Szklane imperium - Jerzy Pogrzeba - ebook

Szklane imperium ebook

Jerzy Pogrzeba

0,0

Opis

Szklane imperium jest książką z gatunku political fiction, lecz zawiera także wątki przygodowe, militarne, a nawet romantyczne. Książka opiera się na dwóch głównych wątkach: przyszłej historii Państwa Polskiego oraz życiu głównego bohatera — oficera polskiej armii.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 225

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Jerzy Pogrzeba

Szklane imperium

Piękne i kruche

© Jerzy Pogrzeba, 2017

Szklane Imperium jest książką z gatunku political fiction, lecz zawiera także wątki przygodowe, militarne, a nawet romantyczne. Książka opiera się na dwóch głównych wątkach: przyszłej historii Państwa Polskiego oraz życiu głównego bohatera — oficera Polskiej armii.

Zachęcam do zapoznanie się z moją powieścią.

ISBN 978-83-8126-066-4

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Przedmowa

Czy miliarder jest szczęśliwy? Czy prezydentowi żyje się łatwo? I skąd tak naprawdę biorą się nasze uprzedzenia do innych ludzi?

Drogi czytelniku niech te trzy pytania będę punktem wyjściowym przy czytaniu mojej debiutanckiej powieści. Jednak zanim zaczniesz ją czytać, aby nie zostać źle zrozumianym chcę byś poświęcił jeszcze kilka chwil na dokończenie tego wstępu.

Dobra książka to taka która przekazuje poprawne wartości życiowe i jednocześnie czyta się lekko. Niemożliwe. Może jednak?

W niniejszej książka zawiera wątki jakie możemy zobaczyć w wielu książkach i filmach. Miłość spełniona i nie spełniona. Pieniądze i władza. Dobro i zło. By nie zanudzić wszystkich kolejną rzewną historyjką, nadałem tej powieści nieco kontrowersji, przekładając baśniową historią na współczesny grunt. Są wymienione państwa i miejsca, które w każdej chwili możemy odwiedzić. Wiele postaci jest wzorowanych na osobach żyjący współcześnie.

Nie chcę jednak, by ta powieść byłą traktowana jako manifest polityczny i źródło ideologiczne. Jest to ocena świat w którym żyją i prób zmienienia go na lepsze. Jednak jak każda powieść musi być ona wyjaskrawiona. O wojnie i podbojach lepiej się czyta niż o rozmowach i kompromisach. Charyzmatyczne postacie lepiej się zapamiętuje niż zawiłe meandry ludzkiej psychiki. Dynamiczna i prosta akcja lepiej wpada w oko niż długie i zawiłe wywody filozoficzne.

Tak, więc życzą Ci drogi czytelniku udanej lektury. Mam nadzieję, ze wyciągniesz z niej poprawne wnioski i po przeczytaniu tej książki inaczej spojrzysz na miliardera, a gdy spotkasz obcokrajowca nie ominiesz go łukiem lecz podasz mu dłoń. Jeżeli jednak kogoś uraziła ta powieść, pragną go w tym miejscu przeprosić i jeszcze raz zaznaczyć, że jest to przejaskrawiona fantastyczna historia z ukrytym drugim dnem, która ma pojednać, a nie podzielić ludzi.

Powieść dedykuję

Natalie Portman

,,Choć nieraz mówię o durnej Polsce

wymyślam na Polskę i Polaków,

to przecież tylko Polsce służę.”

Józef Piłsudski

Prolog

Po okrucieństwie pierwszej połowy XX wieku i sukcesie technologicznym drugiej połowy, w wiek XXI ludzie wchodzili z nadzieją na lepsze czasy. Zaczęli się jednoczyć. Zanikały podziały. Jednak ich utopijny sen pękł jak bańka mydlana. Terroryzm, nowe wojny, dyktatorzy. Wszystko to przyczyniło się do tego, że niszczącą idę równości i braku podziałów, zaczęła zastępować równie niszczycielska idea nienawiści i nacjonalizmu. Po 90 latach od zniszczenia fanatyzmu prawicowych radykalistów, w Europie złowieszcza ideologia znów pukała do jej drzwi, a ludzie pospieszyli jej otworzyć.

Tymczasem Polska, która przygotowywała się na świętowanie 35 rocznicy wyzwolenia spod okupacji Związku Radzieckiego, znów stanęła na krawędzi.

Ze wschodu zagrażała jej imperialistyczna polityka Federacji Rosyjskiej, zaś z zachodu kleszcze zaciskał coraz większy nacjonalizm Europy zachodniej. Ludzie, którzy kiedyś żyli spokojnie teraz bali się o swoje życie. Do Polski i innych krajów Europy środkowo wschodniej ściągało coraz więcej osób prześladowanych w innych krajach. Jednak i w Rzeczpospolitej kiełkowało ziarno nacjonalizmu. Partia,,Wola Polska” skupiała wszystkie grupy nacjonalistyczne, cieszyła się coraz większym poparciem. Opozycja nie umiała przeciwstawić się w sprawny sposób coraz większemu fanatyzmowi. Niektórzy obywatele zrozumieli, że albo uciekną z własnej Ojczyzny, albo się przeciwstawią. Tymczasem nacjonaliści świętowali sukces jakim było wygranie przez ich kandydata wyborów prezydenckich. Teraz nadszedł czas kiedy rozstrzygnie się przyszłość Polski i Świata…

Wszystko na jedną kartę

22 maja 2023 roku

Wschodziło właśnie poranne słońce, gdy pułkownik wyglądał przez okno. Pomarańczowe światło zalewało plac na którym żołnierze ustawieni w szeregu czekali na przyjazd ciężarówek. Pułkownik popatrzył się teraz na szybę w której widniało jego odbicie. Był to 23 letni mężczyzna, średniego wzrostu i szczupły. Miał niebieskie oczy i średniej długości włosy w kolorze ciemny blond. Jego twarz rzadko wyrażała jakiś emocje, a tym bardziej pozytywne. Jego wzrok padł na pagony jego munduru, a później na tabliczkę z imieniem płk. Jozue Portman.

— Tak — pomyślał — tylko to nazwisko wskazywało na to, że pochodzi z żydowskiej rodzinny. Ochrzcił się w wieku 12 lat, mimo to nigdy nie porzucił swojej rodzinnej kultury. Nawet w tym zakresie był dziwny. Człowiek dwóch państw i dwóch religii.

Jeszcze raz spojrzał na żołnierzy. — Żeby tylko się udało — powiedział do siebie — żeby się udało. Inaczej wszyscy jesteśmy straceni.

Nigdy nie poczuł, jak to sam ujmował, smaku żołnierskiego życia. Jego szybki awans poskutkował tym, że na linii frontu był zaledwie dwa razy. Zawdzięczał to swojej wrodzonej umiejętności myślenia strategicznego oraz dowodzenia. Gdy zaczął wykazywać się w sztabie szybko go wyszkolono i awansowano.

Rozległo się pukanie do drzwi i do pokoju weszła adiutanka pułkownika. Sierżant Sophie Rimiet była 27 letnią kobietą, około 165 centymetrów wzrostu, brązowych oczach i włosach. Została wybrana osobiście przez pułkownika, po tym jak ostatniego zwolnił za niedopełnienie obowiązków, polegające na przedstawieniu złej dokumentacji.

— Generał czeka na Pana w hangarze.

