Sztuka dobrego mówienia bez bełkotania i przynudzania - Mirosław Oczkoś - ebook + książka

Sztuka dobrego mówienia bez bełkotania i przynudzania ebook

Mirosław Oczkoś

5,0

Opis

Mirosław Oczkoś, aktor, trener biznesu, specjalista od wystąpień publicznych i emisji głosu uczy jak mówić tak, by nas rozumiano.

Niezależnie od tego, czy wypowiadamy się na zebraniu w pracy, czy dyskutujemy w gronie znajomych, chcemy mówić tak, by nasze słowa przynosiły zamierzony efekt. Do tego zaś potrzebne jest nie tylko właściwe formułowanie myśli, ale także – a może przede wszystkim! – odpowiednia artykulacja.

Mirosław Oczkoś od lat prowadzi warsztaty mówienia i pracy głosem, a swoją imponującą wiedzę i doświadczenie przelewa na karty Sztuki dobrego mówienia. Zawartą w książce teorię wykłada przystępnie i z humorem, podpierając ją zastępem ćwiczeń i praktycznych wskazówek.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 222

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Rozumiem furię w twoich słowach, ale nie rozumiem słów.

Spis treści

Przedmowa

Wprowadzenie

CZĘŚĆ TEORETYCZNA

Mowa jako podstawa komunikacji

Czym mówimy?

Język

Ćwiczenia usprawniające pracę języka

Wargi

Ćwiczenia usprawniające pracę warg

Szczęki

Ćwiczenia usprawniające pracę szczęki

Podniebienie miękkie

Ćwiczenia usprawniające pracę podniebienia miękkiego

Krtań

Ćwiczenia krtani

Oddychanie

Artykulacja

Głoska

Samogłoski

Spółgłoski

Akcent

Rezonans

CZĘŚĆ PRAKTYCZNA

Jak ćwiczyć?

Naukę czas zacząć

Ćwiczenia oddechowe i rozluźniające

Błędy wymowy i protezy językowe

Ćwiczenia głosowe

Zanim zostaniesz królem/królową internetu

Sieciowe łamańce językowe

Do ćwiczenia w samochodzie

Łamańce językowe

Poezje dykcyjne

Ćwiczenia interpretacyjne

Rozgrzewka artykulacyjna w innych językach

Bibliografia

Drogi Pa­nie Mi­ro­sła­wie,

po­zwa­lam so­bie na cień po­ufa­ło­ści, jako że koń­czy­li­śmy tę samą szkołę ak­tor­ską, a mia­no­wi­cie PWS­FTviT w Ło­dzi, czyli w skró­cie – Fil­mówkę. Pa­mię­tam jesz­cze lek­cje pani prof. Ireny Wo­ju­tyc­kiej. Ba­li­śmy się tych za­jęć jak ognia, po­nie­waż wy­rok: „wada wy­mowy” mógł ozna­czać cał­ko­wite roz­sta­nie się z wy­ma­rzo­nym za­wo­dem. Do­sko­nale pa­mię­tam par­tie ćwi­czeń: aka, eke, oko, iki, uku, yky i tak da­lej.

Udało mi się za­li­czyć pierw­szy rok. Po ja­kimś cza­sie za­uwa­ży­łem, że lu­dzie w tram­waju mó­wią tro­chę ina­czej niż ja. Po­ro­zu­mie­wali się z wprawą, ale czę­sto nie mo­głem ich zro­zu­mieć. Po­dobne do sie­bie wy­razy zmie­niały swoje zna­cze­nie. Two­rzyły tzw. szum. Wtedy zro­zu­mia­łem, że mó­wię pol­sz­czy­zną, którą ktoś jakby od­ku­rzył, usu­nął więk­sze za­bru­dze­nia.

Nie­dawno usły­sza­łem w re­kla­mie te­le­wi­zyj­nej frazę, któ­rej nie mo­głem zro­zu­mieć, choć ca­łość brzmiała po pol­sku. Usły­sza­łem mia­no­wi­cie zwrot – ja­pe­emta – oczy­wi­ście do­tarło do mnie w końcu, że cho­dzi zwrot – ja po­wiem tak – zwrot, który miał brzmieć swoj­sko, po ludzku, bez żad­nego za­dę­cia. Zgoda, do­dał­bym tylko, że bez prze­gię­cia.

Dzięki wiel­kie Pa­nie Mi­ro­sła­wie. Pań­ska książka o sztuce do­brego mó­wie­nia ma szanse wiele zdzia­łać, czego szcze­rze i ser­decz­nie Panu ży­czę.

Ja­nusz Ga­jos

14 paź­dzier­nika 2021

Sza­nowny Pa­nie Ja­nu­szu, Drogi Mi­strzu!

Nie ukry­wam, że Pana list i po­wo­ła­nie się na wspólne do­świad­cze­nie stu­diów w łódz­kiej Fil­mówce, spra­wiły mi ogromną sa­tys­fak­cję. A je­śli do­dam, tylko dla Pana in­for­ma­cji, że po­miesz­ki­wa­łem w aka­de­miku przy ul. Cie­siel­skiej na Ba­łu­tach w po­koju, w którym i Pan oneg­daj miesz­kał, to ob­raz na­biera wy­miaru me­ta­fi­zycz­nego. Co do pa­mięt­nych ćwi­czeń, to też mam ta­kie wspo­mnie­nie: ptka-tkpa, brzo-rzbo, eppe-uppu, czy wy­raz re­flek­tor, le­flek­to­rem zwany, albo zda­nie: Mnie nie mi­nie mina mima.

Wspo­mina Pan, Mi­strzu, że kie­dyś wy­rok: „wada wy­mowy” mógł ozna­czać ko­niec ma­rzeń o by­ciu ak­to­rem. Tak, tak kie­dyś było. Czasy jed­nak się zmie­niły, śmiem po­wie­dzieć na gor­sze, i czę­sto obo­wią­zuje za­sada: „nie­ważna dyk­cja, ważna eks­pre­sja i ta­len­cik”. Co cza­sem wy­daje dziwne owoce. A je­śli po­słu­chać „ulicy” i środ­ków ma­so­wego prze­kazu, to – pa­ra­fra­zu­jąc Or­wella – słu­cha­jąc to jed­nych, to dru­gich, nie wi­dać, nie sły­chać i nie czuć żad­nej róż­nicy. Nie­stety, kró­luje by­le­ja­kość i brak dba­ło­ści o ję­zyk oj­czy­sty.

Dla­tego pi­szę książki/pod­ręcz­niki do na­uki po­praw­nego mówie­nia. Cie­szą się one du­żym za­in­te­re­so­wa­niem, bo już nie tylko ak­to­rzy i dzien­ni­ka­rze wie­dzą, że to, jak mó­wimy, jest ważne i wpływa na po­wo­dze­nie róż­nych na­szych dzia­łań. Do­strze­gają to rów­nież lu­dzie biz­nesu, na­ukowcy, spor­towcy, na­uczy­ciele i jesz­cze parę in­nych osób. Re­la­cje mię­dzy­ludz­kie w co­raz więk­szym stop­niu prze­no­szą się do in­ter­netu. Tam, poza ob­ra­zem, prze­bija się – lub nie – nasz głos i jego spraw­ność.

Mi­strzu, dzię­kuję Ci ser­decz­nie za wspar­cie, ja­kiego mi udzie­lasz na wielu po­lach. Po­sta­ram się nie za­wieść Two­ich ocze­ki­wań, szcze­gól­nie w walce o lep­sze mó­wie­nie ro­da­ków.

Je­steś dla widzów nie tylko wzo­rem ak­tor­stwa do­sko­na­łego, ale rów­nież WZO­REM DO­BREGO MÓ­WIE­NIA!

I za to Ci, Mi­strzu Ja­nu­szu, skła­dam ser­deczne – WIDZ ZA­PŁAĆ!

Z wy­ra­zami za­chwytu,

Mi­ro­sław Oczkoś

18 paź­dzier­nika 2021

Przedmowa

„Trzask, prask i po wszyst­kim”, jak ma­wiał pe­wien dzia­dek w pew­nym słu­cho­wi­sku ra­dio­wym. I po­dob­nie jest z po­strze­ga­niem czło­wieka przez in­nych w sy­tu­acjach pu­blicz­nych. Pierw­szy trzask – lu­dzie wi­dzą, drugi trzask – lu­dzie sły­szą, trzeci trzask – nie­któ­rzy ro­zu­mieją, co się do nich mówi. Prask, i po pierw­szym wra­że­niu. A jak wia­domo, nie da się go zro­bić po raz drugi. Tego pierw­szego wra­że­nia. No nie­stety. Nie warto się jed­nak pod­da­wać. Można, a na­wet trzeba wpły­nąć na to, na co wpływ mamy, na przy­kład od­dzia­ły­wa­nie gło­sem. Jak jest to istotna sprawa, do­ce­ni­li­śmy w cza­sie pracy zdal­nej. Oka­zuje się, że dużo wię­cej roz­ma­wiamy przez ko­mu­ni­ka­tory in­ter­ne­towe i przez te­le­fon – ge­ne­ral­nie – mó­wimy dużo wię­cej niż kie­dyś.

Do tego trzeba do­dać zmiany w spo­so­bie pracy, przy­kła­dowo gdy na ekra­nie kom­pu­tera wi­dać głów­nie pre­zen­ta­cję, a my je­ste­śmy le­dwo wi­doczni w pra­wym dol­nym rogu. A gło­sem można wiele zdzia­łać – opi­sać ob­raz: „Spójrz­cie”, „Przyj­rzyj­cie się”, „Wi­dzę, że się ro­zu­miemy”, opo­wie­dzieć dźwięk: „Opo­wiem”, „Po­słu­chaj­cie”, „Sły­szę, że je­ste­ście za­in­te­re­so­wani”, prze­ka­zać emo­cje: „Czuję, że się do­ga­damy”, „Wy­czu­wam ogromny po­ten­cjał”, „Sy­tu­acja na rynku jest sta­bilna”, „Tak wła­śnie sma­kuje zwy­cię­stwo”. Warto do­ce­nić wła­sny głos i go wspo­móc.

W książce znaj­dzie­cie ćwi­cze­nia, tek­sty, ła­mańce ję­zy­kowe i roz­dział Za­nim zo­sta­niesz Kró­lową lub Kró­lem in­ter­netu, czyli za­da­nia przy­datne przed wy­stą­pie­niami w sieci. Oraz cały ze­staw py­tań, które po­winno się za­dać, za­nim zdo­bę­dziemy te mi­liony fol­lo­wer­sów. Tylko do­bre przy­go­to­wa­nie jest gwa­ran­cją suk­cesu. Choć czy da się w ży­ciu i sztuce wszystko prze­wi­dzieć?

No wła­śnie, o tym, że nie da się wszyst­kiego w ży­ciu prze­wi­dzieć, nie mu­szę ni­kogo prze­ko­ny­wać. Ale wy­da­wać by się mo­gło, że w te­atrze, czyli tro­chę w ży­ciu na niby, nie po­winno się nic nie­prze­wi­dzia­nego zda­rzyć.

Prze­cież ktoś na­pi­sał tekst, ktoś go prze­ana­li­zo­wał, od­były się próby, re­ży­ser da­wał uwagi, ak­to­rzy na­uczyli się tek­stu na pa­mięć i co wie­czór od­gry­wają tę samą sztukę. I co wie­czór Ofe­lia do­staje obłędu, Sa­lieri wy­kań­cza Mo­zarta, a na balu u Wo­landa Mał­go­rzata od­zy­skuje swo­jego Mi­strza. Ale raz na ja­kiś czas nie­prze­wi­dziane wy­da­rze­nie po­wo­duje kom­pletny chaos w tym, zda­wa­łoby się, po­ukła­da­nym, wy­re­ży­se­ro­wa­nym świe­cie.

A było to tak. Trwało wła­śnie pięć­dzie­siąte czwarte przed­sta­wie­nie kry­mi­nału Aga­thy Chri­stie w Te­atrze Ma­łym w War­sza­wie. Pięć­dzie­siąte czwarte przed­sta­wie­nie to dużo, jesz­cze nie bar­dzo dużo, ale na tyle, by ak­to­rzy po­znali wy­star­cza­jąco sztukę i jej niu­anse. No i oczy­wi­ście tro­chę zdą­żyli się znu­dzić. W przed­ostat­niej sce­nie sztuki wpada na scenę męż­czy­zna z pi­sto­le­tem i z okrzy­kiem „John, za­biję cię!” i strzela dwu­krot­nie do rze­czo­nego Johna.

