SEKSwirówka - Anna Bart - ebook + książka

SEKSwirówka ebook

Anna Bart

4,5

Opis

Typowa lektura dla dziewczyn i kobiet. O tym jak ciężkie jest życie bez miłości, wsparcia, środków finansowych To właśnie pragnienie miłości i pragnienie pieniędzy szarpią duszą i ciałem świeżo upieczonej maturzystki. Wpierw tańczy na barze a potem zostaje "dziewczyną na telefon", typową call girl. Cały czas chce ocalić swoją wrażliwość i wewnętrzne piękno, i niektórzy klienci to zauważają. Mówią: "Co ty tutaj robisz? To nie twoje miejsce! Ciebie nie powinno tutaj być." W agencjach towarzyskich spotyka dziewczyny skrzywdzone przez życie i partnerów dla których takie zrobkowanie to jedyna szansa utrzymania rodziny lub spłacenia kredytów. I te dziewczyny potrafią sobie dać nawzajem trochę ciepła, wsparcia i współczucia. Są też właściciele agencji: małżeństwo zakłamane  w typowo polskim stylu. Też spłacają kredyt na budowę domu pod Warszawą a na inspekcję "zakładu pracy" przyjeżdżają z dzieckiem. Biznes się kręci więc może "czym skorupka za młodu nasiąknie..." to może w przyszłości przejmie firmę po rodzicach. A to Polska właśnie!

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 236

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ANNA BART

SEKSwirówka

wydawnictwo quickly

2013

© Copyright by Anna Bart

© Copyright for this edition

by Wydawnictwo Quickly

© Copyright by zetesem

ISBN 978-83-62311-10-1

Redakcja: Joanna Jedlińska

Pomysł i projekt okładki: zetesem

Opracowanie graficzne okładki: Dorota Tołłoczko

Imiona bohaterek i bohaterów zostały zmienione.

Wydawnictwo Quickly

www.quickly.pl

www.anna-bart.pl

www.sekswirowka.pl

[email protected]

I e-wydanie

Poznań 2013

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Na krawędzi – Pan Janek

Zbliżały się ferie zimowe, czas rozejrzeć się za jakąś pracą. To znaczy dobrze by było, chociaż jedyne, czym powinnam się zająć podczas tych wolnych dni, to powinna być nauka. Jak zwykle zajmowała w moim życiu ostatnie miejsce i z tego względu nie zarejestrowałam jak do tej pory żadnych sukcesów w tej dziedzinie. Jasne jak słońce było to, że jeśli pracy nie znajdę, to okaże się, że jest do zrobienia dziesiątka innych rzeczy, dużo ważniejszych niż nauka do matury. Jak na razie jednak byłam na etapie poszukiwań i nie zniechęcałam się mimo mało kuszących ofert. Było tylko kilka dla kandydatek na hostessy.

Rozesłałam swoje CV, dodając zdjęcia by zwiększyć swoje szanse, i teraz pozostało mi czekać na cud. Rzadko otrzymywałam wiadomość zwrotną a tym razem przyszły dwie. Jedna dotyczyła pracy w klubie. Gość bardzo rzeczowy, od razu podał miejsce i godzinę spotkania, oraz dodał, że są bardzo korzystne warunki finansowe. Pomyślałam, że nie mam nic do stracenia, że chętnie się przekonam jak miałaby wyglądać ta praca, bo w ogłoszeniu nie zostały zawarte żadne szczegóły. Spotkanie miało się odbyć w klubie muzycznym, w samym środku Starego Rynku, więc nie było obaw, że z tego spotkania nie wrócę. Trochę się stresowałam, bo niektóre hostessy wyglądają jak modelki, a ja taka zwyczajna sobie dziewczyna mogę nie spełniać takich wymogów, ale dam szanse ocenić to innym.

Przybyłam na spotkanie wyjątkowo punktualnie, i jak widać niepotrzebnie, bo na pana Janka (właściciela tej pięknej, stylowej knajpki) przyszło mi czekać przeszło 40 minut!No skandal, to jest kara za moją punktualność ! Swoich zasad jednak nie należy łamać. Ja chyba nigdy jeszcze nie dotarłam na miejsce o czasie, być może pan Janek też. To byłby wymarzony pracodawca, jeśli sam się spóźnia, to chyba nie powinien być na tyle bezczelny, by wymagać punktualności od innych, nawet, jeśli są jego pracownikami.

W końcu się na niego doczekałam. Przede mną miał rozmowę z dziewczyną, która pewnie chciała ukraść mi robotę. Źle jej z oczu patrzyło, przeszła z podniesioną głową, pewnie zarozumiała, albo może powiedział jej jakieś miłe słówko, gość wyglądał na cwaniaka i babiarza. Przywitaliśmy się, przestawiłam się, później to już tylko on mówił. Poszliśmy usiąść do palarni, bo akurat nikogo nie było, zaczął opowiadać, na czym miałaby polegać praca. Cały czas patrzył mi głęboko w oczy, co było aż paraliżujące, nie pozwalało się skupić na rzeczach, o których mówił, czyli dosyć istotnych, jak przypuszczałam.

Połowa monologu przeleciała mi przez uszy, niestety nie zostawiając po sobie śladu informacji. Facet był bardzo onieśmielający, a dodatkowo to jego przenikliwe i świadome spojrzenia sprawiały, że czułam się dosyć spięta, ale jednocześnie podobało mi się to jego oddziaływanie na mnie. Tak na oko mógł mieć około 35 lat, był wysoki, postawny, może troszkę zbyt postawny, bo dało się zauważyć zarysowujący się brzuszek, ale to zrozumiałe, siedzi w tej swojej knajpie, dogląda interesu, to gdzie jeszcze miałby mieć głowę do ćwiczeń fizycznych.

Mimo brzuszka wydawał się atrakcyjny. Ubrany był elegancko, a pachniał tak, że chciałam ukraść mu jedną z jego drogich koszul, by bez świadków móc bez końca wtulać się w jego zapach. Perfumy spełniały swoją funkcje, działały na mnie jak afrodyzjak. I głos jego był taki seksowny, że bym najchętniej go przebranżowiła i posadziła przy seks telefonie. Jego głos, zapach, wygląd, pozycja, to wszystko zlewało się w jedno wielkie podniecenie. Pod koniec długiego monologu pana Janka dotyczącego obowiązków hostessy musiałam zacząć łączyć fakty, bo przecież zawsze pod koniec padają pytania dotyczące tekstu. To wyniosłam ze szkoły, chociaż jedna praktyczna rzecz.

W porę ochłonęłam i kilka ostatnich zdań pozwoliło mi się zorientować w temacie, czyli: „a gdy już złapiesz dobry kontakt z tym mężczyzną, na pewno zaproponuje ci drinka, a ty wybierzesz z menu najdroższego, jaki będzie, a barmanka go już odpowiednio przygotuje, to znaczy będzie miał w sobie o połowę mniej alkoholu, w ten sposób będziesz mogła zarobić spore pieniądze". Prawdę mówiąc, nie byłam zachwycona tym, co usłyszałam, wydawało mi się to wręcz niemożliwe do zrobienia, bo nie wyobrażałam sobie, że będę świecić cyckami, by zwrócić uwagę jakiegoś bogatego starucha i jeszcze prowadzić z nim dyskusję w obcym języku (bo ci najzamożniejsi) i jeszcze pić niedobrego drogiego drinka ze znienawidzoną przeze mnie whisky.

Tak jak się spodziewałam, padło pytanie, „co sądzisz o tym, co powiedziałem, czy masz jakieś uwagi, czy coś jest niejasne?" Tak, wszystko było niejasne, a uwag to miałam cały wór, ale oszczędzę cię Janeczku, bo właściwie to jestem chętna do zarobienia pieniędzy, bo szykują mi się dwa tygodnie wolnego, a nie chce wysłuchiwać od kochanych rodziców, że znów marnuję czas, więc przyjdę tam i przekonam się, czy faktycznie jest tak kolorowo jak on opowiada.

Jeśli faktycznie by tak było, to przed jego klubem stałyby tłumy dziewczyn chętnych rozpocząć łatwą i przyjemną pracę za grubą kasę. Tak nie było, więc musiał być jakiś haczyk, ale to – jak wiadomo – zawsze okazuje się dopiero w praktyce. Próbuje tu na mnie stosować sztuczki psychologiczne mające na celu mnie zmotywować. Obiecuje gruszki na wierzbie, a pewnie okaże się, że ani gruszek, ani nawet jednej małej gruszeczki nie ujrzę, ale jeden wieczór można poświęcić.

Miałam zacząć od następnego wieczora. Ponoć mają przyjść jeszcze inne dziewczyny, a ten wieczór miał być próbnym, czy aby dobrze odnajdujemy się w tej roli, czytaj jesteśmy dostatecznie cwane, by wydoić od tych bogatych frajerów jak najwięcej pieniędzy w formie drogich drinków. Dla mnie było to po prostu poniżające, ale uznałam, że może być ciekawie. Janek to przedstawił w ten sposób „spędzisz sobie piątkowy wieczór w miłym towarzystwie, potańczysz, wypijesz za darmo". O tak, połknęłam haczyk, no to do wieczora gościu.

Przyszłam na 21., to znaczy o całą godzinę spóźniona, ale za to wyglądałam nieziemsko. Reakcja Janka mówiła sama za siebie, no cóż starałam się, stąd to spóźnienie. Myślałam jednak, że to zaowocuje wieczorem. Dołączyłam do reszty dziewczyn, które nie były rewelacyjne, a już na pewno nie w moim guście. Wszystkie wyglądały bardzo niewinnie i grzecznie, takie sierotki Marysie. Może Janek wybrał mnie, bo też na taką wyglądam? Nie, na pewno nie i zwłaszcza nie tego wieczora, bo wyróżniałam się bardzo z tego grona szarych i nieciekawych dziewczyn. Wydawałam się przy nich taka barwna, co mi pasowało.

Jedna była ładna i na dodatek sympatyczna. Miałyśmy się podzielić i parami usiąść przy stolikach, tak by każda para była w innej części klubu. Dobrałyśmy się we dwie, od samego początku dobrze się rozmawiało, pomyślałam sobie, że mam kompankę do rozmów, więc wieczór powinien być udany, nawet, jeśli chętni na picie ze mną drinków się nie znajdą.

Siedziałyśmy już jakiś czas przy stoliku, rozmawiałyśmy o różnych sprawach jakbym znała ją od dawna, tak swobodnie się czułam w jej towarzystwie. Barman cały czas przynosił kolejne drinki, oczywiście na koszt Janeczka, byśmy miały humorki i odwagę do rozmowy z panami. Szybko ustaliłyśmy z koleżanką, że plan szefa, to utopia, bo była już godzina 23, a my nie zaobserwowałyśmy ani jednego bogatego typka.

Wtem od tyłu zaszedł nas sam pan Jan, rzucił hasło „parkiet”. Chce zobaczyć jak się ruszamy, bo poprzednie tańczyły fatalnie. To na pewno nie dodało mi otuchy. Za chwilę wylecę z roboty, bo być może słabo tańczę. Chociaż nie, ja bardzo dobrze tańczę, co, jak co, ale taniec mam we krwi, jak rodowita Kubanka. Trzęsę czym popadnie.

Postanowiłam się popisać na parkiecie. Trochę krępujące, gdy wiem, że jestem obserwowana i jednocześnie oceniana – to mi nie pomaga – byłam jednak pewna swoich umiejętności. Weszłyśmy z Martą na parkiet, akurat leciała moja ulubiona muzyka, połączenie reggae i hip hopu. Taką muzykę czuję najbardziej i potrafię to pokazać. Zaczęłyśmy tańczyć. Nie wiedziałam, czy Janek faktycznie na nas patrzy, postanowiłam o tym nie myśleć i wczuć się w muzykę.

Taniec sprawiał mi zawsze wielką frajdę, zawsze marzyłam o tym, by być w tym jak najlepsza, niestety naukę każdego zaczętego tańca przerywałam, z różnych zresztą powodów. Czasem to był brak czasu, innym razem brak ochoty, lub w ogóle nie było z czego opłacać tych zajęć. A szkoda, szkoda, bo pasję powinno się rozwijać, a nie marnować. Tak, i mówi to osoba, która większości swoich umiejętności w sobie nie rozwinęła, talenty olała i idzie przez życie myśląc o sobie, jako o kimś beznadziejnym i niezdolnym.

Wracając na parkiet, to po kilku piosenkach Janek poprosił na bok Martę, a następnie mnie. Ponoć powiedział jej, że ma się bardziej wyluzować i poprosił o więcej alkoholu dla tej małej. Mnie powiedział „nieziemsko wymachujesz tym tyłeczkiem, jesteś dobra, zaczynasz mi się podobać coraz bardziej, jesteś najlepsza, w nagrodę możesz wejść i zatańczyć na barze". Aha, aha, muszę przetrawić to, co właśnie usłyszałam. W pierwszej części komplement i słowa uznania, a w drugiej propozycja nie do odrzucenia, która mnie nie przekonała, niestety. Byłam już lekko wstawiona, ale mimo to włączył mi się mój instynkt samozachowawczy, coś we mnie protestowało.

Nie chciałam tego robić, ale Janek nalegał. Właściwie to byłam ciekawa, jak to jest, gdy wszyscy na ciebie patrzą, bo jesteś seksowna i dobrze się ruszasz. Nigdy nie przeżyłam czegoś podobnego, a tu nagle nadarza się okazja, by zrobić coś odważnego. Miałam tylko nadzieję, że w tym barze nie było nikogo znajomego, i że nie polecę na te wszystkie kieliszki i butelki z alkoholem. To było jednak bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę mój 10-centymetrowy obcas, w którym miała tańczyć na tym barze. Dodatkowo nie było tam przestrzeni, blat był dosyć wąski, czego on ode mnie wymaga!

Zrobię to, by nie wyjść przed samą sobą na cykora, ale czułam, że będzie to mój ostatni taniec w życiu, bo z moją równowagą zawsze było kiepsko. Ledwo stałam na jednej nodze w płaskim obuwiu, co dopiero taniec na barze, w dodatku po kilku mocnych drinkach. No dobra, żegnaj mamo i tato, wchodzę na bar.

Weszłam. W pierwszej chwili byłam oszołomiona i nic nie widziałam. Przede mną wisiała wielka lampa, która może nie świeciła mocnym światłem, ale byłam na wprost niej w odległości 10 cm, miała prawo mnie oślepić. Bardzo niesprzyjające warunki do tańca ! Od nadmiaru alkoholu w organizmie kręciło mi się w głowie a na dodatek oślepiona światłem nie wiedziałam w ogóle, co wyprawiam na tym barze. Nie bardzo orientowałam się też, co działo się przy barze, jaka była reakcja ludzi na mój pseudo taniec.

Czułam na