Światy zastępcze. Samotność wobec kultury - Paweł R. Wojciechowski - ebook

Światy zastępcze. Samotność wobec kultury ebook

Paweł R. Wojciechowski

0,0
59,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Czym są światy zastępcze? W jaki sposób stały się zbiorowym mechanizmem ucieczki? Co nas do owej ucieczki zmusza?

Coraz częstsze uzależnienia od mediów społecznościowych, reality show, własnego wizerunku i popularności czy rzeczywistości wirtualnej oraz zjawiska takie jak kult młodości, samotność w sieci, zobojętnienie biznesu, radykalizacja polityki czy fundamentalizm to tematy zastępcze naszych czasów. Kultura popularna przez obietnice bez pokrycia przyczynia się do osamotnienia. Ostatecznie jednak to sami siebie opuszczamy.

Autor opisuje zjawisko wspólnej samotności, która staje się w grupie społecznej złowrogim, uzależniającym światem zastępczym. Błędnym kołem pozorów, które mają przynieść chwilowe ukojenie, zastępując realne problemy. Utrwalona w kulturze wspólna samotność staje się groźna i nieprzewidywalna, odbiera poczucie sensu życia, jednocześnie nadając życiu sens pozorny.

Książka jest próbą zrozumienia przyczyn ucieczki w quasi-rzeczywistość oraz źródeł i funkcji błędnych kół grupowych konfliktów wzmacnianych przez kulturę. Do czego potrzebne jest nam podtrzymywanie złudzeń dotyczących tego, co daje nam poczucie szczęścia? Dlaczego zapisujemy te złudzenia w kulturze, spektakularnie oszukując samych siebie? Decydując się na uczestnictwo w aktach zbiorowej iluzji, tworząc misterną strukturę myślenia życzeniowego, makietę rzeczywistości, na której ma się rozegrać osobisty spektakl, sami budujemy światy zastępcze, dajemy im uprawomocnienie i zasilamy je własnym życiem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 400

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Recenzja wydawnicza: Agnieszka Rynowiecka

Copyright © by Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne i Paweł Wojciechowski, Sopot 2018.

Wszystkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego.

Wydanie pierwsze 2018 rok

Redaktor prowadzący: Patrycja Pacyniak

Redakcja: Katarzyna Rojek, Patrycja Pacyniak

Korekta: zespół

Skład: Tojza

Projekt okładki: Monika Pollak

Zdjęcie na okładce: © Getty Images

ISBN 978-83-7489-765-5

Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne Sp. z o.o.

ul. J. Bema 4/1a

81–753 Sopot

e-mail: [email protected]

www.gwp.pl

Skład wersji elektronicznej:

konwersja.virtualo.pl

Wprowadzenie

Ta książka to spotkanie…

Człowiek tworzył kulturę od zawsze, jest ona nierozerwalną częścią każdej cywilizacji. To poprzez kulturę człowiek wyraża to, co czuje, podkreśla to, co lubi, co go fascynuje, a także pokazuje, do czego dąży. To owa adaptacja obok natury organizuje życie ludzkie. O ile jednak natura jest nam nadana, jest naszą matką, o tyle kulturę tworzymy sami, kultura jest wyrazem naszej wolności. Wolność ta ciągle ewoluuje ku czemuś lub od czegoś, stając się świadectwem swoich czasów.

Każda cywilizacja za pomocą swojej kultury tworzy świat równoległy do własnego. Co znaczące, gdy nie można już dotknąć realności danej cywilizacji, możemy doświadczyć jej światów zastępczych, a także je poznać.

Archetypy i symbole stworzone przez cywilizację łacińską ulegają przekształceniu, ale dalej są obecne. Nawet gdy na co dzień nie zdajemy sobie z nich sprawy, często to one kierują naszym życiem. Na rynku znajdziemy mnóstwo książek, w których autorzy rozważają, co dzieje się we współczesnym świecie kultury. W zależności od swoich upodobań i reprezentowanych dziedzin dokonują analizy kultury pod kątem historycznym, antropologicznym, socjologicznym czy psychologicznym.

Obecnie stajemy przed szansą – ale i zagrożeniem – jaką dają nam rzeczywistości zastępcze. Nigdy bowiem nie byliśmy narażeni na taką samotność, jednocześnie mając złudzenie, że czynnie uczestniczymy w życiu społecznym. Nigdy w historii tylu ludzi z własnej woli nie decydowało się na izolację, jednocześnie zachowując pozory kontaktu. Jeszcze nigdy tak wielu nie uczestniczyło tak licznie w spektaklu życia zza szklanego ekranu.

Książka Pawła Wojciechowskiego oddaje spojrzenie współczesnego człowieka Zachodu na to, co dała nam kultura, czym nas nakarmiła. Przede wszystkim jednak autor stara się wskazać, jaki rachunek owa kultura może nam wystawić, jeśli całkowicie pochłonie nas tworzenie iluzji świata.

To nie jest zwykły poradnik, jakich wiele na rynku, ani jedynie analiza tego, co dzieje się wokół nas. Dzięki Światom zastępczym możemy się przyjrzeć, jak dalece to my tworzymy kulturę i pozostajemy wolni w jej kreowaniu, a w jakim stopniu to ona kreuje i zniewala nas. Książka skłania do refleksji nad sobą i własnym modus vivendi. Zawiera wiele ciekawych analiz. Przede wszystkim jednak stanowi zaproszenie do żywego Spotkania z drugim człowiekiem. Autor podjął się niełatwego zadania: nie tylko próbuje pokazać i wytłumaczyć, czym są tytułowe światy zastępcze, ale również stara się nawiązać dialog z czytelnikiem, stara się pobudzić do myślenia. Uważam, że doskonale mu się to udało. Ja w każdym razie myślałam i rozmawiałam z sobą, czytając tę książkę, non stop.

Dzięki przywołanemu obrazowi dawnych oraz współczesnych archetypów i schematów, a także dzięki przybliżeniu chociażby koncepcji Innego czy symbolu matki, możemy przyjrzeć się źródłom naszych poglądów, mechanizmów obronnych i lęków. Odpowiadając sobie na nie zawsze łatwe pytania autora, niczym na kozetce u psychoterapeuty, uświadamiamy sobie nieświadome postawy społeczne i własne. Podsumowanie i pytania zamieszczone na końcu każdego rozdziału mogą nam pomóc wyrwać się z obojętności, zbliżyć się do ludzi i do siebie. Dzięki nim teoria, przy odrobinie zaangażowania ze strony odbiorcy, może zostać wdrożona w życie.

Czy jesteśmy gotowi zaryzykować bycie tu i teraz? Czy jesteśmy gotowi żyć w realnym świecie kosztem naszego niebycia w obrazie przyszłej cywilizacji?

