było sek­sowne?

Wiemy, że kobiety w śre­dnio­wie­czu upra­wiały seks. Bez wąt­pie­nia tak było. Koniec koń­ców miały dzieci, a do tego akt pro­kre­acji jest po pro­stu nie­zbędny. I to jedno jest pewne, ale czy zasta­na­wia­li­ście się kie­dyś, jak ten seks wyglą­dał?

Czy ówcze­sne kobiety nie­wol­ni­czo speł­niały wszyst­kie zachcianki swo­ich mężów? Czy pod nie­obec­ność zazdro­śni­ków były zabez­pie­czane pasami cnoty? Czy seks był dla nich tylko obo­wiąz­kiem, czy może też przy­jem­no­ścią? Czy śre­dnio­wieczne kobiety miały coś do powie­dze­nia w spra­wach swego ciała, a jeśli tak, to któ­rym z nich udało się to dobrze wyko­rzy­stać?

W sumie było takich kobiet wię­cej, niżby mogło się zda­wać.

Nasz obecny obraz śre­dnio­wiecz­nych kobiet zawdzię­czamy histo­ry­kom z epoki wik­to­riań­skiej, któ­rzy mocno zafał­szo­wali prze­kaz. Wiele z tego, co wydaje nam się oczy­wi­ste, pocho­dzi bez­po­śred­nio od nich. Epoka wik­to­riań­ska obfi­to­wała w osoby, które były głę­boko prze­ko­nane, że przy­szło im żyć w naj­lep­szych moż­li­wych cza­sach, i które wszystko, co było wcze­śniej, miały za prze­jaw bar­ba­rzyń­stwa i zaco­fa­nia. I to odbi­jało się w lite­ra­tu­rze. Nie zwra­ca­jąc więk­szej uwagi na prze­kazy histo­ryczne, znie­kształ­cono wów­czas mocno wize­runki Rzy­mian, Etru­sków czy hisz­pań­skiej inkwi­zy­cji. Jasne, ta inkwi­zy­cja była pod każ­dym wzglę­dem paskudna i prze­śla­do­wała, kogo się dało, w imię fana­ty­zmu reli­gij­nego, ale nie ozna­czało to jesz­cze, że sztuka tam­tego okresu, reli­gijna i świecka, winna być potę­piana.

Nie­stety owe wik­to­riań­skie pomy­sły padły wów­czas na podatny grunt. Na ich kry­tykę trzeba było tro­chę pocze­kać. W tam­tym cza­sie nie prak­ty­ko­wano recen­zo­wa­nia tek­stów nauko­wych, nie zda­rzało się też, żeby kto­kol­wiek zada­wał auto­ry­te­tom w danej dzie­dzi­nie kło­po­tliwe pyta­nia, bo chciał usta­lić, czy nie prze­sa­dzili może z tym czy tam­tym. Żadne takie. Tym spo­so­bem wik­to­riań­skie wyobra­że­nia na temat śre­dnio­wie­cza stały się pew­nym kano­nem i nikt nie zamie­rzał ich kwe­stio­no­wać.

Co gor­sza, gdy nade­szła epoka Hol­ly­wo­odu, roz­kwi­ta­jąca branża fil­mowa się­gnęła po te prze­kazy, wybie­ra­jąc z nich to, co komu się spodo­bało. I takie wła­śnie kwiatki zaczęto upo­wszech­niać. Stroje, zwy­czaje i przed­sta­wie­nia stylu życia tak naprawdę żyw­cem wyjęto z kart wik­to­riań­skich auto­rów. I w ten spo­sób ich wizje zostały uznane na świe­cie za obraz praw­dziwy.

Ludzie nabrali prze­ko­na­nia, że wikin­go­wie nosili rogate hełmy, a wikiń­skie kobiety kryły biu­sty pod sfe­rycz­nymi nakład­kami. Spi­cza­ste kape­lu­sze wysoko uro­dzo­nych nie­wiast, zwane hen­ni­nami, które cie­szyły się popu­lar­no­ścią przez bar­dzo, bar­dzo krótki czas, stały się oczy­wi­stym ele­men­tem stroju każ­dej śre­dnio­wiecz­nej kobiety, nie­za­leż­nie od tego, co jesz­cze mogła mieć na sobie. Wszę­dzie walały się futrzane dywany, kamienne mury zam­ków zaś z zasady nie były malo­wane. Chłopi cho­dzili zawsze w źle uszy­tych i nie­do­pa­so­wa­nych ubra­niach, bez wyjątku ufar­bo­wa­nych w odcie­nie brązu. Nawet obecne w fil­mach zepsute i poczer­niałe zęby nie są na miej­scu, gdyż zaczęły się poja­wiać dopiero wraz z powszech­niej­szym spo­ży­ciem cukru. I nie oddaje to stanu higieny w śre­dnio­wiecz­nych cza­sach.

W podob­nie kre­atywny spo­sób pode­szli wik­to­riań­scy histo­rycy do tematu śre­dnio­wiecz­nych kobiet. Wedle ich wer­sji dzie­jów kobiety były wów­czas nie­pi­śmienne. Nie miały nic do powie­dze­nia na żaden temat, nie mogły posia­dać niczego na wła­sność ani pro­wa­dzić dzia­łal­no­ści gospo­dar­czej. Nie miały maki­jażu ani nie nosiły maj­tek. Pasy cnoty zaś były prak­tycz­nie obo­wiąz­kowe. To nie jest rze­telny obraz tam­tej epoki.