Są to za­wsze wi­do­wi­skowe sceny w te­atrze, huk, dym, za­mie­sza­nie. Na wszelki wy­pa­dek, gdyby pi­sto­let nie wy­pa­lił, w ku­li­sach czeka in­spi­cjent z ta­kim sa­mym na­ła­do­wa­nym pi­sto­le­tem, żeby strze­lić zza ku­lis, a gdyby ja­kimś cu­dem nie wy­pa­liły oba pi­sto­lety, w star­szych te­atrach za­bez­pie­czano się jesz­cze w inny spo­sób. Przy pul­pi­cie in­spi­cjenta, w ku­li­sach, przy­krę­cano do pod­łogi de­skę, zwy­kłą de­skę. Mo­co­wano ją z jed­nej strony tak, by in­spi­cjent, sta­jąc na przy­krę­co­nej stro­nie, na­cią­gał nie­przy­krę­coną część i pusz­cza­jąc gwał­tow­nie, po­wo­do­wał huk przy­po­mi­na­jący wy­strzał. Te­atr – rzecz umowna.

Jak pa­mię­tamy, trwa pięć­dzie­siąte czwarte przed­sta­wie­nie. Na scenę wbiega męż­czy­zna z pi­sto­le­tem, krzy­czy, na­ci­ska spust! I nic, na­ci­ska drugi raz! Znowu nic! Ale tak już się kie­dyś zda­rzyło. In­spi­cjent pod­nosi swój pi­sto­let w ku­li­sach, ak­tor po­wta­rza kwe­stię, do­da­jąc: „A jed­nak cię za­biję, John”, mar­kuje wy­strzał, in­spi­cjent na­ci­ska spust i… nic, na­ci­ska drugi raz i… znowu nic. Cztery nie­wy­pały! To się jesz­cze nie zda­rzyło. Ko­le­dzy ak­to­rzy za­do­wo­leni, bo w końcu coś się dzieje, ko­le­dze nie idzie, pu­blicz­ność jesz­cze nie wie, czy tak ma być, czy tak jest w sztuce. Ak­tor strze­la­jący wie, że jak Johna nie za­bije, to sztuki da­lej nie ma. In­spi­cjent sce­nicz­nym szep­tem krzy­czy „de­ska, de­ska”. Ak­tor po raz ko­lejny mar­kuje strze­la­nie, im­pro­wi­zuje tekst „W końcu cię za­biję, John”. In­spi­cjent staje na de­sce, na­ciąga z ca­łych sił, ak­tor czeka na huk i… de­ska pęka pod nogą in­spi­cjenta. Na sce­nie kon­ster­na­cja. Ko­le­dzy ak­to­rzy prze­stają chi­cho­tać, sy­tu­acja staje się dra­ma­tyczna. Na wi­downi lu­dzie za­czy­nają coś po­dej­rze­wać.

Ak­tor – za­bójca ma obłęd w oczach i su­chość w gar­dle, serce za­czyna mu bić jak osza­lałe! W ak­cie de­spe­ra­cji pod­biega do Johna i z ca­łej siły ko­pie go w ty­łek. Te­raz z ko­lei obłęd w oczach ma ak­tor gra­jący Johna. At­mos­fera nie­zro­zu­mie­nia pa­nuje po obu stro­nach sceny. Za­bójca, cią­gle w roli, od­cho­dzi od Johna i dra­ma­tycz­nym gło­sem z wy­cią­gniętą ręką mówi „John, ten but był za­truty”. Śmiech sły­chać do dziś. I aby w na­szym ży­ciu było jak naj­mniej „za­tru­tych bu­tów” w uży­ciu. ŻY­CZĘ DO­BREJ ZA­BAWY PRZY ĆWI­CZE­NIACH.

Mirosław Oczkoś

Lipków,

luty 2021, czas pandemii

Proszę cię, wyrecytuj ten kawałek tak, (…) gładko, bez wysilenia. Ale jeżeli masz wrzeszczeć, tak jak to czynią niektórzy nasi aktorowie, to niech lepiej moje wiersze deklamuje miejski pachołek. Nie siecz też za bardzo ręką powietrza (…). Bądź raczej ruchów swoich panem; wśród największego bowiem potoku i, że tak powiem, wiru namiętności, trzeba ci zachować umiarkowanie, zdolne nadać wewnętrznej twojej burzy pozór spokoju. Nie posiadam się z oburzenia, słysząc, jak siaki taki barczysty gbur w peruce w gałgany obraca uczucie, prawdziwy z niego łach robi, by zadowolić uszy narodku, który po największej części kocha się tylko w niezrozumiałych gestach i wrzawie. Oćwiczyć bym rad kazał takiego chama (...). Proszę cię, chroń się tego.

William Szekspir

Wprowadzenie

Mów tak do bliźniego swego, jakbyś chciał słyszeć siebie samego.

Autor

W do­bie po­wrotu do kul­tury ob­raz­ko­wej co­raz czę­ściej za­po­mi­namy o tym, jak pięk­nym środ­kiem po­ro­zu­mie­wa­nia się jest słowo. Kie­dyś mowa była sztuką. Do­bre mó­wie­nie było ce­nione na równi z bo­gac­tem i siłą fi­zyczną, a cza­sami na­wet bar­dziej niż one. Cięty ję­zyk groź­niej­szy był niż włócz­nia. I tak jak sztuka pi­sa­nia li­stów po­woli, ale sys­te­ma­tycz­nie od­cho­dzi w za­po­mnie­nie, tak można być za­nie­po­ko­jo­nym o losy mowy. Ktoś po­wie, że jest to sąd prze­sadny i przed­wcze­sny. No cóż, czy parę lat temu prze­wi­dy­wano, że te­le­fon ko­mór­kowy za­stąpi na taką skalę zwy­kłe te­le­fony? I od razu wy­ja­śniam, nie mam nic prze­ciwko te­le­fo­nom ko­mór­ko­wym. Po­stępu nie można za­trzy­mać, ale nie wolno się w nim zgu­bić. Ję­zyk, mowa są bar­dzo istot­nymi skład­ni­kami toż­sa­mo­ści każ­dego na­rodu i trzeba je sza­no­wać. Trzeba sta­rać się mó­wić nie tylko z sen­sem, lecz także po­praw­nie pod wzglę­dem gra­ma­tyki i wy­mowy.

Na­uka wy­mowy, czy też, jak mó­wią nie­któ­rzy – na­uka dyk­cji – jest naj­śmiesz­niej­szą i naj­ra­do­śniej­szą na­uką znaną we współ­cze­snym świe­cie. Czy ozna­cza to, że jest na­uką nie­po­ważną? Ab­so­lut­nie nie – jest to jak naj­bar­dziej po­ważna wie­dza, wy­pra­co­wana przez lata, przez bar­dzo po­waż­nych lu­dzi. Naj­śmiesz­niej­sza i naj­ra­do­śniej­sza jest dla­tego, że w cza­sie jej zdo­by­wa­nia mo­że­cie i po­win­ni­ście się do­brze ba­wić. Nie chcę być źle zro­zu­miany: żeby na­uczyć się po­praw­nej wy­mowy, trzeba cza­sami wło­żyć dużo cięż­kiej pracy; za­bawa w trak­cie na­uki jest gwa­ran­cją osią­gnię­cia lep­szych efek­tów. Ju­liusz Sło­wacki na­pi­sał kie­dyś: „Cho­dzi mi o to, aby ję­zyk giętki po­wie­dział wszystko, co po­my­śli głowa”. Nie­stety, zda­rza się czę­sto, że głowa, ow­szem, my­śląca, lecz ję­zyk przy tym lekko drę­twy. Ale my­ślę, że taki stan nie po­trwa długo, bo wy­obra­żam so­bie, że ta książka po­może czy­tel­ni­kowi w roz­wią­zy­wa­niu jego ar­ty­ku­la­cyj­nych pro­ble­mów i kło­po­tów z wy­mową. Może na­le­ża­łoby wró­cić do dzie­ciń­stwa? Spójrz­cie na dzieci, te cał­kiem małe, jak ga­wo­rzą, po­tem za­czy­nają wy­da­wać nie­ar­ty­ku­ło­wane dźwięki, mó­wić pierw­sze li­tery, a do­piero na końcu wy­razy i zda­nia. Oczy­wi­ście dzieci po­peł­niają wiele błę­dów, na przy­kład nie wy­ma­wiają r, za­miast k mó­wią t i wiele in­nych, po­nie­waż ich apa­rat mowy nie jest jesz­cze do końca ukształ­to­wany i wy­ćwi­czony. Gdy dzieci do­ra­stają, na­śla­du­jąc star­szych, po­wta­rzają nowe słowa i zwroty, przy czym czę­sto po­pa­dają w prze­sadę (jest to tak zwana hi­per­po­prawna wy­mowa). Im le­piej mó­wią osoby z naj­bliż­szego oto­cze­nia, tym le­piej mówi dziecko. Nie­stety, ostat­nio z do­brą dyk­cją jest co­raz go­rzej, mię­dzy in­nymi przez ra­dio i te­le­wi­zję. Środki ma­so­wego prze­kazu mają ogromny wpływ na kształ­to­wa­nie po­staw, wzor­ców, opi­nii, a także mowy. Można wy­ba­czyć złe mó­wie­nie przy­pad­kowo za­trzy­ma­nym prze­chod­niom. Nie­wy­ba­czalna na­to­miast jest zła wy­mowa dzien­ni­ka­rzy, pre­zen­te­rów, ak­to­rów, na­uczy­cieli, po­li­ty­ków, spi­ke­rów ra­dio­wych i in­nych osób za­wo­dowo wy­stę­pu­ją­cych pu­blicz­nie. Nie­stety, przed­sta­wi­ciele wy­mie­nio­nych śro­do­wisk mó­wią co­raz go­rzej.

Ale po ko­lei. Wra­camy do dzie­ciń­stwa. W cza­sie na­szej na­uki za­po­znamy się na nowo z ca­łym pro­ce­sem kształ­to­wa­nia wy­mowy, jaki prze­cho­dzi dziecko. Na po­czątku bę­dziemy ro­bić ćwi­cze­nia uspraw­nia­jące od­dech, po­tem ru­szać ustami i wy­da­wać nie­ar­ty­ku­ło­wane dźwięki, a na ko­niec po­wiemy a… Pierw­sze ćwi­cze­nie, ja­kie pro­po­nuję już we wstę­pie, brzmi: po­słu­chaj uważ­nie swo­ich ulu­bio­nych pre­zen­te­rów te­le­wi­zyj­nych lub ra­dio­wych i za­sta­nów się, kto mówi źle i dla­czego. Prawda, że to pro­ste i nie­wy­ma­ga­jące czasu ćwi­cze­nie? Wy­star­czy w wol­nej chwili przed te­le­wi­zo­rem uważ­nie po­słu­chać, nie tylko co, ale i jak się mówi. Wnio­ski mogą wpro­wa­dzić słu­cha­ją­cego w zdu­mie­nie. Nie cho­dzi mi o kre­owa­nie me­diów jako przy­czyny wszel­kiego zła, ale o zwró­ce­nie uwagi na to, że ostat­nio przede wszyst­kim (nie­stety) z nich czer­piemy nie­wła­ściwe wzorce mó­wie­nia. Ale po­trak­tujmy to szko­le­niowo i uczmy się po­praw­nej wy­mowy rów­nież na błę­dach in­nych.

Jak już wspo­mnia­łem, waż­nym aspek­tem mó­wie­nia jest sły­sze­nie. Sły­szymy sie­bie w dwo­jaki spo­sób: ze­wnętrz­nie i we­wnętrz­nie. Te dwa spo­soby sły­sze­nia na­kła­dają się na sie­bie i za­kłó­cają nam rze­czy­wi­sty od­biór. Dla­tego ła­twiej jest nam usły­szeć błędy czy nie­dba­łość w mó­wie­niu u in­nych niż u sie­bie. Z cza­sem oczy­wi­ście na­bie­rzemy świa­do­mo­ści i za­czniemy wy­chwy­ty­wać także swoje błędy.

Na pod­sta­wie do­świad­czeń i ob­ser­wa­cji wy­se­lek­cjo­no­wa­łem kilka ła­twych czyn­no­ści, które po­pra­wiają wy­dat­nie lek­kość mó­wie­nia. Wa­ru­nek jest je­den: sys­te­ma­tycz­ność. Na­zwa­łem te czyn­no­ści przy­ka­za­niami czło­wieka mó­wią­cego. Oto one.

1. Dzia­ła­nia wy­ko­ny­wane tuż po obu­dze­niu się: (robi to każdy, czy chce, czy nie chce)

MRU­CZE­NIE Jak kot, w po­duszkę, ale de­li­kat­nie, może być z tek­stem: „Jesz­cze pięć mi­nut”.