Ta książka to spotkanie, a tylko autentyczne Spotkanie z drugim człowiekiem chroni nas przed samotnością, wewnętrzną pustką, wypaleniem. Tylko bliskie spotkanie chroni nas przed śmiercią cywilizacji i daje szansę na międzyludzką miłość.

Agnieszka Rynowieckasocjolog, psycholog, psychoterapeuta

Przedmowa

Książka, którą czytelnik trzyma w ręku, powstawała przez kilka lat. Od momentu rozpoczęcia pracy nad nią sporo się zmieniło na świecie i w moim życiu. W tym czasie zebrałem potrzebny materiał i wyrobiłem sobie zdanie w obszarach wzbudzających moje największe wątpliwości. Całą pierwszą część książki i szkic części drugiej napisałem przed rozpoczęciem swojego szkolenia psychoterapeutycznego. W trakcie pisania rozpocząłem staż kliniczny i zebrałem cenne doświadczenia z pacjentami. Zacząłem obserwować grupy w szkole psychoterapii i prowadzić je w szpitalu psychiatrycznym. Ta zmiana miała duży wpływ na rozdziały, w których opisuję grupy lub odnoszę się do przykładów i sytuacji z życia, a także na mój sposób myślenia o tytułowych światach zastępczych. Możliwe, że gdybym jeszcze raz napisał tę książkę, zrobiłbym to zupełnie inaczej. Oznaczałoby to podzielenie losu Uroborosa, który zjada własny ogon. Choć to symbol nieskończoności – nie wróżyłby nic dobrego.

W tej pracy opisałem przede wszystkim różne sposoby zbiorowego radzenia sobie z samotnością, które okazują się destrukcyjne.

Starałem się niektórym wydarzeniom opisanym w końcowych rozdziałach książki nadać realistyczny i żywy charakter. W rozdziałach tych przedstawiam wiele prawdziwych sytuacji. Zależało mi na tym, aby sportretować osoby, które żyją wśród nas. Zarysować, jak wpisujące się w główny nurt kultury – chciałoby się powiedzieć – zwyczajne wybory prowadzą w pewnych przypadkach do sytuacji bez wyjścia.

Pierwsza część książki to dyskurs o samotności i źródłach sił życiowych – trochę bliższy rozważaniom filozoficznym, ale odniesiony do wyzwań naszej codzienności. Mam nadzieję, że umożliwi ona zamyślenie się nad sposobem życia współczesnego człowieka Zachodu. Druga część dotyczy bieżących zmian na świecie i ogniskuje się wokół destrukcyjnych zjawisk we współczesnej kulturze, biznesie i polityce. Przedstawiam w niej koncepcję światów zastępczych, które są miejscem ucieczki społeczności od tego, co trudne w codzienności, ale eskalują problemy, zamiast je redukować.

W tego rodzaju publikacji siłą rzeczy niektóre stawiane hipotezy są spekulatywne, choć poparte wieloletnią obserwacją – w szczególności obserwacją grup społecznych, takich jak zespoły pracownicze, których przykłady opisuję na kartach książki. Okazję do obserwacji grup miałem, prowadząc warsztaty w różnych instytucjach państwowych i prywatnych, a także odbywając wiele ciekawych spotkań z ludźmi, którzy mnie inspirowali i wspierali oraz dzielili się ze mną swoimi historiami.

W tym miejscu chciałbym szczególnie podziękować: Agnieszce Rynowieckiej, która mnie motywowała, dodawała mi sił, prowadziła ze mną cenne dyskusje, a także podsuwała różne pomysły; Pawłowi Pilichowi za wiele wieczorów spędzonych przy lampce wina i za inspirację; wszystkim moim mentorom ze szkoły psychoterapii, mojej terapeutce, niektórym zespołom pracowniczym, z którymi warsztaty okazały się dla mnie bardzo pouczające, oraz pacjentom ze szpitala, którzy powierzyli mi swoje problemy. Dziękuję także uczestnikom grup warsztatowych prowadzonych w szpitalu, z którymi rozmowy wiele mnie nauczyły.

Zależało mi na tym, aby język, którym posługuję się w tej książce, był zrozumiały dla niewtajemniczonego czytelnika, dla pacjenta szukającego pomocy czy refleksji, jak również dla socjologa, psychologa i psychoterapeuty. Celowo nie używam tu zbyt wielu słów „profesjonalnych”, które w odczuciu niektórych osób mogłyby brzmieć martwo. Staram się zmieniać je na opis.

Język – jego precyzja i trafność – jest dla mnie ważny. Pomaga oddać procesy w jasny, zrozumiały sposób. Dokładałem starań, aby język tej książki był właśnie precyzyjny i trafny, choć nie sądzę, że udało się to w pełni. Pracując nad niektórymi zagadnieniami, dochodziłem do granic własnych możliwości językowych – ujęcia czegoś w słowa, nadania znaczenia. Stało się to dla mnie inspiracją do pogłębienia refleksji na temat języka i tego, co prewerbalne, a co – jak sądzę – wpływa na istotę zjawisk zastępczych.

Wstęp

Niniejsza książka jest zbiorem esejów o spotkaniu współczesnego człowieka z kulturą, którą sam tworzy. O niełatwym spotkaniu – właściwie o współczesnym osamotnieniu w kulturze. Przyjrzymy się zjawiskom głównego nurtu, takim jak Facebook, hejt, nowe problemy świata biznesu i polityki, zmieniające się role mężczyzn i kobiet, fanatyzm. Ważną cechą powstającego w różnych grupach uzależnienia od tych formacji jest myślenie życzeniowe, oderwane od rzeczywistości.

Koncepcja światów zastępczych stanowi rozwinięcie myśli Zygmunta Freuda przedstawionej w pracy Kultura jako źródło cierpień. Freud pisze w niej:

Pustelnik odwraca się od tego świata i nie chce mieć z nim nic wspólnego. Można jednak zrobić więcej, można zmienić świat, zbudować zamiast niego jakiś inny, w którym najbardziej nieznośne cechy tego świata zostaną wyrugowane i zastąpione przez inne, odpowiadające naszym życzeniom. Kto zdesperowany, aż do rozpaczy, wyrusza w tę drogę do szczęścia, ten z reguły nic nie osiągnie; rzeczywistość jest dlań zbyt silna. […] Twierdzi się jednak, że każdy z nas pod jakimś względem zachowuje się niczym paranoik, koryguje bowiem nieznośny aspekt tego świata za pośrednictwem formacji życzeniowej, wnosi to swoje rojenie w rzeczywistość. Szczególnej zaś uwagi wymaga sytuacja, gdy większa liczba ludzi wspólnie podejmuje próbę zapewnienia szczęścia i ochrony przed cierpieniem za pomocą rojeniowego przeobrażania rzeczywistości (Freud, 2013, s. 34–35).