W rze­czy­wi­sto­ści śre­dnio­wieczne kobiety miały pęsety i umiały zadbać o brwi. A także ogól­nie o swój wygląd. Te bied­niej­sze nie miały zbyt wiele, ale z tego powodu szyto ubra­nia bar­dziej trwałe i uni­wer­salne niż tanie rze­czy ze współ­cze­snych sie­ció­wek. Suge­stie, że wytwa­rzana wów­czas ręcz­nie odzież była mar­nej jako­ści, są obraź­liwe i błędne. Kobieta, która od dzie­ciń­stwa uczyła się szy­cia, w chwili zało­że­nia rodziny była już w tym bar­dzo dobra i potra­fiła zadbać o ubra­nia wszyst­kich w domu.

Życie intymne śre­dnio­wiecz­nych kobiet było rów­nie zło­żone, jak to dzi­siej­sze. I tak samo bywało nie­ła­twe, z nie­do­okre­ślo­nymi rela­cjami i zależ­no­ściami. Ówcze­sne kobiety tak samo kochały i błą­dziły, zwo­dziły i spi­sko­wały, śmiały się i pła­kały, doświad­czały wzlo­tów i upad­ków. Bywały pełne nadziei, tęsk­niły za miło­ścią. Nie­które wio­dły życie w czy­sto­ści, inne lubiły z niego korzy­stać. Gdy zmu­szano je do seksu, musiały radzić sobie z jego kon­se­kwen­cjami. Inne warzyły afro­dy­zjaki i nosiły się tak, żeby pomóc losowi.

Cza­sami pro­wa­dze­nie życia sek­su­al­nego wią­zało się z wie­loma kom­pli­ka­cjami. Podob­nie jak rezy­gna­cja z tej aktyw­no­ści. Pomimo upływu setek lat wiele podo­bieństw pozo­staje. Tylko kobiety się zmie­niły. W tej książce przy­ta­czam praw­dziwe histo­rie ponad stu śre­dnio­wiecz­nych kobiet.

Wyjdźmy im na spo­tka­nie.

Roz­dział 1

Jak się dowie­dzieć, kim jesteś i co ci wolno

W prze­ci­wień­stwie do tego, z czym spo­ty­kamy się dzi­siaj, sta­tus spo­łeczny śre­dnio­wiecz­nej kobiety nie był zwią­zany z jej wie­kiem, pozio­mem wykształ­ce­nia, zawo­dem czy powo­dze­niem w karie­rze. Decy­do­wały czyn­niki sek­su­alne jej roli spo­łecz­nej. Mogła być:

dzie­wicą (młodą, nie­za­mężną, któ­rej nie wolno było upra­wiać seksu),żoną (mężatką, która mogła upra­wiać seks),wdową (eks­mę­żatką, która nie mogła upra­wiać seksu),ladacz­nicą (sin­gielką, która upra­wiała seks lub była o to podej­rzana)

…i od tego zale­żały jej prawa i obo­wiązki przy­zna­wane przez spo­łe­czeń­stwo.

Ogól­nie rzecz bio­rąc, nie­za­mężna kobieta pozo­sta­wała na utrzy­ma­niu ojca i zasad­ni­czo miała sta­tus rucho­mo­ści, która kie­dyś wzbo­gaci jakieś inne ogni­sko domowe, zazwy­czaj poprzez mał­żeń­stwo. Mogła otrzy­mać nie­ja­kie wykształ­ce­nie, a także to i owo umieć, ale w zasa­dzie uwa­żano, że póki co nie jest peł­no­prawną jed­nostką w spo­łe­czeń­stwie.

Zamęż­nej kobie­cie oka­zy­wano sza­cu­nek jako żonie i matce, oso­bie zawia­du­ją­cej gospo­dar­stwem domo­wym, która mogła także poma­gać mężowi przy pracy. Tyle było jej wolno, cho­ciaż cokol­wiek zro­biła, to nie był jej suk­ces ani jej porażka, tylko mał­żonka.

Jeśli kobieta nie wypeł­niała żad­nej z powyż­szych ról, musiała mieć wiele szczę­ścia, żeby nie napy­tać sobie biedy. Poza wyjąt­ko­wymi sytu­acjami gro­ziło jej wszystko, co naj­gor­sze. Doty­czyło to szcze­gól­nie żon, które nie były wierne mężom, jako że cudzo­łó­stwo uwa­żano wów­czas za poważne prze­stęp­stwo. Cokol­wiek śpie­wano w tam­tych cza­sach o roman­sach, zwy­kła „prze­ką­ska na boku” nie mie­ściła się w ich ramach.