— Dziękuję. Zaraz tam przyjdę.

Adiutanka zasalutowała po czym wyszła. Pułkownik zabrał z biurka broń, rogatywkę i również wyszedł. Generał Zygmunt Koraczyn był starym polskim oficerem i protektorem pułkownika. Mężczyzna był dobrze zbudowany. Miał siwe włosy i duży wąs. Różnili się we wszystkim poza idą zmiany ustrojowych w Polsce. Starszy oficer był zawsze radosny, optymistyczny i traktował wszystkich na równi co stało w zupełnej opozycji do poglądów Jozuego.

Gdy wszedł do hangaru zobaczył generała jak żartował z kilkoma podoficerami.

— O jesteście pułkowniku! Wszystko gotowe? — zapytał generał pułkownika, gdy ten salutował.

— Tak jest panie generale. Czekamy tylko na sygnał z parlamentu. — odpowiedział Portman.

— Doskonale. — Generał spoważniał i wysłał na plac towarzyszących mu żołnierzy.

— Wiecie Jozue — powiedział Koraczyn — że to co planujemy to zamach stanu i jak się nam nie uda to koniec.

— Tak generale. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ale teraz już nie ma odwrotu.

— W takim razie dobrze.

Podeszli do zebranych na placu żołnierz.

— Spocznij — powiedział generał gdy zobaczył, że zebrani salutują.

Wszyscy patrzyli na starego oficera, który o czymś myśląc parzył w dal. Za nim stał pułkownik, który wzrokiem poganiał swego mentora. Ten zobaczywszy jego spojrzenie, uśmiechnął się delikatnie po czy powiedział:

— W im to powiedzcie. Ja jestem tylko marionetką w rękach historii.

Pułkownik przytaknął. Generał przepuścił go do żołnierzy, którzy teraz oczekiwali na słowa pułkownika:

— Kocham naszą ojczyznę — zaczął — i nie godzę się z tym, że niszczą ją moi rodacy. Zbyt długo czekaliśmy na to, aby uczynić nasze państwo silnym i potężnym. Zbyt wielu ludzi cierpiało i umierało w skutek źle działającego systemu. Teraz przyszedł czas na zmianę. Nie ważne czy nam się to uda, czy nie uda. Nasz kraj doświadczył już raz zbrojnego przewrotu i trzeba przyznać, iż wyszło mu to na dobre. Jeżeli ktoś chce się wycofać to tylko teraz!

Nikt się nawet nie poruszył, więc pułkownik kontynuował:

— Dobrze. Niech, więc się stanie. Rozkazuję aresztować członków zgromadzenia narodowego za zdradę Rzeczpospolitej Polskiej i postawienie ich przed trybunałem stanu.

— Tak jest — chórem odpowiedzieli żołnierze, po czym wsiedlina ciężarówki i całą kolumną ruszyli w stroną parlamentu.

Przed południem w sali sejmowej zebrało się zgromadzenie narodowe. Wszyscy parlamentarzyści mieli wysłuchać przemówienia nowo wybranego prezydenta RP Wiesława Wisłowskiego. Jego wybór odbył się w cieniu wielu skandali i słabnącej pozycji państwa. Nowy wybór również był przez wielu krytykowany ze względu na skrajnie poglądy nowego prezydenta i jego partii. Dodatkowo cały czas wzrastało zagrożenie atakiem ze strony Rosji, która po zajęciu Łotwy i Estonii, szykowała się na wojnę totalną z zachodem. Gdy wszyscy już usiedli na mównicę wszedł Wisłowski i rozpoczął swoje flegmatyczne przemówienie.

W tym samym czasie z każdej strony pod kompleks sejmowy podjechały ciężarówki z żołnierzami. Przed głównym wejściem zaparkował samochód z którego wysiadł Koraczyn i Portman. Wszyscy rozpoczęli wdrażanie planu. Ludzie generała rozpoczęli rozbrajanie Straży Marszałkowskiej i agentów BOR-u. Z szokowani i zaskoczeni funkcjonariusze nie stawiali większego oporu. Wobec przeważającej siły agresorów i przedstawianiu pisemnych nakazów aresztowań posłów nie mieli szans.

Podczas gdy żołnierze opanowywali budynki parlamentu, dwaj oficerowie wraz z podległym oddziałem ruszyli w kierunku sali plenarnej. Na korytarzu napotkali pierwszą przeszkodę. Poinformowana Straż Marszałkowska ustawiła prowizoryczne barykady. Na widok żołnierzy podnieśli broń.

Oddział zatrzymał się i odpowiedział tym samym. Pułkownik krzyknął:

— Rzucić broń.

Strażnicy nie zareagowali.

— Chłopaki nie wygłupiajcie się. Rzucie broń. — powtórzył tym razem spokojnie.

Ochrona powoli zaczęła składać broń na ziemi. Żołnierze generała opuścili karabiny. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Nikt nie miał ochoty strzelać do swoich, szczególnie gdy wiedzieli, że obie strony wykonują rozkazy.

— Odprowadźcie ich — polecił generał kilku żołnierzom. — Reszta za mną.

Dalej nie natrafili już na żaden opór. Podczas gdy przemówienie trwało, ciszę przerywały lekkie szmery.

Część zgromadzonych osób słyszała dziwne stuki i hałasy za drzwiami co ich niepokoiło. Prezydent dalej prowadził swoje rozważania:

— …w tym celu musimy kierować się własnym rozsądkiem i zdawać sobie sprawę z odpowie…

W tym momencie na salę weszli żołnierze. Niemal wszyscy zebrani poderwali się z miejsc, jednak zaraz szybko usiedli widząc wycelowane w nich lufy karabinów. Kilku bardziej opornych zostało odepchniętych kolbami. Pułkownik wskazał na prezydenta i powiedział:

— Aresztować go.

Dwaj żołnierze wzięli Wisłowskiego za ramiona i odprowadzili do ławy. Pozostali albo pilnowali posłów, albo zabierali ich telefony. Pułkownik wszedł na mównicę.

— Dekretem podjętym przez Tymczasowy Rząd Republik Polskiej i podpisanym przez jej przywódcę generała Korczyna, podaje się przed trybunał stanu dotychczasowy rząd i zgromadzenie narodowe Rzeczpospolitej Polskiej, za zdradę oraz szkodzenie interesom i obywatelom Państwa Polskiego.

Ta wypowiedz wywołała szok i niedowierzanie. Posłowie zaczęli krzyczeć i przepychać się z żołnierzami. Niektórzy wpadli w panikę, a kilku po prostu zemdlało. W tym momencie usłyszano strzał. To generał wystrzelił z pistoletu w powietrze. Na sali zapanowała cisza.

— Odprowadzić ich do tymczasowych więzień — nakazał generał.

Wszyscy potulnie udali się pod eskortą żołnierzy w wyznaczonym kierunku. Kilku agresywnych osób skuto kajdankami, a omdlałym udzielono pierwszej pomocy.

Następnie generał spotkał się z innymi oficerami. Nakazano wysłać zawiadomienie do wszystkich baz wojskowych w kraju, aby natychmiast rozpoczęły przejmowanie tymczasowej władzy nad większymi miastami. Rozesłano też komunikaty do pozostałych służb.

Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. Tak nagła zmiana nie może udać się całkowite. Niektóre służby uznały zwierzchność aresztowanego rządu. Do opinii publicznej dopiero pod wieczór dotarło co się stało i jak można przypuszczać wywołało panikę. Na ulicach pojawili się demonstranci popierający prezydenta lub spiskowców. Ci drudzy szczególnie głośno skandowali nazwisko młodego pułkownika. Jozue był już wcześniej znany w dość wąskich kręgach, jednak na tyle by zebrać spore grono zwolenników.

Pod wieczór do generała i pułkownika przyszli żołnierz, których zadaniem był przeszukanie biur rządowych. Obaj przejrzeli dokumenty i ze zdziwieniem otworzyli oczy. Znajdowały się tam plany wprowadzenia jednopartyjnego systemu w państwie.,,Wolna Polska”. Tak nazywała się partia z której wywodził się prezydent i rząd, planowała przejąć niepodzielną władzę. W dokumentach było opisane wszystko po kolei. Wdrożenie tych planów kosztowało by wielu co najmniej wygnanie z kraju. Na jednej z kartek widniało nazwisko pułkownika.

Opisano go jako,,zdradziecki i szkodliwy element, który zależy usunąć”. Wszyscy zdawali sobie sprawę z nacjonalistycznego poglądu Wisłowskiego, ale te dokument przekraczały ludzkie pojęcie. Gdyby Koraczyn przełożył zamach stanu o miesiąc, nie zdążył by przeprowadzić akcji i skazał by kraj na pogrążenie się w chaosie zła.

W ciągu najbliższych dni za sprawą sprawnych działań sprawa w kraju zacznie się stabilizować. Problemy będę się za to mnożyć na arenie międzynarodowej.

Trudy teraźniejszości i demony przeszłości

29 października 2024 roku

Od pamiętnego dnia minął już ponad rok i życie zwykłych ludzi poprawiało się wolniej niż zakładano, ale wszystko szło ku dobremu.

Grupa ludzi niezadowolonych stanowili przedstawiciele o skrajnych poglądach. W państwie wprowadzono system semiprezydencki na czele z prezydentem Koraczynem. Zawieszono działalność wielu partii politycznych, a część z nich rozwiązano. Przygotowane wcześniej reformy musiały ulec korekcie. Okazało się bowiem, że gospodarka państwa jest w gorszym stanie niż oficjalnie podawano do wiadomości. Bez poprawek wprowadzono tylko nową konstytucję. Czas naglił jednak nieubłaganie.

Dla nowych władz jednym z priorytetów było przeniesienie stolicy państwa z Warszawy do Opola.

Również sprawy polityki zagranicznej stały się zawiłe. Polskę wykluczono z Unii Europejskiej, jej działalność w NATO została zawieszona, a stacjonujący w niej żołnierze obcych państw zostali natychmiast ewakuowani. Na granicy znów wprowadzono kontrolę co sąsiednie państwa, pomimo zapewnień nowych władz, odebrały jako chęć rozpoczęcia wojny.

Republika Polska stawała się potężnym i wpływowym państwem. Nowe sojusze zawarte w miejsce większości starych stawały się coraz bardziej korzystniejsze. Pomimo politycznej izolacji zwykli ludzie zaczęli wracać, a nawet na stałe osiedlać się w nowej krainie dobrobytu. Chętnie ich tu przyjmowano. Sympatiom obdarzano nawet osobę prezydenta, który jak się okazało nie miał takiej silnej władzy jak się można było spodziewać. W jego cieniu wyrastał jego następca. Młody oficer, który był współtwórcą przewrotu.

Generał Portman siedział w ten pochmurny dzień w swoim gabinecie przy biurku. To on był inicjatorem przeniesienia stolicy do Opola, a teraz sprawował nadzór nad jego budową. Przeglądał właśnie dokumenty dotyczące planu rozwoju państwa.

— Dobrze. Dobrze. — złożył podpis i wziął do ręki następny dokument. — Dobrze. Tu trzeba poprawić.

Rozległo się pukanie do drzwi.

— Wejść. — powiedział generał.

W drzwiach pojawił się młody szeregowy.

— Przyszedł sierżant Królikowski. Chce się z Panem widzieć.

— Proszę go wpuścić. Był umówiony.

Szeregowy otworzył drzwi i wpuścił sierżanta po czym sam wyszedł.

— Cześć Jozue. Dawno się nie widzieliśmy. — z uśmiechem powiedział Królikowski.

— Cześć Marcin. Siadaj.- powiedział generał. — Co tam u Ciebie?

— Dobrze.

— Widzę, że zmieniłeś trochę swoje plany ze szkoły. Dostałeś się do Wojskowych Zakładów Chemicznych. Awansowałeś na sierżanta. I stałeś się nieco bardziej powściągliwy w wyrażaniu swoich poglądów.

— Prześwietliłeś mnie?

— Dobrze wiesz jaki mam charakter.

— Tak to widać. Jesteś tu gdzie mówiliśmy, że będziesz. Kiedy się ostatnio spotkaliśmy byłeś świeżo po awansie na pułkownika. A teraz proszę. Trzęsiesz całym państwem. — zaśmiał się Marcin.

— Lepiej mów co u Ciebie?

— Chyba wszystko wiesz. Służę w Opolu cały czas. Poznałem kogoś. Liczę, że będzie to coś poważnego.

— To moje gratulacje. Bardzo się z tego powodu cieszę. U mnie w tym temacie bez zmian. Ale nie zawracajmy sobie tym głowy. Przyszedłem tak, żeby spotkać się z przyjacielem. Byłeś nie uchwytny przez ostanie lata…

Rozmowa toczyła się kilka godzin. Przyjaciele mieli dużo do omówienia po wielu latach. Mówił głównie Królikowski. Jozue nawet już przy nim ważył słowa. Był powściągliwy w tym co mówił i używał raczej ogólników.

Rozmowa trwała w najlepsze gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi.

W drzwiach pojawiła się adiutnka generała i mężczyzna w średnim wieku. Był ubrany w ciemny golf i jasny garnitur.

— Generale, Pan Mark Graham do pana. — powiedziała Rimet.

— A tak, oczywiście. — powiedział Jozue i zwrócił się do nowo przybyłego. — Cześć. Mark.

— Witam, panie Portman. — powiedział mężczyzna — Chciałem się z panem zobaczyć przed jutrzejszym przedstawieniem.

Generał przytakną i wyraził wdzięczność za przybycie.

Wyjaśnił Marcinowi, że Graham jest dyrektorem Metropolitan Opera w Nowym Jorku i przyjechał do Opola na otwarcie Nowego Teatru Narodowego. Jego zespół baletowy miał wystawić jutrzejszego wieczoru,,Jezioro Łabędzie”.

— Widzisz Marcin. Amerykański rząd nie popiera naszych działań, ale przynajmniej nam nie przeszkadza. Wie, że lepiej mieć teraz Polskę za przyjaciela niż wroga.

Tymi słowami zakończyło się spotkanie przyjaciół. Generał po rozmowie ze swoim amerykańskim gościem, udał się do domu by przygotować się na jutrzejszy wieczór.

Nazajutrz około godziny 17.00. z domu generała wyjechała limuzyna w której siedział generał. Jozue już przed przewrotem posiadał znaczny majątek. Był znanym poetą, filantropem i krytykiem filmowym. Posiadał też początkującą fabrykę zbrojeniową. Po przewrocie stała się ona kurą znoszącą złotą jaja. Po pół cenie dozbrajała Polską armię, a zastosowanie nowatorskich technologii, przynosiło jej zyski za granicą. Portman zrzekł się rządowej pensji na rzecz pomocy najuboższym obywatelom nowej stolicy.

