Spisek. Czyli kto nam wszczepia czipy i inne popie***one teorie - Tom Phillips, Jonn Elledge - ebook + audiobook

Spisek. Czyli kto nam wszczepia czipy i inne popie***one teorie ebook i audiobook

Tom Phillips, Jonn Elledge

3,9

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Tom Phillips (LUDZIE. Krótka historia o tym, jak spiep***liśmy wszystko, PRAWDA. Krótka historia wciskania kitu) i Jonn Elledge (Prawie wszystko dla zabieganych) łączą siły, by zdemaskować największe teorie spiskowe w dziejach ludzkości – i doradzają nam, jak im nie ulec.

Od satanistycznej paniki po ruch antyszczepionkowy – wiara w to, że jesteśmy celowo okłamywani (i żeby oddać sprawiedliwość: czasami rzeczywiście jesteśmy!), zawsze leżała w naszej naturze.

Ale nawet jeśli teorie spiskowe mogą być niezłym tematem do żartów podczas rodzinnych spotkań (wujka foliarza raczej nikt nie traktuje poważnie), to nie zdajemy sobie sprawy, jak wielkie szkody mogą wyrządzić, kiedy ewoluują, wymykają się spod kontroli i zaczynają żyć własnym życiem.

W Spisku Tom Phillips i Jonn Elledge zabierają nas w fascynującą, odkrywczą i przezabawną podróż przez stare i nowe teorie spiskowe, by spróbować odpowiedzieć na ważne pytanie: czy jesteśmy jeszcze w stanie wylogować się z forów dyskusyjnych opanowanych przez QAnon i znów zacząć ufać twardym dowodom?

Nie ma wątpliwości, że teorie spiskowe – element siły napędowej ataku na Kapitol – były wytworem dzisiejszych czasów, stworzonym przez ekstremistów z 4chan, spopularyzowanym przez YouTube’a oraz Facebooka i zainicjowanym przez samego prezydenta, który rządził za pośrednictwem tweetów, a informacje czerpał z kablówki. I w ciągu ostatnich kilku lat niekiedy mogło się zdawać, że teorie spiskowe odgrywają większą niż kiedykolwiek rolę w polityce światowej. Media społecznościowe ułatwiły ich propagowanie, a algorytmy zaprojektowane w taki sposób, by ludzie nie przestawali klikać albo oglądać filmików, stały się pasami transmisyjnymi, które przenoszą użytkowników w kierunku bardziej radykalnych treści viralowych.

(…)

Jeśli teorie spiskowe są wszędzie wokół nas i nikt nie jest odporny na wiarę w nie; jeśli czasami spiski są prawdziwe, a rzeczywistość może wydawać się równie zwariowana jak najdziksze marzenia youtubera – skąd możecie wiedzieć, czy patrzycie na zmyśloną teorię spiskową, czy na prawdziwy spisek? Nie możemy udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Możemy jednak podsunąć kilka pytań, które warto sobie zadać. Nie tworzą niezawodnego zestawu zasad, jak rozpoznawać bzdury, ale są przydatnym przewodnikiem, jak sprawdzić własne myślenie i – miejmy nadzieję – uniknąć wpadnięcia do króliczej nory. Jeśli zrozumiemy teorie spiskowe, to może – tylko może – wyjdziemy z króliczej nory.

Tom Phillips i Jonn Elledge, Spisek, czyli kto nam wszczepia czipy i inne popie***one teorie – fragmenty

Tom Phillips

Dziennikarz i komik mieszkający w Londynie. Wydawca serwisu Full Fact, należącego do wiodącej brytyjskiej niezależnej organizacji zajmującej się sprawdzaniem autentyczności informacji zamieszczanych w internecie. Był dyrektorem wydawniczym brytyjskiej wersji serwisu BuzzFeed, gdzie dzielił czas między bardzo poważne relacjonowanie poważnych spraw... i robienie zupełnie niepoważnych żartów. Należał do grupy komediowej, pracował w telewizji i w Parlamencie, a nawet założył gazetę (fatalna porażka!). Studiował archeologię i antropologię, a także historię i filozofię nauki w Cambridge – i jest miło zaskoczony, że przy pisaniu tej książki skorzystał z wiedzy zdobytej na wszystkich tych kierunkach.

Pierwsza książka Toma, LUDZIE. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko, ukazała się w 2018 roku i została przetłumaczona na 30 języków. Druga, PRAWDA. Krótka historia wciskania kitu, bawi i uczy czytelników już w 20 krajach.

Jonn Elledge

Regularny współpracownik czasopism „Big Issue” i „New Statesman”, pisuje także do „Guardiana” oraz „Wired”. Autor cotygodniowego „Newslettera o (prawie) wszystkim”. Wcześniej pracował jako zastępca redaktora naczelnego tygodnika „New Statesman”, a do jego osiągnięć na tym stanowisku należy powołanie do życia i redagowanie strony internetowej CityMetric poświęconej urbanistyce , prowadzenie podcastu Skylines oraz napisanie wielu zaangażowanych i pełnych oburzenia felietonów na temat kryzysu mieszkaniowego.

Elledge mieszka na londyńskim East Endzie i rozmyślaniom o konsekwencjach wyboru nazw dla stacji metra poświęca prawdopodobnie więcej czasu, niż pozwala na to zdrowy rozsądek.

Oszałamiająca książka! Phillips i Elledge ostrzegają przed zgubnymi skutkami teorii spiskowych – świetnie się przy tym bawiąc i rozśmieszając czytelników do łez.

„The Times”

Totalnie genialna!

Jeremy Clarkson

Dowcipna, zabawna i nieco niepokojąca…

Sarah Knight, autorka książki Magia olewania

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 441

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 23 min

Lektor: Maciej Kowalik

Oceny
3,9 (231 ocen)
77
79
55
16
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
pantotoro

Nie oderwiesz się od lektury

🤔 ciekawe wydawnictwo kosmitów i iluminatów żeby ukryć prawdę, że ziemia jest płaska oraz wiek Edyty!
10
Annve

Nie oderwiesz się od lektury

Genialna!
10
Zywel

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa analiza tego jak rozwijają się teorie spiskowe, czym są, czym nie są i dlaczego obecnie mamy więcej narzędzi do upowszechniania konspiracjonizmu niż do jego zwalczania. Autor z właściwym dla siebie humorem podchodzi do tematu
10
Allesandro

Nie polecam

Pisana takim stylem, że ciężko przebrnąć chociaż do połowy.
11
JoannaKotala

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa, polecam!
00

Popularność




Karta tytułowa

Tytuł oryginału:

CONSPIRACY

Copyright © Tom Phillips and Jonn Elledge 2022

The right of Tom Phillips and Jonn Elledge to be identified as the Authors of the Work has been asserted by them in accordance with the Copyright, Designs and Patents Act 1988.

First published in 2022 by WILDFIRE an imprint of HEADLINE PUBLISHING GROUP

Polish edition copyright © Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o. 2023

Polish translation copyright © Maria Gębicka-Frąc 2023

Redakcja: Anna Walenko

Projekt graficzny okładki oryginalnej: Jack Storey

Opracowanie graficzne okładki polskiej: Justyna Nawrocka

Zdjęcia na okładce: u3d/Shutterstock (UFO); Eric Isselee/Shutterstock (owca)

ISBN 978-83-6742-695-4

Wydawca

Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o.

Hlonda 2A/25, 02-972 Warszawa

wydawnictwoalbatros.com

Facebook.com/WydawnictwoAlbatros | Instagram.com/wydawnictwoalbatros

Niniejszy produkt jest objęty ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że publiczne udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.

Konwersja do formatu epub na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Angelika Kuler-Duchnik

ODKRYWCZA I ZABAWNA PODRÓŻ PRZEZ STARE I NOWE TEORIE SPISKOWE.

„Nie jest możliwe stworzenie teorii spiskowej tak idiotycznej, żeby nie znalazł się ktoś, kto w nią uwierzy”.

A dziś są idealne warunki, by rodziły się jak grzyby po deszczu – „mamy maszynę do ich generowania: INTERNET”.

Ale jeśli nam się wydaje, że teorie spiskowe są produktem naszych czasów, to jesteśmy w wielkim błędzie. Pojawiały się już w starożytności i żadna epoka nie była od nich wolna.

Tom Phillips i Jonn Elledge pokazują, jak ewoluowały, zwiększając zasięg i oddziaływanie. Omawiają te najbardziej znane i te, o których prawdopodobnie usłyszycie po raz pierwszy: od osiemnastowiecznego stowarzyszenia iluminatów, odpowiedzialnych jakoby za rewolucję francuską i właściwie wszystkie rewolucje, przez zamachy na prezydentów Lincolna i Kennedy’ego oraz na WTC, po rządzących nami reptilian, Finlandię, której tak naprawdę nie ma, płaskoziemców, ufologów, QAnon, a także teorie, że nie było Holocaustu ani covidu albo że ktoś –wiadomo kto! – wykorzystał pandemię, by nas zaczipować.

Phillips i Elledge próbują odpowiedzieć na pytanie, czym naprawdę są teorie spiskowe, dlaczego jesteśmy na nie tak podatni i czy z założenia muszą być fałszywe.

I radzą, jak się przed nimi chronić!

TOM PHILLIPS

Brytyjski dziennikarz i komik. Studiował w Cambridge archeologię, antropologię, historię i fi lozofi ę nauki. Jest wydawcą serwisu Full Fact, zajmującego się sprawdzaniem autentyczności informacji zamieszczanych w internecie. Był dyrektorem wydawniczym brytyjskiej wersji serwisu BuzzFeed, w którym albo bardzo poważnie relacjonował poważne sprawy, albo robił zupełnie niepoważne żarty. Należał do grupy komediowej, pracował w telewizji i w Parlamencie, a nawet założył gazetę (fatalna porażka!). Jego pierwsza książka, LUDZIE. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko, która ukazała się w 2018 roku, została przetłumaczona na 30 języków. Druga, PRAWDA. Krótka historia wciskania kitu, bawi i uczy czytelników już w 20 krajach.