PRZE­CIĄ­GA­NIE SIĘ Rów­nież jak kot i tak samo de­li­kat­nie.

ZIE­WA­NIE Ta­kie, żeby szczęka nie wy­pa­dła z „za­wia­sów”, czyli de­li­katne.

MLA­SKA­NIE Je­dyne uspra­wie­dli­wie­nie dla tej czyn­no­ści to wła­śnie ćwi­cze­nie dyk­cji, bo w in­nych sy­tu­acjach na­wet ci­che mla­śnię­cie nie wy­pad­nie ele­gancko.

2. Je­żeli masz uczu­cie su­cho­ści w ustach, chrypę lub czu­jesz coś na gar­dle, a mu­sisz w tym dniu mó­wić, to:

Wy­pij her­batę z po­dwójną cy­tryną i po­trój­nym cu­krem – ohyda, ale po­maga na­wil­żyć struny gło­sowe. (Nie można za­stą­pić cu­kru mio­dem, bo po­draż­nia gar­dło).

Zjedz kilka su­szo­nych owo­ców – naj­le­piej śli­wek, mo­reli. (Byle nie za dużo i nie w cze­ko­la­dzie).

Roz­gryź wi­ta­minę A+E (2–3 kap­sułki) – na­wil­żysz w ten spo­sób gar­dło.

Nie pij na­po­jów ga­zo­wa­nych, gdyż wy­stąpi efekt „od­bi­ja­nego”.

Nie pij so­ków owo­co­wych – cu­kier sklei ję­zyk z pod­nie­bie­niem.

Nie pij kawy przed mó­wie­niem – drugi efekt od­bi­cia.

Nie pij kawy z mle­kiem – z po­wo­dów jak wy­żej, a także ze względu na lep­kość w gar­dle.

Nie pij al­ko­holu – uwa­żaj, al­ko­hol w pierw­szej ko­lej­no­ści ata­kuje mię­śnie. Naj­wię­cej jest ich w ja­mie ust­nej, więc za­czniesz mó­wić cha­otycz­nie.

Nie jedz cze­ko­lady – bo się za­tkasz, za­kle­isz struny gło­sowe i przy­ty­jesz.

Nie jedz cze­ko­lady z orze­chami − z po­wo­dów jak wy­żej oraz ze względu na dra­pa­nie w ścianki gar­dła i za­pcha­nie dziur mię­dzy zę­bami (a cza­sem w zę­bach...).

PAMIĘTAJ, PODSTAWOWYM CELEM MÓWIENIA JEST BYĆ ZROZUMIANYM. (NIE ZASZKODZI TEŻ BYĆ INTERESUJĄCYM, PRZEKONUJĄCYM ORAZ SKUTECZNYM).

W tej książce zaj­miemy się po­prawą ja­ko­ści mó­wie­nia. Nie jest to jed­nak pod­ręcz­nik słu­żący do le­cze­nia wad wy­mowy, z któ­rymi trzeba zwró­cić się do lo­go­pedy. Poza nie­zbęd­nymi in­for­ma­cjami teo­re­tycz­nymi w książce znaj­dują się przede wszyst­kim ćwi­cze­nia prak­tyczne, które do­brano tak, aby osoby spo­ty­ka­jące się z dyk­cją po raz pierw­szy, po­pra­wiły swoją mowę. Ci, któ­rzy na ten te­mat już coś wie­dzą, mogą od razu przejść do ćwi­czeń i do­sko­na­lić dyk­cję.

Ćwi­cze­nia w wer­sji au­dio można zna­leźć pod ad­re­sem:

www.rm.com.pl/sztu­ka­_do­bre­go­_mo­wie­nia.

W książce są one ozna­czone ikoną i od­po­wied­nim nu­me­rem.

Czy­tają: Marta Klu­bo­wicz, Ka­ta­rzyna Glinka, Je­rzy Ła­zew­ski, Mi­ro­sław Oczkoś.

Uzu­peł­nie­niem książki jest też ka­nał na YouTu­bie Sztuka mó­wie­nia.

Po wie­lo­krot­nym po­wta­rza­niu ćwi­czeń spró­buj­cie sami na­grać się na dyk­ta­fon i po­słu­chać, bę­dzie to świetny ma­te­riał do na­uki. Za­nim jed­nak za­cznie­cie pra­co­wać nad ar­ty­ku­la­cją, ko­niecz­nie wy­ćwicz­cie apa­rat mowy: od­dech, ję­zyk, wargi, szczękę dolną, pod­nie­bie­nie mięk­kie oraz krtań. Tylko jego spraw­ność po­zwoli wam wy­ko­ny­wać po­praw­nie ćwi­cze­nia ar­ty­ku­la­cyjne, a tym sa­mym po­może wy­raź­niej mó­wić. Do­cie­kli­wym czy­tel­ni­kom, chcą­cym po­znać me­cha­nizm mó­wie­nia, po­le­cam część „teo­re­tyczno-ana­to­miczną”, w któ­rej znaj­dują się pod­sta­wowe in­for­ma­cje do­ty­czące bu­dowy apa­ratu od­de­cho­wego, ar­ty­ku­la­cyj­nego oraz garść in­for­ma­cji o mo­wie jako środku ko­mu­ni­ka­cji. Jesz­cze jedno istotne za­strze­że­nie: w tym opra­co­wa­niu nie zaj­muję się ję­zy­ko­znaw­stwem – od tego są inni, bar­dzo wy­bitni na­ukowcy, że wspo­mnę tylko pro­fe­sora Jana Miodka czy pro­fe­sora Je­rzego Bral­czyka. Po­le­cam go­rąco lek­turę ich pu­bli­ka­cji i oglą­da­nie pro­gra­mów w te­le­wi­zji. Może ko­muś wyda się to dziwne, ale po­prawne mó­wie­nie gra­ma­tyczne nie za­wsze idzie w pa­rze z po­praw­nym mó­wie­niem dyk­cyj­nym, a właś­nie tym dru­gim się zaj­miemy.

Zdaję so­bie sprawę, że dla znaw­ców przed­miotu za­gad­nie­nia pre­zen­to­wane w tej pracy nie zo­staną wy­czer­pane i wiele pro­ble­mów można by opi­sać bar­dziej szcze­gó­łowo. Świa­do­mie po­mi­jam nie­które kwe­stie, do­ty­czące na przy­kład s, sz, c, cz, dz, r (ćwi­czone bez po­mocy lo­go­pedy, fo­nia­try czy też na­uczy­ciela wy­mowy pro­wa­dzą do utrwa­le­nia wad wy­mowy). Sta­ram się też za­pro­po­no­wać ćwi­cze­nia lub ta­kie o śred­nim po­zio­mie trud­no­ści, po­nie­waż za­leży mi na pod­sta­wach po­praw­nego mó­wie­nia, a nie na wy­stra­sze­niu i znie­chę­ce­niu czy­tel­nika. My­ślę, że dla ko­goś, kto ni­gdy nie ze­tknął się z na­uką wy­mowy, czy też – jak mó­wią nie­któ­rzy – na­uką dyk­cji, in­for­ma­cji jest za dużo. Je­żeli ko­goś za­in­te­re­sują pro­blemy za­warte w tym opra­co­wa­niu, na­ma­wiam do prze­czy­ta­nia in­nych pu­bli­ka­cji po­da­nych w bi­blio­gra­fii. Ta praca jest w pew­nym sen­sie uzu­peł­nie­niem wszyst­kich po­przed­nich ksią­żek, trak­tu­ją­cych o spra­wach mó­wie­nia. Jak za­pewne za­uwa­ży­li­ście, na pół­kach w księ­gar­niach nie ma ich zbyt wiele. Jest to dzie­dzina tro­chę za­po­mniana, a szkoda. Dla­tego za­chę­cam do ćwi­czeń, które na pewno po­pra­wią ja­kość wa­szego mó­wie­nia, co – wiem to z do­świad­cze­nia – nie­rzadko może na­stą­pić w nie­dłu­gim cza­sie od roz­po­czę­cia na­uki, czego ży­czę wszyst­kim czy­tel­ni­kom.

CZĘŚĆ TEORETYCZNA

Mowa jako podstawa komunikacji

Niektórzy powiedzieli wszystko, zanim jeszcze otworzyli usta.

Elias Canetti

Od lat to­czą się wśród na­ukow­ców spory o to, co wy­róż­nia lu­dzi ze świata zwie­rząt. Jedni mó­wią o my­śle­niu abs­trak­cyj­nym, inni o sa­mo­świa­do­mo­ści, a jesz­cze inni o mo­wie. Co prawda po­zo­stałe zwie­rzęta także po­ro­zu­mie­wają się ze sobą, ale u lu­dzi szcze­gólną rolę od­grywa mowa. Jest ona chyba naj­bar­dziej zło­żo­nym środ­kiem ko­mu­ni­ka­cji. Za po­mocą mowy prze­ka­zu­jemy so­bie in­for­ma­cje oraz wy­ra­żamy sto­su­nek emo­cjo­nalny do oto­cze­nia. Jed­nak bar­dzo czę­sto to, co mó­wimy, jest za­kłó­cane przez to, jak to ro­bimy. Oczy­wi­ście mowa jest środ­kiem wer­bal­nym, jed­nak nie­wer­balne sy­gnały wy­sy­łane przez czło­wieka są tak bar­dzo po­wią­zane z mową, że śmiało można po­wie­dzieć, iż sta­no­wią jej ważne do­peł­nie­nie.

Głos jest jed­nym z bar­dziej nie­mie­rzal­nych ele­men­tów cha­ry­zmy. Bo je­śli przyj­rzymy się oso­bom, które na prze­strzeni dzie­jów uzna­wano za cha­ry­zma­tyczne (uwzględ­nia­jąc czasy i roz­wój no­wych tech­no­lo­gii), to oka­zuje się, że nie ma jed­nego wzorca mó­wie­nia. Jak po­rów­nać wrza­skli­wego Hi­tlera czy Mus­so­li­niego z ci­chym Sta­li­nem? Jak po­rów­nać ener­gicz­nego Mar­tina Lu­thera Kinga czy ener­ge­tycz­nego Johna F. Ken­nedy’ego z ci­chym, sto­no­wa­nym Ma­hatmą Gan­dhim? Jak po­rów­nać dy­na­micz­nego Ba­racka Obamę z Da­laj­lamą? Czy nie­chluj­nego Do­nalda Trumpa z ele­ganc­kim i nieco nud­na­wym Joe Bi­de­nem? Oczy­wi­ście na ich od­biór miały też wpływ inne czyn­niki, ale je­śli zo­sta­li­by­śmy przy gło­sie i spo­so­bie mó­wie­nia, to różni ich pra­wie wszystko – tempo, ton, barwa, gło­śność.

Prze­pro­wa­dzono sze­reg ba­dań nad prze­ka­zem emo­cjo­nal­nym czło­wieka. Na ich pod­sta­wie ame­ry­kań­ski psy­cho­log Al­bert Meh­ra­bian stwo­rzył teo­re­tyczny mo­del ka­na­łów ko­mu­ni­ka­cji, który na po­trzeby głów­nie szko­le­niowe zo­stał błęd­nie (ra­czej nie­ce­lowo, choć kto wie) zin­ter­pre­to­wany i utrwa­lany z tą błędną in­ter­pre­ta­cją przez lata.

Po­nie­waż od pierw­szego wy­da­nia książki wiemy wię­cej na te­mat sa­mego eks­pe­ry­mentu, po­zwolę so­bie na za­cy­to­wa­nie mo­ich ko­le­gów tre­ne­rów, Pawła For­tuny i Da­riu­sza Tar­czyń­skiego, któ­rzy „roz­pra­wili się” nie tyle z ba­da­niem, ile z jego in­ter­pre­ta­cją.

Al­bert Meh­ra­bian za­sta­na­wiał się nad ta­kim oto pro­ble­mem: je­śli ob­ser­wo­wane przeze mnie za­cho­wa­nie dru­giego czło­wieka bę­dzie nie­spójne, a za­tem na przy­kład jego twarz bę­dzie wy­ra­żała jedno, słowa zna­czyły coś in­nego, a spo­sób ich wy­po­wia­da­nia wska­zy­wał na jesz­cze coś in­nego, i ktoś po­prosi mnie o wy­ra­że­nie mo­jej opi­nii na jego te­mat, wów­czas czym będę się kie­ro­wał, for­mu­łu­jąc taką ocenę? Co bę­dzie jej pod­stawą – słowa, wy­raz twa­rzy czy spo­sób, w jaki się wy­po­wiada?