— Pojedź okrężną drogą, chcę jeszcze zobaczyć co dzieje się w centrum. — Powiedział generał do kierowcy.

Mężczyzna wykonał polecenie oficera. Dom generała mieścił się daleko na peryferiach za dzielnicą rządową zbudowaną od podstaw na terenach dzielnic Groszowice, Grotowice i Malina jak i pobliskich wsiach w stronę południowo-wschodnią, dlatego przyjazd do starego miasta zajmował co najmniej pół godziny.

Generał milcząc patrzył przez okno. Wspominał dawne dzieje tej części miasta. Stare domy i zakłady przemysłowe, ustąpiły miejsca biurowcom i centrom handlowym. Ta niegdyś spokojna dzielnica teraz tętniła życiem. Jedyną pozostałością był stary cmentarz żydowski, którego nie pozwolił zlikwidować oraz kościół dawnej Nowej Wsi Królewskie. Znajdowali się na ulicy Struga i już mieli wjeżdżać na wiadukt kolejowy. Jozue obrócił gwałtownie głowę w prawą stroną. Zobaczył budynek szkoły. Szkoły do której dawno temu sam chodził. Miał z tyle dobrych wspomnień. Lecz jedno złe przeważało je wszystkie. Jego skamieniałe serce do teraz cierpiało gdy o niej myślał… Później samochód skręcił w lewo z ulicy Raymonta, w kierunku placu Daszyńskiego. Następnie przez ulicę Krakowską i Pistowską udał się w stronę teatru. Gdy Jozue miał czas nie korzystał z drogi łączącej dzielnicę rządową z koszarami i Głównym dowództwem, tylko właśnie tymi uliczkami przejeżdżał przez Stare Miasto, a następnie dzielnicę Zaodrze na zachód do pracy.

W nowym Teatrze Narodowym zebrało się już większość gości. Była to jedna z nielicznych budowli umieszczona w starej części Opola. Zastąpiła teatr im. Jana Kochanowskiego i okoliczne budynki. Był to budynek olbrzymi, zbudowany z największym rozmachem. Miał podobnie jak pozostałe nowo wznoszone działa architektoniczne być monumentalny, a jednocześnie współgrać z istniejącymi zabytkami.

Przed głównym wejściem czekał tłum fotoreporterów. Gdy generał wysiadł z samochodu zalała go fala światła. Dziennikarze próbowali się przepchać w stronę Jozuego i zachęcali go by podszedł do nich. Czerwony dywan był dość szeroki. Dodatkowo odgrodzony był gęstym kordonem policji i żandarmerii. Co utrudniało pracę reporterów i fotografów.

Generał wszedł do środka. Poprowadzono go do holu przed wejściem na główną widownię. Olbrzymia dwupoziomowa sala zbudowana z marmurów oraz ozdobiona złotem i dziełami sztuki. Wypełniał ją tłum ludzi. Wszyscy witali się z młodym oficerem. Nawiązywali z nim krótsze i dłuższe rozmowy. Jozue udał się na taras, obok bocznych schodów. Było to miejsce idealne dla niego. Osłonięte z dwóch stron i na uboczu, z którego było widać znakomitą większość sali. Zawsze na masowych imprezach szukał takich miejsc.

— Cześć Jozue. Czy powinnam powiedzieć: dobry wieczór, Panie generale? — usłyszał z boku Portman znajomy kobiecy głos.

Odwrócił się powoli. Nie słyszał tego głosu już dawno. Zbyt dawno. Przed nim stała młoda kobieta, nieco niższa od niego. Miała brązowe włosy i ciemne oczy. Ubrana była w czarną wieczorową suknię. Generał odwzajemnił jej uśmiech i powiedział:

— Wystarczy cześć Jozue. Miło Cię widzieć. Nie spodziewałem się, że się tu spotkamy.

— Ja nie mogę powiedzieć tego samego. Byłam pewna, że tu będziesz.

— Co tu robisz? Zakładam, że nie przyszłaś na balet z własnej woli. — spytał generał próbując zachować miły wraz twarzy.

— Faktycznie jestem tu służbowo. — odpowiedziała kobieta — Zaproszono wszystkich senatorów, więc jestem.

— A faktycznie. Obiło mi się o uszy. O ile pamiętam startowałaś z list centrowej partii,,Jedność kraju”?

— Dokładnie.

Znajomi zaczęli rozmowę i przechadzkę po tarasie. Tą młodą kobietą była Kinga Puchnikow. Koleżanka z klasy generała, kiedy ten chodził do szkoły. Była to też jego wielka niespełniona miłość. Jozue nie dawał po sobie poznać, że po mimo upływu lat jego uczucie nie wygasło. Ponieważ, balkon był zapełniony, a oboje chcieli w spokoju kontynuować rozmowę, udali się na balkon przeznaczony dla ochrony. Tam generał wyprosił znajdujących się na nim żołnierzy.

— Tak dużo rzeczy zmieniło się od naszego ostatniego spotkania. — powiedziała senator.

— Niektóre rzeczy się zmieniają, a inne wciąż trwają w swej niezmienności. — podsumował Jozue.

Rozmowa trwała dalej. Tym razem to generał musiał ważyć słowa by nie powiedzieć za dużo. Zwłaszcza gdy dowiedział się, że jego ukochana ma narzeczonego. Ogarniał go smutek i gniew. Ten smutek i gniew, które kiedyś nie pozwalały mu zasnąć.

— Ostatnio widzieliśmy się na spotkaniu klasowym. Pamiętasz?

— Tak. Już jako pułkownik specjalnie jechałem z Warszawy.

Zaczęto wzywać gości na salę. W głównym holu zatrzymali się.

— Może się kiedyś spotkamy. Już po przyjacielsku. — zapytała na koniec kobieta.

— Po przyjacielsku może być ciężko. — odpowiedział ciężko generał.

— Dlaczego? — zapytała, tym razem zdziwiona.

— Pamiętasz co Ci dzisiaj mówiłem. Niektóre rzeczy się zmieniają, a inne nie. Mój stosunek względem Ciebie należy do tych drugich.

Senator bardzo spoważniała. Oboje patrzyli teraz na siebie i oboje wiedzieli co myśli to drugie.

— Możemy być, albo kolegami z klasy, albo kimś znacznie więcej dla siebie. — kontynuował rozmowę generał. — Z mojej strony nie ma opcji pośredniej.

— Mówiliśmy o tym tyle razy. Naprawdę dalej jest tak samo.

— Jak widać tak. A z tego co dzisiaj usłyszałem, pozostaje nam koleżeństwo.

— Wychodzi na to, że tak. Dobranoc, Panie generale. — odpowiedziała kobieta. Jej głos był pełen rozczarowania i smutku.

— Dobranoc Pani senator. Miłego spektaklu. — powiedział Jozue zachowując kamienną twarz.

Następnie ukłonił się i ruszył w kierunku loży prezydenckiej. Umieszczona była ona naprzeciw sceny i była znacznie większa niż te po bokach. Wszystkie miejsca na dole i loże już były wypełnione po brzegi.