JONN ELLEDGE

Dziennikarz piszący dla „Big Issue”, „Wired”,„New Statesmana” i „Guardiana”. Autor cotygodniowego „Newslettera o (prawie) wszystkim”. Wcześniej pracował jako zastępca redaktora naczelnego tygodnika „New Statesman”; do jego osiągnięć na tym stanowisku należy powołanie do życia i redagowanie strony internetowej CityMetric, poświęconej urbanistyce, oraz prowadzenie podcastu Skylines. Mieszka na londyńskim East Endzie i rozmyślaniom o konsekwencjach wyboru takich, a nie innych nazw dla stacji metra poświęca prawdopodobnie więcej czasu, niż pozwala na to zdrowy rozsądek.

Tego autora

LUDZIE

Krótka historia o tym, jak s*ieprzyliśmy wszystko

PRAWDA

Krótka historia wciskania kitu

SPISEK

Czyli kto nam wszczepia czipy i inne popie*one teorie

Jonn dedykuje tę książkę Agnes.

Tom – swoim rodzicom, Donowi i Colette.

Dodatkowo obaj dedykujemy ją naszym tajnym władcom.

Wstęp

Szóstego stycznia 2021 roku za biurkiem wiceprezydenta w sali obrad Senatu Stanów Zjednoczonych stanął mężczyzna i wezwał wszystkich do wspólnej modlitwy.

Kilka wskazówek świadczy o tym, że rzeczony mężczyzna w rzeczywistości nie był wiceprezydentem. Jedną z nich jest to, że wiceprezydenci zasadniczo nie prowadzą modłów w Senacie. Inną, że mężczyzna przemawiał przez megafon i był uzbrojony w dzidę z przyczepioną amerykańską flagą.

Może najbardziej zdradzała go twarz pokryta czerwoną, białą i niebieską farbą oraz inspirowane mitologią nordycką tatuaże na torsie, widoczne, ponieważ był do pasa nagi, nie licząc futrzanej czapki ze sterczącymi rogami. Były żołnierz marynarki wojennej Jake Angeli, urodzony jako Jacob Chansley, w 2021 roku lepiej znany jako „szaman QAnon”, przemawiał nie do senatorów, ale do koalicji popleczników Donalda Trumpa, aktywistów i zwolenników teorii spiskowych oraz kilku wyraźnie zakłopotanych policjantów.

Nie tak to miało wyglądać. Izbę Senatu powinni zapełniać… cóż, senatorowie gotowi potwierdzić zwycięstwo Joe Bidena jako czterdziestego szóstego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ale uciekli w obawie o własne bezpieczeństwo. Podobnie zrobił prawdziwy wiceprezydent, Mike Pence, którego zadaniem było nadzorowanie tego posiedzenia Senatu. Tak samo postąpiło czternastu republikańskich senatorów i stu czterdziestu republikańskich członków Izby Reprezentantów, którzy wcześniej jasno dali do zrozumienia, że będą głosować przeciwko zatwierdzeniu Joe Bidena, i w rzeczywistości stali mniej więcej po tej samej stronie co protestujący. Gdy plądrowanie Kapitolu trwało, prawie wszyscy obecni tam z racji pełnionych funkcji albo się ukrywali, albo uciekali.

Była to rozsądna reakcja na przybycie kilku tysięcy osób, które chciały za wszelką cenę doprowadzić do unieważnienia wyborów. Wielu demonstrantów miało broń; jeden zaopatrzył się w jedenaście koktajli Mołotowa. W centrum handlowym wzniesiono drewnianą szubienicę i skandowano: „Powiesić Mike’a Pence’a!”. Tamtego dnia tłum zaatakował wielu dziennikarzy relacjonujących protest, a piętnastu policjantów trafiło do szpitala. Funkcjonariusz przydzielony do ochrony Senatu, pięćdziesięciojednoletni Howard Liebengood, kilka dni później popełnił samobójstwo. Uczestniczka zamieszek, trzydziestopięcioletnia była żołnierka Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, Ashli Babbitt, została postrzelona w ramię podczas próby wtargnięcia do Kapitolu i zmarła wskutek odniesionych ran.

Kiedy świat z przejęciem śledził na żywo w telewizji przebieg wydarzeń, tłum próbował unieważnić wynik demokratycznych wyborów – i przynajmniej niektórzy z tych ludzi szczerze wierzyli, że usiłują ratować demokrację. Później wielu było równie szczerze zszokowanych, gdy dowiedzieli się, że wymiar sprawiedliwości inaczej postrzega tę sprawę.

Dlaczego zatem kilka tysięcy osób – obywateli kraju, dla którego demokracja jest osią sensu istnienia – próbowało na oczach świata dokonać tego, co jeśli nawet niezupełnie było zamachem stanu, to w każdym razie czymś mu bliskimI? Odpowiedź tkwi w teorii spiskowej, a ściślej mówiąc, w wielu tego rodzaju teoriach – większość z nich jest fałszywa, a jedna w zasadzie prawdziwa.

Główna fałszywa teoria została najdobitniej wyrażona przez prezydenta Trumpa rano czwartego listopada przed wyborami. „Jesteśmy WIELCY – napisał na Twitterze, ze swoim zwyczajowym upodobaniem do używania klawisza Shift – ale oni próbują UKRAŚĆ wybory”1.

Powstało wiele teorii, w jaki sposób demokraci zamierzali „UKRAŚĆ wybory”, przy czym większość z nich… nie całkiem do siebie pasuje. Wyrzucono worki z zakreślonymi kartami do głosowania lub w tajemniczy sposób znaleziono walizki z czystymi. Głosy wysyłane pocztą były fałszowane. Nielegalni imigranci i martwi ludzie tłumnie maszerowali do urn. Zhakowane maszyny do głosowania diabolicznie zamieniały głosy Trumpa na głosy Bidena. Sześć miesięcy po wyborach w Arizonie wciąż skrzętnie badano karty do głosowania w poszukiwaniu śladów włókien bambusa, by udowodnić, że zostały one przywiezione z Chin2. (Takie poglądy dominowały w głównych obszarach miejskich, zamieszkanych w większości przez ludność niebiałą, mimo że właśnie tam Trump zyskiwał znaczną przewagę, a tracił na przedmieściach – może jest to jakąś wskazówką, co podsycało niektóre z tych twierdzeń).

I dlaczego demokraci kradli wybory? Mamy tutaj cały wachlarz odpowiedzi, od elementarnej żądzy władzy, przez marksistowskie przejęcia, do przekonania, że prezydent prowadził jednoosobową krucjatę przeciwko działającej za kulisami pedofilsko-kanibalskiej grupie czcicieli szatana z kwaterą główną w piwnicy pewnej pizzerii, zmuszonych do sfałszowania wyborów, by uniknąć nieuchronnego spotkania z wymiarem sprawiedliwości. Ten ostatni pomysł wywodzi się z ruchu QAnon, rozległej teorii spiskowej, opartej w znacznej mierze na serii anonimowych wiadomości z opanowanego przez trolle portalu 4chan, którego subskrybentem był Jake Angeli w rogatej czapce.

Tak czy inaczej, związane z wyborami obawy konserwatywnej Ameryki, wzmacniane przez dziesięciolecia przesadzonych lub bezpodstawnych twierdzeń o oszustwach wyborczych, osiągnęły temperaturę wrzenia dzięki wielomiesięcznym twierdzeniom prezydenta Trumpa, że demokraci próbują „ukraść” zwycięstwo. (W końcu ten sam człowiek cztery lata wcześniej upierał się, że wybory, które wygrał, też były sfałszowane). Obawy te spotęgowała szeroko oczekiwana „niebieska fala”, czyli uzyskanie przewagi przez Partię Demokratyczną, gdy w wieczór wyborczy licznik zaczął uwzględniać różne rodzaje głosów z różnych obszarów. Nie było to niczym nieoczekiwanym3. Ale jeśli należałeś do części Amerykanów – znacznej mniejszości – którzy po prostu nie potrafili zrozumieć, jak prezydent Trump mógł przegrać, wszystko to wyglądało dość podejrzanie. Sondaż z maja 2021 roku wykazał, że większość republikanów uważała wybory za sfałszowane, Donald Trump nadal jest prawdziwym prezydentem, a zamieszkom na Kapitolu przewodzili lewicowcy, którzy próbowali zaszkodzić wizerunkowi Trumpa4.

Rzecz w tym, że istniał dość przekonujący dowód na to, że ktoś spiskował, by „ukraść” wybory prezydenckie w 2020 roku: spiskował facet, który przegrał. Informacja, że obóz Trumpa planuje ogłoszenie zwycięstwa przed podaniem oficjalnych wyników i zakwestionowanie wyborów – bez względu na wynik i dowody – została podana długo przed dniem wyborów5. W konsekwencji prezydent otwarcie przedstawiał swoje oczekiwania, że republikańska większość w Sądzie Najwyższym pomoże mu w zwycięstwie; ponadto członkowie jego kampanii wyborczej i rozmaici pochlebcy złożyli ponad sześćdziesiąt pozwów, próbując unieważnić głosowanie w różnych stanach, podczas gdy mianowani przez prezydenta sędziowie działali pod presją, niekiedy pochodzącą od niego6. Wszystko to osiągnęło apogeum na początku stycznia, dzięki nowej teorii, że wiceprezydent – prawdziwy, nie tamten facet w futrzanej czapce – ma prawo jednostronnie unieważniać wynik wyborów i zachować stanowisko wiceprezydenta. Znamy tę część, ponieważ tak się składa, że spisano cały plan, wyraźnie naruszając zasadę Stringera Bella, która mówi, że nie należy sporządzać notatek o działalności spiskowejII.

Tak więc była to prawdziwa teoria spiskowa – ta dotycząca faktycznego spisku, który opierał się na mnóstwie innych teorii – co skończyło się tym, że ponad czterysta osób zostało oskarżonych o przestępstwa federalne, a mężczyzna bez koszuli prowadził modlitwy w Senacie Stanów Zjednoczonych.

Kilka rzeczy w tej historii jest nic niewartych. Po pierwsze, teorie spiskowe obozu Trumpa – niezależnie od tego, czy szczerze w nie wierzyli, czy nie – zaskakująco przypominają prawdziwy spisek zawiązany przez prezydenta i jego sympatyków. Po drugie, myślenie spiskowe, które często się bagatelizuje jako domenę outsiderów, dziwaków i ogólnie osób pozbawionych praw obywatelskich, było propagowane przez prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Po trzecie, teorie spiskowe mają realne konsekwencje. Zginęli ludzie, a Stany Zjednoczone po raz pierwszy w swojej historii – obejmującej wybory, które odbyły się podczas wojny secesyjnej, prawdziwej wojny domowej – nie zdołały całkowicie pokojowo przekazać władzy.