W eks­pe­ry­men­tach opra­co­wa­nych i prze­pro­wa­dzo­nych przez Meh­ra­biana i jego ze­spół ogó­łem wzięło udział 137 osób − stu­den­tów Uni­wer­sy­tetu Ka­li­for­nij­skiego. Ba­da­cze przy­go­to­wali na­stę­pu­jący ma­te­riał eks­pe­ry­men­talny: trzy fo­to­gra­fie twa­rzy tej sa­mej osoby: (1) uśmiech­nięta, (2) neu­tralna, (3) smutna; trzy grupy słów: (1) po­zy­tywne: dear, great, ho­ney, love, thanks, (2) neu­tralne: maybe, oh, re­ally, so, what, (3) ne­ga­tywne: brute, don’t, scream, no, ter­ri­ble. Słowa na­grano w stu­diu, w któ­rym lek­tor wy­po­wia­dał każde z nich w spo­sób po­zy­tywny, neu­tralny i ne­ga­tywny.

Na­stęp­nie eks­pe­ry­men­ta­to­rzy kon­stru­owali układy bodź­ców, two­rząc tak zwane nie­spójne eks­pre­sje (sto­su­jemy je w ży­ciu na przy­kład wtedy, gdy ktoś wy­leje nam kawę na ko­szulę, a my z wy­mu­szo­nym uśmie­chem, gło­sem o zim­nej bar­wie od­po­wia­damy: „Wszystko w po­rządku, nic się nie stało”).

Je­den z ze­sta­wów obej­mo­wał: fo­to­gra­fię uśmiech­nię­tej twa­rzy oraz neu­tralne słowo (przy­kła­dowo what) wy­po­wie­dziane w ne­ga­tywny spo­sób. Tego ro­dzaju kom­bi­na­cje pre­zen­to­wano uczest­ni­kom eks­pe­ry­mentu. Za­da­nie ba­da­nych po­le­gało na okre­śle­niu stop­nia, w ja­kim lu­bią przed­sta­wioną im osobę (re­pre­zen­to­waną przez układ bodź­ców). Ce­lem ba­dań było za­tem okre­śle­nie zna­cze­nia po­szcze­gól­nych ele­men­tów nie­spój­nego ko­mu­ni­katu (eks­pre­sji mi­micz­nej, słów, wo­ka­li­za­cji), które de­cy­dują o spo­strze­ga­nym po­zio­mie sym­pa­tii.

Re­zul­taty ba­dań przed­sta­wiały się na­stę­pu­jąco: o spo­strze­ga­nym po­zio­mie sym­pa­tii w 55% de­cy­duje wy­raz twa­rzy, w 38% spo­sób wy­po­wia­da­nia słów, zaś w 7% słowa. Oto źró­dło ma­gicz­nych liczb kon­sty­tu­ują­cych re­gułę „7%–38%–55%”.

Ka­nał wo­kalny w ko­mu­ni­ka­cji nie­wer­bal­nej jest pie­kiel­nie ważny. Lin­gwi­ści twier­dzą, że ka­nał wer­balny, który jest czę­sto „prze­peł­niony”, nie mógłby speł­niać swo­jej funk­cji in­for­ma­cyj­nej bez udziału in­nych ka­na­łów, w tym rów­nież wo­kal­nego. Wy­obraźmy so­bie sy­tu­ację, w któ­rej wszyst­kie ko­mu­ni­katy wer­balne wy­sy­łamy lub otrzy­mu­jemy w jed­nym ryt­mie, na jed­nej wy­so­ko­ści głosu i z tym sa­mym na­tę­że­niem. Każdy ko­mu­ni­kat ozna­czałby to samo, a prze­cież tak nie jest! Zda­nie: „Co ty tu­taj ro­bisz?” można po­wie­dzieć na wiele spo­so­bów, na przy­kład: czło­wiek zde­ner­wo­wany i prze­stra­szony mówi gło­sem przy­śpie­szo­nym, czę­sto nie­wy­raź­nie, pod­nie­sio­nym to­nem, „po­ły­ka­jąc” li­tery, a cza­sami sy­laby. Inny, który jest przy­gnę­biony lub za­ła­many, mówi po­woli, niż­szym gło­sem o słab­szym na­tę­że­niu. Za każ­dym ra­zem to samo zda­nie „Co ty tu­taj ro­bisz?” bę­dzie ozna­czało coś zu­peł­nie in­nego. Ak­to­rzy czę­sto pod­czas pierw­szych prób czy­ta­nych py­tają re­ży­sera: „Co ja tu gram: złość, mi­łość?”. Oczy­wi­ście kiedy do­łą­czymy do ko­mu­ni­katu ka­nał wi­zu­alny, wszystko się kom­pli­kuje. Zaj­mu­jąc się mową, na­leży pa­mię­tać, że „Mó­wimy dzięki na­szym or­ga­nom mowy, lecz roz­ma­wiamy ca­łym na­szym cia­łem” (Aber­crom­bie, 1968). Wróćmy do głosu.

Bar­dzo ważną umie­jęt­no­ścią lu­dzi pra­cu­ją­cych na co dzień gło­sem (pre­zen­ta­cja w fir­mie, ak­tor na sce­nie, wo­ka­li­sta w stu­diu na­grań, dzien­ni­karz przed mi­kro­fo­nem i tym po­dobne) jest po­prawna dyk­cja, in­to­na­cja i – co istotne − wy­so­kość, a w za­sa­dzie ni­skość głosu.

Z ba­dań wy­nika, że w prze­strzeni pu­blicz­nej wo­limy słu­chać lu­dzi o niż­szych gło­sach, i to za­równo w przy­padku męż­czyzn, jak i ko­biet. Im ni­żej, tym le­piej, ale gdy mó­wimy o pa­niach nie za ni­sko, ra­czej śred­nio, z ten­den­cją do ni­skiego. Ni­ski mę­ski głos po­wo­duje, że ko­biety le­piej za­pa­mię­tują tekst słu­chany, co wię­cej, dzięki wraż­li­wo­ści na wy­so­kość mę­skiego głosu pa­nie wy­bie­rają dla sie­bie od­po­wied­niego part­nera.

W dwóch eks­pe­ry­men­tach prze­pro­wa­dzo­nych w Uni­ver­sity of Aber­deen wy­ka­zano, że pa­mięć ko­biet jest wraż­liwa na wy­so­kość mę­skiego głosu. Pra­wi­dło­wość ta ma zna­cze­nie dla wy­boru part­nera, jako że głos może świad­czyć o „ge­ne­tycz­nej ja­ko­ści” męż­czy­zny i sy­gna­li­zo­wać okre­ślone ce­chy po­ten­cjal­nego part­nera, ta­kie jak obec­ność (lub brak) emo­cjo­nal­nego cie­pła.

Na­ukowcy prze­pro­wa­dzili do­świad­cze­nie, w któ­rym 45 ko­biet oglą­dało zdję­cie ja­kie­goś przed­miotu i jed­no­cze­śnie słu­chało na­gra­nia, na któ­rym na­zwę tego przed­miotu wy­mie­niał je­den z prze­two­rzo­nych kom­pu­te­rowo gło­sów − mę­skich lub ko­bie­cych, wy­so­kich bądź ni­skich. Póź­niej ba­dane pa­nie oglą­dały dwie po­dobne (ale nie iden­tyczne) wer­sje tego sa­mego przed­miotu i wska­zy­wały tę, którą już wi­działy. Mó­wiły też, który z gło­sów naj­bar­dziej im się po­do­bał.

W na­stęp­nym eks­pe­ry­men­cie ko­biety oce­niały atrak­cyj­ność róż­nych gło­sów prze­two­rzo­nych kom­pu­te­rowo i na­tu­ral­nych. Jed­no­cze­śnie na­ukowcy spraw­dzali, jak pre­fe­ro­wane głosy wpły­nęły na za­pa­mię­ty­wa­nie.

„W obu do­świad­cze­niach ko­biety wo­lały ni­ski, mę­ski głos i le­piej pa­mię­tały przed­mioty, któ­rych na­zwę wy­mie­niał wła­ści­ciel ta­ko­wego. Za­tem sy­gnały pły­nące od płci prze­ciw­nej, które są ważne dla wy­boru part­nera, wpły­wają rów­nież na do­kład­ność pa­mięci u ko­biet”.

„To do­wo­dzi, że zdol­ność ko­biet do pa­mię­ta­nia in­for­ma­cji zwią­za­nych z atrak­cyj­nymi męż­czy­znami ukształ­to­wała ewo­lu­cja”. Pa­mięć do­ty­cząca spo­tkań z atrak­cyj­nymi męż­czy­znami po­zwala ko­bie­tom po­rów­ny­wać i oce­niać ich za­leż­nie od tego, jak mogą się oni za­cho­wy­wać w róż­nych związ­kach, na przy­kład w wie­lo­let­nim i zo­bo­wią­zu­ją­cym albo luź­nym i prze­lot­nym. „Po­maga ko­bie­cie wy­brać od­po­wied­niego part­nera. To ważna ce­cha, gdyż koszty złej de­cy­zji wy­boru part­nera by­wają wielce po­ważne”. À pro­pos ni­skiego głosu.

Moim pierw­szym dy­rek­to­rem, a za­ra­zem mi­strzem był Adam Ha­nusz­kie­wicz, do któ­rego tra­fi­łem od razu po skoń­cze­niu łódz­kiej fil­mówki. Wśród roz­licz­nych za­let mi­strza Adama tra­fiała się cza­sem i ja­kaś drobna wada. Zda­rzało się na przy­kład, że po­krzy­ki­wał na ak­to­rów. Jako asy­stent w ciągu dwóch lat na­pa­trzy­łem się i na­słu­cha­łem wielu mą­dro­ści i prawd, nie tylko te­atral­nych.

Adam Ha­nusz­kie­wicz uwa­żał, że wszy­scy po­winni mó­wić ni­skim gło­sem. Czę­sto na­wet, cho­dząc po ko­ry­ta­rzu, przed próbą czy po niej mó­wił: „Ni­żej, ni­żej”, i to za­równo do ko­biet, jak i do męż­czyzn.

By­łem świad­kiem sceny, kiedy to Mistrz do­pro­wa­dził do pła­czu i hi­ste­rii swoją ulu­bioną ak­torkę Edytę Jun­gow­ską, krzy­cząc do niej w cza­sie próby: „Ni­żej, ni­żej, ni­żej!”. Im wię­cej krzy­czał, tym było co­raz wy­żej, i Edyta, która ma głos ra­czej niż­szy niż wyż­szy, w końcu z pła­czem i pra­wie fal­se­tem wy­krzy­czała: „Ja ju­uuużżżż nie mo­ooogg­gę­ę­ęęę ni­żej!”.

I tym krzy­kiem roz­pa­czy dała Ada­mowi Ha­nusz­kie­wi­czowi do my­śle­nia. Od­wró­cił się do mnie i po­wie­dział: „Chyba tro­chę prze­sa­dzi­łem”. A na­stęp­nie, jak to miał w zwy­czaju, opo­wie­dział pewną hi­sto­rię.

Rzecz działa się w Ło­dzi, za­raz po woj­nie. Na­gry­wano słu­cho­wi­sko te­atralne w Pol­skim Ra­diu Łódź. W na­gra­niu uczest­ni­czyła ak­torka o bar­dzo ni­skim gło­sie, po­dobno tak ni­skim, że Piotr Fron­czew­ski przy tej pani to te­nor. Słu­cho­wi­sko re­ży­se­ro­wał bar­dzo młody re­ży­ser, który był za­fa­scy­no­wany gło­sem star­szej pani. Czę­sto prze­ry­wał, wbie­gał do stu­dia i da­wał uwagi po­zo­sta­łym ak­to­rom gra­ją­cym w tym przed­sta­wie­niu. Do Pani Kry­styny, bo tak miała na imię na­sza bo­ha­terka, miał za­wsze tylko jedną prośbę: „Czy mo­głaby pani tro­chę ni­żej?”. Na co za każ­dym ra­zem pani Kry­styna uprzej­mie od­po­wia­dała: „Ależ oczy­wi­ście”. Nie­stety, do czasu.

Kiedy na­gry­wano po raz czter­na­sty tę samą scenę i kiedy po raz czter­na­sty re­ży­ser wbiegł do stu­dia, i po raz czter­na­sty bła­gal­nym gło­sem po­pro­sił: „Czy mo­głaby pani tro­chę ni­żej?”, pani Kry­styna nie wy­trzy­mała. Wstała zza stołu, zdjęła oku­lary, wzięła się pod boki i spo­koj­nym, ni­skim gło­sem po­wie­działa: „Młody czło­wieku! Ni­żej to ja jesz­cze tylko pierd­nąć mogę”. Do końca na­gra­nia re­ży­ser nie po­ja­wił się wię­cej w stu­diu.

