Szkarłatna róża raju boskiego. Świątobliwy Ks. Wojciech Męciński - Jerzy Bandrowski - ebook

Szkarłatna róża raju boskiego. Świątobliwy Ks. Wojciech Męciński ebook

Jerzy Bandrowski

0,0

Opis

Autor prezentuje nam życiorys polskiego misjonarza działającego w wieku XVII na terenie Japonii. Zachęcając do przeczytania książeczki tak pisze: „Głównym źródłem wiadomości o Męcińskim był list o. Franciszka Roas, ówczesnego prowincjała japońskiego, pisany do prokuratora jezuitów prowincji polskiej. List ten, szczegółowo opisujący działalność apostolską Męcińskiego i jego męczeńską śmierć, nie został przetłumaczony na język polski, ale biografowie Męczennika mieli go niewątpliwie pod ręką. Ze współczesnych Męcińskiemu biografów polskich za najważniejszego uważany jest ks. Drużbicki, który Męcińskiego znał osobiście, był jego spowiednikiem i korespondował z nim, Dodać należy, iż wiadomości, jakie o Męcińskim zebrano na Dalekim Wschodzie, są znacznie dokładniejsze, niż te, jakie mamy o jego dzieciństwie i młodości, spędzonej w Polsce.  Rozumie się, że wieść o męczeńskiej śmierci polskiego misjonarza wywarła w kraju olbrzymie wrażenie. Dodać do tego należy i dziwnie egzotyczne tło męczeńskiej tragedii, nikomu właściwie nieznaną bliżej Japonię”. Książeczkę opowiadającą o tej niezwykłej barwnej i – niestety dziś już prawie zapomnianej – postaci można polecić i współczesnemu czytelnikowi, a szczególnie takiemu, któremu są bliskie dzieje ojczyste.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 84

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

Jerzy Bandrowski

 

 

Szkarłatna róża raju boskiego

 

Świątobliwy Ks. Wojciech Męciński

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

 

Na okładce: Reprodukcja oryginalnej okładki autorstwa Jerzego Bandrowskiego z wydania z roku 1937.

licencja: public domain, źródło: https://pl.wikisource.org/wiki/Plik:Jerzy_Bandrowski_-_Szkarłatna_róża.djvu

Plik rozpoznano jako wolny od znanych ograniczeń praw autorskich, włącznie z prawami zależnymi i pokrewnymi.

Tekst według edycji z roku 1937.

Zachowano oryginalną pisownię.

 

 

Wydanie według edycji z roku 1937.

Zachowano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7950-470-1

 

 

WSTĘP

 

 „Szkarłatna Róża Raju Boskiego” — oto jak pięknie i poetycznie nazwał naszego męczennika jego polski biograf z XVII w., który do tego tytułu dodał objaśnienie, streszczające dziełko, a mianowicie: „Zywot y Smierc Swiątobliwey Pamięci, X. Woyciecha Męcinskiego, Societatis Jesu, ktory dla S. Wiary Katolickiey w Japoniey pospołu ze czterema Oycami tegoż Zakonu okrutnie był zabity...” Biografia ta wyszła w Krakowie, w drukarni Schedla, roku 1672. [Biografia ta wyszła bezimiennie. Biografowie jako jej autora podają to Kaspra Drużbickiego, to Ignacego Macieja Tłuczyńskiego, jezuitów].

 Życiorysów Męcińskiego jest sporo. Pierwszy pisał o nim, a raczej o straceniu w Japonii czterech misjonarzy jezuitów, a w ich liczbie także Alberta Micischi, którym był nasz Męciński, jezuita Pedro Marquez. Relację tę na język włoski przetłumaczył jezuita Franciszek Rosini. Głównym źródłem wiadomości o Męcińskim był list o. Franciszka Roas, ówczesnego prowincjała japońskiego, pisany do prokuratora jezuitów prowincji polskiej. List ten, szczegółowo opisujący działalność apostolską Męcińskiego i jego męczeńską śmierć, nie został przetłumaczony na język polski, ale biografowie Męczennika mieli go niewątpliwie pod ręką. Z współczesnych Męcińskiemu biografów polskich za najważniejszego uważany jest ks. Drużbicki, który Męcińskiego znał osobiście, był jego spowiednikiem i korespondował z nim, Dodać należy, iż wiadomości, jakie o Męcińskim zebrano na Dalekim Wschodzie, są znacznie dokładniejsze, niż te, jakie mamy o jego dzieciństwie i młodości, spędzonej w Polsce.

 Rozumie się, że wieść o męczeńskiej śmierci polskiego misjonarza wywarła w kraju olbrzymie wrażenie. Dodać do tego należy i dziwnie egzotyczne tło męczeńskiej tragedii, nikomu właściwie nieznaną bliżej Japonię. Znaliśmy Turcję, Krym, nawet Persję, ale do Japonii Polacy się nie zapuszczali, i Męciński był pierwszym Polakiem, który dotarł do brzegów Nipponu. W ogóle, pełne przygód, barwne i dziwne życie tego kapłana, tułającego się po wyspach, morzach i lądach nieznanych, jak Chiny, Formoza, wyspy Malajskie lub Japonia, było na owe czasy czymś nadzwyczajnym, czymś, co tę postać owiewało blaskiem i poezją baśni wschodnich, wywoływało w duszach nowe obrazy i budziło tęsknotę do Nieznanego.