Tytułowe światy zastępcze przypominają kosmiczne czarne dziury w konstelacjach kulturowych znaczeń. Ich symbole przyciągają uzależnionych. Błędne koła konfliktów odbierają człowiekowi energię. Tak jak czarne dziury pochłaniają światło otaczających je obiektów. Jednocześnie, stanowiąc część naszej kultury, niszczą ją od środka niczym nowotwór. Wykorzystują istniejącą kulturę i jej symbolikę do patologicznego rozrostu. Pojawiają się w życiu współczesnego człowieka niepostrzeżenie, prawie niezauważone, i tak jak niektóre zdobycze techniki – powiedzmy smartfon – mogą się szybko zadomowić. Ich destrukcyjną, niejako autonomiczną działalność widać w różnych grupach społecznych, wśród uczniów i biznesmenów, naukowców i wolnych strzelców. Wiele osób pragnie uciec przed codziennymi problemami. Światy zastępcze to umożliwiają – a jednocześnie są pułapką. Same stwarzają kolejne, jeszcze większe problemy. Można odnieść wrażenie, że żyją niezależnym życiem. Formacje te mają też wspólne, powtarzające się cechy. Ta książka jest próbą poszukiwania owych cech w licznych przykładach oraz stanowi ich analizę.

Publikacja może zainteresować czytelników, którzy czują się zagubieni, przytłoczeni bądź samotni w zmieniającej się rzeczywistości społecznej, a także osoby zajmujące się naukami społecznymi, koncentrujące się w swojej pracy na pomaganiu innym. Traktuje ona o różnych rodzajach współczesnej samotności – o konfliktach między pragnieniami a stopniem ich zaspokojenia w związkach z ludźmi. Przedstawiam tu wynikające z owych konfliktów destrukcyjne zjawiska w obszarze kultury. Piszę również o przywiązaniu do zastępczego i destrukcyjnego ego społecznego, które może dać człowiekowi fałszywe poczucie autonomii czy tożsamości, pogłębiające samotność i zagubienie. Ostrze polemiczne książki zostaje wymierzone w wiele aspektów kultury zachodniej, w której czasem możemy czuć się samotni. Należą do nich na przykład deficyt sensu w biznesie, szybkie tempo życia, doktryna spektaklu, wojna płci, zobojętnienie społeczne, powrót „konserwatyzmu” w polityce, radykalizm i neonazizm, pośrednio terroryzm. Czytelnik jest obecny przy narodzinach tych oraz innych zjawisk we własnym procesie wewnętrznym. Może także rzutować ten proces na szerszy kontekst społeczny.

W książce przyglądam się zjawisku wspólnej samotności, która – według mojej koncepcji – staje się w grupie społecznej złowrogim, uzależniającym światem zastępczym. Błędnym kołem pozorów, które mają dać chwilowe ukojenie, zastępując realne problemy. Uważam, że wszystko może stać się taką makietą rzeczywistości dla poszczególnych jednostek. Grupy społeczne budują ją wokół wspólnych kluczowych tematów. Każda epoka bowiem wytwarza specyficzne tematy, wokół których ogniskuje się ucieczka od rzeczywistości. Źródła tego zjawiska i jego skutki rozważam w tej książce. Wykazuję w niej, iż rzeczywistości zastępcze mogą wiązać się z największymi dramatami w historii, takimi jak wojny i totalitaryzmy. Okazuje się, że są wszechobecne, a raz wprawione w ruch – trudne do zatrzymania.

W książce odwołuję się do mitów i innych tropów kulturowych, które dokumentują powtarzające się i wciąż aktualne ludzkie wyzwania. Czytelnik, zapoznając się z kolejno odsłanianymi mitami i symbolami mainstreamu, doświadcza ich oddziaływania. Wiele z nich składa się na „plejadę” symboli funkcjonujących w formacjach zastępczych. Omawiam też różne przyczyny niezdolności spotkania się człowieka z Innym. Poszukuję „źródeł życia”, które odmienia charakter naszego Spotkania z Innym i zmienia całe społeczności.

Książka składa się z dwóch części. Prezentowane zagadnienia zostały uporządkowane w taki sposób, żeby czytelnik zapoznał się najpierw z wewnętrzną perspektywą człowieka samotnego, a następnie ze skutkami kulturowymi, jakie wywołuje osamotnienie.

W pierwszej części – zatytułowanej Zeus i Prometeusz – przedstawiam nową koncepcję związku sił natury z rzeczywistością wewnętrzną człowieka. Stawiam hipotezę dotyczącą źródeł naszej żywotności. Omawiam naszą subiektywność, którą definiuje Spotkanie. Pierwsza część książki poświęcona jest niemocy, a szczególnie żądzy nieśmiertelności, omnipotencji, panowaniu i kontroli oraz sposobom ich pokonywania.

Druga część, pod tytułem Karmiąca kultura, dotyczy konfliktów między pragnieniami a wytworami kultury. Przedstawiam w niej koncepcję zjawisk zastępczych – zbiorowych mechanizmów ucieczki. Pokazuję przyczyny pogłębiania się osamotnienia, a więc pogłębiania się przepaści między tym, co tworzymy na zewnątrz, a tym, co przeżywamy wewnątrz. Omawiam wewnętrzne źródła różnych chorób naszych czasów, z których kilka wymieniłem powyżej.

Każdy rozdział zawiera na końcu krótkie podsumowanie, praktyczne przesłanie oraz kluczowe pytania odnoszące się do naszej codzienności.

Ukazanie wewnętrznej perspektywy człowieka osamotnionego we współczesnym świecie, przedstawionej w części pierwszej, stanowi próbę zwrócenia uwagi na te procesy wewnętrzne, które aktualnie odwracają nas od wspólnoty, dialogu, prawdziwego Spotkania, rozpraszają siły witalne. Żyjemy w charakterystycznym momencie dziejowym, który zdaje się temu sprzyjać. Równolegle z licznymi zagrożeniami i przemianami społecznymi, o dynamice niespotykanej od lat, w wielkich miastach rozwija się bogata oferta kulturalna, toczy się zróżnicowana debata publiczna – można w niej uczestniczyć i poznawać innych. Ludzie spotykają się ze sobą na ulicach, w kawiarniach, w klubach, na imprezach masowych, w modnych miejscach. Formują się nowe społeczności skupione wokół rozmaitych celów, także takie jak youtuberzy, patologiczni streamerzy, hejterzy. Przestrzeń wirtualna po raz pierwszy na taką skalę współistnieje z realną. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie – jak na wielkim stole.