„Gdy­bym kie­dyś prze­sa­dzał, to po­wiedz mi »pierd­nię­cie«”, po­wie­dział do mnie na ko­niec Adam Ha­nusz­kie­wicz. I choć zda­rzało mu się prze­sa­dzać, ni­gdy nie od­wa­ży­łem się tak do Mi­strza po­wie­dzieć. Ale na szko­le­niach i pod­czas ćwi­czeń wy­mowy, kiedy zda­rza mi się prze­sa­dzać, gdzieś zza chmur sły­szę: „pierd­nię­cie”.

Rys. 1. Kanały komunikacji wg Alberta Mehrabiana

Czym mówimy?

Wartość człowieka poznasz po jego języku…

Ali Ibn Abi Talib

Język

Ję­zyk jest jed­nym z naj­waż­niej­szych na­rzą­dów mowy. Na­daje on mo­wie ludz­kiej brzmie­nie i wła­ściwy kształt. Ża­den dźwięk, na­wet naj­cich­szy szept, bez po­mocy ję­zyka nie jest moż­liwy. Ję­zyk w sen­sie ana­to­micz­nym po­wi­nien być bar­dzo sprawny, giętki i ela­styczny, aby mógł przy­bie­rać różne kształty i uzy­ski­wać różne po­ło­że­nie. Dla­tego też ćwi­cze­nia ję­zyka są bar­dzo istotne dla po­pra­wie­nia spraw­no­ści mó­wie­nia (nie wspo­mi­na­jąc już o ja­ko­ści po­ca­łun­ków!).

Rys. 2. Budowa języka

Ję­zyk jest na­rzą­dem smaku, czu­cia, tem­pe­ra­tury, bólu, do­tyku; po­moc­ni­czym na­rzą­dem żu­cia, po­ły­ka­nia, ssa­nia. Zbu­do­wany jest z ośmiu par mię­śni uło­żo­nych sy­me­trycz­nie po obu stro­nach prze­grody ję­zy­ko­wej. Cztery pary mię­śni mają po jed­nym przy­cze­pie poza ję­zy­kiem, cztery po­zo­stałe za­czy­nają się i koń­czą w sa­mym ję­zyku. Te pierw­sze no­szą na­zwę mię­śni ze­wnętrz­nych, te dru­gie mię­śni we­wnętrz­nych. Speł­niają różne funk­cje. Skur­cze jed­nych z nich ob­ni­żają grzbiet ję­zyka i prze­su­wają masę ję­zyka do przodu. Inne prze­su­wają ję­zyk ku ty­łowi, uwy­pu­klają tylną część jego grzbietu; jesz­cze inne łą­czą ję­zyk z pod­nie­bie­niem mięk­kim. Na­to­miast mię­śnie we­wnętrzne, le­żące w sa­mej ma­sie ję­zyka, prze­pla­tają się z mię­śniami ze­wnętrz­nymi w płasz­czyź­nie po­dłuż­nej, po­przecz­nej i pio­no­wej, co po­zwala na do­wolną zmianę kształtu i wy­ko­ny­wa­nie wielu róż­no­rod­nych ru­chów. Pod spodem ję­zyka znaj­duje się wę­dzi­dełko. Łą­czy ono ru­chomą część ję­zyka z oko­licą pod­ję­zy­kową. Górna po­wierzch­nia ję­zyka na­zy­wana jest grzbie­tem. Na­sada ję­zyka po­łą­czona jest z na­gło­śnią. Na­gło­śnia to chrząstka w kształ­cie zbli­żo­nym do li­ścia i w chwili po­ły­ka­nia za­krywa wej­ście do krtani. Jej po­ło­że­nie za­leżne jest od ru­chów ję­zyka. Ru­chy wszyst­kich mię­śni ję­zyka de­cy­dują o pre­cy­zji ar­ty­ku­la­cji po­szcze­gól­nych gło­sek. W miarę po­stępu w ćwi­cze­niach na­leży zwró­cić uwagę na szyb­kość ru­chów ję­zyka; im więk­sza jego spraw­ność, tym ru­chy są szyb­sze.

Ćwiczenia usprawniające pracę języka

Ce­lem ćwi­czeń jest uspraw­nie­nie ru­chli­wo­ści i ela­stycz­no­ści ję­zyka.

Ćwiczenie 1

Otwie­ramy sze­roko usta, wy­su­wamy wą­ski ję­zyk mocno do przodu, co­famy w głąb jamy ust­nej, za­my­kamy usta. Ję­zyk wraca do po­zy­cji spo­czyn­ko­wej (to zna­czy za górne zęby, na wa­łek dzią­słowy).

Ćwiczenie 2

Na­gry­zamy czu­bek ję­zyka.

Ćwiczenie 3

Wy­su­wamy i co­famy ję­zyk przez zwarte zęby. Prze­ci­ska­jąc ję­zyk mię­dzy zę­bami, ma­su­jemy jego mię­śnie.

Ćwiczenie 4

Ob­li­zu­jemy wargi pod­czas co­raz szer­szego ich otwie­ra­nia.

Ćwiczenie 5

Otwie­ramy sze­roko usta, uno­simy ję­zyk za górne zęby i co­famy w głąb, ma­su­jąc pod­nie­bie­nie.

Ćwiczenie 6

Otwie­ramy usta, wy­su­wamy sze­roki ję­zyk w kie­runku brody i uno­simy wą­ski w kie­runku nosa.

Ćwiczenie 7

Przy za­mknię­tych ustach wy­ko­nu­jemy ru­chy żu­cia; pod­czas wy­ko­ny­wa­nia tego ćwi­cze­nia można (a w za­sa­dzie trzeba) ro­bić dużo głu­pich min.

Ćwiczenie 8

Ukła­damy przód ję­zyka w kształt grotu na war­dze gór­nej, wy­su­wamy go i wcią­gamy w głąb jamy ust­nej.

Ćwiczenie 9

Na­cią­gamy mocno górną wargę na zęby i pró­bu­jemy ze­pchnąć ją ję­zy­kiem.

Ćwiczenie 10

Przy opusz­czo­nej żu­chwie ude­rzamy dość szybko czub­kiem ję­zyka o tył gór­nych i dol­nych sie­ka­czy.

Ćwiczenie 11

Wy­su­wamy ję­zyk na ze­wnątrz jamy ust­nej. Uno­simy boki ję­zyka. Na­stęp­nie dmu­chamy tak, aby po­wie­trze wy­la­ty­wało tylko przez tak zwany ru­lo­nik.

Ćwiczenie 12

Klą­skamy ję­zy­kiem w twarde pod­nie­bie­nie, rów­no­cze­śnie ścią­ga­jąc i roz­cią­ga­jąc wargi.

Ćwiczenie 13

Za­gi­namy wy­su­nięty ję­zyk w kształt grotu jak naj­wy­żej w kie­runku nosa, do­ty­kamy gór­nej wargi, na­stęp­nie po­wta­rzamy ten sam ma­newr na dol­nej war­dze.

Ćwiczenie 14

Wy­ma­wiamy co­raz szyb­ciej spół­gło­ski:

ppppp, ttttt, czczczczcz, ććććć, kkkkk,

a na­stęp­nie:

p, t, cz, ć, k; p, t, cz, ć, k (od­jeż­dża po­ciąg).

Ćwiczenie 15

Wy­ma­wiamy kil­ka­krot­nie w jed­na­ko­wym tem­pie (żu­chwa po­zo­staje nie­ru­choma):

ka-ka-ka-ka-ka

ko-ko-ko-ko-ko

ke-ke-ke-ke-ke

ku-ku-ku-ku-ku

ki-ki-ki-ki-ki

ky-ky-ky-ky-ky

a na­stęp­nie:

ga-ga-ga-ga-ga

go-go-go-go-go

ge-ge-ge-ge-ge

gu-gu-gu-gu-gu

gi-gi-gi-gi-gi

gy-gy-gy-gy-gy

Ćwiczenie 16

Wy­ma­wiamy szep­tem, stac­cato (od­dzie­la­jąc od sie­bie) sa­mo­gło­ski:

a, o, e, u, i, y,

a na­stęp­nie le­gato (płyn­nie), łą­cząc dźwięki:

aoeuiy.

Wargi

Wargi de­cy­dują w du­żym stop­niu o wy­ra­zi­sto­ści mó­wie­nia. Są to fałdy sta­no­wiące prze­dłu­że­nie po­licz­ków. Ogra­ni­czają wej­ście do jamy ust­nej. Są bar­dzo ru­chliwe, mogą za­okrą­glać się, wy­su­wać do przodu lub co­fać, przy­ci­ska­jąc się do łu­ków zę­bo­wych (od­grywa to ważną rolę w ar­ty­ku­la­cji nie­któ­rych gło­sek). Dolna warga za­leżna od ru­chów dol­nej szczęki może ra­zem z nią opusz­czać się lub pod­no­sić. Róż­no­rod­ność ru­chów warg oraz ich spraw­ność po­wo­duje, że ćwi­cząc wargi, uspraw­niamy jed­no­cze­śnie mię­śnie mi­miczne twa­rzy, które rów­nież po­ma­gają nam wy­ra­zić wiele ko­mu­ni­ka­tów w spo­sób nie­wer­balny. O ru­chach warg de­cy­duje po­kaźna liczba mię­śni twa­rzy. Naj­waż­niej­szy z nich to mię­sień okrężny, tak zwany zwie­racz ust, który po­ciąga wargi i wy­suwa je do przodu. Inne mię­śnie warg speł­niają naj­prze­róż­niej­sze funk­cje, na przy­kład pod­no­szą i opusz­czają wargi, co­fają ką­ciki ust. Pracę warg można uspraw­nić dzięki sys­te­ma­tycz­nemu wy­ko­ny­wa­niu ćwi­czeń, które po­zwolą nie tylko udo­sko­na­lić ar­ty­ku­la­cję po­szcze­gól­nych gło­sek, lecz także przy­czy­nią się do wy­rów­na­nia pew­nych nie­pra­wi­dło­wo­ści ana­to­micz­nych, na przy­kład asy­me­trii warg. Górna warga do­dat­kowo ste­ruje gło­sem. Je­żeli ko­goś to za­in­te­re­so­wało, za­chę­cam do się­gnię­cia po książki z za­kresu ana­to­mii czło­wieka i do po­głę­bie­nia swo­jej wie­dzy.

Rys. 3. Jama ustna

Ćwiczenia usprawniające pracę warg

Ćwiczenie 1

Ścią­gamy usta, jak przy wy­mo­wie sa­mo­gło­ski u, a na­stęp­nie spłasz­czamy, co­fa­jąc ką­ciki jak przy ar­ty­ku­la­cji sa­mo­gło­ski i.

Ćwiczenie 2

Co­famy ką­ciki ust, a na­stęp­nie otwie­ramy i za­my­kamy usta. Ką­ciki ust naj­ła­twiej można cof­nąć w nie­szcze­rym uśmie­chu, przy za­mknię­tych ustach.

Ćwiczenie 3

Wcią­gamy po­wie­trze i wpra­wiamy usta w drga­nie: par­ska­nie, cmo­ka­nie.

Ćwiczenie 4

Gór­nymi sie­ka­czami na­gry­zamy dolną wargę, a dol­nymi wargę górną.

Ćwiczenie 5

Na­dy­mamy po­liczki, wcią­gamy je mię­dzy zęby, po czym wra­camy do stanu neu­tral­nego.

Ćwiczenie 6

Zwie­ramy i roz­wie­ramy wargi przy za­ci­śnię­tych zę­bach. Zwar­cie musi być bar­dzo silne, a roz­war­cie jak naj­więk­sze.

Ćwiczenie 7

Ścią­gamy wargi mocno do przodu. W tej po­zy­cji uchy­lamy i za­my­kamy usta. Ro­bimy to de­li­kat­nie (tak zwany karp).

Ćwiczenie 8

Wy­su­wamy wargi do przodu, two­rząc kształt lejka, dmu­chamy, na przy­kład uko­cha­nej do ucha. Wargi po­winny być uło­żone sy­me­trycz­nie.

Ćwiczenie 9

Na­śla­du­jemy uło­że­niem warg ru­chy, ja­kie wy­ko­nuje swo­imi war­gami wiel­błąd.

Ćwiczenie 10

Wy­wi­jamy na ze­wnątrz rów­no­cze­śnie dolną i górną wargę.

Ćwiczenie 11

Na­bie­ramy po­wie­trze na prze­mian pod górną i dolną wargę.

Ćwiczenie 12

Pró­bu­jemy do­tknąć górną wargą czubka nosa. Górna warga po­winna swo­bod­nie się uno­sić, a dolna po­zo­sta­wać w spo­czynku.