 Dziwnym istotnie był ten niewytłumaczony pociąg do krajów i ludów tak bardzo odległych przestrzenią i duchem. Jedynym na owe czasy towarzyszącym Męcińskiemu w tej tęsknocie Polakiem był jezuita ks. Rudomina, który prawie równocześnie z nim żył, pracował i umarł śmiercią naturalną w Chinach. Poza tym nie pracowaliśmy chętnie na tym polu, ani w Azji ani w Afryce, ani w ogóle na żadnych obcych kontynentach. My mieliśmy pod bokiem swój bliski Wschód, Tatarów, Turków, Kozaczyznę, Dzikie Pola, Ukrainę, wreszcie olbrzymią Rosję, i podobnie jak nasza ekspansja państwowa i kulturalna, tak również nasza ekspansja duchowa szła na ten bliski Wschód, gdzie zdarzało się nam hetmanić Kozakom, sadzać carów na tronie moskiewskim, szerzyć w Moskwie język, literaturę i obyczaj polski, oraz pracować nad zniesieniem schizmy i przywróceniem Kościołowi katolickiemu dziesiątków milionów dusz. Było to zadanie olbrzymie, z urodzenia duszy polskiej włożone przez Boga i historię i wymagające wysiłków wielkich, trwających przez wieki: przed tym zadaniem naród nasz ponownie dziś stoi.

 Nie byłoby tedy nic dziwnego, gdyby Męciński, jezuita polski, wzrok swój w poszukiwaniu pracy i męczeństwa skierował był w tę stronę. Palmę męczeńską też może udałoby się znaleźć w Turcji lub na Krymie. Ale Męciński, który męczeństwa pragnął całą duszą, nie miał zupełnej pewności, czy ją tu zdobędzie. Ostatecznie bowiem, prowadząc z sąsiadami częste wojny, utrzymywaliśmy z nimi nieraz także i zupełnie poprawne stosunki, co w swych następstwach krępowało swobodę pracy apostolskiej. Należało się liczyć ze względami politycznymi. Sprawy religijne były zresztą w Turcji uregulowane. Natomiast w Japonii śmierć była pewna, albowiem tam rząd, wygnawszy z kraju jezuitów, pod karą śmierci zabronił im powracać. Już tedy samo pojawienie się misjonarza w granicach państwa mikada ściągało na niego okropne tortury i straszną śmierć wyznaczoną za niedozwolone przekroczenie granic, szpiegostwo, spiskowanie i podmawianie poddanych do buntu przeciw cesarzowi. Liczne wyroki śmierci, bezwzględnie wykonywane na misjonarzach, którzy do zakazu tego stosować się nie chcieli, dowodziły, że władze japońskie bynajmniej żartować nie myślą.

 Ale z drugiej strony poza tym motywem był jeszcze inny. Miłość i chęć poznania świata, chęć zdobycia go, bywa w ludziach czasem tak silna, że wypędza ich z domu rodzinnego i gna przez morza i pustynie, każąc im ścigać jakąś wizję, wciąż przed nimi uciekającą. Dla jednych wizją taką będzie odkrycie czy nawet zdobycie nowych królestw, ewentualnie nawiązanie z nimi stosunków handlowych i korzystanie z ich bogactw. Dla drugich są to lądy nieznane, które oni chcą skolonizować, zorganizować i powołać do życia. Jeszcze inni gonili za złotem lub sławą. Taki Marco Polo wędrował lądem z Wenecji na dwór Wielkiego Bogdychana Tatarii i Chin właściwie głównie przez ciekawość. Słyszał o tych krajach i zapragnął je poznać, żywiąc może w duszy głęboko ukrytą nadzieję jakichś ukrytych odznaczeń, kariery czy wzbogacenia się. Pobudki były rozmaite, nieraz bardzo wzniosłe, jak na przykład w wyprawach krzyżowych, częściej jednak były natury o wiele niższej, a mianowicie celem ich był podbój, bogactwa i złoto. Jest to bądź co bądź ekspansja naturalna i przyrodzona duszy ludzkiej. Konkwistadorami jesteśmy nie tylko, gdy z mieczem w pięści zdobywamy nieznane kraje i podbijamy nowe ludy. Bezkrwawymi, lecz ani na chwilę nie ustającymi w boju zdobywcami są też i wielcy uczeni nasi, którzy w ciężkim zmaganiu się wydzierają przyrodzie jej tajemnice. Być może, że w duszy Męcińskiego, szlachcica i potomka żołnierzy, tlił właśnie ów żar zdobywczy, który kazał mu wyruszyć na podbój dalekich światów, jeno nie w zbroi i z orężem w dłoni, lecz z krzyżem, niosącym światło niebiańskie, odkupienie i pełną słodyczy miłość całej Ludzkości, miłość bliźniego.