Dzie­wice

Można powie­dzieć, że młode i samotne kobiety auto­ma­tycz­nie były uzna­wane za dzie­wice, dla któ­rych seks jest terra inco­gnita. Wszelki seks. Wedle ofi­cjal­nego mnie­ma­nia ich kuciapki leżały odło­giem, a mali­no­wych chru­śnia­ków nie nawie­dzały nawet w snach. Dzie­wice były nie tylko cen­nym towa­rem, sama ich czy­stość mogła spra­wiać cuda, na przy­kład zwa­biać jed­no­rożce. I nie szko­dzi, że cho­dziło o stwo­rze­nia mityczne. Do dzie­wic cią­gnęło też ileś cał­kiem real­nych bytów, które miały jeno samotny róg zamiast mózgu.

W śre­dnio­wiecz­nym spo­łe­czeń­stwie ist­niały dwa rodzaje dzie­wic. Oba strze­gły zawzię­cie swo­jego dzie­wictwa, cho­ciaż z mocno odmien­nych przy­czyn.

Dzie­wice za sprawą oko­licz­no­ści

Były to zazwy­czaj dziew­częta i młode kobiety, które jesz­cze nie zostały poślu­bione i od któ­rych ocze­ki­wano, że z cza­sem zostaną żonami i mat­kami. Zacho­wa­nie przez nie czy­sto­ści miało wiel­kie zna­cze­nie, jeśli chciały dobrze, a przy tym bogato wyjść za mąż. Im wyż­sza była pozy­cja takiej dziew­czyny, tym mniej­sza była szansa, że pozo­stawi się ją bez bacz­nej opieki, i tym bar­dziej nale­żało ocze­ki­wać, że nie ona będzie decy­do­wać o wybo­rze swo­jego przy­szłego męża i part­nera sek­su­al­nego. Wiemy, że wiele mło­dych przy­szłych narze­czo­nych nie było zachwy­co­nych z takiego obrotu spraw i chyba trudno im się dzi­wić.

Gdy młoda dama wycho­dziła za kogoś o wyż­szej pozy­cji, jej dzie­wic­two mogło zostać zwe­ry­fi­ko­wane przez położne lub zakon­nice. I to jesz­cze przed przy­stą­pie­niem do roz­mów o finan­so­wej stro­nie trans­ak­cji. W przy­padku niż­szych sta­nów nie zda­rzało się to czę­sto, nie­mniej jeśli lepiej uro­dzona nie zali­czała testu, rodzina okry­wała się hańbą i wyni­kał z tego ogólny skan­dal. Dla­tego też usta­no­wiono szcze­gól­nie surowe kary za zgwał­ce­nie dzie­wicy, jako że nie­mal zawsze odbie­rało jej to szansę na dobre zamąż­pój­ście.

I nic nie można było zro­bić.

Święta Agnieszka z Rzymu

W obfi­tu­ją­cym w zagro­że­nia świe­cie dzie­wice potrze­bo­wały szcze­gól­nej ochrony, a Agnieszka była świętą, do któ­rej zwra­cały się dzie­wice w każ­dym wieku. Była znana pod kil­koma róż­nymi imio­nami, Agnes, Ines, Ynez i Ines del Campo, ale zwy­kle łatwo ją ziden­ty­fi­ko­wać, ponie­waż nie­mal zawsze jest przed­sta­wiana z baran­kiem. Cho­ciaż agnus to po łaci­nie bara­nek, w grece słowo to ozna­cza kogoś czy­stego i świę­tego.

Święta Agnieszka uro­dziła się w 291 roku w Rzy­mie. Jak na swój wiek była bar­dzo oddana chrze­ści­jań­stwu i opie­rała się wszel­kim wysił­kom, z pró­bami prze­kup­stwa włącz­nie. W ogóle nie chciała wyjść za mąż i uzna­wała Jezusa za swo­jego jedy­nego mał­żonka, i to jesz­cze zanim została nasto­latką. Rela­cje o jej męczeń­stwie są sprzeczne, ale przyj­muje się zwy­kle, że w wieku dwu­na­stu lub trzy­na­stu lat odmó­wiła zarę­czyn z synem pew­nego rzym­skiego urzęd­nika i osta­tecz­nie została ścięta 21 stycz­nia 304 roku.

Jej czaszka jest dziś prze­cho­wy­wana w bocz­nej kaplicy kościoła Sant’Agnese in Agone przy piazza Navona w Rzy­mie. Przy­cho­dzą tam piel­grzymi oraz osoby, które modlą się o zacho­wa­nie dzie­wic­twa, czyli pra­gną dokład­nie cze­goś prze­ciw­nego, niż zamy­ślili to sobie rodzice Agnieszki.

Naj­więk­szy pro­blem zwią­zany z byciem dzie­wicą w śre­dnio­wiecz­nym spo­łe­czeń­stwie pole­gał na tym, że męż­czyźni tak chcieli seksu. Nie zwra­cali przy tym tak naprawdę uwagi na wiek, pro­fe­sję kobiety ani na to, czy zło­żyła może śluby czy­sto­ści. Ilu­stra­cją może tu być epi­zod jed­nej z kro­nik Kon­gre­ga­cji Apo­stol­skiej doty­czący Parmy.