Ćwiczenie 13

Ćwi­cze­nie to po­zwala na uak­tyw­nie­nie nie­ru­cho­mej gór­nej wargi, na­zy­wa­nej przez nie­któ­rych le­niwą, a przez in­nych wargą wy­po­czętą.

Ćwiczenie 14

Wy­po­wia­damy szybko, prze­cho­dząc od szeptu do peł­nego głosu, wy­ko­nu­jąc prze­sadne ru­chy war­gami:

u-i-u-i-u-i-u-i...

u-ła-u-ła-u-ła…

u-ło-u-ło-u-ło…

u-łe-u-łe-u-łe…

i-o-i-o-i-o-i-o-i-o…

i-ło-i-ło-i-ło-i-ło…

Szczęki

Szczęki to ko­ści czaszki, które obu­do­wują w du­żej czę­ści jamę ustną. Szczęka górna jest nie­ru­choma, szczęka dolna, czyli żu­chwa, jest je­dyną ru­chomą ko­ścią czaszki.

Stawy skro­niowo-żu­chwowe po­zwa­lają ob­ni­żać i uno­sić, wy­su­wać i co­fać żu­chwę. Umoż­li­wiają rów­nież żu­cie.

Wza­jemny sto­su­nek żu­chwy do szczęki gór­nej (stan bierny), na­zy­wamy zgry­zem. Do­ro­sły czło­wiek ma 32 zęby, po 16 w każ­dej szczęce. Zbli­że­nie do sie­bie zę­bów gór­nych i dol­nych (den­ta­li­za­cja) de­cy­duje o wy­mo­wie nie­któ­rych gło­sek. W pra­wi­dło­wym usta­wie­niu przed­nie górne zęby po­kry­wają zęby dolne w jed­nej trze­ciej czę­ści wy­so­ko­ści ko­ron, na­to­miast pierw­sze zęby trzo­nowe dolne, sty­kają się z pierw­szymi zę­bami trzo­no­wymi gór­nymi w taki spo­sób, że dolny ząb trzo­nowy jest nie­znacz­nie prze­su­nięty do przodu w sto­sunku do zęba trzo­no­wego gór­nego. Przy prze­su­nię­ciu dol­nego łuku zę­bo­wego ku ty­łowi po­wstaje ty­ło­zgryz, przy prze­su­nię­ciu łuku do przodu – przo­do­zgryz, a przy prze­su­nię­ciu bocz­nym – zgryz krzy­żowy. Je­żeli łuki zę­bowe nie do­my­kają się, mamy do czy­nie­nia ze zgry­zem otwar­tym. Le­cze­niem wad zgryzu zaj­mują się le­ka­rze or­to­donci. Wszel­kie nie­pra­wi­dło­wo­ści w kształ­to­wa­niu się kośćca mogą po­wo­do­wać znie­kształ­ce­nia na­rządu żu­cia. Cho­dzi tu głów­nie o znie­kształ­ce­nia pier­sio­wych od­cin­ków krę­go­słupa. Skrzy­wie­nie krę­go­słupa w od­cinku pier­sio­wym po­wo­duje nie­pra­wi­dłową czyn­ność mię­śni grzbietu, szyi oraz twa­rzy. Może to pro­wa­dzić do przo­do­zgryzu, ty­ło­zgryzu lub bocz­nych prze­miesz­czeń żu­chwy. Aby spraw­dzić to, o czym pi­szę, na próbę wy­suń­cie dolną szczękę do przodu i spró­buj­cie coś po­wie­dzieć. To samo ćwi­cze­nie wy­ko­naj­cie, co­fa­jąc szczękę dolną, a zro­zu­mie­cie, czym jest nie­pra­wi­dłowy zgryz i ja­kie ma zna­cze­nie dla ja­ko­ści wy­mowy.

Rys. 4. Rodzaje nieprawidłowych zgryzów

Warto jesz­cze zwró­cić uwagę na nie­pra­wi­dłową funk­cję po­ły­ka­nia. Roz­róż­niamy dwa spo­soby po­ły­ka­nia: nie­mow­lęcy i po­nie­mow­lęcy. Nie­mow­lęcy po­lega na po­ły­ka­niu przy roz­war­tych szczę­kach, z ję­zy­kiem wsu­nię­tym mię­dzy wałki dzią­słowe. Spo­sób ten po­wi­nien za­ni­kać wraz z roz­wo­jem dziecka. Je­żeli nie za­nika, po­ły­ka­nie to po­wo­duje nie­pra­wi­dło­wo­ści zgryzu. Przy­czyną może być na przy­kład zbyt dłu­gie kar­mie­nie po­ży­wie­niem pap­ko­wym, je­dze­nie z peł­nymi ustami, pi­cie pły­nów du­żymi ły­kami. Ta za­bu­rzona funk­cja po­ły­ka­nia może wy­wo­ły­wać zgryz otwarty w od­cinku przed­nim, po­wo­do­wać za­bu­rze­nie rów­no­wagi i siły mię­śni ze­wnątrz- i we­wnątrz­ust­nych. Zda­rza się, że to zja­wi­sko ne­ga­tyw­nie wpływa na mó­wie­nie na dal­szych eta­pach roz­woju. Ro­dzice ma­łych dzieci po­winni zwró­cić na to i w ra­zie nie­pra­wi­dło­wo­ści zgło­sić się do le­ka­rza or­to­donty. Wa­dliwy zgryz można sko­ry­go­wać, a naj­lep­sze wy­niki osiąga się w le­cze­niu lu­dzi mło­dych.

Ćwiczenia usprawniające pracę szczęki

Ćwi­cze­nia te mają za za­da­nie wy­eli­mi­no­wać szczę­ko­ścisk i roz­luź­nić mię­śnie szczęki dol­nej – żu­chwy.

Ćwiczenie 1

Pal­cami ko­li­stym ru­chem wy­ko­nu­jemy ma­saż żu­chwy w miej­scu stawu skro­niowo-żu­chwo­wego, tuż pod uszami. Otwie­ramy usta jak do zie­wa­nia i ma­su­jemy wo­kół stawu szczę­ko­wego.

Ćwiczenie 2

Na­peł­niamy jamę ustną po­wie­trzem i „płu­czemy” usta jak po umy­ciu zę­bów. Po­wie­trze wy­peł­nia całą jamę ustną. Prze­rzu­camy po­wie­trze z pra­wej na lewą stronę. Po „wy­płu­ka­niu” wy­pusz­czamy po­wie­trze gwał­tow­nie.

Ćwiczenie 3

Wy­ko­nu­jemy ru­chy żu­cia, po­ru­sza­jąc jed­no­cze­śnie war­gami, po­licz­kami i ję­zy­kiem.

Ćwiczenie 4

Przy za­mknię­tych war­gach opusz­czamy i uno­simy dolną szczękę.

Ćwiczenie 5

Dol­nymi zę­bami chwy­tamy górną wargę.

Ćwiczenie 6

Wy­ko­nu­jemy szyb­kie i krót­kie ru­chy żu­chwą, wy­ma­wia­jąc spół­gło­skę www..., jest to tak zwane szczę­ka­nie zę­bami, ale bez ude­rza­nia zę­bów o zęby.

Ćwiczenie 7

Prze­su­wamy dolną szczękę w prawą stronę, a na­stęp­nie w lewą stronę bez za­zna­cze­nia po­zy­cji środ­ko­wej. Wargi lekko roz­chy­lone.

Ćwiczenie 8

Opusz­czamy żu­chwę i uno­simy tak, jak­by­śmy prze­gry­zali gruszkę. Gry­ziemy ją na trzy razy. Cho­dzi o za­trzy­ma­nie każ­dej fazy gry­zie­nia od naj­szer­szej do naj­węż­szej (gruszka jest bar­dzo twarda).

Ćwiczenie 9

Co­famy ką­ciki warg, a na­stęp­nie za­my­kamy i otwie­ramy usta. Tak jakby żu­chwa była z gumy.

Ćwiczenie 10

Ener­gicz­nie opusz­czamy żu­chwę, sta­ran­nie wy­ma­wia­jąc sa­mo­gło­skę a.

Ćwiczenie 11

Dy­na­micz­nie wy­ma­wiamy

sa-sa-sa-sa-sa,

sze­roko otwie­ra­jąc usta przy a.

Ćwiczenie 12

Wy­po­wia­damy tekst z pełną ener­gią, opusz­cza­jąc żu­chwę jak naj­ni­żej:

Nie ma szatana

Oj, dana, dana,

nie ma szatana,

a świat realny jest poznawalny.

Oj, dana.

Życie jest formą istnienia białka,

ale w kominie coś czasem załka.

Czasem coś świśnie, czasem coś gwiźnie,

coś się pokaże w samej bieliźnie.

Oj, dana.

Agnieszka Osiecka, piosenka Skaldów

Podniebienie miękkie

Pod­nie­bie­nie mięk­kie jest to fałd mię­śniowy za­koń­czony ję­zycz­kiem. O ru­chach pod­nie­bie­nia de­cy­dują cztery pary mię­śni. Przy od­dy­cha­niu jest ono opusz­czone, przy po­ły­ka­niu i wy­ma­wia­niu więk­szo­ści gło­sek na­pina się i pod­nosi, zwę­ża­jąc przej­ście do jamy no­so­wej. Przej­ście to osta­tecz­nie zo­staje za­mknięte przez unie­siony ję­zy­czek. Ru­chy pod­nie­bie­nia mięk­kiego ule­gają zmia­nom w za­leż­no­ści od siły i wy­so­ko­ści głosu, stop­nia roz­war­cia ust, siły po­wie­trza kie­ro­wa­nego na pod­nie­bie­nie mięk­kie. Nie­do­włady mię­śni pod­nie­bie­nia mięk­kiego, ob­ja­wia­jące się nie­do­sta­tecz­nym za­mknię­ciem przej­ścia do jamy no­so­wej, po­wo­dują czę­sto no­sowe brzmie­nie sa­mo­gło­sek i spół­gło­sek ust­nych.

Ćwiczenia usprawniające pracę podniebienia miękkiego

Pod­nie­bie­nie mięk­kie de­cy­duje o otwar­ciu gar­dła i wła­ści­wo­ściach re­zo­na­cyj­nych głosu.

Ćwiczenie 1

Przy za­mknię­tych ustach po­woli wdy­chamy i wy­dy­chamy po­wie­trze przez nos.

Ćwiczenie 2

Chrzą­kamy, gwał­tow­nie wy­rzu­ca­jąc po­wie­trze przez nos.

Ćwiczenie 3

Wy­ko­nu­jemy wolny wdech przez usta, wy­dech przez nos.

Ćwiczenie 4

Na­dy­mamy po­liczki, za­ty­ka­jąc nos. Gwał­tow­nie pusz­czamy nos.

Ćwiczenie 5

Prze­su­wamy czu­bek ję­zyka po pod­nie­bie­niu, aż za­czniemy zie­wać.

Ćwiczenie 6

Wy­ko­nu­jemy ję­zy­kiem ru­chy ta­kie jak pod­czas ssa­nia cu­kierka.

Ćwiczenie 7

Za­czy­namy wolno wy­ma­wiać spół­gło­skę k. Na­stęp­nie stop­niowo zwięk­szamy tempo.

Ćwiczenie 8

Chra­piemy na wde­chu i na wy­de­chu przy sze­roko otwar­tych ustach: wdech no­sem, wy­dech ustami.

Ćwiczenie 9

Za­ci­skamy nos pal­cami i sta­ramy się wy­po­wie­dzieć po­dane ni­żej zda­nia. Je­żeli wy­mowa bę­dzie pra­wi­dłowa, w re­zo­na­to­rze no­so­wym nie wy­stą­pią drga­nia:

Koło krzaków głogu usiadły kaczki i kury.

Kucharz gotuje groch i agrest, a polityk wyborców zdobywa.

Ćwiczenie 10

Zie­wamy, wy­su­wa­jąc ję­zyk do przodu, tak jak to ro­bią koty.

Zie­wamy z za­mknię­tymi ustami, jak na nud­nej pre­zen­ta­cji, czyli tak, by nikt nie za­uwa­żył.

Ćwiczenie 11

Wy­ma­wiamy dy­na­micz­nie, ale bar­dzo po­woli:

nga ngo nge ngu ngi ngy

unga ungo unge ungu ungi ungy

ag-ga ak-ka og-go ok-ko eg-ge ek-ke

g-gu uk-ku ig-gi ik-ki yg-gy yk-ky

Krtań

Krtań pełni w na­szym or­ga­ni­zmie trzy istotne funk­cje:

od­de­chową

, jako część drogi od­de­cho­wej;

obronną

, bo dzięki pracy mię­śni za­po­biega prze­ni­ka­niu ob­cych ciał do po­ło­żo­nych ni­żej na­rzą­dów od­de­cho­wych;

fo­na­cyjną

, po­nie­waż dzięki pracy wię­za­deł gło­so­wych po­wstaje dźwięk.

