Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
14 osób interesuje się tą książką
Majka, Oluś, ich rodzice i temperamentny żółty samochód zwany Szwendarrim wracają z kolejnymi zabawnymi przygodami. I choć tym razem wydaje się, że ktoś się wypalił, nie ma takiego problemu, z którym pani Stefania sobie nie poradzi. W dodatku tańcząco! Olé!
Zapnijcie pasy i wsiadajcie, mkniemy ku przygodzie!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 19
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
PATRYCJA POŁUDNIKIEWICZ-Kędzior
SZWENDARRI 2
Hiszpański temperamenti za małe skarpety
Labreto
Szwendarri – auto z temperamentem, które jeździ własnymi drogami. Takimi, które prowadzą prosto w stronę szalonych przygód! Traktowany jest jako pełnoprawny członek rodziny.
Majka – żądna przygód siedmiolatka. Uwielbia niespodziewane zwroty akcji. Szwendarriego kocha miłością wielką i niepohamowaną.
Oluś – młodszy brat Majki, próbujący dotrzymać jej kroku w każdej sytuacji. Zadaje dobre pytania i świetnie przytula.
Mama Łucja – kobieta odważnego serca i wrażliwej duszy. Jej drugie imię mogłoby brzmieć „Przygoda”.
Tata Tolek – miłośnik szybkiej jazdy, której w starym aucie nie doświadcza. Musi zadowolić się szybką zmianą planów.
Pani Stefania – poprzednia właścicielka Szwendarriego. Kobieta, która szybko myśli, szybko działa i szybko znajduje wyjście z każdej sytuacji.
– No to w drogę! – zarządziła mama pewnego niedzielnego poranka, gdy wypchaliśmy Szwendarriego po brzegi klamotami i z trudem, bo z trudem, ale w końcu nam się jakoś udało zająć miejsca.
Jechaliśmy do ciotki Antośki na coroczne szukanie oznak wiosny. A raczej chcieliśmy tam dojechać prędzej czy później. Z doświadczenia jednak wiedzieliśmy, że nastąpi to raczej później, dlatego… wyjechaliśmy dzień wcześniej! Tak się wycwaniliśmy. Bo nie wiem, czy wiecie, ale dawno, dawno, temu… A nie, czekajcie. To wcale nie było tak dawno, tylko tuż przed narodzinami mojego brata.
– Oluś, pokaż dzieciom, ile masz latek.
– E?
– No nie „e”, tylko roczek, tak?
– Łi!
– O właśnie, łi, jak to mówią po parysku.
Czyli jakiś rok temu, za górami, za lasami… a nie, za górami to nie. I za lasami też nie bardzo, bo mieszkamy w mieście, w centrum Polski. Gdziekolwiek jedziemy, mamy kawał drogi. Więc nie za górami i zupełnie nie za lasami, ale za to niedaleko sklepu z farbami przez zupełny przypadek natknęliśmy się na samochód, który sprawił, że życie naszej rodziny nabrało prędkości. I trochę rumieńców.
Bo okazuje się, że gdy masz samochód, który jeździ, gdzie chce (tak, dobrze słyszycie – GDZIE CHCE), to ciągle ma się rumieńce. Pewnie z emocji. Jeśli nigdy nie wiesz, gdzie dojedziesz, to nagle stajesz się bardzo emocjonalny.
– Kurdebele! – zwykł mawiać mój tata po dotarciu do celu. Lecz nie do tego, który obrał.
– Ożeż kurka wodna! – wykrzykiwała moja mama z lekkim niedowierzaniem i jednocześnie ekscytacją.
– Uuulala – wyrażałam podziw dla pomysłowości Szwendarriego.
– Łooo! – Oluś jak zwykle był zadowolony, niezależnie od przebiegu spraw.