Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jak każda księżniczka Majka marzy o jednorożcu. Problem w tym, że wcale nie tak łatwo go zdobyć. Na szczęście Szwendarri doskonale wie, gdzie należy pojechać, żeby wywróżyć najbardziej odjechany sposób. I przy okazji najsmaczniejszy.
Zapnijcie pasy i wsiadajcie, mkniemy ku przygodzie!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 22
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 0 godz. 39 min
Rok wydania: 2025
Lektor: Joanna Pach-Żbikowska, Klementyna Umer, Aleksander Orsztynowicz-Czyż, Maciej Kowalik
PATRYCJA POŁUDNIKIEWICZ-Kędzior
SZWENDARRI 2
Knedle marzeń,wróżenie z balkonówi droga do sukcesu
Labreto
Szwendarri – auto z temperamentem, które jeździ własnymi drogami. Takimi, które prowadzą prosto w stronę szalonych przygód! Traktowany jest jako pełnoprawny członek rodziny.
Majka – żądna przygód siedmiolatka. Uwielbia niespodziewane zwroty akcji. Szwendarriego kocha miłością wielką i niepohamowaną.
Oluś – młodszy brat Majki, próbujący dotrzymać jej kroku w każdej sytuacji. Zadaje dobre pytania i świetnie przytula.
Mama Łucja – kobieta odważnego serca i wrażliwej duszy. Jej drugie imię mogłoby brzmieć „Przygoda”.
Tata Tolek – miłośnik szybkiej jazdy, której w starym aucie nie doświadcza. Musi zadowolić się szybką zmianą planów.
Pani Stefania – poprzednia właścicielka Szwendarriego. Kobieta, która szybko myśli, szybko działa i szybko znajduje wyjście z każdej sytuacji.
– Chciałabym mieć jednorożca. – Westchnęłam, zerkając tęsknie w niebo.
Lato spędzaliśmy w Chatce, mając nadzieję, że nie czmychnie znów w nieznane. Siedzieliśmy na tarasie i leniwie jedliśmy bardzo późne śniadanie. Promienie słońca muskały mój opalony nos, na którym pojawiło się siedem piegów (wiem, bo liczę je codziennie wieczorem przed pójściem spać). Marzyłam o nich, odkąd czytaliśmy z tatą Anię z Zielonego Wzgórza. Wszystko fajnie, tylko tego jednorożca brak.
– Yhym – zamruczał tata, nie odrywając wzroku od magazynu wędkarskiego „Ikra”, który właśnie przeglądał.
Od czasu naszej przygody z rybobraniem lubił sobie poczytać coś o rybach. Nie myślcie sobie, że zaczął wędkować, nic z tych rzeczy, nawet kaloszy od tamtego czasu nie włożył. Twierdzi, że fajnie jest być częścią czegoś większego i chociaż ryb łowić nie lubi, to wędkarzy a i owszem. (Nie łowić, oczywiście, tylko z nimi sobie pogadać, hi, hi).
– Też bym chciała mieć jednorożca – rozmarzyła się mama.
– Ja, ja! – Oluś natychmiast do niej dołączył.
– Wyobraźcie sobie – ciągnęłam – że tuż po śniadaniu wsiadamy sobie na nasze różowiutkie jednorożce z tęczowymi grzywami i galopujemy heeen, daleko do nieba. O tam, do tych obłoczków.
– Chyba na pegazy – rzucił tata.
– Słucham?
– Jednorożce nie latają.
– Mój lata – powiedziałam, trochę mniej rozmarzona.
– Toluś, nie podcinaj jej skrzydeł – stanęła w mojej obronie mama.
– No ale wiecie, że to pegazy mają skrzydła?
– A jednorożce co mają? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
– Magiczny róg.
– Taki, który sprawia, że mogą latać?
– Eeee, nie. Raczej nie. Taki, który uzdrawia i oczyszcza wodę.
Wizja taty sprowadziła mnie nieco na ziemię. Chyba to zauważył, bo szybko dodał:
– No ale w wyobraźni wszystko jest możliwe, Majuś! A wiecie, że dawno temu wierzono, że jednorożce naprawdę istnieją? Urządzano nawet polowania na te magiczne stworzenia. Kupcy sprzedawali rogi jednorożców i był to jeden z najcenniejszych towarów na świecie. Robiono z nich nawet korony dla królów!
– Skoro jednorożce nie istnieją, to jak z ich rogów robili korony? – Nie rozumiałam, tata chyba coś pokićkał.