Krtań po­zwala na prze­pływ po­wie­trza wdy­cha­nego i wy­dy­cha­nego. Zbu­do­wana jest z ela­stycz­nych, mięk­kich chrzą­stek, po­łą­czo­nych ze sobą mię­śniami i wię­za­dłami. U jej pod­staw znaj­duje się chrząstka pier­ście­niowa zwró­cona do przodu swoją węż­szą czę­ścią. Szer­sza część osła­nia krtań od tyłu, a po­nadto umiesz­czone są na niej dwie chrząstki na­lew­kowe. Krtań osła­niana jest z przodu i z bo­ków chrząstką tar­czową, zbu­do­waną z dwóch zroś­nię­tych ze sobą pły­tek. W środ­ko­wej, przed­niej czę­ści znaj­duje się zgru­bie­nie zwane jabł­kiem Adama, wy­raź­nie wi­doczne u męż­czyzn. Wszyst­kie ru­chy i czyn­no­ści wy­ko­ny­wane przez krtań moż­liwe są dzięki we­wnętrz­nym i ze­wnętrz­nym mię­śniom krtani. To w niej znaj­dują się fałdy gło­sowe i wy­żej po­ło­żone fałdy rze­kome. Fałdy gło­sowe są więk­sze i grub­sze od rze­ko­mych. Na brze­gach fałd znaj­dują się dwa ela­styczne pa­semka tkanki łącz­nej zwane wię­za­dłami albo stru­nami gło­so­wymi. Ich ru­chy zmie­niają kształt i otwar­cie zwane gło­śnią. Otwar­cie jest sze­ro­kie przy chu­cha­niu, a przy wde­chu wą­skie. Kształt i wiel­kość gło­śni są różne przy wy­mo­wie po­szcze­gól­nych gło­sek. Ba­da­nia prze­pro­wa­dzone w ostat­nich la­tach do­wio­dły, że krtań nie jest spe­cy­ficz­nym or­ga­nem głosu. Po­sia­dają ją rów­nież zwie­rzęta i w do­datku tak samo zbu­do­waną jak u czło­wieka. Jed­nak zwie­rzęta nie mó­wią ani nie śpie­wają (chyba że w kre­sków­kach). Pro­wa­dzi to do oczy­wi­stego wnio­sku, że za po­mocą krtani lu­dzie mogą wy­da­wać dźwięki, ale żeby mó­wić, po­trzebna jest świa­do­mość. Na­ukowcy do­wo­dzą, że drga­nia wię­za­deł gło­so­wych (które są źró­dłem dźwięku) nie za­leżą od od­dy­cha­nia, lecz są na­stęp­stwem pracy kory mó­zgo­wej. Trwają wspólne prace neu­ro­lo­gów, fi­zjo­lo­gów, fo­nia­trów oraz na­uczy­cieli mó­wie­nia, które zmie­rzają w kie­runku po­głę­bie­nia za­gad­nie­nia emi­sji głosu i pod­par­cia od­de­cho­wego jako czyn­no­ści fi­zjo­lo­gicz­nych, pod­le­ga­ją­cych czyn­no­ściom ca­łego or­ga­ni­zmu uza­leż­nio­nego – ogól­nie rzecz bio­rąc – od pracy mó­zgu.

Rys. 5. Budowa krtani

Pod­par­cie od­de­chowe jest czyn­no­ścią wy­jąt­kową, nie­po­dobną do żad­nej wy­ko­ny­wa­nej przez nasz or­ga­nizm. Jest to spo­sób od­dy­cha­nia, który umoż­li­wia prze­dłu­że­nie i re­gu­la­cję fazy od­de­chu. Po­lega na świa­do­mym zwol­nie­niu fazy od­de­cho­wej za po­mocą kon­tro­lo­wa­nego na­pię­cia mię­śnio­wego. Od­dy­chamy przez usta, po­nie­waż mo­żemy za­czerp­nąć wię­cej po­wie­trza. Wdech jest krótki, wy­dech zaś długi, świa­do­mie ste­ro­wany. Oczy­wi­ście do­piero umie­jętne do­zo­wa­nie na­pię­cia mię­śnio­wego (mię­śni wde­cho­wych i wy­de­cho­wych) pro­wa­dzi do pra­wi­dło­wego pod­par­cia i do­brej emi­sji głosu.

Krtań jest na­rzę­dziem de­li­kat­nym i bar­dzo wraż­li­wym. Wszyst­kie ano­ma­lie w mó­wie­niu, czyli zbyt gło­śne mó­wie­nie, krzyk po­łą­czony ze zwar­ciem krtani, mó­wie­nie na „ści­śnię­tym” gar­dle, prze­cią­że­nie krtani, bar­dzo czę­sto po­wo­dują tak zwane guzki śpie­wa­cze lub fo­na­ste­nię, która utrud­nia wy­do­by­wa­nie głosu i sprawne ope­ro­wa­nie nim. Gdy mó­wiący ma ten­den­cję do za­ci­ska­nia gar­dła i si­ło­wego mó­wie­nia, pro­wa­dzi to do po­wsta­nia nie­na­tu­ral­nej barwy głosu i jest nie­bez­pieczne dla pracy wię­za­deł gło­so­wych. Dla­tego do­brym ćwi­cze­niem jest gło­śne wy­ma­wia­nie sa­mo­gło­ski a – le­gato i stac­cato, gwiz­da­nie na ni­skim to­nie – krtań jest wtedy w naj­niż­szym po­ło­że­niu, a także ćwi­cze­nie zwane „kro­ple desz­czu”, po­le­ga­jące na pod­no­sze­niu, przy­trzy­ma­niu i po­wol­nym opusz­cza­niu krtani. W ja­mie ust­nej gro­ma­dzi się wów­czas ślina (stąd kro­ple w na­zwie). Oczy­wi­ście na­zwa jest ob­ra­zowa, ale nie ocze­kujmy in­ten­syw­nego desz­czu tro­pi­kal­nego. W ustach po­winno po­ja­wić się za­le­d­wie parę kro­pli śliny.

Rys. 6. Od­dech

Ćwi­cze­nia krtani

Ćwiczenie 1

Przy za­mknię­tych ustach ob­ni­żamy i uno­simy krtań.

Ćwiczenie 2

Wy­ma­wiamy po­szcze­gólne sa­mo­gło­ski, sta­ra­jąc się nie ru­szać krta­nią.

Ćwiczenie 3

Na wde­chu szep­czemy sa­mo­gło­ski a, o, e oraz u (tak zwany wdech sa­mo­gło­skowy).

Ćwiczenie 4

Wy­ma­wiamy od szeptu do krzyku:

py-ty-czy-ćy-ky py-ty-czy-ćy-ky py-ty-czy-ćy-ky py-ty-czy-ćy-ky

Ale uwaga! Sta­ramy się nie prze­cią­żać krtani.

Oddychanie

Nie­wąt­pli­wie od­dy­cha­nie jest nie­zbędne do ży­cia, co wie­dzą wszy­scy, i nie­zbędne do mó­wie­nia, co wie­dzą nie­któ­rzy. Ale czym ono jest? Spró­bujmy po­głę­bić swoją wie­dzę na ten te­mat. Na po­czą­tek za­po­znajmy się z bu­dową apa­ratu od­de­cho­wego i pro­ce­sami w nim prze­bie­ga­ją­cymi.

Od­dy­cha­nie to pro­ces bez­u­stan­nie za­cho­dzący w na­szym or­ga­ni­zmie, zwią­zany z po­bie­ra­niem tlenu ze śro­do­wi­ska i wy­da­la­niem koń­co­wych pro­duk­tów utle­nia­nia – dwu­tlenku wę­gla i wody.

W skład na­rzą­dów słu­żą­cych czło­wie­kowi do mó­wie­nia wcho­dzą:

apa­rat od­de­chowy

, wy­twa­rza­jący prąd po­wie­trza nie­zbędny do po­wsta­nia dźwięku;

apa­rat fo­na­cyjny

, wy­twa­rza­jący głos, czyli krtań, w któ­rej po­wstaje dźwięk (krtań oma­wiam osobno);

apa­rat ar­ty­ku­la­cyjny

, skła­da­jący się z jamy ust­nej, no­so­wej i gar­dło­wej.

Dla­czego czyn­ność mó­wie­nia jest ści­śle zwią­zana z pro­ce­sem od­dy­cha­nia?

Apa­rat od­de­chowy, skła­da­jący się z tcha­wicy oskrzeli i płuc, zaj­muje się za­opa­try­wa­niem or­ga­ni­zmu w tlen. Po­wie­trze, które wy­dy­chamy z płuc, jest zu­ży­wane pod­czas mó­wie­nia, to zna­czy zo­staje prze­kształ­cone w krtani na dźwięki mowy.

Od­dy­cha­nie ma dwie fazy: wdech i wy­dech. Przy wde­chu klatka pier­siowa wy­dłuża się na sku­tek ob­ni­że­nia się prze­pony oraz roz­sze­rza się przez unie­sie­nie się że­ber. Zwięk­sza się wtedy po­jem­ność płuc i jed­no­cze­śnie zmniej­sza się ci­śnie­nie po­wie­trza w nich za­warte. W cza­sie wy­de­chu prze­pona unosi się, a że­bra opa­dają. Zmniej­sza się wtedy po­jem­ność klatki pier­sio­wej i znaj­du­jące się w niej po­wie­trze zo­staje wy­pchnięte na ze­wnątrz. Pod­czas mó­wie­nia zu­ży­wamy po­wie­trze wy­de­chowe.

Z po­wie­trzem zwią­zane są naj­waż­niej­sze pro­cesy ży­ciowe. Dla ich prze­biegu ważne są jego pa­ra­me­try fi­zyczne, czyli opty­malna tem­pe­ra­tura 18–20°C i wil­got­ność 40–60%, sta­no­wiące tak zwaną strefę kom­fortu.

Mo­żemy roz­róż­nić trzy ro­dzaje od­de­chów:

od­dech pier­siowy

; pod­czas tego od­de­chu roz­sze­rzają się głów­nie górne od­cinki klatki pier­sio­wej (rys. A);

od­dech brzuszny

(brzuszno-prze­po­nowy) za­cho­dzi przy udziale głów­nie dol­nych par­tii klatki pier­sio­wej (rys. B);

od­dech pełny

(brzuszno-pier­siowy), czyli jak sama na­zwa wska­zuje, jest to po­łą­cze­nie dwóch po­przed­nich spo­so­bów od­dy­cha­nia (rys. C).

Rys. 7. Rodzaje oddechów

Spo­sób od­dy­cha­nia za­leży w znacz­nym stop­niu od głę­bo­ko­ści od­de­chów i od po­zy­cji ciała. Od­dy­cha­nie brzuszne od­bywa się spon­ta­nicz­nie w po­zy­cji le­żą­cej. Je­żeli mó­wimy bar­dzo gło­śno lub krzy­czymy, to od­dy­chamy całą klatką pier­siową; ina­czej od­dy­chamy w cza­sie spo­czynku, a jesz­cze ina­czej w cza­sie mó­wie­nia czy śpie­wa­nia.

W cza­sie spo­czynku:

od­dy­chamy przez nos;

wdech i wy­dech mają pra­wie jed­na­kową dłu­gość (wdech jest tro­chę krót­szy);

zu­ży­cie po­wie­trza jest małe (około 0,5 li­tra przy jed­no­ra­zo­wym wde­chu);

od­dy­chamy au­to­ma­tycz­nie.

W cza­sie mó­wie­nia i śpie­wa­nia:

od­dy­chamy przez usta (w cza­sie wy­ma­wia­nia gło­sek no­so­wych także przez nos);

przez usta mo­żemy za­czerp­nąć znacz­nie wię­cej po­wie­trza;

wdech jest krótki, wy­dech znacz­nie dłuż­szy;

zu­ży­cie po­wie­trza jest duże (od 1 do 2 li­trów przy jed­no­ra­zo­wym wde­chu);

wde­chy są pod­po­rząd­ko­wane tek­stowi, to zna­czy, że bie­rzemy od­dech w tym miej­scu, w któ­rym wy­stę­puje pauza.