Córka wdowy z Parmy

Działo się to na początku XIII wieku. Córka pew­nej wdowy pechowo była aku­rat w domu, gdy zja­wiło się tam kilku wędrow­nych mni­chów. Był wśród nich Ghe­rar­dino Sega­rello, który dawno sobie zapla­no­wał, że zosta­nie świę­tym czło­wie­kiem. Wsze­lako gdy roz­ma­wiał o noc­legu, przy­uwa­żył dzie­wicę i oznaj­mił, że Bóg prze­mó­wił do niego, naka­zu­jąc mu pod­dać się testowi i poło­żyć wraz z nią do snu, do tego nago. Matka nie była nijak prze­ko­nana do pomy­słu, ale Ghe­rar­dino zaczął jej cyto­wać wer­sety z Ewan­ge­lii według Świę­tego Mate­usza, suge­ru­jąc przy tym, że odda­nie Kró­le­stwu Bożemu czyni z męż­czyzn eunu­chy i że przeto nic nie zagrozi jej córce. Uwie­rzyła mu. Kła­mał.

Dzie­wice z wyboru

Dru­gim rodza­jem dzie­wic były dzie­wice z wyboru. Doro­słe kobiety, które świa­do­mie pod­jęły decy­zję o zacho­wa­niu czy­sto­ści, zwy­kle w połą­cze­niu z zobo­wią­za­niami wobec Boga i z zamia­rem utrzy­ma­nia tego stanu w prze­wi­dy­wal­nej przy­szło­ści. W nie­któ­rych przy­pad­kach było to postrze­gane jako godne podziwu, w innych jed­nak nie bar­dzo.

Chri­stina z Mar­ky­ate nale­żała do tej dru­giej grupy.

The­odora z Hun­ting­don vel Chri­stina z Mar­ky­ate

Chri­stina była Anglo­sa­ską uro­dzoną w Hun­ting­don w Anglii pomię­dzy 1096 a 1098 rokiem. Pier­wot­nie nazy­wała się The­odora. Jej rodzice, Beatrix i Auti, byli boga­tymi kup­cami, któ­rzy nie wyróż­niali się reli­gij­no­ścią pośród innych miesz­kań­ców mia­sta. Już jako mała dziew­czynka The­odora roz­ma­wiała z Chry­stu­sem tak, jakby był praw­dziwą osobą, którą mogła widzieć. Gdy została nasto­latką, odwie­dziła opac­two St Albans w Hert­ford­shire, gdzie ogar­nięta poboż­no­ścią nie­zwłocz­nie zło­żyła tajemny ślub czy­sto­ści.

Gdy pew­nego razu odwie­dziła ciotkę, obecny tam rów­nież biskup nabrał ochoty na amory z dziew­czyną. Roz­gar­nięta The­odora zasu­ge­ro­wała czym prę­dzej, żeby zamknąć drzwi na klucz, co zapewni im nieco pry­wat­no­ści. Biskup skwa­pli­wie przy­tak­nął i dziew­czyna zaraz zamknęła drzwi, tyle że z dru­giej strony, zosta­wia­jąc duchow­nego w pokoju samego. Nie trzeba doda­wać, że nie zostało to dobrze ode­brane.

Ura­żony odrzu­ce­niem biskup zaaran­żo­wał mał­żeń­stwo The­odory ze szlach­ci­cem o imie­niu Beorh­tred.

Rodzice The­odory zgo­dzili się na par­tię, ale ona sama odmó­wiła. Rodzice się wście­kli. Pró­bo­wali wszyst­kiego, co tylko przy­szło im do głowy. Czary, upi­ja­nie, cią­gnię­cie za włosy, bicie i różne groźby nie odnio­sły jed­nak zamie­rzo­nego skutku. Zde­spe­ro­wani zapew­nili nawet Beorh­tre­dowi dostęp do sypialni córki, żeby mógł wejść tam w nocy i zgwał­cić oblu­bie­nicę, co w końcu zmu­si­łoby ją do mał­żeń­stwa.

Sprawy nie poto­czyły się po ich myśli.

Gdy zaj­rzeli tam następ­nego ranka, z prze­ra­że­niem odkryli, że The­odora przez całą noc opo­wia­dała roz­cza­ro­wa­nemu męż­czyź­nie o cno­tli­wych kobie­tach i mał­żeń­stwach żyją­cych w czy­sto­ści.

Nie dzi­wota, że przy­ja­ciele potrak­to­wa­nego w ten spo­sób Beorh­treda szy­dzili potem z niego bez­li­to­śnie. Ale rodzice nie znie­chę­cali się łatwo i zapro­sili absz­ty­fi­kanta, żeby spró­bo­wał raz jesz­cze. No, może mu się uda. Podobno The­odora ukryła się za gobe­li­nem i Beorh­tred nie mógł jej zna­leźć, co mówi nam tro­chę, jakim był face­tem. I pod­po­wiada, że chyba jed­nak nie był aż tak zde­ter­mi­no­wany, jak w pierw­szej chwili mogło się wyda­wać.

Osta­tecz­nie The­odora ucie­kła w męskim prze­bra­niu i osia­dła we Flam­stead. Tam zmie­niła imię na Chri­stina i resztę życia spę­dziła w czy­sto­ści, sta­jąc się prze­ory­szą wspól­noty sióstr. Zmarła jako dzie­wica około 1155 roku. I tak zakoń­czył się jej spór z rodzi­cami. 1:0 dla Chri­stiny.

Modląca się kobieta.

Psał­terz z Hel­mar­shau­sen, szlach­cianka pod­czas modli­twy. Wal­ters Ex Libris. Manu­skrypt W10, folio 6v.

Nie tylko Chri­stina sko­rzy­stała z ochrony zapew­nia­nej przez klasz­tory. Naj­lep­szą ich stroną było to, że kobiety, które chciały żyć zgod­nie ze świę­tymi wzor­cami, mogły wów­czas liczyć na lep­szą pozy­cję spo­łeczną, zrów­nu­jąc się prak­tycz­nie z mężat­kami. Poza tym zakon­nica nie musiała oka­zy­wać nago­ści mężowi, zwłasz­cza takiemu, który nie był wcale pocią­ga­jący.

Nie­mniej cho­ciaż śluby czy­sto­ści były ogól­nie akcep­to­wane czy nawet pochwa­lane, nie zawsze wszy­scy się z nich cie­szyli. Doty­czyło to zwłasz­cza mężów, któ­rzy dopiero po ślu­bie odkry­wali, że ich oblu­bie­nica upodo­bała sobie Boga ponad roman­tyczne momenty z mał­żon­kiem. Była to szcze­gól­nie nie­for­tunna sytu­acja, bo gdyby taki mąż poszedł z rekla­ma­cją do księ­dza, mógł liczyć naj­wy­żej na gra­tu­la­cje z powodu wyboru tak poboż­nej kobiety.

W rze­czy samej. Nic, tylko pogra­tu­lo­wać.

Był to cał­kiem dobry wybieg, po który mogła się­gnąć dziew­czyna, jeśli została już zmu­szona do mał­żeń­stwa dla powięk­sze­nia dóbr fami­lij­nych lub uzy­ska­nia przez rodzinę wyż­szej pozy­cji. Nie­wiele jest pisem­nych rela­cji na temat kobiet, które wyszły za mąż i zacho­wały czy­stość do końca związku, ale kilka takich można zna­leźć. Doko­nały tego pomimo daleko idą­cych sta­rań ich roz­cza­ro­wa­nych mężów.

Wyobra­żam sobie, że mogło to prze­bie­gać tak:

Geof­frey, łysie­jący i gruby męż­czy­zna po pięć­dzie­siątce, zdo­był uro­czą sie­dem­na­sto­let­nią żonę. Doku­menty zostały pod­pi­sane, uro­czy­stość weselna odpra­co­wana, posag wnie­siony. I wszy­scy cze­kają teraz na skon­su­mo­wa­nie mał­żeń­stwa, jakby była to naj­waż­niej­sza rzecz pod słoń­cem. Mar­ga­ret jed­nak nie wygląda na zachwy­coną i myśli, jak by się tu wykpić…

Mar­ga­ret:Mężu mój, zanim uło­żymy się do snu, muszę się pomo­dlić i podzię­ko­wać Bogu za ten dzień.

Geof­frey:Jasne… skoro musisz, żono moja. Ale pospiesz się. Mamy tu tro­chę do zro­bie­nia!

Mar­ga­ret:Nie potrwa to długo.

Dzie­sięć minut póź­niej.

Geof­frey:I jak tam? Pomo­dli­łaś się już? Bo wiesz, ja tu cze­kam.

Mar­ga­ret:Mężu mój, och, mężu! Radujmy się! Modli­łam się tak żar­li­wie, że stał się cud. Pan prze­mó­wił do mnie i zaprawdę kazał mi kochać tylko Jego całym ser­cem jak i cia­łem! Jestem pewna, że ura­duje cię wieść, iż ogar­nięta miło­ścią do Boga zło­ży­łam śluby czy­sto­ści. I niniej­szym uwal­niam cię od powin­no­ści mał­żeń­skich. Alle­luja! Czy to nie cudowne?

Geof­frey:Świetna sprawa, Marg… Chwilę, co takiego?

Taki to spo­sób. Musiało zadzia­łać.

Uda­wa­nie

Bywało i tak, że młoda kobieta nie dość dbała o swoje dzie­wic­two, a w końcu nad­cho­dził dzień ślubu. Jed­nak nawet wtedy nie wszystko było stra­cone. Można było spra­wić, żeby w klu­czo­wym momen­cie została uznana za dzie­wicę. Trzeba tylko było wie­dzieć, o kogo pytać. Jedną z takich zna­ją­cych się na rze­czy osób była nader nie­zwy­kła kobieta o imie­niu Tro­tula. Potra­fiła dora­dzić w wielu waż­nych spra­wach. Serio, były to sku­teczne rady.

Tro­tula z Rug­giero

Tro­tula z Rug­giero była medyczką z XI wieku, która zosta­wiła po sobie trak­tat skie­ro­wany spe­cjal­nie do kobiet. Nie wia­domo, czy sama go napi­sała, czy doko­nała jedy­nie kom­pi­la­cji, nie­mniej zawarła w nim mnó­stwo infor­ma­cji na temat dole­gli­wo­ści gine­ko­lo­gicz­nych i innych pro­ble­mów. Spraw, które trudno było zwy­kle kobie­tom poru­szać w roz­mo­wie z męż­czy­znami. Nosił on tytuł De pas­sio­ni­bus mulie­rum Curan­da­rum, czyli O lecze­niu cho­rób kobie­cych. W dużej czę­ści doty­czył wpraw­dzie nie rze­czy­wi­stych cho­rób, tylko drob­niej­szych przy­pa­dło­ści, ale był przez lata nader popu­larny i trak­to­wano go z całą powagą. Nawet jeśli część z tych porad brzmiała dość oso­bli­wie.

Zwę­ża­nie

Tro­tula była cał­kiem pomy­słowa, jeśli cho­dzi o spo­soby „uda­wa­nia” dzie­wic­twa. Dwa z nich miały nie­za­wod­nie prze­ko­nać męża, że zaślu­bił kobietę „nie­tkniętą”, cho­ciaż wcale tak nie było. Pierw­sza metoda pole­gała na zmniej­sze­niu świa­tła pochwy, by mogła ucho­dzić za dzie­wi­czą. Tro­tula podała kilka prze­pi­sów, jak to zro­bić, ale zde­cy­do­wa­nie odra­dzam korzy­sta­nie z nich dzi­siaj. Zwłasz­cza że ten zacy­to­wany poni­żej wyma­gał dłuż­szego poda­wa­nia spe­cy­fiku i spo­rego zapasu nie­wy­mow­nych na zmianę.

Jak zacie­śnić pochwę, aby kobieta mogła ucho­dzić za dzie­wicę.

Weź białka jajek i wymie­szaj je z wodą, w któ­rej ugo­to­wano wcze­śniej miętę polej i podobne jej gorące zioła. Zamocz w tym póź­niej nową lnianą szmatkę i umieść ją w pochwie, zmie­nia­jąc dwa, trzy razy dzien­nie. Także po tym, jak oddasz mocz na noc. Pamię­taj przy tym, że wcze­śniej należy pochwę dobrze umyć tą samą cie­płą wodą, w któ­rej maczasz szmatkę.

W zasa­dzie może i było to pomocne, cho­ciaż enig­ma­tyczne podej­ście do ziół zde­cy­do­wa­nie obni­żało war­tość rady. Tak jakby nie­ko­niecz­nie cho­dziło o wspar­cie. Osta­tecz­nie jeśli kobieta wsuwa cokol­wiek do swo­ich różo­wo­ści, powinna wie­dzieć dokład­nie, co to jest. I tak samo jest z myciem miejsc intym­nych. Dzia­ła­nie na ślepo może skoń­czyć się nie­cie­ka­wie, cza­sem nawet fatal­nie. Nie mówiąc już o tym, że kobie­cie, która nie miała więk­szej bie­gło­ści w zio­ło­lecz­nic­twie, cała ope­ra­cja mogła się po pro­stu nie udać, co nie wró­żyło dobrze mał­żeń­stwu.

Kobieta z butelką.

Godzinki, mar­gi­na­lia. Wal­ters Ex Libris. Manu­skrypt W87, folio 60v.

Jeśli kobieta nie znała się na zio­łach i nie miała też kogo o to spy­tać, mogła wszakże sko­rzy­stać z innego prze­pisu Tro­tuli. Ten drugi był prost­szy, nie wyma­gał tylu przy­go­to­wań i mógł zadzia­łać nawet w przy­padku bli­skiego czy przy­spie­szo­nego ter­minu mał­żeń­stwa.

Weźże pro­szek natronu lub z suszo­nej jeżyny i wsuń go do środka; zwęża wręcz cudow­nie.

Natron to ina­czej soda rodzima, wystę­pu­jąca w przy­ro­dzie, na przy­kład w osa­dach jezior. Mogła być dostępna w mie­ście, ale na wsi nie­ko­niecz­nie. Chyba że w oko­licy było odpo­wied­nie jezioro. Co uboż­sze kobiety raczej nie mie­wały sody w kuchni, mogły jed­nak poszu­kać jeżyn, co z reguły nic nie kosz­to­wało. Tyle że ponow­nie tra­fiamy na nie­pre­cy­zyj­ność. Prze­pis nie wyja­śnia, o jaką część jeżyny cho­dziło. Liście? Łodygi? Owoce? Zosta­wała zapewne metoda prób i błę­dów, tym samym rzecz nie zawsze dzia­łała naj­pew­niej.

Gdy kobieta, która chciała na powrót stać się dzie­wicą, miała dostęp do pro­duk­tów bar­dziej egzo­tycz­nych, mogła się­gnąć po jesz­cze jeden spo­sób, który był o wiele bar­dziej kla­rowny, choć wyma­gał znacz­nych nakła­dów finan­so­wych:

Aby ina­czej to osią­gnąć, weź po uncji dębo­wych jabłu­szek, róż, sumaku, babki zwy­czaj­nej, żywo­ko­stu, bolusa, ałunu i glinki wybie­la­ją­cej. Prze­go­tuj to wszystko w desz­czówce i obmyj następ­nie pły­nem czę­ści intymne.

Przy takiej kura­cji bolus nada­wał dol­nym war­gom barwę świe­żego różu, róże z kolei przy­da­wały zapa­chu, żywo­kost i glinka wybie­la­jąca zaś łago­dziły ścią­ga­jące wła­ści­wo­ści ałunu. A jeśli i to nie wcho­dziło w grę, można było jesz­cze uda­wać.

