Sensacyjne przygody wróbla Eryka - Śmigielski Kamil - ebook + książka

Sensacyjne przygody wróbla Eryka ebook

Śmigielski Kamil

0,0

  • Wydawca: Novae Res
  • Język: polski
  • Rok wydania: 2022
Opis

Nie można po prostu stać z boku, gdy wszędzie czeka tyle przygód!

Nic złego nie może się wydarzyć, gdy stoją przy tobie dobrzy przyjaciele. Wie o tym wróbel Eryk, który ciągle pakuje się w jakieś kłopoty. A to zostaje uwięziony przez piratów, a to musi uratować porwane wiewiórki. Zawsze z pomocą przyjdą mu jego towarzysze: marynarz Tajo, kot do zadań specjalnych o imieniu Bruno i rozbójnik Nicpoń. Razem pokonają każdą przeciwność losu! Zanurzcie się w świat, gdzie przyjaźń jest najważniejsza, przygoda goni przygodę, a każdy dzień przynosi nowe wyzwania!

Konduktor cały blady, z grymasem na twarzy, oddał pasażerowi dokumenty i oddalił się w stronę następnego wagonu. Kot miał już chować gazetę, gdy w ostatnim momencie ujrzał nagłówek: Tajemniczy marynarz i wróbel zaginęli na środku oceanu. Bruno przypomniał sobie wspólne akcje z Erykiem w wojsku, w którym służyli trzy lata. Potem ich drogi się rozeszły, bo on sam został agentem-dyplomatą, a Eryk zrezygnował ze służby i oddał się bezgranicznie swojej pasji – lotnictwu. Bruno zastanawiał się jednak, kto jest tym tajemniczym marynarzem.

Kamil Śmigielski
Wicemistrz świata w taekwondo ITF w walce sportowej, a także wielokrotny mistrz Polski w tej dyscyplinie oraz wieloletni trener tej sztuki walki. Instruktor kickboxingu i pływania, miłośnik lotnictwa oraz historii. Absolwent Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu. Nauczyciel, pedagog, organizator imprez sportowych. Swoją inspirację do napisania książki czerpał z licznych leśnych wędrówek, które często odbywał razem z żoną.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 188

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




WSTĘP

Z domku nad srebrzystym i pełnym tajemnic jeziorem dobiegały odgłosy porannych czynności człowieka. Chatka była zbudowana z drewna, cegieł oraz lin z łajby, jaką we wczesnych latach podróżował jej właściciel. Tajo – bo tak brzmiał pseudonim naszego bohatera – sam zbudował swój dom; pełen zakamarków, w średniowiecznym stylu – a unoszący się w nim zapach świeżego drewna napełniał każdego poczuciem spokoju.

Nie wiadomo, dlaczego mężczyzna wychodził z domku tylko wieczorami, a gdy wracał, krzątał się aż do wschodu słońca. Jego duże dłonie były poorane bliznami – pamiątkami po przygodach przeżytych w czasie dalekich wypraw. Przygodach pełnych piratów, rekinów oraz innych niebezpieczeństw czyhających w głębinach wód.

Teraz zostały mu tylko wspomnienia. Gdy siedział w fotelu przy spokojnej muzyce, pod powiekami tliły mu się często różne obrazy z tego okresu. Śniły mu się każdej nocy, lecz nie zawsze dobrze. Budził się zlany potem. Te koszmary były rezultatem wielu bitew morskich i potyczek, w których uczestniczył i z których niejeden raz wyszedł obronną ręką.

Tajo mieszkał w oddalonym od szumu aut lesie, a wieczorami lubił siedzieć nad jeziorem i obserwować gwiazdy. Gdy w nie patrzył, budziły się w nim wspomnienia. Świecące punkciki czasem spadały, czasem zanikały, a niekiedy nie było ich w ogóle widać, bo przepadały za kłębiącymi się chmurami. Nasz bohater potrafił długi czas spokojnie trwać w bezruchu, aż nagle wskakiwał do zimnej wody i pływał jak za dawnych lat, kiedy służył w wojsku jako marynarz. Pływał dwie, trzy godziny, a czasem sześć, aż prawie tracił przytomność – był prawdziwie nieposkromionym duchem. Był też samotnikiem, jednakże to uczucie wywoływało u niego wewnętrzny bunt.