Przypomina mi się historia pewnego człowieka będącego w podróży. Otóż mężczyzna ten przyjechał późnym wieczorem do luksusowego hotelu, w którym następnego dnia miało odbyć się ważne spotkanie biznesowe. Jest to człowiek nie bardzo bogaty. Proszę sobie wyobrazić późny przyjazd osoby, która pokonała wiele kilometrów, marząc tylko o łóżku – w zetknięciu z luksusową i wyperfumowaną przestrzenią jednego z najbardziej prestiżowych, najdroższych hoteli na świecie. Okazało się, że w budynku nie było nikogo oprócz obsługi. Wysoko nad głowę mężczyzny wznosiły się drogocenne marmurowe kolumny i wielkoformatowe dzieła sztuki, z których nikt nie miał radości – były jakby pomnikiem luksusu, same dla siebie. Być może były pomnikiem właściciela obiektu, ale nikt go nie oglądał. Poza tym zmęczonym i przytłoczonym mężczyzną. Gdyby ten kiedyś widział piramidę Cheopsa, wydałaby mu się skromniejsza. Takie wnętrza stały się chyba ikoną epoki, która przemija. Podobne zewnętrzne przejawy zachodzących procesów społecznych są w tej książce przedmiotem zamyślenia.

Tomasz Stawiszyński w jednej z audycji radiowych pod tytułem Godzina filozofów następująco opisał współczesną sytuację człowieka osamotnionego wobec kultury:

Kiedyś jak ktoś się rodził, to mniej więcej wiedział, co będzie robił pomiędzy narodzinami a śmiercią. Wiedział, kim ma zostać. Przestrzeń czy miejsce dla niego w obrębie wspólnoty było niejako przygotowane. Dzisiaj żyjemy w takim świecie – tu oczywiście mnóstwo można by rozmaitych diagnoz sformułować, charakteryzujących tę kulturę, zindywidualizowaną, bardzo silnie kapitalistyczną czy późnokapitalistyczną, ale w to nie wchodźmy – dzisiaj jak się rodzimy i pojawiamy na tym świecie, to po pierwsze, nie za bardzo jest to miejsce we wspólnocie przygotowane, my to miejsce sobie musimy stworzyć, musimy siebie wymyślić, musimy stworzyć pewien projekt, który następnie będziemy realizowali. Presja sukcesu też jest bardzo silna. To oczekiwanie, żeby sukces odnieść, tak czy inaczej rozumiany, jest czynnikiem napędowym z jednej strony, ale z drugiej też bardzo frustrującym. Rzeczywistość mediów – na przykład mediów społecznościowych, ale nie tylko – mediów w ogóle, która już przez [Christophera] Lascha w latach siedemdziesiątych była diagnozowana jako taka wszechobecna, żyjemy w kulturze obrazu, gdzie ciągle jesteśmy właśnie reprezentowani czy odzwierciedlani w rozmaitych obrazach […] on o fotografii pisał, ale nie dożył ekspansji Facebooka, Instagrama itd. I […] ten imperatyw takiego pokazywania się, tego, że właściwie cały czas uwaga innych jest na nas skupiona, że ich spojrzenia w jakimś sensie nas definiują, określają […] to jest coś, co w jakimś sensie sprzyja […] rozwojowi takich mechanizmów […] (Stawiszyński, 2016).

Można powiedzieć, że z jednej strony trudno być samotnym w świecie, gdzie tyle się dzieje, a kontakt jest na wyciągnięcie ręki, z drugiej strony zaś wielu ludzi wydaje się osamotnionych jak nigdy przedtem. Rosnące zagubienie człowieka domaga się nakarmienia. Tym, co może je nakarmić, przygarnąć, ukoić, stają się wciągające zjawiska zastępcze, o których mowa w tej książce. Każdy nowy uczestnik świata zastępczego jednocześnie umacnia sytuację sprzyjającą osamotnieniu.

Pierwsza część książki odnosi się do koncepcji leżących na granicy filozofii i psychologii. Na początku analizuję procesy wewnętrzne osoby zagubionej i samotnej, aby zastanowić się nad tym, co powoduje odwrócenie się od życia i jego nieodłącznej ekspansji. Skupiam się przede wszystkim na tym, co powstrzymuje wyrażanie siebie w kontaktach z innymi, a jednocześnie jest aktualne w naszych czasach, tak jak na przykład omnipotencja, potrzeba kontroli, iluzja nieśmiertelności, ideał wiecznego piękna, nastawienie na cel, postawa „należy się”, wybrane problemy związane z budowaniem więzi. W tej części czytelnik odbędzie też podróż do źródeł sił życiowych i poszuka odpowiedzi na pytanie o ich faktyczną topografię. Przedstawię moją koncepcję dotyczącą zewnętrznych i wewnętrznych źródeł tychże sił. Ta koncepcja pokazuje, w jaki sposób siły życiowe wyzwalają dążenie do tego, co nas definiuje jako ludzi – do Spotkania. Pokazuje, że proces Spotkania cechuje powtarzający się aspekt – boski podpis.

W drugiej części książki zostały omówione konflikty współczesnego człowieka w kontekście kultury, w której funkcjonuje. Są to w istocie konflikty wewnętrzne, zresztą charakterystyczne dla całych społeczności, których rozstrzygnięć jednostka poszukuje na zewnątrz, poza swoim wewnętrznym światem – zwykle poprzez wspomniane kluczowe tematy zastępcze. Krytyka aspektów kultury zachodniej ma służyć zrozumieniu społecznego znaczenia tych konfliktów, a nie stać się krytyką kultury zachodniej jako takiej. Jest to więc raczej postulat przeprowadzenia konstruktywnych zmian i przeciwstawiania się zmianom, które właśnie zachodzą. Możemy przecież zobaczyć wyraźnie, jak człowiek mający realny problem życiowy (na przykład brak poczucia sensu zawodowego), zwykle nieodłącznie związany z jego społecznością, zagnieżdża ów problem i utrwala w szerszym życiu społecznym, współdziałając z tą społecznością. Kultura stanowi – jak piszę w dalszej części pracy – ekran, na który jednostka rzutuje wspólne, na przykład pokoleniowe, problemy; jednocześnie ta sama kultura daje jednostce pretekst do ucieczki w świat zastępczy. Jest to taki potrzask, który się zastawia, żeby potem w niego wpaść. W książce pojawiają się wątki dotyczące innych kultur, pokazujące, że zjawiska zastępcze zachodzą na praktycznie dowolnym gruncie.