 Oto zdobywca polski, zdobywca prawdziwy, z którego możemy być dumni. I oto dlaczego wydaje nam się tak dziwnie promienny i jasny. Nie przeto tylko, że głosił słowo Boże w krainach oświetlonych silnymi promieniami podzwrotnikowego słońca a umalowanych bujną zielenią bogatych w owoce pięknych palm wszelakich, i nie dlatego tylko, że widzimy go tak często na rozedrganych od słońca przestrzeniach wodnych mórz szmaragdowych. Niewątpliwie w tej duszy goręcej, rwącej się do wielkiego dzieła Bożego, jest coś z nieutulonej tęsknicy marzycieli-poetów, którzy żyją w glorii swego zaświatowego wizjonerstwa. Ale Męciński jaśnią mi się widzi przez promieniowanie własnego blasku, gdyż u końca drogi, skupiając się w pełnej, niewypowiedzianej miłości szkarłatnej róży boskiego raju, w ostatnim, wezbranym najtkliwszym uczuciem pocałunku oddaje swą duszę.

 

ROZDZIAŁ I. DZIECIŃSTWO

 

 O dzieciństwie i młodości Męcińskiego wiemy bardzo niewiele. Wiadomo, iż urodził się r. 1598 w Osmolicach, w Lubelskiem, z ojca, Jana Olbrachta, herbu Poraj (Róża) i z matki, Szczęsnej z Głoskowskich, herbu Jastrzębiec. Rodzina Męcińskich, szlachta senatorska, była bogata, można i wpływowa. Jest to ważne o tyle, iż widać z tego, że Męciński, ofiarując się na misjonarza, wyrzekał się dostatków i wielkich tytułów, a może i dostojeństw dla tułaczki, poniewierki i śmierci męczeńskiej. Tak postępuje tylko człowiek, idący wyłącznie za swym głosem wewnętrznym, czujący prawdziwe powołanie.

 Ojciec Wojciecha był dziedzicem ogromnego majątku ziemskiego, tak zwanego wówczas „klucza”, liczącego kilkanaście wsi. Ziemia w Lubelskiem jest urodzajna i obfitująca w piękne lasy. Co się tyczy piękności położenia, to nie odznacza się niczym szczególnie efektownym, lecz posiada wiele miłych widoczków i prześlicznych zakątków. Jedyną plagą tych stron były dość częste najazdy tatarskie, które jednak likwidowały wojska Rzeczypospolitej, mające swą podstawę w Zamościu.

 Rzecz prosta, że kraj cierpiał od Tatarów znacznie, zwłaszcza przez branie przez nich licznego jasyru, co go wyludniało. Ale czambuły Nogajców, działając w pośpiechu, powierzchownie, nie niszczyły najżywotniejszych organów kraju, który z chwilowej klęski szybko się podnosił. Znowu przybywali ludzie, powracali dawni mieszkańcy, znowu w polach pojawiały się pługi, a na gościńcach ciężkie, ładowne wozy kupieckie ze wschodnim towarem.

 Łatwo możemy sobie wyobrazić życie w Osmolicach, we dworze państwa Męcińskich, niczym nie różniące się od życia innych bogatych ziemian w ówczesnej Polsce. Te same zjazdy sąsiedzkie z powodu imienin czy świąt, te same przy tej sposobności narady i mniej lub więcej gorliwie spełniane kielichy węgrzyna. Powiedzmy, że w domu rodziców Męcińskiego mogło być trochę mniej zgiełku, wiwatów i wina, niż gdzie indziej, ponieważ pan Męciński był kalwinem, więc może mniej sprzyjał hucznym ucztom, matka zaś Męcińskiego była damą słynną z wielkiej surowości obyczajów, ręki bardzo silnej, a prócz tego cała była oddana zarządzaniu majątkiem.

 Tu parę słów powiedzieć musimy o kalwiństwie starszego pana Męcińskiego. Wśród szlachty, zawsze chciwej nowinek, wypadki przechodzenia na inne wyznanie zdarzały się wówczas dość często z różnych powodów, nieraz po prostu z fanaberii: coś panu strzeliło do głowy, poróżnił się z jakimś duchownym, czy chciał braci szlacheckiej w sąsiedztwie zaimponować i przechodził na arianizm, luteranizm lub kalwinizm. Jednakże niemniej często się zdarzało, że taki heretyk pod koniec życia błędów swych heretyckich się wyrzekał, powracał na łono Kościoła katolickiego i za pokutę zbogacał go znacznymi fundacjami. Tak było na przykład ze znanym panem Taszyckim, który długie lata był arianinem, w Lusławicach, swej majętności nad Dunajcem, arian osadził, a później nie tylko błędów ich się wyrzekł, lecz tuż pod ich bokiem ufundował klasztor reformatów, którzy mieli zwalczać heretyków. Podobnie miała się rzecz i z ojcem Męcińskiego, który przed śmiercią porzucił kalwinizm i powrócił do wiary swych ojców. Zresztą na dzieci swe wpływu mieć nie mógł, ponieważ umarł, kiedy przyszły męczennik miał zaledwie cztery lata. Dzieci, to jest brata Wojciecha, Stanisława i siostrę wychowywała matka, matrona bardzo religijna.

 O tym