— Cześć Jozue. — powiedział Koraczyn, widząc przybyłego gościa.

— Witam, Panie prezydencie. — odpowiedział oficer.

Następnie przywitał się z rodziną generała i kilkoma innymi gośćmi. Zgasły światła. Orkiestra zaczęła grać, a kurtyna rozsunęła się.

W czasie przerwy wymieniano opinie. Bardzo liczono się z opinią generała, który jednak z wiadomych przyczyn był nieobecny. Jednak szczerze i z namysłem odpowiadał, ze na razie występ spełnia jego oczekiwania. Tą samą opinią potwierdził po zakończeniu przedstawienia. Później goście udali się do sali balowej, gdzie mogli raczyć się poczęstunkiem i konwersacją, również z artystami, których oglądano na scenie. Jozue trzymał się na uboczu. Przez jego stolik przewijała się masa gości. Pytano go o politykę, kulturę, wojskowość i różne inne sprawy. On odpowiadał jak zwykle w spokojny i przemyślany sposób. Wiedział, że życie jest jak teatr, świat jak scena, a on jest jak pozostali aktorem. Jedynie raz wstał by osobiście pogratulować tancerzom doskonałej interpretacji i wykonania wybitnego działa.

Nazajutrz życie stolicy powoli wracało do normy i rutyny codzienności. Z tygodnia na tydzień świat przyzwyczajał się do nowej Polski i nowych ustawień na politycznej szachownicy. Młodą Republikę zaczęły gnębić choroby wieku dziecięcego. Pomimo wzrostu zadowolenia ogółu obywateli, coraz wyraźniej zakreślali się wrogowie systemu. Nie mając możności demokratycznego wpłynięcia na władzę, przeciwnicy rządu wychodzili na ulicę. Oczywiście gdy temperatura wzrastała, natychmiast reagowano. Rozpędzano demonstrujących, przeprowadzano aresztowania.

Nie zabraniano im jedynie mówić. Generał uznał, że słowa nie szkodzą jeżeli są tylko słowami. Słowa miały coraz większe znaczenie gdyż powoli zbliżała się data następnych wyborów. Choć nowa konstytucja dawała możliwość przeprowadzenia głosowania, uzależniała ona jednak tą decyzję od stanowiska parlamentu.

W wyznaczonym dniu na sali sejmowej zebrali się wszyscy posłowie, prezydent i dowództwo wojskowe. Obrady odbywały się za zamkniętymi drzwiami co jeszcze bardziej potęgowało napięcie. Ludzie zbierali się na ulicach. Z niecierpliwością czekali na decyzję. Około godziny 21 na mównicę przed gmachem parlamentu wystąpił marszałek sejmu. Powitano go owacjami. Gdy tłum zamilkł marszałek powiedział:

— W dniu 14 lutego 2025 roku, Zgromadzenie Narodowe zniosło większością głosów obie izby parlamentu oraz powołując do życia Radę Senatu i Radę Gubernatorów. Zachowuje się Radę Ministrów i urząd Prezydenta Polski. Senatorów mianuje prezydent, zaś gubernatorów wybierają obywatele danego sektora. Ministrów mianuje premier, a jego prezydent. Z dniem dzisiejszym premierem zostaje generał Wojska Polskiego Jozue Portman, zaś prezydentem Kazimierz Koraczyn. Skład nowych władz zostanie przedstawiony w przeciągu dwóch tygodni.

Tymi słowami polityk zakończył przemówienie. Nastała cisza, którą jednak przerywały coraz to głośniejsze rozmowy.

W nocy wybuchły zamieszki. Przeciwnicy władzy, głównie skrajna prawica, rozpoczęli masowe protesty. Na ulicach słyszano takie hasła jak:,,Precz z Sanacją”,, , Ten kraj jest dla Polaków” i,,Masoneria won”.

Główne gromy posypały się na mniejszości narodowe i samego generała. Jozoe chcąc załagodzić sytuację zaproponował w publicznym przemówieniu dialog, co jeszcze bardziej rozwścieczyło tłum. Kryzys miał miejsce trzy dni po wspomnianym wystąpieniu. W większych miastach dochodziło do regularnych walk ulicznych pomiędzy buntownikami, a policją i wojskiem. Kontr manifestację rozpoczęli również zwolennicy prezydenta. Najgorzej było jednak w Warszawie. To tu prawicowcy opanowali jedną z dzielnic. Tu też miało miejsce krwawe starcia obywateli z dwóch stron barykady. Kilka osób zginęło, a wielu zostało rannych. W nocy nastało apogeum konfliktu. Przeciwnicy rządu próbowali wedrzeć się do szpitala wojewódzkiego, gdyż uważali, że skrył się tam nowy mazowiecki gubernator. Wezwano dodatkowe oddziały wsparcia, próbowano nawiązać dialog. Bez skutecznie. Tłum napierał.

W sztabie antykryzysowym powołanym w Opolu, informacja ta doszła z opóźnieniem. W całym państwie uporano już z protestami, więc powoli kończono działalność sztabu. Do pomieszczenia wszedł żołnierz:

— Panie pułkowniku. W Warszawie protestujący chcą przypuścić szturm na szpital. Czekają tam na rozkazy.

Starszy żołnierz spojrzał na podwładnego. Nakazał połączenie go z miastem. Gdy rozeznał się w sytuacji ogłosił czerwony alarm.

Po półgodzinie, gdy gorączkowo próbowano załagodzić sytuację do dowództwa przyjechał generał Portman.

— Jaka sytuacja pułkowniku? — zapytał.

— Rozpoczęliśmy ewakuację szpitala, ale protestujący to utrudniają.

— Na miejscu jest policja i wojsko. Na razie odpierają ataki. — odpowiedział oficer.

— Jak oceniacie zagrożenie dla pacjentów i personelu? — powiedział generał siadając.

— Bardzo duże. Tłum jest nieobliczalny.

Jozue kazał pokazać na ekranie sytuację pod szpitalem. Następnie odbył rozmowę z dowódcą sektora Mazowieckiego. Później długo patrzył to na ekran, to przez okno. Po godzinie namysłu kazał połączyć go ze sztabem Cieni w Warszawie. Cieniami nazywano żołnierzy NAW-u, czyli Narodowej Agencji Wojskowej. Była to instytucja powołana i nadzorowana osobiście przez Jozuego. Oficjalnie miała stanowić łącznik pomiędzy wojskiem i policją. W rzeczywistości była to prywatna ochrona generała i jego sposób na kontrolowanie państwa. Większość jej członków wywodziła się z oddziałów, które doprowadziły do przewrotu. Swoją potoczną nazwę zawdzięczali grafitowemu kolorowi munduru, który przypominał kolorem cień. Mundur taki nosił również sam generał.

Po odbyciu krótkiej rozmowy w sąsiednim pokoju, generał wrócił do pomieszczenia i patrzył się dalej na ekran. W tym samym czasie do dowódcy obrony szpitala, który na pierwszej linii frontu dowodził ludźmi podszedł jeden z żołnierzy:

— Pilne rozkazy ze stolicy. — powiedział mężczyzna, wskazując jednocześnie dwóch oficerów w grafitowych mundurach stojących z boku. Dowódca wiedział już co się święci i od kogo przyszły rozkazy.

Wysłuchał żołnierzy po czym widać było, że się kłócą. Dowódca musiał jednak ulec. Wrócił na stanowisko. Na jego twarzy malował się strach.