Przedstawiona tu koncepcja światów zastępczych nie opiera się tylko na analizie wytwarzanych przez społeczności makiet rzeczywistości. Owe makiety stanowią jedynie widoczne z zewnątrz, pozorne przejawy aktywności grupowej, takie jak grupa znajomych na Facebooku. Aby dobrze zrozumieć działanie zjawisk zastępczych w społeczeństwie, trzeba wniknąć w strukturę samonapędzających się błędnych kół konfliktów. Zwykle wprawia je w ruch obawa przed samotnością. Wspomniane makiety rzeczywistości to wypiętrzone formacje życzeniowe, zewnętrznie stymulowane przez wzorce kulturowe, na przykład wzór nowoczesnego mężczyzny czy nowoczesnej bizneswoman, a wewnętrznie przez wzorce relacyjne, niską zdolność do budowania trwałych i opartych na zaufaniu więzi. Samopodtrzymujący charakter zjawisk zastępczych wynika z tego, że środowiska i całe kultury wspierają patologiczne zachowania jednostek. Z różnych przyczyn, które zostaną omówione w niniejszej książce, utwierdzają jednostki w tych zachowaniach i jako główne grupy odniesienia dają potwierdzenie, że to, co tamte robią, jest przystosowawcze. Utrzymują mit, że daje to szczęście.

Jak korygujemy nieznośne aspekty świata? Formacje życzeniowe są odpowiedzią na to, jak przeżywamy swój wizerunek społeczny, status zawodowy, współczesne tempo życia, wielość informacji o niskiej jakości, sens własnej pracy, wysoki poziom konsumpcji dóbr i usług, ideologię czy mity. Krótko mówiąc: są obecnie odpowiedzią na problemy ponowoczesności. Weźmy przykładowy problem. Liczba internetowych fake newsów – czyli celowo zmanipulowanych, fałszywych informacji, na podstawie których wyrabiamy sobie opinie – to blisko jedna trzecia wszystkich treści zawartych w sieci. Wpływ takich informacji i hegemonii internetowych gigantów, prywatnych firm, na nasz odbiór świata jest znaczny. Decyduje o tym, jak zakrzywia się realny obraz tegoż świata. Takie i inne cechy współczesności z jednej strony określają znaczenia, na których bazujemy, z drugiej – stają się źródłem narastającego niepokoju i chęci ucieczki od nieznośnej, niepewnej rzeczywistości. Fake newsy podtrzymują nas w zamglonym, niepewnym i przeładowanym informacjami odbiorze codzienności. Korzystamy z nich, popijając poranną kawę. To swego rodzaju paradoks – przyciąga nas do tego, co jest trudne, od czego chcemy uciec. Człowiek nie może się z tego wyrwać, sam współtworzy tę sytuację. Jeśli nawet nie przyczynia się aktywnie do zamglenia informacji w internecie, to staje się ich aktywnym odbiorcą, wraz ze swoją społecznością tworzy na nie zapotrzebowanie i tak dalej. Ten i inne współczesne problemy prowokują ucieczkę w formacje życzeniowe, której celem jest pozbycie się niepokoju i zapewnienie sobie znośnej iluzji.

Kiedy rozwija się zjawisko zastępcze – na przykład uzależnienie grupy uczniów od Facebooka – coś trzyma, nie pozwala się oderwać, nie pozwala przestać, choć świat zastępczy nie daje spełnienia, nie uwalnia, tłumaczy udział osoby w sposób fałszywy. W Tokio grupa dojrzałych mężczyzn spotyka się za pośrednictwem smartfona z wirtualnymi, animowanymi znajomymi – zamiast z prawdziwymi kobietami. Jest to ich życzeniowa odpowiedź na pojawiające się problemy dotyczące relacji. Ma ona pozornie załatwić sprawę.

Wyobraźmy sobie inny przykład: młodego mężczyznę, który trafia do organizacji neonazistowskiej. Wcześniejsze próby znalezienia wystarczająco wspierającego środowiska zarówno w domu, jak i w pracy się nie powiodły. Niezaspokojona potrzeba, żeby zostać przyjętym i docenionym za to, kim jest, a nie za to, co robi, staje się przyczyną samotności mężczyzny. Środowiska, w których funkcjonuje, nie zaspokajają tej potrzeby. Innymi słowy: ów mężczyzna może istnieć, ale tylko pod pewnym warunkiem. Robi to, co jest nagradzane w jego destrukcyjnej grupie, być może sam nie ma pewności, jaki jest i czego potrzebuje. To wewnętrzne rozdarcie prowadzi go do rozpaczy i samotności, co wyraża konflikt między jego pragnieniami a światem zewnętrznym, w którym owych pragnień nie zaspokaja. To jest jego problem osiowy – ale z pewnością nie jedyny. Oczywiście ów młody mężczyzna wyrósł i ukształtował się w jakimś kontekście, grupie społecznej, rodzinie, coś miało wpływ na to, że teraz podjął takie, a nie inne decyzje. Postanawia zatem wykonać ten krok – nawiązuje relacje z nowymi znajomymi. Ma to przynieść ulgę, zmniejszyć osamotnienie poprzez zbudowanie więzi, ale ta zdolność jest w jego przypadku uszkodzona. Mężczyzna kieruje się sposobem, który poznał wcześniej. To znaczy opłaca swoją obecność w nowym środowisku całościową identyfikacją. Nie ma większych szans trafić do innej grupy. Krok ten jest wyrazem pewnego rodzaju nadziei – myślenia życzeniowego, pomijającego część rzeczywistości. Młody mężczyzna zaczyna zauważać, że z członkami grupy łączą go podobne zainteresowania, wspólne tematy. Jego zachowania ulegają radykalizacji, aby mógł uzasadnić swoje postępowanie. Uzasadnienie staje się dla niego łatwiejsze, kiedy złożone fakty dotyczące historii, ludzi, polityki i samego siebie zlewają się w jednolite symbole. Rzeczywistość się upraszcza. Innymi słowy: mężczyzna będzie bardziej przekonany o trafności swoich wyborów, kiedy stanie się bardziej dogmatyczny. Zachowania pozostałych członków grupy są zbliżone, chodzi przecież o wzajemne utrzymywanie się w iluzji, o wspólne potwierdzanie uzasadnienia.

Organizacja polityczna wymaga poświęcenia w imię jej „jedynie słusznej” symboliki. Członkowie grupy pasożytują na sobie nawzajem. Żywicielem staje się sama grupa. Każdy z osobna jest używany przez innych w korekcyjnej funkcji „życzeniowego przeobrażania rzeczywistości”. Budowane są pozorne więzi – ich prawdziwa funkcja jest zbyt przerażająca, żeby mogła być przyjęta. W takiej organizacji wytwarza się dla członków zastępcza tożsamość, ci mają możliwość identyfikowania się z charyzmatycznymi postaciami, wokół których budują swój nowy świat. Wspomniany młody mężczyzna współtworzy tę nową rzeczywistość, uzależnia się od niej i jednocześnie daje alibi dla uzależnienia innym osobom. Wchodzi w środowisko, które pomaga mu początkowo złagodzić poczucie samotności. Im bardziej się w nie angażuje z powodu samotności i zagubienia, tym bardziej musi myśleć życzeniowo, tym dalej jest od własnego realnego doświadczenia. Pogłębia w ten sposób swoją samotność. To spirala, po której dąży w kierunku coraz większego rozdarcia wewnętrznego.