Krwa­wie­nie

Jeśli nie uda­wało się zwę­zić pochwy albo zwę­że­nie oka­zy­wało się nie­wy­star­cza­jące, można było sko­rzy­stać z kolej­nego pomy­słu Tro­tuli. Tym razem cho­dziło o wyrych­to­wa­nie krwa­wego śladu, który winien być zna­kiem utraty dzie­wic­twa pod­czas pierw­szego sto­sunku. Miały to zapew­nić pijawki umiesz­czane w noc przed ślu­bem za war­gami sro­mo­wymi. Tro­tula zazna­czała przy tym, że nie należy takich pija­wek wpusz­czać za daleko, cho­ciaż nijak nie poj­muję, jak wła­ści­wie to zro­bić. Zakła­da­jąc stwo­rzonku obróżkę i bio­rąc na smyczkę? Takie pijawki miały pozo­sta­wić po sobie…

[…] skrzep krwi, który oszuka męż­czy­znę.

To byłby dowód na ocze­ki­waną nie­win­ność narze­czo­nej i teo­re­tycz­nie wszystko mogło skoń­czyć się dobrze. Zosta­wały jed­nak kwe­stie poboczne, na przy­kład jak wyja­śnić obec­ność słoja z pijaw­kami w sypialni. Czy ewen­tu­al­nie wypro­sić nie­sforną pijawkę, która zbłą­dziła. Tro­tula nie wspo­mniała o usu­nię­ciu pijawki przed sto­sun­kiem, ale było to zapewne dzia­ła­nie domyślne. Gdyby takowa odcze­piła się w trak­cie od swo­jej pani i przy­warła do mężow­skiego penisa, mogłoby to wywo­łać sze­reg nie­wy­god­nych pytań.

Jesz­cze bar­dziej nie­po­ko­jąca była suge­stia, żeby spro­wo­ko­wać krwa­wie­nie przez uży­cie pomady z mie­lo­nego szkła i barw­nika. Nale­żało zaapli­ko­wać ją do pochwy przed sto­sun­kiem. Coś mi mówi, że barw­nik był w tej sytu­acji cał­kiem nie­po­trzebny, jako że sama obec­ność szkla­nych dro­bin mogła wywo­łać zupeł­nie natu­ralne krwa­wie­nie. I jeśli coś było wów­czas naprawdę pożą­dane, to jakiś spo­sób na zatrzy­ma­nie owego krwa­wie­nia. Nie wspo­mi­na­jąc już o bonu­sie pod tytu­łem „krwa­wiące prą­cie”.

Tro­tula wspo­mniała, że tę ostat­nią metodę sto­so­wały pro­sty­tutki, które chciały spra­wiać wra­że­nie dzie­wic, ale bez dwóch zdań pomysł nie nale­żał do tych roz­waż­nych.

Nie­bez­pie­czeń­stwa zwią­zane z dzie­wic­twem

Bycie dzie­wicą nie pole­gało wyłącz­nie na kon­se­kwent­nym odma­wia­niu zle­gnię­cia. W przy­padku mło­do­cia­nych dzie­wic wią­zało się z nauką wszyst­kiego, co miało być przy­datne w przy­szło­ści, jak zarzą­dza­nie gospo­dar­stwem domo­wym i wyko­ny­wa­nie róż­nych kobie­cych prac. Zwy­kle działo się to pod okiem kogoś odpo­wied­nio doświad­czo­nego w ramach reali­za­cji zasad­ni­czego celu życia dzie­wicy, czyli zamąż­pój­ścia. I mogła ona tylko się zasta­na­wiać, czy trafi na męża sta­rego i nie­atrak­cyj­nego, czy też kogoś, kogo poko­cha.

Star­sza dzie­wica musiała strzec czy­sto­ści przed gwał­tem, który albo mógł być przy­pad­ko­wym ata­kiem, albo mógł się zda­rzyć z pre­me­dy­ta­cją, celem przy­mu­sze­nia do mał­żeń­stwa. Gdy doszło już do cze­goś takiego, ocze­ki­wano od sprawcy, że poślubi ofiarę. Mógł to być też swo­isty spo­sób przy­mu­sza­nia do związku panien, które wcze­śniej odtrą­ciły absz­ty­fi­kanta, czy nawet spi­sek zawią­zany prze­ciwko nie­chęt­nym poten­cjal­nemu mężowi rodzi­com wybranki.

Ini­cjał C przed­sta­wia­jący znie­wo­loną dzie­wicę poślu­bia­jącą napast­nika.

Wal­ters Ex Libris. Manu­skrypt W133, folio 310r.

Zda­rzało się, że kobieta sama insce­ni­zo­wała swoje porwa­nie z póź­niej­szym gwał­tem, żeby posta­wić rodzi­ców w sytu­acji bez wyj­ścia. Musieli wyra­zić zgodę na mał­żeń­stwo „zbru­ka­nej” w ten spo­sób córki. Zde­cy­do­wa­nie dobrze się stało, że ta kwe­stia ode­szła już obec­nie do lamusa i mało kto podziela podobne postawy. Uwa­ża­nie kogoś, kto stra­cił dzie­wic­two, za osobę „zbru­kaną”, to czy­sty absurd. A zmu­sza­nie dziew­czyny do poślu­bie­nia męż­czy­zny, który ją zgwał­cił? To jest już zupeł­nie nie do przy­ję­cia.