— I co? — zapytali żołnierze.

— Mam użyć amunicji. Ostrej amunicji. — odpowiedział dowódca.

Wszyscy zamilkli. Wobec tego co miało się stać, nie mieli wyboru. Dowódca ustawił żołnierzy. Mieli oddać jeden strzał na wysokość kolan tłumu. Ustawiono żołnierzy. Dowódca podniósł rękę — żołnierze wycelowali. Dowódca gwałtownie opuścił rękę w dół i krzykną,,Ognia”. Huk jednolitego wystrzału przeszył powietrze. Następny strzał padł już w powietrze. Zapadła cisza. Tłum ucichł. Wszyscy zobaczyli ludzi w pierwszych rzędach. Leżeli na zimie i trzymali się ranni za nogi. Już nikt nie stawiał oporu. Protestujący jeden po drugim zaczynali się podawać. Gdy żołnierze zobaczyli, że jest bezpiecznie rozpoczęli udzielać pierwszej pomocy rannym. Przepuszczono też lekarzy. W Opolu również było cicho.

Milczenie w sztabie przerwał jeden z obecnych:

— Co Oni zrobili? — zapytał z niedowierzaniem.

— Wykonali rozkaz. — odpowiedział generał. Następnie wstał i pogrążony we własnych myślach wyszedł.

Poranek ujawnił ogram zniszczeń. Rozkaz wydany przez generała nie spowodował ofiar śmiertelnych, ale w całym kraju zginęło po obu stronach ponad 300 osób, a tysiące zostały ranne. Kolejne dni upływały na naprawianiu szkód i stabilizacji kraju.

Pod koniec miesiąca na placu Wolności w Opolu zebrały się tłumy ludzi. Było to kolejne spotkanie z generałem. Podczas tych spotkań Jozue spotykał się ze zwykłymi ludźmi. Wysłuchiwał ich problemów, próśb i podziękowań. Jego ochrona nie lubiła tych spotkań. Stanowiły one łatwą okazję do zamachu. W południe samochód z generałem zatrzymał się na placu. Oficer został przywitany owacjami. Wszystko przebiegało jak zwykle, czyli spokojnie. Zdjęcia, kwiaty, rozmowy. Teraz znikała bariera obywatel polityk, cywil wojskowy. Nagle rozległ się strzał i Jozue padł na półprzytomny na ziemię. Szarość munduru na jego lewym ramieniu ustępowała czerwieni. Ochrona otoczyła oficera szczelnym kordonem. Przy rannym znalazła się Rimet i sanitariusz. Następnie przyjechała karetka. Nieprzytomnego generała przewieziono do szpitala wojskowego, a tam wprost na salę operacyjną.

W tym samym czasie na placu tłum dopadł zamachowca. Przyprowadziło go do żołnierzy dwóch mężczyzn, trzeci trzymał jego broń. Mężczyzna był starszy i nie stawiał oporu. Co jakiś czas krzyczał:,,Tak ginie sanacja”,, , Polska się odrodzi”. Natychmiast go uciszono i wywieziono w kajdankach. Na posterunku przejęli go oficerowie spec służb i wywieźli do tajnych kompleksów wojskowych. Mężczyzna nazywał się Eugeniusz Nowijski. Znaleziono przy nim legitymację partyjną, zdelegalizowanej już,,Wolnej Polski”. Jak twierdził uwolnił swój kraj od brudu i przekupstwa. Niedługo potem dotarła do oficera śledczego wiadomość, którą przekazał więźniowi. Generał przeżył. Był przytomny, a rana nie była tak poważna jak się z początku wydawało. Wyjaśniono Nowijskiemu, że za to przestępstwo jedyną przewidzianą karą jest kara śmierci. Więzień był zawiedziony, nie karą, lecz jak sam wyjaśnił tym, że mu się nie udało. Wzmocniono ochronę generała, który leżał już w sali po operacyjnej. Na początku przyjął swoją rodzinę. Później prezydenta Koraczyna i Sophie Rimet. Na końcu pozostałych oficerów. Wieczorem został już sam ze swoimi myślami.

Kilka dni później generał przechadzał się po szpitalnym parku. Słońce przysłaniały delikatne białe chmury, co jak na lutowe popołudnie stanowiło bardzo ładną pogodę. Ramię nie dawało już tak często o sobie znać, jednak jego doradcy nalegali, żeby pozostał jeszcze na obserwacji w szpitalu. Jozue zgodził się, lecz wymykał się ze szpitala kiedy tylko mógł, czym przyprawiał personel szpitala o ból głowy. Tak było i tym razem. Na prośbę lekarzy zrezygnował z noszenia munduru, lecz nie eleganckiego stroju. Miał na sobie szary garnitur, białą koszulę i ciemnozielony krawat. Na wierzch narzucił ciemny płaszcz i dopasował zimowy kapelusz. Na ścieżce pozdrawiało go wiele ludzi. Pytali o samopoczucie i życzyli zdrowia. Znużony tym generał postanowił udać się w ustronne miejsce. Poszedł do najdalej położonego pawilonu. Udało mu się. Ze względu na ładną pogodę budynek nie był przepełniony ludźmi. Na sofie siedziała tylko jedna osoba. Była to młoda kobieta o blond włosach do ramion i niebieskich oczach. Rysy twarzy były wyjątkowo delikatne, układające się w poważny wyraz. Czytała książkę i widać było, że lektura ją pochłonęła. Szpitalny struj okryła jasnobłękitnym płaszczem. Generał wszedł do środka.

— Dzień dobry. Można się dosiąść?

— Proszę. Jeżeli Pan potrzebuje. Tylko proszę o ciszę. Bardzo ja sobie cenie. — odpowiedział kobieta nie podnosząc wzroku znad książki.

— Nie ma problemu. To podobnie jak ja.

— To dobrze… — powiedziała, lecz zamilkła zobaczywszy Jozuego. — Przepraszam panie generale. Nie wiedziałam, że to pan.

— Za co mnie Pani przeprasza? — siadając zapytał zdziwiony generał.

— Proszę. Niech chociaż pani się zlituje i potraktuje mnie jak normalnego pacjenta.

Zapadła chwila milczenia. Rozmówczyni generała nie za bardzo wiedziała chyba co powiedzieć. Położyła książkę na kolanach i patrzyła się na oficera.

— Jak się Pani nazywa? — generał chciał przerwać nieznośną ciszę.

Uśmiechną się nawet by naddać pewności kobiecie.

— Nina Łębiszycka. — odpowiedziała niepewnie kobieta.

— Jozue Portman. — przedstawił się generał. — Co pani tu robi? Oczywiście jeżeli można wiedzieć.

Rozmowa zaczęła się rozwijać. Łębiszycka była świeżo po studiach oficerskich. Do szpitala w stolicy został skierowana ze względu na wykrycie u niej pewnej choroby. Nie powiedziała jakiej. Powiedziała, że została skierowana do służby w Poznaniu i udaje się tam w następnym tygodniu. Generał pytał trochę o przebieg studiów, ona zaś prosiła głównie o rady dotyczące służby. W pewnym momencie do pawilonu wszedł kilku żołnierzy, a za nimi lekarz prowadzący generała i dwie pielęgniarki. Wyglądali na zdenerwowanych i zmęczonych.