W tym z grubsza zarysowanym przykładzie rozpoznajemy siłę zjawiska zastępczego, która jest jednocześnie siłą wzajemnego oparcia się osób na wspólnym, nieprawdziwym, grupowym założeniu. Na pozornym i wielkościowym życzeniu, „jaki ma być świat”. Nie może być ono podważone, gdyż to zagroziłoby funkcjonowaniu społeczności.

Bieżące wydarzenia na świecie wpłynęły na to, jak napisana jest ta książka i do czego się odnosi. Zmiany cywilizacyjne podrywają z fotela. Jednak oczy pozostają wpatrzone w szklany ekran, kiedy rozgrywają się zdarzenia najważniejsze dla współczesnego świata – rewolucja społeczna, terroryzm, fala emigracji. To, co wyświetlone na ekranie, bywa nieuznawane za rzeczywiste, dopóki nie stanie się doświadczeniem widza. Można się zdziwić, że wydarzenia, o których mowa, rozgrywają się czasem o jeden, dwa dni jazdy samochodem!

Zróżnicowane stanowiska w dyskursie publicznym i politycznym obecnie wyraźnie się polaryzują. Klimat wokół tych rozmów staje się wyjątkowo napięty, coraz trudniej zrozumieć, co się dzieje i kto ma rację. Przeciętny odbiorca wiadomości otrzymuje niepokojące, niejasne fakty oraz ich skrajne interpretacje, wymyślone przez ludzi przekonanych w pełni nie tylko o słuszności własnych poglądów, ale i do tego, że inni wcale nie mają racji. W krajach uznawanych dotąd za demokratyczne słychać hasła takie jak „nowa rewolucja” czy „przywracanie prawdziwych wartości”, pojawia się narracja wojenna – nawoływanie do walki, przejęcia władzy, zemsty w polityce.

Druga część tej książki jest więc poświęcona zrozumieniu na tym tle społecznym zjawisk zastępczych. Poprzez opisane w niej procesy grupowe te formacje zakrzywiają subiektywną rzeczywistość w stronę rzeczywistości pozornej – życzeniowej. Ta ostatnia jest groźna i nieprzewidywalna. Wyłania się z zarysowanego tła i zarazem je tworzy. Oznacza to niepostrzeżone samooszukiwanie się społeczności pod różnymi pretekstami. Jego celem jest poprawa losu i lepsze życie. Niestety w takiej formie owego celu nie można osiągnąć.

Zauważenie współudziału jednostki i grupy, z którą człowiek taką sytuację tworzy, wydaje się pierwszym krokiem do poprawy codzienności.

CZĘŚĆ 1ZEUS I PROMETEUSZ

Rozdział 1Filozofia codzienności po Wielkim Wybuchu

1.1 Dwa kierunki życia

Codzienność człowieka współczesnego zdaje się go przerastać, tak jak dziecko, które przerasta rodzica i staje się samodzielne. Osiągamy spektakularne wyniki, podróżujemy w kosmos, żyjemy na krawędzi – jednocześnie zbyt często życie przecieka nam przez palce. Niejeden z nas zmaga się z pustką i wewnętrznym zobojętnieniem. Na ulicach wielkich miast bywamy samotni za dnia, kiedy jesteśmy skupieni na efektach własnych działań. W centrach miast widzimy „tych, którym się nie powiodło” – tych, którzy wyśpiewują po pijanemu, wygrażają ku niebu, klęczą na trotuarze, niedomyci siedzą na trawnikach, w cieniu drapaczy chmur śpiewają o końcu świata. Życie nieraz powraca popołudniami, gdy zaczynamy ze sobą rozmawiać. Nawet wówczas jednak niektórym zdarza się odpływać w bezpieczną przystań szklanych ekranów, aby „odpocząć od życia”. Niekiedy sami stajemy się widzami w szklanych domach.

Niedawno podczas spotkania grupowego pewien czterdziestoletni mężczyzna powiedział: „Ja to w zasadzie mógłbym być maszyną. I tak samo patrzę na innych. Nie wiem, po prostu, patrzę i was nie rozróżniam. Jesteście dla mnie wszyscy tacy sami. To znaczy jesteście inni – ale dla mnie nie ma różnicy. Tak jakbym rozmawiał z jedną osobą. Jestem maszyną i myślę, że inni są maszynami. Tak jakbym przyszedł do sklepu i powybierał z półki. I dlatego jestem samotny. Ale co mogę zrobić – nic”. Zaraz potem odezwał się ktoś inny: „Chcę zobaczyć, czy w ogóle warto budować relacje z obcymi ludźmi. Bo nie wiem. Od dawna mam zgraną paczkę, którą rzadko widuję. Poza tym nikogo nie znam”. Oto zasłyszana kilka dni później rozmowa dwóch kobiet. Pierwsza mówi: „Najlepiej rozmawiało mi się właśnie z tobą, jesteś mi bliska”. Druga odpowiada: „O… Jestem zaskoczona tym, co powiedziałaś, bo w zasadzie ty jesteś mi całkiem obca. Prawie w ogóle cię nie znam”. Na co pierwsza stwierdza: „Wiesz co, nie dziwi mnie to i wszystko mi jedno. Nic nie czuję w związku z tym, co powiedziałaś”.

Te wypowiedzi pokazują zjawisko wspólnej samotności. Ich podsumowaniem mógłby być fragment Czarodziejskiej góry: „Niemało czytywano w leżalniach i na oddzielnych balkonach Międzynarodowego Sanatorium »Berghof« – uprawiali to zwłaszcza początkujący i krótkoterminowi; ci bowiem, co przebywali tu od wielu miesięcy lub tym bardziej lat, nauczyli się od dawna spędzać czas także bez pomocy rozrywek i zajęć umysłowych i umieli zabijać go mocą wewnętrznego wirtuozostwa […]” (Mann, 2009, s. 312). Niemało się czyta i słucha o rozwoju ducha. Rzadziej podejmuje się ryzyko życia.

Każdego dnia przechodzimy niepowtarzalną drogę w poszukiwaniu sensu. Odkrywamy siebie w drobnych czynnościach i wielkich dramatach. Codzienne zdarzenia wymagają ciągłego działania, uważnej obecności, decydowania, interpretowania rzeczywistości, „stawania się na nowo”.

To, co w dużym stopniu wpływa na życie, da się streścić słowami „jedność” lub „rozdzielenie”. Te słowa można porównać z przemieszczaniem się całej materii po Wielkim Wybuchu. Przywodzą na myśl jej ruch we wszystkich kierunkach od centrum wszechświata. Dzięki Albertowi Einsteinowi, a także odkryciom wielu grup naukowców wiemy, że siły towarzyszące temu ruchowi w kosmosie to popychanie i powrót, rozszerzanie i scalanie, „ciemna i jasna energia wszechświata”1 (Frieman, Turner i Huterer, 2008), które są sobie przeciwstawne i wzajemnie się uzupełniają. Koresponduje to z tym, co dzieje się w świecie emocji. Pomiędzy pragnieniem rozdzielenia (którego inną stroną jest ekspansja) a potrzebą powrotu do jedności trwa nieustanny taniec – „sztuka bycia”.