Wszystko to rodzi pytanie: jak, u diabła, doszło do czegoś takiego?

Nie ma wątpliwości, że teorie spiskowe – siła napędowa ataku na Kapitol – były wytworem dzisiejszych czasów, stworzonym przez ekstremistów z 4chan, spopularyzowanym przez YouTube’a oraz Facebooka i zainicjowanym przez samego prezydenta, który rządził za pośrednictwem tweetów, a informacje czerpał z kablówki. I w ciągu ostatnich kilku lat niekiedy mogło się zdawać, że teorie spiskowe odgrywają większą niż kiedykolwiek rolę w polityce światowej. Media społecznościowe ułatwiły ich szerzenie, a algorytmy zaprojektowane w taki sposób, by ludzie nie przestawali klikać albo oglądać filmików, stały się pasami transmisyjnymi, które prowadzą użytkowników w kierunku bardziej radykalnych treści viralowych.

Ale chociaż Donald Trump może był najsławniejszym przywódcą, który wykorzystuje i rozpowszechnia teorie spiskowe dla osiągnięcia swoich celów, to najnowsza historia Węgier Viktora Orbána czy Brazylii Jaira Bolsonaro przypomina, że wcale nie jest wyjątkowy. I tak wyglądała prawda jeszcze przed wybuchem pandemii COVID-19, gdy wszyscy musieliśmy pogodzić się z tym, że nietoperz w środkowych Chinach zakasłał i w rezultacie zmarły miliony ludzi (a reszta przez ponad rok tkwiła w swoich mieszkaniach, skazana na nieoczekiwany celibat, bezrobocie lub tylko zanik mięśni).

Jeśli jednak czasami wydaje nam się, że żyjemy w złotym wieku paranoi, to należy pamiętać, że teorie spiskowe mają bardzo długą historię. Były obecne w polityce starożytnych Aten i Rzymu7. I choć wiele teorii spiskowych sprzed wieków zasnuła mgła czasu, niektóre przetrwały; jak zobaczymy, rodowód wielu tych, które motywowały uczestników zamieszek na Kapitolu, sięga setek lat w przeszłość.

Amerykańska demokracja, w styczniu 2021 roku zagrożona przez teorie spiskowe, w gruncie rzeczy wyrosła z myślenia spiskowego. Kilku historyków utrzymuje, że Deklaracja Niepodległości – z jej mrocznymi ostrzeżeniami przed tajnymi brytyjskimi planami nieuchronnej tyranii i długą listą rzekomych „nadużyć i uzurpacji” – nie tyle odnosiła się do teorii spiskowej, ile sama w sobie nią była8. Może teorie spiskowe mają teraz swoją chwilę, ale to wcale nie oznacza, że są nowe.

Rzadko biorą się znikąd. Bardzo często są adaptowane z wcześniejszych wersji, aktualizowane i dostosowywane do nowych kontekstów społecznych. Niekiedy czarne charaktery, czyli jednostki, instytucje, całe grupy etniczne lub religijne, zmieniają się z biegiem czasu. Niekiedy – co mogłoby powiedzieć wielu Żydów, którzy próbowali żyć w Europie przez ostatnie tysiąc lat – nie.

Stereotyp teorii spiskowych wskazuje na to, że są one wyrazem opinii mas o elitach społeczeństwa – sprzeciwem bezsilnych wobec potężnych. I czasami taka jest prawda. Ale jak zobaczymy, nierzadko są tworzone i rozpowszechniane przez same elity. Protekcjonalny pogląd lewicy, że teorie spiskowe przemawiają wyłącznie do ludzi niedouczonych i niedoinformowanych, nie może być dalszy od prawdy. Do wyznawców tych teorii, którzy pojawiają się w tej książce, należą monarchowie i przywódcy polityczni, prawnicy i biznesmeni, matematycy i chemicy, wybitni fizycy i pionierscy wynalazcy. Jest wielu oficerów wojskowych i sporo księży. A także laureat Nagrody Nobla, który figuruje na każdej przyzwoitej liście „najmądrzejszych ludzi XX wieku”.

I nikt z nas – niezależnie od tego, czy należymy do politycznej lewicy, prawicy, czy centrum – nie jest odporny na teorie spiskowe. Nasze mózgi są skonstruowane w taki sposób, by dostrzegać wzory, i robią to tak dobrze, że czasami widzą je tam, gdzie ich nie ma. Jednocześnie świat jest często kształtowany przez niewidzialne siły, które mogą się wydawać rezultatem świadomych działań – od zmian społecznych, przez epidemie, po reakcje rynku.

Wiele z tych sił, jak napisał Adam Smith w Badaniach nad naturą i przyczynami bogactwa narodów w 1776 roku, „nie jest pierwotnie efektem jakiejkolwiek ludzkiej mądrości”, są one po prostu „konsekwencją pewnej skłonności w naturze ludzkiej”9. Przez całe życie jesteśmy ciągle pchani, ciągnięci i szturchani przez niewidzialne ręce. Czy to naprawdę zaskakujące, że czasami wyobrażamy sobie, że te ręce muszą do kogoś należeć? Teorie spiskowe pozwalają nadać tym siłom ludzką twarz, nazwać najbardziej pierwotne lęki i najgłębsze niepokoje, które nas nękają. Dają nam kogoś, kogo można obwinić.

Jest jeszcze jedna rzecz, którą warto powiedzieć, zanim wejdziemy w szczegóły: czasami teorie spiskowe są prawdziwe.

Jasne, możemy być całkiem pewni, że Ziemia jest kulista, że „smugi chemiczne” pozostawiane przez samoloty są nieszkodliwymi smugami kondensacyjnymi, a nie bronią biologiczną, i że Bill Gates nie używa programów szczepień, by zmienić ludzkość w swoją osobistą armię niewolników. Ale w 1956 roku rządy brytyjski i francuski naprawdę potajemnie koordynowały izraelską inwazję na Egipt, żeby wkroczyć tam jako rozjemcy i przejąć kontrolę nad Kanałem Sueskim. Departament Obrony Stanów Zjednoczonych naprawdę opracował plany (choć ich nie zrealizował) przeprowadzenia ataków terrorystycznych na terytorium Stanów Zjednoczonych i przypisania ich komuś innemu. A amerykańska publiczna służba zdrowia oraz Centrum Kontroli i Zwalczania Chorób naprawdę przez dziesięciolecia nie leczyły kilkuset chorych na kiłę Afroamerykanów tylko po to, by zobaczyć, co będzie się z nimi działo. Można by napisać całą książkę o spiskach, które kiedyś bagatelizowano jako szalone wymysły, a które okazały się absolutnie prawdziwe.

To, że macie paranoję, wcale nie musi oznaczać, że nie chcą was dopaść. Po prostu prawdopodobnie tego nie zrobiąIII.

Jeśli więc zamierzamy zrozumieć rolę, jaką teorie spiskowe odgrywają w naszych społeczeństwach – jak wpływają na naszą politykę i kulturę oraz jak mogą wciągać naszych bliskich w głąb obsesyjnych króliczych nor – musimy najpierw zrozumieć ich historię. Musimy zrozumieć, skąd pochodzą teorie spiskowe, dlaczego ludzie w nie wierzą, dlaczego w pewnych okolicznościach pojawiają się częściej niż w innych i co takiego mamy w głowie, że jesteśmy skłonni w nie wierzyć.

W pierwszej części tej książki zastanawiamy się, czym są teorie spiskowe, jakie są ich rodzaje i dlaczego nieodparcie pociągają one nasze mózgi. Później przyjrzymy się, jak teorie spiskowe próbowały wyjaśnić konkretne wydarzenia – od rewolucji po zabójstwa, od UFO po pandemie – i w jaki sposób wiele z nich balansowało na granicy między nieprawdopodobnym a bardzo prawdopodobnym.

Następnie weźmiemy pod lupę teorie, które rozszerzają swój zakres i przez to coraz bardziej odrywają się od rzeczywistości. Są to te sugerujące, że nasz świat nie jest taki, jaki znamy, globalne wydarzenia zostały złośliwie zaplanowane i wszystko jest kontrolowane przez tajemnicze grupy, iluminatów albo może kosmitów. Zobaczymy, jak rozwijały się w historii – i rozważymy ewentualność, że sama historia może być kłamstwem.

Skończymy w teraźniejszości, do której wrócimy, by spojrzeć na współczesną nam epokę spisków – i wreszcie, na koniec, zasugerujemy kilka pomocnych wskazówek, jak uniknąć wpadnięcia do króliczej nory. Jak odróżnić bzdurną teorię od rzeczywistego spisku.

Książka zawiera wiele przykładów teorii spiskowych. Niektóre z nich się łączą, inne nie. A im dalej będziemy się posuwać, tym stanie się bardziej oczywiste, że ludzie znaleźli sposoby na ich łączenie. Po drodze zobaczymy, jak teorie spiskowe pomogły stworzyć świat, w którym żyjemy, i jak często są odbiciem naszego społeczeństwa i nas samych. Dowiemy się, że iluminaci naprawdę chcieli w tajemnicy zmienić świat, ale nie było to tak straszne, jak się wydaje, a ponadto okazali się w tym niezbyt dobrzy. Zobaczymy, że czasami spiski rodzą się jedynie z podniecenia związanego z przyjęciem tezy, że wszystko, co wiemy, jest błędne. Odkryjemy, że wiele takich teorii jest dziwnych, niektóre są zabawne, inne przerażające. I przekonamy się, że nikt z nas nie jest odporny na to, by w nie uwierzyć.

Ale najpierw musimy zapytać: czym właściwie są?

I Na ten temat toczy się czysto akademicki spór, który zasadniczo sprowadza się do pytania: „Jak definiujemy zamach stanu?”.

II W serialu Prawo ulicy grany przez Idrisa Elbę consigliere gangu narkotykowego, Stringer Bell, próbuje wprowadzić nowoczesne metody zarządzania w handlu crackiem i heroiną w Baltimore. Jego zabiegi błędnie interpretuje nadgorliwy podwładny, który podczas spotkania rywalizujących gangów zaczyna sporządzać protokoły. Zasada nie jest określona wprost, ale można ją wywnioskować ze słów Bella, gdy wyrywa podwładnemu notes, krzycząc: „Piszesz notatki o spisku przestępczym? Co ty, kurwa, sobie wyobrażasz?!”.

III Ale mogą.

Część I

Teoria o teoriach

Próbujemy ustalić, czym właściwie są teorie spiskowe, i pytamy, dlaczego nasze mózgi tak je uwielbiają.

1

Czym jest teoria spiskowa?

Wczesnym rankiem w Wielką Sobotę 1144 roku w lesie u stóp dębu znaleziono martwego chłopca. Właściwie został znaleziony kilka razy: zgłoszenie śmierci prowadziłoby do niekończących się kłopotów, więc pierwsi „znalazcy” uznali, że to nie ich sprawa. Chłop i zakonnica zobaczyli zwłoki i poszli dalej, ale w końcu chłop powiedział gajowemu, a gajowy musiał przyznać, że to faktycznie jego sprawa, bo on zarządza lasem.

Chłopiec, William, miał dwanaście lat i został znaleziony w Thorpe Wood, dużym lesie na północny wschód od Norwich. Po kilku wiekach wylesiania jest tu znacznie mniej lasów niż kiedyś i oczywiście nie da się precyzyjnie określić, gdzie leżało ciało młodego Williama. Jednak było to kilka kilometrów od centrum miasta – gdzieś za A1024, prawdopodobnie naprzeciwko Homebase i DFS. To tam zrodziła się jedna z najtrwalszych i najbardziej destrukcyjnych teorii spiskowych w całej historii.

Śmierć Williama stała się źródłem „oszczerstwa krwi” – sfabrykowanego oskarżenia, że Żydzi dokonują mordów rytualnych na chrześcijańskich dzieciach, żeby użyć ich krwi podczas swoich obrzędów religijnych. W następnych latach teoria ta rozprzestrzeniła się z Norwich na średniowieczną Europę i poza nią. Była przyjmowana, potępiana i wykorzystywana przez monarchów, polityków i duchownych; została osadzona w systemach wierzeń nie tylko na kontynencie europejskim. Leżała u podłoża indywidualnych oskarżeń i owianych złą sławą procesów, a także przyczyniła się do stuleci prześladowań religijnych, czystek etnicznych i ludobójstwa. Powszechnie wierzy się w nią do dziś, a jej echa można usłyszeć we współczesnych teoriach spiskowych, od satanistycznej paniki w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych po teorie ruchu QAnon, które szóstego stycznia 2021 roku kierowały wieloma uczestnikami szturmu na Kapitol.

W dzisiejszych czasach „oszczerstwo krwi” najczęściej nie jest nazywane teorią spiskową – to „mit”, „folklor” lub „antysemicka kaczka dziennikarska”. I oczywiście po części jest tym wszystkim. Ale wydaje się czymś wiecznym, nieuniknionym, co wyłoniło się w pełni ukształtowane z naszej pradawnej studni uprzedzeń i przesądów. Jak zobaczymy, szczegóły powstania teorii „oszczerstwa krwi” – historia z udziałem pogrążonego w żałobie wujka, rozwiązłego rycerza i ambitnego mnicha – świadczą, że jest ona po prostu nieprawdziwa.

Oszczerstwo krwi rozprzestrzeniło się, ponieważ było teorią spiskową.

Termin „teoria spiskowa” jest obecnie bardzo często odmieniany przez wszystkie przypadki. Wątki na Twitterze, dotyczące plotek o sławach, mają doczepioną etykietkę teorii spiskowych. Całkowicie standardowe interpretacje wydarzeń historycznych są piętnowane jako spiski, zwykle przez ludzi, którym te interpretacje się nie podobają. Politycy ze złością potępią w zasadzie każdą krytykę pod swoim adresem jako teorię spiskową i z poważnymi twarzami będą narzekać na spadek norm dyskursu publicznego. Terminu tego używa się w odniesieniu do wszystkiego, od skandalicznych plotek, szeptanych na szkolnych podwórkach, po mailowe miejskie legendy o groźnych autostopowiczach. Określenie to stosowane jest bardzo swobodnie i dużo energii poświęca się na kłótnie, kto i co zasługuje na tę etykietkę – prawie zawsze pejoratywną. Wy jesteście zwolennikami teorii spiskowych; ja tylko zadaję pytania.

Ale skoro cała ta książka jest im poświęcona, warto zapytać: co właściwie mamy na myśli, gdy mówimy „teoria spiskowa”?

To jedna z tych dziedzin, w której coś pozornie prostego szybko staje się dość skomplikowane. Jak wskazuje sama nazwa, teoria spiskowa składa się z dwóch kluczowych elementów. Nie dostaniecie nagrody za odgadnięcie, jakich. Bo chociaż teoria spiskowa musi oczywiście być (a) teorią o (b) spisku, to w luźniejszych zastosowaniach tego terminu często brakuje jednego bądź drugiego składnika.

Najczęściej określenie to nie odnosi się do grupy osób pracujących razem w tajemnicy. Często oznacza ono jakąkolwiek wcześniej nieznaną prawdę, czy chodzi o plotki ze świata celebrytów, czy o istnienie kosmitów. Ale jeśli nie dotyczy ludzi aktywnie pracujących nad ukryciem tej prawdy, nie jest spiskiem. Nie można mieć spisku, jeśli nikt nie spiskuje.

Niekoniecznie poznacie to po sposobie, w jaki media używają tego terminu. Wystarczy wymienić tylko kilka ostatnich przykładów jego zastosowania: stwierdzenie „potwór z Loch Ness istnieje” nie jest teorią spiskową, lecz może co najwyżej zaliczać się do biologii spekulatywnej; „aktorka Anne Hathaway jest inkarnacją żony Szekspira, Anne Hathaway” to nie teoria spiskowa, tylko zbieżność imienia i nazwiska; „Tarzan jest młodszym bratem Anny i Elsy” nie jest teorią spiskową, ponieważ Anna i Elsa są fikcyjnymi postaciami z filmu Kraina lodu, gdzie takie czy inne związki z fikcyjną postacią Tarzana są wyłącznie kwestią wyobraźniI.

Stwierdzenie „grupa ludzi robi coś w tajemnicy” też nie wystarczy, by kwalifikować coś jako spisek. Potrzebna jest jakaś próba wywarcia wpływu na szerszy świat – zdobycia pewnej przewagi, oszukania kogoś, zmiany biegu historii. Jeśli zasugerujecie, powiedzmy, że każde spotkanie brytyjskiego gabinetu kończy się potajemną orgią, to… cóż, obraz może jest niepokojący i bulwersujący, ale tak naprawdę nie wznosi się na poziom spisku. Spiski potrzebują wywierania jakiegoś namacalnego i rozmyślnego wpływu poza własnymi granicami. W przeciwnym razie są mniej spiskiem, a bardziej prywatnym klubem.

Innym nieoczekiwanie drażliwym aspektem definiowania spisku jako „ludzie robiący coś w tajemnicy” jest to, co właściwie rozumiemy przez „tajemnicę”. Robienie czegoś w tajemnicy sugeruje coś więcej niż tylko nierobienie tego publicznie, czyli robienie tego prywatnie – co składa się na dużą część naszego życia. „Tajemnica” oznacza, że robicie wszystko, by ukryć wasze poczynania.

Twierdzenia, że coś było „tajemnicą”, są kluczowe dla teorii spiskowych – i właśnie dlatego uważamy je za przekonujące – ponieważ, o czym wie każdy redaktor brukowca, prawie wszystko zabrzmi złowrogo lub sprośnie, jeśli nazwiecie to „tajemnicą”. („Tajemne gniazdko miłosne” brzmi o wiele bardziej ekscytująco niż „mieszkanie dzielone z partnerem”). Uwielbiamy odkrywać rzeczy, o których nie powinniśmy wiedzieć, a obietnica ujawnienia zakulisowych informacji jest pewnym sposobem na przyciągnięcie uwagi. Ale samo to, że wcześniej czegoś nie wiedzieliście, wcale nie oznacza, że ktoś aktywnie próbował utrzymać to w tajemnicy. Podczas pandemii covidu wielu autorów teorii spiskowych dotyczących szczepionek sugerowało, że ujawniają tajne informacje… które zostały podane publicznie kilka miesięcy wcześniej przez zaangażowane w sprawę organizacje.

Co więcej, granice między tym, co publiczne, prywatne i tajne, są niewyraźne i często nie możemy ustalić, gdzie dokładnie powinny przebiegać. Wiele spraw wpływających na nasze życie, zarówno dużych, jak i małych, dzieje się w tych niejednoznacznych przestrzeniach, gdzie nikt nie patrzy. Czasami za zamkniętymi drzwiami może dochodzić do złych rzeczy, a przecież właśnie tam spędzamy niemałą część codziennego życia. Nasze trudności z rozróżnieniem „tajnego” i „prywatnego” to jeden z powodów, dla których niekiedy wszędzie widzimy spiski.

Niedługo po śmierci Williama z Norwich pojawiło się pierwsze oskarżenie o spisek.

Według matki Williama chłopca widziano żywego po raz ostatni, gdy wchodził do domu miejscowej żydowskiej rodziny z podejrzanym mężczyzną, który twierdził, że da mu prestiżową pracę w kuchni rabina. Wiarygodność zeznania matki pozostaje wątpliwa, ponieważ w znacznej mierze opierało się ono na śnie, w którym atakowało ją kilku Żydów. Ta namiastka dowodu rozprzestrzeniała się jednak, w miarę jak ludzie spekulowali, co mogło się wydarzyć za tamtymi zamkniętymi drzwiami; nie minęło wiele czasu, a rzucono oskarżenia na całą społeczność żydowską w Norwich1.

Oskarżenia podążały znaną przygnębiającą ścieżką: tamtejsi Żydzi byli niedawnymi imigrantami (w rzeczywistości to oskarżenie jest praktycznie pierwszym historycznym dowodem na istnienie tamtejszej wspólnoty), więc jako tacy skupiali na sobie wszystkie zwykłe podejrzenia i urazy. Sytuację pogarszał ówczesny kontekst społeczny: Żydów postrzegano jako bogatych i byli silnie związani z elitami normańskimi, które przybyły do Anglii w czasach podboju, niespełna sto lat wcześniej. W 1144 roku Anglia i Normandia były w środku trwającej dwie dekady brutalnej wojny o sukcesję, znanej później jako czas anarchii; podzieliła ona społeczności, doprowadziła do powszechnego załamania porządku i stworzyła wszechobecną atmosferę podejrzeń i paranoi. Ponadto w latach czterdziestych XII wieku w znacznej części Europy rosły nastroje antyżydowskie, podsycane częściowo przez krucjaty, które zarówno sprzyjały ogólnej atmosferze przemocy religijnej, jak i zmuszały krzyżowców do zaciągania długów, by przygotować się do misji. Przynajmniej część wierzycieli była Żydami.

Może matka Williama była pierwotnym źródłem oskarżenia, ale zdecydowanie najdonośniejszy głos winiący społeczność żydowską za śmierć chłopca należał do jego wuja Godwina, miejscowego księdza. Na dorocznym synodzie domagał się on postawienia Żydów przed sądem kościelnym i poddania ich sądowi Bożemu. Co niezwykłe, mimo że oskarżenie wysunął człowiek powszechnie szanowany, wielu równych mu stanem pozostało sceptycznych; do procesu nie doszło i wprawdzie przemowa Godwina wzbudziła lokalne nastroje antyżydowskie, ale szeryf – normańskiego pochodzenia, niejaki John de Chesney – zapewnił tej społeczności ochronę do czasu, aż sytuacja się uspokoi.

Co wkrótce się stało. Najbardziej godne uwagi w tym pierwotnym oskarżeniu było to, jak szybko sprawa przycichła: po prostu nie wydaje się, żeby była szczególnie wielka. Wszyscy mieli poważniejsze zmartwienia. Poza rodziną księdza większość ludzi w ciągu zaledwie kilku lat właściwie zapomniała o Williamie.

Ale potem zadłużony rycerz zamordował swojego wierzyciela i potrzebował obrony prawnej.

Rycerz, o którym mowa, to sir Simon de Novers, nicpoń pierwszej wody. Nie wiadomo na pewno, dlaczego tak bardzo się zadłużył, ale historyczka E.M. Rose w książce The Murder of William of Norwich [Morderstwo Williama z Norwich] sugeruje, że najpewniej pod koniec lat czterdziestych wziął udział w drugiej wyprawie krzyżowej, a po powrocie z tego katastrofalnego przedsięwzięcia na wielu pomniejszych szlachciców czekało chłodne przyjęcie i długi, których spłatę utrudniał brak łupów wojennych.

Niezależnie od przyczyny, w 1149 roku sir Simon zasadził się w lesie pod Norwich i zabił człowieka, któremu był winien pieniądze. Ofiarą padł jeden z najbogatszych ludzi w mieście, Żyd.

Nawet jak na ówczesne standardy i nawet w środku wojny domowej nie można było pozwolić, by zbrodnia uszła sprawcy płazem. Społeczność żydowska domagała się sprawiedliwości. Król Stefan musiał wykazać, że prawo i porządek nie przepadły bez śladu, a sir Simon nie pomógł swojej sprawie, najwyraźniej rozpowiadając, że dokonał tego mordu. Proces przed królem w 1150 roku byłby krótki, a wynik jednoznaczny, gdyby nie przebiegła sztuczka obmyślona przez adwokata de Noversa, miejscowego biskupa Williama Turbe’a.

Turbe miał wątłe podstawy do obrony, więc zdecydował się podjąć atak, przywołując twierdzenia Godwina o śmierci jego siostrzeńca. Całkowicie bezzasadnie stwierdził, że zmarły był prowodyrem dokonanego przez społeczność żydowską zabójstwa Williama z Norwich. Sir Simon wcale nie próbował uniknąć spłaty długu; po prostu wymierzył sprawiedliwość! Turbe nie musiał przedstawiać szczególnie przekonujących argumentów (i nie przedstawił); wystarczyło rzucić dość dużo oskarżeń i zasiać niepewność w takim stopniu, by zamienić prostą rozprawę błędnego rycerza w coś, co Rose nazywa „podwójnym procesem”, gdyż Żydzi z Norwich nagle również stanęli przed sądem.

Udało się. Mając przed sobą nieoczekiwanie zagmatwaną i złożoną sprawę – i pozycję polityczną na tyle słabą, że obawiał się urazić którąkolwiek z zainteresowanych stron, by nie stracić poparcia – król wraz z doradcami postanowili po prostu… nie wydawać wyroku. Odłożyli sprawę do szuflady i już nigdy jej stamtąd nie wyjęli. Sir Simon był wolny i mógł spędzić resztę swojego podłego życia w okolicach Norwich, a tymczasem oskarżenie społeczności żydowskiej o mordowanie dzieci zaogniało się w szarej strefie ciągłych podejrzeń – niedowiedzionych, ale niemożliwych do obalenia.

Oskarżenie o spisek pokazało, że ma ono nieprzemijającą moc i może być używane przez potężnych ludzi do ich własnych celów. Jednak dopiero gdy pojawił się ambitny mnich, domniemanie spisku przekształciło się w pełnoprawną teorię.

Prawdziwe teorie spiskowe krążyły po świecie znacznie wcześniej, niż pojawiło się określenie „teoria spiskowa”. Jest ono stosunkowo niedawnym wynalazkiem i oczywiście istnieje teoria spiskowa dotycząca jego pochodzenia. Według niej to określenie zostało wymyślone przez CIA w 1967 roku, żeby zdyskredytować krytykę raportu Warrena w sprawie zabójstwa JFK. Oczywiście to nie CIA była autorką tego określenia: cytowany na dowód dokument, w którym Agencja opisuje oskarżenia przeciwko niej jako teorie spiskowe, świadczy, że termin ten był już w powszechnym użyciu2.

Ale rozumienie pojęcia „teoria spiskowa” z czasem uległo zmianie. Pod koniec XIX wieku, kiedy użyto go po raz pierwszy w prasie, miało inne znaczenie niż dzisiaj. Właściwie było o wiele bliższe oskarżeniom o spisek, które zostały rzucone na żydowskich mieszkańców Norwich wieki wcześniej. Gazety donosiły, że popełniono przestępstwo i policja prowadząca śledztwo ma „teorię spiskową” – a równie dobrze mogła mieć „teorię podpaleń”3. Dopiero kilka dziesięcioleci później, pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku, zaczęto używać tego terminu we współczesnym znaczeniu.

Zmiana sprowadza się do naszego pojmowania pierwszego elementu teorii spiskowych – mianowicie „teorii”. Przyjmujemy, że „teoria” oznacza nie tylko sugestię typu „wydaje mi się, że to się zdarzyło”, ale też coś, co pełniej wyjaśnia zdarzenie, bo umieszcza się je w rozumieniu świata jako całości. Co najważniejsze, sugeruje to również, że istnieją konkurencyjne teorie – musi istnieć „wersja oficjalna”, której ta teoria daje alternatywę.

Znajduje to odbicie w zmianie naszego podejścia do spisku. Obawy przed spiskiem były dość powszechne wśród elit późnośredniowiecznej i wczesnonowożytnej Europy, nękanej schizmami religijnymi, regularnymi wojnami i wszelkiego rodzaju intrygami dworskimi. Nie jest to niczym zaskakującym, bo w tamtych społeczeństwach – pozbawionych wielu cech nowoczesnej demokracji, jak „możliwość krytykowania króla bez ryzyka utraty głowy” – spiskowanie było w zasadzie głównym sposobem załatwiania spraw. Więc chociaż książęta i baronowie z szesnastowiecznych dworów mogli widzieć spiski na każdym kroku, pojmowali je inaczej niż my, ponieważ nie było alternatywnych wersji. Gdy wszystko dzieje się za zamkniętymi drzwiami, trudno odróżnić spisek od zwykłego robienia interesów.

Wiara w coś niekoniecznie musi mieć w pełni dopracowane wyjaśnienie każdego szczegółu, by liczyć się jako teoria spiskowa: jak się dowiemy, wiele z nich naprawdę jest niedopracowanych. Ale musi ona zaproponować jakąś wspólną alternatywną interpretację faktów. Nie możecie ot tak chodzić i wykrzykiwać przypadkowych twierdzeń w stylu: „Harry Styles tak naprawdę nie żyje!”, „Krowy to roboty w przebraniu!”, „Słońce to tylko sprytnie ulokowany cylinder!”. Coś takiego sprawi, że wyjdziecie na dziwaków. Porządna teoria spiskowa wymaga jakiegoś wyjaśnienia. Musicie zagłębić się przynajmniej w „jak” i „dlaczego”.

Bez tego macie – co najwyżej – hipotezę spiskową.

Thomas z Monmouth był walijskim mnichem, który dostał obsesji na punkcie historii Williama z Norwich i z czasem zamienił zwykłe oskarżenie w coś większego. Przedstawił teorię wyjaśniającą spisek. To on, bardziej niż ktokolwiek inny, jest odpowiedzialny za rozpowszechnianie „oszczerstwa krwi” za sprawą swojej pracy The Life and Passion of William of Norwich [Życie i pasja Williama z Norwich], obszernej księgi, którą pisał przez dwadzieścia lat, począwszy od roku procesu de Noversa.

Co ważne, Thomas nie był naocznym świadkiem żadnego z wydarzeń, które dokumentował. W czasie śmierci Williama nie było go nawet w Norwich: pojawił się tam dopiero kilka lat później, pod koniec lat czterdziestych XII wieku. Jego zainteresowanie Williamem wynikło prawdopodobnie z panującego wśród tamtejszych duchownych przekonania, że twierdzenia biskupa Turbe’a na procesie – początkowo nakierowane na oczyszczenie sir Simona z zarzutów – mogły służyć drugiemu celowi. Skoro William, dobre chrześcijańskie dziecko, rzeczywiście padł ofiarą makabrycznego mordu religijnego, to uczyniło go męczennikiem. A skoro był męczennikiem, mógł zostać świętym.

Norwich było wówczas drugim co do wielkości miastem Anglii, głównym ośrodkiem handlu i nauki. W przeciwieństwie jednak do wielu innych, mniejszych, miejscowości nie miało świętego. Święty podnosił status, więc naprawdę było to ważne, i brak świętego dotkliwie odczuwano; dlatego Thomas postanowił zostać orędownikiem świętej sprawy Williama.

W tym celu uzupełnił to, czego brakowało w początkowych oskarżeniach rodziny oraz w obronie de Noversa przez Turbe’a – dodał „jak” i „dlaczego”. Twierdził, że religijne obrzędy Żydów podczas Paschy wymagają złożenia w ofierze chrześcijańskiego dziecka; w dniach poprzedzających Wielkanoc Żydzi porwali Williama, założyli mu koronę cierniową, po czym „na pośmiewisko z Męki Pańskiej skazali na ukrzyżowanie”4. Thomas również rozszerzył spisek na zewnątrz – zasugerował, że nie tylko Żydzi spiskowali, by zamordować Williama: współpracował z nimi miejscowy szeryf de Chesney, przekupiony przez morderców, by uchronić ich przed konsekwencjami.

Książka Thomasa została napisana ponad osiem wieków temu, ale nosi wiele znamion publikowanej dziś literatury spiskowej. Większa jej część jest poświęcona kompletowaniu listy rzekomych cudów związanych ze szczątkami Williama (kolejny kluczowy element procesu kanonizacji), lecz partie dotyczące samego morderstwa składają się na znajomy schemat. Zawierają plastyczne opisy wydarzeń, które rozegrały się za zamkniętymi drzwiami i o których autor nie mógł nic wiedzieć. I przedstawiają mnóstwo „dowodów” tej tezy: żaden element sam w sobie nie jest przekonujący ani poparty faktami, ale wszystkie razem, odczytywane w kontekście już stwierdzonej prawdy o spisku, wydają się prawdziwe. Thomas wciela się w rolę samotnego detektywa, który z uporem tropi prawdę, odwiedza miejsce zbrodni i wyszukuje ważne wskazówki. (Pewien naukowiec zasugerował, że książkę można czytać jako jeden z najwcześniejszych przykładów „specyficznie angielskiego gatunku” kryminału, w którym „śledczy jest amatorem bez oficjalnego stanowiska”5).

Gdyby chodziło tylko o to, że Thomas poświęcił dwadzieścia lat na pisanie książki oczerniającej żydowskich mieszkańców Norwich, żeby promować świętość dziecka, którego śmierć została prawie zapomniana, zapewne nie rozmawialibyśmy o tym teraz. Ale kiedy rozszerzył oskarżenie o spisek do teorii spiskowej, uczynił je powtarzalnym. To, co posłużyło jako wyjaśnienie jednego wydarzenia, mogło zostać użyte jako wyjaśnienie innych. I gdy rozeszła się wieść o świętości Williama, ludzie zaczęli się zastanawiać, czy ofiary ich własnych małych lokalnych tragedii również mogą być kandydatami na świętych.

W następnych dziesięcioleciach teorię Thomasa powtarzano najpierw w innych częściach Anglii, późnej poza jej granicami. Rozprzestrzenianie się trwało. Zaczęła się długa śmiercionośna podróż „oszczerstwa krwi”.

Teorie spiskowe nie są takie same. To, co początkowo napisał Thomas, było jedną rzeczą: wąsko skoncentrowaną teorią, odnoszącą się do jednego konkretnego zdarzenia. To, czym się stało – rozrastającym się, mutującym przekonaniem, które przez wiele stuleci służyło do wyjaśniania i usprawiedliwiania ogromnej liczby strasznych rzeczy – było czymś zupełnie innym. W 1903 roku, kiedy opublikowano kolejną niesławną antysemicką teorię spiskową – Protokoły mędrców Syjonu, prymitywne fałszerstwo, składankę plagiatów z wielu źródeł, mającą na celu przedstawienie żydowskiego planu przejęcia władzy nad światem – było jasne, że teorie spiskowe znowu stały się czymś innym.

Istnieje wiele potencjalnych sposobów klasyfikacji uniwersum teorii spiskowych, ale miejsca jest mało, więc skupimy się na dwóch najbardziej interesującychII. Jeden z najbardziej użytecznych sposobów kategoryzowania i rozumienia teorii spiskowych został wprowadzony przez profesora nauk politycznych Michaela Barkuna w książce z 2003 roku A Culture of Conspiracy: Apocalyptic Visions in Contemporary America [Kultura teorii spiskowych. Wizje apokaliptyczne we współczesnej Ameryce]. Barkun dzieli je na trzy podstawowe typy: spiski zdarzeń, spiski systemowe i superspiski.

Spiski zdarzeń

Spiski zdarzeń to podstawowa forma teorii spiskowych – próba wyjaśnienia pojedynczego zdarzenia lub ściśle powiązanego ciągu zdarzeń poprzez założenie, że prawdziwą przyczyną jest tajny spisek. Katastrofa samolotu, upadek rządu, szalejąca choroba, śmierć księżnej w wypadku samochodowym – coś, co można wytłumaczyć przypadkiem, splotem złożonych czynników społecznych, a nawet publicznie uznanymi działaniami znanych postaci, jest tłumaczone jako machinacje ukrytej grupy manipulującej wydarzeniami dla własnych celów.

Jedną z cech wyróżniających takich teorii jest to, w jaki sposób odpowiadają na pytanie: „Czego chcą spiskowcy?”. Spiski zdarzeń zwykle oferują stosunkowo prostą odpowiedź. Spiskowcy mają jasny, ograniczony i zrozumiały cel – czy chodzi o odprawienie rytuału religijnego, czy o zdobycie przewagi politycznej, czy też o zamordowanie dwóch sędziów Sądu Najwyższego, by sąd był bardziej skłonny orzec na korzyść planów wydobycia ropy w ścisłym rezerwacie przyrody w Luizjanie. Tacy spiskowcy mogą wyznaczać cele, osiągać kolejne etapy i mieć jasno określone wskaźniki sukcesu. Ich coroczny proces oceny – o ile tajne organizacje mistrzów marionetek mają coś takiego – powinien być całkiem prosty.

Ze względu na stosunkowo wąski zakres możecie wierzyć w teorię spiskową zdarzeń, a nie wywrze ona większego wpływu na resztę waszego światopoglądu. W końcu niektóre wydarzenia naprawdę można wyjaśnić tym, że doprowadziły do nich tajne kliki ludzi spiskujących za zamkniętymi drzwiami – co wcale nie musi oznaczać, że wszystko inne również jest spiskiem.

Spiski systemowe

Te teorie mają większy rozmiar i zakres: zamiast próbować wyjaśnić odrębny zestaw faktów lub zdarzeń, przypisują spiskowcom spowodowanie szerokiej gamy wypadków w wielu miejscach, w długim czasie, w różnych dziedzinach życia. Taki spisek nie ogranicza się tylko do wąskiego zestawu działań, ale jest postrzegany jako organizacja, która infiltruje wiele instytucji i środowisk – rząd, biznes, środowisko akademickie, media i tak dalej – i wywiera na nie wpływ.

Domniemane cele spisków systemowych są zarówno bardziej ambitne, jak i bardziej niejasne niż cele spisków zdarzeń: często mówi się, że spiskowcy dążą do czegoś równie szerokiego jak „władza” czy „kontrola”, nierzadko z nadrzędną motywacją ideologiczną albo religijną.

Ze względu na rozmach systemowe teorie spiskowe mogą znacząco wpływać na światopogląd swoich wyznawców. Pełne zrozumienie wielu aspektów współczesnego świata staje się trudne bez zrozumienia rzeczywistości spisku. Zajmowanie się nim jest zapewne priorytetem; duże części polityki i kultury mogą zostać przeformułowane jako bitwa między spiskowcami a tymi, którzy próbują stawić im opór. Jak wyłożył to Richard Hofstadter w swoim klasycznym eseju The Paranoid Style in American Politics [Styl paranoidalny w amerykańskiej polityce], w tym ujęciu „historia jest spiskiem wprawianym w ruch przez demoniczne siły o niemal transcendentnej mocy, możliwe do pokonania nie za pomocą zwykłych metod politycznego kompromisu, ale na drodze totalnej krucjaty”6.

Superspisek

Ostatnim rodzajem teorii spiskowych jest superspisek, z którym mamy do czynienia, gdy wiele różnych spisków zbiega się i urządza sobie imprezę. Pod względem formy superspiski zasadniczo nie różnią się od spisków systemowych; wyróżnia je skala, ponieważ łączą wiele różnych teorii w jedną. W świecie superspisku nie ma już jednej organizacji, tylko jest rozległa siatka lub hierarchia, coraz bardziej tajna i szkodliwa, gdy zbliżasz się do jej centrum. Iluminaci pracują dla kosmitów albo kosmici pracują dla iluminatów; a może jedni i drudzy pracują dla jakiejś tajemniczej hiperpotężnej strony trzeciej. To niczym Filmowe Uniwersum Marvela, pełne spisków, powiązań i przeplatających się wątków.

Wpływ superspisku na światopogląd jego zwolenników jest prawie całkowity. W tym momencie praktycznie wszystko o świecie można zrozumieć i wyjaśnić, tylko odwołując się do tej sieci spisków. Spisek jest przemożną siłą napędową, która kształtuje otaczający nas świat, i praktycznie każda osoba lub instytucja może być podejrzana o to, że w jakiś sposób w nim uczestniczy.

W związku z tym systemem klasyfikacji należy wspomnieć, że wiele rzeczy ma tendencję, by się nasilać. Można odnieść to do podróży jednostki ku konspiracjonizmowi: proste spiski działają jak miękki narkotyk inicjacyjny, który prowadzi do sięgnięcia po te twardsze. I jak odkryjemy, eskalację można dostrzec również w tym, jak teorie spiskowe ewoluują w czasie: to, co zasadniczo rozpoczęło się jako spiski zdarzeń, przeradza się w te systemowe, gdy późniejsi zwolennicy opierają się na pracy wcześniejszych wyznawców tych teorii. Superspiski tak naprawdę pojawiły się dopiero w ostatnich dziesięcioleciach (Barkun tropi ich eksplozję do lat osiemdziesiątych), ale teraz tworzą znaczną część tego, co powszechnie rozumiemy jako kulturę teorii spiskowych.

Ta klasyfikacja opiera się na opisach teorii spiskowych i tylko przy okazji wspomina, na ile mogą być wiarygodne.

Jeśli chcecie, skorzystajcie z innej klasyfikacji, przedstawionej przez amerykańską badaczkę Abbie Richards na TikToku we wrześniu 2020 roku. W przeciwieństwie do klasyfikacji Barkuna jej „Diagram spisków” skupia się nie na opisie samych teorii, ale na tym, jak odnoszą się one do rzeczywistości. Ma formę odwróconej piramidy, podzielonej na segmenty, z „zakorzenionymi w rzeczywistości” na dole i „oderwanymi od rzeczywistości” na górze.

Najniższy poziom poświęcony jest temu, co wydarzyło się naprawdę – teoriom spiskowym, które są zweryfikowanymi faktami, jak MKUltraIII i COINTELPROIV. Po drugiej stronie „linii spekulacji” znajdujemy teorie, które nie są poparte dowodami, ale zasadniczo nie zniszczyłyby rzeczywistości, gdyby okazały się prawdziwe – na przykład te o zabójstwie JFK lub tajnym charakterze Strefy 51.

I Tak czy inaczej, Chris Buck – który wyreżyserował Tarzana Disneya z 1999 roku i był współreżyserem Krainy lodu – powiedział, że owszem, Tarzan rzeczywiście jest młodszym bratem Anny i Elsy. No i proszę.

II Co ukrywamy, hm?

III Nielegalny program eksperymentów CIA przeprowadzanych na Amerykanach i Kanadyjczykach, obejmujący podawanie LSD, pranie mózgu, próby kontroli umysłu i inne rzeczy, które czytelnicy mogą rozpoznać m.in. w książce Człowiek, który gapił się na kozy Jona Ronsona.

IV Realizowany przez piętnaście lat nielegalny program FBI wymierzony w „wywrotowe” grupy i osoby – odpowiedzialny m.in. za zabójstwo lidera Czarnych Panter, Freda Hamptona, oraz kampanię brudnych sztuczek przeciwko aktorce Jean Seberg, które być może doprowadziły ją do samobójstwa.

ODERWANE OD RZECZYWISTOŚCI

ŚWIAT RZĄDZONY PRZEZ NAJWYŻSZĄ MROCZNĄ ELITĘ, PROMUJĄCĄ NIENAWIŚĆ I PRZEMOC WOBEC GRUP MARGINALIZOWANYCH

QAnon; państwo w państwie; płaska Ziemia; Protokoły mędrców Syjonu; iluminaci; reptilianie rasą panów; negowanie Holokaustu; wielkie zastąpienie; tajne rytuały satanistyczne; George Soros; mistyfikacja Sandy Hook; adrenochrom; pusta Ziemia; nowy porządek świata; plan transgender; marksizm kulturowy; Centralny Bank Rothschildów; Bill Gates, wyludnienie; naziści na Księżycu; Pizzagate; George Floyd aktorem kryzysowym; żydowskie lasery kosmiczne; Hollywood przemienia dzieci w gejów; NESARA;

ANTYSEMICKI PUNKT BEZ POWROTU

NIEBEZPIECZNE DLA SIEBIE I INNYCH

Tartaria; Antifa stoi za atakiem na Kapitol; urządzenia śledzące RFID w biustonoszach; mikroczipy w szczepionkach; plandemia; WayFair handluje ludźmi; olejki eteryczne leczą wszystkie choroby; paliwo lotnicze nie stopi stalowych belek; wybory prezydenckie w USA zostały ukradzione; globalne ocieplenie to wymysł; iwermektyna leczy COVID; lądowanie na Księżycu to mistyfikacja; starożytne gigantyczne drzewa; dzicy ludzie w lasach; czas widmowy; przekręty z dinarem irackim; jedzenie soi zniewieścia; 5G; COVID jest bronią biologiczną; Biden jest robotem; smugi chemiczne;

ZAPRZECZANIE RZECZYWISTOŚCI

JEDNOZNACZNIE FAŁSZYWE, ALE W WIĘKSZOŚCI NIESZKODLIWE

Avril Lavigne zastąpiona; Greta Thunberg jest podróżniczką w czasie; Stevie Wonder nie jest niewidomy; Elvis żyje; Michael Jackson żyje; firmy produkujące materace piorą brudne pieniądze; kryptydy; Kylie Jenner jest klonem; Titanic nie zatonął; Ted Cruz jest zabójcą Zodiakiem; porwania przez kosmitów; książę Karol jest wampirem; Tupac mieszka w Serbii;

OPUSZCZANIE RZECZYWISTOŚCI

MAMY PYTANIA

zniknięcie Jimmy’ego Hoffy; żyjemy w symulacji; zabójstwo JFK; lotnisko w Denver; Charles Manson wspierany przez CIA; Strefa 51; Epstein nie popełnił samobójstwa; UFO;

LINIA SPEKULACJI

TO, CO WYDARZYŁO SIĘ NAPRAWDĘ

COINTELPRO; kłamstwa wielkich koncernów tytoniowych o raku; dezinformacja klimatyczna wielkich firm naftowych; masowa inwigilacja przez NSA; Watergate; FBI szpiegowało M.L. Kinga; badanie Tuskegee; operacja Mockingbird; operacja Paperclip; świadectwo Nayirah; #freebritney; MKUltra; ZAKORZENIONE W RZECZYWISTOŚCI

Kolejny poziom przekracza linię „opuszczanie rzeczywistości” i tam zaczynamy znajdować teorie spiskowe, które nie tylko nie mają dowodów, ale też aktywnie przeczą naszej wiedzy o świecie. Stają się one tym bardziej niebezpieczne, im bardziej są oderwane – od stosunkowo nieszkodliwych, w rodzaju uprowadzenia przez kosmitów lub wciąż żywego Elvisa, do bardziej szkodliwych, jak te antyszczepionkowe. Wreszcie teorie wychodzą poza to, co Richards nazywa „antysemickim punktem bez powrotu” i zauważa przy tym, że „gdy uwierzysz w jedną, zwykle uwierzysz w większość”. Ten wyższy poziom obejmuje teorie dotyczące Protokołów mędrców Syjonu, QAnon, iluminatów oraz istnienia nazistów na Księżycu i kolonii niewolników na Marsie.

Jeśli porównamy podziały Barkuna i Richards, zauważymy przede wszystkim, że – choć używają różnych kryteriów – całkiem dobrze do siebie pasują. Niższe, bardziej oparte na rzeczywistości poziomy piramidy Richards zawierają wiele prostych spisków zdarzeń; posuwając się w górę, znajdujemy więcej spisków systemowych, a na samym szczycie są te przekonania, które tworzą panteon superspisku. Jak sugeruje Barkun, a Richards wyraźnie mówi, nadchodzi taki moment, gdy wiara w jedną teorię spiskową czyni nas podatnymi na to, żeby uwierzyć praktycznie w każdą inną. Barkun i Richards zapewniają nam plan podróży trasą, którą obiera wielu zwolenników teorii spiskowych: prosto do króliczej nory, do której wpadają ludzieV.

Jak więc poznać, czy mamy do czynienia z kimś, kto ma skłonności do myślenia spiskowego, czy może z kimś, kto opisuje rzeczywisty spisek? Czy rozmawiamy z kimś, kto był w króliczej norze, czy tylko z kimś, kto kiedyś spotkał królika?

Jedną z ważnych wskazówek jest reakcja na sprzeczne dowody. Nasze mózgi z reguły nie chcą się mylić. Stając wobec dowodów, które są niezgodne z naszymi przekonaniami, najczęściej po prostu je ignorujemy. Wesoło przemykamy obok niewygodnych prawd i wybieramy tylko te wspierające nasze poglądy. Natomiast myślenie spiskowe zapewnia sposoby na bezpośrednie skonfrontowanie sprzecznych informacji.

Na początek często można po prostu zmienić swoją teorię. Teorie spiskowe mają tendencję do nadzwyczaj elastycznego poruszania się wokół jednego ustalonego pewnika – ten niezmienny punkt jest tym, co wyznawcy chcą uważać za prawdę. Pewnik może być wynikiem zdarzeń („wybory zostały sfałszowane!”) lub przyczyną zdarzeń („chcą spowodować depopulację”); w większości wypadków jest nim natura winowajców („to nie do końca jasne, co się stało, ale zdecydowanie stali za tym iluminaci”). Można zmienić interpretację wszystkiego, co znajduje się wokół tego ustalonego punktu, w sposób umożliwiający przyjęcie nowych dowodów i świeżych narracji. Można zmienić to, co zostało zrobione, przez kogo, dlaczego i jak, jeśli taki zabieg służy głównemu celowi.

A jeśli nie zadziała, zawsze można odwołać się do klasyki literatury spiskowej: stwierdzić, że wszelkie dowody przeciwko teorii spiskowej są w rzeczywistości częścią samego spisku. W ten sposób teorie spiskowe stają się niepodważalne – i głównie dlatego te cieszące się powodzeniem wciąż trwają, mimo upływu czasu. Jeśli nikt nigdy nie zdoła udowodnić, że się mylicie, bo każdy, kto próbuje, jest częścią spisku, to macie powody do śmiechu.

Oczywiście zarówno zmianę teorii, by dopasować ją do dowodów, jak i kwestionowanie słuszności tych dowodów ogólnie postrzega się jako dobre. Zasadniczo są to przejawy myślenia krytycznego. W porównaniu z naszą normalną skłonnością do ignorowania informacji, które nam się nie podobają, takie postępowanie wydaje się niemal godne pochwały. I rzeczywiście, jednym z bardziej sprzecznych z intuicją wyznaczników literatury spiskowej jest to, że absolutnie uwielbia ona dowody – a przynajmniej coś, co wydaje się dowodami. Wyznawca teorii spiskowych, jak ujął to Hofstadter, „starannie i niemal obsesyjnie gromadzi „dowody”7, sumiennie opatrzone wykazem źródeł i przypisami.

Problem polega na tym, że konspiracjoniści nie stosują tego krytycznego myślenia w odniesieniu do swoich teorii. Wprawdzie mogą gromadzić dowody, ale rzadko je oceniają. Mogą zmieniać swoje teorie, żeby uwzględnić nowe informacje, ale ustalone pewniki pozostają dla nich nietykalne. A kwestionowanie dowodów staje się czymś zupełnie innym, gdy pozwala wam odrzucić wszystko, co wam się nie podoba, jako kłamstwo. Wtedy jest to po prostu podejście wybiórcze.

I właśnie dlatego teorie stopniowo się rozrastają i pochłaniają coraz większe obszary rzeczywistości swojego wyznawcy. W miarę jak kolejne źródła zadających im kłam dowodów są oskarżane o udział w spisku, ogarnia on coraz większą część świata. (Pamiętacie, że właśnie tego dokonał Thomas z Monmouth, kiedy zapewniał, że sceptyczny szeryf, który odrzucił pierwotne oskarżenia, również należał do spisku?) Właśnie w ten sposób dochodzi do zwiększania się siły oddziaływania i zasięgu teorii w klasyfikacji Barkuna i Richards: prosty spisek zamienia się w systemowy i to, co zaczyna się jako spekulacja oparta na rzeczywistości, stopniowo opuszcza kotwiczące ją realia i wkracza w sferę fantazji.

Między innymi dlatego wyrwanie się ze spisku staje się z czasem coraz trudniejsze: im bardziej wszechogarniająca jest teoria i im więcej dowodów musicie odrzucać, tym mniej możliwości, by rzeczywistość na nowo umocniła swoją pozycję – przynajmniej bez psychicznego bólu związanego z przyznaniem się, że absolutnie nie mieliście racji.

Ten stan rzeczy nie tylko utrudnia porzucenie spisków. Zapewnia również drogę do króliczej nory osobom, które wcześniej nie były zwolennikami teorii spiskowych, tylko po prostu wierzyły w coś, co okazało się nieprawdą. Świat jest pełen idei, które same w sobie nie są teoriami spiskowymi, ale stają się coraz trudniejsze do potwierdzenia w obliczu przytłaczających dowodów – bez wiary, że istnieje spisek tuszujący prawdę. Będziemy nazywać to „ukrytym konspiracjonizmem” i spotkamy się z nim wiele razy w tej książce. Jeden przykład: na wczesnym etapie pandemii przekonanie, że prawdziwy wskaźnik śmiertelności z powodu COVID-19 wyniesie prawdopodobnie około 0,1 procent, a nie więcej, załóżmy, 0,5 procent, nie miało związku z teorią spiskową. Ale gdy nawarstwiały się dowody przeciwne, coraz trudniej było zachować tę wiarę, nie dopuszczając możliwości (jak zrobił to przynajmniej jeden z głównych felietonistów w Wielkiej Brytanii), że Ministerstwo Zdrowia majstruje przy swoich statystykach, by wyolbrzymić pandemię.

Okazuje się, że gdy bodźce uszeregują się w określony sposób i ludzie stają przed wyborem: albo przyznać się do błędu, albo zostać foliarzem, niepokojąco wysoki odsetek wybierze tę drugą opcję.

Skoro mowa o byciu w błędzie, jest jedna kwestia, którą warto pokrótce się zająć: czy teorie spiskowe z założenia muszą być fałszywe?

W końcu tak powszechnie używa się tego terminu. Kiedy polityk bagatelizuje stawiane mu zarzuty jako teorię spiskową, stara się zasugerować słuchaczowi, że są one bzdurne (nawet jeśli starannie unika bezpośredniego zaprzeczenia).

Nie zamierzamy tutaj besztać was za używanie tego terminu w taki sposób. Nie jesteśmy Policją SpiskowąVI. W tej książce przyjmiemy bardziej neutralne podejście – próba wyjaśnienia czegoś, co się zdarzyło na świecie, jako rezultatu działań grupy ludzi potajemnie współpracujących dla osiągnięcia celu liczy się jako teoria spiskowa, niezależnie od tego, czy jest to prawda, czy fałsz.

Przeważnie dzieje się tak z prostego powodu: ponieważ często trudno jest jednoznacznie określić, co się właściwie zdarzyło. Odkrycie prawdy to skomplikowana sprawa, zwłaszcza w przypadku wydarzeń z odległej przeszłości – ale także wielu obecnych – bo po prostu nie ma wystarczających dowodów, by ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że te teorie są błędne. Czekanie na dowód, który może nigdy się nie pojawić, przed rozstrzygnięciem, czy coś można zaliczyć do teorii spiskowych, wydaje się dość ograniczające. Utkniemy w miejscu na wieki.

Ale jest też swego rodzaju logika błędnego koła w upartym twierdzeniu, że jeśli coś jest błędne, to musi być teorią spiskową – zwłaszcza że termin ten jest tak często używany w pejoratywnym sensie. W ten sposób wpadamy w niekończącą się pętlę: „Skąd wiesz, że to jest błędne?”. „Bo to teoria spiskowa”. „Skąd wiesz, że to teoria spiskowa?” „Bo to jest błędne”.

Jedną z typowych cech teorii spiskowych jest łączenie wszystkiego, z czym się nie zgadzacie, i upieranie się, że jest to częścią tego samego zjawiska – dlatego uważamy za sensowne nie robić tego samego z teoriami spiskowymi. Takie podejście jest również przydatne, ponieważ zastosowane do czegoś, co uznaje się za teorię spiskową, może doprowadzić do ciekawych odkryć.

Weźmy kręgi w zbożu. Domyślamy się, że jeśli ktoś was spyta: „Czy te kręgi to teoria spiskowa?”, istnieje spora szansa, że odpowiecie „Tak”. (Obaj to zrobiliśmy, wymieniając rzeczy, o których moglibyśmy pisać w tej książce). W końcu są one dość dziwaczne, mocno związane z eksplozją teorii spiskowych dotyczących zjawisk paranormalnych i UFO w latach dziewięćdziesiątych. Żeby wyjaśnić ich powstanie, proponowano różne absurdalne koncepcje: są to wiadomości od kosmitów; są tworzone przez mistyczne węzły w miejscu zbiegu linii geomantycznych; są spowodowane piorunem kulistym; są głosem samej Ziemi, która próbuje do nas przemówić i prosić, byśmy złagodzili zmiany klimatyczne.

Jakkolwiek wyjaśnienia te są zabawne, żadnego z nich nie można uznać za teorię spiskową. Są teoriami, owszem, lecz ani jedna nie dotyczy zbytnio spiskowania. W rzeczywistości istnieje tylko jedno wyjaśnienie, które faktycznie uznaje się za teorię spiskową – mianowicie że kręgi w zbożu to mistyfikacja, celowo stworzona przez grupy ludzi potajemnie spłaszczających pszenicę za pomocą sznurka i kilku desek.

Innymi słowy, w tym przypadku chodzi o nudne, sensowne, należące do głównego nurtu racjonalne wyjaśnienie, które jest teorią spiskową. Zamierzamy tutaj zaryzykować i stwierdzić z niejaką pewnością, że z powodów, które omówimy później, jest to również właściwe wyjaśnienie. Przepraszamy wszystkich fanów linii geomantycznych.

Jeśli mamy kłopot z uznaniem swojego błędu, równie niełatwe jest przyznanie się, że są rzeczy, o których w ogóle nic nie wiemy.

W rzeczywistości tajemnica śmierci biednego Williama z Norwich nigdy nie zostanie rozwiązana i możemy jedynie spekulować. W owych czasach gwałtowna śmierć raczej nie wymagała specjalnych wyjaśnień: trwała wojna, której towarzyszyło załamanie prawa i porządku. Zabójstwa dokonywane przez żołnierzy albo bandytów nie należały do rzadkości; wielu z nich towarzyszyły sadystyczne tortury i okaleczenia, co całkiem dobrze pasuje do obrażeń, jakich doznał William, później zinterpretowanych jako powstałe wskutek parodii ukrzyżowania. Równie dobrze, jak to często bywa, chłopiec mógł zostać zabity przez kogoś, kogo znał, z jakichkolwiek drobnych mrocznych powodów, które bywają przyczyną morderstw. A może wcale nie został zamordowany; w poświęconej tej sprawie książce Rose sugeruje, że jest prawdopodobne, że mógł sam odebrać sobie życie. Gwałtowność oskarżeń jego krewnego o morderstwo może być naturalną reakcją na ówczesne silne religijne tabu otaczające samobójstwo.

Takie spekulacje nie są satysfakcjonujące narracyjnie. Rzeczywistość często taka nie jest. Jakkolwiek silna może być pokusa nagrania „podcastu o prawdziwej zbrodni” („Ten wujek, który chętnie wskazywał palcem gdzie indziej, wydaje się nieco podejrzany, prawda?”), należy właśnie do tych, jakim nie wolno nam ulec.

Ale musimy też oprzeć się pokusie nazwania tego wszystkiego czysto irracjonalnym produktem niczego więcej niż tylko przesądu lub nienawiści. Jak pokazuje historia Williama, teorie spiskowe często zaczynają się jako próba wyjaśnienia rzeczywistości na podstawie niekompletnych dowodów. A jednak rosną i trwają, ponieważ zaspokajają pewne nasze potrzeby: zwiększenia władzy, przerzucenia winy, sprawienia, by świat nabrał sensu. Jak pisze Rose: „Ten rzekomo »irracjonalny«, »dziwaczny«, »literacki« trop był wytworem klarownych, przekonujących argumentów, starannie rozważanych i omawianych przez aparat wykonawczy, szczegółowo ocenianych przez poważnych ludzi, którzy nie reagowali pod presją na bezmyślną gwałtowność tłumu”8.

Omówimy wiele teorii spiskowych; niektóre wydadzą się wam całkowicie dziwaczne. Warto pamiętać, że wszystkie gdzieś się zaczęły, a te początki mogą być bardzo odległe od fantastycznych miejsc, do których trafiły. Po prostu zwiększały zasięg i siłę oddziaływania, ponieważ jest to niejako wbudowane w ich naturę.

Kolejnym pytaniem jest oczywiście to, dlaczego tak bardzo pociągają nas tego rodzaju wyjaśnienia.

V