— Tu Pan jest panie generale. — powiedział lekarz. — Szukamy po całym szpitalu.

— Tu jestem. I nie wiem po co mnie szukacie. Tu raczej nic mi się nie stanie. — odparł spokojnie oficer.

— Pani kapitan co tu robi. Też powinna być pani w budynku.

— To niedopuszczalne. — tym razem doktor zwrócił się do towarzyszki generała.

Kobieta spłoszyła się nieco. Dobrze wiedziała, że miała zostać na miejscu. Jozuemu nie spodobał się ton lekarza. Wstał i spojrzał gniewnie na doktora, który pobladł i pot wystąpił mu na czoło.

— Tak się składa, że Pani kapitan dotrzymywała mi towarzystwa. — powiedział generał. — A chyba nie podważa pan moich decyzji?

Mężczyzna nic nie powiedział. Wobec takiej sytuacji generał przepuścił przodem swoją nową znajomą i w eskorcie żołnierzy poszli w stronę budynku.

Siła państwa i życie generała

24 kwietnia 2025

Generał przechadzał się koło hangarów na lotnisku wojskowym w stolicy. Był chłodny kwietniowy ranek i słońce dopiero wstawało leniwie żeby ogrzać ziemię. W bazie jednak już od rana trwał wzmożony ruch.

Żołnierze wyprowadzali myśliwce na pasy startowe, piloci przygotowywali się do startu, a obsługa lotniska sprawdzała wszystkie systemy. Dziś miały zostać przeprowadzone kolejne ćwiczenia z udziałem nowych myśliwców Toperz 3. Był to kolejny przykład dynamicznie rozwijającego się państwa. Generał Portman jako, że sam stawiał olbrzymi nacisk na siły powietrzne osobiście nadzorował ten projekt.

Jozue udał się na wierzę kontroli lotów. Tam przywitała go jego adiutantka, a także dwóch dowódców którzy nadzorowali dzisiejsze ćwiczenia: generał lotnictwa Paulina Keller i komandor Józef Norwecki.

Gdy wszystko było gotowe zebrani spojrzeli na generała. Oficer wstał i powiedział:

— Dzisiaj jest kolejny przełomowy dzień dla naszego państwa. Jeżeli testy zostaną pomyślnie przeprowadzone, myśliwiec wielozadaniowy Toperz 3 wejdzie na stałe do służby w Polskim Lotnictwie dzięki czemu przestanie ono być zależne od dostaw uzbrojenia z innych państw.

Po tym krótkim przemówieniu nakazano rozpoczęcie testów. Egzamin zakładał, że pięć maszyn zniszczy wyznaczone cele w ściśle określonym czasie. Następnie użyją specjalnego systemu maskowania, by być niewykrywalnym przez systemy kontroli ruchu powietrznego.

Na koniec miały wylądować na lotniskowcu. Wszystkie zadania wykonano bezbłędnie. Wszyscy rozpoczęli świętowanie. Tylko generał patrzył nie ruchomo na płytę lotniska.

— Panie generale wszystko w porządku? — zapytała Rimet — Udało nam się. Test zaliczony.

— Podniesiemy stawkę. — powiedział Jozue. — Uwaga wszyscy. Nawiązać kontakt z myśliwcami i podać koordynaty nowego celu.

— Jakiego celu? — zapytał zdziwiony komandor Norwecki.

Generał wodził na ślepo po mapie palcem i nagle go zatrzymał.

— Może… Iran. Padło na nich. Niech nasze myśliwce dokonają przelotu bojowego nad ich terytorium.

— Generale. Proszę wybaczyć, ale Pan chyba żartuje. — powiedziała generał Keller.- To terytorium innego państwa z którym utrzymujemy stosunki dyplomatyczne. Naruszymy ich suwerenność, nie mówiąc o bojowym przelocie przez przestrzeń powietrzną innych państw.

— Przecież nikomu nie chcę zrobić krzywdy. — ciągną generał. — jak chcecie wybierzcie sobie inne miejsce. Chcę sprawdzić, czy myśliwce poradzą sobie w prawdziwej misji bojowej. Poza tym coś czego nie ma lub nie zostało wykryte nie może naruszać suwerenności. Prawda?!

Oficer już nic więcej nie powiedział, więc przekazano nowe rozkazy. Przykazano zachować to w tajemnicy. I ten nadspodziewany egzamin przyniósł oczekiwany skutek. Po dwóch godzinach wszystkie pięć maszyn wylądował bezpiecznie na płycie lotniska w Opolu. Wszyscy wyszli pogratulować pilotom. Generał Portman podpisał dokumenty zezwalające na masową produkcję maszyn i wsiadł do samochody razem z adiutanką.

— Co jeszcze mamy dzisiaj do zrobienia? — zapytał.

— Przyszedł list z Wojskowego Instytutu Badawczego. — zaczęła Rimet. — Musi pan mianować nowego dyrektora instytutu.

Jozue wiedział, że ma to zrobić. Koraczyn już go męczył od ponad miesiąca. A on nie chciał tego robić. Ostatnie tygodnie były dla niego ciężkie. Zarówno zawodowo jak i prywatnie. Właśnie przejeżdżali obok szpitala do którego po postrzale go przewieziono.

— Już wiem kogo mianować.

Jego plan miał się jednak odwlec. Następnego dnia Jozue siedział w swoim gabinecie, zajmując się codziennymi sprawami. Przy mniejszy biurku z boku siedziała Rimet i również przeglądała wiele dokumentów. Do pomieszczenia weszła sekretarka.

— Przyszedł pański kolega, sierżant Królikowski.

— Dobrze niech wejdzie. — odparł generał, wstając za biurka.

Do pomieszczenia wszedł Marcin i przywitał się z Jozue uściskiem dłoni.

— To moja adiutanka porucznik Sophie Rimet. — powiedział generał wskazując na Rimet, która wstał. Sierżant przywitał się z nią.

Po czym Jozue zwrócił się do adiutanki:

— Pani porucznik, ma pani przerwę. Zawołam panią gdy będzie pani potrzebna.

— Tak jest, panie generale. — odpowiedziała kobieta, po czym wyszła.

Jozue wskazał koledze miejsce przy stoliku i oboje usiedli.

— Częstuj się czym chcesz. — powiedział do Marcina.

Sierżant poczęstował się piwem, a generał pozostał przy herbacie.

— A teraz do rzeczy. Napisałeś mi w liście, że masz jakąś sprawę do mnie. — zaczął rozmowę generał.

— Właściwie to dwie sprawy. — odpowiedział Marcin.

— No nie krępuj się. Mów o co chodzi.

— Dobra. Pierwsza to czy byś nie został świadkiem na moim ślubie. Oczywiście jeżeli się zdecyduję na taki krok.

— Już tak daleko. To gratuluję.

— Tak. Oboje z Otylią uznaliśmy, ze już najwyższy czas. To jak zgodzisz się?

— Wiesz, ze nie lubię tego typu imprez, ale dla przyjaciela się poświęcę. Nawet mogę Ci załatwić oddział reprezentacyjny.

Marcin zaśmiał się, a twarz Jozuego wyżywiło coś na kształt uśmiechu.

— A ta druga sprawa? — zapytał oficer.

— Właśnie. Bym o tym zapomniał. — odpowiedział Królikowski. — Organizujemy za niedługo spotkanie klasowe. Może byś wpadł. Powspominaliśmy dawne czasy w szkole.

