Strach ze strychu - Radek Jakubiak - ebook + książka

Strach ze strychu ebook

Jakubiak Radek

0,0
29,90 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Strach też może się… bać! Strach ze strychu nie potrafi się wziąć w garść i wyjść „do ludzi”. A bardzo chce mieć wreszcie jakiegoś „dusznego” przyjaciela. Malwina i Antek postanawiają mu pomóc.

Zabawna opowieść o przezwyciężaniu lęków.

Książka wyróżniona w VI Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren na współczesną książkę dla dzieci i młodzieży, zorganizowanym przez Fundację "ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom".

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 44

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Rozdział pierwszy

w którym poznajemy Stracha, a Strach poznaje eurekę

Za siedmioma domami, za siedmioma ulicami, w starej kamienicy na strychu mieszkał Strach. Mieszkał tam, od kiedy tylko kamienicę zbudowano, albo nawet chwilę dłużej, od kiedy narysowano jej plan. Strach szybko wprowadził się na przyszły strych, żeby nikt nie zajął mu później miejsca. W końcu skoro niektórzy ludzie kupują dziurę w ziemi z myślą o przyszłym mieszkaniu, dlaczego on nie miałby wprowadzić się do dziury w powietrzu? Ale nawet wtedy starannie dbał o to, by nie przekraczać granic przyszłych ścian ani dachu, i ostrożnie stąpał po nieistniejącej podłodze. A gdy ukończono budowę kamienicy, rozgościł się w niej na dobre.

Jak ten Strach wyglądał? Trudno powiedzieć, to zależało od tego, kto na niego patrzył. Czasami był całkiem eteryczny lub – jak powiedzieliby inni – przezroczysty. Czasami był tak czarny, że kto go ujrzał w środku nocy przy zgaszonych żarówkach, miał wrażenie, że widzi czerń, która połyka otaczający ją zwykły brak światła. A czasami wręcz przeciwnie – odcinał się od otoczenia białą poświatą, więc sam jego wygląd potrafił napędzić niezłego stracha tym, którzy jego jasny kontur w ciemności dostrzegali.

Mówi się, że strach ma wielkie oczy. Owszem, czasami miał wielkie, ale czasami wręcz przeciwnie – tylko wąskie szparki przymkniętych powiek. Bywał tyci, bywał taki sobie akurat, ale bywał też wielki. Tak, to, jak wyglądał, zależało od tego, kto na niego patrzył, więc zdarzało się, że gdy dwie osoby wybrały się razem na strych, to jedna twierdziła, że widziała go – dużego i ciemnego, a druga, że był całkiem mały i świecący.

W kamienicy, w której mieszkał Strach, oprócz strychu były jeszcze cztery mieszkania. Na parterze mieszkało małżeństwo w średnim wieku, państwo Stateczni. Na pierwszym piętrze pani Aniela Rozmiarek, a po drugiej stronie czteroosobowa rodzina Cichych. Na drugim piętrze, tuż pod strychem, mieszkał tata – Wojciech Żywiołek, z dwójką dzieciaków – Malwiną i Antkiem.

Pan Wojtek pracował jako informatyk. Miał też swoją pasję – kolekcjonował powietrze. Gdziekolwiek pojechał, wyciągał mały słoik, łapał do niego otaczającą go atmosferę, a potem szczelnie zakręcał. Prosił też wszystkich znajomych, żeby i oni zbierali dla niego powietrze podczas swoich wojaży. Pan Wojtek był bardzo dumny ze swoich zbiorów, a najcenniejsze obiekty stawiał na specjalnej półce w salonie. Był wśród nich wiatr spod Annapurny, dym z Wezuwiusza, delikatny zefirek z wyspy Bali i pamiętająca pierwszych polskich królów woń Puszczy Białowieskiej.

Jego córka Malwina chodziła do trzeciej klasy podstawówki. Była bardzo ciekawa świata i postanowiła, że jak dorośnie, zostanie Wielką Odkrywczynią. A właściwie dlaczego miała czekać, aż będzie duża? Już teraz chciała udowodnić, że krasnoludki naprawdę istnieją, więc w każdej wolnej chwili uparcie ich poszukiwała.

Syn pana Żywiołka Antek chodził jeszcze do przedszkola. Miał dopiero pięć lat, ale tak młody wiek zupełnie nie przeszkadzał mu w lekturze książek. Po prostu uwielbiał czytać. Antek kochał swoją siostrę i czasami lubił robić to samo co ona. Dlatego zapisał się do Klubu Poszukiwaczy Krasnoludków, którego – jak słusznie zgadujecie – Malwina była prezeską.

Wróćmy teraz do Stracha. Strach chwalił sobie swój strych i klimat tej kamienicy. Prowadził bogate życie towarzyskie – a to wiatr wpadał do niego przez okno na przelotne pogawędki, a to pogruchał z przesiadującymi na dachu gołębiami, a to pogłaskał kuny, które razem z nim zamieszkiwały poddasze.

Lubił też pomagać. Kiedy mieszkańcy rozwieszali pranie na strychu, dmuchał w nie ile sił, żeby szybciej wyschło. A gdy znosili tam różne niepotrzebne już im rupiecie, co jakiś czas zdmuchiwał z nich kurz – w końcu kto wie, może ktoś kiedyś sobie o nich przypomni i stwierdzi, że jeszcze się przydadzą – za parę lat takie porzucone graty mogą znowu stać się najmodniejszymi rzeczami. Oprócz tego Strach późnymi wieczorami na rurach, skrzypiącej podłodze, drewnianych stropach, kanałach wentylacyjnych, okiennych szybach i na czym jeszcze tylko się dało wygrywał rozmaite melodie. To były jego kołysanki. Grał je tak pięknie, jak tylko potrafił, by utulić do snu wszystkich lokatorów.

Zgrzytu, zgrzytu, trach, brrrum, krrrum, szast, szust, ołiiii, ołiiii… puk, puk, trach… truch, troch, puk… zgrzytu, zgrzyt i znowu puk, i znowu szust, i znowu trach.

No cóż, jak sami słyszycie, nie były to najpiękniejsze melodie, ale nie bądźmy dla Stracha zbyt surowi. W końcu nie mógł słyszeć, jak Malwina, leżąc już w łóżku, zwierzała się tacie:

– Tato, nie mogę zasnąć. Przez sufit słychać puki i stuki w rurach. Na strychu straszy!

– Śpij spokojnie, córeczko – uspokajał ją tata – strachy nie istnieją. To pewnie pan Stateczny wiesza pranie albo pani Rozmiarek szuka na strychu najlepszego miejsca, w którym będzie mogła zostawić niepotrzebny już jej stary stołeczek.

– Tato, ale czy stołeczek robi szast, szust, ołiiii? Albo czy suszące się pranie samo szeleści?

– No dobrze, zdradzę ci tajemnicę – powiedział w końcu tata. – To krasnoludki wieczorami wychodzą ze swoich kryjówek i urządzają wyścigi mysich zaprzęgów. Jak zaraz uśniesz, pozwolę ci jutro razem z Antkiem wybrać się na strych na poszukiwania tych maluchów.

Malwina jeszcze przez chwilę nie mogła zasnąć. Wizja Wielkiej Wyprawy w Poszukiwaniu Krasnoludków, a do tego jeszcze zwieńczonej sukcesem, budziła w niej ogromną ekscytację. Zaczęła już nawet tworzyć Wiekopomną Przemowę, którą planowała uczcić pierwsze w historii ludzkości spotkanie ze skrzatami, i nawet nie spostrzegła, kiedy słowa „to tylko mały krok dla człowieka, ale wielki krok dla krasno-ludzkości…” urwały się i płynnie przeszły w senny obraz. Nagle stała się całkiem malutka i na rydwanie zaprzęgniętym w dwie myszy kręciła w pędzie ósemki wokół drewnianych filarów na strychu.