W kolejnych podrozdziałach będziemy rozważać hipotezy dotyczące przeciwstawnych, uzupełniających się sił wpływających na jakość życiowych doświadczeń. Wyodrębnimy rodzaj i charakter tendencji, od których zależy nasze doświadczanie codzienności.

1.2. Tworzyć a odtwarzać

O podejmowanych działaniach społeczności i jednostki można powiedzieć, że są żywe i twórcze lub zdominowane przez wewnętrzną pustkę. Stanowi to istotny przedmiot rozważań w tej książce. Na przykład słuchając wykonania arii Agnus Dei w jednej z Bachowskich pasji, słysząc wznoszący się męski kontratenor (brzmiący jak głos kobiety), zadaję sobie pytanie, w jakim stopniu to ciężki trening, a w jakim mistyczne doświadczenie twórcze stało się esencją wykonania. Z łatwością rozpoznajemy, jeśli dzieło naznaczone jest doświadczeniem „mistycznym”:

Na biurku leży rozpoczęty obraz. Mimo że wcale tego nie zamierzałam, chwytam pędzel i zaczynam – ot tak, po prostu – malować. Jakby samoczynnie zaczynają płynąć ze mnie farby, kolory i symbole i moja ręka komponuje obraz z całą naturalnością. Zapominam o czasie i przestrzeni. Mija cała noc, przestaję malować dopiero, gdy obraz jest „całkowicie ukończony”. Nie mogę powiedzieć, jak i dlaczego go malowałam, ale jestem do głębi uszczęśliwiona i spostrzegam czarujący ranek. Każdy, kto dotychczas ten obraz oglądał, jest urzeczony. W tym obrazie tkwi nadzwyczajna siła wyrazu i proces powstawania działa dalej jak podarunek. Jestem uradowana, a zarazem zasmucona tym przeżyciem. Uradowana, gdyż pokazało mi, co tkwi we mnie – ale często pytam sama siebie, czy to rzeczywiście byłam ja…? Jestem smutna, bo często myślę, że nigdy już nie zdarzy się taka możliwość dostępu do moich sił twórczych. Siłą woli – mimo wielokrotnych prób – nie jestem w stanie tego osiągnąć. Wprawdzie przeżywam „momenty roztapiania się”, „zamglenia” i „samozapomnienia”, ale nie wszechogarniające połączenie, przez które staję się pośrednikiem między dwoma wymiarami realności (Dauber, 2001, s. 111).

W aktach kreacji można obserwować siły naturalne zaprzęgnięte w służbie aktu twórczego naszego Ja. Na przykład tendencję do scalania i utrwalania oraz do zatracania się. Choć zmagania twórcze pozwalają na powołanie do życia czegoś nowego, to jednak owo nowe wydaje się nieraz ściśle zarezerwowane dla Boga. Czym innym jest powielanie gatunku (niepodważalny przykład kreacji), jeśli nie ciągłym przetwarzaniem i rozwojem pierwszego wzorca, samopotwierdzaniem gatunku, powstrzymywaniem ciągłego ruchu ku entropii? Dotykamy tu tajemnicy życia.

Słowa poetki Wisławy Szymborskiej (2010, s. 115–116) zdają się potwierdzać ten fatalizm: „Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las? / […] / Radość pisania. / Możność utrwalania. / Zemsta ręki śmiertelnej”. Na kreację wpływa ta „zemsta ręki śmiertelnej”. Na szczęście jednak nie tylko ona. Wydaje się, że doświadczenia twórcze są możliwe wówczas, gdy mamy dostęp do wyjątkowo silnego strumienia życia w nas samych. Podczas kreacji, kiedy twórca zaskakuje sam siebie, zachodzi proces jego rozwoju, rozgrywa się wewnętrzna relacja twórcy ze światem i społecznością, urealniając się w jego dziełach. W aktach kreacji obecne jest i życie, i śmierć, spotykają się one w jednej osobie. Doświadczenie to staje się wtedy fenomenalne, następuje przekraczanie siebie.

Łatwiej zrozumieć stany twórczego Ja, kiedy przyglądamy się symbolicznej figurze stworzonej przez Sokratesa w pojęciu daimonionu. Daimonion zawiera energię życia i śmierci. Pojawiał się w kulturze pod różnymi postaciami, na przykład bóstwa, demona, głosu wewnętrznego, doświadczenia kontaktu z rzeczywistością boską (boskiego tknięcia). Jest postacią wieloznaczną, w połowie ludzką, w połowie boską. Rollo May pisał o daimonionie, że jest on pędem ku samopotwierdzeniu, utwierdzeniu się, uwiecznieniu i rozwojowi. Niemniej jednak:

Daimonion staje się złem, gdy uzurpuje sobie kontrolę nad całą jaźnią, nie bacząc na zasady integracji tej jaźni, pragnienia innych i ich potrzeby integracji. Pojawia się jako niepohamowana agresja, nienawiść, okrucieństwo, coś, co nas przeraża i co, gdy tylko możemy, represjonujemy albo projektujemy na innych. Ale jest to tylko odwrotna strona określenia się, które jest źródłem kreatywności. […]

Nie jest też [daimonion] heideggerowskim „odwoływaniem się do siebie”, którym później posługiwał się Fromm, ponieważ jego źródła tkwią w tych rejonach, w których zakorzeniona jest jaźń, w siłach natury (May, 1998, s. 127–128).

