32,00 zł
Ukazujące się po 10 latach od premiery wznowienie książki jednego z największych nowatorów poezji anglosaskiej XX wieku w tłumaczeniu Julii Hartwig. Williams jako jeden z pierwszych usankcjonował estetykę brzydoty i poetykę konkretu, które później odegrały tak ważną rolę we współczesnej sztuce. Dzięki awangardowemu podejściu, zbliżającemu wiersze do malarstwa abstrakcyjnego, poeta wprowadza detale dnia codziennego w stan rozedrganej niezwykłości. Zgodnie z własną ideą: „Składaj/ nie idee, ale rzecz do rzeczy” Williams urzeka rzeczowością, poruszającą się – jak nazwała to Marjorie Perloff – w ciągłym „tańcu intelektu”. Kultowa poezja autora poematu „Paterson” stała się m.in. inspiracją filmu Jima Jarmuscha pod tym samym tytułem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 37
zakupiono w sklepie:
Sklep Testowy
identyfikator transakcji:
1628602890292607
e-mail nabywcy:
znak wodny:
Tak wiele zależy
od
czerwonej
taczki
lśniącej
po deszczu
obok białych
kurcząt
Siedzi ze
łzami na
policzkach
z policzkiem na
dłoni
z dzieckiem na
kolanie
z noskiem
przyciśniętym
do szyby
tylnego
skrzydła
szpitala
gdzie nic
nie rośnie
wysypano żużel
w którym lśnią
potłuczone
okruchy zielonej
butelki
Kot
wspina się
na szczyt
szafki kuchennej
najpierw prawa
przednia łapka
ostrożnie
potem tylna
obsuwa się
na dno
pustej
doniczki
On ma na głowie
stary jasnoszary kapelusz filcowy
ona czarny beret
On nosi brudny sweter
Ona niebieski płaszcz
opięty na ciele
Szare szerokie spodnie
Czerwoną bluzkę i
przydeptane czarne pantofle
Otyli Zagubieni Wloką się
donikąd przez
górne miasto przekopując
sobie drogę przez
sterty
opadłych liści klonu
zielonych jeszcze – i
szeleszczących jak dolarowe banknoty
Żadnych obowiązków! Hej ho!
Wśród deszczu
i świateł
widziałem cyfrę 5
złotą
na czerwonym
wozie strażackim
który pędził
pełnym gazem
nie bacząc na nic
wśród ostrych gwizdków
wycia syren
i zgrzytu kół
przez ciemne miasto
Ty spity
chwiejący się na nogach
nicponiu
Na Boga
Mimo twego
brudu
i zaniedbania
zazdroszczę
ci
To prawdziwe oblicze
samej
miłości
oddane
w opiekę
bezsiły
trzeba by opłakiwać
Duża młoda kobieta z gołą głową
w fartuchu
Z włosami zaczesanymi gładko do tyłu stoi
na ulicy
Opierając jedną stopę w pończosze
na chodniku
W ręce trzyma pantofel. Ogląda
uważnie jego wnętrze
Wyciąga tekturową wkładkę
żeby znaleźć gwóźdź
Który ją uwiera
Dwóch wojskowych z West Point
stało przy nowej
śluzie
patrząc z góry na
rzekę –
Jeden siusiał
podczas kiedy drugi
demonstrował
swoją czerwoną
pijacką twarzą
odwieczną tragedię
braku miłości
w tym samym czasie
stara zezowata kobieta
w czarnej
sukni
przyciskając
bukiet
późnych chryzantem
do swego
otyłego łona
obróciła się do nich
plecami
na rogu ulicy
Beztroski William podkręcił
swój zapuszczony w listopadzie wąsik
i na wpół ubrany wyjrzał
z okna sypialni
na wiosenny dzień.