Małpa z kolbą na mocz. Mar­gi­na­lia z Psał­te­rza Mac­c­les­fielda.

Anglia Wschod­nia, praw­do­po­dob­nie Nor­wich, 1330–1340 MS1-2005. Getty Ima­ges.

Jesz­cze paskud­niej­sze było powszech­nie podzie­lane prze­ko­na­nie, że stare dzie­wice są z natury pożą­dliwe. Ogól­nie uzna­wano wów­czas kobiety za bar­dziej ule­ga­jące zmy­słom niż męż­czyźni, co rodziło swo­iste obse­sje. Uwa­żano na przy­kład, że można okre­ślić natę­że­nie pożą­dli­wo­ści, bada­jąc mocz kobiety.

Według pracy Wstęp do bada­nia uryny, która ana­li­zo­wała kwe­stie zwią­zane z wyglą­dem, zapa­chem i sma­kiem moczu, łatwo jest roz­po­znać kobiety pożą­dliwe.

Mocz kobiety w kolo­rze jasnego złota świad­czy o pra­gnie­niu i/lub skłon­no­ści do poszu­ki­wa­nia towa­rzy­stwa męż­czyzn.

Co w sumie było bar­dzo ogól­nym wska­za­niem. Skłon­ność nie prze­są­dza o pra­gnie­niu. I odwrot­nie. Można było zatem wybie­rać.

Radze­nie sobie w poje­dynkę

Tak się szczę­śli­wie zło­żyło, że wiele trak­ta­tów medycz­nych pod­cho­dziło do pro­blemu gasze­nia nie­sto­sow­nych tęsk­not ciała z zachwy­ca­ją­cym opty­mi­zmem. Na przy­kład Paeni­ten­tiale The­odori, czyli Pokuta Teo­dora, napi­sana przez arcy­bi­skupa Teo­dora z Can­ter­bury przed 700 rokiem, wyraża tylko lekką iry­ta­cję dzia­ła­niami tych, któ­rzy biorą sprawy w swoje ręce. Mastur­ba­cja? Jak za darmo, led­wie trzy tygo­dnie pokuty. Przy czym w przy­padku kobiet:

Jeśli kobieta […] popełni samotny wystę­pek, winna odbyć pokutę w takim samym cza­sie.

Pod tym wzglę­dem męż­czyźni i kobiety byli sobie równi, zarówno gdy mowa o uczyn­kach, jak i prze­wi­dzia­nych za nie karach. Nie­mniej o grze­szące doty­kiem kobiety trosz­czyli się nie tylko duchowni. Inne kobiety także mie­wały w tej spra­wie coś do powie­dze­nia. I tutaj natra­fiamy po raz pierw­szy na Hil­de­gardę z Bin­gen, nie­miecką dziew­czynę skie­ro­waną w wieku ośmiu lat na naukę do pew­nej ana­cho­re­tyczki. Trudno powie­dzieć, czy na­dal była wtedy dzie­wicą.

Hil­de­garda z Bin­gen

Hil­de­garda uro­dziła się w 1098 roku w Rze­szy nie­miec­kiej i była bie­głą uzdro­wi­cielką, muzy­kiem, artystką, poetką, świętą, wizjo­nerką i opatką. Jej książki Phy­sica i Lecze­nie holi­styczne doty­czyły natu­ral­nych dole­gli­wo­ści i zale­cały, jak sobie z nimi radzić. Prace te były sze­roko roz­po­wszech­niane za jej życia, czyli w XII wieku, a także w całym póź­niej­szym okre­sie śre­dnio­wie­cza. Miała dobre rady na każdą oka­zję, w tym dla kobiet, któ­rym pożą­da­nie doku­czało nazbyt mocno. Pana­ceum była w tym przy­padku man­dra­gora.

Jeśli kobieta odczuwa ten sam zapał w swoim ciele, powinna nosić mię­dzy pier­siami a pęp­kiem kawa­łek męskiego korze­nia man­dra­gory […] przez trzy dni i trzy noce. Póź­niej trzeba podzie­lić go na dwie czę­ści i nosić je uwią­zane z obu stron pachwiny też przez trzy dni i trzy noce. […] Prawą część należy następ­nie sprosz­ko­wać i dodać do niej tro­chę kam­fory. Po zje­dze­niu tego zapał zosta­nie uga­szony.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Tytuł ory­gi­nału: The Very Secret Sex Lives of Medie­val Women

Copy­ri­ght © 2020 by Rosa­lie Gil­bert

Publi­shed by arran­ge­ment with Mango Publi­shing.

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2020

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor: Krzysz­tof Tro­piło

Redak­tor mery­to­ryczny: prof. dr hab. Maciej Forycki

Pro­jekt okładki i makieta książki: Jer­ma­ine Lau

Ilu­stra­cja na okładce: Tania Cros­sin­gham Illu­mi­na­tions & Fine Art

Opra­co­wa­nie gra­ficzne wer­sji pol­skiej: Sła­wo­mir Folk­man/www.kala­dan.pl

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Tajemne życie sek­su­alne kobiet w śre­dnio­wie­czu, wyd. I, Poznań 2021)

ISBN 978-83-8188-881-3

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer