Sen Scypiona - Marek Tulliusz Cyceron - ebook

Sen Scypiona ebook

Marek Tulliusz Cyceron

4,0

Opis

‘Sen Scypiona’ – opowiadanie autorstwa Marka Tulliusza Cycerona o eschatologicznej wizji sennej Scypiona Afrykańskiego Młodszego. Cyceron napisał je jako zakończenie wielkiego dzieła „O Rzeczypospolitej”, z którego przetrwały tylko fragmenty. Sen Scypiona w rękopisach średniowiecznych zachował się jako osobny utwór. (za Wikipedią). Na język polski z łacińskiego przełożył i uwagami objaśnił Henryk Sadowski.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 78

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Marek Tulliusz Cyceron 

 

 

SenScypiona

 

 

Na język polski z łacińskiegoprzełożył 

i uwagami objaśnił Henryk Sadowski 

 

 

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

Na okładce: Rafael Santi (1483–1520), Sen Scypiona (1504),

licencjapublic domain, źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Vision_of_a_Knight.jpg

Plik rozpoznano jako wolny od znanych ograniczeń praw autorskich,

łącznie z prawami zależnymi i pokrewnymi.

Tekst wg edycji z roku 1871.

Język i pisownię uwspółcześniono w niewielkim zakresie.

Autor i tytuł w oryginalnym zapisie:

Marcus Tullius Cicero

Somnium Scipionis

© Wydawnictwo Armoryka

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

ISBN 978-83-7639-456-5

WSTĘP

Kilka słów o filozofii rzymskiej

Kiedy wśród największego zapału wojennego, zwycięska Roma mieczem i ogniem rozprzestrzeniała granice swego państwa, inteligentna Grecja, skutkiem zniewieściałości i zagrzebania dawnej swobody ducha, szybkim krokiem dążyła do upadku. Lecz chociaż Grecy przestali być samoistnym narodem, literatura ich jednak coraz szersze przybierała rozmiary, wywierając znakomity wpływ na sąsiednie państwo, które posiadłości swych mistrzów podciągnęło pod kategorie zawojowanych prowincji.

Rzymianie, po zdobyciu Tarentu (r. 272 pr. Chr.), zetknąwszy się bliżej z helleńskim światem, nie zasmakowali zrazu w oświacie podbitego narodu; dopiero po niejakim czasie, zwłaszcza kiedy szlachetni mecenasi, jak Scypio, Lelius, Metellus i wielu innych, szczerze zaczęli się opiekować naukami, literatura grecka stała się koniecznym warunkiem wyższego wykształcenia Rzymian. Wkrótce też napływ uczonych greckich, rozsiewających publicznie i w domach genialne wyniki swego ducha, był już tak znaczny w Rzymie, iż niektórzy mężowie stanu, przywykli do dawnej surowości, pogardliwym okiem spoglądali na tych propagatorów nowych reform w dziedzinie nauk, sztuk i umiejętności. Senat rzymski, składający się przeważnie z elementów, nieprzyjaznych wszelkiej nowości, dwukrotnym postanowieniem nie wahał się nawet wypędzić wszystkich uczonych i nadal zabronić im wstępu do kraju; Kato zaś Cenzor, najzapaleńszy przeciwnik literatury greckiej, nazywał filozofów i retorów, wprost niegodnymi oszustami. Ale tak dzika i niesprawiedliwa nienawiść, nie mogła się długo utrzymać w tym narodzie, wobec kroczącej powoli wprawdzie, lecz z uporem i stanowczością, wszechwładnej bogini Mądrości. Rzymianie sami przyczynili się po części do tego, iż promień oświaty greckiej, rozjaśniwszy raz ich ducha, pobudził go do dalszych badań i przekazania zarazem potomności, owoców rozumu starożytnego świata.

Kiedy senat rzymski skazał Ateny na zapłacenie 500 talentów, za zrabowanie miasta Orob, obywatele Rzplitej Ateńskiej, wysłali posłów do Rzymu, z prośbą o zmniejszenie naznaczonej nań kontrybucji.1 Do tego poselstwa wybrali trzech znakomitych filozofów: Karneadesa akademika, Diogenesa stoika i Krytolaosa perypatetyka, którzy ognistą wymową i zręczną argumentacją, potrafili złagodzić surowy wyrok sędziów i wyjednać u nich zmniejszenie kary do 100 talentów.2 Rzymianie, mało dotąd obeznani z krasomówstwem, z podziwieniem słuchali greckich mówców, broniących swej sprawy; a nade wszystko uwielbiali Karneadesa. Numenius, porównywa wymowę tego filozofa do „gwałtownego biegu wody, porywającej z sobą wszystko, co napotka”.3 Tenże pisarz mówi: „Tak dalece zachwycał słuchaczów, iż czynił ich niewolnikami swoich uczuć”.4 Młodzież rzymska, według świadectwa starożytnych pisarzów, do tego stopnia była ujęta wymową Karneadesa, iż odrzuciła wszelkie zabawy i poczęła ćwiczyć się w filozofii, do której uczuła w sobie nieprzepartą żądzę.5 Zachwyt, jaki powszechnie wzbudzali posłowie greccy, nie mógł naturalnie pozostać bezowocnym na gruncie jeszcze nieuprawnym, ale zdolnym wydać najbujniejsze plony. I jakkolwiek Kato Cenzor, obawiając się, by młodzież dla nauki, nie zapomniała sztuki wojennej, uważanej dotąd za jedyną podporę i potęgę państwa, wyjednał uchwalę senatu, wydalającą wszystkich filozofów z Rzymu, o czym wyżej wspominaliśmy; wszakże chęć ta wyższej oświaty, pozostała na zawsze w duszy surowych Rzymian, zwłaszcza, odkąd zawojowali Grecję właściwą, w której tyle bogactw umysłowych znaleźli nagromadzonych. Wkrótce też filozofia poczęła swobodnie rozwijać się w stolicy ówczesnego świata, a przedstawiciele jej, szczycili się przyjaźnią najznakomitszych mężów. Scypio Afrykańczyk, Lelius, Tuberon, słuchali Panetiusza, Katon z Utyki żył w zażyłych stosunkach ze stoikiem Antypatrem z Tyru, a Brutus i Warron, studiowali zasadyAkademii. Sulla, dyktator, po zdobyciu Aten (r. 84 prz. Chr.), sprowadził do Rzymu sławną bibliotekę Apellikona, mieszczącą w sobie dzieła Arystotelesa; tym sposobem ułatwił swym ziomkom możność głębszego zaznajomienia się z perypatetyzmem, którego koryfeuszami w Rzymie byli: Tyrammion Gramatyk i Andronik z Rodos, współczesny Cycerona. Rzymianie jednak dla praktycznego ducha swego, nie bardzo gustowali w spekulacyjnej filozofii Platona i Arystotelesa; daleko więcej zachwycali się zasadami surowego stoicyzmu lub miękkiego epikureizmu, i dlatego, aż do czasów Cycerona, widzimy tylko filozofów starających się rozwijać praktycznie oba te systematy. Dopiero w drugiej połowie ostatniego wieku istnienia rzeczypospolitej, pojawia się dążność więcej jakoś naukowa, do obrabiania wszystkich części i rozmaitych kierunków filozofii greckiej. Tytus Lukrecjusz Karus, w dydaktycznym swoim poemacie, umiejętnie rozbiera mniemania epikurejczyków, Marek Brutus stoików, a Nigidius Figulus pitagorejczyków. Lukrecjusz, wykształciwszy się na najlepszych pisarzach sąsiedniej Hellady, za przykładem starożytnych uczniów szkoły włoskiej i Empedoklesa, począł kreślić zasady swojej filozofii wierszami; tym sposobem napisał poemat: De rerum natura (O naturze rzeczy), w sześciu księgach, dedykowany jednemu z najlepszych swoich przyjaciół Memmiuszowi, którego, jak się zdaje, poeta chciał koniecznie przyciągnąć pod sztandar filozofii Epikura; sam bowiem żarliwym tej nauki był obrońcą.

Nie będziemy tutaj szczegółowo rozbierać tego znakomitego poematu, gdyż nie mamy zamiaru pisać dziejów filozofii rzymskiej; wspomnimy tylko, iż tym głównie Lukrecjusz różnił się od swego mistrza, że przypuszczał tajemną siłę, kierującą wszechistnieniem, czego atomistyka Demokryta i Epikura, odrzucająca wszelki wyższy wpływ na sprawy świata, naturalnie znać nie mogła. Kiedy niekiedy zbliża się do Ksenofanesa, Zenona eleatyckiego i Empedoklesa, kiedy mówi np., że miłość jest początkiem wszechrzeczy. W kwestiach metafizycznych i psychologicznych, jest zupełnie przeciwnym Platonowi i Arystotelesowi, nie przyznaje nieśmiertelności duszy, co uważa za największe szczęście człowieka; nie zna żadnych bogów, których istnienie, podług niego, winna sobie sama ludzkość. Strach był twórca religii. Ludzie mocą własnej siły podnieśli się ze stanu bydląt i dlatego są zdolni się cywilizować. Świat powstał z pierwotnych ciałek, zwanych atomami, niedostępnych dla oka, ale dających pojąć się myślą; są one niepodzielne, bezkształtne, wieczne i w ciągłym ruchu. Świat nigdy nie zaginie, bo składa się z cząstek niemających początku i końca. Podobnież dusza, jest zbiorem atomów, ale cokolwiek delikatniejszych, okrągłych, i zdolnych, mocą emanacji, przyjmować wrażenia świata zewnętrznego. W ogóle filozofia, która Lukrecjusz tak umiejętnie starał się przeprowadzić w swoim poemacie, była najgorszą, jaką mógł obrać filozof i poeta; gdyż całe szczęście człowieka zasadzała na spokoju duszy, powstającym z zaspokojenia wszelkich rozkoszy. Ateistyczna i niemoralna, a więc zgubna w skutkach filozofia Epikura, znalazła w surowych Rzymianach najzapalniejszych adeptów. Wszyscy prawie poeci złotego wieku literatury rzymskiej sprzyjali jej zasadom, chociaż niekiedy jawnie z niej szydzili. Najznakomitszym w tym względzie był Terencjusz Warron (r. 45 prz. Chr.), który satyrą swoją do głębi drasnął filozofię i jej nauczycieli. Warron wykształciwszy się na poezjach Katullusa, dialogach filozoficznych Herakleidosa akademika i na satyrach Menippa z Syrii, począł próbować swych sił na polu filozofii i poezji, a jego dowcip i trafne poglądy na współczesnych koryfeuszów filozofii, wyrobiły mu niepoślednie stanowisko w literaturze rzymskiej. Z tym wszystkim, Warron ani na jotę nie miał filozoficznego umysłu, na wszystko patrzył z sarkazmem; z każdego szydził, a głównie z filozofów, których za wariatów poczytywał. Tak zaś nisko cenił ich umiejętność, iż pewnego razu wyrzekł: że gdyby piekarz razem z filozofem był wystawiony na licytację, to pierwszy pewnie by sto razy drożej został kupiony, niż drugi. W historii filozofii rozróżniał 288 systematów, które, jak twierdził, powstały w mózgownicy kłótliwych filozofów!