Jego ciało zdobiły tatuaże i blizny: na lewym przedramieniu widniała kotwica, na udzie szramy po walce z rekinami, a na plecach tajne odznaczenie państwowe, które dostał za ocalenie małych istot. To ostatnie wyróżnienie Tajo zdobył w czasie wojny. Zatrzymał wtedy kolumnę rosyjskich czołgów. Wykonał szpagat na środku ulicy i przewiązał linę z łajby (którą wcześniej podróżował) między latarniami – w ten sposób zablokował jedną z ulic i nie dopuścił do zniszczenia przez pojazdy domów małych istot i ich samych.

Te ocalałe stworki nie były powszechnie lubiane, ponieważ często podgryzały nogi innych osób. Mimo tego miały w sobie coś, co wzbudzało sympatię. Poza tym uratowani odwdzięczyli mu się podwójnie: odwiedzili go w jego rodzinnym Wrocławiu i zostawili pod drzwiami mieszkania świeży smalec oraz cztery i pół kilograma kiełbasy głogowskiej.

Jego ówczesna sąsiadka wspominała ten dzień z rumieńcami na twarzy: „Chciałam wytrzepać dywan i zatrzymać listonosza, bo jak zwykle zapomniał dla mnie renty, ale coś przykuło moją uwagę. Ku mojemu zdziwieniu pod nogami plątały mi się jakieś futrzaste istoty. Jedna trzymała coś, co przypominało kiełbasę, a druga – nie wiem co, ale wiem, że miało zapach podobny do moich starych, śmierdzących kapci”.

Jednak Tajo nie wszystkie swoje wspomnienia pragnął pokazywać na ciele, miał również takie zachowane w głębi duszy. One nigdy nie wyszły na jaw. Był jednak ktoś, kto wiedział bardzo dużo o jego emocjach, zamiarach i był obecny w trudnych dla niego chwilach. Ten ktoś miał na imię Eryk.

***

Eryk był kierowcą ciężarówki wożącej na co dzień przetwory mięsne, między innymi wspomnianą wyżej kiełbasę głogowską. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że przyjaciel Taja był po prostu wróblem. Miał on też niewątpliwy talent do prowadzenia dużych pojazdów.

Jego praca nie wymagała intelektualnego wysiłku. Naburmuszony szef, Alfred, był dość chciwym człowiekiem – dzwonił do niego niemal codziennie w czasie jazdy i poganiał go do jak najszybszego rozwiezienia kiełbasek do każdego, nawet najmniejszego, sklepu we wsi. Sam Eryk był tym często zirytowany, więc odgrywał się, robiąc mu psikusy. Prosił wtedy swojego przyjaciela, Taja, o pomoc. Kiedy szef Eryka smacznie spał w swoim łóżku, marynarz, przebrany za niedźwiadka, rzucał mu w okna całymi garściami kiełbasek i krzyczał: „Bądź miły dla swoich pracowników, bo inaczej zjem cię na przystawkę”. Wybudzony Alfred uciekał, drąc się wniebogłosy, potykał się na schodach, turlał się, po czym wskakiwał szybko do spiżarni i zlany zimnym potem chował się tam do rana. Tak oto, na drugi dzień, niewyspany szef był bardzo grzeczny dla wszystkich swoich podwładnych.

Co ciekawe, mężczyzna po takim psikusie bał się nawet myszki w pokoju. Strach był tak silny, że pewnego razu, ujrzawszy gryzonia, wskoczył na żyrandol. Sprzęt niestety nie wytrzymał ciężaru i runął na Alfreda razem z sufitem, a na to wszystko spadł, mieszkający wyżej, niejaki pan Mariusz (konserwator pobliskiej szkoły), który smażył sobie właśnie swoje ulubione pierożki ze szpinakiem, kiedy zarwała się pod nim podłoga.