W tym momencie cień okrył twarz generała.

— Raczej mnie nie będzie mam teraz dużo zajęć.

— Chyba możesz to przełożyć. Nikt nad tobą nie stoi. Poza tym nawet nie wiesz kiedy się spotykamy. — odpowiedział Marcin.

— Czy ty nie rozumiesz aluzji. Tu nie chodzi o nawał pracy. Nie pójdę, bo zakładam, i pewnie słusznie, ze będzie tam ona.

— Żartujesz — po chwili milczenia podła odpowiedź. — Dalej o tym myślisz. Minęło już tyle lat.

— Mówiłem to wielokrotne. Prawdziwa miłość nie zna granic czasu.

— Widzisz jak na złość dalej wisi nade mną fatum. Przyszedłeś w złym momencie.

— Dlaczego?

Ponieważ byłem ostatnio na posiedzeniu senatu i kto tam był również.

Królikowski spojrzał na generała najpierw pytająco, a później oparł się o krzesło i przytakną na znak, że rozumie.

Co się okazało, że jest mianowana do zarządzania jednym ze wschodnich sektorów. Ale to nie wszystko. Ostatnio miałem też spotkanie literackie. Od jakiegoś czasu wydaję też moje książki. Jako hobby.

— No wiem. Nawet ostatnio czytałem. Dalej takie mroczne i dołujące.

— I na tym spotkaniu na początku była tak konferencja ogólna, a później autografy i kilka pytań osobistych jeżeli ktoś chciał.

Generał przerwał na chwilę po czy zapytał:

— Jak myślisz i co się stało?

— Nie wiem. — dość zdziwiony odparł sierżant.

— Otóż gdy się zbierałem usłyszałem znajomy głos który mnie woła. Odwracam się i kogo widzę? Kogoś o kim wiedzą bardzo nieliczni.

Generał przerwał i spojrzał porozumiewawczo na Królikowskiego, który przez chwilę milczał, a później przytakną.

— To Ci powiem masz pecha.

Sam widzisz. Jestem niby odosobniony od takich przypadkowych spotkań, a jednak. Już moja z mozołem odbudowywana przez laty psychika i spokój legły w gruzach. Nie obraź się, ale od czasów szkoły nic się nie zmieniło. Dalej świat jest taki zły jaki był, a może i gorszy.

— No to trudno.- powiedział Marcin podnosząc się z krzesła. — Miło było się spotkać. Do zobaczenia — kiedyś.

— Tak. Do zobaczenia. — odparł Jozue z goryczą i obrócił się na fotelu w stronę okna.

Sierżant wyszedł. Generał patrzył przez okno. Robił to tak długo, ze stracił poczucie czasu. Drzwi delikatnie otworzyły się i weszła adiutanka generała.

— Panie generale. Wszystko w porządku? — zapytała.

— O co chodzi Pani porucznik? — odparł oschle.

— Miał pan podpisać dokumenty i dostarczyć je do archiwum cztery godziny temu.

Generał obrócił się na krześle w kierunku swojego gościa. Rimet cofnęła się. Widział po minie przełożonego, że nie potrzebnie wchodziła.

— Nie interesują mnie te raporty — powiedział generał starając się stłumić gniew. — Skoro ich nie podpisałem to trudno, to moja sprawa. A teraz jadę do domu.

To powiedziawszy generał energicznym krokiem wyszedł z gabinetu.

W garażu wsiadł do swojego samochodu i pojechał.

Następnego dnia Jozue nie ubrał munduru. Prawdę mówiąc w ogóle się nie przebrał. Gdy zadzwonił jego budzik wyłączył go po czym leżąc na wznak patrzył się nie przytomnie na baldachim swojego dębowego łóżka. Służba widząc, że Pan nie zszedł do kuchni na śniadanie, posłała jedną z pokojówek do sypialni generała by sprawdzić czy wszystko w porządku. Kobieta zapukała, a nie uzyskawszy odpowiedzi uchyliła lekko drzwi i weszła do pokoju. Sypialnia była obszernym pomieszczeniem położonym od strony ogrodu. Urządzona w stylu klasycznej elegancji przepełniona barwą surowego dębowego drewna i różnych odcieni granatu, została dopełniona kolorem złotym i białym. Łóżko stało po przeciwnej stronie od wejścia nieco po prawej. Również po prawej stronie było wyjście na balkon. Po lewej zaś troje drzwi: do łazienki, do garderoby i do korytarza co do którego nikt nie wiedział gdzie prowadzi. Całość uzupełniały drobne elementy umeblowania i niezbędny sprzęt.

Gdy Jozue usłyszał, że ktoś wszedł, nie podnosząc się zapytał:

— O co chodzi?

— Nie zszedł Pan na śniadanie. — odrzekła pokojówka.

— Nie jestem głodny. Chcę zostać sam. Nie przyjmuję gości. — odparł generał.

— Rozumiem.

Pokojówka ukłoniła się i wyszedł z pomieszczenia.

Wczesnym popołudniem do domu generała przyjechała Sophie. Była zaniepokojona nieobecnością przełożonego. Przed bramą był punkt kontrolny. Dokonywano tam szczegółowej inspekcji wszystkich gości. Gdy tylko przepuszczono ją przez bramę, wjechała na teren posesji. Dom generała był żartobliwie nazywany pałacem prezydenckim, gdyż pod każdym względem przewyższał ten właściwy pałac gdzie mieszkał i urzędował prezydent.

Budynek był wysoki na kilka pięter nie wyliczając poddasza i piwnic, o prostej i surowej bryle w kształcie kanciastej litery,,U”. Przypominał coś pomiędzy starym zamkiem, a willą z czasów wiktoriańskich. Przed budynkiem rozlegała się olbrzymia połać trawy, natomiast za znajdował się ogród, a następnie park. Na tyłach domu znajdowały się również mieszkania dla służby i ich rodzin.

Adiutanka weszła do obszernego jasnego holu, wykonanego z marmurów i złota.. Miła zamiar udać się na poszukiwanie generała lub kogoś kto wiedział by gdzie ona jest. Nagle z bocznych drzwi wyszedł młody żołnierz. Na widok Sophie pobladł i podbiegł do niej za nim zdążyła cokolwiek powiedzieć.

— Co Pani tu robi? — zapytał nieco przytłumionym głosem.

Sophie z reguły była miła, ale ta wyraźna bezpośredniość w stosunku do osoby wyższej stopniem ją rozzłościła. Odskoczyła nieznacznie i spojrzała gniewnie na młodego mężczyznę. Żołnierz zrozumiał swój błąd. Wyprostował się i powiedział:

— Przepraszam Pani Porucznik za moje zachowanie.

Adiutance zrobiło się trochę żal, że aż tak mocno pokazała swoje niezadowolenie.

— Nic się nie stało. Proszę na następny raz bardziej się pilnować. — odpowiedziała — A teraz proszę wyjaśnić o co chodzi.

— Generał Portman nie życzy sobie, aby ktokolwiek go dzisiaj odwiedzał.

— Podał powód?

— Nie. Powiedział tylko, że chce być sam.

To ostatnie zdanie wystarczyło by Sophie zrozumiała jak wygląda sytuacja. Pożegnała się z żołnierzem i wróciła do Głównego Dowództwa by zająć się powierzonymi jej obowiązkami.