Cał­ko­wita po­jem­ność płuc do­ro­słego męż­czy­zny wy­nosi od 4,5 do 5 li­trów po­wie­trza, ale przy naj­głęb­szym wy­de­chu z płuc wy­do­staje się tylko około 3,5 li­tra po­wie­trza. Co się dzieje z po­zo­sta­łym po­wie­trzem? Jest to po­wie­trze za­pa­sowe (około 1,5 li­tra), które wy­ko­rzy­stu­jemy przy du­żym wy­siłku fi­zycz­nym. Po­jem­ność płuc u ko­biet jest oczy­wi­ście mniej­sza i wy­nosi od 3 do 3,2 li­tra.

W od­dy­cha­niu bie­rze udział cały or­ga­nizm, także mię­śnie. Każdy mię­sień jest jed­nostką wie­lo­czyn­no­ściową, na przy­kład wszyst­kie mięś­nie brzu­cha two­rzą tłocz­nię brzuszną, która swo­imi skur­czami przy­czy­nia się do prze­su­wa­nia tre­ści po­kar­mo­wej wzdłuż je­lit, bie­rze udział w wy­da­la­niu mo­czu i kału, w wy­mio­tach i kaszlu, a u ko­biet przy po­ro­dzie. Jed­no­cze­śnie mię­śnie tłoczni brzusz­nej, kur­cząc się, uci­skają na trze­wia, które pod­no­szą naj­waż­niej­szy mię­sień od­de­chowy, czyli – prze­ponę, i po­wo­dują wy­dech.

Prze­pona od­dziela jamę pier­siową od jamy brzusz­nej. Jest pła­skim bło­nia­stym mię­śniem w kształ­cie ko­puły czy dzwonu two­rzą­cym wy­skle­pie­nie wci­śnięte w ob­ręb klatki pier­sio­wej. Dolny brzeg prze­pony jest przy­cze­piony do mostka, że­ber i krę­go­słupa. Przez otwory w prze­po­nie prze­cho­dzą na­czy­nia krwio­no­śne, nerwy oraz prze­łyk.

Warto pa­mię­tać, że spo­śród mię­śni od­de­cho­wych zwięk­sza­ją­cych po­jem­ność klatki pier­sio­wej prze­pona ma naj­więk­sze zna­cze­nie. Przy wde­chu klatka pier­siowa wy­dłuża się na sku­tek ob­ni­że­nia się prze­pony oraz roz­sze­rza przez unie­sie­nie że­ber. W cza­sie wy­de­chu prze­pona unosi się, a że­bra opa­dają. Zmniej­sza się wtedy po­jem­ność klatki pier­sio­wej. Po­wie­trze w niej za­warte zo­staje wy­pchnięte na ze­wnątrz. Praca prze­pony jest nie­za­leżna od na­szej woli i nie jest kie­ro­wana świa­do­mo­ścią. Jej ru­chów nie od­czu­wamy, mo­żemy jed­nak na­uczyć się, jak wpły­wać na po­głę­bie­nie, zwol­nie­nie lub przy­spie­sze­nie od­dy­cha­nia. Jest to moż­liwe dzięki temu, że praca prze­pony za­leży od ru­chów że­ber i mię­śni brzu­cha. Me­cha­nizm ru­chowy od­de­chu re­gu­lo­wany jest przez ośrod­kowy układ ner­wowy.

O spo­so­bach uzy­ska­nia do­sko­na­łego typu od­de­chu i uspraw­nie­nia me­cha­ni­zmów od­dy­cha­nia po­wie­dziano wiele, czę­sto sprzecz­nych ze sobą po­glą­dów. In­te­re­su­jące zda­nie na ten te­mat przed­sta­wili Ka­zi­mierz Ga­węda i Je­rzy Ła­zew­ski, któ­rzy na­ma­wiają do tego, „aby na­sze ciało pod­jęło wy­si­łek zmie­rza­jący do od­blo­ko­wa­nia od­de­chu na­tu­ral­nego”, czyli – jak mówi Gro­tow­ski – „aby od­dech sam się od­dy­chał”. Ozna­cza to, że dzięki sys­te­ma­tycz­nym ćwi­cze­niom nasz or­ga­nizm osią­gnie taką ła­twość od­dy­cha­nia, że prze­sta­niemy zwra­cać na nie uwagę i od­dech bę­dzie „od­dy­chał się sam”. Wtedy do­piero mo­żemy za­sta­na­wiać się, jak naj­le­piej go­spo­da­ro­wać od­de­chem pod­czas mó­wie­nia, i przy­stą­pić do bar­dziej skom­pli­ko­wa­nych ćwi­czeń.

Warto pod­kre­ślić, że pra­wi­dłowe od­dy­cha­nie jest pod­stawą do­brej wy­mowy. Ćwi­cząc, mo­żemy uspraw­nić apa­rat od­de­chowy, zwięk­szyć po­jem­ność płuc, na­uczyć się lep­szego wy­ko­rzy­sta­nia po­wie­trza pod­czas mó­wie­nia i utrzy­my­wać płuca w do­brej for­mie. W cza­sie ćwi­czeń wy­de­chy po­winny być prze­dłu­żone, jak pod­czas mó­wie­nia czy śpie­wa­nia. Zwróćmy rów­nież uwagę na ci­che „bra­nie od­de­chu”, nie­sły­szalne dla in­nych osób. Bar­dzo istotna jest sys­te­ma­tycz­ność w pracy nad od­de­chem. Ćwi­czyć na­leży co­dzien­nie po kilka, kil­ka­na­ście mi­nut. Oczy­wi­ście trzeba także pa­mię­tać o pra­wi­dło­wej ar­ty­ku­la­cji, którą po­pra­wimy dzięki ćwi­cze­niom za­miesz­czo­nym w dal­szej czę­ści książki.

Z cza­sem od­czu­je­cie, że mó­wie­nie przy­cho­dzi wam ła­twiej i swo­bod­niej, a więc do dzieła!

Artykulacja

Powodzenie czy klęska zależą, niestety, bardzo często od dobrej wymowy.

Tirukkural – święta księga południowych Indii

Głoska

Samogłoski

Spółgłoski

Akcent

Rezonans

CZĘŚĆ PRAKTYCZNA

Opanowawszy język, możemy zrozumieć nieskończoną liczbę wyrażeń, które są nowością wobec dotychczasowego doświadczenia, nie są wcale fizycznie podobne do wyrażeń składających się na nasze doświadczenia językowe ani też z nimi zbieżne. Możemy również z większą lub mniejszą łatwością tworzyć takie wyrażenia stosownie do okoliczności, pomimo ich oryginalności i niezależnie od układu bodźców (…). W takim ujęciu potoczne używanie języka jest działalnością twórczą.

Noam Chomsky

Jak ćwiczyć?

Zanim przemówisz, obróć siedem razy język w gębie.

Galileusz

Naukę czas zacząć

Żyć to nie znaczy być napiętym, ani tym bardziej rozluźnionym, jest to proces.

Jerzy Grotowski

Ćwiczenia oddechowe i rozluźniające

Błędy wymowy i protezy językowe

Ćwiczenia głosowe

Za­nim zo­sta­niesz kró­lem/kró­lową in­ter­netu

Sie­ciowe ła­mańce ję­zy­kowe

Do ćwi­cze­nia w sa­mo­cho­dzie

Ła­mańce ję­zy­kowe

Po­ezje dyk­cyjne

Ćwi­cze­nia in­ter­pre­ta­cyjne

DO­DA­TEK Roz­grzewka ar­ty­ku­la­cyjna w in­nych ję­zy­kach

Bibliografia

Antos D., Damel G., Styczek, I. (1967), Jak usuwać seplenienie i inne wady wymowy, Warszawa: PZWS.

Argyle M. (1991), Psychologia stosunków międzyludzkich, Warszawa: PWN.

Benni T. (1964), Fonetyka opisowa języka polskiego, Wrocław. Wydanie 2.

Buttler D., Kurkowska H., Satkiewicz H. (1987), Kultura języka polskiego, Warszawa: PWN.

Choróbski J. (1955), Rola kory mózgu w wyrównaniu ubytków czynności w sferze ruchowej, Warszawa: PZWS.

Deleżyński J. (1993), Związek między motoryką ciała a mową aktora, Wrocław: skrypt PWST.

Dłuska M. (1981), Fonetyka polska, Warszawa: PWN.

Gawęda K., Łazewski J. (1995), Uczymy się poprawnej wymowy, Warszawa: Alfa-Wero.

Gawęda K., Łazewski J. (2000), O błędach wymowy, książeczka dla dzieci tudzież wyższych urzędników państwowych, Białystok.

Gawęda K., Łazewski J. (2012), Rehabilitacja mowy w chorobie Parkinsona, Warszawa: RM.

Grochmala S. (1986), Teoria i metodyka ćwiczeń relaksowo-koncentrujących, Warszawa: PZWL.

Grotowski J. (1990), Teksty z lat 1965–1969. Wrocław: Uniwersytet Wrocławski.

Górecki L. (1985), Teoria i metodyka ćwiczeń ruchowych aktora, Warszawa: COMUK.

Kahneman D. (2011), Pułapki myślenia, Poznań: Media Rodzina.

Kłosińska K. (2013), Co w mowie piszczy?, Warszawa: Publicat.

Kochan M. (2007), Pojedynek na słowa, Kraków: Znak.

Kołakowski L. (1965), Rozmowy z diabłem, Warszawa: PIW.

Kurcz I. (1992), Język [w:] T. Tomaszewski (red.), Psychologia ogólna, t.1, Warszawa: PWN.

Leary M. (1999), Wywieranie wrażenia na innych. O sztuce autoprezentacji, Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.

Łabiszewska-Jaruzelska F. (1983), Ortopedia szczękowa, Warszawa: PZWL.

Markiewicz H., Romanowski A. (1990), Skrzydlate słowa, Warszawa: PIW.

Mitrinowicz-Modrzejewska A. (1963), Fizjologia głosu, słuchu i mowy, Warszawa: PZWL.

Oczkoś M. (2010), Paszczodźwięki. Mały poradnik dla wielkich mówców, Warszawa: RM.

Przybora J. (2011), Piosenki prawie wszystkie, Warszawa: MUZA SA.

Rusinek M., Załazińska A. (2007), Retoryka podręczna, Kraków: Znak.

Sipowicz J. (2009), Ja i mój głos, Brzezia Łąka: Poligraf.

Skorek E.M. (2001), Oblicza wad wymowy, Warszawa.

Sobierajska H. (1972), Uczymy się śpiewać, Warszawa: PZWS.

Stanisławski K. (1954), Praca aktora nad sobą, Warszawa: PIW.

Stęślicka-Mydlarska W. (1978), Zarys anatomii funkcjonalnej człowieka, Warszawa: PWN.

Styczek I. (1983), Logopedia, Warszawa: PWN.

Styczek I. (1970), Zarys logopedii, Warszawa: PWN.

Sylwanowicz W. (1988), Mały atlas anatomiczny, Warszawa: PZWL.

Tarasiewicz B. (2006), Mówię i śpiewam świadomie, Kraków: UNIVERSITAS.

Tenner J. (1906), Technika żywego słowa, Lwów.

Toczyska B. (2003), Elementarne ćwiczenia dykcji, Gdańsk: GWO.

Toczyska B. (2003), Łamańce z dedykacją, Gdańsk: Podkowa.

Walczak M. (1979), Ćwiczenia artykulacyjne, Łódź: PWSFtviT.

Walczak-Deleżyńska M. (2001), Aby język giętki (wybór ćwiczeń artykulacyjnych od J. Tennera do B. Toczyskiej), Wrocław: PWST Kraków, wydział zamiejscowy we Wrocławiu.

Walczak-Deleżyńska M., Deleżyński J. (2004), Czy dykcja to fikcja?, Łódź: Bałucki Ośrodek Kultury.

Wieczorkiewicz B. (1970), Sztuka mówienia, Warszawa: CPARA.

Wierzchowska B. (1971), Wymowa polska, Warszawa: PZWS.

Sztuka dobrego mówienia bez bełkotania i przynudzania

Mirosław Oczkoś

© by Wydawnictwo RM, 2021 Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected] www.rm.com.pl

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.

Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.

Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

ISBN 978-83-8151-539-9 ISBN 978-83-7243-650-4 (ePub) ISBN 978-83-7243-651-1 (mobi)

Redaktor prowadzący: Marta SzotkowskaRedakcja: Justyna MrowiecKorekta: Marta StochmiałekProjekt graficzny książki: Jakub WróblewskiProjekt okładki i grafik rozdziałowych: Paweł OsialIlustracje: Tomasz ŁazOpracowanie ćwiczeń w języku niemieckim: Jolanta SławskaOpracowanie ćwiczeń w języku rosyjskim: Regina PuczkaOpracowanie ćwiczeń w języku angielskim: Mikołaj SławskiKoordynacja produkcji wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec

W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]