1.3. Podstawy koncepcji dwóch sił naturalnych: dążenia i przeciwdążenia

W owianych mgłą mitów pradziejach Gaja (Ziemia), w odwecie za męczeństwo swoich dzieci, zleciła morderstwo swego męża Uranosa (Nieba) własnym synom. Doszło wtedy, chyba po raz pierwszy w dziejach ludzkości, do rozdzielenia Ziemi od Nieba. „Niebawem nadszedł wielki Uranos, sprowadzając nocną porę, i aby zaznać miłości, rozciągnął się cały na Ziemi. Wtedy syn, ze swojej kryjówki, wyciągnął lewą rękę, uchwycił nią Uranosa, a w prawą ujął długi, olbrzymi sierp. Odciął części rodne własnego ojca i rzucił je za siebie” (Kubiak, 1998, s. 53). W Teogonii określono to słowami „najbliższego mi, miłego ojca” (philu patros). Z krwi, która zapłodniła Ziemię po tym przeraźliwym czynie, zrodziły się wiele lat później Erynie, których nazwa pochodzi od starego arkadyjskiego słowa erinyein – „gniewać się”. Z tego starożytnego mitu wydobytego z mroku dawnych wieków wychodzi na światło dzienne starcie pierwotnych sił. Ich odwiecznej niezgodzie towarzyszą właśnie Erynie. Mit odpowiada egzystencjalnemu konfliktowi człowieka i towarzyszącym mu emocjom. Wszak jesteśmy po części istotami ziemskimi, po części niebiańskimi. Nie sposób pominąć tu „wątku edypalnego”. Urodziliśmy się dzięki ojcu Uranosowi i matce Gai. W obliczu lęku kastracyjnego zamach na władzę ojca i wzięcie na nim wrogiego odwetu, aby posiąść władzę nad Ziemią, wydają się snem na jawie. Mit o Gai i Uranosie przywołuje konflikt tego samego rodzaju, co rozdzielenie Nieba i Ziemi – człowiek ma jednocześnie naturę zwierzęcia i boga, jest niebiański i ziemski, wszechmocny i śmiertelny. Co wiemy o siłach, które tworzą nas samych i otaczający świat?

Przedstawiona poniżej hipoteza dotyczy zadziwiającego podobieństwa procesów psychicznych człowieka z fizycznymi procesami zachodzącymi w otaczającym nas świecie. Opiera się na tym, że wszystko jednocześnie zmierza do formy i do rozpadu. Wiele ludzkich zachowań opisanych w tej książce jest zdeterminowanych działaniem, u którego podłoża leży spontaniczne poddanie się rwącemu nurtowi życia, poczucie oddzielania się od centrum (zwykle nieokreślonego), ekspansji i zmierzania w kierunku entropii zgodnie ze strzałką czasu. Przeciwstawną jest tendencja do utrwalenia życia, jedności, formy, zatrzymania i ukonstytuowania siebie samego.

Tę pierwszą naturalną siłę, z racji jej dominującej natury, będziemy nazywać dążeniem (ang. aspire – „aspirować”, łac. aspiro – „dążyć, ożywiać”), drugą zaś przeciwdążeniem. Opis tych tendencji oraz ich niezwykłego wpływu stanowi sedno tego, co wiemy o ludzkiej woli i postawach.

Dążeniu (sile ekspansji, rozwoju życia i wpisanej w nie entropii) towarzyszy stały rozwój wszystkich struktur psychicznych i fizycznych człowieka, który zatrzymuje dopiero ostatecznie wpisana w życie śmierć. Dążenie jest tendencją do rozszerzania i pomnażania struktur materii i energii, bazującą na ich naturalnym przemijaniu w czasie aż do spotkania z tym, co nieuniknione w przypadku wszystkich ludzi i całego świata fizycznego, to znaczy z ostatecznym rozpadem. W sensie kosmologicznym zjawisko ciemnej energii – bliskie wprowadzonemu pojęciu dążenia, choć nie tożsame z nim – wywiera wpływ, z którym związane jest nie tylko rozszerzanie się (rozlatywanie) wszechświata, ale także przyspieszanie jego ekspansji. Wszystkie obecne pomiary wskazują bowiem, że z niewiadomej przyczyny wszechświat się rozszerza, i to coraz szybciej. Według jednej z hipotez pochodzenie i natura ciemnej energii mają związek z polem zwanym kwintesencją (łac. quinta essentia – piąty żywioł; European Space Agency, 2013). Perspektywa śmierci zdaje się nadawać sens wszelkiemu ludzkiemu działaniu, tak jakby sama figura sensu wynikała bezpośrednio z istnienia upływu i przemijania. Życie jest nierozdzielne z czasem, tak jak czas jest połączony z materią tworzącą żywe organizmy (związku czasu z materią dowiódł Albert Einstein). Jaki sens miałoby robienie czegokolwiek, gdyby mimo podjętej inicjatywy nic nie zmieniało się w czasie?

Jak opowiadali Grecy o narodzinach Nocy: wyłania się Noc czarna (bezgwiezdna) i jej brat Ereb, która powstaje z pierwotnego Chaosu, zanim jeszcze urodzi się Dzień. W tym micie zapisuje się pierwotna własność dążenia – Dzień powstaje po Nocy, entropia jest wpisana w energię życia i rozwój jest od niej zależny (zob. też Freud, 2012, s. 26–36).

Przeciwdążenie (siła jedności – scalająca, „powstrzymująca upływ czasu”) dla człowieka wyraża się w pragnieniu powrotu do pierwotnej relacji z Bogiem, z rodzicami, w pragnieniu ucieczki w świat dziecięcy, w pragnieniu utrwalenia naszych wyobrażeń o życiu i sobie samych. Przeciwdążenie jest siłą szczególną, gdyż uruchamia energię, która popycha do formułowania celów i do działania. Jest to jednak czasem działanie jednostronne, nastawione na strukturę i utrwalanie oraz przeciwdziałające nieuniknionym zmianom.

We wszystkich obiektach fizycznych możemy dostrzec dwie opisane tendencje. Na przykład kamień jest ciałem stałym o jednolitej, „zwartej” formie. Mógłby symbolizować coś stałego i niezmiennego. Jego „stałość” zakwestionowała jednak nauka. Na pozór jednolita forma kamienia zawiera bowiem chmury cząstek mniejszych od atomu, będących w ciągłym ruchu (jakby żywych, za sprawą związanej z nimi energii). Niektóre z nich mogą przebywać w dwóch miejscach jednocześnie! W jednym kamieniu zawiera się sens utrzymania jedności i ciągłego ruchu niezależnych molekuł, które ostatecznie dążą do erozji i połączenia z pierwotną substancją. Jedna i druga tendencja decydują o właściwościach ciała. Czym byłby kamień bez ruchu zawartych w nim cząstek elementarnych? Jaki byłby bez własnej jednolitej formy? Jest więc kamień i jednym, i drugim: stałością i ciągłym ruchem, formą i energią, chwilową treścią i jej przeznaczeniem.

Opisane tu przeciwieństwa kojarzą się z etymologią słowa „diabeł”, wywodzącego się z greckiego diabolos, przy czym diabolein oznacza dokładnie „rozdzierać”. Słowo „diaboliczny” jest przeciwieństwem słowa „symboliczny”, które pochodzi od greckiego symbolein, co oznacza „zbierać, łączyć”. Słowa te są nadaną przez kulturę pieczęcią dla omawianych naturalnych tendencji.

Wzajemne uzupełnianie się obu tendencji, tak charakterystyczne w świecie natury, w przypadku człowieka nabiera dodatkowego znaczenia. Działania człowieka podporządkowane są wolnej woli. Decyzje dotyczące swojego samostanowienia w świecie podejmujemy my sami. Te źródła naszej aktywności życiowej wpływają zaś na formowanie się postaw kierujących życiem jednostek i społeczeństw.