Kiedy zwolennicy Epikura, głośno wyśmiewali się z mniemanej potęgi bóstw, kiedy Warron i wielu innych poetów, żartobliwymi satyrami bawili do gruntu zepsutą publiczność, pojawił się wówczas przeciwny filozoficzny kierunek, łączący w sobie wszystkie odpadki przed-sokratycznej filozofii, z tajemną nauką kapłanów Wschodu. Twórcą tego kierunku i żarliwym obrońcą, był Pretor Nigidius Figulus, mąż pełen nauki, ale i dziwnego usposobienia.6 Wiadomo, że w tej epoce Rzym był zbiorowym punktem najrozmaitszych objawów szeroko rozgałęzionej nauki, powstałej z połączenia teologiczno-filozoficznych systematów sąsiedniej Grecji, z dogmatami religii oddalonego Wschodu; nauki, której wpływ odbił się najmocniej na utworzenie takich umiejętności, jak wywoływanie duchów, tłumaczenie snów, wróżbiarstwo, i t. p. Lucjusz Taruliusz wywołał królów: Romulusa i Numę; konsul Appjusz Klaudiusz i Marek Warron, z największym zapałem dnie całe trawili na rozmowach z duchami; równie jak Antiochus z Askalonu, dawny pitagorejczyk, a w końcu wróżbita i astrolog. W takim zamęcie teologiczno-filozoficznych pojęć, Nigidius chciał zreformować religię, i dla tego chwycił się dążeń szkoły włoskiej, lecz zamiast zbudowania nowego systemu, który w zasadzie wiele obiecywał, mimo chęci i wiedzy, niczego nie dokazał. Chciał on przez etykę pitagorejczyków, poprawić upadającą surowość obyczajów Rzymian, jak również przez czystsze pojęcie bóstwa, podnieść rzymskich bożków z grubej zmysłowości; ale ani jednego, ani drugiego nie uczynił, bo w końcu sam zespolił swoją naukę z wyobrażeniami ogółu. Nigidius miał być podobno doskonałym astrologiem i przepowiedzieć synowi Oktawiana przyszłe jego cesarstwo. Żył w ścisłej przyjaźni z Cyceronem, któremu wiele dopomógł do wykrycia spisku Katyliny; należał do stronnictwa Pompejusza, skutkiem czego, gdy Cezar dosięgnął samowładztwa, musiał uciekać z kraju i umarł na wygnaniu. Nigidiusz myśli swe rozwinął głównie w dziele: O Bogach (De Diis); prócz tego miał wiele pisać o matematyce i naukach przyrodzonych.7 Servius przypisuje Nigidiuszowi pracę: De sphaera barbarica et graecanica.8

Spomiędzy wielu pisarzów rzymskich, zajmujących się filozofią, żaden nie posiadał tyle odpowiedniego wykształcenia, ani wrodzonych zdolności do badań natury filozoficznej, oraz bystrości umysłu, ile uczeni greccy. Jeden może Cycero stanowi w tym zakresie wyjątek, chociaż bynajmniej nie jest oryginalny. Eklektyk do najwyższego stopnia rozprawia o wszystkim, a tak wiele myśli naraz rozwija, iż należy wątpić, czy którąkolwiek istotnie się przejął. Do głębszej spekulacji, w której tak głęboko duch grecki zwykł się zaciekać, nie miał jakoś usposobienia, chociaż najwięcej naśladował Platona, ojca idealnej filozofii; czasami zwraca się do Arystotelesa, w kwestiach znów moralnych, bardzo często powołuje się na stoików, których prawdopodobnie najbardziej szacował. Nienawidził tylko epikurejczyków, pogardzał ich rozwiązłością, co naturalnie inaczej być nie mogło, skoro lubował się w surowości stoików. Cycero dla Platona czuł wielkie poważanie; nazywa go: „Deus ille noster...”9 , gdzie indziej znowu, rozwijając teorię ruchu, mówi: „audiamus Platonem quasi deum quemdam philosophorum...”10 , wreszcie uważa go jako mistrza i nauczyciela boskich nauk. Ale niestety! Był to chwilowy tylko zapał, nie zaś wewnętrzne przekonanie o istotnej wartości dzieł tego nieśmiertelnego filozofa; w kilku bowiem miejscach czytamy zupełnie przeciwne zdania. Oto np. „Cujus (Platonis) in libris nihil adfirmatur et in utramque partem multa disseruntur. De omnibus quaeritur: nihil certi dicitur”.11 Pomimo to, Cycero jest zupełnym naśladowcą Platona; nieraz całe ustępy przejmuje z pism tego filozofa, i chociaż eklektyzmem swym nie przyczynił się wcale do postępu nauki, wszakże wyświadczył przez to znakomitą przysługę, iż przyjąwszy filozofię