NA RATUNEK!

Tajo poznał Eryka podczas sztormu szalejącego na środku Pacyfiku. Jeszcze nic nie zapowiadało groźnej sytuacji; Tajo leżał na burcie swojej łajby i obserwował niebo. Część zapasów się skończyła – nie miał kawy ani herbaty, ani nawet filiżanki, ale wygrzebał starą puszkę po pomidorach i parzył w niej wywar z igiełek jodłowych, jakie na czas podróży zabrał z lądu. Był doświadczonym marynarzem. Przepłynął wzdłuż i wszerz cały świat, więc zbliżające się czarne, mroczne chmury wzbudziły jego niepokój. Gdy zaczął przyrządzać swój przysmak (węgorza), usłyszał z oddali potężne grzmoty. Niebo ciemniało z minuty na minutę, a wiatr uderzał w łajbę precyzyjnymi ciosami, jak te wyprowadzane przez doświadczonego boksera w szczękę przeciwnika. Nasz bohater uświadomił sobie, że nie ma żartów i musi zacząć działać. Szybko zmienił żagle marszowe na sztormowe i zabezpieczył swój ekwipunek. Nagle łajbę wywrócił wiatr, a Tajo musiał sobie radzić z silnym deszczem, sam będąc zanurzony w wodzie.

Prawdopodobnie wszystko skończyłoby się tragicznie, gdyby nie to, że Eryk miał swoją pasję – lotnictwo. Tym właśnie wyróżniał się na tle swoich pobratymców; był naprawdę niezwykłym ptaszkiem. Wróbel lubił latać w różnych przedziwnych i niebezpiecznych rejonach świata. Podnosił sobie w ten sposób poziom adrenaliny. Szybował z zapałem pomiędzy chmurami i grzmotami, niczym myśliwiec z filmu Top Gun. Na bezkresnych wodach oceanów pikował z zawrotną prędkością, ryzykując swoje wróbelkowe życie.

Tego dnia przelatywał przez burzę, która rozpętała się nad Tajem i jego łódką. Już trzeci raz powtarzał efektowną beczkę tuż nad morską wodą. I właśnie wtedy z całym impetem zderzył się ze lśniącą łysiną Taja, która wystawała ledwo ponad wodę i świeciła w blasku uderzających błyskawic. Wróbel na szczęście nie stracił przytomności, jednak jego pióra były zbyt mokre, aby szybko wystartować, a co dopiero jakimś cudem podnieść ważącego niemałe kilogramy, ledwo utrzymującego się na wodzie, Taja. Poza tym był zbyt wyczerpany lotem i niespodziewanym zderzeniem. Nie mogę się poddać – pomyślał, próbując trzepotać energicznie skrzydłami. Jednak zmęczenie i temperatura dawały o sobie znać.

Łajba powoli osuwała się pod wodę, zabierając ze sobą nadzieję przeżycia i szczęśliwego powrotu na upragniony ląd.

– Uważaj! – krzyknął Tajo, widząc, jak przelatuje nad nimi ogromny rekin z rozwartym pyskiem i próbuje sprytnie i szybko chapnąć wróbla.

Niestety – bestia była szybsza i zamknęła paszczę z Erykiem w środku. Możemy sobie tylko wyobrazić, jaką walkę toczył wróbel!

Tajo szybko złapał agresora za ogon i resztkami sił machał nim na wszystkie strony, aby ten otworzył pysk i wypuścił naszego lotniczego akrobatę. Wkrótce rekin został wyrzucony daleko w powietrze, a Eryk, korzystając z grymasu bólu drapieżnika, wymknął się na wolność przez przerwy pomiędzy jego ostrymi kłami. Na szczęście napastnik odpłynął.

Dalsza akcja ratunkowa nie zapowiadała się różowo. Dość mocne poturbowanie obu bohaterów sprawiło, że ich siła w walce o przetrwanie malała z minuty na minutę. Na niewielkiej desce, ledwo unoszącej się na powierzchni wody, zaczęli powoli dryfować. Brzeg jednak był daleko, znajdował się około pięćdziesięciu mil morskich od naszych rozbitków. Dobrą wiadomością było to, że pogoda się uspokajała, a grzmoty przerodziły się w delikatny szum wiatru.

Czas biegł nieubłaganie – do zachodu słońca została godzina. W nocy temperatura spada, a ciemność sprawia, że myśli zaczynają wariować, a ciało przeszywa dreszcz. Oczy dostrzegają rzeczy, których w rzeczywistości nie ma. Słuch jest tak wrażliwy, że mały plusk wody brzmi niby potężny wodospad. Obok czuć coś (lub kogoś), co zaraz mogłoby się pojawić, gdyby istniało. Narastający strach sprawia, że serce jak oszalałe wyrywa się do gardła.

– Marzę o ciepłym kocyku i kominku, aby się móc ogrzać – rzekł ledwo słyszalnym głosem Eryk.

– A ja marzę o golonce z chrzanem i cebulą – odpowiedział Tajo.

Eryk zdziwił się trochę, kiedy usłyszał, jakie jego towarzysz ma teraz pragnienia. Tłumaczył sobie to tym, że ma on halucynacje i być może widzi nad wodą tańczące świnki.

– Nie martw się, zdołamy się uratować – rzekł Eryk, chcąc podtrzymać Taja na duchu.

– Taa… Chyba ty – odpowiedział mu drwiąco Tajo. – Wiem, co mówię. Jest bardzo zimno, łapią mnie spazmy, widzę jakieś świnki na niebie, a poza tym mamy do przepłynięcia długą drogę do brzegu… Chce mi się płakać, aaa…

– Przestań się mazać! – krzyknął zdenerwowany Eryk.

Jednak sytuacja nie była wesoła. Nic nie wskazywało na to, aby miał nastąpić jakiś przełom.

Eryk przypomniał sobie nagle o przekąsce, jaką przed lotem schował do swojej kieszonki. Zawsze przyrządzał swój przysmak, czyli kanapkę z żółtym serem posypaną oregano. Szukając po omacku, wyczuł nagle kawałek odstającej tkaniny. Nie mógł wydobyć smakołyku, więc zaczął ciągnąć mocniej i mocniej za kieszeń. W końcu oderwał materiał od ubranka – i z całym impetem został szarpnięty do góry. Łooo! – rozniosło się nagle ku niebu.

Widok był zadziwiający. Tajo i Eryk zostali wyrzuceni w górę. I to z taką siłą, że niezbyt dobrze się poczuli. Sądząc po grymasie na ich twarzach, byli na granicy cierpliwości w znoszeniu swojego bólu i zmęczenia.

Gdy poczuli lekki wiaterek, otworzyli oczy. Pierwszy popatrzył w górę Tajo i ku swojemu zdziwieniu zobaczył wielkie, napompowane, czerwone prześcieradło. Po chwili ocknął się też Eryk i krzyknął:

– Jesteśmy uratowani!

Sytuacja nie była już tak beznadziejna. Otóż – nasz wróbel zawsze gdy wybierał się na akrobatyczny lot, zakładał na siebie spadochron. Niestety zapomniał o nim, kiedy sięgał po kanapki, i niechcący go uruchomił. Na tyle sprawnie, że ten wyrzucił ich w górę na wysokość około pięciuset metrów. Tyle wystarczyło, żeby dostrzegł ich statek. Statek, który (mogłoby się wydawać) uratuje naszych bohaterów.

***

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
WSTĘP
NA RATUNEK!
TAJEMNICZY LAS
PAN SZKLARZ
SEN MARIANA
DZIADEK HORACY
PORZUCONE MOKASYNY

Sensacyjne przygody wróbla Eryka

ISBN: 978-83-8313-014-9

© Kamil Śmigielski i Wydawnictwo Novae Res 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Weronika May

Korekta: Konrad Witkowski

Okładka: Paulina Radomska-Skierkowska

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Zaczytani sp. z o.o. sp. k.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek